piątek, 2 grudnia 2016

Rozdział XVIII

„Grzech


Nie tracąc czasu, chwytam kurtkę i wybiegam do ogrodu. Powietrze przesycone jest mrozem. Temperatura z pewnością przekroczyła minus piętnaście stopni, bo pędząc w głąb ogrodu, ziąb utrudnia mi oddychanie. Dodatkowo zaczął padać śnieg. Tylko tego było mi trzeba...
- Sin! - wrzeszczę. Odpowiada mi echo. - Sin, porozmawiajmy! Proszę!
Biegnę i biegnę, lecz szybko gubię się wśród ogrodowego labiryntu. Gruba warstwa białego puchu zasypuje wszystkie dróżki.
- Sin! - ponownie wołam wampira. Mając tak wyczulony słuch musi mnie słyszeć, nawet z dużej odległości.
- Czego chcesz? - wyłania się z ciemności.
- Sin, nareszcie! - sapie zmęczony, opierając dłonie na kolanach. Każdy oddech sprawia mi ból. Wampir cierpliwie czeka aż dojdę do siebie. Dysząc ciężko unoszę wzrok by spotkać jego rozżarzone spojrzenie. Grymas, który wykrzywia idealną twarz, ma za zadanie ukryć emocje, które nadal w nim buzują.
- Wracaj do domu – rzuca w końcu, wkładając dłonie do kieszenie spodni i odwracając się do mnie plecami.
- Nie odchodź! Zostań! - wydaję mu polecenie, którego nie może zignorować.
- Nie jestem w nastroju na twoje gierki, Jack. Wracaj do domu zanim tu umrzesz.
- Wróć ze mną – proponuję, wyciągając do niego dłoń.
- Aura sprzyja spacerom, więc pozwolisz, że jeszcze trochę tu zostanę.
- Przestań ze mnie kpić! Nie zrobiłem nic złego! Dlaczego traktujesz mnie w taki sposób?
- Nie zrobiłeś nic złego?! - przedrzeźnia mnie, pojawiając się tuż obok. - Ty nie zrobiłeś nic złego? - nie widziałem, by kiedykolwiek wcześniej był aż tak wściekły. - Chcesz mi odebrać uczucia Nefryta, ty podły padalcu! - dźga mnie palcem wskazującym w sam środek klatki piersiowej.
- Ja... Co?! - oburzam się, zdając sobie sprawę o co mnie oskarża. - Chyba śnisz!
- Nie kłam! Nefryt ci się podoba! Od samego początku nie umiesz odwrócić od niego wzroku! Ślinisz się na samo wspomnienie jego imienia!
- Sin... Czy ty się w ogóle słyszysz? Ja miałbym... Z Nefrytem? Nie ma takiej opcji!
- Nefryt i ja jesteśmy sobie przeznaczeni. Zwiąże nas krew. Zrozum to wreszcie.
- Oszalałeś! Zazdrość przez ciebie przemawia! - łapię go za ramiona i potrząsam.
- Puszczaj! - wyrywa mi się.
- Nefryt mnie nie interesuje! Nie jest i nie będzie tobą! - słowa, wypowiedziane w gniewie uświadamiają mi, że łączy nas coś ważnego... Nie parz tak na mnie... Przecież wiedziałeś. Musiałeś wiedzieć...
- Jack... - jego źrenice robią się wielkie ze zdziwienia. Przygląda mi się oniemiały.
- Nie patrz tak. Wczoraj... - odwracam wzrok, zawstydzony. - Ty też to czujesz, prawda? Coś nas do siebie ciągnie, nie zaprzeczaj, że nie – przyciągam go do siebie i chowam w swoich ramionach. - Nie pozwolę, by ta magia została zaprzepaszczona przez twoje bezpodstawne oskarżenia.
Przez dłuższą chwilę stoimy tak wtuleni w siebie. Czuję jak gęste płatki śniegu oblepiają mi twarz, włosy, dłonie... Roztapiają się pod wpływem ciepła mojej skóry i przedostają pod kurtkę w postaci nieprzyjemnego chłodu i stróżek lodowatej wody. Jest mi przeraźliwie zimno, lecz szybciej tu zamarznę, niż go puszczę. Jest mój. Należy wyłącznie do mnie.
- Musisz wrócić do domu – próbuje się odsunąć. - Przeziębisz się.
- Tylko pod warunkiem, że pójdziesz ze mną.
- Mi nie jest zimni – zauważa, wpatrując się w moje oczy.
- Wiem. Ty jesteś wyjątkowy, a ja... Nawet nie wiem, gdzie jesteśmy – drżę, obejmując go jeszcze ściślej. Jego ciało nie wydziela ciepła, lecz w tej chwili jest mi wszystko jedno. Najważniejsze, że jest obok.
- Zgubiłeś się? - zaczyna się śmiać.
- Wprost przeciwnie... – mruczę.
- Dom jest tam – wskazuje mi właściwy kierunek.
- Prowadź – proszę cicho, zdając się na jego umiejętności.
- Zaniosę cię. Będzie szybciej. I tak jesteś przemarznięty – odwraca się do mnie plecami. - Obejmij mnie mocno za szyję i osłoń twarz. Inaczej będzie bolało. - Niechętnie wykonuję polecenia, dygocząc. Sin nabiera prędkości, a ja mam wrażenie, że unosimy się nad ziemią. Nie trwa to długo. Kilkanaście sekund później jestem już w swojej sypialni, okryty kocami. - Poczekaj tu. Przyniosę ci coś ciepłego do picia – informuje mnie, wychodząc.
Podczas jego nieobecności, cieszę się z ciepła, które daje rozpalony kominek. Fatalnie się czuję i zaczyna boleć mnie głowa. Nie wróży to nic dobrego...
- Panie, co ci jest? Źle się czujesz? - zaalarmowany Henryk przejmuje sprawy w swoje ręce. Poi mnie herbatą z sokiem malinowym i przynosi jakieś leki, po których robię się senny. Wiem, że mam temperaturę, ale nic mnie to nie obchodzi. Najważniejsze, że Sin  jest obok.
- Usiądź bliżej – proszę go, gdy Henryk w końcu zostawił nas samych. Spełnia moją prośbę. Z przyjemnością tule twarz do jego chłodnej dłoni.
- Jesteś rozpalony – zauważa.
- Nie tak, jak wczorajszej nocy... - odpowiadam zgodnie z prawdą.
- Nie wiem o czym mówisz – stara się wycofać dłoń, lecz go powstrzymuję.
- Proszę... Chcę czuć twoją bliskość. Nie odchodź – udaję słabego, by łatwiej nim manipulować.
- Zimno ci jeszcze? - pyta, ostrożnie przeczesując moje włosy palcami.
- Nie. A tobie? - przymykam powieki.
- Jestem wampirem, nie człowiekiem – przypomina mi.
- Jesteś cudowny... - szepczę sennie. - Zrobisz coś dla mnie?
- Co takiego?
- Napij się mojej krwi, dobrze? - wyciągam rękę w jego stronę. - To z pewnością mnie rozgrzeje.
- Przyniosę więcej koców – oferuje. Jednak ja nie chcę się z nim rozstawać ani na chwilę. Zaciskam palce na jego nadgarstku.
- Nie odchodź. Bądź przy mnie. Zawsze...
- Nie umierasz, jesteś tylko przeziębiony, a zawsze to bardzo, bardzo długo.
- Weź krew. Proszę – błagam go.
- Skoro nalegasz – zaciska palce i unosi moją rękę do ust, po czym delikatnie gryzie.
Bylem pewny, że przymknie powieki, jak zwykle ma w zwyczaju, lecz jego oczy wpatrują się we mnie z niedowierzaniem. Sin nie zlizuje też krwi, a przygląda się wypływającym z rany stróżkom. W końcu dostrzegam szkarłatne ślady, pojawiające się w kącikach jego oczu. Płacze? Dlaczego? Gwałtownym ruchem odrzuca moją dłoń po czym wychodzi z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Z wielkim trudem unoszę powieki. Wiem, że minęło kilka dni od chwili, gdy zachorowałem. Otumaniony wysoką temperaturą lub lekami, pod opieką Henryka, przespałem większość tego czasu. Powoli siadam na łóżku i rozglądam się po pokoju. Jest dzień. Za oknem widać sporą warstwę śniegu, który zalega na parapecie. Sin...
- Obudziłeś się – Milo podbiega do łóżka, by mi pomóc. - Nie wstawaj. Jesteś za słaby.
- Gdzie jest Sin?
- Sin? Pewnie smacznie sobie śpi. Dopiero dziesiąta – odpowiada, jednocześnie poprawiając poduszki.
- Jak długo spałem?
- Tydzień. Henryk odchodził od zmysłów – przysuwa sobie krzesło i siada obok łóżka.
- Aż tydzień?
- Tak to jest, gdy wybiegasz na mróz za wampirem – żartuje.
- Muszę z nim jak najszybciej porozmawiać – ponownie próbuję się podnieść.
- Leż spokojnie, Jack. Jesteś osłabiony. A poza tym przez następnych kilka godzin nie masz na to szans. Po zmierzchu postaram się uprosić go, by do ciebie zajrzał.
- Uprosić? Przecież jestem jego opiekunem. Nie może mnie ignorować.
- Wiele się zmieniło odkąd zachorowałeś – chłopak posyła mi niepewny uśmiech, przeczesując włosy palcami.
- Co masz na myśli?
- W sumie to bardzo się cieszę, że lepiej się już czujesz, bo zżerała mnie ciekawość. Co się między wami wydarzyło? Pokłóciliście się? Uraziłeś Sina? Może niechcący coś mu powiedziałeś?
- Nie kłóciliśmy się. Wprost przeciwnie. Pomógł mi wrócić do domu i zaprowadził do pokoju.
- I co było dalej?
- Dałem mu krew, a on wyszedł... - przypominam sobie, oglądając swój nadgarstek, na którym nadal widać dwa niewielkie ślady po ugryzieniu.
- Jack... Czy ty i Nefryt...?
- Co ja i Nefryt? - irytuję się.
- Chodzi mi o to, czy między wami...
- Nie! Oczywiście, że nie! Jak mógłbyś tak pomyśleć? Lubię go, ale to wszystko.
- Jesteś pewny? - dopytuje, coraz bardziej strapiony.
- Tak, jestem pewny. Skąd w ogóle taki pomysł? Przecież byłeś z nami cały czas. Widziałeś, że nic złego się nie działo.
- Nefryt pił twoją krew?
- Nie. Nie wolno mi karmić nikogo, poza Sinem.
- A ty?
- Ja? Nie rozumiem.
- Piłeś krew Nefryta?
- Czy piłem krew Nefryta? - bezwiednie powtarzam jego pytanie, przypominając sobie wszystkie zajścia tamtej nocy. - Nie, ja nie piłem... On zmusił mnie, żebym... - urywam, bo nie chcę ranić uczuć zakochanego chłopaka. Dla różowowłosego to była tylko zabawa. Jeden nic nie znaczący pocałunek.
- To ważne. Proszę, powiedz mi – wpatruje się we mnie stanowczo zbyt intensywnie.
- Milo... Wiem, że czujesz do niego coś więcej, więc może lepiej będzie, jeśli skończymy ten temat – staram się być taktowny, lecz moje słowa rozsierdzają jasnowłosego.
- Jack! Błagam cię! - łapie mnie za rękę. - Ja muszę wiedzieć co się wtedy stało.
- No dobrze. Powiem ci. Nefryt powiedział, że musi mnie lepiej poznać. Mruczał coś, wpatrując się w moje oczy. Nie bardzo wiedziałem co się dzieje. Jego uroda jest mocno absorbująca. Zanim się spostrzegłem, zranił się w język, a potem mnie pocałował – nerwowo spoglądam w jego stronę, bojąc się jak zareaguje.
- Więc to prawda! Dał ci swoją krew! - wstaje z krzesła i zaczyna krążyć po pokoju.
- Tylko kropelkę, przysięgam. I wcale nie chciałem go całować. Nie wiem jak to się stało. Przyniosłem dla ciebie kolację, a po chwili on już siedział na moich kolanach!
- To dlatego Sin zachowywał się w taki sposób...
- Sin? - przerywam mu.
- Nie wiesz? - chłopak zatrzymuje się przy łóżku.
- Przestań bawić się ze mną w niedomówienia i powiedz wreszcie o co chodzi! - krzyczę.
- Jack, zrobiłeś coś bardzo złego. Jako opiekun nie możesz przyjmować krwi od żadnego innego wampira, poza Sinem.
- Nie wiedziałem.
- Tak długo jak masz obcą krew w swoim organizmie, nie będziesz mógł go karmić.
- Dlaczego?
- Sin popłakał się wychodząc od ciebie. Przez cztery noce spał gdzieś poza domem. Dopiero gdy Nefryt poszedł go poszukać, zgodził się wrócić
- To moja wina! Nie wiedziałem! Nie chciałem go skrzywdzić!
- To nie wszystko – zaczyna ostrożnie.
- Jest coś jeszcze? Mów. Nie ukrywaj niczego.
- Gdy Nefryt odnalazł Sina, relacja między nimi uległa zmianie. Są nierozłączni. Spędzają ze sobą każdą chwilę. Nawet śpią w jednym łóżku.
- Niemożliwe! - zalewa mnie silna fala zazdrości.
- Nefryt wyrzucił mnie ze swojego pokoju. Zachowuje się tak, jakbym nie istniał. Nie rozmawia ze mną, nie pozwala się dotykać. Żebrałem o jego uwagę, lecz on mnie nie dostrzega. Widzi tylko Sina. Nie są jeszcze połączeni, a zachowują się tak, jakby byli – zrozpaczony Milo wraca na krzesło. Układa dłonie na kolanach i z bezsilności zaciska je w pięści.
- Nie martw się, ja mu to wszystko wytłumaczę. To tylko nieporozumienie. Jestem pewny, że Sin zrozumie i...
- Jack, jest już za późno. Oni tylko czekają na chwilę, gdy pozwolisz Sinowi odejść.
- A kto powiedział, że mu pozwolę? - odpowiadam pytaniem na jego pytanie.
- Więc ty... - ulotna nadzieja kiełkuje w zranionym sercu Milo.
- Sin zostaje ze mną – oświadczam zdecydowanym tonem. - Możesz spać spokojnie. Nie oddam go tej różowej pijawce.
- Och, Jack – rzuca mi się na szuję, płacząc. - Dziękuję, tak ci dziękuję.
- Nie dziękuj. Lepiej połączmy siły, by ich rozdzielić – proponuję, lecz chłopak znowu zdaje się przygaszony.
- Nie chcesz? - dziwię się.
- Chcę, oczywiście, że chcę, ale może być już za późno. Nie widziałeś ich. Ciągle się śmieją, tulą. Wyglądają tak idealnie, że aż serce mnie boli na samo wspomnienie.
- Nie kochają się, więc to nie ma żadnego znaczenia.
- A jeśli...
- Posłuchaj, Milo. Obiecuję ci, że zrobię co z mojej mocy, by nie posunęli się dalej, ale sam tego nie dokonam. Musisz mi pomóc.
- Pomogę, wierz mi, że pomogę – zapewnia żarliwie. - Od czego zaczniemy?
- Jak mam się pozbyć krwi Nefryta?
- Nie ma antidotum na krew wampira, sam wiesz.
- Ile to potrwa? - irytuję się.
- Nie wiem. Czasami wystarczy kilka godzin, a czasami miesięcy.
- Miesięcy? Nie mam tyle czasu!
- Sin będzie głodny – przypomina mi.
- To jest w tym wszystkim najgorsze – wzdycham. - Nic nie da się zrobić?
- Przykro mi.
- No trudno, Sina wezmę na siebie. Jesteś w stanie odciągnąć Nefryta?
- Nie wiem – zaczyna się drapać po szyi.
- A jednak go kochasz... - zastanawiam się na głos.
- Potrafi być słodki, gdy się postara.
- A przemiana? Dobrze to przemyślałeś? Ja nie mógłbym tego zrobić.
- Dlaczego? Na pierwszy rzut oka widać, że Sin nie jest ci obojętny. Nie chciałbyś być już zawsze przy jego boku?
- To nie to samo – bronię się. - Nie chcę być potworem!
- Nefryt i Sin nie są potworami. Odbierają ludziom krew, nie twierdzę, że nie. Jednak nie odmówisz im wrażliwości.
- Panie! - nagłe pojawienie się Henryka przerywa naszą rozmowę. Służący wmusza we mnie jedzenie i pomaga mi się umyć. Nalega, abym się oszczędzał i został w łóżku, ale nic z tego. Mam swoje plany na dzisiejszy wieczór.
- Która godzina? - pytam, przeglądając zaległą korespondencję w pracowni.
- Jeszcze kilkanaście minut – podpowiada mi, rzucając psu piłkę.
- Milo zajmie Nefryta. Gdy to zrobi, przeproszę Sina. Musi mi wybaczyć.
- Panie, przez ostatnie kilka dni...
- Nic mnie to nie obchodzi! On jest mój! Nie oddam go temu różowemu błaznowi! Proszę, pomóż mi się ubrać.
- Jak sobie życzysz. Tylko nie płacz mi potem w rękaw. Od samego początku ostrzegałem cię, że tak właśnie będzie.

Słabo się czuję i kręci mi się w głowie. Mimo to zawziąłem się i zszedłem do salonu, w którym przebywają oba wampiry.
- Jack, jak miło znów cię widzieć – niebieskooki posyła mi zalotny uśmiech, siedząc na wielkiej kanapie. Sin leży obok, trzymając głowę na jego kolanach.
- Sin, musimy porozmawiać – nie zamierzam czekać ani minuty dłużej.
- Jestem zajęty. Przyjdź później – mruży oczy, gdy jego przyjaciel zaczyna gładzić go po włosach.
- Teraz... - ton mojego głosu zdradza nieustępliwość.
- Nie mam ochoty – traktuje mnie jak natrętną muchę!
- Nefryt – zmieniam taktykę – zostaw nas na chwilę samych.
- Po co? I tak usłyszę każde twoje słowo – odpowiada przekornie.
- Wyjdź! - puszczają mi nerwy. Długowłosy zwinnie podnosi się z kanapy.
- Nie odchodź – Sin łapie go za nadgarstek.
- Za chwilę wrócę – obiecuje zielonookiemu, znikając.
Oczy rozzłoszczonego wampira są strasznym widokiem. Tracę część pewności siebie. Nie wiem czy zdołam ubrać moje myśli w słowa, gdy tak mi się przygląda.
- Usiądź, bo zemdlejesz – przerywa ciszę.
- Sin, ja nie wiedziałem. Przysięgam! Zaskoczył mnie i...
- Nie musisz mi się tłumaczyć.
- Muszę! - podchodzę do niego i siadam obok. - Proszę, wybacz mi – próbuję spleść nasze dłonie, lecz on natychmiast cofa rękę i zaczyna strzepywać niewidoczne pyłki ze swoich spodni. Robi wszystko, by ignorować moją obecność.
- Jack, skończ już. Wszystko rozumiem.
- Nic nie rozumiesz! - wybucham.
- Nie gniewam się. Nie spodziewałem się tego, przyznaję, ale z drugiej strony od zawsze miewałeś zaskakujące pomysły. Powinieneś być z siebie dumny. Żyję już tak długo, a tylko tobie udaje się ta sztuka – wykrzywia usta w krzywym uśmiechu. - A tak na marginesie, złamałeś umowę między nami.
- Co masz na myśli?
- Masz w sobie jego krew. Nie możesz mnie karmić, póki nie wyparuje, a skoro tak, nadeszła pora, by pozwolić mi odejść.
- Ile to potrwa? - mam zawroty głowy z powodu poczucia winy.
- Nie martw się. Przyzwyczaiłem się do głodu.
- Przepraszam – spuszczam wzrok.
- Jeśli to wszystko, to pójdę już. Zawołaj Henryka. Fatalnie wyglądasz.
- Przejdzie mi.
- Gdyby nie twój głupi wybryk, mógłbym cię uleczyć, ale w obecnej sytuacji... – odchodzi w kierunku drzwi, lecz po chwili wraca. Podnoszę na niego wzrok. - Powiedz mi, Jack, bo tej jednej rzeczy nie rozumiem, jak udało mu się przekonać cię, abyś napił się krwi? Jak cię przekonał?
- Nie przekonał... Nie wiedziałem, co się dzieje! Zrobił użytek ze swojej diabelskiej sztuczki, to wszystko!
- Mylisz się. Nie można wymusić na kimś takiej rzeczy. Dobrowolnie uległeś. Dlaczego? Przedtem całymi latami unikałeś mnie jak ognia, poniżałeś i głodziłeś. Nie przyjąłbyś mojej krwi choćby nie wiem co się stało. Nawet teraz czujesz odrazę na samą myśl, prawda? Tymczasem wystarczyła chwila i proszę... Jesz mu z ręki...
- Podszedł mnie i wykorzystał okazję!
- Jak? - naciska coraz bardziej. - Jak to zrobił? - pochyla się nade mną i zaciska dłonie na moich ramionach. Czuję chłód jego ciała, ledwo wyczuwalny zapach lasu... Nie wolno mi znowu go okłamać.
- Pocałował mnie – wyznaję szeptem. Sin wybucha śmiechem.
- Pocałował? A ty mu pozwoliłeś? Więc nie jest tak, że nienawidzisz wszystkich wampirów. To ze mną masz problem... – pojedyncza krwawa łza spływa po jego bladym policzku. Zanim udaje mi się zareagować, odchodzi.
- Sin! - wybiegam za nim z salonu, lecz robi mi się słabo i osuwam się na dywan. Za późno, znowu jest za późno...

25 komentarzy:

  1. Jezu ultra kuuul... Tak czekałam i jeeest, patrzę 3 minuty temu! WYGRYW.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że to była niespodzianka :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. W tle leci muzyka klasyczna.
    Suzy czyta rozdział.
    Suzy pada na dywan razem z Jackiem.

    Nawet mi się nie śniło, jak niesamowita atmosfera może powstać przy czytaniu rozdzialiku z lecącą równocześnie Sonatą Księżycową ;u; (*uczy się do woku*)

    Biedny Sinuuuuś (wróciło współczucie, bo Nefryt okazał się podłym kłamcą, który uwielbia gdy wszyscy tańczą jak im zagra ;-;)
    Sorki Nefryt spadasz na czarną listę.
    (i w ten sposób Suzy będzie zmieniać fronty po każdym rozdziale xD)
    I wgl krwawe łzy są takie guaahh O(≧▽≦)O
    *Cieszy się jak dziecko i nie może się doczekać kulminacyjnego momentu o^o*

    ~podekscytowana Suzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do kulminacji jeszcze chwila, a zanim to nastąpi... :D
      Też uwielbiam Sonatę Księżycową. Jeden z klasyków, który nigdy mi się nie nudzi :)
      Nefryt nie jest kłamcą. To wampir :D Wszystko w nim jest... bardziej złożone :) Jest tak słodki, że aż nie mogę się doczekać, gdy wykreślisz go z tej listy :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Aww... ╥﹏╥ mogę się troszkę rozpisać? Dziękuję. Więc tak: Jack jest najbardziej samolubną postacią jaką widziałam w Twoich opowiadaniach (które przeczytałam) aż mnie brzuch rozbolał na myśl o tym co On wyprawia. 2. Nefryt jest fałszywy bo niby tak kocha Sina a tu nagle podstępnie go głodzi... No i zdradza... Nie podoba mi się to! Sin cóż... Trudno powiedzieć co sądzę w tym momencie na Jego temat. Z jednej strony kocha Nefryta itp. A z drugiej robi coś z Jackiem. Jednak bardzo mu współczuję bo w tym opowoadaniu cierpi najbardziej ze wszystkich. Serio nie wiem jak On daje radę tak wszystkim wybaczać. To niesprawiedliwe! Zgadzam się z Sinem Jack najpierw traktował Sina jak potwora największe dno i skazę a potem po zaznaniu odrobiny przyjemności cielesnej kocha Go! Uwaga Jack kocha Sina bo ten sprawia mu przyjemność! Moim zdaniem Jack jak i Nefryt nie są odpowiednimi partnerami dla Sina. Obaj myślą tylko o sobie a Sin już chyba sobie z tym nie radzi. Nie mam pojęcia jak poprowadzisz to opoeiadanie ale happy endu tu nie widzę. Najlogiczniejsze by było gdyby Sin na końcu nie wytrzymał tego bólu i popełnił samobójstwo. Pewnie bym przy tym płakała ale cóż... ~Usagi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, Jack bywa samolubny :D
      Nefryt to zagadka :D Uwielbiam go :)
      Sin to też zagadka :D
      Same zagadki :D
      Jack nie powiedział, że kocha Sina :P On czuje do niego "coś głębszego". Czy to miłość? Kto wie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. ._. Niech rozpocznie się zabawa Lisku ~Usagi

      Usuń
    3. Pracuję nad tym :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Chce coś napisać ale nie wiem co, więc po prostu zostawię tu pamiątkę, że byłam - [*]

    Tak w btw to mam w głowie kilka zakończeń tego opowiadania : 2 sad endy, 1 happy end i 1 neutralny. Który się okaże prawdą? A może żaden? Zobaczmy :D

    A tak podsumowując rozdział:
    Jack- ciota i ciumciok
    Sin- biedny wampirzek ;-;
    Nefryt- ćwok -,-
    Milo- ... wtf?!
    Henryk- Henryś pielęgniarka *^*

    Pod koniec nawet prawie wzruszyłam się do łez...
    ~ Emy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jeszcze nie jest pora na łzy, Emy. Na wszystko przyjdzie czas :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Spodziewam się tego...

      ~ Emy

      Usuń
  5. Kurde, ale się porobiło. Aż jestem ciekawa, jak to wszystko się zakończy. Nefryt jak zawsze mnie zaskakuje, już sama nie wiem, do czego on zmierza... Mam nadzieje, że za jakiś czas, Sin wybaczy Jack'owi, bo wybaczy, prawda? :3
    °Pik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się ukryć, że zakończenie poznamy przed świętami. A co się wydarzy? Wszystko :D
      Nowy rozdział już napisałem. Nie wiem czy wrzucę go dziś czy jutro, bo mówiąc szczerze nie chce mi się wnosić poprawek, które są niezbędne. Wiem, jestem leniwy :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Czy tylko mi się wydaje, że Sin walnie to wszystko i pójdzie w pizdu? :D

      Wegi

      Usuń
    3. Nie, Sin zostanie porwany. Reszty się domyśl :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. COOOOOOOOOOOO???!!! Jak to Sinuś porwany? ಠ_ಠ dawać mi tu tego porywacza zaraz ja go wyjaśnię! Nie będzie mi mojej słodkiej krwi stresował!!! ~Usagiii!!!!!!

      Usuń
    5. Sprawy porwania szczegółowo wyjaśnię w nowym rozdziale, który (jeśli znajdę na to siły) pojawi się dzisiaj (no leniwy jestem :D).

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Ja będę jak Emy. Postawię znicz [*]. Tylko, że to znicz dla mojej weny na komentarze... Spierdzieliła i nie ma zamiaru powtócić. A tak ją prosiłam ;-;
    Powiem tylko: "Wow!" i "Nefryt, co ci odwaliło?"

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedna, mała Wegi. Nie martw się, wena wróci. A jak nie, to poszukasz innego bloga :)
      Jak to co? Nefryt jest zakochany :D W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Próbujesz mnie zbyć? Ranisz ;-; To było zerwanie?! *teatralnie rozpaczony głos*
      Ja ci dam dozwolone! Chociaż… Hehe… kontynuuj *lenny* Ta "miłość" Nefryta jest… interesująca.

      Wegi

      Usuń
    3. Nie próbuję. Przecież wiesz, że mam słabość do mamusi :D

      Miłość to jest to. Nefryt też to wie, bo bardzo mocno kocha :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Uffff… To dobrze lisku, to dobrze. Nikt nie chce Wegi-Yandere XD
      TAK, Kocha wszystko co się rusza i mówi, że jest uroczy… Ale to też miłość, nie? 乁(ツ)ㄏ

      Wegi
      Ps. David, łapska presz od Pijawki…







      dobra, to nie jest ważne, bierz go
      ( ՞ਊ ՞)☞

      Usuń
    5. Ja chcę :D Chętnie poznam Twoje nieznane oblicze :D

      David nie jest porywaczem :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. Hejeczka,
    wspaniale, czyżby Sin wyczuł że Nefryt dał się napić Jackowi swojej krwii, zabioram Sina i tule go... no właśnie to prawda, tak długo Jack pogardzał Sinem a tutaj tak od razu...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń