środa, 17 maja 2017

Rozdział XXIV

„Zdrajca


- Jutro wypiszą cię do domu.
- Wiem. Lekarz mi mówił - Ron nie wygląda na specjalnie zadowolonego.
- Co się dzieje? - pytam, siadając obok jego łóżka.
- Nic. Po prostu będąc tutaj... - przerywa.
- No mów.
- Będąc tutaj czułem się bezpiecznie. Nie wiem czy jestem gotowy, by wrócić do mojego mieszkania - pochmurnieje.
- A kto powiedział, że tam wrócisz?
- Przymusowe wakacje dobiegły końca... Pora wyjść spod szklanej bańki i zmierzyć się z rzeczywistością - spogląda na swoje obandażowane nadgarstki.
- Zmierzysz się z nią wtedy, gdy będziesz gotowy. Do tego czasu pomieszkasz ze mną - uśmiecham się zadowolony, że wreszcie mogę wtajemniczyć go w mój przebiegły plan.
- Z tobą? - dziwi się.
- Zaskoczyłem cię, co?
- Rzadko ci się to zdarza.
- Wszystko dokładnie zaplanowałem, więc mam nad tobą przewagę - wyciągam się na krześle, rozkoszując tą chwilą.
- Zdradzisz jakieś szczegóły, czy też dalej będziesz się tak głupio szczerzyć?
- Psujesz całą zabawę - marudzę.
- Chcę już wiedzieć co wykombinowałeś.
- Zabieram cię ze sobą.
- Mam mieszkać na końcu świata, skąd nie ma się jak wydostać? Mowy nie ma! - protestuje.
- Nie przesadzaj, nie będzie tak źle.
- Ty i twój chłopczyk szykujecie się do ślubu. Jeśli liczyłeś na to, że będę pomagać ci wybierać koronki i zastawę, to nic z tego. Takie rzeczy mnie nie kręcą.
- O to nie musisz się martwić. Mama się tym zajmuje.
- Odmawiam. To ciężar, który wolę dźwigać sam.
- Nie pytałem cię o zdanie. Powiedziałem, że jedziesz ze mną i koniec. Prosto ze szpitala udamy się na lotnisko. Jeśli potrzebujesz czegoś ze swojego domu daj znać Haroldowi. Przywiezie ci.
- Tristan, to się nie uda. Obecnie nie jestem duszą towarzystwa, a twój dzieciak za mną nie przepada. Z wzajemnością. Nadal uważam, że to zdrajca i złodziej.
- To mój problem, a nie twój. Ważniejsze jednak, że jestem zazdrośnikiem, więc dla własnego dobra trzymaj z się od niego daleka - grożę mu palcem.
- Masz na wszystko przygotowaną odpowiedź? A co z firmą? - pyta. To jego najbardziej czuły punkt.
- Nad tym też myślałem. Od tej pory to klienci będą przyjeżdżać do nas. Są tak ekscentryczni, że dodatkowa wycieczka nie sprawi im problemu.
- To się nie uda!
- Mimo to spróbujemy. Nie mamy nic do stracenia.
- Nic poza pieniędzmi! Masz pojęcie ile możemy stracić?! - irytuje się.
- Ryzyko jest minimalne. Rozmawiałem już z kilkoma twoimi ulubieńcami. Zgodzili się.
- Kto? Facet od małpki?
- Nie tylko on. Kto jest na czele listy?
- Nie... - otwiera szeroko usta ze zdumienia.
- Tak. Obiecałem mu wspólne łowienie ryb. Był zachwycony.
- Jesteś niesamowity! - oczy mojego wspólnika po raz pierwszy od tygodnia znowu błyszczą.
- Czyli jedziesz? - upewniam się.
- No raczej! Dam radę opanować podstawy wędkowania w kilka dni?
- Harold obiecał, że da ci kilka lekcji, abyś nie zrobił z siebie idioty.
- On też jedzie?
- Bardzo na to nalegał. W sumie nie tyle on, co Rose. Nie mogłem im odmówić.
- Rodzinny wyjazd?
- Jesteś bardzo ważną częścią tej rodziny - ściskam jego dłoń.
- Dziękuję - oczy Rona zachodzą łzami.
- Drobiazg. A teraz musisz mi pomóc. Chcę kupić coś dla Josha, by wynagrodzić mu te kilka dni rozstania. Co powiesz na to? - wyciągam telefon, by mógł rzucić okiem na wybrany przeze mnie zegarek. - Wyprodukowali takich tylko sto. Spodoba mu się?
- Jest wart fortunę - przygląda mi się z niesmakiem. - Przedtem nie byłeś taki hojny.
- Josh jest wart o wiele więcej.
- Nie wydałbym na niego złamanego grosza.
- A ja wprost przeciwnie.
- Już go kupiłeś, więc po co pytasz mnie o zdanie?
- Sam nie wiem. Po prostu jestem szczęśliwy. Chciałbym już zobaczyć jego minę, gdy otworzy pudełko.
- Jest aż tak źle, że musisz uciekać się do przekupstwa?
- Nie - chowam telefon do kieszeni. - Po prostu chciałbym dać mu coś równie niezwykłego jak on sam.
- Mam nadzieję, że doceni twoje starania.
- Ja też.
Rozmawiając z Ronem w szpitalu zataiłem przed nim fakt, że Josh przestał ze mną rozmawiać. Przez ostatnie dwa dni informacji udziela mi Dennis. Mój narzeczony stracił zainteresowanie telefonami ode mnie w chwili, gdy powiedziałem, że nie wrócę na weekend. Za każdym razem, gdy mam choć chwilę wolnego, od razu do niego dzwonię, lecz nie odbiera.
- Wszystko w porządku, panie Wood? - Harold uważnie mi się przygląda, gdy z ciężkim sercem ponawiam połączenie.
- Tak.
- Nadal nie odbiera?
- Niestety - uśmiecham się smutno, wpatrując w zdjęcie błękitnookiego, które zrobiłem, gdy nie patrzył.
- Jutro panu wybaczy.
- Mam nadzieję. Tak bardzo za nim tęsknię.
- Proszę porozmawiać z Dennisem. Może jemu uda się coś wskórać? Ma na niego dobry wpływ. Zaprzyjaźnili się.
- Rozmawiałem z nim dziś rano.
- I co?
- Nic. Jest nieugięty.
- Zależy mu na panu, skoro tak się zachowuje.
- Myślisz?
- Panie Wood, on to robi z zazdrości. Nie jest zachwycony rozstaniem, ani tym, że poświęca pan czas przyjacielowi.
- Z jego przyjazdu też nie będzie zadowolony.
- Powiedział mu pan?
- Nie bezpośrednio. Powiedziałem Dennisowi. Wiesz jak głupio się czułem prosząc go, by przekazał temu uparciuchowi, że go kocham?
- Wyobrażam sobie - mężczyzna zaczyna się ze mnie śmiać.
- Przestań - rozdrażniony nie potrafię nad sobą zapanować.
- Przepraszam, to silniejsze ode mnie. Gdybym nie znał pana od takiej strony, w życiu nie pomyślałbym, że jest pan taki uczuciowy.
- Bo nie jestem! - ta rozmowa sprawia, że czuję się coraz bardziej zażenowany. - Mam trzydzieści lat, prowadzę dobrze prosperującą firmę, w której nie ma miejsca na uczucia.
- A Josh?
- To wyjątek - przyznaję szczerze. - Sam widziałeś jaki jest. Przy nim nie potrafię się opanować.
- Nie ma w tym nic złego. Jest pan zakochany, w dodatku z wzajemnością.
- Gdyby tak było, odebrałby ten cholerny telefon! Ron ciągle mi powtarza, że nie powinienem pozwolić, by omotał mnie jak za pierwszym razem, a jest na jak najlepszej drodze do tego, abym błagał go o wybaczenie, choć to on powinien mnie przepraszać! Nabroił, a teraz niczego nie pamięta. Robię co mogę, by zapewnić mu bezpieczeństwo, a on co? No sam zobacz! - ponownie wykręcam jego numer, lecz od razu włącza się poczta głosowa.
- Odrzucił połączenie?
- Jutro własnoręcznie go uduszę!
- Nie zrobi pan tego. Wystarczy, że chłopak się do pana uśmiechnie.
- Za dobrze mnie znasz, Haroldzie - wzdycham pokonany. - Chciałbym być już w domu. Mam dosyć zmartwień i szpitali. Tego niepokoju o to, czy byłem dość przewidujący. Gdyby coś mu się stało, a mnie nie byłoby obok...
- Zrobił pan wszystko, co możliwe. Nasi ludzie bezustannie kręcą się wokół apartamentowca, obstawili dom pańskich rodziców, są w stałym kontakcie z policją. Teraz wystarczy uzbroić się w cierpliwość i poczekać. Przecież umie pan być cierpliwy, prawda?
- To jedna z moich zalet - drwię z samego siebie.

- Jak tutaj pięknie!
- Cieszę się, że ci się podoba. Mam nadzieję, że poczujecie się jak w domu - uśmiecham się do Rose, która przez całą drogę suszyła mi głowę o fakt, iż nie przyjeżdża tu w charakterze pracownika, lecz gościa. Jej mąż pochłonięty jest rozmową z Ronem. Zasypuje go pytaniami dotyczącymi łowienia ryb. Nawet w tak błahej kwestii chce dać z siebie wszystko. Dla takiego mieszczucha jak on wybór odpowiedniej przynęty to spore wyzwanie. Nigdy wcześniej nie był na rybach, a już zamówił cały asortyment różnego rodzaju sprzętów, łącznie z podwodną echosondą.
- Za moich czasów wystarczył kij, haczyk i kilka robaków. Naprawdę uważam, że podchodzi pan do tego zbyt poważnie - Harold studzi jego zapędy.
- A moim zdaniem powinniśmy być gotowi na wszystko! Zwłaszcza na wielkie ryby! Ja zamierzam złowić bardzo wielką, grubą i bogatą - przechwala się Ron.
- Jak już to zrobisz, poproś, by spełniła twoje trzy życzenia - szydzę z jego nowej pasji.
- Żebyś wiedział! Po pierwsze, chcę być bogaty. Po drugie, chcę mieć powodzenie w interesach, a po trzecie... - milknie. Dobrze wiem, o czym właśnie pomyślał.
- Pierwsze i drugie już się spełniły, a ponoć nigdy wcześniej nie był pan na rybach - Rose ratuje nas z opresji.
- Dziś się to zmieni, prawda Haroldzie? Złowię jakąś wielką sztukę, którą zjemy na kolację.
- Nie lubisz ryb - przypominam mu, wchodząc do salonu.
- To polubię. Ludzie się zmieniają.
- Jeśli serio złapie pan jakąś rybę, z przyjemnością ją dla pana upiekę.
- Dziękuję. Jesteś kochana - Ron całuje Rose w policzek.
Rozbawione towarzystwo nie przestaje się śmiać, lecz ja jestem coraz bardziej nerwowy, bo nigdzie nie widzę Josha. Pojawia się za to Ursula, która wraz z młodszą służącą proponuje gościom zimne napoje.
- Gdzie Josh? - pytam kobietę.
- Jest w kuchni. Karmi swojego kota.
- Przepraszam was na chwilę - zwracam się do zebranych.
- Tylko nie połam sobie nóg! - krzyczy za mną Ron widząc jak szybko się oddalam.
Drzwi od kuchni są otwarte. Dennis zajął miejsce na wysokim stołku przy wyspie i bawi się swoim telefonem.
- Może sam też byś coś zjadł? Śniadania prawie nie tknąłeś - zwraca się do czarnowłosego.
- Nie jestem głodny - odpowiada mu. Nie widzę go, więc podchodzę bliżej. Ochroniarz od razu spogląda w moją stronę, lecz gestem nakazuję mu, by milczał. Josh siedzi na podłodze. Jego ręce są splecione pod kolanami, na których opiera głowę. Przygląda się Cynamonowi, który pochłania niewielkie kawałki różowego tuńczyka. Po skończonym posiłku od razu podchodzi do chłopaka i ociera się o jego nogi.
- Smakowało ci? - pyta swojego ulubieńca.
Chowam się przy kredensie, by móc jeszcze przez chwilę nacieszyć oczy jego widokiem. Znowu jest przeraźliwie chudy. I blady. Ciemne cienie pod oczami świadczą o tym, że nie spał za dobrze w ostatnim czasie. Zajmę się tobą, kochanie. Teraz już wszystko będzie dobrze.
Nie podchodzę bliżej, by go nie przestraszyć, lecz chciałbym być dostrzeżony. Nie mogę się doczekać, aż rzuci mi się w ramiona i zacznie namiętnie całować. Całą jego uwagę skupia na sobie puchaty rudzielec, którego zaczyna głaskać po łepku. Gdy szczupłe palce Josha przesuwają się na jego grzbiet, kot mierzy mnie majestatycznym, znudzonym spojrzeniem, aż w końcu decyduje się podejść bliżej. Jego zachowanie budzi czujność błękitnookiego.
- Cześć - witam się, skoro zostałem już zdekonspirowany.
- Cześć - odpowiada cicho. Przez kilka długich sekund wyraźnie widzę, jak moja postać odbija się w jego jasnych oczach, po czym odwraca wzrok, ignorując mnie.
- Nie cieszysz się, że wróciłem? - pytam zaskoczony tak chłodnym przywitaniem. Chłopak powoli podnosi się z ziemi. Dopiero teraz dostrzegam, że ma na sobie czarne dresy oraz szarą bluzę, której rękawy podciągnął aż do łokci. - Josh? - ponaglam go.
- To twój dom. Prędzej czy później i tak byś wrócił.
- Przywiozłem ci prezent.
- Niczego nie chcę.
- Skarbie... - mocno zaciskam palce na niewielkim, opakowanym w ozdobny papier pudełeczku i robię pierwszy krok w jego stronę. Czarnowłosy od razu zaczyna się cofać do tyłu.
- Zostaw nas samych - proszę Dennisa, który bez słowa spełnia moją prośbę, zamykając za sobą drzwi. Odkładam pudełko na granitowy blat i podchodzę bliżej. - Tęskniłem za tobą.
- Tak? - wzrusza ramionami.
- Nie pocałujesz mnie na przywitanie? Obiecałeś, że to zrobisz - wyciągam rękę i dotykam jego policzka.
- A ty obiecałeś, że wrócisz wieczorem - wypomina mi.
- To była wyjątkowa sytuacja, przecież wiesz - przyciągam go do siebie z cichym pomrukiem, obejmując mocno ramionami.
- Puść...
- Jak dobrze mieć cię tak blisko. Nie masz pojęcia jak mi tego brakowało.
- Mogłeś przytulić Rona - atakuje, nadal grając niedostępnego.
- On nie pachnie tak jak ty. I tak nie smakuje - pochylam się, by go pocałować, lecz celowo odwraca głowę. - Nie odmawiaj mi... Jeszcze kilka godzin, a oszalałbym z tęsknoty...
- Kłamca... Podły kłamca - szepcze cicho.
- Wiem, że cię zraniłem. Poczujesz się lepiej, jeśli przeproszę? - pytam, ujmując go za brodę, by patrzył mi prosto w oczy.
- Możesz spróbować.
- Wybacz mi, mój ukochany. Obiecuję, że więcej cię nie zostawię, a w nocy, gdy będziemy już sami...
- W nocy? - zaskoczony unosi brwi. - Czemu nie teraz?
- Bo...
- Tristan?! Tutaj jesteś! - Ron nie bacząc na nic, podbiega do mnie i chwyta za ramię. - Przed chwilą rozmawiałem z jednym z naszych klientów. Jest już w drodze. Musimy się przygotować.
- Za chwilę, dobrze? Teraz rozmawiam z Joshem - mój wspólnik odwraca głowę i spogląda na błękitnookiego z wyższością.
- Cześć mały, co słychać? Cieszysz się, że będę z wami mieszkał? - Reakcja Josha była do przewidzenia. Zaciska usta w wąską linię i obejmuje się ściśle ramionami. - No co tak patrzysz? Nie wiedziałeś?
- Nie.
- Tristan ci nie powiedział? W takim razie niespodzianka! - uśmiecha się zjadliwie.
- Nie lubię niespodzianek - mamrocze w odpowiedzi, spuszczając wzrok.
- Przyzwyczajaj się, skoro planujesz zostać częścią naszej rodziny - mój wspólnik jest dzisiaj bezlitosny. Przez sekundę mam wrażenie, że Josh aż wstrzymał oddech, słysząc tak przykrą uwagę. Uwalnia się z mojego uścisku i spogląda na Dennisa, który czekał na niego na korytarzu.
- Chodźmy, nie będziemy im przeszkadzać w pracy - zwraca się do ochroniarza.
- Poczekaj! - próbuję go zatrzymać, lecz nie bardzo mam jak to zrobić, bo Ron uwiesił się na mnie i ani myśli puścić. - A prezent? - wołam za nim, gdy wychodzi.
- Mówiłem, że niczego nie chcę.
- Josh!
- Zostaw go. Podąsa się i mu przejdzie. Będziesz miał całą wieczność, by się z nim cackać.
- Ron, przesadzasz! To mój narzeczony. Cokolwiek się przedtem działo, to już nie ma znaczenia, jasne?
- Chcesz mi powiedzieć, że zapomniałeś o zdradach, kradzieży i złamanym sercu?
- Posłuchaj mnie - łapie go za ramiona - nie zaprosiłem cię po to, abyś odreagowywał na nim swoje frustracje!
- Spokojnie, stary. Uspokój się. Nie chciałem nic złego. Wiesz, że kiepsko radzę sobie z emocjami. Jeśli przegiąłem, to go przeproszę.
- Nigdy więcej nie wspominaj o przeszłości - syczę przez zaciśnięte zęby.
- Dobrze, już dobrze. Będę milczał jak grób - bagatelizuje problem. - To co, idziemy, czy zamierzasz rzucić się za nim w pościg?
- Potem z nim porozmawiam.

36 komentarzy:

  1. Lubię męską przyjaźń, ale nienawidzę Rona. I ten debil Tristan, czemu nie pobiegł za Joshem. Jak ja się wkurzylam. Najpierw czekam aż w końcu się zobaczą, a potem oni się dąsają.

    Wiem, man kolejną teorię spiskową. Wszystko ukartował Ron, bo tak naprawdę kocha się w Tristanie i nienawidzi Josha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś ja jestem pierwsza :D

      Usuń
    2. Gratuluję jestem 2 :D:D i przyłączam sie do twojej teorii Ron mi się od początku podejrzany wydawał :/

      Usuń
    3. Tak Ron jest dziwny, okropny i nieanwidze go. Po poprzednim rozdziale było mi go szkoda, ale teraz zmieniłam zdanie. I te jego "naszej rodziny" strasznie mnie wkurzyło.

      Usuń
    4. Ja mam nadzieję ze ty pracujesz na kolejnym rozdziałem swoich opowiadań :D:D bo tak samo jak Kitsune twojego bloga też obserwuję :D:D

      Usuń
    5. Bardzo mi miło (tak naprawdę to skacze z radości XD). Tak, dziś narodził się pomysł na kolejny rozdział "Umowy" ;-)

      Usuń
    6. Normalnie zakatrupię tego Rona menda złośliwa,a Tristana po policzkach wyszczelam czy on myśli że wszystko mu można wybaczyć :|:| a tak pozatym rozdział Boski Kitsune i dłuższy niż ostatnio:D:D:D

      Usuń
    7. Wzasadzie to Josh też przesadza. Jak on może mieć aż taki problem że Tristan musiał zostać. Ja rozumiem że zazdrosny i wgl ale wkońcu Ron chciał się zabić i co Tristan miał by mu powiedzieć "no sory Ron ale mu obiecałem więc astalawista trzymaj się". Ej ale by było gdyby Ron i doktorek ten tego ^^. Meh niech się pogodą Kitsune jak najszybciej 😜

      Usuń
    8. Ron i Tristan? Razem? No proszę Was... Oni się tylko przyjaźnią, prawda? A może nie? :D

      Nie każdy rozdział może być tak samo długi. Zazwyczaj pisząc jeden dobrze wiem co będzie w kolejnym. Sceny same się tak układają. Niektóre rozdziały muszą być krótsze, bo inaczej byłyby zbyt długie, a przez to męczące.

      Czy chłopaki się pogodzą? Zobaczymy :D Zacząłem już pisać nowy rozdział. Postaram się go wrzucić jak najszybciej.

      Wasz Kitsune

      Usuń
  2. Nie ogarniam tego... Josh ma ciągle, za przeproszeniem, trudne dni?! Geeez, ile on ma lat?! Za lolitkę robi czy jak?! Widzę wyraźnie ja na dłoni, że chłopaków miłość ogłupiła.
    Ja tu widzę tylko trzech... nie czterech facetów: Harolda, Dennisa, ROSE (oczywiście, moja miłość, bez dwóch zdań!) i ... najlepszy z najlepszych - C-Y-N-A-M-O-N!!!! Reszta się pogubiła, normalnie , pogubiła się! Ron jest złośliwy - fakt, ale przynajmniej próbuje postawić towarzystwo do pionu (chyba go nie lubię, ale przynajmniej się chłopak stara). Ja nie wiem, jak się panowie nie ogarną, to ja się chyba zabiję własną pięścią!!! MB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Złość piękności szkodzi, więc Ty sobie odpocznij, a ja ogarnę towarzystwo :)

      Nie rozumiesz Josha. Jest mu ciężko, ale o tym napiszę w kolejnym rozdziale.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Kitsune! Ogarnij proszę Cię nad wszystko na świecie (troszkę ciężko mi idzie pisanie, bo, że tak powiem, rozluźniam się właśnie.I to w samotności!!!!) eeech...Zejdę śmiertelnie. Zobaczysz. Jak się nie odezwę przez najbliższych kilka dni, to będzie oznaczać, że albo za bardzo wrzuciłam na luz, albo znowu praca. Ej... Nie znoszę być ODPOWIEDZIALNA!!!! Chcę wreszcie odpocząć!!!!
      Ajjjj, chyba nie w temacie piszę. Co to ja chciała... a! Już wiem. No bo tak: nie rozumiem Josha (ale nie pierwszy raz już mi przytarłeś nosa, więc, jako osoba zasadniczo nieawanturna, godzę się z tym:), ale to pewnie z powodu jego zakochania. Jest to stan najbliżej mi nieznany, zatem czuję się usprawiedliwiona. Ja po prostu nie chwytam tego zagadnienia. Ale może to dlatego, że podobno serca nie mam. Nieistotne. Jak Joshowi może być ciężko?! A może załapał, że coś namieszał, kiedy Tristan nie pozwolił mu korzystać z kompa??? Może ma amnezję, ale inteligencji chyba nie stracił. I wgl jest absolutnie egoistą. Bo przecież nie tylko on może mieć problemy, a skoro Tristan jest potrzebny PRZYJACIELOWI to chyba jest to do zrozumienia?! Jak Josh może myśleć (lub chcieć- w zależności od tego, co właśnie czuje, nie ogarniam go), że utrzyma Tristana przy sobie, jeżeli nie chce dać mu oddechu?! Tzn uważam, że w związku tak powinno być - mamy coś wspólnego (zakładam, że dużo), ale mamy też cos tylko swojego. Bo ta strefa osobista należna jest drugiej osobie, nie możemy jej dusić. I z drugiej strony - to właśnie ta strefa jest czymś, co powoduje, że ta osoba jest tą właściwą. Chyba. Coś się rozpisałam, nie wiem czy nie chaotycznie, ale to wszystko w ramach rozluźniania się :).
      Zaraz, zaraz, gdzie te moje - tak rzadko wykorzystywane - procenty są?!?! Sorki, sorki, muszę ruszyć na poszukiwania.... Trzeba przecież się zrelaksować.... :) MB

      Usuń
    3. Ach!!!! i cukiereczki też są!!!!! YES YES YEEESSSS!!!!! MB

      Usuń
    4. Moja Piękna, miłość i zaborczość zawsze idą w parze. Zawsze :D Przynajmniej na początku (zwłaszcza wtedy, jeśli nazywasz się Kitsune :D). Poza tym w wypadku Josha problem jest poważniejszy, ale szerzej napiszę o tym w kolejnym rozdziale.

      Nie pij. Alkohol zabija szare komórki, których nie da się zregenerować.

      Twój Kitsune

      Usuń
    5. Kitsuś! Dziś nawet procenty mnie nie zabiją. Piję i już. Dziś. Następna okazja może się trafić za rok, albo i dłużej. Nawet dwa ostatnie Sylwestry spędziłam BEZ SZAMAPANA!!!!!! wierzysz ?!?!?! Nawet takiego dla dzieci!!! Wbrew twierdzeniom co poniektórych nie jestem cyborgiem. Dlatego, raz na jakiś czas, też mogę rzucić wszystko w ch......ę. Mam serdecznie dość. No to się rozluźniam. Jutro znowu grzeję do pracy i nie wiem, ile godzin tam spędzę. Chwilowo mam dość naprawiania cudzych błędów. Co ja jestem, cudotwórca?!?!?! No się grzecznie pytam!
      Na co dzień nie mam ani ochoty, ani okazji, ani nawet sił, by się zrelaksować.A skoro nie mam z kim ? No to piwko (mocniejszych alkoholi nie lubię, właściwie piwa też nie, ale nie będę przecież sama pić nic mocniejszego. A w lusterko patrzeć nie będę, nie widzę powodu by sobie jeszcze dokładać :D)I wgl mocniejszy alkohol moim zdaniem nadaje się tylko do odkażania szczotek do włosów. Ewentualnie, taki "lepszy" (chociaż to i tak jedno i to samo) sort nadaje się do drinków. A piwo może być. Najlepiej "free" ale dziś ma takie zwyczajne :) A skoro nie zamierzam tego trzymać w domu, to trzeba się go pozbyć.
      I właśnie piję, już nie wiem które. I nawet się tym dziadostwem upić nie da! A tak bym chciała. Uch.... Marzenie... Totalna nieświadomość... Piękności!!!
      Co do zasady jak wracam do domu, to jestem nieżywa. A i tak sypiam po 3 godziny już od wielu miesięcy. A moja norma to prawie 9 godzin. I co ja ma biedna zrobić?! Może te procenciki pomogą? Prochów, chociażby tylko takich na sen, za nic na świecie nie wezmę...MB
      a wgl życie jest do kitu! tzn nie tyle życie, ile ta bezwzględna odpowiedzialność. Zdecydowanie muszę sobie zrobić jakąś przerwę...

      Usuń
    6. Jest na to rada, choć dość drastyczna, więc może powiem o tym bardzo, bardzo cichutko... Musisz *zmienić pracę*! Wykończysz się! Olać innych, którzy pewnie od dawna są w domu i relaksują się płaszcząc kanapę przed tv, a Ty się tu biedna zadręczasz i nie śpisz. I jeszcze piwo pijesz. Po prostu mają wszystko gdzieś, bo znaleźli Piękną Gąskę, na barki której można zrzucić swoje porażki zawodowe. Dosyć tego! Pogadaj z szefem, zacznij strajkować, sprawdź co słychać u konkurencji, bo serio się wykończysz, a ja nie chcę się z Tobą rozstawać. Jesteś na to za piękna, za mądra i za mało jeszcze flirtowaliśmy :D Zdecydowanie nie możemy się rozstać :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    7. Widzę, że znasz realia... Nie kuś, Skarbie :)I tak Cię kocham :))) Nie rozstanę się z Tobą póki piszesz i jest z Tobą kontakt. Chyba, że wcześniej zejdę z tego świata. Co przy mojej pracy nie jest takie niemożliwe :( Oczywiście ani nie oczekuję tego, ani nie pożądam: mam przed sobą jeszcze kilka zdań do wykonania. Nie odpuszczę, póki nie uznam, że zostały wykonane na tyle dobrze, na ile to było możliwe :)
      Jesteś moim relaksem :))) MB

      Usuń
    8. Kurdesz pałasz, ostatnie piwo... A ja ciągle jestem trzeźwa... Ile trzeba tego wypić?!?!?! :( MB

      Usuń
    9. Praca nie zając, nie ucieknie. Zmień swoje nastawienie. Bądź trochę egoistką, a inni też zaczną na Ciebie inaczej patrzeć :)

      Nie wiem, piwo nigdy mnie nie kręciło. Wolałem mocniejsze trunki, ale to było dawno temu :D Teraz jestem grzecznym wegańskim lisem i jest mi z tym wspaniale :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    10. Też nie wiem. Ale i tak było mało. A mocniejszych trunków i tak nie będę pić. Generalnie są do kitu.
      No cóż. Moja praca jest niestety jak ten zając... ech...
      Egoistką powiadasz? Hmmm... To ma sens... muszę to przemyśleć.
      Póki co,muszę przygotować się na kolejny dzień. Jeszcze tylko 3-4 godziny.
      Sorki, ze zabrałam Ci tyle czasu. Na pewno jesteś zmęczony. O ile dobrze kojarzę, miałeś ostatnio trochę wyzwań :)Nie wiem, czy nie czekają Cię w najbliższym czasie kolejne. Jeśli dobrze sobie to poukładałam, to przed Tobą jest jeszcze trochę pracy.
      Więc odpoczywaj, Królu. Ja będę pilnować Twoich snów. Śpij dobrze :)))
      MB

      Usuń
    11. Właśnie tworzę cukierkowe sceny do kolejnego rozdziału, a powinienem robić inne rzeczy, ale kogo to obchodzi. Nie mnie :D Żyje się raz, a skoro tak, to niech to będzie życie pełne miłości :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    12. Amen! :))) MB

      Usuń
  3. No mnie osobiscie Josh irytuje jak nie wiem... Kitsune zrób z nim coś bo naślę na niego zabójcę !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Josh to słodziak. Nic z nim nie zrobię. No ewentualnie przytulę :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Momencik czym was Josh irytuje??? Bo mnie irytuje Tristan zostawia Josha samego na wyspie i myśli ze będzie skakał z radości jak wróci osobiście dostał by w limo ode mnie a rękę mam ciężką :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popieram :D

      Chociaż nadal nie podoba mi się to, że się na siebie obaj fochają.

      Usuń
    2. A czyja to wina,Rona oczywiście :/:/ Normalnie ze ten Tristan ślepy i nie widzi co Ron próbuje zrobić mąciciel jeden :-o

      Usuń
    3. Ron znowu jest zły. I Josh jest zły. I Tristan. Hmm... Musicie przyznać, że lekki zamęt to moja specjalność :D

      Wasz Kitsune

      Usuń
    4. Ja śmiem twierdzić, że jesteś mistrzem manipulacji i świetnie się bawisz czytając nasze komentarze.

      Coś mi się wydaje,że w tym opowiadaniu nic nie jest tak po prostu oczywiste.

      Gratuluje :D

      Usuń
    5. Wasze komentarze to ZDECYDOWANIE najlepsza część każdego opowiadania :) Lubię Waszą szczerość, humor, podziwiam zaangażowanie. To dzięki Wam nie porzuciłem żadnego z moich opowiadań. Żyjemy w cudownej symbiozie - Wy czytacie, a ja piszę. Lepiej być nie może :D

      Zdrajca jeszcze nie raz zaskoczy. Zapewniam :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Bo to z tymi komentarzami jest tak jak w rozmowie na zywo wglądnęliśmy odcinek ulubionego serialu i teraz siedzimy i plotkujemy co nam sie podobało czy też nie w danym odcinku a Kitsune to reżyser ♡.♡ :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko reżyser? Wolałbym być bohaterem :D Zazdroszczę moim chłopakom...

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Przecież ty jesteś wszystkim po trochu :D no chyba ze utożsamiasz się z kimś szczególne z bohaterów :):) Ja cię widzę w roli Tristana *♡*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawiłaś mi humor :) Dziękuję :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. Bardzo sie cieszę :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    Ron mnie bardzo wkurza, czemu Tristian nie poszedł za Joshem... jak widać to nie chce żadnych prezentów...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń