środa, 29 czerwca 2016

Kostka II

„Czekolada” 

 

Mijają trzy tygodnie odkąd odnalazłem Dianę i rozpocząłem pracę w Fantazji. Każdego dnia, gdy wspólnie zamykamy kawiarnię, odprowadzam ją do domu, po drodze na basen, dziękuję za możliwość wspólnej pracy. Dogadujemy się znacznie lepiej niż kiedykolwiek. Spędzamy mnóstwo czasu razem. Chodzimy do kina i na spacery. Zostałem nawet zaproszony na obiad w jej rodzinnym domu. Mam wrażenie, że lata niechcianej rozłąki umocniły więź między nami.
- Zdradzę ci pewien sekret, ale musisz obiecać, że nikomu nie powiesz, dobrze? 
- Obiecuję – odpowiadam uroczyście, siedząc na dywanie w jej pokoju i przeglądając książkę, do przeczytania której ciągle mnie namawia. 
- Chyba się zakochałam – rumieni się, po czym chowa twarz między kartkami kolorowego czasopisma. 
- Naprawdę?! Kiedy go poznam? - ekscytuję się. 
- On jeszcze o niczym nie wie, więc nieprędko – wzdycha zrezygnowana. 
- To czemu mu nie powiesz? 
- Postaw się na moim miejscu! Poza tym jak sam się zakochasz i mi o tym powiesz, zobaczymy czy będzie ci do śmiechu. To bardzo delikatna sprawa! Masz pojęcie ile kosztowało mnie powiedzenie o tym tobie?! A on... Nie chcę nawet o tym myśleć. Za bardzo się wstydzę. 
- Przepraszam. Spróbuję się zrehabilitować. Opowiesz mi o nim? 
- A chcesz posłuchać? - jej oczy rozbłyskają szczęściem. Siada na łóżku i łapie mnie za rękę. 
- Żartujesz sobie? Chcę wszystko o nim wiedzieć! Gdzie się poznaliście? Jak wygląda? Ile ma lat? Kiedy się w nim zakochałaś? - stosuję taktykę wielu pytań naraz, tak jak ona zwykle robi. 
- Jesteś okropny – rzuca we mnie gazetą, która upada na dywan. 
Diana zrywa się w łóżka i natychmiast ją podnosi, wpatrując się we mnie z szeroko otwartymi ustami.
- To ty! - krzyczy nagle, podsuwając mi ją prosto pod nos. 
- Co ja? - odpowiadam zdziwiony. 
- Jesteś w gazecie! To twoje zdjęcia!
Odbieram od niej magazyn i sam sprawdzam o co dokładnie chodzi. Jedna z moich pierwszych sesji. Ta od szortów.
- Tak? - staram się zachowywać normalnie. 
- Jessie! Mów!
- Nie ma nic do opowiadania... Wziąłem udział w kilku sesjach. Zrobili mi zdjęcia. Nie wiedziałem, że zostały wybrane do publikacji. To nic takiego. 
- Jak to nic takiego?! Czy ty nic nie rozumiesz?! To dlatego te wszystkie dziewczyny ciągle przychodzą do kawiarni! One wiedzą kim jesteś! Wodzą za tobą wzrokiem, uśmiechają się, flirtują. 
- Na pewno nie – bronię się. - Poza tym sam ledwo rozpoznałem się na tych zdjęciach. Miałem krótsze włosy i... 
- A jak wyjaśnisz to? „JJ to najnowszy nabytek agencji modeli Flesz. Ma dziewiętnaście lat, 179 cm wzrostu, waży 68 kg. Nie ma dziewczyny, bo jak sam mówi czeka na wielką miłość. Lubi pływać i jeść czekoladę. Czas wolny najchętniej spędza ze znajomymi.” 
- To moja agentka, Maggie. Nic im o sobie nie mówiłem. 
- Jesteś gwiazdą Jessie! A właściwie JJ. 
- Przestań! - rumienię się zakłopotany.
- To dlatego masz nienormowany czas pracy i znikasz nie wiadomo gdzie. I ta fryzura... – wplata palce w moje włosy. 
- Agentka kazała mi je zapuścić. Ponoć tak lepiej wyglądam. 
Diana przykłada stronę ze zdjęciami do mojej twarzy i porównuje.
- Ma rację. Nie obcinaj ich. Na twoim miejscu kazałabym je rozjaśnić na końcach. Twoje błękitne oczy byłyby bardziej wyeksponowane. 
- Za dużo czasu poświęcasz na czytanie tych bzdur – wyrywam jej czasopismo i przesuwam po dywanie. - Proszę, nie mówi nikomu, dobrze? Nie chcę by twoi rodzice się ze mnie śmiali. Wystarczą mi kpiny ze strony brata. 
- Nie cieszy się twoim sukcesem? - pyta mnie, kładąc się na brzuchu. 
- Sukcesem? Uważa, że tylko się ośmieszam. Jego zdaniem powinienem podjąć porządne studia i zająć się czymś odpowiedzialnym, typu finanse. - wzdycham tak jak on zwykle to robi podczas naszych rozmów. Obydwoje wybuchamy śmiechem. 
- A ty? Czego ty chcesz? - pyta mnie niespodziewane. 
- Nie wiem – przyznaję szczerze. 
- Dobrze, że mój brat nie wtrąca się w moje życie. 
- A właśnie, kiedy w końcu go poznam? - pytam z nadzieją w głosie, bo po trzech tygodniach opychania się czekoladą, bardzo chciałbym zapytać go o odstępstwa od przepisów jego dziadka. 
- Oszalałeś?! - gani mnie. - Życie ci niemiłe? Masz pojęcie jakim wrednym typem jest Collin? Powinieneś być mi wdzięczny, że przez całe trzy tygodnie udało mi się trzymać cię z daleka od tego gbura i prostaka! 
- Jego czekolada jest pyszna. Nie może być zły, skoro potrafi robić takie rzeczy. 
- On nie jest zły, jest podły. Nawet tata uważa, że zawarł jakiś pakt z siłami ciemności, skoro w dzień się uczy, a nocami piecze ciasta i robi czekoladki. Nigdy nie jest zmęczony, ale nienawidzi, gdy ktoś kręci się po jego kuchni, dlatego zawsze ją zamyka i nie pozwala nikomu tam wchodzić. Jestem pewna, że oprócz czekolady ma tam jakiś sekretny ołtarz, na którym składa ofiary – dodaje konspiracyjnym szeptem. 
- Ofiary?- pytam przerażony. 
- Tak, z kotów. 
- Di! Nie strasz mnie. Nie chce, aby ktoś tam wchodził, bo lubi porządek. Zamiłowanie do porządku jest czymś złym. 
- To sadysta w czystej postaci. Jeśli cenisz sobie moje zdanie, będziesz go unikał jak diabeł święconej wody, jasne? 
- Tak, dzięki Di. 
- A właśnie, dostaliśmy od niego premię. Ponoć odkąd razem pracujemy przychodzi więcej klientów. Collin nie jest skąpy. To jego jedyna zaleta. Zawsze dzieli się zyskiem. Twoją część przelał na konto. Zauważyłeś? 
- Nie. Nadal nie opowiedziałaś mi o swoim ukochanym – przypominam dziewczynie, zmieniając temat. Pieniądze mało mnie interesują.
- Jest cudowny! Ma na imię Adam i studiuje prawo na pierwszym roku. Poznałam go w czasie dni otwartych kilka miesięcy temu. 
- To dla niego zmieniłaś kolor włosów? 
- Tak – przyznaje podekscytowana. - Moja koleżanka powiedziała, że słyszała jak powiedział do znajomych, że rude kobiety są piękne. 
- Di... Jesteś piękna bez względu na to czy masz rude włosy, czy nie. 
- Ale te włosy wyjątkowo mi pasują, sam przyznaj – naciska na mnie. 
- Masz rację. Wyglądasz super, więc punkt dla Adama. 
- Widzisz, mówiłam – cieszy się. 
- Skoro tak ci się podoba, umów się z nim. 
- Nie! Sam wiesz, że jestem nieśmiała. Co miałabym mu powiedzieć? Pewnie zrobiłabym się czerwona jak burak i tylko by się ze mnie śmiał. Może jak zaczniemy uczęszczać razem na letni kurs i lepiej go poznam. To już za kilka dni. Kurs jest dwa razy w tygodniu. Dasz sobie wtedy radę? Będziesz sam... 
- Postaram się. Jak ci idzie szukanie kogoś do pomocy? - pytam dziewczynę, bo praca na dwóch etatach zaczyna mi powoli ciążyć.
- Nie idzie – przyznaje. - Gdy mówię znajomym, że mają pracować dla Collina, od razu rezygnują. 
- Nikt nie odpowiedział na ogłoszenie o pracę? 
- Zgłosiło się ponad dziesięć osób, ale wszystkich odrzucił. Za to z ciebie jest zadowolony. 
- Ze mnie?! - dziwię się. - Przecież nawet mnie nie zna. 
- Przynosisz zyski. Tyle mu wystarczy. No i widział cię raz czy dwa, gdy flirtowałeś z klientkami. 
- Ja z nimi wcale nie flirtuję! 
- Jasne, jasne... A jak wytłumaczysz fakt, że 99% odwiedzających nas klientów to kobiety? 
- Mają słabość do słodyczy. Rozumiem je. Sam uwielbiam czekoladę – rozpływam się na samo wspomnienie niebiańskiego smaku, co Di kwituje śmiechem. 
- Tak czy inaczej trzymaj się z daleka od mojego braciszka, tak? 
- Jeśli to cię uszczęśliwi – odpowiadam. - Może poproszę Maggie o pomoc. Czasami mam wrażenie, że zna wszystkich, więc bez problemu znajdzie kogoś do pracy w kawiarni.
- Naprawdę? Byłoby super, gdyby nam pomogła.
- Zadzwonię do niej wieczorem. 
- Oby znalazła jakiegoś przystojnego modela. Konkurencja nie miałaby szans.
- I tak są bez szans. Twój brat wie co robi.
- Szkoda, że jego umiejętności ograniczają się tylko do pralinek - wzdycha w stylu mojego brata, wywołując kolejny atak śmiechu.
Po kilku dniach moja obietnica zostaje wystawiona na próbę... Diana rozpoczyna dziś letni kurs, do którego bardzo starannie się przygotowuje. Wystrojona w nową sukienkę rusza do boju. Musi jej bardzo zależeć na tym chłopaku.
- Pięknie wyglądasz – komplementuję ją. 
- Dziękuję. Myślisz, że Adam... 
- Będzie zachwycony! - zapewniam dziewczynę, spoglądając jej w oczy. 
- Jesteś prawdziwym przyjacielem – odpowiada zawstydzona splatając nasze dłonie i uśmiechając się do mnie pogodnie. 
- Dasz sobie radę. Zachowuj się naturalnie. Jestem pewny, że będzie tak oczarowany, iż jednym spojrzeniem podbijesz jego serce. 
- Dziękuję, Jessie. Na pewno poradzisz sobie beze mnie?  
- Tak. Sama widzisz, że ruch jest dziś niewielki. Posprzątam salę, wstawię zmywarkę i zamknę drzwi – recytuję z pamięci moje obowiązki. 
- I będziesz się trzymał z daleka od kuchni – przypomina. 
- Dokładnie tak będzie. 
Diana żegna się ze mną i wychodzi, machając.
Z początku wszystko układało się tak, jak jej obiecałem. Obsłużyłem zadowolone klientki, sprzedałem tonę ciasta i czekolady. Zwłaszcza czekolady. Gdy zegar wybił dwudziestą, zamknąłem drzwi i zasłoniłem rolety. Nastawiłem zmywarkę, zmieniłem obrusy i umyłem podłogę, co zajęło mi dwadzieścia minut. Poszedłem na zaplecze i zdjąłem swój fartuch. Już miałem wychodzić, gdy usłyszałem jakiś hałas w kuchni. Ściskając kask i plecak bardzo dyskretnie zakradam się do drzwi. Spoglądam przez niewielką okrągłą szybę. Collin musi być w środku, bo światło jest zapalone. Wstrzymuję oddech i ponownie zakradam się do szyby. Nie liczę na rozmowę. Chcę go tylko zobaczyć. Tajemnicze serce czekolady...
Puls znacznie mi przyspiesza od tej zabawy w detektywa. Niby nie wierzę opowieściom Di. Dobrze wiem, że Collin to tylko uzdolniony uczeń swojego wielkiego poprzednika, a nie wielbiciel czarnej magii. A mimo to nie umiem odpuścić. Może oczekuję, że za tymi drzwiami serio dzieje się coś niezwykłego?
Po raz kolejny spoglądam przez szybę. Mam dużo szczęścia, bo chłopak stoi obrócony do mnie plecami i rozmawia z kimś przez telefon, opierając się nonszalancko prawą ręką o blat. Czarna bluzka z krótkim rękawem odsłania tatuaże, które pokrywają jego rękę. Szare róże zdobią całe przedramię, począwszy od nadgarstka, na którym ma dodatkowo ubraną srebrną bransoletkę. Szczupły, wysoki, czarnowłosy... Nie wygląda na demona, raczej zwykłego faceta. Nie ma się czego bać. 
Poczułem się chyba zbyt pewnie i nabrałem za głośno powietrza, bo Collin odwraca się gwałtownie i przez dosłownie sekundę patrzy mi prosto w oczy. 
- Muszę kończyć – rzuca ostro do telefonu, który odkłada na blacie, ruszając w kierunku drzwi, za którymi się schowałem.
No to po mnie” - myślę w duchu i ściskając plecak oraz kask staram się jak najszybciej zwiać.
- Już uciekasz? - jego zimny lodowaty głos oraz szczupłe palce, zaciskające się na moim nadgarstku, skutecznie uniemożliwiły te starania. 
- Nie chciałem ci przeszkadzać – tłumaczę drżącym z przejęcia głosem. 
- Nie wątpię – odparł kpiąco, wlepiając we mnie swoje ciemnobrązowe, prawie czarne oczy. Na plecach poczułem złowieszczy dreszcz, który zawsze ostrzega mnie przed niebezpieczeństwem. - Ale skoro już tu jesteś... 
Ciągnie mnie za sobą do kuchni, do której, jak wielokrotnie ostrzegała Di „za żadne skarby lepiej się nie zbliżać” i zamyka drzwi.
Jeśli zostanę złożony w ofierze zamiast kota jakiemuś bożkowi, to będę to zawdzięczał tylko własnej ciekawości i głupocie. 
- Więc co ty... - skupia na sobie całą moją uwagę. 
- Ja? - powtarzam po nim, nie mogąc oderwać wzroku od ciemnych tęczówek. 
- Lep na muchy – zniża głos i pochyla się nade mną, by odważnie patrzeć prosto w oczy. Dopiero teraz zauważam, że ma przekłute uszy, ozdobione delikatnymi, srebrnymi kolczykami. W lewym trzy, a w prawym dwa.
- Na muchy? - nie wiem o czym do mnie mówi. Za bardzo się boję. 
- Klientki za tobą przepadają. Dałem ci premię. Podziękuj. 
- Słucham? - otwieram szeroko oczy ze zdziwienia. - Dlaczego mam ci dziękować? Ciężko na nią zapracowałem! 
- Drugi raz nie powtórzę – ostrzega mnie spokojnym głosem, zmniejszając odległość między nami do kilku centymetrów.
- Co robisz? - pytam, zaskoczony jego zachowaniem. 
- Podziękuj albo... - patrzy na mnie z góry. Jego oczy błyszczą niebezpiecznie. 
- Di miała rację. Teraz rozumiem czemu nikt nie chce dla ciebie pracować. Jesteś palantem! - wypalam, odpychając go od siebie. 
Delikatny uśmiech igra w kącikach jego ust. Tylko na to czekał... O bogowie... Ratunku!
Łapie mnie za nadgarstki, które oparłem na jego klatce piersiowej i wykręca boleśnie ręce do tyłu, popychając w stronę ściany. 
- Więc lubisz się bawić – szepcze mi do ucha, drażniąc je swoim ciepły oddechem. 
- Puszczaj! - próbuję się wyrwać, ale jest zaskakująco silny. 
- Zmuś mnie – śmieje się cicho, podgryzając płatek zębami. 
- Oszalałeś?! To ty robisz?! 
- Diana nie mówiła ci, że masz się trzymać ode mnie z daleka? - pyta, jednocześnie związując mi ręce kuchennym ręcznikiem. 
- Mówiła, ale ja chciałem... - szarpię się. 
- Chciałeś sam się przekonać, tak? - odpowiada za mnie. 
- Collin... 
- Wiesz jak mam na imię... Cieszę się. Nie mogę się doczekać aż będziesz je głośno krzyczał. 
- Ani mi się śni! 
- Śnić o mnie też będziesz. Zapewniam cię – dociska mnie do ściany i wpycha kolano między rozłożone nogi. - Bądź grzeczny, to może ci się spodoba – wsuwa ciepłe dłonie pod białą koszulę, którą mam na sobie. 
- Nie dotykaj mnie tak! - bronię się, walcząc zażarcie. 
- Nie lubisz tak? A jak wolisz? Tak? - przesuwa dłonie wyżej na mój brzuch, a potem odsuwa się lekko i zaciska palce sutkach. 
- Aaaa! Boli! - krzyczę spanikowany nieprzyjemnym doznaniem. 
- Ojej, nie chciałem – śmieje się złowieszczo. 
- Kłamca! - oskarżam go.
- Masz rację, chciałem. Lubię, gdy krzyczysz. To mnie podnieca – chowa twarz w zagłębieniu szyi i skubie za wrażliwą skórę. 
- Przestań, Collin. To nie jest śmieszne. Puszczaj! 
- Chciałeś wiedzieć jaki jestem, więc ci pokażę - mruczy cicho. 
- Już nie chcę. 
- Ale ja wprost przeciwnie – przesuwa dłonie niżej na zapięcie moich spodni. 
- NIE! 
- Za chwilę zmienisz zdanie – odpina mi rozporek i opuszcza je nisko na biodra. 
- Błagam, przestań! - wyrywam się i walczę, ale na nim nie robi to żadnego wrażenia. Pewniejszymi ruchami opuszcza moje jeansy w dół, pozbawiając jednocześnie bielizny. 
- Widzisz, nie ma się czego bać – głaszcze mnie po brzuchu. Jestem tak spanikowany, że zaczynam płakać. 
- Nie płacz. Nigdy tego nie robiłeś? O to chodzi? Jestem pierwszy? - pyta, przesuwając dłonie coraz niżej. 
Zaciskam usta, by głośno nie szlochać.
- Chcę cię słyszeć – szepcze mi do ucha, zaciskając palce na moim członku. - Boisz się, ale jest ci przyjemnie, prawda? Już jesteś twardy. 
- NIE! - krzyczę w akcie desperacji, lecz on nie reaguje, nie przestając pieścić mnie dłonią, aż dochodzę, przerażony własnym zachowaniem. 
- Było ci dobrze? - pyta, zadowolony z siebie. 
- Nie – szlocham, zaciskając powieki. Może to tylko zły sen? To nie dzieje się naprawdę! Obudź się! No już, obudź się!
- Mogę się lepiej postarać – zapewnia, chwytając za supeł na moich nadgarstkach i popycha na blat szafki. - Pochyl się – każe mi, kładąc dłoń na moim karku i przytrzymując. - Mógłbym obiecać, że będę delikatny, ale to zależy od ciebie. Rozsuń szerzej nogi. 
- Ty chyba nie...
- Rób co mówię! - rozkazuje głosem nie znoszącym sprzeciwu. 
Bardzo niechętnie wykonuję jego polecenie.
- Jednak potrafisz być uległy – chwali mnie, gładząc wzdłuż kręgosłupa. - Teraz wsunę w ciebie palce, więc rozluźnij się. 
- Collin, błagam cię... 
- Taki jesteś niecierpliwy? Najpierw miauczysz jak kot, a teraz błagasz... Ciekawość to pierwszy stopień do piekła... Masz szczęście, że jestem wyrozumiały i postaram się nad sobą zapanować. 
- Ty? - szydzę z niego, drżąc ze strachu z powodu tego, co ma nastąpić. 
- Tak, ja. Chciałem cię od pierwszej chwili... Czekałem ponad dwa tygodnie. 
- O czym ty mówisz? - łkam. 
- Obserwowałem cię odkąd Diana powiedziała, że zgodziłeś się z nią pracować. Od razu mi się spodobałeś. Jesteś bardzo przystojny. A mimo to coś mi mówiło, że pośpiech nie jest wskazany... A teraz tylko mój... - mruczy mi do ucha. - Odpręż się. Będzie bolało. Pierwszy raz zawsze boli. 
Jego śliskie palce wsuwają się we mnie. Natychmiast podrywam się do góry, ale on zdążył to przewidzieć i popycha mnie z powrotem na blat.
- Nie wierzgaj tak. Potrzebujemy chwili czasu, by cię przygotować. Powinieneś być mi wdzięczny za to, że tak się staram. Nie muszę tego robić. Podziękuj – wypowiada to najbardziej znienawidzone przeze mnie słowo, od którego wszystko się zaczęło. 
- NIGDY! 
- Nauczę cię jeśli będziesz posłuszny. 
- Boli! - krzyczę, gdy jego palce przesuwają się głębiej. 
- Mówiłem, że masz się odprężyć, prawda? To twoja ostatnia szansa, inaczej ból będzie znacznie bardziej dotkliwy. 
Mam mu się poddać? Słuchać jego „cennych rad”? I co jeszcze? Dać się wykorzystać na kuchennej szafce tylko dlatego, że chciałem zobaczyć jak robi te przeklęte czekoladki? Chyba kompletnie oszalał!
Odpręż się... Już ja mu się odprężę... Boli jak jasna cholera, a on nie przestaje, choć krzyczę i błagam. Niech mnie tylko wypuści, pożałuje, że się urodził. Tak go załatwię, że... 
- Collin! - wrzeszczę przeraźliwie, gdy niespodziewanie zabiera palce i wchodzi we mnie. 
- Tak jest znacznie przyjemniej, prawda? 
- Nie, nie jest – zawodzę. 
- A teraz? - sięga dłonią między moje nogi i łapie za członka. - Znowu jesteś podniecony, a tak się awanturujesz. Przyznaj, że podoba ci się to co robimy. 
- Jesteś podły! Collin...!
- W tej chwili pewnie tak – powoli porusza się w moim środku – ale przyjdzie czas, gdy będziesz mnie błagać, abym cię wziął, nawet znacznie brutalniej niż teraz. 
- Możesz to sobie wybić z głowy! Aaaa... - jęczę, gdy wchodzi we mnie cały. 
- Jesteś nawet zabawny, ale zdecydowanie wolę się w ciebie wbijać – zaciska mocniej palce, poruszając dłonią w podobnym tempie. - Już lepiej, prawda? - pyta po chwili. 
Ma rację. Już jest lepiej, ale szybciej szlag mnie trafi niż przyznam mu rację.
Po kilku powolnych pchnięciach zaczyna się ze mną dziać coś dziwnego. Odczuwam przyjemność, która powoduje, że z ust wyrywa mi się ciche westchnienie, na co mój oprawca odpowiada tylko lekkim pomrukiem satysfakcji. 
Nagle orientuję się, że mam wolne dłonie, które układam po obu stronach głowy, zaciskając palce na rancie kuchennego blatu. Mógłbym go teraz bez problemu odepchnąć, ale nie chcę. Nie w chwili, gdy całym moim ciałem wstrząsa dreszcz rozkoszy. Zaraz dojdę, pieszczony przez tego podłego... Orgazm jest tak silny, że zaniemówiłem z wrażenia.
- Przyznaj, że było ci dobrze – dyszy. Jego uśmiech przepełnia żądza i satysfakcja, których nawet nie stara się ukryć.
Nie odpowiadam zbyt zniesmaczony sytuacją, w jakiej się znaleźliśmy, przerażony reakcją własnego ciała oraz uległością, którą bez najmniejszego problemu wykorzystał.
- Nic nie powiesz? Nawet dziękuję? - udaje obrażonego, siadając na blacie obok mnie i wpatrując się we mnie ciemnymi oczami. Wyciąga rękę i przeczesuje palcami moje potargane, mokre od potu włosy. 
- Nie-Nienawidzę cię – szepczę cicho, nie będąc w stanie nawet się ruszyć. 
- Kiedy zrobimy to następnym razem, zakochasz się we mnie – wzdycha znudzony. 
- Nie licz na to – cedzę wściekły. 
- Dlaczego jesteś tak negatywnie nastawiony? Dla mojej siostry i innych klientek jesteś miły i słodki niczym cukierek, a dla mnie taki oschły, chociaż pozwoliłem ci dojść dwa razy. Zazwyczaj nie jestem aż tak hojny. 
- Hojny? - jego słowa działają na mnie niczym policzek, który sam sobie powinienem wymierzyć za leżenie tutaj z opuszczonymi spodniami. Pociągam je szybko, patrząc mu w oczy z całą złością, na jaką mnie stać. Zabieram swoje rzeczy i uciekam jak najdalej od Collina i jego chorej Fantazji.

21 komentarzy:

  1. Pierwsza! Wracam z placu zabaw, więc zaraz skomentuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co tu się stanęło?! O.o I to dosłownie stanęło...
      Dobra. To po pierwsze, Diana jest śmieszkowa. Lubię ją, chociaż zwykle nie przepadam za żeńskimi charakterami. Jessie jest taki... na razie niemrawy. Tak bym go określiła. Ale się chłopak na pewno rozkręci. Znaczy... Collin go rozkręci ( ͡° ͜ʖ ͡°) A jak już jesteśmy przy tym oto panu, to - asqwiied, on ma tatuaże! I przebite uszy! *^* Sorki, Alan, kocham Cię, ale niestety muszę podzielić swój wolny czas na Ciebie i cukiernika. Nie gniewaj się!
      Co z tego, że Collin teoretycznie wykorzystał młodego modela? Taki gwałt, to nie gwałt :P
      Czekam na kolejną kostkę i sama biorę się za Kruki, bo się w końcu nie wyrobię. A obiecałam dzisiaj dodac ;-; Kitsuuuś, ratuj!

      Ruu

      Usuń
    2. Ruu, czekam na te Kruki :)
      Kto tu kogo rozkręci... Zobaczymy :D
      Collin jest bardzo gorący, ale Jessie takie cichy i spokojny. Alan dopiero będzie miał swoje momenty w części drugiej :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    3. Napisałam... Czuję jak policzki palą mi się ze wstydu ;-; Nie powinnam tego pisać na trzeźwo...
      Z każdym Twoim komentarzem mówię, że nie mogę się doczekać ciągu dalszego, i że rozbudziłeś we mnie ciekawość. Czuję, że się powtarzam, ale nic nie mogę poradzić na to, że po prostu nie mogę się doczekać ciągu dalszego!

      Ruu

      Usuń
    4. Przeczytałem na głos Twoje dzieło Królowej. Nas policzki nie palą :D Starzejemy się :P

      Twój Kitsune

      Usuń
    5. Czyli mam rozumieć, że Joleen też to przeczytała?

      Ruu

      Usuń
    6. Nie osobiście. Nie ma wattpada :D Ja jej czytam na głos to, co uważam za warte przeczytania, więc zna większość Twoich prac :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    7. Ruu, jesteś sławna :D Mamusia taka dumna :')

      Wegi

      Usuń
    8. Wegi, Twoje też czytałem :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    9. O nieee :'D To jest słabe! Nie potrzebnie zawracałeś jej głowę ;-; Tylko zapytam z ciekawości… jak zareagowała? :D

      Wegi

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Ja i mój JJ, u boku po lewej, to układ, że chej chej, więc skacz i się śmiej, chej!" - śpiewamy głośno siedząc na ławce w parku. Co z tego, że ludzie dziwnie się patrzą.

    Już polubiłam Collina, ale mam wrażenie, że drugi bohater jest mdły i bez charkteru. Z drugim rozdziałem to walnąłeś z grubej rury. Nie spodziewałam się tego po tobie Kitsuś. :) - Wegi

    Zgadzam się z moją BFF. Jessie jest narazie bez chrakteru, ale sądzę, że z czasem to się zmieni. Tą drugą częś rozdziału mogę skomentować tylko w jesen sposób - gwałt! * krzyczymy w tym samym momencie z Wegi i znosimy wzrok przechodnów * -ZuSkaa

    P.S. Wegi doda dłuższy komentarz, gdy wróci do domu bo jej telefon jest ubogi w internet.

    Ale ogólnie to rozdział bardzo nam się podaba <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje Drogie Panie, jaki gwałt? Ja tu nie widzę żadnego gwałtu. Jak już to tylko małe wykorzystanie sytuacji :D Poza tym tyle razy uprzedzałem, że Czekolada będzie gorąca, prawda? A to dopiero początek. Kitsuś dopiero rozwija skrzydła :P
      Jessie jeszcze taki nieogarnięty. Dopiero przyjechał, odnalazł przyjaciółkę z dzieciństwa. Nie w głowie mu były amory. Za to Collin... :) Mrrr.... :)

      Wasz Kitsune

      Usuń
    2. Jak nie, jak tak :D Gorąco było jak najbardziej. A później to bedzie lawa! Nie chodzi nawet o same amory… nie czuję jego charakteru… :c
      Collin Mrrraśny! <3

      Wegi

      Usuń
  4. Brak zasięgu daje po sobie znać ;-;

    Mnie też zdziwiło jak podobna jestem do Jessiego xD
    Pływanie? Ubóstwiam. Czekolada? Kocham jeszcze bardziej. Brak orientacji w terenie? Ten sam problem. Brak planów dotyczących przyszłości? Hah wolałabym o tym zapomnieć :p
    Tylko wzrost się nie zgadza xD
    Czemu nawet fikcyjni chłopcy są ode mnie niżsi? ;-;

    I widzę Kitsune, że od razu wyjeżdżasz z grubej rury :D Dobrze, dobrze, niech Jessie zna swoje miejsce. *buahahah*
    A Collin... gościu jest świetny c: Niech tylko nie pali moich ukochanych kotków na ołtarzach :o

    ~Suzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Suzy, jak miło :) Podobał Ci się wstęp? Liczę na to, że resztę też docenisz :D Oczywiście nie zdradzę fabuły, ale czekają nas różne zwroty akcji :) Będzie słodko i strasznie i bardzo gorąco. Żaden kot nie ucierpi. Gwarantuję. Collin ma już swojego pieszczoszka, na którym może się wyżyć do woli :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Miałeś rację, to był prawdziwy gwałt w porównaniu z "Humorami Księcia".

    Każde z Twoich opowiadań jest w zupełnie innym stylu. Jesteś świetny w budowaniu napięcia i nagłych zwrotach akcji. Z pozornie niewinnego przerodziło się nagle w zupełnie inne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałaś Humory do końca? Podobało Ci się zakończenie? :D
      To nie był gwałt. Niestety, przyznasz mi rację potem. Zobaczysz :D
      Moja wyobraźnia codziennie podsyła mi kilkanaście różnych opowieści. Te najlepsze opisuję. Inne... Nie ma na to czasu :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Na razie przeczytałam pierwszą część, jak mówiłam był sad end. Powiem tak, ciekawie to sobie obmyśliłeś, ale gdzieś w podświadomości przemknęła mi myśl, że król przejrzy na oczy.

      Jaka dla Ciebie jest definicja gwałtu? Dla mnie seks za zgodą jednej ze stron. A dla Ciebie gwałtem już nie jest, gdy jest obu stronom przyjemnie?

      Fajną masz wyobraźnię. Ja nie odlatuję w jej odmęty.

      Usuń
  6. Hej,
    ech jak Colin mógł to zrobić, vo teraz zrobi Jasse...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    och jak Collin mógł to zrobić, ale co teraz zrobi Jessie...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń