„Humory księcia”
Simon
Eryk powoli dochodzi do siebie. Bardzo dużo śpi. Dopiero teraz widzę, jak wiele kosztowało go mieszkanie w pałacu dziadka. Z dala od niego i całej rodziny odżył. Znacznie chętniej je, zwłaszcza słodycze. Nie wygląda już na wychudzonego i chorego. Będąc tutaj przestał poświęcać długie godziny na pracę, co znacznie poprawiło kondycję jego oczu. Dzięki magicznemu specyfikowi, dostarczonemu przez Vee, nawet żebra mają się lepiej. Muszę przyznać, że tleniony chociaż raz dobrze się spisał.
Między Vee a Erykiem istnieje specyficzną więź. Nie da się ukryć, iż dobrze się znają, lecz prawie nigdy nie mówią o przeszłości. Za to chętnie omawiają plany budowy kliniki, którą nadzoruje Vee, dotacji dla szpitala onkologicznego, czy rehabilitacji dzieci. Czasami tajemniczy pomocnik przynosi jakieś dokumenty, które pokazuje wyłącznie Erykowi. Patrzą na siebie porozumiewawczo, jakby na coś czekali. Drażni mnie, że książę nie chce obdarzyć mnie większym zaufaniem. Nie naciskam. Mam świadomość, że ponowne zdobycie jego zaufania nie będzie łatwe. Szkoda tylko, że cierpliwość nie jest moją mocną stroną...
Nie
zapytałem go o przeszłość, więc nadal nie wiem dlaczego próbował odebrać sobie
życie. Obserwując księcia odnoszę wrażenie, że operacja to tylko część prawdy.
Rozglądałem się dyskretnie po apartamencie, bo zastanawia mnie, czy nadal ma
swoje ukochane skrzypce. Dużo czasu spędza w pokoju z fortepianem lub w salonie
czytając. Mimo to nie podchodzi do instrumentu, jakby ignorował jego obecność.
Czasami podnosi wzrok i patrzy na niego
uśmiechając się tajemniczo.
Bardzo
polubiłem pana Moora, choć dużo krzyczy na mnie i na tlenionego.
Próbowałem wyciągnąć z niego dodatkowe informacje, ale uparcie milczy. Jest dyskretny. Nie skomentował faktu, że jeszcze ani razu nie
spałem w drugiej sypialni. Eryk praktycznie każdej nocy śni koszmary. Gdy
jestem obok łatwiej jest mi go obudzić. Czasami zasypia od razu, a czasami
jeszcze długie godziny leży w ciemności, milcząc lub nieświadomie wodząc
opuszkami po mojej dłoni lub pościeli. Wiem, że boi się koronacji. Zbiera siły,
by samotnie stanąć do konfrontacji z całą rodziną. Pierwszego sierpnia chce
zrzec się książęcego tytułu, lecz dobrze wiem, że planowana przez niego zemsta
jest znacznie bardziej złożona i obejmuje coś więcej. Coś, co on i Vee, jak do
tej pory, skutecznie przede mną ukrywają.
Właśnie,
Vee... Zapatrzony w siebie, święcie przekonany o tym, że jest najlepszy...
Chyba nigdy w życiu nie spotkałem tak wkurzającego osobnika. Wszystkie nasze
starcia kończą się sprzeczkami, w wyniku których mamy ochotę załatwić sprawy w
jedyny słuszny sposób, na który ani Eryk, ani pan Moor nie chcą wyrazić zgody.
Nie wiem jak udało mi się zapanować nad sobą na tyle, by go nie zabić lub
lekko skrzywdzić. Czasami tak bardzo mnie kusi... Jedno zabłąkane uderzenie...
Podbite oko... Rozcięty łuk brwiowy... Cios w brzuch... Tak mało potrzeba mi do
szczęścia...
Spędza z
nami kilka godzin dziennie. Przychodzi rano, przynosi Erykowi dokumenty.
Kłócimy się. Jemy razem śniadanie. Znowu się kłócimy. Opowiada o postępach w
uwodzeniu jakiejś dziewczyny, dla której codziennie ubiera garnitur i zabiera
na kolacje, które kończą się o świcie. Wysyła mnóstwo prezentów, kwiatów i
wiadomości. Czasami bardzo go to bawi, a czasami wydaje się, że trudno mu
ukryć, iż ta zabawa jest tylko kolejnym zadaniem, przykrym obowiązkiem.
Eryk co pewien czas sugeruje, że nie musi tego robić, ale on nie chce odpuścić. Uparty jak osioł. Potem wychodzi "do firmy" i wraca po południu, na obiad, w czasie którego tradycyjnie już kłócimy się i dogryzamy sobie na potęgę.
Eryk co pewien czas sugeruje, że nie musi tego robić, ale on nie chce odpuścić. Uparty jak osioł. Potem wychodzi "do firmy" i wraca po południu, na obiad, w czasie którego tradycyjnie już kłócimy się i dogryzamy sobie na potęgę.
Zauważyłem
także, że nigdy nie mówi do Eryka po imieniu. Zawsze zwraca się do niego
"pan Johnes", co z kolei mnie nie chce przejść przez gardło. Jak to
możliwe, że tak wrażliwy i dobry dzieciak jest sądownie pozbawiany rodowego
nazwiska, a w zamian za to nadane mu zostało nowe, oznaczające przynależność do
kręgu sierot. Eryk nie jest sierotą! Ma mnie. Ja jestem jego rodziną, nawet
jeśli trudno mu zaakceptować ten fakt.
Przyglądam się srebrnookiemu, gdy beztrosko czyta książkę leżąc na wielkiej białej kanapie w salonie,
jednocześnie śledząc ceny akcji na giełdzie. Udaję, że oglądam telewizję, ale
prawda jest taka, że wyłączyłem dźwięk i wpatruję się w niego zafascynowany...
-
Przestań - prosi cicho, nie odrywając się od lektury. Nie
reaguję. Czekam aż podniesie na mnie wzrok, schowany za szkłami okularów. -
Simon... Przestań - prosi ponownie. Tak słodko się irytuje. Marszczy lekko jasne
brwi i zakłada kosmyk dłuższych włosów za ucho. W końcu zsuwa okulary z nosa i
posyła mi spojrzenie pełne dezaprobaty. - Jesteś nieznośny!
- A ty
wyjątkowo piękny - uśmiecham się.
Eryk
nagle się podrywa, kładzie komputer na swoich kolanach i przez chwilę
koncentruje tylko na akcjach, które sprzedaje, bądź kupuje. Po zakończeniu
operacji, jest zadowolony.
-
Zarobiłeś miliony? - pytam rozmarzonym głosem.
- Skąd
wiesz, że miliony? - zdejmuje okulary i wpatruje się we mnie z zaciekawieniem.
-
Uśmiechasz się tylko przy większych kwotach - odpowiadam mu, wyciągając rękę w
jego stronę i dotykając policzka z uczuciem.
- To
zabrzmiało, jakbym był materialistą - oburza się.
- A
jesteś?
- Nie. Te
pieniądze są mi potrzebne do ukończenie projektu. Nie moja wina, że znam się na
finansach - broni się.
- Kocham
cię.
Przewraca
oczami i odkłada komputer na szklany stolik. To taka nasza gra. Za każdym
razem, gdy mówię mu, że go kocham, jego puls natychmiast przyspiesza. Wiem, że
mu na mnie zależy znacznie bardziej niż przyznaje,ale nie chce lub nie potrafi
tego okazać. Łapię go za nadgarstek i przyciągam do siebie, wpatrując się w
szare oczy, które mnie hipnotyzują...
- Kocham
cię - powtarzam cicho, całując go delikatnie w usta. Zanim udaje mi się
pogłębić pocałunek, przerywa nam telefon, który wibruje na
stoliku.
- Tak? -
jego głos nadal lekko drży. Nie umiem ukryć satysfakcji. - Dobrze, niech
wejdzie - odkłada smartfona na swoje miejsce.
- Co cię
tak cieszy, mój piękny? - zagaduję chłopaka.
- Doktor
Arim przyjechał.
-
Zaprosiłeś go? Nie sądzisz, że to ryzykowne? - przejmuję się nieco na zapas, lecz Eryk zdążył poderwać
się z kanapy, by przywitać gościa.
- Nie.
Vee go przywiózł.
- No tak,
to wszystko tłumaczy.
- Nadal
jesteś zazdrosny? - wydaje się być zaskoczony tak oczywistym faktem.
- Zawsze
będę o ciebie zazdrosny – wzdycham.
Doktor
jest w świetnym humorze. Uśmiecha się do nas, nie kryjąc zaskoczenia na mój
widok.
- Simon,
dobrze cię widzieć – na jego twarzy maluje się zakłopotanie.
- Panie
doktorze... Ja także się cieszę.
- Chyba
nie masz mi za złe małego kłamstewka ze szpitala, prawda?
- Skądże
znowu. Dzięki panu zmarnowałem kilkanaście godzin, by go odnaleźć - wymownie spoglądam na mojego ulubieńca.
-
Włamałeś się do mojego komputera. To wyrównało rachunki - decyduje w końcu.
- Celna
uwaga - przyznaję mu rację.
- Proszę
go nie słuchać, doktorku. Jest beznadziejnym psem tropiącym - wcina się Vee.
- Znowu
zaczynasz... - ostrzegam go, zaciskając dłonie w pięści.
- Bo mam
dosyć twojego narzekania. Przyznaj, że nie nadajesz się do tej
roboty. Jesteś za stary - uśmiecha się wyzywająco.
- Vee,
jesteś dwa lata starszy od Simona - wtrąca się książę.
- Jestem
też znacznie bardziej uzdolniony i dużo przystojniejszy - zapewnia nas.
- Widzę,
że się nie nudzicie, chłopcy - doktor wpatruje się w naszą trójkę, nie kryjąc
rozbawienia.
- Skoro o
nudzie mowa, chcesz iść za mną na siłownię?
- Na
siłownię? - propozycja tlenionego brzmi kusząco. Tym bardziej, że mógłbym mu
wtedy udowodnić kto jest stary i bez formy... - Nie
wyjdę stąd. Obiecałem Erykowi.
- Możesz
iść z Vee, jeśli chcesz. Wiem, że się nudzisz. My z
doktorem mamy własne plany - srebrnooki gestem zaprasza Arima do pokoju z fortepianem.
- Własne
plany? Co będziecie robić? Nadal źle się czujesz i ukrywałeś to przede mną? -
denerwuję się stanem jego zdrowia.
- Nie,
tym razem przyszedłem prywatnie. Będziemy grać w szachy - wyjaśnia mi Arim.
- Idziesz
czy nie? - niecierpliwi się Vee.
-
Zostaniesz tutaj? - upewniam się, wpatrując uważnie w twarz księcia.
- Tak.
Tylko nie zróbcie sobie krzywdy, dobrze? Obiecajcie mi - biedaczek. Nie pojmuje, iż to musiało się tak zakończyć.
- Proszę
się nie martwić, panie Johns. Potraktuję go ulgowo. Ostatecznie to wojskowy
emeryt - tleniony czochra Eryka po jasnych włosach.
Cały
Vee... Zgrywa twardziela, a wobec Eryka jest bardzo opiekuńczy.
- Na
wszelki wypadek poproszę pana Moora, by do was zajrzał. Nigdy nie wiadomo
co strzeli wam do głowy - książę mierzy nas podejrzliwym wzrokiem.
- Za mną,
dziadku - Vee uśmiecha się zadowolony, puszczając mnie przodem.
Wychodzimy
z apartamentu i podchodzimy do windy, którą otwiera za pomocą karty
magnetycznej. Zjeżdżamy dwa pięta w dół. Co prawda przeglądałem cały schemat
budynku, ale nie zwróciłem uwagi na to, jak zbudowano poszczególne poziomy.
Posługuje się tą samą kartą, by otworzyć drzwi. Za nimi znajduje się niewielka
siłownia oraz ring do ćwiczeń.
- Pusto
tu - zauważam.
- To
prywatna siłownia pana Johnsa - podpowiada.
- Nie wydaje mi się, aby często tu przychodził.
- Jeszcze
nigdy tu nie był - uśmiecha się, podchodząc do szafek i zdejmując skórzaną
kurtkę, pod którą zawsze nosi broń. - W środku powinny być jakieś ciuchy do
przebrania. Pan Moor miał się tym zająć.
- Widzę,
że się przygotowałeś - chwalę go.
-
Musiałem. Pan Johnes wpadłby w szał, gdybym ci dokopał na jego oczach, a tu
jestem usprawiedliwiony - cieszy się.
Trudno
nazwać treningiem to, co wyprawialiśmy przez blisko trzy godziny, zostawieni
sami sobie. Już na samym początku wiedzieliśmy, że tylko na ring wchodzi w grę.
Czas płynął, a żaden z nas nie był gotowy, aby ustąpić pola drugiemu.
Vee to
najlepszy przeciwnik, z jakim kiedykolwiek dane mi było się zmierzyć. Pewny
siebie, arogancki, lubiący ryzyko. Już dawno nikt nie wymęczył mnie tak bardzo,
jak on.
- Musimy
się zbierać - oświadcza w końcu, zdejmując ochraniacze.
-
Poddajesz się? - pytam z nadzieją w głosie, oddychając ciężko.
- Chyba
śnisz... - kpi ze mnie brutalnie - ale w przeciwieństwie do ciebie, mam jeszcze sporo
pracy.
- Pracy?
Rano mówiłeś, że idziesz na randkę. To nazywasz pracą? - śmieję się z niego.
- Nie
wiesz co mówisz, dziadku. Ta laska mnie wykończy - narzeka na swoją dziewczynę? To coś nowego...
- To
czemu się z nią spotykasz, skoro nie dajesz rady?
- Bo
potrzebuję informacji, które tylko ona może mi przekazać - tłumaczy, wskazując
drogę do prysznica. Zdejmuje bokserkę i rzuca ją do kosza na pranie, który stoi
w rogu. Jest mocno umięśniony, co oznacza, że ćwiczy równie dużo jak ja. Na
brzuchu, po prawej stronie ma całkiem pokaźną bliznę.
- Cios
nożem - informuje, nawet nie patrząc w moją stronę. Biorąc pod uwagę wielkość
blizny, musiał mieć cholernie dużo szczęścia.
Zanim
dochodzimy do windy, dzwoni jego telefon.
- Tak? Dobrze.
Zaraz tam będę - kończy rozmowę, a następnie wybiera numer swojej dziewczyny. -
Skarnie, spóźnię się. Co mi wypadło. Zawołaj taksówkę i spotkamy się na miejscu,
dobrze? - kobieta niechętnie przystaje na jego propozycję. Jest niezadowolona, lecz Vee dość szybko panuje nad sytuacją.
Winda
błyskawicznie zabiera nas na najwyższy poziom. Jasnowłosy nie wysiada.
- Powiedz
panu Johnsowi, że będę rano.
- Jasne.
- Simon?
- Tak?
- Musimy
to powtórzyć - obdarza mnie pewnym siebie uśmiechem.
- W
każdej chwili - zapewniam go. - A póki co wpadnij
do apteki. Tam z pewnością kupisz coś na swoje starcze problemy.
-
Zapłacisz mi za ten głupi żart - odgraża się.
Wracam do
apartamentu, w którym doktor Arim nadal próbuje ograć Eryka.
- Gdzie
Vee? - pyta książę, zaniepokojony tym, że wróciłem bez niego.
- Nie
żyje - odpowiadam poważnie, przyglądając się jego twarzy.
-
Simon... Ty chyba nie... - tak łatwo go oszukać.
- Nie,
Eryku. Pojechał coś załatwić. Wróci rano - uspokajam ukochanego.
- Nie
strasz mnie tak! - gani mnie, dotykając swojej klatki piersiowej.
- A wam
jak idzie? - przyglądam się skupionej minie doktora.
- Za chwilę
znowu przegram - mężczyzna nie ma złudzeń.
- Może
pan jeszcze wykonać cztery ruchy, doktorze – Eryk nie kryje, że rządzi na
szachownicy.
- Tylko
cztery? - dziwi się. - Jak do tego doszło?
- Nie
przykładał się pan do gry, rozproszony listą sprzętów, które zamówiliśmy.
- To
prawda - uśmiecha się ciepło do swojego pacjenta. - Na swoją obronę mogę powiedzieć tylko tyle, że trudny
z ciebie przeciwnik, Eryku.
-
Przepraszam. Starałem się, ale...
- To nie
twoja wina. Po prostu widzisz więcej. Obiecuję, że następnym
razem bardziej się postaram - lekarz spogląda na księcia przepraszająco.
-
Następnym razem? Już pan wychodzi? - rozczarowanie maluje się na idealnej
twarzy srebrnookiego.
- Rodzice żony przychodzą na kolację. Muszę być punktualny. Sam rozumiesz.
-
Dziękuję, że znalazł pan dla mnie czas, doktorze - uśmiecha się w ten wyjątkowy sposób,
który lubię najbardziej.
- To ja
dziękuję. Niedługo znowu wpadnę w odwiedziny.
- Do
widzenia - odprowadzamy Arima do windy, gdzie czeka już pan Moor, który odwiezie
go do domu.
Eryk
zamyka drzwi i opiera się o nie plecami.
-
Wszystko w porządku? - pytam zaniepokojony.
- Doktor
Arim dziwnie się dziś zachowywał. Przegrał wszystkie pojedynki.
- To
twoja wina. Widziałeś jego rozanieloną twarz?
- Moja? -
dziwi się książę.
-
Oczywiście, że twoja. Trzeba mu było nie pokazywać ile zainwestowałeś w nowy
szpital.
- Masz
rację - wzdycha. Podchodzi do lodówki i wyciąga tort
karmelowy, który pan Moor przyniósł mu rano. Obserwuję jak otwiera szufladę i
sięga po duży nóż. Jest bardzo niezdarny. Od razu brudzi sobie palce kremem. -
Chcesz tortu?
Dopadam
do niego i obracam w swoją stronę, po czym zabieram z ręki ostre
narzędzie i odkładam na bok, bo przeraża mnie wizja, że za chwilę zrobi sobie
coś złego. Moje ręce wędrują na jego szczupłe biodra. Bez najmniejszego
problemu sadzam księcia na blacie. Rozsuwam mu uda, bo chcę być jak najbliżej.
Podnoszę do góry drobną dłoń i zlizuję z niej krem, cały czas nie odrywając od
niego wzroku.
-
Simon... - próbuje mnie odepchnąć, ale nie daję mu szansy. Uwielbiam smak jego
skóry... Jest taki... - Simon... Przestań - prosi zawstydzony. Przestaję ssać
smukłe palce i zbliżam swoją twarz. Wplatam wolną dłoń w miękkie włosy. Jest
taki bezradny. Zrobiłbym dla niego wszystko.
- Pocałuj
mnie - proszę.
- N-Nie -
broni się.
- Pocałuj
- ocieram się o niego wargami. Cały drży, a mimo to nie chce mi ustąpić.
Nieśmiało opiera dłonie na mojej klatce piersiowej, by zwiększyć dystans między
nami. Odkąd tu jesteśmy, nie miałem wielu okazji, by uwodzić go w taki sposób.
Był zmęczony, obolały. Ale teraz czuje się dużo lepiej, a ja z dnia na dzień
będę wymagać więcej. Aż cały będzie mój...
Chwytam
go za ręce i układam je na blacie, splatając nasze palce. Jasne kosmyki grzywki
rozsypują się po jego czole, nadając mu anielski wygląd. Jak ja go pragnę...
- Więcej
nie poproszę - ostrzegam księcia.
-
Simon... Przestań... - mruczy żałośnie cicho, zbyt przerażony własnymi uczuciami,
by zrobić to, czego naprawdę chce.
- Simon,
głuchy jesteś? Nie słyszałeś, że masz go puścić? - lodowaty głos Vee studzi
nieco moje zapędy. Brutalnie odsuwa mnie od Eryka, którego chowa za swoimi
plecami. Patrzymy sobie przez chwilę w oczy. Vee nie wygląda na zaskoczonego
sytuacją, w jakiej nas znalazł, za to znowu włączył mu się instynkt opiekuńczy.
- Spadaj,
Vee. To nie ma z tobą nic wspólnego - próbuję go odsunąć od księcia, który nadal
siedzi na blacie.
- Nie
słyszałeś, że powiedział nie?
-
Powtarzam, to nie twoja sprawa - cedzę przez zaciśnięte zęby.
- Jeśli
jeszcze raz zrobisz coś wbrew niemu, pożałujesz - chwyta mnie za koszulę i
odpycha. Zaczynamy się szamotać.
- Widzę,
że mamusi i tatusia ani na chwilę nie można zostawić samych - pan Moor wkracza
do akcji, rozdzielając nas brutalnie. - Panie Johnes, wszystko w porządku? - zerka na Eryka, który z wypiekami na twarzy zeskakuje z blatu i ucieka do swojego
pokoju.
- Zobacz
co narobiłeś... Przestraszyłeś go! - oskarża mnie Vee, podążając jego śladem.
- Zostaw
go - próbuję go powstrzymać.
- Bo co?
- Chłopcy
- pan Moor nie toleruje bijatyk, zwłaszcza w kuchni. - O co poszło tym razem? -
pyta spokojnym głosem.
- Proszę
zapytać Simona, panie Moor. To on rzucił się na małego Johnsa.
- Vee,
gówno wiesz - odgryzam się.
- To mnie
oświeć, palancie. Wyraźnie słyszałem jego nie, a ty?
- Nigdy
nie zrobiłbym mu nic złego. Jest dla mnie wszystkim.
-
Wszystkim? - przedrzeźnia mnie sarkastycznie.
- Bardzo
go kocham - odpowiadam szczerze.
- To
naucz się, że nie znaczy nie, albo ja cię nauczę - wyrywa mi się i idzie w
kierunku pokoju Eryka. - Musimy porozmawiać o interesach. Nie przeszkadzaj nam
- zamyka za sobą drzwi.
Wściekły
chowam twarz w dłoniach, aby się nieco uspokoić. Pan Moor przygląda mi się
przez chwilę, po czym zaczyna sprzątać kuchnię.
- A pan
nic nie powie? - spoglądam na mężczyznę, by wyczytać coś z jego kamiennej twarzy.
- Ja? To nie moja sprawa - ucina temat, wracając do swoich obowiązków.
Po
kilkunastu minutach Vee wychodzi z sypialni rzucając mi mordercze spojrzenie,
jakby chciał powiedzieć "uważaj". Głośno trzaska drzwiami. Pan Moor
również szybko się żegna. Wchodzę więc do sypialni. Eryk leży skulony na łóżku.
Siadam
obok niego i kładę mu rękę na plecach. Cały się spina.
- Przepraszam.
Nie chciałem cię zmuszać. Myślałem... Sam nie wiem co myślałem... Po prostu
czasami trudno jest mi się przy tobie kontrolować.
-
Simon... Ja nie chcę z tobą być, rozumiesz? Nie kocham cię i ... - odwracam
go na plecy, by widzieć jego oczy, gdy mówi mi takie słowa.
- Nie
chcesz? - pytam, nie kryjąc tego, że bardzo mnie to boli.
- Mówiłem
ci już nie raz. Jestem zepsuty. Połamany w środku i na zewnątrz.
- Nic
mnie to nie obchodzi.
- A
powinno. Gdybyś znał całą prawdę, już dawno by cię tu nie było.
- To
powiedz mi całą prawdę - to chwila, na którą od dawna czekałem.
- To nie
ma z tobą nic wspólnego - znowu to samo. Zamyka się w sobie...
- Mylisz
się, Eryku. Nie wygrasz z tym. Moje uczucia względem ciebie są zbyt silne, abym
miał się poddać.
-
Simon... Nie widzisz, jakie to dla mnie trudne?
- Co jest
dla ciebie trudne?
- Ja...
Ja tak nie umiem... Nie wiem co to znaczy z kimś być. Za dużo ode mnie
wymagasz.
- Nie
myśl o tym. Spójrz mi w oczy - proszę go, dotykając delikatnie policzka.
Cierpliwie czekam, aż podniesie wzrok - ja się wszystkim zajmę. Nie
musisz nic robić. Nie musisz mnie kochać na siłę. Po prostu pozwól sobie czuć
to, co czujesz. Nie uciekaj.
- Nie
umiem - kryształowe łzy spływają mu po policzkach.
- Nie
płacz - proszę go, scałowując je. - Nie płacz, bo serce mi pęka, gdy widzę jak
cierpisz.
- Simon...
-
Wystarczy, że powiesz mi czego chcesz, a ja ci to dam. Dam ci wszystko.
- Przytul
mnie - mamrocze cicho.
Zagarniam
go w swoje ramiona i głaszczę po włosach, czekając aż się uspokoi.
- Vee...
Vee powiedział, że to już kwestia czasu.
- Co jest
kwestią czasu, skarbie?
- Zemsta.
Rozmowy weszły w decydujące stadium. Podpiszą umowę jeszcze przed koronacją.
- Umowę?
Nie bardzo wiem o czym mówisz, Eryku.
-
Umowę... Dziadek i Alan... Oni sprzedają królestwo. Kawałek po kawałku. Dziadek
zmuszał mnie, abym opracowywał projekty. A prawda jest taka, że zamiast pomagać
poddanym, co jest jego obowiązkiem, kazał sobie płacić. Rujnował tych, którzy
mu się sprzeciwiali lub robił to na zlecenie konkurentów. Wszystko dla
pieniędzy.
- Skąd o
tym wiesz? - pytam zaskoczony.
-
Podsłuchałem rozmowę dziadka. To było kilka lat temu.
- To
straszne! Musimy ich powstrzymać. - podrywam się z łóżka.
- Robię
co w mojej mocy. Staram się skupować rozkradane kawałki.
-
Skupować?
- Tak.
Simon... to ja założyłem konsorcjum - wyznaje szczerze.
- Ty? -
szok malujący się na mojej twarzy powoli mija. - Oczywiście, że to ty. Nikt
inny lepiej by tego nie wymyślił - uśmiecham się do niego.
- Ale to
nie jest najgorsze - Eryk znowu ucieka wzrokiem.
- Powiedz
mi - nalegam.
- Alan,
za plecami dziadka, handluje narkotykami. Dziadkowi zależy tylko na
pieniądzach. Lubi je mieć. Gromadzi na koncie. To mu daje satysfakcję, ale
Alan... Nie masz pojęcia do czego jest zdolny.
- Alan?
Narkotyki? Jesteś tego pewny? Przecież on nigdy nie... - te informacje sprawiają, że zapominam jak oddychać.
- Jestem
pewny. Co więcej, mam dowody, które zamierzam ujawnić jeszcze przed koronacją.
Muszę tylko poczekać, aż dziadek sprzeda naszą rodzinną firmę.
- Twój
dziadek chce sprzedać fabrykę ołówków? Przecież to symbol królestwa. Nie może
tego zrobić!
- Rozmowy
są bardzo zaawansowane. Dziadek nie wie, że to ja ją kupię. Zależy mu, aby
sfinalizować umowę jak najszybciej. Do koronacji zostało dziesięć dni. Ostatnie
dziesięć dni...
- Skoro
masz dowody, na co czekasz? Zróbmy coś! Powstrzymajmy go! - najchętniej od razu zacząłbym działać.
- Fabryka
jest bardzo ważna dla królestwa. Przyciąga turystów, daje zatrudnienie tysiącom
ludzi. Nie mogę pozwolić, by sprzedał ją komuś innemu. Oni... nawet nie
podejrzewają, że ja wiem. Po koronacji będę musiał opuścić kraj. Zrobiłem co
mogłem. Nowy król wszystkim się zajmie.
- Kto
zostanie nowym królem? - wierzyć mi się nie chce, że to wszystko aż tak daleko zaszło.
- Nie
wiem. Pewnie mój ojciec. Nie jest powiązany z przekrętami dziadka, czy Alana.
Wobec tak poważnej sytuacji, nie będzie miał innego wyjścia.
- A ty?
Dlaczego ty nie chcesz być królem?
- Ja? - dziwi się. - Ja
się do tego nie nadaję. Nie umiem dotrzeć do innych. Poza tym w sytuacji, gdy
król abdykuje, jego następca potrzebuje zgody poprzednika. Tylko od niego
zależy kto przejmie koronę, a sam wiesz, że rodzina za mną nie przepada. Jestem
bez szans. Z resztą nigdy nie lubiłem życia na świeczniku.
- To
nieprawda, że nie nadajesz się na króla lub nie umiesz dotrzeć do innych. Do
mnie dotarłeś - uśmiecham się do niego.
-
Simon... Sam to sobie wmawiasz, tak jak wmówiłeś sobie miłość do mnie. Na
szczęście to minie, jak każde zauroczenie - spuszcza wzrok.
- To nie
jest zauroczenie! Ja cię naprawdę kocham.
- Podobam
ci się, ale to wszystko. Twój zawód polega na chronieniu słabszych. Czujesz się
za mnie odpowiedzialny, tak samo jak Vee czy pan Moor, ale to nie jest miłość.
To poczucie obowiązku każe ci tu być.
- A jak
wytłumaczysz to? - popycham go lekko na poduszki i pocieram jego usta swoimi.
Robię to tak długo, aż zaczyna lekko drżeć. - Czujesz to? - pytam, przesuwając
językiem po jego dolnej wardze, gdyż chcę go zmusić, aby otworzył usta. -
Czujesz? - Nie odpowiada. Nie musi. Mój język wdziera się do środka, napotykając
tłumiony jęk rozkoszy księcia. Próbuje mnie objąć, ale nie pozwalam mu na to.
Łapię go za nadgarstki i przytrzymuję na wysokości głowy.
Gdy
jesteśmy mocno zdyszani, uwalniam jedną dłoń i odpinam spinki, by podciągnąć
rękawy jego koszuli. Dobrze wiem, że ma wyjątkowo wrażliwą skórę,
więc wykorzystuję ten fakt. Łapię go z powrotem za ręce i cały swój wysiłek skupiam na pieszczeniu ich. Ostrożnie przejeżdżam językiem po alabastrowej
skórze. Eryk od razu reaguje, próbując wyrwać rękę. - To też
zbagatelizujesz? - pytam, nie przerywając pieszczot. - Myślisz, że reagowałbyś
podobnie, gdyby chodziło tylko o wzajemną atrakcyjność?
-
Simon... Przestań... Błagam cię...
-
Dlaczego mam przestać? Przecież to ci się podoba.
-
Proszę... Zostaw mnie...
- Nigdy
cię nie zostawię. Jesteś mój. Każdy, najmniejszy milimetr ciebie należy do
mnie. A ja chcę go poznać. Posmakować, właśnie tak - przesuwam kolejny raz
językiem po drobnej dłoni. Eryk wydaje z siebie jęk, który koniecznie chcę
usłyszeć jeszcze raz... I jeszcze... I jeszcze...
-
Simon... - jego głos brzmi tak błagalnie.
- Dalej
się nie posunę pod warunkiem, że przyznasz, iż to ci się podoba.
- Nie! -
znowu próbuje mi się wyrwać, ale nie ma za mną najmniejszych szans.
-
Powiedz... Powiedz, że też mnie pragniesz... Że chcesz, żebym cię pocałował...
Jeśli to zrobisz, puszczę cię wolno.
-
Simon... Ja...
Unoszę
się nad nim i odgarniam jasne, prawie białe włosy. Uwielbiam je... Sposób, w
jaki przeczesuje je palcami, gdy czyta, bądź pracuje sprawia, że sam mam ochotę
ciągle ich dotykać.
- Powiedz
to... Powiedz, że mnie pragniesz i że mam cię pocałować... - szepczę mu do ucha,
delikatnie je podgryzając.
Eryk
dyszy ciężko, zaciskając dłonie na moich palcach.
-
Dlaczego tak ze sobą walczysz? Przecież widzę, że mnie chcesz. Zdradza cię
własne ciało... Jeśli mi nie ulegniesz, jeśli nie zrobisz tego, o co proszę,
nie posłucham ciebie, a jego. Czujesz, jak się do mnie wyrywa? Jak chce być
pieszczone?
-
Simon...! - prawie płacze, rozdygotany.
Przesuwam
językiem po wrażliwej skórze tuż za uchem, wdychając jego oszałamiający zapach.
Jest
piękny. W każdym calu doskonały...
Gdy moja
lewa dłoń przesuwa się niżej, próbując zakraść się pod białą koszulę, otwiera
gwałtownie oczy.
- Pocałuj
mnie, proszę, pocałuje mnie...
- Jak
sobie życzysz, Eryku - uśmiecham się i całuję go niezbyt mocno,
rozkoszują się słonym smakiem drżących warg mojego księcia.
Po pewnym
czasie przerywam pocałunek i przytulam go do siebie. Nadal jest mocno
roztrzęsiony i cicho łka.
Musiałem
to zrobić. Musiałem go złamać, by uświadomić mu, że nie tylko ja mam uczucia,
ale i on. Nie wiem czemu ucieka w głąb siebie. Chcę mu tylko udowodnić, że ma
takie samo prawo by chcieć moich pocałunków, czy pieszczot. Nie dlatego, że
jest przeze mnie zmuszany, ale dlatego, że kierują nim pragnienia, którym nie
sposób się przeciwstawić.
Tulę go
tak długo, aż zasypia w moich ramionach, uległy jak nigdy wcześniej.
Simon ty niewyżyty ty xD
OdpowiedzUsuńNo nie wytrzymał chłop ,no nie wytrzymał! xD
Biedny Eryk , gdzie jest Vee kiedy go potrzeba? =3=
Zobaczysz kitsune jeszcze Eryk uraz będzie mial do simona :<
Jak ja się śmialam wogle ,a szczególnie padłam przy:
"-Gdzie jest Vee?
-Nie żyje."
xDDDDDDDDDDD
to było piękne
Eryk mnie nie pasuje na króla, może doktor Arim? xD
I dziadku ty kutasiarzu ;-;
materialista pieprzony ;-;
ja się tobą już zajme w piekle
Yagódko, jeśli ten rozdział Ci się podobał, to koniecznie wróć jutro. Tam dopiero się dzieje :D
UsuńNowy król jest już dawno wyznaczony. To będzie niespodzianka :)
Dziadek jak zawsze uwielbiany :D Pieniądze rządzą światem :)
Twój Kitsune
Rządzą bo my tego chcemy =3=
Usuń(╯°□°)╯︵ ┻━┻
OdpowiedzUsuńO mój Boże!
Jak słodkoooo <3
Bierz go Simon! Bierz go i uczyń swoim ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Bo brak kontroli to to co tygryski lubią najbardziej :3
"Brutalnie odsuwa mnie od Eryka, którego chowa za swoimi plecami."
Ależ Vee, w dobieraniu się do Eryka to Simonowi nie przeszkadzamy :D
┬─┬ ノ( ゜-゜ノ)
Dziadek przebrał miarę!
A ty Kitsune uważasz że jest dobrą postacią! ;-; Dziadek zły, dziadek niedobry!
~Suzy
Nie, Suzy, dopiero jutro przekonasz się o tym kto tak naprawdę jest bardzo zły i niedobry. Jutrzejszy rozdział jest wyjątkowy. To nic, że ma z 20 stron, prawda? :D Będzie brutalnie, słodko, romantycznie, tajemniczo... A to wszystko w oparach jaśminu :P Zapraszam :)
UsuńTwój Kitsune
ಠ_ಠ Okej? Eryczek płacze, ale chyba w końcu coś zrozumiał! Powiem tak, NIE LUBIE DZIADKA. I ALANA. TEGO TO Z KLIFU ZRZUCIĆ. Także ten. Rozdział fajny :3 A z tym Vee to było xD
OdpowiedzUsuń"-Gdzie jest Vee?
-Nie żyje" Hahaha. Piękne.
Co to będzie, co to będzie? Czekam na następne rozdziały!
Wegi
Ps. Jak Ci minął dzień Kitsuś? :D
Wegi, tęskniłem :)
UsuńDzień? Beznadziejnie - awaria internetu! Wiesz co to dla mnie znaczy? Spędziłem kilka dni w głuszy, gdzie psy d... szczekają, wracam rano do domu i NIE MA INTERNETU! Myślałem, że umrę z rozpaczy. Na szczęście rozdział udało się wrzucić. A jak u Ciebie? Co dziś robiłaś ciekawego?
Wszystkim to piszę, więc Tobie też - koniecznie odwiedź mnie jutro, bo w nocy zamierzam poprawić błędy, a rano opublikować to, na co Wszyscy czekali :)
Twój Kitsune
Ja też tęskniłam! :)
UsuńAwaria internetu? Jestem genialna! ZuSkaa się smuciła, że wczoraj miałeś dodać rozdział. A ja jej powiedziałam, że pewnie masz coś z internetem!
U mnie nawet fajnie :D Dzieś ostatnie lekcje, bo jutro mnie nie ma. Idziemy dowiedzieć się wyników konkursu razem z ZuSką. Trzymaj kciuki!
Zajrzę od razu! Będę pierwsza, zobaczysz :D (Chyba xD)
Wegi
Dziewczyny trzymam za Was kciuki :) Proszę się obowiązkowo pochwalić sukcesami :)
UsuńChyba muszę się napić jakiejś herbaty uspokajającej. Cały weekend pisałem. Po 10 godzin dziennie. Został mi ostatni rozdział. Wracam i za cholerę nie mogę opublikować. Dzwonię do serwisu, a w słuchawce godzinami jedna i ta sama wiadomość "wszyscy konsultanci w twoim regionie są zajęci, prosimy czekać na połączenie". Jak widzisz nauczyłem się tego na pamięć :D Staram się dotrzymywać terminów, ale czasami nic nie da się zrobić. Złośliwy internet.
Twój Kitsune
Zdam relacje na pewno! Może coś wpadnie, a miże nie?
UsuńO nie! Kitsuś, bo mi na zawał zajdziesz! :o Weź Ty odpocznij człowieku!
A internet to taki diabełek. Życie byłoby nudne, ale prostrze :D
Wegi
Odpoczywałem, bo byłem BEZ INTERNETU kilka dni :D Jestem bardzo mocno uzależniony. Nie od fejsa czy znajomych, ale od czytania, oglądania i słuchania. Tylko tutaj te 3 rzeczy się łączą :)n Poza tym totalnie zakochałem się w blogowaniu :D Gdybym mógł pisałbym jeszcze więcej. Mam takie pomysły na opowiadania... Niech mnie ktoś sklonuje, a obiecuję, że ten drugi ja skupi się tylko na tym :)
UsuńTwój Kitsune
OCH, A MI MÓWIĄ, ŻE TO JA JESTEM UZALEŻNIONA. Ok, przyznaję, że zarwałam dwie nocki przez wattpada, sprawdzam bloga 3 razy dziennie i piszę z przyjaciółkami do 2 w nocy… Pff, ale to nic nie znaczy! Gorzej z plakatam! Zarywałam pól nocki codziennie przez 2 tygodnie :D Wrak człowieka pozdrawia. :'D
UsuńJa nie sklonuję? Ja? Od razu walnę jeszcze jednego, żeby gadać codziennie przy herbatce.
Upierdliwa Wegi
Ps. Nadal nie mogę pogodzić się z faktem, że nie wiem jak masz na imię… A mogę poprosić o kolor oczu? TO MUSZĘ WIEDZIEĆ. WIĘKSZOŚĆ OSÓB O TO PYTAM, PROOOSZĘ! ;-; (Czuję się jak pięciolatek… O kurde…)
Skoro już klonujemy, to jeden ja ma tylko czytać, inny oglądać, a jeszcze jeden się uczyć, nie mówiąc już o tym, który zajmie się bieganiem :D Dużo mnie :P Póki co jestem tylko jeden, ale ze wszystkich sił staram się ogarnąć przestrzeń.
UsuńDobrze, że to nie tylko ja. Od razu jest mi raźniej :D Kiedyś nie spałem przez kilka dni, bo w dzień różne obowiązki - wiadomo, ale w nocy... :D To było coś :)
Ja też nie znam Twojego imienia :P Poza tym pseudonim lepiej pasuje do tego co się tu dzieje. I ładnie brzmi :) A oczy mam zielone.
Twój Kitsune
Aż tyle? Nie dam rady D: Weź, już łatwiej byłoby mi sklonować parę siebie :P
UsuńA mnie wzięło na rozmyślanie w wannie… i piszę xD
Ty nie znasz mojego, bo ja nie znam twojego. Coś za coś :P Zielone? *-* Podobno oczy są odzwierciedleniem duszy… i to prawda :) Znam parę osób z zielonymi oczami i są pod pewnym względem trochę do siebie podobni. Ale trudno mi to stwierdzić. To dość skomplikowane. Ja mam bardzo dziwne oczy. Są zielono-niebieskie, ale takie zszarzałe, jakby… brudne? Bynajmniej ja tak sądzę.
Wegi
Ps. Śpisz?
Musisz mieć piękne oczy, Wegi :)
UsuńSpać? Ja? NIGDY :D Balowałem do rana z książkami, a potem poprawiałem nowy rozdział. Mam nadzieję, że Ci się spodoba :P
Twój Kitsune
Dziadek jest zły, niedobry, fuj! Od samego początku go nie lubiłam.
OdpowiedzUsuńSimon i Eryk są... słodcy... mega słodcy!
Rozdział super, mega, fajowy, epicki i... i wszystkie pozytywnie określające przymiotniki.
Czekam na kolejną dawkę Simona i Eryka.
~ZuSkaa
ZuSkaa, proszę mi tu dziadka z błotem nie mieszać. On jest taki uroczy, prawie jak Eryk :D No dobra, aż tak uroczy nie jest, ale mimo wszystko to wypisz wymaluj mój dziadziuś. Lubię go:)
UsuńWróć do mnie jutro, może rano, nie wiem ile zajmie mi poprawienie tekstu, ale postaram się wrzucić nowy rozdział jak najszybciej. Moim skromnym zdaniem to będzie najlepszy rozdział ze wszystkich :)Albo i nie. Sama ocenisz.
Twój Kitsune
No wróciłam, jestem. Jak ty możesz?! Przecież dziadek zły jest! Dobra, ja się z tobą kłucić nie będę, ale swoje zdanie i tak mam.
UsuńSądzisz, że to będzie najlepszy rozdział? Już nie mogę się doczekać! Dla mnie i tak każdy twój rozdział jest najlepsz na swój sposób <3
~ZuSkaa
Ps. Troszku się stresuję tymi wynikami konkursu 0_0
Ja też stresuję się tym konkursem, chociaż nie brałem udziału i nie wiem o co chodzi :) Moim zdaniem powinniście wygrać :D
UsuńDziękuję za miłe słowa :) Przy nowym rozdziale bardzo się starałem. Wyszedł długi i romantyczny. Przynajmniej mam taką nadzieję :) Miłego czytania i czekam na relację po odebraniu nagrody :)
Twój Kitsune
Ruu jak zwykle ma dobry zapłon. Wchodzę wczoraj na bloga, patrzę, że wpis dodany 20 w poniedziałek i myślę - "Kurde, nie ma nowego :c" Taa, głupców nie sieją, sami się rodzą.
OdpowiedzUsuńAle rozdział świetny. Vee jak zwykle genialny. A po tym jako powiedziałeś, że będzie z Rysiem to jeszcze bardziej do lubię! ^^
"- Gdzie Vee?
- Nie żyje."
Wiem,ze wszyscy pisali ten tekst, ale on jest świetny :D
Nadal nie lubię Simona... I chociaż chciałam, żeby był z Erykiem, to podobało mi się, jak Vee bronił księcia. Aż sobie wyobrazilam, jak Vee próbuje ubrać Eryka w pas cnoty :P
Ehh, nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
Ruu
To, czy Vee będzie z Rysie zależy od Was, nie ode mnie. Więcej szczegółów zdradzę po zakończeniu Humorów :)
UsuńMam nadzieję, że znajdziesz nowy rozdział :P Ja bez problemu odnalazłem słodką perełkę na wattpadzie, więc Tobie też się uda :P
Twój Kitsune
-Gdzie Vee?
OdpowiedzUsuń-Nie żyje
Idealnie sobie wyobraziłam ten moment hahaha xD
i ta cudowna akcja pod koniec rozdziału <3
Biedny Veel. Wszyscy życzą mu śmierci, a chciałem go wykorzystać w dwóch opowiadaniach :D Mówi się trudno i pisze dalej :)
UsuńZostały Ci najlepsze rozdziały do przeczytania :) Zazdroszczę.
Twój Kitsune
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, to dogryzanie sobie Vee z Simonem jest boskie, Vee taki opiekuńczy jest wobec Ericka... no i co miałam racje że to Erick stoi za konsorcjum i kupuje królestwo które Alan z dziadkiem sprzedają...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, to dogryzanie sobie Vee z Simonem jest boskie, Vee dobrze się bawi, och jaki Vee opiekuńczy wobec ericka... no i co miałam racje że to Erick stoi za konsorcjum i wykupuje królestwo które Alan z dziadkiem sprzedają...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia