czwartek, 10 listopada 2016

Rozdział XII


„Grzech


- Jack... - budzi mnie dźwięk mojego imienia, które zostało wypowiedziane ledwo słyszalnym, ale jakże uwodzicielskim, szeptem. Wampir unosi zaspane powieki, wtulając się we mnie. - Jestem głodny... - mamrocze sennie.
- Głodny? - powtarzam po nim, zaskoczony. Nigdy wcześniej nie zachowywał się w taki sposób. Co go nagle opętało?
Zanim udaje mi się wyswobodzić ręce, by go nakarmić, Sin przechodzi do działania. Przesuwa twarz w zagłębienie mojej szyi i zatapia  kły. Cały się spinam, czekając co będzie dalej. Pierwszy raz mam go aż tak blisko. Przyciąga mnie do siebie, ocierając się ponętnie. Obejmuje ramionami za szyję i przekręca się w taki sposób, że znajduje się pode mną. Sunie chłodnymi palcami po moich ramionach, karku... Nie wiem czy ma świadomość tego jak na mnie działa, lecz nie dbam o to. Od dawna czekałem na taką okazję...
Jest zbyt mocno pogrążony w ekstazie, więc nie zwraca uwagi na to, że nie pozostaję mu dłużny i  także zaczynam go dotykać. Nie jest to proste zadanie, bo drobne ciało zdaje się być miażdżone przez mój ciężar. Przekręcam się na plecy, układając ręce na szczupłych biodrach i wręcz zmuszam, by objął mnie w pasie nogami. Unoszę się do góry i wsuwam palce pod materiał czarnej bluzy, która ucierpiała podczas walki. Sin nie przerywa sycenia się krwią. Zdzieram z niego resztki ubrania, przez które prześwitywała jasna skóra. Pomagam wyswobodzić ręce, odrzucając zbędne kawałki tkaniny na podłogę. Gdy operacja dobiega końca, pozwalam mu objąć się za szyję. Zaplata dłonie na moim karku, wodząc nimi leniwie w górę i w dół. Nie sądziłem, iż będzie tak śmiały, by wsunąć palce w moje włosy, a właśnie to robi. Zagryzam wargi, by nie jęknąć z przyjemności i mu nie przerywać. Korzystam z okazji i sam zaczynam badać niezwykle miękką skórę nieśmiertelnego. Dotykając go czuję się tak, jakbym gładził chłodny atłas. Ogień i lód – ten kontrast najlepiej nas opisuje.
- Jack... - pod wpływem tego szeptu cały drżę. - Nie rób tak... Łaskoczesz mnie... - spoglądam na niego przestraszony, lecz Sin nie unosi powiek. Wzdycha cichutko, gdy dryfuję palcami wzdłuż żeber. Przestaje pić, zamykając rany swoją krwią. Spodziewałem się, że od razu mnie odepchnie, ale nic takiego się nie dzieje. Opiera głowę na moim ramieniu i ponownie zasypia. Henryk miał rację. Całonocna walka zupełnie pozbawiła go siły. Układam go z powrotem na posłaniu, uwalniając się w wampirzych objęć.
Przez długi czas leżę obok i wpatruję się w jego delikatne rysy. Gdyby nie fakt, że jest wymęczony, nie pozwoliłbym mu zasnąć aż do świtu. To co się przed chwilą działo między nami upewniło mnie w przekonaniu, że krew stanowi tylko preludium. Rozbudza moje pragnienia. Pożądam go jak jeszcze nigdy nikogo nie pragnąłem. Mógłbym zerwać z niego resztę ubrań i wziąć tu i teraz, nie licząc się z tym, czy mi na to pozwoli, czy nie. Chcę go całować, dotykać, pieścić. Patrzeć w te magiczne oczy w chwili, gdy...
- Zimno... - obraca się na posłaniu, szukając czegoś, czym mógłby się okryć. Sięgam po koc, którym szczelnie opatulam mojego zmarźlaka.
- Jak przetrwałeś setki lat, skoro jesteś taki...? - zadaję mu to niedokończone pytanie, chociaż dobrze wiem, że nie odpowie. Przyglądam się śpiącemu zastanawiając, jakie określenie najlepiej do niego pasuje? „Mój” brzmi idealnie.

Budzi mnie popiskiwanie Vero, który liże mnie po twarzy, domagając się jedzenia.
- Dobrze, już dobrze... - próbuję go od siebie odsunąć. Stęskniony uwagi szczeniaczek mylnie interpretuje to zachowanie. Szarpie za moją koszulę, zaczepiając do zabawy. Zaczyna szczekać, machając wesoło ogonem.
Dzięki wspólnemu posiłkowi oraz zabawie nie myślę o tym, że wciąż jesteśmy uwięzieni w tym dziwnym miejscu, które powoli zaczyna działać mi na nerwy. Chciałbym wrócić do domu. Niestety nie mam szans, by się stąd wydostać. Nic nie wskazuje na to, że Henryk po mnie wróci, skoro zostawił mnie pod opieką wampira. Spoglądam na zegarek. Wskazuje kilka minut po jedenastej. Jest dzień czy noc? Brak promieni słonecznych mocno daje mi się we znaki. Poza tym oddałem mu znaczną ilość krwi. Mogłem spać dłużej niż kilka godzin.

Zmęczony psiak kręci się w kółko po posłaniu, wybierając najdogodniejsze miejsce, by odpocząć. Zazdroszczę mu dziecinnej beztroski. Dorośli mają znacznie gorzej...
Sięgam po jakąś nudną książkę, do czytania której zmusza mnie nuda oraz niechęć do przeszukiwania półek i kartonów, by znaleźć coś ciekawszego. W końcu, zrezygnowany, rzucam nią w ciemność. Odpinam srebrną bransoletę z nadgarstka i zaczynam śledzić ruch wskazówek po tarczy.
- Co robisz? - cichy głos Sina, który nagle pojawia się obok mnie, brutalnie wyrywa mnie z zamyślenia.
- Wyspałeś się? - moje oczy zatrzymują się na brzydkiej szramie, która w dalszym ciągu szpeci jego wątłą klatkę piersiową.
- Tak, dziękuję.
- Dlaczego nie znika? - zmieniam temat, wyciągając rękę w jego stronę.
- Nie wiem – wzrusza ramionami, zeskakując z materaca. - Chcesz już wracać do domu? - pyta, przytulając do siebie psa, który dzielnie walczy o jego uwagę.
- Henryk powiedział, że tutaj szybciej dojdziesz do siebie.
- To prawda – odpowiada, nawet na mnie nie patrząc. Siada na skraju posłania i delikatnie głaszcze labradora po łebku. Wygląda na zamyślonego. - Jeśli nie masz nic przeciwko, to chciałbym tu jeszcze trochę pobyć.
- Jak chcesz – odpowiadam, układając się wygodnie na plecach i wpatrując w błyszczące sklepienie. Kryształy znowu przypominają nocne niebo. Może to jego bliskość sprawia, że wszystko wygląda inaczej?
- Zgadzasz się? - odwraca się w moją stronę, by spojrzeć prosto w oczy.
- Uratowałeś nas. Niewiele mogę zrobić, by ci się odwdzięczyć. Skoro chcesz tu zostać, nie widzę przeszkód.
- Dziękuję, Jack – uśmiecha się lekko. Dziwi mnie, że ani słowem nie wspomina o poprzedniej nocy. Gdyby nie zasnął, nasza zabawa mogłaby się zakończyć zupełnie inaczej. - Karmiłeś mnie? Czuję smak krwi w ustach... - przykłada smukłe palce do swoich namiętnych warg. Mam wielką ochotę przejechać po nich językiem...
- Byłeś głody – udaję, że nie stało się nic nadzwyczajnego.
- Ja zawsze jestem głodny – ta zaczepka jest jawnym zaproszeniem, by chwilę się z nim podroczyć.
- Proszę – wyciągam rękę w jego stronę.
- Nie, dziękuję – wypuszcza psa na podłogę.
- Mówiłeś, że jesteś głodny.
- Bo jestem, ale ty jesteś człowiekiem i muszę bardzo uważać, by nie wyrządzić ci żadnej krzywdy.
- Nie przesadzaj, nic mi nie będzie – drwię. - Jestem młody, zdrowy i silny.
- Przeceniasz swoje możliwości. Gdybym się nie kontrolował, leżałbyś półprzytomny i zdany na moją łaskę.
- Doprawdy? - unoszę się na łokciu, by łatwiej go obserwować. - Wczoraj odniosłem zupełnie inne wrażenie.
- Co masz przez to na myśli?
- Tuliłeś się do mnie jak dziecko.
- To nieprawda! - jego oczy zaczynają lśnić. Jest piękny, gdy się wścieka.
- Prawda. Pamiętasz co robiliśmy?
- My? Nie kłam. Do niczego nie doszło – kładzie dłonie na biodrach.
- Tak? Skąd wiesz?
- Po prostu wiem – odpowiada wojowniczo.
- W takim razie kto cię rozebrał? - odbijam piłeczkę, przypatrując się jego nagiej klatce piersiowej.
- Ubranie było podarte! Pewnie samo spadło.
- Wmawiaj to sobie jeśli chcesz. Ja zapamiętałem coś zupełnie innego.
- Łżesz!
- Zarzucasz mi kłamstwo? Nieładnie... Chyba będę musiał jakoś cię ukarać.
- Nic mi nie możesz zrobić. Jestem wampirem! - przechwala się.
- Masz rację. Dlatego dostosujemy wymiar kary do twoich wyjątkowych możliwości – złośliwy uśmieszek wykrzywia moje spragnione usta. - Chodź tu... - dłonią wskazuję mu miejsce obok siebie.
- Nie!
- Myślisz, że Nefrytowi będzie przykro, jeśli odwołamy zaproszenie? - pytam, siląc się na zatroskanie. Sin momentalnie zmienia decyzję i korzystając z wampirzych mocy, w ciągu ułamka sekundy zajmuje wskazane miejsce. - Lubię, gdy jesteś uległy – uśmiecham się do niego.
- Nie jestem!
- Więc będziesz. Jestem twoim panem i zrobisz co ci każę, jasne?
- Jesteś podłym, egoistycznym, wred... - nie pozwalam mu dokończyć. Chociaż bawią mnie inwektywy, którymi mnie obrzuca, słodki smak zakazanych warg od razu poprawia mi humor. Układam dłonie na jego policzkach i pogłębiam pocałunek, wsuwając język rozchylone usta. Oczy Sina otwierają się szeroko ze zdziwienia. Nie tego się spodziewał. Ja również jestem w szoku. Smaku tego pocałunku nie da się porównać z niczym innym. Jest wyjątkowy. Zniewalający. Pełen temperamentu. I co najważniejsze, cholernie przyjemny. Powoli, upominam sam siebie, bo chciałbym sprowokować go do jakiejkolwiek reakcji. Muszę wiedzieć co czuje i jak daleko wolno mi się posunąć. Jednak Sin jest ostrożny. Bardzo uważa, by nie drasnąć mnie swoimi kłami. Gdyby poczuł krew... Wplatam palce w ogniste włosy, a potem atakuję jego usta ze zdwojoną siłą. Celowo całuję go tak, by rozciął mi wargę.
- Mmm... - mruczy wprost w moje usta, czując ich metaliczny smak. Mam cię...
Obejmuję go mocno, kontynuując atak. Chcę więcej, znacznie więcej i on mi to da... 
- Jack... - mruczy słodko, gdy minimalnie się odsuwam, by nabrać powietrza.
- Tak? - obsypuję pocałunkami szyję wampira.
- Puść... - prosi, nabierając gwałtownie powietrza.
- Ugryź mnie... Przecież wiem, że chcesz...
- Nie... Tak nie wolno... - broni się, odwracając twarz od mojej szyi.
- Wolno... - przesuwam jego włosy do tyłu i zaczynam ssać płatek ucha.
- Nie! - zaciska palca na moich ramionach.
- Ugryź mnie – szepczę mu do ucha. - Nie walcz z tym, po prostu to zrób... - bezradne spojrzenie zielonych oczu, lekko zagryziona dolna warga... Cudowny...
- Ale... - unoszę się do góry, głuchy na jego protesty i odpinam guziki koszuli. Sin wpatruje się we mnie bezsilnym wzrokiem. Wie, że przegra. Rzucam koszulę gdzieś w ciemność i kładę się obok niego. Śmiało wyciągam dłoń, by dotykać jego nagiej skóry. - Karmienie to tylko pretekst... - korzysta ze swojej szybkości, by wyszukać nowe ubranie. Nie mam szansy dostrzec jego ruchów. -Wracamy do domu! - decyduje.
- Dlaczego?
- Posuwasz się za daleko! - obserwuję jego rozgniewane oczy. Znowu ma na sobie wyłącznie czerń. Długie rękawy, golf... Jego ubrania przypominają tarczę.
- O co ci znowu chodzi?
- Masz mnie za idiotę? Nie będę się z tobą kochać!
- Kto tu mówi o kochaniu się?! - odpowiadam z gniewem.
- Jesteś jak David! Niczym się od niego nie różnisz! - bierze psa na ręce i podchodzi do metalowych drzwi, które same się przed nim otwierają. - Wracamy!
Sięgam po swoją koszulę i podążam za nim słabo oświetlonymi przejściami. Znowu zraniłem jego uczucia. Powinienem był lepiej dobierać słowa, ale z drugiej strony tak wygląda brutalna prawda. Chcę go. Bardzo. Nie oznacza to jednak, że zapomniałem kim jest...

- Panie, dobrze, że jesteś – uśmiech Henryka pogłębia przepaść, która wytworzyła się między mną a Sinem, gdy wchodzimy razem do kuchni.
- Ja też się cieszę – silę się na bycie grzecznym, lecz prawda jest taka, że wolałbym pobyć trochę sam.
- Znowu się kłóciliście, prawda? O co poszło tym razem? - ma na myśli nas, lecz wpatruje się tylko we mnie.
- Sprawdziłeś dom? - czerwonowłosy skupia się na najważniejszych sprawach.
- Tak. Wszystko w najlepszym porządku – informuje służący.
- To dobrze – wampir podaje mu psa. - Proszę, zajmij się Vero.
- Dokąd się  wybierasz? - wołam za nim, gdy zaczyna kierować się w stronę drzwi.
- Muszę zmyć z siebie brud, którym mnie oblepiłeś – zaciska dłonie w pięści, po czym znika nam z oczu, trzaskając głośno drzwiami.
- Co zrobiłeś, panie? - oskarżenie w tonie jego głosu służącego mrozi mi krew w żyłach.
- Nie chcę o tym rozmawiać – wbijam wzrok w kuchenny obrus.
- Podam kolację. Jestem pewny, że po posiłku zmienisz zdanie.
- Nie zmienię.
Przez najbliższe pół godziny najpierw obserwuję, jak Henryk krząta się po kuchni, a potem, mimo późnej pory, dotrzymuje mi towarzystwa. Z początku było mi wszystko jedno co jem, ale gdy postawił na stole moje ulubione pieczone jabłka, coś we mnie pękło i nie umiałem spokojnie wysiedzieć na miejscu, czekając aż zacznie się przesłuchanie.
Niestety mężczyzna raczył się wyborną herbatą oraz głaskał psa, któremu pozwolił spać na swoich kolanach.
- Niedługo będzie na to za duży – zauważam złośliwie, wskazując na Vero.
- Do tego czasu zdążę go dobrze wychować, nie musisz się martwić, panie.
- Ach tak... - tracę nadzieję na coś poważniejszego. - W takim razie chyba pójdę się położyć.
- Panicz Sin jeszcze nie wrócił.
- Skąd wiesz?
- Przez cały czas nerwowo zerkasz na zegarek. Do świtu pozostały niecałe dwie godziny. Ma jeszcze czas.
- Rzeczywiście. Ma czas...
- Panie, masz dwa wyjścia. Albo szczerze powiesz mi o co chodzi, albo będziesz to w sobie dusił aż eksplodujesz.
- Bo ja... Henryku, zrobiłem coś bardzo złego! A najgorsze jest to, że wcale tego nie żałuję. Gdybym tylko mógł, zrobiłbym to jeszcze raz.
- Panicz Sin wydaje się zraniony – sprytnie zauważa.
- I to w tym wszystkim jest najgorsze! Sin nie ma mi za złe tego, co zrobiłem. Gniewa się o to, co powiedziałem. Przyrównał mnie do Davida, wyobrażasz sobie?! Pewnie ma rację – zaczynam bawić się lnianą serwetką, by uniknąć karcącego wzroku jasnoniebieskich oczu.
- Panie, nie wiem co zaszło między wami, lecz skoro czujesz się winny, powinieneś przeprosić.
- Nie czuję się winny! To on wywołuje we mnie poczucie winy! Ja chciałem dobrze.
- Dobrze dla kogo?
- Dla siebie, dla niego... Gdyby nie był taki uparty, to...
- Poróżniła was krew, prawda?
- Może... - odpowiadam wymijająco.
- Chodzi o to co czujesz, gdy karmisz wampira?
- Tak, dokładnie o to chodzi! Nie umiem zapanować nad tymi uczuciami! A on wcale mi w tym nie pomaga! Gdyby nie był tak cholernie... - piękny, podniecający, namiętny... Nie wolno mi odkryć wszystkich kart!
- Powiem ci więc co ja widzę. Nienawidziłeś panicza od lat. Obecna sytuacja niewiele zmieniła. Ulegasz doznaniom, które wywołuje w tobie karmienie go, lecz to wszystko. Twój wrogi stosunek nie uległ zmianie. Nadal postrzegasz go jako kulę u nogi, a nie partnera, który naraża własne życie, by chronić ciebie i twoją rodzinę.
Nabieram gwałtownie powietrza, by coś mu odpowiedzieć. Zaprzeczyć. Oskarżyć, że źle zinterpretował moje słowa, lecz po chwili wypuszczam je z głośnym sykiem. Henryk ma rację... Cholerną rację. Jestem potworem, jak Dawid...
- Dziękuję za kolację. Dobranoc – wychodzę z kuchni roztrzęsiony. Wbiegam po schodach na górę i kieruję się prosto do sypialni Sina. Porozrzucane po dywanie ubrania świadczą o tym, że musiał już wrócić. Słyszę odkręconą wodę. Pewnie się kąpie. Albo próbuje zmyć z siebie mój dotyk... Siadam na fotelu i wpatruję się w swoje dłonie, czekając. Mija kilkanaście minut. Szum wody nie ustaje. Dobrze wie, że na niego czekam, dlatego gra na czas. Za chwilę zapadnie w sen, zostawiając mnie samego.
W końcu zakręca wodę i wychodzi. Ma na sobie tylko biały ręcznik, którym obwinął biodra. Mokre włosy wiją się wokół bladej twarzy. Jego wzrok jest zacięty. Nadal jest na mnie wściekły.
- Idź sobie. Jestem zmęczony – lodowaty ton sprawia, że czuję do siebie jeszcze większe obrzydzenie.
- Przepraszam, Sin. Nie chciałem – przez większość kolacji układałem w głowie tekst, którym chciałem go udobruchać, lecz w chwili, gdy stoimy twarzą w twarz, słowa ulatują gdzieś w przestrzeń.
- Henryk kazał ci tu przyjść – z niedowierzaniem kręci głową.
- Nie, to był mój pomysł. Nie chciałem cię zranić. Przysięgam. Trudno mi to wszystko ogarnąć. Traktowałem cię jak wroga, a teraz...
- Proszę, idź już – przerywa mi, wymownie spoglądając w kierunku drzwi.
- Nie wyrzucaj mnie. Nie widzisz, że się staram? Chciałbym to wszystko poukładać, abyśmy mogli zacząć od nowa.
- Starasz się? Nie rozśmieszaj mnie. Nie masz pojęcia co to słowo oznacza. Wykorzystujesz mnie, bo tak jest ci wygodnie. Nawet teraz, płaszcząc się i przepraszając, myślisz tylko o sobie. Twoje uczucia, twoja nienawiść, twoje pożądanie. Na szczęście to się niedługo skończy. Gdy zwiążę się z Nefrytem, wreszcie będę wolny!
- Mówisz tak, bo jesteś na mnie zły. Masz do tego prawo, ale daj mi szansę. Przecież możemy zacząć od nowa.
- Co przez to rozumiesz, Jack? Wypuścisz mnie stąd?
- Nie – odpowiadam szczerze.
- Pozwolisz mi związać się z ukochanym?
- Nie.
- Unieważnisz umowę między nami? - unieważnić? Więc o to mu chodzi... Udaje zranionego, tymczasem dobrze to sobie zaplanował. O nie, kochany. Nic z tych rzeczy...
- Nie, umowa nadal obowiązuje.
- W takim razie chcę twojej krwi – podchodzi do mnie powoli, jakby polował na dziką zwierzynę.
- Proszę – wyciągam rękę w jego stronę. Sin nabiera prędkości i w ułamku sekundy przypiera mnie do zamkniętych drzwi. Łapie za nadgarstki, które przytrzymuje po obu stronach mojej głowy.
- Napiję się stad – decyduje, wbijając kły w moją szyję.
- Myślałem... Miałeś unikać tego miejsca... - zmusza mnie, abym bardziej odchylił głowę. Cofa się nieco do tyłu, by móc przesuwać językiem po płonącej skórze. Powoli... Tak bardzo powoli... Wiem, że to jego sposób na odegranie się. Chciałbym go dotykać w chwili, gdy tak robi, jednak jego dłonie są niczym metalowe obręcze. Nie mam szans, by się wyswobodzić.
- Nie dręcz mnie... - proszę czerwonowłosego, upajając się jego bliskością i zapachem.
- Jakie to uczucie, Jack? Podoba ci się?
- Sin... Ostrzegam cię... Ach.... - wyrywa mi się jęk rozkoszy, gdy jego zwinny język bezpośrednio dotyka rany.
- Podobasz mi się taki... uległy... - szepcze złowróżbnie, zamykając rany. Nie sądziłem, że wypomni mi moje własne słowa w taki sposób.
- Zapłacisz mi za to! - cały dygoczę. Mam wrażenie, że od orgazmu dzieliły mnie dosłownie sekundy.
- Jak to było? Już wiem! Zacznijmy od nowa. Mniej więcej o to ci chodziło, gdy tu przyszedłeś, prawda? Jestem dziś wspaniałomyślny, więc przychylę się do twojej prośby. Przyjmuję także przeprosiny. A teraz idź grzecznie spać. A zanim wstanę, poproś Henryka, by nakarmił cię owocami. Nie ma nic przyjemniejszego, niż słodka krew mojego opiekuna, wierz mi – uśmiecha się do mnie, wypuszczając moje ręce i otwierając drzwi. - Dobranoc, Jack. Słodkich snów – wypycha mnie na korytarz, zamykając się w pokoju.
- Właśnie rozpętałeś prawdziwe piekło, wampirze...

27 komentarzy:

  1. Cóż za idealny dzień na nowy rozdział! Akurat dzisiaj naszło mnie na symulowanie mojej urojonej choroby i całodniowe oglądanie anime, a do tego jeszcze teraz mam co czytać. Tyle szczęścia :D
    Jak ja lubię kiedy Jack i Sin się kłócą :D mam nadzieję że właśnie to będą często robic, no i inne rzeczy może też ( ͡° ͜ʖ ͡°)

    Viva

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co oglądasz? Jeśli jakiś dobry romans, to koniecznie daj mi znać :D Wiesz, że uwielbiam :)
      Jack nabroił i teraz musi zmierzyć się z gniewem wampira. Życzę mu powodzenia :D

      Twój Kitsune

      PS Ładnie to tak symulować chorobę? :D

      Usuń
    2. Nie miałam siły wstać z łóżka XD
      Teraz to oglądam Free. Za oknem śnieg to naszło mnie na słoneczko i pływanie i stadko bishów :D tego mi trzeba żeby wyzdrowieć

      Viva

      Usuń
    3. Nie oglądałem Free. Jeszcze :D Musiałbym się psychicznie przygotować do tego wydarzenia :D
      Ja się szykuję na Norn9. Trailer wydawał się obiecujący.

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Nie ma to jak wróżbita Maciej... zaczynam się zastanawiać czy nie rozpocząć działalności w tym kierunku :)

    Ten rozdział był słodki i taki... taki. Taki no! No nie wiem... :') Po prostu mi się podobał (jak z resztą każdy Emy -,-)

    Eh! Jak tak mogłeś! Porównać Jacka do tego gargulca Davida! Jack nie jest (jeszcze) przecież aż taki zły! Grzecznie oddaje krew i w ogóle. Co prawda ma tam jakieś swoje humorki ale to chyba jak każdy, co nie?

    Sin nie znałam cię od tej strony O-O. Nie ładnie.... Najpierw bawi się kosztem, a potem wyrzuca na korytarz... eć eć Sinuś. Eć eć.

    Kolejne rady Henrysia ^^ a tak a propos Hernyka. Czym/Kim on jest, że jest taki, a nie inny, bo człowiekiem on nie jest na pewno. Przynajmniej według mnie.

    ~Emy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro wiesz co będzie dalej, to po co ja to piszę? Może czas przerzucić się na coś innego :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie i jeszcze raz nie! Ja nie wiem co będzie dalej dokładnie! Tylko niektóre z moich (dość wielu) alternatywnych światów się po malutkim fragmencie potwierdza. A do tego każdy się przecież nadaje :P

      I nie przerzucaj się na coś innego. To co teraz robisz za dobrze ci wychodzi >^< A nawet jeśli tak zrobisz to zwiąże cię i wybije z głowy :-)

      ~Emy

      Usuń
    3. Złap mnie, Emy :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Hihi, szykuj się Kitsuś >:D Nadchodze... #złowieszczy_śmiech

      ~Emy

      Usuń
    5. Nie mogę się doczekać :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Dodbrze tak Jackowi wamprirek sie odegrał. hehe mam pytanie kiedy napiszesz rozdzialik w którym To Sin wszystko przedstawia ze swojej perpektywy??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jack serio nabroił, a będzie już tylko gorzej.
      Na chwilę obecną nie planuję takiego rozdziału.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. o joj az sie boje pomyslec co takiego jeszcze moze sie stac.
      Jestem ciekawa jak to Sin odbiera co czuje i mysli

      Usuń
    3. Zastanawiałem się nad czym czy nie podzielić opowiadania na części i nie opisać wszystkiego oczami Sina. Wydaje mi się jednak, że to byłby nadmiar szczęścia. Mam kilka pomysłów w związku z zakończeniem. Wszystko zależy od tego ile powstanie rozdziałów i czy uda mi się ukończyć opowiadanie jeszcze w listopadzie. Bardzo na to liczę, bo pracuję już nad czymś innym :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Aha to ja czekam a nad jakim opowiadaniem pracujesz jak mozna wiedzieć??

      Usuń
    5. W wolnych chwilach piszę Dotknij mnie, ale Kai będzie pierwszy. Resztę planuję na papierze, bo plan wydarzeń jest w tej sytuacji kluczowy. Od stycznia (wcześniej pewnie się nie wyrobię) ruszy nowe opowiadanie :) Zdziwicie się jakie będzie "fajne" :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. ooo to ja czekam na twoje opowiadania.

      Usuń
  4. BOŻE KIEDY KOLEJNA CZĘŚĆ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak napisze to będzie -,- chodź trochę cierpliwości ludzie

      ~Emy

      Usuń
    2. Nowy rozdział będzie jeszcze w tym tygodniu :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Ale śmiechłam na koniec xD
    Zbiera się na wojnę :D Do broni przyjaciele wampiry!
    Guaaahh! Nefryt przyjeżdżaj czym prędzej! Ale będzie zabawa :D Kitsuuuuś jak on bedzie wyglądać? Chcę już go poznać :3
    ~Jacky będzie zazdrosny c: na~nanana~
    No i Henryk. Henryyyk ziomuś, weź się zgub w jaskiniach :)

    ~Suzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez te pocałunki w jaskini przyjazd Nefryta lekko się opóźnił, ale spokojnie. Jest już w drodze :D Poznacie go w kolejnym rozdziale :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Już w kolejnym? :D :D :D
      Nie mogę się doczekać!
      Właśnie Lisku, które opowiadanie będzie po ,,Grzechu"? Jedno z planowanych, czy może masz jakiś zupełnie nowy pomysł? :)

      ~Suzy

      Usuń
    3. Szczerze? Nie wiem :D Mam kilkanaście pomysłów. Wydaje mi się, że najpierw pojawią się te opowiadania, które wcześniej obiecałem :D A potem popłyniemy z wiatrem :) Kai to fajny pomysł. Dotknij mnie to też fajny pomysł. Jest też takie, o którym wcześniej wspominałem i teraz nie daje mi to spokoju. Musi zostać opisane i koniec :D Jest tylko jeden problem. Prawdopodobnie część z Was odejdzie w trakcie czytania :) Więcej nie powiem :D I nie, zupełnie mnie to nie martwi :P

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. *zaintrygowana* :o
      Lisieeeee teraz mnie ciekawość będzie zjadać od środka! >.<
      Jakieeee to opowiadanieee?
      Może chociaż malutka wskazówka? *^*

      ~Suzy

      Usuń
    5. Spokojnie, do stycznia wiele rzeczy może się zmienić :D Na przykład dzisiaj wpadł mi do głowy niezły pomysł dotyczący dobrze Wam znanego Oikawy. Biedny Tooru :D A to wszystko przez Joleen :P Rano pokazała mi coś bardzo inspirującego i teraz ciągle o tym myślę :D Jednak fanfiki to nie moja bajka, a szkoda :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Hejka, hejka,
    jak cudownie...  fantastycznie, Jack sporo nabroił, ale Sin pięknie się za to odegrał...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń