sobota, 27 maja 2017

mpreg 7

„Bezsenne Noce


Po raz setny w przeciągu ostatnich pięciu minut spoglądam na zegarek. Gdzie on jest?! Już prawie dwudziesta trzecia! Chowam się w mroku, niczym okrutny morderca, czający się na niczego nie podejrzewającą ofiarę. W tym wypadku jest to mój dawny pokój, który znajduje się na poddaszu. Rodzice zawsze liczyli na to, że prędzej czy później będę miał rodzeństwo. Z ich planów nic nie wyszło. Mama miała spore trudności, by ponownie zajść z ciążę. Nie przeszkodziło im to jednak we wstawieniu dwóch pojedynczych łóżek do pokoju dziecięcego. Będąc nastolatkiem pozbyłem się tego stojącego bliżej okna i wstawiłem coś bardziej odpowiedniego. Ostatecznie nie przypominam drobnego karzełka. Jestem dorosłym facetem, który miota się po tych kilku metrach kwadratowych, przeklinając w myślach pośrednika nieruchomości, który doradził rodzicom zakup tak niewielkiego domu.
Blond-krasnal zadomowił się na dobre. W garderobie, która ukryta jest za drzwiami łazienki, znajdują się jego ciuchy, a w samej łazience szczoteczka do zębów i jakieś inne drobiazgi. Tym razem nie ukrył szkicownika pod poduszką. Ma za to kilka kartonów drogiego papieru.
Obejrzałem jego nowe prace, głównie akwarele. Pastelowe barwy sprawiły, iż depresyjny nastrój grafik należy obecnie do przeszłości. Czyżby był to jakiś przekaz? Malował wszystko w ciemnych barwach, bo w moim domu był nieszczęśliwy, a teraz rozwija skrzydełka? Nie, to chyba nie to. Realizuje zamówienia, które ma dokładnie rozpisane. Kilka z nich dotyczy obrazów olejnych. Będą musiały poczekać. Nie pozwolę, by mój syn wdychał trujące opary. I gdzie on jest?! Już prawie północ!
Dopiero kilka minut po dwunastej Freddy parkuje swojego grata na podjeździe. Obchodzi samochód i otwiera Eli drzwi, pomagając mu wysiąść oraz wręczając pluszowego misia, do którego ten od razu się przytula. Nie słyszę o czym rozmawiają. Mogłem otworzyć okno... Pozostaje mi obserwacja, którą ułatwiają zapalone w aucie światła.
Freddy chyba spodziewa się jakiejś gratyfikacji za wspólnie spędzony wieczór, lecz Eli nie reaguje, gdy hotelarz zakłada mu pasmo jasnych włosów za ucho. Uśmiecha się delikatnie, po czym otwiera drzwi i macha rozczarowanemu chłopakowi na pożegnanie. Żałuję, że nie widzę wyrazu twojej twarzy, Freddy... Co to w ogóle za imię? Mógłbym tak nazwać swojego psa, gdybym zdecydował się jakiegoś przygarnąć. Właśnie, jeśli mój syn wyrazi takie życzenie, spełnię je. I wtedy na pewno nazwiemy psa Freddy. Jednak zanim to nastąpi słyszę kroki, tłumione przez wykładzinę. Chłopak przekręca klamkę i wchodzi do pokoju. Jest ciemno. Jego łóżko stoi bliżej drzwi. Odkłada na nie misia, a następnie zdejmuje torbę oraz bluzę.
- Wiesz która jest godzina?! - przelewam na blondyna swoje frustracje.
- Max! - łapie się za serce. - Nie strasz mnie tak!
Wyciągam rękę, by przycisnąć włącznik. Dzięki lampie widzę, iż jego oddech jest przyspieszony. Serce łomocze mu w piersi. A może to tylko moja wyobraźnia, którą „dokarmiłem” kilkoma drinkami? Trudno stwierdzić.
- Czemu wracasz tak późno? Mówiłem, że masz się kłaść najpóźniej o dziewiątej! - przypominam mu.
- Mówiłeś wiele dziwnych rzeczy - ciężarny zaczyna się zachowywać tak, jakby mnie ignorował. Całą uwagę skupia na misiu. Podchodzę bliżej i zabieram mu zabawkę.
- Oddawaj! - staje w obronie swojej własności.
- Strzelnica w wesołym miasteczku... Masz pojecie ile osób dotykało tego przed tobą? - pogardliwie wymachuję mu żałosnym prezentem nad głową. Jest za niski, by do niego dosięgnąć.
- To nie twoja sprawa! Freddy wygrał go dla mnie! Chcę go z powrotem!
- Nic z tego - kładę brzydkiego, brązowego pluszaka na najwyższej półce w garderobie, gdzie z pewnością nie sięgnie.
- Max, oddaj mi go! Jest mój! - awanturuje się, lecz ja podjąłem już decyzję. Odgradzam karzełka od tego wyliniałego siedliska bakterii. - Nie masz prawa! - napiera na mnie swoim drobnym ciałem. Łapię go za ramiona i wypycham z łazienki. Opieram się plecami o zamknięte drzwi, by bardziej go wkurzyć. Fiołkowe oczy rzucają gromy. Zaciska dłonie w małe piąstki. Jest taki zabawny...
- Kładź się, już późno - udaję niewzruszonego.
- Nie będziesz mi mówił, co mam robić! Jestem dorosły!
- Dorosły facet bez problemu odzyskałby swoją własność - drwię. - Tymczasem ty... Ile masz wzrostu? 130? 140 centymetrów?
- 165 jeśli już koniecznie musisz wiedzieć!
- 165... Jeśli dołożymy do tego czterdzieści kilo wagi, to rzeczywiście robisz zatrważające wrażenie.
- Myślisz, że wszystko ci wolno, bo jesteś większy i silniejszy? To się jeszcze okaże!
- I co zrobisz? Zawołasz tatusia? - drwię. - Jesteś taki przewidywalny... - pochylam się lekko, by nasze oczy znajdowały się na równym poziomie. Po chwili pokonany Eli wycofuje się w kierunku łóżka. - Poddajesz się?
- Myśl sobie co chcesz - zabiera poduszkę i kieruję się w stronę drzwi.
- Gdzie idziesz?
- Wychodzę.
- Dokąd? - trochę późno na spacery. Powinien kłaść się spać.
- Do ogrodu.
- Teraz? - dziwię się.
- Tak - nastolatek przekręca gałkę i wychodzi na korytarz.
- Eli, wracaj!
- Jesteś pijany i agresywny. Nie zamierzam ryzykować, że zrobisz mi coś złego. Prześpię się w altance. Mam nadzieję, że do końca ciąży dasz mi święty spokój - osiemnastolatek znika z pola widzenia, zostawiając mnie samego. Przez kilka sekund oniemiały wpatruję się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stał. Co za wredny, mały, uparty...! To oznacza wojnę! Myślisz, że będziesz sobie ze mną pogrywać, smarkaczu? Jeszcze zobaczymy.
Dopadam do garderoby i chwytam pluszaka, którego rozszarpuję na części. Głupawy uśmieszek misia nie schodzi mu z pyska nawet wtedy, gdy odrywam mu głowę, którą następnie kopię z impetem, aż ginie pod łóżkiem. Gdybym mógł, z Eli postąpiłbym dokładnie tak samo! Cholerny dzieciak!
Siadam i przez kilka chwil oglądam pobojowisko. Białe kłęby wypełniacza do maskotek walają się po podłodze. Sięgam po coś, co jeszcze nie tak dawno temu było misiową łapą... Gdyby Eli zobaczył, co zrobiłem z jego własnością, dopiero wtedy by się wystraszył... Chowam twarz w dłoniach. Nigdy wcześniej nie zachowywałem się tak impulsywnie. Powiedział, że jestem agresywny... Po części ma rację. Rodzice robią co mogą, by donosił ciążę, a ja? Straszę go i denerwuję, a przecież spędziliśmy ze sobą tylko kilka minut. Może to i dobrze, że zabrali go do siebie. Kilka takich wyskoków i serio zrobiłbym krzywdę dziecku. Trudna sprawa...
Wzdycham ciężko i zabieram się za sprzątanie bałaganu. Jutro odkupię misia, skoro tak mu na nim zależy. Spoglądam na zegarek. Dochodzi pierwsza. Noc może i jest ciepła, ale Eli nie powinien spać w ogrodzie. Przeziębi się lub zostanie zjedzony przez komary.
Otwieram drzwi i schodzę na dół. Ogród wypełniony jest dźwiękami rechoczących żab oraz delikatnym blaskiem świetlików. Nie widziałem ich całe wieki. W sumie od czasu, gdy postanowiłem się wyprowadzić. Wyciągam rękę w stronę żarzących się owadów. Są piękne. Gdy byłem mały, zakradałem się tu każdej nocy tylko po to, by móc na nie patrzeć. Z resztą nie tylko na nie. Razem z tatą zabieraliśmy śpiwory, by wspólnie obserwować gwiazdy. Potem w magiczny sposób budziłem się we własnym łóżku. Tata zawsze robił zdziwioną minę twierdząc, że on także obudził się w swojej sypialni. Wmawiał mi, że w ogrodzie mieszkają elfy, które opiekują się naszym domem i to one przeniosły nas do środka. Coś mi się wydaje, że dziś moja kolej, by zabawić się w takiego elfa...
Eli śpi na wąskiej sofie, okryty szczelnie cienkim kocem. W dłoniach ściska swój telefon, z którego dobiegają ciche dźwięki. Nie znam tego utworu. Brzmi jak kołysanka. A przynajmniej tak na niego zadziałał. Biorę go ostrożnie na ręce i zanoszę do pokoju, gdzie dodatkowo okrywam kołdrą. Tak jak przypuszczałem, to małe łóżeczko idealnie pasuje do tak filigranowej budowy ciała. Uśmiecham się sam do siebie. To pierwszy raz, gdy dzielę ten pokój z kimś innym. Historia zatoczyła koło. Chciałem być jak mój ojciec, a wkrótce sam nim zostanę. Eli nosi mojego syna. Kto wie, może za kilka lat ja również zabiorę go w nocy do ogrodu, pełnego elfów i świetlików...

Zanim udaje mi się otworzyć oczy, słyszę charakterystyczny dźwięk, który oznacza tylko jedno. Mój współlokator już nie śpi. Siadam na łóżku, pocierając zaspane oczy. Blondyn opiera głowę na lewej dłoni, wpatrując się beznamiętnym wzrokiem w szkic, nad którym obecnie pracuje.
- Już nie śpisz? Przecież dopiero piąta - z niedowierzaniem spoglądam na zegarek. - Eli? - próbuje zwrócić na siebie jego uwagę.
- Oddaj mój prezent - syczy wściekły.
- Jeśli chodzi o misia, to kupię ci innego - kajam się, by nie zaogniać stosunków miedzy nami.
- Chcę tego, którego dostałem.
Z takim argumentem trudno jest walczyć. Przecież nie powiem mu prawdy, bo gdy zobaczy co zrobiłem z pluszakiem, dostanie zawału. Rzucam się na pościel, wypuszczając powoli powietrze.
Mija kilkanaście minut, które spędzamy w absolutnej ciszy.
- Co się stało, kochanie? - chłopak odkłada ołówek i z wielką czułością zwraca się do dziecka.
- Źle się czujesz? - zaalarmowany od razu do niego podbiegam.
- Nie dotykaj mnie - jasnowłosy strąca moją dłoń ze swojego ramienia, rzucając jednocześnie bardzo zimne spojrzenie.
- Powiedziałeś, że źle się czujesz.
- Nic takiego nie mówiłem!
- Przecież wyraźnie słyszałem. Dziecku dzieje się krzywda!
- Możesz sobie podziękować! Dzidziuś cię nie lubi! - chłopak celnie odbija piłeczkę.
- Jestem jego ojcem - odpowiadam z dumą. - Musi mnie lubić!
- Tylko z nazwy - parska blondyn.
- Skąd możesz wiedzieć co czuje dziecko? - szydzę z jego nietypowego zachowania.
- Bo między nami jest bardzo silna więź.
- Przestań pleść bzdury. Nie wierzę w ani jedno twoje słowo - wyśmiewam sytuację.
- Nie musisz - Eli wstaje od stołu.
- Gdzie idziesz?
- Do kuchni. Dzidziuś chce pić.
- Dzidziuś nie jest w stanie przekazać ci takiej informacji. To niemożliwe! - prycham.
- Tego nigdy się nie dowiesz - ciężarny ponownie obejmuje ramionami brzuch. Podążam za nim, bo nie podoba mi się, że ma nade mną przewagę. Podchodzi do szafki i wspina się na palce, by dosięgnąć do półki ze szklankami.
- Odsuń się - wyręczam go. Otwieram lodówkę w poszukiwaniu soku jabłkowego, lecz nie mogę go znaleźć. - Gdzie mama schowała sok?
- Woda mi wystarczy - Eli odkręca kran i nalewa pełną szklankę.
- Nie pij tego! Gdzie jest sok?! - ponawiam moje pytanie.
- Twoi rodzice nie kupują słodkich napojów. Ponoć ma to związek z jakimiś smsami i cukrzycą ciążową. Wiesz coś o tym? - karzełek unosi jasne brwi, domyślając się odpowiedzi.
Rzeczywiście wysłałem mamie kilka wiadomości. To było w dniu, w którym rodzice zabrali Eli ze sobą. Nie sądziłem, iż potraktuje moje słowa poważnie, bo na żaden nie odpowiedziała. Znowu nawaliłem.
- Poczekaj tutaj. Pojadę do sklepu - pokonany, rozglądam się za kluczykami od samochodu, które zostawiłem wczoraj w salonie.
- Nie chcę czekać. Napiję się wody - Eli ponownie podchodzi do zlewu, by nalać sobienkolejną porcję wody, którą łapczywie wypija.
- Możesz jeszcze pospać, a ja w tym czasie dokończę pracę, dobrze? - zwraca się do dziecka. A co jeśli mówił prawdę i mój syn nie obdarzy mnie bezgraniczną miłością? Przecież to nie ja ciągle go przytulam. Nie zna mojego głosu. Jestem dla niego zupełnie obcy. W dodatku ciągle denerwuję Eli, co pewnie też odbija się na samopoczuciu dziecka, które z mojej winy zostało pozbawione ulubionego przysmaku. Gdy cierpiał na mdłości, bez przerwy pił sok. Jestem podłym draniem...
- Przywiozę ci sok. Za chwilę wracam - odnajduję kluczyki, które zostawiłem na małym sekretarzyku mamy.
- Nie musisz. Poza tym najbliższe sklepy są dość daleko stąd. Nie marnuj paliwa. Będzie ci potrzebne, by wrócić do domu - uszczypliwa uwaga... Język mnie świerzbi, by mu się odgryźć. To tylko piętnaście kilometrów. Bez problemu mógłbym tam pobiec i nawet nie miałbym zadyszki.
- Kto ci powiedział, że zamierzam wracać? - zaskakuję chłopaka swoim pytaniem.
- Przecież tu nie zostaniesz.
- Rodzice z pewnością bardzo się ucieszą, gdy powiem, że osobiście na to nalegałeś - uśmiecham się, zadowolony ze swojej nagłej decyzji.
- Nie zrobisz tego!
- Czego nie zrobisz, synu? - tata... Pojawił się w idealnej chwili.
- Eli chce, abym został. Powiedział, że czuje się przy mnie bezpieczniej. Nie masz nic przeciwko, prawda? - nie potrzebuję potwierdzenia, by widzieć aprobatę ze strony mojego staruszka.
- Ty podły...! - blondyn z impetem odstawia szklankę na blat.
- Eli! - wołam za nim, gdy wybiega z kuchni. - To miał być nasz sekret... - tłumaczę ojcu.
- Synu, to chyba nie jest najlepszy pomysł - czuje jego wielką dłoń na ramieniu.
- Muszę się z nim dogadać zanim urodzi się dziecko. Nie zrobię tego na odległość. Proszę, nie utrudniaj mi! - spoglądam na niego błagalnie.
- Maxwell...
- Chcę być blisko syna. Nawiązać z nim więź, by od samego początku wiedział kim jestem.
- To nie jest dobry pomysł - Peter Ford ostrożnie próbuje mnie odwieść od planu przeprowadzki. - Nie rozumiesz, że aby nawiązać taką więź, musisz był bliżej osoby, która je nosi? Tymczasem ty... Chłopak zupełnie cię nie obchodzi, a co gorsze, nawet nie starasz się go poznać. Boję się, że twoja obecność będzie go tylko stresować.
- Latami powtarzałeś mi, że tu jest mój dom i zawsze będę mógł tu wrócić. Teraz nadszedł ten moment. Proszę, nie odmawiaj - to mój koronny argument.
- Max... - przyparłem własnego ojca do muru. To okropne uczucie.
- A twoja praca? Co z książką i scenariuszem?
Praca... Książkę mogę pisać gdziekolwiek, lecz scenariusz to znacznie poważniejsze zobowiązanie. Czy dam radę?
- Nie martw się. Też o tym myślałem i mam wszystko pod kontrolą - kłamię jak z nut.
- Dzień dobry - mama całuje mnie w policzek. Nadal ma na sobie swój ulubiony fuksjowy porannik, który kupiłem jej na zeszłoroczne urodziny. - Chyba nie chciałeś wyjechać bez śniadania, prawda?
- Mamo, właśnie o tym rozmawiamy. Ja nie chcę stąd wyjeżdżać... - posyłam kobiecie błagalne spojrzenie.
- To cudowna wiadomość, skarbie! - Pamela Ford rzuca mi się na szyję. - Tak się cieszę, że w końcu zmądrzałeś.
- Wyjaśnijmy coś sobie. Nie robię tego ze względu na Eli, lecz na dziecko - tłumaczę jej.
- Nie martw się. Tata i ja nie zamierzamy wtrącać się w wasze sprawy. Po prostu cieszę się, że będę cię mieć przy sobie - szatynka obejmuję ją ramieniem i całuję w skroń. Nikt nie rozumie mnie tak dobrze jak ona.
- Rodzinny uścisk? - ojciec ogarnia naszą dwójkę swoimi niedźwiedzimi ramionami. - Ty, Eli, dziecko... Zapowiada się naprawdę interesująco - kątem oka dostrzegam, jak jego usta wykrzywiają się w specyficzny sposób. Ta mina... Robił ją tylko wtedy, gdy podczas walki udało mu się rozgryźć przeciwnika. Zawsze twierdził, że te kilka sekund, podczas których zdobywał przewagę, znaczyło dla niego o wiele więcej, niż jakiekolwiek zwycięstwo. Odsłoniłem przed nim moje prawdziwe uczucia dotyczące dziecka. Z pewnością zrozumiał, ile ono dla mnie znaczy. Nie zawiodę cię tato. Będę wzorowym ojcem, zobaczysz.

***

Moje Gąski,

Dziękuję Wam za wsparcie i miłe słowa :) To bardzo wiele dla mnie znaczy :)
W wolnej chwili napisałem kolejny rozdział Bezsennych Nocy. Mam nadzieję, że się Wam spodoba.

Wasz Kitsune

45 komentarzy:

  1. Podoba podoba i to jeszcze jak dzięki śliczne :D trzymaj się cieplutko :D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Będę się starać jeszcze bardziej :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Proszę niech ich relacje polepszą się. Max bycie miłym nie jest trudne :) Wiem, że potrafisz :) Bycie otwartym też powinno być ok xd i szczera rozmowa! :)

    Trzymaj się! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dlaczego ma się polepszyć, skoro robię wszystko, by ją pogorszyć? :D Tak jest znacznie zabawniej, wierz mi.

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Świetne - jak zwykle, chociaż Max zaczyna mnie powoli denerwować. Można być furiatem i obojętnym na cudze uczucia, no ale do czasu. Wiem, że dla niego ważne jest tylko dziecko jednakże Eli też nie jest dla niego obojętny, przecież to widać. Niech się w końcu ogarnie i zacznie zachowywać jak normalny człowiek.

    Pozdrawiam serdecznie :)
    //Mika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Max małymi kroczkami stara się odnaleźć. Mógłbym mu pomóc, ale dręczenie wydaje mi się bardziej interesujące :D Bezsenne Noce mają za zadanie zaskoczyć czytelników. Zapłodniłem Eli, ale to za mało :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Czekaj - zapłodniłeś Eli? A czy to czasami Max nie miał być ojcem? Wtf!?
      *Hahahahahahahahahaha* xDD

      //Mika

      Usuń
    3. No wiesz, to mój dzidziuś. Nie będę się nim dzielił :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Aww~ Powiedz to Maxowi. Prosto w oczy :DD

      //Mika

      Usuń
    5. Dla Maxa przygotowałem ciekawsze "atrakcje" :D Powinien już teraz zapiąć pasy, bo jazda będzie ostra heheheh :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Max nadal jest beznadziejny :) ale w taki już trochę fajniejszy, trochę śmiesznie sfrustrowany sposób. Nie wiem czy oddaję słowami moje myśli, ale zaczynam powoli widzieć w tym komedię. Normalnie, czuję cyrk :)))
    Swoją drogą Max nosi też taką... romantyczną... nie, no też ale taką trochę dziecinną nutę. Urocze. Elfy. Świetliki. Gwiazdy... magia... Taaak, jest w nim dziecko. Chyba dlatego nie bardzo sobie radzi z sobą samym. Bo przecież jego podejście do Eli - przynajmniej ja tak to odbieram - jest jak lustro burzy emocjonalnej w sercu samego Maxa.:) Jest dla niego nadzieja tak długo, jak długo będzie pamiętać o elfach, świetlikach, gwiazdach i magii. Szacun dla rodziców Maxa!!!
    Dzięki Kitsune. MB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Max jest pisarzem. Ma w sobie wrażliwość, której do końca sam nie rozumie. Niby był przygotowany na pojawienie się dziecka, ale wszystko wymyka się spod jego kontroli.
      Eli również ma w sobie wrażliwość.
      Co z tego wyniknie? Nie powiem :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Uwielbiam to opowiadanie <3 Max chyba w końcu zaczyna myśleć nie tylko o sobie, ale też o Elim :3 nie mogę doczekać się kiedy zaczną się dogadywać albo kiedy Eli urodzi :3 to będzie naprawdę ciekawe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Max i myślenie o Eli? No nie wiem... To może być problem :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Jest cudowny!!! Witamy z powrotem ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest. Widzę błędy, które potem poprawię :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. Bardzo się cieszę, że czujesz się lepiej. Rozdział jak zwykle świetny. Robi się ciekawie, w sumie imię Freddy faktycznie pasuje do psa, ale mówi to Max, a jego imię kojarzy mi się z pupilem jeszcze bardziej:P
    Trzymaj się
    ~Fioletowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Dziś uświadomiłem sobie, że zaczynając Bezsenne Noce wspominałem o 10-15 rozdziałach. Już teraz wiem, że będzie ich znacznie więcej. Może dziś w nocy napiszę kolejny, bo mam ochotę rzucić trochę "nagiego światła" na sprawy między Eli i Maxem :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Cieszę się, bo naprawdę lubię to opowiadanie, mogłabym je czytać i czytać, poprawia humor lepiej niż kawa, herbata i słodycze razem wzięte:)
      ~Fioletowa

      Usuń
    3. A ja już trzeci tydzień nie jem słodyczy. Cukier przestał mnie cieszyć.

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. O, to gratuluję. Mi byłoby bardzo trudno, ale może pójdę w Twoje ślady;)
      ~Fioletowa

      Usuń
    5. Nie ma czego gratulować. Bez żelków jest mi tak jakoś dziwnie, ale gdy pomyślę, że miałbym je zjeść... Nie mam ochoty.

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. A nie jesz z jakiegoś powodu:etyczny, dla zdrowia, odchudzasz się, czy tak po prostu? Sorki, że tak ciągnę temat, ale trochę zżera mnie ciekawość
      ~Fioletowa

      Usuń
    7. Nie ma jakiegoś specjalnego powodu. Po prostu nie mam ochoty. Może to stres, a może upał? Nie wiem. Nawet soku nie mogę się napić.
      Za chwilę się okaże, że jestem jakiś dziwny :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    8. Może jesteś dziwny, ale w dobrym tego słowa znaczeniu:P. Każdy ma jakieś odchylenia od normy;)
      ~Fioletowa

      Usuń
    9. Serio? Czy jest tu ktoś, kto mnie przebije? To powinno być oficjalne wyzwanie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    10. A może już cię cukier nie ciszy bo poprostu ci się przejadł :D:D ja tak kiedyś miałam hahhahha w końcu przejdzie ;);)

      Usuń
    11. Z cukrem czy bez, zawsze tak samo słodki :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    12. Jako zwykły, szary człowiek, no ja chyba nie podejmuję się tego wyzwania, ale kto wie może znajdzie się ktoś odważny ( ewentualnie bardzo odstający od reszty społeczeństwa). Soków też nie piję, ale nie dlatego, że są słodkie, tylko dla tego, że wolę zjeść owoc niż go wypić\(•~•)/( jak coś piję to mój organizm czuje, że ta energia którą mu wtedy dostarczam się nie liczy:D, mój organizm chyba podświadomie dąży do bycia grubym:P)
      ~Fioletowa

      Usuń
    13. Nie przesadzaj. Od owoców się nie tyje. Inaczej ja już dawno zacząłbym się toczyć, a tymczasem nieźle sobie radzę. Poza tym wszystkie dziewczyny zawsze uważają na to, co jedzą. Kto im wmawia te bzdury, że potrzebują wiecznej diety? Pewnie zazdrosne koleżanki. Ładne kobiety to te uśmiechnięte, które nie straszą otoczenia eksponowaniem wystających kości.

      Twój Kitsune

      Usuń
    14. Masz rację, trzeba być uśmiechniętym:), to bardzo ważne. Wystające kości nie są bardzo brzydkie ( chyba każdej dziewczynie marzyły się kiedyś wystające obojczyki),ale nie można popadać w skrajności, jak mówi moja babcia "każdy jest piękny na swój sposób"
      ~Fioletowa

      Usuń
    15. Każda kobieta jest piękna. Niepowtarzalna. Wyjątkowa. Obojętne czy ma wystające obojczyki, czy nie. I każda powinna być mocno kochana za samo to, że jest.

      Twój Kitsune

      Usuń
    16. Dodam, że wystające obojczyki wcale nie są takie fajne! To naprawdę boli, gdy jedziesz z zapiętymi pasami...

      Wegi

      Usuń
  8. Coraz bardziej mi się podoba. I chyba Max zaczyna rozumieć o co chodzi... w tym wszystkim :D
    Nigdy bym nie pomyślała, że przeczytam mpreg! Świetna robota Kitsune :)

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bejbe, szkoda że mam tak niewiele czasu, bo gdybym mógł, napisałbym takie opowiadania, że aż szok :D Póki co ograniczę się do 2. Reszta musi poczekać.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Już nie bądź taki skromny! Twoje opowiadania zawsze są takie, że aż szok! :D
      ZuSkaa ostatnio mi powiedziała "Ale jak się pojawi opowiadanie o Eryku to mi napisz bo jest takie UGGGHHHH! :o" :D

      Wegi

      Usuń
    3. Pojawi się, pojawi. Muszę tylko ukończyć Zdrajcę :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Ty to masz tępo :o Pochwal się ile opowiadań już masz zaplanowanych? :D

      Wegi

      Usuń
    5. Obecnie? Pracuję nad 5 różnymi tekstami, ale cii :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. Nikomu nie powiem! :D Będę mogła wysłać Ci taką listę z imionami jak kiedyś? :D

      Wegi

      Usuń
    7. Jeśli masz ochotę. Szukam słodkiego imienia dla pewnego małego uke :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    8. Da się zrobić! Jakieś specjalne wymagania? :D

      Wegi

      Usuń
    9. Ma być szalone, choć sugerujące pochodzenie z dobrego domu.

      Twój Kitsune

      Usuń
  9. Witam,
    no i się nie pomyliłam, Max czekał na Eli i była awantura, jedynie o czym myśli to dziecko, a gdzie w tym wszystkim jest Eli? To on je nosi pod sercem, to o ma je urodzić...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejeczka,
    fantastycznie, i było tak jak myślałam (ale trzymałam się wiary, nie wypowiedziane nie spełni sie), Max czekał na Eli i była wielka awantura, jedynie to o czym myśli to dziecko, a gdzie w tym wszystkim jest Eli? tak zgadzam się dziecko jest ważne, ale i dobre samopoczucie musi i matka mieć... to Eli nosi je pod sercem, to on ma je urodzić...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń