„Humory księcia”
Simon
Od trzech
dni nie widzieliśmy Vee. Eryk powiedział, że ma zadanie do wykonania i teraz
wszystko zależy od tego, czy mu się uda. Sam nie ma specjalnie czasu na
rozważania co robi tleniony, bo przygotowuje się do przejęcia rodzinnej firmy.
Pokazał mi schemat dziadkowych operacji. Muszę przyznać, że byłem w szoku, gdy
zorientowałem się, jak daleko sięgają jego wpływy, a także jak dużą sumę
pieniędzy skumulował na swoim koncie poczciwy senior...
- Co się
z nim stanie, gdy ujawnisz swój raport? - pytam księcia.
-
Zostanie ukarany – odpowiada, nie odrywając wzroku od monitora.
- Ukarany?
- Tak.
- Masz na
myśli więzienie?
- Nie. Ma
zbyt wysoko postawionych znajomych. Sam się tym zajmę. Pozbawię go tego, co
kocha najbardziej.
-
Pieniądze... - domyślam się.
-
Dokładnie tak.
-
Przelejesz je na swoje konto?
- Moje?
Nie. Na twoje – żartuje. - Ja ich nie potrzebuję.
- Ja też
ich nie chcę.
- Jesteś
pewny? Do końca życia mógłbyś pławić się w luksusie.
-
Pieniądze nigdy nie były moim celem.
- Tak? -
obserwuje mnie przez chwilę. - To tłumaczy dlaczego dziadek tak mało zapłacił
ci na chronienie mnie. Vee wziąłby dużo więcej.
- To
mu oddaj je. Ja chcę tylko ciebie – sięgam po jego dłoń i całuję szczupłe palce.
Po pewnym
czasie Eryk kończy pracę i decyduje, że chce obejrzeć film. Jest zmęczony.
Układa głowę na moich kolanach i wpatruje w wielki ekran telewizora,
jednocześnie bawiąc się swoim telefonem. Wiem, że czeka na wiadomość od tego
szaleńca, o którego nawet ja zaczynam się martwić.
Zanim zdążyłem zaproponować, by zadzwonił do tlenionego i zapytał czemu nie wraca, nasza zguba sama się odnajduje. Otwiera drzwi i wchodzi do środka, lekko chwiejąc się na nogach.
Zanim zdążyłem zaproponować, by zadzwonił do tlenionego i zapytał czemu nie wraca, nasza zguba sama się odnajduje. Otwiera drzwi i wchodzi do środka, lekko chwiejąc się na nogach.
- Melduję
wykonanie zadania, panie Johnes – uśmiecha się. Jest pijany, lecz na księciu
nie robi to wrażenia.
- Kiedy?
- pyta jasnowłosy, siadając na kanapie.
- 31
lipca, godzina 10:00, w gabinecie prezesa, czyli twojego dziadka.
- Jesteś
pewny? - napięcie maluje się na jego twarzy. Bardzo długo czekał na tę chwilę.
Tleniony zdejmuje marynarkę i krawat, rzucając je na podłogę. Podchodzi do
barku i przygląda się butelkom.
-
Napijemy się czegoś, panie Johnes?
- Nie
wydaje ci się, że masz już dość? - zwracam mu uwagę.
- Nikt
ciebie nie pytał o zdanie, kundlu, więc stul pysk! - odpowiada mi szorstko. -
No proszę... Czy to nie twój ulubiony przyjaciel, Jack? - pokazuje Erykowi
butelkę, po czym sięga po dwie kryształowe szklaneczki.
- On nie
będzie z tobą pić - próbuję go powstrzymać.
- Będzie,
wierz mi, że będzie. Prawda, panie Johnes? - uśmiecha się do księcia,
rozlewając złocisty trunek.
Podchodzi
do chłopaka, sięga po jego dłoń i zaciska jego palce na krysztale upewniając się, że
nie odmówi. Następnie siada obok niego na kanapie, stawiając butelkę na szklanym stoliku.
Próbuję
odebrać Erykowi szklaneczkę, lecz Vee natychmiast mnie powstrzymuje.
-
Mówiłem, że on pije, a nie ty. Jeśli będziemy musieli nagle jechać na lotnisko,
któryś z nas musi być trzeźwy – jestem wściekły, bo ma rację. - I to wyjątkowo
nie będę ja – dodaje po chwili.
Obserwuję
Eryka. Taka porcja alkoholu spowoduje, że straci przytomność... Nigdy nie
widziałem, by pił coś mocniejszego. Nie jest do tego przyzwyczajony. Pewnie
nigdy nie był pijany.
- Nie
panikuj, mamusiu. Eryk nie jest alkoholową dziewicą, prawda mały? - czochra go
po włosach.
- Za co
pijemy? - książę wpatruje się w Vee zmartwionym wzrokiem.
- Za
miłość, oczywiście.
- Więc za
miłość – Eryk pociąga spory łyk i obciera usta wierzchem dłoni.
- Dobre? - żartuje sobie z księcia.
- Dawno
tego nie robiliśmy – odpowiada mu srebrnooki, lekko się krzywiąc.
- To
prawda – Vee zamyśla się na chwilę.
- Co się
stało? - Eryk nie odpuszcza. Koniecznie chce wiedzieć, gdzie tleniony przebywał w ostatnim czasie.
- To co
zwykle. Jestem draniem - odpowiada mu beztrosko.
- Nie
jesteś – mój ukochany ostrożnie kładzie dłoń na ramieniu mężczyzny.
- Pij –
każe mu. Ku mojemu zdziwieniu, Eryk bez problemu wypija resztę alkoholu.
-
Odzwyczaiłem się od tego smaku – obraca szklaneczkę w dłoni,spoglądając na tlenionego.
- Wolisz
coś innego? - Vee wstaje z kanapy i wraca do barku. - Czerwone wino?
- Bardzo
chętnie – książę uśmiecha się nieco speszony.
- Często
razem pijecie? - pytam Eryka, gdy jego kompan walczy z korkociągiem.
- Już
nie. Wyrośliśmy z tego, prawda? - Vee z przyjemnością gnębi mnie dalej.
- Tak –
przytakuje mu szarooki, odbierając kieliszek z winem.
-
Pozwolisz, że ja zostanę wierny Jackowi – nalewa sobie kolejną szczodrą porcję.
- Ile
wypiłeś beze mnie? - pyta go Eryk, odstawiając kieliszek na stolik.
- Jedną butelkę, w drodze do domu - musi mieć
wyjątkowo silną głowę. Skubany, nawet w tym jest niezły...
- Jak się
poznaliście? - chcę wykorzystać okazję, by pociągnąć ich za języki.
- To była
miłość od pierwszego wejrzenia, prawda? - Vee wybucha śmiechem.
- Bardzo
zabawne – oburzam się, sięgając po dłoń Eryka.
- Jaki
zazdrosny... - drwi ze mnie.
- Wynajął
mnie, choć nie liczyłem, że się zdecyduje. Moje usługi są kosztowne – jak
zawsze pewny siebie.
-
Zapłaciłbym ci jeszcze więcej – srebrnooki zaskakuje mnie tym wyznaniem. Jeszcze chwilę i okaże się, że jest najlepszy i bezcenny jednocześnie...
- Pierwszej nocy też razem piliśmy,
pamiętasz? Twój pierwszy raz – mężczyzna śmieje się księcia, świadomy tego, że zazdrość pali
mnie, jak nigdy wcześniej. - Ale wtedy to nie było wino – Vee nie ukrywa
rozczarowania.
-
Obiecuję, że następnym razem... - Eryk go przeprasza? Za co?
- Nie
przejmuj się. Wiem, że dawno tego nie robiłeś – Vee rozsiada się wygodnie. -
Chciałem cię wtedy zostawić – dodaje po chwili. - Obudziłem się rano.
Wyglądałeś koszmarnie. Pomyślałem, że nie nadaję się do niańczenia kolejnego
dzieciaka.
- Mimo to
nie odszedłeś – książę posmutniał.
- Bo
pozwoliłeś mi wybrać samochód – wybucha śmiechem.- Trząsłeś się ze strachu, gdy
przewiozłem cię po raz pierwszy ulicami Wiednia - spędził z nim ponad trzy lata... Szczęściarz.
-
Myślałem, że nas zabijesz! - biedactwo. Już mu współczuję. Pewnie się bał, że ten kretyn ich rozbije.
- Nikt by
po nas nie płakał – mężczyzna nagle poważnieje.
Mam dosyć
tej dziwnej rozmowy, która toczy się między nimi. Najchętniej wyrzuciłbym Vee za drzwi i wypytał Eryka o jego przeszłość. Nie mogę tego zrobić w
obecności tlenionego, bo jego insynuacje za bardzo podnoszą mi ciśnienie.
Sugeruje mi, że spali ze sobą... Jeśli dziś go zabiję, sam się o to prosił.
- Jesteś
teraz szczęśliwy? Twoja zemsta jest na wyciągnięcie ręki - zagaduje Eryka.
- Nie
jestem. Czuję satysfakcję, ale to nie zmieni przeszłości.
-
Przeszłości już nie ma. Liczy się tylko przyszłość. A właśnie – Vee dolewa
sobie kolejną porcję alkoholu – niedługo się przeprowadzimy. Zabierzesz ze sobą
mamusię? - pyta wskazując na mnie.
- Tak –
odpowiadam za niego.
- Ja
zabieram vipera. Jutro po niego przyjadą – chwali się.
- Zawsze
go zabierasz – książę przewraca oczami.
- Jak już
będzie po wszystkim, dam ci się przejechać – pęka z dumy. Nawet ja zauważyłem,
że ma obsesję na punkcie tego samochodu.
-
Zapomniałeś, że nadal nie umiem prowadzić - wypomina mu srebrnooki.
- Nauczę
cię. Tak samo jak nauczyłem cię pić, i ... tych innych rzeczy – po raz kolejny
puszcza do niego oko zadowolono, że może mnie podręczyć.
- Dobry
wieczór – pan Moor wita się z nami grzecznie.
- Co
znowu? - Vee od razu reaguje, wyczuwając kłopoty.
-
Zostawiłeś samochód przed hotelem?
- Tak.
Jutro zostanie przetransportowany do samolotu.
- Obawiam
się, że nie będzie czego przetransportować. Ktoś w niego wjechał i skasował
cały przód.
- Co
takiego?! - Vee podrywa się na nogi. Nie przeszkadza mu fakt, iż ledwo stoi.
- Przykro
mi, ale viper odszedł do lepszego świta – pan Moor zachowuje powagę, jakby
informował nas o czyjejś śmierci.
- Nie denerwuj się. Kupimy drugi – pociesza go Eryk.
- Zabiję
tego gnoja! Zabiję go!
- Raczej
ją... Zrobiła to twoja była dziewczyna.
- Sofia?! - ta wiadomość mrozi tlenionego.
- Nie.
Ta, z którą, sądząc po twoim stanie, dzisiaj zerwałeś - nie powinno się dobijać leżącego, ale pan Moor jest w tym świetny.
-
Niemożliwe... - syczy zaskoczony.
- Proszę,
nie rób scen. Zwłaszcza, że nie możemy zwracać na siebie uwagi – starszy mężczyzna
podnosi marynarkę i krawat z podłogi, po czym patrzy na blondyna z dezaprobatą.
- Jak ona
mogła... - Vee jest mocno wstrząśnięty.
- Chodź
ze mną. Ocenisz straty. Może da się coś naprawić. Dobranoc – żegna się,
zabierając go ze sobą w kierunku windy.
Zostajemy sami. Eryk odstawia pusty kieliszek na stolik. Opiera się o kanapę i
przymyka powieki. Podchodzę do niego i biorę na ręce.
- Simon!
Co robisz?! Puszczaj! - mam gdzieś jego protesty. Wyrywa się i kopie, ale nie
jest w stanie mnie powstrzymać. Rzucam go na środek wielkiego łóżka w sypialni.
Patrzy na mnie przerażony. -
Simon... - próbuje się uwolnić, ale jestem szybszy. Przyciskam go swoim
ciałem do pościeli. Łapię za nadgarstki i przytrzymuję, aby się nie wyrywał.
- Spałeś
z nim? - pytam, ledwo nad sobą panując.
- O czym
ty mówisz?! Oszalałeś?! - mieszanka wściekłości i strachu błyszczy w jego oczach.
Podoba mi się taki...
Całuję go
zaborczo. Smakuje winem, które niedawno pił. Słodki, mały Eryk, który ukrywa
tyle sekretów, łącznie z romansem...
- Nawet
jeśli z nim spałeś, sprawię, że zapomnisz. Jesteś tylko mój – ponownie atakuję
jego usta. Szarpie się i wije pode mną.
- Zostaw
mnie! Co się z tobą dzieje?! - krzyczy spanikowany.
- Mam
dosyć tajemnic i niedomówień – odpowiadam, ponownie chwytając oba drobne nadgarstki w
jedną dłoń i przytrzymując na głową księcia.
- Nie
dotykaj mnie! Puszczaj! Będę krzyczał! Zawołam Vee! - odgraża się.
- Vee nie
przyjdzie – szepczę mu do ucha, zostawiając na nim drobne pocałunki. - Dobrze
wiesz, że jest zajęty.
-
Simon... Błagam cię, nie rób tego.
- Jesteś
taki piękny – ocieram kciukiem łzy z jego policzka. Płacze z powodu
bezradności? Urocze...
- Nie...
- prosi cicho.
Całuję
go, lecz znacznie delikatniej. Nie chcę, aby się bał. Poza tym jego smak
połączony z winem działa na mnie silniej niż jakikolwiek afrodyzjak.
Książę przestaje
walczyć, bo naiwnie myśli, że to koniec. Nic z tego, mój aniołku...
Uwalniam
na chwilę jego dłonie i unoszę się, by móc podziwiać ten widok. Rozchylone
usta, błyszczące oczy, rozrzucone włosy. Wodzę palcami w dół po jego klatce
piersiowej. Łapię za oba brzegi koszuli, którą ma na sobie i rozdzieram
materiał, nie kłopocząc się
traceniem czasu na rozpinanie malutkich guziczków, które rozsypują się po
pościeli. Oczy Eryka robią się wielkie ze zdziwienia.
- Jesteś
taki szczupły... - przesuwam opuszkami po jasnej, obnażonej skórze. Nigdy nie
pozwalał mi dotykać się w taki sposób. Za to Vee zamykał się z nim w łazience
twierdząc, że nakłada mu maść na obite żebra, które zaczynam nieśpiesznie pieścić.
-
Simon... Nie... Zrobię co zechcesz, przysięgam, tylko mnie puść.
-
Dlaczego tak się boisz? Będę delikatniejszy niż on – błądzę dłonią po nagim brzuchu. Ma
niewiarygodnie miękką skórę. - Jesteś doskonały – chwalę go.
Pochylam
się, by całować smukłą szyję.
- Ja nie
spałem z Vee! On tylko żartował. Simon!
- Jeśli z
nim nie spałeś, tym bardziej cię chcę. Cieszę się, że to ja będę pierwszy. I
jedyny – uśmiecham się do niego, po czym sunę ustami po obojczyku.
- Nie
dotykaj mnie tak – jego głos zaczyna brzmieć inaczej. Ciało reaguje na moje
pieszczoty. Nie jest już tak przerażony, jak na początku. Drży, ale to zupełnie inny
rodzaj drżenia. Budzi się w nim pożądanie... Co teraz zrobisz, słodki Eryku?
Schodzę niżej, by dotknąć językiem jego lewego sutka. Głośny jęk wyrywa mu się z
ust.
- Lubisz
tak? - pytam cicho, wodząc wokół niego językiem.
-
Si-Simon! Prze-Przestań – jęczy.
- A tak?
- zaczynam go lekko ssać. - Przyjemnie? Widzisz, nie dzieje się nic złego. -
Kontynuuję swoją wędrówkę do drugiego sutka, podczas gdy jego smukłe palce
zaciskają się na mojej koszuli. Nie wie, czy ma mnie odepchnąć, czy raczej
przyciągnąć bliżej.
-
Nienawidzę cię – kwili cicho.
- A ja
cię kocham – spoglądam mu w oczy, przesuwając kciukiem po rozchylonych wargach,
na których składam kolejny, czuły pocałunek. Wykorzystuję nieuwagę księcia i
układam dłonie z powrotem nad jego głową. Następnie chwytam za rozdartą koszulę i
owijam nią jego nadgarstki. Wpada w panikę, próbując uwolnić się z tych
więzów. By go uspokoić, zaczynam gładzić go po brzuchu i żebrach.
- Boli? - wolę się upewnić, bo nie chciałbym wyrządzić mu żadnej krzywdy.
-
Simon... Nie możesz – przygryza zębami dolną wargę, gdy jego jasnoróżowy sutek
kolejny raz znajduje się w moich ustach.
-
Uwielbiam cię – szepczę tuż przy jego skórze. - Chcę, żebyś drżał z rozkoszy
przez całą noc.
- Jesteś
podły! Nienawidzę cię!
- Wiem.
Słyszałem za pierwszym razem – uśmiecham się do niego. - Pomogę ci się
zrelaksować. - Łapię go za biodro i delikatnie obracam na brzuch, by móc pozbyć
się resztek koszuli.
- Nie! -
krzyczy, lecz prawie go nie słyszę...
Spoglądam
na jego plecy. Blizna po operacji na prawym ramieniu... A niżej...
Wyglądają tak, jakby ktoś rozdrapał je aż do kości, a potem nieudolnie
pozszywał skórę. Doktor Arim w swoich zapiskach wspominał wielokrotnie o
szyciu, ale nigdy bym nie przypuszczał, że ktokolwiek mógłby wyrządzić drugiej
osobie coś tak brutalnego... W wojsku nie raz widywałem ofiary, które poddawano
torturom, ale to...
Blizny są wszędzie. Nie ma tu ani milimetra skóry, która nie zostałaby uszkodzona. Większe i mniejsze, o równych brzegach lub bardziej poszarpane. Największa znajduje się na środku, zajmując prawie połowę powierzchni pleców. Ma nieregularną strukturę, zupełnie jakby ktoś wypalił skórę. Przejeżdżam po niej opuszkami...
Blizny są wszędzie. Nie ma tu ani milimetra skóry, która nie zostałaby uszkodzona. Większe i mniejsze, o równych brzegach lub bardziej poszarpane. Największa znajduje się na środku, zajmując prawie połowę powierzchni pleców. Ma nieregularną strukturę, zupełnie jakby ktoś wypalił skórę. Przejeżdżam po niej opuszkami...
Odwracam
zapłakanego Eryka i uwalniam jego dłonie z więzów. Płacze tak bardzo, że ledwo
może nabrać powietrza. Przyciągam go do siebie i sadzam sobie na kolanach,
kołysząc lekko i okrywając kołdrą.
-
Ciii...– szepczę w jego włosy, roztrzęsiony równie mocno. jak on.
Nie wiem
jak długo tak siedzimy. Godzinę, dwie, może całą noc... Eryk stopniowo
przestaje płakać. Jego oddech się uspokaja. Nie dotyka mnie i nie patrzy w
oczy, mocząc łzami moją koszulę. Od czasu do czasu jego ciałem wstrząsa
dreszcz. Zupełnie się załamał... A ja razem z nim.
Ból, jaki odczuwam, widząc go w taki stanie jest nie do opisania. Żądza mordu na osobie, która mu to zrobiła jest jednak jeszcze silniejsza. Staram się nad sobą zapanować. Postanawiam, że najpierw go uspokoję, a gdy zaśnie, odnajdę tego kogoś i będę torturował tygodniami, aż umrze. A potem zacznę całą operację od początku...
Ból, jaki odczuwam, widząc go w taki stanie jest nie do opisania. Żądza mordu na osobie, która mu to zrobiła jest jednak jeszcze silniejsza. Staram się nad sobą zapanować. Postanawiam, że najpierw go uspokoję, a gdy zaśnie, odnajdę tego kogoś i będę torturował tygodniami, aż umrze. A potem zacznę całą operację od początku...
- Eryku –
ostrożnie dotykam mokrego policzka, by spojrzał mi w oczy, ale chłopak nie reaguje. -
Spójrz na mnie, proszę.
Mija
jeszcze kilka minut. Rozważam, czy nie zadzwonić po Vee. Jeśli jego obecność
miałaby mu w tej chwili pomóc, to jestem gotowy na wszystko, byle tylko wyrwać
go z tej rozpaczy.
Gdy chcę
go ułożyć na pościeli, wtula się jeszcze mocniej, zaciskając palce na
mojej koszuli. Otaczam go ramionami, całując po skroniach.
-
Simon... - szepcze cichutko.
- Tak,
mój aniołku?
- Ja...
Nie musisz mnie już dotykać.
- Muszę –
zapewniam go. - Muszę bardziej niż kiedykolwiek. I nigdy nie przestanę. A ten
kto to zrobił... Zabiję go...
- Miałem
cztery lata, gdy zacząłem grać na skrzypcach - zaczyna swoją opowieść. - Były dla mnie wszystkim.
Przyjacielem. Rodziną. Miłością. Kochałem je, a one kochały mnie. Bardzo.
Stanowiliśmy jedność. Zupełnie, jakby połączyła nas niewidzialna więź. Jakieś
zaklęcie... Może gdybym został tylko przy muzyce, nie straciłbym ich. Ale nie
tylko skrzypce były mi dane. Uczyłem się znacznie lepiej niż inni. Wydawało mi
się, że wszyscy są tacy jak ja. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że... - kolejne łzy
spływają mu po policzkach.
- Nie
musisz mi tego opowiadać – próbuję go powstrzymać, bo boli mnie, że dodatkowo
cierpi rozdrapując stare rany.
- Nie.
Chcę, żebyś wiedział. Jak jesteś dzieckiem niewiele wiesz o życiu.
Bezgranicznie ufasz rodzinie, bo oni są dla ciebie całym światem. Moi rodzice...
Zawiedli się na mnie. Nie podobało im się, że to ja, dziecko poczęte przez
przypadek, którego nie chcieli i nie planowali, jestem obdarzony aż tyloma
zdolnościami, a on... Ich wymarzony pierworodny syn jest zaledwie przeciętny.
Alan... Zaczął się na mnie mścić, nastawiając rodziców, by poszli jego śladem. Odsunęli się ode mnie,
zostawiając samemu sobie. Przestali spędzać ze mną czas, nie chcieli się bawić.
Nawet się do mnie nie odzywali. Nie rozumiałem tego, ale miałem skrzypce, a one
mnie kochały - zaciska mocniej palce na mojej koszuli.
- Ciii,
kochany, ja wszystko wiem – przerywam mu. - Wiem o skrzypcach i o operacji. O
twoim załamaniu nerwowym i o tym, że próbowałeś się zabić. Nie musisz o tym
mówić.
- Co
wiesz o operacji? - pyta mnie, spoglądając prosto w oczy.
- Wiem,
że miałeś wypadek i nie możesz więcej grać.
-
Wypadek? - prycha. -To nie był wypadek. On mi je odebrał. Przez lata siedziałem cicho,
bo wiedziałem, że nie dam rady się obronić. Był znacznie silniejszy. Trenował
sztuki walki. Robił ze mną co chciał, bo nikogo nie obchodziłem. Sam przed
chwilą widziałeś... Schodziłem mu z drogi, odliczając dni do chwili, aż będę
pełnoletni. Chciałem wyjechać daleko stąd, by grać. Liczyła się tylko muzyka.
Gdy lekarz powiedział, że już nigdy... Załamałem się – Eryk spogląda na swoje
dłonie, które ja natychmiast całuję.
-
Dlaczego nie poprosiłeś o pomoc? - pytam.
- Prosiłem.
Błagałem... Nawet samego króla. Jako jedyny dał mi bardzo cenną radę.
Powiedział, że mam sobie poradzić sam. Po próbie samobójczej wiedziałem, że moje dni są policzone. Czekałem, aż Alan mnie zabije. Jestem pewny, że tak właśnie by zrobił.
Zamęczyłby mnie. Rodzice chyba też to podejrzewali, bo wyrzucili mnie z domu,
pozbawiając nazwiska, by w razie czego pozbyć się kłopotu. Było mi wszystko jedno. Wtedy dziadek zabrał mnie do
siebie. Powiedział, że jeśli będę mu pomagać, pozwoli mi wyjechać na studia.
Pierwszy raz w życiu byłem wolny, ale to nie miało już znaczenia. Miałem
studiować ekonomię na uniwersytecie w Wiedniu. Dziadek kupił mi bilet na
samolot i wynajął pokój w hotelu. Nie
miałem siły i chęci do życia. Nie ufałem nikomu, zwłaszcza sobie. Znowu
rozważałem samobójstwo, choć obiecałem doktorowi, że więcej tego nie zrobię.
Potrzebowałem kogoś, kto by mnie pilnował, aż do chwili, gdy postanowię co
dalej. Kogoś, kto byłby przy mnie przez cały czas. Całkowity przypadek sprawił,
że pomogłem komuś, kto w tej ciężkiej chwili pomógł mnie. Dał mi numer telefonu
do Vee zastrzegając, że jest drogi. Na koncie miałem niewiele pieniędzy.
Kupiłem za nie akcje, które sprzedałem. Po około dwóch tygodniach byłem bogaty.
Vee przyjął zlecenie. Przez pierwszy miesiąc siedzieliśmy w pokoju hotelowym i
pili alkohol. Morze alkoholu... Widział moje plecy i jako jedyny nie
powiedział, że to moja wina. Karmił mnie, mył, ubierał, bo sam nie byłem w
stanie tego robić. Po kilku tygodniach stwierdził, że czas żałoby minął i pora
się ogarnąć. Posłuchałem go.
-
Uratował ci życie.
- Vee
stwierdził tylko, że jesteśmy kwita, bo dla niego to też nie był najlepszy
okres. Tak się to zaczęło. Te trzy lata poświęciłem na budowę konsorcjum. Wtedy
nie wiedziałem jeszcze o narkotykach. Wcale nie chciałem tu wracać, ale taka
okazja mogła mi się więcej nie trafić. Potrzebowałem dowodów. Oficjalnie
zakończyłem studia i zacząłem pomagać dziadkowi, a Vee zajął się firmą. Gdyby
nie on, nie mógłbym aż tyle zrobić.
- Nie
mogę uwierzyć, że twoja własna rodzina... Jak oni mogli – tulę go do siebie. -
Jak Alan mógł... Dobrze go znam. Przez lata był moim przyjacielem...
- Simon,
Alan nigdy nie był twoim przyjacielem – siada na łóżku i patrzy mi w oczy. - Od
samego początku byłeś jego zabawką.
- Co ty
mówisz, Eryku... Chodziliśmy razem do szkoły i ...
-
Wiedział, że jedziesz na misję. Sprzedał cię. Sporo na tym zarobił, a przecież
zginęli ludzie...
- To
niemożliwe! - zaprzeczam. - To nie może być prawda.
-
Przysłałeś mu pocztówkę. Napisałeś, że pozdrawiasz. Za zarobione pieniądze
kupił sobie jacht. Nazwał go Emerald, bo przypominał mu kolor twoich oczu.
Wiedziałeś, że nad biurkiem w jego pokoju wisiało twoje zdjęcie w mundurze oraz
mapa? Kolorowymi pineskami zaznaczał miejsca twoich misji. Ty poznałeś mnie w
dniu, w którym rozpocząłeś pracę jako mój ochroniarz, ale ja znałem cię dużo
wcześniej... Alan często mi o tobie mówił, zwłaszcza o tym, jak łatwo się tobą
manipuluje, bo jesteś w nim zakochany. Lubiłem cię już wtedy, bo za każdym
razem, gdy przysyłałeś mu pocztówki z misji, był w dobrym humorze. Znał ludzi,
którzy na tej podstawie wyceniali twoją głowę. Jeśli cena szła w górę, był w
szampańskim nastroju i nie znęcał się nade mną przez jakiś czas. Gdy znudziła
go ta zabawa, sprzedał cię jak rzecz, inkasując przelew. Wiedziałeś, że to Alan
polecił cię dziadkowi? Po nieudanej próbie porwania mnie dziadek wpadł w
panikę. Krzyczał do telefonu, że musi wynająć kogoś do ochrony, bo nie może
mnie stracić. Był przekonany o tym, że któryś z jego klientów dowiedział się o
mnie i chce przejąć. Straciłby tym samym kurę znoszącą złote jajka, a do tego
nie mógł dopuścić. Przecież ode mnie zależał rozwój i dobro całego królestwa,
co bardzo często ci powtarzał, prawda? To zlecenie zawdzięczasz Alanowi.
Dlatego nie chciałem, żebyś mnie pilnował.
-
Dlaczego on to robił? - to jedyne, co w tej chwili jestem w stanie powiedzieć.
- Alan
jest psychopatą. Sam wybiera swoje „zabawki”. Właśnie tak nas nazywa. Ciebie,
mnie i innych... Jest o nas bardzo zazdrosny. Uważa, że całą swoją uwagę
powinniśmy poświęcać wyłącznie jemu. Znudził się tobą, ale ty nadal miałeś być
w niego zapatrzony. Twoim obowiązkiem było być
blisko na wypadek, gdyby znowu chciał się tobą pobawić.
- Wierz
mi, że teraz poświęcę mu całą swoją uwagę... Niech go tylko dorwę...
- Nie.
Alan jest mój i to ja się nim zajmę, a nie ty. Nic o nim nie wiesz. Bez
mrugnięcia okiem może cię zabić. Już raz groził ci śmiercią, a ja nie chcę,
abyś niepotrzebnie ryzykował.
- Jednak
zależy ci na mnie – uśmiecham się do Eryka, ale on znowu jest smutny. - Co się
stało? - pytam, unosząc jego brodę do góry.
- Nic –
zbywa mnie.
- Powiedz
mi – nalegam.
- Bo
ty... Teraz wiesz już o mnie wszystko. Znasz wszystkie sekrety, a to oznacza,
że pora się pożegnać.
-
Pożegnać? Dlaczego?
- Czy to
nie oczywiste? Odejdziesz – spuszcza wzrok.
- I gdzie
miałbym pójść? Już zawsze będę obok, obojętne co zrobisz, gdzie będziesz
mieszkać, jak się nazywać. Kocham cię.
-
Widziałeś moje plecy...
- To nie
ma żadnego znaczenia - zapewniam go płomiennie.
- Nie
chcę twojej litości.
- Jak mam
cię przekonać? Zrobię co zechcesz, abyś tylko mi uwierzył. Każdego dnia, do
końca życia będę ci to powtarzać. Bezgranicznie mocno kocham cię takiego, jakim
jesteś, Eryku.
- Nie
odejdziesz? - upewnia się, wpatrując się we mnie szarymi oczami.
- Nie
odejdę – uśmiecham się do niego lekko, na co on znowu spuszcza wzrok.
- Nadal
nie mówisz mi wszystkiego – otulam go kołdrą, przypadkowo przesuwając palcami po bliznach.
-
Simon... Nie dotykaj... Nigdy mnie tam nie dotykaj... - prosi obcym,
pozbawionym uczuć głosem. Cofam dłoń, chociaż najchętniej położyłbym go na
brzuchu i pieścił każdy milimetr poranionej skóry, by wynagrodzić mu
cierpienia, jakich zaznał.
-
Zabraniasz mi? - pytam, ponownie unosząc jego brodę, by nie uciekał wzrokiem.
Chcę go widzieć, znacznie bardziej niż kiedykolwiek przedtem.
- Tak –
szepcze.
- A tego
też mi zabronisz? - pochylam się nad nim i całuję w usta. Powoli przymyka
powieki. Wplatam palce w jego włosy. Rozchyla wargi, pozwalając mi na
więcej. Tym razem się nie broni. Wprost przeciwnie. Łapie mnie za ramiona,
jakby szukał oparcia.
Przerywam
pocałunek i patrzę w lekko zamglone tęczówki.
-
Zrobiłeś to celowo, prawda? - pytam zaskoczonego księcia.
- Co
takiego?
-
Rzuciłeś na mnie jakiś czar i teraz nie umiem bez ciebie żyć.
- Jeśli
to prawda, to powinieneś wnieść reklamację. Być z kimś innym i … - nie daję mu
dokończyć. Wolę więzić jego słowa ustami, by nie opowiadał bzdur.
-
Chciałbyś jeszcze coś dodać? - droczę się z nim pomiędzy pocałunkami.
- Tylko
to, że dobrze całujesz – uśmiecha się pierwszy raz od dłuższego czasu.
- Lubisz,
gdy cię całuję?
- Tak.
- Więc
mogę to zrobić jeszcze raz? - układam go na pościeli, by było mu wygodniej.
- Tak.
Najlepiej przez całą noc – szepcze, rumieniąc się. Więcej mi nie trzeba.
Eryk
obejmuje mnie nieśmiało za szyję i przyciąga bliżej. Jego dłoń wsuwa się
w moje włosy. Wzdycha cichutko, gdy odrywam się od jego ust, by całować go po
szyi. Odchyla głowę, ułatwiając mi to zadanie.
-
Jeszcze? - wodzę językiem po jego obojczyku.
- Tak.
- A
tutaj? - atakuję wrażliwym sutek Z jego ust natychmiast wydobywa się jęk
rozkoszy. - Pragnę cię – szepczę mu do ucha, by miał świadomość tego, dokąd
zmierzamy. - Jeśli tego nie chcesz, jeśli zrobię coś nie tak, natychmiast mi
powiedz. Jedno twoje słowo i przestanę. Rozumiesz?
- Simon –
niechętnie unosi powieki, abym mógł obserwować emocje, które się w nich kryją. – Ja nie...
- Nie bój
się. Nauczę cię. Od tego tu jestem.
-
Obiecaj, że nie dotkniesz...
-
Obiecuję – uspokaja się na tyle, że sam sięga do mojego policzka.
- Mogę? -
pyta, przesuwając dłoń niżej, wprost na guziki mojej koszuli.
- Jestem
tylko twój. Możesz ze mną robić co zechcesz.
-
Wszystko, co zechcę? - odpina pierwsze dwa guziki, wpatrując się w moje oczy.
-
Wszystko. Bez wyjątków – zapewniam go.
- Tylko
mój... - powtarza cicho, odpinając kolejne guziki. Jego palce zakradają się pod
koszulę, wodząc po klatce piersiowej i kierując się niżej. Jestem zupełnie
oszołomiony niezwykłym wrażeniem, które wywiera na mnie jego zachowanie.
Spogląda mi w oczy, szukając akceptacji, po czym znacznie śmielej bada mięśnie
na moim brzuchu. - Chciałbym, żebyś zdjął koszulę – prosi. Siadam obok niego na
łóżku i odpinam resztę guzików. Jeśli pozwoliłbym mu bawić się nimi dłużej,
doprowadziłby mnie do szaleństwa. Rzucam zbędną część mojej garderoby na podłogę.
-
Dziękuję – uśmiecha się zadowolony. Fala miłości zalewa moje serce. Nie dam
rady kochać się z nim w taki sposób. Jest wobec mnie zbyt czuły. To ja
powinienem go pieścić, a nie odwrotnie. Popycham go z powrotem na pościel i
całuję. - Ale ja... Chciałem... - próbuje wrócić do badania mojej skóry.
- Teraz
moja kolej, dobrze? - przesuwam palcami po jego żebrach. - Bolą cię jeszcze?
- Nie.
- Na
pewno? - nie wybaczę sobie, jeśli z moje winy będzie cierpiał.
- Nie
jestem ze szkła – oburza się.
- Ze
szkła może i nie – zaczynam drażnić jego klatkę piersiową, zostawiając na niej
drobne pocałunki – ale z czegoś nieuchwytnego, czarodziejskiego... – całuję go
po brzuchu. - Wplata smukłe palce w moje włosy, pozwalając mi rysować językiem
po miękkiej skórze.
- Czuję
się tak... - rozkoszny jęk wydobywa się z jego ust i odbija echem w moim ciele.
- Jak? -
pytam go, kontynuując pieszczoty.
- Gdy tak
robisz... Czuję się jakbym płonął – zaciska palce na moim ramieniu, wyginając
się lekko.
Łapię go
za szczupłe biodra, jednocześnie zataczając językiem kółka wokół jego pępka.
-
S-Saimon – cały drży.
- Tak? -
spoglądam mu w oczy.
- Pocałuj
mnie – prosi cicho. Nie umiem mu odmówić. Powoli przesuwam dłonią w dół po jego
brzuchu, by odpiąć mu spodnie. Nie powstrzymuje mnie. Wprost przeciwnie. Oddaje
pocałunek, lgnąc do mnie jeszcze bardziej. - Chcę cię rozebrać – szepczę mu do
ucha, czekając na jego reakcję. - Mogę?
- Tylko
pod warunkiem, że sam też się rozbierzesz – książę patrzy mi w oczy, rzucając
wyzwanie i przygryzając jednocześnie swoją lekko spuchniętą od pocałunków dolną
wargę.
- Nie rób
tak – proszę go, unosząc się nieco do góry. Wstaję z łóżka, by pozbyć się swoich ubrań. Eryk leży na pościeli i bacznie mnie obserwuje. Jego szare oczy
wodzą po mojej skórze, paląc ją swoim spojrzeniem, jakby chciał mnie
naznaczyć, że należę do niego i nikogo więcej.
- Lubię
na ciebie patrzeć – uśmiecha się do mnie nieśmiało.
- Tak?
- Tak.
Bardzo lubię. Masz w sobie tyle ciepła.
-
Przestań. Zawstydzasz mnie – rumienię się, zaskoczony komplementem.
- Simon?
- Tak,
Eryku? - pytam, ściągając z niego
resztę ubrania.
- Czy to
boli?
-
Denerwujesz się?
-
Troszeczkę – widzę, że jest niepewny.
-
Myślisz, że byłbym w stanie wyrządzić ci krzywdę? - kładę się nagi obok niego.
- Nie,
chyba nie – odpowiada po chwili namysłu.
- Chcesz,
żebyśmy przestali?
- Nie –
rumieniec oblewa jego policzki.
- Pragnę
cię chronić i opiekować się tobą. Nauczę cię przyjemności jaką daje kochanie
się, bo kocham cię bardzo, bardzo mocno. Wierzysz mi?
- Tak.
- To
zamknij oczy – proszę mojego księcia.
- Teraz?
- dziwi się.
- Tak,
teraz.
Jestem na
tyle blisko, iż czuję jak szybko bije mu serce. Całuję go w usta, czekając aż
się odpręży.
- Jedno
twoje słowo i przestanę. Pamiętasz?
- Tak –
bardziej wzdycha, niż mi odpowiada, lecz posłusznie nie unosi powiek.
Zaczynam
odważniej pieścić jego skórę, bo chcę by poczuł to co ja czuję będąc blisko
niego. Ostrożnie wpycham kolano między jego nogi i zaczynam całować żebra,
zmieniając w ten sposób ułożenie własnego ciała, by było mi wygodniej. Cały
czas obserwuję jego twarzy, by mieć pewność, że nie działam zbyt szybko. Ma się
zatracić, dlatego z żeber przesuwam się jeszcze niżej. Eryk zaciska dłonie na
pościeli, gdy wodzę językiem po jego prawej kości biodrowej. Splatam swoje
palce z jego, by mnie nie odepchnął, a ustami zjeżdżam jeszcze niżej. Jego oczy
gwałtownie się otwierają, reagując instynktownie na to, co będzie dalej.
- Zamknij
oczy, proszę – staram się go uspokoić, bo jest rozdarty między przyjemnością, a
strachem przed nieznanym.
- Ale
Simon... - panikuje.
- Proszę,
zaufaj mi – pomimo niepewności, spełnia polecenie. Przesuwam
po nim ostrożnie językiem, obserwując jak mój słodki Eryk przygryza wargę, by
stłumić jęk. Uśmiecham się, widząc taką reakcję. Puszczam lewą dłoń, by móc
przytrzymać jego biodra w miejscu.
- Odpręż
się – powoli wsuwam sobie jego członka do ust.
- Simon –
bezradnie wypowiada moje imię.
- Lubisz
tak? - upewniam się, pieszcząc go dalej językiem.
- Jeśli
dalej będziesz tak robić... - jęczy cicho.
- Będę –
śmieję się cicho. - Nie otwieraj oczu i poddaj mi się.
- Zbyt
przyjemnie... – nabiera gwałtownie powietrza, gdy zaczynam go ssać.
Pomagam
sobie wolną dłonią, a drugą cały czas splatam jego palce ze swoimi, by dać mu w
ten sposób do zrozumienia, że jestem obok.
- Simon...
- jego głos coraz bardziej przypomina błaganie – ja już nie mogę... Przestań,
proszę... - ale ja nie przestaję, zbyt odurzony jego jękami i
westchnieniami. Chcę dać mu rozkosz.
Palce
jego dłoni mocno zaciskają się na moich. Nieświadomie wypycha do przodu
szczupłe biodra. Jest tak blisko... Dochodzi głośno krzycząc.
Obserwuję
go przez chwilę. Ma mocno przyspieszony oddech, zarumienione policzki. Nadal
nie otwiera oczu. Kładę się obok niego na poduszce i dotykam porcelanowego
policzka, czekając aż się uspokoi.
- Spójrz
na mnie – proszę. Powoli podnosi powieki, reagując na mój głos i bliskość, a
potem zażenowany opuszcza wzrok. Unoszę mu brodę, bo pragnę wpatrywać się w te
niesamowite oczy. - Nie wstydź się mnie – przesuwam kciukiem po jego dolnej
wardze sprawdzając czy się nie zranił, a gdy śmielej spogląda mi w oczy, całuję
go, delikatnie ją ssąc . - Chcesz więcej? - pytam go między pocałunkami,
sięgając pod swoją poduszkę.
- Tak –
odpowiada na wpół przytomnym z podniecenia głosem.
Nad jego
głową odkręcam tubkę z lubrykantem i nakładam na dłoń, nie przestając go
całować.
- Obejmij
mnie – proszę Eryka, którego ramiona natychmiast owijają się wokół mojej szyi.
Całuję go jeszcze raz, tym razem bardziej namiętnie, wdzierając się językiem w
kuszące, różowe wargi. Gdy mam pewność, że jest mocno zaabsorbowany pocałunkiem,
przesuwam dłoń między jego pośladki.
Patrzy mi
w oczy, zaciskając palce na moich ramionach.
- Nie bój
się – szepczę mu do ucha, podgryzając płatek. Drażnię się z nim, powoli
dotykając jego wejścia, by wiedział co chcę zrobić. Gdy z powrotem zaczyna
błądzić dłońmi po moich ramionach, wsuwam w niego palec, uważnie obserwując
reakcję.
- Boli?
- Nie...
- próbuje zamknąć oczy, ale mu nie pozwalam.
- Patrz
na mnie. Cały czas. Musze mieć pewność, że nie robię ci krzywdy – proszę,
wsuwając palce coraz głębiej.
Eryk
czuje się nieco nieswojo, uwięziony między niedawnym orgazmem, a zupełnie nowymi doznaniami.
- Jakie
to uczucie? - pytam go, całując delikatnie po twarzy.
- Dziwnie.
- Chcesz,
żebym przestał?
- Nie.
- Będę
bardzo delikatny. Nie chcę, żeby cię bolało, ale musisz mi zaufać. Wiem, że z
początku będzie dziwnie, ale obiecuję ci, że dam ci rozkosz znacznie większą
niż przed chwilą.
- Ufam
ci... Bardzo – szepcze.
- Cieszę
się – obdarzam go kolejnymi pocałunkami, jednocześnie pieszcząc jego wnętrze.
Przymyka powieki. Ostrożnie wsuwam w niego drugi palec. Wzdycha lekko,
odrzucając głowę do tyłu. Drży, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi,
łaskocząc skórę swoim gorącym oddechem. - Pragnę cię. Tak bardzo.
-
Simon... - powtarza moje imię, głaszcząc po plecach. Dłużej tego nie wytrzymam.
Muszę go mieć. Natychmiast.
Wysuwam z
niego palce. Działa na mnie tak silnie, że obawiam się czy dam radę nad sobą
zapanować. Każda komórka mojego ciała wyrywa się ku niemu. Wiem, że zadam mu
ból, ale nie umiem się cofnąć. Chcę go. Ma być mój. Teraz.
Wchodzę w
niego powoli. Natychmiast otwiera oczy i patrzy na mnie z przejęciem. Zaciskam
dłonie na pościeli, upominając sam siebie, że nie wolno mi się śpieszyć.
Wstrzymuję oddech i wchodzę głębiej. Eryk od razu cały sztywnieje, mocno
przygryzając dolną wargę, by ukryć krzyk.
-
Rozluźnij się – proszę go.
- Staram
się – odpowiada mi. Jego oczy mimowolnie napełniają się łzami, które ścieram z
jego twarzy.
-
Przepraszam.
- Ufam
ci... Wytrzymam – uśmiecha się przez łzy, choć dobrze wiem, że sporo go to
kosztuje.
- Jesteś
cudowny – całuję go lekko.
- Po
prostu to zrób – nie mam innego wyjścia, muszę go posłuchać... Kolejnego krzyku
nie udaje mu się ukryć. Zaciska palce na moich ramionach, oddychając ciężko.
Gdy jestem już cały w środku, czekam chwilę, aby go oswoić. Znosi to
znacznie lepiej niż myślałem.
- Patrz
na mnie – każę mu, gdy ucieka wzrokiem.
- Trochę
boli – przyznaje niechętnie.
- Wiem.
Już niedługo – wysuwam się z niego i wchodzę jeszcze raz. Książę łka cicho, nie
przestając się do mnie tulić. Jednak po kilku moich pchnięciach, przyzwyczaja
się do tego uczucia i bardziej odpręża. Wtedy udaje mi się otrzeć o jego
wrażliwy punkt, na co reaguje głośnym jękiem.
-
Jeszcze... Zrób tak jeszcze – prosi mnie.
- O tak?
- pytam go, wchodząc w niego znacznie pewniej.
- Tak...
- aż cały drży.
Opieram
ciężar ciała na przedramionach i całuję go. Uśmiecham się zadowolony, gdy jęczy
wprost w moje usta.
-
Jeszcze... - powtarza po raz kolejny, nalegając na więcej. - Chcę jeszcze...
- Mały
kusicielu... Otwórz oczy. Chcę cię widzieć, gdy będziesz dochodzić.
Wpatruje
się we mnie zamglonym wzrokiem, wzdychając głośno.
-
Simon... - błaga mnie.
- Wiem...
Ja też... - nie udaje mi się skończyć zdania, bo odnajduję spełnienie równo z
Erykiem. Opadam na niego, czując bicie jego serca tuż pod swoją skórą.
-
Dziękuję – szepcze cichutko, po czym zasypia, zupełnie wyczerpany.
Chciałbym
go przytulić. Schować w swoich ramionach, ale obiecałem, że nie będę dotykać
jego nagich pleców, co byłoby nieuniknione. Kładę się więc maksymalnie blisko i
otulam go ramieniem. Wygląda tak oszałamiająco, że brakuje mi słów. Unoszę się
w morzu zadowolenia i ekstazy. Sam nie wiem kiedy zasypiam, gasząc światło.
Gdy się
budzę nadal jest ciemno. Za szklaną ścianą widać tylko bezkresne, granatowe
niebo. Wyciągam rękę w poszukiwaniu Eryka, ale natrafiam na zimną pościel.
Siadam na łóżku spanikowany, że go nie ma. Zanim udaje mi się odnaleźć włącznik
nocnej lampki, dostrzegam jasną smugę światła, dobywającą się spod łazienkowych
drzwi. Podchodzę do nich i cicho otwieram. Eryk siedzi w wannie pełnej piany o
zapachu jaśminu, który wypełnia całe pomieszczenie. Na brzegu stoi kieliszek czerwonego
wina oraz butelka, którą wcześniej otworzył dla niego Vee. Choć wanna jest
duża, podwinął kolana pod brodę i szczelnie owinął nogi ramionami. Podchodzę
bliżej i siadam obok niego na podłodze. Ma zamknięte oczy. Nie chcę go
przestraszyć, ale nie powinien tu spać. Poza tym muszę się upewnić, czy nic go
nie boli.
- Eryku –
wypowiadam jego imię, dotykając drobnej dłoni.
-
Przestraszyłeś mnie – wpatruje się we mnie szarymi oczami, które całkowicie
mnie zniewalają. Jest porażająco doskonały. Zaczynam się zastanawiać czy
istnieje naprawdę, czy też jest tylko wytworem mojej wyobraźni... Kosmyki jego
jasnych włosów są mokre i kleją się do szyi księcia. Oczy zdają się aż iskrzyć.
Do tego te rozchylone usta, których smaku nigdy nie zapomnę...
- Co tu
robisz? - pytam, zakładając mu włosy za ucho.
- Nie
mogłem zasnąć – odpowiada, wpatrzony w moje oczy.
- Jednak
zrobiłem ci krzywdę, tak? Boli? - martwię się, lecz on przecząco kręci głową,
całując mnie w rękę, którą przeczesywałem jasne pasma.
- Nie –
uśmiecha się zrelaksowany.
- Nie? -
upewniam się.
- Czuję
lekki dyskomfort, ale to minie, prawda?
- Na
pewno?
- Na
pewno.
- Więc
czemu nie śpisz? - pytam.
- Nie
mogę spać po alkoholu – tłumaczy mi.
- I nadal
pijesz... - wypominam mu.
- Masz
ochotę? - pyta, wyciągając kieliszek w moją stronę. Łapię go za
nadgarstek i całuję w usta, ignorując wino.
- Pyszne
– dodaję po dłuższej chwili, kolejny raz zaskoczony niesamowitym smakiem jego
ust.
- Jesteś
niemożliwy – gani mnie delikatnie.
- Wracasz
do łóżka?
- Nie. Tu
mi dobrze. Przyłączysz się? - pyta przebiegle.
- Przy
tobie nie mam za grosz silnej woli... - odpowiadam, wchodząc do wanny.
- Ponoć jestem małym kusicielem... - dogryza mi, dalej pijąc.
- Jesteś czymś znacznie gorszym –
uśmiecham się zaskoczony, jak przyjemnie działa na mnie ta nocna kąpiel.
- Mogę
cię o coś zapytać?
- O
wszystko.
- Seks
zawsze taki jest, czy to była kwestia przypadku?
- Nie
byłbym dobrym kochankiem, gdybym robił z tobą takie rzeczy przez przypadek –
oburzam się, a on się cicho śmieje.
- Więc
jesteś dobrym kochankiem? - droczy się ze mną.
-
Najlepszym. Innego mieć nie będziesz.
- Nie
chcę innego. Tylko ciebie.
Siedzimy
przez jakiś czas w milczeniu. On nadal skulony z jednej strony, a ja z drugiej.
Tęsknię za nim i chciałbym go przytulić. Przyglądam mu się przez chwilę.
- Chodź
tu do mnie – wyciągam rękę, by znalazł się w moich ramionach. Sadzam go sobie
między nogami. Opiera głowę na mojej klatce piersiowej.
- Teraz
jest idealnie – jego słowa drażnią moją skórą. Pragnę go mocniej objąć, ale przypadkowo
kładę mu dłoń na plecach.
- Nie rób
tak – prosi natychmiast, przesuwając ją z daleka od blizn.
-
Przepraszam – całuję go w skroń. – Naprawdę nie chciałem.
- Wiem –
przytula się. Przymyka powieki, rysując niezrozumiałe wzory na mojej klatce
piersiowej. Mruczę cicho, zadowolony.
Po pewnym
czasie woda stygnie, a Eryk przysypia. Nie chcę, by było mu zimno. Poza tym
jeśli położę go do łóżka, będzie mu znacznie wygodniej. Musi odpocząć.
- Nie
śpij – proszę.
- Oczy
same mi się zamykają – narzeka.
-
Zmarzniesz, jeśli tu zostaniemy.
- Nie mam
siły się ruszyć.
- Zaniosę
cię do łóżka – proponuję sennemu księciu.
- Nie.
Muszę ubrać piżamę. Inaczej nie będziesz mógł mnie przytulić.
To
prawda. Tak długo, jak bezpośrednio nie dotykam jego poranionej skóry, mogę go tulić bez przeszkód. Do tej pory właśnie tak robiłem, nawet o tym nie
wiedząc...
Obejmuję go
ramieniem i bez problemu podnoszę. Wychodzę z wanny i stawiam Eryka na nogach.
Niechętnie ubiera szlafrok, a ja udaję się do garderoby w poszukiwaniu jego
piżamy. Rozglądając się wśród półek dostrzegam futerał na skrzypce, który jest
schowany między rzędami równo powieszonych koszul i marynarek.
Eryk
idzie za mną. Od raz dostrzega na co patrzę.
- Chcesz
je obejrzeć? - pyta mnie, biorąc skrzypce z półki i odkładając na wyspę pełną
krawatów, które przesuwa dłonią, by zrobić miejsce.
- Nie
musisz tego robić.
- Wiem,
ale chcę – ostrożnie otwiera futerał, unosząc górną część do góry. Instrument
jest piękny. Delikatnie muska go samymi opuszkami, gładząc struny. - Tu jest
zaklęta moja dusza – tłumaczy mi cicho, dalej pieszcząc skrzypce.
-
Medycyna idzie do przodu. Może kiedyś...
- Nie,
Simon – przerywa mi. - Szanse na to są niewielkie. Dużo o tym czytałem. Jeśli coś poszłoby nie tak, straciłbym
czucie w prawej ręce. - Zamyka futerał i odkłada go na miejsce. - Poza tobą, to
mój największy skarb – uśmiecha się, a ja topię się pod wpływem sposobu, w jaki to robi.
- Kocham
cię.
- Nie
powinieneś... - odwraca smutny wzrok. - W życiu kochałem tylko skrzypce. Nie
wiem jak kocha się ludzi.
- Nauczę
cię.
- Aż tak
cierpliwy nie jesteś – zrzuca szlafrok na podłogę i sięgając po piżamę. Gdy ubiera górę,
znowu mam możliwość przyjrzenia się jego okaleczonym plecom.
-
Dlaczego blizna na środku jest większa od pozostałych? - pytam, zaskakując sam
siebie brakiem subtelności.
- Bo
kazałem wypalić laserem to, co było pod spodem – odpowiada spokojnie.
- Ty
kazałeś?! Laserem...?! Przecież to musiało straszliwie boleć!
- Masz
rację, bolało.
- Więc
dlaczego to zrobiłeś? - jestem zszokowany, jak spokojnie o tym opowiada.
- Nie
było innych opcji. Idziemy spać? - wpatruje się w moje oczy.
- Innych
opcji? - powtarzam po nim, wychodząc z garderoby i kierując się do łóżka.
- Tak
samo jest z tatuażem. Jeśli nie da się usunąć, zawsze można go zakryć innym
wzorem, prawda? - włącza lampkę i wskakuje do łóżka, odgarniając kołdrę i
tradycyjnie kładąc się na środku.
- I ty
przykryłeś jedną bliznę kolejną? Dlaczego?
- Taki
kaprys – ucina dyskusję, układając się w moich ramionach.
- Co było
pod spodem?
- Nic.
Śpij już – spina się, uciekając od tematu.
- Nie
chcesz mi powiedzieć? - domyślam się.
- Nie
chcę.
- Kiedyś
i tak to zrobisz.
- Kiedyś
– powtarza po mnie, ziewając.
Nie
naciskam więcej. Za to zaczynam gładzić go po jasnych włosach. Szybko zasypia,
wymęczony wrażeniami dzisiejszego dnia. Ja też jestem zmęczony. Po raz ostatni
spoglądam na mojego księcia. Zaznał bólu i cierpienia, o którym nawet mi się
nie śniło, a mimo to przetrwał. Mój dzielny chłopiec... Obojętne co mówił, Alan mi za to zapłaci... Zapłaci za
wszystko...
Dobra, miałeś racje! Najlepszy rozdział do tej pory!
OdpowiedzUsuńPanie i Panowie, Eryk otworzył się przed Simonem! Dosłownie :) Nareszcie mu wszystko powiedział.
Nie wiem co napisać. Poprostu szok!
Muszę się oswoić z tym co tu się wydarzyło. Kitsune napisałeś to niesamowicie!
~ZuSkaa
ZuSkaa, szybko czytasz :D
UsuńTwój Kitsune
No widzisz, taki dar. Wegi stoi przy mnie i się przypatruje co piszę :) Kazała przekazać, że nie zdążyła dodać komentarza, ale rozdział przeczytała. Trzymaj kciuki za wyniki konkursu <3
Usuń~ZuSkaa
Trzymam cały czas, ale wiem, że nie ma się co martwić, bo dobrze Wam pójdzie. Jestem o tym przekonany.
UsuńPrzekaż jej, że nic nie szkodzi. Inne rozdziały czekają :D
Twój Kitsune
Dzięki, że wierzyłeś do końca, ale niestety. Poległyśmy na polu bitwy. Nie doceniono starań moich i Wegi.
Usuń~ZuSkaa
No nie wierzę! To niesprawiedliwe... W MOICH OCZACH I TAK BYŁYŚCIE NAJLEPSZE :)
UsuńTwój Kitsune
Dziękuję Kitsuś <3 ale nie ma czego żałować! Organizatorzy konkursu zaprosili czadowy zespół i załapałyśmy się z Wegi na darmowy koncert <3
Usuń~ZuSkaa
Ten rozdział był tak długi, że jak go czytałam to starałam się zapamiętywać co chcę napisać w komentarzu i tak nie pamiętam połowy >_< A tu się tyle wydarzyło, że jakbym chciała opowiedzieć o wszystkim co czułam podczas pisania, to z mojego komentarza zrobiłby się osobny rozdział :P
OdpowiedzUsuńDobra, postaram się jako tako powstrzymywać emocje i w miarę spójnie zrelacjonować jak bardzo mi się podobało to, co czytałam.
Moja pierwsza myśl? Gdzie jest Vee? :c Tak się przestraszyłam, że coś się stało temu cwaniakowi, że naprawdę odetchnęłam z ulgą, kiedy wtoczył się pijany do apartamentu. W ogóle - pijany Vee jest taki kochany *^* Alan może się czuć zagrożony :D
Skoro pijany Vee jest kochany, to pijany Vee, pijący Eryk i zazdrosny Simon to już w ogóle kombo nie z tej ziemi! Na tej scenie cały czas się do siebie uśmiechałam i po raz kolejny stwierdziłam, że Simon to jest yandere... "Jesteś tylko mój" "Tylko ciebie pragnę" "Tylko ja cię mogę dotykać". No yandere jak nic! Ja to bym się na miejscu Eryka trochę bała, bo jak ta obsesja Simona przejdzie na wyższy poziom... To będzie ciekawie.
Ahhh, i nadszedł ten moment, żeby skomentować to, co było w tym rozdziale najcudowniejsze, ale nie wiem jak się za to zabrać. Bo wiesz, ja to jestem taką niewinną istotką i zanim się przemogłam, żeby to przeczytać to się trzy razy zawstydziłam i chowałam twarz w dłoń :P Ale przeczytałam! I powiem Ci... warto było czekać na ten moment. Jak w Szkolnych Opowieściach te sceny nie był bardziej... codzienne i powszechne, tak tutaj, były takie delikatne i piękne, chociaż nie wiem czy to dobre słowo. Ale przez to, że to był ich pierwszy raz, przez to, że Eryk dopiero zaakceptował to, że czuje coś do Simona... to było po prostu wyjątkowe.
I Eryk ma skrzypce *.* Tak się cieszę, że cały czas je trzyma! To takie smutne, że został pozbawiony tego co kochał najbardziej. Niesprawiedliwe.
Właśnie! Tak się zaczęłam rozpływać nad scenami miłosnymi, że zapomniałam o najważniejszym. Zbliża się czas zemsty! I tak bardzo się nie mogę tego doczekać, bo wiem, że na pewno nie wszystko pójdzie po ich myśli, przynajmniej na początku i boję się, że coś im się stanie, albo, że Alanowi się coś stanie! I w ogóle to jestem zła na Alana przez te narkotyki >_< Jaki on będzie dawał przykład naszym dzieciom?! Muszę z nim poważnie porozmawiać! Od dzisiaj śpi na kanapie.
Kitsune, chcesz polepszyć życie czytelników? Jeśli tak, to proszę zabij dziadka. Albo go chociaż trwale uszkodź, czy coś. W każdym razie niech cierpi! Razem z rodzicami Eryka.
Ruu
P.S - Jak sobie wyobrażam Vee i Rysia, to mam takie - awwww *^* To by była tak urocza para, że ja jak najbardziej jestem za tym, żebyś o nich napisał!
Cieszę się, że Ci się podobało :)
UsuńOpisywanie scen miłosnych jest najtrudniejsze. Niby wiadomo co i jak, ale... :D Kiedy pisałem Szkolne opowieści bardzo się wstydziłem. Nigdy tego nie zapomnę. Środek nocy, ja i komputer schowani pod kołdrą i to wahanie - napiszę to, nie, nie dam rady, przecież to faceci... NIE NAPISZĘ, mam pół strony, dam radę, wstydzę się, chowam pod poduszką... I tak do rana. Moim zdaniem każda scena musi być dopasowana do bohaterów. Poza tym przygotowuję się mentalnie na Czekoladę :D Joleen powiedziała, że wstyd mija, a ja jej wierzę. Zobaczysz w innych rozdziałach :D
Mówiłem, że Alan nie nadaje się na męża, prawda? Ale kto w tych czasach słucha ojca...
Dziadek NIE ZGINIE! Obiecuję :)
Zemsta też będzie. I Vee, i Ryś... Same fajne rzeczy będą się działy :)
Trochę żałuję, że jednak skróciłaś komentarz do najważniejszych myśli. Liczyłem na to, że przebijesz moje 20 stron :P
Twój Kitsune
Ja się wczoraj chciałam wziąć za napisanie sceny lozkowej, ale się za bardzo zawstydziłam, schowałam pod kołdrę i już nie wychodziłam :P
UsuńAlan się nadaje na męża. Ja go utemperuje :) Znaczy, on się z miłości zmieni. Ale nie aż tak bardzo, bo za tą jego chamskość też go lubię ;)
Coś Ty się tak na tego dziadka uparł? :c
Ja się tych fajnych rzeczy doczekać nie mogę :D
Oj, Kitsune, Kitsune, masz moje słowo, że jak wstawisz epilog Humorków, to aż będziesz miał dość mojego komentarza :D
Ruu
Z własnego doświadczenia wiem, że pisanie pod kołdrą, zwłaszcza jak rozbierasz dwóch facetów na raz, jest obowiązkiem każdego blogera :D Twoich scen łóżkowych nie mogę się doczekać :P Wyobrażam sobie jak je tworzysz :D To musi być widok :D
UsuńOstatni rozdział już po niedzieli :( Jestem w trakcie pisania. Wcale mnie to nie cieszy.
Bo lubię dziadka. Kocha pieniądze i jest im wierny. Nie zdradza ich, dba o nie. Ma swój cel i jo realizuje. Dziadek jest spoko gościem :D
Twój Kitsune
I to jest najgorsze! Rozbieram dwóch facetów i leżę samiusieńka pod kołdrą, umierając z zawstydzenia :D Ehh, gdyby się oni chociaż w 3D rozbierali :P
UsuńTo nie jest widok. Chyba, że podobają Ci się buraki, ale już nie wnikam ;)
Już po niedzieli? :C Ale jak to? To tak szybko minęło! Będę tęsknić za tym opowiadaniem, ale o tym Ci się rozpiszę w ostatnim komentarzu. Pocieszam się tylko myślą, że wróci Vee i Ryś! I może gdzieś będzie wzmianka o dzieciach Eryka i Simona? ^.^
Zaczynam się o Ciebie martwić. Ja Ci załatwię prywatną wizytę u specjalisty. Nawet Ci za nią zapłacę, tylko po prostu porozmawiaj z profesjonalistą, dobrze? Bo dziadka nie można lubić i wydaje mi się, że masz poważny problem :/ Odezwała się ta, co kocha największego psychopatę w opowiadaniu, ale cii!
Ruu
P.S - Jutro jadę na paintball z klasą ^.^ Trzymaj kciuki, żebym za szybko nie umarła i pozabijały ich tam wszystkich ;) Sorki, musiałam się pochwalić.
Nie widzisz tego w 3D? Dlaczego? Ja widzę bardzo wyraźnie :D Czasami aż za bardzo :D
UsuńCo mi się podoba? Hmm... Wiele rzeczy, ale nie będę o nich opowiadać publicznie. Może jakieś nocne pasmo powinienem stworzyć "komentarze po 23:00" :D
Dzięki za wizytę Ruu, tylko ona jest mi potrzebna do szczęścia. I co mam powiedzieć lekarce? "Proszę pani, napisałem opowiadanie, w którym dwóch kolesi ten tego, ale czytelniczki dziadka zhejtowały, ja go lubię, czy to znaczy, że potrzebuję tabletek?" Ciekawe co na to lekarka... :P
Paintball... Brzmi super. Tylko krzywdy sobie nie zrób :P
Twój Kitsune
W takim razie zazdroszczę oczu :D Może i bym widziała, ale za bardzo się wstydzę :P
UsuńMam rozumieć, na na wynurzenia o Twoich upodobaniach mam czekać do 23? :P Ale tak jak już kiedyś pisaliśmy - z tych komentarzy, to by mogło osobne opowiadanko powstać!
Obstawiam, że kazałaby Cię wsadzić w kaftan bezpieczeństwa i dla pewności, że nie uciekniesz, zamknąć w jakiejś beczce i zakopać pod ziemią. A najlepiej to dodatkowo zahibernować i zostawić dla przyszłych pokoleń, żeby eksperymenty robili :P
Znając mnie, a trochę już siebie znam, to na pewno nie uda mi się nie zrobić sobie krzywdy :D Dzisiaj byłam z bratem w baseball grać i tak jakby mam całe udo spuchnięte, bo braciszek ponad 100 na godzinę narzuca. A ja zamiast się odsunąć, bo perfidnie we mnie leci, to stoję jak ta sierota >_< Chyba też potrzebuję jakichś tabletek :D
Ruu
Nie ma się czego wstydzić. Miłość jest piękna :) Pierwszy raz jest trudny, ale potem przeczytasz to co sama napisałaś i stwierdzisz "to ja? niezła jestem". Ja tak mam, ale ciii :D
UsuńMogłoby, czemu nie. Może coś napiszesz? :D
Chcesz mnie zamknąć w ciemnej beczce? Serio? Boję się ciemnych, klaustrofobicznych miejsc... Jesteś wredna, Ruu. I kto dokończyłby opowiadanie?
Dlatego rezygnuję z wizyty, nawet opłaconej.
Twój Kitsune
Ehh, Twoja skromność jak zwykle powala :D
UsuńCzemu nie? Tylko jaki jest główny wątek? :P
Chciej dobrze i zostań nazwaną wredną >_< No dzięki, Kitsune. Wiedziałam, że zawsze mogę na Ciebie liczyć.
Ruu
Ja tu jestem ojcem i muszę wyznaczać granice :D
UsuńJak mam być skromny, skoro Wegi nazwała mnie dziś bogiem? :P Ucieszyłem się jak dziecko. Może będę świętować to wydarzenie i wrzucę kolejny rozdział już jutro... :D
Twój Kitsune
PS. I tak wiem, że się na mnie nie gniewasz. Lubisz mnie :D
Aż czasami żałuję, że nie potrafię się za bardzo buntować :D
UsuńWidzę, że z Szatana awansowałeś na boga. Gratulacje :) A rozdział jest jak najbardziej mile widziany.
Ruu
P.S - No widzisz jak mnie znasz? :) napisalabym, że Ty też mnie lubisz, ale w sumie nie mam pewności :P
Nie masz pewności? Po tym wszystkim co tu razem przeżyliśmy? Łączą nas nawet seksy pod kołdrą! :P
UsuńDziękuję za gratulacje :)
Rozdział będzie jutro. Muszę wprowadzić poprawki i będzie śmigać na blogu, by cieszyć oczy moich małych wyznawczyń :D
Twój Kitsune
"Łączą nas seksy pod kołdrą!" Jak to źle brzmi! :'D Hahahha, płaczę ze śmiechu!
UsuńWegi
Bycie bogiem zobowiązuje :D
UsuńTwój Kitsune
Kitsuuune! Teraz tym bardziej leżę zawstydzona pod kołdrą! ;-; Jak ja mam się światu pokazać z takim buraczkiem na twarzy?
UsuńAle przynajmniej rozdział będzie już dziś... Mam nadzieję, że nie dostanę krwotoku z nosa :P
Ruu
Taki ładny dzień chcesz spędzić pod kołdrą? Twój wybór :D Ja się biorę za poprawki.
UsuńJeśli pytasz o to, czy będzie się czego wstydzić, to moja odpowiedź brzmi TAK :P
Twój Kitsune
Dobra, odwazylam się i wyszłam spod kołdry. Ale teraz tego żałuję. Babcia i brat zgodnie stwierdzili, że wyglądam jakby mnie w domu bili... Noge mam tak spuchnieta, że aż masakra i do tego taki mi krwiak wyszedł, że zajmuje połowę uda >_< I jak ja mam się dzisiaj strzelać? Potrzebuję pomocy doktora Arima :P
UsuńTo ja się zaopatrze w chusteczki, żeby krwotoki powstrzymywać. Już się nie mogę rozdziału doczekać! ^^
Ruu
JESTEM! BYŁAM PIERWSZA, BO MÓWIŁAM ZUSCE, ŻE DODAŁEŚ ROZDZIAŁ :D
OdpowiedzUsuńCud, miód i Eryczek! Rozpływam się. To było genialne! Coraz bardziej nie mogę się doczekać. Kitsune, jesteś bogiem! <3
Nie wiem co tu napisać, bo już wszystko wiesz. Pozdrawiam tamując krwotok z nosa! *-*
Wegi
Wiem, że byłaś pierwsza :) Nie musisz mnie o tym zapewniać, bo ja to po prostu WIEM :D
UsuńKobieto, nie jestem bogiem, a jak już to tylko seksu :P
Starałem się i tym bardziej cieszy mnie, że dobrze wyszło.
Twój Kitsune
Czasem boję się siebie. No bo patrz: Raz miałam taki instynkt, że obudziłam się o 3.30. Takie what? Biorę telefon i sprawdzam, czy nikt nic nie napisał i czy przez to się nie obudziłam. Patrzę z przyzwyczajenia na blogi i nagle Królowa dodała rozdział 17 min temu :D Ten zaciesz xD To już jest czarna magia!
UsuńKitsuś, taki skromny ( ͡° ͜ʖ ͡°) hy hy-hy
Dobrze wyszło, masz dar ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Wegi
Wiem, też już czytałem. Mama wyszła jej super, chociaż poprzedni rozdział - genialny. Mam dużą słabość do twórczości Królowej, jak i niej samej :)
UsuńSkromny to moje drugie imię. Poza tym sama mnie sprowokowałaś do takiego wyznania :D
Twój Kitsune
Mama wyszła super :D Co z tego, że nie oglądałam Haikyuu, zawsze mogę sobie poczytać, nie? :'D Zrobiło mi się szkoda rudzielca… No trudno!
UsuńMówiłam, że wyciągnę z Ciebie wszystko… kto powiedział, że świadomie? ;D
Wegi
Ps. Przytulam i spadam do plakatu!
(/*-*)/
Wszystko, ale takie wszystko WSZYSTKO?
UsuńJa oglądałem. Lepsze niż Kuroko, ale Aomine mi brakowało :D Gdyby dało się go jakoś przenieść, byłoby idealne heheh.
Pokażesz nam później swój plakat?
Twój Kitsune
To zależy od twojej współptacy :D Może być WSZYSTKO, ale płuca Ci zostawię :P
UsuńZachęciłeś mnie :D Szkoda, że mam listę ok. 30 anime, które mam obejrzeć HELP ME PLS! ;-;
Plakat mogę Ci wysłać później cały gdy skończę lub już rano, narazie to, co mam :) Ostrzegam, nie umiem rysować ;-; Chciałbym kiedyś tak profesjonalnie i wgl! *-* Ale zatrzymuje się na postaciach z anime :'D
Wegi
Bardzo chętnie obejrzę Twój plakat :)
UsuńTylko 30? Ja mam setki, ale skąd brać na to czas? Uczyć się trzeba, pakować na wakacje trzeba, pisać trzeba, różne inne tematy ogarnąć też trzeba. Czasami nie ogarniam.
Twój Kitsune
Dobrze, zaraz Ci go wyślę :D
UsuńA myślałam, że 30 to dużo ;-; Ja właśnie ostatnio nic nie oglądałam. Trzeba to zmienić! :P Znam ten ból :'D
Wegi
Ps. Zastanawiam się, czemu zmieniłeś czcionkę. Przepraszam Kitsuś, ale z tamtą lepiej mi się czytało :)
UsuńWegi
Mówiąc szczerze nie wiem czemu czcionka jest inna. Ja nic nie zmieniałem. Poproszę Joleen to może coś na to poradzi. Tamta też bardziej mi się podobała.
UsuńWegi jak zawsze czujna :)
Twój Kitsune
Kitsune, zaszalałeś!
OdpowiedzUsuń(taka rada mógłbys dodać oznaczniki +18 xd)
a mówiłam ,że simon ma coś so wiązania! XDDDDD
Ab eryk? o_O jaka zmiana!(nie za szybko? Podobno miłość zmienia xD)
A simon hmmm cóż zwyczajny chłop! bo już sie troche martwiłam co ty wymyślisz ;-;
Zakryć blizne ,blizną.
Ludzie nie są płutnem ;-;
Zmiana u Eryka? Bo ja wiem... Kolejny rozdział bardziej wyjaśni jego uczucia.
UsuńOznaczników nie będzie, bo i po co? Większość z Was i tak będzie czytać, a nie ma 18 lat :P Łącznie z Tobą, droga Yagódko. Wchodząc tutaj każdy wie czego się spodziewać, prawda? :D Nie będę hipokrytą i nagle nie zacznę udawać, że jest inaczej.
Twój Kitsune
ale moja koleżanka czyta też i ona tak nie bardzo yaoi +18
Usuń(nie oszukujmy się wszyscy w interneciemamy 18 lat xD)
Skoro mnie czyta, to może powinna to przemyśleć. Nie raz Wam pisałem, że lipiec jest miesiącem Czekolady, a tam będzie się dużo działo, więc cóż... :P Nie będę za to przepraszać. Zawsze może pominąć te bardziej "drastyczne sceny". Albo poszukać innego bloga, bo nie zrezygnuję ze scen łóżkowych.
UsuńTwój Kitsune
Ale nie masz za nic przepraszać czy rezygnować xD
Usuńpoprosiłam tylko o znacznik gdzie się co zaczyna albo na cały rozdział :>
To nie czytaj kolejnych rozdziałów :D +18 :P
UsuńTwój Kitsune
Jeśli cię wkurzyłam to przepraszam :<
UsuńNie wkurzyłaś. Ja tylko ostrzegam :P
UsuńTwój Kitsune
Wcisnęło mnie w fotel. Serio.
OdpowiedzUsuńAż nie wiem co napisać.
To było cudowne.
Wspaniałe.
Boskie.
;-;
Wyczuwam zwarcie w mózgu.
Głowa mi dymi i tęcza wycieka uszami <3
Całkowicie zgadzam się z moimi poprzedniczkami ~ to był najlepszy rozdział ever ^^
Nic dodać nic ująć <3
~zachwycona Suzy
Dziękuję Suzy :) Ego rośnie po takich słowach :D
UsuńWróć jutro po więcej :)
Twój Kitsne
Kurcze, ciekawa jestem co bylo pod blizna... Moze Alan wyryl mu jakis napis, albo byla to rana, ktora sprawila mu najwiekszy bol (fizyczny jak i psychiczny), a watpie w to, ze Eryk nam to zdradzi przed zakonczeniem, ktore nieublaganie sie zbliza :( No nic lece dalej, mam nadzieje na happy end :3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWow, nie obraź się, ale trzeba być potworem by głównych bohaterów wepchnąć do łóżka tak późno :D Zazwyczaj tego nie lubię, jestem równie niecierpliwa co simon,jednak twoje opowiadanie mnie przekonało i pochłonęło bez reszty. Tworzysz genialne opowiadania I jeśli tworzył też poza blogiem, lub kiedyś będziesz to daj znać chętnie przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńWięc lecę dalej z tym opiwiadaniem i biorę się za następne :D
Bardzo dziękuję za miłe słowa :)
UsuńJa ich nie wpychałem, sami tak wybrali :D Eryk potrzebował więcej czasu. Simon z resztą też.
To jest i będzie mój jedyny blog. Traktuję go jako poligon doświadczalny i uczę się pisać opowiadania o miłości. Czytacie na własną odpowiedzialność :D
Twój Kitsune
Biorę odpowiedzialność za swoje czyny;) Niczego nie żałuję
UsuńJa czasami żałuję :D Mogłem pozostać bezimiennym autorem, który pisał zupełnie odmienne rzeczy :D A teraz tylko miłość i miłość :)
UsuńTwój Kitsune
Dzień dobry Kitsuś! Dzień? Chyba tak. Bo 18 to chyba jeszcze nie wieczór. Mam rację? Z resztą nie ważne! Miałam skomentować coś tam dalej dopiero pod ostatnim rozdziałem podsumowując wszystko, ale jak widzisz nie pykło i jestem!
OdpowiedzUsuńJa może się najpierw coś wypowiem na temat nowych postaci, bo wypada.
Zacznę od doktora Arima. Jak pierwszy raz zobaczyłam jak się nazywa to w ogóle przeczytałam Armin, ale nie ważne! Ja go uwielbiam. Zwłaszcza jak Eryś był jeszcze w szpitalu. Był tak wredny do Simona, że aż miło było to poczytać! I jeszcze to, że grał z Księciem w szachy... Tak mi się przypomniało jak ja z dziadkiem grywałam praktycznie codziennie w nie i zawsze przegrywałam. Ta... Teraz gram z nim tylko w karty i zwykle go ogrywam, ale to tylko taki szczegół. Fajnie, że Eryś mu tak zaufał. Głównie dlatego że to bardzo zirytowało Simona... Widać, że doktorek chce jego dobra i szczęścia. I tak właściwie czemu nie mógł go adoptować? Bo akurat to nie było dla mnie do końca zrozumiałe. Skoro Eryś jest prawnie sierotą (dobrze zrozumiałam, bo pewna nie jestem) to chyba miał do tego pełne prawo. Prawda?
Pan Moor. No o nim to jakoś za wiele do powiedzenia nie mam. Fajny człowiek, który umie ogarnąć Vee i Simona. Jedyny minus? Z tego co pamiętam to ani razu nie przywalił im. Tak. Mnie przy ich kłótniach aż ręka świerzbiła.
Vee... No cóż. Z jednej strony bardzo go lubię. Pomógł Erysiowi gdy ten potrzebował jej najbardziej. Ale z drugiej tak bardzo go nie lubię, tak mnie wkurza swoim stylem bycia, że ja nie mogę... I przeszkodził Simonowi Eryka napastować! Chwała mu za to! Tym sobie zasłużył na duże serduszko u mnie <3
Dziadzio i Alan to w ogóle niech umierają w męczarni. Nie. Alan to wiedziałam, że jest wstrętną gnidą, k***ą i wszystkim co najgorsze, ale serio do samego końca miałam nadzieję, że Dziaduś się zrehabilituje. Serio. Jakoś zawsze miałam słabość do starszych osób w opowiadaniach. Tak samo jak do małych dzieci.
Teraz coś się wypowiem odnośnie Erysia i Simona. Ich wolę połączyć w jednym akapicie, bo po prostu tak xD Najpierw zacznę od tego, że Simona dalej nie lubię, znaczy nie aż tak bardzo jak wcześniej, ale nagrabił sobie od ostatniego mojego komentarza jeszcze bardziej. Odkupił trochę swoich win, ale wszystkich chyba nigdy. Ale to jak on go po ucieczce ze szpitala szukał, jak się wysilał... No po prostu czuć miłość na kilka kilometrów! Eryś... Mnie zaskoczył. Odkupuje kawałki kraju od tych gnid? Duże brawa mu za to. Widać, że chłopak ma serce i zależy mu na ludziach, bo gdyby nie mógłby to olać, zabrać hajs i Simona, i uciec w cholerę od wszystkich. Jak mówił co przeżył to myślałam, że serce mi pęknie. Płakałam jak głupia, ale to było raczej do przewidzenia. W sumie... Większość tego rozdziału przepłakałam także no. I jak on mógł pomyśleć, że ten przygłup go zostawi! Ja wiem nieufność i takie tam, ale skoro chciało mu się jeździć wiele godzin po mieście to chyba logiczne, że go nie zostawi tylko będzie wspierał! Zwłaszcza, że szukał go jak kazał przebić Vee opony jego nowego samochodu. Przecież to co on musiał przeżywać... Aż mi się go wtedy szkoda zrobiło! Ogólnie to chyba w każdym rozdziale zadaję sobie ważne pytania, które brzmi: "Simon czy ty masz mózg? A jak masz to gdzie i czy go w ogóle używasz?". Skoro wiesz, że nad Erysiem ktoś się pastwił to jak mówi "NIE" to to nie oznacza "TAK" tylko "NIE". Chyba, że ja o czymś nie wiem to wtedy zwracam Ci honor do kieszeni i nie było tematu.
Tak więc te ostatnie kilkanaście rozdziałów totalnie zachwiało mnie emocjonalnie i sprawiło, że jeszcze bardziej uwielbiam tę historię. Pamiętasz jak na początku mówiłam, że się w niej zauroczyłam? Teraz to się przerodziło w głęboką fascynację i zakochanie <3 Mówię serio i ani trochę nie przesadzam. Aż mi się smutno robi, że zostały mi chyba tylko trzy rozdziały. Serio... To takie... No... Smutne :(
Do następnego!
AsiaAri <3
Asiu, doktor Arim nie mógł adoptować Eryka, bo jego sytuacja prawna zmieniła się dopiero niedawno. Przedtem widział i wiedział, że Eryka spotykają same złe rzeczy, ale miał związane ręce ze względu na jego królewskie pochodzenie.
UsuńNie lubisz Vee? Ja go uwielbiam :D Planuję napisać o nim osobne opowiadanie :)
I proszę, nie płacz już, bo czuję się winny.
Twój Kitsune
A to teraz wszystko wydaje się jasne. Dziękuję za tłumaczenie! Bardzo się przydało, bo pewnie jeszcze długo bym się nad tym zastanawiała :)
UsuńTo nie tak, że go nie lubię. Wkurza mnie i są momenty, w których raz go lubię a raz nie xD
A o moje łzy to aż tak się nie obwiniaj. Nie ma co! Zwykle płaczę na takich przykrych momentach chociaż po mnie raczej mało kto się tego spodziewa.
AsiaAri <3
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, w końcu Saimon poznał historię i drugą strone Alana jedno słowo, a przestanę a jak mówił nie to co robiłeś Saimon? przykre że pozbawili go tytułów i wszystkiego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudnie, no w końcu Saimon poznał historię i drugie oblicze Alana... jedno słowo a przestanę a jak mówił nie to co robiłeś Saimon? bardzo przykre że pozbawili Eryka tytułów i wszystkiego co mu się należy...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia