środa, 8 marca 2017

Rozdział X


„Zdrajca


- Powinieneś się odprężyć i wyciszyć. Zamknij oczy i powiedz mi co widzisz – Inga próbuje na Joshu jedną z technik relaksacyjnych połączonych z lekką hipnozą, ale chłopak nie jest zbyt chętny do współpracy. Siedzi cały spięty na sofie. Obejmuje się ściśle ramionami. Nie chcę im przeszkadzać, lecz ona za bardzo go dręczy.
- Nie...
- Spokojnie. Jesteś w domu. Bezpieczny. Trzymaj mnie za rękę, jeśli tak wolisz. Będziesz miał pewność, że w razie czego od razu cię obudzę. Nie otwieraj oczu. To tylko sny. Staw im czoła. Co widzisz?
- Jest ciemno... I bardzo zimno... Niedobrze mi... - podchodzę bliżej. Kobieta od razu mnie powstrzymuje.
- To tylko sen. Siedzimy razem w salonie, pamiętasz?
- Tak... - niebieskooki spina się jeszcze bardziej. Jest przerażony konfrontacją z traumatycznymi wspomnieniami.
- Potrafisz powiedzieć jak się tam znalazłeś? - nieustraszona terapeutka drąży temat, nie zważając jak kruchy jest stan jej pacjenta.
- Nie. Chcę do domu... Do Tristana... - Josh szepcze przerażony.
- Tristan jest tuż obok ciebie. Skup się. Przypomnij sobie... Jak tam trafiłeś? Gdzie jesteś?
- Boję się... Tak bardzo się boję... Tristan, zabierz mnie stamtąd! Błagam! Zabierz mnie! - zaczyna płakać.
- Dosyć! Proszę go obudzić!- żądam.
- Jeśli wytrzyma jeszcze chwile, to... - Inga na siłę forsuje swój pomysł, ale ja z pewnością nie będę dokładać mu cierpienia.
- Powiedziałem dość! - mierzę ją lodowatym spojrzeniem.
- Josh, obudź się i spójrz na mnie. -  Błękitnooki od razu spełnia jej prośbę. Przez chwilę jest zdezorientowany, a potem...
- Koniec zajęć na dziś! - oświadczam surowym tonem, siadając obok niego. - Do widzenia – nie daję jej możliwości, by powiedziała coś jeszcze.
- Do widzenia – odpowiada, zabierając swoją torebkę i oddalając się w kierunku drzwi.
- Już dobrze – ostrożnie przygarniam go do siebie, ścierając mokre ślady.
- Nigdy więcej... Nie zmuszaj... - łka, tuląc się do mnie.
- Obiecuję, tylko nie płacz – sadzam go sobie na kolanach. Cały drży, nie mogąc nabrać powietrza. Trwamy tak przez kilka długich minut, aż udaje mu się nad sobą zapanować. Gładzę go po plecach, by się uspokoił.
- Przepraszam – spogląda na mnie nieśmiało, unosząc w górę zaczerwienione oczy.
- Nie musisz mnie przepraszać. To nie twoja wina. Inga za bardzo na ciebie naciskała. Nie jesteś jeszcze gotowy.
- Więcej jej nie zaufam. Gdyby nie ty... - skarży się.
- Już dobrze. Poszukamy innego terapeuty, jeśli chcesz. Tylko się nie denerwuj.
- Tak bardzo się bałem – ponownie tuli się do mnie, układając głowę na moim ramieniu.
- To tylko sny.
- Są bardzo realistyczne. Gdy zamykam oczy, od razu otacza mnie ciemność. Czuję się taki bezbronny. Wołam cię i wołam, ale ty nie przychodzisz.
- Co mogę zrobić, by to minęło? Wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko, prawda? - pytam, przesuwając kciukiem po jego dolnej wardze. Przyciągam go bliżej i delikatnie całuję.
- Przytul mnie jeszcze – prosi cicho.
- Jak sobie życzysz, kochany – chowam go w swoich ramionach.
Nasza sielanka nie trwa zbyt długo. Dźwięk domofonu informuje, iż pojawi się nieproszone towarzystwo.
- To tylko Rose wraca z zakupów. Nie przejmuj się – mimo to Josh zsuwa się z moich kolan i wstaje.
- Mówiłeś, że mamy jej nic nie mówić – przypomina mi, spuszczając zawstydzony wzrok.
- Wracaj do mnie. Prędzej czy później i tak się dowie. Równie dobrze może to być już dziś. Jeszcze nie wręczyłem im zaproszenia na nasz ślub, więc...
- Dajmy jej więcej czasu, dobrze?
- Dobrze – zgadzam się.
- Pójdę umyć twarz – ukochany ucieka mi z pola widzenia.
Od samego początku wiedziałem, że ta meksykańska diablica podbije jego serce. Nie miał matki, więc tym bardziej do niej lgnie, łasy na czułość, z której został ograbiony. Pomagał posprzątać po śniadaniu. Zjadł ciastko, które specjalnie dla niego upiekła i obejrzał zdjęcia wnuków. To tylko drobiazgi, lecz jego szczery uśmiech sprawił, że zyskał coś więcej niż oddaną pracownicę. Rose i Harold bardzo go polubili. Troszczą się o niego na równi ze mną. Może nie jestem lekarzem, ale wydaje mi się, że potrzebuje nas znacznie bardziej niż hipnozy Ingi.
- Panie Wood, przyprowadziłam gości – informuje mnie, wskazując na Abby i Rona, którzy jej towarzyszą.
- Cześć – kobieta całuje mnie w policzek, a Ron, który przejął od Rose siatki z warzywami, odnosi je do kuchni.
- Więc to tak – woła do mnie, udając obrażonego – ja pracuję, a ty leniuchujesz!
- Nie przesadzaj. Przypominam, że to był twój pomysł, abym zabrał pracę do domu – bronię się.
- Tłumacz to sobie jak chcesz. Skończyłeś projekty? - dla mojego wspólnika nie ma nic ważniejszego, niż praca.
- Tak. Już po nie idę.
- Nie zwracaj na niego uwagi. Wieczorem przychodzą rodzice, stąd jego zły humor – Abby zaczyna chichotać, opierając się o moje ramię, by móc konspiracyjnie szeptać i nabijać się z męża. Często tak robimy, bo bawią nas mordercze spojrzenia, którymi nas raczy.
- Już rozumiem. Strach przed twoim tatą zupełnie go paraliżuje – odpowiadam, obejmując jej szczupłą talię.
- Wcale się go nie boję. Ja tylko... Josh, co słychać? - Niebieskooki przez chwilę przygląda mu się badawczo, a potem przenosi wzrok na rudowłosą piękność, którą ściskam.
- Przepraszam, ale nie wiem kim pan jest.
- Jestem Ron. Naprawdę mnie nie pamiętasz? - mężczyzna lustruje go badawczo, upewniając się, czy kłamie, czy też mówi prawdę.
- Przepraszam... - chłopak jest mocno zmieszany. Zerka w moją stronę, oczekując wsparcia.
- Nigdy nie sądziłem, że będziemy się poznawać po raz drugi, zwłaszcza po tym, co się zdarzyło – mój przyjaciel pieszczotliwie czochra go po ciemnych włosach. Zawsze traktował go jak młodszego rata. Nie podoba mi się to. Nie lubię, gdy ktoś dotyka mojego ukochanego. Jego ostatni komentarz również jest nie na miejscu.
- Josh! – Abby, z typową dla niej bezpośredniością, rzuca mu się na szyję. - Tristan miał rację. Nie wyglądasz najlepiej. Mimo to nalegaliśmy na wizytę. Tak się cieszę, że nic ci nie jest! Chodź, porozmawiajmy – ciągnie go za sobą w kierunku sofy.
- Pójdę po projekty – komunikuję zebranym.
- Tylko się pośpiesz. Mamy napięty grafik – Ron spogląda wymownie na  swój drogi zegarek. - Wiesz, że o tej porze korki w centrum są najgorsze.
- Tristan... - mój narzeczony czuje się niepewnie w ich towarzystwie. To nadal jego przyjaciele, choć chwilowo są zupełnie obcymi ludźmi.
- Za chwilę jestem – uśmiecham się, by dodać mu otuchy.
- Nie martw się. Wkrótce sobie przypomnisz – przekonuje go Abby, ściskając drobną, bladą dłoń.
- Nie męcz go tak – strofuje ją Ron. - Będzie miał ci to za złe, gdy powrócą jego wspomnienia.
- To ty podsunąłeś mi pomysł, że on tylko udaje amnezję!
Są jak dzieci... Szybko biegnę do pracowni, by nie zostawiać ich za długo samych. Kto wie co jeszcze strzeli im do głowy.
- Powinnam była przynieść zdjęcia... - żali się rudowłosa.
- Zostały jakieś? Myślałem, że...
- Zdecydowanie za dużo myślisz – warczę, wciskając Ronowi gotowe projekty.
- Skończysz resztę na jutro? - dopytuje przebiegle, węsząc grubszą kasę za zlecenia wykonane w ekspresowym tempie.
- Postaram się.
- Rano muszę mieć je w biurze. Przyjdzie ten szalony Kanadyjczyk. Masz tam być razem ze mną, jasne? - wydaje mi kolejne polecenie służbowe.
- Jak sobie życzysz.
- To super. Trzymaj się mały – rzuca do Josha, puszczając Abby przodem. - Pewnie wkrótce znowu się zobaczymy.
- Do jutra – wkładam ręce do kieszeni spodni obserwując jak odchodzą. Czekam aż zamkną się za nimi drzwi, a potem opadam na kanapę tuż obok mojego ukochanego. Układam głowę na jego kolanach. - Na czym skończyliśmy?
- Nie wiem – przygryza dolną wargę. Sam mam ochotę to zrobić.
- Kusisz mnie, wiesz o tym?
- Ja nie...- intensywnie się rumieni.
- Właśnie ty – sięgam po jego dłoń i powoli całuję palce. Próbuje mi je zabrać.
- Nie rób tak, proszę. Rose... - nerwowo zerka w kierunku kuchni.
- W takim razie ty mnie dotknij – proponuję.
- Ja? - otwiera szeroko oczy.
- Śmiało. Możesz zrobić ze mną co zechcesz. Radzę ci wykorzystać okazję, bo drugiej może nie być.
- Ale...
- Dotknij mnie, albo ja zacznę dotykać ciebie. Wszędzie - ostrzegam go.
- Nie możesz! - oburza się.
- Dlaczego? Niedługo będziemy po ślubie. Przysięgniesz kochać mnie aż do śmierci. To za mało?
- Tristan, ale ja... Ja nie wiem, czy cię kocham. Jedyne co czuję to zamęt i strach. Może lepiej będzie, jeśli przełożymy...
- Niczego nie będziemy przekładać – przymykam powieki, moszcząc się, by było mi jeszcze wygodniej. - Nawet jeśli nie jesteś pewny swoich uczuć, mam jeszcze sześć długich tygodni, by cię przekonać. I zrobię to, zobaczysz – wredne kocisko wskakuje mi na brzuch.
- Cynamon, złaź! Jesteś ciężki! - złote tęczówki kocich ślepiów dają mi jednoznacznie do zrozumienia, że ani myśli się ruszyć. Zatapiam palce w jego futrze, za co jestem nagrodzony cichym mruczeniem.
- Zazdroszczę ci – wzdycha Josh, spoglądając w jego kierunku. - Wygląda na mięciutkiego. Chciałbym go dotknąć.
- Tak? To daj rękę. Jest uparty, ale uwielbia pieszczoty. Zupełnie jak ty – przesuwam nasze splecione palce w kierunku napuszonego futra. Cynamon odczytuje mój przebiegły plan i zeskakuje z kanapy.
- Naprawdę mnie nie lubi... - chłopak wzdycha smętnie.
- Nie mów tak - pocieszam go. - Gniewa się. Kiedyś to mnie nie chciał zaakceptować. Nie pozwalał mi się do siebie zbliżyć, i co ważniejsze,  był o ciebie przeraźliwie zazdrosny. Tej cechy musiał się nauczyć ode mnie – Josh zaczyna się śmiać. Dawno nie słyszałem jak to robi. Coś wewnątrz mnie pragnie, by zawsze był taki wesoły i roześmiany.
- Jesteś dla mnie taki dobry – dodaje po chwili.
- Lubię się o ciebie troszczyć.
- A co ja mogę zrobić dla ciebie?
- Ty... - zaskakuje mnie swoim pytaniem. Wyobraźnia podpowiada tysiące scenariuszy. Większość z nich wymaga, by był nagi i mi się oddał, ale na to za wcześnie.
- Obiad! - Rose przerywa moje rozmyślania.
- Świetnie się składa. Josh właśnie wspominał, że jest bardzo głodny, prawda?
- Wcale nie! - od razu protestuje. Jedzenie nadal jest wyzwaniem.
- Proszę, zrób to dla mnie - robię smutną minę, by wzbudzić w nim współczucie. Dzięki wspólnym wysiłkom, razem z Rose udaje się nam wcisnąć w niego całkiem sporo jedzenia.
- Brzuch mnie boli – narzeka, odmawiając deseru.
- Nie chcesz? Jest z białą czekoladą. Przecież bardzo ją lubisz... - nęcę go truskawkami.
- Tristan, okaż mi choć trochę litości. Zjadłem już bardzo dużo.
- To może później? - przyglądam mu się z nadzieją.
- Chyba w przyszłym tygodniu – parska śmiechem. Ma dziś bardzo dobry humor.
- Wieczorem – wkładam do ust wzgardzony przez niego owoc. Smakuje wybornie. Niestety, znowu dzwoni Ron. - Muszę odebrać – informuję go, sięgając po telefon.
- Stary, błagam cię, przyjedź! - szepcze do słuchawki. - On tu jest!
- Kto? - pytam, bawiąc się kolejną truskawką.
- Jak to kto? Szejk szejków! Siedzi w lobby. Zagadałem go i zgodził się na spotkanie. Rzuć wszystko i przyjeżdżaj do hotelu! Szybko!
- Zaraz tam będę! - rozłączam się, biegnąc w kierunku swojej sypialni.
- Rose! Pomóż mi! Muszę się przebrać i wyjść! Dzwoń do Harolda, niech podstawi samochód! Albo nie. Daj mi jakiś garnitur! - miotam się po pokoju.
- Nie ten. Proszę ubrać ten granatowy – kobieta wręcza mi wybrany przez siebie wieszak. - Idę zadzwonić po męża.
- Może ja też mogę jakoś pomóc? - pyta czarnowłosy, stając w progu i przyglądając mi się zafascynowanym wzrokiem. Czuję jego spojrzenie na swojej nagiej skórze... Jak on mnie dręczy...
- Owszem, możesz – łapię go za przedramię i wciągam do środka. W tej chwili chcę tylko jednego... Wymuszam na nim namiętny pocałunek, zagarniając go w swoje ramiona. Jęczy mi prosto w usta, zaskoczony takim obrotem sytuacji.
- Tristan... Samochód... - dyszy ciężko.
- To na szczęście. Odpoczywaj. Niedługo wrócę – chwytam torbę i wybiegam z mieszkania.

- Czujesz to?! Mam wrażenie, że sięgnęliśmy gwiazd! - podnieca się Ron, gdy wsiadamy do limuzyny. - Takie szczęście! Dasz radę wykonać dodatkowe szkice?
- Do końca miesiąca zostało sporo czasu. Jestem pewny, że się wyrobię – zapewniam go, nie mogąc uwierzyć, że zaledwie przed chwilą zmusił jednego z najbogatszych ludzi na świecie do zainwestowania sporej sumy w naszą firmę. 
- Jeśli ten projekt wypali, odbijemy się od dna i... - jest tak podniecony, że aż nie umie usiedzieć na miejscu. - Taki sukces! Tylko niczego nie zawal! - grozi mi palcem. - Masz się wzbić na wyżyny i zaskoczyć jego wysokość czymś monumentalnym!
- Ron, nie przesadzaj. Przez te kilka dni dam radę co najwyżej...
- Masz się postarać! - przerywa mi.
- Dobrze. Zrobię co się da.
- I jeszcze jedno – dodaje po chwili, gdy Harold parkuje pod jego domem. - Wiem, że to zaboli, ale może lepiej by było, gdybyś nie wspominał o tym w obecności Josha.
- Ty obdzwoniłeś całą rodzinę, a ja nie mogę nic powiedzieć narzeczonemu ?! - dziwię się.
- Tristan... Nie chcę być złośliwy, ale nie ufam mu tak do końca. Nigdy mu nie ufałem.
- Co takiego?!
- Mały chłopczyk, wciskający na prawo i lewo kit o swoim nieszczęśliwym życiu. Zastawił na ciebie pułapkę. Jest jak przebiegły lis udający zagubioną owieczkę. Wiem, że go kochasz, ale trzymaj go z daleka od firmy, ok?
- Ron! Nie wierzę własnym uszom! Jak możesz! Przecież nie tak dawno temu zapewniałeś go o swojej przyjaźni - bronię narzeczonego przed tak wstrętnymi oskarżeniami. 
- Ty jesteś moim jedynym przyjacielem i tylko na tobie mi zależy. Ale on... Chcę zobaczyć co zrobi, gdy dojdzie do siebie lub odzyska wspomnienia. Nie zdziwi mnie, jeśli jak na skrzydłach pogna do Randala, łamiąc ci serce po raz drugi. Tym razem będę na to przygotowany. Zniszczę go, rozumiesz?- odgraża się. Nie poznaję go.
- Wysiadaj! Nie chcę tego dłużej słuchać!- ucinam dalszą dyskusję.
- Widzimy się jutro – rzuca mi na pożegnanie, opuszczając auto.

W mieszkaniu panuje idealna cisza. Odsyłam Rose i ochronę, a potem zaglądam do sypialni Josha. Zdaniem kobiety niedawno poszedł spać.
Przez najbliższe godziny pracuję bez wytchnienia, walcząc jednocześnie z palącymi słowami, które mój wspólnik wypowiedział w samochodzie. Udowodnię mu, że jest w błędzie. Zatrudnię więcej ludzi, którzy znajdą dowody na to, iż to nie Josh wykradł dokumentację. A wtedy za wszystko przeprosi!
- Tristan...?
- Tak? - podnoszę wzrok. Josh cofa się o krok do tyłu, gdy widzi jak niechcący łamię ołówek na pół. - Dlaczego nie śpisz? Jest środek nocy.
- Co robisz? - pyta zaciekawiony.
- Pracuję. Dostaliśmy nowe zlecenie, więc muszę uporać się z poprzednimi.
- Zawsze robisz to w nocy?
- Łatwiej mi się wtedy skupić. Idź spać - wyganiam go do łóżka.
- Mogę z tobą posiedzieć? Nie będę przeszkadzał.
- Jeśli chcesz – nie wygląda najlepiej. Pewnie znowu śnił te swoje koszmary. Wybiera fotel, który stoi najbliżej drzwi i podciąga nogi do klatki piersiowej. Ma gołe stopy. Opiera głowę na kolanach i przygląda mi się, gdy rysuję. Dawniej siadał znacznie bliżej. Czasami czytał mi na głos ciekawsze fragmenty spraw sądowych, którymi się zajmował. A czasami... Znowu mam ochotę zrzucić wszystko na ziemię, posadzić go na stole i kochać się z nim do upadłego. Potrzebuję tego bardziej niż kiedykolwiek. Dzisiejsza noc nie zakończy się w taki sposób. Jedyny plus jest taki, że znacznie szybciej udaje mi się ze wszystkim uporać. Zerkam w kierunku fotela. Josh śpi zwinięty w kłębek. Dochodzi trzecia... Decyduję, że zaniosę go do jego pokoju, a potem przejrzę inne projekty. Biorę go na ręce. Jest przerażająco lekki. Bez problemu odnajduję drogę w ciemności. Gdy kładę go na łóżku, obejmuje mnie ramionami i nie chce puścić.
- Skarbie...
- Nie odchodź! - gwałtownie otwiera oczy. - Proszę, nie zostawiaj mnie!
- To tylko zły sen. Zamknij oczy. Poczekam aż zaśniesz - staram się go uspokoić.
- Śpij ze mną – chłopak zmusza mnie, abym położył się obok niego.
- Nie mogę spać. Muszę jeszcze...
- Nie obchodzi mnie to. Nie puszczę cię – owija się wokół mnie.
- Poczekam aż zaśniesz – okrywam nas kołdrą.
- I tak cię nie puszczę. Nigdy...

***

Moje Drogie Panie :)

Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet :) Mam nadzieję, że zostałyście obsypane tonami kwiatów, bo w pełni na to zasługujecie :) Jesteście najcudowniejsze, najsłodsze i najbardziej urocze, a każda z Was zasługuje tylko na to, co najlepsze :)

Wasz Kitsune 

31 komentarzy:

  1. Po pierwsze Dziękuję serdecznie za życzenia i się do nich dołączam ^^ Wszystkim gąskom sto lat ^^

    Po drugie moje sokole oko wyłapało parę błędów :P na maila napisze ci jakich ^^

    Po trzecie Ron i ta jego podejrzliwość. W sumie wcale się nie dziwię. Z tą hipnozą też kiepsko wyszło, zdecydowanie na to za wcześnie. A to ukrywanie prawdy przed Rose jest bez sensu, powinni jej od razu powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błędy poprawiłem. Chyba. Dziękuję za Twoją czujność :)
      Niczego nie mogę powiedzieć, bo od moja misterna konstrukcja runie jak domek z kart :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Dołączam się do życzeń :D Sto lat, sto lat :)

    Pozdrawiam.
    Alex

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh jak miło ^^ chociaż ktoś, kto nie jest z mojej rodziny (no plus ksiądz) złożył mi życzenia ;3; i to jeszcze w taki piękny sposób!
    Ah... Aż się łezka w oku kręci :')...
    Biedny Tristanek musi pohamować swoją rządzę sexu z moim bezimiennym Janem... Mówi się trudno, mr Wood B)
    Mają niezwykle inteligentnego kota... Moje pupilki takie nie są... Najmadrzejszą rzeczą, jaką zrobiły jest... w sumie sama nawet nie wiem xD

    ~Emy


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie z tym hamowaniem... :D Nic nie powiem, ale :D
      Miałem napisać zupełnie inny rozdział, ale zabrakło mi czasu, więc zostawię sobie ten pomysł na inną okazję :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Oh jak cudowne wieści! ^^ Ja już wiem co ta minka oznacza ;)
      Ważne, że chociaż to :)
      A lepiej poczekać na takie 10/10 niż wcześniej dostać takie 2/10 :)

      ~Emy

      Usuń
    3. Dokładnie tak, tym bardziej, że napiszę o sobie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Piękne życzonka! Dziękuję Kitsuś, Alex i Kira :) Ja też się dołączę (chociaż troszkę po czasie :D) i życzę wszystkim kobietkom sto lat!
    Josh... Nadal Cię nie kocgam, ale jesteś coraz fajniejszy! Ostatni dialog jest jak rodem z Wegi x kołdra rankiem :D

    Wegi
    Ps. Żona Rona jest naprawdę super! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to jest dialog z serii "Kitsuś i kocyk " :D
      Bejbe, w kolejnym rozdziale sprawię, że pokochasz Josha, zobaczysz :D A później to już będziesz myśleć tylko o Tristanie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. No to mamy podobne przeżycia :D
      Ale pokocham? O nie, znienawidzę! Tak samo mówiłeś o dziadku! :D Drzewko nigdy mi się nie znudzi, on jest świetny :D

      Wegi

      Usuń
  5. Także no... cześć?

    Nudziło mi się w poczekalni u lekarza i nagle mnie natchnęło, że przecież u Ciebie na pewno coś się dzieje. Przeczytałam wszystkie dotychczasowe części "zdrajcy", żeby być na bieżąco i pomyślałam, że no... że skomentuję, bo w sumie to (eh, ciężko mi się pisze) spędziłam z wami dużo czasu i mam dużo świetnych wspomnień i opowiadanie też jest ciekawe, więc pod tym względem nic się nie zmieniłeś.

    Rajuśku, naprawdę ciężko mi się pisze, bo mam wyrzuty sumienia, że tak po prostu z dnia nadzień zniknęłam i nie odzywałam się przez kilka miesięcy, ale... w sumie to mogę powiedzieć tylko przepraszam, bo nie będę tu robić wywodu dlaczego to zrobiłam. Za dużo tego po prostu.

    Cholerka no, zamiast komentować to co powinnam to piszę elaborat na tematy średnio interesujące dla osób trzecich.
    No to powiem tylko - lubię to opowiadanie, Tristan mnie denerwuje i zastanawiam się czy nie zacząć mu życzyć śmierci jak dziadkowi Eryka (bez spojlerów, jeszcze nie przeczytałam II części!), Josh jest nawet, nawet (pewnie się wyrobi chłopak) a pani Rose jest cudowna.

    Too trzymaj się jakoś, czy coś...
    Ruu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja dobrze widzę? A może to już pora na seksowne okulary? Nie, to prawda... Wattpadowa gwiazda zajaśniała w moich skromnych progach :) Witaj, Ruu :)

      Drugiej części Humorów jeszcze nie napisałem, ale dziadek ma się całkiem dobrze i przesyła pozdrowienia swojej najwierniejszej fance :D Obawiam się, że Tristan też jeszcze trochę pociągnie. Co do Josha, to może być różnie. Ostatnio polubiłem dramatyzm :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Taka gwiazda, że od ponad miesiąca jedyne słowa jakie napisała były przeznaczone na wypracowania z polskiego.

      Oh, to trochę szkoda, bo jak zobaczyłam tytuł "Humory króla" to nawet nie weszłam sprawdzić tylko szczerzyłam się do telefonu.

      Usuń
    3. Nie martw się. Odbijesz to sobie :) Matura to tylko kilka dni, a potem jakie długie wakacje :)

      Potrzebowałem czasu, by zaplanować drugą część. Poza tym wybieram te opowiadania, które najgłośniej do mnie krzyczą :D Zabiorę się za pisanie, gdy skończę Zdrajcę :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Matura dopiero za rok, więc zastanawiam się czy za kilka miesięcy, kiedy prawnie będę miała 18, nie rzucić szkoły w cholerę :D

      To kończ go, kończ, ja chętnie będę czytać. Myślę, że na bieżąco...

      Usuń
    5. To Ty taka młoda jesteś :D Niedobrze :D

      Nie rzucaj szkoły. Kiedyś uznasz ten czas za najlepszy w życiu.

      Po Zdrajcy waham się nad jeszcze jednym opowiadaniem. Nie byłoby takie długie, ale za to klimat pasowałby idealnie :) Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Jak zawsze mam za dużo pomysłów, a za mało czasu.

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. Sprawę pogarsza fakt, że mam duszę i umysł dziesięciolatka, więc mój wiek jest jeszcze bardziej zaniżany :D

      Wiem, wiem, to tylko takie gadanie. No ale nie zmienia faktu, że lepiej się czuję, kiedy ze szkoły wychodzę, a nie wchodzę ;)

      No tak, można się było tego po Tobie spodziewać.

      Znowu dużo gadam o nieistotnych sprawach >.< A jak u ciebie, hm?

      Usuń
    7. Jak sobie przypomnę Czekoladę to trochę wstyd, że Wy takie nieletnie, a ja potraktowałem nasze rozmowy jako inspirację :D Zły lisek, bardzo zły :D

      Źle do tego podchodzisz. Szkoła to obowiązek, a po szkole same przyjemności :)

      A u mnie? Stara bieda. Muszę się dużo uczyć (znasz to zapewne z autopsji, więc rozumiesz). Odbija się to ma mojej "twórczości". Gdzie te czasy, gdy mogłem codziennie wrzucić rozdział... Odeszły bezpowrotnie :D Wytrwałem tu rok czasu, wyobrażasz sobie? Cały rok! Wierzyć mi się nie chce :) Jakie wyciągnąłem wnioski? Założyłem oddzielny zeszyt, w którym spisuję pomysły, bo nie jestem w stanie zapamiętać fabuły do wszystkich nadchodzących opowiadań :D Starość nie radość. Niedługo będę jak Twój idol, dziadek :D Wszyscy mnie znienawidzą :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    8. No wiesz, aż tak młoda to ja też nie jestem, bo biorąc pod uwagę wiek innych plus wiek, w którym zaczęłam czytać takie rzeczy to nie jest źle :D

      Rozumiem, aż za dobrze. Ohh, pamiętam te czasy. Dziennie rozdział, pod każdym kilkadziesiąt komentarzy... Aż nostalgia człowieka ogarnia ;) To już rok? Woo, gratulacje! Jestem z Ciebie dumna. O nie, nie, nie, masz kategoryczny zakaz zmieniania się w dziadka, bo Cię znajdę!

      Usuń
    9. A wiesz, że dopisałem dodatkowy rozdział do Czekolady? :) Taki sentymentalny jestem :D

      Dziadek zostanie gwiazdą części drugiej :D W końcu jakoś go nazwę (Stary Piernik i Borsuk nie wchodzą w grę :D).

      Twój Kitsune

      Usuń
    10. Naprawdę? To muszę koniecznie przeczytać! :)

      Hej, ale stary piernik i borsuk tak idealnie pasują do jego charakteru, że inaczej być nie może

      Usuń
    11. Tak? W takim razie jeszcze to przemyślę :D Póki co mam się nad kim znęcać :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    12. Um... hejka? :)

      Wegi

      Usuń
  6. Jak na razie wychodzi mi, że Ron jest przytomny, Tristan z miłości rozum stracił, chyba że tylko taki naiwny jest. Tylko nie wiem jak mógł rozkręcić firmę, będąc naiwnym... eee jak nic, to miłość i jej straszne/wspaniałe? efekty. Josh - ciągle mnie niepokoi. I drażni. Z jednej strony jest taki słaby że aż zęby bolą, z drugiej natomiast - no, ma swoje przeżycia. Chyba nie mam zdania. Straszne. MB
    ps. dzięki za życzenia i też wszystkim paniom życzę wszystkiego naj naj naj

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy rozdział, nad który rozpocząłem już pracę, rzuci więcej światła na całą sytuację, dlatego nic nie zdradzę :D Musisz cierpliwie poczekać :D Poszukamy w nim odpowiedzi na różne pytania, np. czy można uciec Tristanowi :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. COOOOOOOO?

      Wegi

      Usuń
  7. *Wynurza łapkę spod stosu książek* Ratunkuu... tonę ;-;
    Chętnie zakupię kilogram wolnego czasu! Ma ktoś na stanie?

    Wczoraj był dzień kobiet? XD Aaa to dlatego wszystkie łaziły z bukietami kwiatów wiekszymi niż one same...
    Nie no a tak na poważnie, to jak mogłabym zapomnieć? Dostałam darmowe ciasto! To już jest powód do świętowania. :D Dziękuję za życzonka i także się dołączam!

    Piszę o wszystkim tylko nie o rozdziale :|
    Ale cóż, niewiele sie zmieniło. Me serce nadal raduje się wspaniałą sielanką :3 Chociaż jeszcze bardziej cieszy się ono, na myśl, o całkowitym zniszczeniu tej przytulnej atmosfery, które zapewne nadejdzie niebawem :D

    Czy mi sie zdaje czy wszyscy są jacyś tacy przygaszeni? :<

    ~Suzy

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie martw się, mała Suzy. Już wkrótce rozruszam atmosferę :D Niech tylko skończę rozdział 11 :D Jeszcze zatęsknisz za tym spokojem :?D

    Przygaszeni? Bo ja wiem? Moim zdaniem to kwestia niedoboru warzyw i owoców :D Powinni zjeść coś dobrego i słodkiego, jak chociażby wspomniane przez Ciebie ciasto, i poziom cukru wróci do normy :)

    Twój Kitsune

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może to skutek namiaru czekolady w dzień kobiet? ;D

      ~Suzy

      Usuń
    2. Pewnie masz rację :D Teraz męczą ich wyrzuty sumienia :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  9. Witam,
    wspaniały rozdział, Ron jest bardzo podejrzliwy, z tą hipnozą nie wyszło za wcześnie jeszcze...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń