czwartek, 23 marca 2017

Rozdział XV

„Zdrajca


- Tristan! Zobacz, bawi się ze mną! - zaaferowany Josh próbuje sprowokować Cynamona, który łaskawie zainteresował się jedną z zabawek.
- Świetnie, kochanie – nerwowo spaceruję po salonie, próbując dodzwonić się do Rona, który ignoruje mnie od kilku godzin.
- Cynamon... Łap! - niebieskooki rzuca mu pluszową myszkę. Kot, jak na złość, przypomina sobie o niedawnym rozstaniu i majestatycznym krokiem oddala się w kierunku sypialni, ignorując swojego pana. - Jaka szkoda... - zawiedziony chłopak zbiera porozrzucane zabawki do niewielkiego, wiklinowego koszyka i odstawia na stoliku.
- Następnym razem będzie lepiej – pocieszam go.
- Ron nadal nie odbiera? - odgaduje moje myśli.
- Nie. Jest wrednym, upartym...
- Miałeś go przeprosić, a nie kolejny raz obrażać – wypomina mi.
- Wiem, skarbie – siadam obok niego na dywanie i odkładam telefon. Przyciągam go blisko siebie, by znalazł się na moich kolanach. - Chyba będę musiał pojechać do firmy – dodaję po chwili, obejmując go ramionami.
- Zabierzesz mnie ze sobą? - pyta z nadzieją w głosie.
- Nie.
- Dlaczego nie? Proszę, zabierz mnie. Ciągle siedzę w domu. Nie będę ci przeszkadzać...
- Nie chcę cię narażać na niebezpieczeństwo. To dla twojego dobra, rozumiesz?
- Tak - niby mi przytakuje, ale widzę, że ta sytuacja powoli zaczyna mu ciążyć. Na jego miejscu ja również chciałbym zaznać odrobiny wolności.
- Przywiozę ci jakiś prezent. Co być chciał?
- Mam tu wszystko, czego potrzebuję – wtula się we mnie, uśmiechając.
- Mogę ci dać co tylko zechcesz. Wystarczy, że powiesz mi co to jest – zachęcam go.
- Chcę, żebyś szybko wrócił – szepcze w moją koszulę.
- Obiecuję – całuję go w usta, nie umiejąc odmówić sobie tej drobnej przyjemności. - Zjesz obiad i deser, dobrze? I będziesz odpoczywać – nakazuję mu.
- Wolę spać z tobą. O niczym wtedy nie śnię.
- A ja wprost przeciwnie – dotykam jego policzka. - Chcesz wiedzieć co ostatnio mi się śniło? - moje wymowne spojrzenie mówi mu więcej niż tysiąc słów.
- Tristan, przestań! - syczy cicho. - Rose jest w kuchni! - rumieni się, próbując uwolnić z moich objęć.
- Sam zacząłeś. Nic na to nie poradzę, że potrafię myśleć tylko o tobie. Nie mogę się doczekać aż znowu będziemy się kochać. Najchętniej zrobiłbym to tutaj. Zerwał z ciebie ubrania i...
- Tristan! - wyrywa mi się.
- Chcę w ciebie wejść. Sprawić, abyś doszedł najpierw za pomocą moich ust, a potem...
- Dość! - podnosi głos, chroniąc się po drugiej stronie pokoju.
- Coś się stało? - zaalarmowana Rose sprawdza co robimy.
- Josh jest głodny – uśmiecham się złośliwie, wstając i sięgając po swoją marynarkę.
- To świetnie się składa. Właśnie ugotowałam gulasz. Masz ochotę, skarbeczku? - oczy kobiety rozbłyskują szczęściem za każdym razem, gdy mówi o jedzeniu.
- Tristan tylko żartował. Przecież niedawno jadłem śniadanie – mój ukochany broni się zaciekle.
- Nie szkodzi. Po prostu skosztujesz i powiesz mi czy dobre. Chodź ze mną – pojmała go w swoje sidła i ciągnie do kuchni, jakby był jej ofiarą. Ciemnowłosy zwęża groźnie oczy, rzucając mi wyzwanie. Nie mogę się doczekać, mój piękny. Gdyby nie to, że jesteś obolały po naszej kąpieli, nawet obecność Rose nie byłaby w stanie mnie powstrzymać.
- Wychodzę. Bądźcie grzeczni – macham im na pożegnanie widząc, jak Meksykanka podtyka mu jedzenie. W identyczny sposób traktuje swoje wnuki. Uroczy widok. Dzięki jej nadgorliwości szybko dojdzie do siebie.

Przez większość popołudnia oraz wieczoru staram się zlokalizować Rona, który zapadł się pod ziemię. Nie ma go w firmie. Nie ma w domu. Abby również nie wie, gdzie jest, lecz to akurat zupełnie mnie nie dziwi. Około dwudziestej, gdy razem z Haroldem mamy już dość błądzenia po mieście, mój wspólnik sam do mnie dzwoni.
- Gdzie jesteś? - odzywa się do słuchawki, przekrzykując towarzyszące mu osoby.
- Jak to gdzie? Dzwoniłem chyba...
- Nieważne! Stary, masz pojęcie kogo dziś spotkałem?! Szykuj się, bo nie uwierzysz! Żonę tego faceta, który kazał projektantce wszystko obszyć żółtym futrem, pamiętasz ich?
- Pamiętam – to było jedno z naszych pierwszych zleceń. Zarobiliśmy całkiem sporo, choć trudno nam było rozróżnić, czy klient traktuje nas poważnie, czy tylko żartuje. - Co u niego słychać?
- On i ta śpiewająca aktoreczka nadal są razem. Chcą, abyśmy przyjęli od nich kolejne zlecenie. Zgodziłem się, bo zapłacą podwójnie za twoją ekspresową robotę. Super, nie?
- Ron... To bardzo dobra wiadomość – szukam słów, którymi chciałbym go przeprosić. - Jeśli chodzi o dzisiaj, to...
- Daj spokój, było minęło. Ja też powiedziałem trochę za dużo, więc zapomnijmy o tym, ok?
- Jasne – przystaję na jego propozycję.
- Tristan, możesz podjechać do klubu? Mam ze sobą wszystkie niezbędne dane.
- Do klubu? A czemu nie do firmy?
- Tak się złożyło, że ja i Daisy...
- Nie! Ron, przecież ona ma męża, a ty żonę! Poza tym to nasz klient! Zapomniałeś?!
- Nie zapomniałem. To jednorazowa przygoda. Ja będę się relaksował, a ty wykonasz rysunki.
- A co z zasadą, że nie łączymy interesów z przyjemnościami?
- Tym razem nie ma racji bytu. Przyjedziesz?
- Tak, będę za piętnaście minut – dodaję bez entuzjazmu. - Gdzie dokładnie jesteś?
- W Mirror. Wstąp na chwilę na górę. Takich widoków już dawno nie widziałeś. Pełno lasek, a lustra...
- Dzięki, ale chyba odpuszczę.
- Ani się waż! Jej mąż też tu jest. Zapowiada się szalona zabawa!
- Ron... - aż zabrakło mi słów, by to skomentować. Mimo to nie mam wyjścia. Każę się zawieźć na miejsce, w którym głośna muzyka oraz wirujące światła uderzają we mnie ze zdwojoną siłą. Spoceni ludzie kołyszą się na parkiecie, popijając mocne drinki. Dziwne, jeszcze jakiś czas temu czułbym się tu jak ryba w wodzie, a teraz nie marzę o niczym innym jak powrót do domu i przytulenie się do narzeczonego. Tymczasem zmuszam się, by spędzić w ich towarzystwie kilka bezcennych godzin, podczas których pijemy i omawiamy szczegóły. Tym razem motywem przewodnim ma być skóra pytona oraz perły. Strach się bać...

Gdy wracam do domu jest już dobrze po pierwszej. W mieszkaniu panuje idealna cisza. Rose pewnie już dawno wróciła do siebie. Otwieram drzwi do mojej sypialni. Na środku łóżka znajduję kota, który cicho mruczy na mój widok.
- Wybacz, książę. Nie chciałem cię budzić – wycofuję się w kierunku łazienki. Muszę się szybko umyć. Nie chcę, by Josh wyczuł zapach damskich perfum oraz papierosów, którymi zdążyłem przesiąknąć. Wścieknie się, gdy poczuje ode mnie alkohol. Ze względu na ojca pijaka sam nigdy nie pił i bał się, gdy ja to robiłem. Może ten jeden raz mi wybaczy...
Zakradam się do jego sypialni i wślizguję pod kołdrę. Obejmuję ramieniem szczupłe ciało, które tak idealnie przylega do mojego.
- Wróciłeś... - mamrocze sennie, przesuwając się w moją stronę.
- Tyle razy prosiłem, byś nie kładł się przy samym brzegu, prawda?
- Piłeś?
- Ron zdobył kolejne zlecenie. To była wyjątkowa sytuacja - przyglądam mu się uważnie, bo siada na łóżku i zapala nocną lampkę.
- Idź spać do siebie – wygania mnie.
- Nie chcesz się do mnie przytulić?
- Nie, kiedy śmierdzisz wódką.
- Nie gniewaj się – próbuję go udobruchać, ale szybko mi ucieka.
- Prześpię się na kanapie w salonie – decyduje, zostawiając mnie samego.
- Poczekaj! Przecież wiesz, że nie jestem jak twój ojciec. Nie skrzywdzę cię... - niestety, zbyt późno zdaję sobie sprawę z sensu słów, które wypowiedziałem.
- Co ma z tym wspólnego mój ojciec? - mierzy mnie lodowatym spojrzeniem, dyskretnie obserwując drzwi. Nie pamięta go, a wciąż się boi...
- Nic, skarbie. Nie słuchaj mnie. Wracaj do łóżka. Pójdę spać do siebie.
- Tristan, znowu to robisz! Nie mówisz mi całej prawdy!
- Ale ja nic nie wiem – bronię się.
- Nie wiesz? Przed chwilą odniosłem inne wrażenie.
- Sam nie wiem co mówię. Proszę, połóż się – wstaję pośpiesznie, by zrobić mu miejsce. - Rano porozmawiamy, dobrze?
- Rano zasłonisz się tym, że niczego nie pamiętasz – układa ręce na biodrach i spogląda na mnie kpiąco. Cholera! Przejrzał mój plan.
- Josh... Proszę, nie męcz mnie. Jestem skonany. Obiecuję, że rano wszystko ci opowiem.
- Mam nadzieję...
- Dobranoc, skarbie – uśmiecham się przepraszająco i zamykam za sobą drzwi. Było blisko...
Ledwo udaje mi się wywalczyć nieco miejsca na łóżku i zasnąć, budzi mnie dźwięk telefonu.
- Panie Wood! Mamy poważny problem! - ktoś krzyczy do słuchawki.
- Jaki znowu problem? - pytam, pocierając oczy i licząc na to, że natręt szybko zrezygnuje z dalszego zadręczania mnie mało istotnymi sprawami.
- Zostaliśmy zaatakowani. Napastnik przedarł się przez bramę. Zabił jednego ze strażników i postrzelił Randiego. Wezwaliśmy karetkę. Proszę nie opuszczać mieszkania.
- Co?! Jak to przedarł się?! - natychmiast trzeźwieję.
- Odwrócił uwagę naszych ludzi i podłożył niewielki ładunek wybuchowy. Gdy poszli sprawdzić co się dzieje, sforsował bramę i zaczął do nich strzelać. Policja za chwilę tu będzie. Wezwaliśmy także dodatkowych ludzi z agencji. Zabezpieczyliśmy teren, ale dobrze by było, gdyby przeniósł się pan razem z narzeczonym do innej lokalizacji, zanim...
- Złapaliście go?
- Uciekł, gdy udzielaliśmy pierwszej pomocy.
- Wezwij Harolda i każ mu zadzwonić na lotnisko oraz podstawić mój samochód - decyduję, zrywając się z łóżka.
- Tak jest.
- Jak się czuje Randy?
- Jego stan jest poważny. Miejmy nadzieję, że z tego wyjdzie.
- Świetnie! Po prostu świetnie! - krzyczę. - Tak czy inaczej, nie zamierzam zostawać tu ani minuty dłużej!
- Powinien pan poczekać do przyjazdu policji.
- Na nic nie zamierzam czekać! I jeszcze jedno. Jeśli którykolwiek z was wspomni Joshowi choćby słowem o tym wszystkim, to...
- Jak pan sobie życzy – mężczyzna rozłącza się, nie czekając aż dokończę zdanie.
Biegnę do szafy i nakładam na siebie pierwsze rzeczy, które wpadną mi w ręce. Zabieram także torbę i udaję się do pracowni, by spakować projekty i komputer. Po salonie kręcą się już ochroniarze.
- Wyjmijcie z szafy torbę dla kota. Sam do niej wejdzie – instruuję ich, by nie tracić więcej czasu.
Pozostaje najgorsze...
- Josh, skarbie... Obudź się – głaszczę go po głowie, siadając obok na łóżku.
- Nie chcę – odpowiada, chowając się pod kołdrą.
- Wiem, że nie chcesz, ale wyjeżdżamy. Teraz. - Idę do garderoby po jego ubrania.
- Tristan... Nadal jesteś pijany. Idź spać – układa się na drugim boku i ani myśli wstawać.
- Samolot na nas czeka. Jeśli się nie ubierzesz, pojedziesz w piżamie. Wstawaj! - rzucam na łóżko bluzę i spodnie.
- Jesteś nienormalny... - Widzę, że jest na mnie zły, ale w tej chwili mało mnie to obchodzi. Jego bezpieczeństwo jest priorytetem.
Podczas podróży na lotnisko towarzyszy nam dwóch ludzi. Inni jadą za nami samochodem.
- Rano pojedziesz do Rona po resztę dokumentów. Potrzebujemy także nowego samochodu. Gdy wszystko załatwisz, przyjedziecie do nas, dobrze?
- Wolałbym pojechać z panem – Harold nie jest przekonany do wyjazdu, ale skoro strzeżone osiedle nie jest bezpieczne, to żadne miejsce nie jest.
- Samolot będzie do twojej dyspozycji. Zatrudnij więcej ludzi. Żadnych amatorów z agencji. Każ Tannerowi zająć się tylko i wyłącznie sprawami śledztwa. Ochrona nie jest ich mocną stroną. Widzimy się jutro.
- Szczęśliwej podróży, panie Wood – mężczyzna ściska mi dłoń na pożegnanie i wycofuje się w kierunku samochodu.
Wchodzimy na pokład mojego samolotu, który często pokazujemy klientom. Sadzam Josha w fotelu i zapinam mu pasy. Nadal się do mnie nie odzywa. Jest nieco zdezorientowany, lecz rano zmieni zdanie.
- Śpij, jeśli chcesz. Za dwie godziny będziemy na miejscu.
- Gdzie jedziemy? I dlaczego w środku nocy? - dopytuje, choć wie, że niczego mu nie zdradzę.
- To niespodzianka – uśmiecham się, czule dotykając jego policzka. Odwraca głowę w stronę okna, ignorując ten gest. No trudno. Tym razem pozwolę mu podąsać się przez chwilę. Na szczęście szybko zasypia, co znacznie ułatwia sprawę. Dzięki temu mogę porozmawiać z detektywem Chengiem oraz uprzedzić rodziców, że zamierzamy pomieszkać w ich domu. Muszę to także powiedzieć Ronowi. Nie będzie zadowolony.
Posiadłość rodziców to perfekcyjne miejsce na naszą kryjówkę. Ze względu na swoje nietypowe położenie, dostać się tu można jedynie promem, który kursuje zaledwie dwa razy dziennie. Jeśli ochrona bacznie prześledzi wszystkich podróżujących, złapanie intruza nie powinno przysporzyć im trudności. Ojciec ma również swoje lądowisko dla helikopterów, lecz mój samolot jest za duży. Spoglądam na zegarek. Idealnie o czasie.
Biorę moją torbę, a kota wręczam ochroniarzowi. Zaspany Josh podąża za nami, rozglądając się po okolicy. Nic nie mówi. Powoli odbijamy od brzegu.
- Nie jest ci zimno? - zagaduję go, gdy chowa dłonie do kieszeni kurtki.
- Gdzie jesteśmy?
- Mówiłem ci, że to niespodzianka – przyciągam go bliżej siebie, by osłonił twarz przed silniejszymi podmuchami porannego wiatru, który nie jest zbyt przyjemny.
- Jesteś mi winny znacznie więcej wyjaśnień – odpowiada.
- Wiem. Podoba ci się tutaj? - zwracam jego uwagę na piękny widok.
- Tak.
- Jedziemy do domu moich rodziców. Mama ma piękny, różany ogród. Weźmiemy tam ślub.
- Ach tak? - spogląda w kierunku niewielkiej przystani.
- Nie jesteś przekonany, wiem, lecz gdy zobaczysz ogród, to...
- Nie jestem idiotą. Dobrze wiem, że coś ukrywasz. Robisz to tylko po to, by zamknąć mnie w... - przerywam mu całując namiętnie. Moja dłoń zakrada się pod jego kurtkę. Zimnymi palcami zaczynam muskać jego rozgrzane ciało. Próbuje mnie powstrzymać, lecz bezskutecznie. Jest tak szczupły, że spodnie, które na sobie ma, opadły mu luźno na biodra Zaczynam drażnić wrażliwą skórę na jego podbrzuszu.
- Jeszcze jedno słowo, a dojdziesz na oczach tych wszystkich ludzi... - dyskretnie wskazuję na naszą ochronę oraz sąsiadów.
- Nie zrobisz tego! - szarpie się.
- Zrobię. Zrobię też wiele innych, znacznie bardziej gorszących cię rzeczy, jeśli nie będziesz mi posłuszny. A teraz – spoglądam na niego surowo - skoro wszystko już sobie wyjaśniliśmy, pocałuj mnie – pochylam się, by dosięgnąć miękkich ust, które tak chętnie dla mnie rozchyla. - Widzisz, potrafisz być taki słodki, gdy się postarasz – mruczę w jego włosy.
- Nie miałem innego wyjścia...
- Miałeś. Uległeś mi, bo lubisz, gdy cię dotykam. W domu czeka na nas wielkie łóżko, na którym cię położę i osobiście rozbiorę. A potem będę całować. Wszędzie.
- Nie chcę!
- Chcesz... - warczę przeciągle, unosząc do góry jego brodę. - Nawet nie wiesz jak bardzo mnie chcesz.
- Najpierw porozmawiamy – licytuje się. Nie jest już tak pewny siebie. Pożądanie robi swoje. Jego oczy ciemnieją. Splatam mocno ręce na jego plecach i zaczynam podgryzać płatek ucha, jednocześnie kusząco się o niego ocierając.
- Powiedz mi, podnieca cię to chociaż trochę? - szepczę.
- Przestań, bo...
- Nie przestanę. Wprost przeciwnie – śmieję się złośliwie. - Chcę, abyś był gotowy, wyobrażał sobie te wszystkie rzeczy, które za kilkanaście minut będę z tobą robił...
- To za długo... - nabiera gwałtowniej powietrza.
- Zachowuj się. Przecież wiesz, że nie jesteśmy tu sami – przypominam mu.
- Jesteś podły... - skarży się, chowając zarumienioną twarz.
- A ty twardy – obracam go tyłem do siebie. Wiatr rozwiewa jego kruczoczarne włosy. Czuję jak nogi lekko mu drżą.
- Tristan... Błagam cię, przestań... - żebrze o litość, której nie mam ochoty mu okazać.
- Prom dopłynie do przystani za piętnaście minut. Kolejne piętnaście zajmie nam jazda samochodem.
- Nie wytrzymam tyle... - jęczy cichutko.
- Wytrzymasz. Dojdziesz dopiero wtedy, gdy ci na to pozwolę. A ja mam wielką ochotę jeszcze się pobawić...

33 komentarze:

  1. Ah!!! Akcja ruszyła, ktoś nie żyje, główni bohaterowie zostali zaatakowani i muszą wiać, a Josh pozna teściów!! Jupiii!!! Ciekawe co na to rodzice Tristana xD
    Mam takie pytanie... co robią ich sąsiedzi u nich na tym promie płynących do starszych Woodów??? Czyżby przemyt do (prawdopodobnie) ekskluzywnej willi? Ja rozumiem niebezpieczeństwo i tak dalej, ale oh c'mon!! Coś mi tu śmierdzi i to jest Ron :/

    ~Emy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wreszcie od dawna jestem pierwsza!!! Jakie to dziwno-przyjemne uczucie...

      ~Emy

      Usuń
    2. Emy-szczęściara :)
      Dom rodziców Tristana mieści się w niewielkiej miejscowości, co wyjaśni kolejny rozdział, którego jeszcze nie napisałem :D Poza tym to bardzo ważny element układanki :D A Ron? Został w domu, by uwodzić kogo tylko się da.

      Twój Kitsune

      Usuń
    3. A żebyś mój drogi Kitsune wiedział :)
      Ale czemu jadą (no płyną w sumie) ich sąsiedzi?! Nie mają gdzie uciekać???
      Ron wydaje się być typowym kobieciarzem, który podrywa wszystko co się rusza... Na miejscu Abby lepiej bym uważała na niego...

      ~Emy

      Usuń
  2. Pierwsze wrażenie: o, spokojny rozdział! A potem takie: czekaj, co? Jak? Czemu? Po co? :o I czemu zginął tylko ochroniarz? :c
    Ale pomijając tą część to rozdział bardzo mi się podobał! Hyhy, zaczyna się! I to oficjalnie! Panie i panowie! Zaczynamy BDSM!!! :D

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu zginął tylko ochroniarz? Bo to BDSM :D
      Poza tym zabijam z umiarem, gdyż skopione jestem na innych atrakcjach :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Ach Wegi i te jej mordercze skłonności ... :)))
      Kitsune, widzę autentyczną zwyżkę formy!!!
      Aj aj, jak smakowicie!
      Josh ma jednak mocne nerwy, jak by mnie ktoś wyrwał ze snu (jakby nie patrzeć dla mnie czynność nie tylko ulubiona ale bezwzględnie i absolutnie konieczna w ilościach hurtowych) w pierwszej kolejności przyłożyłabym... patelnią!:) I nieprędko zasnęłabym ponownie, bo nerwy by mi na to po prostu nie pozwoliły.
      Rose jak zwykle bezapelacyjnie rządzi. Kocham ją, no normalnie :)
      Widzę Kitsune, że wiesz, jak należy się zwracać się do Kota. Mój to oprócz Księcia, reaguje jeszcze na Jaśnie Pana, Imperatora, Cesarza, Hrabiego... (na Króla nie, bo to jest zarezerwowane dla pewnego wspaniałego Lisa i mój kotowaty o tym wie doskonale; łaskawie zadowala się pozostałymi tytułami, nie jest chciwy :D, troszkę tylko zaborczy...) MB
      ps Oj Ron, jakiś ty niegrzeczny :)
      pps Kitsuś, a Cynamona da się jakoś bardziej uaktywnić? Tak ze szczególnym uwzględnieniem kociego charakteru Pana i Władcy? "oczka niewinne a błagalne*

      Usuń
    3. Moja Droga, właśnie po to wyjechaliśmy na prowincję, by nieco zaszaleć :D Odcięci od świata i z kotem, będziemy obserwować przygotowania do ślubu :D I nie tylko :D
      Kot odegra w tym swoją rolę, dlatego spakowałem go w pierwszej kolejności :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Właściwie to napisałeś - tak jakby - że sam się spakował. :) Dobry Cynamon! MB

      Usuń
  3. Wchodzę na bloga i widzę 3 wpisy do nadrobienia! Jeju, jak dawno tu nie zaglądałam!
    Fabuła jak na razie podoba mi się, ale...
    ALE brakuje mi bardzo szczegółowych opisów!! To wręcz drażni oczy. Spodziewałam się jakiegoś pościgu, zwrotów akcji, a napotkałam tylko lot samolotem i podnieconego Josha. Chciałbym przeczytać o mimice bohaterów, ich drobnych gestach, wyglądzie wnętrza samolotu, chciałabym wzruszający opis widoku rozpościerającego się przed Tristanem i Joshem. Odnoszę wrażenie, że poziom opowiadania spadł.
    Z drugiej strony rozumiem, że terminy gonią, że akcja jest ważniejsza, lecz czym byłoby pisarstwo bez użycia słów??
    Zaś Josh zachowuje się jak 12 latek (zgiń, przepadnij!), co w ogóle mi nie odpowiada.
    Na temat opowiadania tyle mam skarg. Za to podoba mi się to, że pojawiło się włamanie i (słaba, ale zawsze jakaś) ucieczka.

    Mehh, jeszcze 2 godziny muszę czekać na samolot. Dominika musiała wracać, ja przejrzałam już całego Instagrama i nie mam co robić. Popisze ktoś ze mną? *v*

    Ah, zapomniałabym! Mpregi są złe. Jestem na nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lidka - ostatnio najbardziej poszukiwana osoba na blogu :) Martwiłem się o Ciebie.

      Cały czas pamiętam o tym, by dodawać więcej opisów, ale... Wiesz, że i tak piszę bardzo dużo. Gdybym opisywał wszystko i wszystkich, opowiadania miałyby tysiące stron. Po pewnym czasie udusiłabyś mnie za to :D
      Josh zachowuje się dobrze, wierz mi. Chwile chwały dopiero przed nim. On zawsze był wycofany i zamknięty w sobie. Tristan często narzuca mu swoje zdanie. Nie mogę powiedzieć za dużo, bo nie :D
      Ucieczka nie jest taka ważna. Liczy się to, co stanie się dalej.

      Twój Kitsune

      PS To masz pecha, bo ja właśnie imiona wybieram :D

      Usuń
    2. Za opisy nigdy nie zabijam - a Sienkiewicz nie żyje od dawna, więc nie mam kogo mordować.
      Nie wiem czy przekonam się do charakteru Josha. Nie przepadam za słodkimi i zniewieściałymi uke.
      To ja idę czytać yuri, dawno tego nie robiłam. A może sama zacznę pisać? Np. ostatnie doświadczenia z Ingrid? Hehehe ;)

      Czytałam komentarze Cyzia. Siedzę na tym lotnisku i staram się nie śmiać na głos, żeby się ludzie nie patrzyli dziwnie. Naprawdę zrobiła się taka drama z mojego powodu? Celowo wyjechałam, żeby się zrelaksować, a widzę, że Cyź posądza mnie o myśli samobójcze 😂

      Usuń
    3. Lidka! A co to za ucieczki z kraju? :O Pochwal się chociaż gdzie byłaś!

      Wegi

      Usuń
    4. A chcesz dłuższą, lecz ciekawszą wersję historii czy krótką i pozostawiającą niedosyt?

      Usuń
    5. Ja chce tą dłuższa i ciekawszą z wieloma opisami ^^

      Usuń
    6. dłuższą poproszę :)

      Wegi

      Usuń
    7. To będzie wersja bardzo bardzo długa ;)
      I trzeba na nią poczekać

      Usuń
    8. Akceptuję warunki umowy :D

      Wegi

      Usuń
    9. Prócz przesadnych opisów dodam jeszcze linki do piosenek, które kojarzą mi się z przedstawioną sytuacją.

      https://youtu.be/qKggnBh2Mdw
      To hell...
      Ok 3 miesięcy temu poznałam na grupie dla lesbijek (tak tak, wiem) pewną Dominikę. Dowiedziałam się, że mieszka poza Polską, później napiszę gdzie konkretnie. Mimo, że ma już dziewczynę Klaudię, pisze ze mną i można powiedzieć, że się zaprzyjaźniłyśmy. Ostatnio nadarzyła się okazja, albym ja wraz z Klaudią przyjechała do Dominiki. Wsiadłyśmy w samolot i znalazłyśmy się poza Polską.
      https://youtu.be/aAzRGZqo8AY
      💙💙💙 pięć lasek w klubie 💙💙💙
      W Norwegii jest wielu Polaków.
      Dominika mieszka w Oslo. Jest w moim wieku, czyli ma 19 lat, w tym roku kończy liceum. Klaudia jest na 2 roku na gdańskiej polibudzie, ma bodajże 21 lat.
      Lot miałyśmy w poniedziałek, choć mnie w szkole nie było od środy.
      Dominika mieszka z rodzicami, co wbrew pozorom nie jest standardem wśród norweskich nastolatków. Ma ogromny dom, więc przyjęcie 2 gości to dla niej żaden problem.
      Ja chodziłam z Dominiką na lekcje, mimo że prawie nic nie rozumiałam. Wprawdzie na tydzień przed wyjazdem przeszłam intensywny kurs norweskiego, ale potrafię się co najwyżej przedstawić. Klaudia zaś przychodziła po nas po zajęciach, wcześniej odwiedziwszy chyba wszytkie możliwe zabytki i sklepy. Nie żebym ja nic nie zobaczyła, bo popołudniami zwiedzałyśmy Oslo.
      Ludzie są fantastyczni. Chłopaki od razu się do mnie przyczepili i zaczęli zapraszać na domówki :D W ciagu tygodnia poznałam (czyt. rozmawiałam) więcej osób, niż w liceum przez pierwszy semestr pierwszej klasy. Chyba cały ostatni rocznik, członków koła teatralnego i cześć osób z piątku ;D
      (Wiesz Kira, ciężko jest tu opisać te wszystkie wydarzenia tak, aby nikogo zbytnio nie znudzić. Było tego naprawdę dużo, ale nic nie jest jakoś wyjątkowo istotne. Szkoda, że nie pisałam pamiętnika.)
      https://youtu.be/XXlZfc1TrD0
      ... Made by God...
      Może za wyjątkiem imprezy u Henrika. Było dużo, bardzo dużo alkoholu, najprzeróżniejsze papierosy, a trawę dostawało się wzamian za kilka pocałunków. Polecam. Znaczy, trzeba było znaleźć kogoś mocno nawalonego, bo kto trzeźwy, ten chciał kasę i to nie małą.
      Narkotyki, alkohol i... Ingrid. Ale nie będę się zagłębiać w szczegóły ;) Za to mogę podrzucić jakiegoś linka do bloga o tematyce yuri ;D
      Nie mogło oczywiście obyć się bez dram. Wiadomo, przyjeżdżają piękne Polki, więc siłą rzeczy niektóre Norweszki są zazdrosne :P Najlepsze było wymyślanie śmiesznych obelg po angielsku i popisywanie się znajomością także tych norweskich. Była jedna taka Oda, którą po prostu zamurowało, gdy powiedziałam o niej "Di tøyte! Dra till helvete!" (tak się to chyba pisze, ale ręki uciąć sobie o to nie dam. Nie będę tłumaczyć, bo jeszcze bana(na) dostanę od Wegi. Grunt, że to bardzo brzydkie słowa). Wulgaryzmy warto znać, choćby po to, aby wiedzieć, kiedy jest się obrażanym.
      I te spacery do 4 rano, ahhh... Przesiadywanie na skateparku, albo dachu szkoły; dzikie densy z Laurą i Mirjam; "porwanie" przez Erika... Nawet Zenka Martyniuka poznali ;D Zajebiście było! Mogłabym mieszkać w Norwegii. Oczywiście ma to też swoje minusy np. wszechobecna sodoma, ale myślę, że można się przyzwyczaić.

      To było bardzo szalone 9 dni, dawno nie bawiłam się tak długo :D Niestety, muszę wrócić wcześniej niż Klaudia, bo w niedzielę mam zawody. Trenerka mnie zje :/
      Gdy tylko będę miała następną okazję do odwiedzin u Dominiki, z pewnością pojadę, tylko do tego czasu nauczę się lepiej języka.

      Póki co zachwycam się nowym albumem Depeche Mode "Spirit", bo jest naprawdę dobry.
      W domu będę dopiero za ok 1,5 godziny. Jak tylko posłucham 'Cover me' idę spać. Dobranoc wszystkim :*

      Usuń
    10. Powiem Ci, że... nieźle się bawiłaś :) Banana byś dostała, nawet bonusowego za trawkę, ale to wyjątkowa sytuacja!

      Wegi
      Ps. Nadal czekam na emaila! :)

      Usuń
    11. Trawy nie brałam, a jakieś magiczne pastylki od jednego chłopaka z grupy Dominiki. Nie były zbyt mocne. Ale jestem pewna, że przez najbliższe dwa miesiące nie tknę się niczego, co ma wpływ na funkcjonowanie mózgu. Niczego.
      Piątkowe popołudnie, a ja śpię. Nie mam życia x(

      Usuń
  4. Kitsune!! Dlaczego nie pozwalasz Joshowi dojść?! To bardzo nie ładnie (tak wiem, że też tak robię)
    Rozdział mi sie podobał. Niby jest trochę akcji ale z drugiej strony jest taki spokojny :) miło sie czytało i zdecydowanie za szybko ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby były dłuższe opisy, nie byłoby tak krótko ;)

      Usuń
    2. Cii, nie opisy są najważniejsze ^^

      Usuń
    3. Bo mam także swoje życie i więcej pomysłów niż włosów na głowie :D Postaram się zamieszczać więcej opisów.

      Wasz Kitsune

      Usuń
  5. Witam witam bardzo serdecznie.
    Nareszcie coś się dzieje (WoW) xD
    Josh dajesz ! Masz się opierać słodziaku heh (chociaż pod koniec chyba coś ci nie pykło xD)
    A Tristan ... nooo sama nie wiem z jednej strony go lubię a z drugiej już troszku mniej tiaa..
    No i z nowu nie wiem co jeszcze napisać ... Ah ! No tak powinnam jeszcze wspomnień o cudownej Rose (napychaj go tym jedzeniem, jeszcze rób to z podłym uśmieszkiem xD)
    No dobra więcej nie napisze czasu brak i weny do napisania komentarza też heh.
    Bye :3


    °Yuki°

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odrobina znęcania jeszcze nikomu nie zaszkodziła :D Tristan ma w tym niezłą wprawę, ale o tym przekonacie się dopiero w kolejnym rozdziale :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Jestem tak jak obiecałem. Rozdział bardzo dobry, ale tak jak Lidka chciałbym więcej opisów (szczególnie, że właśnie skończyłem 8 część HP a tam tego totalne zero). Cieszę się, że wybierasz już imiona bo ostatni i jedyny mpreg jaki czytałem był okropny, wiem jestem ciekawy jak Ty to napiszesz. :)

    Pozdrawiam.
    Alex

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja bym chciał jednorożca :D Jeśli razem z Lidka jakiegoś mi załatwicie, opisy pojawią się w ilościach hurtowych :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Ja nie dam rady?! Ja?!!
      Nie wierzysz we mnie?! Tak?! Tak?!
      To się jeszcze przekonasz!
      Cassian dał radę, to ja też dam!
      (to brzmi, jakby wypowiadał się tutaj jakiś Sebek z bronków)

      Usuń
  7. Dobry wieczór Kitsuś!
    Tak! Dokładnie! Jestem tu to znaczy, że wszystko już nadrobiłam! Juhu! To teraz przejdźmy do rzeczy!
    Jak ja Josh'a uwielbiam! Dobra. Wiem, że póki co wskazuje, że jest podłą zdradziecką mendą, ale ma w sobie coś takiego, że normalnie go uwielbiam! Oczywiście Tristan może być spokojny, uwielbiam Josh'a, ale w innym sensie niż on :D Mam ogólnie na temat jego porywacza kilka drobnych teorii i, o dziwo, żadna nie wskazuje na to, że to zrobił Randal. Nie żebym tego dziada lubiła, bo nie lubię, ale coś mi mówi, że to po prostu frajer, który szuka zemsty i wykorzystał sytuację życiową Josh'a. Jednakże na razie nie zdradzę kogo podejrzewam. Jest na co zdecydowanie za wcześnie i muszę zebrać jeszcze kilka dowodów na każdego :D Jednak spokojnie, spokojnie kiedyś zdradzę, kogo mój mózg postanowił oczernić takim czynem ;) Tristan wydaje się być serio spoko. Widać, że bardzo kocha Josh'a i chce go chronić. I to jest takie Owwww <3 Coś się ckliwa robię, ale nie ważne. Taki trochę z niego pracoholik. Mam nadzieję, że wie iż nie samą pracą człowiek żyje. O Ronie za wiele nie powiem, bo w mojej głowie jest rudy i popyla z połamaną różdżką (kiedy widzisz we wszystkich postacie z książek albo mang...) więc go po prostu oleję xD Panią Rose kocham! Kojarzy mi się trochę z taką ciocią i babcią w jednym. Taka ciocia-babcia! Żałuję tylko, że nie skorzystała z okazji pobicia Tristana... No, ale przecież jeszcze nie raz będzie miała do tego okazję. Prawda?
    Przechodząc do rozdziału. Nie dziwię się Josh'owi, że wkurzył się na Tristana. Kto normalny budzi kogoś w środku nocy i każe się ubierać oznajmiając, że wyjeżdżacie w dodatku nic nie tłumacząc? Ale rozumiem jego postępowanie i chwała mu za to! Było boom! Jestem szczęśliwa bo było Boom! Do pełni szczęścia jeszcze mi nożyczek i brzozy zabrakło, ale samo boom mi w zupełności wystarczy xD Kotecek jest cudowny. No, ale nie ma nie cudownych kotecków. Oi Josh... Gdybyś wiedział co żeś odwalił to zrozumiałbyś czemu zwierzaczek się wścieka... Ale może to lepiej, że nie wiesz? Jakoś odnoszę wrażenie, że jak się dowie to nie będzie to w najlepszych okolicznościach i zrobi coś głupiego. Jednak mam szczerą nadzieję, że się mylę. Niezbyt fajnie by było gdyby jakiś główny bohater kopnął w kalendarz. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, bo będzie tam opis domu i ogrodu <3 Serio bardzo na to czekam, bo akurat ogrody to uwielbiam <3
    Do następnego!
    AsiaAri <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teorie spiskowe, porwania, śmierć - to tematy jakże bliskie mojemu sercu :D Jeśli dodamy do tego szaloną miłość oraz brak opisów (to z pewnością wina tej złamanej różdżki :D), to dramat gotowy :D
      Póki co Tristan zabiera nas na wakacje :) Pora zorganizować wielkie wesele :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  8. Witam,
    akcja nabiera tempa, musza wiać, Josh pozna swoich teściów, Tristian mam nadzieję, że nie wymiga się od odpowiedzi...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń