środa, 25 października 2017

Uparty jak Gilbert

Rozdział 4


Gideon bacznie obserwował Gilberta, podczas gdy ten wdrażał go w nowe obowiązki. Nie wyraził zgody na prowadzenie jakichkolwiek zapisków. Starszy z książąt starał się więc zapamiętać jak najwięcej. Im dłużej przebywał z bratem, tym boleśniej ciążyły mu owe zadania. Obydwaj wpatrywali się w olbrzymią mapę, która rozłożona była na dębowym stole. Generałowie od dawna szeptali, iż stanowiła ona największy skarb Gilberta, który własnoręcznie ją naszkicował. Zaczął od delikatnego konturu królestwa. Stopniowo go pogrubiał i nanosił coraz więcej szczegółów. W niespełna pięć lat, czyli od czasu, gdy ojciec powierzył mu dowodzenie armią, dokonał niemożliwego. Królestwo zyskało prestiż. Zawarto liczne sojusze. A teraz największy budowniczy ładu i pokoju, wyjedzie w nieznane i być może nigdy więcej nie wróci…
„Nie dam sobie rady. Wrogowie szybko zwęszą, że coś jest nie tak, a wtedy… Jedna nieprzemyślana decyzja i pociągnę nas na dno…” – uczucie trwogi po raz kolejny zawładnęło myślami jasnowłosego. Z całej siły zacisnął prawą dłoń na drewnianym statku, ozdobionym flagą piratów. W razie ich ataku, miał kazać kapitanom wpłynąć do zatoczki. Nie atakować pierwszy i uważać… Nie, nie rozkaz miał brzmieć inaczej! To piraci mieli wpłynąć do zatoczki, a wtedy…
- Gideonie? – książę niechętnie podniósł wzrok. Bał się, iż zostanie zdemaskowany. Czujne, ciemnoniebieskie oczy zdawały się przeszywać go na wskroś. „Opanuj się!” – nakazał sobie w duchu.
- Tak? – odchrząknął, słysząc niepewność we własnym głosie.
- Masz jakieś pytania? – Gilbert wpatrywał się w niego z wielką uwagą. Na pierwszy rzut oka widać było, iż jest mocno zmęczony. „Pewnie nie spał od chwili, gdy został wezwany do zamku. Wyruszyliśmy o świcie, by powrócić do jego oddziałów… Nawet nie zapytałem jakie to uczucie nosić na sobie to okropne piętno…”
- Pytania? – powtórzył po nim. – Nie mam pytań, lecz tysiące wątpliwości. Nie mogę uciec przed obowiązkami, choć dobrze wiesz, że moja obecność tutaj skazuje nas wszystkich na zagładę… - westchnął ciężko, ponownie przyglądając się mapie.
- Nie oczekuję, iż nie popełnisz błędów. Jeśli nie będziesz wiedział co zrobić, zwołaj doradców. Wysłuchaj ich, lecz decyzję podejmij sam. Dzięki temu zyskasz pewność, iż wybrałeś najlepszą z możliwych opcji.
- Nie jestem tobą. Nie znam się na strategii. Przez całe życie wykonywałem twoje polecenia i byłem pewny, że zawsze tak będzie – uśmiechnął się smutno, szukając zrozumienia.
- Wiem, ja też – brat stanął przy jego boku i zapatrzył się na mapę.
- Nasz ojciec zawsze wydawał mi się nieco dziwny. Stronił od ludzi, dużo czytał. Nie sądziłem, że ukrywa taki sekret. Czemu nie powiedział nam wcześniej? Czemu tak długo milczał? – ton Gideona zdradzał wielkie napięcie. Czuł wielki żal do ojca oraz brata. Nie nadawał się na wodza, czy wielkiego przywódcę. Owszem, liczył na to, że doczeka chwili, w której mógłby im zaimponować, lecz skala tego przedsięwzięcia nie musiała być aż tak rozległa. Wystarczyłby mu ślub z ukochaną oraz spokojne, szczęśliwe życie.
- Teraz to już nie ma znaczenia – Gilbert podwinął rękaw i odsłonił naznaczoną skórę. Nie miał zbytnio czasu, by przypatrzeć się znamieniu z bliska. Przez większość nocy studiował porwaną mapę króla rozważając, gdzie powinien się udać w pierwszej kolejności i jak rozczytać dziwne znaki, których nigdy wcześniej nie widział. Miał niejasne wrażenie, iż stanowią one jakiś rodzaj ukrytego klucza. By go złamać, będzie musiał posłużyć się pewnym fortelem, a ze względu na swoje przekonania, nie chciał tego robić.
- Czy to boli? – Gideon wyciągnął dłoń, lecz nie odważył się dotknąć przedramienia brata. Nie oznaczało to jednak, iż potrafi pohamować ciekawość.
- Nie.
- A czy… - nie śmiał dokończyć tego pytania. Za bardzo bało się odpowiedzi. Nikt tak jak on nie znał Gilberta. Wiedział więc, że będzie z nim brutalnie szczery w każdej kwestii.
- Nie gniewam się na ciebie. – Słysząc to zdanie, oczy zaszły mu łzami. Nie wiedzieć czemu, poczuł także wielką ulgę. Objął go swoimi szerokimi ramionami i zaczął łkać jak dziecko. Ciemnowłosy odwzajemnił uścisk, pozwalając mu na chwilę słabości, której zazwyczaj odmawiał zarówno sobie, jak i innym. – Wszystko będzie dobrze. Nie martw się. Niedługo wrócę. Ożenisz się wtedy z córką Jakuba, a ja będę dbał o bezpieczeństwo twoje i twojej rodziny.
- Gilbert…
- Do tego czasu jeden z moich najbardziej zaufanych ludzi będzie ci bezustannie towarzyszył.
- Masz na myśli kapłana Liora? Nie możesz… Lior powinien pojechać razem z tobą! Ma największe doświadczenie i… - starszy z braci ponownie wpadł w panikę, słysząc podobne niedorzeczności. Lior służył ich rodowi od dawna. Miał szeroką wiedzę z zakresu wojskowości, filozofii, polityki, medycyny. Znał się nawet na czarach. Gilbert musi zabrać go ze sobą!
- Właśnie dlatego zostanie tutaj – choć nie wypowiedział tego wprost, Gideon doskonale wiedział, iż wydał mu właśnie rozkaz, któremu ten musi się podporządkować. - Tobie brakuje doświadczenia. Ojciec od zawsze podejmuje decyzje pod wpływem impulsu. Lior to jedyna osoba, która była przy mnie od samego początku. Pomoże ci w razie problemów.
- A kto pomoże tobie?! Nawet nie wiesz, gdzie się udać… - jasnowłosemu ponownie zaczęło się wydawać, iż tonie, przygnieciony lawiną rodzinnych problemów.
- Zdaniem Liora powinienem udać się na południe. Tak właśnie zamierzam zrobić – Gilbert sięgnął do kieszeni i wyciągnął skrawek mapy, który rozłożył na stole.
- Na południe… Wprost w paszczę lwa. Zdajesz sobie sprawę, że wybierając tę trasę, narażasz się na największe niebezpieczeństwo? Jeśli cię złapią, zostaniesz stracony! Zginiemy przez twoją głupotę!
- To co mam zrobić? Zabarykadować się w zamku i żyć w strachu, jak ojciec?! Wolisz, abym poczekał dwadzieścia lat i przekazał piętno jednemu z twoich przyszłych synów?! – uderzył pięścią w stół, po raz pierwszy okazując swoje zdenerwowanie. - Nie będę chował głowy w piasek! Znajdę naszego wroga i oddam mu jego prezent, a ty – wskazał palcem na Gideona – zrobisz co w twojej mocy, by jak najdłużej utrzymać pokój. Nie trać ani chwili. Przywołaj Liora. Niech zacznie cię uczyć – złożył ostrożnie mapę i schował z powrotem do kieszeni. – Muszę się przygotować do podróży – rzucił oschle.
- Nie zawiodę cię. Masz na to moje słowo – Gideon dobył swój miecz i złożył uroczystą przysięgę. „Każda decyzja niesie za sobą konsekwencje. Obyśmy okazali się dość silni, by się z nimi zmierzyć…”

11 komentarzy:

  1. Nawet Gilbert w końcu stracił panowanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musi ćwiczyć tę jakże przydatną umiejętność, bo już niedługo będzie mu potrzebna :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Nie rozumiem - ma ćwiczyć umiejętność utraty opanowania? Bo utrzymanie opanowania to ma chyba dopracowane? MB
    ps Kira czy mi się zdaje czy leniem się podszyłaś?! wrrr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Piękna, nie zapominaj, że ja zawsze muszę trochę namieszać. Po co nam nudny, opanowany Gilbert? I kto chce o nim czytać? Ja nie (pisać o nudziarzu też nie zamierzam :D). Dramaty, dylematy, jakieś tragedie - to brzmi znacznie ciekawiej, nie sądzisz?

      Twój Kitsune

      PS Kira tak się rozleniwiła, że aż wstyd! Jest za młoda na blogową emeryturę, więc może to miłość tak na nią działa? :)

      Usuń
    2. Oczywiście, że o nudziarzu nikt nie chce czytać ani z całą pewnością też pisać! Ale taki opanowany człowiek może być źródłem radochy :) No mówię Ci !!! Ubaw po pachy :) I sprawdzanie ile jeszcze zniesie !!! YYYEEESSS!!! No boskie uczucie !!!!
      A co się dzieje jak już straci to opanowanie!!!!
      Nie to, żebym jakąś sadystyczną nutę posiadała, nie nie! Ale efekty mogą naprawdę przejść najśmielsze oczekiwania :))) MB
      ps Jeśli to miłość to Kira jest usprawiedliwiona :)))) Ale też nie całkiem!!! KIRA!!!

      Usuń
    3. No dobrze, przyznaję. Jeszcze tego nie opisałem, ale już się cieszę, bo każdy ma jakąś mroczną stronę :D Nie mogę się doczekać, gdy poznam Twoją :P

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Kitsune, ciągle sobie obiecuję, że zacznę komentować lub napiszę do Ciebie maila, więc pora zacząć. Jak się zapewne domyślasz, bardzo lubię Twoje opowiadania. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów Bezsennych nocy i Najlepszego. Uparty jak Gilbert to zupełnie nie moja bajka. Nie wiem czemu zdecydowałeś się na to opowiadanie. Moim zdaniem powinieneś pozostać przy yaoi. Jeśli koniecznie chcesz pisać o magicznych istotach, pisz o wampirach. Wiem, że to Twój blog i sam wybierasz, ale wspominałeś, że cenisz sobie szczerość, więc jeśli możesz, wróć do wampirów.

    Piotrek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za te słowa. Masz rację, szczerość jest ważna. Z tego co zauważyłem, najbardziej czekacie na nowe rozdziały Bezsennych Nocy. Dostaję dużo wiadomości z nimi związanych. Wszyscy pytają głównie o poród :D Co prawda to moje pierwsze blogowe "dziecko", lecz doskonale wiem jak sprowadzę je na świat :) I z pewnością nie ostatnie... :)
      Piotrusiu, jeśli możesz, daj Gilbertowi szansę. A jeśli nie możesz... On nie jest taki, jak się Wam wydaje... W każdym razie jeśli się okaże, że pomimo moich starań poczynania Gilberta nie przypadną Wam do gustu, pomyślę o czymś innym.

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, nawet teraz już Gilbert stracił cierpliwość, mam nadzieję że Gideonowi, Lior pomoże...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, nawet teraz już Gilbert stracił cierpliwość, mam nadzieję że Gideonowi Lior pomoże...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń