piątek, 22 lipca 2016

Kostka XI


„Czekolada


Nie ma nawet szóstej rano, gdy Maggie brutalnie dobija się do drzwi. Mocno zaspany kieruję się w ich stronę. Przekręcam klamkę. Kobieta wpada do środka w towarzystwie mężczyzny, ubranego w szpanerski dres. Wszystko, tylko nie to...
- Maggie... Jest szósta rano – marudzę, przecierając zaspane oczy.
- Ty też cieszysz się, że mnie widzisz, prawda skarbie? - uśmiecha się pełna entuzjazmu, który towarzyszy jej zazwyczaj wtedy, gdy oznacza kolejne zlecenia.
- Tak, wybacz, że nie skaczę z radości, ale jeszcze śpię.
Kobieta podchodzi bliżej i uważnie mi się przygląda. Dopiero teraz orientuję się, że mam na sobie tylko dresowe spodnie. Collin porwał moją koszulkę na strzępy.
- Co to jest?! - pyta wściekła, wskazując na moją klatkę piersiową.
- Co masz na myśli? - odpowiadam pytaniem na pytanie.
- Jessie... - przesuwa palcem po mojej skórze – nie sądziłam, że taki jesteś – mruży oczy, co nie oznacza niczego dobrego. Mężczyzna, który jej towarzyszy, wybucha cichym śmiechem, przypominając o swojej obecności.
- To nic takiego – strącam jej dłoń, czerwieniąc się.
- Mały Jessie lubi się ostro zabawić – komentuje facet w dresach.
- Nie twoja sprawa! - warczę na niego niezadowolony z kierunku,  w jakim to wszystko zmierza. - Kim ty w ogóle jesteś?!
- Jestem Rex. Twój nowy trener osobisty – uśmiecha się złośliwie, pokazując wybielone zęby.
- Rex? - powtarzam z niedowierzaniem.
- To znaczy król. Jestem najlepszy – szczerzy się, zadowolony z siebie. - Dzięki mnie ty też będziesz najlepszy. To moje hasło reklamowe. Przyznasz, że ma w sobie moc – nie kryje dumy.
- Guzik mnie to obchodzi. Wynoś się z mojego mieszkania.
- Jak na przyszłą gwiazdę, warunki masz nadzwyczaj skromne – zauważa – ale temperament to już inna bajka, co blondasku? - unosi znacząco brwi, wpatrując się w ślady na moim ciele.
- Maggie... Wyjdź stąd i zabierz go, bo nie ręczę za siebie – cedzę przez zaciśnięte zęby.
- Rex, poczekaj na zewnątrz. Muszę porozmawiać z Jessiem – prosi go.
- Zacznę rozgrzewkę. Jak skończycie, dołączysz – instruuje mnie, wychodząc z mieszkania.
- Nie będę z nim ćwiczyć. Tyle razy cię prosiłem, abyś odpuściła, ale ty zawsze swoje! – wściekam się na Maggie, która nie przestaje lustrować mojej poznaczonej przez Collina skóry.
- Jessie, moje słońce. Musisz więcej ćwiczyć! Dobrze o tym wiesz. Rex jest najbardziej kompetentną osobą, jaką udało mi się znaleźć. Dzięki niemu będziesz w świetnej formie. Poza tym prosiłam, abyś nie robił żadnych głupstw. Musisz poprosić swoją dziewczynę, by traktowała cię nieco delikatniej. Na szczęście ubrania to zakryją.
- Diana nigdy nie...! - przerywam w pół zdania, bo nie zamierzam się nikomu z niczego tłumaczyć.
- Przyznaję, że jestem zaskoczona. Sprawiała wrażenie cichej i spokojnej, gdy ją poznałam. Pozory mylą – Maggie ponownie mi się przygląda.
- To nie twoja sprawa! - powtarzam.
- Może to nie Diana... - zaczyna się na głos zastanawiać. - To dlatego jesteś taki zirytowany, tak?
- Nic ci nie powiem! Idź sobie i zostaw mnie samego.
- Już idę. Jestem spóźniona na ważne spotkanie. W każdym razie od dziś robisz to, co każe ci Rex i nie chcę słyszeć ani jednego słowa skargi. Masz to zapisane w kontrakcie.
- Do kiedy obowiązuje nasz kontrakt? - pytam rozdrażniony.
- Do końca roku, ale chyba nie powiesz mi, że nie będziesz chciał go przedłużyć – kobieta wpada w panikę. - Jessie! Taka opcja nie istnieje!
- Więc zabierz stąd pana „najlepszego”.
- Zabiorę go, ale dopiero po balu. Do tego czasu postaraj się z nim popracować. Proszę cię – spogląda mi błagalnie w oczy, układając swoje drobne dłonie na moich nagich ramionach.
- Jestem szczupły i wysportowany, tak jak chciałaś. Lepiej już nie będzie.
- To tylko kilka tygodni. Nie rób mi tego. Jeśli Ben i Connor odejdą, tylko ty mi pozostaniesz. Gdy szef zorientuje się, że zmarnowałam tyle czasu, zamiast popracować nad twoim wyglądem, wyrzuci mnie z pracy! Proszę cię, skarbie, nie odmawiaj mi. Tylko do balu. Rex to profesjonalista. Ułożył ci plan żywieniowy. Jest do twojej wyłącznej dyspozycji. Może z tobą biegać, ćwiczyć, nauczyć różnych sztuk walki...
- Sztuk walki? Serio? - akurat ta część naprawdę mnie zainteresowała.
- Jeśli będziesz chciał – spogląda na mnie z nadzieją. - Zgadzasz się?
- Na sztuki walki? Jeśli mogę, to tak – wzdycham ciężko.
- Dziękuję! Jesteś kochany! Zaczniecie już dzisiaj, dobrze? Tylko powiedz Rexowi, że ma ci niczego nie połamać i nie uszkodzić.
- Dobrze – odprowadzam Maggie do drzwi.
- Jestem pewna, że szybko się zaprzyjaźnicie. Znam Rexa bardzo długo i wszyscy byli zadowoleni z jego usług.
- Kiedy jest bal? - pytam.
- Dwudziestego piątego października. Najpierw jednak weźmiesz udział w sesji. Musimy zrobić więcej zdjęć w smokingu. Zajmiemy się tym podczas wyjazdu. A właśnie. Mówiłam ci już, że lecimy do Paryża? Spędzimy tak około trzech tygodni. Rex pojedzie z nami, więc uprzedź swoją dziewczynę.
- Jak chcesz – dodaję ponuro.
- Moim zdaniem powinieneś rzucić pracę w cukierni. Wiem, że chcesz być bliżej Diany, ale to strata czasu.
- Nie mogę tego zrobić. Obiecałem, że...
- Bzdura! Pomyśl o swojej karierze, o przyszłości!
- Maggie... Ja sam nie wiem czego chcę. Pozuję do zdjęć, ale nie traktuje tego poważnie. To tylko tymczasowe zajęcie...
- Wiem, kochanie. Mimo to wykorzystam każdą sekundę, by udowodnić ci, że to twoje przeznaczenie. Jeśli nie chcesz sam porozmawiać z Collinem, ja mogę to zrobić w twoim imieniu. Jestem pewna, że zrozumie.
- Nie, dziękuje. Jak już mówiłem, nie odejdę z Fantazji. Collin da mi wolne.
- No dobrze. Muszę już lecieć. Baw się dobrze z Rexem. Zadzwonię później – macha mi na pożegnanie, wsiadając do samochodu, który na nią czekał. Spoglądam na mojego nowego trenera, który poprawia dres i uśmiecha się zachęcająco.
- No i co, Jessie? Od czego chcesz zacząć?
- Maggie wspominała, że możesz mnie nauczyć walczyć.
- Jesteś tego pewny? To oznacza więcej siniaków i zadrapań. Nie wiem czy Maggie...
- Już z nią rozmawiałem. Zgodziła się.
- Najpierw sam ją zapytam. Teraz sobie pobiegamy. Przyjadę po ciebie po pracy i zabiorę do mojego studia. Sprawdzimy w jakiej jesteś formie.
- W bardzo dobrej – odcinam mu się.
- To się okaże. No dobrze. Szkoda czasu. Przebieraj się i wychodzimy. Chyba, że wolisz chwalić się swoim agresywnym życiem seksualnym na mieście – kolejny raz wybucha śmiechem.
- Jeszcze jedna uwaga tego typu, a zamknę ci drzwi przed nosem i zadzwonię do szefa – ostrzegam go.
- Nie bądź taki, Jessie. To tylko żarty! Musisz mnie koniecznie poznać z twoją dziewczyną. To pewnie niezła kocica.
- Odczep się od Diany, bo gorzko tego pożałujesz.
- Diana... Ładne imię, ale Rex ładniejsze – zapewnia.
- Brak mi słów – wywraca oczami, załamany samozachwytem trenera.
Nieprzespana noc i dwadzieścia kilometrów z Rexem to trochę za wiele, nawet jak na mnie. Mięśnie dają mi o sobie boleśnie znać, nie mówiąc już o tym, że cały dzień spędzę na nogach, a wieczorem znowu trening...
- Kiepsko wyglądasz – zauważa Sebastian, ustawiając filiżanki.
- Podziękuj cioci. Zatrudniła jakiegoś tyrana, który od rana mnie prześladuje.
- Trenujesz z Rexem?!
- Skąd wiesz? - pytam zaskoczony.
- Jessie, właśnie przeskoczyłeś na wyższą półkę. Z tego co wiem, ciocia tylko raz go zatrudniła, bo jest cholernie drogi! Jestem pełen podziwu! – klepie mnie po ramieniu.
- Nie wiedziałem. Ponoć jest do mojej wyłącznej dyspozycji i pojedzie z nami do Paryża.
- Jedziesz do Paryża?! - Diana dopada do mnie, rzucając mi się na szyję. - Zazdroszczę ci! Też chciałabym tam pojechać. Miasto miłości... Masz niesamowite życie, Jessie!
- W każdej chwili mogę się z tobą zamienić – spoglądam w orzechowe oczy dziewczyny. - Nie będzie mnie przez kilka tygodni. Poradzisz sobie do mojego powrotu?
- Nic się nie martw. Zbliżają się zaliczenia. Będę się dużo uczyć i unikać Adama.
- Przykro mi, że znowu muszę cię zostawić. Nierozważnie zaufałem Maggie i do końca roku to ona dysponuje moim czasem.
- Tylko do końca roku? A co potem?
- Nie wiem – zakładam jej kosmyki ognistych włosów za ucho. - Przywiozę ci coś ładnego.
- Nie musisz... - peszy się.
- Pozwól mi.
- Ja też chcę prezent! – wtrąca się Sebastian.
- Wiedziałem, że to powiesz– czochram chłopaka po włosach.
Praca nie sprawia mi dziś przyjemności. Mocno odczuwam przemęczenie. W dodatku obawiam się spotkania z Collinem. Nie wiem, co mam mu powiedzieć, gdy się zobaczymy. Muszę go uprzedzić o wyjeździe, czyli kolejny raz sam na sam w jego kuchni... Na szczęście czarnowłosy nie zaszczyca nas swoją obecnością. Di wspominała coś o wyprawie do hurtowni, co oznacza, że pojawi się przed samym zamknięciem. I całe szczęście.
Maggie dzwoniła do mnie kilka razy zapewniając, że zgodzi się na wszystko, bylebym trenował z jej tajną bronią. Gdyby Rex nauczył mnie kilku trików, czułbym się znacznie pewniej w związku z sytuacją z Adamem  jego znajomymi. Skoro muszę spędzać czas z trenerem, to czemu nie miałbym wykorzystać takiej okazji. Jemu i tak jest pewnie wszystko jedno co będziemy robić. Ćwiczenia to ćwiczenia.
Późnym popołudniem jestem już mocno zmęczony, więc korzystam z okazji, że panuje mniejszy ruch i chowam się na zapleczu, by chwilę odpocząć. Dochodzi dwudziesta, więc to moja jedyna szansa na złapanie oddechu.
Jak na złość mój nowy prześladowca daje o sobie znać.
- Halo?
- Jessie, tu Rex. O której kończysz pracę? Wpadnę po ciebie.
- Nie możemy spotkać się na miejscu?
- Maggie mówiła, że często się gubisz, więc wolałbym po ciebie przyjechać. Odwiozę cię później do domu.
- Dziękuję, sam sobie poradzę.
- To żaden problem – zapewnia mnie.
- Pojawienie się ciebie w moim życiu to dla mnie spory problem – wzdycham cicho.
- Mięśnie bolą? A mówiłeś, że jesteś w formie.
- Bo jestem.
- Dopiero będziesz – śmieje się ze mnie. - Więc o której kończysz?
- O dwudziestej.
- Będę punktualnie. Zobaczysz, spodoba ci się. Mam już gotowy cały program treningowy.
- Jasne. Do zobaczenia, Rex – rozłączam się, ponownie wzdychając. Zaczynam zachowywać się jak mój brat...
- Kim jest Rex? - cichy i lodowaty głos Collina sprawia, że aż podskakuję.
- Collin, czy ty zawsze musisz pojawiać się niczym duch? Zawału przez ciebie dostanę!
- Kim jest Rex? - powtarza swoje pytanie, wpatrując się we mnie gniewnie.
- Synonimem problemów, które zawdzięczam tobie.
- Tak?
- Tak – nawet nie udaję, że jestem na niego zły.
- A co ci takiego zrobiłem? Gdy wychodziłem, byłeś zadowolony i potulny jak baranek – uśmiecha się przelotnie. Może powinienem poznać go z moim trenerem? Mogliby mnie razem dręczyć...
- Sprowadziłeś na mnie problemy. Przez ciebie Maggie uważa, że Diana i ja...
- A więc o to chodzi – zgaduje. Podchodzi do mnie i lekko dotyka klatki piersiowej. - Twoja agentka posądziła małą Di o moje grzeszki?
- Nie rób tak nigdy więcej – uciekam wzrokiem, czując palący ogień na policzkach.
- Ale te inne rzezy mogę robić, tak? - dopytuje.
- Nie!
- Jesteś taki zabawny – wybucha cichym śmiechem. - Zerwałeś już z Dianą? - pyta, nagle poważniejąc.
- Nie i nie zamierzam tego robić. Poza tym w piątek muszę wyjechać na kilka tygodni, więc sam będziesz musiał mieć ją na oku.
- Wyjeżdżasz? Dokąd?
- Do Paryża. Maggie każe mi jechać, więc nie mogę odmówić.
- Nie musisz mi tego tłumaczyć. Jedź.
Jedź? To wszystko, co ma mi do powiedzenia? Myślałem, że będzie chciał mnie zatrzymać, a on zachowuje się tak, jakbym...
- Nadal nie powiedziałeś mi kim jest Rex – zauważa.
- Bo nie ma o czym mówić.
- Jessie, jeśli zależy ci, aby mnie rozdrażnić, to jesteś na dobrej drodze... - ostrzega. - Chodź, pomożesz mi rozpakować samochód.
- Idę – odpowiadam bez entuzjazmu, podążając za nim.
- No więc? - ponagla mnie.
- Maggie go zatrudniła. Będę z nim trenować, aż mnie wykończy.
- O nie, to moje zadanie – posyła mi swój złośliwy uśmieszek.
Pracujemy w milczeniu, wyciągając ciężkie worki pełne mąki i innych produktów.
- Co się dzieje, Jessie? Jesteś dziś wyjątkowo milczący.
- Jestem zmęczony – przyznaję.
- Zmęczony? - dziwi się. - Jeśli zerwiesz z Dianą pomogę ci się zrelaksować – obiecuje.
- Mam już plany na wieczór. Jestem umówiony z Rexem.
- Nie wolałbyś spędzić tego czasu ze mną?
- Wolałbym iść spać.
- Hmm... Możemy pojechać do hotelu. Zabrałbym cię do siebie, ale właśnie się przeprowadziłem i nadal nie mam mebli.
- Gdzie będziesz mieszkać?
- Niedaleko stąd. W poniedziałek odebrałem klucze. Mam teraz całkiem duże mieszkanie, do którego wstawię jeszcze większe łóżko i...
- Nie chcę wiedzieć – przerywam mu, bo za bardzo odpłynął, rozmarzony.
- Nie chcesz kupić swojego mieszkania?
- Nie lubię mieszkać sam, a państwo Brown są bardzo mili.
- Jesteś dorosły. Taka jest kolej rzeczy.
- Może dla ciebie. Zawsze mieszkałem sam. Lubię świadomość, że ktoś bliski jest tuż za ścianą. Poza tym, nie wiem czy chcę tu zostać na stałe.
- Nie wiesz? - podaje mi puszkę z colą.
- Dzięki.
-  Wolisz przeprowadzić się bliżej brata?
- Justin chyba nie byłby zadowolony, gdybym tak zrobił. Póki co zostanę tutaj. Do końca roku obowiązuje mnie kontrakt.
- A potem?
- Maggie powiedziała, że powinienem podpisać kolejny, na co najmniej dwa lata. Jeśli to zrobię, nie rozpocznę studiów. Justin przestanie się do mnie odzywać.
- Teraz też nie masz z nim bliższego kontaktu.
- To nieprawda! Zaprosił mnie na święta.
- Nie żartuj. Masz czekać kilka miesięcy, aby zobaczyć się z rodziną? Nie zależy im na tobie. Powinieneś kierować się tym, co jest dobre dla ciebie, a nie dla Justina.
Naszą rozmowę przerywa dźwięk mojego telefonu.
- To Rex. Muszę już iść – spoglądam zrezygnowany na wyświetlacz. - Do jutra.
- Jessie! - głos trenera wydaje się słodki niczym miód. - Dlaczego nie odebrałeś? Gotowy na pierwszą lekcję tajskiego boksu?
- Tajski box? - Collin spogląda na mnie unosząc znacząco brwi.
- Cześć – Rex nie traci czasu i wyciąga rękę w stronę Collina.
- Cześć – odpowiada czarnowłosy, posyłając mu ironiczny uśmiech.
- Rozmawiałem z Maggie. Powiedziała, że możemy trenować co i ile chcemy. Bałem się, że będzie się wściekać, jeśli cię uszkodzę, ale mamy zielone światło  – ciągnie mnie za sobą do samochodu, obklejonego jego zdjęciem oraz jakże chwytliwym hasłem reklamowym „Rex dla najlepszych”.
- Jessie pracuje też dla mnie, a ja nie życzę sobie, abyś go uszkodził – wtrąca się Collin, mierząc trenera zimnym wzrokiem.
- Nie martw się. Mały Jessie nie jest taki delikatny. Lubi się ostro zabawić. Rozrywka na odpowiednim poziomie to moja dewiza – zapewnia go, nie puszczając mojego ramienia. - Szybko, szkoda czasu. Mamy tylko trzy godziny!
- Dzięki, Collin – posyłam mu znaczące spojrzenie, bo wiem, że doskonale rozumie, co miałem na myśli.
Trening z Rexem jest morderczy. Rzucał mną po ringu niczym szmacianą lalką. Gdy nie byłem w stanie ustać już na nogach, pozwolił mi wziąć prysznic i odwiózł do domu.
- Widzimy się punkt szósta. Postaraj się nie spóźnić. Każda minuta oznacza kilometr więcej.
Doczołgałem się do łóżka, odbierając ostatnią wiadomość od Maggie, która napisała, że początki z Rexem nie należą do przyjemnych, ale szybko się przyzwyczaję i będę mu wdzięczny. Gdybym miał siłę, odpowiedziałbym jej, gdzie może sobie wsadzić te swoje bezcenne porady. Jednak to nie jej wiadomość zwróciła moją uwagę, lecz ktoś zupełnie inny.

Nowa wiadomość : Od Władca Czekolady
„Żyjesz?”

Chciałbym mu coś napisać, ale nie jestem w stanie. Przesuwam palcami po ekranie i naciskam na zieloną słuchawkę.
- Jessie – słyszę zadowolenie w jego głosie. - Nie śpisz jeszcze?
- Collin? - pytam, na wpół przytomny, udając zaskoczonego.
- Spodziewałeś się kogoś innego?
- Władcy Czekolady, ale nie ciebie – przyznaję, stękając cicho, bo wszystkie mięśnie bardzo mnie bolą.
- Bardzo zabawne. Co robisz?
- Umieram. Jeśli jutro nie przyjdę do pracy to...
- Mam wysłać filmik twojemu bratu?
- Nie! - protestuję.
- Jak tam tajski boks? 
- Super. Zawsze o nim marzyłem.
- Skoro tak, to nie powinieneś narzekać.
- Nie narzekam. Collin... - wypowiadam cicho jego imię, bo mam wrażenie, że już kiedyś, dawno temu słyszałem określenie „Władca Czekolady”, lecz jestem zbyt zmęczony, by dokończyć urwaną myśl.
- Tak? Jessie... - szepcze. - Śpij spokojnie – rozłącza się.

38 komentarzy:

  1. Oh nie. Hahahahha. Collin naznaczył swoją własność. A śmietankę spija Di. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
    Chwilunia, jedzie do Paryża? Ja też chcę! Zabierze mnie? :3 O! Możesz mnie umieścić w opowiadaniu. Na przykład będę recepcjonistką w hotelu :'D Eh, marzenia…
    Już lubię Rexa. Taka pozytywna kulka energii. Miota nim jak szmacianlalką? No Jessie, będziesz tak robił z Adamem :D
    Władca Czekolady… Słodko… Ale Collina, mogłeś się bardziej postarać ^^

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcesz być w opowiadaniu? Nie ma sprawy :) Napisz mi mailem jaka bohaterka Cię interesuje, jak ma wyglądać :) Twój komentarz bardzo poprawił mi humor, więc z przyjemnością zrobię coś dla Ciebie :)
      Władca Czekolady ma głębszy podtekst, ale o tym później.
      Collin nie musi się starać. Los sam się do niego uśmiechnie. I to bardzo :)
      Czekam na maila ze szczegółami :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Rozsadza mnie szczęście! Jestem Ci bardzo wdzięczna Kitsuś :) Zapomniałam dodać jaka bohaterka… Hmm… szczerze to nie mam pojęcia. Możesz mnie wcisnąć na każde miejsce. Jakaś przypadkowa dziewczyna, turystka, no nie wiem. Jeśli chodzi o coś na dłuższą metę to mogę być przyjaciółką Diany. Będę wścipska :D Tak, pasuje idealnie ;)
      Podtekst powiadasz? ( ͡° ͜ʖ ͡°) Zobaczymy, zobaczymy…
      Collin, słonko, co ty tam szykujesz?
      Mail wysłany, ogólne informacje są :)

      Wegi

      Usuń
    3. Wegi ja też już do Ciebie napisałem. Mam nadzieję, że będziesz zadowolona :)
      Do Collina los się uśmiechnie. Będziesz zdziwiona jego szczęściem :) O tym pewnie w kolejnym rozdziale. Może dziś, może jutro. To zależy jak się czasowo ogarnę. Dziś nie ma słońca, więc nie ma plażowania :(

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Bardzo :D
      Czyżby dziecko szczęścia?
      To ja Ci wysyłam dużo ciepełka i światła :3

      Wegi

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Piszesz morsem? To jakaś ukryta wiadomość?

      Wegi

      Usuń
    2. To jest mój tekst noo! Wegi kradziejko!!! Kitsune nakrzycz na nią!!

      zdenerwowana ZuSkaa

      Usuń
    3. On wie, o co chodzi. A przynajmniej powinien.

      Usuń
    4. On nie wie o co chodzi.
      O co chodzi?

      Twój Kitsune

      Usuń
    5. A to już nie moja wina, że on ma pamięć welona.
      Mój jest tylko Dragonne, swoja Kuroneko

      Usuń
  3. Czekałem aż pojawi sie nowa nazwa kontaktu, przez jakas godzinie po dodaniu poprzedniego rozdziału zastanawiałem sie co to moze byc xD Władca Czekolady to takie urocze, tymbardziej ze chyba jakas historia sie za tym kryje :D szkoda ze w Paryżu nie będzie Collina, ciekawe jak odpiszesz to miasto xD mieszkałem przez rok i tak raczej średnio polecam, juz bardziej Montepellier, cudowne miasto. Jak byłem mały to jamnik mojej sąsiadki miał na ile Rex, więc w mojej głowie jest obraz spasionej parówki, a nie trenera personalnego xD Di to zdecydowanie znienawidzona przeze mnnie postać.
    Weny, xoxo
    Wiktor ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ukryłem pewną historię za Władcą Czekolady :) Podzielę się nią z Wami za jakiś czas.
      Jeszcze nie jestem pewny, ale z racji goniącego mnie czasu, chyba nie będę opisywać Paryża. Skupię się na innych aspektach, bo pozostało kilka rozdziałów do napisania, a lipiec się kończy.
      Ja także nie wybrałbym Paryża na stałe. Są o wiele ładniejsze miejsca.
      Czemu nikt nie lubi Diany?
      Rex to zdecydowanie imię dla owczarka niemieckiego, a nie jamnika. Chociaż gdy byłem mały i pragnąłem jakiegokolwiek psa, nawet jamnik wydawał mi się bardzo atrakcyjnym towarzyszem :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Ja lubię Dianę :o

      Wegi

      Usuń
  4. JEBŁAM.
    XDDDDDDDDDDDDDDDD
    "wladca czekolady"
    i tu przed oczami Collin-sama na wielkim tronie a mu u stóp jessi bijący mu pokłony z teksetem
    "OoooOOoo panie!"
    i śmiechłam

    wgle Rex!(te imie jest tak beznadzijne ale cóż)
    BIERZ MNIE! zakochałam sie w nim ./////.
    i już go widze z tekstem "ore-sama" xD
    jak on wygląda?! opowiedz mi o tym!
    o! a może Rex-sama będzie zarywał do jessiego
    ewentualnie Collina jak lubi ostre laski...

    i kisłam z tej sceny z biednym pogryzionym jessim i biednej oskarżonej o uprafianie dzikich seksóf Diany xDDDD
    Kitsune ju mej maj dej! :D

    i wogle nie tak ,że maggie nie lubie czy coś
    ale mnie wkurzyła troche
    ja wiem ,ze ona chce dobrze i ,że pokochała(znowu chciałam Daniela napisać) Jessiego no ale no D;
    chyba się troche za bardzo wkręciła ;C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co jest złego w imieniu Rex? Brzmi arystokratycznie :D "Rex znaczy najlepszy" - nie zapominajmy o tym :)
      Będzie dokładnie tak jak powiedziałaś. Jessie będzie się kłaniać przed tronem Collina :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. ŁoooOOOOoooOOoOO xDD
      chce to czytać to będzie piękne kitsune
      ale mnie zachęciłes to chyba będzie moje top opowiadania


      NIE BRZMI XDD

      Usuń
    3. Wiem, że nie, ale pomarzyć dobra rzecz :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. no i mi nie powiedzialeś jak wygląda mój nowy monsz! :T

      Usuń
  5. Rozdział cudaśny :3
    Rex... takie trochę psie imię, ale co tam! Komisarz Rex mi się przypomniał.
    Collin troszku sponiewierał Jessiego ah ah!
    Czemu Maggie mówi w ostatniej chwili o wyjazdach? Ona taka trochę roztrzepana jest.
    Teraz czas na pytanie! Czy czcigodna Jollen pomaga ci w wyborze imion dla bohaterów, czy sam je wymyślasz? Tak mnie to nurtuje od dłuższego czasu.
    Miłego dnia, dziękuje za uwagę.
    Do następnego!

    ZuSkaa
    P.S. No ta zła, niedobra mi tekst ukradła! A prawa autorskie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cichaj! Dostaniesz chrupki :3

      Wegi

      Usuń
    2. Czcigodna Joleen :) Dobre :) Prawda jest taka, że czasami mi pomaga. Musi zatwierdzić wszystkie pomysły. To matka chrzestna Willima i Justina :P Resztę chyba sam wybrałem. Lubię się z nią konsultować, czasami dla samych konsultacji :D
      Jak się mają prawa autorskie do chrupków? To jakiś konkretny smak czy rodzaj ? :D
      Wegi, nie kradnij. To grzech :P

      Twój Kitsune

      Usuń
    3. Ja nie kradnę, ja pożyczam na zawsze :3

      Wegi

      Usuń
  6. Chrupeczki o smaku pizzy :3 Dobra już się nie gniewam <3
    Teraz będziesz mówił do Jollen czcigodna?

    ZuSkaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cosz ja robię? Czemu nie napisałam tego wyżej? Dobra, tego nie było! To się wytnie! Wegi mnie dekoncentruje.

      ZuSkaa

      Usuń
    2. Spadejszyn :c

      Wegi

      Usuń
    3. Nie ma to jak przyjacielska wizyta :) Kitsune ty wiesz co ona robi? Gada z moim bratem o "Majkrafcie" xdd a mnie olewa!

      ZuSkaa

      Usuń
    4. "Czcigodna Joleen" wyraziła zdanie, że mogę się tak do niej zwracać :D
      Co Wy ze mną robicie, dziewczyny... Aż strach się bać :D

      Wasz Kitsune

      PS. Chrupki o smaku pizzy... Fuj. Palcem bym za nie nie kiwnął :D O flirtowaniu z bratem nie wspominając :D

      Usuń
    5. Ale on ma 10 lat ;-;

      Wegi

      Usuń
    6. Nie lubisz chrupek o smaku pizzy? Kim ty jesteś? No tak, lisem. One nie jedzą chrupek...
      A-ale ona nie może flirtować z moim bratem... on ma 10 lat...

      ZuSkaa

      Usuń
    7. 10 lat... ZuSkaa, wstydź się :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    8. A-ale czego ja mam się wstydzić? To ona z nim flirtowała... To nie moja wina, że mój brat ma 10 lat.
      Ha zrymowałam :'D

      ZuSkaa

      Usuń
    9. W takich chwilach cieszę się, że jestem jedynakiem :D
      Wybacz ZuSkaa.
      Wstydź się Wegi :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    10. A-Ale... Ale!! :'c ŻYCIE JEST NIESPRAWIEDLIWE! *idzie pociąć się mydłem*

      Wegi

      Usuń
  7. Mega super giga opowiadanie :3 jak ja kocham zaborczych seme sa tacy mrrr xD ojjj cos mi sie zdaje ze Collin juz kiedys spotkal Jessiego w dziecinstwie, lece czytac dalej ^=^

    ~Kuromi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Czekolada przypadła Ci do gustu :)
      Oczywiście, że spotkał. Przecież Collin jest starszym bratem Diany, a Jessie i Diana przyjaźnią się od dawna. Wrócę jeszcze do ich dzieciństwa, ale w odpowiednim czasie :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  8. Hej,
    dlaczego Collin wciąż go szantażuje tym filmikiem, no a Meggi zupełnie nie zwraca uwagi, że wykańcza Jessiego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejeczka,
    fantastycznie, dlaczego Collin wciąż szantażuje tym filmem, a Meggi nie zwaraca uwagi że wykańcza Jessiego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń