„Czekolada”
Mijają trzy tygodnie odkąd odnalazłem Dianę i rozpocząłem pracę w Fantazji. Każdego dnia, gdy wspólnie zamykamy kawiarnię, odprowadzam ją do domu, po drodze na basen, dziękuję za możliwość wspólnej pracy. Dogadujemy się znacznie lepiej niż kiedykolwiek. Spędzamy mnóstwo czasu razem. Chodzimy do kina i na spacery. Zostałem nawet zaproszony na obiad w jej rodzinnym domu. Mam wrażenie, że lata niechcianej rozłąki umocniły więź między nami.
- Obiecuję – odpowiadam uroczyście, siedząc na dywanie w jej pokoju i przeglądając książkę, do przeczytania której ciągle mnie namawia.
- Chyba się zakochałam – rumieni się, po czym chowa twarz między kartkami kolorowego czasopisma.
- Naprawdę?! Kiedy go poznam? - ekscytuję się.
- On jeszcze o niczym nie wie, więc nieprędko – wzdycha zrezygnowana.
- To czemu mu nie powiesz?
- Postaw się na moim miejscu! Poza tym jak sam się zakochasz i mi o tym powiesz, zobaczymy czy będzie ci do śmiechu. To bardzo delikatna sprawa! Masz pojęcie ile kosztowało mnie powiedzenie o tym tobie?! A on... Nie chcę nawet o tym myśleć. Za bardzo się wstydzę.
- Przepraszam. Spróbuję się zrehabilitować. Opowiesz mi o nim?
- A chcesz posłuchać? - jej oczy rozbłyskają szczęściem. Siada na łóżku i łapie mnie za rękę.
- Żartujesz sobie? Chcę wszystko o nim wiedzieć! Gdzie się poznaliście? Jak wygląda? Ile ma lat? Kiedy się w nim zakochałaś? - stosuję taktykę wielu pytań naraz, tak jak ona zwykle robi.
- Jesteś okropny – rzuca we mnie gazetą, która upada na dywan.
Diana zrywa się w łóżka
i natychmiast ją podnosi, wpatrując się we mnie z szeroko
otwartymi ustami.
- To ty! - krzyczy
nagle, podsuwając mi ją prosto pod nos.
- Co ja? - odpowiadam
zdziwiony.
- Jesteś w gazecie! To
twoje zdjęcia!
Odbieram od niej magazyn
i sam sprawdzam o co dokładnie chodzi. Jedna z moich pierwszych
sesji. Ta od szortów.
- Tak? - staram się
zachowywać normalnie.
- Jessie! Mów!
- Nie ma nic do
opowiadania... Wziąłem udział w kilku sesjach. Zrobili mi zdjęcia. Nie wiedziałem, że zostały wybrane do publikacji. To nic
takiego.
- Jak to nic takiego?!
Czy ty nic nie rozumiesz?! To dlatego te wszystkie dziewczyny ciągle
przychodzą do kawiarni! One wiedzą kim jesteś! Wodzą za tobą
wzrokiem, uśmiechają się, flirtują.
- Na pewno nie –
bronię się. - Poza tym sam ledwo rozpoznałem się na tych
zdjęciach. Miałem krótsze włosy i...
- A jak wyjaśnisz to?
„JJ to najnowszy nabytek agencji modeli Flesz. Ma dziewiętnaście
lat, 179 cm wzrostu, waży 68 kg. Nie ma dziewczyny, bo jak sam mówi
czeka na wielką miłość. Lubi pływać i jeść czekoladę. Czas
wolny najchętniej spędza ze znajomymi.”
- To moja agentka, Maggie. Nic
im o sobie nie mówiłem.
- Jesteś gwiazdą
Jessie! A właściwie JJ.
- Przestań! - rumienię się zakłopotany.
- To dlatego masz
nienormowany czas pracy i znikasz nie wiadomo gdzie. I ta fryzura...
– wplata palce w moje włosy.
- Agentka kazała mi je
zapuścić. Ponoć tak lepiej wyglądam.
Diana przykłada stronę
ze zdjęciami do mojej twarzy i porównuje.
- Ma rację. Nie
obcinaj ich. Na twoim miejscu kazałabym je rozjaśnić na końcach.
Twoje błękitne oczy byłyby bardziej wyeksponowane.
- Za dużo czasu
poświęcasz na czytanie tych bzdur – wyrywam jej czasopismo i
przesuwam po dywanie. - Proszę, nie mówi nikomu, dobrze? Nie chcę
by twoi rodzice się ze mnie śmiali. Wystarczą mi kpiny ze strony
brata.
- Nie cieszy się twoim
sukcesem? - pyta mnie, kładąc się na brzuchu.
- Sukcesem? Uważa, że
tylko się ośmieszam. Jego zdaniem powinienem podjąć porządne
studia i zająć się czymś odpowiedzialnym, typu finanse. -
wzdycham tak jak on zwykle to robi podczas naszych rozmów. Obydwoje
wybuchamy śmiechem.
- A ty? Czego ty
chcesz? - pyta mnie niespodziewane.
- Nie wiem –
przyznaję szczerze.
- Dobrze, że mój brat
nie wtrąca się w moje życie.
- A właśnie, kiedy w
końcu go poznam? - pytam z nadzieją w głosie, bo po trzech
tygodniach opychania się czekoladą, bardzo chciałbym zapytać go
o odstępstwa od przepisów jego dziadka.
- Oszalałeś?! - gani
mnie. - Życie ci niemiłe? Masz pojęcie jakim wrednym typem jest
Collin? Powinieneś być mi wdzięczny, że przez całe trzy
tygodnie udało mi się trzymać cię z daleka od tego gbura i
prostaka!
- Jego czekolada jest
pyszna. Nie może być zły, skoro potrafi robić takie rzeczy.
- On nie jest zły,
jest podły. Nawet tata uważa, że zawarł jakiś pakt z siłami
ciemności, skoro w dzień się uczy, a nocami piecze ciasta i robi
czekoladki. Nigdy nie jest zmęczony, ale nienawidzi, gdy ktoś
kręci się po jego kuchni, dlatego zawsze ją zamyka i nie pozwala
nikomu tam wchodzić. Jestem pewna, że oprócz czekolady ma tam
jakiś sekretny ołtarz, na którym składa ofiary – dodaje
konspiracyjnym szeptem.
- Ofiary?- pytam przerażony.
- Tak, z kotów.
- Di! Nie strasz mnie.
Nie chce, aby ktoś tam wchodził, bo lubi porządek. Zamiłowanie
do porządku jest czymś złym.
- To sadysta w czystej
postaci. Jeśli cenisz sobie moje zdanie, będziesz go unikał jak
diabeł święconej wody, jasne?
- Tak, dzięki Di.
- A właśnie,
dostaliśmy od niego premię. Ponoć odkąd razem pracujemy
przychodzi więcej klientów. Collin nie jest skąpy. To jego jedyna
zaleta. Zawsze dzieli się zyskiem. Twoją część przelał na
konto. Zauważyłeś?
- Nie. Nadal nie
opowiedziałaś mi o swoim ukochanym – przypominam dziewczynie,
zmieniając temat. Pieniądze mało mnie interesują.
- Jest cudowny! Ma na
imię Adam i studiuje prawo na pierwszym roku. Poznałam go w czasie
dni otwartych kilka miesięcy temu.
- To dla niego
zmieniłaś kolor włosów?
- Tak – przyznaje podekscytowana. - Moja koleżanka powiedziała, że słyszała jak
powiedział do znajomych, że rude kobiety są piękne.
- Di... Jesteś piękna
bez względu na to czy masz rude włosy, czy nie.
- Ale te włosy
wyjątkowo mi pasują, sam przyznaj – naciska na mnie.
- Masz rację.
Wyglądasz super, więc punkt dla Adama.
- Widzisz, mówiłam –
cieszy się.
- Skoro tak ci się
podoba, umów się z nim.
- Nie! Sam wiesz, że
jestem nieśmiała. Co miałabym mu powiedzieć? Pewnie zrobiłabym
się czerwona jak burak i tylko by się ze mnie śmiał. Może jak
zaczniemy uczęszczać razem na letni kurs i lepiej go poznam. To
już za kilka dni. Kurs jest dwa razy w tygodniu. Dasz sobie wtedy
radę? Będziesz sam...
- Postaram się. Jak ci
idzie szukanie kogoś do pomocy? - pytam dziewczynę, bo praca na dwóch etatach zaczyna mi powoli ciążyć.
- Nie idzie –
przyznaje. - Gdy mówię znajomym, że mają pracować dla Collina,
od razu rezygnują.
- Nikt nie odpowiedział
na ogłoszenie o pracę?
- Zgłosiło się ponad
dziesięć osób, ale wszystkich odrzucił. Za to z ciebie
jest zadowolony.
- Ze mnie?! - dziwię
się. - Przecież nawet mnie nie zna.
- Przynosisz zyski.
Tyle mu wystarczy. No i widział cię raz czy dwa, gdy flirtowałeś
z klientkami.
- Ja z nimi wcale nie
flirtuję!
- Jasne, jasne... A jak
wytłumaczysz fakt, że 99% odwiedzających nas klientów to
kobiety?
- Mają słabość do
słodyczy. Rozumiem je. Sam uwielbiam czekoladę – rozpływam się
na samo wspomnienie niebiańskiego smaku, co Di kwituje śmiechem.
- Tak czy inaczej
trzymaj się z daleka od mojego braciszka, tak?
- Jeśli to cię
uszczęśliwi – odpowiadam. - Może poproszę Maggie o pomoc. Czasami mam wrażenie, że zna wszystkich, więc bez problemu znajdzie kogoś do pracy w kawiarni.
- Naprawdę? Byłoby super, gdyby nam pomogła.
- Zadzwonię do niej wieczorem.
- Oby znalazła jakiegoś przystojnego modela. Konkurencja nie miałaby szans.
- I tak są bez szans. Twój brat wie co robi.
- Szkoda, że jego umiejętności ograniczają się tylko do pralinek - wzdycha w stylu mojego brata, wywołując kolejny atak śmiechu.
Po kilku dniach moja
obietnica zostaje wystawiona na próbę... Diana rozpoczyna dziś
letni kurs, do którego bardzo starannie się przygotowuje.
Wystrojona w nową sukienkę rusza do boju. Musi jej bardzo zależeć
na tym chłopaku.
- Pięknie wyglądasz –
komplementuję ją.
- Dziękuję. Myślisz,
że Adam...
- Będzie zachwycony! -
zapewniam dziewczynę, spoglądając jej w oczy.
- Jesteś prawdziwym
przyjacielem – odpowiada zawstydzona splatając nasze dłonie i
uśmiechając się do mnie pogodnie.
- Dasz sobie radę. Zachowuj się naturalnie. Jestem pewny, że będzie
tak oczarowany, iż jednym spojrzeniem podbijesz jego serce.
- Dziękuję, Jessie. Na pewno poradzisz sobie beze mnie?
- Tak. Sama widzisz, że
ruch jest dziś niewielki. Posprzątam salę, wstawię zmywarkę i
zamknę drzwi – recytuję z pamięci moje obowiązki.
- I będziesz się
trzymał z daleka od kuchni – przypomina.
- Dokładnie tak
będzie.
Diana żegna się ze mną
i wychodzi, machając.
Z początku wszystko
układało się tak, jak jej obiecałem. Obsłużyłem zadowolone
klientki, sprzedałem tonę ciasta i czekolady. Zwłaszcza
czekolady. Gdy zegar wybił dwudziestą, zamknąłem drzwi i
zasłoniłem rolety. Nastawiłem zmywarkę, zmieniłem obrusy i
umyłem podłogę, co zajęło mi dwadzieścia minut. Poszedłem na
zaplecze i zdjąłem swój fartuch. Już miałem wychodzić, gdy
usłyszałem jakiś hałas w kuchni. Ściskając kask i plecak bardzo dyskretnie zakradam się do drzwi.
Spoglądam przez niewielką okrągłą szybę. Collin musi być w
środku, bo światło jest zapalone. Wstrzymuję oddech i ponownie
zakradam się do szyby. Nie liczę na rozmowę. Chcę go tylko
zobaczyć. Tajemnicze serce czekolady...
Puls znacznie mi przyspiesza od tej zabawy w detektywa. Niby nie wierzę opowieściom Di. Dobrze wiem, że
Collin to tylko uzdolniony uczeń swojego wielkiego poprzednika, a
nie wielbiciel czarnej magii. A mimo to nie umiem odpuścić. Może oczekuję, że za tymi drzwiami serio dzieje się coś niezwykłego?
Po raz kolejny spoglądam
przez szybę. Mam dużo szczęścia, bo chłopak stoi obrócony do mnie
plecami i rozmawia z kimś przez telefon, opierając się
nonszalancko prawą ręką o blat. Czarna bluzka z krótkim rękawem
odsłania tatuaże, które pokrywają jego rękę. Szare róże
zdobią całe przedramię, począwszy od nadgarstka, na którym ma
dodatkowo ubraną srebrną bransoletkę.
Szczupły, wysoki, czarnowłosy... Nie wygląda na demona, raczej
zwykłego faceta. Nie ma się czego bać.
Poczułem się chyba zbyt
pewnie i nabrałem za głośno powietrza, bo Collin odwraca się
gwałtownie i przez dosłownie sekundę patrzy mi prosto w oczy.
- Muszę kończyć –
rzuca ostro do telefonu, który odkłada na blacie, ruszając w
kierunku drzwi, za którymi się schowałem.
„No to po mnie” - myślę w duchu i ściskając plecak oraz kask staram się jak
najszybciej zwiać.
- Już uciekasz? - jego
zimny lodowaty głos oraz szczupłe palce, zaciskające się na
moim nadgarstku, skutecznie uniemożliwiły te starania.
- Nie chciałem ci
przeszkadzać – tłumaczę drżącym z przejęcia głosem.
- Nie wątpię –
odparł kpiąco, wlepiając we mnie swoje ciemnobrązowe, prawie
czarne oczy. Na plecach poczułem złowieszczy dreszcz, który
zawsze ostrzega mnie przed niebezpieczeństwem. - Ale skoro już tu
jesteś...
Ciągnie mnie za sobą
do kuchni, do której, jak wielokrotnie ostrzegała Di „za żadne
skarby lepiej się nie zbliżać” i zamyka drzwi.
Jeśli zostanę złożony
w ofierze zamiast kota jakiemuś bożkowi, to będę to zawdzięczał
tylko własnej ciekawości i głupocie.
- Więc co ty... - skupia na sobie całą moją uwagę.
- Ja? - powtarzam
po nim, nie mogąc oderwać wzroku od ciemnych tęczówek.
- Lep na muchy –
zniża głos i pochyla się nade mną, by odważnie patrzeć prosto w oczy. Dopiero teraz zauważam, że ma przekłute
uszy, ozdobione delikatnymi, srebrnymi kolczykami. W lewym trzy, a w prawym dwa.
- Na muchy? - nie wiem
o czym do mnie mówi. Za bardzo się boję.
- Klientki za tobą
przepadają. Dałem ci premię. Podziękuj.
- Słucham? - otwieram
szeroko oczy ze zdziwienia. - Dlaczego mam ci dziękować? Ciężko
na nią zapracowałem!
- Drugi raz nie
powtórzę – ostrzega mnie spokojnym głosem, zmniejszając
odległość między nami do kilku centymetrów.
- Co robisz? - pytam,
zaskoczony jego zachowaniem.
- Podziękuj albo... -
patrzy na mnie z góry. Jego oczy błyszczą niebezpiecznie.
- Di miała rację.
Teraz rozumiem czemu nikt nie chce dla ciebie pracować. Jesteś
palantem! - wypalam, odpychając go od siebie.
Delikatny uśmiech igra w
kącikach jego ust. Tylko na to czekał... O bogowie... Ratunku!
Łapie mnie za
nadgarstki, które oparłem na jego klatce piersiowej i wykręca
boleśnie ręce do tyłu, popychając w stronę ściany.
- Więc lubisz się
bawić – szepcze mi do ucha, drażniąc je swoim ciepły oddechem.
- Puszczaj! - próbuję
się wyrwać, ale jest zaskakująco silny.
- Zmuś mnie – śmieje
się cicho, podgryzając płatek zębami.
- Oszalałeś?! To ty
robisz?!
- Diana nie mówiła
ci, że masz się trzymać ode mnie z daleka? - pyta, jednocześnie
związując mi ręce kuchennym ręcznikiem.
- Mówiła, ale ja
chciałem... - szarpię się.
- Chciałeś sam się
przekonać, tak? - odpowiada za mnie.
- Collin...
- Wiesz jak mam na
imię... Cieszę się. Nie mogę się doczekać aż będziesz je
głośno krzyczał.
- Ani mi się śni!
- Śnić o mnie też
będziesz. Zapewniam cię – dociska mnie do ściany i wpycha kolano między
rozłożone nogi. - Bądź grzeczny, to może ci się spodoba –
wsuwa ciepłe dłonie pod białą koszulę, którą mam na sobie.
- Nie dotykaj mnie tak!
- bronię się, walcząc zażarcie.
- Nie lubisz tak? A jak
wolisz? Tak? - przesuwa dłonie wyżej na mój brzuch, a potem
odsuwa się lekko i zaciska palce sutkach.
- Aaaa! Boli! - krzyczę
spanikowany nieprzyjemnym doznaniem.
- Ojej, nie chciałem –
śmieje się złowieszczo.
- Kłamca! - oskarżam go.
- Masz rację,
chciałem. Lubię, gdy krzyczysz. To mnie podnieca – chowa twarz w
zagłębieniu szyi i skubie za wrażliwą skórę.
- Przestań, Collin. To
nie jest śmieszne. Puszczaj!
- Chciałeś wiedzieć
jaki jestem, więc ci pokażę - mruczy cicho.
- Już nie chcę.
- Ale ja wprost przeciwnie –
przesuwa dłonie niżej na zapięcie moich spodni.
- NIE!
- Za chwilę zmienisz
zdanie – odpina mi rozporek i opuszcza je nisko na biodra.
- Błagam, przestań! -
wyrywam się i walczę, ale na nim nie robi to żadnego wrażenia.
Pewniejszymi ruchami opuszcza moje jeansy w dół, pozbawiając
jednocześnie bielizny.
- Widzisz, nie ma się
czego bać – głaszcze mnie po brzuchu. Jestem tak spanikowany, że
zaczynam płakać.
- Nie płacz. Nigdy
tego nie robiłeś? O to chodzi? Jestem pierwszy? - pyta,
przesuwając dłonie coraz niżej.
Zaciskam usta, by głośno
nie szlochać.
- Chcę cię słyszeć
– szepcze mi do ucha, zaciskając palce na moim członku. - Boisz
się, ale jest ci przyjemnie, prawda? Już jesteś twardy.
- NIE! - krzyczę w
akcie desperacji, lecz on nie reaguje, nie przestając pieścić
mnie dłonią, aż dochodzę, przerażony własnym zachowaniem.
- Było ci dobrze? -
pyta, zadowolony z siebie.
- Nie – szlocham, zaciskając powieki. Może to tylko zły sen? To nie dzieje się naprawdę! Obudź się! No już, obudź się!
- Mogę się lepiej
postarać – zapewnia, chwytając za supeł na moich nadgarstkach i
popycha na blat szafki. - Pochyl się – każe mi, kładąc dłoń
na moim karku i przytrzymując. - Mógłbym obiecać, że będę
delikatny, ale to zależy od ciebie. Rozsuń szerzej nogi.
- Ty chyba nie...
- Rób co mówię! - rozkazuje głosem nie znoszącym sprzeciwu.
Bardzo niechętnie
wykonuję jego polecenie.
- Jednak potrafisz być
uległy – chwali mnie, gładząc wzdłuż kręgosłupa. - Teraz
wsunę w ciebie palce, więc rozluźnij się.
- Collin, błagam
cię...
- Taki jesteś
niecierpliwy? Najpierw miauczysz jak kot, a teraz błagasz... Ciekawość to pierwszy stopień do piekła... Masz
szczęście, że jestem wyrozumiały i postaram się nad sobą
zapanować.
- Ty? - szydzę z
niego, drżąc ze strachu z powodu tego, co ma nastąpić.
- Tak, ja. Chciałem
cię od pierwszej chwili... Czekałem ponad dwa tygodnie.
- O czym ty mówisz? -
łkam.
- Obserwowałem cię odkąd Diana powiedziała, że zgodziłeś się z nią
pracować. Od razu mi się spodobałeś.
Jesteś bardzo przystojny. A mimo to coś mi mówiło, że pośpiech nie jest wskazany... A teraz tylko mój... - mruczy mi do ucha. - Odpręż się. Będzie bolało. Pierwszy raz zawsze boli.
Jego śliskie palce
wsuwają się we mnie. Natychmiast podrywam się do góry, ale on
zdążył to przewidzieć i popycha mnie z powrotem na blat.
- Nie wierzgaj tak.
Potrzebujemy chwili czasu, by cię przygotować. Powinieneś być mi
wdzięczny za to, że tak się staram. Nie muszę tego robić.
Podziękuj – wypowiada to najbardziej znienawidzone przeze mnie
słowo, od którego wszystko się zaczęło.
- NIGDY!
- Nauczę cię jeśli
będziesz posłuszny.
- Boli! - krzyczę, gdy
jego palce przesuwają się głębiej.
- Mówiłem, że masz
się odprężyć, prawda? To twoja ostatnia szansa, inaczej ból
będzie znacznie bardziej dotkliwy.
Mam mu się poddać?
Słuchać jego „cennych rad”? I co jeszcze? Dać się
wykorzystać na kuchennej szafce tylko dlatego, że chciałem
zobaczyć jak robi te przeklęte czekoladki? Chyba kompletnie
oszalał!
Odpręż się... Już ja
mu się odprężę... Boli jak jasna cholera, a on nie przestaje,
choć krzyczę i błagam. Niech mnie tylko wypuści, pożałuje, że
się urodził. Tak go załatwię, że...
- Collin! - wrzeszczę
przeraźliwie, gdy niespodziewanie zabiera palce i wchodzi we mnie.
- Tak jest znacznie
przyjemniej, prawda?
- Nie, nie jest –
zawodzę.
- A teraz? - sięga
dłonią między moje nogi i łapie za członka. - Znowu jesteś
podniecony, a tak się awanturujesz. Przyznaj, że podoba ci się to
co robimy.
- Jesteś podły! Collin...!
- W tej chwili pewnie
tak – powoli porusza się w moim środku – ale przyjdzie czas,
gdy będziesz mnie błagać, abym cię wziął, nawet znacznie
brutalniej niż teraz.
- Możesz to sobie
wybić z głowy! Aaaa... - jęczę, gdy wchodzi we mnie cały.
- Jesteś nawet
zabawny, ale zdecydowanie wolę się w ciebie wbijać – zaciska
mocniej palce, poruszając dłonią w podobnym tempie. - Już
lepiej, prawda? - pyta po chwili.
Ma rację. Już jest
lepiej, ale szybciej szlag mnie trafi niż przyznam mu rację.
Po kilku powolnych
pchnięciach zaczyna się ze mną dziać coś dziwnego. Odczuwam
przyjemność, która powoduje, że z ust wyrywa mi się ciche
westchnienie, na co mój oprawca odpowiada tylko lekkim pomrukiem
satysfakcji.
Nagle orientuję się, że
mam wolne dłonie, które układam po obu stronach głowy,
zaciskając palce na rancie kuchennego blatu. Mógłbym go teraz bez
problemu odepchnąć, ale nie chcę. Nie w chwili, gdy całym moim
ciałem wstrząsa dreszcz rozkoszy. Zaraz dojdę, pieszczony przez
tego podłego... Orgazm jest tak silny, że zaniemówiłem z
wrażenia.
- Przyznaj, że było
ci dobrze – dyszy. Jego uśmiech przepełnia żądza i satysfakcja, których nawet nie stara się ukryć.
Nie odpowiadam zbyt
zniesmaczony sytuacją, w jakiej się znaleźliśmy, przerażony
reakcją własnego ciała oraz uległością, którą bez
najmniejszego problemu wykorzystał.
- Nic nie powiesz?
Nawet dziękuję? - udaje obrażonego, siadając na blacie obok mnie
i wpatrując się we mnie ciemnymi oczami. Wyciąga rękę i
przeczesuje palcami moje potargane, mokre od potu włosy.
- Nie-Nienawidzę cię
– szepczę cicho, nie będąc w stanie nawet się ruszyć.
- Kiedy zrobimy to następnym razem, zakochasz się we mnie –
wzdycha znudzony.
- Nie licz na to –
cedzę wściekły.
- Dlaczego jesteś tak
negatywnie nastawiony? Dla mojej siostry i innych klientek jesteś
miły i słodki niczym cukierek, a dla mnie taki oschły, chociaż
pozwoliłem ci dojść dwa razy. Zazwyczaj nie jestem aż tak hojny.
- Hojny? - jego słowa
działają na mnie niczym policzek, który sam sobie powinienem
wymierzyć za leżenie tutaj z opuszczonymi spodniami. Pociągam je
szybko, patrząc mu w oczy z całą złością, na jaką mnie stać.
Zabieram swoje rzeczy i uciekam jak najdalej od Collina i jego
chorej Fantazji.
Pierwsza! Wracam z placu zabaw, więc zaraz skomentuje :)
OdpowiedzUsuńCo tu się stanęło?! O.o I to dosłownie stanęło...
UsuńDobra. To po pierwsze, Diana jest śmieszkowa. Lubię ją, chociaż zwykle nie przepadam za żeńskimi charakterami. Jessie jest taki... na razie niemrawy. Tak bym go określiła. Ale się chłopak na pewno rozkręci. Znaczy... Collin go rozkręci ( ͡° ͜ʖ ͡°) A jak już jesteśmy przy tym oto panu, to - asqwiied, on ma tatuaże! I przebite uszy! *^* Sorki, Alan, kocham Cię, ale niestety muszę podzielić swój wolny czas na Ciebie i cukiernika. Nie gniewaj się!
Co z tego, że Collin teoretycznie wykorzystał młodego modela? Taki gwałt, to nie gwałt :P
Czekam na kolejną kostkę i sama biorę się za Kruki, bo się w końcu nie wyrobię. A obiecałam dzisiaj dodac ;-; Kitsuuuś, ratuj!
Ruu
Ruu, czekam na te Kruki :)
UsuńKto tu kogo rozkręci... Zobaczymy :D
Collin jest bardzo gorący, ale Jessie takie cichy i spokojny. Alan dopiero będzie miał swoje momenty w części drugiej :D
Twój Kitsune
Napisałam... Czuję jak policzki palą mi się ze wstydu ;-; Nie powinnam tego pisać na trzeźwo...
UsuńZ każdym Twoim komentarzem mówię, że nie mogę się doczekać ciągu dalszego, i że rozbudziłeś we mnie ciekawość. Czuję, że się powtarzam, ale nic nie mogę poradzić na to, że po prostu nie mogę się doczekać ciągu dalszego!
Ruu
Przeczytałem na głos Twoje dzieło Królowej. Nas policzki nie palą :D Starzejemy się :P
UsuńTwój Kitsune
Czyli mam rozumieć, że Joleen też to przeczytała?
UsuńRuu
Nie osobiście. Nie ma wattpada :D Ja jej czytam na głos to, co uważam za warte przeczytania, więc zna większość Twoich prac :)
UsuńTwój Kitsune
Ruu, jesteś sławna :D Mamusia taka dumna :')
UsuńWegi
Wegi, Twoje też czytałem :D
UsuńTwój Kitsune
O nieee :'D To jest słabe! Nie potrzebnie zawracałeś jej głowę ;-; Tylko zapytam z ciekawości… jak zareagowała? :D
UsuńWegi
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń"Ja i mój JJ, u boku po lewej, to układ, że chej chej, więc skacz i się śmiej, chej!" - śpiewamy głośno siedząc na ławce w parku. Co z tego, że ludzie dziwnie się patrzą.
OdpowiedzUsuńJuż polubiłam Collina, ale mam wrażenie, że drugi bohater jest mdły i bez charkteru. Z drugim rozdziałem to walnąłeś z grubej rury. Nie spodziewałam się tego po tobie Kitsuś. :) - Wegi
Zgadzam się z moją BFF. Jessie jest narazie bez chrakteru, ale sądzę, że z czasem to się zmieni. Tą drugą częś rozdziału mogę skomentować tylko w jesen sposób - gwałt! * krzyczymy w tym samym momencie z Wegi i znosimy wzrok przechodnów * -ZuSkaa
P.S. Wegi doda dłuższy komentarz, gdy wróci do domu bo jej telefon jest ubogi w internet.
Ale ogólnie to rozdział bardzo nam się podaba <3
Moje Drogie Panie, jaki gwałt? Ja tu nie widzę żadnego gwałtu. Jak już to tylko małe wykorzystanie sytuacji :D Poza tym tyle razy uprzedzałem, że Czekolada będzie gorąca, prawda? A to dopiero początek. Kitsuś dopiero rozwija skrzydła :P
UsuńJessie jeszcze taki nieogarnięty. Dopiero przyjechał, odnalazł przyjaciółkę z dzieciństwa. Nie w głowie mu były amory. Za to Collin... :) Mrrr.... :)
Wasz Kitsune
Jak nie, jak tak :D Gorąco było jak najbardziej. A później to bedzie lawa! Nie chodzi nawet o same amory… nie czuję jego charakteru… :c
UsuńCollin Mrrraśny! <3
Wegi
Brak zasięgu daje po sobie znać ;-;
OdpowiedzUsuńMnie też zdziwiło jak podobna jestem do Jessiego xD
Pływanie? Ubóstwiam. Czekolada? Kocham jeszcze bardziej. Brak orientacji w terenie? Ten sam problem. Brak planów dotyczących przyszłości? Hah wolałabym o tym zapomnieć :p
Tylko wzrost się nie zgadza xD
Czemu nawet fikcyjni chłopcy są ode mnie niżsi? ;-;
I widzę Kitsune, że od razu wyjeżdżasz z grubej rury :D Dobrze, dobrze, niech Jessie zna swoje miejsce. *buahahah*
A Collin... gościu jest świetny c: Niech tylko nie pali moich ukochanych kotków na ołtarzach :o
~Suzy
Suzy, jak miło :) Podobał Ci się wstęp? Liczę na to, że resztę też docenisz :D Oczywiście nie zdradzę fabuły, ale czekają nas różne zwroty akcji :) Będzie słodko i strasznie i bardzo gorąco. Żaden kot nie ucierpi. Gwarantuję. Collin ma już swojego pieszczoszka, na którym może się wyżyć do woli :)
UsuńTwój Kitsune
Miałeś rację, to był prawdziwy gwałt w porównaniu z "Humorami Księcia".
OdpowiedzUsuńKażde z Twoich opowiadań jest w zupełnie innym stylu. Jesteś świetny w budowaniu napięcia i nagłych zwrotach akcji. Z pozornie niewinnego przerodziło się nagle w zupełnie inne.
Przeczytałaś Humory do końca? Podobało Ci się zakończenie? :D
UsuńTo nie był gwałt. Niestety, przyznasz mi rację potem. Zobaczysz :D
Moja wyobraźnia codziennie podsyła mi kilkanaście różnych opowieści. Te najlepsze opisuję. Inne... Nie ma na to czasu :D
Twój Kitsune
Na razie przeczytałam pierwszą część, jak mówiłam był sad end. Powiem tak, ciekawie to sobie obmyśliłeś, ale gdzieś w podświadomości przemknęła mi myśl, że król przejrzy na oczy.
UsuńJaka dla Ciebie jest definicja gwałtu? Dla mnie seks za zgodą jednej ze stron. A dla Ciebie gwałtem już nie jest, gdy jest obu stronom przyjemnie?
Fajną masz wyobraźnię. Ja nie odlatuję w jej odmęty.
Hej,
OdpowiedzUsuńech jak Colin mógł to zrobić, vo teraz zrobi Jasse...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńoch jak Collin mógł to zrobić, ale co teraz zrobi Jessie...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia