poniedziałek, 27 czerwca 2016

Rozdział XXXIII

„Humory księcia


Eryk

Zdyszany opadam w ramiona Simona. Jestem spocony, zaspokojony i bezgranicznie szczęśliwy. 
- Jeszcze – proszę, podnosząc głowę i szukając jego wzroku. 
- Jeszcze? - dziwi się mojemu nienasyceniu. - Wiesz, która jest godzina? Zaraz będzie świtać. Powinieneś się przespać chociaż trochę. 
- Jeszcze – powtarzam tylko to jedno słowo, wpatrując się w jego zielone oczy. 
- Stworzyłem potwora – śmieje się ze mnie, układając na poduszce. Nie chcę spać. Chcę się z nim kochać i nie myśleć o niczym innym. Zwłaszcza o koronacji, od której dzieli nas tylko jeden dzień. - Przypomnij mi, żebym przeprosił Vee jak go zobaczę. 
- Dlaczego chcesz go przepraszać? - moszczę się na boku, by lepiej widzieć jego twarz. 
- Bo miał rację – cały czas się śmieje. 
- Rację w czym? - pytam zniecierpliwiony brakiem odpowiedzi. Nie podoba mi się, że Simon i Vee mają przede mną jakieś sekrety. Zwłaszcza Simon. Jest mój... 
- Wyśmiałem go kiedy powiedział, że zaspokajanie byłej dziewczyny to ciężka praca. Miał rację. Muszę go za to przeprosić. 
- Jak możesz?! - oburzam się, szukając czegoś, czym mógłbym go natychmiast rzucić. Najlepiej prosto w głowę! 
- Nie denerwuj się tak – przyciąga mnie bliżej siebie i otula szczelnie ramionami, abym nie mógł mu zagrozić. - Tylko żartowałem. Niczego ci nie odmówię. 
- Vee powiedział, że dasz mi nawet gwiazdkę z nieba – przypominam sobie. 
- Wskaż, którą chcesz – całuje mnie czule w usta. 
- Chcę tylko ciebie – odpowiadam mu, dotykając jego policzka samymi opuszkami. 
- Jestem cały twój, przecież wiesz. 
- Tylko mój... – wypowiadam na głos moje dwa ulubione w ostatnim czasie słowa. 
- I zaraz ci to udowodnię – śmieje się, podciągając mnie na siebie. Układa dłonie ma moich biodrach. Wiem, że wolałby się przytulić, ale bardzo doceniam fakt, że nie dotyka tam, gdzie nie lubię być dotykany... - Proszę bardzo. Teraz masz nade mną władzę i możesz wykorzystywać do woli – uwielbiam, gdy jest taki beztroski. 
- Kusisz los... - prowokuję go, przesuwając dłonią po mięśniach na jego brzuchu. 

- Ja? - bez problemu unosi się do góry i zbliża twarz do mojej. Patrzymy sobie prosto w oczy przez rozkosznie długą chwilę. Oplatam go ramionami za szyję niczym bluszczem. Chciałbym, aby był przy mnie tak blisko cały czas. Przesuwa ręce do tyłu i rozchyla mi pośladki. 
- Nadal mnie chcesz? - pyta, ocierając się o moje wejście palcami. 
- Zawsze – odpowiadam mu natychmiast, nabierając gwałtownie powietrza. 
- To weź mnie – wpija się moje usta, przyciągając do siebie. 
Unoszę wyżej biodra, by ustawić się pod lepszym kątem i opadam na niego powoli. Lubię to uczucie. Jego bliskość. Dotyk. Sposób w jaki na mnie patrzy, wypowiada moje imię. Perfekcyjnie nad sobą panuje, pozwalając mi działać we własnym tempie. Przygryzam dolną wargę, gdy ból staje się bardziej natarczywy. Nabieram powietrza i nie wypuszczam, czekając aż minie.
- Powolutku – upomina. - Nie chcę, żeby bolało cię bardziej niż teraz... 
- Pocałuj mnie – proszę nieśmiało. 
Opuszczam się kolejne kilka centymetrów, czując jak łzy spływają mi po policzkach.
- Eryku... Prosiłem cię, prawda? - scałowuje je. - Jeśli nie będziesz mnie słuchał, natychmiast przestanę. 
- Nie – protestuję, mocniej tuląc go za szyję. 
- Mój mały... słodki... kusiciel... - zostawia drobne pocałunki na mojej szyi. 
- Jeszcze... 
- Wiedziałem, że to powiesz – wchodzi we mnie nieco mocniej. Jęczę w jego usta, spragniony bardziej niż kiedykolwiek. 
Unoszę lekko biodra do góry, a potem w dół, lecz to wciąż nie jest to, czego pragnę i o co mi chodziło.
- Simon... - nie mam wprawy w panowaniu nad sobą. 
- Nie – próbuje mnie powstrzymać. 
- Ale ja chcę... Proszę... - szepczę tuż przy jego uchu. Wiem, że z trudem nad sobą panuje, a ja nie ułatwiam mu tego zadania. Jedna chwila zawahania... Tyle mi wystarczy. Jego dłonie na ułamek sekundy zwalniają ucisk, a ja odchylam głowę do tyłu i głośno krzycząc opadam na jego członka, który zagłębia się w moim wnętrzu.
- Eryk! - gani mnie, lecz nic mnie to nie obchodzi. Próbuję nabrać powietrza, w taki sposób, by ukryć przed nim płacz. 
- Ciii – powstrzymuję jego kolejne protesty. – Już jest dobrze. 
- Właśnie widzę – marszczy brwi, okazując mi swoje niezadowolenie. 
Całuję go słonymi ustami. Wiem, że to lubi. Po czym unoszę się nieco do góry i znowu opuszczam w dół.
Simon wzdycha cicho. Jest mu dobrze. Za chwile zapomni o moich małych grzeszkach i da nam to, czego najbardziej teraz potrzebujemy. 
- Jeszcze – prowokuję go tym słowem kolejny raz tej nocy. 
- Przecież to ty decydujesz – dyszy ciężko. 
Uwielbiam to nieziemskie uczucie, gdy porusza się we mnie. Nieograniczona, wszechwładna rozkosz... Uzależniłem się od niej równie łatwo, jak od obecności Simona w moim życiu, od uśmiechu, ramion, w których zasypiam, delikatnego głaskania po włosach, gdy śni mi się zły sen... Jest dla mnie wszystkim. Całym moim światem. Jest jak... muzyka, którą straciłem. Jak ukochane skrzypce, do których bezustannie się tuliłem, nawet wtedy, gdy nie mogłem już grać. Z tą różnicą, że on też mnie tuli, wypełniając pustkę, którą przez lata odczuwałem. Broniłem się przed tym uczuciem, bałem się dopuścić go do siebie, ale nim się spostrzegłem, on już dawno tu był. Był tu od zawsze. Od chwili, gdy po raz pierwszy ujrzałem go na zdjęciu. Kolejne łzy mimowolnie spływają mi po policzkach. Simon przygląda mi się przestraszony. Nic nie mówię. Całuję go raz za razem, aż do chwili, gdy dochodzi wewnątrz mnie sprawiając, że idę w jego ślady.
Gdy jest już po wszystkim, rzucam mu się w ramiona i wybucham płaczem. Pomimo tego, że obejmuje mnie i stara się uspokoić, nie umiem przestać. Łkam tak długo, aż opadam z sił i zasypiam w jego bezpiecznych ramionach. 
Budzi mnie szum wody. Nadal tulę się do Simona, lecz siedzimy w wannie, a nie w łóżku. Ciepło mi i przyjemnie. Czuję spokojne uderzenia jego serca. Palcami przesuwa po mojej skroni. Niechętnie otwieram oczy i spoglądam na niego pełen poczucia winy. Wiem, że za chwilę zacznie się przesłuchanie. Nie odpuści mi takiego numeru...
- Nie pytaj – proszę żałośnie, kuląc się. 
- Nie zamierzam – wzdycha. - Odpręż się. Kąpiel dobrze ci zrobi. 
- Dziękuję. Jesteś dla mnie taki dobry. 
- Bo na to zasługujesz, mój ukochany książę. 
- Ostatni dzień jestem księciem – przypominam mu. 
- Dla mnie zawsze nim będziesz – uśmiecha się. 
Ostatni dzień... Dochodzi piąta rano. Za kilka godzin przyjdzie Ryś i opublikuje wszystko w internecie. Nic więcej nie będę mógł zrobić. Wreszcie nastąpi koniec. Cały świat dowie się o poczynaniach dziadka i Alana. Myślałem, że będę się denerwować. Przeżywać. A jedynym uczuciem, które odczuwam jest strach, lecz nie jest on związany z rodzinnymi porachunkami. Boję się, że stracę Simona. Nie przeżyłbym, gdyby mnie teraz zostawił. Nie dałbym sobie rady... Jego utrata bolałaby milion razy mocniej niż utrata sprawności w prawej ręce. Przez niego stałem się zaborczy, ale to nie moja wina. Nigdy wcześniej nie byłem aż tak blisko z jakąkolwiek osobą. Troska, jaką mnie otacza sprawia, że czuję się całkowicie bezbronny.
- O czym myślisz? - pyta mnie nagle. 
- O tobie – odpowiadam mu szczerze. 
- O mnie? 
- Tak. 
- Zdradzisz jakieś szczegóły? 
- Nie. 
- Jesteś okrutny - wyrokuje, nie przestając dotykać mojej skóry.
- Simon? 
- Tak, Eryku? 
- Uważasz, że dobrze robię rzucając dziadka i Alana na pożarcie? 
- Dlaczego teraz pytasz mnie o zdanie? - odpowiada pytaniem na pytanie. 
- Chcę wiedzieć co myślisz. 
- Latami oszukiwali wszystkich, rujnując królestwo. Czy wasi poddani ucieszyliby się z faktu, że o tym wiedziałeś i nic nie zrobiłeś? 
- Nie - przyznaję mu rację.
- Więc nie masz innego wyjścia. 
- Simon? - odzywam się po chwili milczenia. 
- Kocham cię – mówi to, co najbardziej chciałem usłyszeć. 
- Jesteś cudowny – uśmiecham się wdzięczny za te słowa. 
- Wiem – śmieje się. - Pójdziesz teraz spać, dobrze? Wyglądasz na wykończonego, a za kilka godzin zmienisz historię. Powinieneś odpocząć. 
- Wolę tu zostać.
- Nie ma szans – całuje mnie w czoło i wyciąga w wody. Otulam się puszystym szlafrokiem, ledwo stojąc. Nie sądziłem, że zmęczenie aż tak bardzo będzie mi doskwierać. Simon znowu bierze mnie na ręce i zanosi do łóżka. 
- Za dobrze mi z tobą – szepczę ostatkiem sił. 
- Poczekaj aż stąd wyjedziemy – okrywa mnie kołdrą jak dziecko. 
- To już niedługo. 
- Nie myśl o tym teraz. Śpij. 
Otwieram oczy po zaledwie trzech godzinach snu. Ubieram się i jem śniadanie, poprawiając list, który zamierzam dodać do raportu. Specjalna aplikacja, opracowana przez Rysia sprawi, że zostanie dostarczony od razu do telewizji, radia, prasy, ale przede wszystkim internetu, gdzie na stronie konsorcjum zamieścimy wszystkie zgromadzone przeze mnie dowody.
Obserwuję Simona i Vee, którzy są wyjątkowo spokojni. Rozmawiają normalnie, nie kłócą się. To chyba cud. 
Po śniadaniu Vee pokazuje Simonowi w jaki sposób zabezpieczył trasę na lotnisko, jakie samochody wybrał, ilu ludzi będzie nam towarzyszyło. Chciałbym, aby się zaprzyjaźnili, chociaż jestem realistą. Ich chwilowy rozejm ma na celu uspokojenie mnie, bo cały aż dygoczę. Im bliżej godziny 10:00, tym częściej nerwowo spoglądam na zegarek. Oby się udało... Oby się udało...
10:23 
Dzwoni mój prawnik z informacją, że od tej chwili jestem właścicielem pakietu kontrolnego fabryki ołówków. Po kilku minutach przysyła mi dokumenty, potwierdzające ten stan rzeczy. Najważniejsze fragmenty, takie jak umowa z podpisami dziadka, zostają przeze mnie dodane do raportu. Machina ruszyła.
11:17 
Przyjeżdża Ryś. Rozkłada swoje sprzęty, zadręczając Vee o udzielenie mu kilku lekcji jazdy. Vee też nie próżnuje. Wybrał sobie nowy samochód, ale nie chce mi zdradzić jaki. Przerabia go do własnych potrzeb, by był idealny.
Ryś bardzo chciałby spędzić z nami wakacje. Nie wiem czy to dobry pomysł. Żałuję, że po przeprowadzce nie będę mógł spotykać się z nim i Melanią tak często jak do tej pory. Cena bycia wyrzutkiem jest bardzo wysoka... 
12:00
Drodzy mieszkańcy Królestwa, 
Z wielkim smutkiem przekazuję dzisiaj do wiadomości publicznej materiały, które udało mi się zgromadzić w przeciągu ostatnich trzech lat. Nie będzie to przyjemna lektura, zwłaszcza dla tej części z Was, którzy czekali na rozpoczęcie nowej ery – złotych rządów księcia Alana, mającego już jutro objąć tron. Kto wie, może tak właśnie się stanie. Może książę Alan oraz mój dziadek, stary książę, cieszą się aż tak wielkim poparciem, że nie będą Wam przeszkadzać dokonane przez nich przestepstwa. Mimo to chciałbym, aby każdy miał szansę zapoznać się z tym, co uczynili.
Latami byliście okradani, pozbawiani miejsc pracy, czasami zastraszani i szantażowani. Podzielałem Wasz los, żyjąc w kłamstwie i obłudzie, lecz nie mogłem nic zrobić. Zgodnie z prawem, nie byłem pełnoletni. Teraz jestem i nie będę dłużej milczeć. 
Trzy lata temu założyłem konsorcjum, które wykupiło, wydzierżawiło bądź przejęło za długi najważniejsze skarby Królestwa, takie jak młyn, cukrownię, rafinerię, kolej, hutę szkła, szpitale, zakłady tekstylne, naszą rodzinną fabrykę ołówków oraz ponad sto pięćdziesiąt mniejszych firm. We wszystkich wprowadziłem reorganizację. Wbrew wcześniejszym przewidywaniom, nakreślonym ręką starego księcia, nie upadły. Wprost przeciwnie. Nadwyżka zysków pozwoliła na utworzenie nowych miejsc pracy. Ratując je czułem ogromną satysfakcję i dumę z faktu, że udało mi się uchronić je przed bankructwem. Obiecuję, że dalej będą się rozwijać, przyczyniając tym samym do polepszenia warunków życia wszystkich, a nie garstki wybranych, którzy płacili mojemu dziadkowi haracz.
Równie przykro jest mi z powodu postępowania mojego starszego brata, księcia Alana, następcy tronu. Książę zamieszany jest w handel narkotykami, które sprowadzał za pomocą statków należących do swojego najlepszego przyjaciela bądź tych, które sprezentował mu dziadek. Jestem pewny, że większość z Was słyszała o aresztowaniu Sergiusza. To on, wspólnie z moim bratem odpowiedzialni są za zwiększenie liczby zatruć mieszkańców Królestwa, zwłaszcza młodzieży, która bawiła się w nocnych klubach. Prasa pisała, że pili alkohol, wyprodukowany na zapleczu. A ja Wam mówię, że to nieprawda. Sergiusz i Alan testowali w ten sposób nowe środki odurzające, narażając zdrowie i życie zupełnie nieświadomych tego osób. Następnie sprzedawali je na ulicy. Ich celem były szkoły i dzieci, które najłatwiej uzależnić, odsprzedając je później na organy lub do agencji towarzyskich. 
Jutro na Waszych oczach zmieni się historia. Król zdecydował, że Alan obejmie tron. Moja historia także jutro się zmieni. Zdecydowałem, że zrzekam się tytułu książęcego. Nie chcę być dłużej częścią rodziny, w której własne interesy stawiane są ponad dobro tych, którzy zostali nam powierzeni. Obowiązkiem rodziny królewskiej jest przede wszystkim dbałość o dobro poddanych, rozwój i bezpieczeństwo kraju. Nadal będę o Was dbał, bo to mój przywilej i obowiązek. Dołożę wszelkich starań, by konsorcjum wypełniło swoją misję.
Dziękuję za Wasze wsparcie, uśmiech, wspólne spotkania. Zwłaszcza pracownikom królewskich szpitali, którzy często mnie zapraszali. Na zawsze zapamiętam te chwile. 
Jeśli ktokolwiek z Was będzie potrzebował mojej pomocy, proszę o skorzystanie z informacji umieszczonych na stronie internetowej konsorcjum. Są tu numery telefonów i maile. Obiecuję, że pomogę każdemu, kto poprosi mnie o pomoc.
Z poważaniem 
książę Eryk

Mija kilka godzin, które spędzam na kanapie w bibliotece pracując. Simon i Vee bezustannie oglądają telewizję w salonie. Śmiało można powiedzieć, że po moich rewelacjach w królestwie zapanowała histeria. Na wszystkich kanałach mówią tylko o przekrętach dziadka i powiązaniu Alana ze światem przestępczym. Reporterzy okupują pałac królewski, starając się wymusić na królu jakikolwiek komentarz. Zarówno on, jak i mój dziadek milczą. Alan jest nieuchwytny. Mnie też szukają, ale tutaj jestem bezpieczny. Pracownicy fabryki ołówków nie kryją rozczarowania, że stary książę bez mrugnięcia okiem pozbył się fabryki. Inni wyrażają wdzięczność za to, że uratowałem ich miejsca pracy i starałem się uchronić królestwo przed upadkiem.
Pojawiły się także słowa krytyki. Przyjaciele dziadka atakują mnie twierdząc, iż sfabrykowałem wszystkie dowody i resztę życia powinienem spędzić w więzieniu za oczernianie rodziny i fałszywe oskarżenia. Wytykają mi, że moje zachowanie jest wynikiem aktu zazdrości, bo to mój brat zostanie królem, a nie ja.
Nie chcę słuchać głosów zarówno tych, którzy mnie chwalą, jak i tych, którzy mieszają z błotem. Przeglądam dokumenty dostarczone przez prawnika. Opracowuję strategię rozwoju firmy na najbliższe lata. Fabryka będzie potrzebowała dużego zastrzyku gotówki, by zrealizować wszystkie moje pomysły. Dziadek już dawno powinien był to zrobić, ale nie chciał inwestować własnych środków. Ja się tego nie boję. Poza tym jeszcze nigdy się nie pomyliłem.
Pan Moon przynosi mi herbatę, mnóstwo ciastek i obiad, ale nie jestem głodny. Jem z przymusu, bo wiem, że obserwują mnie dzisiaj baczniej niż zazwyczaj. Chciałbym, by było już po wszystkim.
Czas płynie nadzwyczaj szybko. Zanim się spostrzegam, jest po pierwszej w nocy, a Simon kolejny raz próbuje mnie zmusić, abym położył się spać. 
- Ostatnie pięć minut, obiecuję – przyciskam do siebie laptopa, ale on nie daje się nabrać. Bierze mnie na ręce i zanosi do sypialni. 
Odkładam komputer pod poduszkę i posłusznie idę do łazienki.
- Oddaj mi to – prosi ponownie, gdy leżę już w łóżku i kończę wprowadzanie poprawek do raportu. 
- Nie – protestuję cicho – potrzebuję jeszcze chwili. Idź się umyć, zaraz kończę. 
- Już byłem – rzeczywiście. Jestem tak pochłonięty pracą, że nie zwróciłem uwagi na fakt, że ma mokre włosy. 
- Wiem, ale... – siłą zabiera mi maca. – Simon, oddawaj! 
- Koniec pracy na dziś. Idziesz spać. 
- Nie możesz – podrywam się ze swojego miejsca i próbuję mu odebrać bezcenny sprzęt. 
- Mogę. Wierz mi, że mogę. Znowu masz przekrwione oczy. 
- Trzy minuty – licytuję się. 
- Nie oddam ci go. 
Twardy z niego przeciwnik, więc może powinienem zmienić taktykę...
- Mam dla ciebie prezent. Chcesz zobaczyć? - przymilam się licząc na to, że dzięki temu uśpię jego czujność. 
- Prezent? - spogląda na mnie z zaciekawieniem. 
- Chciałbym ci go teraz pokazać, dobrze? To zajmie tylko chwilę, a potem pójdę spać. 
Nie jest przekonany, ale oddaje mi komputer. Otwieram jeden z ukrytych folderów i uśmiecham się do Simona.
- Proszę, oto mój prezent dla ciebie – zielonooki przysuwa się bliżej, a ja pokazuję mu zdjęcia. 
- Dom na plaży? - pyta zaskoczony. 
- Nie dom, a wyspa. Kpiłem ją dla ciebie. Możesz ją dowolnie nazwać. Cieszysz się? 
- Kupiłeś wyspę?! 
- Tak. Jest twoja. Przecież sam mówiłeś, że chcesz malować zachody słońca. Teraz będziesz mógł codziennie robić to, co lubisz. I nikt nie będzie ci przeszkadzać. 
- Eryku... To jest... 
- Nie cieszysz się - podpowiadam mu smutny, bo nie wykazuje nawet odrobiny entuzjazmu. 
- Nie musiałeś tego robić. 
- Chcę, abyś był szczęśliwy. Pomyślałem, że... 
Simon rzuca się na mnie i całuje. Nic z tego nie rozumiem.
- Głuptasie. Jestem bardzo szczęśliwy, ale nie z powodu wyspy, czy malowania. Kocham cię i tylko ty się dla mnie liczysz. 
- Chciałbym zobaczyć jak malujesz – nieśmiało dzielę się z nim moim małym marzeniem. 
- I zobaczysz. Nie musiałeś w tym celu aż tyle wydawać. Podejrzewam, że wyspy do tanich nie należą. 
- Ty dajesz mi o wiele więcej... - spoglądam mu w oczy. Uśmiecha się do mnie. - Poza tym wszystko dokładnie sprawdziłem. Masz własną plażę, biały piasek, turkusową wodę. Dom nie jest zbyt duży, ale zawsze można go przebudować, gdyby ten ci się nie spodobał. Chciałem poczekać na akt własności, ale omyłkowo wysłano go do Rzymu. Zdaniem agenta nieruchomości, jeśli wypłyniesz dalej w morze, będziesz mógł pływać z delfinami i ... 
- A ty? - przerywa mi nagle. 
- Co ja? 
- Nie chcę tych wszystkich rzeczy, jeśli nie mogę dzielić ich z tobą. 
- Przyjadę cię odwiedzić, jeśli mnie zaprosisz – śmieję się. - Chcesz jeszcze raz obejrzeć zdjęcia? Pojedziemy tam dopiero za jakiś miesiąc. Muszę najpierw załatwić wszystkie sprawy w Rzymie. Chyba, że wolisz sam... 
- Nie – całuje mnie. - Dziękuję za wyspę. To niezwykły prezent. Mimo to dla mnie bycie blisko ciebie jest największym prezentem od losu. 
- Simon, ja... - nie wiem, jak się zachować.
- Nigdy cię nie zostawię, nie zdradzę, nie odejdę. Jesteś miłością mojego życia. 
- Wiem. Dziękuję – głos bardzo mi drży. Chciałbym mu powiedzieć, że ja też bardzo go kocham, ale nie chcę też by poczuł się oszukany. Wiem, że moje uczucie względem niego nie jest płytkie i powierzchowne, ale czy to co czuję to prawdziwa miłość? 
- A teraz grzecznie pójdziesz spać, tak jak obiecałeś. Jutro rano czeka nas koronacja twojego brata, a potem długi lot do Rzymu. Jeśli teraz nie odpoczniesz, będziesz nieprzytomny. 
Odkładam komputer i czekam, aż zgasi światło. Przysuwa się blisko mnie i obejmuje ramieniem. Jego drobne gesty tak bardzo mnie wzruszają. Nikt nigdy nie okazał mi tyle uczucia. Nawet rodzice. Nie pamiętam, by ktokolwiek przytulił mnie przed zaśnięciem. Pamiętam za to, że niezliczoną ilość razy chowałem się ze strachu pod łóżkiem, nasłuchując, czy mój oprawca się nie zbliża. Jutro zostawię to wszystko za sobą...
- Śpij – szepcze w moje włosy. 
- Skąd wiesz, że nie śpię? - odpowiadam równie cicho. 
- Po prostu wiem. 
- Denerwuję się, bo Alan może... 
- Alan nic ci nie zrobi. Nawet na ciebie nie spojrzy. W przeciwnym wypadku zabiję go, rozumiesz? 
- Ale... 
- Nie ma żadnego „ale”. Śpij już. Przy mnie jesteś bezpieczny. 
Ma rację. Co złego może się stać? Wszędzie będzie ochrona. Samolot czeka na lotnisku. Koronacja to tylko kilka minut. Nigdy więcej tu nie wrócę... Jeszcze kilka godzin...
- Eryku... Otwórz oczy... Eryku... - słodki głos wabi moje zmysły. Unoszę obolałe powieki. Alan przygląda mi się z uśmiechem. Ramiona bardzo mnie bolą od wielogodzinnego zwisania na linie. 
- Proszę... Puść mnie... - błagam go ostatkiem sił. 
- Chciałbym, ale nasza zabawa dopiero się rozpoczyna – wyciąga z kieszeni nóż, którym obraca z wprawą w swoich smukłych palcach. Boję się... - Jestem rozczarowany twoją postawą, braciszku. Mam ostatnio sporo zajęć i niewiele czasu dla rodziny, a ty mi odmawiasz... Powinieneś się wstydzić... 
- Błagam cię... Alan... Zrobię co zechcesz... 
- Błaganiem nic nie wskórasz, mój mały. Dobrze wiesz, że najbardziej cieszą mnie pamiątki po wspólnie spędzonych chwilach – okrąża mnie i rozcina koszulę na moich plecach. - Lubię na nie patrzeć. Nasz mały sekret, prawda Eryku? - przesuwa ostrzem po skórze, rozcinając ją. Robi mi się słabo. Duszne pomieszczenie powoli przesiąka zapachem krwi... Ściąga ze mnie kawałki pociętej koszuli i wyciera zakrwawione plecy, a potem zaciąga się tym zapachem, błogo uśmiechając. - Czuję się jak w raju, a ty? 
Nie odpowiadam. Cały drżę. Łzy spływają mi po policzkach. Będzie wściekły. Nie lubi, gdy płaczę w takich chwilach.
Podchodzi bliżej i unosi moją brodę do góry, abym spojrzał mu w oczy. 
- Eryku... Czemu to robisz? Psujesz nastrój. Wiesz, że jeśli nie będziesz grzeczny, to będę musiał cię ukarać, prawda? - pyta zmartwionym głosem. 
- Prze-Przepraszam – szepczę cicho. Mój głos jest ledwo słyszalny. Alan zadaje mi silny cios w brzuch, po którym kulę się jeszcze bardziej, ale nie mdleję. Wie jak mocno może uderzyć. Ma sporą wprawę w biciu mnie. 
- Tak nie będziemy się bawić. Musisz się odpowiednio zachowywać – znowu krąży wokół mnie, lecz jego nastrój powoli się zmienia. Nie jest już radosny i spokojny. Jego maska powoli opada, ukazując prawdziwe, bezlitosne oblicze. - Tyle razy ci mówiłem, że masz wykonywać polecenia – wbija ostrze noża w moje plecy i przekręca – a ty jesteś taki niegrzeczny! Psujesz wszystko! - szarpie mnie za włosy. - No trudno, muszę dać ci nauczkę, inaczej nigdy nie nauczysz się dobrych manier – wykorzystuje zakrwawioną koszulę, którą ciągle trzymał w dłoni i knebluje mi nią usta. - Jeśli nie będziesz grzeczny, odbiorę ci wszystko co kochasz - staje za moimi plecami i przysuwa usta do ucha – wszystko, co kochasz – powtarza złowieszczo. - Znam cię, Eryku. Widziałem, jak na niego patrzyłeś, ale on jest mój... To moja zabawka, a ja nie lubię się dzielić... Myślałeś, że możesz go sobie po prostu zabrać? Czy nie rozmawialiśmy na ten temat setki razy? Nawet jeśli kocha ciebie, należy do mnie... A wiesz, co robię z osobami, które mnie zdradziły...
- Błagam... Nie... - próbuję krzyczeć, ale jego knebel skutecznie mi to utrudnia. 
- Sprawię, że będzie cierpiał znacznie bardziej niż ty kiedykolwiek cierpiałeś... - głos Alana jest zimny i pewny siebie. Wbija ostrze w moje plecy raz za razem, zadając potworny ból, lecz nie tego najbardziej się w tej chwili boję. Simon... Muszę go ostrzec... On nie może zginąć... - Biedny, mały Eryk... Nie martw się. Będziesz patrzył, jak umiera... To będzie mój prezent dla ciebie. 
- Nie! Nie zabijaj go! Ja go tak kocham! Nie zabijaj go! Błagam! - szamoczę się, nie dbając już ani o obolałe ręce, ani o nóż, którym na oślep kroi moją skórę. 
Gwałtownie otwieram oczy. Jestem zapłakany i nie mogę nabrać powietrza. W pokoju jest szaro. Simon śpi obok mnie, spokojnie oddychając. Niedobrze mi. Ostrożnie wychodzę z łóżka, zabierając ze sobą telefon z nocnej szafki. Biegnę do łazienki przy drugiej sypialni i długo wymiotuje. Gdy nie mam już siły, kładę się na zimnej podłodze i próbuję zapanować nad oddechem. Drżącą dłonią odblokowuję ekran. Vee odbiera po pierwszym sygnale. 
- Co się dzieje, Eryku? - pyta natychmiast.
- Vee... - szepczę do słuchawki. 
- Co jest? Mam przyjść? 
- Nie... Śnił mi się zły sen i... 
- Nie bój się. Jestem już w windzie... 
Nie mija nawet minuta, a on jest obok. Podnosi mnie z podłogi i kładzie do łóżka. Cały trzęsę się ze strachu.
- Pójdę po Simona. 
- Nie! - łapię go za rękę. - Nie... Zaczekaj, proszę - powstrzymuję go.
Siada obok mnie i zaczyna głaskać po włosach.
- Spokojnie. Oddychaj. Przyniosę ci wody. 
- Vee... Proszę... Musisz coś dla mnie zrobić. 
- Co mam zrobić, Eryku? 
- Obiecaj mi... Obiecaj, że jeśli coś mi się stanie, zabierzesz stąd Simona i ukryjesz przed Alanem. Obiecaj mi – spanikowany szarpię go za rękaw.
- Nic złego ci się nie stanie. 
- Obiecaj mi, Vee - wiem, że nie cofnie raz danego słowa.
- Obiecuję.
Dopiero teraz zauważam, że Vee ma na sobie ciemny garnitur i krawat. Jego marynarka jest rozpięta. Spod spodu widać broń. Uspokajam się.
- Spójrz – pokazuje mi pistolety – wiesz, że dobrze strzelam, prawda? Będą z nami uzbrojeni ludzie. Samochód jest kuloodporny. Samolot gotowy do startu w każdej chwili. Naprawdę sądzisz, że ktokolwiek jest w stanie nam zagrozić? 
- Nie znasz Alana. Nie cofnie się przed niczym. Już raz zabrał mi to, co kochałem najbardziej. Drugi raz mu nie pozwolę... 
- Więc o to chodzi – blondyn uśmiecha się tajemniczo, a ja rumienię zawstydzony, uświadamiając sobie, co przed chwilą powiedziałem. - Mały Eryk się zakochał. 
- Cicho, Vee. Jeszcze nas usłyszy – denerwuję się. 
- Nie powiedziałeś mu? To się mamusia zdziwi... - śmieje się ze mnie, czochrając po włosach. - Takie wyznanie z twoich ust i to przed piątą rano... Widzisz, zawsze ci powtarzałem, że warto rano wstawać – puszcza do mnie oko. 
- Tylko dlatego, że sypiasz cztery godziny na dobę – odcinam mu się, bo dobrze znam wszystkie jego dziwne nawyki. 
- Co tu się dzieje?! - zdenerwowany Simon, jak burza, wpada do pokoju. 
- O wilku mowa – drwi z niego Vee. – Pójdę zrobić herbatę, a ty poleż jeszcze trochę. 
- Eryku, co ci jest? Źle się czujesz? Dlaczego mnie nie obudziłeś? - podbiega do łóżka. Z zaspaną twarzą i w piżamie wygląda całkiem nieźle.
- Przestraszył się, bo za głośno chrapałeś! - gani go Vee.
- Przymknij się, palancie. Pytałem jego, a nie ciebie. 
Zanim mój przyjaciel wychodzi do kuchni, idzie do łazienki i przynosi mi zimny ręcznik.
- Połóż się i zamknij oczy. Niedługo poczujesz się lepiej - opieka Vee tak wiele dla mnie znaczy.
- Co ci jest, Eryku? Mam zawołać lekarza? - żal mi Simona, ale nie powiem mu o tym co mi się śniło. Poza tym cieszę się, że mogę się ukryć pod ręcznikiem i nie muszę patrzeć w jego oczy. Nadal jestem zszokowany własnymi uczuciami. Za to blondyn sprawia wrażenie wyluzowanego. Takie rzeczy nigdy nie robiły na nim wrażenia. 
- Daj mu dojść do siebie. Znowu śnił mu się koszmar. Znalazłem go na podłodze w łazience - papla...
Simon siada obok mnie na łóżku i delikatnie głaszcze. Jego ciepło przenika przez moją skórę. Vee ma racje. Nic złego się nie stanie. Wyjedziemy daleko stąd. Nie jestem już małym, bezbronnym dzieckiem. Ochronię go. Nie pozwolę, by ten psychopata po raz kolejny pozbawił mnie miłości...
- Już dobrze – powtarza cicho. 
Po kilku minutach jasnowłosy wraca z filiżanką, a ja po raz pierwszy przyglądam się mojemu ukochanemu. Nadal ma najbardziej zielone oczy, jakie kiedykolwiek widziałem. I krótkie, choć trochę potargane włosy. Idealnie wykrojone usta, którymi tak często mnie całuje. Spod białej, bawełnianej koszulki, na jego umięśnionym ramieniu, widać kawałek czarnego smoka. Jest bardzo przystojny. Tylko mój...
- Lepiej się czujesz? - pyta mnie mój najemnik, rozsiadając się wygodnie w fotelu i uśmiechając tajemniczo. Dobrze wiem o co mu chodzi. Cieszy się, że ma przewagę nad Simonem, bo wie o czymś, czego sam nie miałem jeszcze odwagi mu powiedzieć. Powiem mu. Dzisiaj, w samolocie. Jak będziemy już wolni od Alana... 
- Tak. Dziękuję, że przyszedłeś. 
- Cała przyjemność po mojej stronie – szczerzy idealne, białe zęby. 
- Z czego się tak cieszysz, Vee? - Simona zżera zazdrość.
- Chciałbyś wiedzieć, co? - drażni się z nim jak z dzieckiem. 
- Eryku, co tu się dzieje? Dlaczego mnie nie obudziłeś? 
- Bo spałeś. Nie chciałem ci przeszkadzać - wyznaję szczerze.
- Nigdy więcej tak nie mów! Jestem tu tylko dla ciebie – Vee wybucha śmiechem, słysząc jego wyznanie, na co zielonooki podrywa się z łóżka i podnosi go z fotela za marynarkę. 
- Uważaj, mamusiu... - ostrzega, z błyskiem w oczach. 
- Simon, zostaw go! Czy chociaż przez jeden dzień nie możecie być dla siebie milsi? - denerwuję się.
- To on zaczął! - obydwaj odpowiadają równocześnie, po czym wybuchają głośnym śmiechem. 
- Muszę iść, czekają na mnie na dole. Poradzisz sobie? - pyta mnie Vee, ignorując dzwonek telefonu. 
- Tak. Dziękuję – uśmiecham się do niego. - I... 
- Nie martw się, obiecałem, prawda? - znacznie spokojniejszy, odprowadzam go wzrokiem. 
- Co on ci obiecał? - czujny Simon wpatruje się we mnie w taki sposób, że mam ochotę ukryć się przed nim pod kołdrą.
- Nic – mamroczę cicho i zaczynam wpatrywać się w filiżankę, którą nadal trzymam w dłoniach. 
- Powiedz mi – nalega, odbierając mi ją i odstawiając na nocną szafkę. 
- Nie – uśmiecham się figlarnie. 
- Znam twoje słabe punkty – ostrzega. – Wolisz, abym cię zmusił? - przejeżdża kciukiem po mojej dolnej wardze, wywołując iskry na całym ciele. 
- Wolę, abyś mnie zmusił – zaczynam się śmiać, gdy rzuca się na mnie i całuje po szyi. Obejmuję go ramionami i przytulam bardzo mocno. 
- Eryku? - patrzy mi w oczy. 
- Mam przed tobą sekret – przyznaję, czując jak policzki mnie palą – ale zdradzę ci go w samolocie. 
- Dopiero w samolocie? - jest niepocieszony. - Vee już wie – narzeka. 
- Przepraszam. Daj mi tych kilka godzin, dobrze? 
- Powiesz mi natychmiast po starcie? - upewnia się. 
- Tak – odpowiadam, dotykając jego policzka. 
Kocham cię... Tylko mój... To znaczy dokładnie to samo. Uśmiecham się do siebie, szczęśliwy jak nigdy wcześniej.
Jestem zbyt zdenerwowany, by zjeść śniadanie. Simon nie naciska. Rozumie, dlaczego tak bardzo się stresuję. 
- Czy mam coś jeszcze spakować, panie Johnes? - pyta pan Moor, kończąc wycierać naczynia. 
- Tylko skrzypce – odpowiadam. 
- Oczywiście, proszę pana. A ty, Simon? Chcesz zabrać coś konkretnego? 
- Nie, mam tu wszystko, na czym mi zależy – spogląda mi w oczy i uśmiecha się. 
Kilka minut po ósmej wraca Vee.
- Wszystko gotowe, za kilka minut wyruszamy. 
Siadam na sofie w salonie i podpieram głowę na drżących dłoniach. Vee podchodzi do barku i nalewa mi alkoholu.
- Pij – każe, podając mi szklankę. – To ci dobrze zrobi – zachęca mnie. 
- Nie chcę. 
- Chcesz – ufam mu, więc piję. Gorzki smak natychmiast rozgrzewa mnie od wewnątrz. Obserwuję Simona, który wyjątkowo nie zareagował. On też ma na sobie ciemny garnitur i broń, którą pod nim chowa. - A teraz wszystko sobie powtórzymy – blondyn uśmiecha się do mnie, wyrywając z zamyślenia. - Moi ludzie obstawili pałac królewski. A właśnie, wiesz, że od wczoraj ludzie protestują przeciwko koronacji Alana? Nie zdziw się, jeśli napotkamy na tłum wrzeszczących mieszkańców zaopatrzonych w transparenty - mieszkańcy? Pewnie mają mi za złe to, co zrobiłem. Boje się. - Nikt się do ciebie nie zbliży - Vee doskonale wie, co chce usłyszeć. - Simon pójdzie z tobą, a ja poczekam pod głównym wejściem w samochodzie. Podpiszesz co trzeba i natychmiast wyjdziesz, nie oglądając się za siebie, jasne? 
- Tak - przytakuję mu drżącym głosem.
- Przejazd z pałacu na lotnisko zajmie mi jakieś dwadzieścia minut, czyli maksymalnie o 10:00 będziemy w powietrzu. Jakieś pytania? 
- Vee... Dziękuję. Za wszystko – patrzę mu w oczy z wdzięcznością. 
- Nie mów tak do mnie, bo brzmisz tak, jakbyśmy się żegnali. Tłumaczyłem ci dziś rano i teraz też powtórzę. Nic złego się nie stanie - kładzie duży naciska na ostatnie słowa. Ufam mu.
- Vee ma rację. Nie bój się, Eryku – dodaje Simon. 
- Słyszałeś to? Nawet mamusia wie, kto rządzi w tym domu – śmieją się z Simonem. 
Wsiadamy do windy. Obaj towarzyszący mi mężczyźni zachowują spokój i opanowanie. Byli szkoleni na wypadek takich sytuacji. Dla nich to tylko kolejny dzień pracy.
Spoglądam na swoje odbicie w lustrze. Ich obecność sprawiła, że czuję się pewniejszy siebie. Ciemny garnitur i biała koszula idealnie na mnie leżą. Mam na palcu złoty pierścień, który zostawię po zrzeczeniu się tytułu. 
Na parkingu czekają na nas trzy identyczne samochody. Vee podchodzi do środkowego i otwiera nam drzwi
- Proszę bardzo – uśmiecha się. 
Simon siada obok mnie i splata nasze palce, dodając odwagi. Nic nie mówi. Po prostu jest. Denerwuję się znacznie bardziej, niż mam odwagę to przyznać. Nadal przeżywam koszmar, który mi się przyśnił. Nawet jeśli uwolnię się od Alana i nigdy więcej go nie spotkam, to nie jestem w stanie zapomnieć tego, co mi zrobił.
Pałac jest okupowany przez tysiące ludzi. Samochód zwalnia. Obserwuję ich zza przyciemnianej szyby. Wyrażają swoje niezadowolenie. Mają transparenty i flagi królestwa. Część z nich głośno krzyczy „precz z królem”. Nikt nie lubi być oszukiwanym. 
Policja kieruje ruchem, wpuszczając nas za bramę. Telewizja umieściła wielkie telebimy przed pałacem, by obecni mogli bez problemu oglądać koronację nowego monarchy. Serce gwałtownie mi przyspiesza. Dochodzi 9:00. Za chwilę wysiądę z samochodu... Spotkam całą rodzinę. Boję się.
- Eryku – Vee odwraca się w moją stronę – będę tu na was czekał. Pamiętasz co masz zrobić? 
- Zrzec się tytułu, podpisać dokument i wrócić do samochodu – odpowiadam mu drżącym głosem. 
- Widzisz tych wszystkich ludzi? Przyszli tu dla ciebie. Nie mówiliśmy ci o tym, ale większość poddanych uważa to co zrobiłeś za bohaterstwo. Popierają cię. Dlatego tu są. Nie pokazuj im, że się boisz. Cały czas będziemy z tobą. Za dwadzieścia minut będziesz z powrotem w samochodzie. Głowa do góry. Ostatni dzień jesteś księciem. Pokaż im jak to się robi – uśmiecha się do mnie. 
- Dziękuję – spoglądam im obu w oczy. 
- Teraz wysiądę i otworzę ci drzwi. Fotoreporterzy tylko na to czekają, więc nie daj się sprowokować i trzymaj blisko Simona. Tylko on wejdzie z tobą do sali tronowej. Pamiętaj, że ma broń i nie zawaha się jej użyć. Gotowy? 
- Tak. 
- Do dzieła – obserwuję jak Vee nakłada ciemne okulary i śmiało wysiada z auta. Jasny błysk fleszy odbija się od samochodu niczym błyskawice w czasie burzy. Naciska na klamkę i wypuszcza Simona. Serce wali mi tak bardzo, że nie słyszę własnych myśli. Simon i Vee stoją blisko, by odgrodzić mnie od innych. Wysiadam. 
- To książę Eryk! - słychać krzyk ludzi. Lampy błyskowe z aparatów oślepiają mnie. Żałuję, że nie ubrałem okularów. Czuję się zagubiony, lecz staram zachowywać normalnie. Ludzie krzyczą i biją mi brawo. Policja stara się zapanować nad tłumem, by nie przedarli się za pałacową bramę. - Książę, ratuj królestwo! Książę Eryk na króla! Precz z Alanem!
Chowam się za plecami Simona. Reporterzy z całego kraju zaczepiają mnie prosząc o komentarz. Po chwili widzę całą scenę jeszcze dokładniej na telebimie. Wchodzimy do środka, gdzie jest znacznie spokojniej. 
Asystent króla wskazuje nam drogę. Wielka sala tronowa wypełniona jest dygnitarzami. Są tu wszyscy członkowie rodziny królewskiej, przedstawiciele całej arystokracji z królestwa, ważniejsi politycy, ministrowie. Wszędzie wokół słyszę szum ich rozmów. Ciągle powtarzają moje imię.
Podchodzę do króla, który siedzi na rzeźbionym krześle. 
- Wasza wysokość – kłaniam mu się, niechętnie unosząc wzrok. 
- Książę Eryku, dobrze, że jesteś – odpowiada zmieszanym głosem, który słyszę za każdym razem od chwili, gdy błagałem go o okazanie litości po tym, jak Alan... 
- Witaj, bracie – jego głos mrozi mi krew w żyłach kolejny raz dzisiejszego poranka. Uśmiecha się do mnie, wyciągając rękę. Ignoruję jego gest. - Nie chcesz się ze mną przywitać? - pyta, udając zaskoczenie. 
- Brzydzi mnie twój dotyk – odpowiadam, spoglądając w niebieskie oczy. 
- Kiedyś lubiłeś się ze mną bawić – żali się. – Nie mogę się doczekać, aż do tego wrócimy, Eryku. 
- Po moim trupie – Simon chowa mnie za swoimi plecami. 
- To może być szybciej, niż sądzisz, przyjacielu. Wybaczcie na chwilę – posyła kolejny słodki uśmiech w naszą stronę, a potem oddala się w kierunku rodziców. Robi mi się niedobrze ze zdenerwowania. Wiem, że zastraszenie mnie jest mu bardzo na rękę, ale z drugiej strony te sny... Spanikowany spoglądam na Simona. 
- Jeszcze osiemnaście minut – podpowiada. 
Król gestem daje znak pierwszemu ministrowi, by rozpocząć uroczystość. Mam przy sobie dokument, w którym oficjalnie zrzekam się tytułu książęcego. Muszę tylko podać go królowi w chwili, gdy po zaprzysiężeniu jego następcy będziemy składać podpisy w pamiątkowej księdze. A potem mogę stąd wyjść.
- Zgodnie z tym, co ogłosiłem na balu, zrzekam się korony na rzecz następcy, którego sam wybrałem - jego wysokość uroczyście rozpoczyna swoje przemówienie. - Prawo królestwa wyraźnie mówi, że nowym monarchą może być tylko i wyłącznie osoba pochodząca z królewskiego rodu. Tak było od pokoleń – spogląda na zebranych, w tym na Alana, który wygląda na bardzo pewnego siebie. - Jak zapewne wiecie wybranym przeze mnie następcą jest obecny tutaj książę Alan. Jednak w świetle tego, co miało miejsce wczoraj... Chciałbym powiedzieć, że jest mi bardzo przykro. Przepraszam wszystkich. Przepraszam poddanych za mojego brata, który zhańbił rodzinę oraz za księcia Alana. Zwłaszcza za jego powiązania ze światem przestępczym. Do końca moich dni będę uważał ich postępowanie za osobistą porażkę. Powinienem był o tym wiedzieć. Powinienem nie tylko obdarzać rodzinę zaufaniem, ale także sprawować większą kontrolę nad ich poczynaniami. Proszę, wybaczcie mi. Przepraszam jako wasz król i jako człowiek, który został mocno zraniony przez najbliższych. 
Brat dziadka milknie na chwilę i spogląda na zebranych. Wydaje mi się, że trudno mu zebrać myśli. Na sali daje się wyczuć coraz większe napięcie. Szmer rozmów ucichł. Panuje idealna cisza, przerywana klikaniem aparatów fotograficznych.
- Jako dwudziesty siódmy monarcha, powołany z łaski bożej, by służyć wam w prawdzie i godnie reprezentować tych, którzy zostali mi powierzeni, w tym historycznym dniu, zrzekam się korony na rzecz mojego następcy – król zsuwa z dłoni swój bogato zdobiony pierścień, na którym widnieje herb królestwa, a którym tylko on może się posługiwać. Dokumenty nim opieczętowane mają moc prawną. - Proszę, podejdź do mnie, książę Eryku. 
- Ja?! - pytam zaskoczony, otwierając szeroko oczy ze zdziwienia. 
- Proszę, podejdź - wyciąga do mnie rękę. - W obecności rodziny, ministrów i poddanych, złożysz przysięgę. 
Jestem tak zaskoczony, że nie wiem o czym on do mnie mówi. Ja? Królem? Przecież wybrał Alana...
- Ale ja nigdy nie... - zaczynam cicho, przerażony takim obrotem sytuacji. 
- Wiem, że nigdy nie chciałeś być królem. To także moja wina. Od najmłodszych lat wmawiano ci, że się do tego nie nadajesz. Przepraszam Eryku. Przepraszam, że nie pomogłem ci wtedy, gdy najbardziej na mnie liczyłeś. Przepraszam, że odwróciłem się od ciebie, przekreślając twoje szanse na objęcie tronu. Bóg mi świadkiem, że to co zrobiłeś, twoja postawa i zachowanie udowodniła wszystkim tu obecnym, że będziesz wspaniałym władcą. Proszę, podejdź do mnie i złóż przysięgę. 
Wpatruję się w monarchę nadal nie rozumiejąc dlaczego wybrał mnie i co powinienem teraz zrobić. Jedyne co widzę to wściekły wzrok Alana, zmieszanie na twarzach moich rodziców oraz dziadka, który kręci głową, szepcząc coś do mojego brata.
- Idź – szepcze za mną Simon, popychając mnie w stronę jego wysokości. 
Królewski pierwszy minister uśmiecha się pogodnie, otwierając księgę prawa, by jego wysokość przeczytał treść przysięgi.
- Połóż tu prawą dłoń – wskazuje mi odpowiednie miejsce. Nie umiem ukryć drżenia – i powtarzaj za mną. Ja, Eryk, książę królestwa, przysięgam uroczyście... 
- Ja, Eryk... - to nie dzieje się naprawdę... To niemożliwe, dlaczego ja? Nic takiego nie zrobiłem... Czemu nagle zależy mu na tym, abym został królem? Przecież ja tu nawet nie planowałem zostać, a teraz składam przysięgę... Spoglądam na Simona, który uśmiecha się do mnie, pękając z dumy. Ukochany, właśnie zostaję królem... 
- … że swoją postawą i zachowaniem zrobię wszystko co w mojej mocy, aby przyczynić się do rozwoju... - król nadal czyta, a ja bezwiednie powtarzam po nim słowa przysięgi, nie mogąc w to wszystko uwierzyć. 
- Pozwolisz, że jako pierwszy złożę ci gratulacje? Wasza wysokość – kłania mi się, po czym zdejmuje mój książęcy pierścień i wsuwa mi na palec królewski. - Panie i panowie, jego wysokość król Eryk, dwudziesty ósmy monarcha. Panie, gratuluję. Jestem pewny, że twoja prawość i troska o kraj zaowocują wspaniałymi rządami. 
- Dziękuję – udaje mi się cicho wydukać. 
Na zewnątrz słychać okrzyki i wiwaty. Królewski minister otwiera drzwi balkonowe i prosi zebranych o uwagę.
- Panie i panowie, mam zaszczyt przedstawić wam króla Eryka – wycofuje się, by zrobić mi miejsce, ale ja za bardzo się boję, by wyjść na balkon. 
- No dalej, wasza wysokość, poddani czekają – król uśmiecha się do mnie, zachęcając do wypełnienia obowiązku. 
Nogi mam jak z waty. Niepewnie spoglądam na Simona, ale on kiwa tylko głową, jakby chciał mnie przekonać, że powinienem to zrobić, więc robię. Po raz pierwszy w życiu jestem na świeczniku. Nieśmiało spoglądam na tysiące zebranych pod pałacem ludzi, którzy biją brawo i krzyczą moje imię. Macham im z balkonu, a potem od razu cofam się do wnętrza. Reporterzy przygotowują się do przeprowadzenia pierwszego wywiadu. Co mam im powiedzieć? Mam pustkę w głowie...
Podchodzą do mnie rodzice, którzy przed chwilą, razem z Alanem podpisali się w księdze. 
- Synu – ojciec nie ukrywa wzruszenia, a mama ociera swoje krokodyle łzy białą, koronkową chusteczką. – Jesteśmy z ciebie tacy dumni – podaje mi rękę. 
- Dziękuję – odpowiadam i odchodzę. Nie dam się więcej nabrać na ich sztuczki. Chcę zapytać Simona co mam teraz zrobić. Przecież samolot na nas czeka, i Vee, i pan Moor. 
Zanim udaje mi się do niego podejść, pierwszy minister prosi mnie o złożenie podpisu w księdze. Siadam na zdobionym krześle, na którym niedawno siedział poprzedni król i przykładam pieczęć. Stało się...
- Wasza wysokość, gratulujemy – ciocia Anna rzuca się na mnie, przytulając. – Mój mały Eryk został królem – płacze, ściskając mnie z całych sił.
- Anno... Udusisz nowego króla – żartuje Konrad. - Wasza wysokość – kłania mi się. - Wspólna praca będzie dla mnie zaszczytem. 
- Dziękuję – uśmiecham się do nich wdzięczny za wsparcie. Lecz to nie z nimi chcę świętować... 
Rozglądam się po sali. Ustawia się tłum ludzi, pragnących cieszyć się razem ze mną oraz złożyć wyrazy szacunku. Czuję się oszołomiony. Potrzebuję jego ciepła, inaczej nie dam sobie rady...
Szukam go wzrokiem. Mój ukochany cały czas patrzy tylko na mnie. Nie widzi go... Nie widzi jak wyjmuje broń... 
Wszystko dzieje się w ułamku sekundy. Rzucam się przed siebie i odpycham Simona do tyłu. Traci równowagę, lecz nie upada. Słyszę odgłos strzału. Jednego... Potem drugiego... Próbuje mnie zasłonić, chowając w swoich ramionach i rzucając na ziemię, ale jest już za późno... Czuję zapach krwi. Tak bardzo boli... Koszula, którą mam na sobie, robi się mokra i lepka. Dotykam klatki piersiowej. Na dłoni widzę czerwoną plamę... Simon... krzyczy moje imię, ale to nie ważne... Jest bezpieczny. Zdążyłem. Tak ciężko mi oddychać, a chciałbym mu jeszcze powiedzieć... Chciałbym mu powiedzieć, że... Uśmiecham się.
- Tylko mój... - udaje mi się wyszeptać, spoglądając po raz ostatni w te piękne, zielone oczy. Zamykam powieki. "Tylko mój" znaczy dokładnie to samo co kocham cię...
Koniec części pierwszej

48 komentarzy:

  1. CO?!?!?! KITSUŚ WYTŁUMACZ SIĘ! O CO CHODZI?! O.O
    Ale-Ale?! Co?!?! Jak?!?! Dlaczegoooo?!?! -,- Kitsuś, coś ty zrobił?! HĘ?!
    To było... JAK?! Nie umiem! Nie teraz! Co?!?!
    Wrócę jak ochłonę

    Zszokowana Wegi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale o co chodzi, Wegi? :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Końcówka! To miało być słodkie i kochane ;-; Ty zły lisie… Nie spodziewałam się, że oberwie! A jak nawet, to czemu nie Simon? D:

      Wegi

      Usuń
    3. To było słodkie i kochane :D Eryk uświadomił sobie głębię swojego uczucia. Ciesz się, że tak się to skończyło. Przecież dobrze wiesz, że chciałem go zabić.
      Simon, podobnie jak Vee, jest profesjonalistą. Nie obrywa. Jak by to świadczyło o jego umiejętnościach...
      Moim zdaniem to był najlepszy rozdział :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Dlaczego chciałeś zabić naszego kochanego Eryczka? ;-; BARDZO bym się cieszyła, gdyby to nie był On! Popsułeś mnie Kitsuś. Nie wiem czy się śmiać czy płakać •,_,• Bo najgorzej, gdy złapiesz głupawkę i śmiejesz się ze wszystkiego, ale jednak ci smutno. Beczka.

      Wegi

      Usuń
    5. Przecież każdy komentarz dotyczył tego kto zginie. Na początku miałem mordercze zapędy, ale potem mi minęło.
      Też było mi smutno, gdy to pisałem. Nawet bardzo. Teraz już mniej, bo mam czekoladowe nastroje :D A tam się dzieje :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. Lisie, miałeś wyraźnie napisane, że Eryczka nie tykamy. Każdy inny mógł zginąć :'c
      O tyy :D Niech będzie! CZEKOLADO NADCHOOODZĘ!

      Wegi

      Usuń
    7. Każdy inny? To znaczy kto? Simon? Nie. Vee? NIE!!! Ryś? Nie. Melania? Nie. Anna i Konrad? Nie. Pan Moor? Nie. Jane? Nie. Rodzice Eryka? Nie. Dziadziuś? N I E ! ! ! Tylko Eryk wchodzi w grę. Co prawda ja już wiem o czym będzie ewentualna część druga, ale czy pojawi się na blogu? Zobaczymy :)
      Czekolada trafiła na dywanik do Królowej :) Czekam na wyrok :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    8. Ja wiem ja wiem ja wiem kto! Nie pamiętam teraz nazwy bo spędziłam na czytaniu tej książki całą noc ale ten fajny lekarz i to by było dramatyczne A jednocześnie nie płakałabym teraz jak opętana idę zonaczyć 2 część

      Usuń
  2. Dobra... czekaj co??
    Wiedziałam, że to się tak skończy!!! WIEDZIAŁAM!
    To, że Eryk zostanie królem było do przewidzenia. Ale końcóweczka leciutko mną wstrząsnęła.
    No i co dalej? Dlaczego skończyłeś to w takim momencie, Kitsune!?
    Najpierw przeżywałam zakończenie szóstego sezonu Gry o Tron i teraz jeszcze to! Idę przemyśleć sobie to wszystko przy herbacie...
    Miłego wieczoru :)

    ~ZuSkaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że Eryk zostanie królem było jasne jak słońce :)
      Dlaczego tak skończyłem? A dlaczego nie? Kto mi zabroni? :P

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. No nieeeeeeeeeeee!!!
    Wiedziałam, że to zrobisz ;-;
    Wiedziałam ze nie odpuścisz sobie tragicznego zakończenia ale...dlaczego Eryczkaaa ;-;
    Jak mogłeś ;___;
    Moje serduszko właśnie pęka na pół...

    A tak btw...
    Kitsuneee kiedy zaczynasz Czekoladę? :3

    ~Suzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Suzy, spokojnie, jeszcze nie umarł (jeszcze hehehehe) :P Bo lubię tragiczne zakończenia.
      Czekolada w tym tygodniu :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. *werble proszę* Ruu przestała się obijać i postanowiła wziąć się za napisanie komentarza. Proszę, nie bij mnie Kitsune, że nie odezwałam się od razu po przeczytaniu, ale mam drobne problemy prywatne i nie potrafiłam się skupić na radości płynącej z wychwalania Twojego geniuszu :D

    Zacznijmy może od tego, że jestem uzależniona od Twoich prac. To już nawet nie chodzi o to, że one mi się po prostu podobają. Codziennie wchodzę sprawdzać, czy coś nie dodałeś, nasze dyskusje pod rozdziałami umilają mi chwile a fakt, że tak się z wami wszystkimi zżyłam, jest po prostu cudowny :) To jeden z nie wielu blogów, gdzie panuje tak rodzinna atmosfera, więc dziękuję Ci za to. Taa, zakończenie Humorków to idealny moment na podziękowania :)

    Co się zaś tyczy samych Humorków - przyznam szczerze, że początkowo byłam sceptycznie do tego opowiadania nastawiona. Nie od razu chwyciło mnie ono za serce, tylko stopniowo, małymi kroczkami, w czasie rozkręcania akcji, rozkręcało się również moje zainteresowanie tym opowiadaniem. Ze zwykłego "O, nowy rozdział" przerodziło się to w "Aqwijejdk, nowy rozdział!!!" A to chyba mówi więcej niż tysiąc słów.

    Zanim przejdę do podsumowywania wszystkiego, co właściwie już zaczełam, to skupię się na samym epilogu, jako rozdziale. Kurde blaszka, Kitsuś, Ty to wiesz jak czytelnika zaciekawić ;) Rozkoszny początek, potem przyśpieszenie akcji, i kiedy już myślałam, że nadchodzi moment kulminacyjny, to Ty zrzuciłeś prawdziwą bombę! Eryczek królem? Nie powiem, można się było tego spodziewać, ale to nie zmienia faktu, że pomysł cudowny. Smutno mi tylko troszkę, bo to oznacza, że nie zostanę królową (Alan Ty upośladku!), ale i tak się cieszę. Młody ksi... król na to zasługuje. Tyle zrobił dla królestwa i choć nie dostawał nic w zamian, to był mu wierny. Mógł postępować tak jak Alan i stary kapeć (zgiń, zgiń!) ale wybrał trudniejszą drogę.

    Dobraaaa, to przyszedł czas, żeby pożegnać się z pierwszą częścią. Z racji, że zżyłam się z każdym... prawie każdym bohaterem, to pozwól, że za każdego z osobna Ci podziękuję, oki? No to jedziem!

    Dziękuję za stworzenie Eryka. To jest taki diament, który musiał wiele przejść, wiele razy upaść i zostać zdeptanym, żeby ktoś wreszcie docenił jego wartość. Ale dzięki temu jest teraz wart o wiele więcej, niż kamienie, które 'świeciły' od początku. Będę tęsknić za jego blond czupryną, miłością do książek i muzyki, przekomarzaniami się z Simonem i rzucaniu w niego jabłkami :) Oby wrócił cały i zdrowy!

    Dziękuję za to, że Eryk miał Simona. Wiem, że mówiłam, że za nim nie przepadam i w sumie zdania nie zmieniłam, ale jest jedna cecha, którą bardzo u Simona cenię - on szczerze kocha. I wiem, że będzie trwał przy Eryku choćby nie wiem co, dlatego bez wahania oddaję tą słodką dziecinę w jego ręce.

    Nawet za dziadka Ci dziękuję! Dzięki temu staremu draniowi przynajmniej mogłam się powściekać. A ile razy on mi ciśnienie popodnosił... Ehh, wiesz jakimi uczuciami darzę tę niedorajdę, ale bez niego byłoby nudno. W końcu zawsze trzeba kogoś nienawidzić.

    Dziękuję Ci za mojego najukochańszego dupka - Alana. Ten zepsuty do szpicu kości buc umilał mi dzień za każdym razem, kiedy była o nim choćby wzmianka. To jest chyba to, co nazywają miłością od pierwszej litery ;) A jego zdradziecki i sadystyczny charakter są taką wisienką na torcie!

    Dziękuję za Rysia, który swoją rozkosznością i samym istnieniem zawsze wywoływał u mnie uśmiech. To jeden z tych bohaterów, których się po prostu uwielbia!

    Za Vee, bo kurde każde opowiadanie potrzebuje dobrego badassa ;) Jego poczucie humoru, nadpobudliwość, opiekuńczość względem Eryka i docinki kierowane do Simona zrobiły z niego jedną z najbardziej charyzmatycznych postaci tej części. Kup mu za to dobry samochód, Kitsuś!

    Dziękuję za doktora Arima, pana Moora, Konrada, ciotkę, małą siostrzyczkę Rysia, dupka Ryszarda, starą krowę Klaudię, rodziców Eryka, starego króla i wszystkich, dzięki którym nie nudziłam się wieczorami.

    Życzę Ci mnóstwa weny na kolejne dzieła! I przygotuj się na moją obecność pod każdym rozdziałem!

    Ruu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *robię facepalma* Serio? Serio?! SERIO?!
      Ostatni akapit mi przeskoczył i go nie przeczytałam xD Ahahahahhaha, jestem po prostu geniuszem. A się tak cieszyłam, że nie ma 'niedokończonego' zakończenia. Umrzyj, Kitsune ;-; Nie dość, że mam depresję to jeszcze Ty mnie dobijasz...

      Ruu

      P.S - Nadal nie wierzę, że tego nie zauważyłam >_<

      Usuń
    2. Dobry Kitsuś :) ZŁY, wstrętny lis...
      Kobieto, zdecyduj się na coś, bo jak ja mam to ogarnąć?
      Jak mogłaś pominąć ostatni akapit?! Był najważniejszy :D
      Bardzo mnie cieszy, że moja mała twórczość przypadła Ci do gustu, chociaż to dopiero początek drogi, zwłaszcza w świecie yaoi. Nadal się uczę, popełniam błędy, ale robię też postępy. "Humory księcia" dodały mi wiatru w żagle :) Jestem bardzo szczęśliwy, że udało mi się je ukończyć, a ostatnie rozdziały są lepsze niż się spodziewałem. Tak jak już gdzieś tu napisałem - nie jest powiedziane, że druga część ujrzy światło dzienne. To zależy od Was. Piszę, bo lubię. Każde z opowiadań, o którym wspomniałem, uważam za ciekawe, bo są inne. Postaram się nie dzielić ich na części :P Czy wszystkie zakończenia będą szczęśliwe? Nie wiem. Może tak, może nie. Miłość jest nieprzewidywalna, dlatego taka wyjątkowa.
      Atmosfera na blogu jest szczególna, to prawda :) Mam pewne doświadczenie jeżeli chodzi o blogowanie. Sam kiedyś pisałem, obserwowałem wiele blogów. Mam wrażenie, że nam się tu jakoś inaczej układa i to jest fajne. Oby zawsze tak było. Tym bardziej zależy mi na tym, by to czytelnicy mieli głos. Ja piszę dla Was. Nie podoba mi się podejście, że blog jest dla mnie, a Wy tu tylko czytacie. Tak nigdy nie będzie. Ankieta to sprytny dodatek, który ułatwi nam życie :) Poza tym nie mogę doczekać się Czekolady. Jeszcze ostatnie poprawki i startujemy :) Cieszy mnie fakt, że dzięki Tobie i Wegi ujrzy ona światło dzienne. Bardzo chciałbym wrzucić pierwszy rozdział jak najszybciej (może jutro? jak sądzisz?).

      Twój Kitsune

      Usuń
    3. Jak słusznie podkreśliłeś, jestem kobietą, więc nie ma mowy żebym się zdecydowała :D
      Ja właśnie nie wiem jak to zrobiłam ;-; Pech, głupota? Raczej to drugie...
      Jeśli chodzi o Czekoladę to... zawsze do usług :3 Brak weny? Zero pomysłów? Skończyły się owoce w domu? Pisz do Ruu, ona zawsze coś poradzi :D
      Oczywiście, że jutro! To znaczy... Sądzę iż jutrzejszy dzień, będzie o wiele milej wspominany jeśli jedno z Twoich najsłodszych dzieł ujrzy światło dzienne i wprawi czytelników w ekscytację.
      Także tego, ja czekam do 00:01 na Czekoladkę, oki? :)

      Ruu

      Usuń
    4. Dostałem błogosławieństwo Królowej :D Publikacja jak tylko poprawię tekst. Może dziś w nocy? :)
      I Ruu, owoce się skończyły. Ratuj mnie (sprawdźmy jak działa pogotowie ratunkowe Ruu :D)

      Twój Kitsune

      Usuń
    5. Co znaczy w Twoim słowniku 'dziś w nocy'? Bo nie wiem czy wytrzymam :P
      Pogotowie Ruu gotowe do startu! Będę u Ciebie za 5 minut że świeżą dostawa jabłek i gruszek, bo dzisiaj kupiłam, więc mogę się podzielić :) Gdziekolwiek to' u Ciebie' jest, to oczekuj mojej rychlej wizyty :D

      Ruu

      Usuń
    6. Za chwilę może być? Joleen właśnie kończy poprawki.

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. No nie, a ja tu liczylam na happy end!!! :( ale ciesze sie, ze to Eryk zostal postrzelony, biedactwo by sie zalamalo, gdyby brat odebral mu Simona. W sumie fajnie, ze bedzie druga czesc bo nie wyjasnilo sie co zdarzylo sie w domku no i ta bliznaaaa. Mam nadzieje, ze Eryk przezyje, jestem tego prawie pewna w 100%, ale z lisami to nigdy nie wiadomo :D Bede czekac z upragnieniem na druga czesc. Opowiadanie swietne :) i weny zycze ^=^

    ~Kuromi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kuromi, bardzo się cieszę, że Ci się podobało :) Bardzo mi miło :)
      Tak, będzie część druga. Prawdopodobnie na początku przyszłego roku lub pod koniec tego. Nie wiem. Mam zaplanowane jeszcze inne opowiadania, a wszystko zależy od tego, ile będę miał czasu na pisanie. W każdym razie cieszę się, że akurat to opowiadanie przypadło Ci do gustu, bo to moje ulubione :)
      Polecam Ci Czekoladę, którą skończę prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :)
      Bardzo dziękuję za miłe słowa, tym bardziej, że dotyczą one mojego ukochanego opowiadania :)
      Bardzo chciałbym napisać część drugą, bo fabułą tego opowiadania jest mocno rozwinięta, przynajmniej na papierze :D Problem polega na tym, że zdaniem Joleen, to moje najsłabsze "dziecko". Prawda jest taka, że mógłbym porzucić wszystkie inne pomysły i pisać tylko o Eryku :) To bohater, do którego mam wielką słabość. Niestety, ponoć tylko ja :D Być może popadam w samozachwyt, ale trudno :D Pisać zacznę jeszcze w tym roku. Czy wrzucę to na bloga? Nie wiem. Liczę się z tym, że Joleen ma rację, a nie chciałbym Was zanudzać. Może prawdą jest, że wyprodukowałem kaszalota i żyję w przeświadczeniu, że nieźle mi wyszedł :D Sam nie wiem. Zdania odbiorców są podzielone. Jedni twierdzą, że trzeba iść dalej i pisać nowe rzeczy. Inni, że warto wrócić. Co wybrać? Oto jest pytanie.

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. Stwierdziłam, że na końcu dodam jakiś komentarz, więc jestem. Czytałam twojego bloga kilka miesięcy temu, ale nadal nie mogę uwierzyć jak mogłeś skończyć w TAKIM momencie?! Okrutne ;-;
    Na ogół (praktycznie wcale) nie czytam bologów yaoi, ale kiedy Yagoda opowiadała mi o twoim opowiadaniu to użekła mnie fabuła i nieoczekiwane zwroty akcji tej historii. *-* zawsze z niecierpliwością czekałam na następny rozdział, dlatego będe też czekać do skutku na drugą część. To jest niemożliwe żeby Eryk... :c smutno mi.

    Weny twórczej życzę (w końcu ciąg dalszy sam się nie napisze ;) ) i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. już parę rozdziałów temu połączyłam fakty że skoro są humory księcia i będą humory króla to Eryk zostanie króleeeem! ;o; ale no czemu dałeś go postrzelić? ;-; (bo mam nadzieję że nie zabić,nie? ;-;) też jak zaczęłam czytać ten rozdział to takie... "czemu mam takie złe przeczucia? czemu jak on mówi że potem mu coś ważnego powie to wiem że nie da rady bo coś się stanie???" ;'; jedyne co nie umiałam wykminić to właśnie KOMU to coś się stanie ;o; ooooh Kitsuneee ;-; i tu teraz czekać na więcej ToT

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, biedny Eryk. No cóż, jeszcze nie zdecydowałem co z nim zrobię. Może zginie w sali tronowej, a Simon będzie się mścił? Może umrze w szpitalu? A może przeżyje? To bardzo trudny wybór :D Dowiesz się w swoim czasie :D
      Uwielbiam scenę, gdy zostaje postrzelony. Jest taka wzruszająca :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  9. KITSUŚ! JAK MOGŁEŚ NOOO?! NO JAK JA SIĘ PYTAM! TAK NIE WOLNO! NIE! Jak mogłeś? To naprawdę nazywa się bycie zwyrolem. Kończyć w takiej chwili?! Ja tu ładnie zaczynam powoli rozmyślać czy komentarz zacząć jarając się tym, że Eryś został królem, czy spokojnym przeanalizowaniem poszczególnych momentów, które zapadły mi w pamięć. Zepsułeś no... Ale tym razem wybaczam! Nie mogłabym zbyt długo się na Ciebie gniewać:D
    Dobrze. Resztę emocjonowania się zostawmy na koniec.
    Sen Erysia... Co on kurde? Nie wie, że jak ma się złe przeczucia to trzeba to powiedzieć komuś zwłaszcza komuś kogo dotyczą? Niby taki mądry a jak co do czego przychodzi to zachowuje się jakby nie rozumiał najbardziej podstawowych rzeczy. Eh... Co za Eryś... Tak teraz sobie zdałam sprawę, że już nie mogę mówić do niego na "Książę". Ale to w moich oczach zawsze będzie Książę więc nie zdziw się gdy w moich komentarzach zamiast "Król" zobaczysz owego "Księcia. Wracając do owego snu. Vee taki dobry i mu pomógł gdy wylądował w łazience. No po prostu on zawsze wie gdzie powinien się znaleźć. Oczywiście później nie mógł sobie odpuścić i musiał mamusi dogryźć. Za takie akcje tak bardzo go uwielbiam. Ciekawi mnie co powie na to gdy zobaczy, że Eryś został królem, i że został postrzelony. Oj czekam!
    Oj chciałabym zobaczyć minę Dziadusia i tej całej rodzinki gdy prawda wyszła na jaw. Oj szkoda, że nie było mi dane tego ogląda! Chociaż po reakcji Alana mogę się domyśleć jak oni wyglądali.
    Tak sobie teraz myślę. Skoro Alanek postrzelił Erysia to właściwie powinien leżeć już z dziurą w głowie, albo i dwoma. Jak? Chyba jego ochroniarze (mam na myśli Simona i Vee) jakoś na to zareagowali, nie? Chyba że tylko się zszokowali i darli się na całe gardła, bo to jakoś nie bardzo by mnie zdziwiło. Jakoś mam wrażenie, że oni mocni to są w gębie xD
    I wreszcie. ERYŚ ZOSTAŁ KRÓLEM! JEEEEJ! Serio się cieszę! Szkoda, że wszyscy się tak późno opamiętali, ale i tak jej! Wzruszyłam się normalnie. Serio. Łzy mi zaczęły lecieć. Eh... Serio muszę ogarnąć te emocje gdy coś czytam, bo marnie skończę. Ale nic nie poradzę! Gdyby to ktoś inny był koronowany to to by było takie: "No ok. Spoko. Fajnie", ale tu w grę wchodzi Eryś! To całkowicie wszystko zmienia! Ogólnie to żałuję, że nikt nie nagrywał mojej reakcji na to. Domyślałam się, że ktoś coś jakoś go koronuje chociażby po samym tytule drugiej części, ale to jak został koronowany totalnie mnie zaskoczyło! Żadna moja teoria na temat tego jak będzie wyglądać jego koronacja się nie sprawdziła, ale to i lepiej! Ty wymyśliłeś dużo fajniejszą!
    Powiem szczerze, że przez ten czas jaki został do drugiej części będzie my Erysia brakować. Bardzo będzie mi go brakować! Ale mam nadzieję, że się z nim niedługo zobaczę! Prawda?
    No a teraz zabieram się za czytanie innej historii (żeby nie było też tu, bo raczej się od Twojego bloga nie odwalę póki nie przeczytam wszystkiego co tu masz!).
    Do następnego!
    Papa Kitsuś!
    AsiaAri <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę, nie płacz. Wykorzystałaś limit łez na moje opowiadania :D
      Humory króla już niedługo. Najpierw skończę Zdrajcę, potem takie tam krótkie opowiadanko i wtedy ruszam na podbój królestwa :D
      Koniecznie daj mi znać co teraz czytasz.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Postaram się być silna i już więcej nie płakać! Masz moje słowo Kitsuś! Chociaż marnie to widzę przy Humorach Króla :D
      Tym razem nie patrzyłam na to który tytuł mnie bardziej zaciekawił. Wzięłam pierwsze z brzegu i czytam Szkolne Opowieści "Mój nauczyciel" :D

      AsiaAri <3

      Usuń
    3. Całe szczęście :) Nie jest tak smutne :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  10. Liskuuuuu.... coś ty zrobił!!!! A było tak pięknie 😭 nie wytrzymam tego napięcia 😢😢 powiedz że wszystko dobrze się skończy 😔 ja w tym roku mam maturę nie dam rady z taką ilością stresu😱😵

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, spodziewałaś się romantycznego zakończenia? Przecież Eryk poświęcił swoje bezcenne życie, by uratować ukochanego. Nie ma nic piękniejszego :)
      Maturą nie ma się po co stresować. Za 2 tygodnie przyznasz mi rację :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Hehe mam nadzieje i szczerze, nie spodziewałam się happy endu ale i tak to takie smuuuutneee 😭😭😭 (btw nie płakałam ale te emotki wyrażają mój stan emocjonalny po przeczytaniu tej jakże ZAJEBISTEJ *.* historii... ekhem tak 😜

      Usuń
  11. Witaj, Kitsune! Pojawiam się pierwszy raz na Twoim blogu, ale że lubię komentować (taki ze mnie dziwny czytelnik) i lubię mieć kontakt z autorami, to postanowiłam się odezwać. Wyobraź sobie, że trafiłam na Twojego bloga dwa dni temu przez zupełny przypadek, szukając czegoś kompletnie innego. Google mnie mocno zaskoczyły, gdy w wynikach wyszukiwania wyświetlił się Twój blog xD Tak, to czego szukałam zupełnie nie było związane z miłością/yaoi/itd. Pasowało tylko imię Eryk. Ale powiem Ci, że to bardzo szczęśliwy przypadek i cieszę się, że kliknęłam w ten link. Bo od kliknięcia tak przepadłam w "Humorach księcia", że właśnie je skończyłam i czuję się spełniona romantycznie i yaoistycznie :D Akurat rok mija od opublikowania przez Ciebie ostatniego rozdziału, jakże ładna rocznica. Mam naprawdę szczerą nadzieję, że nie porzucisz pomysłu i zamiaru napisania kontynuacji w postaci "Humorów króla", bo okropnie mocno zżyłam się z Twoimi postaciami ♥ A już zwłaszcza chcę wiedzieć, co z Erykiem!! Nie powinno się zostawiać czytelników z takim cliffhangerem, no chyba że się jest złym lisem :P
    Także tego... myślę, że przeczytam pozostałe Twoje opowiadania, jak mi tylko oczy odpoczną xD Oślepnę wkrótce przez to wszystko =.= Btw czytałam wasze komentarze pod każdym rozdziałem i nieraz zaśmiewałam się do łez :D
    Życzę weny zatem i liczę na szybki powrót Eryka, Simona, Vee i Rysia (rozwala mnie to zdrobnienie xD).
    Alys

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Alys :) Bardzo mi miło, że napisałaś :) W dodatku pochwaliłaś moje ulubione opowiadanie :) Rozpływam się :D
      Humory króla powinny się zacząć już niedługo. Wszystko się wyjaśni, gdy zakończę Zdrajcę (liczę na to, że to będzie jeszcze w czerwcu). Poza tym wierzyć mi się nie chce, że przeczytałaś wszystkie komentarze. Jest ich znacznie więcej niż samego tekstu :D
      Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Ci dobrej zabawy przy czytaniu kolejnych opowiadań. Jeśli będziesz miała jakieś pytania, wątpliwości lub ogólnie będziesz chciała pogadać, na mnie zawsze możesz liczyć :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  12. TAKI... MAŁY... zawał serca...
    Xx

    OdpowiedzUsuń
  13. Kolejne opowiadanie za mną. Mam nadzieje,że te skończy się szczęśliwie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. No i? Gdzie dalsza część? Jesteś okrutny królu. Tak dobry i tak okrutny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dalsza część dopiero będzie, gdy tylko skończę Najlepszego. To opowiadanie powiązane z Humorami Króla, a poza tym mam ochotę je napisać :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  15. Czytam po raz 3 i wciąż nie mogę się nadziwić jak można napisać coś tak genialnego :D Jak na razie zaspokaja mnie "Najlepszy", ale nie mogę się doczekać Eryka jako króla *.*
    Czekam <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Przeczytałam całość w jeden dzień. Dawno już nie wciągnęło mnie żadne opowiadanie. Twoje historie są fenomenalne. Zabieram się za czytanie kolejnej części. Życzę Ci dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  17. ...

    Muszę rozważyć wady i zalety naszej nowo rozpoczętej relacji. :D Moje serce może tego nie wytrzymać. Zwłaszcza, że patrząc na dotychczasowe opowiadania, mam taki trochę efekt GoT, wszyscy mogą umrzeć a autor się śmieje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to jest tak - autor ma wiele dziwnych pomysłów, które lepiej/gorzej realizuje. Nie da się go powstrzymać. Wielu próbowało, lecz z marnym skutkiem. Nie martw się, Marto. Przywykniesz do mojego stylu :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  18. Hejeczka,
    wspaniale, co jak to, i tak Erick zostap królem czyżby to Alan miał strzelac...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  19. Hejka,
    wspaniałe zakończenie tej historii... Erick został królem, ale kto strzela? Alan czy jakiś wynajęty strzelec...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń