Rozdział 5
- Panie… - ciche pukanie przerwało krzątaninę
Gilberta. – Mogę wejść?
- Proszę – książę niechętnie otworzył drzwi. Stary
kapłan jak zwykle wykazał się nieodpowiednim wyczuciem czasu.
- Wyjeżdżasz bez pożegnania? – choć wyglądał na
mocno zmęczonego, chciał do ostatniej chwili towarzyszyć przyjacielowi w jego
przygotowaniach. Od pierwszej chwili Gilbert wydał mu się niezwykle
interesujący. Gdy się poznali, książę mógł poszczycić się jedynie młodym
wiekiem i zerowym doświadczeniem. Obserwowanie jak szybko dorasta i przemienia
się w mężczyznę, napawało Liora dumą. Głęboko wierzył, iż za sprawą przemyślanych
decyzji, królestwo miało możliwość rozkwitnąć jak jeszcze nigdy. „To już
przeszłość… Przez całe życie marzyłem o tym, by odejść w spokoju, ale teraz…”
- Nie odjechałbym, nie usłyszawszy twej ostatnie
rady – poklepał go po ramieniu.
- Masz rację, książę – Lior uśmiechnął się smutno na
myśl o pożegnaniu. – Zanim tu przyszedłem, chciałem cię poprosić, abyś zrobił
co w twojej mocy, by wrócić, ale…
- Zmieniłeś zdanie? – zdziwił się młody monarcha.
- Nie chcę wymuszać na tobie kolejnych obietnic.
Wolałbym, abyś zamiast obowiązków, poszedł za głosem serca.
- Liorze… - Gilbert poczuł się bardzo nieswojo,
słysząc coś takiego z ust najbliższego doradcy. „Głos serca? Staruszek za dużo
czasu spędza w bibliotece, studiując stare księgi. Znowu naczytał się jakiś
legend…”
- Poczekaj chwilę. Daj mi dokończyć – kapłan odsunął
krzesło i nie kryjąc zmęczenia, opadł na nie, ciężko wzdychając. – Przez całe
życie spełniałeś oczekiwania innych. Wziąłeś na swoje barki obowiązki ojca,
próbowałeś ustrzec brata… Wiem, że liczyłeś na to, iż powiem ci coś innego,
lecz przed śmiercią bardziej zależy mi, by ujrzeć szczery uśmiech na twojej twarzy,
niż zobaczyć cię w koronie.
- Moje przeznaczenie jest inne! – odpowiedział mu
książę, tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Gdyby było tak, jak mówisz, nie porzucałbyś wojska,
mając znak demona na ramieniu… - odgryzł mu się odważnie, mierząc nieco
drwiącym spojrzeniem. – Twoje przeznaczenie jest jeszcze nieznane. Poszukaj go
i odważnie staw mu czoła. Nie marnuj życia, jak twój ojciec. Czasami łatwiej
jest zaprzyjaźnić się z nieznanym, niż ślepo podążać za czymś, co tylko cię
unieszczęśliwi.
- Ja jestem szczęśliwy. A właściwie byłem… - książę
zamyślił się na chwilę nad słowami doradcy. Jak zawsze miał on rację, lecz
brakowało czasu, by zagłębić się w ich sens. Obowiązki czekały. – Opiekuj się
Gideonem. Ucz go, by nie popadł w tarapaty już z samego rana.
- Będę nad nim czuwał, tak jak czuwałem nad tobą –
zapewnił kapłan, zbierając resztki sił, by pozwolić Gilbertowi odejść.
- Dziękuję – książę podszedł do stołu i wyciągnął
prawą dłoń. – Dziękuję za wszystko, czego mnie nauczyłeś.
- To był zaszczyt, panie – Lior podniósł się ze
swojego miejsca i mocno uściskał ciemnowłosego. – Uważaj na siebie – szepnął.
Mężczyźni wyszli na zewnątrz. Gilbert przymocował niewielki
pakunek do siodła, po czym po raz ostatni rzucił okiem na wszystko, co dotąd
było mu tak drogie. Otulił się czarnym płaszczem i założył kaptur. Mając na
sobie zwykłe ubrania w niczym nie przypominał odzianego w zbroję wojownika,
przed strategią którego drżeli nawet najwięksi przeciwnicy. Pamiętał jednak
słowa towarzyszącego mu kapłana, który często powtarzał, że „nic nie jest nam
dane na zawsze”. Dosiadł hebanowego wierzchowca i zniknął w ciemności.
„Dzieci tak szybko dorastają… Nim się spostrzeżemy,
odfruwają z gniazda…” – Lior, szurając ciężko stopami o posadzkę, skierował swe
kroki do ulubionego zakątka. Biblioteka od zawsze była najspokojniejszym
pomieszczeniem, w którym najłatwiej było mu zebrać myśli. Zapalił dodatkowe
świece i sięgnął po jedną ze starych grubych ksiąg, oprawionych w skórę. Po
kilku minutach dołączył do niego starszy z książąt.
- Panie… - uniósł na niego wzrok. – Książę Gilbert…
- Wiem, widziałem – Gideon usiadł obok Liora.
Dawniej to miejsce zajmował wyłącznie jego brat, ale to już przeszłość… - Jak
szybko rozejdą się wieści o jego zniknięciu?
- Mamy dzień, może dwa przewagi nad szpiegami.
- Dwa dni… No cóż, nie traćmy ani chwili –
uśmiechnął się nieśmiało do starca. – Ile czasu potrzeba, by zleciały się sępy?
- Masz na myśli naszych przeciwników? W najgorszym
wypadku będą tu przed końcem tygodnia. Przetransportowanie ludzie i sprzętu… -
Lior zawahał się, udzielając odpowiedzi. – Co planujesz, książę?
- Chciałbym uciec – zaśmiał się nerwowo jasnowłosy. –
Nie martw się. Nie zrobię tego. Rano każę żołnierzom cofnąć się w głąb kraju.
Tutaj teren jest zbyt otwarty. Przy pierwszej lepszej okazji zostalibyśmy
pokonani.
- To słuszna decyzja – przytaknął mu.
- Myślisz, że nasi żołnierze mnie posłuchają? – nowy
generał nie ukrywał braku wiary w powodzenie tego karkołomnego przedsięwzięcia.
Nie był jak Gilbert i z pewnością nie miał jego charyzmy.
- Jesteś dowódcą. Nie będą mieli innego wyboru –
doradca starał się podnieść go na duchu. Zdawał sobie sprawę, że miękkie serce
Gideona od razu zostanie wykorzystane przeciwko niemu. - Jeśli pokażesz, że się
boisz… -
- Wiem, wiem. Mam udawać nieustraszonego i zawsze
nosić zbroję – książę zacytował z pamięci słowa brata.
- Pierwsza lekcja z tysiąca za tobą, panie –
dobrotliwy uśmiech pojawił się na pooranej zmarszczkami twarzy kapłana. –
Poradzisz sobie – nieświadomie powiedział to, co tamten najbardziej pragnął
usłyszeć.
- Dam z siebie wszystko! – w oczach generała pojawił
się błysk nadziei.
Przeznaczenie… Czy można je odczytać za pomocą
znaków? Co czeka samotnego wędrowca? Czy zdoła on rozszyfrować znaki na mapie,
która spoczywa bezpiecznie w jego kieszeni? Czy zaufany doradca oraz mapa brata
wystarczą, by ochronić królestwo przed zagrożeniami? Przeszłości już nie ma.
Przyszłość jest nieznana… Pozostają wybory, które los postawi przed dzielnymi
książętami.
Zaniedbujesz Eryka i Vee :p
OdpowiedzUsuńMaxa i Eliego też :p
Jednak ci to wybaczę, bo to opowiadanie jest bardzo ciekawe :)
A Ty znowu czytasz w pracy? Rozdziały są krótkie. Nie wyrobisz nadgodzin... Chyba muszę się bardziej postarać :D
UsuńNie zaniedbuję innych bohaterów. To "zły Kitsune" nie chce o nich pisać. Przechodzi atak zaborczej zazdrości. Może przekupię go żelkami, to przymknie oko i pozwoli zerknąć co wyczynia podpity tatusiek :D
A kiedy Ty coś napiszesz? :)
Twój Kitsune
Ja? Może dzisiaj :P Bo zaniedbałam strasznie Aleksandra i Leo :P Jakoś tak przechodzę dziwny okres, w którym brak pomysłów :( Muszę znaleźć jakąś inspirację :P
UsuńI nie czytałam w pracy, to było już po, bo wesele się skończyło o 2 :P
Tylko do 2? Goście szybko wymiękli :D
UsuńJa mam ich za dużo, co też nie ułatwia pracy :(
Jeśli do wieczora nie skończę Bezsennych Nocy, wrzucę nowy rozdział przygód księcia Gilberta, który stanie oko w oko z prawdziwym potworem :D
Twój Kitsune
Kitsune trzymam za Ciebie kciuki, abyś jak najszybciej skończył Bezsenne Noce. Obiecałam sobie, że nie ruszę z czytaniem kolejnych opowiadań które piszesz, ale już mnie skręca. Na razie jeszcze udaje mi się oprzeć pokusie... także czekam niecierpliwie na rozdział BN ;)
OdpowiedzUsuńNie chcesz czytać moich opowiadań? Niedobrze... Niegrzeczna, mała Gąska... Będę musiał pomyśleć o jakiejś karze dla Ciebie :D
UsuńTwój Kitsune
Nie ma co rozmyślać nad karą dla mnie. Pomyśl raczej o Elim i Maxie :D
UsuńBezustannie o nich myślę, nawet piszę, ale kara to kara i brzmi znacznie ciekawiej :D
UsuńTwój Kitsune
Ok, punkt dla Ciebie, ale mam nadzieję na złagodzenie jej i może rozdzialik BN?
OdpowiedzUsuńJa tu usycham Kitsune...
Dzisiejszy wieczór zakończymy na 6 rozdziale przygód Gilberta. Bezsenne Noce będą prawdopodobnie jutro.
UsuńTwój Kitsune
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudownie, i Gilbert już wyruszył, też wierzę w Gideona że da radę, ale musi być niewzruszny, bo dobroć wykorzystają przeciwko niemu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, i Gilbert już wyruszył, też wierzę w Gideona że da radę, ale musi być niewzruszny, bo dobroć wykorzystają przeciwko niemu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza