czwartek, 13 października 2016

Rozdział XX


Zakazany : Patric


Wszystkie biurowce wyglądają dokładnie tak samo. Niekończące się piętra, przeszklone ściany. Przekręcam klamkę i wychodzę na taras. Silne podmuchy wiatru sprawiają, że szczelniej otulam się marynarką. Podchodzę do poręczy i przez chwilę spoglądam na toczące się na dole życie. Z tej wysokości kobiety i mężczyźni, śpieszący się na kolejne spotkania, przypominają stado ruchliwych mrówek. Pora lunchu powoli dobiega końca. Opustoszałe biuro wkrótce zapełni się pracownikami. Praca... Całe moje życie jest podporządkowane właśnie jej. Jest środkiem do osiągnięcia celu, lecz co ty możesz o tym wiedzieć, braciszku? Czy wiesz czym różnią się cele nadrzędne od podrzędnych? Czy kiedykolwiek troszczyłeś się o przyszłość? Prawda jest taka, że nigdy o niej nie myślisz. Żyjesz tu i teraz, nie zastanawiając się co stanie się za godzinę, jutro, za pięć lat. Troski i problemy stanowiły moją działkę, prawda? A teraz, gdy straciłeś poczucie bezpieczeństwa, które ci od zawsze zapewniałem, czujesz się zagubiony. Przypominasz dziecko błądzące w ciemnym lesie. Chociaż widzisz ścieżkę, która prowadzi na skraj, uparcie brniesz głębiej, podążając coraz bardziej krętymi labiryntami...
Jedyny... Najważniejszy... Najukochańszy...To twoje słowa, którymi wielokrotnie mnie pieściłeś. Jednak gdyby tak było, nie spędzałbyś kolejnego wieczoru z daleka ode mnie. Powinieneś walczyć, tak jak ja przez te wszystkie lata walczyłem. Chroniłem cię, pilnowałem, kochałem...
Od zawsze żyłeś marzeniami, a ja starałem się je spełniać, bo nic nie cieszyło mnie bardziej, niż twój uśmiech i możliwość opiekowania się tobą. Co się z nami stało? Dlaczego przestałem ci wystarczać?

Nasza miłość umarła jeszcze przed przyjazdem tutaj. Scena, która rozegrała się między nami, do tej pory prześladuje mnie nawet we śnie.. Odtwarzam ją sobie niczym film setki... nie... tysiące razy dziennie. Odbywało się właśnie zebranie zarządu. Ojciec, zaaferowany nowym kontraktem, wprowadzał zebranych w szczegóły. Nie słuchałem go zbyt uważnie. Przyglądałem się tobie. Niesforny kosmyk miękkich włosów zsunął ci się na czoło. Miałem wielką ochotę podejść i zatopić w nich palce. Przesunąć go na miejsce. A potem przyciągnąć cię bliżej, mieć tylko dla siebie, aż w końcu całować tak długo, że nie widziałbyś świata poza mną... Niestety nie mogłem sobie na to pozwolić. Nasza intymność musiała poczekać do później.
Zebranie przeciągało się w nieskończoność. Wsłuchiwałeś się w słowa ojca, który malował przed tobą wizję podboju Ameryki. Doskonale wiedziałem co czułeś. Entuzjazm malujący się na twojej twarzy był aż nadto widoczny. Serce radośnie przyspieszyło. Z trudem powstrzymywałeś emocje. Gdybym mógł, rzuciłbym wszystko, by właśnie w takiej chwili namalować twój portret. Oto cały ty... Spragniony przygód, wiecznie uśmiechnięty.
Tego dnia los i do mnie się uśmiechnął. Gorzka ironia losu, ot co... Wyciągnąłem telefon, by odczytać maila. Wynajęty przeze mnie człowiek potwierdził, iż znalazł trop, prowadzący do odkrycia prawdy o naszych biologicznych rodzicach, o których dawniej bezustannie zasypywałeś mnie pytaniami. Chciałem spełnić twoje życzenie, lecz znalezienie osoby, która podjęłaby się tak karkołomnego zadania, okazało się trudniejsze, niż się spodziewałem. Oniemiały wpatrywałem się w ekran, na którym pojawiły się dwa upragnione przeze mnie słowa „przyjmuję zlecenie”. Uśmiechnąłem się do siebie dumny i szczęśliwy, że będę mógł sprawić ci przyjemność, a wtedy ty... Twoje oczy przez ułamek sekundy były smutne, a potem ten smutek został wyparty. Byłeś na mnie wściekły. Wyszedłeś ze spotkania na długo przed końcem, nie czekając na mnie.
Zależało ci na wyjeździe, do którego od samego początku byłem sceptycznie nastawiony. Nie chciałem opuszczać domu, nie w chwili, gdy byłem tak bardzo potrzebny na miejscu. Dzięki swoim znajomościom oraz pieniądzom, mogłem sprawić, że drzwi do wielu zamkniętych dla wysoko postawionego, lecz skorumpowanego do szpiku kości policjanta, który zgodził mi się pomagać, zostaną otwarte. Moje możliwości byłyby mocno ograniczone po przeprowadzce na inny kontynent i to na sześć miesięcy. Babranie się w pogmatwanym życiorysie innych to żmudne zajęcie. Gdybym odmówił lub kazał mu poczekać na swój powrót, straciłbym szansę, aby czegokolwiek się dowiedzieć. Trudno zjednać sobie kogoś takiego. Przeciąganie sprawy w czasie zaowocowałoby zniechęceniem z jego strony, a przecież to on rozgrywał tu karty.
Nie chciałem o tym mówić, by nie rozbudzać twoich nadziei, ale co ważniejsze – by nie zranić wrażliwych uczuć. W porównaniu ze mną od zawsze byłeś znacznie bardziej emocjonalny, a przez to kruchy. Jak miałem ci wyznać, iż istnieje szansa na odnalezienie rodziny, skoro od tej samej chwili nie mówiłbyś i nie myślało o niczym innym. Gdyby nic z tego nie wyszło, twoje serce cierpiałoby znacznie mocniej, niż obecnie. Wiedziesz życie wesołego dziecka, które na samym dnie serca nosi niekończącą się nadzieję i żal. Nadal uważasz, że zostaliśmy porzuceni przez przypadek, a rodzina nie ustaje w poszukiwaniach, by nas odnaleźć. Nie, nie mogłem tego zrobić... Nie tobie... Przecież kochałem cię i kocham ponad wszystko...
Zarzuciłeś mi wtedy, że cię zdradzam... Wpadłem w furię i prawie rzuciłem się na ciebie, tak bardzo zabolały mnie te bezpodstawne oskarżenia. Wydawać by się mogło, że gorzej już nie będzie... Ale było.
W dniu, w którym przekazałem znaczną sumę pieniędzy na rozpoczęcie poszukiwań, ty zacząłeś spotykać się z innymi. Potrzebowałem cię wtedy bardziej niż kiedykolwiek. Pełen obaw i najgorszych myśli o tym, czy ten szalony plan ma jakiekolwiek szanse na powodzenie, pragnąłem twojego wsparcia. Zamiast niego otrzymałem informację, że wyszedłeś na kolację w towarzystwie jakiegoś mężczyzny.

- Pan Anderson prosi pana o przybycie do sali konferencyjnej. Ludzie od marketingu zjawili się nieco wcześniej – głos Bella wyrywa mnie z zamyślenia.
- Już idę – odpowiadam chłopakowi. - Mój brat już jest?
- Jeszcze nie. Widziałem jak wychodził na lunch z boską blondynką, która przyszła po niego aż na samą górę. Takiemu to dobrze – niezadowolony robi smutną minę, a mnie paraliżuje kolejna fala niechcianego bólu, który mi zadajesz.
- Ach tak... - udaję niewzruszonego.
- Szczęściarz z niego. Oddałbym życie za taką dziewczynę – kontynuuje swój wywód. Doskonale go rozumiem. Dla ciebie zrobiłbym dokładnie to samo. Poświęciłbym wszystko, łącznie z sobą samym, gdybyś tylko mnie chciał...
William nie był moim pierwszym rywalem. Zanim się tu przenieśliśmy byli też inni – kobiety i mężczyźni. Obserwując jak Lucas zabiega o jego względy, jak się do niego klei, uśmiecha, starałem się zachowywać tak, jakby tu nie chodziło o niego i o mnie, lecz o kogoś obcego. Tymczasem w środku szalała prawdziwa furia. Przypominałem Wezuwiusza, który lada chwila wybuchnie, niszcząc wszystko na swojej drodze. Nie chciałem go niszczyć... Nie jego. Był, jest i będzie miłością mojego życia. Walczyłem z bezsilnością każdego dnia, pogrążając się w coraz większej rozpaczy.
Bardzo szybko zorientowałem się, iż nie tylko ja cierpię podobne katusze. Do kompletu brakowało ostatniego aktora tego marnego dramatu – zakochanego po uszy dzieciaka, który zrobiłby wszystko, by Anderson zaszczycił go choć jednym spojrzeniem hipnotyzujących, granatowych oczu. Biedny mały Daniel... Było mi go trochę żal, gdy widziałem jak Lucas i Will bawią się jego kosztem. No cóż chłopcze, dostałeś od nich lekcję, którą powinieneś zapamiętać do końca życia.
Zraniony mężczyzna działa zupełnie inaczej niż zraniona kobieta. Kobiety nie cofną się przed niczym, aby tylko zatriumfować w zemście. Mężczyźni są pod tym względem znacznie bardziej powściągliwi. Nie wyrzucą twoich ubrań przez okno, nie przedziurawią kół w nowiutkim samochodzie, nie zaczną obgadywać przed koleżankami, że masz małego i w łóżku zupełnie do niczego się nie nadajesz. Zraniony mężczyzna poszuka zapomnienia w pierwszych ramionach, które otworzą się, by go przygarnąć. A Lucas od zawsze lubił być tulony... Brakowało mu poczucia bezpieczeństwa, które utracił jeszcze jako dziecko. Chociaż nowi rodzice bardzo nas kochali, a ja zawsze byłem obok, jakaś jego część, być może zupełnie nieświadomie, pragnęła czegoś więcej. Wydawało mi się, że będę umiał wypełnić tę pustkę swoim uczuciem oraz odszukaniem naszych krewnych, którzy zapadli się pod ziemię. Mój zwerbowany człowiek obiecał, że odkopie ich choćby spod ziemi i poda na srebrnej tacy... Za drobną opłatą, ma się rozumieć.

William bardzo szybko stracił tobą zainteresowanie. Lubił cię, ale nie pożądał ani nie kochał. Ostatecznie ty to nie Daniel. Z jednej strony ucieszyłem się, bo to oznaczało twoją porażkę, ale z drugiej... Gdyby to Will był moim przeciwnikiem, poradziłbym sobie w przeciągu chwili. Znacznie łatwiej jest walczyć z kimś, kto ma zasady i jest szczery. Tymczasem im bliżej byłem poznania prawdy o naszej przeszłości, tym bardziej wyślizgiwałeś mi się z rąk. Wyprowadziłeś się ze wspólnego mieszkania. Nigdy wcześniej nie spałem sam. Zawsze byłeś obok. Każdej nocy wpatrywałem się w twoje brązowe oczy przed zaśnięciem, by rano widzieć je jako pierwsze... Twój oddech kołysał mnie do snu, ciepło dawało poczucie bezpieczeństwa. Traciłem cię... Kawałek po kawałku...
Dobrze cię znam i wiem, że niekończące się rozmowy o interesach, uważałeś za nudne. Pomimo tego, że źle się działo między nami, nie potrafiłem przestać cię chronić, nawet przed takimi drobiazgami. Dzisiejszy dzień tylko to potwierdził. Odmówiłem zjedzenia kolacji w twoim towarzystwie, a ty od razu poszukał sobie kogoś innego na moje miejsce. Jak się okazuje każdego można zastąpić... Przez chwilę przyglądałem się tobie oraz kobiecie, która ci towarzyszyła. Piękna, drobna brunetka. Nie do końca w twoim typie. Sprawiała wrażenie zadziornej i niezależnej, a ty czujesz się zagubiony przy takich kobietach. Jako typowy lekkoduch, potrzebujesz iluzji wolności, którą wydziela ci ktoś inny. Do tej pory to ja byłem taką osobą. Czy ta cała Fiona zajmie należne mi miejsce? Będzie potrafiła uporać się z twoimi koszmarami?

Mija dziesięć dni. Przez ten czas mojemu agentowi udaje się ustalić, że zostaliśmy oddani do domu dziecka, bo nasi biologiczni rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Najbliższą rodzinę stanowiła matka naszego ojca, która bardzo przeżyła śmierć jedynaka. Poruszyła nią do tego stopnia, że wkrótce potem targnęła się na swoje życie, a my po raz kolejny utraciliśmy dom. Pomimo tego mężczyzna jest dobrej myśli. Twierdzi, że nie wszystko stracone. Przekonuje, abym nie rezygnował z jego usług, gdyż istnieje duże prawdopodobieństwo, iż w Seattle mieszka brat matki z rodziną. Potrzebuje więcej czasu by to sprawdzić. W tym celu osobiście uda się do Ameryki. Jeśli ten trop jest prawdziwy, poda mi ich adres. Będziemy mogli odwiedzić naszych krewnych i chociaż spróbować dowiedzieć się czegoś o biologicznych rodzicach. Spełnieniem marzeń byłaby fotografia, którą mógłbym ci dać.
Coraz częściej łapię się na tym, że chciałbym powiedzieć ci o wszystkim, bo emocje szarpią moje zbolałe serce do granic wytrzymałości, ale ciebie nie ma. Każdy wieczór spędzasz w towarzystwie innej kobiety. Raz była to długowłosa blondynka, a innym razem szatynka o zielonych oczach, przypominająca swoją delikatną urodą porcelanową lalkę. Nawet William i Daniel zwrócili na nią uwagę. Zaciskam dłonie w pięści. Ból mnie ogłusza, wyłącza inne uczucia. Boję się, że mógłbym zacząć wyć z niemocy. Przecież on jest mój... Tylko mój...

Mija miesiąc. Jeden z najpracowitszych, a także najtrudniejszych okresów w moim życiu. Nie jestem w stanie jeść, zadręczany widokiem ciebie, tulącego coraz to inne kobiety. Beztrosko umawiasz się z nimi na randki, a na mnie nawet nie spojrzysz.
Opłaconemu agentowi udaje się nawiązać kontakt z naszą rodziną, która odmawia spotkania. W liście, który do nich napisałem, prosiłem o udostępnienie fotografii. Ponoć obiecali, że jeśli zostawię ich w spokoju i zapomnę o sprawie, przekażą je mojemu człowiekowi, z którym mam się spotkać jutro wieczorem w hotelu. To definitywnie zakończy naszą współpracę. Szanse na odnalezienie innych krewnych pochłoną masę czasu i pieniędzy, a biorąc pod uwagę zimny i nieprzyjazny stosunek ze strony odnalezionych już krewnych, nie będę brnąć w to dalej. Nie mam już na to siły. Jestem emocjonalnym wrakiem.
- Patric, masz ochotę wybrać się z nami na wieś? Ostatnio nie wyglądasz najlepiej, a wujek Harry obiecał, że urządzimy sobie przyjęcie w ogrodzie. Rozpalimy ognisko i będziemy piec ziemniaki. Przyłączysz się? - spoglądam w wesołe oczy Daniela, z trudem rozumiejąc sens wypowiadanych przez niego słów. Wyjechać? Ognisko?
- Zgódź się. Za dużo czasu spędzasz nad papierami – nalega na mnie Will. Jestem pewny, że robi to, by sprawić małemu przyjemność. Sam ma mnóstwo na głowie, ale dla tego dzieciaka zrobiłby wszystko. - Lucas obiecał, że wpadnie.
- Przepraszam, ale w ten weekend nie mogę. Umówiłem się z kimś, kto przyjedzie do mnie aż z Chin. To bardzo ważna sprawa. Przykro mi.
- Szkoda. Może następnym razem, dobrze? - chłopak uśmiecha się do mnie, by po chwili podążać niczym cień za swoim ukochanym.
- Sprawiłeś przykrość pupilkowi szefa. Nie boisz się konsekwencji? - twój drwiący ton pogłębia moje przygnębienie.
- Odpuść, jestem zmęczony.
- W sumie jestem trochę zawiedziony. Przyjeżdża twój kochaś, a ty nadal jesteś bez życia. Nie cieszysz się?
- Lucas... Zamilcz, proszę – odwracam się od niego i uciekam do swojego gabinetu, gdzie opieram się o zamknięte drzwi i staram skupić myśli. To ponad moje siły... Nie wytrzymam tu ani chwili dłużej...
Zabieram płaszcz i wychodzę znacznie wcześniej niż zwykle. Przez kilka godzi włóczę się po mieście. Nie chcę wracać do domu, ale nie mam gdzie pójść. Rano mam zaplanowane cztery spotkania. Muszę także pojechać do banku po pieniądze. Postanawiam więc zadzwonić do ojca.
- Synu, dobrze że dzwonisz. Myślałem dziś o tobie – ciepło i serdeczność w jego głosie sprawiają, że zaczynam płakać. - Synku, coś się stało? Potrzebujesz czegoś? Mam przyjechać?
- Tato... Tak mi ciężko – szlocham do słuchawki. - Ja... Odnalazłem naszą rodzinę, ale nie chcą się z nami spotkać. Przepraszam... Musiałem to zrobić... dla Lucasa... Proszę, nie gniewaj się...
- Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej? Pomógłby w poszukiwaniach - zapewnia mnie od razu. Cały papa Cheng. Na zewnątrz zdaje się twardy niczym skała, a w środku...
- Kocham cię, tato – szepczę.
- Ja też cie kocham, Patricu. Bardzo. I Lucasa. Wiem, że nie łączą nas więzy krwi, ale dobrze wiesz, że zawsze byłeś i będziesz moim synem. Dzwonię po mamę i wsiadamy do samolotu.
- Nie tato, nie zmieniaj swoich planów. Przecież i tak przyjedziecie pod koniec przyszłego tygodnia. Przepraszam, ale musiałem z kimś porozmawiać. Po prostu musiałem.
- A Lucas?
- Lucas o niczym nie wie. Proszę, nic mu nie mów. Gdyby dowiedział się prawdy, nie potrafiłby uszanować woli naszych krewnych, którzy odmawiają spotkania.
- Nie powiem, masz na to moje słowo.
- Jest duża szansa na to, że dostanę zdjęcia rodziców – chwalę się.
- Bardzo się cieszę, synku. Z przyjemnością obejrzymy je razem z mamą, jak tylko się spotkamy.
- Wiem, tato.
- Między wami nadal nic się nie zmieniło, prawda? - rozczula mnie troska w jego głosie.
- Niestety. Tracę nadzieję, że to wszystko da się jeszcze naprawić.
- Lucas i ty od zawsze byliście sobie bardzo bliscy. Jestem pewny, że on w końcu zrozumie...
Bardzo bliscy... Gdybyś tylko wiedział jak daleko posunięta była nasza bliskość... Nie umiem pogodzić się z faktem, że to już koniec...
- … dasz mi znać? - nie słuchałem go zbyt uważnie.
- Przepraszam tato, co mówiłeś? - pytam zakłopotany.
- Potrzebujesz pieniędzy? Jestem pewny, że zatrudniłeś kogoś, kto nie należał do najtańszych.
- Nie, tato. Nie potrzebuję. Dziękuję, że mnie wysłuchałeś.
- Synu, od tego jestem. Możesz mi wszystko powiedzieć. O każdej porze. Przecież wiesz.
- Byłem pewny, że będziesz na mnie zły.
- Dlaczego miałbym być zły? To naturalne, że chcecie poznać swoje korzenie. Każdy człowiek chce wiedzieć skąd się wziął i kim byli jego rodzice. Nigdy nie prosiliście mnie, abym pomógł wam w poszukiwaniach, dlatego sam tego nie proponowałem. Nie chciałem rozdrapywać dawnych ran. Widzę jednak, że potrafisz sobie poradzić w każdej sytuacji. W dodatku nadal chronisz brata. Jestem z ciebie dumny, Patricu.
- Dziękuję. Widzimy się w przyszły czwartek, tak?
- Tak. Mama już nas spakowała, wyobrażasz sobie? Jednak jeśli chcesz, to możemy przyjechać szybciej...
- Nie. Dobrze wiem, że masz w planach spotkanie z radą nadzorczą. Poradzę sobie.
- W takim razie do czwartku, synku. Kocham cię.
- Ja ciebie też, tato.
Nie wiem jak on to robi, ale sama świadomość, że mam jego wsparcie wiele mi daje. Gdyby nie ty, pewnie nigdy nie szukałbym biologicznych rodziców. On i mama w zupełności mi wystarczają.

Siedzą na łóżku w pokoju hotelowym i po raz kolejny przyglądam się kopercie, w której znajdują się zdjęcia, przyniesione przez mojego agenta. Nie miałem odwagi, by zajrzeć do środka. Uzmysłowienie sobie co znajduje się w jej wnętrzu, wydaje mi się bardzo surrealistyczne. To o to walczyłem przez te wszystkie tygodnie? Dwie fotografie, przedstawiające osoby, których już nigdy więcej nie zobaczę...
Ciche pukanie do drzwi... Czyżby czegoś zapomniał? Odkładam kopertę na pościel i otwieram.
- Gdzie on jest?! - popychasz mnie do środka, z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi.
- Lucas? Co ty tu robisz?
- Gdzie on jest?! - krzyczysz, zaczynając sprawdzać wszystkie pomieszczenia. Otwierasz nawet szafę oraz zaglądasz pod łóżko.
- Nikogo tu nie ma. Jestem sam.
- Sam?! Nie udawaj! Nie wyjdę stąd, dopóki go nie poznam!
- Lucas... O kim ty mówisz?
- Jak to o kim?! O twoim kochanku! Czekasz tu na niego, prawda? Poczekamy więc razem! - ściągasz z siebie marynarkę, którą rzucasz na podłogę. - Mam nadzieję, że nie będziesz po nim płakać, bo zamierzam go zabić!
- Kochanku? Tyle razy ci mówiłem, że nie mam żadnego kochanka – staram się zachować spokój, co przychodzi mi coraz trudniej.
- Poczekam... Mam czas.... - rozsiadasz się w fotelu na wprost mnie.
- No cóż, w takim razie – zabieram kopertę i chowam ją w wewnętrznej kieszeni marynarki – pozdrów go ode mnie, kimkolwiek jest – kieruję się w stronę drzwi.
- Dokąd się wybierasz?! - szarpiesz mnie za ramię, wpatrując się w moje oczy.
- Do domu. Nic tu po mnie – próbuję cię wyminąć.
- Mowy nie ma! Taki z ciebie bohater?! Nie masz odwagi, by nas sobie przedstawić, tak? Nie szkodzi, sam sobie poradzę!
- Lucas... Piłeś? Skończ z tymi bredniami. Ja nie mam żadnego kochanka. Zatrudniłem agenta, chińskiego policjanta, który wykonał dla mnie pewne zlecenie. To wszystko.
- Nie kpij ze mnie! Obserwowałem cię przez te wszystkie miesiące! To się zaczęło jeszcze w Chinach, prawda? To wtedy zacząłeś mnie zdradzać, ty podły... - łapie mnie za ramiona i gwałtownie od siebie odpycha. Tracę równowagę, ale nie upadam.
- Lucas! To moje ostatnie ostrzeżenie. Odczep się, bo oberwiesz...
- Grozisz mi?! Myślisz, że ty albo twój kochanek stanowicie dla mnie jakieś zagrożenie?!
- Lucas... - załamuję ręce. - Przysięgam, nie mam kochanka! Nigdy z nikim cię nie zdradziłem!
- Kłamiesz! Bezczelnie kłamiesz mi prosto w twarz! A te wszystkie maile, wiadomości, uśmieszki... Ciągłe chowanie telefonu, potajemne rozmowy... Masz mnie za idiotę?! Ale koniec z tym! Nie pozwolę, by jakiś palant mi cię odebrał! Jesteś mój! Masz z nim natychmiast zerwać, bo nie ręczę za siebie, słyszysz?! Zabiję go gołymi rękoma jeśli z nim nie zerwiesz! I nic mnie nie obchodzi, czy jesteś w nim zakochany, czy nie! Nie oddam mu cię! Kocham cię bardziej niż on kiedykolwiek pokocha! Każ mu tu przyjść, bo nie wyjdziemy stąd, dopóki wszystko nie wróci na swoje miejsce!
Zaskoczenie to za mało, by wyrazić to, co w tej chwili czuję... Lucas, ty... Przyglądam ci się jeszcze przez chwilę, zupełnie oniemiały. Dyszysz ciężko spoglądając to na mnie to na drzwi, prowadzące do apartamentu.
- Nikt nie przyjdzie – sięgam do kieszeni po telefon, po czym odblokowuję ekran i łączę się a aplikacją, która pozwoli ci przeczytać moje prywatne wiadomości. - Proszę. Sam sprawdź – wyciągam rękę i podaję aparat.
- Żebyś wiedział, że sprawdzę – mamroczesz pod nosem, odbierając ode mnie urządzenie. Siadam na łóżku, a ty zajmujesz miejsce obok mnie. Zaczynasz przeglądać wiadomość po wiadomości. Żądza mordu zostaje zastąpiona ciekawością.
- Teraz wiesz już wszystko – szepczę cicho, gdy telefon wypada ci z dłoni i miękko ląduje na podłodze.
- Pat... - drżysz?
- Nie chciałem ci nic mówić, bo nie miałem pewności, czy mi się uda. Udało się tylko połowicznie. Oni nie chcą się z nami spotkać, za to przekazali mi zdjęcia rodziców, więc – sięgam do kieszeni po kopertę, którą ci podaję. Nieśmiało spoglądasz mi w oczy. - Dlaczego płaczesz? - pytam zaniepokojony, dotykając mokrego śladu na twoim policzku.
- Bo ja... Ja... Myślałem, że to...
- Za bardzo cię kocham, by zdradzić – uśmiecham się nieznacznie.
- Więc naprawdę nigdy nie...
- Nie – przerywam ci. - Nawet pocałunkiem.
Zapada między nami chwila niezręcznej ciszy. Wiem, że zbierasz się na odwagę, by wyznać mi prawdę. Nie chcę tego słuchać. Nie chcę wiedzieć. Wolę zapomnieć. Unoszę twoją brodę i złączam nasze wargi w pocałunku.
- Patric, ale ja...
- To już nieważne – głaszczę cię po policzku. - Kocham cię.
- Ja też cię kocham. Najbardziej na świecie. Jesteś dla mnie wszystkim! - rzucasz mi się na szyję.
- Ty dla mnie też.
- Wybaczysz mi?
- Pod warunkiem, że ty także mi wybaczysz.
- Nie mam ci czego wybaczać! Zachowałeś się jak bohater, a ja... Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam – zamykam ci usta kolejnym pocałunkiem, bo zamiast wypowiadanych przez ciebie słów, wolę gdy wydajesz zupełnie inne dźwięki.
- Tak bardzo za tobą tęskniłem – tulisz się do mnie. W końcu mogę zatopić palce w twoich włosach, o czym od tak dawna marzyłem.
- Ja za tobą bardziej – mruczysz w odpowiedzi.
- Naprawdę chciałeś zabić mojego kochanka? - parskam śmiechem, przypominając sobie niedawny atak zazdrości.
- Nie śmiej się ze mnie! Nie masz pojęcia, do czego jestem dla ciebie gotów!
- W takim razie – uwalniam się z jego objęć – zostało nam już tylko jedno do zrobienia. - Wyciągam kopertę, którą przedtem schowałem. - Bałem się zajrzeć do środka – przyznaję niechętnie, bo nie chcę, abyś widział we mnie jakiekolwiek słabości.
- Więc ty jeszcze nie...
- Nie, nie widziałem zdjęć. - Siadamy na wprost siebie. Chwytasz mnie mocno za lewą dłoń, splatając nasze palce. - Razem?
- Razem – uśmiechasz się tym najpiękniejszym z uśmiechów, dzięki któremu moje serce topi się pod wpływem ciepła, mieszkającego w twoich oczach. Mając ciebie, niczego się nie boję...

Koniec

44 komentarze:

  1. O mój Boże. Miałaś rację Wegi. Płakałam. I to bardzo! To było takie wzruszające! *°*
    Takiego czegoś to się tak szczerze mówiąc troszkę spodziewałam. W sumie to był jeden z moich zakończeń. Teraz gdy ten sekret z Patrickiem się wyjaśnił to... nie wiem co powiedzieć. Może jak minie to oszołomienie wykrzesam z siebie coś tam więcej. Jak na razie to tyle. A nie zaraz zaraz. Właśnie do mnie coś dotarło. Ale nie wiem czy się podzielić tym czy nie.... oto jest pytanie.
    ~Emy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam Emy, nie chciałem :( Nie rób mi tak i nie płacz, bo mam olbrzymie wyrzuty sumienia. Wieczorem wrzucę coś na otarcie łez, obiecuję :)
      Nie wiem co Ci doradzić, bo będzie na mnie, a wyczerpaliśmy już łzy na dzisiaj, prawda? :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Tyle, że ja ze wzruszenia! Kitsuś nie musisz przepraszać. To ja powinnam ciebie przepraszać! Ale nie ma co już płakać :) Jam szczęśliwa, że jest tak słodko pod koniec >3< kolejny Happy Ending w twoim wykonaniu ^^

      Co do rozdziału na pocieszenie... niepotrzebny jest ale nie pogardzę i przeczytam ^^ jak już mówiłam czytam WSZYSTKO co tu dodajesz i na wszystko czekam z niecierpliwością ^^ Można powiedzieć, że jestem cichym wielbicielem tego bloga ;)

      ~Emy

      Ps: Dostrzegłam niektóre podobieństwa do twoich poprzednich prac ;) Tak tylko piszę ^^

      Usuń
    3. Znowu szczęśliwe zakończenie. To zaczyna się robić nudne, wiem :D Pisząc o miłości chcę, by wszyscy byli szczęśliwi. Może pora przełamać ten schemat? Zobaczymy :D
      Tak czy inaczej, około godziny 20.00 wrzucę Grzech :) Nie mogę się doczekać :) Nowi bohaterowie, nowe historie i co najważniejsze - zupełnie nowe spojrzenie na miłość :)
      Nie martw się Emy, ja też je dostrzegam. Mogłem wysilić się na większą oryginalność, ale tak też jest dobrze. Nadal się uczę lepiej panować nad słowami. Ta praca nie ma końca :D
      Wróć wieczorem :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Coś czuję, że ten "Grzech" będzie warty grzechu ;) (ba dum tsss) tak wiem słabe ;_;

      Wrócę nie tylko wieczorem. Jak wspomniałam już uwielbiam ten blog ^^. Zawsze wracam :D

      A tak w ogóle widzę, że nasz autorzyna sam nie może się doczekać swojego (z resztą kolejnego już) wspaniałego debiutu. Już w głowie mam zwiastun ułożony z tych twoich słów, a w tle jakąś nadającą klimat muzyczkę. Ojoj chyba zbyt się rozmarzyłam >·<. Miłej pracy nasz kochany lisku.

      ~Emy

      Usuń
    5. Masz mnie :) Poziom ekscytacji jest olbrzymi :) Mój Grzech w końcu zostanie objawiony światu :D Nie mogę się doczekać :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Moja mama patrzyła na mnie jak na… nie wiem, ale była przerażona… :D Chodziłam z telefonem po domu w nocy mamrocząc pod nosem: "Jakie to słodkie", "Tego się nie spodziewałam", "Patric przepraszam za te oskarżenia" aż w końcu się nagle zatrzymałam. Miałam taki loading mózgu i powiedziałam do niej "Ale to oznacza koniec? …Dobra, będzie jeszcze Grzech".



    Okej, to mogło wyglądać dziwnie :'D
    Ja się rozpływam. Jak wbił Lucas, to taki głupi uśmiech mi się wdarł na twarz. "Spokojnie Lucas, tylko spokojnie" :D Opowiaanie cud, miód, malina. No poprostu się rozpływam! :)

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz Wegi, Patric nie jest taki zły. Zobaczysz, że nadejdzie taki dzień, gdy to samo napiszesz o dziadziusiu :D "Dziadziuś nie jest taki zły, rozpływam się nad jego pozytywnymi cechami" :D
      Tak, to prawda. Wreszcie koniec. Wszyscy szczęśliwi, zakochani. No cóż, pora trochę namieszać w interesie. Pogrzeszymy dziś wieczorem :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Nie ściemniaj :D To zwykłe zakończenie.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Dobra, dobra... cudowne, boskie, fenomenalne. Lepiej?

      Usuń
    3. Jeszcze chwilę, a popadnę w samozachwyt z Twojego powodu. Potem robię się nieznośny, więc przestań, proszę :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. To moje zdanie na temat ostatnich dwóch rozdziałów. Zanim napiszę coś o całych Szkolnych Opowieściach, przejrzę słownik języka polskiego (i zrobię coś jeszcze, ale wszystko w swoim czasie)

      Usuń
  4. Cóż mogę powiedzieć? ... Chyba tylko tyle, że kiedy usiadłem do czytania, to nie szło mnie oderwać ^.^ .. Chipsy, cola, karton chusteczek ... brakowało tylko " biegającego pisuarku "bo do kibelka za daleko i czas marnowałem^.^ Aaa mama jeszcze do kolekcji poleciła dodać kaftan bezpieczeństwa, gdy w środku nocy okazywałem swoje emocje rozdziałek po rozdziałku O.o ... W każdym razie, mega mi się podobało i najwyraźniej zawitam na dłużej na Twoim blogu ^.^ Życzę dużo weny, Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa :) Ja także mam sentyment do tego opowiadania. Cieszę się, że postanowiłeś zostać. Mam nadzieję, że mama jakoś mi wybaczy :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Co do wybaczenia mamy ... nie obiecuje O.o ... Czytam Twoje kolejne opoko i znów emocje ( jak mnie zakują w kajdany to Twoja wina ) ^.^ ... W każdym razie ... chusteczki się przydają, czasem nawet opluję monitor ( bez komcia *.* )... No i jak tu żyć bez chipsów? Kiedy pochłaniam nawet 3 paczki na raz czytając Twoje wypociny ? ^.^ Cód, miód i pszczoły ... bo czasem coś gryzie w Twoich notkach ^.^ .. Weny i Weny ...Pozdrawiam ^.^

    OdpowiedzUsuń
  6. Rzeczywiście są dwa zakończenia. Piękne. W jakiś sposób czuję się taka ... no nie wiem, syta? I w refleksyjnym nastroju.
    Ale wyobraziłam sobie Wegi, jak to mogło wyglądać z perspektywy jej Mamy...No i banan! MB

    OdpowiedzUsuń
  7. Widzisz, Daniel jednak nauczył się kochać :) Z resztą nie tylko on :)
    Mam to ja się trochę boję :D Jeszcze przyjdą na skargę do moich rodziców i co wtedy? :D

    Twój Kitsune

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zapominaj, że jesteś Królem!!! Nie bój się. Rządzisz!!!
      A jakby co, Twoi Rodzice wyjaśnią z wielkim zaangażowaniem Mamom czytelniczek/ów, że możliwość czytania Twoich historii to najlepsze, co mogło spotkać ich pociechy w necie ;-) MB

      Usuń
    2. Jestem królem tylko dzięki Joleen, bo to ona zakładała to konto :D
      Mój tata z pewnością ogarnie temat, chociaż opowiadań na szczęście jeszcze nie czytał :D Wszystkie czytelniczki nazywa pieszczotliwie "gąskami" :) Ciągle się ze mnie śmieje "i co, gąski napisały? :D Nie ma to jak wsparcie rodziny :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    3. Oj święta prawda! Szacun dla Taty i jeszcze większy dla Joleen!!! Prawdziwa Królowa to największy skarb.MB

      Usuń
    4. Skarb? To najstraszniejszy seme i tyran w jednym. Czasami zastanawiam się za jakie grzechy mieszkam tak blisko :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    5. HAHAHAHAHAHAHAHA!!!!! BOSKIE!!!!!!!! MB

      Usuń
  8. Powiem tak. Nie wiem czy bardziej podobała mi się pierwsza część, czy druga. Nie jestem w stanie tego stwierdzić. Po prostu nie umiem więc obie postawię na pierwszym miejscu podium, bo obie na to zasługują. Obie mnie urzekły i niemożliwym dla mnie jest dokonanie wyboru.
    Zacznę od tego, że przy tej części dużo częściej wybuchałam śmiechem, ale patrząc jak Will w pewnym momencie już nieudolnie dalej obraża się na Daniela czy czytając o poczynaniach asystenta czarnowłosego inaczej się po prostu nie dało! Niestety gdy przychodziły momenty smutniejsze czy wzruszające łzy było mi powstrzymać dużo ciężej. Ale dałam radę a to najważniejsze! :D
    Mówiąc o postaciach muszę zacząć od Wujka Harry'ego, którego uwielbiam całym sercem! Ten człowiek jest tak pozytywny, że nie da się go nie lubić! Taki wujek to normalnie marzenie. Jeżeli kiedyś wrócą mu chęci do podróży i będzie miał w planach zwiedzanie Rosji to ja się piszę do dotrzymywania mu towarzystwa! Z chęcią wysłucham wszystkich jego opowieści, zwłaszcza tych o jego przygodach z podróży w różne dziwaczne miejsca!
    Przyznam szczerze, że w pewnym sensie zawiodłam się dość porządnie na rodzicach Daniela. Ja wiem takie wieści to raczej nic komfortowego, ale mamy dwudziesty pierwszy wiek! Bycie innej orientacji to nie zbrodnia i się zdarza więc czy nie lepiej się z tym pogodzić i nie utrudniać sobie życia? Bo co? Bo dzieci nie nie bardzo jest jak mieć? Osobiście uważam to za ogromny plus. Małe dzieci są tragiczne... Przede wszystkim za głośnie i za duży chaos w okół siebie wprowadzają, a biznesmenom raczej spokój potrzebny. Także nie miło mnie zaskoczyli i mimo że jako tako później to zaakceptowali to i tak się nimi rozczarowałam :(
    Lucas i Patric... Ich relacja dalej jest dla mnie zagadką. Niby po tych dwóch ostatnich rozdziałach coś tam mi się naświetliło, ale wciąż jej nie bardzo rozumiem. Znaczy ok. Bracia bliźniacy i w ogóle, ale reszta jest mi dalej w głowie pokryta ciemną płachtą, ale nie wiem czy chcę ją odkrywać, bo coś czuję, że mogłabym być mocno zdziwiona xD Poza tym ich duet bardzo lubię. No poza chwilami gdy Lucas startował do Will'a, ale mu to wybaczyłam, bo w pewnym sensie umiem zrozumieć czemu to robił. Jednak ja dalej jestem za szczerą rozmową niż za głupimi zagrywkami, chociaż przyznaję, że są dużo śmieszniejsze i lżej się je czyta niż ciężkie rozmowy :D
    Bell od razu skojarzył mi się z jakimś małym, denerwującym stworzonkiem, które niemiłosiernie wkurza, ale nie da się go nie lubić. Po prostu jest to chyba niemożliwe! Gdy czytałam jak energia aż się z niego wylewa robiłam się senna. Miałam wrażenie jakby wysysał ze mnie całą moc jaka mi do końca dnia pozostawała. Musiałam się mocno bronić żeby nie pójść zrobić sobie kawy, bo w weekendy od niej odpoczywam. Bardzo spodobał mi się to całe zaangażowanie jakie wkładał w wszystko co robił! Zwłaszcza gdy pomagał Will'owi, a właściwie zmuszał go do rzucenia palenia. Wtedy miałam ochotę dać mu buziaka, że pomaga mu zwalczyć tak znienawidzony przeze mnie nałóg. Uwielbiam go tak bardzo, że mógłby konkurować z wujkiem Harry'm. Chociaż w sumie stoi z nim na jednym stopniu podium i zdaje się, że bez problemu się nim dzielą! :D
    Bardzo polubiłam też Annę mimo że pojawiła się na tak krótko. To jak zaczęła rodzić na super ważnym dla firmy spotkaniu... Przyznam szczerze. Tym głównie kupiła sobie moją sympatię. Tak. Wystarczy wyjechać z jaką akcją tego pokroju żebym zaczęła kogoś lubić. Jak niewiele trzeba by mnie uszczęśliwić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie z zarządu. To tak Emma taka cichutka i w ogóle, ale ma w sobie coś takiego, że naprawdę da się ją polubić. Wydaje się bardzo nieśmiała, ale bezcenny był moment gdy była ucieszona, gdy Will został jej przedstawicielem na zebraniach. Aldena po prostu nie znoszę. Od początku praktycznie moje nastawienie było do niego wrogie i mimo wszystko się nie zmieniło. Zwłaszcza po tym jak chciał przejechać Will'a, a jednak przejechał Daniela! Chciał się durno zabawić to niech sobie teraz powrzeszczy "Chciałem lekko!". Od początku tylko dołki pod wszystkim co dobre kopał aż w końcu w nie wpadł i mam wrażenie, że ze zdwojoną siłą. Dobrze mu tak! Bardzo dobrze! Zasłużył... Jednak nie nazwę go ćpun, a powinnam, bo to byłby cios poniżej pasa a najfajniej walczy się czysto, najlepiej bijąc po łbie :D Stalney... O nim za dużo nie mam co mówić, bo jakoś nieszczególnie wrył mi się w pamięć. Z tego co mi świta był raczej neutralny.
      Na koniec nasze gołąbeczki William i Daniel! Nie, nie zapomniałam o nich. Zostawiłam ich sobie na deserek (hehe czekoladowy xD taki suchar. wiem, że słaby, ale mnie rozśmieszył). Chciałam o nich coś mądrego napisać, ale nic nie przychodzi mi na myśl. Serio. Jako, że dorośli już są to myślałam, ze no wiesz. Ogarną się, porozmawiają i takie tak. A oni co? Oczywiście musieli mi zrobić nazłość i zachowywali się gorzej niż kobiety. Jak Will chciał już być obrażony, bo prawo miał i gdyby obrażony nie był to uważałabym, że jest idiotą, to już mógł fochować się porządnie a nie pół na pół. Chociaż najlepsze było to jak wkręcał Danielka, że ma romans z Lucasem a ten jak ostatni głąb mu uwierzył xD Albo to jak się wyprowadził nawet się dobrze nie wprowadzając! Niezapomniane wrażenia to się już nazywa! Normalnie za parę lat będę wnuczętom opowiadać, że ich babcia za młodu czytała opowiadanie o takich a takich ziomkach, którzy robili takie a takie akcje. Zapewniam, że im się spodobają moje opowieści tak jak Danielowi opowieści Wujka Harry'ego. Powiem Ci, że ja dalej w niektóre ich akcje nie dowierzam i nie chcę tego robić xD Ale to jak Daniel powiedział rodzicom jak Will jest dla niego ważny... Wtedy sobie aż przerwę zrobiłam, bo prawie się poryczałam. Jak chce to potrafi mówić o tym jak bardzo Will jest dla niego ważny. Tak wydoroślał przez te cztery lata... Jestem z niego dumna.
      No z Willa oczywiście też, bo też wydało mi się, że wydoroślał jeszcze bardziej niż dorosły był. Ważne jednak, że wszystko sobie wyjaśnili i mam nadzieję, że będą żyć długo i szczęśliwie jak Księżniczki Disney'a, bo jak nie poprzestawiam im mordeczki :D
      No, ale wszystko co dobre szybko się kończy tak jak moja przygoda z historią Williama i Daniela. Będę za nimi bardzo tęsknić. Tak samo jak zresztą za każdą inną postacią z tego opowiadania, no poza Aldenem.
      Teraz pozostaje mi się z nimi rozstać tuląc ich bardzo mocno i brać się za następną Twoją historię! Tylko nie wiem, którą. Jakbyś mógł to poleć mi którąś, bo tytuły wszystkich są bardzo zachęcające :D
      Do następnego Kitsuś!
      AsiaAri <3
      (Tak znowu się rozpisałam i musiałam podzielić na dwa xD)

      Usuń
    2. Każda historia jest inna. Czekolada słodka, Kai gorzki, a Grzech magiczny. Zdrajcy jeszcze nie ukończyłem. Nie wiem co Ci poradzić. Na Twoim miejscu nie czytałbym Kaia, bo będziesz płakać, za co już teraz przepraszam.

      Twój Kitsune

      Usuń
    3. Nie przepraszaj, bo obiecałam, że postaram się nie płakać i nie będę. Najwyżej będę dość częste przerwy robić, ale płakać nie będę. No bynajmniej się postaram :D

      AsiaAri <3

      Usuń
  9. Komentuje od razu co mi przyjdzie do glowy, bo mam krotka pamiec i jak juz przeczytam i dopiero napisze komentarz to bedzie mial z 2 zdania. A chce zeby byly emocje :D
    (1 czesc) Od samego poczatku mialem wrazenie, ze to Will cos knuje. Ze chce wykorzystac Daniela. A tu prosze - niespodzianka. To Daniel pkazal sie tym rozwydrzonym gowniarzem. Rozumiem, ze byl samotny i chcial w koncu kogos bliskiego. Sam nie mam zadnych znajomych, ale nie wyobrazam sobie zeby np dziadek mojego faceta umarl, a ja bym mial wyrzuty, ze nie spedza ze mna czasu. Przeciez to egoistyczne. Daniel ciagle myslal o sobie, ma 19 lat i raczej nie rozumie wielu rzeczy. Tego, ze Will musial przekac biznes i ma duzo na glowie. I przeciez sam go nie pytal o rodzinne sprawy czy o cokolwiek, wiec dlaczego zacchowywal sie tak jakby to byla wina nauczyciela? Tak to odbieram. Ze byl zapatrzony w siebie. Nie umiem obwiniac Willa.
    (2 czesc) Podoba mi sie, ze teraz wszystko jest przedstawione z perspektywy Andersona (chyba tak mial?)
    Jakby nie ten Cheng to Daniel spotkalby sie z Willem? Minely 4 lata od ich ostatniego spotkania w koncu... Ciekawe czy Daniel z kims byl w tym czasie 🤔
    Czytam juz chyba 5 rozdzial i jednak widze, ze Daniel szukal Willa. No, no. Brawo. Chyba jednak go kochal.
    Nie podoba mi sie zachowanie Willa. A co jesli teraz Lucas bedzie tym pokrzywdzonym?
    Rozdzial 9. Baaardzo sie ciesze, ze Lucas nie czuje sie odepchniety czy cos. Byloby mi przykro jakby Will go zranil.
    Bell jest cudowny! Jestem pewny, ze jakby odszedl z pracy to Will bylby smutny :D
    I o co chodzi z tym zdradzaniem Lucasa? Ze Lucas zdradza Patrica? A to nie sa bracia? I skoro Daniel powiedzial, ze Lucas kogos ma to znaczy, ze go zdradzil? Czy chhodzi wlasnie o tego typa co zdradzal Lucasa i teraz sie na nim msci? Nie rozumiem :D
    Troche denerwuje mnie ten poped seksualny Daniela. Ciagle ma ochote to robic. Nadrabia stracone lata :D
    Rozdzial 17 Oj cos czuje, ze Daniel bedzie zyl.
    No, mialem racje. Zyje.
    Juz rozumiem o co chodzi z Lucasem!!! Patrick to jego rodzony brat, ale oni uprawiaja kazirodztwo. No, no. Niezle :D
    Super opowiadanie. Takie super, ze przez pare godzin przesiedzialem z telefonem na weselu kuzynki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa i zapomnialem dodac. Boli mnie, ze Lucas go zdradzil, ale... zagubiony byl biedaczek :(
      Tak to jest jak sie nie rozmawia z drugim czlowiekiem szczerze ;/

      Usuń
    2. Witaj Damianie :)
      Przyznaję, że zaskoczyło mnie, iż wolisz czytać, niż bawić się na rodzinnej imprezie. Mam nadzieję, że nie żałujesz swojego wyboru :)
      Pierwsza część opowiadania (mam wrażenie, że powstała wieki temu :D) celowo pokazuje Daniela w takim, a nie innym świetle. Podoba mi się kontrast miedzy bohaterami. Obydwaj są do siebie podobni. Jedynacy, którym niczego w życiu nie brakowało. Mają jednak zupełnie inne podejście do życia. Daniel to mały egoista, przyzwyczajony do tego, że zawsze dostaje to czego chce. Jak sam się przekonałeś, nawet po kilku latach, nie dojrzał na tyle, by to w sobie zmienić. Will jest inny, bardziej stonowany.
      W drugiej części, gdy miałem już większe doświadczenie w pisaniu, postanowiłem wprowadzić nieco kontrowersyjny i lekko szokujący wątek między braćmi. Uznałem, że tak będzie o wiele ciekawiej. Dla mnie to tylko fikcja, chociaż rozumiem, że nie każdemu przypadnie do gustu. To wina mojej przewrotnej natury i podszeptów Joleen :)
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    3. Jestem za kazirodztwem (bez dzieci) wiec nie robi to na mnie duzego wrazenia :D Po prostu nie rozumialem czy oni sa serio bracmi, czy po prostu tak siebie nazywaja.
      I nie - nie zaluje. Wole nie patrzec jak poszczegolne osoby z rodziny robia z siebie blaznow :D

      Usuń
    4. U facetów trudno o dzieci :D (mprega nie liczę).
      Rodzinne imprezy mają w sobie coś "magicznego". Pamiętam ostatni ślub na jakim byłem - matka pana młodego miała pomalowane brwi czarną kredką, która odbarwiła się na granatowo. Do tego kamizelka w stylu Zorro. I zawsze jest jakiś wujek, który za bardzo się cieszy i dość szybko wymięka. Potem przechodzi w tryb "zabawowy". Tańczy nago lub zaczyna płakać. W takich chwilach naprawdę poznaje się ludzi :D Wiem, jestem okropny, ale nic na to nie poradzę. To muzyka biesiadna tak na mnie działa :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    5. O nie, u nas tanczenia nago nie ma :D U nas jest np flirtowanie z kelnerkami majac zone i dzieci D:
      A wujek, ktory za bardzo sie cieszy i szybko wymieja jest chyba na kazdej imprezie :D
      Zreszta nie lubie swojej rodziny, wiec tym bardziej nie zaluje. Musialem troche sie chowac, zeby nikt nie widzial, ze czytam o zwiazku mesko meskim :D

      Usuń
    6. Flirtowania nie liczę, bo z tego i tak nigdy nic nie ma. Poza tym rodzina rzadko mnie zaprasza, zwłaszcza odkąd nie piję :D
      Ty się chowałeś, a co ja mam powiedzieć jako autor? Po tym, jak wydałem ebooka, rodzice wszystkim się chwalą, że "napisałem książkę". A gdy ktoś pyta o czym, to nabierają wody w usta :D Dobrze wiedzą co jest tematem przewodnim, ale nie czytali i niech tak zostanie.

      Twój Kitsune

      Usuń
    7. Taka ksiazke, ksiazke? :o Jak sie nazywa?

      Usuń
    8. Nie, nie jest to prawdziwa książka. To tylko ebook, który zamieściłem na jednej z witryn wydawniczych. Każdy może to zrobić. Nazywa się "Wybierz mnie" i dostępny jest na Beezar.pl.

      Twój Kitsune

      Usuń
  10. Cóż mogę napisać uwielbiam szczęśliwe zakończenia:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak szybko przeczytałaś?! No nie, tak to ja się nie bawię :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  11. Ciekawe opowiadanie, oby więcej takich pomysłów.
    Weny życzę
    Olga

    OdpowiedzUsuń
  12. Odkryłam ostatnio twojego bloga i pochłonęłam szkolne opowieści w dwa dni. Piszesz niesamowicie wciągająco :)
    Z tych dwóch części bardziej podobał mi się "mój nauczyciel", Daniel mniej mnie irytował chociaż zachowywał się okropnie samolubnie i nieczule. Niestety w drugiej części mało się poprawił a był dodatkowo strasznie narzucający się. Troszkę przesadziłeś z tymi ciągłymi napadami zazdrości, przez to był jeszcze bardziej męczącą postacią. Will zdecydowanie zasługuje na kogoś lepszego. Właśnie,Will. W drugiej części trochę stracił charakter. Wiem że przedstawiając historię z jego perspektywy chciałeś pokazać że jest jednak mocno uczuciowy jednak przez to stracił trochę swój pazur. Brakowało mi jego zadziorności. Ale i tak nadal był wspaniały :)
    Wracając do części pierwszej - cieszę się że ruda pod koniec dostała imię ;) Trochę dziwnie się już robiło gdy miała coraz większą rolę a nazywana była nadal ruda xd Trochę mi jej brakowało w drugiej części, szkoda że nie pojawiła się przynajmniej epizodycznie, szczególnie że było wspomniane że nadal przyjaźnią się z Danielem
    Jak mowa jeszcze o kobietach -szkoda że asystentka nie dostała większej roli, była bardzo sympatyczna Chociaż w sumie bardzo polubiłam jej zastępce więc może dobrze xd
    Rodzice Daniela powinni dostać medal dla rodziców roku xd
    Piszę ten komentarz dopiero po przeczytaniu "humorów króla" więc pewnie zapomniałam o połowie rzeczy o których chciałam wspomnieć ale trudno
    Zostanę pewnie stałą czytelniczką, lecę czytać kolejne opowiadanie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa :)
      Prawda jest taka, że to było moje pierwsze opowiadanie (miało być jedynym), więc specjalnie się nad nim nie rozwodziłem. Podejrzewam, że dzisiaj napisałbym je zupełnie inaczej. Niestety, pewne umiejętności i doświadczenia przychodzą z czasem :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Jak na pierwsze opowiadanie i tak jest świetne :)

      Usuń
  13. Hejeczka,
    fantastyczne, i się wyjaśniło, Patryk szukał krewnych, cieszę się że już wszystko dobrze...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  14. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, no i się wyjaśniło, Patryk szukał krewnych, cieszę się że już wszystko dobrze tutaj...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń