Rozdział 7
Książę Gilbert z uwagą spojrzał na niewielką, złotą
klatkę, którą syn wiedźmy rzucił na kontuar. Z jej wnętrza dobiegło ciche
piśnięcie. Wyciągnął dłoń, by móc bliżej przyjrzeć się magicznej istocie. Olbrzym
ubiegł jego starania. Szczelnie osłonił ją dłonią, uniemożliwiając mężczyźnie
obejrzenie znajdującej się w jej wnętrzu wróżki.
- Jest moja – warknął. – Zapłaciłem za nią –
ponownie spróbował sięgnąć po swą własność, lecz Ark ani myślał ustąpić.
- Oddaj mu ją, synu – zaskrzeczała starucha,
chowając woreczek wypełniony złotymi monetami między falbanami swej podniszczonej
sukni. Pierworodny wydał z siebie jęk dezaprobaty. Książę, widząc, iż sytuacja
nie układa się po jego myśli, odsunął swój czarny płaszcz, dając wiedźmie jednoznacznie
do zrozumienia, iż będzie dochodzić swych praw za pomocą miecza. Kobieta wepchnęła
się przed jedynaka i wyszeptała cicho kilka obco brzmiących słów. Książę poczuł
lodowaty dreszcz, rozchodzący się nieprzyjemnie wzdłuż jego kręgosłupa. Przerośnięty
potwór zaczął wpatrywać się w matkę tępym wzrokiem, po czym postawił klatkę na
blacie i oddalił się na tyły sklepu. – Wybacz, panie – uśmiechnęła się
przymilnie, licząc na to, że bogaty młodzieniec jeszcze nie raz odwiedzi jej
przybytek.
Gilbert przybrał obojętny wyraz twarzy i zerknął do
środka klatki. Znajdowała się w niej niewielka, zaledwie dziesięciocentymetrowa
osóbka, odziana w kawał brudnej, poplamionej zaschniętą krwią szmaty,
sięgającej jej do kolan. „Wszystko tu jest brudne i odpychające” – pomyślał,
oceniając jej wygląd. Tymczasem malutka istotka zacisnęła drobne dłonie na
złotych prętach i uniosła głowę do góry. „Więc tak wygląda wróżka…” – choć
pierwszy raz miał przed oczami przedstawicielkę tego gatunku, odczuł rozczarowanie.
Nie tak ją sobie wyobrażał. Co prawda widział szkice Liora, który, jak sam o
sobie mówił, dostąpił zaszczytu goszczenia w Miniaturowym Królestwie aż przez
miesiąc, jednak to, co kupił, zupełnie nie przypominało filigranowych kobiet z
ilustracji.
Pierwsza różnica polegała na tym, że miała ona tęczówki
w odcieniu płynnego miodu. Z notatek Liora wiedział, iż powinny być one czarne
niczym węgiel. Jej długie włosy wydały się księciu zaledwie odrobinę ciemniejsze
od dojrzałych kłosów zboża. Czemu nie były śnieżnobiałe? No i co najważniejsze –
nie miała skrzydeł.
- Próbujesz mnie oszukać, wiedźmo – rzucił czarownicy
pogardliwe spojrzenie. – Nie za to zapłaciłem – odepchnął od siebie klatkę.
- Panie… - kobieta podniosła ją do góry, by
osobiście sprawdzić co nie podoba się kupcowi. – Zapewniam cię, że choćbyś
odwiedził wszystkie wiedźmy w okolicy, nie znajdziesz lepszego towaru.
- Masz mnie za głupca?! To coś nie ma nawet
skrzydeł! – krzyknął książę, uderzając jednocześnie pięścią w drewniany blat. –
Chcę wróżki, a nie marnej imitacji!
- Masz rację, odcięłam jej skrzydła i sprzedałam z
zyskiem… - zaczęła się tłumaczyć. Postawiła klatkę z powrotem na kontuarze i
odblokowała zamknięcie. Następnie pociągnęła za złoty łańcuszek, którego
Gilbert wcześniej nie zauważył. Jego górna część przytwierdzona była do
solidnej kopuły. Dolna zaś zawierała malutkie kajdany, które założone były
zarówno na nadgarstkach, jak i wokół kostek złotookiej. Starucha odczepiła
łańcuszek od wieka i w ten sposób wyciągnęła przerażoną wróżkę na zewnątrz. Zakręciła
ją w powietrzu, by łańcuszek owinął się ściśle wokół talii i ramion małego
więźnia. Następnie wzięła ją do ręki i nie zważając na ciche protesty, pokazała
księciu ciemnofioletową bliznę, znajdującą się między łopatkami dziewczyny.
Miała ona kształt litery „V” i odznaczała się na tle porcelanowej skóry. –
Spójrz, panie. Widzisz? To ślad po skrzydłach. Zabrałam je jej jakieś pół roku
temu.
- A jak wytłumaczysz dziwny kolor jej oczu? Albo
włosy? Dlaczego nie są białe? – dopytywał coraz bardziej zirytowany książę.
Odkąd odebrał wezwanie od ojca, każda, nawet najbardziej oczywista sprawa, jak
chociażby zakup wróżki, musiała się skomplikować…
- Po odcięciu skrzydeł, upodabniają się do ludzi.
Zapewniam cię jednak, że w jakimkolwiek celu jest ci potrzebna, spełni swoje
zadanie. Możesz pokroić ją na części i dodać do wielu eliksirów lub…
- Nie twoja rzecz, co z nią zrobię – odparł rozdrażniony
Gilbert, godząc się z losem. „Co mnie obchodzi, że nie ma skrzydeł? Ma odczytać
moją mapę”. Wiedźma w tym czasie odłożyła wróżkę do klatki i zamknęła zatrzask.
- Klucz do łańcuszka przytwierdzony jest tutaj –
wskazała mężczyźnie na złotą kopułę. – Nie musisz się także obawiać, że cię
zaatakuje. Bez skrzydeł pozbawiona jest magicznego pyłu. Za to może uciec, więc
radzę ci zachować rozwag. Nie zdejmuj kajdan, jeśli to nie będzie absolutnie
konieczne – ostrzegła na koniec.
- Dziękuję – Gilbert wziął klatkę do ręki. Choć nie
była ona zbyt duża, wydała mu się znacznie cięższa, niż wskazywał na to jej
wygląd. Skinął wiedźmie głową, po czym szybko opuścił sklep ze świecami.
Wyszedłszy na zewnątrz, poczuł ulgę. Zniknęło
przykre uczucie, duszące go od wewnątrz. Czując na skórze promienie słońca oraz
oddychając świeżym powietrzem, odzyskał spokój i poczucie bezpieczeństwa. Czym
prędzej schował swój bezcenny zakup do niewielkiej torby, która była
przytwierdzona do siodła jego wierzchowca, po czym ruszył w dalszą drogę.
No i czemu się nie przywitał z wróżką?
OdpowiedzUsuńPrzywitał? Hmm... Ty masz jakieś dziwne wyobrażenie o Gilbercie :D
UsuńTwój Kitsune
Nie mam dziwnego wyobrażenia :P
Usuń"Cześć, potem cię wykorzystam"
Myślałam o czymś takim ^^
Bo nie bierzesz pod uwagę prawdziwego oblicza Gilberta, ale o tym już jutro :D
UsuńTwój Kitsune
Już jest jutro, gdyby ktoś pytał :D
UsuńPrawdziwe oblicze Gilberta? Aż mnie zaciekawiłeś
Rozdział 8 już jest. Ciekawe co teraz powiesz o moim księciu? :D
UsuńTwój Kitsune
Oooooooo jak jutro to czekam!
OdpowiedzUsuńMożesz czytać :)
UsuńTwój Kitsune
No ta wpadłam rozpędziłam się i zonk skończyło się mam nadzieję na dalaszy ciąg:-)
OdpowiedzUsuńRomans fantasy wymaga innego podejścia - wolę rozdziały krótkie, lecz konkretne. Liczę jednak na to, że przygody Gilberta przypadną Ci do gustu :)
UsuńTwój Kitsune
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ale czemu chociaż do wróżki nie powiedział hej, a ta wiedzma przerażająca jest...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ale no czemu chociaż do tej wróżki nie powiedział "hej", a ta wiedzma bardzo przerażająca jest...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza