sobota, 12 listopada 2016

Rozdział XIII

„Grzech


Roztrzęsiony wracam do swojego pokoju i zamykam za sobą drzwi. Jestem na niego tak bardzo wściekły, że najchętniej udusiłbym nocną pijawkę, nie okazując ani grama litości! Bezczelny wampir! Co on sobie wyobraża?! Jutro... Jutro nie będzie żadnej taryfy ulgowej! Już ja mu dam lekcję pokory i uległości! Niech się tylko obudzi, a wtedy...
Snucie niecnych planów przerywa dźwięk telefonu. Co za dureń śmie do mnie dzwonić o tak późnej porze?!
- Halo!
- Dzień dobry. Byłem pewny, że ranny z ciebie ptaszek i nie pomyliłem się!
- David... Czego chcesz? - głos tego bazyliszka sprawia, że staję się znacznie bardziej ostrożny.
- Dzwonię, aby przeprosić.
- Przeprosić? - dziwię się.
- Tak długo pukałem do twoich drzwi, a ty nie otwierałeś, więc musiałem spróbować wszystkiego. Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz za próbę najścia. Na moim miejscu zrobiłbyś to samo, prawda Jack? Nie masz w zwyczaju ustępować pola przeciwnikom. Ta cecha z pewnością wyróżnia cię na tle innych opiekunów – przyprawia mnie o atak mdłości swoimi wynurzeniami.
- Nie waż się więcej zbliżać, bo nie ręczę za siebie! Nie oddam ci Sina! Jest mój, słyszysz?
- Ojej, Jack... Nie sądziłem, że stać cię na takie wyznania – śmieje się wprost do słuchawki.
- I nie dzwoń do mnie. Rano i tak każę zmienić wszystkie numery telefonów.
- Zależy ci na nim, stąd ta determinacja, by zapewnić mu bezpieczeństwo... Zostałeś moim rywalem? Skoro tak się sprawy mają, to może założymy się o to, który z nas będzie go miał pierwszy. Co ty na to?
- Nie, dziękuję.
- Odmawiasz z grzeczności, czy jesteś pewny zwycięstwa? Porozmawiajmy jeszcze przez chwilę, dobrze?
- Mów czego chcesz! Nie mam czasu dla takich kanalii jak ty.
- Lubię cię, Jack. Coraz bardziej. Doceniłeś wampira dopiero w chwili, gdy powiedziałem, że chcę go dla siebie. Ciekawe, bardzo ciekawe... - zastanawia się na głos.
- Co masz na myśli?
- Po nieudanej próbie sforsowania bariery dużo myślałem o tobie, o mnie i o tym uroczym cukiereczku. Nie umiem z niego zrezygnować, jak się zapewne domyślasz. W bardzo krótkim czasie stał się moją obsesją. Pragnę go i...
- Błagam, oszczędź mi szczegółów, bo zwymiotuję.
- Taki jesteś wrażliwy?
- To wszystko, co masz mi do powiedzenia?
- Rozumiesz mnie lepiej, niż na początku naszej znajomości. Słodki Sin potrafi rozbudzić wyobraźnię. Nie powiesz mi, że ani razu nie fantazjowałeś o sobie i o nim, uprawiających namiętny...
- Dość! - krzyczę.
- Wybacz, poniosło mnie. Wracając do tematu, daję ci ostatnią szansę, Jack. Oddaj mi go, a nikomu nic się nie stanie.
- Nigdy!
- W takim razie nie pozostawiasz mi wyboru. Pamiętaj, że to twoja decyzja wymusiła na na mnie kolejny ruch, więc możesz zacząć czuć się odpowiedzialny – jego groźby brzmią poważnie. Muszę jak najszybciej przejść do kontrataku. - Poprosiłbym cię o przekazanie pozdrowień pięknemu Sinowi, ale pewnie i tak tego nie zrobisz. Nie martw się. Więcej nie będę niepokoił cię telefonami. Chciałem się tylko upewnić czy nie zmieniłeś zdania.
- Nie zmieniłem i nie zmienię.
- Bywaj, Jack. Do szybkiego zobaczenia – wybucha obrzydliwym śmiechem. Odrzucam słuchawkę, jakby była jadowitym wężem. Skoro on ma plan działania, nie mogę być gorszy. Po raz ostatni dałem się zaskoczyć Davidowi. Kolejnego razu nie będzie...

- Panie, jesteś pewny, że to jedyne wyjście? - załamany Henryk rozgląda się po pracowni, która wygląda jak po przejściu huraganu. Pod pachą trzyma piszczącego Vero. Chciałby pobuszować między tonami papierów, które zalały pomieszczenie.
- Nie ma innego sposobu, dobrze wiesz – podwijam rękawy, zdeterminowany jak nigdy wcześniej.
- Powinieneś poprosić panicza Sina o pomoc.
- Nie zamierzam o nic go prosić!
- Przeprosiłeś. Panicz nie jest pamiętliwy. Jestem pewny, że...
- Nie! Nie ma takiej możliwości! Poza tym dobrze wiesz, że nadal śpi – minęły trzy dni, a ten leń udaje przemęczonego!
- Jeśli tak zdecydowałeś, panie... Pozwolisz, że podam kolację w kuchni, dobrze?
- Dziękuję, Henryku. Wkrótce tu posprzątam.
- Nie ma pośpiechu, panie... - wymownie spogląda na porozrzucane księgi.
- Zabierasz Vero? Nie przeszkadza mi. Może zostać.
- Wybacz, lecz w obecnej sytuacji mógłby sobie zrobić krzywdę – zaborczo tuli do siebie czarną kulkę.
- Masz rację. W tej chwili pracownia nie jest najlepszym miejscem do zabawy.
- Kolacja będzie za pół godziny. Nie spóźnij się – obserwuję jak z anielską cierpliwością przemierza papierową ścieżkę, starając się nie uszkodzić żadnego ze zwojów.
Po ostatnim ataku postanowiłem, że nie będę tylko biernym obserwatorem. Przekopię wszystko i stworzę tak silny eliksir, iż nie będę potrzebował ochrony ze strony wampira. Zwłaszcza czerwonowłosego krwiopijcy, którego z każdą chwilą pożądam coraz mocniej. Gdy sobie przypomnę jak celowo drażnił mnie swoim językiem, to aż krew zaczyna się we mnie gotować. A im bardziej jestem wściekły, tym z większą intensywnością poświęcam się pracy.
Oddzielę książki, które już czytałem oraz zapoznam się z tymi, które udało mi się odgruzować. A potem wykorzystam każdy przepis, który wyda mi się interesujący, byle tylko dokonać jakiegoś przełomu. Ochronię jego i całą rodzinę przed tym obleśnym typem.

- Umyłeś ręce, panie? - nie odrywa wzroku od gotującego się garnka.
- Tak. Mam ci w czymś pomóc?
- Chcesz mi pomagać? Wybacz, lecz świetnie radzę sobie w kuchni i będę wdzięczny, jeśli ominie mnie rewolucja podobna do tej, którą rozpocząłeś na górze.
- Nie kpij ze mnie. Dobrze wiesz, że eliksiry to wszystko, co potrafię.
- I bardzo dobrze sobie radzisz. Powinieneś rozwijać swoje zdolności, przyjmować więcej zleceń, a nie demolować pracownię i biblioteczkę, licząc na cud.
- Teraz się ze mnie śmiejesz, ale dam sobie rękę uciąć, że wśród tej sterty jest coś, co pomoże mi...
- Dobry wieczór – odwracam się gwałtownie w stronę drzwi. Zaspany Sin siada obok mnie przy stole.
- Paniczu, cieszymy się, że jesteś – służący obdarza go swoim ciepłym uśmiechem. - Lepiej się czujesz?
- Tak, dziękuję – pozwala, by Vero usiadł mu na kolanach i polizał po policzku.
- Martwiłem się, bo długo spałeś – słuchając ich beztroskiej wymiany zdań znowu jestem zazdrosny... Więź łącząca Sina i Henryka pozwala im dogadać się w cywilizowany sposób. Tymczasem nasza relacja już dawno wymknęła się spod kontroli.
- Mogę zabrać psa na spacer? - pyta czerwonowłosy.
- Oczywiście paniczu, ale tylko na chwilę. Wieczory są mroźne. Nie chcę, aby się przeziębił.
- Nie martw się, Henryku. Zadbam o niego.
- Jak wrócisz mógłbyś zadbać o swojego opiekuna. Pilnie potrzebuje twojej pomocy.
- Henryku! - oburzam się, kierując na siebie uwagę zielonych oczu. - Posuwasz się za daleko! Poradzę sobie!
- Co zrobiłeś, Jack? - wampir udając zaciekawionego.
- Nic! - warczę w odpowiedzi.
- Sprawa musi być poważna, skoro jesteś aż tak mocno zirytowany – opiera głowę na dłoni i wpatruje się we mnie intensywnie. - Możesz mi zaufać. Przecież wiesz, że nie odmówię pomocy komuś, kto ładnie poprosi.
- Pan rozpoczął poszukiwania magicznej formuły, która wzmocni barierę wokół domu – zdradziecki służący musi mu wszystko wypaplać.
- Naprawdę? I jak ci idzie, Jack? Zrobiłeś jakieś postępy?
- Zdemolował pracownię i cały księgozbiór – odpowiada za mnie Henryk.
- To nieprawda! Postanowiłem, że czas na remanent i... - Sin zaczyna się śmiać.
- Po spacerze koniecznie muszę to zobaczyć – decyduje, zabierając psa. Rozbawienie nie opuszcza go nawet wtedy, gdy znajduje się już na podwórzu.
- Dlaczego to zrobiłeś? - syczę wściekle do starszego mężczyzny, mając świadomość, że wampir słyszy każde nasze słowo.
- Im szybciej zapomnicie o ostatniej awanturze, tym lepiej. Przeprosiłeś. Panicz się nudzi, więc z pewnością chętnie pomoże. Nikt tak jak on nie zna się na ziołach. A poza tym pracuje kilkanaście razy szybciej niż ty, panie. Jego pomoc w takiej sytuacji jest nieoceniona – wyrokuje, zaczynając zbierać naczynia ze stołu.
- Wkopałeś mnie w kolejny kanał, a teraz liczysz na to, że ubierając argumenty w ładne zdania, przyznam ci rację?
- To najlepsze wyjście z sytuacji.
- Czyżby?
- Zapominasz, że dobrze cię znam, panie. Znam też panicza. Potrzebujesz jego pomocy, a także punktu zaczepienia, by odbudować relację między wami - spogląda w kierunku podwórka, z którego dochodzi wesołe poszczekiwanie. - To się nie uda, jeśli każdy z was zamknie się w swoim pokoju. Poza tym niedługo pojawi się drugi wampir. Nie powinieneś marnować ani chwili.
- Masz rację, Henryku – wzdycham ciężko, wstając od stołu. - Nie wiem co bym bez ciebie zrobił.
- Pewnie zginąłbyś w samotności i zapomnieniu – uśmiecha się figlarnie.
- Przekaż Sinowi, że jeśli ma ochotę, może do mnie dołączyć.
- Panicz Sin będzie zachwycony, zobaczysz. I lubi pomagać.
Pomagać może i lubi. Jednak nasza sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana.

Przenosząc ciężkie księgi z jednego końca pokoju na drugi, zastanawiam się kolejnym ruchem Davida. Co takiego zrobi następnym razem i czy będę gotowy, by odeprzeć jego atak? Gdy próbuję upchnąć kilka mniejszych tomów, oprawionych w skórę, na górną półkę, niechcący potrącam te, których nie udało mi się jeszcze odłożyć na ziemię i teraz cała seria „Ziół na wszelkie okazje” leci wprost na mnie.
- Uważaj! - wampir odpycha mnie w ostatniej chwili, ratując przed tragedią.
- Dzi-Dziękuję – dukam cicho, gdy wyciąga rękę i pomaga mi wstać.
- Nic ci nie jest?- upewnia się.
- Nie.
- To dobrze – rozgląda się po pomieszczeniu szeroko otwartymi oczami. - Widzę, że się nie nudziłeś – prycha.
- Musiałem zająć jakoś czas, skoro tak długo spałeś.
- Więc to wszystko z mojego powodu? - żartuje, starając się nie postrącać stosów książek, które piętrzą wokół masywnych regałów.
- Chcę przejrzeć wszystkie formuły.
- Czyli Henryk mówił prawdę.
- Henryk nigdy nie kłamie – nieświadomie staję w obronie tego starego piernika, który steruje mną, niczym władca marionetek.
- Czego nie można powiedzieć o tobie – Sin uśmiecha się złośliwie, siadając z wielką gracją na jednej z wyższych książkowych piramid. - Dlaczego to robisz?
- By wzmocnić barierę i zapewnić bezpieczeństwo rodzinie.
- Liczysz na to, że znajdziesz rozwiązanie wśród tych śmieci? - podnosi kilka zakurzonych arkuszy, które zaczyna przeglądać.
- Znajdę. Zobaczysz, że znajdę – zapewniam go z żarliwością, o którą nigdy wcześniej nawet się nie podejrzewałem.
- Przykro mi, że to na mnie spada ten przykry obowiązek, ale nic z tego nie będzie. Mogę pomóc ci posprzątać, jeśli chcesz...
- Skąd ta pewność? Nawet ty nie wiesz jakie skarby kryją się wśród tych zapisków – przerywam mu.
- Jack, znam te wszystkie formuły na pamięć. Jeśli mówię, że nie ma wśród nich nic godnego uwagi, to tak właśnie jest.
- Niemożliwe, że przeczytałeś wszystko, co się tu znajduje! Musiałeś coś przeoczyć!
- Jestem dużo starszy od ciebie i miałem całkiem sporo wolnego czasu – wydaje się szczery.
- Nie chcę być bezsilny! Chcę walczyć! - wpatruję się w jego oczy, szukając w nich chociaż odrobiny zrozumienia. Tak, jestem słaby, a ty silny, dlatego podziel się ze mną swoją siłą...
- Lekarz, który większość życia spędził na nauce, nagle zapragnął poczuć dreszczyk emocji... Powinieneś pogodzić się z losem i robić to, w czym jesteś dobry. Walkę zostaw mnie. Poza tym jesteśmy atakowani z mojego powodu. Gdybyś pozwolił mi odejść, to...
- Nie!
- Daj mi dokończyć. Więc, gdybym stąd odszedł, zarówno ty, jak i posiadłość, bylibyście bezpieczni.
- Nie obchodzi mnie twoje zdanie – krzyżuję ręce na piersi – zostajesz.
- W takim razie cieszę się, że znalazłeś nam zajęcie – uśmiecha się, zeskakując na podłogę, gdzie jeszcze nie tak dawno temu widziałem dywan. - Od czego mam zacząć?
- Może od tego czarnego eliksiru, którym polałeś sztylety? - przypominam mu.
- Nie miałbyś z niego żadnego pożytku.
- Skąd wiesz? - nie ustępuję.
- Jack, miałeś kiedyś sztylet? Wiesz jak należy się nim posługiwać?
- Nie, ale mógłbyś mnie nauczyć – proponuję.
- Mógłbym – rozpala we mnie płomień nadziei. Nawet jeśli wśród ton tych papierzysk nie znajdzie się nic przydatnego, to przecież Sin ma za sobą setki wojen i różnego rodzaju potyczek. Przekaże mi swoją wiedzę i po kłopocie.
- Od czego zaczniemy?
- Od posprzątania pracowni.
- Co?! Myślałem, że nauczysz mnie czegoś bardziej konkretnego – rozczarowanie jego postępowaniem powoduje, że powoli tracę nad sobą panowanie.
- Nie nadajesz się na wojownika.
- A ty się nadajesz? - brutalnie drwię z jego fizjonomii.
- Jak sam niejednokrotnie wspominałeś, jestem wampirem – kwaśny grymas wykrzywia mu idealną twarz.
- Nie rozumiem co to ma wspólnego z...
- Mógłbym przypadkowo wyrządzić ci krzywdę. Nie zamierzam aż tak ryzykować.
- Dla mnie zrobisz wyjątek. Jestem twoim panem i skoro żądam, abyś mnie uczył, to... - Sin znika z pola widzenia, by popchnąć na książki, które znajdowały się za moimi plecami. Przykłada mi do gardła nóż do papieru. Zazwyczaj trzymam go w szufladzie biurka. Jest cholernie szybki.
- Teraz rozumiesz? - spokojny ton jego głosu nie zdradza żadnych uczuć czy emocji. Błyszczące, zielone oczy hipnotyzują mnie do tego stopnia, że nie potrafię oderwać od nich wzroku. Jeśli będę tak reagować, nic z tego nie wyjdzie...
- Nie zrezygnuję! Ochronię rodzinę. I ciebie.
- Ty chcesz chronić... mnie? Jack... Dobrze się czujesz? Brałeś jakieś leki, gdy spałem? Bo jeśli tak, to dawka jest zdecydowanie za silna...
- Przestań się wygłupiać! To nie są żarty! Nasi wrogowie z pewnością nie próżnują.
- Zrozum wreszcie, że ty nie masz żadnych wrogów.
- A David? - z odrazą wymieniam jego imię.
- Sam się nim zajmę w odpowiednim czasie – zapewnia, bawiąc się nożem.
- Najpierw zajmiesz się mną! Żądam, abyś mnie uczył! - ośli upór i duma nie pozwalają mi się wycofać.
- Jestem na twoje rozkazy, mój panie – wampir kłania mi się w teatralny sposób. - Zanim przejdziemy do lekcji, omówmy to, co najważniejsze. Wynagrodzenie.
- Co takiego?!
- Chyba nie liczyłeś na to, że przekażę ci bezcenną wiedzę, gromadzoną przez lata, zupełnie za darmo? Mój czas kosztuje...
- Ile? - przekupny nieśmiertelny... - Nie spodziewałem się, że jesteś pazerny na pieniądze!
- Nie chcę pieniędzy.
- A czego chcesz?
- Wolności.
- Nie.
- Miłości.
- Radziłbym ci realnie podejść do sprawy.
- To może unieważnimy naszą małą umowę?
- Chyba śnisz... Całowanie cię jest zbyt przyjemne, abym miał z tego rezygnować.
- W takim razie poproś Henryka, bo palcem dla ciebie nie kiwnę – oburza się, siadając na blacie biurka.
- Świetny pomysł, Sin. Z pewnością tak właśnie zrobię. A do tego czasu co powiesz nowy układ?
- Co masz na myśli? - przygląda mi się nieufnie.
- Zostaniesz moim nauczycielem, a w zamian za to obiecam ci, że jeśli znajdę się w sytuacji zagrożenia życia, spowodowanej na przykład atakiem Davida, będziesz mógł przemienić mnie w wampira.
- Oszalałeś! Nie zgadzam się!
- Dlaczego? Jeśli będę bliski śmierci, i to nie ty będziesz za to odpowiedzialny...
- Jack! Jesteś moim opiekunem! Poruszę niebo i ziemię, by nie stałą ci się żadna krzywda! Wierz mi. Nie ma takiej opcji, by David, czy ktokolwiek inny...
- Nie kusi cię to? Wieczność z tobą, jako moim stwórcą, w zamian za lekcję, nie jest wygórowaną ceną – zmniejszam dystans między nami, zbliżając się powoli do biurka. Czuję na sobie świdrujące spojrzenie. - Zgódź się, Sin... To czysto hipotetyczna możliwość. Nauczysz mnie kilku sztuczek, tak na wszelki wypadek. Pomożesz uporządkować papiery...
- Zdajesz sobie sprawę na co się decydujesz?
- Jeśli mam być szczery, to nie wierzę, iż do tego dojdzie. Sam mówiłeś, że pieniądze cię nie interesują, a nie mam nic cenniejszego, niż własne życie.
- Nie jesteś zwykłym człowiekiem. Więzi między przemienionym opiekunem a wampirem nie da się zerwać. Nie będziesz mógł odejść, a ja nie będę mógł cię porzucić po przemianie.
- Nie dramatyzuj. Szanse na to są równe zeru, a ja naprawdę potrzebuję tych lekcji – wyciągam rękę w jego stronę.
- To twoje życie i twój wybór. Obyś tego nie żałował – gdy jego drobna dłoń delikatnie muska moją, pewnie zaciskam na niej palce. Nadal nie umie się otrząsnąć. To chyba pierwszy raz, gdy wprawiłem go w takie osłupienie. Nieźle, Jack... Coraz lepiej odnajdujesz się magicznym świecie.
- Bierzmy się do pracy – mruczy pod nosem, niezadowolony.
- Chciałbym skatalogować cały księgozbiór, a potem spisać wszystkie formuły na komputerze i... - rozglądam się po pomieszczeniu, licząc na to, że mój mały wspólnik podpowie mi od czego zaczniemy.
- Nie, tym zajmiemy się potem. Najpierw nauczę cię czegoś innego. Chodź ze mną – wskazuje na drzwi, prowadzące na taras.
- Teraz? W środku nocy? Jest zimno i jestem zmęczony...
- Więc się ubierz. Czekam przed domem.
Niechętnie wracam do swojego pokoju, by na jasnoszarą koszulę, którą mam na sobie, nałożyć ciepły, wełniany sweter. Ubieram także szalik oraz pikowaną kurtkę zimową, po czym otwieram drzwi i wychodzę na zewnątrz.
Sin stoi odwrócony do mnie tyłem. Zimne podmuchy wiatru rozwiewają jego niesforne włosy. W dłoniach trzyma znajomo wyglądające pudełko ze sztyletami.
- I co teraz? - pytam lekko podnieconym głosem.
- Pamiętasz eliksir, który na nie wylałem?
- Tak – odpowiadam niepewnie.
- Nie powiem ci jak się nazywa, bo sam go opracowałem i stanowi on jedną ze ściśle strzeżonych przeze mnie tajemnic, ale nauczę cię z niego korzystać. Może być?
- Nie chcesz mi powiedzieć? Inaczej się umawialiśmy.
- Jeśli perfekcyjnie opanujesz technikę, którą ci zaprezentuję, zdradzę ci więcej szczegółów. A teraz skup się. To ważne – otwiera pudełko i wyjmuje z niego jeden ze sztyletów. - Potrzymaj – oddaje mi resztę.
- To już wszystko? - poganiam go, trzęsąc się z zimna.
Sin wybiera ze sterty pociętych pni taki, który wygląda na bardzo solidny. Układa go na ziemi i wraca do mnie. Bierze zamach i trafia w sam środek, wbijając ostrze aż po rękojeść.
- A teraz patrz – spogląda na sztylet, który zdaje się rozsadzać go od środka. Po chwili pieniek zostaje przełamany na dwie części, które upadają na boki. - Nie musisz trenować przez wiele lat, by się tego nauczyć. Wystarczy, że poczujesz jedność z bronią, a eliksir załatwi resztę. To ważna umiejętność. Sam spróbuj – odbiera mi pudełko i ustawia nowy pieniek. Spoglądam na ostrze, które pewnie leży mi w dłoni. Cała operacja nie wydaje się być skomplikowana. Biorę zamach, podobnie jak on przed chwilą, lecz nie trafiam w pieniek, a w ciemność... Sin stara się ze wszystkich sił powstrzymać, by nie wybuchnąć śmiechem.
- Ani się waż! - ostrzegam go, gdy wyciągam z pudełka kolejne ostrze.
- Bardzo precyzyjny rzut – chwali moje umiejętności.
- Powiedziałem, abyś przestał, prawda? Tym razem pójdzie mi lepiej – zapewniam.
Musiałem znowu coś źle wymierzyć, bo pudłuję.
- Martwiłem się, czy zdołasz opanować technikę, bo jak sam rozumiesz, użycie takiej broni na przeciwniku, jest bardzo niebezpieczne. Wystarczy chwila, by zabić człowieka, a nawet demona, który nie umie się obronić. Niestety w twoim wypadku sprawa wygląda beznadziejnie...
- Nie poddawaj się panie. Dasz radę – no proszę, nawet ciepło ubrany Henryk przyszedł mi pokibicować.
- Nie powinieneś już spać? - dogryzam mu.
- Panie, pozwolisz, że również spróbuję? - uśmiecha się, sięgając po sztylet. Wbija go w sam środek pnia w taką łatwością, jakby nic innego nie robił przez całe życie. Drewniany klocek dzieli się na kilkanaście części, które zostają odrzucone na różne strony.
- Imponujące – chwali go Sin.
- Wiem – odpowiada mu mężczyzna. - Eliksir mógłby być silniejszy.
- Ta buteleczka to prototyp. Właściwy flakonik zostawiłem na specjalne okazje.
- Słuszna decyzja, paniczu – spogląda na mnie wymownie.
- Dobrze, zrozumiałem aluzję! Nie umiem rzucać! Wymyśl coś innego! - chowam dłonie do kieszeni kurtki, czekając na to, co jeszcze wymyśli mój nauczyciel oraz jego wredny pomagier.
- Istnieje coś prostszego niż to? – przygryza dolną wargę, zastanawiając się nad sytuacją.
- Może powinniście spróbować z inną bronią? - proponuje służący.
- No nie wiem... - wampir nie wygląda na przekonanego. - Miecza mu nie dam, bo jeszcze zrobi sobie krzywdę.
- To może łuk i strzały? Co o tym sądzisz, panie? - służący podsyła nam niezły pomysł.
- Chętnie – mój entuzjazm powoli umiera. Za chwilę znowu zostanę pokonany przez emeryta...
- Przyniosę – wampirowi wystarczyło kilka sekund, by wręczyć mi nową broń. - Zasada jest taka sama. Spróbuj – obserwuję, jak wyznacza miejsce, w które powinienem trafić. Wypuszczam jedną strzałę po drugiej, lecz wszystkie one lecą nie tam, gdzie powinny. Sin dusi się ze śmiechu, zakrywając usta dłońmi. Liczę do dziesięciu, by nie dać się sprowokować czerwonowłosemu. Przyglądam się równiutko poukładanym klockom i nie mogę zrozumieć co robię nie tak. Naciągam cięciwę i staram się dobrze namierzyć cel. Musi mi się udać!
Moją uwagę przykuwa jakiś szelest. Rozglądam się bardzo uważnie, lecz nie dostrzegam niczego niepokojącego. To pewnie tylko suche liście. Zauważam, że na samej górze sterty drewna coś się poruszyło. Wpadam w panikę. To na pewno ktoś od Davida! Pokonali barierę? Nieważne! Nie tym razem!
- Stój! - zaalarmowany Sin próbuje wytrącić mi łuk z ręki, lecz jest za późno. Pewnie wypuszczam strzałę, celując znacznie wyżej, w samo serce napastnika. Powinna przebić klatkę piersiową intruza, lecz zostaje przechwycona, a jej grot wbity w ziemię, tuż przed moimi stopami. 
- Tak witasz gości?! - odzywa się oburzony nieznajomy.
- Nefryt... Nareszcie jesteś...

***

Iwonko, moja "Piękna Nieznajoma" :)
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego z okazji urodzin :) Co prawda nie podzieliłaś się ze mną tortem, ale wspaniałomyślnie Ci to wybaczam :D Taki perwersyjny dzisiaj jestem :P
Pewnie uważasz, że czeka Cię bardzo trudny rok, pełen życiowych wyborów, poważnych decyzji. Zapewniam Cię, że świetnie sobie poradzisz. Zwłaszcza podczas matury z matematyki :) Nic się nie bój, w maju się z tego pośmiejemy :D Pod warunkiem, że wytrzymasz ze mną aż tak długo :D
Ponoć aura za oknem nie sprzyja, więc tym bardziej liczę na to, że rzucisz się w wir urodzinowego szaleństwa i spędzisz wyjątkowo udany wieczór :) Baw się dobrze :)

Twój Kitsune

66 komentarzy:

  1. Wracam po ogromnej przerwie (serio skończyłam czytać Twojego bloga wraz z końcem Czekolady) a tu taka niespodzianka! Od teraz kocham "Grzech" z całego serducha! Przeczytałam wszystko za jednym zamachem i czekam na więcej :3 pozdrowionka dla Ciebie Kitsuniu i weny :D kiedy następny rozdział? Ściskam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porzuciłaś mnie po Czekoladzie? Czym sobie zasłużyłem? :D Możesz pisać szczerze, bardzo mnie to interesuje :)
      Nie wierzę, że przeczytałaś cały Grzech za jednym razem. Ma mnóstwo stron, wiem coś o tym :D
      Kitsusiowa tradycja głosi, że rozdziały pojawiają się, jak tylko się pojawiają :D Piszę najszybciej jak mogę, bo muszę skończyć to opowiadanie w listopadzie. Trochę mi przykro z tego powodu, ale mówi się trudno.
      Dziękuję za wenę :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Przepraszam Kitsuniu że Cię opuściłam! Nie mam nic na swoją obronę. Sama nie wiem dlaczego tak się stało ale wróciłam i nie mam zamiaru odchodzić obiecuję! Swoją drogą jak to skończyć ;-; "Grzech" nadaje sens mojemu życiu! Co teraz zrobię?

      Usuń
    3. Moja rada: poczekaj. Znając życie, po tym opku Kitsune oczaruje nas i to nie raz. Po "Grzechu" będą inne opowiadania. Pewnie niektóre innym się nie spodobają (chociaż się jeszcze nie zaczęły to i tak już trzymam skrycie kciuki za nie :D), a niektóre omamią nas jak nic dotąd, a jak się skończą to znowu będziemy jęczeć :D


      ~ Emy

      Usuń
    4. Nie przejmuj się :) Zapytałem z ciekawości. Myślałem, że zrobiłem lub napisałem coś, czym Cię zraziłem. Czytanie ma sprawiać przyjemność. W razie czego daj mi znać :)

      Grzech jeszcze się nie kończy. Najwyżej delikatnie przesunę to i owo :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    5. Awww no bo ja tak lubię wampiry w yaoi xD i alkohol też lubię (bo po nim dzieją się różne rzeczy (͡° ͜ʖ ͡°)
      No i to opowiadanie jest tak idealne :P nie mogę doczekać się więcej i więcej... Kitsuniu ładnie to tak uzależniać od siebie młode dziewczyny? ^∆^

      Usuń
    6. Nic na to nie poradzę, tak już działam na kobiety :D
      Też lubię wampiry. Po Grzechu pojawią się dwa inne opowiadania, które już zaplanowałem. Spodobają Ci się :D
      Za alkoholem nie przepadam. Dawno niczego nie piłem i nie zamierzam.

      Twój Kitsune

      Usuń
    7. Źle mnie zrozumiałeś :D chodzi mi o alkohol w opowiadaniu ^^ w prawdziwym świecie jedyne co z alkoholem to czekoladki :3 cieszę się że mi się spodobają nawet w to nie śmię wątpić ;) Czuję głód yaoistki bo nadal nie ma rozdziału. Jeśli tak dalej pójdzie to umrę w męczarniach ;-; Kitsuniu ratunku!

      Usuń
  2. No nieźle Jack xD Tak się gości nie wita xD aż mi się przypomniała sytuacja z Pytania Na Śniadanie z rosyjską ruletką xD

    Emeryt lepszy niż Jack xD znowu kisnę w tym rozdziale xD, a myślałam, że gorzej już skisnąć nie mogę

    David plz ;_; Nou gat plis ;_; noo

    Kistuś... muszę cię pochwalić. Oprócz tak oczywistej rzeczy jak chęć wzmocnienia bariery orzez Jacka, to reszta mnie zaskoczyła :) Pierwszy raz od początku tego opowiadania... szacun. Wróżbita Maciej chowa swoją koronę i czeka na więcej ;)

    ~Emy
    PS. Mam cię ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emy/Macieju, jestem od tego, by Cię zaskakiwać :D

      Henryk sam tam przyszedł, serio :D Nie planowałem tego. To się po prostu stało :D Jest powód, dla którego Jack wydaje się łamagą. Wiesz już jaki? :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Nie da się ukryć :)

    Chyba się domyślam...

    ~Emy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak? Chętnie poznam Twoje teorie :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Jak je już dopracuje to chętnie się podziele. Jak na razie mogę tylko spekulować dlaczego.

      Jak na razie mam tylko :

      Albo miał kiedyś wypadek (albo jego poprzednicy przez co Sin i Henryś są na to wyczuleni) ale przez jego "ego" nie daje sobie jakkolwiek pomóc, bo po prostu tego nie lubi (a wręcz nienawidzi). Druga jest taka, że coś w genach się znajduje ale nie będę tego tematu zaczynać, bo skończę na teoriach spiskowych :/

      Istnieje też chyba możliwość bycia pod wpływem klątwy (bo dlaczego, by nie? ;*;)

      Chyba dla mnie najbardziej prawdopodobna jest ta pierwsza teoria... chodź ta ostatnia też niczego sobie. A dla ciebie? Trafiłam czy to kompletnie coś innego?

      ~Emy

      Usuń
    3. Ciepło, ciepło :D
      Biedny Jack... Co ja z nim mam... Same problemy... :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Jej ^^

      No niestety... :D Ktoś musi być tą "problematyczną nastolatką" z charakteru, co nie? ;)

      ~ Emy

      Usuń
    5. Mówisz o sobie, czy o nim? :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. Hmm... a jak wolisz?

      ~ Emy

      Usuń
    7. Trudna decyzja, oj trudna :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    8. No wiesz ty co ! °^°

      ~ Emy

      Usuń
    9. Mówiłem Ci już, złap mnie :P

      Twój Kitsune

      Usuń
    10. Przecież cię załapałam... ;^;

      ~ Emy

      Usuń
    11. Pomarzyć dobra rzecz :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    12. Czemu jesteś taki okrutny dla moich malutkich marzeń?! *odwraca się plecami do Kitsusia i siada na ziemi ze spuszczoną głową* W tych czasach nie ma już wiele miejsca na kogoś takiego jak moje marzenia...

      ~ Emy

      Usuń
    13. Szczera prawda czasami boli :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    14. Hahah :'D Kitsune, wiesz, że miałeś ją pocieszyć? Jesteś nietaktowny… *cichy śmiech*

      Wegi

      Usuń
  4. no nie podoba mi sie rozdzialikJack kladzie na szali swoje zycie i oddaje je wampirkowi no ztego sie nie spodziewalam ze zrobi wszysuko by on go uczyl i ta negocjacja miedz nimi powalia mnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie za życie. Więcej nie powiem :D
      Teraz skupimy się na czymś przyjemniejszym. Przecież Nefryt przyjechał :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. No patrz Jacky jak chcesz to potrafisz! xD Po co ograniczać swoje możliwości do drewna skoro można ustrzelić wampira? ;)

    Wiem! Wreszcie wpadłam na rozwiązanie! Zabijmy Henryka! :D Nie ucierpi Sinuś ani Jack, a tragedia murowana :D

    Oj ja bym taka pewna nie była z tymi możliwościami Jacky ;3 Módl się do Swojego Boga - Lisiego Króla by pozwolił ci przeżyć ;)
    Oh ale mam teraz ochotę na mały dramat :7

    ~Suzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jack zawsze był pewny siebie i niczego się nie bał. Teraz to się może zmienić :D
      Nie zabiję Henryka. Jest fajny :D Ale prawdą jest, że ktoś mógłby w końcu zginąć. Słodkie zakończenia są nudne.

      Twój Drama King :D

      Usuń
    2. W mojej głowie króluje Henryk tańczący z miotłą. Nie wiem dlaczego xD
      To może Vero? :3

      ~Suzy

      Usuń
    3. Szczeniaczek?! Nigdy! Jest malutki i słodki. Poza tym to jeszcze dziecko. Suzy, jesteś bez serca...

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Właśnie dlatego jego śmierć byłaby taka poruszająca :3

      ~Suzy

      Usuń
    5. Szczeniaczek zostaje i koniec :D
      Nie martw się. Już niedługo tak Cię poruszę, że utoniesz we łzach :P

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. Nie mogę się doczekać :D

      ~Suzy

      Usuń
    7. I nie chcę potem czytać żadnych reklamacji, jasne? :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    8. Dobra *bierze głęboki wdech* nastawię się psychicznie, ale pewnie i tak będę jęczeć ;D

      ~Suzy

      Usuń
    9. Suzy, jesteś genialna! Śmierć Henrykowi! Śmierć Henrykowu! Śmierć Henrykowi!
      Szkoda, że występuje tak mało bohaterów, bo byłoby kogo zabijać. (Chrząkam znacząco, Kitsune, wiesz co chcę przekazać).
      Uważam, że zabicie Henryka jest świetnym pomysłem. Irytuje mnie ta postać, nie wiem czemu. Może imię mi się źle kojarzy, może charakter już znam... W każdym bądź razie, ja bym go uśmierciła.
      Proponuję głosowanie. Na razie jest dwa do jednego ;)

      Usuń
    10. Lubię Henrysia ale... trzy do jednego (W cale tego nie słyszałeś Henryk!)

      ~ Emy

      Usuń
    11. Przykro mi dziewczyny, ale Henryk zostaje :D

      Dobrze wiedzieć, że jesteście takie żądne zabijania. Nie ma sprawy. Spełnię Wasze zachcianki. Przypominam jednak - nie chcę potem słyszeć ani słowa skargi, jasne? :D

      Wasz Kitsune

      Usuń
    12. W szufladzie obok mam dwie paczki chusteczek, torebkę żelków i nowe, nie ruszone pudełko herbaty.
      Jestem gotowa o każdej porze dnia i nocy :D

      ~Suzy

      Ps. Kto widział dzisiejszy superjasny księżyc? :D

      Usuń
    13. To prawda, jesteś gotowa :D Ja jeszcze nie. Potrzebuję więcej czasu na zabijanie :D Wbrew pozorom nie jest to takie proste. Za to jak już to zrobię, to hurtowo :D

      Twój Kitsune

      PS Mój księżyc wygląda zwyczajnie. Jestem rozczarowany.

      Usuń
    14. Zabijanie nie jest proste? Pierwsze słyszę. Bierzesz jakiekolwiek ostry przedmiot i wbijasz w ciało odpowiednio głęboko. Dbasz o to, by powstała rana nie była w żaden sposób leczona, możesz ją powiększyć. Proste.
      Choć osobiście zabiłabym... *werble* Sina. Uważam, że opowiadanie nabrałoby ciekawszej akcji. Jest wszystko cacy, aż tu Sin umiera. Śmiałabym się. Trochę jak w GoT (Spoiler! Pierwszy główny bohater, Eddard Stark umiera w połowie pierwszego tomu xD).
      Widzę też, że nie zrozumiałeś mej wiadomości. Tłumaczę: opowiadanie potrzebuje więcej postaci drugoplanowych bądź epizodycznych. Byłoby kogo zabijać bez wyrzutów sumienia :)
      Btw, zabiłabym wszystkich bohaterów. Nawet Cassiana, który byłby jedyną postacią, którą lubię, gdyby nie fakt, iż jest podróbką demona. Jakoś tak wyszło, że nikt mi nie pasuje. Przepraszam. Przepraszam, że jestem wymagająca.
      Przesyłam mentalne żelki.

      PS. Mój księżyc jest piękny. Kocham noc i wszystko, co z nią związane. Cisza, ciemność, ciemność, księżyc, mroczni znajomi nocy, ciemność, cisza... 💙

      Usuń
    15. Wybacz, ale nie interesuje mnie sposób zabijania, gdzie ktoś po prostu ginie. To nudne. Zwłaszcza od zwykłej rany.
      Moim zdaniem bohaterów jest aż nadto. Poza tym zapominasz, że akcja dzieje się na terenie posiadłości, do której nie wszyscy mają dostęp. Opowiadanie nie jest zaplanowane na 100 rozdziałów, co również ogranicza moje możliwości.
      Nie jestem wpływowy, a przez to nikt nie jest w stanie wymusić na mnie czegokolwiek.
      Przyświecają mi zupełnie inne cele. Jedni je widzą, a inni nie. To bez znaczenia. Nie będę Cię ani zachęcał do czytania, ani go obrzydzał. Sama wybierasz. Ja i tak zrealizuję swoją wizję, bo na tym polega moja rola. Pewne rzeczy muszą się zdarzyć, by zakończenie było takie, a nie inne. Spróbuj napisać opowiadanie, w którym wszyscy zginą dla samego zabijania. To nie będzie miało żadnego sensu. I co mi przyjdzie z tego, że Jack będzie cierpiał po stracie najbliższych? Cierpiał po śmierci ojca. To uczucie przerodziło się w nienawiść i chęć zemsty. Czy był przez to szczęśliwszy? Wątpię.

      Twój Kitsune

      Usuń
    16. Widocznie nie zrozumieliśmy się dobrze.
      Zabijanie dla zabijania już było w serii zabawntch filmów pt. Krzyk. I przyjęło się, jest znane, zabijanie dla zabawy, albo z żałosnych powodów.
      Zetknęłam się niegdyś z historią człowieka, którego wszyscy towarzysze albo porzucali albo byli mordowani. Smutna, głęboka powieść.
      Jest też wcześniej przeze mnie wspominany sposób na Grę o Tron: z tego co słyszałam, do ósmego tomu przetrwało tylko dwoje narratorów (moich ulubionych). Ned, który zdawał się być głównym bohaterem został zabity w połowie pierwszego tomu, a po nim wszyscy inni stopniowo. Jednak między pozbywaniem się kolejnych postaci pojawiały się nowe, dzięki czemu historia mogła trwać i trwać bardzo długo.
      Innym przykład: przez 6 tomów ofiary autorki można policzyć na palcach, za to w ostatniej części (bądź przedostatniej, ale osobiście ósmej nie liczę) Rowling uśmierciła wiele wspaniałych postaci, takich jak Lord Voldemort. Dlaczego działa to w ten sposób? Ponieważ pierwsze części pisane były z myślą o dzieciach, które dorastają wraz z historią, by na koniec być wystarczająco dojrzałymi ludzmi i przyjąć bez traumy liczne zgony.
      Szablonów jest wiele więcej, należy tylko wybrać ten swój.

      Nie twierdzę też, że powinieneś zmienić od tego miejsca swoją historię, o nie!
      PROPONUJĘ tylko inne rozwiązanie np. dla kolejnych opowiadań. Niczego nie narzucam. Czytać i tak będę bez specjalnego zaposzenia, o to się martwić nie musisz. Ja po prostu taka jestem, trudność sprawia mi napisanie czegoś pozytywnego na temat rozdziałów, więc, gdy pojawia się coś, co mi nie odpowiada, informuję o tym. Można się tym kierować, lub nie, to tylko uwagi, nie rozkazy.
      Kończę wywody. I przepraszam, jeśli moje komentarze są dla Ciebie przykre, nie to chcę osiągnąć.

      Usuń
    17. Rzeczywiście, nie rozumiemy się.
      Po co każecie mi kogoś zabijać, skoro jesteśmy mniej więcej w połowie opowiadania, a poza tym jak tylko na horyzoncie pojawia się rozstanie, od razu piszecie "o nie, oni muszą być razem!". Śmierci jest ostateczna. To nie "Moda na sukces", gdzie uśmiercony bohater wróci jako szwagier żony brata z pierwszego małżeństwa z kuzynem dziadka. Poza tym gdybym zaplanował z góry 8 części, to wtedy można pozwolić sobie na bardzo wiele. Przy ok. 25 rozdziałach szału nie ma. Wprowadzenie wielu bohaterów, gdzie każdy ma jakąś historię do przekazania, a potem wchodzi w interakcję w głównymi postaciami i jeszcze ginie? Jest to realne, nie twierdzę, że nie, ale nie chcę tak pisać. Nie mam aż tyle wolnego czasu :D Musiałbym porzucić wszystkie moje pomysły i skupić się tylko na jednym projekcie. Przy krótszych opowiadaniach łatwiej panuję nad sytuacją. Wiem, że po ok. miesiącu skończę pracę i zacznę coś nowego. Wbrew pozorom szybko się nudzę, więc szansa na to, że porzuciłbym to opowiadanie jest spora.
      Nie oznacza to, że wszystkie opowiadania będą cukierkowe i słodkie. Jeszcze chwila cierpliwości :)
      Absolutnie nie musisz mnie przepraszać, bo w niczym nie zawiniłaś. Chcę wiedzieć co myślisz, co myślą inni. Rozumiem Cię nawet lepiej niż sądzisz. Mnie też pasjonował mrok, to co zakazane, trudne. Stare, dobre czasy :) Możesz mi o wszystkim pisać, zwłaszcza o tym, co Ci się nie podoba, bo na tym polega szczerość. Wiem, że nie robisz tego ze złośliwości, czy żeby mi "dowalić". Dzielisz się tym co myślisz i to jest fajne, a ja bardzo to doceniam. Nie oszukujmy się. Nadal się uczę. Błędy są nieuniknione. Z początku chciałem stworzyć jedno opowiadanie. Potem kolejne. Teraz liczba pomysłów wymyka się spod kontroli :D Zobaczymy co z tego wyniknie.
      Rozpisałem się :P W każdym razie mam nadzieję, że Ty także się na mnie nie gniewasz :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Rozdział był świetny! Taki… UWOACH! :D
    Nadal nie umiem komentować tego opowiadania. No ale powiem w skrócie: Jack, jesteś genialny! Cała wieczność z tą pijawką, która będzie tylko twoja. Tylko mam takie przeczucie, że jego przemiana (nie oszukujmy się, na 100% do tego dojdzie) się nie uda i on zginie :D Słodko! Idealne zakończenie czyż nie Kitsuś?
    No ale teraz najważniejsze. NEFRYT?! ON?! Nie lubię go. Tak jakoś… nie. Poprostu nie.
    W sumie zrobię Ci kisiel z mózgu. :D Będę komentować wszystko nie po kolei! Ha! Powidzenia w ogarnięciu tego komentarza. Na pewno się nudzisz :P
    No to ten… David! Właśnie! Co on knuje? Chce im zniszczyć życie? A może wypalić oczy?



    Ale czekaj. Błagam, powiedz, że nie przebierze się w strój króliczka. Proszę ;-;
    No i ten… SZYTLETY! Właśnie! Jack… jesteć cieciem. Serio?! Z łuku nie umiesz? Z ŁUKU?! *facepalm* Albo sztylety… No błagam. Czemu jesteś taką ciotą do samoobrony? CZEMU?
    I co by tu… Acha, dobra, pamiętam, luz :D Wiez, jak on miał te porozrzucane książki, zwoje itp. to automatycznie mam przed oczami mój pokój sprzed miesiąca. Codziennie praca klasowa z działu - pełko książek, podręczników, zeszytów. Wszędzie kartki, kredki, ołówki, skarpety, słuchawki… WSZYSTKO. Sprzątałam to 7 godzin! Heh. Zakwasy gorsze niż po w-f'ie.
    No… O boże, sama nie ogarniam tego, co tu napisałam. Także ten, powodzenia :D

    Wegi
    Ps. Sorki za błędy. Komentarz nie sprawdzany :'D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps.2 Ta teoria Emy o klątwie jest bardzo prawdopodobna… I dam sobie zciąć włosy (Kurde, mogłam napisać "rękę"… włosów nie oddam *^*), że tak jest. Teraz pytanie kto i po co :P

      Wegi

      Usuń
    2. Skoro są wampiry, eliksiry, demony i jeszcze Kitsune wie co to czemu nie klątwy ;) Z resztą nasz Lisek sam powiedział, że jedna z tych trzech może się sprawdzić (albo przynajmniej ja tak to odczytałam), więc jest 1/3 szans na to, że mam rację.... Nawet dużo :D

      Też bym wolała odciąć sobie rękę niż włosy xD chociaż i tak są długie (może nawet troszkę za długie :'))

      Kto i po co... to jak być albo nie być.

      ~ Emy
      PS. Że się tak zapytam... miejsce ci się skończyło na komentarz?

      Usuń
    3. Jak ja się zastanowię co jeszcze siedzi w głowie Kitsune, to aż się boję :D
      Kurde, moje są najdłuższe z klasy… I kolega prawie "przez przypadek" obciął mi do ramion. Prawie! Uff…

      Mi to bardziej pasuje na "spanie czy anime, oto jest pytanie" :D

      Wegi
      Ps. Jeszcze mi się tak nie zdarzyło… Poprostu jak sobie coś przypomnę, to wpisuję pod komentarz. Raz zrobiłam 4 "Ps" :P

      Usuń
    4. Nie powiem, jest on niepoczytalny w swoich opowiadaniach :)

      Ale ty miałaś szczęście z tymi włosami! Mi, gdy ktoś tak zrobił, bym go ukatrupiła. Ale to szczegół ;)

      Hehe racja :D od dzisiaj to moje nowe motto.

      ~ Emy
      PS. Aaa... to takie buty :D

      Usuń
    5. No dobrze, zacznijmy od najważniejszego - zabraniam Wam obcinania włosów :D Dziewczyny powinny mieć długie, bo wyglądają wtedy bosko :) Słuchajcie mnie, bo jako (starszy) facet, wiem co mówię. Amen :D

      Z moją głową wszystko w porządku, więc nie musicie się martwić :D Pomysły są, perwersja jest, czas też jest. Kończę nowy rozdział, więc wszyscy będą zadowoleni. Chociaż nie, nie wszyscy. Sorry, Jack :D

      Nie będzie więcej spoilerów, bo jeszcze wiele wątków przed nami. David zrobi coś dziwnego. Nefryt zrobi coś dziwnego. Każdy zrobi coś dziwnego, a potem będzie koniec :D I dopiero wtedy przejdziemy do innych opowiadań. Nie mogę się doczekać, a Wy? :D

      Wasz Kitsune

      Usuń
    6. Czekaj… Nie mów, że… hahahhahahhaha. Czemu mam wrażenie, że David i Nefryt ten… *lenny face* Hahahahhah :'D

      Wegi

      Usuń
    7. No coś Ty, to nie przejdzie :D Chociaż może... :P

      Twój Kitsune

      Usuń
    8. Kusisz mnie do złego, Wegi :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    9. Ładnie tak trzymać mnie… *ekhem!* NAS na yaoistycznym głodzie? Wstydź się Kitsuś ;-;

      Wegi

      Usuń
  7. Za każdym razem, gdy chcę się zabrać za komentowanie, okazuje się, że jest już kolejny rozdział, którego nie czytałam xD
    Opowiadanie jak na razie cholernie mi się podoba. Są wampiry, jest akcja i szalony, główny bohater, który szybko zmienił zdanie względem Sina. Właśnie co do Sina - nadal nie rozgryzłam jego postaci. Nie wiem, co mu tam siedzi w głowie i ciężko mi ogarnąć jego podejście do Jacka. Wiem tylko, że z pewnością nie polubię Nefryta xD
    Cała sprawa z Davidem, tajemnica rodu Jacka, klątwa... I jeszcze postać Henryka, który mnie frapuje... To naprawdę niezłe opowiadanie. Oby tak dalej.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za miłe słowa :) Cieszę się, że chociaż Ty nie narzekasz, że za wolno piszę :D
      Dlaczego nikt nie lubi Nefryta? Jest słodki :) Ja to wiem, Sin to wie, Cassian to wie :D Nowy wampir oczaruje Was swoją urodą i wdziękiem, nie mówiąc już o osobowości :D Nie mogę się doczekać :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  8. Hej czekam na nowy rozdzialik i sama napisałam pewien tkst mam nadzieje że przyczytas i napiszesz co onim mislisz http://niezrownowazona-zolza.blogspot.com/2016/11/emocje.html

    OdpowiedzUsuń
  9. dziekuje za rzucenie okiem na wiersz i komentarz ktory dal mi duzo do myslenia . mam Pytanie kiedy bedzie kolejny rozdzialik??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest bardzo dobre pytanie. Może dziś w nocy. Nie wiem ile stron już napisałem i czy wystarczy na publikację. Jeśli dzisiaj się nie wyrobię, to zapraszam na jutro.

      Twój Kitsune

      Usuń
  10. Bardzo podoba mi się to opowiadanie - jest twym trzecim dziełem, które czytam. Od pierwszego wspomnienia nie polubiłam Nefryta i osobiście mam nadzieję, że ten pyszałkowaty wampir(odniosłam takie wrażenie po liście drobiazgów) zawiedzie Sina a ten załamany nie będzie wiedział co robić. I druga sprawa - od pierwszego razu, gdy o nim napisałeś, nie chciałam przeczytać rozdziału, gdzie on się pojawi. Mam przeczucie, że nie chcę go poznać.
    Cóż, raz kozie śmierć.
    Pozdrawiam serdecznie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nefryt? Mój Nefryt? Ukochane dziecko nocy? Mówisz tak, bo go nie znasz, ale zmienisz zdanie, gdy Cię w sobie rozkocha :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  11. Hejka,
    wspaniały rozdział, och coś mi się jednak wydaje, że bedzie musiał go przemienić, a to szkolenie, ha Henrykowi lepiej poszło, no i cóż nie podobało mu sie sprowadzenie Nefryta więc atakuje...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń