środa, 10 maja 2017

mpreg 6

„Bezsenne Noce


Przydomowy ogród schowany jest przed wścibskim wzrokiem sąsiadów. Rozciąga się z niego przepiękny widok na jezioro, oddalone zaledwie kilkaset metrów. Zawsze bawiło mnie to, że przy tak niewielkim metrażu domu, w bonusie możemy poszczycić się taką przestrzenią. Nie raz proponowałem rodzicom, że zapłacę za rozbudowę, lecz odmawiali. Moim zdaniem kilka dodatkowych pokoi nikomu by nie zaszkodziło.
Nabieram do płuc orzeźwiającego powietrza. Czuję nieopisaną ulgę na samą myśl, iż najgorsze mam już za sobą. Tak jak przypuszczałem, królestwo mamy jest w pełnym rozkwicie. Wśród licznych kwiatów, które zdają się szczelnie wypełniać każdy skrawek oraz idealnie zadbanego trawnika, pierwsze co dostrzegam, to nowy budynek, o którym wspominała. Tata w końcu dopiął swego i doczekał się warsztatu z prawdziwego zdarzenia, który zaopatrzył w przepiękną werandę. To się nazywa prawdziwy kompromis. Obydwoje zawsze potrafią wyjść na przeciw oczekiwaniom drugiej strony. Są niesamowici.
Staram się stąpać bardzo ostrożnie, bo chciałbym zyskać choć odrobinę przewagi nad Eli. Zakradam się w kierunku rzeźbionego wejścia, by móc poobserwować co on tam robi. Zaglądam do środka. Pomieszczenie nie jest zbyt duże. Ciemnobrązowe drewno zostało połączone przez mamę z kremowym kompletem mebli ogrodowych, ustawionych wokół szklanego stolika, na którym stoi szklanka z lemoniadą oraz znajomo wyglądające pudełko ołówków. Podchodzę bliżej, by móc się przyjrzeć nad czym obecnie pracuje. Nie jest to zbyt trudne, bo białe kartki rozwiane zostały przez wiatr po całym pomieszczeniu. Podnoszę je z ziemi, formując niewielki stosik. Nadal tworzy smutne grafiki. Trochę szkoda. Liczyłem na coś bardziej kolorowego. Mógłby namalować ogród mamy. Byłaby taka zadowolona.
Odkładam kartki na stole i dla pewności obciążam je metalową kasetką. Siadam na miękkim fotelu i przez chwilę wpatruję się w śpiącego chłopaka. Wygląda znacznie lepiej niż ostatnim razem. Nie ma już ciemnych sińców pod oczami. Jego skóra nabrała zdrowego, lekko brzoskwiniowego odcienia. Ma rozpuszczone włosy, w których dostrzegam złote refleksy. Nie narzekałbym, gdyby dziecko było do niego podobne. Co prawda liczę na to, że mój syn nie będzie taki drobny i niski, ale... Właśnie! Chcę zobaczyć dziecko!
Podchodzę bliżej i ostrożnie ściągam karmelowy koc, którym jest szczelnie okryty. Nawet nie drgnął. To dobrze. Ma na sobie szarą koszulkę oraz jasnoniebieskie, jeansowe szorty. W takim stroju i tymi włosami nie trudno pomylić go z kobietą. Leży na boku zwinięty w kłębek, więc nie widzę jego brzucha. To trzeci miesiąc. Musi być coś widać... Zniecierpliwiony łapię ciężarnego za szczupły nadgarstek, by odsunął ramię, które zasłania cały widok. Niespodziewanie Eli mruczy coś cicho pod nosem i zmienia pozycję, kładąc się na plecach. Nareszcie!
Tak jak przypuszczałem, nieco się zaokrąglił. Brzuszek jest rozkosznie wypukły. Zdradza otoczeniu, iż w środku znajduje się najsłodsza na świecie istota, którą już niedługo wezmę w ramiona. Póki co zadowalam się tym, iż mogę klęknąć obok śpiącego. Samo patrzenie przestało mi wystarczyć. Chcę go dotknąć. Od samego początku marzyłem tylko o tym.
Moja dłoń wydaje mi się duża w porównaniu z filigranową budową ciała blondyna, od którego skóry bije przyjemne ciepło. Trudno opisać tę scenę słowami. Czuję mieszankę dumy i miłości, która rozpiera mnie od środka. Ta chwila nie mogłaby być bardziej doskonała...
- Max?! - nastolatek niespodziewanie otwiera oczy, rzucając mi nieco zalęknione spojrzenie. - Co robisz?! Nie dotykaj! - gwałtownie cofa się w głąb sofy, strącając jednocześnie moją dłoń ze swojego brzucha.
- Nie chciałem cię przestraszyć. Dawno się nie widzieliśmy. Cieszę się, że wreszcie widać ciążę - ponownie wyciągam rękę w jego stronę.
- Ani się waż - syczy, sięgając po koc, którym się ode mnie odgradza.
- Nie możesz mi zabronić! To moje dziecko! - wściekam się. Podniesiony głos niezbyt dobrze wpływa na wciąż oszołomionego chłopaka, który ewidentnie się mnie boi.
- Poczekaj aż się urodzi, a do tego czasu nie wolno ci mnie tknąć!
- To się jeszcze okaże - celowo zwiększam dystans miedzy nami, by odzyskał poczucie bezpieczeństwa. - Za chwilę będzie obiad. Później spakuj swoje rzeczy. Wracamy do domu.
- Nigdzie z tobą nie jadę! - buńczucznie odrzuca długie, jasne pasma na ramiona.
- Nie masz w tej kwestii nic do powiedzenia. Wracasz ze mną i koniec!
- Tak się składa, że państwo Ford pozwolili mi tu zostać do rozwiązania, a ja się zgodziłem - sięga po czarne adidasy, które nakłada na swoje gołe stopy.
- Myślisz, że chowając się za plecami mojego ojca coś wskórasz?! Nie rozśmieszaj mnie!
- Myślę, że twój tata to przemiły facet, który z całą pewnością udzieli mi potrzebnego schronienia - dodaje blondyn, wstając ze swojego miejsca i zaczynając składać koc w kostkę.
- Bo co? Nakłamałeś mu, że źle cię traktowałem, tak?
- Nie rozmawialiśmy o tobie - Eliunika mojego wzroku, co doprowadza mnie do szału. Patrząc mu w oczy bez problemu potrafię wyczytać wszystkie emocje, nawet te, które usiłuje przede mną ukryć.
- Akurat! Śmiało, pochwal się, co mu powiedziałeś? Pewnie słowem nie zająknąłeś się o tym, że cię przygarnąłem praktycznie z ulicy, bo nie miałeś gdzie mieszkać, co? - drwię, obejmując się ramionami.
- Nic mu nie powiedziałem - powtarza cicho.
- Dlaczego? Wolałeś coś nazmyślać? Przecież i tak się dowiem.
- Max... Czy ty choć trochę znasz swoich własnych rodziców?  A może jesteś tak bardzo skupiony na sobie, iż nie dostrzegasz niczego poza własnym blaskiem?
- O czym ty mówisz, do cholery? - podchodzę bliżej i łapie go za brodę, zmuszając, by nasze oczy w końcu się spotkały.
- Masz naprawdę wielkie szczęście, bo rodzice bardzo cię kochają.
- No i co z tego? Za chwilę powiesz, że twoi ciebie nie, więc postanowiłeś się zemścić - odgaduję myśli chłopaka.
- Przyznaję, mogłem to zrobić, ale nie jestem tobą - małolat bezczelnie mi się odgryza. - Nie powiedziałem im o tym, iż zapłaciłeś za zapłodnienie ani o tym, co działo się u ciebie w domu. W sumie nic im o tobie nie powiedziałem. Wiesz dlaczego? Bo są w ciebie zapatrzeni jak w obraz. Chcą wierzyć, że jesteś tak cudowny, jak im się wydaje. Moja rola nie polega na mieszaniu się między was.
- Nie wierzę! Kpisz sobie ze mnie i świetnie się przy tym bawisz! - nie ukrywam, jakiś głos wewnątrz mnie szepcze, iż on może mieć rację, lecz póki co staram się go zagłuszyć. Ojciec cały czas wypomina mi, że go rozczarowałem. Gdyby do tej listy dodać grzechy, które przed chwilą wymienił, mógłby się odwrócić ode mnie już na zawsze... Nie, to niemożliwe! To tylko sztuczki tego podłego krasnala, który ze wszystkich sił nakręca mnie jeszcze bardziej!
- Nie musisz mi wierzyć, lecz jak sam niejednokrotnie mi wypominałeś, nie gryzie się ręki, która cię karmi. Wprost przeciwnie. Bardzo polubiłem twoich rodziców. Są mili i troskliwi. Sam im powiedz, jeśli chcesz, bo ja nie zamierzam tego robić.
- Nie zadawali pytań? Nie drążyli tematu? - dopytuję zaskoczony.
- Pytali, oczywiście, że pytali. Zbywałem ich milczeniem. Poza tym nie byłem wtedy w najlepszej formie.
- No tak... - odpowiadam automatycznie.
- Wiem, że nie chcesz tego słuchać. Interesuje cię tylko dziecko, a ono - chłopak z czułością kładzie dłonie na swoim brzuchu - ma się bardzo dobrze. Twoja mama była ze mną w szpitalu i u lekarza. Przez te ciągłe mdłości byłem mocno wycieńczony. Bałem się, czy dam radę donosić ciążę. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Po trzech dniach wypuścili mnie do domu.
- Byłeś w szpitalu? Dlaczego nikt mi nic nie powiedział?! Przyjechałbym... - gdy jasnowłosy wspomina o poronieniu, czuję jak grunt pod nogami zaczyna mi się usuwać.
- Właśnie sam odpowiedziałeś na swoje pytanie. Nie miałem ochoty cię oglądać. Biorąc to wszystko pod uwagę, nie ruszę się stąd, rozumiesz?
- Dobrze to sobie wykombinowałeś. Masz na mnie haka i liczysz na to, że pójdę ci na rękę? - układam dłonie na biodrach, zadowolony, że wreszcie przejrzałem jego chytry plan.
- Max... - Eli wzdycha ciężko - zrobisz, co będziesz chciał. To twój wybór. Ograniczmy się do tego, że każdy z nas będzie decydował wyłącznie o sobie, ok?
- A dziecko?
- Pojawi się na świecie dopiero za pół roku. To szmat czasu. Różne rzeczy mogą się do tego czasu zdarzyć. W każdym razie ja zamierzam spędzić go tutaj. To piękna miejscowość. Spokojna i cicha. Ludzie są bardzo mili. Co ciekawe, twoi rodzice odmówili, gdy zaproponowałem, że będę im płacił za swoje utrzymanie. Za odłożone pieniądze stać mnie będzie na wynajęcie mieszkania. Mam już nawet jedno na oku. To co, idziemy jeść? - fiołkowooki spogląda na mnie wyczekująco.
- Obiad powinien być już gotowy - przytakuję zaskoczony jego planami.
- I to jest bardzo dobra wiadomość - cieszy się Eli, ruszając w kierunku domu.
Nie potrafię oderwać od niego wzroku. Jak to się stało, iż tak szybko rozgryzł całą sytuację i zdołał przeciągnąć wszystkich na swoją stronę? Czyta z moich rodziców jak z otwartej książki. Ma mnie jak na widelcu. Jedno przypadkowo chlapnięte zdanie i mogę stracić rodzinę. Ojciec już teraz nie daje mi spokoju, bo odmówiłem poślubienia go. Jeśli choćby pisnę o tej nieszczęśliwej pomyłce doktora Webba, kawałki moich zwłok będą się walać po całym stanie. A mama? Co ona powie? Wypłacze oczy, oskarżając się o to, że źle mnie wychowała. Najpierw krwawe i brutalne historie, których boi się czytać, a teraz dziecko z próbówki. Możesz być z siebie dumny, Max. Nikt tak jak ty nie potrafi spieprzyć życia sobie i innym.

Podczas obiadu panuje miła atmosfera. Eli pyta ojca o wizytę u sąsiadów, którą ten szczegółowo mu streszcza. Wymienia wszystkie części, które musiał wymienić w nieszczęsnej kosiarce. Narzeka także na producentów, którzy zalewają rynek coraz słabszymi produktami. Chłopak słucha go z uwagą, jedząc jednocześnie zupę. Mówił, że jest głodny, lecz nic na to nie wskazuje. Z trudem udaje mu się skończyć swoją porcję.
- Zjedz coś jeszcze? Może ciastko owsiane? - zachęca go mama.
- Bardzo dziękuję, ale niczego więcej nie zmieszczę - odpowiada ciężarny.
- Jesz jak ptaszek... - kobieta spogląda na niego z troską.
- Pamelo, nie męcz go. Przecież powiedział, że nie jest już głodny, prawda? W sumie to powinieneś się już zbierać, bo się spóźnisz - ojciec wymownie wskazuje na zegar na ścianie, który powieszony jest za moimi plecami.
- Ma pan rację. Nawet nie zauważyłem - jasnowłosy uśmiecha się do niego z wdzięcznością.
- Nie się nie martw. Zawsze nad tobą czuwam - tata klepie Eli po ramieniu.
- Tylko weź bluzę i telefon - wtrąca się mama.- Wieczorem może być zimno.
- Jestem pewny, że Freddy nie pozwoli, by było ci zimno - mężczyzna puszcza oko do złotowłosego, zaczynając się rubasznie śmiać.
- Freddy? - próbuję się wtrącić do rozmowy, lecz przerywa mi dźwięk klaksonu.
- Postaram się nie wracać zbyt późno - chłopak wstaje pośpiesznie ze swojego miejsca.
- Idź i baw się dobrze. W razie czego dzwoń. Od razu po ciebie przyjadę, a jeśli będziemy już spać, klucze są pod doniczką. Wiesz którą, prawda? - Peter Ford matkuje karzełkowi.
- Tak proszę pana. Bardzo dziękuję - Eli obdarza go uśmiechem, który sprawia, iż cały promienieje. Tata i mama również wydają się szczęśliwi. Tylko ja nie bardzo wiem o czym rozmawiają.
- Gdzie on się wybiera? - pytam, coraz bardziej zdenerwowany.
- Jadę do wesołego miasteczka. Miło było cię spotkać, Max. Pa - nastolatek macha nam wszystkim, wybiegając przed dom.
Wstaję od stołu, by wyjrzeć za okno. Na podjeździe, tuż obok mojego mercedesa, zaparkowany jest czerwony mustang, którego właściciel opuścił dach, a teraz wysiada z samochodu, by otworzyć Eli drzwi. Całuje go przy tym przelotnie w policzek. Moje ciśnienie szybuje do góry. Co tu się dzieje?!
- Tato, kto to jest?!
- Jak to kto? Nie pamiętasz Freddiego? Jest wnukiem właściciela pensjonatu - ojciec sięga po gazetę, zupełnie niewzruszony całym zajściem.
- Kiedy go widziałem po raz ostatni, był jeszcze dzieckiem - odpowiadam, przywołując w pamięci twarz smarkacza z lokalnego hoteliku.
- A teraz jest już studentem trzeciego roku. Ma dwadzieścia trzy lata i każde wakacje spędza pomagając dziadkowi w pracy. Świetny chłopak. Eli za nim przepada. Odkąd dowiedział się, że będzie miał dziecko, nadskakuje mu bardziej niż my z mamą razem wzięci, prawda kochanie? - szuka potwierdzenia u żony.
- Tata się martwił, że Eli całe dnie spędza z nami w domu, więc pewnego dnia przyciągnął tu tego nieszczęśnika. Od tej pory są praktycznie nierozłączni - dodaje mama. - Macie ochotę na ciasto?
- Bardzo chętnie, a ty synu? - ojciec mierzy mnie czujnym wzrokiem.
- Wiem co próbujesz zrobić, ale nic z tego. Nie pozwolę, aby związał się z tym...
- Freddy. Ma na imię Freddy - podpowiada mi uczynnie.
- Eli nosi moje dziecko i jeśli sądzisz, że pozwolę na coś takiego, to grubo się mylisz.
- Max, daj spokój - ojciec siada w swoim fotelu i uśmiecha się niewinnie. - Nic złego się nie dzieje. Dziecko jest pod stałą kontrolą. Rozwija się prawidłowo i ma wszystko, czego potrzebuje.
- Nie o tym mówię!
- Nie podnoś na mnie głosu w moim domu - ostrzega mnie.
- Przepraszam - spuszczam nieco z tonu, by uniknąć kolejnej kłótni.
- Myślałem, że się ucieszysz. Dla ciebie liczy się tylko dobro dziecka. Pomyślałem więc sobie, że skoro nie zależy ci na chłopaku, poszukam mu kogoś odpowiedniego - Peter Ford i jego niedorzeczne pomysły...
- Bawi cię zabawa w swatkę? - z bezsilności zaciskam mocno dłonie w pięści.
- Nie przesadzajmy. Ich związek nie jest jeszcze na takim poziomie, ale kto wie, kto wie... - mężczyzna zaciera dłonie z zadowoleniem.
- Tato! Ty chyba nie sądzisz, że to się uda?! Przecież on jest w ciąży! - przypominam mu o wnuku, którego karzełek zagarnął niczym zakładnika.
- Ciąża to nie choroba. Eli wiele przeszedł. Należy mu się coś od życia, a skoro los zsyła taką szansę, byłby głupi, gdyby jej nie wykorzystał. Freddy jest pracowity, zaradny. To świetna partia.
- I są w podobnym wieku - mama również nie szczędzi zachwytów pod kierunkiem tego typa.
- Właśnie. Pamela ma rację. Niedługo skończy studia i przejmie rodzinny biznes. Wiem to od jego dziadka. Chłopak jest bardzo rodzinny. Lubi małomiasteczkowe klimaty. Eli nie mógł lepiej trafić.
- Skąd możesz wiedzieć takie rzeczy?! Skąd cokolwiek możesz o nim wiedzieć?! Nawet nie wiemy kim są jego rodzice! - próbuję przełamać ten wyidealizowany obraz ciężarnego, który zdążył zagnieździć się w ich podświadomości.
- Nie wiemy? - przyszły dziadek robi zdziwioną minę. - Ja wszystko o nim wiem - szczyci się swoją przezornością.
- Wszystko? Jak to wszystko? - otwieram szeroko usta, zaskoczony jego słowami.
- Powiedział mi. To szczery i wrażliwy chłopak. Bardzo się przed nami otworzył, prawda Pamelo?
- O tak. Jest doprawdy kochany. Razem z tatą zdecydowaliśmy, że gdy odchowa trochę dziecko, wróci do szkoły, a potem wyślemy go na Akademię Sztuk Pięknych.
- Chcecie zapłacić za jego studia? - zszokowany przesuwam wzrokiem po wyjątkowo spokojnym obliczu ojca, a potem mamy. Za moimi plecami zaplanowali mu całe życie?!
- Rozmawiałem z panem Robinsonem. On także uważa, że...
- Robinsona też znasz?!
- Był nas odwiedzić w zeszłym tygodniu. Przywiózł Eli jakieś drobiazgi do malowania. Resztę ma dosłać kurierem. Nie wiedziałeś? - tym razem to mama gra mi na nerwach.
- Nie, nie wiedziałem. Skąd miałem wiedzieć, skoro nic mi nie mówicie?! O jego pobycie w szpitalu też nie wspomnieliście. Powinienem być przy moim synu w chwili, gdy jego życie było zagrożone!
- Uspokój się, Max. Nic złego się nie działo. Nie było powodu, by cię niepokoić. Sam mówiłeś, że masz sporo pracy - kobieta bagatelizuje problem, lecz po jej minie widzę, że wcale nie było tak wesoło.
- Co mnie obchodzi praca, skoro chodziło o mojego syna?!
- Podchodzisz do tego zbyt emocjonalnie - ocenia mnie mój staruszek, odbierając od mamy filiżankę z herbatą.
- A jak niby mam do tego podejść, co? Ty się nie przejmowałeś, gdy mama była w ciąży? - próbuję mu przemówić do rozsądku.
- To była zupełnie inna sytuacja. Po pierwsze mama była moją żoną, a po drugie zależało mi na niej jak cholera. Ty troszczysz się tylko o dziecko. To Eli potrzebował pomocy lekarza. I to Eli potrzebuje kogoś bliskiego, kto zabierze go na spacer, albo randkę, a potem skradnie całusa i sprawi, że się uśmiechnie.
- Niedobrze mi, gdy mówisz takie rzeczy - wizja Freddiego, który wpycha swój obrzydliwy język... Fuj! Nie mogę o tym myśleć!
- Nie bądź niesprawiedliwy. Jeszcze nie tak dawno temu sam twierdziłeś, że żyjemy w XXI wieku. Przemyślałem to i stwierdzam, że masz rację. Czasy są teraz zupełnie inne. Kto wie, może to wszystko wyjdzie nam na dobre? Przedtem uważałem, że popełniasz błąd nie chcąc wiązać się z Eli. Podczas obiadu uważnie się wam przyglądałem. Traktowaliście się poprawnie, ale nie czuć miedzy wami żadnej chemii. Za to gdy pojawił się Freddy... Pamelo, sama powiedz - ojciec zwraca się do mamy. - Widziałaś, jak się ucieszył? Oczy błyszczały mu jak gwiazdy. To właśnie wtedy pogodziłem się z losem. Przepraszam, że wcześniej tego nie dostrzegałem. Mam nadzieję, że teraz lepiej rozumiesz mamę i mnie, i nie będziesz miał do nas żalu o to, że próbowaliśmy cię zmusić do miłości. To jak, zapominamy o wszystkim? - wyciąga dłoń, którą automatycznie ściskam. - Chodź tu, synu - Peter Ford bierze mnie w swój niedźwiedzi uścisk, beztrosko się przy tym śmiejąc.
W ciągu niecałych dwóch godzin dwie osoby, niezależnie od siebie, zdemolowały mój poukładany świat. Najpierw Eli zataił prawdę, by ochronić moich rodziców, a teraz to.
- Muszę się napić czegoś mocniejszego - opadam na fotel, zupełnie pokonany.
- Co powiesz na szklaneczkę whisky?
- Szklaneczkę? Miałem na myśli całą butelkę. Bez wody i lodu - instruuję ojca, który przygotowuje nam drinki.
- To znaczy, że zostaniesz na noc - cieszy się mama.
- Zostanę - mamroczę pod nosem, pociągając łyk złocistego trunku.

43 komentarze:

  1. Czyżby wreszcie pojawił się malutki cień zazdrości?

    Uwielbiam rodziców Maxa, a zwłaszcza jego ojce :D.

    Eli zasługuje na szczęście i mam nadzieję, że będzie szczęśliwy. Tylko coś mi się wydaje, że on tak łatwo nie odda Maxowi dziecka.

    Na pewno będzie jeszcze nieraz iskrzyć między nimi.

    Ciekawe, ciekawe.

    Czekam na więcej XD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedy Max. Wszystko układa się nie po jego myśli. Na szczęście dam mu teraz nieco odpocząć, bo jego problemy zaczynają mi już ciążyć.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Niech się trochę wreszcie oganie, bo ja rozumiem, że to dla niego interes itp. ale... No właśnie ale niech nie traktuje Eliego jak inkubator dla dziecka. Chodzi mi o strasznie przedmiotowe traktowanie.

      Ile planujesz mniej więcej rozdziałów tego?

      Usuń
    3. Nie rozumiesz - to Max jest tu ofiarą :D Samotny wilk, walczący przeciwko całemu światu. A tu nadciąga prawdziwe tornado zmian, z którym będzie się musiał zmierzyć. Biedaczek :(

      Nie mam pojęcia ile będzie rozdziałów. 20 jest pewne, bo ja ne umiem mało pisać. Na szczęście dla Was, to dodatkowe opowiadanie, więc nawet jeśli je porzucę, nic złego się nie stanie.

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Jakie na szczęście!!!!! Przecież ja je uwielbiam, a z zasady nie czytam mpregów. Więc się nie waż!!!!!!

      Czyżbym słyszała sarkazm :D. Max - ofiarą :D.

      Usuń
    5. Ja nie przeczytałem żadnego :D Joleen streściła mi jakieś jedno, które czytała, ale to było o omegach i alfach, co mnie zupełnie nie kręci. Działam w ciemno, czyli jak zawsze. Oczywiście znam już zakończenie tej historii, ale wolałbym skończyć Zdrajcę. Tam też jeszcze dużo się wydarzy.

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. Na Zdrajcę też czekam z utęsknieniem <3

      Usuń
    7. Jeśli się wyrobię, to nowy rozdział wrzucę jutro.

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Kitsune o jakim porzuceniu Ty mi tu piszesz?!?!?!?!?! Boga w sercu nie masz czy jak?!?!?!
    O!MatkoŚwiętaMatkoŚwięaMatkoŚwięta!!!
    GĄSKI NA POMOC!!!!!!!!!!!!!!!!
    No się tak zdenerwowałam, że nawet nie mam siły skomentować... uffff..... MB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co? Różnie może być :D Chcę już zacząć 3 inne opowiadania :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Ale skończ to! Nie przerywaj!!! Nie sądziłam, że mpreg może mi się tak spodobać. Jakie "różnie może być"?!?! Mpreg nie przeszkadza przecież innym historiom!
      PLEEEEEAAAAAAAAASE!!! *zaciśnięte piąstki i błagalne załzawione oczka* MB

      Usuń
    3. Podpinam się :D
      SKOŃCZ TO XD dopiero pisz kolejne XD

      Usuń
    4. Jeśli będziecie czytać, to ja będę pisać dalej :D

      Wasz Kitsune

      Usuń
    5. CZYTAMY PRZECIEŻ!!!!!!!!!! Kitsuś nie widzisz tego?!?!?! MB
      PS prawda że nie zawsze komentujemy, ale przeżywamy!!!

      Usuń
    6. To się jeszcze okaże, moja Piękna :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Inne opowiadania mogą poczekać, to jest najważniejsze! :)
    Co to za koleś, niech spada od Eli xd on jest mój :)
    Rodzice Maxa to skarb :3

    Pozdrawiam, życzę dużo weny i czasu <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Freddy zostanie z nami na dłużej :D Ostatecznie mały romans nie jest zły, a i tata ma w nim swój udział :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Nie podoba mi się ten rozdział :( Nie wiem czemu, ale mi się nie podoba. Liczyłam na to że Max mimo że jest dorosły to zostanie przerzucony przez kolano i dostanie lanie od ojca :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojciec go skrytykował, powiedział co ma zrobić. Max odmówił. Przemoc fizyczna niczego nie rozwiązuje.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Może i nie rozwiązuje, ale lanie by się mu przydało ^^

      Usuń
    3. Dzieci się nie bije, a Max jest kochanym synkiem. Nawet Eli to wie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Hej bardzo podoba mi się twój blog :) kiedy będzie rozdział 7 pozdrawiam i życzę weny :) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest bardzo dobre pytanie :D Nie wiem. Postaram się wrzucić rozdział 7 w przyszłym tygodniu. Póki co walczę z nowym rozdziałem Zdrajcy.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Życzę weny, dziekuje za odpowiedź :).

      Usuń
  6. Czy sen ma jakiś sens? Ponoć, gdy śpimy, nasze mózgi są w stanie zapisać wspomnienia. A jeżeli czyjeś wspomnienia nie są przyjemne?
    No, w końcu od czego mamy kawę?
    PS. Słucha ktoś z was Ennio Morricone?

    Lidka Raisa, której nie chce się ustawiać anonimowego i bawić w udowadnianie, że nie jest robotem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj Lisie, czemu usunąłeś moje komentarze? ;_;
    Lidka Raisa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo mogę. Na przyszłość prosiłbym, abyś powstrzymała swoje prowokacje.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Prowokacje??? Ja tylko agencji szukam. Z nikim nie mogę porozmawiać :(
      Przyszłości nie ma niestety
      Lidka Raisa

      Usuń
    3. * atencji

      Usuń
    4. Dobrze wiem czego szukasz, ale źle się do tego zabierasz. Trochę to przykre, bo fajna z Ciebie dziewczyna. Nietuzinkowa. Masz sporo zainteresowań, cięty język, potrafisz spojrzeć na pewne rzeczy inaczej niż inni. Szkoda, że marnujesz swój potencjał na wypisywanie takich bzdur jak w nocy.

      Twój Kitsune

      Usuń
  8. Witam,
    trafiłam już tutaj jakiś czas temu (był bodajże 4 rozdział „Kai'a” niestety ze względu na ogromny brak kiedy, jestem w... ale tak wiem, już, że powoli będzie mi się unormowywało, więc będę mogła zacząć czytać opowiadania... najprawdopodobniej właśnie zacznę od „Kai'a” (bo było publikowanie kiedy tutaj pierwszy raz trafiłam), jeszcze się zastanawiam co potem, ale z dużym prawdopodobieństwem najpierw „Zdrajca”, potem „Bezsenne noce” (to najbardziej mi się podoba, pod względem opisu), ale między czasie, albo po przeczytaniu tych ruszę z „Czekoladą” albo z „Szkolnymi opowieściami”
    mam nadzieję, ze to nie jest masło maślane, ale tak masz nową czytelniczkę (choć mój następny komentarz, może się pojawić dopiero koniec czerwca albo lipca) będę chociaż jakoś czytała (niestety ja + komórka + komentarz nie dogadujemy się)
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu, miło Cię poznać :) Zdrajcy i Bezsennych nocy jeszcze nie ukończyłem (a szkoda, bo mam już inne pomysły). W każdym razie mam nadzieję, że miło spędzisz tutaj czas :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  9. Uwielbiam mpreg a w twoim wydaniu jest po prostu boski mnie się wszystkie postacie podobają chociaż Max mógł by się ogarnąć ale to pewnie nastąpi nie długo hahahhha ale by było jak by się okazało ze Eli nosi dziewczynkę a nie chłopca hahahha pozdrawiam i weny życzę ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie zdecydowałem co się urodzi. Dla mnie to po prostu "dzidziuś". Jak będę miał trochę czasu, postaram się o nowy rozdział :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  10. Życzę weny na następne rozdziały. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj ten Max niby dorosły a zachowuje sie jak pies ogrodnika sam nie weźmie drugiemu nie da. A Eliemu tez sie cos od zycia nalezy. Mam nadzieje ze Max sie ogarnie i lepiej bedzie traktowac mlodego a ciut zazdrosci chyba mu nie zaszkodzi.

    OdpowiedzUsuń
  12. Pochłonęłam te rozdziały z prędkością światła, ciekawa fabuła i wzbudzające emocje charaktery... Choć Max mnie już lekko irytuje :-[ Mam nadzieję że się troszkę poprawi ^o^

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo dobrze ci tak, podły skurwysynu (nie obrażając cudownej matki Maxa)! Boże, gdybym spotkała takiego Maxa w realnym życiu chyba ukatrupiłabym jak psa. Nie cierpię tego typu ludzi, są tak skrajnie niesprawiedliwi. Mam wrażenie, że w nasz gówniany główny bohater jest wypaczony pod względem braku jakiejkolwiek pozytywnej cecgy. A pomimo tego po drugiej części rozdziału zrobiło mi się to minimalnie żal. To się nazywa umiejętne zagranie psychologiczne, brawa dla autora!

    Mam nadzieję, że z Elim wszystko będzie dobrze i będzie wreszcie szczęśliwy, ale mimo wszystko nie z Freddym.

    OdpowiedzUsuń
  15. Witam,
    Eli bardzo polubił rodziców Maxa, a Freedy jak widać troszczy się o niego, czyżby jakaś zazdrość się pojawiła u Maxa, już to wizę... późna noc, Eli'ego jeszcze nie ma, a Max siedzi w salonie i czeka na niego... uroczo... ale Max i jego głupota zmienia to bo zacznie się wydzierać, że ma troszczyć się o dziecko...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  16. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, Eli to bardzo polubił rodziców Maxa, Freedy troszczy się o Elliego, czyżby jakaś Max i zazdrość teraz...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń