poniedziałek, 18 lipca 2016

Kostka IX


„Czekolada


Poranek wita mnie deszczem, który przypomina ścianę wody. Za pięć szósta wychodzę z mieszkania i udaję się do sklepu. Kupuję zapas moich ulubionych płatków śniadaniowych i czekoladowe mleko roślinne. Większe zakupy zrobię razem z panią Brown, której obiecałem wspólną wyprawę do centrum handlowego na obrzeżach miasta.
Od wejścia słyszę mój telefon, który bombardowany jest nieodebranymi połączeniami, mailami i wiadomościami. Tylko jedna osoba działa w ten sposób od samego rana...
-Witaj, Maggie – kobieta odbiera już po pierwszym sygnale.
- Czemu nie odbierasz?! Martwiłam się!
- Zapomniałem telefonu.
- Już się bałam, że coś ci się stało! Albo, że cię porwali!
- Bez przesady. Jestem dorosły i potrafię się o siebie zatroszczyć – irytuję się, bo traktuje mnie jak dziecko.
- Gdybyś nie był taki uparty i zamieszkał w moim apartamentowcu... - wzdycha niezadowolona – ale nie, ty zawsze swoje.
- Nie przeprowadzę się. Rozmawialiśmy już o tym – odpowiadam spokojnie, odkręcając mleko.
- Agencja zapłaci za mieszkanie – przypomina mi kuszącym głosem. Wróżę jej karierę w telemarketingu. Jestem pewny, że bez problemów sprzedawałaby dwa zestawy garnków w cenie jednego...
- Wiem. Mimo to dziękuję. Dobrze mi tutaj.
- Jesteś dziwny.
- Dzwonisz tak rano tylko po to, by wypominać mi niechęć do przeprowadzek?
- Nie, dzwonię po to, by przypomnieć ci, że w weekend pracujesz. I to sporo. Masz wyglądać idealnie i być wyspany.
- Wiem. Pamiętam.
- To dobrze – wyczuwam wahanie w jej głosie, które próbuje przede mną ukryć.
- O co chodzi, Maggie?
- Jessie... Skoro sam rozpocząłeś ten temat, to jest jedna sprawa, która nie daje mi spokoju, ale to nie jest rozmowa na telefon... Przyślij mi adres tej cukierni, w której pracujesz, to odwiedzę cię po południu. Musimy porozmawiać.
- Chcesz przyjść do cukierni?! - dziwię się.
- Tak. Przy okazji przedstawisz mi swoją dziewczynę. Będę około piętnastej. Do zobaczenia – rozłącza się, zanim zdążę zaprotestować.
Wizyta Maggie w Fantazji nie wróży nic dobrego...
Kończę jeść płatki i wracam do łóżka. Umówiłem się z panią Brown dopiero około dziewiątej. Powinienem spróbować się zdrzemnąć chociaż przez godzinę. Gdy zamykam oczy dostaję kolejną wiadomość.

Nowa wiadomość : Od Podły Szantażysta
„Śpisz?”

Nowa wiadomość : Do Podły Szantażysta
„Nie”

Nowa wiadomość : Od Podły Szantażysta
„Zerwij z Dianą”

Nowa wiadomość : Do Podły Szantażysta
„Nie mogę tego zrobić”

Nowa wiadomość : Od Podły Szantażysta
„Dlaczego nie? Czekasz, aż zauroczenie zamieni na miłość? Nie będziesz z nią szczęśliwy”

Nowa wiadomość : Do Podły Szantażysta
„A z Tobą tak?”

Nowa wiadomość : Od Podły Szantażysta
„Nie wiem. Przekonajmy się”

Łatwo mu powiedzieć. Mam zostawić Dianę Adamowi? Nie poradzi sobie sama. Wykorzysta ją i porzuci. Poza tym wcale jej na mnie nie zależy. Nawet całować się ze mną nie chce.
Budzi mnie ciche pukanie do drzwi. Pani Brown jest już gotowa. Zabieram kurtkę i portfel, a następnie wyruszamy na podbój hipermarketu. Po powrocie pomagam jej wypakować zakupy.
- Jessie, nie musisz tego robić. Spóźnisz się do pracy.
- Nie spóźnię. Poza tym te rzeczy są dla pani za ciężkie – wskazuję na zgrzewki wody mineralnej, które szczelnie wypełniają bagażnik. - Mój szef jest bardzo wyrozumiały. Daruje mi te dodatkowe kilka minut – uśmiecham się sam do siebie, rozbawiony własnym kłamstewkiem.
- Jesteś prawdziwym wybawieniem. Codziennie dziękuję za ciebie opatrzności.
- Proszę tak nie mówić. Zawstydza mnie pani – peszę się.
- Wnuk ani razu nie przyszedł nam pomóc, gdy wyjechałeś. Postanowiliśmy z mężem, że będziemy od teraz robić znacznie większe zakupy.
- Przepraszam. Nie wiedziałem. Gdyby mi pani wcześniej powiedziała, to może...
- Jessie, przecież to nie twoja rola. Troszczysz się o nas znacznie bardziej niż powinieneś.
- Musimy się lepiej zorganizować. Może nauczę państwa korzystać z internetu? Będziecie wtedy mogli zamawiać produkty prosto do domu.
- Wystarczy mi, jeśli od czasu do czasu zabierzesz mnie do sklepu – uśmiecha się zadowolona.
- Zawsze może pani na mnie liczyć. W każdej sytuacji – zapewniam starszą panią.
- Pod koniec tygodnia również będę potrzebowała pomocy. Trzeba będzie zawieść męża w sobotę do szpitala. Pojedziesz z nami?
- W sobotę pracuję, ale proszę się nie martwić. Poproszę o pomoc Collina. Jestem pewny, że nie odmówi.
- Collina? Tego przemiłego chłopaka, który kiedyś cię odwiedził? - pani Brown ma zaskakująco dobrą pamięć.
- Tak.
- Jesteś aniołem. Syn wyjechał na konferencję, a wnuk nie odbiera ode mnie telefonu.
- Proszę się nie martwić. Collin z pewnością pomoże.
- Dziękuję.
Pani Brown jak zawsze miała rację. Spóźniłem się kilka minut, choć pożyczyła mi samochód. Diana i Sebastian uwijali się przy obsłudze klientów.
- Cześć. Za chwilę wam pomogę – pobiegłem na zaplecze, by zawiązać fartuch.
- Pośpiesz się. Klientki na ciebie czekają – rozbawiony Sebastian wciska mi w rękę tacę oraz notesik i długopis.
- Myślisz, że robi im różnicę, kto podaje kawę? - pytam go, pośpiesznie poprawiając ubranie.
- Do mnie się tak nie uśmiechają – dodaje ponurym tonem.
Nie wiem czy mówi prawdę, czy tylko sobie ze mnie żartuje, ale jedno jest pewne. Przez kilka kolejnych godzin mam naprawdę sporo pracy. Nawet nie zauważam Maggie, która rozsiadła się przy jednym ze stolików.
- Słodko wyglądasz – drażni się ze mną.
- Masz ochotę na kawę? Czy wolisz niesamowicie czekoladowy koktajl z bitą śmietaną?
- Oszalałeś?! Taki napój ma miliony kalorii! - oburza się, zupełnie jakbym ją obraził. - Poproszę kawę.
- Zaraz podaję.
- Jessie, kto to jest? - szepcze Diana za moimi plecami, gdy napełniam filiżankę i ustawiam na tacy razem z czekoladkami.
- To Maggie, moja agentka. Chodź, przedstawię cię. Wiele jej o tobie opowiadałem.
- Ona jest twoją agentką?! Sama wygląda jak modelka albo aktorka! – Diana nie kryje podziwu.
- Tak? Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Dla mnie Maggie to Maggie.
- Jest piękna, a ja wyglądam przy niej jak szara myszka z prowincji.
- Przestań się wygłupiać. Jest przemiła i nie gryzie. No chodź – ciągnę Dianę za sobą.
Maggie od razu uśmiecha się promiennie, całując moją dziewczynę w policzek.
- Diana! No wreszcie! Jessie długo cię ukrywał. Teraz rozumiem dlaczego. Chciał cię zagarnąć tylko dla siebie. Cwaniak.
- Tak jak ty próbujesz to zrobić ze mną, organizując znacznie więcej pracy, niż to konieczne? - dogryzam kobiecie.
- Jesteś niewdzięczny! To tylko dodatkowe, drobne zlecenia! Poza tym nikt nie nadaje się do sesji na korcie tenisowym równie idealnie jak ty.
- Zawsze mi to powtarzasz.
- I zawsze mam rację. Intuicja nigdy mnie nie zawiodła.
- To prawda – niechętnie się z nią zgadzam. Przypomina mi się moja pierwsza sesja, gdy Maggie kazała mi pozować bez koszuli. Bardzo się wstydziłem i chciałem zrezygnować. Światła raziły mnie w oczy, ludzie na planie rozpraszali. W dodatku było przeraźliwie zimno, ale ona uparcie brnęła dalej. Sprzedała zdjęcia jeszcze w tym samym tygodniu. Przez ponad tydzień nie uczęszczałem na zajęcia, bo byłem tak chory. Codziennie do mnie dzwoniła zapewniając, że następnym razem poczuję się pewniej.
- Diano, usiądź na chwilę. Tak się cieszę, że wreszcie cię poznałam. Jessie wspominał, że znacie się od czasów szkolnych.
- Tak, to prawda. Od zawsze byliśmy najlepszymi przyjaciółmi – zawstydzona Diana mocno się rumieni pod czujnym wzrokiem Maggie.
- Nie przeszkadza ci, że Jessie dużo pracuje? Po balu zleceń będzie jeszcze więcej.
- Po jakim balu? - pytam zaskoczony.
- Każdego roku agencja organizuje bal charytatywny. Nie wiedziałeś?
- Nie.
- Więc już wiesz. Zaproszenia są jeszcze w drukarni. Nie miałam czasu ich odebrać, ale czujcie się zaproszeni. Jeśli będziesz chciała Diano, bardzo chętnie pomogę ci w wyborze sukni wieczorowej.
- Sukni wieczorowej? Dla mnie? - dziewczyna otwiera szeroko oczy ze zdziwienia.
- To przecież bal! Każdy przychodzi z osobą towarzyszącą! – Maggie uśmiecha się tajemniczo. Jestem prawie pewny, że nigdy wcześnie nie wspominała mi o żadnym balu charytatywnym. A teraz Diana i ja pójdziemy tam razem...
- Przepraszam Maggie, ale muszę wracać do pracy. Było mi bardzo miło cię poznać – rudowłosa wstaje od stolika, by odciążyć Sebastiana.
- Za chwilę do ciebie dołączę – obiecuję jej, spoglądając na Maggie.
- Usiądź – prosi mnie. Dobrze wiem, że czekała na odpowiednią chwilę, abyśmy mogli porozmawiać.
- O co chodzi, Maggie? Coś się stało?
- Jessie... Czy ktoś, oprócz mnie, kontaktował się z tobą w sprawie zdjęć?
- Nie.
- Jesteś tego pewny? - dopytuje, przekręcając lekko głowę. Jej ciemnobrązowe, idealnie ułożone włosy sięgające szyi, zdają się miękko okalać twarz, nadając kobiecie młodzieńczego wyglądu. Zbiera dłuższe kosmyki i odgarnia je za lewe ucho. Robi tak tylko wtedy, gdy jest czymś zdenerwowana.
- Tak. Zawsze tylko ty do mnie dzwonisz i...
- Nie o to mi chodziło – przerywa mi.
- A o co? - gubię się, nie nadążając za jej tokiem myślenia.
- Mam na myśli kogoś z konkurencji – dodaje poważnie.
- Z konkurencji?
- Jessie, powiedz mi szczerze. Czy złożono ci jakąś ofertę?
- Nie – zapewniam ją.
- Na pewno?
- Tak. Nikt się ze mną nie kontaktował. Poza tym dobrze wiesz, że lubię z tobą pracować. Nie mam zamiaru nigdzie się przenosić.
- Jesteś tego pewny? Dobrze wiesz, że lada chwila ruszy twoja największa kampania. Jeśli teraz odejdziesz, stracę twarz...
- Maggie! Nigdy bym ci tego nie zrobił!
- Ufam ci. Wiesz, że jesteś moim skarbem, ale ostatnio doszły mnie bardzo niepokojące plotki.
- Nawet gdybym dostał taką propozycję byłabyś pierwszą osobą, do której bym zadzwonił. Tak wiele dla mnie zrobiłaś... Nie mógłbym cię zdradzić – dodaję cicho.
- Przeprasza, skarbie – sięga dłonią do mojego policzka – musiałam zapytać.
- Wiem – całuję ją w rękę. - Nie martw się. To tylko plotki.
- Skoro tak, widzimy się w piątek wieczorem na lotnisku. Zamówiłam już hotel i bilety. Spodoba ci się – zapewnia mnie, zbierając swoje rzeczy.
- Nie tak szybko – powstrzymuję ją – nie zjadłaś ani jednej czekoladki! Wybrałem je specjalnie dla ciebie – podsuwam jej talerzyk.
- Jessie... Wiesz, że nie jem słodyczy, a już z pewnością czekolady – posyła mi przepraszające spojrzenie.
- Tylko jedną – proszę – Collin sam je robi. Spróbuj – wpatruję się w kobietę z nadzieją. Maggie niechętnie sięga po małą pralinkę i odgryza niewielki kawałeczek. - Dobra?
- Pyszna! Jeszcze nigdy wcześniej nie jadłam czegoś takiego! Collin to właściciel tej cukierni, tak? Muszę z nim koniecznie porozmawiać! Gdzie go znajdę? - podrywa się w miejsca i rusza w kierunku lady. - Przepuście mnie dzieciaki. Muszę porozmawiać z szefem.
- Proszę, ciociu – Sebastian pomaga jej przejść na zaplecze. Gdy Maggie orientuje się, że Collin przebywa na tyłach, w kuchni, od razu otwiera metalowe drzwi i wchodzi do środka. Wpatrujemy się w nią oniemiali.
- Weszła do kuchni... - szepcze Sebastian.
- I to bez pukania – dodaje przerażona Di. - Jessie, może powinieneś...
- O nie! Ja tam nie idę! – bronię się, uciekając w stronę sali, gdzie czekają na mnie kolejne osoby do obsłużenia. - Jeśli Maggie jest aż tak odważna, niech sama sobie radzi.
Nerwowo spoglądam na zegarek, odliczając kolejne minuty, ale nikt nie wychodzi. Po blisko godzinie Collin uchyla drzwi i wypuszcza kobietę całą i zdrową.
- Będziemy w kontakcie – uśmiecha się do niego, chowając notes do torebki i machając nam na do widzenia. Czarnowłosy odprowadza ją wzrokiem, a gdy kobieta znika nam z pola widzenia, od razu spogląda na mnie.
- Zapraszam – otwiera szerzej drzwi, czekając aż potulnie wejdę do środka.
- Dlaczego znowu ja? Przecież nic złego nie zrobiłem! – dodaję zdenerwowany.
- Nie przedłużaj nieuniknionego – spogląda na mnie wymownie. Nie mam innego wyjścia. Sebastian i Diana próbują dodać mi otuchy, ale nie ma dla mnie ratunku. Przecież to moja agentka złamała kardynalną zasadę numer jeden, która mówi o tym, że pod żadnym pozorem nie wolno nikomu wchodzić do kuchni bez pukania, czy wyraźnego pozwolenia. A Maggie wparowała do środka, nie licząc się z niczym, a teraz ja za to odpowiem...
Gdy ciężkie drzwi zamykają się za moimi plecami, wpadam w panikę.
- Spokojnie, Jessie. Czemu jesteś taki niespokojny? - mierzy mnie przeciągłym spojrzeniem.
- Przepraszam za Maggie. Ona nie-
- Nie martw się. Nic się nie stało.
- Tak? - dziwię się. - Ale Maggie weszła tu-
- Poczęstowałeś ją moją czekoladką, prawda? Dzięki tobie podpisze ze mną kontrakt i sporo zarobię. Dziękuję, Jessie – uśmiecha się zadowolony.
Zaraz zemdleję... Nie gniewa się na mnie? Jest zadowolony? Kontrakt? Maggie rzeczywiście jest niesamowita.
- Ja... Ja też się cieszę, ale nie ma nic za darmo – spoglądam Collinowi śmiało w oczy.
- Podziękowałem ci. Czego jeszcze chcesz? - wpatruje się we mnie pewny siebie.
- Drobnej przysługi. Zawieziesz w sobotą pana Browna do szpitala, dobrze?
- Powinienem wiedzieć kim jest pan Brown? - zastanawia się na głos.
- Mieszkam u nich – przypominam mu. - W piątek wieczorem wylatuję z Maggie na zdjęcia. Ich syn jest w delegacji, a wnuk nie ma dla nich czasu. Sam bym się tym zajął, ale nie mogę odmówić, a nie znam nikogo innego.
- Ok., nie musisz dodawać nic więcej. Podaj im mój numer telefonu i powiedz, że jestem do ich dyspozycji.
- Naprawdę? Zrobisz to? - dziwię się, że tak łatwo poszło.
- Poprosiłeś mnie, a ja bardzo chętnie spełnię wszystkie twoje zachcianki – uśmiecha się znacząco. - Wystarczy, że poprosisz.
- To nie zachcianka, ale prośba.
- Jest ci szkoda tych staruszków, więc próbujesz udawać ich wnuka.
- Wcale nie! Ja tylko...!
- Tylko co? Znowu dajesz się wykorzystywać. Wiesz jak się to skończy?
- Mylisz się. Oni mnie nie wykorzystują. Są dla mnie bardzo mili i …
- Jessie, jesteś taki naiwny. Diana, ta szalona agentka, twój brat... Wszyscy oni robią dokładnie to samo. Wykorzystują cię.
- Nie zapominaj o sobie. Ty też mnie wykorzystałeś.
- Ja to co innego. Podobało ci się, gdy to robiłem. Przyznaj się – zbliża się do mnie, wpatrując prosto w oczy. - Chciałbyś, abym znowu cię wykorzystał, prawda? Podświadomie marzysz o tym, by mi się poddać – układa dłonie po obu stronach mojego ciała, lecz mnie nie dotyka. Znowu nie mam jak uciec.
- N-Nie...
- Wystarczy, że zerwiesz z Dianą. Inaczej nic z tego.
- Nie zrobię tego. Ona mnie potrzebuje!
- A co ty z tego masz? Spełniasz jej zachcianki, robisz co ci każe i co? Czujesz się szczęśliwszy? Ze mną nie musiałbyś udawać. Widzę, jaki jesteś. Poddaj mi się, a w pięć minut dam ci o wiele więcej niż ona przez całe życie...
- Muszę już iść – odpycham go.
- Jessie – woła za mną, gdy pośpiesznie opuszczam kuchnię. Muszę koniecznie unikać zostawania z nim sam na sam. Jego bliskość, nawet jeśli mnie nie dotyka, za bardzo na mnie działa.
- Wszystko w porządku? - pyta Diana, widząc, że nasza rozmowa z Collinem dobiegła końca.
- Tak – uśmiecham się – a u ciebie?
- Nie bardzo. Właśnie przyszedł Adam kolegami.
- Nic nie szkodzi. Zachowuj się normalnie. Wypiją kawę i sobie pójdą – kładę jej dłoń na ramieniu.
- Nie chcę ich obsługiwać.
- Ja się tym zajmę, a ty zostań tutaj – zabieram tacę i ruszam do stolika.
- Cześć, mogę przyjąć zamówienie? - Adam posyła mi kpiące spojrzenie. Czuje się pewniejszy siebie, bo towarzyszy mu trzech kolegów oraz jego dziewczyna.
- Laluniu... Twarzowy fartuszek – wyciąga rękę w moją stronę, ale natychmiast się cofam, nie dając mu możliwości, by mnie dotknął.
- Dziękuję za komplement. Wybraliście coś z menu?
- Jasne. Przynieś nam te czekoladowe napoje ozdobione wisienką.
- Oczywiście. Już podaję.
Jakby nigdy nic wracam do Diany i składam zamówienie. Dziewczyna jest ewidentnie podenerwowana, więc w przygotowaniu koktajli wyręcza ją Sebastian.
- Jessie... Wyproś ich – szepcze do mnie, gdy ustawiamy szklanki na tacy.
- Nie bój się. Za chwilę sobie pójdą – uśmiecham się do niej.
- Ale Adam...
- Di, spójrz na mnie – unoszę jej brodę – to nic takiego. Klienci jak wszyscy inni. Nie daj się im zastraszyć. Nie są tego warci. Uśmiechnij się do mnie – dziewczyna niechętnie spełnia moją prośbę. - Widzisz, od razu lepiej.
- Gotowe – Sebastian podaje mi gotowe zamówienie, a ja zanoszę je do stolika. Rozstawiam szklanki i uśmiecham się radośnie.
- Co cię tak cieszy, laluniu? - pyta jeden z kolegów orangutana.
- Tylko wybrani mogą się ze mną tak spoufalać – odpowiadam mu spokojnie. - Smacznego – odchodzę zadowolony z siebie, by obsłużyć kolejnych klientów.
Mija kolejnych kilka minut. Kątem oka staram się obserwować Adama, który dwoi się i troi, by jakoś mnie sprowokować. Prawda jest taka, że nie ma ze mną żadnych szans. Mam za duże doświadczenie z kłopotliwymi klientami, więc po prostu ignoruję ich obecność, skupiając się na pracy.
- Laluniu, chodź tutaj! – woła mnie, podburzony przez towarzystwo, które wybucha cichym śmiechem, gdy się zbliżam.
- O co chodzi? - pytam, obejmując tacę ramionami.
- O ciebie. Nie podoba mi się twoja morda.
- W takim razie nie widzę innego wyjścia, jak opuszczenie naszej cukierni – odpieram atak.
- Posłuchaj mnie... - zaczyna.
- Nie mam czasu na bzdury, więc zapłaćcie rachunek i wyjdźcie – odchodzę, lecz Adam łapie mnie za ramię, podnosi szklankę ze stołu i oblewa zimnym napojem, głośno się śmiejąc.
- Jesteś żałosny – wzdycham tylko, patrząc na niego z politowaniem. Odchodzę od stolika, podchodzę do Diany i nie zważając na jej protesty, namiętnie całuję, starając się przy tym nie ubrudzić ubrania dziewczyny. Zadowoleni z przedstawienia klienci zaczynają bić mi brawo i klaskać.
- Ty podła gnido! - wrzeszczy Adam za moimi plecami, ale to wszystko, co może zrobić.
- Zaraz wracam. Muszę się przebrać – szepczę tuż przy ustach Diany, odrywając się od niej. Gdy unoszę wzrok, nad głową rudowłosej widzę zimne spojrzenie Collina, którego sprowadził Sebastian, przeczuwając kłopoty.
- Jessie, co tu się dzieje?! - pyta wściekły.
- Nic.
- Ten gnojek cię oblał?
- Adam pierwszy raz przyszedł do cukierni. Nie umie się zachować – tłumaczę Collinowi, szczerze rozbawiony.
- Który to Adam? - pyta czarnowłosy, podnosząc ladę i ściągając fartuch.
- Collin, nie! – Di próbuje go powstrzymać, uwieszając się na wytatuowanym ramieniu, lecz chłopak patrzy na nią złowieszczo, a przerażona siostra natychmiast go puszcza. Obserwuję jak w ułamku sekundy chłopak podchodzi do stolika, łapie Adama za bluzę i unosi do góry bez najmniejszego problemu.
- Wynoście się – szepcze cicho, po czym rzuca go na krzesło. Podchodzi do drzwi, które otwiera z impetem. - Już!
Niezadowolone towarzystwo opuszcza Fantazję. Collin zamyka za nimi drzwi i wraca do kuchni. Na sali znowu słychać szum przerwanych rozmów. Zachowanie szefa bardzo spodobało się odwiedzającym nas kobietom, które zaczynają o nim plotkować.
Gdy zapinam guziki czystej koszuli, którą na szczęście miałem schowaną w szafce, Collin ponownie wyłania się z kuchni i ciągnie mnie za sobą.
- Co znowu? - pytam zirytowany.
- Po jaką cholerę prowokujesz tego gnoja?! - wybucha.
- Nie prowokuję go. To tylko zabawa.
- Zabawa?! To nazywasz zabawą?! Koniecznie chcesz oberwać?!
- Nie udawaj. Wcale nie chodzi ci o Adama, ale o to, że pocałowałem Dianę.
- Wiesz, że Adam jest silniejszy od ciebie? W dodatku ma kolegów. Nie masz z nimi żadnych szans.
- Przestań, nic mi nie zrobią – opieram się o szafki.
- Jessie, tacy jak on nie odpuszczają.
- Potrafię się obronić.
Collin rzuca się na mnie, wykręcając mi ramię i popychając na ścianę.
- Serio? Potrafisz się obronić? - kpi z mojego położenia.
- Puszczaj – szarpię się.
- Przed chwilą zapewniałeś mnie, że potrafisz się obronić. Śmiało, odepchnij mnie.
- Collin! Puszczaj!
- Co jest? Nie reagujesz? Prawda jest taka, że jesteś łatwym celem. Zbyt łatwym – dodaje, uwalniając moje ramię, ale nie odsuwając się ode mnie. - Nie rozumiesz? Nie chcę, aby stała ci się krzywda, dlatego nie prowokuj losu – szepcze mi do ucha, ocierając się o nie swoimi miękkimi ustami. Czuję dreszcze na całym ciele.
- Collin... - wzdycham cicho.
- Zerwij z Dianą, a zabiorę cię do łóżka i...
- Nie zerwę z nią. Nie, dopóki Adam nie da jej spokoju.
- A ja? Co ze mną? Będziesz udawać, że nie ma chemii między nami? Że nie pragniesz mnie równie mocno, jak ja ciebie – przesuwa ustami po wrażliwej skórze tuż pod moim uchem.
- Collin... Błagam cię... Nie rób tak... - nogi zaczynają mi drżeć z podniecenia.
- Pragnę cię rozebrać, całować, kochać się z tobą długie godziny... Przecież ty też tego chcesz, prawda? Wystarczy, że...
- Nie! - odpycham go. - Diana to moja przyjaciółka. Nie zostawię jej na pastwę losu!
- Jak chcesz – odpowiada zrezygnowany i pozwala mi wyjść.

23 komentarze:

  1. Zgadzam się z Wegi. Jessie to taki ty, Kitsune. Tak właśnie sobie ciebie wyobrażam. Takiego miłego, grzecznego... po prostu Słodkiego i Uroczego :) <3
    Coś mi się wydaję, że Jessie źle wyjdzie na tym, że wszystkim wokół tak pomaga. Ja też zawsze źle na tym wychodzę... Collin ma rację!
    Uuuu Collin martwi się o Jessiego <3 Ta ich relacja jest taka ohoh... no świetna no!
    Pozdrowionka z domku :) dotarłyśmy już z Wegi :*

    ~ZuSkaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wróciłyście bezpiecznie do domu. Tęskniłem bardzo :)
      Dziękuję :) To wszystko prawda, jestem słodki i uroczy :)
      Tak poważnie to mnie i Jessiego niewiele łączy. Nie lubię czekolady, nie uganiam się za czarnowłosymi chłopakami, nie jestem modelem (tego ostatniego najbardziej żałuję :P).
      Collin dopiero zacznie się martwić, bo Jessie jak zawsze wpadnie na "genialny pomysł", a to już w kolejnym rozdziale, czyli jutro lub środę. Zależy ile będę miał czasu na pisanie.

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Ach Collin moje słońce<3
    Mogłeś mu obić ryło jeszcze <3

    Ale nie podobało mi się zachowanie jessiego względem diany ,przecież mu powiedziała by jej nie całował a ten co?
    Ja też sama do końca nie wiem po co?
    Co on chciał mu udowodnić?
    Że jest lepszy?

    Ja tylko czekam na moment aż Collin oleje sytuacje jessiexdiana i zabierze się do rzeczy

    Ale dziękuję za taki świetny rozdział^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział Ci się podobał :) Starałem się :)
      Dlaczego? Bo Jessie lubi ryzyko. Nie chce pokazać Adamowi, że się go boi. Wprost przeciwnie. Adam na się odczepić od Diany. Tymczasem jego postępowanie wkurza Adama, Dianę i Collina... Któreś z nich nie wytrzyma i wtedy... Zobaczymy, co będzie :)
      Nie martw się Yagódko, Collin jeszcze się wykaże :D Wszystko w swoim czasie :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Wiesz co mnie bawi ,że Collin to taki trochę Simon
      O nim też tak mówiłeś xD

      A pro po czo ten Seba?

      Usuń
    3. Zauważyłaś :) Na wszystko przyjedzie czas. Czy zawiodłem z Simonem? Powiedz szczerze (Joleen do dziś uważa, że to było słabe opowiadanie, więc sam nie wiem).
      Sebastian jest mi potrzebny. Nie lubię zbędnych postaci. Każdego wykorzystam :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Kocham Cie Kitsune <3 no cudownie sie to czyta, juz sie nie moge doczekać co wydarzy sie w najbliższym czasie, Colin weź go wreszcie przekonaj...
    Weny, gwiazdeczko *.*
    Pozdrawiam serdecznie ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię bardzo serdecznie :) Słodzisz mi od samego wieczoru, więc tym bardziej jest mi miło :)
      Dobrze się czyta, serio? Całe szczęście, bo kilka rozdziałów temu miałem załamanie. Mówię sobie "chyba nie dam rady, zrezygnuję i przeproszę", ale nie wolno się poddawać. Tym bardziej, że małe intrygi układają się w jedną, słodką całość :)
      Dziękuję za wenę. Przyda się :)
      Nowy rozdział jeszcze dziś lub jutro, więc zapraszam :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Będę trzymał kciuki zeby to załamanie nie powtórzyło sie, a nawet jesli zebys podszedł do sytuacj jak poprzednim razem!!! Nawet nie wiesz w jak słodka całość to wszystko sie układa *.* z niecierpliwością oczekuję następnego rozdziału :D

      Usuń
    3. Czyżby trafił nam się w końcu chłopak? :)

      Wegi

      Usuń
    4. Niee uwierze!! Wegi!! Rozumiesz to? Jaaak fajniee!

      ~ZuSkaa

      Usuń
    5. To i ja się tu wkleję. Nowy rozdział już jest i można czytać :D

      Wasz Kitsune

      Usuń
  4. Wyspana i gotowa do komentowania! To urocze, że się martwisz, dziękuję :)
    Powiem tyle: Jessie ty ryzykancie, jak męsko! :D A tak serio, to jesteś idiotą Jess. Zidiociałym idiotą. Zadowolenie wszystkich jest nie możliwe. Starasz się być zbyt idealny! ZBYT! Nie rób tak. Dla Adama bądź chamem. Zerwij z Dianą (albo ona z tobą), szukając jej nowego chłopaka i leć do Collina! Mknij niczym gazela po łące!
    Maggie złota kobieta. Czego to ona nie zrobi :) Taka pomocna, zwariowana, miła, zaradna, przeczucia jej się sprawdzają… No charakter ma genialny! Poprostu skarb. Taka mamusia. Trochę zwariowana, ale jednak :D Zorientowałam się, że muszę popracować nad charakterem… Czuję się źle przy takim opisie babki. Zmienię to! (kiedyś tam :P)

    Wegi
    Ps. Jesteś podobny do Jessa z charakteru, ale co do poczynań, to twoje przeciwieństwo :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No raczej, że się martwię. Na świecie dzieje się dużo złego. Muszę się troszczyć o moje małe Czytelniczki. Uwielbiam Was :)
      Jessie jeszcze nie raz namiesza, więc za karę zostanie sprzedany :D Oddam go w dobre ręce, za niewielką opłatą :D
      Ja też lubię Maggie, tym bardziej, gdy zacznie składać wizyty domowe. O tym też już wkrótce :D
      Co mi się dziś dzieje? Spojleruję własne opowiadanie tylko dlatego, że przepełnia mnie radość z powodu (Ty dobrze wiesz jaki powód mam na myśli, prawda cicha wspólniczko? :D).
      Nie musisz się zmieniać. W moich oczach jesteś idealna :)
      Za łatwo ze mnie czytasz. Ja to Jessie... Coś z tym jest, ale będę uparcie powtarzać "Nie" :P

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Powinno być na odwrót ><. To my mamy Ci słodzić!
      Ja przyjmę! *macha ręką* Jaa!
      Wizyty domowe powiadasz… Z buta wjeżdżam!!
      Cii :D Tylko my jesteśmy wtajemniczeni :D A spojlery to coś pięknego *^*
      Ojć, Kitsune >///< Bo się zarumienię!
      A ja, jak na kobietę przystało, będę upierać się przy "Tak" :P

      Wegi

      Usuń
    3. Kobieta powinna mówić "nie", myśląc "tak" :D
      Wegi, napisałem dziś taki rozdział, że ... aż go wrzucę :) To chyba ta nasza mała konspiracja tak na mnie działa :D Tylko dokończę i poprawię :) Aż mnie policzki palą, tyle się w nim dzieje :) Wróć później :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Ooo chamsko się wbije w waszą rozmowę! Czyli dziś rozdział powiadasz Kitsune? Czekam, czekam skoro tyle będzie się działo!
      A teraz zniknę jakby w ogóle mnie tu nie było...

      ~ZuSkaa
      P.S Czy tylko ja w trakcie wakacji spotykam nauczycieli w najmniej oczekiwanym momencie?

      Usuń
    5. Nie ucz ojca dzieci robić Kitsune :P
      Naprawdę? Miło, że 'pomogłam' :)
      Jak ciebie palą policzki, to moje będą płonąć żywym ogniem! *//////* Wrócę na pewno!

      Wegi
      Ps. ZuSkaa! Gdzie ty się podziewasz?! Byłam po ciebie!

      Usuń
    6. Ja zostałam porwana do sklepu... Ale są plusy! Moja niu bluzka ci się spodoba.
      Ja tu po rozdział przyszłam, ale jeszcze nie ma. To nic. Poczekam :)

      ~ZuSkaa

      Usuń
  5. *Wspina się na tysięczny schodek*
    Dotarłam do wi-fi! Nareszcieee...

    Jessie, oj Jessie, jak tak dalej pójdzie to oberwie ci się kolego.
    Jest uczynny, pomaga wszystkim wokół, a nic do niego nie wraca ;-; No i wszyscy go odrzucają...Nie dziwię się, że ostatnio miał deprechę :<
    A ten jego brat...no po prostu! >< Tak go zlewa...nic go Jessie nie obchodzi? ;-; Na jego miejscu olałabym wszystko, bo skoro już i tak brat nie zwraca na niego uwagi to nic nie zmieni pewien niewinny filmik (:>), zostawiła za sobą i uciekła na dzikim koniu prowadzona przez Maggie ku karierze i sławie...
    (Ale przecież Jessiemu nie zależy na sławie Suzy...)
    Cicho tam, mi zależy xd

    Więc najwyraźniej mały Jessie podąża ku swojej zgubie...(zwanej inaczej Adamem)
    Trzymam kciuki za uratowanie z opresji przez czarnowłosego diabełka Collina.

    ~Suzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Suzy, tęskniłem :)
      Co zrobiłaś z internetem? W sumie w tegoroczne wakacje każdy ma z nim problem. Może internet też na wakacjach? Kto wie :D Mam nadzieję, że chociaż kartkę z ozdrowieniami nam napisze :)
      Moją dużą słabością jest tworzenie takich bohaterów, którzy ukrywają coś w sobie. Nie lubię słodkich i płytkich. Jessie na zewnątrz jest radosny i uśmiechnięty, ale w środku już nie i ma ku temu różne powody. Czuje się odtrącany. Prędzej czy później to się dla niego źle skończy. Jak już same zauważyłyście, nie da się zadowoli wszystkich.
      Brata też jeszcze poznamy. Cierpliwości.
      I motyw sławy też będzie :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Hej,
    wspaniale, chyba tylko Jessie jest jedyną osobą, która odwiedza kuchnie, o kontrakt ale się poszczęściło...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    cudnie, chyba tylko Jessie jest osobą która odwiedza kuchnię, no pięknie kontrakt to się poszczęściło...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń