„Zdrajca”
Kończę zapinać guziki koszuli, którą rano przywiózł mi Harold, gdy rozlega się ciche pukanie do drzwi. Do środka zagląda detektyw Cheng.
- Dzień dobry – rzuca okiem na śpiącego Josha. - Słyszałem, że w nocy sporo się działo.
- Tanner panu powiedział?
- Owszem – mężczyzna pociera brodę, wpatrując się w szpitalny monitor. - Nadal kiepsko wygląda – wskazuje na błękitnookiego.
- Wiem – zaciskam mocniej szczęki. - Są jakieś postępy w śledztwie?
- Nie – przyznaje z rozbrajającą szczerością. - Jak pan już pewnie wie, ewentualny porywacz prawdopodobnie miał ubrane rękawiczki, bo nie znaleźliśmy żadnych odcisków palców. Jednak nie o tym chciałem z panem porozmawiać.
- Tak? - dziwię się, krzyżując ręce na piersi.
- Czytał pan dzisiejszą prasę? - wręcza mi jeden z brukowców.
- Nie kupuję takich szmatławców.
- Proszę otworzyć na stronie czwartej – zachęca mnie, rozsiadając się na krześle. Rozkładam przyniesioną przez niego gazetę i przesuwam wzrokiem po poszczególnych kolumnach.
- „Znany wynalazca Tristan Wood, po serii bezpodstawnych oskarżeń o kradzież jego projektów, znalazł nowy sposób na odreagowanie stresu. Dotkliwie pobił swojego partnera, który przebywa obecnie na oddziale intensywnej terapii...” Co to za stek bzdur?! - irytuję się, widząc zdjęcia, które ostatnio zrobiono mi w klubie, a także zdjęcie szpitala. Mój samochód zaznaczony jest czerwonym kółkiem, by czytelnicy mogli go od razu zidentyfikować.
- Co prawda odradzałem panu przeniesienie narzeczonego do prywatnej kliniki, ale w obecnej sytuacji... - wymownie spogląda na artykuł, w który wpatruję się morderczym wzrokiem.
- Skąd wiedzą o Joshu?!
- Nie mam pojęcia. Uznałem jednak, że lepiej pana ostrzec. To już tylko kwestia czasu, gdy pismaki zaczną tu węszyć.
- To przyjacielska rada czy przesłuchanie? Pan również uważa, że to moje dzieło?! - wskazuję na chorego.
- Nie wiem. Dopóki pan Olson nie odzyska wspomnień...
- To chyba jakiś cholerny żart! - krzyczę, zwijając gazetę w kulkę i rzucając ją do kosza.
- Tristan...? - słaby głos Josha natychmiast przywołuje mnie do rzeczywistości.
- Przepraszam. Obudziłem cię? - okrywam go kołdrą, która się z niego zsunęła, gdy usiadł.
- Pan detektyw? - mruga zaskoczony widząc policjanta, siedzącego po drugiej stronie łóżka.
- Dzień dobry. Jak się pan czuje? - Cheng nie daje nic po sobie poznać. Uśmiecha się, czekając na odpowiedź na zadane pytanie. Przypomina sokoła, gotowego do ataku.
- Lepiej, dziękuję. Tristan, co się stało? Porywacz wrócił? - Josh nie traci czasu. Jest oszołomiony po lekach nasennych, a mimo to nie spuszcza ze mnie wzroku, ignorując gościa.
- Detektyw Cheng przyszedł pochwalić się zerowym postępem w śledztwie – celowo z niego szydzę.
- Czyli nadal jest na wolności... - przyciąga kolana do klatki piersiowej, krzywiąc się z bólu.
- Nie bój się. Podwoiłem liczbę osób, które będą cię pilnować.
- Czas na mnie – informuje nas Chińczyk, wciskając dłonie do kieszeni skórzanej kurtki, którą na sobie ma.
- Dziękujemy za wizytę, detektywie – cedzę przez zęby.
- Miłego dnia – rzuca na pożegnanie, po czym wychodzi.
- Chciałbyś mi coś powiedzieć? - jasnoniebieskie tęczówki wpatrują się we mnie oskarżycielsko. - O wczorajszej nocy... - unosi znacząco brew.
- Wyspałeś się?
- Jak mogłeś kazać mnie uśpić?! Nie jestem dzieckiem! Sam mogę o siebie zadbać!
- Nie denerwuj się, skarbie. To ci zaszkodzi – podchodzę bliżej niego i przesuwam dłuższe pasma jego ciemnych włosów na bok, bo odsłonić twarz.
- Nic mi nie jest! - próbuje strącić moją dłoń. Popycham go na poduszkę.
- Schowaj pazurki i pocałuj mnie na dzień dobry – szepczę, sięgając do jego ust.
- N-Nie... - za późno... Nadal jestem delikatny i muszę się mocno kontrolować, a to takie trudne.. Jego usta są miękkie i słodkie. Ostrożnie muskam je swoimi, czując rozkoszne dreszcze. Z nikim innym tak się nie czułem. Josh jest wyjątkowy.
- Gniewasz się jeszcze? - pytam, wodząc palcami po bladym policzku.
- Tak.
- Mój mały wojownik – kradnę jeszcze jednego całusa. - Wybaczysz mi?
- Może – ucieka wzrokiem, zawstydzony.
- To mi wystarczy. Po tym, co stało się w nocy, nie możesz tu dłużej zostać.
- Zabierzesz mnie do domu? - jest tak podekscytowany, że ciężko mu to ukryć.
- Zobaczymy co powie doktor Kent. Pójdę z nim porozmawia, dobrze?
- Dobrze.
- Zobacz jakie cudo Harold dla ciebie przywiózł – kładę mu na kolanach porcelanowy talerzyk oraz miseczkę.
- Co to jest? - przygląda się im z rezerwą.
- Borówki amerykańskie i krem waniliowy. Zjesz cały, tak? - upewniam się, wręczając mu łyżeczkę.
- Skoro muszę.
- Wolisz, żebym cię pokarmił?
- Nie. Wolę, abyś przekonał lekarza, by mnie stąd wypuścił.
- Za chwilę wrócę. Jedz – każę mu.
- Tristan? - woła za mną.
- Tak? - odwracam się w jego stronę.
- Wracaj szybko – uśmiecha się w taki sposób, że na chwilę zapominam o wszystkich problemach.
Na korytarzu powinno być czterech ludzi z agencji oraz Randy, brat Dennisa, który siedzi bezpośrednio przy drzwiach.
- Muszę porozmawiać z ordynatorem. Nie wpuszczaj nikogo do środka dopóki nie wrócę.
- Dobrze, proszę pana.
Chociaż poranek jest zazwyczaj najbardziej pracowity, oddział wydaje się cichy i wymarły. Przebywa tu niewielu pacjentów, a większość personelu udała się na obchód razem z ordynatorem. Idę do jego gabinetu. Sekretarka pozwala mi wejść do środka. Lekarz dołącza do mnie chwilę później.
- Panie Wood, o co chodzi tym razem? Akcje w stylu Jamesa Bonda przestały panu wystarczyć?
- Bardzo zabawne, panie doktorze – uśmiecham się kwaśno.
- Pańscy goryle obstawili cały szpital.
- Nie mogę ryzykować powtórnego porwania.
- Co to ma ze mną wspólnego? - pyta lekarz, odkładając okulary na blat biurka.
- Muszę go zabrać do domu.
- Nie za szybko?
- Jeśli tu zostanie, narażam na niebezpieczeństwo jego oraz pańskich podwładnych. Proszę go wypisać. Obiecuję, że zapewnię mu najlepszą opiekę.
- Mówiłem już panu, panie Wood, że to nie jest takie proste. Organizm Josha nadal jest osłabiony, jednak to o psychikę najbardziej się boję. Może na to nie wygląda, ale poczucie bezpieczeństwa jest mu potrzebne bardziej niż kiedykolwiek.
- Staram się jak mogę, doktorze. Zatrudniłem terapeutkę. Każę mu leżeć i będę pilnował, aby jadł, jednak pobyt w szpitalu za bardzo się na nim odbija. A wczorajsza noc tylko pogorszyła sytuację.
- Słyszałem – mężczyzna podpiera podbródek na dłoni i przez kilka sekund rozważa wszystkie opcje.
- Panie ordynatorze... Bardzo pana proszę. Zatrudnię lekarza, pielęgniarkę – wyliczam.
- Nie popadajmy w paranoję. Wystarczy, żeby odpoczywał, brał witaminy i unikał stresów. Mam nadzieję, że wspomnienia pozostaną jeszcze trochę w ukryciu. Obecnie nie jest gotowy zmierzyć się z tym, co go spotkało.
- Tak będzie – zapewniam żarliwie.
- Powiedzmy, że pójdę panu na rękę, ale najpierw muszę go zbadać. Dopiero wtedy podejmę decyzję.
- Bardzo dziękuję – przyjmuję to z dużą ulgą. - Josh się ucieszy.
- Nie traćmy czasu – mężczyzna wstaje ze swojego miejsca. Po drodze ustalamy szczegóły dotyczące wizyt Ingi. W chwili, gdy docieramy do odpowiedniej sali, zaczyna dzwonić mój telefon.
- Muszę odebrać. To detektyw – informuję lekarza.
- Tym lepiej. Proszę poczekać aż skończę.
- Dobrze – najwidoczniej nie chce, abym mu przeszkadzał. Niech tak będzie. - Halo? - witam się z Tannerem.
- Panie Wood, musimy się spotkać – przechodzi od razu do rzeczy bez żadnych wstępów.
- Kiedy?
- Jak najszybciej. Chodzi o mecenasa Randala. Chciałbym panu coś pokazać. Proszę przyjechać do agencji.
- Teraz nie mogę. Lekarz właśnie bada Josha. Chcę jak najszybciej zabrać go do domu. Czytał pan dzisiejsze gazety? Brukowce zaczęły interesować się naszą sprawą.
- Tak, wiem. Mimo to nalegam – jest nieco poddenerwowany.
- Przyjadę po południu, dobrze? Może być czternasta? - spoglądam na zegarek.
- Może być. Do spotkania – rozłącza się. Rozmowy z nim są zawsze konkretne.
Na korytarzu pojawia się mężczyzna, ubrany w ciemnozieloną kurtkę, który celuje we mnie obiektyw aparatu.
- Wyprowadźcie go stąd – proszę Randiego. Jego ludzie odbierają mu sprzęt i kasują zdjęcia. Słyszę jak protestuje, gdy jeden z nich wsiada z nim do windy, by usunąć go poza budynek. - Zabieram Josha do domu. Zadzwoń do Harolda i powiedz mu, żeby czekał pod bocznym wyjściem. Odciągnę ich uwagę, a ty wsiądziesz z nim do samochodu.
- Dobrze, proszę pana.
- Pilnuj go. Ma bezpiecznie opuścić szpital - instruuję go.
- Może mi pan zaufać. Nie spuszczę go z oczu nawet na chwilę.
- Dziękuję – klepię go po ramieniu. - Pomogę mu się ubrać i możemy jechać.
- Jak pan sobie życzy – uśmiecha się do mnie.
Wchodzę do środka i odkrywam, że doktor mnie ubiegł, bo Josh ma już na sobie czarną bluzę, zapinaną na zamek oraz czarne dresy. Czerń niesamowicie podkreśla bladą cerę i szarobłękitne tęczówki. Jest piękny.
- Już jesteś gotowy? - nie wiem co jeszcze powinienem powiedzieć. Znowu mam przed sobą dawnego Josha – opanowanego i sprawiającego wrażenie znacznie starszego niż w rzeczywistości. Za to jest wyjątkowo chudy, co mi się nie podoba. I nie tknął śniadania...
- Pan doktor powiedział, że nic mi nie jest - cieszy się.
- Ledwo trzymasz się na nogach, ale nie martw się. Postaram, abyś doszedł do siebie.
- Tu są leki, które proszę wykupić – Kent wręcza mi pokaźny plik recept. - Ma pan mój numer telefonu, prawda? Proszę dzwonić, gdybym coś się działo.
- Bardzo dziękuję, panie ordynatorze – ściskam wyciągniętą dłoń.
- Proszę także zadzwonić do pani Ingi.
- Tak też zrobię – uśmiecham się, nie umiejąc oderwać wzroku od mojego ukochanego.
- Dlaczego tak mi się przyglądasz? - pyta podejrzliwym tonem, gdy tylko lekarz znika za drzwiami.
- Bo wyglądasz inaczej.
- Tak?
- Ciuchy na tobie wiszą. I nic nie zjadłeś – dodaję z wyrzutem.
- Jestem zbyt rozemocjonowany, by jeść. Proszę, jedźmy już.
- Zawołam Randiego. Zabierze cię do samochodu.
- Nie mogę pójść z tobą? - dziwi się.
- Tak będzie bezpieczniej. Poza tym muszę jeszcze postarać się o leki.
- Nie chcę leków!
- A widziałeś się w lustrze? Gdyby nie te nocne odwiedziny, spędziłbyś w szpitalu kolejny tydzień, jak nie lepiej.
- Nie strasz mnie!
- Nie masz pojęcia, jak bardzo cię kocham, prawda? - podchodzę bliżej niego i chowam jego twarz w dłoniach. Wpatruje się we mnie tak intensywnie, iż mam ochotę tulić go do siebie nie zważając na nic. Moja bliskość nadal nieco go peszy. Nie chcę na nim niczego wymuszać, więc szybko się odsuwam, wpuszczając do środka ochroniarza. - Zabierz Josha do samochodu. Za chwilę do was dołączę.
- Dobrze, proszę pana – mężczyzna wychodzi na korytarz, rozgląda się uważnie, a potem pozwala, by chłopak podążył za nim do windy.
- Tylko się pośpiesz – upomina mnie. Jest zdenerwowany. Ja zresztą też. Nie wiem jak zareaguje na nasze mieszkanie. Czy jego widok przywoła jakieś wspomnienia? Czy przypomni sobie szczęśliwe chwile, które w nim spędziliśmy? Dowiem się tego za kilkanaście minut.
W końcu jadą do domu :3 ohh... mogę sobie tylko wyobrazić co tam będzie się działo jak Josh wróci do zdrowia :D i ciekawi mnie, czy rzeczywiście coś sobie przypomni, ale wydaję mi się, że to by było za szybko ;D cóż czekam na następny rozdział <3
OdpowiedzUsuńP.S. matura z matematyki poszła mi zaskakująco dobrze ;o
Wiedziałem, że niepotrzebnie panikujesz :D Joleen też mówiła, że nie zda, a miała jeden z najwyższych wyników w klasie :D
UsuńWyobraź sobie, że napisałem dużo więcej, więc już wiem co tam się dzieje :D Niestety, nie chciało mi się obrabiać tyle tekstu, dlatego Wy dowiecie się później :D Wiem, wredny jestem, znaczy słodki. I uroczy :D
Twój Kitsune
Właściwie to nie matematyki boję się najbardziej tylko polskiego ustnego ;o i wcale nie panikowałam (tak bardzo) ;D
UsuńJak sobie słodzi ;o no, ale cóż... taka prawda ;D wszyscy Cię uwielbiamy ;) chociaż wolałabym, żeby jednak Ci się chciało obronić więcej tekstu ;) ale wybacze Ci tym razem :D
Ustny polski? Przecież to język ojczysty. Przeczytasz książki, streszczenia i jedziesz z tym koksem. Komisji nie zależy, by kogoś oblać, pod warunkiem, że coś mówisz :D Jak siedzisz i milczysz, to jest problem :D
UsuńTwój Kitsune
PS Więcej będzie już niedługo. Może jeszcze coś dopiszę i od razu wrzucam, obiecuję :)
Cóż nauczyciel, który będzie mnie egzaminował jest strasznie szczegółowy ;o i mogę trafić na temat na który po prostu nie da się odpowiedzieć ahh... koniec tematu ;D kończę moje żale haha
UsuńJeej :3 ale nie musisz się spieszyć rozumiem, że też na pewno jesteś zajęty ;D
Jestem, ale cieszę się, że udało mi się troszeczkę nadgonić :)
UsuńSkąd wiesz kto Cię będzie egzaminował? Za moich czasów przychodzili nauczyciele z innych szkół. Coś się zmieniło?
Twój Kitsune
A nie miałeś w komisji nauczyciela od siebie ze szkoły? ;o no i przychodzą też inni, ale ten taki główny jest z mojej szkoły :D i to on będzie mi zadawał pytania ;)
UsuńNie. Joleen zdawała w zeszłym roku i nikogo z nauczycieli nie było. Wydaje mi się, że takie są przepisy, ale może coś się zmieniło? Nie mam pojęcia.
UsuńTwój Kitsune
W komisji nie może być nauczyciel, który uczył w ostatniej klasie, a przynajmniej tak mi sie wydaję ;o z tego co nam mówiono na spotkaniach przed maturą :D
UsuńDobra idę coś jeszcze poczytać z biologii, bo to teraz dla mnie najważniejszy przedmiot :D branoc
Najważniejsze, żeby zadali pytania, na które znasz odpowiedzi :)
UsuńDobranoc :)
Twój Kitsune
Tylko 66 Dni, ale kogo to obchodzi? SKAM trzeba obejrzeć cały!
UsuńNo nareszcie go wypuścili ^^ Ja też nie przepadam za szpitalami, więc nie dziwie sie Joshowi.
OdpowiedzUsuńNo i w końcu pojawił się Randal. Teraz czekać tylko czego też detektyw dowiedział się na jego temat ^^
Korci mnie, ale nic nie powiem :D W każdym razie nie mogę się doczekać :)
UsuńTwój Kitsune
Ciebie zawsze korci, a i tak milczysz jak grób :p
UsuńTo prawda :D
UsuńTwój Kitsune
Oto nowy wątek do mojej koncepcji. To mam już trio! Chłopak, ojciec i Randal. Prawnicy ..., ech. I brukowce - brrr! MB
OdpowiedzUsuńGazety zawsze kłamią !!
UsuńNiom... MB
UsuńMoże tak, może nie :D W każdym kłamstwie jest ziarenko prawdy :D
UsuńWasz Kitsune
Kitsune, to brzmi i strasznie i ciekawie. Hm... Ale Tristan aż tak nie sponiewierał Josha, nienienienie! Niemożliwe. Nawet w takich zabawach są granice, poza którymi to już nie jest zdrowe! MB
UsuńAle jeszcze się nie bawiliśmy :D
UsuńTwój Kitsune
Taa, te ziarenka prawdy mnie zaniepokoiły :) MB
UsuńNo cóż... Josh coś ukrywa, ale Tristan nie pozostaje mu dłużny :)
UsuńTwój Kitsune
Okłamują się nawzajem jakie to prawdziwe :p
UsuńZwoje mi się przez Ciebie przepalą!!! MB
UsuńO to właśnie chodzi :D
UsuńTwój Kitsune
No to bawmy się, póki mi resztka rozumu została i jeszcze chwytam, co kto do mnie mówi :))) MB
UsuńPora do spania, MB. Musisz nabrać sił, by ogarnąć kolejne rozdziały :)
UsuńTwój Kitsune
Po moim rozdziale MB może być z Tobą źle dlatego Kitsuś ma rację ^^ Uciekaj spać :)
UsuńKira, najpierw lecę do Ciebie!!! Ha Ha suuuper! I tak przede mną jeszcze ze 2 godziny roboty, to przerwa mi się przyda :)MB
UsuńEch sen... to taki deficytowy towar, przynamniej dla mnie :)Sił też już mi nie wystarcza, ale spoko, jeszcze na tyle myślę, że ogarnę kilka rzeczy, które -chcąc nie chcąc - ogarnąć muszę jeszcze dziś w nocy :) Dobrych snów, Kitsune! MB
OdpowiedzUsuńNa temat rozdziału nie będę się wypowiadać, bo wszystko było dobre. Przypomina o opisach.
OdpowiedzUsuńNotka do Alexa, bo nie chcę skakać między rozdziałami: koncert SOAD jest 17 czerwca.
Notka do Wegi: podaj mi jakiegoś maila, to wyślę Ci nazwy różnych zespołów z opisem, nie będę spamić na blogu.
Nota przyjęta :D
Usuńemail: bulka.z.sezamem@wp.pl
Wegi
Przyjąłem, niestety, ale nie wiem czy będę mógł :(
UsuńPozdrawiam.
Alex
Nie wierzę, już w domu! Jestem tak podekscytowana, jak kiedyś na gwiazdkę *^* Kitsuś, czuj się upomniany o poprawianie tekstu, bo nie mogę się doczekać! :D
OdpowiedzUsuńWegi
Ps. Moje gardło umiera i (chyba) krwawi ;-;
Ps2. Tak bezwstydnie oskarżać Tri? Jak tak można?!
UsuńBejbe, nic mi nie pisałaś, że gorzej się czujesz :( Miałaś leżeć w łóżku, a nie chodzić do szkoły... Mówiłem, że to zły pomysł, uparciuchu.
UsuńTwój Kitsune
A-Ale tyle sprawdzianów, lekcji, nowych tematów! Wiesz ile musiałabym opuścić lekcji? Babka od fizyki chyba by mnie pożarła! Nie mówiąc o mojej "kochanej" wychowawczyni i polonistki w jednym!
UsuńNie martw się Bejbe, nadal piję herbatkę z miodem. Musi mi przejść :)
Wegi
Ps. Jeszcze jutro basen!
Sama wiesz najlepiej na co możesz sobie pozwolić. Martwię się, bo drugi tydzień jesteś chora.
UsuńTwój Kitsune
"Księżycu mojego życia"! :D Proszę się nie martwić, bo będę mieć wyrzuty sumienia :( Niby umieram, ale jeszcze max. 4 dni i powinnam być jak nowa :) Na końcówkę choroby zawsze "zmartwychwstaję" ;)
UsuńWegi
Mam nadzieję. Wiesz, że jestem nadopiekuńczy. Nie lubię, gdy ktoś cierpi.
UsuńTwój Kitsune
Wiem, wiem :)
UsuńNie lubisz gdy ktoś cierpi, ale opowiadania to co innego, co? :D
Wegi
Nie wiem o co chodzi :D
UsuńTwój Kitsune
Nie, wcale :D
UsuńWegi
Już nic nie wiem. Nadal trzymam się mojej teorii. Mogę się już ją wyjawić. To było tak: Josh zdradził Tristana i za namową Randala go okradł. Tristan dowiedział o zdradzie i lekko go poturbował i wyrzucił z domu, a Randal chcąc uciszyć Josha go porwał i pobił używając do tego jakiś zbirów. Ten facet w szpitalu miał dokończyć robotę. Teraz Tristan nadal kochając swego chłopca opiekuje się nim. Chodzi mi jeszcze coś innego po głowie, ale na razie jeszcze się to nie wyklarowało. Kitsune możesz mi napisać w ilu procentach to się zgadza. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Alex
Nie mogę :D
UsuńJeśli Ci powiem, to nie mam po co dalej pisać, a nie chcę porzucić tak dobrze zapowiadającego się opowiadania. Mam tyle pomysłów z nim związanych. Dlatego nie potwierdzam, i nie zaprzeczam. Musisz poczekać na dalsze rozdziały. Bardzo mi przykro.
Twój Kitsune
Poczekam, poczekam, ale z ciekawości to aż mnie skręca. :)
UsuńPozdrawiam.
Alex
Wiem. Ja czuję dokładnie to samo :D
UsuńTwój Kitsune
Skoro czujesz tk samo to wstawiaj tą drugą część co ją masz napisaną :p
UsuńJeszcze nie poprawiłem :D Poza tym mam dziś sporo nauki. Musicie poczekać do jutra.
UsuńTwój Kitsune
No do jutra chyba doczekam :P
UsuńPozdrawiam.
Alex
Też tak sądzę. Muszę przerobić pewną scenę, bo mogłaby być bardziej ognista :D
UsuńTwój Kitsune
No to czekam na jutro! *^*
UsuńWegi
Zostało mi jeszcze kilka stron notatek, ale już kończę, a potem zaczynam pisać :)
UsuńTwój Kitsune
Ty i te Twoje notatki :D
UsuńWegi
Jak zobaczysz co zdawałem, to zrozumiesz :D
UsuńTwój Kitsune
Chyba dostałabym oczopląsu! A moje gały są mi jeszcze potrzebne :D
UsuńWegi
Zapisałem dopiero 300 kartek. Jest dobrze :D
UsuńTwój Kitsune
Dopiero?! Żeby mi się tak chciało, jak mi się nie chce!
UsuńWegi
Mam nowy atrament - zielony, więc sama rozumiesz :D To silniejsze ode mnie :D
UsuńTwój Kitsune
Musisz koniecznie pochwalić mi się jak piszesz! :D
UsuńWegi
"Czekolado mojego życia" do czego Ty mnie namawiasz? :D
UsuńTwój Kitsune
Jak to do czego "herbato mojego życia"? Chcę zobaczyć jak piszesz tym cudzienkiem! :D
UsuńWegi
Kitsune w żadnym z twoich i nie tylko opowiadań które przeczytałam nie było większego sadysty niż ty ;-; przerwać w momencie gdy jadą do domu ;-----;
OdpowiedzUsuńSadysta? Serio? No cóż, coś w tym jest :D
UsuńTwój Kitsune
Ahhh nie mogłam się doczekać kiedy w końcu zapadnie decyzja o odwiezieniu do domu. Ogółem to rozdziały mi lecą jeden za drugim. I te wszystkie pytania... Kto mu to zrobił? Dlaczego? Czy sobie przypomni? Czy złapią porywacza? Czy Josh wyzdrowieje? Co Kitsune miał dziś na obiad? Ahhhhh... Ja tak nogę całą wieczność! ~Usagi
OdpowiedzUsuńMogę* (T.T)
UsuńKaszę gryczaną z warzywami, ale to nie uzdrowi Josha i nie sprawi, że złapią porywacza :D Poza tym w rozdziale, który ja dziś czytałem, byli już w domu :D Wy go przeczytacie wieczorem :)
UsuńTwój Kitsune
*ZAPOWIETRZENIE*
UsuńWegi
Witam,
OdpowiedzUsuńJosh już wraca do domu, ciekawe czy przypomni sobie coś, och jaki zdenerwowany detektyw...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia