poniedziałek, 5 grudnia 2016

Rozdział XIX

„Grzech


Dziesiąty dzień koszmaru... Sin i Nefryt spacerują z psem... Sin i Nefryt śmieją się... Tulą... Śpią w jednym łóżku... Poświęcają każdą minutę na bycie razem... Widziałem już jak Nefryt z czułością trzymał go za rękę, dotykał jego ust, pieścił... Robił to wszystko, co ja powinienem robić.
Najgorsze jest jednak to, że Sin chodzi głodny. Minęły prawie trzy tygodnie od ostatniego posiłku. Na jego twarzy bez problemu dostrzec można ciemne obwódki pod oczami. Przedtem brał tylko niewielkie porcje krwi, więc pewnie znowu się męczy. Czasami widzę jak cofa dłoń, gdy Nefryt próbuje go dotknąć. Nie chce mu pokazać jak bardzo cierpi. Gdybym wiedział... Gdybym tylko wiedział...
- Nie robimy żadnych postępów – smutny Milo przesiaduje na parapecie, przyklejony do szyby w pracowni, skąd ma najlepszy widok jak oba wampiry bawią się na śniegu. - Dlaczego nie potrafimy ich rozdzielić? - wzdycha.
- Nie wiem – staram się nie patrzeć w jego stronę. Obliczam właśnie mikrogramy ziół, potrzebne do nowego eliksiru.
- Zazdroszczę ci. Jesteś taki spokojny. Zdążyłeś pogodzić się z porażką.
- Z jaką znowu porażką?! Robię co mogę by zająć czymś myśli. Uważasz, że jest mi łatwo? Okazało się, że choć nie rzucono na mnie żadnej klątwy, to i tak jestem beznadziejny.
- Po co chciałeś nauczyć się walczyć?
- Miałem swoje powody – odpowiadam wymijająco.
- Swoje powody? Czy ten powód nie ma przypadkiem czerwonych włosów? - spogląda na mnie z drwiącym uśmieszkiem.
- Ostrzegam cię, Milo... Może nie umiem posługiwać się mieczem, ale zawsze mogę ci przyłożyć, albo dolać czegoś do herbaty.
- Przepraszam, tylko żartowałem – wymachuje rękoma, wracając do poprzedniego zajęcia. - Tęsknię za Nefrytem...
- To już nie potrwa długo, wierz mi – wstaję od biurka i dolewam do mojej magicznej mieszanki kilka kropli smoczych łez. Cały pokój powoli zaczyna wypełniać się czarnym, duszącym dymem. - Szybko, otwórz okno! - każę chłopakowi, który w popłochu wybiega na taras.
- Jack! To wybuchnie! Uciekaj! - wrzeszczy jak oszalały. Duszę się, lecz to nieważne. Dopiero teraz zacznie się prawdziwa zabawa. Gdy płyn z czarnego stanie się fioletowy, powinienem dodać do niego jedną kroplę wody źródlanej. Problem polega na tym, że zmiana kolorów trwa zaledwie chwilę i jeśli przegapię odpowiedni moment, będę zmuszony zaczynać od początku. Walczę więc ze wszystkich sił, choć kaszel oraz spuchnięte oczy nie pomagają.
- Co ty robisz, idioto?! Chcesz się zabić?! - zaalarmowany Sin wyrywa mi naczynie i wyrzuca je przez okno.
- Nie! - próbuję go powstrzymać, lecz jest już za późno. Szklana menzurka rozbija się na drobne kawałki.
- Oddychaj! - wyciąga mnie na zewnątrz, gdzie z wdzięczności napieram do płuc czystego powietrza.
- Niezłe przedstawienie, Jack – śmieje się Nefryt. - Jeśli w taki sposób opracowujesz wszystkie eliksiry, to zaczynam się bać o twoich klientów.
- Dlaczego to zrobiłeś? - spoglądam na Sina oskarżycielskim wzrokiem. - Byłem już tak blisko!
- Blisko czego? Wysadzenia domu w powietrze? – jego zielone tęczówki nieco pojaśniały. Ich kolor powoli blednie.
- Jesteś głodny... Może... - wyciągam dłoń w jego stronę, lecz od razu odrzuca moją propozycję.
- Niczego od ciebie nie chcę – przyjmuje wojowniczą postawę.
- Nie bądź taki. Przecie przepraszałem cię ze sto tysięcy razy! - krzyczę, wracając do pokoju.
- Pokaż mi swoje obliczenia – żąda, podchodząc bezpośrednio do rozrzuconych kartek. Znudzony Nefryt siada w tym czasie na sofie. Milo od razu wykorzystuje okazję i próbuje się do niego łasić.
- Zostaw! Jeszcze nie skończyłem! - wyrywam mu część kartek.
- Znowu źle dobrałeś proporcje. Wiesz co oznacza jedna kropla?
- A czy ty wiesz, że bariera jest całkiem spora? Jedna kropla to za mało, by ją wzmocnić.
- Gdybyś przygotował odpowiedni eliksir, to nie miałoby żadnego znaczenia!
- Byłem na dobrej drodze, ale ty kolejny już raz, zrujnowałeś moją pracę!
- To nazywasz pracą?! Mogłeś zginąć!
Nasza kłótnia trwa w najlepsze. Kątem oka dostrzegam rozbawienie na twarzy różowowłosego, który raz spogląda na mnie, a raz na Sina.
- Jack chciał dobrze – zazwyczaj cichy i spokojny Milo próbuje stanąć w mojej obronie.
- Milcz! - Nefryt posyła mu lodowate spojrzenie, pod wpływem którego chłopak kuli się przy jego boku, wypowiadając nieme „przepraszam”.
- Masz tu same błędy! - kąśliwy czerwonowłosy zaczyna podkreślać źle dobrane składniki.
- Tak jest dobrze! Nie ruszaj! - bronię swojej dumy. - Sam się tym zajmę – tulę do piersi resztki nieudanych eksperymentów.
- Tylko pamiętaj, że połowa domu należy do mnie. Nie życzę sobie, by uległa uszkodzeniu – ty mały, wredny...
- Jeśli najdzie mnie ochota, to wszystko wysadzę w powietrze, a ty i ten uciekinier z domku dla lalek mnie nie powstrzymacie!
- Jak mnie nazwałeś?! - powinienem ugryźć się w język...
- Widziałeś się dzisiaj w lustrze? Masz na sobie sukienkę! - moja frustracja przenosi się na winowajcę całego zła, które mnie ostatnio spotkało.
- Nie przeszkadzało ci to w chwili, gdy się ze mną całowałeś... - to koniec, uduszę to różowo-tiulowe stworzenie własnymi rękami. Gdy zaczynamy się szarpać, do pracowni wpada Henryk.
- Co tu się dzieje?! Natychmiast przestańcie! - w mgnieniu oka rozdziela mnie i Nefryta. Mocno zaciskam pięści, w każdej chwili gotowy do kontrataku.
- Zniszczyłeś mój strój! Ty... Ty barbarzyńco! - oburza się, oceniając straty w pastelowej kreacji. - Zapłacisz mi za to!
- Dość! - Henryk chowa mnie za swoimi plecami. - Nie wiem o co poszło, ale macie to natychmiast skończyć. Panie, przeproś panicza Nefryta.
- Ani mi się śni!
- Odkupisz mu także ubrania, które zniszczyłeś – zarządza służący.
- Przecież to on zaczął! Sin, wszystko widziałeś. Powiedz coś – zwracam się do wampira.
- Przepraszam, mówiłeś coś? - unosi wzrok znad moich zapisków, które cały czas przeglądał.
- Powinieneś stanąć w mojej obronie! Jestem twoim opiekunem!
- Jestem opiekunem, jestem opiekunem... Taki z ciebie opiekun, że aż płakać się chce! - zirytowany różowowłosy nadal nie odpuszcza.
- Jeszcze ci mało? Przecież dostaniesz nową kieckę. Dorzucę drugą do kompletu, żebyś i ty się nie popłakał!
- Giń! - rzuca się na mnie, zaciskając palce na mojej szyi. Tym razem Sin od razu interweniuje, odpychając go na drugi koniec pokoju.
- Nie zabijaj go! Narazisz rodzinę.
- Przepraszam – szepcze cicho Nefryt, spuszczając wzrok. - Pójdę się przebrać. Za chwilę wrócę – kieruje się w stronę drzwi.
- Pomogę ci – Milo od razu rusza za nim.
- Panie, co mówiłem na temat prowokowania panicza Nefryta? - wkurzony Henryk przechodzi do najmniej przeze mnie lubianej części.
- Proszę, daruj mi swoje kazanie. Wiem... Wiem, że źle zrobiłem, ale to wszystko jego wina! Gdyby nie te jego sztuczki, to Sin nie chodziłby teraz głodny. Spójrz na niego? - unoszę twarz wampira do góry. - Wyglądasz strasznie – przez jego skórę znowu wyczuwam falę głodu, nad którą ledwo panuje.
- Przemiły jak zawsze... - warczy w odpowiedzi, strącając moją rękę.
- Zostaw nas, Henryku. Musimy porozmawiać.
- Jak sobie życzysz, panie – szczelnie zamyka za sobą drzwi.
- Nie mam ci nic do powiedzenia – uprzedza moje słowa, rozsiadając się wygodnie w fotelu.
- I bardzo dobrze – unosi brwi w odruchu zdziwienia, słysząc moje słowa – bo nie zamierzam tracić czasu na bzdury – pochylam się na nim i całuję.
W pierwszej chwili byłem pewny, że mnie odepchnie, ale nie zrobił tego. Wprost przeciwnie. Rozchyla usta, ułatwiając całe zadanie. Układam prawą dłoń na jego karku, by odchylić mu głowę, a lewym ramieniem przyciągam blisko siebie.
- Mmm... - mruczy mi prosto w usta, niepewnie splatając dłonie na mojej szyi. Sam lepiej bym tego nie ujął...
Z łatwością unoszę go do góry i zajmuję jego miejsce. Jego drobne ciało zdaje się promieniować bólem, lecz nie jest on spowodowany wyłącznie brakiem krwi. Pragnie mnie... Równie mocno jak ja pragnę jego.
- Jack... - dyszy ciężko.
- Nie mów... Całuj... - upominam go, ponownie rozkoszując się smakiem tych niewiarygodnie miękkich ust.
- Jack... Nefryt może... - nasłuchuje uważnie, czy jego towarzysz nie nakryje nas na gorącym uczynku.
- Więc ucieknij ze mną... Musi być miejsce, w którym nas nie znajdzie... - podpowiadam, skubiąc smukłą szyję.
- Tak nie wolno... Ja nie mogę... - próbuje mnie odepchnąć.
- Możesz. Jestem twoim opiekunem, a ty moim wampirem. Należymy wyłącznie do siebie. Nie dostrzegasz tego? Między tobą i mną kontrakt już dawno został zawarty. Twoje miejsce jest tutaj, przy mnie – sięgam po jego drżące wargi, które doprowadzają mnie do szaleństwa. Niecierpliwe dłonie zakradają się pod ubrania, by badać wrażliwą skórę. - Chcesz tego, prawda? Chcesz mnie równie mocno...
- N-N-i-i-e... - cały dygocze.
- Tak... - szepczę mu wprost do ucha, przygryzając je delikatnie. - Chcę cię pieścić... Błądzić po tobie językiem... Całować... Patrzeć prosto w oczy, gdy...
- Dość! - odskakuje do tyłu. Przyglądam mu się uważnie. Jest cudowny. Roztrzęsiony... I oddech mu się rwie. Przysuwa opuszkami po ustach, którymi jeszcze kilka sekund temu tak namiętnie mnie całował... - Nie... - powtarza cicho, otwierając drzwi i uciekając do ogrodu. Cholera, znowu byłem tak blisko...

- Panie, kurier przyniósł wielkie pudła – Henryk wskazuje na sporych rozmiarów kartony, opakowany w różowy papier.
- Zamówiłem dla Nefryta – odpowiadam, nadal nieco zamyślony. Przez większość wczorajszej nocy czekałem, aż Sin do mnie wróci, lecz już się nie pojawił. Słyszałem jego śmiech dochodzący z kuchni, gdzie najpewniej znowu raczył psa wczesnym śniadaniem. Vero to z pewnością najbardziej zadbany szczeniak w okolicy. Nocne karmienie mu służy, bo rośnie jak na drożdżach. - Gdzie jest Milo? - pytam służącego.
- Nadal śpi. Położył się dopiero nad ranem.
- Walczy o Nefryta ze wszystkich sił.
- To prawda. Jest bardzo uparty.
- Ja też jestem uparty! Myślisz, że po co robię to wszystko?! - wskazuję na zamówione prezenty.
- Dobre pytanie, panie. Może zechcesz mi wyjaśnić...
- Nie! - przerywam mu. - To dotyczy tylko Sina i mnie! - denerwuję się, bo starszy mężczyzna dotyka wrażliwego tematu, którym nie chcę się z nikim dzielić.
- Tak trudno przyznać, że nie jest ci obojętny? - ironizuje.
- Przecież to mój wampir!
- Twój, panie? Od kiedy?
- Przestań łapać mnie za słowa! Tak, nie jest mi obojętny, ale co z tego? Nie widzisz, że kolejny raz spieprzyłem sprawę? Starałem się. Przełamałem opór i dałem mu krew, sprowadziłem do domu lalkę Barbie. Przymknąłem oko na pojawienie się Milo, a teraz... Widziałeś, jak on wygląda? A ja nic nie mogę zrobić. Zupełnie nic... - chowam twarz w dłoniach.
- Panie – ojcowskim gestem kładzie mi dłoń na ramieniu – panicz Sin wytrzyma jeszcze trochę bez krwi. Głód to żadna nowość. Na twoim miejscu skupiłbym się na odbudowaniu więzi między wami.
- Nefryt skutecznie blokuje wszystkie moje ruchy - unoszę wzrok, by spojrzeć w jasnoniebieskie oczy, schowane za szkłami okularów.
- Więc się go pozbądź.
- Jak? Nie wyrzucę go z domu.
- Nie to miałem na myśli – chytry uśmieszek pojawia się na ustach służącego. - Spędź więcej czasu z paniczem. Odzyskaj jego zaufanie.
- Próbowałem, lecz nie mam szans, by spokojnie z nim porozmawiać.
- Bzdura.
- A Nefryt? - przypominam mu o pastelowej przeszkodzie.
- Będzie zajęty nowymi strojami.
- Co chcesz mi powiedzieć?
- Panicz śpi. Wystarczy to wykorzystać.
- Mam go porwać? I co potem? Nie ukryjemy się przed wampirzymi zdolnościami. Znajdzie nas wszędzie.
- Doprawdy? Podziemne korytarze są poza jego zasięgiem... - uśmiecha się.
- Dla mnie również – sięgam pamięcią do chwil, gdy podążałem za Henrykiem lub Sinem, niczym dziecko błądzące w czarnej mgle.
- Jesteś panem tego domu. Jeśli mnie poprosisz, jako twój oddany sługa, mogę ci wskazać drogę.
- Zrobiłbyś to dla mnie?
- Oczywiście, panie. Nie mogę patrzeć jak się zadręczasz.
- Dziękuję, Henryku! Jesteś prawdziwym przyjacielem! - przytulam go mocno.
- Nie ciesz się przedwcześnie, panie. Powiedziałem, że ci pomogę, ale nie za darmo.
- Zrobię co zechcesz – oferuję natychmiast.
- Nie patrz tak na mnie, panie. Chcę wyłącznie twojej obietnicy, że nie zrobisz niczego wbrew woli panicza Sina. Rozumiemy się? - jego wzrok mówi mi wiele niż milion słów.
- Nie mógłbym... - oburzony staram się wyjść z tej zawstydzającej sytuacji z twarzą.
- Pamiętaj, pomagam ci tylko dlatego, abyś mógł z nim na spokojnie porozmawiać.
- Jak sobie życzysz.
- W takim razie nie traćmy czasu. Przynieś panicza do kuchni.
- Teraz?
- Tak. Chyba, że wolisz poczekać aż jego przyjaciel się obudzi.
- W żadnym wypadku. Pójdę po niego.
- Jest w dużej sypialni na końcu korytarza. Panicz Nefryt lubi widok na jezioro, więc przeniósł tam wszystkie swoje rzeczy.
Zaskoczony nagłym obrotem sytuacji, podążam na górę. Po cichu zbliżam się do białych drzwi. Układam palce na złotej klamce i lekko przekręcam. Serce bije mi tak mocno... Perski dywan amortyzuje kroki. Podchodzę do olbrzymiego łóżka, na którym śpią oba wampiry. Odsuwam kołdrę, lecz jak się okazuje, z niewłaściwej strony. Nefryt ma na sobie satynową piżamę i przytulony jest do poduszki. Odskakuję od niego jak oparzony. Obchodzę łóżko w poszukiwaniu Sina. Ponownie odsuwam kołdrę. Znajduję moją zgubę, zawiniętą w gruby koc. Marznie z powodu głodu... Ostrożnie biorę go na ręce i wychodzę z sypialni.
- Gotowy? - pyta Henryk, odsłaniając przejście, ukryte za kuchennym kredensem.
- Nie wspominałeś mi o tym – zauważam, wchodząc za nim do tunelu.
- To prawda, panie – zapala pochodnię. - Nasz dom jest stary, lecz nie zamieniłbym go na żaden inny – zaczyna się śmiać, schodząc wąskimi schodami w dół. - Zaprowadzę cię do serca posiadłości. Sam się przekonasz, dlaczego panicz od setek lat tak zaciekle broni tych murów. Tam nikt was nie znajdzie.
- Mój ojciec także wiedział o tych miejscach?
- Nie.
- Niechętnie mówisz o moim ojcu – wypominam mu.
- Nie powinno się mówić źle o zmarłych. To przynosi pecha.
- Kiedyś i tak mi opowiesz.
- Masz rację, panie. Kiedyś... A teraz uważaj, jest tu dosyć stromo.
Przez kilkanaście minut idziemy w całkowitym milczeniu. Co pewien czas zerkam na twarz śpiącego wampira. Waham się, bo nie wiem jak zareaguje, ale z drugiej strony podnieca mnie myśl o tym, że będę go miał tylko dla siebie.
- Widzisz ten korytarz, panie? Pójdziesz nim do końca. Jako jedyny jest oświetlony, więc nie powinieneś się zgubić. Gdy dotrzesz do Kryształowej Komnaty, niczego nie dotykaj. Panicz Sin pokaże ci wszystko, gdy się obudzi.
- Nie pójdziesz z nami?
- Nie.
- Dlaczego?
- Nie wolno mi tam wchodzić. Nie jestem ani człowiekiem, ani wampirem. Zginąłbym.
- Rozumiem.
- Nie martw się, panie. Nie zgubisz się. Poza tym niedługo zajdzie słońce. Poradzicie sobie beze mnie, prawda?
- Dziękuję, Henryku – żegnam służącego, który wraca do domu tą samą drogą.
Mam wrażenie, że im dalej idę wyznaczoną trasą, tym trudniej mi oddychać. Powietrze przesiąknięte jest silną magią, jakimś niezwykle mocnym zaklęciem, którego żadna siła nie jest w stanie przełamać.
Zatrzymuję się przed czarnym, rzeźbionym łukiem, nad którym widnieje napis, wyryty po łacinie „Słońce i Księżyc są jednością”. Waham się jak przejść na drugą stronę. Henryk zapomniał chyba, że nie umiem otworzyć metalowych drzwi, które chronią to przejście. Ku mojemu zdziwieniu, wrota same się otwierają. Nieco przestraszony, robię krok do tyłu. Wszystkie pochodnie, które oświetlały podziemny korytarz, gwałtownie gasną. Jedyne źródło światła, które dostrzegam, pochodzi z wnętrza. Nie mam innego wyjścia. Muszę tu wejść...
Pomieszczenie jest niewielkie i słabo oświetlone. W rogu zauważam kominek, w którym ułożono drewno. Czuję nieprzyjemny chłód. Sinowi też pewnie będzie zimno. Układam go na wielkim łóżku i wyruszam na poszukiwanie zapałek. Na szczęście ktoś przezorny położył je tuż obok kominka. Rozpalam ogień oraz podpalam duże, białe świece na stole. Obok nich leży jakaś książka... Znam ją. Identyczną dostałem od rady starszych, zostając opiekunem.
Podpalam resztę świec,  przymocowanych do kryształowych świeczników na ścianach i dopiero wtedy zauważam ukrytą w ścianie wnękę. Podchodzę bliżej, by przyjrzeć się skarbom, które zostały tam ukryte. Z pozory wygląda to jak zwykła oszklona gablota, lecz w rzeczywistości okazuje się olbrzymiej wielkości kryształową bryłą, w której zatopiono różne przedmioty. Wydziela ona bardzo silną aurę. Nie wiem czemu, lecz nagle czuję niesamowitą potrzebę, by dotknąć tej magicznej tafli i obejrzeć wszystko z bliska.
- Nie! - Sin zasłania ją własnym ciałem, wpatrując się we mnie z wściekłością.
- Przeprasza... To silniejsze ode mnie... - próbuję się tłumaczyć.
- Zginiesz, jeśli to zrobisz.
- Henryk wspominał, abym niczego nie dotykał – przypominam sobie.
- Dlaczego tu jesteśmy? I gdzie jest ten wredny staruszek. Muszę zamienić z nim kilka słów... - zaczyna się rozglądać po otoczeniu.
- Poprosiłem go, by wskazał mi miejsce, w którym będziemy sami.
- Nie powinieneś tu przychodzić.
- Opowiesz mi co to za miejsce? I co zostało zatopione w krysztale? - wskazuję na złotą skrzynkę, miecz oraz pierścień, które są tam schowane.
- Mogę ci je pokazać, jeśli chcesz, ale nigdy, przenigdy nie dotykaj kryształu, jasne? - upewnia się.
- Dobrze.
Sin podchodzi bliżej i śmiało wyciąga dłoń w stronę wielkiej bryły. Nie wiem jak to robi, lecz bez najmniejszego problemu udaje mu się wyjąć przechowywane w środku rzeczy.
- To pierścień księcia Klaudiusza – kładzie mi na dłoni misternie wykonany klejnot. - Opieczętował nim kontrakt, który ze mną zawarł.
- Niesamowite – pierwszy raz mam w ręku coś, co należało bezpośrednio do tajemniczego przodka.
- A to – otwiera niewielką szkatułkę – kontrakt, który zawarliśmy. - Ostrożnie rozwija dokument. Na pierwszy rzut oka od razu rozpoznaję drobne pismo Sina.
- Sam go sporządziłeś?
- Nie do końca. Większość zapisów została wymuszona przez księcia.
- Wymuszona? - dziwię się.
- To stare dzieje – odkłada go na miejsce.
- A miecz? Też należał do Klaudiusza?
- Nie, jest mój – Sin wyjmuje go z pochwy i pokazuje mi ostrze. - Sporządziłem kiedyś eliksir, który nadał mu niezwykłe właściwości. Pomógł mi uchronić rodzinę przez niebezpieczeństwami - obserwuję jak bogato zdobiona rękojeść lekko układa się w jego drobnej dłoni.
- Dlaczego kryształ wydaje tak silną moc?
- To serce domu i bariery, którą stworzył Klaudiusz. Mogę jej dotykać, bo podpisałem kontrakt krwią. Niestety nie wiem w jaki sposób stworzył coś tak silnego. Przyniósł eliksir ze sobą w dniu, w którym zawarliśmy porozumienie. Henryk uważa, że był czarnoksiężnikiem. Znał się nie tylko na ziołach, lecz i na czarnej magii. Umarł, zanim zdążyłem go o to zapytać.
- Umarł? Myślałem, że żył jeszcze długo po zawarciu kontraktu.
- Nie – Sin odkłada wszystkie rzeczy na swoje miejsce.
- Opowiedz mi więcej – nalegam.
- Gdy Klaudiusz mnie znalazł, byłem już wampirem. Nie pamiętałem swojego poprzedniego życia. Obudziłem się ze snu jako istota nocy. Miejscowi chłopi próbowali mnie zabić, lecz jak się domyślasz, z marnym skutkiem. Sam nie rozumiałem dlaczego nie ginę. W końcu przywlekli mnie do niego z nadzieją, że coś zaradzi. Książę zamknął mnie w lochu, gdzie przez kilka kolejnych dni omal nie oszalałem z głodu. Długo się zastanawiał co powinien zrobić. W końcu kazał mnie wypuścić i pozwolił napić się własnej krwi. Od samego początku dobrze wiedział kim jestem.
- Co było później? - pytam, nie umiejąc się pohamować.
- Później? Kazał mi pracować przy eliksirach. Testował je na mnie.
- Testował je na tobie?! Tak nie wolno!
- Kto zabroni silniejszemu? - odpowiada pytaniem na moje pytanie. - Nie miałem pojęcia co się ze mną działo. Bałem się własnej siły i ponad wszystko pragnąłem krwi, a on mi ją dawał. Zrobiłbym dla niego wszystko, byle nie wyrzucał mnie z domu. Książę był bardzo inteligentny i przedsiębiorczy. Dzisiaj powiedziałbym, że znacznie szybciej niż ja odnalazł się w nowej rzeczywistości. Nauczył mnie posługiwania się mieczem, aby wykorzystać moje zdolności do chronienia rodziny. Potem podsunął mi dokument, a ja go podpisałem. Wiem, co sobie myślisz. Mogłem tego nie robić.
- To już nie ma znaczenia – nieświadomie staję w jego obronie.
- Chcę, abyś zrozumiał sytuację, w której się znalazłem. Mój stwórca mnie porzucił, nie wiedziałem kim jestem, a ludność uważała za wysłannika diabła. Klaudiusz się mną zaopiekował. Nawet moje imię zawdzięczam właśnie jemu. Jestem grzechem, który zawitał do tego domu...
- To nieprawda! To dzięki tobie rodzina nadal istnieje.
- Rodzina... Obcy sobie ludzie, połączeni wspólnym nazwiskiem rodowym i przeklętą krwią przodka... Wtedy się mnie bali. Dzisiaj wcale nie jest lepiej.
- Myślałem, że ty i Klaudiusz byliście sobie bliscy.
- To zależy jak na to spojrzeć.
- Nie rozumiem.
- Książę okazał się znacznie przebieglejszy niż ja. To wszystko. W tamtym czasie był ciężko ranny. Wiedziałem, że moja krew może go uzdrowić. On też to wiedział, ale jej nie chciał. Zaszantażował mnie. Miał ją wypić dopiero po złożeniu przysięgi.
- Mówiłeś, że zginął krótko potem.
- To prawda. Wolał śmierć, niż krew potwora. Wydaje mi się, że zwyciężył lęk przed piekłem, niż złożone obietnice.
- Legendy rodzinne głoszą, iż dożył późnej starości.
- Na tamte czasy tak właśnie było – uśmiecha się.
- Nie jesteś potworem, Sin – układam dłonie na jego porcelanowych policzkach.
- Nie?
- Nie.
- Więc kim jestem?
Mógłbym w różny sposób odpowiedzieć na to pytanie... Godzinami wychwalać jego zasługi, bądź wypominać błędy, o które był oskarżany. Mógłbym snuć wizję, wybiegające w przyszłość... Mógłbym wiele, naprawdę wiele... Jego smutny uśmiech ściska mnie za serce. Dłużej tego nie wytrzymam...

38 komentarzy:

  1. Jestem tu! Wieczorem przeczytam mam nadzieję że się nie zawiodę ~Usagi

    OdpowiedzUsuń
  2. Za jakie grzechy... (;D) Przerywać w takim momencie... ;-;

    Biedny Sinuś ;__;
    Jacky ratuj go ;__;
    Zrobiłbyś wreszcie jakiś porządny eliksir i się do czegoś przydał -.-"

    Wyobraziłam sobie Sinusia walczącego tym mieczem <3 <3 <3
    Bosko :3

    (Tym razem tłem do rozdzialiku była II Rapsodia Węgierska ;D)

    ~Suzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to za jakie? :D
      Musi być gdzieś koniec :P

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Ojeeeej więc się szybko pogodzili! Tylko nie rozumiem jednego... W poprzednim rozdziale Sin był zły na Johna a w tym już go całuje... Nie rozumiem tego co tu się dzieje? ~Usagi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogodzili? To tylko mały pocałunek...

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Kitsuniu jak ja kocham kiedy postacie mówią -N-Nie :3 to takie urocze w mojej głowie że masakra! Idzie się roztopić :3 mam prośbę! Umieścisz w swoim opku potyw z pijanym Sinem który klei się do Henr... Znaczy Johna! Ale ten nie chce Go wykorzystać ponieważ wie że Sin może tego żałować i woli poczekać na ich pierwszy raz na odpowiednią chwilę :O to by było meegaaa taki uroczy do granic możliwości szczery (jak to po alko ale John będzie myślał że to pijacka paplanina) no i taki "zamglony" xD moje fantazje kochają takie momenty! ~Usagi ładnie proosiiii

      Usuń
    3. Więc Sin jest typem osoby która całuje się z byle kim? Przecież no dlaczego nie odepchnął Johna już na początku tylko pogłębił pocałunek? ~Usagi

      Usuń
    4. Jakby całował się z kim popadnie, to wybrałby Henryka, Milo lub Cassiana. Jack nie jest mu obojętny, prawda?

      Twój Kitsune

      Usuń
    5. Ciekawa fantazja, tylko czym mam upić Sina?

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. Bo On jest taki niewinny *^* jeśli ktoś przez przypadek by go upił to chyba bym umarła z przesłodzenia :3 Lisku wiem że potrafisz ~Usagi

      Usuń
    7. "Please wrap your drunken arms around me
      And I’ll let you call me yours tonight
      'Cause slightly broken just what I need
      And if you give me what I want,
      Then I’ll give you what you like…"
      :D Tak mi się skojarzyło

      Wegi
      Ps. Oryginał słaby ಠ_ಠ

      Usuń
    8. Słodko i tak będzie :D Już ja się o to postaram. W sumie nie ja, a Jack, ale cii :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    9. O ho-ho! Moja strona ukrytego geja nie może się docz-
      -gwałcą!
      -co?
      -GWAŁCĄ!
      -????? Kogo? Co?!
      -TAK!

      Właśnie kłucę się sama ze sobą czy wstawić taki normalny komentarz, czy taki po pudełku Merci :D Wiesz co? To może ja pójdę spać :'D

      Wegi

      Usuń
    10. Gwałcą? Gdzie? :D
      Mikołaj dopiero jutro a Ty zaliczyłaś już pudełko czekolady? Grzeczna dziewczynka :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    11. Liskuuuu ja to lubię ludziom marudzić xD kiedy następny rozdział? Kiedy wrócą dni w których codziennie ewentualnie co drugi dzieć było opowiadanie ;-; tęsknię bardzo... A gdyby tak opętać którąś z postaci? ;) np Vero (oczywiście żartuję) ale gdyby tak obętać Johna potem by były dzikie... Zabawy (gwałty wszędzie) a potem wszyscy by musieli wybaczyć Johnowi bo PRZECIEŻ BYŁ OPENTANY XD ~Usagi i jej pomysły

      Usuń
    12. Też za tym tęsknię :( Prawda jest taka, że tamte rozdziały były krótsze :D Nie zawsze mam aż tyle czasu, by napisać 10 stron. Staram się jak mogę. Może jutro coś wrzucę :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    13. A co z moimi pomysłami? Xd proszę o komentarz... ~Usagi

      Usuń
    14. Ta dzisiejsza młodzież to ma wymagania...
      Odmawiam opętania Vero i gwałtów wszędzie (proszę mi tu szczeniaczka nie gorszyć :D, jeszcze by to zobaczył i trauma na resztę życia gotowa :D).

      Twój Kitsune

      Usuń
    15. Vero odgrywa malą rolę w tym przedstawieniu! Coś jak drzewo... Opętać zawsze można inną osobę której imię zaczyna się na S a kończy na inuś<3 xD ale jak wolisz :) No niestety ja zawsze mam wymagania lol ~Usagi

      Usuń
    16. Sinuś jest obecnie nieco zajęty... Czym? Dowiesz się niedługo :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    17. Hehe, zajęty… Pewnie zajęty z Jackiem *lenny*

      Wegi

      Usuń
    18. Skąd wiedziałaś? :D Czytasz mi w myślach? :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    19. Już bez przesady mój drogi. Przecieź wszyscy się domyślamy, że… BĘDĄ ĆWICZYĆ SZTUKI WALKI! :D


      Wegi
      Ps. Albo czegoś innego? *lenny*

      Usuń
    20. Nadal nie ma rozdziału ;-; bardzo cierpię ~Usagi

      Usuń
    21. Właśnie go poprawiam i wrzucę jeszcze tej nocy, więc cierpliwości mój Króliczku. Możesz iść śmiało spać i przeczytać rano :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    22. Sztuki walki :D
      Dobre :D
      Serio się domyślacie? :P I macie rację :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    23. A ja już myslalam że się nauczą sztuki Kochania
      Gdy od więzów jesteś wolny,
      Korzystaj z pomyślnej chwili
      wybierając tę, czar której
      całe życie twe umili....

      Usuń
  4. Czuję się taaaaka spełniona!!! Najpierw słodycze, potem rocznica przygarnięcia moje psa, nagroda za 3 miejsce w siatkówce, dwie piątki z matmy no i teraz rozdzialik (co prawda spóźniona reakcja na niego, no ale co poradzisz jak telefon ci pada, a komp zajęty ;_;), w którym słodko i w ogóle uroczo <3 <3 <3 jak ja kocham Mikołajki <3

    Scena z pocałunkuem <3 miodzio

    Jack mały alchemik <3 supcio

    Kłótnia <3 jeszcze lepiej

    Pomoc Henrysia <3 uwielbiam !!!!!! #teamhenryk

    Sam na sam z Sinem B))) <3 I'm love it!

    Teraz tylko miliony komplementów i słodkich słówek i już będę mogła umierać!!!! (No znaczy w psychicznie ze szczęścia...)

    A potem wielkie BUM! Sin porwany, Jack jest jak na szpilkach sie bardzo martwi, Henryk próbuje go uspokoić, Nefryt ma tą sytuację w dupie, a Milo nie wie o co w tym wszystkim chodzi... a tak btw. Skoro nie David porwie Sina, to albo będzie to Cassian, albo ktoś nowy. Chyba, że Klaudiusz powstanie z martwych i postanowi przetestować na nim BDSM ...

    ... czasami się zastanawiam, gdzie tu sens... ale chyba to o wiele bardziej sensowne niż inne moje teorie ;_;...

    No cóż...

    ~ Emy
    PS O luju chyba się troszku rozpisałam... a nie... to moja norma (szkoda, że nie umiem tak się robić opka na polaka ;_;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emy, widzę że zanotowałaś wczoraj same sukcesy :) Gratuluję :)
      Polski nie był moją mocną stroną. Jaki jest sens w czytaniu książek, skoro ktoś inny wyciągnął za Ciebie wnioski, a potem każe pisać o tym prace? Głupota :D Zdecydowanie bardziej podoba mi się bycie "autorem". I pisane, nawet z błędami :D
      Co będzie dalej? Nie wiem, bo jestem w trakcie pisania. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, rozdział będzie dzisiaj. A jeśli nie, jutro (chociaż osobiście wolałbym dzisiaj i zrobię co w mojej mocy, by tak się stało).

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Ze też wcześniej nie zajrzałam na bloga... Przynajmniej mam przyjemne zakończenie dnia :D
    Rozdzialik cud, miód i maliny.
    Nefryt mnie wkurza. Na miejscu Jack'a, zrobiłabym mu psikusa z tymi sukienkami :D
    Fajnie, że Sin wyjawił coś więcej ze swojej przeszłości. Ciekawa jestem, co będzie dalej. Nie mogę się również doczekać, aż Henio opowie Jack'owi o jego ojcu. A jeszcze bardziej, nie mogę się doczekać, kiedy miedzy Sinem i Jack'iem będzie coś więcej, niż tylko pocałunki, czy lekkie mizianko :D
    °Pik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nad wszystkim pracuję, serio :D Tylko nie nad Nefrytem :) Jest idealny :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Jest wkurzający :D Mimo, ze na początku go jako tako lubiłam, to zaczyna działać mi na nerwy :D
      °Pik

      Usuń
    3. Moim zdaniem Nefryt w tym opowiadaniu bardzo ważna pełni rolę. Jest przebiegły denerwujący zabawny i flirciarski. DZieki niemu Sin i Jack byli nawzajem o sibie zazdrośni co ich tylko do siebie zbliżyło owszem był też zły bo przez niego Sin głoduje i płacze to mu tego nie wybacze. Ale trudno mi troche wyobrazić go sobie w sukience
      STom mam już ma rozpuszczone swoje włosy i na sobie sukienke w tym samym kolorku co jego włoski. Sukienka jest do kolan i rozkloszna na dole hihi i nagimi stopami spaceruje mi po parapecie prezentujac sie .....

      Usuń
    4. Muszę przyznać, że coś w tym jest :)
      Nefryt założy wszystko, bo we wszystkim wygląda idealnie :D Zwłaszcza w sukienkach. Prowokuje los, czekając na swoją chwilę :D Więcej nie zdradzę :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Nefryt w sukience przpomina mi Vallewida w sukience heh scenka w anime jest koszmarna ale słodko wyglada w sukience

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, no poznalismy przeszłość, jak do tego wszystkiego doszlo...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń