Rozdział 9
Książę Gilbert nie był zadowolony z faktu, iż
przerwano mu w tak ważnej chwili. Odkąd dowiedział się o klątwie ciążącej na
jego ojcu oraz o tajemniczej mapie, bez przerwy myślał tylko i wyłącznie o tej
niewielkiej istocie, która w jego mniemaniu, była kluczem do rozwiązania
zagadki. Złotooka wróżka stała się jego obsesją. Czuł się sfrustrowany.
Wierzył, iż kobieta zmądrzeje i zacznie mówić. Torturowanie jej drobniutkiego
ciałka uważał za ostateczność. Wszystko wskazywało jednak na to, iż nie będzie
miał wyboru. Pojawienie się karczmarza dodatkowo rozdrażniło mężczyznę. „Kto
śmie przerywać mi w tak ważnej chwili?!” Zerwał się ze swego miejsca i okazując
zniecierpliwienie, ruszył we wskazanym kierunku.
Przybyły posłaniec grzał się właśnie przy kominku, podczas
gdy żona właściciela gospody poiła go winem.
- Panie – pokłonił się pospiesznie na widok
Gilberta, którego rozgniewane spojrzenie wystarczyło, by odprawić usłużną
karczmarkę. – Jestem Peter – głos nieco mu drżał. - Służę w armii…
- Wiem, kim jesteś – przerwał mu książę. – Zaciągnąłeś
się po śmierci ojca. Kiepski z ciebie szermierz, lecz bezbłędnie radzisz sobie
w terenie.
- Więc to prawda… - oczy młodego chłopaka wypełniła
radość oraz duma. –Żołnierze mówili, że znasz panie każdego z nas, jakbyśmy
byli twoimi braćmi…
- Ciszej – skarcił go. – Wieści szybko się roznoszą,
a moja misja jest ściśle tajna – błękitnooki rozejrzał się dyskretnie po
otoczeniu. Nie ufał nikomu, zwłaszcza obcym.
- Nie martw się, panie. Zrobimy co w naszej mocy, by
ochronić księcia Gideona.
- Mam taką nadzieję – mruknął ciemnowłosy, nadal
nieco niezadowolony.
- Przywiozę wieści od Liora – Peter wyciągnął zapieczętowany
pergamin, który natychmiast wręczył swemu dowódcy.
- Siadaj – rozkazał mu Gilbert, koncentrując uwagę
na korespondencji. – Jak mnie znalazłeś?
- Lior wysłał mnie za tobą i kazał pędzić ile sił
właśnie tutaj – młodzieniec nie krył zadowolenia z dobrze wypełnionej misji. Tymczasem
Gilbert skupił się na lekturze kilku zdań, nakreślonych ręką najwierniejszego
doradcy.
„Drogi
Przyjacielu!
Już
na samym wstępie chcę wyraźnie zaznaczyć, iż doskonale wiem, co uczyniłeś.
Wiedz, że Twoja postawa mocno mnie rozczarowała! Udałeś się po pomoc do niewłaściwej
osoby, która sprzedała ci coś, co z pewnością nie rozwiąże naszych problemów!
Do takich celów służą niewybrakowane egzemplarze, pracujące w Bibliotece, a jak
doskonale wiesz, tylko nieliczni mają szansę, by się tam dostać. Rozmawialiśmy
o tym tysiące razy. Nie sądziłem, że wystarczy kilka godzin poza domem, abyś o
wszystkim zapomniał…
Być
może uda mi się jakoś Cię wspomóc. Poczekaj na przyjazd Sashy. Będzie Wam
towarzyszył w dalszej podróży. L.”
Gilbert ponownie przeczytał wiadomość, a następnie wrzucił
ją do ognia. Obserwując, jak płomienie rozprawiają się w ostrą reprymendą,
którą Lior wystosował pod jego adresem, zastanawiał się jednocześnie, kto
powiadomił doradcę o nietypowym zakupie i dlaczego uważał on, iż wróżka bez
skrzydeł nie nadaje się do rozszyfrowania mapy? Magiczne istoty od dawien dawna
poszczycić się mogły wiedzą, przekazywaną im od pokoleń. Co prawda starano się
ją katalogować oraz usystematyzować w Wielkiej Bibliotece Czarów, prowadzonej
właśnie przez wróżki, lecz nie oznaczało to, iż ta, którą zostawił na górze, do
niczego mu się nie przyda. Skoro los chciał, by jedna z magicznych istot
trafiła właśnie w jego ręce, czy nie należało odczytać tego zrządzenia losu
jako znaku, iż książę podąża właściwą ścieżką? Owszem, zrobił źle, lecz co z
tego? Czy Lior nie postawiłby wszystkiego na jedną kartę, by ratować rodzinę? „To
mnie dotyczy klątwa i to ja decyduję” – upewnił się w swoim postępowaniu.
Odprawił przybyłego posłańca, rozkazując mu przekazać wściubiającemu nos w nie
swoje sprawy starcowi, że postąpi zgodnie z jego wolą, po czym wrócił na górę i
podszedł do stołu, na którym pozostawił złotą klatkę. Spojrzał na filigranową
kobietę, która uniosła na niego zastraszony wzrok, kuląc się przy prętach.
- Na czym skończyliśmy? – zapytał, wyciągając rękę w
kierunku złotego łańcuszka. – Już pamiętam. Miałaś mi pomóc odczytać znaki,
prawda? – uniósł wieko i wyciągnął piszczącą cicho wróżkę na zewnątrz. – A teraz…
- postawił ją na mapie – chcę poznać odpowiedzi…
A ja chcę taką wróżkę ^^
OdpowiedzUsuńKira... :D Aż boję się zapytać, co z nią zrobisz :D
UsuńTwój Kitsune
A to już moja słodka tajemnica :D Dowiesz się może w jakimś moim opowiadaniu ^^
UsuńNie mogę się doczekać :)
UsuńTwój Kitsune
Tyle planów a jeszcze żaden niezrealizowany OoO
UsuńPisz i nie marudź!
UsuńTwój Kitsune
O matko niech ta wróżka się streści bo nie wytrzymam:-)
OdpowiedzUsuńNo cóż, zobaczymy, co będzie :)
UsuńTwój Kitsune
A byłam pewna, że w tym rozdziale usłyszymy głos wróżki... A tu nie, Lisek zatarł łapki dając znak pt. "jeszcze musicie zaczekać"
OdpowiedzUsuńI jak tu być cierpliwą Gąską ?
A czy wróżka musi mówić? Wolę jak piszczy, gdy książę się nad nią znęca :D
UsuńTwój Kitsune
Jak bylem maly to zawsze marzylem o takiej malej wrozce czy malej istotce po prostu, ktora bym mogl piescic palcem... Jezu xD
OdpowiedzUsuńCzy juz mowilem, ze Lior wydaje mi sie klamczuchem? Cos tu chyba smierdzi
Też chciałem mieć wróżkę, i jednorożca, i całą masę innych, magicznych stworzeń :D I właśnie dlatego lubię o nich pisać :)
UsuńTylko z tym palcem nie przesadzajmy :P
Twój Kitsune
Czuję kłopoty... xD MB
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ciekawe skąd wiedział o tym zakupie, no i nie strasz mi tutaj wróżki
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ciekawe skąd wiedział o tym zakupie, nie strasz mi tutaj wróżki...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza