czwartek, 30 listopada 2017

Uparty jak Gilbert

Rozdział 9


Książę Gilbert nie był zadowolony z faktu, iż przerwano mu w tak ważnej chwili. Odkąd dowiedział się o klątwie ciążącej na jego ojcu oraz o tajemniczej mapie, bez przerwy myślał tylko i wyłącznie o tej niewielkiej istocie, która w jego mniemaniu, była kluczem do rozwiązania zagadki. Złotooka wróżka stała się jego obsesją. Czuł się sfrustrowany. Wierzył, iż kobieta zmądrzeje i zacznie mówić. Torturowanie jej drobniutkiego ciałka uważał za ostateczność. Wszystko wskazywało jednak na to, iż nie będzie miał wyboru. Pojawienie się karczmarza dodatkowo rozdrażniło mężczyznę. „Kto śmie przerywać mi w tak ważnej chwili?!” Zerwał się ze swego miejsca i okazując zniecierpliwienie, ruszył we wskazanym kierunku.
Przybyły posłaniec grzał się właśnie przy kominku, podczas gdy żona właściciela gospody poiła go winem.
- Panie – pokłonił się pospiesznie na widok Gilberta, którego rozgniewane spojrzenie wystarczyło, by odprawić usłużną karczmarkę. – Jestem Peter – głos nieco mu drżał. - Służę w armii…
- Wiem, kim jesteś – przerwał mu książę. – Zaciągnąłeś się po śmierci ojca. Kiepski z ciebie szermierz, lecz bezbłędnie radzisz sobie w terenie.
- Więc to prawda… - oczy młodego chłopaka wypełniła radość oraz duma. –Żołnierze mówili, że znasz panie każdego z nas, jakbyśmy byli twoimi braćmi…
- Ciszej – skarcił go. – Wieści szybko się roznoszą, a moja misja jest ściśle tajna – błękitnooki rozejrzał się dyskretnie po otoczeniu. Nie ufał nikomu, zwłaszcza obcym.
- Nie martw się, panie. Zrobimy co w naszej mocy, by ochronić księcia Gideona.
- Mam taką nadzieję – mruknął ciemnowłosy, nadal nieco niezadowolony.
- Przywiozę wieści od Liora – Peter wyciągnął zapieczętowany pergamin, który natychmiast wręczył swemu dowódcy.
- Siadaj – rozkazał mu Gilbert, koncentrując uwagę na korespondencji. – Jak mnie znalazłeś?
- Lior wysłał mnie za tobą i kazał pędzić ile sił właśnie tutaj – młodzieniec nie krył zadowolenia z dobrze wypełnionej misji. Tymczasem Gilbert skupił się na lekturze kilku zdań, nakreślonych ręką najwierniejszego doradcy.


„Drogi Przyjacielu!
Już na samym wstępie chcę wyraźnie zaznaczyć, iż doskonale wiem, co uczyniłeś. Wiedz, że Twoja postawa mocno mnie rozczarowała! Udałeś się po pomoc do niewłaściwej osoby, która sprzedała ci coś, co z pewnością nie rozwiąże naszych problemów! Do takich celów służą niewybrakowane egzemplarze, pracujące w Bibliotece, a jak doskonale wiesz, tylko nieliczni mają szansę, by się tam dostać. Rozmawialiśmy o tym tysiące razy. Nie sądziłem, że wystarczy kilka godzin poza domem, abyś o wszystkim zapomniał…
Być może uda mi się jakoś Cię wspomóc. Poczekaj na przyjazd Sashy. Będzie Wam towarzyszył w dalszej podróży. L.”


Gilbert ponownie przeczytał wiadomość, a następnie wrzucił ją do ognia. Obserwując, jak płomienie rozprawiają się w ostrą reprymendą, którą Lior wystosował pod jego adresem, zastanawiał się jednocześnie, kto powiadomił doradcę o nietypowym zakupie i dlaczego uważał on, iż wróżka bez skrzydeł nie nadaje się do rozszyfrowania mapy? Magiczne istoty od dawien dawna poszczycić się mogły wiedzą, przekazywaną im od pokoleń. Co prawda starano się ją katalogować oraz usystematyzować w Wielkiej Bibliotece Czarów, prowadzonej właśnie przez wróżki, lecz nie oznaczało to, iż ta, którą zostawił na górze, do niczego mu się nie przyda. Skoro los chciał, by jedna z magicznych istot trafiła właśnie w jego ręce, czy nie należało odczytać tego zrządzenia losu jako znaku, iż książę podąża właściwą ścieżką? Owszem, zrobił źle, lecz co z tego? Czy Lior nie postawiłby wszystkiego na jedną kartę, by ratować rodzinę? „To mnie dotyczy klątwa i to ja decyduję” – upewnił się w swoim postępowaniu. Odprawił przybyłego posłańca, rozkazując mu przekazać wściubiającemu nos w nie swoje sprawy starcowi, że postąpi zgodnie z jego wolą, po czym wrócił na górę i podszedł do stołu, na którym pozostawił złotą klatkę. Spojrzał na filigranową kobietę, która uniosła na niego zastraszony wzrok, kuląc się przy prętach.
- Na czym skończyliśmy? – zapytał, wyciągając rękę w kierunku złotego łańcuszka. – Już pamiętam. Miałaś mi pomóc odczytać znaki, prawda? – uniósł wieko i wyciągnął piszczącą cicho wróżkę na zewnątrz. – A teraz… - postawił ją na mapie – chcę poznać odpowiedzi…

15 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Kira... :D Aż boję się zapytać, co z nią zrobisz :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. A to już moja słodka tajemnica :D Dowiesz się może w jakimś moim opowiadaniu ^^

      Usuń
    3. Nie mogę się doczekać :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Tyle planów a jeszcze żaden niezrealizowany OoO

      Usuń
    5. Pisz i nie marudź!

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. O matko niech ta wróżka się streści bo nie wytrzymam:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. A byłam pewna, że w tym rozdziale usłyszymy głos wróżki... A tu nie, Lisek zatarł łapki dając znak pt. "jeszcze musicie zaczekać"
    I jak tu być cierpliwą Gąską ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy wróżka musi mówić? Wolę jak piszczy, gdy książę się nad nią znęca :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Jak bylem maly to zawsze marzylem o takiej malej wrozce czy malej istotce po prostu, ktora bym mogl piescic palcem... Jezu xD
    Czy juz mowilem, ze Lior wydaje mi sie klamczuchem? Cos tu chyba smierdzi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też chciałem mieć wróżkę, i jednorożca, i całą masę innych, magicznych stworzeń :D I właśnie dlatego lubię o nich pisać :)
      Tylko z tym palcem nie przesadzajmy :P

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Czuję kłopoty... xD MB

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, ciekawe skąd wiedział o tym zakupie, no i nie strasz mi tutaj wróżki
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniale, ciekawe skąd wiedział o tym zakupie, nie strasz mi tutaj wróżki...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń