Szkolne opowieści: Mój nauczyciel- opowiadanie yaoi(część I)
- Ja... ? - powtarzam po
nim. - Nie wydaje mi się, abym był jadalny.
- Nie zamierzam cię zjeść. Tylko trochę skosztuję - sposób w jaki to powiedział... Robi mi się gorąco. Tymczasem on uśmiecha się
tajemniczo.
- Poczekaj, za chwilę wracam - prosi, po czym
wychodzi z kuchni, zostawiając mnie samego. Pewnie poszedł po papierosy...
Wraca
nadzwyczaj szybko.
- Myślałem, że chcesz zapalić – zauważam zdziwiony.
- Może po deserze.
- Mówiłem ci, że nie mam ciasta czeko.... - nie
udaje mi się skończyć zdania, bo Will mnie dopada i całuje. Z początku jest to
delikatniejszy pocałunek, jednak po chwili ogarnia go żądza i wymusza większą uległość, domagając się, abym otworzył usta. To on narzuca tempo. Jest
namiętny, lecz nie spieszy się. Nie mogę tego samego powiedzieć o sobie. Sposób,
w jaki przesuwa językiem po mojej dolnej wardze, jego smak, opanowanie –
wszystko to sprawia, że zaczynam płonąć.
Chciałbym
go objąć, ale nie wiem czy mogę. Nigdy mi na to nie pozwalał, a przecież nie
zapytam. Zwłaszcza nie w chwili, gdy od samych pocałunków tracę nad sobą
panowanie. Zanim ustalam sam ze sobą, czy wolno mi to zrobić, odsuwa się ode
mnie. Tylko nie to, myślę, oddychając ciężko. Znowu za długo się wahałem...
- Chodź ze mną - każe. Pewnie sięga po moją dłoń i ciągnie za sobą w stronę mojego pokoju. W tej chwili zrobiłbym wszystko, by
jeszcze przez kilka minut cieszyć się jego towarzystwem.
Gdy
docieramy na miejsce Will nagradza mnie jeszcze jednym pocałunkiem. Powolnym,
ale jakże rozkosznym. Rozpływam się, więc by nie stracić równowagi, nie tracę
czasu i pierwszy raz nieśmiało go obejmuję. Ciepło ciała ciemnowłosego promieniuje przez
materiał koszuli.
- Nie bój się - uśmiecha się do mnie - nie gryzę.
Chyba, że poprosisz.
- Nie poproszę - dodaję pośpiesznie, całkowicie
zawstydzony.
- Jesteś pewny?
Nie.
Wcale nie jestem pewny... Przygląda mi się przez chwilę.
- Nie będziemy się śpieszyć. Mówiłem ci już,
jestem świetnym nauczycielem - uśmiecha się po raz kolejny, a ja czuję jak pod
wpływem tego spojrzenia robię się czerwony.
- Śpieszyć się?
Patrząc
mi w oczy sięga po moje dłonie. Przytrzymuje je przez chwilę, a potem kładzie
na swojej klatce piersiowej. Serce szybko mu bije. Prawie tak szybko jak moje.
Prawie...
- Rozepnij moją koszulę - prosi.
- Teraz?
- Tak, teraz - śmieje się ze mnie. Nie wiem czy mówi
poważnie, czy żartuje.
Gdy
wpatruję się w swoje dłonie, William delikatnie unosi mój podbródek, abym
spojrzał mu w oczy. Są piękne. Uwielbiam je. Ciemny granat idealnie podkreśla
jasny kolor jego skóry. Zatracam się w samym spojrzeniu...
- Jesteś taki nieśmiały - karci mnie - zobacz
jakie to proste - łapie za moje nadgarstki i odrywa je od siebie, sięgając do
koszuli. Zaczyna odpinać guziki, które podobnie jak ja, nie stawiają żadnego
oporu. Potrzebował tylko kilku sekund. Znowu bierze mnie za rękę, po czym
odpina również guziki na nadgarstku najpierw jednej, a potem drugiej ręki. Kończy
całą operację - koszula upada na dywan z cichym szelestem, który sprawia, że drżę.
- Łatwe, prawda? Teraz twoja kolej.
Moja
kolej? To znaczy, że wolno mi? Że mogę?
Sięgam
niepewnie do pierwszego z guzików i odpinam. Ręce lekko mi się trzęsą z
podniecenia. Tęczówki w odcieniu burzowego nieba, którymi się we mnie wpatruje,
wcale nie ułatwiają tego zadania. Jakby tego było mało, ma kolejne wymagania.
- Zdejmij mi koszulę. - Jego naga klatka
piersiowa zapiera dech. Nerwowo oblizuję usta. Musi bardzo dużo ćwiczyć, bo ma
wprost wyrzeźbione mięśnie brzucha. Chciałbym ich dotknąć.
- Co? - pyta, widząc moją reakcję.
- Nic - mój szept jest ledwo słyszalny, lecz Will
stoi bardzo blisko, więc z pewnością słyszał. Przypatruję mu się z
podziwem. Ma mocne ramiona i szczupłe biodra. Z takim ciałem mógłby być
modelem. Do tego te mięśnie... Mężczyzna przerywa sekretne rozmyślania i z powrotem kładzie moje dłonie w tym samym miejscu. Jego naga skóra jest miękka i taka ciepła. Gubię się z tym odczuciu bez reszty.
- Dotykaj mnie - prosi. Zanim mojemu mózgowi udaje mi się przetworzyć tę słodką prośbę,
zdradzieckie palce wyruszają odkrywać nieznane. Przesuwam delikatnie opuszkami
po mięśniach na jego brzuchu, tak jak o tym marzyłem.
- Łaskoczesz - śmieje się, na co reaguję
cofając dłoń i robiąc się jeszcze bardziej czerwonym na twarzy.
- Już nie będę - jestem na niego wściekły, że
znowu mnie podpuścił.
- Będziesz - zapewnia.
Przysuwa
się do mnie gwałtownie i zaczyna całować po szyi. Za każdym razem, gdy czuję na
skórze jego usta, bądź gdy ociera się o mnie nagim ciałem, nabieram gwałtownie
powietrza. Wędruje po mojej twarzy całując subtelnie, aż w końcu niecierpliwe
usta wpijają się w moje. Nie jest już delikatny jak na początku, ale wcale tego
nie wymagam. Kładzie mi rękę na karku i odchyla głowę, by pogłębić pocałunek.
Mam wrażenie, że wzniecił we mnie pożar.
Przesuwa
dłonie niżej, nie przestając mnie całować, aż trafia na zapięcie moich jeansów.
Zanim orientuję się co robi, William zdążył odpiąć mi pasek oraz część guzików.
- Poczekaj – proszę, powstrzymują jego dłonie
swoimi.
- Nie - odpowiada, i ponownie stara się mnie pocałować.
Gdy odsuwam się na tyle, by być poza zasięgiem jego ust, uśmiecha się złośliwie.
Zatracam się jeszcze bardziej gdy zaczyna pobudzać językiem mój sutek.
- Aaach... - jęczę cicho.
- Bądź grzeczny - wypowiadane przez niego słowa
drażnią wrażliwą skórę. Znęca się nade mną po raz kolejny, zataczając koła,
aż w końcu bierze go do ust i zaczyna lekko ssać.
Doznanie
jest nieziemskie. Nie chcę, aby przestawał, więc wsuwam palce w ciemne, miękkie włosy.
Will kontynuuje swoje tortury, jednocześnie zsuwając mi spodnie z bioder.
Kolejny raz chcę zaprotestować, lecz ucisza mnie przesuwając język na drugi
sutek. Z ust wyrywa mi się ciche westchnienie.
- Ściągnij buty - rozkazuje. Jestem półprzytomny z
rozkoszy przez te pieszczoty. Muszę się bardzo skoncentrować, by zrobić to, o co
zostałem poproszony. Pośpiesznie ściągam niechciane buty. William wyjmuje coś z
kieszeni i rzuca na łóżko. Zanim zdążyłem zorientować się co przed chwilą miał
w ręku, mnie również popycha w tym kierunku. Całuje gwałtownie, a ja tulę się do
niego. Smukłe dłonie zsuwają jeansy z moich bioder.
- Nnnei - staram się go powstrzymać, zawstydzony
tym jak bardzo zdążył mnie podniecić.
- Daniel - szepcze mi do ucha - nie myśl tyle,
poddaj mi się.
Poddać
się? On chyba nie mówi poważnie. Przygryza delikatnie małżowinę. Znowu wyrywa
mi się ciche westchnienie. Jak on to robi? Moje jeansy osuwają się na podłogę,
a Will popycha mnie na pościel. Bardzo szybko z ust przesuwa się na zagłębienie szyi, na obojczyk, na lewy sutek... Nie wytrzymam tych tortur, ale nie
umiem się wyzwolić. Ma rację, chcę mu się poddać. Jego ciepły oddech i lekkie
pocałunki kierują się coraz niżej i niżej.
- Proszę cię – wyrywa mi się.
- O co mnie prosisz? - pyta złośliwie - Może o to?
- zatacza językiem małe kółka wokół mojego pępka. - Nie, o to chyba nie – sam
odpowiada na swoje pytanie, bo ja nie jestem w stanie wydobyć z siebie słowa,
które nie brzmiałoby jak jęk przyjemności. - A może o to? - pyta znowu, po czym
przenosi się jeszcze niżej.
- William... Błagam cię… - podejmuję ostatnią
desperacką próbę przejęcia kontroli nad sytuację.
- Lubię gdy mnie błagasz – bezlitośnie wzmaga moje
pożądanie. Przesuwa językiem jeszcze niżej...
Pokój
przenikają moje westchnienia i ciche krzyki, ale ciemnowłosego nic nie wzrusza.
Jego bezlitosny język doprowadza mnie do utraty zmysłów przesuwając się z góry
na dół. Gdy wydaje mi się, że więcej nie zniosę, zaciska na mnie swoje bezwzględne
usta i zaczyna ssać.
Przyjemność
jest zbyt intensywna, dochodzę mocno, krzycząc głośno jego imię. Will zdaje się
bardzo z siebie zadowolony, bo gdy ja staram się uspokoić oddech, on podnosi się
lekko z łóżka i rozbiera. Widzę jak zsuwa z bioder nisko noszone spodnie.
Wzrokiem podążam za wyraźnie zaznaczonym kształtem litery V.
- Podobam ci się? - pyta rozbawiony.
Jak może pytać o takie
rzeczy, zwłaszcza po tym jak zabawiał się ze mną tak
intymnie?
- Nie chcesz odpowiedzieć, więc zostaniesz ukarany - rzuca groźnie - odwróć się - nakazuje mi.
- Nie chcesz odpowiedzieć, więc zostaniesz ukarany - rzuca groźnie - odwróć się - nakazuje mi.
Nabieram
głośno powietrza, przerażony nagłym obrotem sytuacji. Will nie należy do osób
cierpliwych, więc jednym ruchem przekręca mnie na brzuch i przytrzymuje, gdy próbuję
się podnieść.
- Nie, mój drogi. Zostajesz w takiej pozycji, aż
pozwolę ci się ruszyć.
Nie
odpowiadam, zbyt wystraszony. Wiem co się za chwilę stanie, a jednak bardzo się
boję.
- Nie bój się - szepcze mi do ucha - nie będzie
bolało. Przecież obiecałem, że cię nauczę, prawda?
Milczę.
Serce gwałtownie mi przyspiesza, gdy czuję jak on rozsuwa mi nogi i sadowi się
między nimi. Sięga po coś, co poprzednio rzucił na łóżko, lecz nie pokazuje mi
co to. Jestem przerażony.
Dotyka
moich pośladków, a ja spinam się zatrwożony.
- Daniel, ufasz mi? - pyta ponownie.
- Tak.
- Jeśli mi ufasz, to przestań panikować, dobrze?
- Tak - wiem, że ma rację, ale to silniejsze ode
mnie.
- Odpręż się.
Łatwo
mu powiedzieć, jednak jego głos - spokojny, pewny siebie łagodzi stres i
uspokaja najbardziej rozdygotaną część mojej podświadomości. Kocham go, nie
powinienem się go obawiać... Jeszcze nigdy nie zrobił mi nic złego, wprost
przeciwnie. Podniecam się na samo wspomnienie orgazmu, którego niedawno doświadczyłem.
Tymczasem Will rozchyla moje pośladki i wsuwa we mnie śliski palec. Lubrykant - przynajmniej ta tajemnica się wyjaśniła. Uspokajam się, wdzięczny za to, że pamiętał o moim komforcie. Jego palec porusza się we mnie
bardzo powoli.
- Boli... - protestuję cicho.
- Wiem, wytrzymaj jeszcze chwilę, dobrze?
Jego
głos znowu mnie uspokaja, więc przygryzam dolną wargę by nie krzyczeć. Jego
palec przesuwa się głębiej i głębiej. Gdy po raz kolejny próbuję się poruszyć,
Will przytrzymuje mnie w miejscu.
- Daniel - ostrzega mnie - rozluźnij się.
- Staram się.
- Nie starasz, ale wiem, co ci pomoże.
Chwyta
mnie pewnie za biodra i podciąga do góry. Serio? To ma mi pomóc? Już mam mu to
powiedzieć, gdy ponownie sięga po lubrykant i wkłada we mnie dwa palce.
Protestuję
głośno jęcząc, ale on nie ustępuje. Drugą dłoń przesuwa niżej, zaczynając
powoli masować mojego członka.
Chowam
twarz w poduszkę i tłumię kolejny jęk, tym razem rozkoszy. Nieprzyjemne
doznania zmieniają się w coś, czego jeszcze nigdy wcześniej nie czułem. Narasta
we mnie pragnienie, które tylko on jest w stanie zaspokoić.
- William... - ponownie zaczynam go prosić - William... ja...
Na
moje słowa mężczyzna cofa swoje palce. Wchodzi we mnie powoli.
- O tak? - pyta mnie głosem, który zdradza jak
bardzo sam jest podniecony.
- Tak. Właśnie tak - odpowiadam mu czując, że z każdą
chwilą zalewa mnie intensywna fala przyjemności.
- Boli?
- Nie. Nie przestawaj. Błagam, nie przestawaj - skomlę cicho.
Will
porusza się we mnie coraz pewniej i szybciej, choć mam świadomość, że stara się
być delikatny. Jego wprawne palce zaciskają się na mnie coraz mocniej.
Nie jestem w stanie dłużej wytrzymać. Ponownie dochodzę.
Budzę
się bardzo wcześnie rano. Za oknem jest jeszcze szaro. Moje oczy szybko
przyzwyczajają się do braku światła. Nadal jestem zmęczony, a jednocześnie taki
zrelaksowany, szczęśliwy. Zimno mi. William zabrał prawie całą kołdrę. We śnie
wygląda zupełnie inaczej. Spokojnie i pięknie. “Bo jest piękny” podpowiada
cichy głos. To prawda. Jest piękny. Naprawdę piękny. Nie tylko zewnętrznie... “Kochasz
go” dodaje ten sam głos. Kocham. Bardzo kocham.
Przesuwa
się na łóżku. Świetnie, najpierw kołdra, a teraz to. Jak tak dalej pójdzie to
spadnę, albo wyląduję na kanapie w salonie... Jeśli pójdę na kanapę, nie będę mógł
go obserwować. Nie zobaczę potarganych włosów, ciemnych, długich rzęs, nie będę
mógł słuchać spokojnego oddechu. Nie pamiętam ile czasu minęło od kiedy spędziłem z
kimś noc, albo spałem z jednym łóżku. Obecność Willa szybko uzależnia.
- Przestań - odzywa się nagle.
Ignoruję
go uspokajając rozdygotane serce. Mężczyzna powoli unosi powieki. Granatowe tęczówki błyszczą kocim blaskiem. Jest fascynujący. Wpatruje się we mnie. Nie mam gdzie
uciec przed tym spojrzeniem.
- Przestraszyłeś mnie - skarżę się.
- Nie mogę spać, gdy tak na mnie patrzysz. -
Jasne, jasne... Uważaj, bo w to wierzę.
- Przepraszam - szepczę cicho, spuszczając wzrok.
- Czemu nie śpisz? - pyta.
- Bo zabrałeś całą kołdrę.
- Lubię ciepło - uśmiecha się. Po czum lekko
odsuwa, robiąc mi miejsce - chodź tu, jeśli ci zimno. - Nie umiem nie skorzystać
z tak hojnej propozycji. Przysuwam się bliżej niego.
Will
obejmuje mnie ramieniem i zamyka oczy. Jest bardzo ciepły, zupełnie jakby miał
gorączkę.
- A teraz śpij - rozkazuje. Władczy i nieznośny
nawet we śnie. Dominator się znalazł...
Kogo
chcę oszukać? Czy nie o to mi chodziło? Czy nie chciałem być z kimś, kto
dostrzegałby moje potrzeby?
Męczą
mnie własne myśli. Zanim się spostrzegłem, zasypiam tulony przez ukochanego.
- Daniel - ktoś cicho szepcze moje imię - Obudź się.
- Nie chcę - mamroczę pod nosem.
- Muszę już iść - natrętny głos nie cichnie - słyszysz
mnie? Daniel?
Iść?
O nie... Otwieram gwałtownie oczy. Will jest ubrany, siedzi na brzegu łóżka, w
którym razem spaliśmy, a przedtem... Robię się czerwony jak burak.
- Obudziłeś się? - pyta cicho.
- Która godzina?
- Po 10 rano. Spójrz na mnie - prosi.
Nie
chcę na niego patrzeć, zwłaszcza, że za chwilę zostanę sam. Przykłada dłoń do
mojego policzka. Nie ustąpi...
- Nie idź. Jeszcze wcześnie. Moglibyśmy …
- Mam dziś sporo pracy - przerywa mi.
Jestem
zawiedziony. Myślałem, że zostanie dłużej, porozmawiamy albo jeszcze raz...
- Daniel, wszystko w porządku? - Wiem, o co mu chodzi, ale jakie znaczenie ma moje fizyczne samopoczucie, skoro chce mnie zostawić?
- Tak, w porządku - odpowiadam zniechęcony. Nie o
takim poranku marzyłem.
- Więc?
- Kiedy się zobaczymy?
- Nie wiem.
- Świetnie - Na co liczyłem? Ta noc pewnie nic dla
niego nie znaczyła, a ja jak ostatni kretyn próbuję go zatrzymywać.
- Daniel … - jego głos jest ostrzejszy.
- Idź już - wyrywa mi się.
Will
chwyta mnie mocno za ramiona i całuje brutalnie.
Zdyszany
przerywa pocałunek.
- Nie wiem, o której skończę. Zadzwoń do mnie po południu - a ten znowu to samo... Wzdycham zrezygnowany. - Masz jakiś problem z
telefonem? - dopytuje się.
- Nie.
- Skoro nie o telefon chodzi, to o co?
- O nic.
- O nic? Hmm... - Will wstaje z łóżka, wyjmuje moją
komórkę z kieszeni spodni, które leżały na dywanie. Podaje mi go po czym uśmiecha
się złowieszczo. - Wykręć do mnie - każe mi.
- Teraz?
- Tak, teraz - dla świętego spokoju odblokowuję ekran i pierwszy raz naciskam zieloną słuchawkę
na panelu. Telefon w kieszeni nauczyciela zaczyna cichutko wibrować, więc szybko go
wyjmuje i odbiera. Wpadam w panikę, bo nie wiem co powinienem zrobić.
- Halo? - mruczy do słuchawki w taki sposób, że
mam ochotę zacząć go błagać, by jeszcze nie wychodził. Uśmiecha się, jednocześnie
powoli wychodząc z pokoju. Zamykając za sobą drzwi. - Halo? - ponownie słyszę
jego głos w słuchawce.
- Jesteś podły - wypalam, a on wybucha śmiechem.
Jego kroki odbijają się na holu, gdy kieruje się do windy.
- Nie kłam, lubisz mnie takiego.
- Nie kłamię.
- Kłamiesz. Dlaczego bałeś się do mnie zadzwonić?
Odprężam
się i układam wygodnie na poduszkach. Ma rację, bałem się. Bardzo się bałem, a
tymczasem on przełamał we mnie ten strach, robiąc coś tak prostego.
- Bo ja... - waham się.
- Onieśmielam cię? - podpowiada mi.
- Tak.
- Pragniesz mnie? - mój oddech przyspiesza.
- Tak.
- Zadzwonisz do mnie po południu?
- Tak - szepczę coraz ciszej.
- Grzeczny chłopiec.
- Nie mów tak do mnie.
- Dlaczego? Lubisz to.
Will
wychodzi z budynku i kieruje się w stronę samochodu. Nie chcę, aby odjeżdżał.
- William?
- Tak?
- Tęsknię za tobą.
- Wiem mały, niedługo się zobaczymy.
Rozłączył
się. Mam nadzieję, że nie rozbije się po drodze. Pracuje nawet w soboty...
Nauczyciele mają ciężej niż myślałem...
Ojesu a ja tak się meczylam ty zUy -,- ja dobrze ,ze uke jest uke a seme jest seme!
OdpowiedzUsuńA na się tak martwilam jak ci to wyjdzie a wyszło niezgorzej! ^^
Daniel. Zadzwonił. Wooooow.
W William taki niedobry znęca się nad swoim uczniem^^ jak mi przykro :)
^^
Uke jest uke, a seme jest seme... Kto tu jest uke, a kto seme :D
UsuńWilliam się JESZCZE nie znęcał. Wszystko w swoim czasie ... :P
Twój Kitsune
Nie mogę się doczekać ( ͡° ͜ʖ ͡°)
UsuńJa też :)
UsuńTwój Kitsune
Deser! ^^ no powiem, że ci scenka wyszła fajnie *.* tyle miłości, rozdział taki słodki:) a Daniel już tęskni:D brawo autorze ^^
OdpowiedzUsuń~zagorzała fanka ^^
Dziękuję :)
UsuńTylko Królowa niezadowolona :( A tak chciałem jej zaimponować. Muszę więcej pisać, by mnie bardziej doceniła.
Zamierzam się poprawić w kolejnym rozdziale :D
Twój Kitsune
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniała noc, tak prawdziwy dominator, ale jednocześnie był delikatny, ciekawe czy zadzwoni, bo strach został teraz pokonany...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudownie, wspaniała noc, tak prawdziwy dominator, ale jednoczesnie był delikatny, ciekawe czy zadzwoni, bo strach zostal teraz pokonany...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia