„Grzech”
- Wydajesz się zaskoczony, Jack... Przecież lojalnie ostrzegałem, byś dla własnego dobra, nie wchodził mi w drogę, prawda? - David zmniejsza odległość między nami, wpatrując się we mnie swoimi niewielkimi, świńskimi ślepiami. Sięga do kieszeni marynarki, z której wyciąga chusteczkę i ociera pot z czoła. Pokonanie odcinka samochód-salon kosztowało go sporo wysiłku. Jeśli ten spaślak myśli, że tknie Sina choćby palcem, srogo się rozczaruje.
- Co tu robisz? To rodzinne spotkanie. Wyjdź, zanim jako głowa rodziny, każę cię wyrzucić! - ostro odpieram jego przytyki. Nie pozwolę, aby zdyskredytował mnie w oczach najznamienitszych członków Rady Starszych.
- Była głowa rodziny, Jack... Jesteś tylko marnym uzurpatorem – drwi, dysząc ciężko. Odsuwa sobie krzesło i z wielkim wysiłkiem sadowi na nim swoje spasione cielsko.
- Uzurpatorem? Chyba coś ci się pomieszało. Zostałem wybrany przez obecnych tu członków Rady. W ich obecności złożyłem przysięgę – kątem oka spoglądam w kierunku Sina. Przed chwilą wyraźnie słyszałem jak powiedział, że nie zaatakuje Davida...
- Ta banda idiotów tak się podnieciła pomysłem twojego ojca, że zapomniała o najważniejszym – rzuca pogardliwe spojrzenie w kierunku przewodniczącego.
- O czym on mówi? - kieruję swoje pytanie do Artura. - I dlaczego zaprosiliście tę kanalię do mojego domu?!
- Jack, obawiam się, że w świetle prawa, David ma rację... - emerytowany sędzia jest mocno zdenerwowany. Głos mu drży. Boi się?
- Rację w czym? - naciskam na niego, by w końcu wyjawił mi prawdę.
- Twój ojciec... - przewodniczący spogląda mi prosto w oczy – zostałeś adoptowany – kończy swoją nieskładną wypowiedź.
- Adoptowany? - bezmyślnie powtarzam po nim to wstrząsające słowo. Zostałem adoptowany? Oto cały sekret? Wybucham śmiechem, nie umiejąc się pohamować.
- Ucieszyłeś się? Czujesz już pierwszy powiew wolności? - David z trudem podnosi się z miejsca i sięga po karafkę z wodą.
- Nie rozumiem co to ma do rzeczy? Być może mój ojciec nie jest moim biologicznym ojcem, ale to i tak niczego nie zmienia.
- Gdyby chodziło tylko o adopcję, przyznałbym ci rację. Jednak twoja matka... - Artur spuszcza wzrok. - Zawarłem umowę, która była nam wszystkim bardzo na rękę, lecz okazało się, że zostaliśmy oszukani.
- Oszukani?! - nawet po śmierci staruszek musiał wpakować mnie w niezły kanał...
- Zwołałem zebranie, abyś mógł złożyć godność opiekuna. Obecny tu David Aaron zgłosił się ostatnio do Rady twierdząc, że ma dokumenty poświadczające przynależność do rodziny. Co więcej, okazało się, że jest przyrodnim bratem poprzedniego opiekuna, a co za tym idzie, twoim stryjem. Dzięki niemu odkryliśmy inne nieprawidłowości, wobec których nie możemy być obojętni. Długo debatowaliśmy na ten temat i doszliśmy do wniosku, że najlepszym wyjściem z sytuacji będzie wybranie Davida na nowego opiekuna.
- Nie macie prawa pozbawiać mnie tej funkcji! Adoptowany, czy nie, złożyłem przysięgę, z której zwolnić mnie może tylko śmierć! - w pokoju słychać szmer ściszonych rozmów. Część z obecnych tu osób popiera moje stanowisko. Skoro tak, to dlaczego zagłosowali przeciwko mnie?
- Proszę, zrozum naszą sytuację. Od samego początku twój ojciec robił wszystko, abyś przejął jego obowiązki. Zgodziliśmy się, bo jak wiesz, żadnemu z nas nie jest na rękę, by poświęcić kogoś z bliskich – jego wzrok zatrzymuje się na Sinie, który wpatruje się w swoje splecione dłonie. Od wieków bronił rodziny, troszcząc się o bezpieczeństwo i zapewniając nam dobrobyt, a oni degradują go do roli zbędnego balastu?! Tak nie można!
- To nie on jest problemem, lecz my nim jesteśmy! Gdyby nie kontrakt, byłby wolny!
- Ale nie jest, a skoro już zeszliśmy na temat wampira, chętnie się nim zaopiekuję – obleśny uśmiech pojawia się na spuchniętej twarzy.
- Wybij to sobie z głowy! Prawo mówi... - przywołuję z pamięci zapisy, które wielokrotnie studiowałem.
- Prawo mówi, że opiekun musi być człowiekiem, a ty jesteś nim tylko w połowie – przerywa mi Artur.
- Nie jestem człowiekiem?! To chyba jakiś żart!
- Twoja matka była uzdrowicielką. Ojciec dobrze o tym wiedział, a mimo wszystko zataił to przed nami, by zniszczyć rodzinę – kontynuuje.
- Ojciec...? Nie zrobił czegoś takiego! Przecież sam pełnił funkcję opiekuna, zależało mu na...
- Przygarnął twoją matkę, gdy ta była już w ciąży. Nie robił z tego problemu i wychowywał cię jak własnego syna. Jednak w chwili, w której okazało się, że nie powiedziała mu o sobie wszystkiego, znienawidził ją i kazał odejść. Wiedział, że będzie musiała cię zostawić. Potem zaczął zabiegać o funkcję opiekuna. Poprzysiągł sobie, że zniszczy wszystkich, którzy nie są ludźmi, poczynając od żony, a na rodzinie kończąc. Przecież gdyby nie wampir, już dawno by nas tu nie było.
- To jakieś brednie! On nigdy nie chciał...!
- Odliczał dni do śmierci swojego poprzednika, by zacząć zaszczepiać w tobie nienawiść. Liczył na to, że głód pokona Sina. Chciał śmierci nas wszystkich!
Nie... To niemożliwe! Ojciec nie mógłby... Zszokowany wpatruję się w twarze zebranych. Gdyby David mnie nie zaatakował... Przypominam sobie w jakim stanie był mój najdroższy, gdy wrócił do domu. Wyglądał jak duch. Jego głód był tak silny, że z trudem nad sobą panował. Żebrał o litość, której nie chciałem okazać. Latami wpajano mi, że to z jego winy straciłem to, co dla mnie najważniejsze. Serce mi się ściska... Co ja zrobiłem... Jak spojrzę mu w oczy... Dlaczego nie zorientowałem się wcześniej...? I kim do licha jest uzdrowicielka? Matka nie jest człowiekiem, ojciec ojcem, a ja... Kim jestem? Jeszcze godzinę temu byłem święcie przekonany, że to tu jest moje miejsce...
- Wielokrotnie nagabywałeś Radę prosząc o unieważnienie kontraktu. W świetle zaistniałych okoliczności, a także w związku z tym, iż brat twojego ojca, David, chce przejąć na siebie obowiązki opiekuna, zwalniamy cię z tej funkcji. Proszę, przynieś kontrakt, abyśmy mogli przepisać go na twojego stryja – Artur wydaje się nieugięty, a ja zupełnie oszołomiony.
- Nie zrobię tego! Nie macie prawa... - wypowiadam słowa sprzeciwu, starając się zebrać myśli.
- Jack, ta decyzja nie należy do ciebie, lecz do Rady Starszych. Masz przynieść kontrakt i podporządkować się naszej woli – wydaje wyrok.
- A jak nie, to co? - grożę mu.
- Tak się składa, Jack, że jestem przygotowany na taką ewentualność – David klaszcze w dłonie. - Po kolei zabiję wszystkich tu obecnych, zaczynając od twojego służącego – w taj samej chwili do pokoju wchodzi Henryk. Zakapturzony mężczyzna obejmuje go ramieniem, celując ostrym sztyletem tuż w jego serce.
- Henryku! - rzucam się na ratunek, lecz ten drugi jest znacznie szybszy. To wampir... Ten sam wampir, z którym David planuje związać Sina...
- Chwileczkę, nie tak się umawialiśmy! - protestuje przewodniczący. David pstryka palcami, a zakapturzony dryblas celuje prosto w jego serce. Na szczęście szybka reakcja czerwonowłosego, który odpycha Artura na bok, ratuje mu życie. Aaron uśmiecha się z przekąsem. Na zebranych spada grad niewielkich ostrzy, które tamten wyrzuca z niesamowitą szybkością. Sin nie jest w stanie wyłapać wszystkich, więc niektórzy członkowie Rady zostają lekko ranni.
- Przestań! Zabijesz ich! - atakuję Davida, lecz jego pomocnik natychmiast reaguje. Wgryza się w gardło Henryka, który głośno krzyczy.
- To twoja ostatnia szansa, Jack. Przynieś kontrakt, albo będziesz się kąpać w ich krwi... Zaczniemy od tego starca. Czy jego krew cię zadowala, Satielu?
- Tak, panie – odpowiada mu wampir, ponownie wgryzając się henrykową szyję. - Co zrobić? Co mam zrobić? Nie ma możliwości, abym oddał Sina w ich ręce i zrzekł się bycia opiekunem, ale nie mogę dopuścić, by mój najbardziej oddany przyjaciel zginął w tak okrutny sposób.
- Dosyć tego! Zrobimy co każesz – nienawiść w oczach mojego ukochanego prowokuje drugiego wampira do bardziej brutalnego natarcia. Służący wyje z bólu.
- Przyniesiecie? - dziwi się ta sapiąca góra mięsa.
- Złożyłem kontrakt w bezpiecznym miejscu. Tylko ja i opiekun możemy tam pójść.
- Liczysz na to, że nabiorę się na tak prostą sztuczkę, mój piękny? - David spogląda na czerwonowłosego z litością.
- To żadna sztuczka, lecz prawda. Sam się przekonasz, gdy zostaniesz głową rodziny – grubas podchodzi bliżej i powolnie krąży wokół niego, uważnie mu się przyglądając.
- Gdy zostanę opiekunem, przysięgniesz mi posłuszeństwo i zrobisz, co ci powiem? - wyciąga rękę i dotyka policzka nieśmiertelnego.
- Tak – cicha odpowiedź wampira wprawia go w wyśmienity nastrój.
- Dobrze więc. Idźcie. Tylko się pośpieszcie. Noc jest jeszcze młoda, a ja zamierzam ją do cna wykorzystać – jego obrzydliwy rechot wywołuje u mnie fale mdłości.
- Pośpiesz się, Jack – woła za mną, gdy idziemy do kuchni, by skorzystać z ukrytego przejścia.
- Sin, czyś ty oszalał? Nie możemy tego zrobić! Nie oddam mu... - zielonooki powstrzymuje moje dalsze słowa, przykładając swoją drobną dłoń do moich ust. Milknę, bo wiem, o co mu chodzi. Nie chce, by zakapturzony pupilek podsłuchiwał naszą rozmowę.
Głęboko w podziemiach, czekają na nas Cassian oraz Nefryt.
- Co robimy? Mamy jakiś plan? - książę jest w bojowym nastroju.
- Próbowałem prześledzić jego myśli, ale niewiele mogę z niego wyciągnąć. Chodzi mu głównie o Sina. Chce cię zniewolić. Ma obsesję na twoim punkcie. I z pewnością zabije wszystkich członków Rady, by nie wchodzili mu w drogę – relacjonuje różowowłosy. Teraz wreszcie rozumiem jego rolę na dworze księcia.
- Jack, czy eliksir jest już gotowy? - zielonooki ignoruje słowa Nefryta i spogląda na mnie z nadzieją.
- Nie do końca. Czegoś w nim brakuje – pokazuję mu kryształową fiolkę, którą ukryłem w kieszeni.
- Niedobrze... Silniejsza bariera bardzo by się nam przydała. No trudno, poradzimy sobie bez niej.
- Zaatakujmy ich. Jest nas więcej – proponuje demon.
- Wampir Satiel, który towarzyszy Davidowi, jest bardzo silny.
- Znasz go? - książę splata ich palce, by dodać mu otuchy.
- Słyszałem, że zabił wszystkie stworzone przez siebie wampiry. Twierdził, że za mało go kochały. Widziałeś jego miecz? To zaklęte srebro. Jeśli nas zrani, zginiemy – dodaje szeptem.
- Nie bój się. Nie pozwolę, by zrobił ci krzywdę – delikatnie unosi podbródek swojego ulubieńca i uśmiecha się delikatnie. Nefryt od razu odpowiada tym samym.
- Musimy wydostać z posiadłości członków Rady Starszych, póki jeszcze żyją oraz odbić Henryka i uwolnić Milo. Wy się tym zajmiecie. Ja odwrócę uwagę Satiela – Sin rozdziela nam zadania.
- Nie dasz rady! Zabije cię! - nie tylko przerażonemu niebieskookiemu nie przypadły do gustu jego szalone plany.
- Ochrona domu i rodziny, to mój obowiązek. Jestem lepszym szermierzem niż on. Nie martw się i trzymaj blisko Cassiana.
- A co ja mam zrobić? Bo jeśli sądzisz, że zrzeknę się...
- Nie, Jack. Dla ciebie mam inne zadanie. Powiem ci po drodze. Poczekajcie tu na nas – bierze mnie za rękę i ciągnie za sobą ciemnym korytarzem. Dochodzimy do metalowych wrót, które otwierają się bezszelestnie. Sin podchodzi do kryształu i wyciąga z niego szkatułkę.
- Za żadne skarby nie możesz cofnąć swego podpisu – ostrzega, wręczając mi tak bezcenną rzecz.
- Więc dlaczego chcesz mu go oddać?
- Nie mamy innego wyboru.
- Wiedziałeś, że nie jestem człowiekiem? - łapię go za rękę, by wymusić odpowiedź.
- Nie. O adopcji też nie wiedziałem. Zacząłem nabierać podejrzeń w chwili, gdy twoja krew nie uleczyła moich ran. Jednak pewność zyskałem dopiero podczas strzelania z łuku.
- I nic mi nie powiedziałeś?! Dlaczego?!
- Bo to rodzaj magii, który nikomu nie zagraża. Twoja matka jest uzdrowicielką. Wiesz, co to oznacza?
- Nie – przyznaję zawstydzony.
- Potrafi uzdrawiać ludzi z różnego rodzaju zaklęć i obrażeń. To dzięki niej rozkwitła w tobie silna potrzeba, by być lekarzem i leczyć innych. Powinieneś być z niej dumny. Uzdrowiciele są rzadziej spotykani niż wampiry.
- Na ciebie nie zadziałało – mruczę niepocieszony.
- Bo nie jestem człowiekiem, a poza tym ona również nie jest czystej krwi, co sprawia, że twoje zdolności są praktycznie znikome.
- Czyli jestem beznadziejnym uzdrowicielem. Super.
- Doceń to, co masz. Wiesz jakiego składnika brakuje w twoim eliksirze? - wskazuje na fiolkę, którą cały czas trzymałem w dłoni.
- I myślisz, że to zadziała?
- Musi. To nasza jedyna szansa, jeśli nie zamierzasz rezygnować z bycia opiekunem.
- Nie ma mowy! Jesteś dla mnie wszystkim. Kocham cię – całuję go lekko w usta.
- Jack... Jest jeszcze tyle rzeczy, które chciałem ci powiedzieć i pokazać. Jeśli Satiel okaże się silniejszy ode mnie, obiecaj, że odejdziesz z Cassianem i nie będziesz się za siebie oglądać.
- Nigdy! Słyszysz?! Nigdy cię nie zostawię! - protestuję, tuląc go do siebie.
- Jack, to dla dobra rodziny! Jeśli coś ci się stanie, zginą niewinni! Obiecaj mi!
- Zrobię to tylko pod jednym warunkiem.
- Nie mamy czasu na bzdury! - karci mnie.
- Nie ruszę się stąd, dopóki nie powiesz mi, że mnie kochasz.
- To nie czas i miejsce na takie wyznania. Masz – wciska mi w rękę niewielki sztylet. Gdy zacznę walczyć, pobiegniesz do miejsca, gdzie pochowany jest Klaudiusz. Dodasz swoją krew do tej mikstury, tylko ostrożnie. Po kropelce. Jeśli przedobrzysz, straci wszystkie właściwości.
- I co potem?
- Wylejesz go na kamień. To powinno wystarczyć. Gdy wrócimy podasz Davidowi kontrakt i każesz podpisać. Wtedy zaatakuję wampira. To będzie twoja jedyna szansa, by stamtąd uciec. Trzymaj się środka ogrodu, w przeciwnym wypadku zgubisz drogę. Idziemy – podrywa się z miejsca, kierując w stronę wyjścia z komnaty.
- Sin! Ja nie żartowałem. Powiedz to! Powiedz to chociaż raz! - wiem, że każda sekunda jest na wagę złota, lecz jednocześnie czuję, że ten uparciuch niczego nie wyzna, jeśli go nie zmuszę.
- Jack! Wyciągnę cię stąd siłą, jeśli będę musiał! - warczy gniewnie.
- Powiedz to! Powiedz, co do mnie czujesz!
- Nie powiem – podchodzi bliżej i spogląda mi prosto w oczy. - Proszę, nie nalegaj.
- Nie kochasz mnie? - załamany czekam w napięciu na jego dalsze słowa.
- Jeśli zrobię to teraz, to zabrzmi jak nasze pożegnanie, a ja nie chcę się jeszcze z tobą żegnać – przesuwa z czułością palcami po moim policzku, zostawiając na nim drobne iskierki. - Zaufaj mi. Od wieków chronię rodzinę. Nie pozwolę, by nas skrzywdzili.
Pokrzepiony jego ciepłymi słowami wykonuję polecenie.
- Gotowi? - pyta Cassian, gdy Sin prowadzi nas innym tunelem, który pozwoli naszym przyjaciołom znaleźć się w ogrodzie.
- Podjedź samochodem pod dom i każ Radzie Starszych jak najszybciej uciekać. A ty – wskazuje na Nefryta - schowasz się na zewnątrz i rzucisz mi miecz, gdy wypchnę Satiela na zewnątrz.
- Jak tylko zagwarantuję im bezpieczeństwo, pomogę ci – zapewnia czerwonowłosego książę.
- Nie, zajmiesz się Jackiem. On musi wzmocnić barierę.
- Nie jestem dzieckiem, poradzę sobie – dąsam się na brak zaufania w moje możliwości.
- Wiem – pociesza mnie, otwierając przejście.
Wracamy tą samą drogą, którą przybyliśmy. Wchodzę do salonu. W powietrzu unosi się ciężki, metaliczny zapach krwi, od którego robi mi się niedobrze. Poranieni członkowie Rady Starszych zostali zepchnięci pod ścianę. Zakapturzony wampir zdążył ich związać i zakneblować. Niektórzy z nich mają pogryzione szyje. Jednak najbardziej przeraża mnie widok nieprzytomnego służącego, który leży na samym środku salonu.
- Henryku! - podbiegam do niego, by sprawdzić jak się czuje. Jest blady i zimny. Na szczęście wyczuwam słaby puls.
- Długo was nie było, a my się nudziliśmy... - zniecierpliwiony David zaczyna uderzać palcami o blat stołu. - Masz kontrakt? - pyta jadowicie, nie spuszczając wzroku z Sina.
- Najpierw ich wypuścisz! - staram się wynegocjować nieco więcej czasu dla naszych pomocników.
- Twojemu przyjacielowi nie pozostało dużo życia. Satielu, zechcesz sprawdzić jak się mają pozostali goście? - uśmiecha się do niego, kusząc do wyrządzania dalszego zła.
- Tak, panie – bezduszna kreatura, zrobi wszystko, co ten mu powie...
- Nie! - powstrzymuję go, lecz zanim udaje mi się wykonać jakikolwiek ruch, jego dłoń, w bolesny sposób zaciska się na moim gardle.
- Zostaw go! - Sin rusza mi na ratunek, lecz David przewidział taką reakcję, bo nieśmiertelny sługa popycha mnie tuż obok krzesła, na którym rozsiadł się mój nowy stryj.
- Twoje pozytywne podejście jest godne podziwu, mój piękny. Chodź tu, albo on zginie – zachęca go. Zielonooki bez wahania spełnia jego prośbę i podchodzi bliżej. Grubas wyciąga rękę i przeczesuje palcami ogniste pasma jego włosów. - Jesteś cudowny, wiesz o tym? Od dawna marzyłem o tym dniu. Po oczach widzę, że uległość nie jest twoją mocną stroną, ale nie martw się. Jako twój nowy pan, dobrze cię wyszkolę. - pstryka palcami. Zostaję uwolniony. Łapczywie nabieram powietrza, kaszląc i dusząc się. - A teraz podpiszemy kontrakt – Satiel szarpie mnie w stronę stołu i pomaga usiąść na krześle. Wyciąga dokument z kieszeni mojej koszuli i podaje swojemu panu, który uważnie studiuje wszystkie zapisy.
- Więc musisz robić co ci każę... - uśmiecha się lubieżnie do Sina, oblizując usta. - Za chwilę to wypróbujemy, co ty na to?
W tej samej chwili malutki kamień uderza wprost w wielkie, salonowe okno. Oznacza to tylko jedno...
Obrońca rodziny nabiera prędkości i wypycha zakapturzonego wampira na zewnątrz. Dźwięk potłuczonego szkła sprawia, iż zaskoczony David odsuwa się od stołu i próbuje sięgnąć po broń, ale Nefryt jest szybszy. Popycha krzesło do tyłu, przewracając spaślaka.
- Drugi wampir? - dziwi się, wyciągając dłoń w stronę rozpuszczonych, różowych włosów.
- Nie dotykaj go! - Cassian obejmuje bezbronnego sojusznika ramionami i odsuwa na bezpieczną odległość.
- Książę? Co tu robisz? - zaczyna rechotać, próbując podnieść swoje otyłe ciało.
- Odwiedzam przyjaciół. Pośpieszmy się! - jedno z jego zaklęć powstrzymuje niedoszłego opiekuna. - Pomóż Jackowi – zwraca się do wampira.
- Ale... - ten próbuje protestować.
- Idź, poradzę sobie.
- Jak chcesz. Chodź, Jack – zanim opuszczam salon, zabieram kontrakt i chowam z powrotem do kieszeni. Nefryt rozgląda się na boki, po czym łapie mnie za rękę i pomaga dotrzeć do resztek balkonowych drzwi, które rozleciały się w drobny mak. Na zewnątrz słychać odgłosy walki na śmierć i życie.
- Szybko, złap mnie za szyję – obejmuję różowowłosego ramionami, a on w tym czasie stara się przemknąć niezauważony między drzewami.
- Satielu, on ucieka! Łap go! - krzyczy za nami David. Po chwili słyszę także bardzo głośny huk, który odbija się echem wśród ciemności. Ziemia lekko drży, powodując osunięcie się z drzew zalegającego w ich koronach puchu.
- Co to było? - zaniepokojony staram się odwrócić, lecz Nefryt ani myśli zwolnić.
- Nie oglądaj się na nich, poradzą sobie. Im szybciej wzmocnisz barierę, tym szybciej się ich pozbędziemy.
Zziębnięty i zdyszany, kulę się obok kamienia. Towarzyszący mi wampir nasłuchuje, czy nie grozi nam niebezpieczeństwo. Wyciągam z kieszeni sztylet i nacinam nim palec. Odkręcam buteleczkę i dolewam jedną kroplę krwi. Ręce bardzo mi się trzęsą z nerwów oraz zimna. Niestety, jest tak ciemno, że nie mam szans sprawdzić, czy mikstura zmieniła kolor.
- Nic nie widzę! - żalę się mojemu partnerowi. - Musisz mi pomóc – wciskam mu w dłonie kryształową fiolkę, bo boję się, że ją upuszczę.
- Jaki ma mieć kolor?
- Nie wiem! Nigdy tego nie robiłem! Będę dolewać po kropli krwi, a ty mi powiesz, gdy coś będzie się działo, ok?
- Szybko, zanim nas znajdzie – ponagla mnie. - Jack, to chyba nie działa – dodaje po chwili, wpatrując się raz we mnie, raz w miksturę. - Wlałeś już z dwadzieścia kropli, a nadal wygląda tak samo.
- Musi zadziałać! – ostrożnie odmierzam kolejną szkarłatną porcję. Powietrze wokół nas zdaje się lekko wibrować. Kłęby świeżego śniegu unoszą się do góry, oślepiając mnie.
- Znalazł nas! - przerażony Nefryt sięga po moje dłonie i zaciska w nich bezcenną fiolkę.
- Wybrałeś kiepską kryjówkę, malutki koteczku... - Satiel bez ostrzeżenia zaciska dłonie na ramionach Nefryta, próbującego osłonić mnie przed atakiem.
- Serio? - sarkastyczny ton ma ukryć przed prześladowcą fakt, że nie da rady nas obronić.
- Z prawdziwą przyjemnością zajmę się najpierw tobą, a potem tym idiotą...
- Pośpiesz się, Jack! Nic się nie dzieje! - różowowłosy nie poddaje się, więc ja też nie zamierzam. Satiel siłą wykręca mu ręce do tyłu i gryzie w szyję. Nefryt wydaje z siebie jęk bólu, a ja dolewam kolejne krople do fiolki.
- Jeszcze, Jack! - woła, wyrywając się i wijąc, jednak napastnik jest znacznie silniejszy. Rozszarpuje mu szyję, by go uciszyć. - Jesz-szcze – dusi się własną krwią, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Zostaw go! - Cassian z całej siły odpycha napastnika do tyłu, uwalniając poranionego niebieskookiego z miażdżącego uścisku. Opiera go plecami o wielki kamień Klaudiusza. Na szczęście Nefryt jest silny, więc rany szybko się zabliźniają.
- Dzię-dziekuję – szepcze do księcia.
- Poradzicie sobie?
- Tak – zapewniam go.
- Ojej, przestraszyłeś się, mały koteczku... Jeszcze z tobą nie skończyłem... Twoja krew smakuje lepiej niż wino. Z największą przyjemnością odsączę cię do ostatniej kropli – śmieje się tamten, przygotowując do kolejnego natarcia.
- Po moim trupie – Cassian chwyta za swój miecz, który rozbłyska od czarnej mocy.
- Przyznaj, książę, że z tak gustowną obrożą wokół delikatnej szyi wygląda o wiele lepiej... - zakapturzony wampir wykrzywia usta w uśmiechu, oblizując przy tym wargi, które ma ubrudzone od krwi, którą przed chwilą pił - W dodatku jest taki słodki... - mruczy z uznaniem.
- Giń! - rozwścieczony demon nie puści mu czegoś takiego płazem.
- Wytrzymaj jeszcze trochę! - błagam różowowłosego, by nie stracił przytomności i dolewam kolejne krople do fiolki. Wolę nie myśleć o tym, gdzie jest Sin, i skupiam się wyłącznie na swoim zadaniu.
- Jeszcze... - ponagla mnie – Jeszcze... Jeszcze... - z każdą kroplą temperatura eliksiru zdaje się rosnąć. - Jack... jest fioletowy... a teraz srebrny...
- Czy ciecz zgęstniała?
- Tak. Czy to już?
- Mam nadzieję – zamykam butelkę i ostrożnie mieszam. Tymczasem Nefryt obserwuje zaciętą walkę pomiędzy księciem a jego przeciwnikiem. Chociaż z początku przewaga zdawała się leżeć po stronie demona, to krew, której pozbawił książęcego sojusznika, przechyliła szalę na rzecz sługusa Davida.
Satiel odpycha go do tyłu raz i drugi, by po chwili rzucić nim o drzewa z taką łatwością, jakby ten olbrzymi wojownik nie robił na nim żadnego wrażenia. Widząc, że chcę wylać zawartość butelki na kamień, zostawia demona i odtrąca mnie daleko do tyłu. Książę przychodzi mi z odsieczą. Zakapturzony uśmiecha się złośliwie, jakby czekał na ten moment i gwałtownie obraca się do tyłu. Nie trafia Cassiana... Wbija czarne ostrze swojego miecza w brzuch Nefryta, który w ostatniej chwili osłonił go przed śmiertelnym ciosem...
Łoo, ale się porobiło!
OdpowiedzUsuńJack pół człowiek, pół uzdrowiciel, nie domyśliła bym się xD
David to hiena, nie lubie takich jak on.
Mam nadzieję, że Sinowi nic nie jest.
Nefryt...jak mogłeś? Może i jest wkurzajacy, ale... Przeżyje prawda?
I znowu kończysz w takim momencie...
Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością :)
°Pik
To będzie ostatni rozdział :( Smutno mi :( Jeszcze go nie napisałem... Chyba wolałbym nie musieć tego robić.
UsuńBiedny Nefryt... :( Jego też jest mi szkoda :(
Twój smutny Kitsune
Czyli Barbie zginie… Szkoda :c
UsuńWegi
Jak się okazało, wystarczy zmienić Nokię na starszy model i viola! Można dodać komantarz. Jak tylko dobiorę się (jak Jack do Sina) do laptopa, napiszę dłuższą wersję. Ostrzegam, bedzie to ostra krytyka!
OdpowiedzUsuńPS. Wiedziałam!
Własny telefon Cię nie lubi? :D
OdpowiedzUsuńTwój Kitsune
Ojej Kitsune! To takie smutne.Aż brak mi słów. Polubiłam Nefryta... Co z nim będzie? Co z Sinem? Co z Jackiem? Co z Henrykiem? Czy ta rodzina zasługuje w ogóle na dalszą ochronę? Tyle pytań, tyle pytań... MB
OdpowiedzUsuńChwileczkę, chwileczkę... Miło być krwawo, miały być gwałty, przemoc i ktoś miał zginąć, a teraz co? Sina nie gwałć, Nefryta nie zabijaj... Może jeszcze Davida na wczesny odchudzające mam wysłać? Jak trudno zadowolić kobiety...
UsuńTwój Kitsune
Zabij wiepsza Nie zabijaj Sina Nefryta Cassiana i Henryka A Satiela wiślij do mnie naucze go pokory i owine GO sobie wokuł palca :):)
UsuńTrzymam Cię za słowo, bo Satiel jest mi bardzo potrzebny, więc liczę na to, że będzie grzeczny :D
UsuńTwój Kitsune
A do czego ci jest potzebny??
UsuńOj nie martw się już nie raz tresowałam niegrzecznych chłopców więc nic sie nie martw
Zobaczysz :)
UsuńTwój Kitsune
Najpierw musze spuścić zniego sporo krwi i go zagłodzić zmuszając do rożnych prac fizyczno ciężkich. póxniej pojdzie z górki
UsuńSatiel sam odda krew... Więcej nie powiem :D
UsuńTwój Kitsune
Dawida to możesz podać na obiad w charakterze tłustych steków..., błech!!! I tak nikt go nie chce , nawet Hannibal dostałby niestrawności, w końcu jest smakoszem! Nefryta ocal, pliiis!!! Zobacz jak ja go już polubiłam :-) Widzisz to?! A chciałam go w charakterze mopa na Antarktydę wysłać. I Henryka ocal też!!! On jest mądry, takie rzadko występujące w przyrodzie istoty należy hołubić i na rękach nosić!Ech Mistrzu nastroju :-))) MB
UsuńNefryt... Moje biedne, różowe dziecko nocy... Co mam z tobą zrobić?
UsuńJa już wiem, ale Ty dowiesz się dopiero za jakiś czas :D
Twój Kitsune
Mówisz że sam odda krew? czyli moge wierzyc że dobrowolnie odda komus swoja krew??
Usuńhmm ciekawe ....
Co zrobiłes Sinowi?? I kto pilnuje paszczura???
Co mu zrobiłem? Jeszcze nic :D Jednak to się szybko zmieni. Potrzebujemy więcej akcji i dramatyzmu :D Znaczy ja potrzebuję :D
UsuńTwój Kitsune
Oj chcesz byśmy plakali na sam koniec???
UsuńBędziecie płakać? Serio?
UsuńTwój Kitsune
chyba tak jeśli zrobisz z końcówki samą dramę bez dobrego zakonczenia.
UsuńNie wszystko może być słodkie i urocze :D
UsuńTwój Kitsune
O mój najświętszy i ukochany Kitsusiu! Powstrzymuje się przed płaczem :/ To zbyt wzruszające >w<
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Jack nie jest człowiekiem! Coś zbytnio mnie w głowa bolała i zrodziło mi się kilka teori:
a) Jack jest adoptowany- się sprawdziła
b) Jack nie jest do końca człowiekiem - się sprawdziła (co prawda liczyłam na anioła a nie uzdrowiciela, ale też można ;D)
c) Ktoś niedługo zginie- trzy razy tak! Przechodzisz!
Było dramatycznie. Było słodko. Było uroczo. Była krew.
Czuję się usatysfakcjonowana ^^ (wow ja znam takie trudne i długie słowo?!)
Ale czuję, że czegoś mi brakuje...
A no tak... to poczucie, że coś się niedługo skończy :( Mam nadzieję tylko, że powiedzenie "koniec jest początkiem" się sprawdzi ^^
David... no pliss... no got plis no... don't thouch his!
Tak wiem mój komentarz nie ma większego sensu i znaczenia. Z resztą jak zawsze :p... jest on po prostu wylewem moich myśli i przemyśleń.
Pozdrawiam cieplutko
~ Emy
Moja mała Emy... Co mogę Ci powiedzieć? Mi też jest smutno. Tym bardziej, że piszę właśnie ostatni rozdział, bo nie umiem zapanować nad depresją... Nie chcę go pisać, bo to będzie oznaczało, że będę musiał pożegnać Sina. I chcę go pisać, bo przecież po Grzechu zabiorę Was w nową podróż... Co zrobić? Takie życie...
UsuńTwój Kitsune
Po pierwsze: Ej... nie jestem taka mała >~< Jak na mój wiek, to jestem dość duża.
UsuńPo drugie: Kitsuś ma depresję ;_; herbatki?
Po trzecie: Najgorzej będzie pożegnać bohaterów. Te wszystkie miłe chiwle jakie razem spędziliśmy... no a przynajmniej miłe dla czytelników.
Po czwarte: Life is brutal und fuuuul zasadzkas i kopas w dupas :<
~ Emy
Jasne, że mam depresję. Nie masz pojęcia co ja tu muszę opisać... :( Na to nawet herbata nie pomoże... :(
UsuńNie ma szans, abyś była starsza ode mnie, więc zostaniesz "małą Emy" na zawsze :D
Poza tym nie pożegnam wszystkich bohaterów :D Niektórych jeszcze wykorzystam w przyszłości. Wampiry to fajny temat :)
Twój Kitsune
Ojej to już stan krytyczny... :(
UsuńNa bank jestem młodsza od ciebie. Tylko mi to tak podświadomie do mnie nie pasuje, bo zawsze byłam tą najwyższą itp. ...
Czyli sugerusz, że jeszcze twoje różowe nocne alter-ego, sadysta prosiaka i najsłodszy pomidorek świata jeszcze się pojawią, o ile przyżyją?
~ Emy
Nie wszyscy :D Ktoś musi odejść, by inni mogli żyć...
UsuńTwój Kitsune
Może ja jestem od Ciebie starsza???? Stiudiować nie studiowałam bo tak wyszło życie czasem daje ogromnego kopa w dupe i robi nam niespodzianki :( :(
UsuńNie wiem, do niczego się nie przyznam :D
UsuńTwój Kitsune
Krąg życia...
UsuńAż król lew mi się przypomina :')
~ Emy
Oglądałaś? Ja też :) Wszystkie części :D
UsuńTwój Kitsune
Nefryt nie!!!! A dopiero, co go polubiłam... Będę płakać, ale zarz skoro Satiel jest tu, to gdzie Sin? Nic mu nie jest prawda!?
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobre pytanie. Gdzie jest Sin? :D
UsuńTwój Kitsune
No ty mi to lepiej powiedz, a nie zabijasz Nefryta!! Nie zabijaj go,no niech się okaże, że Jack go cudownie uleczy :P I weź coś z tym idiotą grubym zrób... David czy jak mu tam było... Niech go ktoś zje...
UsuńPewnie już wiesz co z nim zrobiłem :D A jeśli nie, to wkrótce się dowiesz :)
UsuńNefryt... To trudny temat. Mam wobec niego osobny plan :D
Twój Kitsune
Zaraz koniec... Wiesz, że z jednej strony przykro mi z tego powodu, a z drugiej cieszę się z tego? Bo prawdę mówiąc średnio mi podpasowalo to opowiadanie. Nie mówię, że było złe, ale jednak to nie to, co lubię najbardziej. W ogóle ja znałam genialne rozwiązanie tego całego problemu. No bo gdyby tak zamienić Jacka w wampira...? A teraz pozostaje mi zastanawiać sięgdzie jest Sin i kto umrze w tej całej sytuacji. Mam jakieś przeczucie, że usmiercisz albo Nefryda albo Cassiana.
OdpowiedzUsuńNirana
A co lubisz najbardziej?
UsuńJack wampirem... Hmm... Nic nie powiem :D
W przyszłym tygodniu, jeśli inne obowiązki pozwolą, wrzucę pierwszy rozdział Kaia. Odejdziemy od wampirzego klimatu i wrócimy do szkoły :)
Twój Kitsune
Najbardziej lubię... Takie szkolne, z życia wzięte. Czekolada bardzo mi się spodobało i szkolne opowieści.
UsuńHm... To znaczy, że jest szansa, że będzie wampirem i wszyscy dobrzy będą happy..
Poczekamy i zobaczymy jak tobbędzie z tym Kai. I spokojnie, inne obowiązki też ważne.
Nirana
Kai jest nieco kontrowersyjny, ale ja lubię eksperymenty :D Dlatego ograniczyłem ilość rozdziałów do 10. Zacząłbym pisać nawet teraz, ale Grzech nadal mi ciąży.
UsuńTwój Kitsune
Czyli mam jeszcze chwilę, żeby nastawić się psychicznie na coś innego. To chyba dobrze. Znając moje szczęście to Kai mi się spodoba i zaraz potem skończy.
UsuńNo to już, dziś napisać grzech do końca, a jutro Kai i nie ma problemu :) tak... Żeby tylko to było takie proste.
Nirana
Staram się, wierz mi, ale to nie takie proste. Jeśli do jutra skończę nowy rozdział, to oczywiście od razu go wrzucam. No a potem zobaczymy jak będzie :)
UsuńTo nie będzie jedyne szkolne opowiadanie. Chciałbym jeszcze raz zaatakować jakiegoś nauczyciela :D
Twój Kitsune
Że tak się wtrącę. Mam przeczucie, że Jackie (<3) nie może być przemianiony w wampira. Przecież jest uzdrowicielem. Pamiętacie Milo? On nie mógł być pijawką, bo jest "demonem"
UsuńWegi
Miluś nie może być wampirem, bo jest ZBYT POTĘŻNYM DEMONEM, KTÓRY NIE DO KOŃCA PANUJE NAD SWOIMI MOCAMI, natomiast Jackie jest nawet nie w połowie uzdrowicielem, przez co chyba jest tka możliwość bycia wampirkiem B)
Usuń~ Emy
A Kitsuś nie panuje nad komputerem. Właśnie skasowałem całą stronę... Godzina pracy...
UsuńTwój Kitsune
Godzinna praca [*]
UsuńEmy, możesz mieć rację… ale Sin może też "nie zdążyć" Hehe :D
Wegi
Sama nic nie pisze, ale domyślam się, że to nie jest takie proste.
OdpowiedzUsuńO tak... Bo jeden atak zazdrosnego dzieciaka to za mało. Ale miło powspominać tamten moment...
Nirana
Jasne, że za mało. Marzy mi się inny nauczyciel i zupełnie inny uczeń :D Żadnych zahamowań i więcej akcji :D
UsuńTwój Kitsune
Weź... Umiesz zachęcić człowieka. Tylko co teraz?
UsuńNirana
Mam za dużo pomysłów, a pisanie zajmuje mnóstwo czasu. Przez kolejne trzy lata mógłbym to robić bez przerwy i pewnie by się nie wyczerpały :D Nie mówiąc o tym, że każde z już powstałych bez problemu rozciągnę do 5 części :D
UsuńTwój Kitsune
To przynajmniej nie trzeba się obawiać, że w pewnym momencie skończy się pomysł na jakieś opowiadanie.
UsuńI planujesz je rozciągac? Ja jestem raczej za czymś nowy. ZaZazwyczaj te rozciągane z czasem stają się takie oklepane, chociaż nie wiem jak by to u Ciebie wyglądało.
Nirana
Nie zaczynam pisać, jeśli nie widzę zakończenia, co gwarantuje, że niczego nie porzucę.
UsuńNie, nie będę ich rozciągać. Mógłbym, ale szybko się nudzę. Wolę realizować nowe pomysły.
Twój Kitsune
Podoba mi się to podejście :)
UsuńKitsu... Pisze się bardzo fajnie z Tobą, ale spać też trzeba. Dziś kolejny pracowity dzień przede mną. Dlatego grzecznie mówię dobranoc...
Nirana
Wybacz :) Nigdy nie patrzę na zegarek, zwłaszcza w nocy :D
UsuńTwój Kitsune
Spoko :) w sumie to jeszcze zastanawiam się jak Ty dajesz radę odnaleźć komentarze i odpisać na nie wszystkie...
UsuńTo Jack może być wampirem czy nie? W sensie tak teoretycznie.
I panuj nad komputerem, nie usuwaj stron...
Nirana
Mam godzinę spóźnienia, ale nie szkodzi :)
UsuńDaję radę, bo blog ma do tego szablon. To łatwe, jeśli masz wprawę :D
Twój Kitsune
Co... Halo...HALO!
OdpowiedzUsuńnieee... nienienienieNIE! ;-; jeju UWIELBIAM NEFRYTA ;-; CZEMUUU?! ;-;
ja tu się tak cieszyłam... że akurat robotę skończyłam i zaglądam na stronkę i tu czeka na mnie nowy rozdział... :'D
NO NIEEEE TOT Uwielbiam wszyściutkie postacie ♡ Sin jest bajeczny ♡ Jackuś ♡ Cassian ♡ Henryk! ♡ ale Nefryt był chyba moim najnaj ;-;
Ty Kitsune zawsze musisz dowalić czymś dramatycznym :'C
w ogóle... to że Sin nie powiedział Jackowi że go kocha... tak bardzo skojarzyło mi się z ostatnim rozdziałem Humorów Księcia :'D
(i przepraszam że nie dodaję ostatnio komentarzy :'D)
Tam, muszę :D Za to mnie lubisz :D
UsuńNie szkodzi, komentowanie nie jest obowiązkowe, przecież wiesz :)
Ja też uwielbiam Nefryta i żal mi bardzo, ale co zrobić? Ktoś musi się poświęcić :D
Twój Kitsune
no fakt i tak ocham twoje opowiadania... :'D
Usuńah Nefryyyt! ;-; jego pastelowe włosy ♡ zamiłowanie do sukienek, JEDNOROŻCE AAA ♡ XD I całe jego zachowanie AAAAAA ♡♡♡ ;-;
smutno mi buuu ;c
uratuj go BŁAGAM X'D
i no wieeem że komentowanie obowiązkowe nie jest ;-; ale wiem że bardzo pomaga autorowi! a ty jesteś przewspaniały w tym o robisz i źle się czuję że cię mniej wspieram ostatnio :'D
tak wiem że zawsze znajdzie się te pare minutek na napisanie komentarza ;c ale ostatnio mam tak mało czasu dla siebie i tyle robię że chyba dwa razy zasnęła czytając (nie, nie że nudne XD ale ze zmęczenia :'D bo czytam zazwyczaj twoje opka w nocy xD) a w ciagu dnia zapominam o tych komentarzach aaa xD
UsuńJa to wszystko rozumiem, serio :)
UsuńSam też często piszę nocami, bo tylko wtedy umiem się skoncentrować.
Twój Kitsune
W końcu ktoś lubi Jackiego <3
UsuńWegi
a to nie lubią Jacka?! ;-; Ja go lubię! ;-;
UsuńAwww kurczę smutny ten rozdział :/ pełen krwi i cierpienia no to dołujące że postacie z którymi się związałam na sam koniec naszej znajomości tak marnie kończą (chyba) ... Ostatnie zakończenie opowiadania było dla mnie tragiczne do tego stopnia że przestałam wgl czytać yaoi! A teraz? Jak ja to przeżyję? ;-; czekam na dalszą część powodzenia ;) ~Usagi
OdpowiedzUsuńKróliczku sama chciałaś gwałtów i przemocy. Staram się za sprostać Twoim wymaganiom :D
UsuńTwój Kitsune
I nadal chcę :P
UsuńNa Sinie? :D
UsuńTwój Kitsune
Uważaj Kitsune, nie podpuszczaj yaoistek… Zaraz zaczną Cię szipować i o coś pytać… (:D)
UsuńWegi
Mnie? Przecież ja też jestem "yaoistką" :D
UsuńTwój Kitsune
Jest WIELKA przepaść między yaoistą a yaoistką… znaczy najczęściej :D
UsuńWegi
Owszem, jest. Nie znam żadnego :D Za to dziewczyn jest całkiem sporo :D
UsuńTwój Kitsune
Chciałam napisać jakiś mądry komentarz, ale po przeczytaniu nie doszłam jeszcze do siebie. Pomijając to, że Nefryt i Henryk są ranni, czy Sin czasami nie wyznał, że kocha Jack'a tylko w taki inny sposób? To mi wynagrodziło wszystko ;) tylko szkoda Nefryta ;o a co się dzieję z Milo? Tyle pytań, moja głowa już paruje od namiernego myślenia. Mam nadzieję, że nie będziesz kazał nam długo czekać na następny rozdział. Dużo weny i czasu. <3
OdpowiedzUsuńTy nie doszłaś do siebie, a co ja mam powiedzieć? Wiesz ile emocji kosztuje mnie napisanie takiego rozdziału? Potem spać nie mogę i tak sobie dumam co dalej :D
UsuńBędę się starał, by zakończenie pojawiło się dziś lub jutro :)
Twój Kitsune
Sama coś tam piszę, ale tak raczej tylko dla siebie, więc podejrzewam ile wysiłku i emocji Cię to kosztuje ;)
UsuńGdy zabijałem Eryka, przez 2 tygodnie nie mogłem dojść do siebie. To samo było, gdy Jessie rozstał się z Collinem. Przy Grzechu chyba się popłaczę :D
UsuńPisz, pisanie jest fajne :)
Twój Kitsune
Jak to zabijałem Eryka? Nie umrze, co? Nie rób mi tego, ja go wielbie <3 jeśli będziesz płakać mogę użyczyć Ci mojego ramienia ;)
UsuńSpokojnie, przecież zapowiedział 2 część, przecież nie umrze w połowie… Co nie? :o
UsuńWegi
Wszystko jest możliwe :D
UsuńTwój Kitsune
Zawsze może pisać jedynie o Simonie ;o
UsuńJa miałabym nie oglądać króla lwa? Szczególnie jak moja przyjaciółka w dzieciństwie miała na jego punkcie bzika? Do tego czasami to najmłodsze pokolenie w rodzinie ma władzę nad pilotem i emitują teraz serial animowany, jako kontynuację filmów :)
OdpowiedzUsuń~ Emy
Mnie interesują tylko pełnometrażowe. Seriale są gorzej zrobione, brakuje im magii i grafika jest straszna.
UsuńTwój Kitsune
Co racja to racja :D
Usuń~ Emy
Widziałem wszystkie filmy, a Ty? :)
UsuńTwój Kitsune
Też ^^ było ich z trzy czy cztery, bo nie pamiętam dokładnie... ? :)
Usuń~ Emy
Też nie pamiętam, ale uwielbiam. Część mam na DVD. Dawno ich nie oglądałem. Mieliśmy to zrobić w wakacje, ale nie wyszło. Może w przyszłym roku się uda :D
UsuńTwój Kitsune
Trzymam kciuki żeby się udało :)
Usuń~ Emy
Ok. Wróciłam do życia ;-;
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja śmiałam się jak szaleniec kiedy miotano Nefrytem? XD Hyh...hyhyh...no dobra dosyć xD
No bo... jak go sobie wyobrażę - piękne niczym porcelanowa lalka Nefryciątko leżące w kałuży krwi z rozszarpanym gardłem... ahh no jak można nie zachwycać się takim widokiem :3
(...No dobra, coś tam zyskał w moich oczach ;))
Szkoda tylko...że nie spotkał wreszcie jednorożca ;__;
*ekhm* chętnie zaadoptuję *ekhm*
Huuh taki wspaniały rozdzialik... ^^ pełen krwi i bólu...
~Suzy
Hej… ja też chciałam odziedziczyć tego jednorożka ;-;
UsuńWegi
Jest już zajęty, zagarniam go dla siebie :D
UsuńTwój Kitsune
Suzy, jak możesz... Mój Nefryt...
UsuńKolejny rozdział wcale nie jest lepszy :D
Twój Kitsune
Wiesz co? Napisałabym taki fajny, rozemocjonowany komentarz… ale nie umiem. Jestem po mini szoku. Powiem tylko to: jestem zadowolona! Naprawdę! Tak jakoś… cieszyłam się, jak Henryk (sorka) i Nefryt (co?) dostali od tego… tego na S XD I członkowie Rady… mam nadzieję, że wszyscy zginą… :)
OdpowiedzUsuńMyślę też nad tym… Sin? Sin pijawko, a ty gdzie? Nie mów, że świnia Cię dopadła… albo zginąłeś ;-;
Wegi
Ps. Jak dam radę emocjonalnie, to na końcówkę pierdyknę Ci taki komentarz, że głowa mała :P
Wiesz, że robię co mogę, by dodać ten rozdział już dzisiaj? :D Jeszcze nie jest skończony, ale szykuj się Bejbe, bo będzie się działo :D
UsuńTwój Kitsune
O kurde, siedzę i czekam, mam nadzieję, że wyrobisz się przed 2, bo rano wstaję :'D Bejbe, nie usuwaj stron ;-; Za dużo masz czasu i cierpliwości?
UsuńWegi
Rozdział będzie dzisiaj :D To kwestia 20-30 minut :D
UsuńTwój Kitsune
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ale się porbiło tutaj, Jack jest pół człowiekiem, czyli dlatego jego krew nie uzdrawilła Sina...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga