piątek, 4 listopada 2016

Rozdział X


„Grzech


- Jack... - jest już prawie mój... Palce jego dłoni zaciskają się na drewnianym rancie blatu. Więc nie chcesz mnie dotknąć? No trudno. Może innym razem. Spięty, nieco przerażony. Nie tego się spodziewałem, ale z drugiej strony przecież poświęca się, by spełnić mój kaprys i móc spotkać z przyjacielem... Właśnie, to mój kaprys, a nie jego... To ja tego chciałem i powinienem wykorzystać każdą sekundę do maksimum. Niezadowoleniem wampira zajmę się później.
Czysta rozkosz ogarnia całe moje ciało. Przywieram do jego ust z głośnym pomrukiem. Chłód warg nieśmiertelnego potęguje doznania, którym bez reszty się oddaję. Więc tak smakuje zakazany owoc? Ambrozja... Boski nektar, który dostępny był tylko bogom... A teraz ja, zwykły śmiertelnik, mogę dołączy do ich grona...
Marzę o tym, by pogłębić pocałunek. On z pewnością tego nie zrobi, choć jego dolna warga tak przyjemnie drży, napięta niczym struna. Zanim udaje mi się wsunąć zachłanny język głębiej do wnętrza jego ust, odsuwa się ode mnie, przerywając pocałunek.
- Już... wystarczy... - szepcze, unosząc powieki, lecz spuszczając wzrok. Onieśmielenie, które maluje się w magicznych oczach małego drapieżnika sprawia, że coś we mnie pęka. Mam ochotę posadzić go sobie na kolanach i tulić do piersi, bo wydaje się tak bardzo zagubiony, a przy tym oszałamiająco piękny...
- Diabelskie z ciebie stworzenie – opieram się czołem o jego czoło.
- Nie udawaj, że nie wiedziałeś – odpowiada śmiało. Szybko się otrząsnął.
- Podobało ci się?
- Jack... Zrobiłem to, bo mnie zmusiłeś. Zapłacę każdą cenę, by być z Nefrytem. Dobrze wiesz – odsuwa się bardziej zdecydowanie, po czym zwinnym ruchem zeskakuje z biurka. - Dbaj o Vero.
- Już jesteś zmęczony? - udaję równie nieporuszonego jak on.
- Nie. Za to ty idziesz spać – uśmiecha się lekko, jakby cieszyła go ta perspektywa.
- Mogę z tobą posiedzieć jeśli chcesz – proponuję.
- Dziękuję, mam już swoje plany – podchodzi do drzwi balkonowych, które zamierza otworzyć.
- Dokąd się wybierasz?
- Na spacer.
- Nie opuszczaj posiadłości! - ostro go upominam.
- Wiem, wiem... - przedrzeźnia mnie. - Dobranoc, Jack.
- Dobranoc – rozpływa się w ciemności.
Siadam na łóżku i chowam twarz w dłoniach. Co ja najlepszego zrobiłem?

Przez większość nocy śniły mi się koszmary. Wyrzuty sumienia po najsłodszym pocałunku w moim życiu mają bardzo gorzki smak... A mimo to odczułem ulgę otwierając drzwi do sąsiedniej sypialni. Póki co dotrzymuje słowa...
Dochodzi trzynasta, gdy przekraczam próg henrykowego królestwa, licząc na filiżankę kawy, szarlotkę lub słowo pocieszenia. Służący nie próżnował. Intensywny zapach cynamonu oraz karmelu sprawia, że burczy mi w brzuchu. Tylko jego samego brak.
Wyglądam przez kuchenne okno, by sprawdzić czy nie ma go w ogrodzie. Otulam się szczelnie swetrem i wychodzę na zewnątrz. Mały labrador od razu to wykorzystuje. Porzuca nową zabawkę i oszczekuje mnie ze wszystkich sił.
- Vero! - karci go Henryk, podnosząc się z ławki. Piesek odwraca się w jego stronę niepocieszony. Zaczyna cicho piszczeć. - Panie, wejdź do środka. Przeziębisz się.
Podnoszę psa z ziemi, by go przytulić.
- Nic mi nie będzie, nie martw się.
- Nie wyglądasz najlepiej. Powinieneś bardziej o siebie dbać jeśli koniecznie chcesz częściej dokarmiać panicza.
- Wiem, ale...
- Nie ma żadnego „ale”! - przerywa mi.
Wracamy razem do domu, gdzie nadgorliwy służący wmusza we mnie olbrzymie śniadanie oraz mnóstwo ciasta.
- Nie zjem więcej – bronię się jak tylko mogę.
- Jesteś pewny? - mierzy mnie uważnym spojrzeniem.
- Tak, przysięgam! Tak mnie nakarmiłeś, że pękam w szwach.
- Nadal źle wyglądasz, panie.
- Kiepsko spałem.
- Denerwujesz się czymś? - wyjmuje z kieszeni różową kopertę, którą kładzie przede mną na stole.
- Co to jest? - nieufnie się jej przyglądam. - I czemu tak dziwnie pachnie?
- Papier jest perfumowany – odpowiada z uśmiechem.
- Perfumowany? Dostałem zlecenie na eliksiry od kobiety?
- Nie, to odpowiedź na zaproszenie, które wczoraj wysłałeś. Zaprosiłeś do posiadłości kolejnego wampira, panie?
Niechętnie sięgam po list, który od razu odpieczętowuję. Na nieco jaśniejszej, lecz równie różowej kartce, znajduje się wiadomość, napisana eleganckim charakterem pisma. Zaczynam czytać na głos.

Najdroższy przyjacielu!

Bardzo dziękuję za Twoje szczere i płynące z głębi serca zaproszenie. Z niekłamaną radością wkrótce Was odwiedzę. Mam nadzieję, iż do tego czasu, zatroszczysz się o mojego ukochanego Sina.
Pozwoliłem sobie sporządzić niewielką listę drobiazgów, które umilą mi pobyt w Twojej posiadłości.
Przesyłam mnóstwo całusów.

Wampir Nefryt

Intensywny, różany zapach, bijący od różowej korespondencji, zaczyna mnie dusić.
- Co on ma na myśli, pisząc o drobiazgach? - pytam Henryka, oglądając kartkę oraz ponownie zaglądając do koperty. - Przecież nic tu nie ma.
- Mówisz o tym, panie? - Henryk wyjmuje identyczną kopertę, tym razem znacznie grubszą, w której wyciąga kilkanaście kartek, zapisanych tym samym charakterem pisma.
- Co to jest?! - zaczynam je przeglądać.
- Liczę na to, że zechcesz mi to wyjaśnić, panie.
- No cóż... - gram na zwłokę, starając się jak najszybciej wykombinować jakąś bajeczkę, którą mógłbym sprzedać wściekłemu mężczyźnie.
- Pośpiesz się, panie. Nie mam zbyt dużo czasu, skoro muszę przygotować pięć pokoi gościnnych, zamówić setki atłasowych poduszek, sprowadzić klatki z rajskimi ptakami oraz...
- O czym ty mówisz?! Jakimi ptakami?!
- Panicz Nefryt lubi pawie. Strona trzecia – wskazuje odpowiedni akapit.
- Kryształowe żyrandole... ?! Pokaz sztucznych ogni...?! Perskie dywany...?! Co to ma być do cholery?! - różowe arkusze rozsypują się po stole, wypełniając pomieszczenie zapachem, od którego zaczyna mnie boleć głowa.
- Spis jest naprawdę imponujący. Widać, iż przepych nie jest mu obcy. Nie wiem czy uda mi się zgromadzić chociaż ułamek z wymienionych rzeczy. Zwłaszcza para słoni może być nie lada problemem – służący wygląda na poważnie strapionego.
- To chyba jakiś głupi żart! - oburzam się, zirytowany.
- Też mi się tak wydawało, lecz nie wyglądałeś na zdziwionego, gdy wspomniałem o zaproszeniu, więc wiesz o tej sprawie więcej niż ja...
- Zaprosiłem go – wstaję od stołu, by uchylić okno i wpuścić do środka nieco świeżego powietrza, bo atmosfera przy stole zgęstniała. - Sin bardzo na to nalegał.
- Panicz Sin wymógł na tobie zaproszenie drugiego wampira, a ty się zgodziłeś?! Panie! - nerwowo popycha krzesło do tyłu i podbiega w moim kierunku, przykładając mi dłoń do czoła. - Byłem pewny, że masz gorączkę – zaniepokojony, zaczyna cicho mamrotać pod nosem.
- Co miałem zrobić?! Marudził i marudził, więc mu uległem... No nie patrz tak na mnie, Henryku, błagam cię! Poradzimy sobie z drugim wampirem – kładę mu dłonie na ramionach i spoglądam prosto w czy.
- Pamiętaj, panie, ja nie będę go karmić – irytuje się, podchodząc do stołu i zbierając porozrzucaną listę „drobiazgów”. - I psa też mu nie oddam!
- Sin powiedział, że Nefryt załatwi to we własnym zakresie. Poza tym wampiry śpią w dzień. Nawet nie zauważymy jego obecności.
- A pawie, słonie i trupa cyrkowa? - dopytuje.
- Nic z tych rzeczy. Możemy mu oddać wolne skrzydło domu. Zgadzasz się?
- Ty tu rządzisz, panie. Mam tylko nadzieję, że wiesz co robisz.
- Też mam taką nadzieję – wzdycham ciężko.
- A tak swoją drogą, zastanawia mnie co panicz Sin obiecał ci w zamian za to „płynące z głębi serca zaproszenie”, hmm...? - otwieram szeroko oczy, zaskoczony szybkością jego dedukcji.
- Co mi obiecał? Nic takiego... Naprawdę.
- Wampir Nefryt jest jego wybrankiem. Znając ciebie wiem, że cena była bardzo wysoka – poprawia okulary, posyłając mi pełne dezaprobaty spojrzenie swoich jasnobłękitnych oczu.
- W twoich ustach brzmi to tak, jakbym dopuścił się jakiejś herezji.
- Jestem pewny, iż tak właśnie było. Jeśli się dowiem, że wykorzystałeś dobre serce panicza, będziesz miał ze mną do czynienia – ostrzega.
Przełykam gulę, która utknęła mi w gardle. Z Henrykiem nie ma żartów. Każdy opiekun dobrze wie, że wystarczy chwila nieuwagi, aby z najbardziej oddanego przyjaciela zamienił się w nieprzejednanego wroga. Wbrew pozorom troszczy się nie tylko o moje dobro, lecz jest również pomostem, łączącym wampira z opiekunem. Nie oznacza to, iż nie może stanąć po stronie tego, którego uzna za bardziej pokrzywdzonego w domowym konflikcie. Gdyby się dowiedział o umowie, którą zawarłem z Sinem, obdarłby mnie ze skóry. Muszę być cholernie czujny w jego obecności.
- Mylisz się. Chciałem sprawić mu przyjemność. Owszem, zabroniłem im wiązać się na terenie posiadłości, ale to wszystko – zimny pot spływa mi po plecach. Wstyd mi, że muszę posunąć się do kłamstwa.
- Panie, nie zrozum mnie źle, ale panicz Sin jest najwrażliwszym stworzeniem, jakie kiedykolwiek poznałem i nikomu nie pozwolę go skrzywdzić, zwłaszcza tobie. Powinieneś go szanować i wspierać. Od wieków opiekuje się rodziną.
- Nie musisz mi tego przypominać – zbierają się nade mną gradowe chmury.
- Zajmę się waszym gościem najlepiej jak potrafię.
- Dziękuję, Henryku. Zabiorę psa na spacer.
Porywam szczeniaka i uciekam z nim jak najdalej od kuchni. Nareszcie wolny... Rzucam psu piłkę, a sam jeszcze raz rozważam słowa służącego. Czy nie posunąłem się za daleko proponując Sinowi ten chory układ? Najpierw go głodziłem i wyrzucałem za drzwi, nie dbając o to jak się czuje, chociaż czasami wyglądał naprawdę kiepsko, zwłaszcza po śmierci ojca. A teraz zmuszam go do pozostania. Tak naprawdę nie zapytałem o jego plany. Wydałem rozkaz, któremu musi się podporządkować. Przeze mnie odniósł rany. Wmówiłem więc sobie, że nie pozwolę mu odejść, dopóki nie znikną. Czy to jedyny powód?
Zamykam psa w pracowni i wracam na górę. Upewniwszy się, że Henryk zajęty jest obiadem, otwieram drzwi do jego sypialni.
Jasna cera wampira wydaje się perłowo biała. Bije od niej księżycowy blask. Czerwone pasma włosów miękko okalają jego drobną twarz. Na szyi połyskuje medalion, z którym się nie rozstaje. Pełen niepokoju rozsuwam go na boki, by upewnić się, iż w środku nadal nosi moje zdjęcie. Moje, nie jego... Kim jesteś, Nefrycie? Czy to możliwe, że mi go odbierzesz? I czy pozwolę go sobie odebrać?
Przesuwam palcami po nadgarstku śpiącego. Czuję jego głód... Niedługo cię nakarmię, obiecuję... A ty w zamian za to ześlesz na mnie falę pożądania... A potem wszystko sprowadzi się do pocałunku, który znowu na tobie wymuszę... Czy gdybym mógł pocałować go w tej chwili, zrobiłbym to? Nie wiem. Jestem zagubiony we własnych uczuciach. Może to oddawanie krwi sprawia ten cały zamęt, a może coś zupełnie innego, o czym boję się choćby pomyśleć...

Słońce szybko chowa się za chmurami, jak to zwykle bywa w listopadzie. Rzęsisty deszcz uderza o okna. Zapalam światła. Pies znowu śpi na moim swetrze, który sobie przywłaszczył.
- Cześć, Jack. Co robisz?
- Sin! Tyle razy cię prosiłem, prawda?! - krzyczę.
- Pukałem – odpowiada nieco obrażony.
- Nie słyszałem – przyznaję, odwracając się od widoku za oknem.
- Cześć, Vero. Tęskniłeś za mną? Pobawimy się? - wampir siada na podłodze, lecz szczeniaczek jest zbyt zmęczony po dzisiejszych szaleństwach. Całe popołudnie szarpał nowe zabawki. Stać go tylko na to, by kilka razy zamachać do Sina ogonem i  wrócić do przerwanej drzemki. - Może innym razem – podnosi się bezszelestnie.
- Nefryt potwierdził przyjazd – wyciągam kopertę, którą przechwytuje, korzystając ze swojej wampirzej szybkości.
- Tak się cieszę! - uśmiecha się, tuląc do piersi różową kartkę.
- Nie wiem z czego. To jakiś szaleniec. Spójrz na to – podaję mu listę wymagań naszego przyszłego gościa.
- Co to jest? - robi równie zdziwioną minę jak ja, gdy zapoznałem się z zawartością. - Lista drobiazgów – czyta na głos, wybuchając po chwili szczerym śmiechem. - Naprawdę sprowadzisz do posiadłości wesołe miasteczko i urządzisz letnie kino w ogrodzie?
- Oszalałeś?! Ani mi się śni! Co to za absurdalne pomysły?! Czy ten twój Nefryt nie cierpi przypadkiem na jakieś psychiczne zaburzenia?!
- Nie irytuj się tak. Jest bardzo rozpieszczony, to wszystko.
- Rozpieszczony? Przez kogo? Kto przy zdrowych zmysłach sprowadzałby trupę cyrkową dla wampira?!
- Cassian.
- Cassian?!
- Tak – ponownie wpatruje się w listy.
- Książę Cassian?!
- Tak, książę demonów, Cassian.
- Dlaczego? - opadam na fotel, bo trudno mi uwierzyć, by ktoś tak potężny robił coś tak głupiego.
- Nefryt pomagał mu w czasie wojny domowej. Tylko dzięki jego sprytowi książę zdołał ocalić swój zamek oraz ukarać spiskowców. Nie wiedziałeś?
- I to pozwala mu zasypywać innych absurdalnymi żądaniami, różowymi listami, pachnącymi...
- Pachną jak Nefryt – rozmarza się, tuląc do siebie kartki.
- Nie mogę na to patrzeć... - z niedowierzaniem kiwam głową.
- Mogę je zatrzymać?
- Jeśli chcesz – nie przestaje ich studiować, uśmiechając się do siebie.
- Jesteś głodny. Nie traćmy czasu.
- Jeszcze nie, ale z przyjemnością posiedzę tu z tobą, dobrze? - tradycyjnie rozkłada się przed kominkiem, wczytują w słowa przyjaciela.
Kilka godzin później, gdy kończę pracę, wampir wydaje się być zmęczony. Wpatruje się w ogień, leniwie przymykając powieki, które powoli mu opadają.
- Nie śpij – kucam obok niego, przeczesując jego ogniste włosy palcami.
- Przepraszam – nieśpiesznie siada obok mnie. - Idziesz się położyć?
- Nie.
- Nie? - dziwi się.
- Nie poświęciłem ci dzisiaj zbyt wiele czasu. Jak się czujesz? Dobrze ci w domu? Może czegoś potrzebujesz?
- Nie udawaj, Jack. Daleko ci do Cassiana.
- Nie udaję.
- Nie rozumiem dlaczego chcesz poświęcać mi swój bezcenny czas. Powinienem być bezgranicznie wdzięczny za możliwość przebywania w tym samym pokoju co to – wyładowuje na mnie swoje frustracje.
- Lubisz być złośliwy, prawda? - wpatruję się w jego błyszczące od ognia oczy.
- Nie jestem złośliwy. Mówię prawdę.
- Chcę naprawić nasze relacje. Wykaż odrobinę zrozumienia.
- Po co? Dałem ci moje słowo. Nie mam nic cenniejszego.
- Sin... Nie prowokuj mnie... Może nie sprowadzę ci pawi i słoni, ale nie oznacza to, że twoje dobro jest mi obojętne!
- Okazujesz to w dziwny sposób.
- Masz, pij – wyciągam rękę w jego stronę. - Z głodu zaczynasz opowiadać bzdury.
Obserwuję jak niechętnie gryzie mnie w nadgarstek. Przełyka krew dużymi haustami, odreagowując. Zaczyna mi się kręcić w głowie, więc szybko kończy posiłek. W odwecie popycham go na dywan. Serce bije mi znacznie szybciej niż w chwili karmienia, a przecież nic nie zrobił. Leży na miękkim futrze i wpatruje tylko we mnie...
- Myślałem, że źle się czujesz – drwi.
- Nie odpychaj mnie... - przesuwam palcami po jego lewym policzku.
- Jack...
- Tak? - gwałtownie spogląda w kierunku okna.
- Atakują dom!

26 komentarzy:

  1. Ło kurde ale akcja! Najpierw takie słodkie miziu-miziu, potem głębokie przemyślenia a la Jack, a na koniec atakują dom! Czy tylko mi się wydaje, że to David jest za to odpowiedzialny?

    Nefryt rozpieszczony jak jakaś wykwintna dama z XVI w xD tylko leżeć i pachnieć (Sin wdychałby xD). Ej no raz się do czegoś przydasz, a potem już tylko nic :< ! Też bym tak chciała *^*

    Jack, Jack, Jack... odpuść Sinowi, co? Jak coś kochasz to puść to wolno. Jak wróci jest twój, a jak nie nigdy nie był. Proste! Schowaj dumę i chodź raz postaw się na miejscu wampirka! Kiedy to w końcu zrozumiesz! I tak on będzie twój (może nie na długo, ale jednak), bo przecież to jest opowiadanie Kitsusia. Oni będą razem nie? Mój zmysł wróżbity twierdzi, że tak ale jak będzie naprawdę to nie wiem.

    ~Emy
    PS: Nie ma to jak picie herbaty czytając rozdziały liska ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie powiem :D
      Nefryt jest wyjątkowy i zasługuje na wszystko, co najlepsze :D
      Jack, jak to Jack, musi szybko się ogarnąć, bo czekają go trudne chwile. W kolejnym rozdziale zaatakuję dom (czasami lubię być tym złym :D). Oj będzie się działo :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Tak wiem wiem

      Ale, że aż tak?

      No mam nadzieję ;) (I... będzie, będzie się działoo i znowu nocy będzie mało. Będzie głośno, będzie radośnie, znów przetańczymy razem całą noc!~... sorki musiałam)

      ~ Emy

      Usuń
    3. Emy, wstydź się. Słuchasz takiej kociej muzy :D Teraz już niczego w tych szkołach nie uczą, nawet które kawałki są fajne :D

      Jeśli mi się uda, to zaatakuję posiadłość jeszcze dzisiaj :D Mam trochę wolnego czasu, to może poświęcę go na napisanie kolejnego rozdziału. Wszystko zależy od tego, czy będziecie grzeczne i czy będzie mi się chciało. Póki co mi się nie chce, chociaż sceny są dokładnie poukładane. Wolę skupić się na mojej najdroższej herbacie :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Ja tego nie słucham! °^° Czy to moja wina, że w telewizji i na dyskotekach to puszczają? Nie ;3; ja mam swoje ulubione piosenki i żadna "Baukanika" czy jak to tam nie zepsuje. Co to to nie.

      Herbatka zawsze spoko ;)

      Ale co masz na myśli Kitsuś. Przecież my zawsze jesteśmy grzeczne, co nie? ;)

      ~Emy

      Usuń
    5. Nie zawsze jesteście grzeczne :D

      Nie wiem, Emy. TV praktycznie nie oglądam, a na dyskoteki nie chodzę.

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. Nie prawda xl

      Moja mama ogląda TV, a co za tym idzie ja mimowolnie też (może nie oglądam ale słuchać niestety tak). Ja chodzę ale chyba przestanę, bo przez prawie 3 godziny disco polo leciało ostatnio (z czego znałam tylko chyba 5 piosenek ;_; dziwnie się wtedy czułam) ;-;

      ~Emy

      Usuń
    7. Wstydź się, Emy :D Jednak nie byłaś grzeczna, nie będzie rozdziału :P

      Twój Kitsune

      Usuń
    8. *podkula pod siebie wyimaginowany ogonek i spuszcza wzrok* P-przepraszam... j-ja n-nie c-chciałam... j-już będę g-grzeczn-na

      ~Emy

      Usuń
    9. Nie musisz. Nie skończyłem pisania.

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. napisalam tak dlugi komentarz.
    ;-; i go skasowalam.... AAAAAAA!! dodam jeszcze raz jak wstane bo po prostu sie wkurzylam XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem jak się czujesz...

    ~Emy

    OdpowiedzUsuń
  4. Radocha bo atakujo dom xD
    Niech Jackowi coś się stanie.... Ból, krew i łzy! Oooo ale by bylo jakby Jacka zranili a Sin musiał się powstrzymywać ratując go przed utratą krwi :DDD
    I ten medalion :\ rozkmina życia. Nic nie przychodzi mi do głowy...
    Powinniśmy założyć "klub miłośników czytania lisich opowiadań przy rozgrzewającej herbacie"

    ~Suzy

    OdpowiedzUsuń
  5. Herbata jest dobra na wszystko :)
    Dlaczego życzysz Jackowi aż tak źle? On i tak ma ciężko.
    Medalion? No przecież... :D Albo nie, nic nie powiem :D

    Twój Kitsune

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee taam twardy z niego chłop, wytrzymałby xD
      Ja po prostu kocham jak bohaterowie tracą nad sobą kontrolę :3

      ~Suzy

      Usuń
    2. No właśnie nie wiem. Może go zabiję, ok? :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    3. Ale wtedy nie będzie kogo ratować ;-;

      ~Suzy

      Usuń
    4. Nadal mam ochotę na jakąś tragedię...

      Twój Kitsune

      Usuń
    5. Możesz uśmiercić Nefryta. Będzie jednego rywala w miłości mniej :3
      Albo potorturować Jacka c:
      Jakoś tak mnie naszło na znęcanie się nad nim *u*

      ~Suzy

      Usuń
    6. Jeszcze go nie znasz, a już uśmiercasz? Wstydź się, Suzy :D Nefryt jest słodki :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    7. Właśnie o to chodzi ;D Lepiej uśmiercić zanim go poznam. Jeszcze się okaże, że jest tak wspaniały że pokocham go całym sercem c:

      ~Suzy

      Usuń
    8. Pokochasz :) Poza tym Nefryt już jest martwy :P

      Twój Kitsune

      Usuń
    9. O kurczę racja xD
      Nie przemyślałam tego ;D

      ~Suzy

      Usuń
  6. jack zostanie poważnie ranny. w czasie bronienia pojawia sie Cassian i nefrytem.... takie małe przemyslenia??? jaka nam zafundujesz tragedie??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... Nie :D
      Wszystko w swoim czasie :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. Hejka,
    wspaniały rozdział, ale Nefryt jest tak bardzo rozpieszczony... tak nagle się zaczął interesować, przejmować
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń