sobota, 22 października 2016

Rozdział IV

„Grzech


Noc przechodzi w dzień, a dzień zamienia się w noc. Mija północ, a Sin nadal śpi. Chociaż staram się pracować, nie umiem skupić myśli na niczym innym jak wredny wampir, którego zostawiłem w swojej sypialni. To silniejsze ode mnie. Wiedziałem, że tak właśnie będzie! Przez te wszystkie lata trzymałem się z daleka od truposza, a on jak na złość nie daje o sobie zapomnieć, rozpychając łokciami i anektując coraz więcej mojego życia! Wściekły wracam na górę. Wmawiam sobie, że powinienem przy nim być, gdy się obudzi, ale prawda jest taka, że czuję niepokój. A jeśli się nie już obudzi? Ponoszę pełną odpowiedzialność za to, to się stało. Gdyby mnie nie zasłonił, umarłbym, co pogłębia tylko odczuwaną frustrację!
Kilkakrotnie podawałem mu małe dawki swojej krwi, ale na niewiele się to zdało. Klatkę piersiową wampira w dalszym ciągu zdobi wielka, bordowa szrama, która ledwo się zabliźniła. Na ramieniu widać brzydki ślad po grocie srebrnej strzały, a przedramiona... Cholerny Sin! Będziemy musieli poważnie porozmawiać jak tylko się wybudzi...
Nerwowo krążę po swojej sypialni. Dopiero przed trzecią moja cierpliwość zostaje nagrodzona. Wampir przesuwa się na łóżku, kładąc na lewym boku, lecz nie otwiera oczu. Wydaje z siebie dźwięk przypominający westchnienie, po czym przysuwa do ust prawe przedramię, w którym próbuje zatopić kły.
- Ani się waż! - powstrzymuję go, podbiegając do łóżka i siadając obok. Łapię za szczupły nadgarstek. Zalewa mnie fala agonii, którą odczuwa. Zaciskam wargi w wąską linię i zdecydowanym ruchem odsuwam jego rękę od twarzy, przytrzymując ją na poduszce. Sin marszczy brwi, jęcząc cicho z bólu, po czym unosi powieki i spogląda mi prosto w oczy.
- Jack? - szepcze cicho. W tej samej chwili musiał wyczuć smak krwi, którą mu dałem, bo zrywa się z łóżka i odskakuje na drugą stronę pokoju. Przykłada palce do ust, wpatrując się we mnie mieszanką bólu oraz trwogi.
- Wracaj tu! - każę mu.
- Ja nie chciałem cię ugryźć, przysięgam! - zaciska dłonie w pięści coraz bardziej spanikowany.
- Nie ugryzłeś mnie – odpowiadam spokojnym tonem, nie ruszając się z miejsca.
- Nie kłam! Czuję smak krwi w ustach! - ponownie przykłada palce do ust, próbując rozwikłać dręczącą zagadkę.
- Sam ci ją dałem. Rana nie chciała się zagoić.
- David dźgnął mnie srebrnym mieczem – przypomina sobie, obejmując się ciasno ramionami. Zadany cios w dalszym ciągu musi mu mocno doskwierać.
- Chodź tu – wskazują miejsce obok siebie. - Potrzebujesz więcej – odpinam spinki od mankietów koszuli i odkładam je na stolik przy łóżku. Podwijam rękawy, by ułatwić mu zadanie, lecz krnąbrny nieśmiertelny ani drgnie. - Na co czekasz?
- Ty... Chcesz dać mi krew? - dziwi się. - Dlaczego?
- Bo jesteś głodny i ranny? - odpowiadam pytaniem na pytanie.
- Przedtem mało obchodziło cię moje samopoczucie – zauważa.
- Osłoniłeś mnie. Powiedzmy, że chcę spłacić dług. No dalej, rusz się – zachęcam go.
- Nie musisz tego robić, jeśli nie chcesz... Ja... – odwraca ode mnie wzrok.
- Sam sobie poradzisz, tak? Nie rozśmieszaj mnie – drwię. - Miejmy to już za sobą. Chodź.
Wampir spogląda mi w oczy, po czym ostrożnie odrywa się od ściany i jakby wbrew sobie, krok za krokiem, zbliża nieufnie.
- Mam nadzieję, że nie będzie bolało – spinam się na samą myśl, że jego kły za chwilę brutalnie się we mnie zatopią. Jeśli zakończy się śladami, jakie widziałem na jego przedramionach, to wreszcie zyskam odpowiedź na nurtujące mnie od dłuższego czasu pytanie, dlaczego opiekun żyje w odosobnieniu.
Sin niepewnie staje przede mną, a następnie równie powoli zajmuje miejsce między moimi nogami, klękając na podłodze. Jego dłoń nieco drży, gdy sięga po mój nadgarstek. Przysuwa go do swoich ust... Wampirze emocje zaczynają przepływać przez moje ciało. Ból... Głód... Obawa... Strach... A jednocześnie ekscytacja... Już sama wizja posiłku sprawia mu przyjemność.
- Będę delikatny... - mamrocze cicho, nie spuszczając ze mnie wzroku, po czym przymyka powieki. Naciska kłami na skórę. Najpierw powoli, a po chwili... Wstrzymuję oddech, przygotowany na najgorsze, lecz nic takiego się nie dzieje. Czuję zaledwie lekkie ukłucie. Sin również wstrzymuje oddech. Unosi powieki i po raz ostatni upewnia się, że nie zostanie odtrącony. Po chwili zaczyna zlizywać szkarłatne stróżki wypływające z ran. Jego wilgotny język drażni moją skórę. Nie tego się spodziewałem. Byłem pewny, że weżre się we mnie, nie okazując litości, tak jak wczoraj zaprezentował mi to na sobie. Ekstaza zaczyna opanowywać drobne ciało. Zaciska mocniej palce na nadgarstku, opierając jednocześnie głowę o moje kolano. Jego oddech przyspiesza. Każda kropla przynosi ulgę zbolałemu ciału.  Oczy robią się zamglone. Nie rozumiem czemu nie przyssał się  do rany, racząc się tym, co z niej wypływa, ale kto zrozumie wampira?
Mijają długie minuty. Sin ponownie podnosi na mnie wzrok. Jego tęczówki stają się błyszczące i bardziej zielone, a włosy powoli odzyskują dawny blask. Przyglądam się uważnie odniesionym przez niego ranom. Nadal szpecą bladą skórę. Posiłek niczego w tej kwestii nie zmienia. Obserwuję go w skupieniu. Postawa wampira ulega subtelnej zmianie. Nie jest już tak spięty jak na początku. Odpręża się na tyle, że przypadkowo przesuwa językiem po zadanej ranie. W tej samej chwili odczuwam dreszcz rozkoszy, którego intensywność można by przyrównać do rażenia piorunem. Co to było, u licha? Dlaczego poczułem coś takiego w chwili, gdy on... Nieśmiertelny chyba także to wyczuł, bo natychmiast kończy ucztowanie. Wkłada palec wskazujący prawej dłoni do ust, nakłuwa go i przykłada do krwawiących śladów, które znikają. Zlizuje resztki swojego posiłku z mojej skóry i zamyka oczy, dysząc ciężko.
Czuję na sobie jego dotyk. Ból spowodowany głodem przypomina wewnętrzne tsunami, nad którym zdaje się lepiej panować, lecz obydwaj dobrze wiemy, iż ten stan nie potrwa długo. Będzie potrzebował kilkunastu takich sesji, by dojść do siebie. Czy to oznacza, że jestem gotowy aż tak się dla niego poświęcić? Chyba oszalałem! Przecież to co zrobił powinno mnie odrzucać!
- Przepraszam... - wstaje z podłogi i odsuwa się ode mnie o kilka metrów. - Zapomniałem, że brzydzi cię mój dotyk – spuszcza wzrok, zakłopotany.
- Ten raz jakoś ci wybaczę – próbuję ukryć mieszankę ciekawości oraz zażenowania, którą aktualnie odczuwam.
- Dziękuję, Jack. Nie wiem czym sobie na to zasłużyłem, ale jestem ci bardzo wdzięczny – uśmiecha się do mnie lekko.
- Nadal masz ślady na ciele – zauważam, przyglądając się jego poranionej klatce piersiowej.
- Z czasem znikną – bagatelizuje sprawę.
- Z czasem?
- Krew je uleczy.
- Czyja krew? Prawie nic nie wypiłeś. Myślałem, że weźmiesz więcej.
- Nie jestem zachłanny – odpowiada, odwracając się w stronę okna.
- A skąd zamierzasz ją brać? Od Davida?
- To, co mi dałeś, wystarczy na jakiś czas. Pełnia niedługo się kończy. Nie przejmuj się, wkrótce przestanę cię niepokoić. Odejdę jutro po przebudzeniu, obiecuję. Zobaczymy się za kilka miesięcy, a do tego czasu postaram się coś wykombinować. Nie chcę być ciężarem. - Zaskakuje mnie po raz kolejny. Byłem pewny, że od razu zacznie skomleć o więcej...
- Przez „coś” masz na myśli związek z innym wampirem? - dopytuję.
- Może – zbywa mnie, przesuwając zasłony, by móc podziwiać księżyc odbijający się w tafli jeziora za domem. Dopiero teraz zauważam, że ma na sobie jedynie jasnoniebieskie spodnie od piżamy. Opadają mu nisko na biodra. Na szyi połyskuje medalion, który nie tak dawno temu oglądałem. Sin przyłapuje mnie za wpatrywaniu się w złotą ozdobę, więc pośpiesznie wstaję z łóżka i kieruję się do garderoby, by poszukać mu jakiegoś ubrania. Nie chcę, by chodził półnagi po domu. A może próbuję uspokoić wyrzuty sumienia, które przypominają o sobie za każdym razem, gdy spoglądam na pozostałości po walce z Davidem? Sam już nie wiem.
- Masz, załóż to – podaję mu czarną bluzę oraz dresy.
- Dziękuję – odbiera je ode mnie. Są na niego nieco za duże, ale nie zwraca na to uwagi.
- Rano poproszę Henryka, to kupi ci coś odpowiedniejszego.
- Nie musisz się mną przejmować. Jak wiele razy podkreślałeś, jestem już martwy. Nie odczuwam chłodu ani zimna.
- Lada dzień ma spaść śnieg, więc chodząc nago od razu zwrócisz na siebie uwagę otoczenia.
- Zawsze taki przewidujący – zaczyna chichotać.
Przerywa nam ciche pukanie do drzwi.
- Panie? - Henryk uchyla drzwi, z zaskoczeniem przyglądając się wampirowi. - Panicz Sin! Obudziłeś się! Jak się czujesz? - lustruje go badawczym wzrokiem. Byłby znacznie lepszym opiekunem niż ja. Od zawsze ma dużą słabość do czerwonowłosego. Gdyby mógł, bez problemu oddałby mu własną krew, chociaż część członków rady starszych uważa, że tak naprawdę skrycie go nienawidzi i oskarża o śmierć swojego brata. Nie wiem jaka jest prawda, bo nigdy nie pytałem.
- Tyle razu prosiłem, abyś mnie tak nie nazywał, Henryku. Nie jestem paniczem, a wampirem – odpowiada dumnie, zakładając jaskrawe kosmyki za ucho.
- Bardzo zabawne, paniczu – starszy mężczyzna spogląda na niego z rozbawieniem, jakby opowiedział mu jakąś nadzwyczaj zabawną anegdotę.
- Niedługo odejdę. Jeśli jest coś, co mogę dla ciebie zrobić, powiedz. Chętnie pomogę – oferuje swoje usługi. Henryk wygląda na około siedemdziesiąt lat, ale prawda jest taka, że ma znacznie więcej. Ile? Tego nikt nie wie. Służy w domu od niepamiętnych czasów. Podobnie jak ja, będzie pełnił obowiązki aż do śmierci, a na jego miejsce przyjdzie inny Henryk, by usługiwać moim następcom oraz opiekować się posiadłością.
- Mógłbyś naprawić dach? Wydaje mi się, że niektóre z dachówek wymagają wymiany.
- Sprawdzę – wampir od razu rzuci się do pracy.
- Trzeba też przeczyścić rynny, skosić trawę, przyciąć drzewa... - zaczyna wyliczać. - Zdążysz się z tym uporać?
- Oczywiście. Możesz na mnie liczyć. Zrobię wszystko – znowu odzywa się w nim perfekcyjna pani domu...
- Proszę iść spać, panie. Już późno. My się wszystkim zajmiemy, prawda?
- Tak. Dobranoc, Jack – rzuca mi ostatnie spojrzenie, podążając za Henrykiem, który zachowuje się jak kura pilnująca pisklaka. Nie byłem zachwycony, gdy wtargnął do mojej sypialni bez uprzedzenia. Dobrze wiem czemu to zrobił. Obawia się, iż kolejny raz wygnam wampira za drzwi. Jestem pewny, że gdyby był na moim miejscu, to pozwoliłby mu pomieszkać tu przez jakiś czas. Powinienem poczekać, aż dojdzie do siebie, a dopiero później kazać odejść. Henryk nie chce się przyznać, że lubi towarzystwo Sina. Takie słowa nigdy nie przejdą mu przez gardło, z racji tego, iż obraziłby w ten sposób pamięć o swoim bracie. A może po prostu się go boi? Bądź co bądź, nawet głodny wampir, to nadal wampir. Posiada nadludzką siłę. Człowiek w starciu z takim potworem nie ma najmniejszych szans. Jest jednak coś, co nas łączy. Stary służący unika dotykania. Wampirza skóra, z racji chłodu i dziwnej, nienaturalnie gładkiej faktury, w niczym nie przypomina już tej należącej do człowieka. Jeśli dołożymy do tego kły oraz szklane szpony, dystans nie wydaje się niczym nadzwyczajnym.
Dlaczego los postawił na mej drodze pierworodnego piekieł? Czy byłem zły? Czy nie troszczyłem się o ojca? Za słabo przykładałem się do swoich obowiązków? Przecież miałem ratować ludzkie życie. Nie mam w sobie żadnych wyjątkowych umiejętności ani mocy. Nie uleczę ran nieśmiertelnego, nawet gdybym chciał. Za to on z każdą minutą pogłębia moje, pozwalając abym żył w samotności i odosobnieniu... Niesprawiedliwy jesteś losie, gardząc moimi pragnieniami... To przez ciebie nie umiem i nie chcę postawić się na jego miejscu.

25 komentarzy:

  1. BUUUHUUU co tak krótko? D:

    Rozdział był milusi :>
    czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótki? Bo ja zwykle za dużo piszę, więc pomyślałem sobie, że będę pisać mniej :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE
      ty głupi Lisie D;
      Coś ty sobie ubzdurał ;CCCCC

      Usuń
    3. Niecałe 3 strony różnicy, a tu taka afera :D Nadrobię następnym razem :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Tssk xD

      Dobra dobra mogło go wogle nie byc już nie marudzę :>

      Usuń
    5. To był długi rozdział. Nie moja wina, że tak szybko czytasz :P

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. tak tak mea culpa mea culpa

      Usuń
    7. Już piszę kolejny. Jestem obecnie na stronie 6, więc będzie dłuższy. Zadowolona? :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. No i co by Ci tu napisać?
    Czemu rozdział nie był dłuższy?! Akurat nie mam co robić i chciałam poczytać.
    Mam swoje podejrzenia wobec Henryka...
    Najbardziej lubię Sina <3 Tylko co zrobić z Jackiem? No ja nie wiem, nie wiem...
    Ale całość mi się podoba. :)

    Czy dobrze myślę, że będzie tak, że najpierw Jack nie chciał u siebie Sina, a potem zmieni zdanie, ale to Sin nie będzie chciał zostać? I tak w kółko!

    ZuSkaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie był dłuższy, bo jestem leniwy :D
      Ja wiem co zrobić z Jackiem, ale nie powiem :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Nie będę spamić tym, że rozdział za krótki, bo to już słyszałeś. Skupię się na np...

    Sinu jako perfekcyjny pan domu >w<!!! Moja wyobraźnia zadziałała cuda i ukazała Panią Rozenek w rudych kręconych włosach i z zielonymi oczami XDDD (tak wiem jest coś ze mną nie tak)

    A i zauważyłam, że Jackowi zaczęło się coś tam podobać... (#lenny).
    A poza tym zachowywał się jak baba z okresem! Albo mi się tylko tak wydaje, co jest bardzo prawdopodobne... no co poradzić

    Czekam z niecierpliwością na więcej ^^

    ~Emy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jack jest rozdarty - nienawiść i pożądanie trudno rozgraniczyć :D
      Mogłem podzielić ten rozdział na pół. Byłoby zabawniej :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Zależy dla kogo Kitsuś...

      ~Emy

      Usuń
    3. Każda scena wymaga czasu. Jeśli nie przerwałbym pisania, rozdział miałby z 20 stron, a jeszcze ich nie napisałem. Oznaczałoby to, że musielibyście poczekać kilka dni aż go ukończę. Staram się jak mogę. Jak tylko skończę pisanie, od razu wrzucam dalsze części :) Nie robię Wam na złość. Wybieram mniejsze zło :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Nie no rozumiem... rzeczywiście każdy woli mniej a teraz niż wiecej i później. Nie owijajmy w bawełnę do cierpliwych niektórzy nie należą (w tym ja xP). Ale jak to mówią : "Kocha to poczeka"

      ~Emy

      Usuń
    5. Sam także nie grzeszę cierpliwością, więc rozumiem :D
      Jeśli zrobicie mi dobrą herbatę, to może przyspieszę prace :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. Skoro tak stawiasz sprawę to ja już lecę wstawić wodę na herbatkę ^^

      ~Emy

      Usuń
    7. Łatwo mnie przekupić :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    8. Właśnie zauważyłam :3

      ~Emy

      Usuń
    9. Więc korzystaj, póki jestem uległy :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    10. A niby co ja robię ;)? Właśnie przyniosłam herbatkę ^^. Proszę *daje herbatkę*

      ~Emy

      Usuń
    11. A ja napisałem nowy rozdział. Jeśli wieczorem nie wypadnie mi nic niespodziewanego, to go wrzucę (gdyby się okazało inaczej, będzie jutro :D)). Herbata czyni cuda w lisim wypadku :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    12. Oby nic nie wypadło. Chociaż lepiej później niż wcale...

      I to ty jesteś tego najlepszym przykładem :3

      ~Emy

      Usuń
  4. Hej,
    och pięknie, Sin taki teraz spanikowany, może dobrze że chce się ulotnić, może Jack teraz na tp wszystko inaczej spojrzy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń