wtorek, 27 grudnia 2016

Rozdział I

„Kai



Nowa wiadomość : poniedziałek, 10 października

Do : BlueMoon
Temat : Re: poznajmy się bliżej

„Masz rację, wakacje skończyły się zdecydowanie zbyt szybko. Byłem tak bardzo pochłonięty różnymi sprawami, że nie zauważyłem, iż trzeba wrócić do szkoły. Drugi rok nauki, a ja nadal czuję się tu obco. Są dni, że tęsknię za starym mieszkaniem, znajomymi, rodziną, ale czasu nie da się cofnąć.”

Chciałbym ci napisać prawdę, ale nie mogę tego zrobić...

„Nie wybrałem jeszcze kierunku studiów. Póki co skupiam się na egzaminach końcowych. Rozważam rok przerwy po szkole średniej, a potem? Może architektura?”

Rok przerwy... O tym też nie będę ci pisać...


„Wiem, że liczby to Twoja zmora, ale ja je uwielbiam. Sprawiają, że wszystko wydaje się być na swoim miejscu. Uczą cierpliwości. Pamiętam, iż wspominałeś, że cierpliwość nie jest Twoją mocną stroną. Pora zacząć nad sobą pracować, skoro chcesz zostać nauczycielem.
Nie widziałem nowej części Gwiezdnych wojen. Mieszkam zbyt daleko od kina, a poza tym nadal nie mam prawa jazdy.”

I to się pewnie nigdy nie zmieni... Zazdroszczę ci... Mając samochód czułbym się znacznie bardziej samodzielny... Jednak najpierw musiałbym pozbyć się traumy...

„Pytałeś mnie jak mieszka się w małym miasteczku. Domyślasz się, iż ma to swoje plusy i minusy. Przeprowadziliśmy się dokładnie rok temu, więc mniej więcej wiem, czego się spodziewać. Najbardziej czekałem na lato. Przyjaciółka mojej mamy przez całą jesień i zimę obiecywała, że gdy tylko zrobi się cieplej, pokochamy to miejsce. Od czerwca do końca sierpnia życie tutaj wyglądało bardziej normalnie. Senne i wymarłe ulice odżyły. Wszędzie było słychać wesołe rozmowy. Po molo cały czas spacerowali turyści. Teraz, gdy mamy październik, znowu jest cicho i psuto. Letnie domy i pensjonaty zostały posprzątane i zamknięte. Czeka mnie kolejna, długa zima. Mama się z tego cieszy. Twierdzi, że zasłużyliśmy na odpoczynek. Może ona tak to widzi, ale nie ja.
Nasz dom położony jest blisko plaży. Z okien swojego pokoju widzę szary i bezkresny ocean. To dla mnie spora zmiana. Przedtem mieszkałem w dużym apartamentowcu na dwudziestym trzecim piętrze. Z okien widziałem wiecznie zakorkowane ulice, ludzi żyjących w pośpiechu... Tu nikt nigdzie się nie śpieszy. I wszyscy wszystkich znają. Nie docenisz anonimowości, dopóki jej nie stracisz, wierz mi.”

Ktoś taki jak ja od razu rzuca się w oczy... Nie da się uciec, ani zniknąć... Trzeba uzbroić się grubą skórę, która jest jak tarcz. Przywdziać maskę obojętności i udawać, że chodzi o kogoś innego...

„Gdy przyjechałem tu po raz pierwszy, zarówno miasteczko, jak i dom, wydawały mi się bardzo smutne. Zwłaszcza dom. Wymagał gruntownego remontu. Szare, obdrapane ściany. Brak mebli. Najbliżsi sąsiedzi mieszkający dwa kilometry dalej... Jednak ocean... Od samego początku skradł moje serce. Każdą wolną chwilę spędzam...”

- Kai, wstałeś już? Pośpiesz się.
- Dobrze, mamo – maila dokończę później... Wybacz, BlueMoon.

Jest 6:15. Moja mama śpieszy się do pracy. Musi być w centrum o 7:00. Będę miał ponad półtorej godziny, by skończyć pisanie maila oraz powtórzyć historię... Nie przeszkadza mi tak wczesne wstawanie. Przedtem przez kilka lat trenowałem piłkę nożną. Uczęszczałem do szkoły sportowej, gdzie każdy dzień zaczynał się porannym treningiem. Bardzo za tym tęsknię... Sięgam po zdjęcie mojej drużyny, które stoi na biurku. To z nimi wywalczyłem mistrzostwo kraju juniorów. Zdobyłem nagrodę dla najlepszego napastnika... Miałem szesnaście lat i wydawało mi się, że świat stoi przede mną otworem. Stypendium sportowe, zagwarantowane miejsce w najlepszej szkole średniej w kraju... Jak to się stało, że skończyłem tutaj, w tej małej miejscowości, liczącej niecałe piętnaście tysięcy mieszkańców, gdzie każdy każdego zna, wie co jadło się na śniadanie, co robiło w weekend... Miałem szansę na dostanie się do reprezentacji, a teraz... To już przeszłość...
Pakuję zeszyty i książki do plecaka. Zabieram także laptopa oraz słuchawki. Jako jedyny poczekam w szkole do 17.30, aż mama zabierze mnie z powrotem do domu. Gdyby musiała zostać dłużej w pracy, biblioteka miejska, znajdująca się w tym samym budynku co szkoła, czynna jest do 18:00. Potem zostaje parking... Chociaż większość uczniów w mojej klasie ma do dyspozycji własny samochód, nikt mnie nie podwiezie.
- Zrobiłam ci kanapki z masłem orzechowym. Spakowałam też jabłko.
- Wolałbym banana.
- Skończyły się. Po pracy możemy wybrać się razem na zakupy. Co ty na to?
- Jasne – odpowiadam bez entuzjazmu. Nie lubię wypadów do jedynego centrum handlowego, które mijamy w drodze do domu. Pracuje tam kilka osób ze szkoły. Gdy tylko mnie widzą, robią wszystko, by jakoś dokuczyć. Zazwyczaj zostaję w samochodzie, oszukując, że jestem zbyt zmęczony. Dziś wieczorem najpewniej posłużę się tym samym kłamstwem. Wybacz, mamo...
Droga z domu do centrum miasteczka zajmuje nam około dwudziestu minut. Mama pomaga mi wysiąść z samochodu, życząc miłego dnia. Rewanżuję się jej tym samym. Nie ma się co oszukiwać. Nie będzie miło. Tylko dzięki jej determinacji i ciężkiej pracy możemy wieść spokojne i dostatnie życie. Zrobię co w mojej mocy, by nie dokładać jej niepotrzebnych stresów. Poradzę sobie. Zawsze byłem silny. Wypadek tego nie zmienił. Wprost przeciwnie. Dorobiłem się pancerza, dzięki czemu nic, co dziś usłyszę, nie będzie w stanie mnie zranić.
Srebrny samochód mamy znika ze szkolnego podjazdu. Spotkamy się za kilkanaście godzin. Biorę głęboki oddech i otwieram drzwi.
O tak wczesnej porze szkolne korytarze są puste. Przebywa tu tylko woźny oraz kobieta odpowiedzialna za utrzymywanie budynku w czystości. Im także staram się schodzić z drogi. Znajduję sobie cichy zakątek niedaleko biblioteki, zdejmuję kurtkę i sięgam po laptopa. Na czym skończyłem?

„Każdą wolną chwilę spędzam poza domem.
Opowiesz mi o Twoich wakacjach? Jestem pewny, że robiłeś ciekawsze rzeczy niż malowanie salonu.”

Większość czasu spędziłem w szpitalu i na rehabilitacji, ale o tym nie chcę mu pisać.

„Nie mogę się doczekać Twojego kolejnego maila. Liczę na to, że osłodzisz mi jakoś znienawidzony poniedziałek.
Pozdrawiam
LostBoy”

BlueMoon to mój jedyny przyjaciel. Poznaliśmy się na forum internetowym w ostatnim tygodniu sierpnia i od tej chwili codziennie piszemy do siebie maile. Znam go od niedawna, lecz nie wyobrażam sobie, by mogło go zabraknąć. Jest szczery, wrażliwy i dobry. Uwielbia geografię i ponoć nieźle śpiewa. Zdradził mi sporo faktów z swojego życia. Wiem, że mieszka w Bostonie, ma dziewiętnaście lat i podobnie do mnie, czeka go przeprowadzka do małego miasteczka. Jego rodzice zajmują się polityką, więc sporo podróżują. W przeciwieństwie do mnie, nie może się doczekać nowego miejsca i z pewnością poradzi sobie znacznie lepiej niż ja.
Po roku w nowej szkole nadal określany jestem jako „nowy”. Nikt nie używa mojego imienia. Cieszyłbym się, gdyby udawali, że mnie nie ma. Tymczasem mam aż dwa fankluby. Połowa klasy ograniczyła się do drwin i wyzwisk. Byłbym w stanie jakoś to przeboleć. Jednak znacznie gorsze jest popychanie, szarpanie, albo zabawy w wykorzystywaniem mojego wózka inwalidzkiego.
Staram się schodzić z drogi zarówno jednym, jak i drugim. Są dni, że jakoś mi się upiecze i mogę bez problemu przesiedzieć w szkole wyznaczone godziny. Gorzej, gdy banda lokalnych dzikusów zaczyna się nudzić. Niestety, aby się stąd wydostać, muszę wytrwać. Nie ma innej drogi. Gdyby nie wypadek, już od roku byłbym studentem...
Mój plan zajęć każdego dnia wygląda tak samo. Wybrałem profil matematyczny, jednak z racji tego, że do egzaminów końcowych przystąpi tylko jedna klasa, dyrektor zdecydował o równym podziale zajęć. Nie przeszkadza mi to, bo nauka nie sprawia mi specjalnych problemów. Sporo czasu spędzam w bibliotece, więc utrzymuję status najlepszego ucznia w szkole. Zależy mi na stypendium i dobrym uniwersytecie. Chciałbym wybrać taki, który położony jest najbliżej oceanu. Wstyd się przyznać, lecz nie wyobrażam sobie, aby wyjechać daleko stąd, w głąb Ameryki i widywać ocean tylko na święta. Tęskniłbym za bryzą, szumem fal oraz spokojem, gdy przebywam sam na plaży, chociaż pokonanie wyboistej ścieżki na wózku inwalidzkim nie należy do prostych.
Przed rozpoczęciem zajęć kartkuję podręcznik od historii, lecz szybko go zamykam. Wolę ponownie przejrzeć maile, które przysłał mi BlueMoon. Czasami wyobrażam sobie, że zostaje przeniesiony do mojej szkoły, a ja wreszcie mam z kim porozmawiać. Idziemy razem na molo, albo na basen. Przede mną jeszcze osiem miesięcy nauki. Miło by było wynieść stąd chociaż jedno miłe wspomnienie.
Pierwszą lekcję mam z wychowawcą. Wykłady z historii zawsze poprzedza narzekaniem na swój los, niskie wynagrodzenie, kłopoty z żoną, problemy z dziećmi. Gdy omówi ważniejsze wydarzenia dnia poprzedniego, każe nam czytać podręcznik, a potem straszy kolejnymi pracami klasowymi. Jeśli jest test, bez większych problemów odpowiadam na wszystkie pytania, zdobywając maksymalną ilość punktów. Wychowawca mierzy mnie wtedy małymi, świńskimi oczkami i oskarża o ściąganie. Gdybym ściągał, już dawno by mnie przyłapał... Czasami odpytuje mnie na wyrywki by sprawdzić, czy nie oszukiwałem.
Niestety, czasami musimy pisać długie wypracowania. Celowo stawia mi wtedy bardzo złe oceny, w zależności od jego sytuacji domowej.
Od samego początku wiedziałem, że nie pała do mnie sympatią. Wkurzam go, bo jestem jedynym niepełnosprawnym uczniem w szkole i trafiłem do klasy urodzonych zwycięzców. Bardzo chętnie bym się przeniósł, lecz nie mam gdzie. To jedyna szkoła średnia w promieniu 60 kilometrów.
Kto wie, może dojeżdżałbym do innej, ale nie mam samochodu. Po wypadku... Nie, nie chcę tego wspominać. Bez samochodu jak bez ręki... Lub z prawie bezwładnymi nogami. Na jedno wychodzi...
Ponieważ jestem w szkole od samego rana, zauważyłem, że wychowawca jest czymś zaaferowany. Kilka razy odwiedził już gabinet dyrektora. Ubrał swoją jedyną marynarkę, którą trzyma w szafie na tyłach sali i wyciąga tylko na specjalne okazje. Jego łyse czoło świeci się od potu, a nieświeża koszula, którą dodatkowo przepocił pod pachami, wydziela nieprzyjemny zapach. Nie uda mu się go ukryć, nawet w połączeniu z tanimi perfumami, które, jak ostatnio wspominał, dostał od żony z okazji dwunastej rocznicy ślubu.
8:29... Wjeżdżam do sali i zajmuję swoje miejsce. Nie muszę się z nikim witać, bo nie mam tu znajomych, o czym regularnie mi przypominają.
Jak ognia unikam nawiązywania kontaktu wzrokowego z kimkolwiek. Wyczytałem w jakimś poradniku psychiatrycznym, że w sytuacji zagrożenia, spoglądanie w oczy drugiej osobie dodatkowo ją rozsierdza. Jestem pewny, że profesor, który podzielił się z czytelnikami tak trafną poradą, przetestował ją najpierw nie raz na własnej skórze. Ufam mu bardziej niż sobie. Kiedyś, zanim się tu przeprowadziłem, uważałem się za duszę towarzystwa. Stare, dobre czasy...
- Nowy! - jeden z członków drużyny koszykówki kopie w wózek, by zwrócić na siebie moją uwagę. - Odrobiłeś matmę? Dawaj zeszyt! - wyrywa mi plecak, z którego właśnie wyciągałem podręczniki i wysypuje jego zawartość na ławkę. Wygrzebuje z tej sterty potrzebny zeszyt i fotografuje odpowiedzi. - Mam chłopaki! - wymachuje kartkami w stronę kolegów, którzy idą w jego ślady i kopiują moją pracę. Nie reaguję. To i tak nie ma sensu... - A co my tu mamy? - zabiera mi także śniadanie, przygotowane przez mamę. - Lubię masło orzechowe – śmieje się, rzucając kanapkami w stronę rosłego obrońcy. - Hej, Luck! Łap! - dobrze wie, że nie mam się komu poskarżyć. A nawet gdybym miał, nie jestem w stanie przeciwstawić się całej drużynie. No trudno, to nie dzieje się pierwszy raz.
- Chłopcy, zajmijcie swoje miejsca – zdyszany wychowawca udaje jednego z nich. Ma powód do dumy. „Nasi” będą bronić tytułu. Liczą na to, że zwycięstwo mają w kieszeni. Mecz ma się odbyć przed świętami. Chyba jako jedyny cieszyłbym się z ich porażki. - Mam wam coś ważnego do powiedzenia – uśmiecha się fałszywie.
- Panie profesorze, czy ma to związek z ostatnim testem? - pyta przewodnicząca.
- Nie tym razem, Rachel. Moja najmłodsza córeczka przez cały weekend była chora. Wychodzą jej pierwsze ząbki. Non stop płakała. Myślałem, że oszaleję – część z uczniów prycha śmiechem na te rewelacje. - Ale o czym to ja... Już wiem! Tak się składa, że dołączy dziś do nas nowy uczeń. Liczę na to, że nie będę się za was wstydzić.
- Nowy? - szmer rozmów zagłusza dalsze wynurzenia Łysola (właśnie tak nazywam wychowawcę w wyobraźni).
- Cisza! - wścieka się. - Zachowujcie się! Jeśli się natychmiast nie uspokoicie, za karę każę wam napisać najdłuższą pracę domową w historii tej szkoły! - to jego koronny argument. Na mnie już nie działa. Pisałem taką pracę trzy razy... Musi mieć co najmniej dwadzieścia stron i wymaga przesiedzenia wielu godzin w bibliotece... Łysol lubuje się w karaniu, przez co wydaje mu się, że jest jednym z najlepszych nauczycieli w szkole. Tymczasem jego system polega na tym, że przed zakończeniem semestru podwyższa oceny ulubionych uczniów, by podnieść im średnią. Na niewiele się to zdaje, bo chociaż nie mogę pochwalić się dobrymi ocenami z historii, to nadrabiam w innych dziedzinach.
- Jeśli ten nowy będzie taki jak ten, to... - na szczęście drzwi się otwierają, więc Rachel nie ma możliwości, by kolejny raz mnie obrazić.
- Jesteś wreszcie! Nazywam się Martin Hall. Proszę, abyś następnym razem nie spóźniał się na moje zajęcia – udaje ważnego, witając się z tajemniczym uczniem. - Może powiesz kilka słów o sobie, a ja skończę wypełniać formalności? - odbiera od niego kartkę, na której powinni podpisać się wszyscy nauczyciele.
- Jestem Jared McPerson. Moi rodzice podpisali kontrakt z tutejszym szpitalem. Mieszkam w dużym, zielonym domu. Z pewnością wiecie którym. Zapraszam was wszystkich do siebie w piątek po szkole.
- Cześć, jestem Rachel. Przewodnicząca klasy. W czasie przerwy wszystko ci pokażę – niska blondynka od razu stara mu się przypodobać.
- Dzięki.
- Usiądziesz obok Donovana, dobrze? – Hall wskazuje mu jedyne wolne miejsce. - No dobrze. Na czym skończyliśmy ostatnim razem? - stara się popisać swoją elokwencją. - Przerabiamy właśnie rewolucję we Francji. Rachel, pokaż Jaredowi materiał, który musi opanować przed piątkowym testem.
Reszta dnia przebiega w podobny sposób. Nauczyciele witają chłopaka, życzą mu powodzenia i lekko się podlizują. Ma to oczywiście związek z pracą jego rodziców. Poza tym zaprosił wszystkich na imprezę. Jestem pewny, iż dokładnie zdaje sobie sprawę, że w tak niewielkim miasteczku o jakimkolwiek wydarzeniu towarzyskim będzie się rozmawiało tygodniami.
Punktualnie o 14:30 zaczynają się ostatnie zajęcia, czyli godzina wychowawcza z Łysolem, który streści nam za chwilę jak minął mu kolejny dzień pracy.
- No dobrze – jest bez marynarki, która wróciła na swoje miejsce – jeśli wszyscy są obecni, to chciałbym...
- Nie ma Jareda – zauważa Rachel.
- Zgubiliście kolegę już pierwszego dnia? - drwi.
- Może uciekł? - rzuca ktoś inny.
- Pewnie pali za szkołą – odzywa się bożyszcze nastolatek, czyli kapitan drużyny, Nathan.
- Jared pali papierosy? W naszej szkole jest to surowo zabronione! Dlaczego nikt z was mu o tym nie powiedział?
- Nie pytał nas o zdanie – dodaje Ben.
Atakują nowego już pierwszego dnia... Robi się coraz ciekawiej...
- Przepraszam za spóźnienie. Zabłądziłem – uprzedza atak wychowawcy. Za późno, Jared. Koledzy już zdążyli na ciebie donieść... Łysol mruży gniewnie swoje małe oczka.
- Czy to prawda, że paliłeś papierosy za szkołą? - cedzi przez zęby. - Uczeń, który nie przestrzega regulaminu, może zostać zawieszony na dwa tygodnie. Zdajesz sobie z tego sprawę?
- Widział pan, jak paliłem? - chłopak odważnie spogląda mu prosto w oczy.
- Nie, ale twoi koledzy widzieli.
- Którzy koledzy?
- Jak to którzy?! Ci, którzy cię widzieli! - wścieka się Łysol.
- To niemożliwe – zaprzecza spokojnym głosem.
- Niemożliwe?! - uderza pięścią w ławkę. - Posłuchaj, smarkaczu...
- To niemożliwe, bo ja nie palę.
- Kłamiesz!
- Nie kłamię. Moi rodzice angażowali się w wiele kampanii społecznych, wiem jakie są zagrożenia. Z resztą mogę to panu udowodnić, opróżniając kieszenie. Jednak zrobię to tylko wtedy, gdy wskaże pan osoby, które rzekomo mnie widziały – ton jego głosu jest bardzo spokojny i  pewny swego. Przed Łysolem trudny wybór. Albo wsypie przed nowym swoich ulubieńców, albo wyjdzie na idiotę. Co wybierze? - Kto z was widział mnie z papierosem? - zwraca się do klasy. Sytuacja z każdą sekundą jest coraz bardziej napięta.
- To ja powiedziałem nauczycielowi – kapitan niespodziewanie bierze winę na siebie.
- Widziałeś mnie?
- Nie, Nowy, znaczy Kai mi o tym powiedział, gdy poprosiłem go o sprawdzenie zadania domowego z matematyki - oczy wszystkich kierują się wprost na mnie.
- To nie ja! - zaskoczenie malujące się na mojej twarzy musi wyglądać naprawdę komicznie.
- Kai? - ciemnobrązowe tęczówki Jareda rzucają mi nienawistne spojrzenie. - Nawet nie mieliśmy okazji się poznać, a ty już próbujesz mnie zdyskredytować w oczach wychowawcy?
- Powtarzam ci, że to nie ja – bronię się.
- Więc widziałeś jak paliłem, tak? - podchodzi bliżej, opiera dłonie na ławce i spogląda na mnie z góry. Jest wysoki i szczupły. Ciemne, prawie czarne pasma przydługich włosów, opadają mu na oczy. Na palcu serdecznym lewej dłoni ma ubrany srebrny sygnet. Coś mi mówi, że nie zostaniemy przyjaciółmi...
- Widzisz wózek? Nie ruszyłem się z tej sali ani o krok.
- Tylko tyle masz na swoje usprawiedliwienie? - nie wierzy mi. Na jego miejscu ja również szedłbym w zaparte.
- Kai, nie spodziewałem się po tobie takiego zachowania! - Hall jak zawsze nie stanie po mojej stronie. Jako jedyny zna prawdę, lecz co z tego? Członkowie drużyny koszykówki uśmiechają się do niego porozumiewawczo. - Przeproś Jareda i miejmy to już za sobą.
- Nie będę przepraszał za coś, czego nie zrobiłem.
- Albo go przeprosisz, albo... - jego twarz jest czerwona ze wściekłości. Podchodzi do swojej torby, w której trzyma Death Note, czyli zeszyt kar. W wolnych chwilach wpisuje do niego tematy prac, którymi później nas straszy.
- Nie dbam o twoje przeprosiny – brązowooki kieruje się w stronę swojej ławki. - I jeszcze jedno – odsuwa swoje krzesło – nie fatyguj się do mnie w piątek. Nie będę zadawać się z kimś takim jak ty.
Poniżył mnie przy wszystkich, cofając zaproszenie. Swoim zachowaniem wprawia w osłupienie nie tylko prawdziwych donosicieli, lecz i naszego wychowawcę.
- Tak... Wracajcie na swoje miejsca. Pora zacząć zajęcia. Porozmawiamy dzisiaj o zabezpieczaniu się przed ciążą i... - Łysol kolejny raz robi się czerwony jak burak.
- Panie profesorze, musimy? - chłopaki od razu ruszają mu z odsieczą. - Od zeszłego roku nic się nie zmieniło – wybuchają śmiechem.
- Skoro tak, to przypomniało mi się, że nasza szkoła po raz kolejny została wyróżniona. Dyrektor wręczył mi dzisiaj dokumenty, które muszę wypełnić – pokazuje nam grubą kopertę. - W każdym razie możecie być wdzięczny, bo jak się okazuje, wasz lubiący plotki kolega, wygrał olimpiadę matematyczną.
- Kablarz i geniusz – szydzą za moimi plecami.
- Kai, tu jest napisane, że wybrałeś zwiedzanie muzeum piłki nożnej... A także rewię na lodzie i...
- Panie profesorze, co nas to obchodzi? Nie możemy porozmawiać o czymś innym? - pyta znudzona dziewczyna Donovana, która przewodzi cheerleaderkom.
- Nagroda obejmuje całą klasę, łącznie z transportem i noclegiem w hotelu... - dopiero teraz dociera do niego na czym polega wyróżnienie.
- Gdzie jedziemy? - dopytują.
- Do... Los Angeles! - wykrzykuje. - Zarezerwujcie sobie drugi weekend listopada, dzieciaki!
Nagroda, na którą tak ciężko pracowałem... Najpierw nie chciał podpisać dokumentów twierdząc, że i tak mi się nie uda, a  dzisiaj taka zmiana...
Wpatruję się w swoje splecione dłonie, przysłuchując planom, które snuje razem zresztą klasy. Wyglądają na zadowolonych, ostatecznie taka wycieczka na zakończenie szkoły to super sprawa.
Zajęcia kończą się w atmosferze ogólnej wesołości. Gdy sala pustoszeje, powolnie zbieram swoje rzeczy i kieruje się w stronę drzwi.
Jadę do biblioteki i zajmuję miejsce z tyłu. Poza kilkoma pierwszakami, jak zwykle nikogo tu nie ma. Brzuch i głowa bolą mnie z głodu. Na szczęście mama niedługo kończy pracę i będę mógł wrócić do domu.
Odrabiam zadanie domowe z matematyki, gdy wkracza Jared w towarzystwie chłopaków z drużyny. Szybko się zakumplowali... Gdy tylko mnie widzą, podchodzą bliżej.
- Nowy... Zrobiłeś już zadania?
- Jeszcze nie – unikam ich wzroku.
- A zadania z biologii? - dopytuje Donovan.
- Nie mam.
- Nie masz? - szydzi, zaciskając dłonie na mojej bluzie i ciągnąc mnie w górę. Tak gwałtowne szarpnięcie sprawia, że uszkodzony kręgosłup zaczyna mnie bardzo boleć.
- Puszczaj! - próbuję się uwolnić. Spoglądam na innych obecnych. Nikt mi nie pomoże...
- Na jutro masz przynieść resztę zadań, bo jak nie... -  Z bólu robi mi się słabo, więc chłopak rzuca mną z powrotem na siedzenie. Zrozumiałem przesłanie.
- Nie powinniście tak nim szarpać – odzywa się brązowooki.
- Stajesz w jego obronie, chociaż na ciebie nakablował?
- Nie. Uważam, że los dostatecznie go ukarał – wskazuje na wózek.
- Życie spisało go na straty, ale nie oznacza to, że nie może się na coś przydać. Jeśli nawalisz jutro, równie dobrze możesz się tu wcale nie pokazywać – cofają się, opuszczając bibliotekę.
- Mogłeś siedzieć cicho i trzymać gębę na kłódkę. Co cię obchodzi, czy palę papierosy, czy nie? – Jared chyba stara się ich wytłumaczyć. Nie musi. Żal mi go, bo cokolwiek zrobi, dla nich i tak pozostanie obcy, tak samo jak ja.

80 komentarzy:

  1. Nie wiem... Serio, nie wiem o o tym myśleć. Z reguły jakoś unikam historii z udziałem niepełnosprawnych osób. Nawet nie wiem czemu... No i ccoś mi się wydaje, że pisanie jej nie będzie takie łatwe. To jest coś innego. Nie zapowiada się na w gruncie rzeczy wesołą czekoladę... Albo ja już nie myślę przez późną godzinę.
    Dziwię się, że Kai nie poddał się i nie skończył ze swoim życiem. No bo miał jakiś wypadek, w szkole go dręczą... Nie ma radości w życiu. Nawet zakładając, że robi to dla mamy, to ile tak można?
    Nirana .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że nie wiesz, bo ja też nie wiem :D To moje ryzyko. Miłość mnie tu przywiodła i kazała to opisać, więc opiszę. 10 rozdziałów. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Niektórym wyda się zbyt kontrowersyjne, innym nie. Jednym się spodoba, innym nie. Zobaczymy jak będzie.
      Każda sytuacja, której doświadczamy czegoś nas uczy. Tak samo jest z ludźmi. Nie uważam, że przeciwności losu powinny od razu kończyć się samobójstwem. Wbrew pozorom, każdy z nas jest silny i potrafi wiele znieść. Śmierć to ostateczność. Poddają się ci, którzy nie walczą. A Kai zawalczy :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. To jest... Genialne (płacze ze wzruszenia) moje serduszko moznało nowe interesujące postacie! W dodatku coś tak nietypowego w yaoi jak niepełnosprawność ಥ-ಥ kiedy rozdział? Ja już chcę. Potrzebuję nooo. Ciekawi mnie baaardzo ta historia! Wspominałam że wielbię opowiadania o prześladowcy i ofiarze którzy potem tworzą big loff a ten prześladowca chroni potem swojego słodkiego bezbronnego jak motylek partnera awwww ja tyle szukałam czegoś takiego a tu proszę Lisek podsuwa mi gotowca pod nos (。・ω・。) (wyje do księżyca) chyba ktoś z góry ma wtyki u Ciebie w głowie. Proooooszę kolejny rozdział jest dla mnie jak tlen w tym momencie! Zginę jeśli zabraknie Go na dłużej ~Usagi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Króliczek się wzruszył? To dopiero początek :D Mówiłem Wam,że tym razem będzie inaczej. Nie tylko ze względu na niepełnosprawność Kaia. Wkrótce sama się przekonasz co mam na myśli :)
      Nie mam jeszcze nowego rozdziału, ale pojawi się jak najszybciej (może dziś, może jutro? albo w czwartek :D).

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Lisku ja tu umieram... Przeczytałam 24 rozdziały humorów księcia i o 9 poszłam spać xD (bo już nie rozumiałam co czytam xDD) no i tlen uzupełniony na jakiś czas ~Usagi

      Usuń
    3. To zabawne, też czytałem Humory :D
      Spokojnie, będę pisać dalej. Akcja będzie się rozwijać inaczej, bo zostało tylko 9 rozdziałów do końca.

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. xDDDD to powodzenia! 10 rozdziałów to mało jeśli spojrzy się na humory księcia- 33 jeśli dobrze pamiętam ~Usagi

      Usuń
    5. Będzie 10. Zobaczysz :D Tym razem wszystko dokładnie zaplanowałem i będę się tego trzymać :D

      Twój Kitsune

      PS Grzech też miał mieć 10, ale to była inna sytuacja :D

      Usuń
    6. Masz szczęście że miał więcej niż 10 bo byś miał króliczka na sumieniu ~Usagi

      Usuń
  3. Aaaaaa! Kai jest słodziaszny >w< zakochałam się w nim. Już przed wspomnieniem o wózku inwalidzkim wiedziałam, że nie jest do końca sprawny. Coś za dużo myśli kierowało go do samochodu i wypadku.

    Na teraz nasuwa mi się kilka pytań.
    -Kai:
    a)Gdzie masz ojca? (Pewnie zginął w wypadku, albo ich opuścił)

    Jared:
    a) A ładnie to tak dręczyć swojego przyszłego ukesia? (Chyba, że dołączy ktoś o kim się dowiemy potem... i to on będzie z malutkim i słodziutkim Kai ^^)
    b) Czyżbyś to ty był "BleuMoon"?

    Łysol:
    a) Czy ciebie człowieku Bóg opuścił?! Jezu takiego pacana to jeszcze w życiu nie widziałam! No może widziałam, ale mniejsza z tym.

    LA *^* miasto aniołków *^* Kitsuś zabierz mnie tam *^*

    Jestem zbytnią optymistą, by dostrzec minusy i je zapamiętać, więc no...

    ~Emy
    PS. Jak dostanę dokładniejszy wygląd Kai'a będziesz mógł się spodziewać kolejnego arta, którego mam w głowie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejna zadowolona czytelniczka :) Bardzo mnie to cieszy :)
      O ojcu Kaia, wypadku, tajemniczym przyjacielu i innych rzeczach, opowiem już wkrótce.
      Łysol... Tutaj inspiracją był licealny wychowawca Joleen :D Pomijając fakt, że nie uczył historii, a polskiego :D
      Dokładny opis Kaia też będzie. Wszystko będzie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. No a jak by inaczej!

      Rozumiem... mój "zmysł Macieja" może się niedługo uaktywnić ^^

      Tak się śmiałam z tego co powiedziałeś o Łysolu, że uderzyłam się głową w łóżko... ah... ja i moja niezdarność :')

      Aż nie mogę się doczekać *^*

      ~Emy

      Usuń
    3. Nie mogę się doczekać Twoich przewidywań, Macieju :D
      Joleen nie było do śmiechu. Fragmenty o żonie i marynarce, są prawdziwe. Na świecie jest pełno dziwaków.

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Ja też nie ^^

      To prawda... np ja zaczęłam się turlać po łóżku i śmiać niczym czarownica, aż siostra mi nie zwróciła uwagi :)

      ~Emy

      Usuń
    5. Za dużo czekolady, Emy :D
      Cukier źle na Ciebie działa :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. Być może :)
      Może to cukier, a może po prostu taka jestem :P

      ~Emy

      Usuń
  4. Nie krzywdź go tak!! Tak nie wolno! I czemu mu nie uwierzył?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nic złego mu nie zrobiłem :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Właśnie że zrobiłeś.(Ja w swoich opowiadaniach lubię jak główny bohater cierpi) ale Kai musi być szczęśliwy...

      Usuń
    3. Nic mu nie jest. Nie lubią go w szkole, ale ma przyjaciela. Póki co żyje sobie spokojnie i w miarę szczęśliwie. Dopiero potem się zacznie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Nie strasz mnie tak... zaopiekuj się nim ;)

      Usuń
    5. Już ja się nim zaopiekuję, zobaczysz :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. C-co Ty planujesz?! W sumie Kai to nie Sinuś więc rób co chcesz ~Usagi

      Usuń
    7. Tak właśnie zrobię :D Przy Sinusiu ustąpiłem, ale tym razem tak nie będzie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    8. I dobrze ^^ pewnie potem pod wpływem emocji będę pisać coś w stylu "jak mogłeś! Tylko nie biedny Kai! Oszczędź Go! Nie bądź potworem!" itp... Ale nie słuchaj mnie wtedy xD ~Usagi

      Usuń
    9. Nie zamierzam :D Tym razem będzie tak jak ja chcę :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    10. Kitsune! Tym razem posłuchaj mnie buahahaha ^^

      Usuń
    11. Nie, tym razem idziemy na całość, więc radzę Wam zapiąć pasy :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    12. Całość? Będą gwałty? Lisku im eięcej piszesz tym bardziej nie mogę się doczekać ;-; ~Usagi

      Usuń
  5. Hura! A tak nawiasem mówiąc... Kitsune czytasz jakieś inne blogi czy tylko piszesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inne blogi? Raczej nie. Nie mam na to czasu. Jeśli już coś czytam, to tylko po angielsku.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Szkoda bo chciałam cię przekabacić na mojego czytelnika. No nic... Pozostaniemy przy jednostronnej miłości:p

      Usuń
    3. Daj linka, jeśli znajdę chwilę czasu, to może Cię odwiedzę :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. http://thegazetteyaoilovestory.blogspot.com/ proszę i dziękuję :D

      Usuń
    5. To ja dziękuję :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. Kitsune ile masz lat? ;) wybacz ja muszę wszysto wiedzieć ^^

      Usuń
    7. Nie powiem :D To ściśle strzeżona tajemnica :D
      Więcej niż 18, ale to żadna niespodzianka, prawda? :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    8. to już wczesniej pisałes

      Usuń
    9. Ja czytam bloga od niedawna więc dla mnie to nowość ^^ Może kiedyś to od ciebie wyciągnę :D Też mam ponad 18 ^^

      Usuń
    10. Pomimo tego, że mówię Wam o sobie naprawdę dużo, chcę pozostać anonimowy. Dlatego nie zdradzę ile mam lat, gdzie mieszkam, jak mam na imię czy czym się zajmuję. Dzięki temu mogę być sobą :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    11. Ja cię nawet nie chcę o takie rzeczy wypytywać mój drogi :* Bylebyś pisał tak jak teraz, bo przeczytałam już wszystko i sie zakochałam ^^

      Usuń
    12. To za wcześnie :D Wstrzymaj się trochę, bo planuję wielkie rzeczy :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Oj Oj Oj!!! Kitsune! Ja tu po prostu cierpię. Zawsze mnie wkurzało wyrzucanie poza nawias ludzi "innych", "nie takich jak my" i w ogóle. Nie to że sama umiałabym w takiej sytuacji uwolnić się od myśli o ulgowym traktowaniu takiej osoby (pewnie zrobiłabym jej tym większą krzywdę) ale - a contario - umyślne znęcanie się ... uuuchchch, to się w moim rozumie po prostu nie mieści! Mam mord w duszy!!! W ogóle znęcanie się jest wręcz obrzydliwe i tylko świadczy o agresorach. W ogóle znęcanie się nad osobą niepełnosprawną, albo po prostu w jakikolwiek sposób "odbiegającą od normy" po prostu mnie rozwala.
    No to tyle pierwszych emocji. W mordę..., chwila , zaraz ochłonę.
    Ummmm, ummmm, ummmm...
    A teraz Kai. Chłopak ma w sobie ducha walki, bez dwóch zdań! Ostatecznie takie wyniki sportowe, jakie były jego udziałem, nie biorą się znikąd. To jest bardzo ciężka praca, wyrzeczenia, pot i wszyscy sportowcy wiedzą co jeszcze.Mało tego, chłopak się nie poddaje, mimo wyjątkowo wrednego środowiska. To już JEST prawdziwy mężczyzna, chociaż nastolatek. Na razie się dostosowuje w miarę posiadanych możliwości. Myśli i kalkuluje. Lubię go. I mam nadzieję, że dzięki swojej wytrwałości i duchowi walki przezwycięży przeciwności losu i na dodatek wcale nie będzie uke!!! Rzekłam, MB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyczuwam między nami (przynajmniej na obecną chwilę) mały konflikt interesów :D Oczywiście ja również nie zrobiłbym nikomu nic złego, ale w opowiadaniu... :D Mój niecny plan musi zostać zrealizowany. Zostało 9 rozdziałów, więc jakoś to przebolejemy, prawda? :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. No nie... przecież załapałam, że to tylko opowiadanie! Hej hello!!
      I tak kocham Twoje pokrętne historie, pełne nieoczekiwanych zwrotów akcji!!! Się tylko abstrakcyjnie tak wnerwiłam. Nie myśl sobie tylko, że przestanę czytać Twoje opowiadania. Niedoczekanie! I nie ma żadnego konfliktu interesów. Jako kobieta mam pełne prawo wypowiadać się chaotycznie, możliwe, że dałam się ponieść emocjom. Ale skoro uznałeś że jest konflikt interesów - bierz to na swoja męską klatę! Masz prawo się mylić :-) (tu łaskawe spojrzenie i w ogóle...)
      Ja po prostu uwielbiam Twoje niecne plany właśnie dlatego, że moje myśli dzięki nim mogą się ścigać same ze sobą !!! Nawet nie wiesz ile to radochy, jestem po prostu rozanielona, bo nie jestem w stanie przewidzieć co Ty wymyślisz Królu!!! MB

      Usuń
    3. Wiem, celowo tak napisałem :D Czasami lubię prowokować moje małe Czytelniczki, bo jestem wredny :D
      Wierz mi, tym razem naprawdę sporo namotam, bo mam taki kaprys :D Ponoć niepełnosprawni to kiepski temat na opowiadanie. Zobaczymy :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Ano, zobaczymy. Jestem duża dziewczynką i jakoś się nie boję, nawet jak namotasz niemożliwie jak mały kotek wełnę w kłębku. (nie obraź się, jakoś lisek mi do kłębka nie pasuje :), skojarzenia mam takie bardziej krwawe)Poza tym jestem przekonana, że u Ciebie to i kamień byłby nad wyraz interesujący...MB

      Usuń
    5. Nie przesadzajmy, aż takim cudotwórcą nie jestem. Chociaż gdyby przystojnego księcia zamienić w kamień, to kto wie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. A nie mówiłam/pisałam? Ja bym na taki pomysł nie wpadła. Pewnie dlatego czytam Twój blog (i drugi - Królowej), a nie go tworzę. Generalnie jestem bardzo zadowolona z takiego podziału ról i czyham dalej na kolejne rozdziały. Piszę "czyham" bo to nie jest takie zwykłe czekanie tylko wiesz, gały wielkie, ślina leci, włosy rozwichrzone, kły rosną...MB :-)

      Usuń
    7. Już kończę nowy rozdział, więc będziesz miała co czytać :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    8. czyham...czyham...MB

      Usuń
    9. Koniec czyhania. Można czytać :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. Juy mi sie podoba ale twoje ynacanie si na Kai w tzm pierwsyzm rozdziale to may pikus dalam bym 2-5 ocene w szkole moze bzc bardzo gorzej niz napisaes ale czekam na kolejnz rozdzialik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to czytam… i czytam… i nadal nie ogarniam co napisałaś XD

      Wegi

      Usuń
    2. Znęcanie? To nie było znęcanie. Stać mnie na więcej :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  8. Uuuu! :3 uuuu~uuu
    Zapowiada się super ciekawie!
    Czy ja dobrze widzę...dramacik? ból? cierpienie? ^u^
    *co się z tobą dzieje Suzy? Gdzie twój zwykły urok osobisty? ._.*

    Yhyyym 10 rozdziałów ;D
    Już to chyba słyszałam ;DD
    Powodzenia Lisku XDD

    Dobra, dobra a tak serio to naprawdę interesująca tematyka. Taka oryginalna i niebanalna. Ciekawi mnie tylko czy to będzie takie yaoi yaoi (XD) czy tak bardziej delikatna miłość? (Ojjjj no....you know what I mean xD)

    ~objadająca się świąteczną czekoladą Suzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio, będzie tylko 10 :D Tym razem wszystko zaplanowałem :)
      Jaka to będzie miłość? Zobaczysz :)
      Zjadłem wczoraj jednego cukierka, czy to się zalicza do objadania? :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  9. Okej. Lecę prosto z mostu. Jestem BARDZO zaciekawiona tym opowiadaniem. Pewnością jet, że BlueMoon to nasz nowy "Nowy". Po ostatnich zdaniach widać też, że poprostu chce przypadować się kolegom. Nie oznacza to, że lubi Kaia. Naprawde ciekawe…
    Główny bochater jet sympatyczny. Od razu się go lubi. Ale w takim sensie "chodź, przytulę cię T-T".
    Podjąłeś trudny temat. Chcę zobaczyć co z tego wyjdzie!

    Wegi
    Ps. Daj tu szybko 2 rozdział, bo próbuję ogarnąć ten komentarz od 10 min… Chyba mi się udało ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest trudny temat. Każdy kocha tak samo. Liczy się to, aby uczucie było szczere i mocne :)
      Nowy rozdział będzie dzisiaj. Pół nocy nad nim siedziałem.

      Twój Kitsune

      Usuń
  10. Nee Liskuu... Liskuuuuu... Liiiskuuuuu... Lisku Lisku Luskuuuuu... No Lisie no!! A będą gwałty? ~Domyśl się kto

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrymowałam!!!

      Usuń
    2. Nie wiem, zobaczymy. Znam zakończenie, a środek napisze się sam. Niby jest jakiś szablon, coś zaplanowałem, ale już teraz widzę, że trzeba dokonać delikatnych modyfikacji.

      Twój Kitsune

      Usuń
    3. A na dziś wieczór się wyrobisz?

      Usuń
    4. Właśnie kończę poprawki, więc to kwestia kilkunastu minut :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  11. *ryczy jak bóbr* Skończyłam czytać humory księcia ;---; ostatnie zdanie tak bardzo we mnie trafiło ;---; widzę światełko na końcu tunelu ;--; żegnaj mamo... Żegnaj tato... Idę umierać z rozpaczy ~Usagi-bóbr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NIE! ;-; Czekaj! Przecież niedługo nowa część!

      Wegi

      Usuń
    2. A no w sumie. XD wybacz lepszy świecie ale odwiedzę Cię dopiero po przeczytaniu kolejnej części xD ~Usagj

      Usuń
    3. Żal Ci małego Eryka, Króliczku? Dlaczego? Przecież jeszcze żyje :D Nowa część powstanie pewnie na wiosnę, bo tak :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Nie wiem czy żyje czy nie ale został postrzelony nooo ;-; ~Usagi

      Usuń
    5. A to dopiero początek jego tragedii :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. Potwór... •Π• ~Usagi

      Usuń
    7. Słodki i uroczy :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  12. Biedny Kai ;( Wredne gnojki...Niech Jared w końcu im się postawi! Nie żebym mówiła co masz robić;) Nie mogę się doczekać co będzie dalej <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On nie jest biedny. Jeszcze. Jest też rozdział 2, ale chyba linka nie wkleiłem :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Czyli będzie gorzej? O kurde...
      Czytałam drugi, ale jakoś skomentowałam tutaj ;)

      Usuń
  13. Nie wierze, że ten cały Jared uwierzył w to kłamstwo. Już po zobaczeniu, jak Kai jest traktowany, powinna zapalić się mu lampka ostrzegawcza i nie powinien stawać po stronie bezmózgich małpiszonów. Mam nadzieję, że z czasem się ogarnie.
    Kai...współczuję mu. Lekko nie ma i coś czuję, że "koledzy" sprawią, że będzie jeszcze gorzej.
    Poki co, podoba mi się :) Ide czytać dalej, nie będę czekać do jutra xD
    ~Pik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie fair! Miałaś czytać po jednym :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  14. Witam,
    to ja powoli juz czytam, niestety będą dość długie odstępy czasowe...
    och, żal mi bardzo Kai'a. A myślałam,żeę zaprzyjaźni się z Jaredem. oczywiście jak zadania, czy wycieczka to chętnie... czemu Jared im uwierzył, nawet nic nie chciał słuchać...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej,
    wspaniały rozdział, dopiero teraz natrafiłam na ten blog, i zaczynam od tego, bo właśnie to opowiadanie mi spodobało...
    bardzo żal mi Kai'a, myślałam, że Kai i Jared się zaprzyjaźnią, tak oczywiście jak zadania, czy wycieczka to wszyscy chętnie... ech dlaczego Jared im uwierzył, nawet nic nie chciał słuchać...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej,
    drogi autorze, dopiero teraz natrafiłam na Twój blog, i długo zastanawiałam się od którego zacząć, bo ciekawią mnie i "Bezsenne noce", ale i "Upiedliwy jak Gilbert" no i "Zdrajca" oczywiście, ale ostatecznie od tego zaczynam, ponieważ no cóż w wyliczance wypadło na nie... choć nie wspomniałam tutaj o tych zakończonych wcześniejszych to i je mam zamiar przeczytać, tylko to w późniejszym czasie, niestety nie mam tak dużo czasu na czytanie jakbym chciała...
    dobra koniec tego wywodu...rozdział wspaniały, choć  bardzo żal mi Kai'a, myślałam, że jednak się zaprzyjaźnią, tak oczywiście... jak zadania, czy wycieczka to wszyscy są chętni... buu... dlaczego Jared im uwierzył, nawet nie chciał słuchać Kai'a...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń