„Humory księcia”
Eryk
Zdyszany opadam w ramiona Simona. Jestem spocony, zaspokojony i bezgranicznie szczęśliwy.
- Jeszcze
– proszę, podnosząc głowę i szukając jego wzroku.
- Jeszcze?
- dziwi się mojemu nienasyceniu. - Wiesz, która jest godzina?
Zaraz będzie świtać. Powinieneś się przespać chociaż trochę.
- Jeszcze
– powtarzam tylko to jedno słowo, wpatrując się w jego zielone
oczy.
- Stworzyłem
potwora – śmieje się ze mnie, układając na poduszce. Nie chcę
spać. Chcę się z nim kochać i nie myśleć o niczym innym.
Zwłaszcza o koronacji, od której dzieli nas tylko jeden dzień. -
Przypomnij mi, żebym przeprosił Vee jak go zobaczę.
- Dlaczego
chcesz go przepraszać? - moszczę się na boku, by lepiej widzieć
jego twarz.
- Bo
miał rację – cały czas się śmieje.
- Rację
w czym? - pytam zniecierpliwiony brakiem odpowiedzi. Nie podoba mi
się, że Simon i Vee mają przede mną jakieś sekrety. Zwłaszcza
Simon. Jest mój...
- Wyśmiałem
go kiedy powiedział, że zaspokajanie byłej dziewczyny to ciężka
praca. Miał rację. Muszę go za to przeprosić.
- Jak
możesz?! - oburzam się, szukając czegoś, czym mógłbym go
natychmiast rzucić. Najlepiej prosto w głowę!
- Nie
denerwuj się tak – przyciąga mnie bliżej siebie i otula
szczelnie ramionami, abym nie mógł mu zagrozić. - Tylko
żartowałem. Niczego ci nie odmówię.
- Vee
powiedział, że dasz mi nawet gwiazdkę z nieba – przypominam
sobie.
- Wskaż,
którą chcesz – całuje mnie czule w usta.
- Chcę
tylko ciebie – odpowiadam mu, dotykając jego policzka samymi
opuszkami.
- Jestem
cały twój, przecież wiesz.
- Tylko
mój... – wypowiadam na głos moje dwa ulubione w ostatnim czasie
słowa.
- I
zaraz ci to udowodnię – śmieje się, podciągając mnie na
siebie. Układa dłonie ma moich biodrach. Wiem, że wolałby się
przytulić, ale bardzo doceniam fakt, że nie dotyka tam, gdzie nie
lubię być dotykany... - Proszę bardzo. Teraz masz nade mną
władzę i możesz wykorzystywać do woli – uwielbiam,
gdy jest taki beztroski.
- Kusisz
los... - prowokuję go, przesuwając dłonią po mięśniach na jego
brzuchu.
- Ja? - bez problemu unosi się do góry i zbliża twarz do mojej. Patrzymy sobie prosto w oczy przez rozkosznie długą chwilę. Oplatam go ramionami za szyję niczym bluszczem. Chciałbym, aby był przy mnie tak blisko cały czas. Przesuwa ręce do tyłu i rozchyla mi pośladki.
- Ja? - bez problemu unosi się do góry i zbliża twarz do mojej. Patrzymy sobie prosto w oczy przez rozkosznie długą chwilę. Oplatam go ramionami za szyję niczym bluszczem. Chciałbym, aby był przy mnie tak blisko cały czas. Przesuwa ręce do tyłu i rozchyla mi pośladki.
- Nadal
mnie chcesz? - pyta, ocierając się o moje wejście palcami.
- Zawsze
– odpowiadam mu natychmiast, nabierając gwałtownie powietrza.
- To
weź mnie – wpija się moje usta, przyciągając do siebie.
Unoszę
wyżej biodra, by ustawić się pod lepszym kątem i opadam na niego
powoli. Lubię to uczucie. Jego bliskość. Dotyk. Sposób w jaki na
mnie patrzy, wypowiada moje imię. Perfekcyjnie nad sobą panuje,
pozwalając mi działać we własnym tempie. Przygryzam dolną
wargę, gdy ból staje się bardziej natarczywy. Nabieram powietrza
i nie wypuszczam, czekając aż minie.
- Powolutku
– upomina. - Nie chcę, żeby bolało cię bardziej niż teraz...
- Pocałuj
mnie – proszę nieśmiało.
Opuszczam
się kolejne kilka centymetrów, czując jak łzy spływają mi po
policzkach.
- Eryku...
Prosiłem cię, prawda? - scałowuje je. - Jeśli nie będziesz mnie
słuchał, natychmiast przestanę.
- Nie
– protestuję, mocniej tuląc go za szyję.
- Mój
mały... słodki... kusiciel... - zostawia drobne pocałunki na
mojej szyi.
- Jeszcze...
- Wiedziałem,
że to powiesz – wchodzi we mnie nieco mocniej. Jęczę w jego
usta, spragniony bardziej niż kiedykolwiek.
Unoszę
lekko biodra do góry, a potem w dół, lecz to wciąż nie jest to,
czego pragnę i o co mi chodziło.
- Simon...
- nie mam wprawy w panowaniu nad sobą.
- Nie – próbuje mnie powstrzymać.
- Ale
ja chcę... Proszę... - szepczę tuż przy jego uchu. Wiem, że z
trudem nad sobą panuje, a ja nie ułatwiam mu tego zadania. Jedna
chwila zawahania... Tyle mi wystarczy. Jego dłonie na ułamek
sekundy zwalniają ucisk, a ja odchylam głowę do tyłu i głośno
krzycząc opadam na jego członka, który zagłębia się w moim wnętrzu.
- Eryk!
- gani mnie, lecz nic mnie to nie obchodzi. Próbuję nabrać
powietrza, w taki sposób, by ukryć przed nim płacz.
- Ciii
– powstrzymuję jego kolejne protesty. – Już jest dobrze.
- Właśnie
widzę – marszczy brwi, okazując mi swoje niezadowolenie.
Całuję
go słonymi ustami. Wiem, że to lubi. Po czym unoszę się nieco
do góry i znowu opuszczam w dół.
Simon
wzdycha cicho. Jest mu dobrze. Za chwile zapomni o moich małych
grzeszkach i da nam to, czego najbardziej teraz potrzebujemy.
- Jeszcze
– prowokuję go tym słowem kolejny raz tej nocy.
- Przecież
to ty decydujesz – dyszy ciężko.
Uwielbiam
to nieziemskie uczucie, gdy porusza się we mnie. Nieograniczona, wszechwładna rozkosz... Uzależniłem się od niej równie łatwo,
jak od obecności Simona w moim życiu, od uśmiechu, ramion, w
których zasypiam, delikatnego głaskania po włosach, gdy śni mi
się zły sen... Jest dla mnie wszystkim. Całym moim światem. Jest
jak... muzyka, którą straciłem. Jak ukochane skrzypce, do których
bezustannie się tuliłem, nawet wtedy, gdy nie mogłem już grać. Z tą różnicą, że on też mnie tuli,
wypełniając pustkę, którą przez lata odczuwałem. Broniłem się
przed tym uczuciem, bałem się dopuścić go do siebie, ale nim się
spostrzegłem, on już dawno tu był. Był tu od zawsze. Od chwili,
gdy po raz pierwszy ujrzałem go na zdjęciu. Kolejne łzy
mimowolnie spływają mi po policzkach. Simon przygląda mi się
przestraszony. Nic nie mówię. Całuję go raz za razem, aż do
chwili, gdy dochodzi wewnątrz mnie sprawiając, że idę w jego
ślady.
Gdy
jest już po wszystkim, rzucam mu się w ramiona i wybucham płaczem.
Pomimo tego, że obejmuje mnie i stara się uspokoić, nie umiem
przestać. Łkam tak długo, aż opadam z sił i zasypiam w jego
bezpiecznych ramionach.
Budzi
mnie szum wody. Nadal tulę się do Simona, lecz siedzimy w wannie,
a nie w łóżku. Ciepło mi i przyjemnie. Czuję spokojne uderzenia
jego serca. Palcami przesuwa po mojej skroni. Niechętnie
otwieram oczy i spoglądam na niego pełen poczucia winy. Wiem, że
za chwilę zacznie się przesłuchanie. Nie odpuści mi takiego
numeru...
- Nie
pytaj – proszę żałośnie, kuląc się.
- Nie
zamierzam – wzdycha. - Odpręż się. Kąpiel dobrze ci zrobi.
- Dziękuję.
Jesteś dla mnie taki dobry.
- Bo
na to zasługujesz, mój ukochany książę.
- Ostatni
dzień jestem księciem – przypominam mu.
- Dla
mnie zawsze nim będziesz – uśmiecha się.
Ostatni
dzień... Dochodzi piąta rano. Za kilka godzin przyjdzie Ryś i
opublikuje wszystko w internecie. Nic więcej nie będę mógł
zrobić. Wreszcie nastąpi koniec. Cały świat dowie się o
poczynaniach dziadka i Alana. Myślałem, że będę się
denerwować. Przeżywać. A jedynym uczuciem, które odczuwam jest
strach, lecz nie jest on związany z rodzinnymi porachunkami. Boję
się, że stracę Simona. Nie przeżyłbym, gdyby mnie teraz
zostawił. Nie dałbym sobie rady... Jego utrata bolałaby milion
razy mocniej niż utrata sprawności w prawej ręce. Przez niego
stałem się zaborczy, ale to nie moja wina. Nigdy wcześniej nie
byłem aż tak blisko z jakąkolwiek osobą. Troska, jaką mnie
otacza sprawia, że czuję się całkowicie bezbronny.
- O
czym myślisz? - pyta mnie nagle.
- O
tobie – odpowiadam mu szczerze.
- O
mnie?
- Tak.
- Zdradzisz
jakieś szczegóły?
- Nie.
- Jesteś
okrutny - wyrokuje, nie przestając dotykać mojej skóry.
- Simon?
- Tak,
Eryku?
- Uważasz,
że dobrze robię rzucając dziadka i Alana na pożarcie?
- Dlaczego
teraz pytasz mnie o zdanie? - odpowiada pytaniem na pytanie.
- Chcę
wiedzieć co myślisz.
- Latami
oszukiwali wszystkich, rujnując królestwo. Czy wasi
poddani ucieszyliby się z faktu, że o tym wiedziałeś i nic nie
zrobiłeś?
- Nie - przyznaję mu rację.
- Więc
nie masz innego wyjścia.
- Simon?
- odzywam się po chwili milczenia.
- Kocham
cię – mówi to, co najbardziej chciałem usłyszeć.
- Jesteś cudowny – uśmiecham się wdzięczny za te słowa.
- Wiem
– śmieje się. - Pójdziesz teraz spać, dobrze? Wyglądasz na wykończonego, a za kilka godzin zmienisz historię. Powinieneś odpocząć.
- Wolę
tu zostać.
- Nie
ma szans – całuje mnie w czoło i wyciąga w wody. Otulam się
puszystym szlafrokiem, ledwo stojąc. Nie sądziłem, że zmęczenie aż tak bardzo będzie mi doskwierać. Simon znowu bierze mnie na ręce i zanosi do
łóżka.
- Za
dobrze mi z tobą – szepczę ostatkiem sił.
- Poczekaj
aż stąd wyjedziemy – okrywa mnie kołdrą jak dziecko.
- To
już niedługo.
- Nie
myśl o tym teraz. Śpij.
Otwieram
oczy po zaledwie trzech godzinach snu.
Ubieram się i jem śniadanie, poprawiając list, który zamierzam
dodać do raportu. Specjalna aplikacja, opracowana przez Rysia
sprawi, że zostanie dostarczony od razu do telewizji, radia, prasy,
ale przede wszystkim internetu, gdzie na stronie konsorcjum zamieścimy
wszystkie zgromadzone przeze mnie dowody.
Obserwuję
Simona i Vee, którzy są wyjątkowo spokojni. Rozmawiają
normalnie, nie kłócą się. To chyba cud.
Po
śniadaniu Vee pokazuje Simonowi w jaki sposób zabezpieczył trasę
na lotnisko, jakie samochody wybrał, ilu ludzi będzie nam
towarzyszyło. Chciałbym, aby się zaprzyjaźnili, chociaż jestem realistą. Ich chwilowy rozejm ma na celu uspokojenie
mnie, bo cały aż dygoczę. Im bliżej godziny 10:00, tym częściej
nerwowo spoglądam na zegarek. Oby się udało... Oby się udało...
10:23
Dzwoni
mój prawnik z informacją, że od tej chwili jestem właścicielem
pakietu kontrolnego fabryki ołówków. Po kilku minutach przysyła
mi dokumenty, potwierdzające ten stan rzeczy. Najważniejsze
fragmenty, takie jak umowa z podpisami dziadka, zostają przeze mnie
dodane do raportu. Machina ruszyła.
11:17
Przyjeżdża
Ryś. Rozkłada swoje sprzęty, zadręczając Vee o udzielenie mu
kilku lekcji jazdy. Vee też nie próżnuje. Wybrał sobie nowy
samochód, ale nie chce mi zdradzić jaki. Przerabia go do własnych
potrzeb, by był idealny.
Ryś
bardzo chciałby spędzić z nami wakacje. Nie wiem czy to
dobry pomysł. Żałuję, że po przeprowadzce nie będę mógł
spotykać się z nim i Melanią tak często jak do tej pory. Cena
bycia wyrzutkiem jest bardzo wysoka...
12:00
Drodzy
mieszkańcy Królestwa,
Z
wielkim smutkiem przekazuję dzisiaj do wiadomości publicznej
materiały, które udało mi się zgromadzić w przeciągu ostatnich
trzech lat. Nie będzie to przyjemna lektura, zwłaszcza dla tej
części z Was, którzy czekali na rozpoczęcie nowej ery –
złotych rządów księcia Alana, mającego już jutro objąć tron.
Kto wie, może tak właśnie się stanie. Może książę Alan oraz
mój dziadek, stary książę, cieszą się aż tak wielkim
poparciem, że nie będą Wam przeszkadzać dokonane przez nich przestepstwa. Mimo to chciałbym, aby każdy miał szansę zapoznać się
z tym, co uczynili.
Latami
byliście okradani, pozbawiani miejsc pracy, czasami zastraszani i
szantażowani. Podzielałem Wasz los, żyjąc w kłamstwie i
obłudzie, lecz nie mogłem nic zrobić. Zgodnie z prawem, nie byłem
pełnoletni. Teraz jestem i nie będę dłużej milczeć.
Trzy
lata temu założyłem konsorcjum, które wykupiło, wydzierżawiło
bądź przejęło za długi najważniejsze skarby Królestwa, takie
jak młyn, cukrownię, rafinerię, kolej, hutę szkła, szpitale,
zakłady tekstylne, naszą rodzinną fabrykę ołówków oraz ponad
sto pięćdziesiąt mniejszych firm. We wszystkich wprowadziłem
reorganizację. Wbrew wcześniejszym przewidywaniom, nakreślonym
ręką starego księcia, nie upadły. Wprost przeciwnie. Nadwyżka
zysków pozwoliła na utworzenie nowych miejsc pracy. Ratując je
czułem ogromną satysfakcję i dumę z faktu, że udało mi się
uchronić je przed bankructwem. Obiecuję, że dalej będą się
rozwijać, przyczyniając tym samym do polepszenia warunków życia
wszystkich, a nie garstki wybranych, którzy płacili mojemu
dziadkowi haracz.
Równie przykro jest mi z powodu postępowania mojego starszego brata, księcia Alana, następcy
tronu. Książę zamieszany jest w handel narkotykami, które
sprowadzał za pomocą statków należących do swojego najlepszego
przyjaciela bądź tych, które sprezentował mu dziadek. Jestem
pewny, że większość z Was słyszała o aresztowaniu Sergiusza.
To on, wspólnie z moim bratem odpowiedzialni są za zwiększenie
liczby zatruć mieszkańców Królestwa, zwłaszcza
młodzieży, która bawiła się w nocnych klubach. Prasa pisała,
że pili alkohol, wyprodukowany na zapleczu. A ja Wam
mówię, że to nieprawda. Sergiusz i Alan testowali w ten sposób
nowe środki odurzające, narażając zdrowie i życie zupełnie
nieświadomych tego osób. Następnie sprzedawali je na ulicy. Ich
celem były szkoły i dzieci, które najłatwiej
uzależnić, odsprzedając je później na organy lub do agencji
towarzyskich.
Jutro
na Waszych oczach zmieni się historia. Król zdecydował, że Alan
obejmie tron. Moja historia także jutro się zmieni. Zdecydowałem,
że zrzekam się tytułu książęcego. Nie chcę być dłużej
częścią rodziny, w której własne interesy stawiane są ponad
dobro tych, którzy zostali nam powierzeni. Obowiązkiem rodziny
królewskiej jest przede wszystkim dbałość o dobro poddanych,
rozwój i bezpieczeństwo kraju. Nadal będę o Was dbał, bo to mój
przywilej i obowiązek. Dołożę wszelkich starań, by konsorcjum
wypełniło swoją misję.
Dziękuję
za Wasze wsparcie, uśmiech, wspólne spotkania. Zwłaszcza
pracownikom królewskich szpitali, którzy często mnie zapraszali.
Na zawsze zapamiętam te chwile.
Jeśli
ktokolwiek z Was będzie potrzebował mojej pomocy, proszę o
skorzystanie z informacji umieszczonych na stronie internetowej
konsorcjum. Są tu numery telefonów i maile. Obiecuję, że pomogę każdemu, kto poprosi mnie o pomoc.
Z
poważaniem
książę
Eryk
Mija
kilka godzin, które spędzam na kanapie w bibliotece pracując.
Simon i Vee bezustannie oglądają telewizję w salonie. Śmiało
można powiedzieć, że po moich rewelacjach w królestwie zapanowała
histeria. Na wszystkich kanałach mówią tylko o przekrętach
dziadka i powiązaniu Alana ze światem przestępczym. Reporterzy
okupują pałac królewski, starając się wymusić na królu
jakikolwiek komentarz. Zarówno on, jak i mój dziadek milczą.
Alan jest nieuchwytny. Mnie też szukają, ale tutaj jestem
bezpieczny. Pracownicy fabryki ołówków nie kryją rozczarowania,
że stary książę bez mrugnięcia okiem pozbył się fabryki. Inni wyrażają
wdzięczność za to, że uratowałem ich miejsca pracy i starałem
się uchronić królestwo przed upadkiem.
Pojawiły
się także słowa krytyki. Przyjaciele dziadka atakują mnie
twierdząc, iż sfabrykowałem wszystkie dowody i resztę życia
powinienem spędzić w więzieniu za oczernianie rodziny i fałszywe
oskarżenia. Wytykają mi, że moje zachowanie jest wynikiem aktu
zazdrości, bo to mój brat zostanie królem, a nie ja.
Nie
chcę słuchać głosów zarówno tych, którzy mnie chwalą, jak i
tych, którzy mieszają z błotem. Przeglądam dokumenty dostarczone przez
prawnika. Opracowuję strategię rozwoju firmy na najbliższe lata.
Fabryka będzie potrzebowała dużego zastrzyku gotówki, by
zrealizować wszystkie moje pomysły. Dziadek już dawno powinien był
to zrobić, ale nie chciał inwestować własnych środków. Ja się
tego nie boję. Poza tym jeszcze nigdy się nie pomyliłem.
Pan
Moon przynosi mi herbatę, mnóstwo ciastek i obiad, ale nie jestem
głodny. Jem z przymusu, bo wiem, że obserwują mnie dzisiaj
baczniej niż zazwyczaj. Chciałbym, by było już po wszystkim.
Czas
płynie nadzwyczaj szybko. Zanim się spostrzegam, jest po pierwszej
w nocy, a Simon kolejny raz próbuje mnie zmusić, abym położył
się spać.
- Ostatnie
pięć minut, obiecuję – przyciskam do siebie laptopa, ale on nie
daje się nabrać. Bierze mnie na ręce i zanosi do sypialni.
Odkładam
komputer pod poduszkę i posłusznie idę do łazienki.
- Oddaj
mi to – prosi ponownie, gdy leżę już w łóżku i kończę
wprowadzanie poprawek do raportu.
- Nie
– protestuję cicho – potrzebuję jeszcze chwili. Idź się
umyć, zaraz kończę.
- Już
byłem – rzeczywiście. Jestem tak pochłonięty pracą, że nie
zwróciłem uwagi na fakt, że ma mokre włosy.
- Wiem,
ale... – siłą zabiera mi maca. – Simon, oddawaj!
- Koniec
pracy na dziś. Idziesz spać.
- Nie
możesz – podrywam się ze swojego miejsca i próbuję mu odebrać
bezcenny sprzęt.
- Mogę.
Wierz mi, że mogę. Znowu masz przekrwione oczy.
- Trzy
minuty – licytuję się.
- Nie
oddam ci go.
Twardy
z niego przeciwnik, więc może powinienem zmienić taktykę...
- Mam
dla ciebie prezent. Chcesz zobaczyć? - przymilam się licząc na
to, że dzięki temu uśpię jego czujność.
- Prezent?
- spogląda na mnie z zaciekawieniem.
- Chciałbym
ci go teraz pokazać, dobrze? To zajmie tylko chwilę, a potem pójdę
spać.
Nie
jest przekonany, ale oddaje mi komputer. Otwieram jeden z ukrytych
folderów i uśmiecham się do Simona.
- Proszę,
oto mój prezent dla ciebie – zielonooki przysuwa się bliżej, a
ja pokazuję mu zdjęcia.
- Dom
na plaży? - pyta zaskoczony.
- Nie
dom, a wyspa. Kpiłem ją dla ciebie. Możesz ją dowolnie nazwać.
Cieszysz się?
- Kupiłeś
wyspę?!
- Tak.
Jest twoja. Przecież sam mówiłeś, że chcesz malować zachody
słońca. Teraz będziesz mógł codziennie robić to, co lubisz. I
nikt nie będzie ci przeszkadzać.
- Eryku...
To jest...
- Nie
cieszysz się - podpowiadam mu smutny, bo nie wykazuje nawet
odrobiny entuzjazmu.
- Nie
musiałeś tego robić.
- Chcę,
abyś był szczęśliwy. Pomyślałem, że...
Simon
rzuca się na mnie i całuje. Nic z tego nie rozumiem.
- Głuptasie.
Jestem bardzo szczęśliwy, ale nie z powodu wyspy, czy malowania.
Kocham cię i tylko ty się dla mnie liczysz.
- Chciałbym
zobaczyć jak malujesz – nieśmiało dzielę się z nim moim małym marzeniem.
- I
zobaczysz. Nie musiałeś w tym celu aż tyle wydawać. Podejrzewam,
że wyspy do tanich nie należą.
- Ty
dajesz mi o wiele więcej... - spoglądam mu w oczy. Uśmiecha się
do mnie. - Poza tym wszystko dokładnie sprawdziłem. Masz własną
plażę, biały piasek, turkusową wodę. Dom nie jest zbyt duży,
ale zawsze można go przebudować, gdyby ten ci się nie spodobał.
Chciałem poczekać na akt własności, ale omyłkowo wysłano go do
Rzymu. Zdaniem agenta nieruchomości, jeśli wypłyniesz dalej w
morze, będziesz mógł pływać z delfinami i ...
- A
ty? - przerywa mi nagle.
- Co
ja?
- Nie
chcę tych wszystkich rzeczy, jeśli nie mogę dzielić ich z tobą.
- Przyjadę
cię odwiedzić, jeśli mnie zaprosisz – śmieję się. - Chcesz
jeszcze raz obejrzeć zdjęcia? Pojedziemy tam dopiero za jakiś
miesiąc. Muszę najpierw załatwić wszystkie sprawy w Rzymie.
Chyba, że wolisz sam...
- Nie
– całuje mnie. - Dziękuję za wyspę. To niezwykły prezent.
Mimo to dla mnie bycie blisko ciebie jest największym prezentem od
losu.
- Simon,
ja... - nie wiem, jak się zachować.
- Nigdy
cię nie zostawię, nie zdradzę, nie odejdę. Jesteś miłością
mojego życia.
- Wiem.
Dziękuję – głos bardzo mi drży. Chciałbym mu powiedzieć, że
ja też bardzo go kocham, ale nie chcę też by poczuł się oszukany.
Wiem, że moje uczucie względem niego nie jest płytkie i
powierzchowne, ale czy to co czuję to prawdziwa miłość?
- A
teraz grzecznie pójdziesz spać, tak jak obiecałeś. Jutro rano
czeka nas koronacja twojego brata, a potem długi lot do Rzymu.
Jeśli teraz nie odpoczniesz, będziesz nieprzytomny.
Odkładam komputer i czekam, aż zgasi światło.
Przysuwa się blisko mnie i obejmuje ramieniem. Jego drobne gesty
tak bardzo mnie wzruszają. Nikt nigdy nie okazał mi tyle uczucia.
Nawet rodzice. Nie pamiętam, by ktokolwiek przytulił mnie przed
zaśnięciem. Pamiętam za to, że niezliczoną ilość razy
chowałem się ze strachu pod łóżkiem, nasłuchując, czy mój
oprawca się nie zbliża. Jutro zostawię to wszystko za sobą...
- Śpij
– szepcze w moje włosy.
- Skąd
wiesz, że nie śpię? - odpowiadam równie cicho.
- Po
prostu wiem.
- Denerwuję
się, bo Alan może...
- Alan
nic ci nie zrobi. Nawet na ciebie nie spojrzy. W przeciwnym wypadku
zabiję go, rozumiesz?
- Ale...
- Nie
ma żadnego „ale”. Śpij już. Przy mnie jesteś bezpieczny.
Ma
rację. Co złego może się stać? Wszędzie będzie ochrona.
Samolot czeka na lotnisku. Koronacja to tylko kilka minut. Nigdy
więcej tu nie wrócę... Jeszcze kilka godzin...
-
Eryku... Otwórz oczy... Eryku... - słodki głos wabi moje zmysły.
Unoszę obolałe powieki. Alan przygląda mi się z uśmiechem.
Ramiona bardzo mnie bolą od wielogodzinnego zwisania na linie.
- Proszę...
Puść mnie... - błagam go ostatkiem sił.
- Chciałbym,
ale nasza zabawa dopiero się rozpoczyna – wyciąga z kieszeni
nóż, którym obraca z wprawą w swoich smukłych palcach. Boję
się... - Jestem rozczarowany twoją postawą, braciszku. Mam
ostatnio sporo zajęć i niewiele czasu dla rodziny, a ty mi
odmawiasz... Powinieneś się wstydzić...
- Błagam
cię... Alan... Zrobię co zechcesz...
- Błaganiem
nic nie wskórasz, mój mały. Dobrze wiesz, że najbardziej cieszą
mnie pamiątki po wspólnie spędzonych chwilach – okrąża mnie i
rozcina koszulę na moich plecach. - Lubię na nie patrzeć. Nasz
mały sekret, prawda Eryku? - przesuwa ostrzem po skórze,
rozcinając ją. Robi mi się słabo. Duszne pomieszczenie powoli
przesiąka zapachem krwi... Ściąga ze mnie kawałki pociętej
koszuli i wyciera zakrwawione plecy, a potem zaciąga się tym
zapachem, błogo uśmiechając. - Czuję się jak w raju, a ty?
Nie
odpowiadam. Cały drżę. Łzy spływają mi po policzkach. Będzie
wściekły. Nie lubi, gdy płaczę w takich chwilach.
Podchodzi
bliżej i unosi moją brodę do góry, abym spojrzał mu w oczy.
- Eryku...
Czemu to robisz? Psujesz nastrój. Wiesz, że jeśli nie będziesz
grzeczny, to będę musiał cię ukarać, prawda? - pyta zmartwionym
głosem.
- Prze-Przepraszam
– szepczę cicho. Mój głos jest ledwo słyszalny. Alan zadaje mi
silny cios w brzuch, po którym kulę się jeszcze bardziej, ale nie
mdleję. Wie jak mocno może uderzyć. Ma sporą wprawę w biciu
mnie.
- Tak
nie będziemy się bawić. Musisz się odpowiednio zachowywać –
znowu krąży wokół mnie, lecz jego nastrój powoli się zmienia.
Nie jest już radosny i spokojny. Jego maska powoli opada, ukazując
prawdziwe, bezlitosne oblicze. - Tyle razy ci mówiłem, że masz
wykonywać polecenia – wbija ostrze noża w moje
plecy i przekręca – a ty jesteś taki niegrzeczny! Psujesz
wszystko! - szarpie mnie za włosy. - No trudno, muszę dać ci
nauczkę, inaczej nigdy nie nauczysz się dobrych manier –
wykorzystuje zakrwawioną koszulę, którą ciągle trzymał w dłoni
i knebluje mi nią usta. - Jeśli nie będziesz grzeczny, odbiorę
ci wszystko co kochasz - staje za moimi plecami i przysuwa usta do
ucha – wszystko, co kochasz – powtarza złowieszczo. - Znam cię,
Eryku. Widziałem, jak na niego patrzyłeś, ale on jest mój... To
moja zabawka, a ja nie lubię się dzielić... Myślałeś, że
możesz go sobie po prostu zabrać? Czy nie rozmawialiśmy na ten
temat setki razy? Nawet jeśli kocha ciebie, należy do mnie... A
wiesz, co robię z osobami, które mnie zdradziły...
- Błagam...
Nie... - próbuję krzyczeć, ale jego knebel skutecznie mi
to utrudnia.
- Sprawię,
że będzie cierpiał znacznie bardziej niż ty kiedykolwiek
cierpiałeś... - głos Alana jest zimny i pewny siebie. Wbija
ostrze w moje plecy raz za razem, zadając potworny ból, lecz nie
tego najbardziej się w tej chwili boję. Simon... Muszę go
ostrzec... On nie może zginąć... - Biedny, mały Eryk... Nie
martw się. Będziesz patrzył, jak umiera... To będzie mój
prezent dla ciebie.
- Nie!
Nie zabijaj go! Ja go tak kocham! Nie zabijaj go! Błagam! -
szamoczę się, nie dbając już ani o obolałe ręce, ani o nóż,
którym na oślep kroi moją skórę.
Gwałtownie
otwieram oczy. Jestem zapłakany i nie mogę nabrać powietrza. W
pokoju jest szaro. Simon śpi obok mnie, spokojnie oddychając.
Niedobrze mi. Ostrożnie wychodzę z łóżka, zabierając ze sobą
telefon z nocnej szafki. Biegnę do łazienki przy drugiej sypialni
i długo wymiotuje. Gdy
nie mam już siły, kładę się na zimnej podłodze i próbuję
zapanować nad oddechem. Drżącą dłonią odblokowuję ekran.
Vee odbiera po pierwszym sygnale.
- Co
się dzieje, Eryku? - pyta natychmiast.
- Vee...
- szepczę do słuchawki.
- Co
jest? Mam przyjść?
- Nie...
Śnił mi się zły sen i...
- Nie
bój się. Jestem już w windzie...
Nie
mija nawet minuta, a on jest obok. Podnosi mnie z podłogi i kładzie
do łóżka. Cały trzęsę się ze strachu.
- Pójdę
po Simona.
- Nie!
- łapię go za rękę. - Nie... Zaczekaj, proszę - powstrzymuję go.
Siada
obok mnie i zaczyna głaskać po włosach.
- Spokojnie.
Oddychaj. Przyniosę ci wody.
- Vee...
Proszę... Musisz coś dla mnie zrobić.
- Co
mam zrobić, Eryku?
- Obiecaj
mi... Obiecaj, że jeśli coś mi się stanie, zabierzesz stąd
Simona i ukryjesz przed Alanem. Obiecaj mi – spanikowany szarpię go za rękaw.
- Nic
złego ci się nie stanie.
- Obiecaj
mi, Vee - wiem, że nie cofnie raz danego słowa.
- Obiecuję.
Dopiero
teraz zauważam, że Vee ma na sobie ciemny garnitur i krawat. Jego
marynarka jest rozpięta. Spod spodu widać broń. Uspokajam się.
- Spójrz
– pokazuje mi pistolety – wiesz, że dobrze strzelam, prawda?
Będą z nami uzbrojeni ludzie. Samochód jest kuloodporny. Samolot
gotowy do startu w każdej chwili. Naprawdę sądzisz, że
ktokolwiek jest w stanie nam zagrozić?
- Nie
znasz Alana. Nie cofnie się przed niczym. Już raz zabrał mi to,
co kochałem najbardziej. Drugi raz mu nie pozwolę...
- Więc
o to chodzi – blondyn uśmiecha się tajemniczo, a ja rumienię zawstydzony,
uświadamiając sobie, co przed chwilą powiedziałem. - Mały Eryk
się zakochał.
- Cicho,
Vee. Jeszcze nas usłyszy – denerwuję się.
- Nie
powiedziałeś mu? To się mamusia zdziwi... - śmieje się ze mnie,
czochrając po włosach. - Takie wyznanie z twoich ust i to przed
piątą rano... Widzisz, zawsze ci powtarzałem, że warto rano
wstawać – puszcza do mnie oko.
- Tylko
dlatego, że sypiasz cztery godziny na dobę – odcinam mu się, bo dobrze znam
wszystkie jego dziwne nawyki.
- Co
tu się dzieje?! - zdenerwowany Simon, jak burza, wpada do pokoju.
- O
wilku mowa – drwi z niego Vee. – Pójdę zrobić herbatę, a ty
poleż jeszcze trochę.
- Eryku,
co ci jest? Źle się czujesz? Dlaczego mnie nie obudziłeś? - podbiega do łóżka. Z zaspaną twarzą i w piżamie wygląda całkiem nieźle.
- Przestraszył
się, bo za głośno chrapałeś! - gani go Vee.
- Przymknij
się, palancie. Pytałem jego, a nie ciebie.
Zanim
mój przyjaciel wychodzi do kuchni, idzie do łazienki i przynosi mi zimny ręcznik.
- Połóż
się i zamknij oczy. Niedługo poczujesz się lepiej - opieka Vee tak wiele dla mnie znaczy.
- Co
ci jest, Eryku? Mam zawołać lekarza? - żal mi Simona, ale nie powiem mu o tym co mi się śniło. Poza tym cieszę się, że
mogę się ukryć pod ręcznikiem i nie muszę patrzeć w jego oczy.
Nadal jestem zszokowany własnymi uczuciami. Za to blondyn sprawia
wrażenie wyluzowanego. Takie rzeczy nigdy nie robiły
na nim wrażenia.
- Daj
mu dojść do siebie. Znowu śnił mu się koszmar. Znalazłem
go na podłodze w łazience - papla...
Simon
siada obok mnie na łóżku i delikatnie głaszcze. Jego ciepło
przenika przez moją skórę. Vee ma racje. Nic złego się nie
stanie. Wyjedziemy daleko stąd. Nie jestem już małym, bezbronnym
dzieckiem. Ochronię go. Nie pozwolę, by ten psychopata po raz
kolejny pozbawił mnie miłości...
- Już
dobrze – powtarza cicho.
Po
kilku minutach jasnowłosy wraca z filiżanką, a ja po raz pierwszy
przyglądam się mojemu ukochanemu. Nadal ma najbardziej zielone
oczy, jakie kiedykolwiek widziałem. I krótkie, choć trochę
potargane włosy. Idealnie wykrojone usta, którymi tak często mnie
całuje. Spod białej, bawełnianej koszulki, na jego umięśnionym
ramieniu, widać kawałek czarnego smoka. Jest bardzo przystojny.
Tylko mój...
- Lepiej
się czujesz? - pyta mnie mój najemnik, rozsiadając się wygodnie w
fotelu i uśmiechając tajemniczo. Dobrze wiem o co mu chodzi.
Cieszy się, że ma przewagę nad Simonem, bo wie o czymś, czego
sam nie miałem jeszcze odwagi mu powiedzieć. Powiem mu. Dzisiaj, w
samolocie. Jak będziemy już wolni od Alana...
- Tak.
Dziękuję, że przyszedłeś.
- Cała
przyjemność po mojej stronie – szczerzy idealne, białe zęby.
- Z
czego się tak cieszysz, Vee? - Simona zżera zazdrość.
- Chciałbyś
wiedzieć, co? - drażni się z nim jak z dzieckiem.
- Eryku,
co tu się dzieje? Dlaczego mnie nie obudziłeś?
- Bo
spałeś. Nie chciałem ci przeszkadzać - wyznaję szczerze.
- Nigdy
więcej tak nie mów! Jestem tu tylko dla ciebie – Vee wybucha
śmiechem, słysząc jego wyznanie, na co zielonooki podrywa się z
łóżka i podnosi go z fotela za marynarkę.
- Uważaj,
mamusiu... - ostrzega, z błyskiem w oczach.
- Simon,
zostaw go! Czy chociaż przez jeden dzień nie możecie być dla
siebie milsi? - denerwuję się.
- To
on zaczął! - obydwaj odpowiadają równocześnie, po czym wybuchają głośnym
śmiechem.
- Muszę
iść, czekają na mnie na dole. Poradzisz sobie? - pyta mnie Vee,
ignorując dzwonek telefonu.
- Tak.
Dziękuję – uśmiecham się do niego. - I...
- Nie
martw się, obiecałem, prawda? - znacznie spokojniejszy,
odprowadzam go wzrokiem.
- Co
on ci obiecał? - czujny Simon wpatruje się we mnie w taki sposób,
że mam ochotę ukryć się przed nim pod kołdrą.
- Nic
– mamroczę cicho i zaczynam wpatrywać się w filiżankę, którą
nadal trzymam w dłoniach.
- Powiedz
mi – nalega, odbierając mi ją i odstawiając na nocną szafkę.
- Nie
– uśmiecham się figlarnie.
- Znam
twoje słabe punkty – ostrzega. – Wolisz, abym cię zmusił?
- przejeżdża kciukiem po mojej dolnej wardze, wywołując iskry na
całym ciele.
- Wolę,
abyś mnie zmusił – zaczynam się śmiać, gdy rzuca się na mnie
i całuje po szyi. Obejmuję go ramionami i przytulam bardzo mocno.
- Eryku?
- patrzy mi w oczy.
- Mam
przed tobą sekret – przyznaję, czując jak policzki mnie palą –
ale zdradzę ci go w samolocie.
- Dopiero
w samolocie? - jest niepocieszony. - Vee już wie – narzeka.
- Przepraszam.
Daj mi tych kilka godzin, dobrze?
- Powiesz
mi natychmiast po starcie? - upewnia się.
- Tak
– odpowiadam, dotykając jego policzka.
Kocham
cię... Tylko mój... To znaczy dokładnie to samo. Uśmiecham się
do siebie, szczęśliwy jak nigdy wcześniej.
Jestem
zbyt zdenerwowany, by zjeść śniadanie. Simon nie
naciska. Rozumie, dlaczego tak bardzo się stresuję.
- Czy
mam coś jeszcze spakować, panie Johnes? - pyta pan Moor, kończąc
wycierać naczynia.
- Tylko
skrzypce – odpowiadam.
- Oczywiście,
proszę pana. A ty, Simon? Chcesz zabrać coś konkretnego?
- Nie,
mam tu wszystko, na czym mi zależy – spogląda mi w oczy i
uśmiecha się.
Kilka
minut po ósmej wraca Vee.
- Wszystko
gotowe, za kilka minut wyruszamy.
Siadam
na sofie w salonie i podpieram głowę na drżących dłoniach. Vee
podchodzi do barku i nalewa mi alkoholu.
- Pij
– każe, podając mi szklankę. – To ci dobrze zrobi – zachęca
mnie.
- Nie
chcę.
- Chcesz – ufam mu, więc piję. Gorzki smak
natychmiast rozgrzewa mnie od wewnątrz. Obserwuję Simona, który
wyjątkowo nie zareagował. On też ma na sobie ciemny garnitur i
broń, którą pod nim chowa. - A teraz wszystko sobie powtórzymy –
blondyn uśmiecha się do mnie, wyrywając z zamyślenia. - Moi ludzie
obstawili pałac królewski. A właśnie, wiesz, że od wczoraj
ludzie protestują przeciwko koronacji Alana? Nie zdziw się, jeśli
napotkamy na tłum wrzeszczących mieszkańców zaopatrzonych w
transparenty - mieszkańcy? Pewnie mają mi za złe to, co zrobiłem. Boje się. - Nikt się do ciebie nie zbliży - Vee doskonale wie, co chce usłyszeć. - Simon pójdzie z
tobą, a ja poczekam pod głównym wejściem w samochodzie.
Podpiszesz co trzeba i natychmiast wyjdziesz, nie oglądając się
za siebie, jasne?
- Tak - przytakuję mu drżącym głosem.
- Przejazd
z pałacu na lotnisko zajmie mi jakieś dwadzieścia minut, czyli
maksymalnie o 10:00 będziemy w powietrzu. Jakieś pytania?
- Vee...
Dziękuję. Za wszystko – patrzę mu w oczy z wdzięcznością.
- Nie
mów tak do mnie, bo brzmisz tak, jakbyśmy się żegnali.
Tłumaczyłem ci dziś rano i teraz też powtórzę. Nic złego się nie stanie - kładzie duży naciska na ostatnie słowa. Ufam mu.
- Vee
ma rację. Nie bój się, Eryku – dodaje Simon.
- Słyszałeś
to? Nawet mamusia wie, kto rządzi w tym domu – śmieją się z
Simonem.
Wsiadamy
do windy. Obaj towarzyszący mi mężczyźni zachowują spokój i
opanowanie. Byli szkoleni na wypadek takich sytuacji. Dla nich to
tylko kolejny dzień pracy.
Spoglądam
na swoje odbicie w lustrze. Ich obecność sprawiła, że czuję się
pewniejszy siebie. Ciemny garnitur i biała koszula idealnie na mnie
leżą. Mam na palcu złoty pierścień, który zostawię po
zrzeczeniu się tytułu.
Na
parkingu czekają na nas trzy identyczne samochody. Vee podchodzi do
środkowego i otwiera nam drzwi
- Proszę
bardzo – uśmiecha się.
Simon
siada obok mnie i splata nasze palce, dodając odwagi. Nic nie mówi.
Po prostu jest. Denerwuję się znacznie bardziej, niż mam odwagę
to przyznać. Nadal przeżywam koszmar, który mi się przyśnił.
Nawet jeśli uwolnię się od Alana i nigdy więcej go nie spotkam,
to nie jestem w stanie zapomnieć tego, co mi zrobił.
Pałac
jest okupowany przez tysiące ludzi. Samochód zwalnia. Obserwuję
ich zza przyciemnianej szyby. Wyrażają swoje niezadowolenie. Mają
transparenty i flagi królestwa. Część z nich głośno krzyczy
„precz z królem”. Nikt nie lubi być
oszukiwanym.
Policja
kieruje ruchem, wpuszczając nas za bramę. Telewizja umieściła
wielkie telebimy przed pałacem, by obecni mogli bez problemu
oglądać koronację nowego monarchy. Serce gwałtownie mi
przyspiesza. Dochodzi 9:00. Za chwilę wysiądę z samochodu...
Spotkam całą rodzinę. Boję się.
- Eryku
– Vee odwraca się w moją stronę – będę tu na was czekał.
Pamiętasz co masz zrobić?
- Zrzec
się tytułu, podpisać dokument i wrócić do samochodu –
odpowiadam mu drżącym głosem.
- Widzisz
tych wszystkich ludzi? Przyszli tu dla ciebie. Nie mówiliśmy ci o
tym, ale większość poddanych uważa to co zrobiłeś za
bohaterstwo. Popierają cię. Dlatego tu są. Nie pokazuj im, że
się boisz. Cały czas będziemy z tobą. Za dwadzieścia minut
będziesz z powrotem w samochodzie. Głowa do góry. Ostatni dzień
jesteś księciem. Pokaż im jak to się robi – uśmiecha się do
mnie.
- Dziękuję
– spoglądam im obu w oczy.
- Teraz
wysiądę i otworzę ci drzwi. Fotoreporterzy tylko na to czekają,
więc nie daj się sprowokować i trzymaj blisko Simona. Tylko on
wejdzie z tobą do sali tronowej. Pamiętaj, że ma broń i nie
zawaha się jej użyć. Gotowy?
- Tak.
- Do
dzieła – obserwuję jak Vee nakłada ciemne okulary i śmiało
wysiada z auta. Jasny błysk fleszy odbija się od samochodu niczym
błyskawice w czasie burzy. Naciska na klamkę i wypuszcza Simona.
Serce wali mi tak bardzo, że nie słyszę własnych myśli. Simon i
Vee stoją blisko, by odgrodzić mnie od innych. Wysiadam.
-
To książę Eryk! - słychać krzyk ludzi. Lampy błyskowe z
aparatów oślepiają mnie. Żałuję, że nie ubrałem okularów.
Czuję się zagubiony, lecz staram zachowywać normalnie. Ludzie
krzyczą i biją mi brawo. Policja stara się zapanować nad tłumem,
by nie przedarli się za pałacową bramę. - Książę, ratuj
królestwo! Książę Eryk na króla! Precz z Alanem!
Chowam
się za plecami Simona. Reporterzy z całego kraju zaczepiają mnie
prosząc o komentarz. Po chwili widzę całą scenę jeszcze
dokładniej na telebimie. Wchodzimy do środka, gdzie jest znacznie
spokojniej.
Asystent
króla wskazuje nam drogę. Wielka sala tronowa wypełniona jest
dygnitarzami. Są tu wszyscy członkowie rodziny królewskiej,
przedstawiciele całej arystokracji z królestwa, ważniejsi
politycy, ministrowie. Wszędzie wokół słyszę szum ich rozmów.
Ciągle powtarzają moje imię.
Podchodzę
do króla, który siedzi na rzeźbionym krześle.
- Wasza
wysokość – kłaniam mu się, niechętnie unosząc wzrok.
- Książę
Eryku, dobrze, że jesteś – odpowiada zmieszanym głosem, który
słyszę za każdym razem od chwili, gdy błagałem go o okazanie
litości po tym, jak Alan...
- Witaj,
bracie – jego głos mrozi mi krew w żyłach kolejny raz
dzisiejszego poranka. Uśmiecha się do mnie, wyciągając rękę.
Ignoruję jego gest. - Nie chcesz się ze mną przywitać? - pyta,
udając zaskoczenie.
- Brzydzi
mnie twój dotyk – odpowiadam, spoglądając w niebieskie oczy.
- Kiedyś
lubiłeś się ze mną bawić – żali się. – Nie mogę się
doczekać, aż do tego wrócimy, Eryku.
- Po
moim trupie – Simon chowa mnie za swoimi plecami.
- To
może być szybciej, niż sądzisz, przyjacielu. Wybaczcie na chwilę
– posyła kolejny słodki uśmiech w naszą stronę, a potem
oddala się w kierunku rodziców. Robi mi się niedobrze ze
zdenerwowania. Wiem, że zastraszenie mnie jest mu bardzo na rękę,
ale z drugiej strony te sny... Spanikowany spoglądam na Simona.
- Jeszcze
osiemnaście minut – podpowiada.
Król
gestem daje znak pierwszemu ministrowi, by rozpocząć uroczystość.
Mam przy sobie dokument, w którym oficjalnie zrzekam się tytułu
książęcego. Muszę tylko podać go królowi w chwili, gdy po
zaprzysiężeniu jego następcy będziemy składać podpisy w
pamiątkowej księdze. A potem mogę stąd wyjść.
- Zgodnie
z tym, co ogłosiłem na balu, zrzekam się korony na rzecz
następcy, którego sam wybrałem - jego wysokość uroczyście rozpoczyna swoje przemówienie. - Prawo królestwa wyraźnie mówi,
że nowym monarchą może być tylko i wyłącznie osoba pochodząca
z królewskiego rodu. Tak było od pokoleń – spogląda na
zebranych, w tym na Alana, który wygląda na bardzo pewnego siebie.
- Jak zapewne wiecie wybranym przeze mnie następcą jest obecny
tutaj książę Alan. Jednak w świetle tego, co miało miejsce
wczoraj... Chciałbym powiedzieć, że jest mi bardzo przykro.
Przepraszam wszystkich. Przepraszam poddanych za mojego brata, który
zhańbił rodzinę oraz za księcia Alana. Zwłaszcza za jego
powiązania ze światem przestępczym. Do końca moich dni będę
uważał ich postępowanie za osobistą porażkę. Powinienem był o tym wiedzieć. Powinienem nie tylko obdarzać
rodzinę zaufaniem, ale także sprawować większą kontrolę nad
ich poczynaniami. Proszę, wybaczcie mi. Przepraszam jako wasz król
i jako człowiek, który został mocno zraniony przez najbliższych.
Brat dziadka milknie na chwilę i spogląda na zebranych. Wydaje mi się, że
trudno mu zebrać myśli. Na sali daje się wyczuć coraz większe
napięcie. Szmer rozmów ucichł. Panuje idealna cisza, przerywana
klikaniem aparatów fotograficznych.
- Jako
dwudziesty siódmy monarcha, powołany z łaski bożej, by służyć
wam w prawdzie i godnie reprezentować tych, którzy zostali mi
powierzeni, w tym historycznym dniu, zrzekam się korony na rzecz
mojego następcy – król zsuwa z dłoni swój bogato zdobiony
pierścień, na którym widnieje herb królestwa, a którym tylko on
może się posługiwać. Dokumenty nim opieczętowane mają moc
prawną. - Proszę, podejdź do mnie, książę Eryku.
- Ja?!
- pytam zaskoczony, otwierając szeroko oczy ze zdziwienia.
- Proszę,
podejdź - wyciąga do mnie rękę. - W obecności rodziny, ministrów i poddanych, złożysz
przysięgę.
Jestem
tak zaskoczony, że nie wiem o czym on do mnie mówi. Ja? Królem?
Przecież wybrał Alana...
- Ale
ja nigdy nie... - zaczynam cicho, przerażony takim obrotem
sytuacji.
- Wiem,
że nigdy nie chciałeś być królem. To także moja wina. Od
najmłodszych lat wmawiano ci, że się do tego nie nadajesz.
Przepraszam Eryku. Przepraszam, że nie pomogłem ci wtedy, gdy
najbardziej na mnie liczyłeś. Przepraszam, że odwróciłem się
od ciebie, przekreślając twoje szanse na objęcie tronu. Bóg mi świadkiem, że to co zrobiłeś, twoja postawa i zachowanie
udowodniła wszystkim tu obecnym, że będziesz wspaniałym władcą.
Proszę, podejdź do mnie i złóż przysięgę.
Wpatruję
się w monarchę nadal nie rozumiejąc dlaczego wybrał mnie i co
powinienem teraz zrobić. Jedyne co widzę to wściekły wzrok
Alana, zmieszanie na twarzach moich rodziców oraz dziadka, który
kręci głową, szepcząc coś do mojego brata.
- Idź
– szepcze za mną Simon, popychając mnie w stronę jego
wysokości.
Królewski
pierwszy minister uśmiecha się pogodnie, otwierając księgę
prawa, by jego wysokość przeczytał treść przysięgi.
- Połóż
tu prawą dłoń – wskazuje mi odpowiednie miejsce. Nie umiem
ukryć drżenia – i powtarzaj za mną. Ja, Eryk, książę
królestwa, przysięgam uroczyście...
- Ja,
Eryk... - to nie dzieje się naprawdę... To niemożliwe, dlaczego
ja? Nic takiego nie zrobiłem... Czemu nagle zależy mu na tym, abym
został królem? Przecież ja tu nawet nie planowałem zostać, a
teraz składam przysięgę... Spoglądam na Simona, który uśmiecha
się do mnie, pękając z dumy. Ukochany, właśnie zostaję
królem...
- … że
swoją postawą i zachowaniem zrobię wszystko co w mojej mocy, aby
przyczynić się do rozwoju... - król nadal czyta, a ja bezwiednie
powtarzam po nim słowa przysięgi, nie mogąc w to wszystko
uwierzyć.
- Pozwolisz,
że jako pierwszy złożę ci gratulacje? Wasza wysokość –
kłania mi się, po czym zdejmuje mój książęcy pierścień i
wsuwa mi na palec królewski. - Panie
i panowie, jego wysokość król Eryk, dwudziesty ósmy monarcha.
Panie, gratuluję. Jestem pewny, że twoja prawość i troska o kraj
zaowocują wspaniałymi rządami.
- Dziękuję
– udaje mi się cicho wydukać.
Na
zewnątrz słychać okrzyki i wiwaty. Królewski minister otwiera
drzwi balkonowe i prosi zebranych o uwagę.
- Panie
i panowie, mam zaszczyt przedstawić wam króla Eryka – wycofuje
się, by zrobić mi miejsce, ale ja za bardzo się boję, by wyjść
na balkon.
- No
dalej, wasza wysokość, poddani czekają – król uśmiecha się
do mnie, zachęcając do wypełnienia obowiązku.
Nogi
mam jak z waty. Niepewnie spoglądam na Simona, ale on kiwa tylko
głową, jakby chciał mnie przekonać, że powinienem to zrobić,
więc robię. Po raz pierwszy w życiu jestem na świeczniku.
Nieśmiało spoglądam na tysiące zebranych pod pałacem ludzi,
którzy biją brawo i krzyczą moje imię. Macham im z balkonu, a potem od razu cofam
się do wnętrza. Reporterzy przygotowują się do przeprowadzenia
pierwszego wywiadu. Co mam im powiedzieć? Mam pustkę w głowie...
Podchodzą
do mnie rodzice, którzy przed chwilą, razem z Alanem podpisali się
w księdze.
- Synu
– ojciec nie ukrywa wzruszenia, a mama ociera swoje krokodyle łzy
białą, koronkową chusteczką. – Jesteśmy z ciebie tacy dumni –
podaje mi rękę.
- Dziękuję
– odpowiadam i odchodzę. Nie dam się więcej nabrać na ich
sztuczki. Chcę zapytać Simona co mam teraz zrobić. Przecież
samolot na nas czeka, i Vee, i pan Moor.
Zanim
udaje mi się do niego podejść, pierwszy minister prosi mnie o
złożenie podpisu w księdze. Siadam na zdobionym krześle, na
którym niedawno siedział poprzedni król i przykładam pieczęć.
Stało się...
- Wasza
wysokość, gratulujemy – ciocia Anna rzuca się na mnie,
przytulając. – Mój mały Eryk został królem – płacze,
ściskając mnie z całych sił.
- Anno...
Udusisz nowego króla – żartuje Konrad. - Wasza wysokość –
kłania mi się. - Wspólna praca będzie dla mnie zaszczytem.
- Dziękuję
– uśmiecham się do nich wdzięczny za wsparcie. Lecz to nie z
nimi chcę świętować...
Rozglądam
się po sali. Ustawia się tłum ludzi, pragnących cieszyć się
razem ze mną oraz złożyć wyrazy szacunku. Czuję się
oszołomiony. Potrzebuję jego ciepła, inaczej nie dam sobie
rady...
Szukam
go wzrokiem. Mój ukochany cały czas patrzy tylko na mnie. Nie
widzi go... Nie widzi jak wyjmuje broń...
Wszystko
dzieje się w ułamku sekundy. Rzucam się przed siebie i odpycham
Simona do tyłu. Traci równowagę, lecz nie upada. Słyszę odgłos
strzału. Jednego... Potem drugiego... Próbuje mnie zasłonić, chowając
w swoich ramionach i rzucając na ziemię, ale jest już za późno...
Czuję zapach krwi. Tak bardzo boli... Koszula, którą mam na sobie,
robi się mokra i lepka. Dotykam klatki piersiowej. Na dłoni
widzę czerwoną plamę... Simon... krzyczy moje imię, ale to nie
ważne... Jest bezpieczny. Zdążyłem. Tak ciężko mi oddychać,
a chciałbym mu jeszcze powiedzieć... Chciałbym mu powiedzieć,
że... Uśmiecham się.
- Tylko
mój... - udaje mi się wyszeptać, spoglądając po raz ostatni w
te piękne, zielone oczy. Zamykam powieki. "Tylko mój" znaczy
dokładnie to samo co kocham cię...
Koniec
części pierwszej
CO?!?!?! KITSUŚ WYTŁUMACZ SIĘ! O CO CHODZI?! O.O
OdpowiedzUsuńAle-Ale?! Co?!?! Jak?!?! Dlaczegoooo?!?! -,- Kitsuś, coś ty zrobił?! HĘ?!
To było... JAK?! Nie umiem! Nie teraz! Co?!?!
Wrócę jak ochłonę
Zszokowana Wegi
Ale o co chodzi, Wegi? :D
UsuńTwój Kitsune
Końcówka! To miało być słodkie i kochane ;-; Ty zły lisie… Nie spodziewałam się, że oberwie! A jak nawet, to czemu nie Simon? D:
UsuńWegi
To było słodkie i kochane :D Eryk uświadomił sobie głębię swojego uczucia. Ciesz się, że tak się to skończyło. Przecież dobrze wiesz, że chciałem go zabić.
UsuńSimon, podobnie jak Vee, jest profesjonalistą. Nie obrywa. Jak by to świadczyło o jego umiejętnościach...
Moim zdaniem to był najlepszy rozdział :)
Twój Kitsune
Dlaczego chciałeś zabić naszego kochanego Eryczka? ;-; BARDZO bym się cieszyła, gdyby to nie był On! Popsułeś mnie Kitsuś. Nie wiem czy się śmiać czy płakać •,_,• Bo najgorzej, gdy złapiesz głupawkę i śmiejesz się ze wszystkiego, ale jednak ci smutno. Beczka.
UsuńWegi
Przecież każdy komentarz dotyczył tego kto zginie. Na początku miałem mordercze zapędy, ale potem mi minęło.
UsuńTeż było mi smutno, gdy to pisałem. Nawet bardzo. Teraz już mniej, bo mam czekoladowe nastroje :D A tam się dzieje :D
Twój Kitsune
Lisie, miałeś wyraźnie napisane, że Eryczka nie tykamy. Każdy inny mógł zginąć :'c
UsuńO tyy :D Niech będzie! CZEKOLADO NADCHOOODZĘ!
Wegi
Każdy inny? To znaczy kto? Simon? Nie. Vee? NIE!!! Ryś? Nie. Melania? Nie. Anna i Konrad? Nie. Pan Moor? Nie. Jane? Nie. Rodzice Eryka? Nie. Dziadziuś? N I E ! ! ! Tylko Eryk wchodzi w grę. Co prawda ja już wiem o czym będzie ewentualna część druga, ale czy pojawi się na blogu? Zobaczymy :)
UsuńCzekolada trafiła na dywanik do Królowej :) Czekam na wyrok :D
Twój Kitsune
Ja wiem ja wiem ja wiem kto! Nie pamiętam teraz nazwy bo spędziłam na czytaniu tej książki całą noc ale ten fajny lekarz i to by było dramatyczne A jednocześnie nie płakałabym teraz jak opętana idę zonaczyć 2 część
Usuń*zobaczyć
UsuńKc
OdpowiedzUsuńDobra... czekaj co??
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że to się tak skończy!!! WIEDZIAŁAM!
To, że Eryk zostanie królem było do przewidzenia. Ale końcóweczka leciutko mną wstrząsnęła.
No i co dalej? Dlaczego skończyłeś to w takim momencie, Kitsune!?
Najpierw przeżywałam zakończenie szóstego sezonu Gry o Tron i teraz jeszcze to! Idę przemyśleć sobie to wszystko przy herbacie...
Miłego wieczoru :)
~ZuSkaa
To, że Eryk zostanie królem było jasne jak słońce :)
UsuńDlaczego tak skończyłem? A dlaczego nie? Kto mi zabroni? :P
Twój Kitsune
No nieeeeeeeeeeee!!!
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że to zrobisz ;-;
Wiedziałam ze nie odpuścisz sobie tragicznego zakończenia ale...dlaczego Eryczkaaa ;-;
Jak mogłeś ;___;
Moje serduszko właśnie pęka na pół...
A tak btw...
Kitsuneee kiedy zaczynasz Czekoladę? :3
~Suzy
Suzy, spokojnie, jeszcze nie umarł (jeszcze hehehehe) :P Bo lubię tragiczne zakończenia.
UsuńCzekolada w tym tygodniu :)
Twój Kitsune
*werble proszę* Ruu przestała się obijać i postanowiła wziąć się za napisanie komentarza. Proszę, nie bij mnie Kitsune, że nie odezwałam się od razu po przeczytaniu, ale mam drobne problemy prywatne i nie potrafiłam się skupić na radości płynącej z wychwalania Twojego geniuszu :D
OdpowiedzUsuńZacznijmy może od tego, że jestem uzależniona od Twoich prac. To już nawet nie chodzi o to, że one mi się po prostu podobają. Codziennie wchodzę sprawdzać, czy coś nie dodałeś, nasze dyskusje pod rozdziałami umilają mi chwile a fakt, że tak się z wami wszystkimi zżyłam, jest po prostu cudowny :) To jeden z nie wielu blogów, gdzie panuje tak rodzinna atmosfera, więc dziękuję Ci za to. Taa, zakończenie Humorków to idealny moment na podziękowania :)
Co się zaś tyczy samych Humorków - przyznam szczerze, że początkowo byłam sceptycznie do tego opowiadania nastawiona. Nie od razu chwyciło mnie ono za serce, tylko stopniowo, małymi kroczkami, w czasie rozkręcania akcji, rozkręcało się również moje zainteresowanie tym opowiadaniem. Ze zwykłego "O, nowy rozdział" przerodziło się to w "Aqwijejdk, nowy rozdział!!!" A to chyba mówi więcej niż tysiąc słów.
Zanim przejdę do podsumowywania wszystkiego, co właściwie już zaczełam, to skupię się na samym epilogu, jako rozdziale. Kurde blaszka, Kitsuś, Ty to wiesz jak czytelnika zaciekawić ;) Rozkoszny początek, potem przyśpieszenie akcji, i kiedy już myślałam, że nadchodzi moment kulminacyjny, to Ty zrzuciłeś prawdziwą bombę! Eryczek królem? Nie powiem, można się było tego spodziewać, ale to nie zmienia faktu, że pomysł cudowny. Smutno mi tylko troszkę, bo to oznacza, że nie zostanę królową (Alan Ty upośladku!), ale i tak się cieszę. Młody ksi... król na to zasługuje. Tyle zrobił dla królestwa i choć nie dostawał nic w zamian, to był mu wierny. Mógł postępować tak jak Alan i stary kapeć (zgiń, zgiń!) ale wybrał trudniejszą drogę.
Dobraaaa, to przyszedł czas, żeby pożegnać się z pierwszą częścią. Z racji, że zżyłam się z każdym... prawie każdym bohaterem, to pozwól, że za każdego z osobna Ci podziękuję, oki? No to jedziem!
Dziękuję za stworzenie Eryka. To jest taki diament, który musiał wiele przejść, wiele razy upaść i zostać zdeptanym, żeby ktoś wreszcie docenił jego wartość. Ale dzięki temu jest teraz wart o wiele więcej, niż kamienie, które 'świeciły' od początku. Będę tęsknić za jego blond czupryną, miłością do książek i muzyki, przekomarzaniami się z Simonem i rzucaniu w niego jabłkami :) Oby wrócił cały i zdrowy!
Dziękuję za to, że Eryk miał Simona. Wiem, że mówiłam, że za nim nie przepadam i w sumie zdania nie zmieniłam, ale jest jedna cecha, którą bardzo u Simona cenię - on szczerze kocha. I wiem, że będzie trwał przy Eryku choćby nie wiem co, dlatego bez wahania oddaję tą słodką dziecinę w jego ręce.
Nawet za dziadka Ci dziękuję! Dzięki temu staremu draniowi przynajmniej mogłam się powściekać. A ile razy on mi ciśnienie popodnosił... Ehh, wiesz jakimi uczuciami darzę tę niedorajdę, ale bez niego byłoby nudno. W końcu zawsze trzeba kogoś nienawidzić.
Dziękuję Ci za mojego najukochańszego dupka - Alana. Ten zepsuty do szpicu kości buc umilał mi dzień za każdym razem, kiedy była o nim choćby wzmianka. To jest chyba to, co nazywają miłością od pierwszej litery ;) A jego zdradziecki i sadystyczny charakter są taką wisienką na torcie!
Dziękuję za Rysia, który swoją rozkosznością i samym istnieniem zawsze wywoływał u mnie uśmiech. To jeden z tych bohaterów, których się po prostu uwielbia!
Za Vee, bo kurde każde opowiadanie potrzebuje dobrego badassa ;) Jego poczucie humoru, nadpobudliwość, opiekuńczość względem Eryka i docinki kierowane do Simona zrobiły z niego jedną z najbardziej charyzmatycznych postaci tej części. Kup mu za to dobry samochód, Kitsuś!
Dziękuję za doktora Arima, pana Moora, Konrada, ciotkę, małą siostrzyczkę Rysia, dupka Ryszarda, starą krowę Klaudię, rodziców Eryka, starego króla i wszystkich, dzięki którym nie nudziłam się wieczorami.
Życzę Ci mnóstwa weny na kolejne dzieła! I przygotuj się na moją obecność pod każdym rozdziałem!
Ruu
*robię facepalma* Serio? Serio?! SERIO?!
UsuńOstatni akapit mi przeskoczył i go nie przeczytałam xD Ahahahahhaha, jestem po prostu geniuszem. A się tak cieszyłam, że nie ma 'niedokończonego' zakończenia. Umrzyj, Kitsune ;-; Nie dość, że mam depresję to jeszcze Ty mnie dobijasz...
Ruu
P.S - Nadal nie wierzę, że tego nie zauważyłam >_<
Dobry Kitsuś :) ZŁY, wstrętny lis...
UsuńKobieto, zdecyduj się na coś, bo jak ja mam to ogarnąć?
Jak mogłaś pominąć ostatni akapit?! Był najważniejszy :D
Bardzo mnie cieszy, że moja mała twórczość przypadła Ci do gustu, chociaż to dopiero początek drogi, zwłaszcza w świecie yaoi. Nadal się uczę, popełniam błędy, ale robię też postępy. "Humory księcia" dodały mi wiatru w żagle :) Jestem bardzo szczęśliwy, że udało mi się je ukończyć, a ostatnie rozdziały są lepsze niż się spodziewałem. Tak jak już gdzieś tu napisałem - nie jest powiedziane, że druga część ujrzy światło dzienne. To zależy od Was. Piszę, bo lubię. Każde z opowiadań, o którym wspomniałem, uważam za ciekawe, bo są inne. Postaram się nie dzielić ich na części :P Czy wszystkie zakończenia będą szczęśliwe? Nie wiem. Może tak, może nie. Miłość jest nieprzewidywalna, dlatego taka wyjątkowa.
Atmosfera na blogu jest szczególna, to prawda :) Mam pewne doświadczenie jeżeli chodzi o blogowanie. Sam kiedyś pisałem, obserwowałem wiele blogów. Mam wrażenie, że nam się tu jakoś inaczej układa i to jest fajne. Oby zawsze tak było. Tym bardziej zależy mi na tym, by to czytelnicy mieli głos. Ja piszę dla Was. Nie podoba mi się podejście, że blog jest dla mnie, a Wy tu tylko czytacie. Tak nigdy nie będzie. Ankieta to sprytny dodatek, który ułatwi nam życie :) Poza tym nie mogę doczekać się Czekolady. Jeszcze ostatnie poprawki i startujemy :) Cieszy mnie fakt, że dzięki Tobie i Wegi ujrzy ona światło dzienne. Bardzo chciałbym wrzucić pierwszy rozdział jak najszybciej (może jutro? jak sądzisz?).
Twój Kitsune
Jak słusznie podkreśliłeś, jestem kobietą, więc nie ma mowy żebym się zdecydowała :D
UsuńJa właśnie nie wiem jak to zrobiłam ;-; Pech, głupota? Raczej to drugie...
Jeśli chodzi o Czekoladę to... zawsze do usług :3 Brak weny? Zero pomysłów? Skończyły się owoce w domu? Pisz do Ruu, ona zawsze coś poradzi :D
Oczywiście, że jutro! To znaczy... Sądzę iż jutrzejszy dzień, będzie o wiele milej wspominany jeśli jedno z Twoich najsłodszych dzieł ujrzy światło dzienne i wprawi czytelników w ekscytację.
Także tego, ja czekam do 00:01 na Czekoladkę, oki? :)
Ruu
Dostałem błogosławieństwo Królowej :D Publikacja jak tylko poprawię tekst. Może dziś w nocy? :)
UsuńI Ruu, owoce się skończyły. Ratuj mnie (sprawdźmy jak działa pogotowie ratunkowe Ruu :D)
Twój Kitsune
Co znaczy w Twoim słowniku 'dziś w nocy'? Bo nie wiem czy wytrzymam :P
UsuńPogotowie Ruu gotowe do startu! Będę u Ciebie za 5 minut że świeżą dostawa jabłek i gruszek, bo dzisiaj kupiłam, więc mogę się podzielić :) Gdziekolwiek to' u Ciebie' jest, to oczekuj mojej rychlej wizyty :D
Ruu
Za chwilę może być? Joleen właśnie kończy poprawki.
UsuńTwój Kitsune
No nie, a ja tu liczylam na happy end!!! :( ale ciesze sie, ze to Eryk zostal postrzelony, biedactwo by sie zalamalo, gdyby brat odebral mu Simona. W sumie fajnie, ze bedzie druga czesc bo nie wyjasnilo sie co zdarzylo sie w domku no i ta bliznaaaa. Mam nadzieje, ze Eryk przezyje, jestem tego prawie pewna w 100%, ale z lisami to nigdy nie wiadomo :D Bede czekac z upragnieniem na druga czesc. Opowiadanie swietne :) i weny zycze ^=^
OdpowiedzUsuń~Kuromi
Kuromi, bardzo się cieszę, że Ci się podobało :) Bardzo mi miło :)
UsuńTak, będzie część druga. Prawdopodobnie na początku przyszłego roku lub pod koniec tego. Nie wiem. Mam zaplanowane jeszcze inne opowiadania, a wszystko zależy od tego, ile będę miał czasu na pisanie. W każdym razie cieszę się, że akurat to opowiadanie przypadło Ci do gustu, bo to moje ulubione :)
Polecam Ci Czekoladę, którą skończę prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu :)
Twój Kitsune
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitaj :)
UsuńBardzo dziękuję za miłe słowa, tym bardziej, że dotyczą one mojego ukochanego opowiadania :)
Bardzo chciałbym napisać część drugą, bo fabułą tego opowiadania jest mocno rozwinięta, przynajmniej na papierze :D Problem polega na tym, że zdaniem Joleen, to moje najsłabsze "dziecko". Prawda jest taka, że mógłbym porzucić wszystkie inne pomysły i pisać tylko o Eryku :) To bohater, do którego mam wielką słabość. Niestety, ponoć tylko ja :D Być może popadam w samozachwyt, ale trudno :D Pisać zacznę jeszcze w tym roku. Czy wrzucę to na bloga? Nie wiem. Liczę się z tym, że Joleen ma rację, a nie chciałbym Was zanudzać. Może prawdą jest, że wyprodukowałem kaszalota i żyję w przeświadczeniu, że nieźle mi wyszedł :D Sam nie wiem. Zdania odbiorców są podzielone. Jedni twierdzą, że trzeba iść dalej i pisać nowe rzeczy. Inni, że warto wrócić. Co wybrać? Oto jest pytanie.
Twój Kitsune
Stwierdziłam, że na końcu dodam jakiś komentarz, więc jestem. Czytałam twojego bloga kilka miesięcy temu, ale nadal nie mogę uwierzyć jak mogłeś skończyć w TAKIM momencie?! Okrutne ;-;
OdpowiedzUsuńNa ogół (praktycznie wcale) nie czytam bologów yaoi, ale kiedy Yagoda opowiadała mi o twoim opowiadaniu to użekła mnie fabuła i nieoczekiwane zwroty akcji tej historii. *-* zawsze z niecierpliwością czekałam na następny rozdział, dlatego będe też czekać do skutku na drugą część. To jest niemożliwe żeby Eryk... :c smutno mi.
Weny twórczej życzę (w końcu ciąg dalszy sam się nie napisze ;) ) i pozdrawiam!
już parę rozdziałów temu połączyłam fakty że skoro są humory księcia i będą humory króla to Eryk zostanie króleeeem! ;o; ale no czemu dałeś go postrzelić? ;-; (bo mam nadzieję że nie zabić,nie? ;-;) też jak zaczęłam czytać ten rozdział to takie... "czemu mam takie złe przeczucia? czemu jak on mówi że potem mu coś ważnego powie to wiem że nie da rady bo coś się stanie???" ;'; jedyne co nie umiałam wykminić to właśnie KOMU to coś się stanie ;o; ooooh Kitsuneee ;-; i tu teraz czekać na więcej ToT
OdpowiedzUsuńOjej, biedny Eryk. No cóż, jeszcze nie zdecydowałem co z nim zrobię. Może zginie w sali tronowej, a Simon będzie się mścił? Może umrze w szpitalu? A może przeżyje? To bardzo trudny wybór :D Dowiesz się w swoim czasie :D
UsuńUwielbiam scenę, gdy zostaje postrzelony. Jest taka wzruszająca :)
Twój Kitsune
KITSUŚ! JAK MOGŁEŚ NOOO?! NO JAK JA SIĘ PYTAM! TAK NIE WOLNO! NIE! Jak mogłeś? To naprawdę nazywa się bycie zwyrolem. Kończyć w takiej chwili?! Ja tu ładnie zaczynam powoli rozmyślać czy komentarz zacząć jarając się tym, że Eryś został królem, czy spokojnym przeanalizowaniem poszczególnych momentów, które zapadły mi w pamięć. Zepsułeś no... Ale tym razem wybaczam! Nie mogłabym zbyt długo się na Ciebie gniewać:D
OdpowiedzUsuńDobrze. Resztę emocjonowania się zostawmy na koniec.
Sen Erysia... Co on kurde? Nie wie, że jak ma się złe przeczucia to trzeba to powiedzieć komuś zwłaszcza komuś kogo dotyczą? Niby taki mądry a jak co do czego przychodzi to zachowuje się jakby nie rozumiał najbardziej podstawowych rzeczy. Eh... Co za Eryś... Tak teraz sobie zdałam sprawę, że już nie mogę mówić do niego na "Książę". Ale to w moich oczach zawsze będzie Książę więc nie zdziw się gdy w moich komentarzach zamiast "Król" zobaczysz owego "Księcia. Wracając do owego snu. Vee taki dobry i mu pomógł gdy wylądował w łazience. No po prostu on zawsze wie gdzie powinien się znaleźć. Oczywiście później nie mógł sobie odpuścić i musiał mamusi dogryźć. Za takie akcje tak bardzo go uwielbiam. Ciekawi mnie co powie na to gdy zobaczy, że Eryś został królem, i że został postrzelony. Oj czekam!
Oj chciałabym zobaczyć minę Dziadusia i tej całej rodzinki gdy prawda wyszła na jaw. Oj szkoda, że nie było mi dane tego ogląda! Chociaż po reakcji Alana mogę się domyśleć jak oni wyglądali.
Tak sobie teraz myślę. Skoro Alanek postrzelił Erysia to właściwie powinien leżeć już z dziurą w głowie, albo i dwoma. Jak? Chyba jego ochroniarze (mam na myśli Simona i Vee) jakoś na to zareagowali, nie? Chyba że tylko się zszokowali i darli się na całe gardła, bo to jakoś nie bardzo by mnie zdziwiło. Jakoś mam wrażenie, że oni mocni to są w gębie xD
I wreszcie. ERYŚ ZOSTAŁ KRÓLEM! JEEEEJ! Serio się cieszę! Szkoda, że wszyscy się tak późno opamiętali, ale i tak jej! Wzruszyłam się normalnie. Serio. Łzy mi zaczęły lecieć. Eh... Serio muszę ogarnąć te emocje gdy coś czytam, bo marnie skończę. Ale nic nie poradzę! Gdyby to ktoś inny był koronowany to to by było takie: "No ok. Spoko. Fajnie", ale tu w grę wchodzi Eryś! To całkowicie wszystko zmienia! Ogólnie to żałuję, że nikt nie nagrywał mojej reakcji na to. Domyślałam się, że ktoś coś jakoś go koronuje chociażby po samym tytule drugiej części, ale to jak został koronowany totalnie mnie zaskoczyło! Żadna moja teoria na temat tego jak będzie wyglądać jego koronacja się nie sprawdziła, ale to i lepiej! Ty wymyśliłeś dużo fajniejszą!
Powiem szczerze, że przez ten czas jaki został do drugiej części będzie my Erysia brakować. Bardzo będzie mi go brakować! Ale mam nadzieję, że się z nim niedługo zobaczę! Prawda?
No a teraz zabieram się za czytanie innej historii (żeby nie było też tu, bo raczej się od Twojego bloga nie odwalę póki nie przeczytam wszystkiego co tu masz!).
Do następnego!
Papa Kitsuś!
AsiaAri <3
Proszę, nie płacz. Wykorzystałaś limit łez na moje opowiadania :D
UsuńHumory króla już niedługo. Najpierw skończę Zdrajcę, potem takie tam krótkie opowiadanko i wtedy ruszam na podbój królestwa :D
Koniecznie daj mi znać co teraz czytasz.
Twój Kitsune
Postaram się być silna i już więcej nie płakać! Masz moje słowo Kitsuś! Chociaż marnie to widzę przy Humorach Króla :D
UsuńTym razem nie patrzyłam na to który tytuł mnie bardziej zaciekawił. Wzięłam pierwsze z brzegu i czytam Szkolne Opowieści "Mój nauczyciel" :D
AsiaAri <3
Całe szczęście :) Nie jest tak smutne :D
UsuńTwój Kitsune
Liskuuuuu.... coś ty zrobił!!!! A było tak pięknie 😭 nie wytrzymam tego napięcia 😢😢 powiedz że wszystko dobrze się skończy 😔 ja w tym roku mam maturę nie dam rady z taką ilością stresu😱😵
OdpowiedzUsuńOjej, spodziewałaś się romantycznego zakończenia? Przecież Eryk poświęcił swoje bezcenne życie, by uratować ukochanego. Nie ma nic piękniejszego :)
UsuńMaturą nie ma się po co stresować. Za 2 tygodnie przyznasz mi rację :)
Twój Kitsune
Hehe mam nadzieje i szczerze, nie spodziewałam się happy endu ale i tak to takie smuuuutneee 😭😭😭 (btw nie płakałam ale te emotki wyrażają mój stan emocjonalny po przeczytaniu tej jakże ZAJEBISTEJ *.* historii... ekhem tak 😜
UsuńWitaj, Kitsune! Pojawiam się pierwszy raz na Twoim blogu, ale że lubię komentować (taki ze mnie dziwny czytelnik) i lubię mieć kontakt z autorami, to postanowiłam się odezwać. Wyobraź sobie, że trafiłam na Twojego bloga dwa dni temu przez zupełny przypadek, szukając czegoś kompletnie innego. Google mnie mocno zaskoczyły, gdy w wynikach wyszukiwania wyświetlił się Twój blog xD Tak, to czego szukałam zupełnie nie było związane z miłością/yaoi/itd. Pasowało tylko imię Eryk. Ale powiem Ci, że to bardzo szczęśliwy przypadek i cieszę się, że kliknęłam w ten link. Bo od kliknięcia tak przepadłam w "Humorach księcia", że właśnie je skończyłam i czuję się spełniona romantycznie i yaoistycznie :D Akurat rok mija od opublikowania przez Ciebie ostatniego rozdziału, jakże ładna rocznica. Mam naprawdę szczerą nadzieję, że nie porzucisz pomysłu i zamiaru napisania kontynuacji w postaci "Humorów króla", bo okropnie mocno zżyłam się z Twoimi postaciami ♥ A już zwłaszcza chcę wiedzieć, co z Erykiem!! Nie powinno się zostawiać czytelników z takim cliffhangerem, no chyba że się jest złym lisem :P
OdpowiedzUsuńTakże tego... myślę, że przeczytam pozostałe Twoje opowiadania, jak mi tylko oczy odpoczną xD Oślepnę wkrótce przez to wszystko =.= Btw czytałam wasze komentarze pod każdym rozdziałem i nieraz zaśmiewałam się do łez :D
Życzę weny zatem i liczę na szybki powrót Eryka, Simona, Vee i Rysia (rozwala mnie to zdrobnienie xD).
Alys
Witaj Alys :) Bardzo mi miło, że napisałaś :) W dodatku pochwaliłaś moje ulubione opowiadanie :) Rozpływam się :D
UsuńHumory króla powinny się zacząć już niedługo. Wszystko się wyjaśni, gdy zakończę Zdrajcę (liczę na to, że to będzie jeszcze w czerwcu). Poza tym wierzyć mi się nie chce, że przeczytałaś wszystkie komentarze. Jest ich znacznie więcej niż samego tekstu :D
Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Ci dobrej zabawy przy czytaniu kolejnych opowiadań. Jeśli będziesz miała jakieś pytania, wątpliwości lub ogólnie będziesz chciała pogadać, na mnie zawsze możesz liczyć :)
Twój Kitsune
TAKI... MAŁY... zawał serca...
OdpowiedzUsuńXx
Kolejne opowiadanie za mną. Mam nadzieje,że te skończy się szczęśliwie :)
OdpowiedzUsuńNo i? Gdzie dalsza część? Jesteś okrutny królu. Tak dobry i tak okrutny.
OdpowiedzUsuńDalsza część dopiero będzie, gdy tylko skończę Najlepszego. To opowiadanie powiązane z Humorami Króla, a poza tym mam ochotę je napisać :D
UsuńTwój Kitsune
Czytam po raz 3 i wciąż nie mogę się nadziwić jak można napisać coś tak genialnego :D Jak na razie zaspokaja mnie "Najlepszy", ale nie mogę się doczekać Eryka jako króla *.*
OdpowiedzUsuńCzekam <3
Przeczytałam całość w jeden dzień. Dawno już nie wciągnęło mnie żadne opowiadanie. Twoje historie są fenomenalne. Zabieram się za czytanie kolejnej części. Życzę Ci dużo weny.
OdpowiedzUsuń...
OdpowiedzUsuńMuszę rozważyć wady i zalety naszej nowo rozpoczętej relacji. :D Moje serce może tego nie wytrzymać. Zwłaszcza, że patrząc na dotychczasowe opowiadania, mam taki trochę efekt GoT, wszyscy mogą umrzeć a autor się śmieje.
Bo to jest tak - autor ma wiele dziwnych pomysłów, które lepiej/gorzej realizuje. Nie da się go powstrzymać. Wielu próbowało, lecz z marnym skutkiem. Nie martw się, Marto. Przywykniesz do mojego stylu :D
UsuńTwój Kitsune
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, co jak to, i tak Erick zostap królem czyżby to Alan miał strzelac...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniałe zakończenie tej historii... Erick został królem, ale kto strzela? Alan czy jakiś wynajęty strzelec...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia