„Humory księcia”
Simon
Podjeżdżam pod pałac
starego księcia bezgranicznie wściekły. Zamiast tracić czas na
pogaduszki, wolałbym szukać Eryka. Mam tylko nadzieję, że nie
wyjechał z kraju. W przeciwnym wypadku zlokalizowanie go może się okazać
bardzo trudne.
Mężczyzna czeka na mnie
w gabinecie. Nie wygląda na przejętego. Ostatecznie Eryk nie raz mu
uciekał. Ma więc większe doświadczenie. Tym razem sytuacja wydaje
się być znacznie poważniejsza. Ktoś po niego przyjechał. W
dodatku miał broń i bez najmniejszego problemu przestrzelił opony
w moim nowiutkim samochodzie... Jeśli na skórze małego znajdzie
się choćby zadrapanie z powodu brawury tego kolesia, obedrę go
żywcem ze skóry.
- Simon, czekałem na
ciebie – stary książę uśmiecha się beztrosko na mój widok. - Wasza wysokość, czy twoi ludzie ustalili już kim był mężczyzna, który zabrał Eryka?
- Jeszcze nie. Erykiem zajmę się później. Wezwałem cię w innej sprawie.
- W innej? - dziwię się. - A jest coś ważniejszego niż zaginięcie księcia? - nie ukrywam zirytowania.
- Simon, Eryk z pewnością wróci. Zawsze wraca. Nadal jest na mnie zły za to, że został pobity. Dajmy mu kilka dni, aby doszedł do siebie.
- Wasza wysokość... Z całym szacunkiem, ale on mógł zostać porwany. Mężczyzna, który prowadził samochód był uzbrojony. A jeśli zrobi Erykowi krzywdę?
- Nic mu nie jest. Rozmawiałem z nim niedawno przez telefon.
- Odebrał telefon? - otwieram usta, by dodać coś więcej, lecz brakuje mi słów.
- Oczywiście.
- Ja nie miałem tyle szczęścia, a dzwoniłem do niego z tysiąc razy.
- Nie panikuj. Sam dobrze wiesz, że w ucieczce pomógł mu doktor Arim, który nabrał wody w usta i udaje, że nie miał o niczym pojęcia. Eryk zaplanował swoje rzekome porwanie, a teraz śmieje się z naszej troski.
- Dlatego nie chcę tracić czasu. Muszę go znaleźć! – podrywam się z krzesła, gotowy do wyjścia.
- Nie tak szybko, chłopcze. Najpierw wysłuchasz tego, co mam do powiedzenia. - obserwuję spokój i determinację, malujące się na jego twarzy.
- Jak książę sobie życzy – odpowiadam przez zęby i posłusznie siadam na krześle.
- Przykro mi to mówić, ale rozwiązuję twój kontrakt. Wykonałeś zadanie, które ci powierzyłem. Znalazłeś osoby odpowiedzialne za próbę porwania i grożenie mojemu wnukowi. Jestem z ciebie bardzo zadowolony, czego wyrazem niech będzie premia, którą wpłaciłem już na twoje konto.
- Nie rozumiem... Książę Eryk zniknął, a wasza wysokość mnie... zwalnia? - wpatruję się z starszego mężczyznę zupełnie zdezorientowany.
- Po prostu wiem, że wróci. Wykonałeś swoje zadanie perfekcyjnie – uśmiecha się do mnie – dlatego chciałbym, abyś zastanowił się nad kolejnym zleceniem.
- Kolejnym? - powtarzam po nim.
- Tak. Znacznie lepiej płatnym – zapewnia mnie, chociaż pieniądze to ostatnia rzecz, na której w tej chwili mi zależy.
- Co miałbym zrobić? - pytam, nie kryjąc zirytowania z powodu uciekającego czasu.
- Chciałbym, abyś dalej dla nas pracował, lecz mówiąc my, mam na myśli Alana i siebie, a nie Eryka.
- Rozmawiałem już z Alanem na ten temat. Nie doszliśmy do porozumienia, więc to raczej niemożliwe.
- Ja także z nim rozmawiałem i Alan wspaniałomyślnie postanowił dać ci jeszcze jedną szansę. Proponuje ci pracę jako jego ochroniarz, i nie tylko, jeśli wiesz co mam na myśli – wpatruje się we mnie wzrokiem, który z sekundy na sekundę podoba mi się coraz mniej.
- A Eryk? - dopytuję.
- Eryka zostawimy samemu sobie. Rozumiesz, że kiedy wróci, będę musiał utemperować jego zachowanie. Razem z Alanem postanowiliśmy, że po powrocie spędzi trochę czasu w zamknięciu. Nie chcę go narażać. Chwila twojej nieuwagi spowodowała, że został pobity. Nie mogę tak ryzykować. Jego zdrowie i bezpieczeństwo są bezcenne dla dobra królestwa.
- Co dokładnie ma książę na myśli? - pytam przerażony tym, co słyszę z jego ust.
- Zamknę go w jednym z zamków i każę bezustannie pilnować. Będzie mógł pracować bez przeszkód. Zapewnię mu ochronę i ograniczę kontakty ze światem zewnętrznym.
- Książę... Chyba nie liczysz, że wezmę udział w tak haniebnym procederze, prawda?
- Nie, oczywiście, że nie. Ty nie będziesz miał z tym nic wspólnego. Zajmiesz się pilnowaniem Alana. Będziesz przy nim. Zapewnisz mu ochronę podczas składania międzynarodowych wizyt, a także będziesz pilnować, aby nie robił żadnych głupstw.
- Takich jak zlecenie pobicia brata podczas balu? - upewniam się.
- Nie miej tego Alanowi za złe. Nie chciał go skrzywdzić. Był zazdrosny. Liczył na to, że staniesz przy jego boku.
- A kto stanie przy boku Eryka?
- Simon... Tyle razy ci tłumaczyłem. Eryk... jest żądny władzy. Lepiej będzie, jeśli zostanie odseparowany - odpowiada poirytowany.
- Wybacz, książę, lecz jestem innego zdania – wstaję z krzesła i kłaniam się mężczyźnie.
- Simon... Zastanów się. Nie chcesz mieć wroga w Alanie – ostrzega mnie.
- Pobije mnie tak jak Eryka? Mam nadzieję, że pofatyguje się osobiście, bo jego pomocnicy... - uśmiecham się ironicznie – chyba wasza wysokość sam rozumie.
- Jeśli dobro Eryka tak bardzo leży ci na sercu, to tym bardziej powinieneś przystać na propozycję Alana. Twoja odmowa z pewnością bardzo go zaboli, ale to nie na tobie będzie się mścić, a na nim. To jeden z powodów, dla których chcę go odseparować. W ten sposób zapewnię mu bezpieczeństwo.
- Proszę zrobić mi tą grzeczność i przekazać księciu Alanowi, że zabraniam mu zbliżania się do Eryka, nie mówią już o dotykaniu go. W przeciwnym wypadku spotka go coś znacznie gorszego niż los, jaki zgotowałem Maxowi i Dawidowi - wpatruję się w starca z wściekłością.
- Nie miej do mnie żalu, chłopcze. Chciałem dobrze.
- Wyobrażam sobie, wasza wysokość – ledwo nad sobą panuję.
- Eryk prosił mnie dzisiaj, abyśmy pozwolili mu odpocząć w spokoju. Uszanuję to i nie będę go szukać. Obiecał, że wróci na koronację, dlatego trzymaj się od niego z daleka.
- Jak sobie życzysz, wasza wysokość – kłaniam się mężczyźnie. Jeśli sądzi, że zostawię ukochanego bez opieki, to chyba kompletnie oszalał. Zwłaszcza w sytuacji, gdy on i Alan polują na niego, jak na zwierzynę.
- No cóż, to chyba wszystko – uśmiecha się do mnie.
- Też tak uważam, książę. Do widzenia – wychodzę z jego gabinetu, trzaskając drzwiami.
Udaję się do mojego
byłego pokoju i pakuję rzeczy do torby. Po drodze zaglądam do
pokoju Eryka. Bez niego wydaje się pusty. Wszystkie przedmioty są
idealnie poukładane. Brakuje osobistych bibelotów, pamiątek czy
zdjęć. Widać stary książę zdążył się ich pozbyć, zupełnie jakby Eryk nigdy tu nie mieszkał. Bardzo za nim
tęsknię. Pora go odnaleźć.
Wyjeżdżam z rezydencji
wynajętym samochodem i kieruję się do centrum. Mając
stuprocentową pewność, że nie jestem śledzony, parkuję
samochód i odpalam program, dzięki któremu staram się namierzyć
telefon srebrnookiego poprzez malutki lokalizator, który wcześniej w nim
umieściłem. Nie jest najlepszej jakości, ale tylko takim dysponowałem. Przyjmując zlecenie zabrałem ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy. Nie sądziłem, że zamknięty w sobie nastolatek przysporzy mi tyle problemów. Podpinam go do specjalnego uchwytu na GPS i jeżdżę
po mieście szukając sygnału. Mógłbym w tym celu skorzystać z
łącza satelitarnego, co trwałoby znacznie krócej, ale boję się,
że agenci starego księcia wpadli na ten sam pomysł. Za żadne
skarby nie chcę ich doprowadzić do jego kryjówki.
Mija kilka godzin i
powoli zapada zmrok, a ja nadal nie natrafiłem na sygnał.
Spoglądam na mapę miasta. Gdzie jeszcze nie byłem? Sprawdziłem
całe centrum oraz większość dzielnic willowych. Gdybym był na miejscu Eryka i chciał się ukryć, co bym wybrał? Przypominam
sobie, że wspominał o opuszczeniu królestwa. Zrobi to
prawdopodobnie samolotem, więc znowu jadę na lotnisko, lecz tym razem inną trasą. Nie
przepada za skupiskami ludzi. Znacznie bardziej ceni sobie swoją
prywatność. Pod tym względem jest przeciwieństwem Alana, który
rozkwita będąc podziwianym i adorowanym. Jak mogłem być na tyle
głupi, aby się w nim zakochiwać? W tym podłym manipulatorze...
Mój najlepszy przyjaciel... Raczej bezlitosny drań. Myśl, Simon,
myśl... Czas ucieka, a Eryk jest sam...
Mój telefon
wyłapuje upragniony sygnał. Nareszcie! Na ekranie
pojawia się mapa dzielnicy, w której się znajduję. Lokalizacja
jest coraz bardziej dokładna, a sygnał coraz mocniejszy. Wjeżdżam
na ulicę, na której znajduje się hotel, w którym byliśmy z
Alanem na obiedzie. „Twierdza”... Rozglądam się po okolicy.
Nie ma tu żadnych innych domów. Czy to możliwe, aby wybrał aż
tak oczywiste miejsce?
Parkuję samochód i
wchodzę do środka. Idę do baru i siadam przy stoliku, z którego
mam idealny widok na wchodzących i wychodzących gości. Zamawiam
pierwszy lepszy koktajl i wyjmuję komputer. Dzięki specjalnemu
programowi udaje mi się ustalić, że sygnał dochodzi z
najwyższego piętra, które znajduje się poziom wyżej, niż
apartamenty. Ukryte piętro... Ciekawe, bardzo ciekawe...
Włamuję się do systemu
ochrony i ponownie prześwietlam cały budynek. Nie znajduję nic na
temat dodatkowego poziomu lub ludzie pracujący w hotelu nie mają
do niego dostępu. Dokładnie tak samo jak ja. Skoro on tam jest, ja
też muszę się tam dostać.
Chowam komputer do torby
i decyduję się na wynajęcie apartamentu. Płacę moją specjalną
kartą kredytową. Jest zarejestrowana na fikcyjne nazwisko.
Oprócz elektronicznego
klucza, otrzymuję jeszcze jeden, do windy, która obsługuje gości
z wyższych poziomów. Gdy udaje mi się pozbyć boya hotelowego,
ponownie loguję się w programie ochrony i sprawdzam rozmieszczenie
wszystkich pomieszczeń. Dowiaduję się, że znajdują się tutaj
zaledwie cztery apartamenty, dwie windy i schody przeciwpożarowe.
Czyli winda jest rozwiązaniem...
Zjeżdżam na dół,
korzystają z mojej karty i zamawiam kolację, ponownie wybierając
stolik blisko recepcji i głównego wyjścia. Staram się także
złamać zabezpieczenia ochrony, ale nic mi to nie daje. Tak jak
podejrzewałem, pracownicy hotelu są odcięci o najwyższego
poziomu.
Postanawiam wrócić do
windy i spróbować złamać elektroniczny kod. Nie jest to proste
zadanie, tym bardziej, że przez cały czas towarzyszą mi inni goście, podróżujący między piętrami. Zdesperowany
wychodzę przed hotel, bo chcę się zorientować, czy dam radę
przedostać się tam z zewnątrz i wtedy go zauważam – czarna
skórzana kurtka, jasne tlenione włosy, bejsbolówka, którą się
bawi. Jestem pewny, że pod kurtką chowa broń. Staram się, aby
mnie nie zauważył i idę za nim. Kieruje się do podziemnego
garażu. Mają tu dostęp tylko pracownicy zatrudnieni w hotelu.
Podchodzi do czarnego vipera, ale nie wsiada do środka. Zabiera z
niego jakąś torbę. Chowam się w cieniu, rozważając, czy lepiej
go zaatakować i wymusić doprowadzenie do Eryka, czy też poczekać
na dalszy rozwój sytuacji. Ostatecznie decyduję się na drugą
opcję.
Jasnowłosy wyciąga
telefon. Wygląda, jakby pisał wiadomość. Za pomocą czytnika
siatkówki, ukrytego tuż przy drzwiach zepsutej windy towarowej,
wchodzi do środka. Po kilku minutach drzwi ponownie się rozsuwają.
Wyjeżdża przez nie sportowym modelem BMW. Czyli tak się dostajesz
do środka... To moja szansa.
Ponownie loguję się w
systemie ochroni i wyłączam kamery. Przysuwam mój telefon do
czytnika. Drzwi windy natychmiast się rozsuwają, ukazując tajne
przejście do ukrytego parkingu. Na samym jego końcu znajduje się
kolejna winda. Wsiadam do środka, lecz najwyższy poziom, na który
dojeżdżam to ostatnie piętro, gdzie znajduje się mój apartament.
Po kilku próbach złamania kodu, które kończą się niepowodzeniem, chowam telefon do kieszeni. Czasami tradycyjne rozwiązania są najlepsze. Zdejmuję marynarkę i korzystając z metalowej poręczy, próbuję dosięgnąć do sufitu. W windach tego typu powinna być zamontowana klapa bezpieczeństwa. W końcu udaje mi się ja zlokalizować i lekko odsunąć. Podciągam się i wchodzę na górę. Rozglądam się w ciemności. Dostrzegam kolejną klapę, tym razem od przewodów wentylacyjnych. Eryku, muszę cię bardzo kochać, robiąc takie rzeczy... Rozleniwiłem się w ostatnim czasie. Powinienem więcej ćwiczyć...
Po kilku próbach złamania kodu, które kończą się niepowodzeniem, chowam telefon do kieszeni. Czasami tradycyjne rozwiązania są najlepsze. Zdejmuję marynarkę i korzystając z metalowej poręczy, próbuję dosięgnąć do sufitu. W windach tego typu powinna być zamontowana klapa bezpieczeństwa. W końcu udaje mi się ja zlokalizować i lekko odsunąć. Podciągam się i wchodzę na górę. Rozglądam się w ciemności. Dostrzegam kolejną klapę, tym razem od przewodów wentylacyjnych. Eryku, muszę cię bardzo kochać, robiąc takie rzeczy... Rozleniwiłem się w ostatnim czasie. Powinienem więcej ćwiczyć...
Staram się zachowywać
cicho, by nie wzbudzać niczyich podejrzeń. Czołgam się w ciemnym
tunelu aż natrafiam na kolejną kratkę wentylacyjną. Na dole
nikogo nie widać. Jedynie korytarz, oświetlony małymi lampkami
ledowymi. Wypycham kratkę nogami. Nie robi dużo hałasu, spadając
na miękką wykładzinę. Wyjmuję telefon i sprawdzam sygnał.
Jestem na upragnionym dodatkowym poziomie. Oprócz windy, znajdują
się tu tylko jedne drzwi, prowadzące do apartamentu. Wyciągam
broń i ostrożnie przykładam telefon do elektronicznego zamka.
Przez kilka długich sekund przeszukuję kody w bazie danych. W
końcu na ekranie pojawia się zielona strzałka, oznaczająca, że
kod został złamany i mogę wejść do środka.
Naciskam na klamkę. Wnętrze oświetlają lampki ledowe,
dzięki czemu od razu dostrzegam, że znajduję się w olbrzymim
salonie, połączonym z aneksem kuchennym. Jedne drzwi prowadzą w
lewą, a drugie w prawą stronę. Wybieram te po lewej. To
sypialnia. Nikogo w niej nie ma. Sądząc po idealnie pościelonym
łóżku, nikt tu nie spał. Wycofuję się na korytarz i kieruję w
prawo. Bezszelestnie otwieram kolejne drzwi. To także sypialnia,
równie okazała jak poprzednia. Lampka nocna obok wielkiego łóżka
jest zapalona. Na samym środku, wśród poduszek, śpi mój książę.
W końcu cię znalazłem, Eryku...
Rozglądam się po
pokoju, zaniepokojony delikatnym szumieniem. Podchodzę do
zasłoniętych okien, w które uderzają pierwsze krople deszczu. W
tej samej chwili niebo nad miastem rozświetla błyskawica. Eryk
natychmiast się budzi i siada na łóżku.
- Vee? To ty? - pyta
zaspanym głosem.
- Nie książę, to
tylko ja – jego srebrne oczy robią się duże ze zdziwienia.
- Simon... Co ty tu
robisz?!
- A co ty tu robisz?
Ukryte piętro w nowo wybudowanym hotelu... Jak się tu znalazłeś?
Kim jest Vee? - od razu chcę poznać odpowiedzi na najbardziej
nurtujące mnie pytania.
- Mieszkam tu –
odpowiada cicho.
- Mieszkasz? Tylko tyle
masz mi do powiedzenia?
- Tak, to mój dom –
patrzy mi w oczy nieco zakłopotany.
- Rozmawiałem z twoim
dziadkiem.
- Nie wrócę do niego!
- krzyczy, łapiąc się za żebra.
- Nie denerwuj się –
proszę, podchodząc bliżej i siadając obok.
- Idź sobie, nie chcę
cię tutaj! - sięga w kierunku telefonu, ale ja jestem szybszy.
- Po kogo chcesz
zadzwonić? Po tego chłopaka, który przyjechał po ciebie do
szpitala? Kim on jest?
- Nie twoja sprawa!
- Jesteś mój i to ja
będę się o ciebie troszczyć.
- Twój? - powtarza po
mnie wściekły. - Chyba śnisz.
Łapię go delikatnie za
brodę, bo chcę by na mnie patrzył.
- Kocham cię. Należysz
tylko do mnie.
- Ale ja nie kocham
ciebie... I nie potrzebuję – dodaje po chwili.
- Wkrótce to się
zmieni. Poza tym nie ty o tym decydujesz, lecz ja.
- Idź sobie! - wypędza
mnie.
- Twój dziadek
podzielił się dziś ze mną swoimi planami względem ciebie.
Jesteś w niebezpieczeństwie, nie zostawię cię nawet na chwilę.
- Mam ochronę. Poradzę
sobie.
- Naprawdę? Wszedłem
tu bez najmniejszego problemu. Gdzie twoja ochrona? - pytam, drwiąc
z mojego księcia.
W tej samej chwili
kolejna błyskawica rozświetla niebo sprawiając, że chłopak aż
podskakuje ze strach. Nie zastanawiając się zbytnio, chowam go w
swoich ramionach.
- Nie bój się –
tulę go do siebie.
- Puszczaj! – próbuje
mnie odtrącić.
- Zmuś mnie –
popycham go delikatnie na poduszki i kładę się obok.
- Nie chcę cię tutaj
– zaciska dłonie na mojej koszuli, lecz zamiast mnie
odepchnąć, tuli się jeszcze bardziej.
- Rano o tym
porozmawiamy – okrywam go kołdrą.
- Zostaniesz do rana? -
pyta cicho.
- Połóż się
wygodnie. Dobrze wiem, że żebra nadal cię bolą – wplatam palce
w jasne włosy.
- Boję się burzy –
przymyka powieki.
- Wiem.
- Jestem taki
zmęczony...
- Śpij – przesuwam
dłonią po jego skroni. Rzeczywiście wygląda na wykończonego.
Ucieczka ze szpitala musiała go sporo kosztować. Książę zasypia w moich ramionach.
Budzę się wcześnie
rano. Eryk nadal śpi. Nie wygląda najlepiej. Dotykam jego
policzka. Na szczęście nie ma gorączki. Rozglądam się po
pokoju. Więc to jest jego dom?
Ostrożnie wstaję z
łóżka i odsłaniam zasłony. Moim oczom ukazuje się szklana
ściana, za którą widać bezkresne niebo oraz panoramę miasta.
Piękny widok. Spoglądam w kierunku łóżka. Jest tak duże, że
Eryk wydaje się znacznie drobniejszy i bledszy wśród tylu białych
poduszek.
Pokój urządzony jest w
bardzo jasnych barwach. Oprócz wielkiego łóżka ze srebrnym
zagłówkiem, od razu dostrzegam białe fotele, okrągły stół,
krzesła, biurko. Do tego szary puszysty dywan. Na jednej ze ścian
wisi olbrzymi telewizor. W pokoju znajduje się także dwoje drzwi. Jedne z
nich prowadzą do łazienki, a drugie do kolejnego pokoju, jeszcze
większego niż sypialnia Eryka. Ściany wyłożone są książkami.
Prawdopodobnie to tutaj przewiózł swój bezcenny księgozbiór,
lecz to nie on zwraca moją uwagę. Na samym środku stoi wielki,
czarny fortepian. Podchodzę bliżej i przesuwam dłonią po
klawiszach. Jestem pewny, że instrument nie znalazł się tu
przypadkowo. Być może Eryk potrafi grać nie tylko na
skrzypcach...
Wracam do sypialni,
zaalarmowany otwierającymi się drzwiami wejściowymi. Mamy
gości... Odpinam broń i chowam się za ścianą. Obserwuję, jak
tleniony chłopak wchodzi do kuchni, zabiera tacę ze śniadaniem i
kieruje się w stronę sypialni. Czekałem na ciebie... Zbliża się
do łóżka, więc odbezpieczam broń i przykładam mu do głowy.
- Tylko spokojnie –
uprzedzam go cicho. - Musimy porozmawiać.
- Porozmawiać? - dziwi
się kpiąco. - O czym?
- Przejdźmy do
drugiego pokoju. Nie chcę go budzić – każę mężczyźnie.
- Jak chcesz – rusza
w kierunku stołu, by postawić na nim tacę. Gdy ma już wolne
ręce, odwraca się gwałtownie i atakuje mnie, wytrącając
mi pistolet z ręki. Upadamy na dywan, przewracając krzesła i wazon z
kwiatami. Tleniony nie traci czasu i kopie mnie w brzuch. Pozwalam
mu raz się uderzyć, by ocenić jego możliwości, lecz kolejny
cios blokuję, obracając go na plecy.
Hałas budzi Eryka, który
nie rozumie co się dzieje.
- Simon? Vee? Co wy
robicie?! Przestańcie!
- To on zaczął –
odpowiada mu zdyszany Vee, który popycha mnie na szezlong. Nie
jestem mu dłużny i wyprowadzam kolejny cios. Trafiam go prosto w
szczękę.
- Przestańcie! -
denerwuje się Eryk, próbując wstać z łóżka.
- Nie wstawaj! - proszę
go. – Musimy sobie z kolegą wyjaśnić pewne rzeczy.
- Nie jestem twoim
kolegą! - rzuca się na mnie wściekły.
- Simon! Zostaw go!
Vee, nie! - srebrnooki podbiega do nas i próbuje rozdzielić.
- Proszę wrócić do
łóżka, panie Johnes. Ja się nim zajmę – Vee popycha Eryka w stronę łóżka,
jednocześnie mierząc mnie morderczym spojrzeniem. - Zaraz go
wyrzucę.
- Nie wyjdę bez niego
– ostrzegam, podbiegając do Eryka i chowając księcia za swoimi plecami.
- Po moim trupie!
- To da się zrobić - zapewniam tlenionego.
- Dosyć! - Eryk nie wytrzymuje napięcia. – Jest z nas najdrobniejszy, więc musimy uważać, aby
przypadkowo nie zrobić mu krzywdy.
- Wróć do
łóżka – staram się go przesunąć, lecz gdy tylko kładę
dłonie na jego ramionach, Vee odpycha mnie od niego.
- Nie dotykaj go, bo
połamię ci ręce - jego groźby brzmią bardzo realnie.
- Niczego mu nie
połamiesz – Eryk opiera dłonie na jego klatce piersiowej. – Dosyć, Vee.
- Słyszałeś, waruj –
prowokuję chłopaka.
- Simon! – tym razem
srebrnooki odwraca się w moją stronę, szukając zrozumienia.
- No chodź tu, ty
kundlu. Pokaż, na co cię stać – Vee szarpie mnie za koszulę.
- Vee – prosi go Eryk
– przestań! - W tej samej chwili łapie się za żebra. Obydwaj
rzucamy mu się na ratunek.
- Eryku, nic ci nie
jest? - pytam księcia, biorąc go na ręce i niosąc do łóżka.
- Zabieraj te brudne łapska – tleniony chce się na mnie ponownie rzucić, ale nie może, bo książę mnie zasłania.
- Proszę was – srebrnooki błaga
nas cicho – przestańcie.
Jesteśmy gotowi do
kolejnej rundy, ale w tej samej chwili do pokoju wkracza starszy mężczyzna.
- Co tu się dzieje?! Panie Johnes, nic panu nie jest? - pyta Eryka,
zaniepokojony jego stanem.
- Proszę... ich
powstrzymać – książę z nadzieją spogląda na nowo przybyłego.
- Spokojnie, proszę
pana – poprawia mu poduszki, a potem przygotowuje
zastrzyk. Jest znacznie zręczniejszy niż doktor Arim. Ma na sobie
ciemny garnitur. Jest szczupły, ale niższy nawet od księcia. Na pierwszy rzut oka śmiało oceniłbym go na
około sześćdziesiąt lat.
Gdy lek zaczyna działać,
Eryk przestaje kulić się z bólu. Dopiero wtedy starszy mężczyzna odwraca się w
naszą stronę, nie kryjąc niezadowolenia.
- O co poszło,
panowie? - pyta, wpatrując się z dezaprobatą raz we
wściekłego Vee, a raz we mnie.
- Proszę zapytać tego
palanta, to on się na mnie rzucił - nabuzowany adrenaliną blondyn wskazuje mnie ręką.
- I zaraz jeszcze ci
dołożę – wstaję z fotela, ale ten drugi nie daje mi takiej
szansy.
- Siadaj! - rozkazuje.
- Ty też, Vee. Ani drgnij – zwraca się do tlenionego.
- Dziękuję, panie
Moor – odzywa się cicho Eryk.
- Więc o co poszło? - pan Moor?Kim on jest i co tu robi?
- On próbował porwać
pana Johnsa – atakuje mnie Vee.
- Ja?! Chyba coś ci
się pomyliło! To ty zabrałeś go ze szpitala!
- Bo mnie o to poprosił
– nie kryje samozadowolenia.
- Przestańcie! - prosi
nas Eryk, po raz kolejny.
- Zabieram cię i
wychodzimy – kieruję się w stronę księcia, lecz ten nie
reaguje.
- Nigdzie z tobą nie
idę, Simon. To mój dom i zamierzam tu zostać - postawa mojego ukochanego jest nieugięta.
- Słyszałeś, Simon?
Spadaj! - wtóruje mu blondyn.
- Eryku, zaufaj mi. Wiem co robię - zapewniam rannego księcia.
- Już raz ci zaufał,
a teraz ledwo żyje – Vee jest świetnie poinformowany.
- Zamknij się, albo
cię zabiję – cedzę słowa, wściekły jak nigdy.
- Tylko spróbuj, ty...
- Dosyć tego! -
przerywa nam pan Moor.
- Simon... Jak tu w
ogóle trafiłeś? - książę unosi zmęczone powieki.
- Przez przypadek –
odpowiadam wymijająco.
- Wynajął apartament,
a potem skorzystał z windy towarowej – tłumaczy mu pan Moor.
- Nie umiałeś złamać
zabezpieczeń w zwykłej windzie? - kpi ze mnie tleniony.
- Za to dzięki twojej
nieuwadze, skorzystał z windy przemysłowej – pan Moor musiał
przejrzeć monitoring...
- Co tu robisz, Simon?
Przecież dziadek cię zwolnił? - mój ukochany nadal nie cieszy się z niezapowiedzianej wizyty, którą mu złożyłem.
- No i co z tego? - droczę się z nim.
- Simon już wychodzi,
proszę pana – wtrąca się Vee.
- Zostaję z tobą,
Eryku. Jestem twoim ochroniarzem.
- Nie możesz ze mną
zostać. Nie wrócę do dziadka, a za jakiś czas nie będę nawet
księciem. Twój kontrakt został rozwiązany. Możesz odejść - jego brak wiary we mnie boli jak cholera.
- Nie odejdę –
wpatruję się w jego piękne oczy.
- Simon... Ja wystąpię
przeciwko Alanowi, rozumiesz?
- Pomogę ci –
zapewniam go.
- Ty? Chcesz mi pomóc?
- dziwi się.
- Tak.
- Jeśli mi się uda,
Alan nie będzie królem – ostrzega.
- I bardzo dobrze.
Zupełnie się do tego nie nadaje.
- Alan jest twoim
najlepszym przyjacielem...
- Był – przerywam
mu. - To było dawno temu. Teraz liczy się dla mnie tylko twoje
dobro i bezpieczeństwo, Eryku. Ty jesteś dla mnie najważniejszy.
- Jeszcze chwila i się
popłaczesz – zdegustowany Vee miota się po apartamencie . W tej samej chwili dzwoni jego
telefon. Natychmiast odbiera, wychodząc na korytarz.
- Proszę cię po raz
ostatni, odejdź stąd. Jeśli teraz tego nie zrobisz, będziesz tu
musiał zostać aż do dnia koronacji – Eryk nie daje za wygraną.
- Wyrzuć mnie, jeśli
chcesz, ale ja się stąd nie ruszę – rozsiadam
się wygodnie w fotelu.
Po chwili wraca Vee.
- Panie Johnes, muszę
jechać do firmy. Dam znać, jeśli stanie się coś istotnego.
- Jedź – odpowiada
mu Eryk, nawet na niego nie patrząc.
- Nowy telefon –
chłopak wyciąga aparat z kieszeni kurtki i podaje Erykowi.
- Dziękuję.
- Mam go wyrzucić
przed wyjściem? - spogląda na mnie wrogo.
- Nie, dziękuję. Sam
sobie poradzę.
- Wrócę po południu
– jasnowłosy wychodzi w pośpiechu, nawet się na nas nie oglądając.
- Panie Johnes, może
zechce się pan chwilowo przenieść do drugiej sypialni, a ja
tu posprzątam, dobrze? - pan Moor wskazuje na poprzewracane meble.
- Dobrze – Eryk znowu
się podnosi.
- Pomogę ci – otulam
go ramieniem. Zanoszę księcia do przeciwległego pokoju i układam ostrożnie
na łóżku.
- Simon... Powinieneś
odejść – mój najdroższy zaczyna drążyć temat, głuchy na moje argumenty.
- Za bardzo cię
kocham... Nawet jeśli pojawi się cała armia tlenionych Vee, i tak
tu zostanę – uśmiecham się, widząc malujące się w jego
oczach zaskoczenie.
- Alana też kochasz –
szepcze, uciekając wzrokiem.
- Kiedyś go kochałem,
dawno temu, gdy byliśmy dziećmi. Nie znałem go jednak tak dobrze
jak teraz – przesuwam palcami po chłodnym, porcelanowym policzku . - I co
ważniejsze, nie znałem ciebie. To ty jesteś moją miłością.
Udowodnię ci to, zobaczysz – pochylam się nad nim i lekko całuję
w usta.
- Nie – od razu
protestuje, odsuwając się.
- Źle się czujesz? -
pytam.
- Nie chcę, aby oni
wiedzieli. Gdyby któryś z nich zdradził... Mógłby wyrządzić
ci krzywdę. Nie mogę tak ryzykować, dlatego nie rób tego więcej.
- Co to za ludzie,
Eryku? Skąd ich znasz?
- Vee był moim
ochroniarzem podczas studiów, a pan Moor zajmuje się apartamentem.
- Dlaczego nazywają
cię „pan Johnes”?
- Bo tak się nazywam. Rodzice sądownie pozbawili mnie
należnych mi tytułów. W zamian za nie sędzia nadał mi nazwisko,
które otrzymują wszystkie sieroty w królestwie. Niedługo nie
będę księciem Erykiem. Będę się nazywał Eryk Johnes i zacznę
zupełnie nowe życie.
- Nie dbam o to jak się
nazywasz, i tak kocham cię do szaleństwa.
- Po koronacji opuszczę
królestwo i nigdy tu nie wrócę.
- I co zamierzasz
robić?
- Jeszcze nie wiem.
Kupiłem dom. Może po prostu będę czytać książki - mogłem się tego spodziewać.
- A pomaganie innym?
Budowa kliniki? - przypominam mu o jego misji.
- Zrealizuję te
projekty. Jeśli nie tutaj, to gdzieś indziej. Doktor Arim byłby
pewnie nieco rozczarowany. Nie lubi się przeprowadzać.
- Doktor Arim to
świetny lekarz, ale podły człowiek. Masz pojęcie jak bardzo
martwiłem się o ciebie? A on nie chciał mi nic powiedzieć! - skarżę się.
- Bo nic nie wiedział.
Jedyne co zrobił to odprowadzenie mnie do wyjścia, gdzie
czekał na mnie Vee.
- Przestrzelił opony w
moim nowiutkim samochodzie! - żalę się.
- Wiem. To ja kazałem
mu to zrobić.
- Ty?! Nie mogę w to
uwierzyć! Kazałeś mu strzelać? Do mnie?!
- Nie do ciebie, a w
opony. Vee nie pudłuje - chwali go, wzbudzając we mnie irytację.
- Skąd wiesz?
- Po prostu wiem.
- Do tego jeździ jak
szaleniec - przypominam sobie nasz mały rajd po królestwie.
- Zazdrosny? - pyta
sennym głosem.
- Bardzo - przyznaję szczerze.
- Znam go kilka lat i
bardzo mu ufam.
- Mimo to zostawił cię
ze mną i gdzieś pojechał.
- Wróci. Musi
dopilnować interesów, póki nie poczuję się lepiej.
- Interesów? - próbuję
wyciągnąć z niego jak najwięcej informacji.
- Simon, budowa kliniki
nie jest tania. Poza tym mam też inne zobowiązania. Muszę dużo
pracować.
- Dziadek o tym wie?
- Nie. Dziadek... On
jest zupełnie inny niż sądzisz – spogląda na mnie zbolałym
wzrokiem.
- Zauważyłem. Jest
święcie przekonany, że za kilka dni wrócisz do domu. Uszykował
ci miejsce w jakimś ekskluzywnym więzieniu.
- Wiem. Groził mi już
w szpitalu – odpowiada cicho.
- Czego jeszcze mi nie mówisz?
- Simon... Ta cała sytuacja... To nie jest
takie proste - waży słowa, rozważając ile może mi powiedzieć.
- Dlaczego wcześniej
się tu nie wyprowadziłeś?
- Nie mogłem.
Potrzebowałem dowodów. Nie zdobyłbym ich, gdybym nie był blisko
dziadka.
- A Alan?
- Nie męcz mnie,
proszę... Jestem zmęczony - unika rozmowy o bracie.
- Przepraszam. Później
porozmawiamy - całuję go w skroń.
- Simon...
- Cały czas będę
obok, obiecuję.
- Dziękuję –
szepcze, przegrywając walkę z zamykającymi się powiekami.
Rozglądam się po
drugiej sypialni. Jest urządzona w łudząco podobny sposób. Tu również jedna ze ścian zbudowana jest ze szkła.
Jasne meble, błękitna wykładzina. Kolejne wielkie łóżko.
- Proszę pana, możemy
porozmawiać? – pan Moor wchodzi do środka. Gestem
wskazuje mi, abyśmy przeszli do salonu.
- Oczywiście –
niechętnie zostawiam śpiącego Eryka i idę za tajemniczym mężczyzną.
Siadamy na białej
kanapie w salonie i przez chwilę patrzymy sobie w oczy.
- Rozumiem, że zostaje
pan na dłużej, tak?
- Tak, zostaję z
Erykiem - przytakuję mu.
- Każę przynieść
pańskie rzeczy z hotelowego apartamentu.
- Dziękuję. I proszę
mówić mi Simon.
- Jak sobie życzysz - mężczyzna uśmiecha się do mnie w bardzo miły sposób. - Jak już zapewne wiesz, nazywam się Moor i opiekuję się
tym apartamentem. Nie noszę broni, nie ścigam się samochodami i
nie biorę udziału w bijatykach, jasne? - upewnia się, czy zrozumiałem, iż nie będzie ingerował w sprawy między Vee a mną.
- Więc czym się pan
zajmuje?
- Odpowiadam za
sprzątanie, jedzenie oraz dostarczanie różnych niezbędnych
rzeczy.
- Ile osób pracuje na
tym piętrze? - pytam mężczyznę.
- Tylko Vee i ja.
- A ochrona? - dziwię
się. - Eryk nie powinien być bez opieki.
- Po pierwsze, nikt nie
wie o tym ukrytym piętrze. Po drugie, Eryk uprzedzał mnie, że możesz
się pojawić, dlatego cię wpuściłem, a po trzecie, jest
jeszcze ochrona hotelu. Poza tym pan Johnes nie lubi tłumów wokół
siebie. Im mniej osób wie, tym lepiej.
- Eryk pana uprzedził? - dziwię sie.
- Tak. Wyłączyłeś
kamery, ale ja przez cały czas cię obserwowałem.
- Tu też są kamery? -
wolę się upewnić, bo przecież kilka minut temu zostałem poproszony o
dyskrecję.
- Nie. Pan Johnes
traktuje to miejsce jak dom. Nie lubi być
podglądany.
- Czemu mówi mi pan to
wszystko?
- Jeśli stąd
wyjdziesz, więcej cię nie wpuszczę - no tak, to nawet ma sens. - Poza tym od razu przewieziemy
pan Johnsa w inne bezpieczne miejsce. Powiedzmy, że mamy więcej
„domów”.
- Nie wyjdę - zapewniam go.
- Dobrze. To teraz
mniej przyjemne obowiązki. Czy masz przy sobie jakieś nadajniki
bądź lokalizatory?
- Nie.
- Na pewno?
- Chce mnie pan
przeszukać? Nie mam nic do ukrycia.
- Nie, Simonie.
Wszystko co robię ma na celu zapewnienie bezpieczeństwa. W przeciwnym wypadku Vee się tobą zajmie.
- Nie wątpię...
- Prosiłbym także, abyś nie używał swojego telefonu
komórkowego. Po południu Vee dostarczy ci inny.
- Dziękuję - bez żalu oddaję mężczyźnie swojego smartfona. - Co
jeszcze powinienem wiedzieć?
- Gdybyś
czegokolwiek potrzebował, daj mi znać, a ja wszystkim się
zajmę. Pozwoliłem sobie zamówić dla ciebie potrzebne ubrania.
Niedługo je dostarczę. Proszę także abyś nie dzwonił po obsługę
hotelu. W lodówce są podstawowe produkty. Jedzenie proszę
zamawiać z hotelowej restauracji. Na tablecie jest instrukcja.
Gdyby pan Johnes czegokolwiek potrzebował, podnieś
słuchawkę i nacisnąć zero. Jestem do dyspozycji dwadzieścia
cztery godziny na dobę.
- Gdzie pojechał Vee?
- pytam pana Moor'a.
- Podejrzewam, że do
firmy. Pan Johnes wszystko ci wytłumaczy, jeśli uzna to za
konieczne. Zamówiłem śniadanie. Za chwilę zostanie
dostarczone. Używamy windy kuchennej – mężczyzna wskazuje mi
srebrne drzwiczki, wbudowane w ścianę.
W tej samej chwili słyszę
głos Eryka, który znowu krzyczy przez sen. Natychmiast biegnę do
sypialni.
- Proszę... Odjedź...
Proszę! - wije się na łóżku, walcząc ze swoimi demonami.
- Spokojnie, to
tylko sen – budzę księcia, ostrożnie go przytulając.
- Simon... - otwiera
przerażone oczy. – To tylko sen? - upewnia się.
- Tak. Jesteś w domu,
bezpieczny – uspokajam go.
- Nie odchodź –
prosi cicho.
- Nigdzie nie idę –
kładę się obok niego i leżymy chwilę w ciszy.
- Simon?
- Tak?
- Myślisz, że kiedyś
przestanę śnić o strasznych rzeczach?
- Jestem tego pewny –
spoglądam w jego zapłakane oczy. - Może byłoby ci znacznie
łatwiej, gdybyś mi opowiedział co to za sny – proponuję.
- To nie są zwykłe
sny... - zaczyna cicho, spuszczając wzrok i tuląc się do mnie. – To moje wspomnienia.
- Przepraszam, panie
Johnes... Uprzątnąłem pańską sypialnię. Może pan wrócić do
swojego pokoju – pan Moor wybrał najgorszy z możliwych momentów, by nam przerywać.
- Dziękuję – Eryk
siada na łóżku.
- Zamówiłem
śniadanie. Chciałbym rozpakować rzeczy Simona. Przepraszam,
jeśli woli pan zostać tutaj... - zerka na księcia wymownie.
- Nie. Nie będziemy
przeszkadzać - decyduje srebrnooki.
- Dziękuję - mężczyzna uśmiecha się do nas przepraszająco.
Biorę Eryka na ręce i
zanoszę do drugiego pokoju. Poprawiam mu poduszki i przynoszę
jedzenie.
- A teraz bądź
grzeczny i zjedz coś, bo zaczynam się o ciebie poważnie martwić.
W szpitalu prawie nic nie jadłeś - wypominam mu.
Ku mojemu zaskoczeniu
chętnie sięga po kawałek tortu z kremem waniliowym i owocami.
Mruży oczy, rozkoszując się słodkim smakiem.
- Nie sądziłem, że
doczekam chwili, gdy zobaczę jak jesz tort na śniadanie –
uśmiecham się, kładąc wygodnie na łóżku.
- Niewiele o mnie wiesz
– zatapia we mnie szare spojrzenie.
- Z przyjemnością
nauczę się więcej.
- Chcesz spróbować? -
nakłada kawałek ciasta na widelczyk i wyciąga rękę w moją
stronę.
- Bardzo chętnie –
unoszę się i łapię go delikatnie za nadgarstek, po czym całuję
w usta.
- Simon! - wpatruje się
we mnie oskarżycielsko.
- Tak?
- Miałem na myśli
ciasto!
- Ty jesteś słodszy.
Po śniadaniu zasypia.
Nadal jest poobijany i wymęczony. Biorę szybki prysznic i
przebieram się w czyste ubrania, które znajduję z olbrzymiej
garderobie. Sam jestem zmęczony, ale nie chcę tracić go z oczu
nawet na chwilę. Siadam na fotelu i przyglądam się jak oddycha.
Jak dawał sobie radę
przez te wszystkie lata? Zupełnie sam, otoczony potworami w
ludzkiej skórze. Te dziwne wypadki, przez które trafiał do
szpitala, operacja, próba odebrania sobie życia... Ciągle
zastraszany, gnębiony. Sierota wśród bliskich... Jak sobie
poradził? Skąd czerpał do tego wszystkiego siłę? Jest tak
kruchy i chudy, że mógłbym go skrzywdzić jednym palcem. A mimo
to przetrwał. Chciałbym go zapytać o tak wiele rzeczy. Gdy jestem
już bliski, wystarczy, że spojrzy na mnie i wszystko traci
znaczenie. Liczy się tylko ta chwila. On i ja. Jakby nie istniało
nic więcej.
- Jeszcze tu jesteś? -
pochłonięty swoimi myślami nie usłyszałem Vee, który zakradł
się za mój fotel i przyłożył lufę swojego pistoletu do mojej
skroni.
- Masz zabawkowy pistolet? - drwię z niego.
- Boisz się? - pyta
cicho, odbezpieczając spust.
- Nie zrobisz tego. Nie
przy nim – odpowiadam spokojnie.
- Masz rację –
odsuwa spust od moje głowy. - A skoro nie mogę cię zabić, będziemy musieli
jakoś się dogadać, Simon...
- Dogadać? Co masz na
myśli? - intryguje mnie zmiana w jego zachowaniu.
- Zasada jest prosta.
Nie wchodź mi w drogę, bo pożałujesz.
- Grozisz mi, Vee? - ja również potrafię być wredny.
- To była
przyjacielska rada, palancie. Radzę ci ją zapamiętać.
- Vee... - spoglądam
na Eryka, który unosi się na pościeli. – Wróciłeś - cieszy sie, na jego widok.
- Mam coś dla pana,
panie Johnes – blondyn uśmiecha się do księcia, podając mu białe,
plastikowe pudełko. Eryk bierze je do ręki i dokładnie
ogląda.
- Co to jest?
- Prezent. Od mojego
przyjaciela. Prowadzi klub bokserski. Jego zdaniem nie ma nic
lepszego na obite żebra - tleniony rozsiada się na łóżku, co bardzo mnie drażni.
Eryk niepewnie odkręca wieczko. W środku znajduje się dziwnie wyglądająca biała maź.
- Jesteś pewny? -
spogląda na Vee nieufnym wzrokiem.
- Nie raz
przetestowałem ją na sobie. Jeśli to nie pomoże, to zawsze
zostaje burbon, ale z doświadczenia wiem, że to nie dla pana. Więc
jak, spróbujemy? - zachęca go do użycia tego specyfiku.
- Czemu nie... -
Eryk nie brzmi na przekonanego. Vee podchodzi do łóżka
i pomaga mu stanąć na nogach. - Mam nowe informacje z
firmy. Opowiem panu w czasie kąpieli – zdejmuje skórzaną kurtkę
i rzuca ją na łóżko, po czym oplata go ramieniem i pewnie bierze
na ręce.
- Ja go wezmę – nie
podoba mi się, że dotyka Eryka tak poufale.
- Siad, Simon. Nie
jesteś nam potrzebny – odpowiada z gniewnym błyskiem w oczach.
- Powtórz to jeszcze
raz, a stracisz zęby – staram się zachować spokój, ale to
ponad moje siły.
- Przestańcie. Ty mi
pomożesz – decyduje mój ukochany, zwracając się do tlenionego. – A ty – przenosi
srebrne spojrzenie na mnie – poczekasz tutaj i zamówisz obiad.
- Ale... - próbuję
się bronić, bo nie chcę być zepchnięty na boczny tor.
- Na co masz ochotę,
Vee? - pyta chłopaka, nie zwracając uwagi na moje protesty.
- Zamów mi coś
lekkiego Simon, może sałatkę? Mam dziś randkę, więc muszę być w
formie – puszcza do mnie oko, niosąc Eryka w stronę łazienki.
- Nie przeginaj... -
ostrzegam go.
- A ja poproszę ciasto
z kremem – uśmiecha się Eryk. Ja ci dam ciasto, tylko poczekaj, aż ten typ sobie
pójdzie...
Vee zamyka drzwi łazienki
nogą. Zostaję sam. Dlaczego on może pomagać Erykowi przy
kąpieli? Ja nigdy nie mogłem go dotykać, nie mówiąc już o
rozbieraniu. Oni chyba nie...
Wychodzę wściekły z
pokoju i idę do kuchni. Chwytam tablet i
wyszukuję odpowiednią aplikację, zastanawiając się kim jest
cholerny Vee i dlaczego Eryk aż tak bardzo mu ufa.
Czekam ponad pół
godziny zanim obydwaj opuszczają łazienkę. Tleniony
odnosi Eryka do łóżka. Bardzo dba o jego wygodę. Poprawia poduszki, podaje laptopa oraz teczkę z dokumentami. Komplementuje
nowe okulary księcia, a nawet oddaje mu połowę swojego deseru.
Tracę apetyt przyglądając się ich zażyłości.
- Muszę się przebrać
– oświadcza w końcu Vee, spoglądając na zegarek. – Nie chcę się
spóźnić.
- Nie musisz tego
robić, jeśli nie chcesz – Eryk wygląda na przejętego.
- Chcę. To niezła
laska. Proszę zobaczyć – jasnowłosy wyciąga z kieszeni telefon i pokazuje
mu zdjęcia.
- Rzeczywiście, jest
piękna - przytakuje mu książę.
- Chcesz zobaczyć,
Simon? - pyta rozbawiony, machając srebrnym telefonem przed moją twarzą. Gdy wyciągam
po niego rękę, chowa urządzenie do kieszeni. - Chyba nie
sądziłeś, że ci ją pokażę, co? - śmieje się ze mnie. - Nie
twoja liga. Zaliczyłbyś taką laskę tylko wtedy, gdybyś jej
zapłacił.
- Vee! - srebrnooki gani jego zachowanie.
- Ma pan rację, panie
Johnes. Nadal jest bez szans. Wygląda na takiego, który
nie wie co i jak – drażni mnie coraz bardziej. - Raczej nie wrócę
na noc – jego głos niknie w łazience. Słyszę, jak otwiera drzwi
do garderoby Eryka i przynosi stamtąd dwa garnitury.
- Który mam wybrać? -
pyta zadowolony z siebie. - Chcę zrobić jak najlepsze wrażenie.
- Ten ciemny –
podpowiada mu Eryk.
- Tak pan sądzi? W
sumie racja... - uważnie przygląda się wybranym
przez siebie ubraniom.
- Tylko paznokci nie
zapomnij pomalować – kpię z niego, kładąc się wygodnie na
jasnym szezlongu.
- Zazdrościsz, co? -
podrywam się i rzucam w tego pieknisia ozdobną poduszką, lecz zdążył
się schować za drzwiami łazienki, śmiejąc się głośno.
Po kilkunastu minutach
wraca do nas, prezentując się niczym model. Zupełnie nie
przypomina chłopaka, który nie tak dawno temu miał na sobie skórę
i obcisłe spodnie.
- I jak? - pyta. - Będzie mi jadła z ręki?
- Wyglądasz bardzo
dobrze – chwali go Eryk.
- Dzięki, panie
Johnes. Widzimy się jutro – uśmiecha się do niego, nakłada
ciemne okulary i kieruje do wyjścia. - Waruj, Simon – rzuca za
moimi plecami, wychodząc.
Przyglądam się Erykowi,
który jakby nigdy nic, zakłada swoje okulary i przegląda przyniesione dokumenty. Nie odzywamy się do siebie. On zajęty jest
pracą, a ja zbyt wściekły, by rozmawiać.
Po pewnym czasie
przychodzi pan Moor, który cicho puka do drzwi.
- Proszę.
- Dobry wieczór.
Przyniosłem telefon dla Simona, a także kartę do windy i kluczyki
do samochodu, bo nasz Casanova był tak podekscytowany, że zupełnie
o tym zapomniał.
- Dziękujemy –
książę delikatnie się uśmiecha. - Mam nadzieję, że nie
wpadnie w kłopoty.
- Vee? - pan Moor zdaje
się nie podzielać zdenerwowania Eryka. – Proszę się nie
martwić. Jestem pewny, że wykona zadanie bez problemu.
- Też mam taką
nadzieję – odpowiada mu cicho.
- Jeśli to wszystko na
dzisiaj, pójdę już. Dobranoc – żegna się i wychodzi,
zostawiając nas samych.
Eryk zamyka komputer i zdejmuje okulary, pocierając oczy.
- Simon? - wypowiada
moje imię.
- Tak?
- Wszystko w porządku?
Jesteś dziwnie milczący - zauważa.
- Nie, nic nie jest w
porządku! Pozbądź się Vee - dzielę się z nim przemyśleniami.
- Nie mogę tego
zrobić. Bardzo mi pomaga.
- A ja? Nie sądzisz,
że ja bardziej nadaję się do tego, co on... Co on właściwie
robi? - pytam Eryka, który wybucha cichym śmiechem.
- Nadal jesteś zazdrosny?
- Jestem.
- Też chciałbyś
pójść na randkę? Mogę zadzwonić i ...
- Przestań! - oburzam
się nadąsany.
- Simon? - podnoszę na
niego wzrok. - Chodź tu – wskazuje mi dłonią miejsce na łóżku,
tuż obok siebie. Niechętnie wstaję i idę w jego stronę.
- I co teraz? - pytam,
siadając obok niego.
- Połóż się –
każe mi.
- Dlaczego?
- Bo jesteś zmęczony.
- Nie jestem - wykłócam się.
- Jesteś – jego głos
jest miękki i czuły. – Nie spałeś odkąd trafiłem do szpitala.
Śmiało, połóż się – zachęca mnie.
Ściągam buty i układam
się na pościeli, wpatrując w jego oczy. Nadal go nie rozumiem. Nic z
tego nie rozumiem, a mimo to robię, czego chce.
- Za łatwo ci ulegam –
marudzę.
- Wiem – szepcze,
kładąc się blisko.
- Nie zgasiłem światła
– próbuję wstać, ale powstrzymuje mnie, łapiąc za nadgarstek.
- Zostaw, chcę cię
widzieć.
- Jak chcesz – dąsam
się, układając wygodnie na poduszce i spoglądając w jego oczy.
Wyciąga dłoń i dotyka mojego policzka.
- Simon?
- Tak, Eryku?
- Dziękuję.
- Za co mi dziękujesz?
- pytam sennie.
- Za to, że tu jesteś.
Zawsze pilnujesz, żebym spał spokojnie. Teraz ja popilnuję
ciebie. Zamknij oczy – prosi cicho, błądząc opuszkami po
mojej twarzy.
- Kocham cię. Bardzo,
bardzo mocno – szepczę, czując jak oczy same mi się zamykają.
- Śpij już –
uśmiecha się.
- Zrobię dla ciebie
wszystko... - mruczę niepewny, czy udało mi się
wypowiedzieć te słowa, czy też tylko pomyślałem tak przed
zaśnięciem.
- Ja dla ciebie też –
odpowiada mi szept. Nagle w pokoju robi się ciemno. Zasypiam
zmęczony jak nigdy dotąd.
Tak to był najlepszy rozdział do tej pory! >///////<
OdpowiedzUsuńKitsune ty wiesz co ja lubie :3
Nie zawiodłeś mnie ,to wręcz przerosło moje oczekiwania!
Mój Simon był taki najlepszy!
Jak Eryk go nie chce to ja moge go wziąć! x3
Aśe zdziwiłam Eryk tak się przyjaźnie nastawił jak usłyszał ,że simon już Alana nie.
Ale spisał się nasz simon na medal!
Najwidoczniej eryk potrzebował takiego uparciucha.
Ale Vee? Vee jest świetny!
i simon taki zazdrosny :333
Jak kilka słów może zmienić naszego Eryka ,nie? xD
P.s
jak to tylko 30 rozdziałów?! ;-;
ojesu o dziadku zapomniałam napisać! D:
UsuńDziadku ty wredny kutasiarzu ty xD
Szo to za propozycje krzywe?! :T
Mimo wszystko myśle ,że dziadek jak Alan kocha na swój sposób ^^"
chyba...
Miało być 30, ale sama wiesz, że dzisiaj znalazłem dodatkowy, więc może 31? :D
UsuńNie martw się Yagódko, najlepsze dopiero przed nami :)
Simon dopiero się rozkręca. Nie znamy go jeszcze jako seme... :D
Powiedz szczerze - czy to nie było za długie?
Twój Kitsune
"nie znamy go jeszcze jako seme..."
Usuńi tu przed oczami mymi stanął Simon z podejrzanym uśmiechem linami do krępowania i kajdankami xD
nie no ,śmieje się (nie żebym miała coś przeciwfo! xDDDD)
ale faktycznie się okaże się ,że Simon ma jakieś dzwine fetysze i co wtedy? ;-;
moje kokoro its hurt
Jestem zdania ,że im dłuższe tym lepsze ( ͡° ͜ʖ ͡°)
if ju noł łot aj min
Na dzień dzisiejszy nie wiem ile będzie rozdziałów, ale wiem jedno - wszystkie będą długie jak ten dzisiejszy :)
UsuńLiny... Nie tym razem. Eryk jest za delikatny. Coś takiego bardziej pasje mi do Vee, ale ciii :)
Twój Kitsune
a potem będzie spin-off
UsuńVee Adventures xDDDD
"nie tym razem"
Kitsune planujesz coś nikczemnego?
( ͡° ͜ʖ ͡°)
Zawsze :) Lisia natura :) Sama rozumiesz :D
UsuńVee jako bohater nowego opowiadania? Hmm...
Twój Kitsune
to by było dobre.
UsuńEwentualnie od czasu do czasu jakieś nawiazanie do Eryka i Simona.
My dziewczyny kochamy takie rzeczy ;D
Pomyślę o tym :)
UsuńTwój Kitsune
tak się tylko upewnia za wczas i z ciekawości
UsuńVee bardziej uke czy seme?
Nie wiem Yagódko. Dopiero Ty podsunęłaś mi ten pomysł. Vee ma bardzo ciekawą przeszłość. Kto wie, może powstanie nowa seria tylko o Vee :D Uke czy seme? Ty mi powiedz :)
UsuńTwój Kitsune
*uwaga yaoistka tak bardzo się zna co kto który*
UsuńVee-kobieciarz ,wysoki , prawie silny jak simon , lubie z się uke Eryczkiem nie lubi z seme simonem.
starszy , duże dziecko ,wredota bardzo,niebezpieczny, broń,szybka jazda
100% seme najlepiej z fetyszem na soft s&m
i pewnie do pary jakis trap uke
jaka przeszłość? ;-;
Yagódko, jestem pod wrażeniem Twoich umiejętności :) Jest dokładnie tak jak mówisz, ale nie powiem Ci nic o jego przeszłości. Jeszcze nie :) Najpierw dokończę Humory księcia, a potem zobaczymy co da się zrobić z tym soft s&m :D
UsuńTwój Kitsune
Siedzi się w tej branży nie? XDDDD
Usuń(twój komentarz wielce mnie rozbawił xDDD)
Przyznaję się bez bicia, nie mam takiego doświadczenia jak Ty. Do perfekcji jeszcze daleko droga... Ale będę się starać jak mogę i pracować nad warsztatem :)
UsuńTwój Kitsune
raczej setek przeczytanej gejozy xD
Usuńpamiętaj wszyscy wielcy ludzie robią dobrze to co robią bo to robią ;D
O tym właśnie mówię. Brakuje mi doświadczenia. Przeglądam jakieś mangi, ale wieje nudą. Nie o takie historie mi chodzi. Lubię uczucia i o nich chcę czytać, a potem pisać :)
UsuńTwój Kitsune
póki robisz to dobrze to nie masz sie martwić :>
Usuńczytam poniższe komentarze i VeexRyś O_O
WTF?!
Nie wzięłabym Rysia za homosia, rly xD
Ile wogle Ryś ma lat?
"Nie miej tego Alanowi za złe. Nie chciał skrzywdzić Eryka."?!? Gdyby nie to, że mój telefon jest nowy z pewnością wylądowałby na ścianie. Stary Książe jest denerwujący. Mam nadzieję, że dostanie mu się za to.
OdpowiedzUsuńSimon i Vee... zupełnie jak małe dzieci! I te ich jakże przemyślane wymiany zdań!
Eryk zaprosił Simona do łóżka! Doczekałam się!
Najlepszy rozdział jaki dotąd przeczytałam <3
Kitsune postarałeś się :)
~ZuSkaa
Cieszę się, że doceniasz moje starania. A to nie wszystko :)
UsuńSimon nadal nie wie najważniejszego...
Twój Kitsune
Czyli tu jeszcze więcej nowości będzie?! Cierpliwie czekam na dalszy rozwój wydarzeń :)
Usuń~ZuSkaa
Eryk nadal nie podzielił się z Simonem swoją przeszłością... Simon wie co się stało, ale nie wie dlaczego. Poza tym pozostaje jeszcze zemsta. Wizja Eryka jako księcia bardzo mi się podoba. Nie ma szans, aby oddał swój tytuł i wyjechał. To byłoby nudne, prawda ? :) I kota muszę pomścić :P
UsuńTwój Kitsune
Za kotka!! Ta masz rację. Wyjazd Eryka byłby nudny. Muszą byś pościgi, wybuchy i akcja!
Usuń~ZuSkaa
Właśnie, akcja :) Mam wszystko pod kontrolą :)
UsuńTwój Kitsune
Ten rozdział był genialny!!! Idealny. Wspaniały. Powalający. No, po prostu cudo! ^3^
OdpowiedzUsuńNo dobrze. Oddychaj Suzy. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Spokojniee...tym razem postaram się po kolei :3
Zamykać Eryka?! Jak ten dziad śmie?! >.< Dobrze, że Simon wreszcie poszedł po rozum do głowy i zdał sobie sprawę jak okropnym stworzeniem jest staruch...upieczmy go na rożnie!
Właśnie Simon...Pan Tajny Agent wreszcie pokazuje na co go stać xD Tylko...jak on się zmieścił w tej wentylacji? :D
Że też Simon miał tyle cierpliwości gdy Vee go zaczepiał...ja bym od razu rzuciła nim o ścianę...(chociaż pewnie zabrakło by mi siły)
A ta końcówka taka słodka <3 Aż się rozpływam~
Ratujesz mi dziś życie tym rozdziałem ;-; Nic nie chciało mi wychodzić i na dodatek pokłóciłam się z przyjacielem ._.
A po przeczytaniu do końca jakoś zrobiło mi się lżej na serduszku c:
~Suzy
Zawsze do usług, Suzy :)
UsuńSimon jak do tej pory nie był doceniany. Pora to zmienić. Za to Eryk broni się jak może, by mu nie zaufać. To też trzeba zmienić :)
Twój Kitsune
*Pozostawia swoją wcześniej przygotowaną kawę* Jednak nie dam rady. Kitsuś, wrócę tu jutro… to znaczy dzisiaj xD
OdpowiedzUsuńPo 4 dniach nie spania do 3 chcę się w końcu wyspać! ;-;
Ale teraz, jedno słowo: Przewspaniałyrozdział,poprostunajlepszy! :3
Zasypiająca Wegi
Wegi, moim zdaniem jesteś po prostu zmęczona :D Ten rozdział jest tylko długi. Nie ma w nim tego... żaru, uczuć, tego wszystkiego, co będzie w nowym rozdziale :) A dziś nie stało się nic niezwykłego. Simon się zrehabilitował. On jednak potrafi to i owo :D
UsuńŚpij spokojnie. Słodkich snów :)
Twój Kitsune
Powiem tak - czytałam rozdział w drodze do szkoły i każda napotkana przeze mnie babcia, sprzątaczka i bezdomny kot patrzyli się na mnie jak na wariatke. Szłam i szczerzylam się do telefonu. To chyba znaczy, że rozdział był bardzo dobry.
OdpowiedzUsuńJa wiem, że cały czas najeżdżałam na Simona i jego zdolności szpiegowskie i... w sumie to nic się nie zmieniło, nadal uważam go za dupę wołową, ale ma plusa za włam do apartamentu Eryka. Szczególnie za scenę z windą. Jak sobie wyobrażałam takiego Simona w garniaku, odsuwającego tą zasuwe w windzie, potem wspinajacego się do góry... Ahh, mam nadzieję, że Alan zrobiłby to samo dla mnie :P
Dziadek jest fajny, Kitsune mówił, polub dziadka, mówił.
...
Serio? Ten stary wafel nie zasługuje na choćby odrobinę sympatii. Jak tylko go dostanę w swoje ręce to.. Ugh! Ręką, noga, mózg na ścianie.
Jeszcze bardziej polubiłam Vee :D 'Waruj, Simon!' Tym tekstem zdobył moje serce. Śmiałam się za każdym razem, kiedy to mówił, aż jakaś pani do mnie - Uważaj dziecko, bo cię za świruskę wezmą. Nie kłamie, serio tak powiedziała xD Vee po prostu jest mistrzem i tyle.
Eryk był w tym rozdziale taki kochany ^^ Jak takie malutkie dziecko. A jak próbował rozdzielić Simona i Vee to wyobrażałam sobie takiego małego elfa skaczacego naokoło dwóch goryli. I... Znowu się śmiałam :D
Ostatni dialog wprawił mnie w taki... Romantyczny nastrój. Aż nabrałam ochoty, żeby wyjść pozrywac kwiatki i śpiewać komuś miłosne serenady pod oknem ;)
Chętnie napisalabym więcej, ale muszę zmykać na próbę.
Oby następny rozdział był tak cudowny jak ten!
Ruu
Następny rozdział będzie długi i lepszy. Uparcie dążę do perfekcji :) Muszę dbać o Twoją reputację na osiedlu :P
UsuńRuu, tyle razy Ci mówiłem - taki dziadek to skarb. Kto nie chciałby mieć takiego dziadziusia w rodzinie? Ja bym go brał z zamkniętymi oczami. Jego postać wydaje mi się bardzo autentyczna, bo posłużyłem się sprawdzonym szablonem - własnym dziadkiem :P Bezczelnie skopiowałem pewne cechy osobowości, dlatego nie rozumiem Twojego hejtu :D
Vee... Tak długo czekałem, aż w końcu mogę o nim pisać. Zimny drań, który nie cofnie się przed niczym, a jednocześnie taki uroczy :) Yagódka podsunęła mi wczoraj niezły pomysł. Kto wie, może powstanie osobne opowiadanie tylko o nim? Już w tej chwili widzę je w 2 częściach :) Pierwsze obowiązkowo bardzo mroczna, a druga... :) To pewnie też będzie zależało od Was. Póki co to luźny pomysł, ale ma duży potencjał.
Znowu czytam moją ulubioną mangę, stąd ten romantyzm :P Późna noc, Kitsuś znowu nie śpi, za oknem deszcz, a na ekranie prawdziwa MIŁOŚĆ :) Boje się co będzie dalej :)
Miłej próby (próby? zdradź jakieś szczegóły :D) :)
Twój Kitsune
Spoko, spoko na osiedlu już i tak mają mnie za dziwaka. Ostatnio szłam z przyjaciółką i mijalysmy kolegów brata i oni takie - 'To jest siostra Wiśni. Ona jest dziwna'
UsuńDłuższy rozdział? Znowu się przez Ciebie nie mogę doczekać! Zły Kitsune :D
Jak mam być szczera to i tak wolałabym dziadka Eryka niż mojego, więc... Może nie brałabym go z zamkniętymi oczami, jak co poniektorzy, ale niech będzie :D
Właśnie! Zapomniałam napisać, ciekawią mnie te randki Vee, bo to raczej nie są typowe randki tylko jakieś tajne misje :P Swoją drogą, zrób z Vee bi. Żeby sobie supi chłopaka znalazł :D
Aaa, robimy oprócz apelu przedstawienie na koniec roku i dziennie od 7 próby, dlatego muszę o 5 wstawać :c
Ruu
Nowy rozdział wrzucę prawdopodobnie w niedzielę wieczorem, bo dziś muszę wyjechać, a i tak nic nowego od wczoraj nie napisałem :)
UsuńJak porównuję dziadka Eryka do mojego, to stary książę jawi mi się jako anioł :D
Vee ma już kogoś na oku :P Wiesz kogo mam na myśli? :D
Wybacz, jeśli urażę Twoje uczucia, ale nie ma nic gorszego niż przedstawienia na rozpoczęcie czy zakończenie roku szkolnego. Już prawie masz wakacje z ręku (czyli świadectwo), a tu obowiązkowo sala gimnastyczna i słuchanie głupich piosenek... Nigdy więcej. Znaczy mnie to już nie dotyczy, a dzieci nie planuję. Współczuję wszystkim, którzy będą cierpieć na koniec roku. Tobie też, bo wstajesz wtedy, gdy ja się kładę :P
Twój Kitsune
O, to miłego wyjazdu :)
UsuńMój jest dziwny, nie tolerancyjny i jak zadzwoni do mnie raz na pół roku, to jego pierwsze pytanie - A byłaś w niedziele w kosciolku? A ja mnie to wkurza, bo wiara jest moja prywatną sprawa.
Vee ma kogoś na oku? *-* *przeszukuje w pamięci wszystkich męskich bohaterów * Błaaaaaaagam, powiedz, że to Ryś ^^
Szczerze się z Tobą zgadzam, ale to nasze nie będzie sztywne tylko takie śmieszkowe :D
Na początku miałam problem, żeby wstać, ale opatentowałam supi metodę. Nastawiam budzik 15 minut wcześniej, czytam jakieś opowiadanie i tak się wciągam, że nie chce mi się spać :))
Kitsune, chyba zaczynam bredzić :/
Ruu
Tak, to Ryś :) No przecież nie dziadek, albo pan Moor :P Chociaż dziadek... Hmm... :P
UsuńTwój dziadek jest spoko. Już go lubię. A w kościele jest super, ja uwielbiam :)
Do niedzieli. Miłego weekendu :)
Twój Kitsune
Właśnie wpierw mi doktor przyszedł do głowy, a potem Alan, ale Alanek jest mój *^* A Ryś jest przekochany, więc już się nie mogę doczekać :D
UsuńNie lubisz mojego dziadka, uwierz mi na słowo. Z tego co zdążyłam o Tobie 'zaobserwować' to nie lubisz takich ludzi jak on :)
Dziękuję i nawzajem! :)
Ruu
Serio? :O Z Ryś z Vee? Tak! :3
UsuńWegi
Okej, na początku w nocy zaczęłam czytać rozdział, ale zasypiałam na stojąco. Postanowiłam doczytać rano. Leżę 5 min, 10, 20... Nieee, idę czytać :D
OdpowiedzUsuńOkej, Simon, chociaż nadal ma u mnie n minusie, to coraz lepiej mu idzie zdobywanie mojej sympatii. Tą akcją ma +20 do lovemetru. :D Akcja, włamanie, zaufanie, bijatyki, docinki, śmieszki! Poprostu wspaniale!
I zauważył, że stary książę jest zuy. I koniec. Sorka Kitsuś, ale go nie polubię :/
Oni razem spali *-* I znowu razem śpią! Nawiasem, ta ostatnia akcja taka... KYAAA! Słodziuchna! <3
Vee, mordeczko, jesteś genialny :D Taki drań, ale kochany! A zdradź mi, ile on ma lat???
Ta bijatyka była śmieszna. A Eryk, jak taki pięcioletek próbujący rozdzielić rodziców :'D
Eryczek, Eryyczeek! Śmiałam się jeszcze w nocy, bo to było komiczne
-Idź.
-Nie.
-Idź.
-Nie.
-Idź.
-Zostanę tu.
-Serio? ok.
Ahahahhahahhaa :'D Doobre xd
A Vee taki sarkastyczny. Heh. Pan Moor jest spoko :) Wydaje się taki być... *podejrzliwy wzrok*
A dlaczego rodzice pozbawili Eryka tytułów? To nie fair. Życie jest nie fair :/
I Simon jest zazdroosny!!! Ha! Słofki jest jak się wścieka <3 Ale nadal mnie wkurza xD
Wegi
Ps. Przepraszam za haotyczn komentarz!
Vee jest starszy od Simona i ma 27 lat, ale nie wygląda :D
UsuńSimon i Vee są jak mamusia i tatuś :)
Pozbawili go tytułów, bo nie chcą Eryka jako syna. Wolą Alana. Mimo to Eryk zachował fundusz powierniczy, który przepisał na Melanię i Rysia, w razie swojej śmierci.
Nowy rozdział, pewnie równie długi, już wkrótce. Nie wykluczam także, że dodam jeden lub dwa więcej, bo przez moją pomyłkę nie będzie równo 30, więc stwierdziłem, że raz się żyje :) Może być odrobinę więcej.
Lubię chaos w Twoim wykonaniu.
-Idź.
-Nie.
-Idź.
-Nie.
Kupiłaś mnie tym :)
Twój Kitsune
27? :o Myślałam, że jest młodszy. Bo oni tak słodko się kłucą. Tu spluwa przy skroni, tu kopniaki w żebra. (:'D) Takie stare dobre małżeństwo!
UsuńJejku, ciężka sprawa :/ Alan nie będzie królem i wszystko dobrze się skończy! Chyba… Bo możesz zawsze dać smutne zakończenie ;-; O boże, dopiero teraz się skapnęłam •,_,• Nee, Kitsuś, nie zrobisz tego… Prawda?
Jak dla mnie to może być ich dużo więcej, ale wiesz, Czekolada czeka :D
Ja tak to widzę. xD Lubię sobe upraszczać. Tak samo było z Simonem, Erykiem i Vee:
-S: Głupi jesteś!
-V: Sam jesteś głupi.
-S: Wcale nie, a Eryk jest mój.
-V: No chyba nie!
-S: Eryk, a Vee mi dokucza!
-E: Ehh… -.-'
Wegi
Ja nie wiem skąd Ty czerpiesz pomysły na kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuńDiametralnie zmieniasz scenerię, wszystko.
Zupełnie inaczej wyglądają ostatnie rozdziały niż te początkowe. Trochę tak jakbyś w miarę pisania się rozkręcał i bardziej wczuwał w akcję.
Ostatnio sceny z udziałem Simona i Eryka są takie słodziaszne (w sensie przepełnione miłością).
Eryk jest taki śmiechowy. Przy innych strasznie zdystansowany i obojętny, ale jak są sami z Simonem to jest taki kochany i troskliwy. Wszystko zmieniło to co powiedział Simon (to, że pomoże mu załatwić Alana).
Zazdrosny Simon trochę jak kobieta strzela fochy (ja wiem, że teraz poniekąd wrzucam na siebie, ale nie uważam się za typową przedstawicielkę swej płci)
Skąd czerpię pomysły? Inspiruje mnie wiele rzeczy, które później w kosmiczny sposób mieszają się w mojej głowie. Raz wychodzi lepiej, raz gorzej :D
UsuńOstatnie rozdziały chciałem pisać w nieskończoność. Niestety, kiedyś musiał nastąpić koniec :) Ty niedługo również go poznasz i będziesz mogła ocenić.
Twój Kitsune
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, jakim cudem udało mu sie namierzyć ten telefon Vee miał się go pozbyć, jaki zazdrosny o zażyłość Vee z Erickiem, czyżby ten hotel należał do Ericka?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, och cudem to udało mu się namierzyć ten telefon... Vee miał się go pozbyć, och jaki Saimon zazdrosny o tą zażyłość Vee z Erickiem, czyżby ten hotel należał do Ericka?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia