sobota, 23 lipca 2016

Kostka XII


„Czekolada


- Jesteś bardzo powolny. Gdzie twoja forma? - trener nie szczędzi mi komplementów od samego rana... - Mógłbyś się bardziej postarać. Wieczorem nie będziemy ćwiczyć, ale rano...
- Rex... Odpuść trochę. Ledwo żyję – opieram dłonie na kolanach, starając się zapanować nad oddechem. Mój trener spogląda na zegarek, sprawdzając czas.
- Nie jest źle – stwierdza po chwili – nie oznacz to jednak, że nie może być lepiej. Popracujemy nad czasem – uśmiecha się złowieszczo.
- Super – ocieram pot z czoła.
- Gdzie się podział twój entuzjazm? Sport uwalnia endorfiny.
- Mam dwie prace, do tego trenuję z tobą. Dziwisz się, że jestem zmęczony?
- Zrezygnuj z cukierni. Przecież zarabiasz tam marne grosze.
- Nie mogę. Obiecałem, więc dotrzymam słowa.
- Chcesz więcej czasu spędzać ze swoją dziewczyną, tak? Biorąc pod uwagę jaka jest... agresywna, teraz rozumiem dlaczego zapragnąłeś trenować boks – wybucha śmiechem.
- Mylisz się. Chcę się nauczyć bronić. Moja dziewczyna ma problem z takim jednym typem. Nie mogę tego tak zostawić - zmyślam tę bajeczkę na poczekaniu.
- Jessie... Nie obraź się, ale bijatyki powinieneś zostawić innym. Potrzebujesz co najmniej kilku miesięcy treningu, a nie kilku dni.
- Nie wierzę własnym uszom! Rex, ponoć jesteś najlepszy – drwię z niego.
- Jestem, dlatego umiem ocenić twoje możliwości. Gdybym serio chciał cię zaatakować, skończyłoby się pobytem w szpitalu.
- Nie mam kilku miesięcy, więc musisz się bardziej starać.
- No dobra, skoro wiem na czym ci zależy, od jutra będziemy się poważnie przykładać. Ostrzegam, że łatwo nie będzie.
- Wiem.
- Odpocznij i widzimy się wieczorem na lotnisku.
Obserwuję jak wsiada do swojego samochodu i odjeżdża, po czym osuwam się na trawnik przed domem. Mam przed sobą cały dzień pracy, noc w samolocie, poranny trening i co najmniej dziesięć godzin na kortach tenisowych. Miną wieki zanim pozwolą mi położyć się spać...
Pakuję najpotrzebniejsze rzeczy do torby upewniając się, że zabrałem paszport oraz dokumenty i wychodzę, machając pani Brown, która podlewa kwiatki przed domem. Zazdroszczę jej. Też chciałbym mieć swój kąt, albo miejsce, które mógłbym nazwać domem...
- Jessie, dobrze że już jesteś – Sebastian podbiega do mnie w chwili, gdy zamykam za sobą drzwi Fantazji.
- Coś się stało?
- Diana i Collin kłócą się o coś od samego rana.
- Nie przejmuj się, oni często się kłócą – zapewniam przestraszonego chłopaka.
- Ich kłótniom zawsze towarzyszy dźwięk rozbijanego szkła? - pyta niepewnie.
- Nie wiem, aż tak dobrze ich nie znam – podnoszę ladę i idę za Sebastianem na zaplecze. Drzwi od kuchni są zamknięte, lecz nie da się ukryć, że rodzeństwo nie szczędzi sobie przykrych słów.
- Powiedziałem, że nie! - krzyk Collina powoduje u mnie gęsią skórkę.
- Nie bądź taki uparty! To dla twojego dobra!
- Dla mojego dobra?! Chyba zupełnie zgłupiałaś!
- Masz to zrobić! Dziadek z pewnością by tego chciał – Diana niechętnie wraca wspomnieniami do okresu, gdy żył ich dziadek. Bardzo go kochała i nadal za nim tęskni. Musi chodzić o coś ważnego, skoro powołuje się na jego autorytet w potyczce z własnym bratem.
- Ale dziadka już nie ma, a ja nie jestem jak on! - odpowiada jej wzburzony głos czarnowłosego.
- Jesteś podły! - krzyczy dziewczyna, otwierając gwałtownie drzwi wpadając prosto w moje ramiona, którymi ją otulam.
- Jessie! - łka, wtulając się we mnie.
- Nie płacz – proszę bezradnie, starając się ją uspokoić.
- Przyniosę jej chusteczki i szklankę wody – Sebastian wykorzystuje pierwszy lepszy pretekst, by uniknąć rozjuszonego Collina i znika za drzwiami.
- Jessie, Collin na mnie krzyczy i... - Diana zanosi się płaczem, więc obejmuję ją jeszcze ciaśniej, co nie podoba się jej bratu.
- Nie mieszaj się, bo pożałujesz – ostrzega mnie.
- A właśnie, że będzie się mieszać! To mój najlepszy przyjaciel! Jestem pewna, że przyzna mi rację!
- Spokojnie, Di. Nie denerwuj się – trzymam ją blisko siebie, bo boję się, że gotowa jest rzucić się na brata.
- Tak? A jeśli to mnie przyzna rację, to co wtedy? - Collin naśladuje jej roztrzęsiony głos.
- Proszę – Sebastian podaje dziewczynie chusteczki, którymi natychmiast wyciera nos.
- Dziękuję – posyła mu smutny uśmiech.
- Jessie, do kuchni! A ty – spogląda gniewnie na Sebastiana – otwórz cukiernię.
- Tak jest, szefie – przestraszony chłopak natychmiast spełnia jego polecenie.
Nie wiem jak to się stało, że zostałem wciągnięty w konflikt między nimi, ale biorąc pod uwagę, że oboje są uparci, zdecydowanie powinienem unikać bycia jedną ze stron konfliktu.
- Ja raczej nie... - próbuję się wykręcić, by tylko nie znaleźć się między młotem, a kowadłem.
- Już! - głos Collina jest zimny i nieznoszący sprzeciwu. Diana odważnie bierze mnie za rękę i ciągnie za sobą do kuchni. Nie ma odwrotu.
- Więc... O co chodzi? - pytam nieśmiało, jak ognia unikając czarnowłosego i chowając się za Dianą.
- Chcę, aby Collin wziął udział w konkursie cukierniczym. Dziadek co roku brał w nich udział i zawsze wygrywał.
- Zrozum wreszcie, że nie jestem dziadkiem! - krzyczy, popychając naczynia, które poukładane były na blacie i teraz z hukiem spadły na podłogę.
- Przestań! - dziewczyna aż podskakuje od hałasu.
- Bo co?
- Collin... Uspokój się, proszę – próbuję jakoś na niego wpłynąć.
- Nie mów mi co mam robić – spogląda mi w oczy, cedząc słowa. Dobrze wiem, że moja obecność tutaj oraz fakt, że Diana tuli się właśnie do mnie, nie działają na niego łagodząco.
- Jessie, powiedz mu, że mam rację – Diana kładzie mi drobne dłonie na ramionach.
- Nie wiem, które z was ma rację, bo nie bardzo rozumiem o co się kłócicie.
Collin podchodzi bliżej i zabiera mi dziewczynę, którą sadza na blacie.
- Nie płacz już – bardziej jej każe, niż prosi.
- To ustąp mi – nalega na niego, widząc, że ma przewagę.
- Konkurs wymaga wielu przygotowań. Nie dam rady prowadzić kawiarni, zajmować się zleceniami i opracować nowego przepisu do konkursu – tłumaczy jej, opierając dłonie na blacie po obu stronach, zupełnie jakby chciał odgrodzić ją ode mnie.
- Rozmawiałam z Sebastianem. Powiedział, że wszystkim się zajmie.
- Co takiego?! Kiedy z nim rozmawiałaś?
- Wczoraj wieczorem. Dzwoniłam do ciebie zaraz po tym jak znalazłam ogłoszenie. Sebastian pomógł mi je wypełnić.
- Wypełnić?!
- Zostałeś zakwalifikowany. Cieszysz się? - pyta go niepewnym głosem.
- Di! Jak mogłaś?!
- Sam nigdy byś się na to nie zgodził. Szczęściu trzeba pomagać – uśmiecha się po raz pierwszy od dłuższego czasu.
- I to nazywasz pomocą, tak? - uderza pięścią w blat.
- Przecież Sebastian...
- Milcz! Wiesz, że jeśli teraz zrezygnuję, odbiorą mi licencję?!
- Nie widziałam. Przepraszam, Collin – znowu wybucha płaczem, lecz tym razem chłopak przytula ją do siebie mocno i głaszcze po włosach.
- Nie płacz – prosi.
- Bo ja... Tak się cieszyłam wypełniając zgłoszenie, że nie pomyślałam o konsekwencjach – szlocha w jego klatkę piersiową.
- To trudno. Stało się – Collin z trudem nad sobą panuje. Diana od zawsze stanowiła jego największą słabość. Nigdy niczego jej nie odmawiał.
- Naprawdę zabiorą ci licencję? - przerażona, spogląda mu w oczy.
- Nie, jeśli czymś ich zaskoczę lub wygram – ociera łzy z jej policzków.
- Wygrasz! Zobaczysz, że wygrasz. Będziemy ci pomagać, prawda Jessie? - chłopak przenosi na mnie swoje spojrzenie.
- On dziś wyjeżdża, zapomniałaś?
- Przecież wróci – Diana uwalnia się z jego ramion i zeskakuje z blatu. - Wrócisz?
- Oczywiście. Za jakieś dwa, trzy tygodnie.
- No widzisz. Wszystko się ułoży – uśmiecha się do Collina. - Poza tym twoja czekolada smakuje tak jak dziadka.
- To nieprawda – to stwierdzenie wyrywa mi się zupełnie nieoczekiwanie.
- Co takiego?! - Collin odsuwa siostrę i łapie mnie za fartuch. - Powtórz to...
- To nieprawda, że smakuje tak samo. Jest dobra, ale wprowadziłeś jakieś modyfikacje do przepisu, tak?
- Nie – puszcza mnie, przeczesując nerwowo włosy.
- Nie? - dziwię się. - Przepraszam, w takim razie...
- Collin nie ma oryginalnego przepisu – przerywa mi Diana.
- To prawda – przyznaje. - Dziwię się tylko jak to możliwe, że ty jeden to wyłapałeś.
- Nie wiem. Zapomnij o tym, co powiedziałem.
- Moim zdaniem to wspaniała wiadomość. Skoro Jessie aż tak dobrze potrafi rozróżniać smaki, pomoże ci pokonać konkurencję – dziewczyna rzuca mu się na szyję.
- Dobrze kombinujesz, siostrzyczko – chłopak spogląda na mnie z tajemniczym uśmiechem. - Kiedy dokładnie wracasz, Jessie? - pyta.
- Nie wiem. Dam ci znać – odpowiadam pośpiesznie.
- Jak tylko wrócisz spędzimy ze sobą dużo czasu w kuchni – mruczy z zadowoleniem.
- Nie wydaje mi się – przerywam mu wojowniczo, doskonale zdając sobie sprawę z podtekstu, który ukrył w tym zdaniu.
- Jessie, musisz pomóc Collinowi! - oburza się Diana. - Dziadkowi też odmówiłbyś pomocy?
- Nie... Ale Collin to nie twój dziadek – bronię się.
- Nie martw się, Jessie. To będzie prawie tak jak z dziadkiem. Będziesz siedział ze mną w kuchni, a ja będę cię karmił czekoladą – jego oczy aż pobłyskują pod wpływem emocji.
- N-Nie – protestuję cicho, ale rodzeństwo zajęte jest już odkopywaniem starych ksiąg z przepisami nestora.
- Nie marudź, Jessie – karci mnie Diana.
- Siostrzyczko, mam swoje sposoby, by przekonać Jessiego do współpracy – uśmiecha się do niej, czule dotykając policzka.
- Tak się cieszę! Jestem pewna, że jeśli połączymy siły, to zwycięstwo mamy w kieszeni.
- Z pewnością masz rację – odpowiadam jej bez entuzjazmu.
- Idziemy na salę. Baw się dobrze i wybierz najlepszy z możliwych przepisów.
- Tylko bądźcie grzeczni.
- Ja zawsze jestem grzeczna – uśmiecha się przekornie.
- Miałem na myśli Jessiego. On potrafi być bardzo niegrzeczny.
Diana wyciąga do mnie rękę, którą łapię. W tej samej chwili dzwoni mój telefon. Na wyświetlaczu pojawia się nazwisko pani Brown.
- Muszę odebrać. Halo?
- Przepraszam, że przeszkadzam ci w pracy, ale mam dla ciebie przykrą wiadomość – kobieta jest bardzo zdenerwowana.
- Co się stało, proszę pani?
- Jessie... Nawet nie wiem jak mam ci to powiedzieć... Musisz się wyprowadzić.
- Wyprowadzić? Dlaczego? - Diana spogląda na mnie nie kryjąc zaciekawienia. Mocniej zaciskam palce na jej drobnej dłoni.
- Rozmawiałam dziś z wnukiem. W końcu postanowił nam pomóc. To bardzo dobra wiadomość, bo zamieszka z nami i wreszcie nie będziemy dla ciebie ciężarem, ale...
- Rozumiem. Nic się nie stało – zapewniam starszą panią. - Kiedy mam zabrać rzeczy?
- I tu tkwi problem. Mógłbyś to zrobić dzisiaj?
- Dzisiaj?
- Wiem, że stawiam cię w bardzo kłopotliwej sytuacji, ale tak bardzo zależy nam z mężem na tym, by sprowadzić tu wnuka...
- Dzisiaj lecę do Paryża – przypominam kobiecie, zmartwiony.
- Proszę cię, nie odmawiaj mi. Pomogę ci się spakować, jeśli chcesz.
- Dobrze. Niech będzie dzisiaj – dodaję głosem pozbawionym emocji.
- Dziękuję. Wiedziałam, że mnie zrozumiesz.
- Do widzenia – rozłączam się.
- Co się stało?
- Muszę jechać do mieszkania i zabrać swoje rzeczy.
- Teraz? - dziwi się Diana. - Dlaczego?
- Bo wnuk państwa Brown postanowił się wprowadzić.
- Przecież dzisiaj wyjeżdżasz.
- Nie martw się. Nic się nie stało – kłamię, zbyt oszołomiony tempem, w jakim to wszystko się rozgrywa.
- To gdzie będziesz mieszkać?
- Wynajmę pokój w hotelu. Wrócę za godzinę, dobrze? - pytam równie zaskoczonego Collina, który przysłuchiwał się naszej rozmowie.
- Pomogę ci, jeśli chcesz – proponuje.
- Nie musisz. Poradzę sobie – rozwiązuję fartuch, nie bardzo wiedząc co powinienem teraz zrobić. Może zadzwonić do Maggie? Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego, że w przeciągu jednej chwili stracę dach nad głową...
Taksówka szybko zawozi mnie na miejsce. Od progu wita mnie zapłakana pani Brown, którą mocno obejmuję.
- Tak mi przykro, Jessie.
- Nic się nie stało – powtarzam to zdanie do znudzenia, czekając aż sam w nie uwierzę.
- Propozycja wnuka bardzo nas zaskoczyła. Zadzwonił od razu po twoim wyjściu. Rozważaliśmy z mężem jak powinniśmy się zachować... Tyle dla nas zrobiłeś... A my tak nagle pozbawiamy cię mieszkania.
- Proszę się nie martwić. Przecież od początku wiedziałem, że mieszkam u państwa tylko na pewien czas.
- Poradzisz sobie? Co teraz zrobisz? Nie masz tu żadnej rodziny.
- Po drodze dzwoniłem do hotelu. Wynajmę pokój i ...
- Będziesz nas nadal odwiedzać, prawda?
- Oczywiście. Może pani na mnie liczyć – uśmiecham się. - A teraz przepraszam, spakuję się.
Samo pakowanie nie zajmuje mi wiele czasu, bo zabrałem ze sobą niewiele rzeczy, decydując się na przeprowadzkę tutaj zaraz po zakończeniu roku szkolnego. Jest mi ciężko z zupełnie innego powodu. Znowu straciłem dom. To nic, że państwo Brown są mi zupełnie obcy. Iluzja troski, jaką mnie otaczali, bezpowrotnie zniknęła. Zapinam torbę, z ciężkim sercem rozglądając się po niewielkim pomieszczeniu. Dobrze mi tu było, a wszystko co dobre kiedyś się kończy... Moje rozmyślania przerywa pukanie do drzwi.
- Proszę, jest otwarte. Już skończyłem i może pani... - wychodzę z sypialni, lecz to nie pani Brown czeka na mnie w salonie, a Diana i Collin.
- Jessie, mam dla ciebie niespodziankę – uśmiecha się do mnie.
- Wybacz Di, ale mam dosyć niespodzianek jak na jeden dzień.
- Ta ci się spodoba. Znalazłam ci mieszkanie. Cieszysz się?- ekscytuje się rudowłosa.
- Dzwoniłem już do hotelu. Wszystko mam pod kontrolą.
- Przestań kłamać. Nienawidzisz hoteli! Poza tym nie będziesz mieszkał sam – zachęca mnie, nie kryjąc radości.
- A z kim? - pytam zupełnie zaskoczony.
- Ze mną – Collin odzywa się niespodziewanie.
- Czy to nie wspaniale? - Diana wybucha radością. - To był mój pomysł. Mam dziś same dobre pomysły, prawda braciszku? Jak tylko wyszedłeś, zapytałam Collina czy możesz z nim zamieszkać. Wiedziałeś, że kupił nowe mieszkanie? Jest śliczne. Spodoba ci się. Collin od razu się zgodził. Co prawda meble jeszcze nie dojechały, ale to nie ma większego znaczenia, bo wyjeżdżasz, a kiedy wrócisz, wszystko będzie już na miejscu.
Spoglądam przerażony to na Dianę, to na jej braciszka. Ona chyba nie mówi poważnie... Miałbym z nim zamieszkać? Razem? W jednym mieszkaniu? Mowy nie ma!
- Wiem, że chciałaś dobrze, ale nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł.
- Twoje zdanie mało nas obchodzi. Idziemy – wtrąca się czarnowłosy, zabierając jedną z walizek – czekam w samochodzie – rzuca oschle, wychodząc.
- Collin! Zaczekaj! Ja nie chcę z tobą mieszkać!
- Z reklamacjami do niej, nie do mnie – uśmiecha się lekko, znikając za drzwiami.
- Nie cieszysz się? - Di wpatruje się we mnie, kładąc dłoń na ramieniu.
- A ty cieszyłabyś się ze wspólnego mieszkania z Collinem?
- Zapominasz, że już z nim mieszkałam. Nie było tak źle.
- Serio? A kto mi ciągle powtarza, że Collin to palant?
- Bo to prawda, sam wiesz – chichocze cicho.
- Czemu mi to robisz? - wpadam w czarną rozpacz. - Przecież my się pozabijamy!
- Nie przesadzaj. Collin jest bardzo troskliwy. Tobą też się zaopiekuje, jeśli dasz mu szansę – zapewnia mnie.
- Nie chcę! Wolę mieszka w hotelu, albo zadzwonię do Maggie. Wiele razy proponowała mi mieszkanie w swoim apartamentowcu.
- Nie lubisz być sam. Nigdy tego nie lubiłeś.
- Ale to nie oznacza, że mam mieszkać z Collinem!
- Boisz się go? Jestem pewna, że jak lepiej się poznacie, to...
- Znam go już wystarczająco blisko! I to z jak najgorszej strony.
- Jessie... Tak naprawdę to on wpadł na ten pomysł. Zależy mu na tobie.
- Di! Ty kompletnie oszalałaś!
- Po prostu widzę jak na ciebie patrzy.
- Jak na zabawkę, albo swoją własność. Dzięki, ale ja pasuję.
- Mylisz się, Collin zawsze się o ciebie troszczył, nawet wtedy, gdy byliśmy dziećmi. Daj mu szansę. Nie jest taki zły.
- Nie chcę.
- Chcesz. Mnie nie oszukasz – wlepia we mnie swoje orzechowe spojrzenie, pełne uczucia.
- Moje życie jest już wystarczająco skomplikowane. Mam ciebie i...
- A teraz będziesz miał jego.
- Ale ty i ja... - przerywam jej.
- To, że będziecie razem mieszkać nie oznacza, że przestaniesz być moim chłopakiem – grozi mi palcem. - Będziesz mnie dalej rozpieszczać, dzwonić do mnie i chodzić na imprezy. Nic się nie zmieni. Po prostu Collin będzie obok. Jeśli ci się nie spodoba, poszukamy innego mieszkania, dobrze?
- Di...
- Ty i ja zawsze razem, pamiętasz? - spogląda mi w oczy przez łzy, tuląc mocno. - No chodź. Pojedziemy obejrzeć nowe mieszkanie – ciągnie mnie za sobą.
- Nie umiesz niczego jej odmówić, Jessie i takie są tego konsekwencje – jego komentarz podnosi mi ciśnienie, lecz ma rację. Od zawsze robiłem to, czego chciała. W zmian za to nieświadomie dawała mi oparcie i dzieliła się swoją rodziną. Nie przeszkadzało jej, gdy dziadek czy babcia traktowali mnie jak dodatkowego wnuka, a przecież była rozpieszczoną księżniczką, zazdrosną nawet o brata. Może widziała, że byłem bardzo samotny już jako dziecko? Gdy brat pracował, przesiadywałem sam w domu, czekając na jego powrót. Czasami nie było go po kilka dni. Wtedy pojawiała się ona, zabierając mnie do siebie. Zawsze robiliśmy to, co w danej chwili sprawiało jej przyjemność. Graliśmy w gry, chodziliśmy nad rzekę, odwiedzaliśmy jej dziadka. Nie pytała mnie o zdanie. Decydowała za mnie. Minęło kilka lat i nic się nie zmieniło.
Kamienica, którą wybrał Collin nie wyróżnia się niczym szczególnym, poza olbrzymimi pomieszczeniami.
- To będzie kuchnia – wskazuje pustą przestrzeń – a to salon, a tam są pokoje. Wybierz sobie, który chcesz.
- Wszystko mi jedno – czuję się obco w nowym miejscu. Panująca tu pustka unaocznia mi własne uczucia. Czuję się dokładnie tak samo.
- Jeśli chcesz, pomogę ci się urządzić – proponuje Diana.
- Jasne. Weź moją kartę i kup co uważasz za konieczne – wyciągam plastik z portfela i wręczam dziewczynie.
- Naprawdę?
- A czemu nie? Ja i tak nie mam na to czasu.
- Lubisz niebieski? Albo zielony? A może wolisz niespodziankę?
- Wszystko mi jedno.
- Jessie, nie wyglądasz na zadowolonego. Dlaczego? - Collina naprawdę ciężko oszukać.
- Przepraszam. Jestem zmęczony – spuszczam wzrok.
- Wiem, że jesteś zaskoczony, ale czy tak nie jest lepiej?
- Lepiej dla ciebie, czy lepiej dla mnie? - odpowiadam pytaniem na jego pytanie.
- Dla nas.
- Nie ma „nas”, Collin. Będę ci płacił za mieszkanie, tak jak robiłem to do tej pory. To, że razem mieszkamy nic nie zmieni.
- Serio? - uśmiecha się szczerze rozbawiony moją dziecinną reakcją.
Przez resztę dnia nawet nie staram się ukryć pesymistycznych myśli, które mnie nawiedzają w związku z dzisiejszymi wydarzeniami. To nic nie zmienia... To nic nie zmienia... Będziemy razem mieszkać, ale tylko tyle. Albo aż tyle... Co pewien czas spoglądam na zegarek, bo do pełni szczęścia brakuje mi już tylko spóźnienia na samolot.
- No więc, mój współlokatorze, nie mogę się doczekać twojego powrotu – drwi ze mnie przy pożegnaniu.
- Bardzo zabawne, Collin. Lepiej zacznij pracować nad lepszym przepisem na czekoladę.
- O to akurat się nie martwię. Pomożesz mi po powrocie – to brzmi bardziej jak stwierdzenie faktu, niż prośba o pomoc, ale cóż... To cały on.
- Nie mam ochoty na czekoladę.
- Zmienisz zdanie. Uwierz mi.
- Jessie, uśmiechnij się do mnie chociaż raz – prosi Diana.
- Dbaj o siebie, dobrze? – proszę.
- Nic się nie martw.
Przed Fantazją parkuje czerwony samochód.
- Muszę już iść – całuję ją w policzek.
- To nie jest Maggie – zauważa, przyglądając się kobiecie za kierownicą.
Blondynka poprawia włosy, korzystając z samochodowego lusterka, a potem nakłada na usta błyszczyk.
- To Weronika – tłumaczę dziewczynie.
- Weronika?
- Asystentka Maggie. Pracuje z nią od niedawna. Zawsze nam towarzyszy podczas wyjazdów.
- Myślałam, że Maggie sama sobie radzi.
- Jest bardziej roztrzepana ode mnie. Chodź, przedstawię cię.
- No wreszcie. Spóźnimy się przez ciebie – jasnowłosa okazuje mi swoje niezadowolenie.
- Diano, poznajcie się. Oto Weronika...
- To jest Diana?! - blondynka pośpiesznie wysiada z samochodu. - Ta sama, o której Rex mówił, że...
- Ani słowa więcej – ostrzegam ją, słysząc za sobą cichy śmiech Collina.
- Cześć – rzuca się na Dianę, całują w policzek. - Nic się nie martw. Będę go miała cały czas na oku, zwłaszcza przed tą modliszką, która na niego poluje.
- Modliszką? O co chodzi, Jessie? I dlaczego brat się z ciebie śmieje?
- Później ci opowiem – obiecuję, kierując się w stronę auta.
- Pa – blondynka wsiada pospiesznie i zapina pasy. - Twoją Dianę wyobrażałam sobie zupełnie inaczej. Gdyby nie jej włosy, nigdy bym nie pomyślała, że taka z niej wampirzyca.
- Nie mów tak o mojej dziewczynie! - ostrzegam ją, obrażając się. - Nie znasz jej i nic o niej nie wiesz.
- Wiem, że na dużo jej pozwalasz – drażni się ze mną. - Modliszka będzie zazdrosna...
Wyciągam telefon, który wibruje mi w kieszeni

Nowa wiadomość : Od Władca Czekolady
„Wiedziałeś, że czekolada jest afrodyzjakiem? Nie mogę się doczekać, aż wypróbuję na Tobie jej działanie, współlokatorze...”

33 komentarze:

  1. Rex daje wycisk, co Jessie? Chciałeś sztuki walki to masz sztuki walki ;)
    Oj Di, co ty robisz? Jak odbiorą Collinowi licencję to się obrażę D:
    Jessie. Jak zwykle powiedziałeś za dużo. I patrz. Masz teraz więcej pracy! Możesz pogratulować tylko sobie.
    Pani Brown. To nie było miłe :c Gdzie Jessie ma się podziać? A właśnie. Collin i Jessie. Jedno mieszkanie. Serio? Kitsune, rozpentałeś wojnę :'D Już widzę te latające noże!
    Weronika? O, to może być ciekawa postać :D Lubi Dianę, więc to dobrze! <3 I ona też myśli, że to… Hahahahahha! I to "wampirzyca"
    Modliszka? Chodzi o Maggie? Same nowe ksywki :D

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię nowe postacie. Weronikę, Modliszkę (i nie, to nie Maggie) :P To ktoś bardziej nastawiony na "uwieść i ... uwieść" :D
      Wspólne mieszkanie zbliża ludzi :D Ponoć :D W jednym masz rację, Jessie będzie miał wiele okazji do samoobrony hehehe :) Już nie mogę się doczekać, aż to wszystko opiszę :)

      Twój Kitsune

      PS. Mam nadzieję, że będziesz zadowolona :)

      Usuń
    2. Modliszka pewnei będzie epicką postacią. Uwiedzie wszystko i wszystkich? :D
      Tak, zbliża nóż do gardła :'D Zobaczymy co z tego wyjdzie.
      Nie mogę się doczekać!!

      Wegi
      Ps. Nawet nie wiesz jak bardzo!

      Usuń
    3. Wspólne knucie na boku też zbliża, prawda? :P

      Twój Kitsune

      PS. Nie martw się, to dopiero początek :)

      Usuń
    4. Oj, wtedy poznajemy osobę najlepiej jak się tylko da :P

      Wegi
      Ps. Jejku, muszę się ogarnąć :'D

      Usuń
    5. Ja się nie ogarnę. Wprost przeciwnie. To się nasila :P

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. No to nie jestem sama :D

      Wegi

      Usuń
  2. Nie lubie diany :) Bardzo :)
    Kitsune czy ty chcesz żebym ją znienawidziła?
    xD

    Collin i jessie w jednym mieszkaniu
    to się źle skończy
    bardzo źle
    dla jessiego :DD

    śmiechne jak ich wnuk okaże sie kutasiarzem który będzie ich wykorzystywał. Srogo xD

    Wampirzyca? Och prze pani toż to sam hrabia Dracula! :DD
    Collin wampir ,czytałabym szczególnie przez to ,że wampiry otaczam szczególną miłością...bardzo szczególną! xD

    2-3 tydnie to dużo :C

    kiedyś czytałam jałojca gdzie bardzo ciekawy sposób wykorzystano krem.(swoją drogą nigdy więcej D:)
    już mnie nic nie zdziwi ale jestem ciekawa czo ten nasz Collin kombinejszyn :D

    Btw
    tajemniczy ogród!(od XII rozdziałów zapomniałam o tym napisać)
    moja pierwsza miłość w przedszkolu to byl właśnie Collin :DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też czytałem Tajemniczy ogród. Nawet takie stare anime oglądałem. Dobre było :D
      Dlaczego chcesz znienawidzić Dianę? Przecież jest fajna.
      Coraz częściej skłaniam się ku temu, by jedno z opowiadań poświęcić jakiemuś fajnemu wampirowi, więc kto wie :D Może jeszcze w tym roku? Zobaczymy :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Wampiry są fajne pijo kref

      Chociaż ta nieśmiertelność do mnie nie przemawia :C

      Ja chce znienawidzić?
      To ty robisz wszystko co możesz! :C

      Usuń
    3. Ja? Nic na to nie poradzę. To samo się dzieje.
      Boisz się nieśmiertelności? Ja nie. Chciałbym :)
      Nad opowiadaniem jeszcze pomyślę, bo też mam ostatnio fazę na wampiry.

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Wszystko ma swój koniec :D
      Wampiry są super cól bo sadyści! XD
      Pamiętaj!

      Usuń
    5. Zanim opiszę 50 twarzy jakiegoś nieśmiertelnego, muszę się skupić na Collinie i jego zachciankach :D Czekoladą też można poparzyć język :P

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. Ju mejd maj dej kitsune! XD

      Hype rośnie! :D

      Usuń
  3. witam :)
    Nowe postacie, nowe postacie! ZuSkaa koduj to w głowie i przyswajaj, żebyś o nich nie zapomniała.
    Collin i Jessie w jednym mieszkaniu... Automatycznie uruchamia się moja wyobraźnia. Już. Widzię jak Jessie będzie po tym wszystkim wyglądał.
    Di, wampirzyca. To też sobie wyobraziłam. Boże muzgu czemu? ;-;
    Rozdział bardzo fajny, tylko Kitsune! Nie zamorduj mi Jessiego tymi ćwiczeniami. :)
    Czkam z niecierpliwością na Paryż!
    Miłego wieczoru/dnia. To zależy kto, kiedy czyta :)

    zaspana ZuSkaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idziesz spać, czy dopiero wstajesz? :P Jeśli wstajesz, to zazdroszczę wczorajszej imprezy :D
      Nie wszystkie postacie są nowe, ale ciii :)
      Moim zdaniem wspólne mieszkanie sprawi, że chłopcy lepiej się poznają :D Chyba.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Dopiero wstałam hehe :)
      Jak się sprzątało mieszkanie cały dzień, bo mi Wegi nasyfiła to musiałam się przespać nie? :'D

      ZuSkaa

      Usuń
    3. Tak właśnie czułem :)
      Wegi tak bałagani? A to niespodzianka :) Nigdy bym się nie spodziewał.

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. ZuSkaa?! :o Ty perfidna kłamczucho! Kitsuś, nie wierz jej! Wczoraj zachowywałam soę niemal jak Kapral Levi, a ty mi o bałaganie gadasz? Ty… ty! Ehh!

      Obrażona Wegi

      Usuń
    5. Sam powinienem zapisać się do kaprala na jakieś lekcje, bo znowu zdemolowałem pokój. Skoro tak lubisz sprzątać to wpadnij do mnie, bo Joleen mnie zabije :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. Taaa, Wegi Tobie do Kaprala jeszcze daleko. Rozejrzyj się wokół. Twój pokój wygląda jak strefa po wybuchu. Wiem to chociaż mnie tam nie ma.
      Ja mogę Ci Kitsune posprzątać. Za drobną opłatą... :'D

      ZuSkaa

      Usuń
    7. Pobawimy się w "połącz kropki"?

      Usuń
    8. Boże jestem głupia...

      ZuSkaa

      Usuń
    9. Mój telefon nie ogarnia blogowego życia i nie wie gdzie i kiedy ma dodawać komentarze...
      On się tylko do szukania pokemonów nadaje :')
      Tak to już jest jak się dodaje komentarze zaraz po otworzeniu oczu rano :)

      ZuSkaa

      Usuń
    10. Wcale nie :o Ogarnęłam! A to co nazywasz "bałaganem" jest mi bardzo potrzebne! Wszystko znajduje się na swoim miejscu :P

      Wegi

      Usuń
    11. U mnie też strefa po wybuchu, ale musiał być to jakiś nocny wybuch. Wieczorem sprzątałem własnym oczom nie wierzę :D Jak to się stało? I kiedy?
      ZuSkaa nie wiem czy stać mnie na sprzątanie, nawet jeśli opłata będzie drobna. Ta praca nie będzie miała końca :P Nie jestem bałaganiarzem. Te rzeczy same się pojawiają. Walczę z nimi, odkładam na miejsce i nic. Boję się myśleć co by było, gdybym się poddał.

      Twój Kitsune

      Usuń
    12. Ja zwykle mam szafę na fotelu :) Oj mogłabym ci za darmo posprzątać.
      U mnie nie ma bałaganu, ale nie ma też porządku... To jest artystyczny nieład :)

      ZuSkaa

      Usuń
    13. Ja mam tak samo, ale w moim wypadku to drugie łóżko w pokoju. Perfekcyjna Pani Domu mówiła "fotel nie jest przedłużeniem szafy!". A może to była Joleen? :D Poza tym w niedzielę nie sprzątam :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Hej ja być tu nowa. Cieszę się, że tu trafiłam. Przeczytałam ju dwie hhistorię i wzięłam się za tę... I czytam i czytam a tu nagle nie ma odnośnika nowsze posty. To jest wredne... Serio. Mam nadzieję na więcej...

    Dobra, koniec marudzenia, czas na konkrety. To tak... Wg mnie Diana nie powinna się uważać za przyjaciółkę Jessiego skoro nic nie widzi... A może udaje, że nie widzi? Jak wyszło to, że zamieszkują razem to nie wiedziałam czy mam płakać czy skakać z radości... No bo w sumie to biedny główny bohater Collin znowu będzie go męczył i fizycznie i psychicznie, ale z drugiej strony będzie co czytać...

    W ogóle Collin wydaje mi się być najlepszy z nich wszystkich. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi to on chce szczęścia dla chłopaka. Czekam aż oni będą razem i Jess wreszcie będzie mógł podejmować sam decyzję dotyczące jego życia. Więc niech się bierze do roboty i ten tego z Collinem na serio.

    Dobra, jak na pierwszy odezwę chyba może być. Jeszcze tylko jedno: nawet jak się nie odezwę więcej to wiedz, że czytam. Po prostu nie przepadam za komentowaniem.



    Nirana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :) Miło mi, że postanowiłaś się odezwać, chociaż z drugiej strony trochę wstyd, bo ostatnio staram się poprawić poprzednie dwie historie. Jest tam tyle błędów, że aż sam się sobie dziwię jak mogłem je przeoczyć.
      Nowe posty oczywiście będą, poczynając od dzisiaj :) Mam mały poślizg z zakończeniem Czekolady, ale nie szkodzi. Nadrobię. Chyba :D
      Komentarz nie są obowiązkowe, więc niczym się nie przejmuj :) Mam nadzieję, że miło spędzisz czas na blogu :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Hej,
    powinien być jednak bardziej asertywny za bardzo daje sobą pomiatać... coś mam wrazenie że wnuczek liczy na dom...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, ale powinien być bardziej asertywny, za bardzo daje sobą pomiatać, no i wnuczek może liczy na dom...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń