Rozdział 3
- Przejmę na siebie klątwę ojca i postaram się
odnaleźć kryjówkę demona, by jakoś… - westchnął zrezygnowany jasnowłosy.
- Ja to zrobię – rzekł Gilbert, wprawiając
pierworodnego w jeszcze większe poczucie winy. Nie chciał on wysługiwać się
młodszym bratem, któremu i tak zawdzięczał zbyt wiele.
- To mój obowiązek! Jestem następcą tronu i … -
Gideon gorączkowo szukał dodatkowych argumentów, które pozwoliłyby mu nie
stracić resztek godności, choć zdawał sobie sprawę, że od początku stał na
przegranej pozycji.
- Właśnie dlatego zrobisz to, co ci każę – generał położył
mu rękę na ramieniu, ucinając w ten sposób dalsze sprzeciwy. W zamian za to jego
spojrzenie nieco złagodniało, ukazując bardziej ludzkie oblicze. – Nie martw
się, bracie. Do czasu mojego powrotu z pewnością nie będziesz się nudził.
- Przysięgam, że cię nie zawiodę – Gideon spuścił wzrok.
Nie był w stanie spojrzeć Gilbertowi w oczy, gdy ten odpiął od swej zbroi
niewielką, okrągłą odznakę, na której widniał herb królestwa, przekazując mu
tym samym dowodzenie nad wielką armią.
- A teraz – ciemnowłosy zwrócił się w kierunku swego
ojca – pora, abym przyjął twój dar, panie.
- Synu… - władca zawahał się przez chwilę. Nie tego
się spodziewał. Przygotowany był na długie rozmowy, niekończące się awantury.
Tymczasem jedyne co dostrzegał, to kamienna twarz i wpatrujące się w niego
ciemnobłękitne spojrzenie. Gilbert go nie oceniał, nie potępiał, nie miał w
sobie ani krztyny żalu. „On nie ma serca…” – podpowiedział cichy głos, który
władca od zawsze spychał w najciemniejsze zakamarki swojej świadomości, by nie
zadręczać się brutalną prawdą. Mimo to ponownie podwinął rękaw swej szaty, a
następnie wstrzymał z przestrachem oddech, pozwalając tym samym, by były już
generał dotknął przeklętego znamienia. Czarna niczym noc pieczęć zaczęła powoli
blaknąć, aż w końcu zupełnie zniknęła. Starzec spojrzał na swoje przedramię i
poczuł ulgę. Pośpiesznie uniósł wzrok na swego syna. Książę, swoim zwyczajem,
nie przejął się zanadto sytuacją. Wprost przeciwnie. Nawet nie pofatygował się,
by odpiąć zbroję i przyjrzeć się tajemniczemu znakowi.
- Potrzeba mi będzie mapa, o której wspominałeś,
panie – przerwał jego rozmyślania.
- Oczywiście. Za chwilę każę ci ją przynieść – pomimo
oszołomienia, skinął na starszego syna, by ten zawołał służącego. Po niespełna
kwadransie pojawił się najbardziej zaufany doradca jego wysokości. Postawił na
stole niewielką, drewnianą szkatułkę, lecz bał się ją otworzyć. Pokłonił się
królowi zamierzając opuścić salę. Jego uwagę przykuła złota odznaka, błyszcząca
na piersi starszego z książąt. „Książę Gilbert sprowadzi na nas nieszczęście…” –
zatrwożony swoim odkryciem, pobiegł czym prędzej do innych doradców, by
podzielić się niepokojącymi wieściami.
Tymczasem obaj bracia rozłożyli na stole mocno
sfatygowaną i nieco pogniecioną mapę. Jeśli o jej autentyczności świadczyć
miały liczne zagięcia i plamy, widoczne na delikatnym pergaminie, to nie
ulegało żadnej wątpliwości, iż była prawdziwa.
- Brakuje sporego kawałka – zauważył Gideon,
przesuwając palcem wskazującym prawej dłoni po poszarpanym rozdarciu.
- Nasze królestwo, królestwo króla Jakuba, Zimne
Morze, Przystań Tęczy, królestwo księcia Cecyla… - zaczął wyliczać ciemnowłosy,
zastanawiając się jednocześnie nad tym, jak daleką drogę przyjdzie mu pokonać.
- Tego nie wiesz. Mapa jest dziwacznie oznaczona. To
może być Lisi Las – wskazał na niewielką wysepkę, położoną tuż obok
ośmioramiennej gwiazdy - lub zupełnie inna kraina, o której słuch dawno
zaginął.
- To prawda – przytaknął mu Gilbert.
- Skąd będziesz wiedział, w którą stronę się udać?
Na północ? Na południe? Ojcze, wiesz jak należy odczytać tę mapę? – z nadzieją
oczekiwał na wskazówki od władcy, dzięki którym misja brata nie będzie mu się
jawiła jako samobójcza i zupełnie daremna.
- Niestety, ale nie. Pokazywałem ją wszystkim swoim przyjaciołom
i doradcom, lecz bezradnie rozkładają ręce – władca po raz kolejny spojrzał na
młodszego syna. W jego rękach leżał dalszy los całego królestwa. „Zmarnowałem
ponad pięćdziesiąt lat na poszukiwania, a wysyłam go z niczym…”
- To już moje zmartwienie – odezwał się Gilbert,
wstające ze swojego miejsca.
- Bracie! – jasnowłosy starał się zatrzymać go przy
stole jak najdłużej. „Powinienem służyć mu radą, wesprzeć…”
- Jutro o świcie wyruszysz ze mną do obozu. Chcę
mieć pewność, że nasi sojusznicy nie odwrócą się od ciebie plecami, gdy wyjadę.
- Myślałem, że zostaniesz ze mną jakiś czas.
Powinniśmy porozmawiać o… - schorowany monarcha, wyczerpany ciężkimi przeżyciami,
liczył na to, iż Gilbert zostanie w zamku do chwili jego śmierci. Spodziewał
się rychłego jej nadejścia i nie chciał żegnać się z życiem wspominając moment,
w którym będzie obserwował oddajającą się sylwetkę syna, którego nigdy więcej
nie zobaczy.
- Wiem co należy do moich obowiązków, panie.
Ochronię królestwo. Możesz być tego pewny – Gilbert pokłonił się ojcu i bratu, po
czym wyszedł z sali narad.
- Daj mu trochę czasu, ojcze. Jestem pewny, że gdy
trochę się prześpi i przemyśli… - Gideon, jak zawsze, starał się wytłumaczyć
nieprzejednaną postawę brata. Kochał go i próbował chronić, zwłaszcza w
chwilach, gdy ten okazywał bliskim swą zimniejszą stronę.
- Nie rozumiesz. Nic nie rozumiesz… On już nigdy nie
wróci – władca otarł ostatnie łzy i ciężko szurając nogami, oddalił się w
kierunku podziemi, by poprosić zmarłą małżonkę o opiekę i wsparcie dla ich
synów. Gilbert miał odbyć najniebezpieczniejszą misję, o jakiej kiedykolwiek
słyszano, a Gideon… Przecież wrogowie od dawna czekali na okazję do zemsty. Czy
zniknięcie ubóstwianego generała nie stanowiło najlepszego momentu do ataku? „Przyszłość
już nigdy nie będzie taka sama…”
Super, fajnie ale jak tam się ma Max? :)
OdpowiedzUsuńJeszcze żyje :D Wkrótce się przekonasz, że potrafi nieźle nabroić.
UsuńTwój Kitsune
No ja myślę ^^
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, tak Gilbert podjął decyzję że to on wyruszy, ale może być niebezpiecznie kiedy wrogowie zorientują się to mogą zaatakować krolestwo, mam nadzieję, że mu się powiedzie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, tak Gilbert podjął decyzje że to on wyruszy, ale może być niebezpiecznie, kiedy wrogowie zorientują się, to mogą zaatakować krolestwo, mam nadzieje że mu się powiedzie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza