piątek, 8 lipca 2016

Kostka V


„Czekolada


Codziennie rano nastawiam budzik na 5:30 i przez godzinę biegam. Robię tak od czasu, gdy zamieszkałem w internacie. Tam każdy dzień zaczynał się od treningu. Panowała ostra dyscyplina, od której nie było ustępstw. Nie wolno było się spóźniać czy chorować. Byłem w o tyle gorszej sytuacji, że mój brat pracował daleko. Nikt poza nim mnie nie odwiedzał. Z początku bardzo się buntowałem, ale z nadejściem wiosny, gdy odkryłem, że wstając wcześniej mogę zwiedzić malowniczą okolicę, pokochałem bieganie i tak mi zostało do dzisiaj.
Gdy otwieram drzwi, pojawia się pani Brown, właścicielka mieszkania, które wynajmuję.
- Dzień dobry, chłopcze. Jak zawsze jesteś od rana na nogach.
- Dzień dobry – uśmiecham się do starszej kobiety, którą bardzo polubiłem.
- Mógłbyś zabrać mnie dzisiaj do lekarza? Syn znowu nie ma jak wyrwać się z pracy, a sam wiesz, że mąż nie jest najlepszym kierowcą – to prawda. Pierwszego dnia, gdy się wprowadzałem, prawie mnie przejechał, próbując wjechać do garażu.
- Z przyjemnością. Wezmę prysznic i będę gotowy za dziesięć minut.
- Nie musisz się śpieszyć. Wizytę mam wyznaczoną dopiero za godzinę. Przyjdź do nas, rano upiekłam świeże bułki. Zrobię śniadanie.
- Dziękuję bardzo. Nie chciałbym sprawiać państwu kłopotu.
- To żaden kłopot. Poza tym sam wiesz, że twoja pomoc powoli staje się nam niezbędna. Nigdy nam nie odmawiasz. Robisz zakupy, kosisz trawę... Jesteś prawdziwym wsparciem!
- Jeśli ktoś powinien być wdzięczny, to tylko ja. Lubię z państwem mieszkać.
- Syn obiecał, że przyjedzie po mnie po badaniach, więc możesz wziąć samochód.
- Późno wrócę do domu. Po pracy jadę do Diany. Opowiadałem pani o niej.
- Nie szkodzi. Sam wiesz, że nam nie będzie potrzebny.
- W takim razie bardzo dziękuję.
- A ten miły chłopak, który cię ostatnio odwiedził to jej brat, prawda?
- Collin? Tak – przyznaję niechętnie.
- Nie lubicie się? A wydawał się taki przejęty. Martwił się jak się czujesz. Mąż pokazał mu jak trafić do twojego mieszkania. Wychodząc pomachał nam i życzył miłego dnia.
- On tylko udawał miłego.
- Mylisz się, chłopcze. Jest szczery. Sam się przekonasz, jak lepiej go poznasz.
- Skąd pani wie, że nie znamy się za dobrze?
- Przecież to oczywiste. Diana to twoja dziewczyna, prawda? Nic dziwnego, że próbujesz ułożyć sobie relację z jej starszym bratem.
- Jest pani niesamowita! - nie kryję zdziwienia.
- To tylko doświadczenie. Jak będziesz w moim wieku sam się przekonasz. A teraz idź się umyć, a ja wstawię wodę na kawę. Czekamy na ciebie z mężem.
Panią Brown poznałem kilka tygodni temu. Akurat błądziłem z walizką po okolicy, szukając hotelu. Gdy zorientowała się na czym polega mój problem z czytaniem mapy, po prostu zabrała mnie do siebie, oddając do dyspozycji dawne biuro męża, które przerobili na mieszkanie dla wnuka. Rozpieszczony jedynak co jakiś czas dzwoni, zwodząc ją swoimi obietnicami, a ja mam nadzieję, że dzięki temu jeszcze długo pozwolą mi tu zostać.
Napisałem Di wiadomość, że nieco się spóźnię. Na szczęście nie ma mi tego za złe. Rozglądam się uważnie po pokoju zastanawiając, czy niczego nie zapomniałem. Cały dzisiejszy dzień spędzę w jej towarzystwie. Wieczorem po raz pierwszy pokażemy się jako para. Nie mogę się doczekać aż przedstawi mi Adama...
Odwiezienie pani Brown nie zabrało wiele czasu, bo o tej porze większość osób rozpoczęła już pracę, a ja mam opanowaną trasę do szpitala. Poza tym pani Brown zadbała o to, abym się nie zgubił w drodze powrotnej i pokazała jak dojechać do centrum handlowego.
Przez kilka godzin czułem się jak podczas sesji. Diana kazała mi się przebierać niezliczoną ilość razy, aż znalazła strój, w którym, jej zdaniem, wyglądam najlepiej.
Gdy kierowaliśmy się już na parking, wypatrzyłem na wystawie jednego ze sklepów, przepiękną zieloną sukienkę.
- Musisz ją przymierzyć. Chodź.
- Jessie, nie! Ten sklep jest drogi, nie stać mnie na nią!
- Tylko ją ubierz. To potrwa chwilę. Proszę – ściskam ją za rękę i wpycham do przymierzalni.
Po kilku minutach Diana pokazuje mi się w najcudowniejszej cekinowej mini, jaką kiedykolwiek widziałem.
- Wyglądasz nieziemsko – uśmiecham się zadowolony. Błyszczący materiał idealnie przylega do jej ciała, eksponując ogniste włosy i brązowe oczy.
- A widziałeś cenę? Jest kosmiczna!
- Nic mnie to nie obchodzi. Kupujemy ją.
- Jessie! Nie!
- Dlaczego nie? - staję za jej plecami szukając w sklepowym lustrze jej błyszczących oczu.
- Bo to zwykła impreza. Nic specjalnego.
- Mylisz się. To nasza pierwsza wspólna impreza. Nigdy nie byliśmy w klubie, a poza tym sama chciałaś, by oczy wszystkich zwrócone były w naszą stronę.
- Ale nie za taką cenę!
- To nie twój problem – uśmiecham się.
- Nie zrobisz tego... - ostrzega mnie.
- Zrobię. Moja dziewczyna zasługuje na to, co najlepsze.
- Oszalałeś?! Kosztuje tyle, co trzy pensje!
- Ciii... Udam, że tego nie słyszałem, a ty uśmiechniesz się do mnie i ubierzesz ją wieczorem, dobrze?
- D-Dziękuję – rumieni się zawstydzona.
- Musisz się przyzwyczaić do faktu, że będę cię obsypywał prezentami.
- Ale nie takimi. To o wiele za dużo. I tak nigdy nie pozwalasz mi za nic płacić, nawet za kino.
- Di... Jestem facetem. Rozpieszczanie to mój obowiązek. Pośpieszmy się, bo Collin nie będzie zadowolony, jeśli się spóźnimy.
- Zabije nas!
- Albo wymyśli coś jeszcze gorszego – dodaję, całując ją w policzek. - Chcesz zdjąć sukienkę, czy w niej zostaniesz?
- Żeby się ubrudziła czekoladą?! Nigdy! Poczekaj na mnie, za chwilę jestem.
Gdy zaparkowałem pod Fantazją było kilka minut po dwunastej, a wściekły braciszek czekał na nas przy ladzie.
- Gdzie byliście? - wlepił w nas zabójcze spojrzenie, od którego poczułem zimny pot na plecach.
- W niebie – odpowiedziała mu Di, pijana szczęściem. Przez kilka minut przekonywałem ją, że nowa sukienka jest całkowicie bezpieczna w bagażniku i nikt jej nie ukradnie.
- Co jej jest? Brała coś? - pyta, niczego nie rozumiejąc.
- Nie, głupku. Właśnie w ten sposób Jessie działa na kobiety! – zaczyna chichotać, uśmiechając się błogo.
- Jeśli coś jej zrobiłeś... - chwyta mnie brutalnie za ramiona i przyciska do ściany.
- Zostaw go! – Di odpycha rozjuszonego chłopaka, ale ten ani myśli by mnie puścić. - Nic mi nie zrobił! A przynajmniej nie to, o czym myślisz, zboczeńcu jeden!
- Więc czemu się tak uśmiechasz patrząc na niego?
- Bo... Jessie kupił mi sukienkę i jestem mu za to bardzo wdzięczna!
- Co zrobił?! - zaciska palce jeszcze mocniej...
- Puszczaj, Collin! - próbuję się uwolnić.
- Siedź cicho. Teraz rozmawiam z siostrą.
- Jak już mówiłam, nie zrobił mi nic złego, tylko kupił mi sukienkę– powtarza spokojnie. - Jessie, dziękowałam ci już?
- Ze sto razy... – wtrącam cicho.
- W takim razie dziękuję ci jeszcze raz! Jesteś taki kochany! – uśmiecha się rumieniąc.
- Nie ma za co – dodaję zawstydzony całą sytuacją.
- Po co ci nowa sukienka? I to od niego?
- Bo wieczorem idziemy na imprezę – Di wpycha się między Collina i mnie, dzięki czemu wredny szantażysta przestaje mnie gnębić.
- Dokąd idziecie i z kim? - przesłuchanie trwa w najlepsze. Nie chcę brać w nim udziału, więc odsuwam się w kierunku wieszaka i nakładam fartuch.
- Jeszcze nie wiem, pewnie do Dark Night.
- Tam z pewnością nie pójdziesz! Roi się tam od narkomanów!
- Jestem dorosła i pójdę, gdzie będę chciała! – rudowłosa odcina mu się ostro, związując włosy przed lustrem.
- Rodzice o tym wiedzą?
- Oczywiście! Mówiłam im już kilka dni temu!
- I zgodzili się?
- Tak!
- Wiedzą o tym, że po ostatniej bójce jednego z gości postrzelono? - pyta nie kryjąc zirytowania.
- Mówiąc szczerze nie wiem. Może zadzwonisz i sam zapytasz? - drażni się z nim. - No tak, zapomniałam, że jesteś za dumny, by przeprosić...
- Wiedziałeś o tym? - atakuje mnie swoim pytaniem.
- Nie – przyznaję szczerze. - Sam wiesz, że niedawno się tu przeprowadziłem, ale nie martw się Collin. Diana jest ze mną bezpieczna.
- Kpisz sobie ze mnie?! - popycha mnie z powrotem na ścianę.
- Collin! Zostaw go!
- Nie wtrącają się. A ty – łapie za ramię i ciągnie za sobą w stronę kuchni – pozwól ze mną – wpycha mnie do środka, zamykając za sobą drzwi na zamek.
- Collin! Otwieraj! - wali pięścią, ale nie ma szans w starciu z pomysłami tego psychopaty.
- Zaraz go wypuszczę. Tylko chwilę porozmawiamy. Zajmij się klientami – wydaje jej nie znoszące sprzeciwu polecenie.
Di wpatruje się w niego przez chwilę, lecz nie ma innego wyjścia. Collin otworzył kawiarnię przed naszym przyjściem, więc musi się nią zająć. Zostajemy sami.
- Chciałbyś mi to jakoś wytłumaczyć? - pyta, krążąc po niewielkim pomieszczeniu.
- Ja? - pytam zdziwiony.
- A widzisz tu kogoś innego?!
- Diana powiedziała, że idziemy na imprezę. Zgodziłem się. Nie pytałem dokąd. Ponoć to ulubione miejsce jej znajomych.
- Zawsze pozwalasz jej decydować za ciebie? - zaskakuje mnie tym pytaniem.
- To moja przyjaciółka...
- Lubi tobą sterować, bo nigdy się jej nie przeciwstawiasz. To nazywasz przyjaźnią?
- Co cię to obchodzi? To nasza sprawa, a nie twoja!
- Jessie...
- Jest szczęśliwa. Tylko to się dla mnie liczy.
- A twoje szczęście? Czego ty chcesz?
- To tylko impreza...
- Wobec mnie nie chcesz być uległy – zauważa, pocierając podbródek i uśmiechając lekko.
- Jakoś ci to nie przeszkodziło, by zrobić ze mną co tylko chciałeś – odbijam piłeczkę, dzielnie wytrzymując jego spojrzenie.
- Gdybym mógł zrobić z tobą co zechcę, to od dawna leżałbyś przywiązany do mojego łóżka.
- Collin! - jestem zszokowany.
- Pragnę cię – szepcze, gwałtownie zmniejszając dystans między nami. - A ty mnie pragniesz? Chcesz, żebym cię dotykał, całował...? Wiem, że tak. Widzę to w twoich oczach.
- Collin, nie... – dodaję pośpiesznie, gdy kładzie szczupłe palce na moim policzku, pochylając się.
- Pocałuj mnie. - przesuwa językiem po dolnej wardze, czekając aż zacznie drżeć, by mógł wedrzeć się do środka swoim sprytnym językiem. Niechętnie mu ulegam, spragniony dotyku, za którym tęskniłem.
- Muszę pomóc Di... - szepczę pomiędzy pocałunkami.
- Musisz zostać tu ze mną i pozwolić mi ściągnąć z siebie ciuchy.
- Nie chcę...
- Chcesz. Sam o tym dobrze wiesz. Nie chcesz iść do klubu. Powiesz o tym Di, a ona i tak ci wybaczy.
- Nie musisz się martwić. Nikt jej przy mnie nie skrzywdzi.
- A kto zadba o ciebie?
- Jestem dorosły. Sam o siebie dbam.
- Naprawdę? I dlatego bez najmniejszego oporu pozwalasz mi się całować? - kpi ze mnie, tradycyjnie już dociskając do ściany.
- Bo mnie szantażujesz. Skasuj ten filmik.
- Nie – puszcza mnie równie wściekły jak na początku. - Dzięki niemu jeszcze nie raz mi ulegniesz.
- Tylko dzięki niemu – odcinam mu się, przesuwając w stronę drzwi.
- Nakłoń Dianę do zmiany decyzji.
- Obiecałem, że z nią pójdę. To dla niej bardzo ważne.
- Jessie, jeśli mnie nie posłuchasz...
- To co? Znowu mnie wykorzystasz? Śmiało. Mówiłem ci już. Nie będę się bronić. Za bardzo zależy mi na rodzinie. Więc jak będzie? Mam się  położyć na szafce czy mogę wrócić do pracy?
- Wynoś się – warczy cicho. Na szczęście do końca dnia jest bardzo zajęty, więc nie muszę się przejmować jego groźbami.
O 20:29 parkuję pod uczelnią. Wybiegam z samochodu i... gubię się. Kampus jest olbrzymi. Diana wspominała, że zajęcia odbywają się w dużym, czerwonym budynku po lewej stronie, ale nie wspominała, że tych budynków jest kilka. Nerwowo rozglądam się po okolicy, szukając jakiejś tabliczki, albo drogowskazu, ale niczego nie znajduję. Nie ma też kogo zapytać. Zdesperowany wyciągam telefon, by poprosić Di o dodatkowe wskazówki, lecz zanim udaje mi się wykręcić numer, dziewczyna biegnie w moją stronę.
- Jessie! - woła, wpadając w moje ramiona.- Tęskniłam za tobą – uśmiecha się tuląc mnie mocno.
- Ja za tobą też – dodaję, otulając ją ramionami.
- Pocałuj mnie – szepcze cicho.
Pochylam się nad nią i łączę nasze wargi. Di drży. Jestem zadowolony, gdy przerywa pocałunek. Nadal dziwnie się czuję całując ją.
- Jak wyszło? - pytam, wpatrując się w jej oczy.
- Bardzo dobrze. Możemy jechać.
- Nie przedstawisz mnie znajomym? - pytam zdziwiony.
- Nie teraz. Tak będzie ciekawiej.
- Skoro tak wolisz – otwieram przed nią drzwi od samochodu.
- Dziękuję.
- Bardzo proszę. Jedziemy do ciebie do domu?
- Tak, poproszę. Mama dzwonił. Czeka z kolacją. Specjalnie dla ciebie ugotowała zupę grzybową, bo pamiętam, że ją lubiłeś.
- Kocham twoją mamę!
- Tak łatwo cię zadowolić – śmieje się.
Spędzamy ponad godzinę z rodzicami Diany. Jej mama wpycha we mnie kolejny talerz zupy, a tata opowiada różne anegdoty z czasów studiów. Jako jedyni nie naciskają na mnie w związku z wyborem drogi życiowej.
Przebieram się w nowe ciuchy, które Di dla mnie wybrała. Wyglądam nadzwyczaj dobrze w białej, zwężanej koszuli i ciemnych spodniach. Jednak na widok Di zapiera mi dech w piersiach. Jej rozpuszczone włosy spływają lśniącą falą na ramiona. Drobne cekiny skrzą się pod wpływem światła na różne odcienie zieleni. Już dawno nie widziałem aż tak pięknej kobiety.
- Wow, Di... Wyglądasz... - brakuje mi słów.
- Wiem. To dzięki tobie i twojej hojności.
- Przestań, to tylko pieniądze. Zapłaciłbym o wiele więcej za samą możliwość patrzenia na ciebie.
- Mówiłam to wiele razy, ale z przyjemnością powtórzę znowu. Jesteś kochany – uśmiecha się nieśmiało.
- Wiem – przyznaję nieskromnie, wywołując atak śmiechu.
- Ty też dobrze wyglądasz. Zupełnie jak znany model – żartuje sobie ze mnie. - Jednak gdybyś pozwolił mi związać swoje włosy, wyglądałbyś o wiele lepiej.
- Rób co chcesz – siadam na pufie przed lustrem i obserwuję w jego odbiciu jak Di zbiera górne partie i związuje je z tyłu gumką.
- O wiele lepiej. Teraz wyglądasz zupełnie jak na ostatnich zdjęciach – to prawda. Tak samo uczesano mnie podczas ostatniej sesji, która następnego dnia została sprzedana i ukaże się za tydzień w prasie. Miałem na sobie krawat, za to bez koszuli. Zdaniem hasła reklamowego „krawat pasuje na każdą okazję”. Wierzyć mi się nie chce, że wypadłem przekonująco.
Wyszykowani żegnamy się z rodzicami i jedziemy do klubu, który jest zupełnie inny niż się spodziewałem. Nie nazywa się Dark Night, co bardzo mnie dziwi.
- Powiedziałam tak, by wkurzyć Collina – tłumaczy mi Di.- Sam wiesz, że jest nieobliczalny. Mógłby bez problemu popsuć całą zabawę, a przecież jesteśmy tu jako para.
- Dobry plan – chwalę moją dziewczynę.
Jej znajomi to przede wszystkim dziewczyny, które wypytują nas dosłownie o wszystko – jak się poznaliśmy, ile mam lat, skąd jestem, ile jesteśmy razem, czy ze sobą mieszkamy, gdzie spędzimy wakacje, co studiuję. Di od razu chwali się moim profilem na oficjalnej stronie agencji, co sprawia, że grad pytań zdaje się nie mieć końca.
- Zatańczmy – proponuję i odciągam ją na parkiet.
- Przepraszam – tłumaczy się, zgrywając niewiniątko. - Wiem, że nie dają ci spokoju.
- Przecież nic nie mówię. Chcę, aby Adam, który siedzi przy stoliku po lewej, zobaczył cię w tej sukience. Obejmij mnie – proszę, oplatając się jej ramionami.
- Jessie... Ja fatalnie tańczę. Tylko nas skompromituję – próbuje się uwolnić.
- Nauczę cię – spoglądam jej w oczy, posyłając pewny siebie uśmiech. - Zaufaj mi. A teraz chodź tu bliżej i obejmij mnie.
- O tak?
- Właśnie tak. Biodra bliżej moich.
- A jeśli nadepnę ci na stopę?
- Nie myśl o tym. Uśmiechnij się – wsuwam dłoń w rozpuszczone włosy dziewczyny. - W szkole byłem ulubieńcem najwredniejszej nauczycielki, która uczyła nas tańca. Wierz mi, wiem co robię. Odpręż się i pozwól się prowadzić. Będę tobą delikatnie kołysać, aż się przyzwyczaisz, a potem zagarniemy parkiet tylko dla siebie.
- Jesteś niemożliwy – śmieje się, choć dobrze wiem, że poczuła ulgę.
- W moich ramionach jesteś bezpieczna. Ugnij lekko kolana. Zachowuj się pewnie, jakbyś robiła to milion razy wcześniej.
- Nie robiłam.
- Nie szkodzi. Tylko ja o tym wiem, a twoje sekrety są u mnie bezpieczne.
Przez pierwszych kilka minut Di jest mocno spięta. Potem udaje mi się ją rozruszać, jednak dopiero po kolejnym drinku naprawdę zaczynamy tańczyć.
- Jessie... Jesteś najlepszy – śmieje się, wirując w moich ramionach.
- Mówiłem, że nie ma się czego bać.
- Diano, może zatańczysz ze mną? - gburowaty Adam próbuje odbić moją partnerkę.
- Diana jest już zajęta – chowam dziewczynę za swoimi plecami, spoglądając mu w oczy.
- Wczoraj mi się narzucała, a dzisiaj jest zajęta... Szybka jesteś.
- Przeproś – syczę wściekły.
- Spokojnie! Nie miałem nic złego na myśli! Nie unoś się tak. Słyszałem, że jesteś modelem. Chyba nie chcesz skończyć wieczoru ze złamanym nosem, co?
- Posłuchaj mnie, leszczu – łapię go za koszulę i szarpię mocno – jeśli jeszcze raz zbliżysz się do mojej dziewczyny lub powiesz jej coś przykrego, pożałujesz. A teraz przeproś i spadaj. - Staram się, by mój głos był zimny i nieprzystępny. Adam traci pewność siebie.
- Przepraszam – szepcze cicho i odchodzi. Diana przytula się do mnie nieco przestraszona.
- Dziękuję, Jessie.
- Nie ma sprawy, księżniczko. Więcej nie będzie cię zaczepiał.
- A jeśli zrobi ci coś złego?
- Mam to gdzieś. Nie zależy mi na karierze modela. Ty jesteś dla mnie ważniejsza.
- O nie... - wzdycha niepocieszona.
- O co chodzi?
- To Collin. Jak nas tu znalazł?
- Co?! Collin tu jest?! Gdzie?
- Siedzi tam – wskazuje mi dyskretnie stoliki po drugiej stronie.
- Kim są ci ludzie? - pytam zaskoczony towarzystwem, w jakim się obraca.
- Nie mam pojęcia. Nie znam jego znajomych. Może razem studiują, a może są ze studia tatuażu. Widziałeś jego rękę?
- Nie - kłamię.
- Rodzice, a zwłaszcza ojciec byli wściekli. Jego zdaniem prawnik powinien wyglądać profesjonalnie, a nie jakby wrócił z trasy koncertowej rockowego zespołu. Nieważne. Udawajmy, że go tam nie ma i tańczmy dalej, dobrze?
- Dla ciebie wszystko.
Chociaż tańczę z Di i jej koleżankami, staram się być miły dla chłopaków i sprawiać wrażenie totalnie zakochanego, wszystkie moje myśli koncentrują się na nim... Kątem oka obserwuję jak pije piwo, jak się śmieje. Nie jest świadomy, że jesteśmy tak blisko.
W pewnej chwili jakaś długowłosa blondynka siada mu okrakiem na kolanach. Collin wpatruje się w nią przez chwilę przeciągle, a potem wstaje, oplatając się w pasie jej długimi, szczupłymi nogami. Dziewczyna śmieje się zachwycona. Tymczasem on gwałtownie się obraca, przyciska ją do ściany i całuje. Od razu przypomina mi się scena z kuchni, kiedy Collin całował mnie równie namiętnie. Wręcz identycznie. Nie umiem oderwać wzroku od tej sceny. Blondynka wplata palce w jego ciemne włosy, odchylając głowę do tyłu, by mógł dalej sunąć językiem jej szyi. Czy całowałby mnie w taki sam sposób, gdybym mu na to pozwolił? Czy nie marzyłem o tym, by dotykać go tak jak ona właśnie to robi? Intensywnie, zaborczo, nie licząc się z niczym... Jakby byli sami, a nie otoczeni innymi, którzy z zazdrością wpatrują się w ich małe przedstawienie.
Collin stawia dziewczynę na ziemi. Nawet z pewnej odległości widzę, że cała drży w jego ramionach, a on podtrzymuje ją czule, szepcząc coś na ucho. Blondynka uśmiecha się, a po chwili wraca do stolika i jakby nigdy nic kontynuuje przerwaną rozmowę ze znajomymi. Di oplata mnie swoimi ramionami, ciągnąc z powrotem na parkiet. Odrobina wypitego alkoholu i pewności siebie, której nabrała powoduje, że tańczy lepiej niż kiedykolwiek. Wiruję z nią po parkiecie, lecz myślami jestem daleko. Wracam do kuchni, na blat kuchennej szafki, na ścianę, w końcu do własnego łóżka. Skóra zaczyna mnie palić na samo wspomnienie jego dotyku. Chociaż nie wypiłem ani kropli alkoholu, a klub jest klimatyzowany, robi mi się przeraźliwie gorąco. Sytuacji nie polepsza fakt, że nasze oczy spotykają się ponad głowami kobiet, które dziś nam towarzyszą.
Samo jego spojrzenie wystarczy, abym poczuł pożądanie, od którego nie umiem się uwolnić. Usilnie wmawiam sobie, że jestem tu dla Di, że ona mnie potrzebuje, a tymczasem wpatruję się w jego hipnotyzujące oczy.
Dłużej nie wytrzymam tego napięcia... Potrzebuję pobyć chwilę sam, z daleka od tego tłumu i bacznego spojrzenia Collina.
- Za chwilę wracam. Poczekaj tu na mnie – szepczę jej do ucha, odprowadzając do stolika, bo za nic nie chcę zostawiać jej samej. Dziewczyna kiwa głową i siada na wysoki stołek, obok swoich koleżanek.
W łazience nikogo nie ma. Zaciskam dłonie na krawędzi umywalki, wściekły na siebie za ukłucie zazdrości, jaki towarzyszyło mi od chwili, w której wypatrzyłem go w towarzystwie tamtej kobiety. Dlaczego? Dlaczego właśnie ja? Czy nie wystarczy mu, że ma mnie w garści z powodu filmiku, który nam nagrał? Musi dodatkowo komplikować sytuację wpatrując się we mnie? Pewnie, że musi. Nie byłby sobą, gdyby mnie codziennie nie pognębił.
Odkręcam zimną wodę, by opłukać twarz. Przed oczami nadal widzę sposób, w jaki się całowali... Policzki aż palą. Lodowata woda pomaga mi odzyskać panowanie. Dam sobie radę. Przecież niedługo wychodzimy...
Wycieram twarz papierowym ręcznikiem. Otwieram oczy na dźwięk zamykanych drzwi.
- Nareszcie sami... - złośliwy uśmieszek, który posyła mi w lustrze, stojąc tuż za moimi plecami, natychmiast podnosi mi ciśnienie oraz znacznie przyspiesza puls. Och, nie...

13 komentarzy:

  1. Jessie taki kochaniutki! Kupił Di sukienkę <3
    Wiara tej starszej Pani w szczerość Collina. Śmiechłam przy tym fragmencie.
    Było do przewidzenia, że to właśnie Collin będzie w klubie.
    O-ho! Jessie zazdrosny. No kto by się spodziewał? Ja się spodziewałam!
    Rozdział świetny! Wiedziałam, że dodasz... ale nie sądziłam, że tak późno. Na szczęście postanowiłam przed pójściem spać sprawdzić bloga. Ja pacze, a tu rozdział. I autoamtycznie uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
    Czekam na więcej <3

    ~ZuSkaa
    P.S. Krzyknę Wegi przez balkon, że rozdział jest. Ciekawe co na sąsiedzi powiedzą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie było późno :P Jak na lisie warunki całkiem wcześnie. Byłem wczoraj zajęty, a rozdział obiecałem :)
      Więcej będzie dzisiaj, ewentualnie jutro. Zależy jaka będzie pogoda :) Jeśli ładna, idę pływać :D
      Miłego dnia

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. A dziękuję, dziękuję. Dzisiejsz dzień na pewno będzie miły <3 :)

      ~ZuSkaa

      Usuń
  2. A ja jednak poszłam spać ;-; I to 3 minuty przed dodaniem rozdziału! Tyle stracić!
    Pierwsze co powiem, to: rozdział oczywiściw świetny! Jak ja śmiechłam z tej pani! Tak Collin, zgrywaj miłego :') Ciekawe co powie, gdy przyprowadzi go kiedyś w nocy *lenny face*
    A Jessie kupił jej sukienkę! Tak słodkoo!
    Jessie zgrywa kochasia, Collin jest zuy i zazdrosny, a Di zaczyna podrywy~. Co to będzie, co to będzie?
    Ach ten zwrot akcji! Teraz to Jessie jest zazdrosny, a Collin zgrywa kochasia.
    A ten Adam, to taka ciota! Lodowaty ton i się chowasz? Serio?
    Dobra, Wegi, zetrzyj ten dziwny uśmieszek, który pojawił się pod koniec rozdziału. To jest straszne… •—•

    Wegi
    Ps.A wiesz co? Ja też chciałam kupić sobie sukienkę! Była taka piękna *-* Ale 2 przeszkody nie pozwalały mi tego zrobić:
    a) cena
    b) w najbliższym czasie nie ma wesela czy coś… :c
    Ps2. Czy tylko mi przypomniała się scena z klubaem w 'Szkolnych opowieściach'?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że to było późno, ale po pierwsze byłem wczoraj bardzo zajęty, a po drugie Joleen do ostatniej chwili nie była zadowolona z tego, co napisałem. Sam też nie jestem.
      Czy scena z klubu się powtarza? Nie sądzę. To kwestia przypadku.
      Z Adamem to też jeszcze nie koniec, ale ciii :D
      Moim zdaniem wesele to nie jedyna okazja, by kupić sukienkę :) Jak idziemy z Joleen na zakupy, zawsze jakichś szukamy :P Więc czuj się rozgrzeszona, tym bardziej, że wyprzedaże kuszą :P

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Nie, to nie było późno! Ja zwyczajnie szybko poszłam spać. :D Tak chciałam napisać, że czegoś mi w tym rozdziale brakowało, ale nie wiedziałam czego, więc nie napisałam…
      Nie, nie powtarza, tylko tak sobie przypomniałam :) Ach ten Will ^^
      Adam, Adam, co ty kombinujesz, hmm?
      Ale wiesz, raczej nie pójdę na miasto w sukience typowo balowej :c A szkoda! Bo nadal nie mogę o niej zapomnieć :/

      Wegi
      Ps. Od jutra nie będzie mnie i ZuSki aż do 18! Wyjeżdżamy na wakacje… Trzymajcie się! <3

      Usuń
    3. Jeśli masz ochotę na suknię balową - kup i noś :D Ja uwielbiam ciuchy sportowe. Być może wyglądam w nich jak kaszalot, kto wie, ale gdy patrzę w lustro, czuję się jakbym był królem świata :) I to jest piękne. Życie jest krótkie i jedno. Nie będę się ograniczać. Tobie radzę to samo :)
      Gdzie wybywacie dziewczyny? Kolonie? Obóz? Jeździ się jeszcze na kolonie? Wiecie, że jestem mało zorientowany. W moim wieku już nie myśli się o takich rzeczach. A przedtem też nigdy nie byłem. Urodziłem się stary :D W każdym razie bawcie się dobrze :) Będziemy tęsknić.

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Poszłam sprawdzić czy nadal tam jest. I peszek! Babka 2 godziny przed moim przyjściem kupiła :/ Ehh… Trzeba było ją kupić na początku.
      To coś w stylu kolonii, ale ze szkoły. Do Włoszech :) I tak, nadal są organizowane. Pełno dzieciaków z osiedla jeździ. Za rok też chyba pojadę :D
      Dziękujemy i też będziemy tęsknić <3

      Wegi

      Usuń
  3. A miało być więcej CollinxJessie >.<

    Chociaż przyszły rozdział zapowiada się nieźle :3

    Dam sobie rękę uciąć ,że Collin wyczaił go wcześniej i specjalnie poszedł w ślinę z ta lasia hehehe

    Jessie ma zawiązanie włosy w kucyk? Jakiej są długości?
    Taka ciekawa jestem.

    A ja myślałam ,że z Jessiego to dupa będzie a nie odważny kotleś a szkoda bo lubię uke pierdoly życiowe

    Cóż nie można mieć wszystkiego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie martw Yagódko, impreza się jeszcze nie skończyła :D
      Nie chcę za wiele zdradzać, ale po części masz rację. Mały uke będzie potrzebował pomocy. W różnych ... rzeczach :P
      Jessie przypomina mi z wyglądu Haru z Super lovers albo Kise (a Collin jest jak Levi), ale to dlatego, że własne opowiadania widzę tylko w wersji animowanej i potem ciężko mi porównać bohaterów np. do aktorów czy piosenkarzy, albo jakiś innych znanych osób. To moje prywatne anime :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Nie no leviego to ja kocham nad życie ale leviś ma 160 cm xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
    Ale kitsuniu wiesz ,że z Leviego to jest sadysta hard? ^^

    jessie jak haru? Nie no dziwnie troche porównywać uke do seme xD
    kise bardziej po niby uke (ale ja tam nie wiem na KB się nie znam)

    Niech potrzebuje ( ͡° ͜ʖ ͡°)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    och czyżby Collin był zazdrosny? może ich sledził...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, och jaki Collin czyżby był zazdrosny, może ich śledził...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń