poniedziałek, 10 października 2016

Rozdział XIX



Zakazany : Lucas


- Już wychodzisz? - pytam Patrica, obserwując jak zawiązuje krawat przed dużym lustrem w korytarzu. Opieram się o framugę i przyglądam jego wyjątkowo smukłym palcom i zwinnym ruchom.
- Mam trochę zaległości od wczoraj – odpowiada, nie zaszczycając mnie ani jednym spojrzeniem.
- No tak... - wzdycham, oddalając się w stronę łazienki.
- Lucas?
- Tak? - niechętnie odwracam się w jego stronę.
- Zjemy razem obiad? - proponuje niespodziewanie.
- Obiad? - dziwię się. - A czemu nie kolację?
- Wieczorem będę zajęty – ton jego głosu nie pozostawia mi żadnych złudzeń.
- Jasne, może być obiad – przytakuję zrezygnowany.
- To super. Widzimy się w pracy – uśmiecha się przelotnie, po czym chowa telefon do kieszeni i wychodzi.
Stojąc pod prysznicem staram się ze wszystkich sił odsunąć od siebie wizję Patrica spotykającego się z kimś innym. Ktoś inny... Nie ja... Jak wygląda? Jest młodszy czy starczy? O czym rozmawiają? A może wcale nie rozmawiają, tylko... Nie! To niemożliwe...! Cudze dłonie błądzące po jego skórze, cudze usta, zostawiające na nim swoje pocałunki, westchnienia przyjemności, z których jestem okradany... To wszystko powinno być moje! Tak jak sam Patric! Jednak rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej... Chciałbym wyć z niemocy tak bardzo jestem wściekły, ponieważ to moja wina...

***

Wszystko zaczęło się tuż przed naszym przyjazdem tutaj. Ojciec negocjował zawarcie kontraktu z firmą Williama. Nie znał go, lecz widział w nim wielki potencjał. Jak zawsze był nieomylny. Anderson Inc. prężnie się rozwijała, odważnie podążając ścieżką innowacyjnych technologii, które fascynowały Shu Chenga. Problem polegał na tym, że nie należy on do biznesmenów, którzy lubią ryzyko, a partner taki jak Will, stanowił idealne rozwiązanie. Młody, z bogatym doświadczeniem. Gdy tylko pojawiła się nadarzająca okazja, ojciec z wielką radością oświadczył nam, że w końcu znalazł kogoś kompetentnego.
Ucieszyłem się. Nie ze względu na rozwój firmy. Chciałem wyjechać. Pobyć z dala od rodzinnego domu, zazdrosnych znajomych, odwiecznych problemów, które niesie za sobą bycie na firmowym świeczniku. Syn prezesa nie może popełniać żadnych błędów. Nie wolno mu krytykować starszych od siebie, mieć własnego zdania, uśmiechać się w czasie spotkań. Zawsze i wszędzie ma budzić szacunek i nienagannie się zachowywać. Miałem wrażenie, że zostałem przyparty do ściany. Dusiłem się, błagając o jakąkolwiek alternatywę. Patric był odmiennego zdania. Wolał zostać. Podobnie jak ojciec, nie przepadał za zmianami. W dniu, w którym senior Cheng wyruszył na lotnisko, doszło między nami do pierwszej, ostrej wymiany zdań.
- Nie rozumiem! Po prostu tego nie rozumiem! Dlaczego każe nam wyjechać i to aż na pół roku?! Przecież to szmat czasu! - nerwowo krążył po salonie, okazując swoje niezadowolenie.
- Nie podniecaj się tak. Może Pan Anderson odmówi? - starałem się zbagatelizować sytuację, choć w środku  miałem ochotę skakać z radości, odliczając godziny do wyjazdu.
- Odmówi? Nie liczyłbym na to. Poczuje pieniądze i zgodzi się na wszystko! – kolejna dawka sarkazmu wylewała się z mojego brata. Nie chciałem go rozdrażniać. Zamierzałem jak najszybciej uporać się z obowiązkami i spędzić czas na przeglądaniu przewodników turystycznych.
- Nie cieszysz się? Przecież to wspaniała okazja! Będziemy mogli podpatrzeć jak prowadzić interesy bez kija w tyłku – próbowałem go rozbawić, z marnym skutkiem.
- Zrozum wreszcie, że prowadzenie firmy to poważna sprawa! - oburzył się.
- Myślałem, że się ucieszysz. Pojedziemy tam razem i będziemy mogli...
- Zamierzam porozmawiać z ojcem jak tylko wróci. Może uda mi się go przekonać do zmiany decyzji.
- Co takiego? Nie zrobisz tego! - mój własny brat chce zbojkotować marzenie mojego życia...
- Zrobię, a ty – wskazał na mnie palcem – poprzesz mnie.
- Patric, proszę cię! To dla nas wielka szansa! – starałem się wytłumaczyć mój punkt widzenia.
- Szansa na co?! Pół roku poza domem, wiesz co to oznacza? To jak praca na dwóch etatach! Nie dość, że będziemy harować w firmie Andersona, to jeszcze na odległość doglądać tego, co tutaj się dzieje. Świetnie, po prostu świetnie!
- Damy sobie radę. Zawsze dawaliśmy – łagodzę sytuację, choć nie ukrywam, że jego obawy są mi zupełnie obce.
- Lucas, czy ty nic nie rozumiesz?! Pół roku! Pieprzone pół roku! Tyle wystarczy, by podkopać naszą reputację! Wszystko, na co przez lata pracowaliśmy, przepadnie!
- Nie dramatyzuj. Ojciec nam ufa. Firma jest już praktycznie w naszych rękach, a nawet jeśli nie, to...
- Nie wierzę! Nie powiesz mi teraz, że na firmie też ci nie zależy!
- Nie o to mi chodziło. Po prostu wiem, że tak długo jak będziesz obok, poradzimy sobie ze wszystkim – uśmiechnąłem się do niego pojednawczo.
- Tylko o to ci chodzi, prawda? Chcesz zerwać się ze smyczy, by móc robić to, na co masz ochotę – zadrwił ze mnie brutalnie, chociaż dobrze wiedział, że kierowały mną zupełnie inne intencje. Naprawdę byłem święcie przekonany, że mając go przy sobie, mogę wszystko. Od zawsze był dla mnie najważniejszy. Nawet gdybyśmy nie zostali wybrani do kierowania firmą, zupełnie się tym nie przejmowałem. Chciałem normalnie żyć. Cieszyć się tym, że mamy siebie. Sprawić, że Patric będzie się częściej uśmiechać, bo póki co zmieniał się w starego, zgorzkniałego i zawsze niezadowolonego wapniaka, którym ja z pewnością nie jestem!
- Po części tak. Pragnę mieć więcej wolnego czasu, żeby spędzać go z tobą – złapałem go za rękę z czułością, lecz on natychmiast mi ja wyrwał. - Widzisz, właśnie o tym mówię. Kiedy ostatnio robiliśmy coś razem, poza przesiadywaniem w firmie?
- Lucas! Jesteś synem prezesa! Powinieneś bardziej się przykładać do swoich obowiązków! - zganił mnie.
- Ty jesteś dla mnie ważniejszy! – w tonie mojego głosu zbyt wyraźnie wyczuć można było nutkę desperacji.
- Skoro tak, to zacznij liczyć się z moim zdaniem! - odparł autorytatywnie.
- A ty liczysz się z moim?! Zależy ci na tym czego pragnę?!
- Zależy. Właśnie dlatego uważam, że powinniśmy zostać tutaj!
- Dlaczego nie chcesz wyjechać? Boisz się ryzyka, prawda?
- Ja? Boję? Nie żartuj...
- Jesteś tchórzem, który nie wie co jest w życiu najważniejsze. Tak bardzo okopałeś się na swoim stanowisku, że teraz nawet nosa nie wyściubisz na zewnątrz! A świat ma nam tyle do zaoferowania...
- Nie mów tak do mnie, panie „traktuję wszystko lekko”.
- Przecież taka jest prawda. Ty się po prostu boisz żyć, kochać...
- A co miłość ma z tym wspólnego? - przerwał mi.
- Wszystko! O uczuciach też nie chcesz rozmawiać. Udajesz, że ich nie ma! Zawsze traktujesz mnie zimno i z rezerwą. Tak twoim zdaniem wygląda miłość? - słowa wylewały się ze mnie, nie umiałem ich powstrzymać. Były jak wielka fala, która stopniowo zaczęła podtapiać grunt pod moimi nogami.
- Tak uważasz? - spojrzał mocno zirytowany. - A może nie okazuję ich tobie, bo kocham kogoś innego?
 Patric zupełnie nieświadomie otworzył Puszkę Pandory, z której wylewać się poczęły żale i pretensje, nad którymi żaden z nas nie umiał zapanować...
Zatkało mnie. Staliśmy na wprost siebie i mierzyliśmy się wzrokiem. Czy to był ten moment? Rozłam między nami, którego bałem się najbardziej ze wszystkiego, właśnie się dokonał...
- Nie wierzę w ani jedno twoje słowo – odpowiedziałem dumnie. Byłem pewny, że blefował. Nie potrafiłem przyjąć do wiadomości, że miał kogoś innego. Przecież to mnie kochał, to ja byłem mu najbliższy, prawda?
- To nie wierz. Nie zmienia to faktu, że chcę, abyś poparł mnie u ojca.
- Nie zrobię tego!
Pierwszy raz w życiu przeciwstawiłem się bratu. Co więcej, po powrocie ojca do domu, od razu pobiegłem do jego gabinetu i podziękowałem za możliwość pracy w firmie Willa. Tata uśmiechną się do mnie szczerze i mocno przytulił. Był przekonany, że to nasze wspólne stanowisko. Patric zmierzył mnie tylko zimnym spojrzeniem, które mówiło „pożałujesz tego”. I pożałowałem.

***

 Prawie zapomniałem o naszym małym nieporozumieniu ciesząc się urokami miasta oraz towarzystwem niesamowicie przystojnego prezesa Andersona. Mężczyzna okazał się bardzo sympatyczny. Przyjął nas serdecznie i przyjaźnie. Od razu wyczułem w nim bratnią duszę. Patric był bardziej zdystansowany. Nie wiem czy zwrócił uwagę na fakt, że oczy Williama przypominały dwa szafiry obramowanie ciemnymi rzęsami, a dłuższe czarne włosy, układały się w miękkie loki, w które miało się ochotę zatopić palce. Nieprzeciętna uroda sprawiała, że trudno było przejść obok niego i bezczelnie nie pogapić się przez chwilę. Nie, Patric z pewnością tego nie widział... Skupił się raczej na profesjonalizmie oraz wiedzy, którą chciał chłonąć niczym wysuszona gąbka, by mądrzej kierować porzuconą na kolejne sześć miesięcy firmą. Obserwowałem go znacznie bardziej uważnie, bo jakaś część mnie chciała mieć pewność, że nie ma do mnie żalu za taki obrót sprawy. Właśnie... Ja ciągle na niego patrzyłem, a on...
Oczy Patrica zdawały się ślepe. Nie widział mnie. Ignorował. Nawet, gdy był obok, gdy czułem jego ciepło, gdy ocierał się o mnie ramieniem, całował lub spał obok, byłem sam... Cały ten czas przebywał gdzieś indziej, uśmiechając się i rozmawiając z kimś przyciszonym głosem. Odseparował się ode mnie, porzucił. Moje serce zostało złamane, a ja nie umiałem sobie z tym poradzić.

Najwcześniejsze wspomnienie z dzieciństwa, które zapamiętałem, dotyczy Patrica. Mieliśmy niecałe trzy lata, a mama i tata zabrali nas do nowego domu. Każdy z nas dostał własny pokój, lecz zupełnie zignorowaliśmy ten fakt. Zapadła noc. Leżeliśmy razem pod kołdrą. Światło latarki, którą dostaliśmy od taty, było nieco przytłumione. Wpatrywałem się w jego oczy. Milczeliśmy. Tak naprawdę to nie potrzebowaliśmy słów. Tamta chwila naznaczyła całe moje późniejsze życie. Tak długo, jak Patric był obok, nie potrzebowałem niczego innego. Był wszystkim. Niezbadanym wszechświatem, który każdego dnia pragnąłem na nowo odkrywać. Aż tu nagle, po tylu wspólnie przeżytych latach... straciłem go. Przestał mnie dostrzegać. Stałem się przezroczysty, niczym powietrze, którym oddychał. Spoglądał za to na wyświetlacz swojego telefonu, uśmiechając się delikatnie. Poczułem bolesne ukłucie zazdrości. Dlaczego to nie mogę być ja? Kiedyś to do mnie kierował taki sam uśmiech... A teraz?
Każdy z nas dostał od Willa klucze do własnego mieszkania. Przez pierwsze tygodnie byłem w swoim tylko raz, by je obejrzeć. Naturalnym wydawało mi się bycie blisko brata, spanie w jednym łóżku, dzielenie się wszystkim. Przecież tak właśnie wyglądało nasze życie. Był moim słońcem, wokół którego bezwiednie orbitowałem, a ja byłem jego. Nie, ja należałem do niego, a on należał do mnie. Kiedy się to zmieniło?
Flirt z Williamem od początku uważałem za zabawę. Prawda jest taka, że ani on ani tym bardziej ja nie czuliśmy do siebie niczego głębszego. Chcieliśmy ukarać naszych ukochanych. Sprowokować ich do jakiejkolwiek reakcji. W jego wypadku zadziałało. Mały Daniel wodził za nim zakochanym wzrokiem, a mi posyłał nienawistne spojrzenia za każdym razem, gdy zbliżałem się do czarnowłosego. A Patric? Ani razu nie zwrócił mi uwagi. Wprost przeciwnie. Okazał swoje niezadowolenie z powodu moich późnych powrotów do domu i zasugerował, że powinienem przenieść się do swojego mieszkania.
- Nie chcesz ze mną mieszkać? - zapytałem zszokowany.
- Chcę. Niestety każdej nocy wracasz późno nie dając mi spać – odparł lodowatym tonem, ze wzrokiem utkwionym w ekranie telefonu. 
- Przepraszam, nie zauważyłem, że teraz telefon jest dla ciebie najważniejszy... – podszedłem do garderoby, aby zacząć pakować swoje rzeczy.
- W przeciwieństwie do ciebie, ja pracuję – dodał równie zimno.
- W takim razie chyba masz rację. Nie będę ci przeszkadzał – rzuciłem wściekły. W tej samej chwili Patric uśmiechnął się do siebie, a moje serce pękło na pół. Wychodząc, słyszałem jak zaczyna rozmawiać z kimś przyciszonym głosem. Jego uśmiech, czas, ciepło, szept... Wszystko, co do tej pory należało tylko do mnie, zostało mi odebrane...

***

Każdy dzień przypomina walkę. Nie wiem już z kim i o co. Przegrywam. Dźwigam wielki ciężar, a ty swoim zachowaniem każdego dnia sprawiasz, że jest mi coraz ciężej. Oddalamy się od siebie w zastraszającym tempie. Czasami leżąc samotnie w dużym, zimnym łóżku, zaczynam sobie wyobrażać, że nie dzieli nas ściana, której nie umiem przebić. Znowu jesteś obok. Twoje oczy wpatrują się we mnie z taką intensywnością, jakbyśmy byli jedynymi ludźmi na tej planecie. A potem dociera do mnie, że ciebie tu nie ma. Zostałem sam. Mija kolejna, bezsenna noc. A potem nastaje dzień. Znowu się staram, by zwrócić na siebie twoją uwagę.
- Oddaj! - krzyczysz na mnie, gdy zabieram ci telefon z ręki.
- Pytałem cię o coś. Odpowiedz – nalegam, podrzucając beztrosko tak bezcenne urządzenie w górę, by po chwili wylądowało pewnie w moich dłoniach.
- Przepraszam, nie słyszałem. Możesz powtórzyć?
- Pytałem kilka razy.
- O co ci chodzi?! Przecież przeprosiłem! - irytujesz się.
- Pytałem, czy wybierzemy się razem na...
- Kiedy? - pytasz, wyrywając mi z ręki obiekt twoich westchnień.
- Dziś wieczorem.
- Nie mogę, jestem zajęty. Mówiłem ci rano, że mam dla ciebie czasy tylko w czasie lunchu.
- Nawet nie wiesz, co chciałem zaproponować – zauważam.
- I tak nie mam czasu. Będę pracować.
- Pracować... Jasne – zabieram marynarkę, którą wcześniej powiesiłem na fotelu i wychodzę, nie oglądając się za siebie. Pracować... Tak ma wyglądać reszta mojego życia? Mam być biernym obserwatorem? Boli... Tak cholernie boli... Boję się pomyśleć co będzie, gdy wrócimy do Chin. Zabierzesz go ze sobą? Będziesz się codziennie z nim spotykać? Przedstawisz mi go? A może zmusisz do wspólnego spędzania czasu? Jeśli tak, to lepiej zabij mnie już dzisiaj. Nie będę się bronił. Nie wyobrażam sobie, abym miał patrzeć na twoje szczęście u boku kogoś obcego. Powinienem odejść. Wyjechać daleko i nigdy nie wracać, tylko jak mam to zrobić? Jak cię zostawić? Nie, nie umiem. Nie chcę!

***

Nastaje wieczór. Wysiadamy razem z Felicją z jej służbowego samochodu. Kobieta ma na sobie prostą, lecz bardzo elegancką czarną sukienkę oraz długie kozaki w tym samym kolorze. Jej naturalne kasztanowe loki zostały schowane pod peruką. Teraz jest krótkowłosą szatynką o jasnoniebieskich oczach, które dodatkowo chowa za okularami.
- Spokojnie, zachowaj większy dystans. Wystarczy, że będziemy go widzieć – instruuje mnie, gdy idziemy za moim bratem do hotelowej restauracji. Obserwuję jak uśmiecha się do kelnera, zamawiając wino. Jest sam, a raczej jeszcze jest sam. Wybieramy stolik po drugiej stronie sali, by nie zwracać na siebie większej uwagi.
- Nie denerwuj się tak – ściska mnie za rękę.
- Przepraszam. Po prostu chciałbym mieć to już za sobą...
- Żartujesz? Prowadzenie obserwacji to najlepsza zabawa! – zapewnia mnie, uśmiechając się przy tym szeroko. - Wydaje ci się, że znasz swojego sąsiada, który wiedzie nudne życie. Tymczasem gdy nikt nie patrzy, ten poczciwy człowiek okazuje się być seryjnym mordercą, handlarzem żywym towarem lub zwykłym zboczeńcem.
- To cię tak podnieca? Grzebanie w cudzych sprawach?
- Dla mnie to raczej odkrywanie rzeczywistości. Poza tym, gdyby nie ludzka dwulicowość, nie zarabiałabym na chleb. Przypadek twojego brata jest jednym z wielu, wierz mi – jej argumentacja, chociaż szczera i bardzo dosadna, w pokrętny sposób, poprawia mi humor.
- Skoro doszło do tego, że cię zatrudniłem, powinienem przygotować się na najgorsze.
- Pewnie oczekujesz, że z grzeczności zaprzeczę, ale nie chcę karmić cię złudnymi nadziejami.
- Sam nie wiem czego oczekuję – wzdycham ciężko. Chciałbym poznać prawdę, zrozumieć co tak naprawdę dzieje się w jego życiu, co przede mną ukrywa.
- Obiecuję, że poznasz te odpowiedzi. Już moja w tym głowa – zapewnia pośpiesznie. - No proszę, nie kazał na siebie długo czekać... Odwróć się powoli, jakbyś próbował przywołać kelnera i powiedz mi, czy znasz mężczyznę, który rozmawia z twoim bratem.
Oto ten moment... Serce gwałtownie przyspiesza, dłonie mi się pocą, w ustach zasycha. Wykonuję polecenie mojej partnerki i przechylam głowę w prawo...
- To jeden z dyrektorów – donoszę jej z ulgą. - Niemożliwe, aby to był on! Ma żonę i trójkę dzieci!
- Jesteś pewny? Moi ludzie mogą zacząć go obserwować w każdej chwili.
- To nie będzie konieczne. Patric bardzo często omawia z nim różne rzeczy. Jest poza podejrzeniami.
- Skoro tak twierdzisz, to nic tu po nas. Zbieramy się – próbuje wstać, lecz ją powstrzymuję.
- Poczekaj, proszę. To, że go nie podejrzewam nie oznacza, że warto rezygnować z takiej okazji!
- Przepraszam. Nie chciałabym, abyś odniósł wrażenie, że wyciągam od ciebie pieniądze. Twój brat ewidentnie zajmuje się właśnie interesami. Wyciągnął z teczki dokumenty, które razem analizują – czujny wzrok Felicji wyłapuje wszelkie detale.
- W takim razie będziemy ich obserwować podczas kolacji, dobrze?
- Próbujesz mnie podrywać? - wlepia we mnie nienaturalnie niebieskie tęczówki. - Z góry zaznaczam, że jestem zaręczona, więc jeśli liczyłeś na to, że... - grozi mi palcem.
- Nic z tych rzeczy – bronię się zaciekle. - Po prostu chcę tu jeszcze pobyć i sprawdzić, czy po kolacji Patric wróci do domu. Proszę, zostań ze mną. Nie lubię samotnych kolacji.
- Klient nasz pan – kobieta niechętnie sięga po menu.
Rozmowa między nami ewidentnie się nie klei. Felicja wolałaby pewnie być teraz w domu, a nie obserwować nudnego jak flaki z olejem biznesmena.
- Patric gdzieś wychodzi. Pewnie do łazienki. Zostań tu, a ja pójdę za nim – informuje mnie, odkładając widelczyk od ciasta migdałowego, które właśnie jadła.
- Jesteś pewna? Może pójdę z tobą i... - wystarczy jej spojrzenie, abym zmienił zdanie. - Zostanę. Uważaj na siebie – rzucam konspiracyjnym szeptem, przyglądając się plecom odchodzącej Felicji.
Mija kilkanaście minut, a żadne z nich nie wraca. Zaczynam się denerwować. Dyrektor również coraz częściej spogląda na zegarek. Pewnie gdzieś się spieszy.
- Lucas, co tu robisz?! - głos brata sprawia, że aż podskakuję z przerażenia.
- Patric... Przestraszyłeś mnie – kładę prawą dłoń na klatce piersiowej licząc na to, że nieprzyjemne uczucie szybko minie.
- Przepraszam – odpowiada nieco zmieszany. - Przyszedłem tu na kolację z Teodorem. Omawialiśmy projekty – tłumaczy niechętnie, jakby próbował w ten sposób wynagrodzić mi przykry incydent. - Wracasz do domu?
- Dobry wieczór – wita się Felicja.
- Dobry wieczór – odpowiada jej grzecznie, obserwując nas przez chwilę, gdy odsuwam kobiecie krzesło. - Jestem Patric.
- Fiona, miło mi. Lucas wiele mi o tobie opowiadał – Felicja uśmiecha się słodko. Jest profesjonalistką w każdym calu. Nie daje po sobie poznać, że coś jest nie tak. Nawet przedstawiła się fałszywym imieniem.
- A ja nic o tobie nie wiem – zagaduje ją, lecz jego brązowe oczy wpatrzone są we mnie. - Pracujecie razem?
- Tak! - przytakuję pośpiesznie.
- Nie – odpowiada ze śmiechem kobieta. - To nasza pierwsza randka.
- Randka? - Patric przygląda się nam z góry. - W takim razie nie będę przeszkadzać. Miłego wieczoru – żegna się z nami, odchodząc w kierunku swojego stolika.
- Dlaczego powiedziałaś mu, że to randka? Wkurzy się na mnie jeszcze bardziej!
- Żeby go sprowokować. Jeśli mu na tobie zależy, będzie starał się odegrać i umówi na spotkanie z kochankiem. Wtedy wkroczymy do akcji i przyłapiemy go na gorącym uczynku! - ekscytuje się.
- Dobry plan – chwalę ją.
- Myślałeś nad tym co mu wtedy powiesz?
- Co mu powiem? A co powinienem mu powiedzieć?
- Nie wiem. Klienci różnie reagują. Jedni wywołują dzikie awantury, inni zaczynają płakać, pojawiają się groźby. Często dochodzi do bijatyk. Jak będzie w twoim przypadku?
- Nie wiem.
- Musisz to wiedzieć. Chcę mieć pewność jak daleko jesteś w stanie się posunąć. W tym zawodzie trzeba być elastycznym, lecz staram się unikać ryzyka, jeśli to możliwe.
- Poradź mi, co powinienem zrobić – bezradnie spoglądam w jej błękitne oczy.
- Z zawodowego punktu widzenia wolałabym, abyś nie robił niczego głupiego. Jednak prawda jest taka, że gdy nadejdzie ta chwila, posłuchasz głosu serca. Ono najlepiej podpowie ci co zrobić.
Głos serca... Pewnie posłuchałbym tej rady, gdybym miał jeszcze serce... A ja chcę zemsty. Chcę spojrzeć mu w oczy i poczuć satysfakcję z faktu, że odkryłem jego brudny sekret, przyłapałem na gorącym uczynku. A potem? Potem... umrę w bólu i samotności...

22 komentarze:

  1. TO JEST GENIALNE. Lucas to jednak taki typ człowieka, jaki podejrzewałam. Lekki, zabawny, wyluzowany. Często się śmieje… za często. Czyli jest w środku smutny. A Patric? Nie mam pojęcia czy naprawdę kogoś ma. Wszystkiego się dowiemy.
    Felicja też jest niezła. Ma dziewczyna doświadczenie :D
    Ogólnie, jeszcze bardziej (to tak się da?) czekam na końcówkę. Nie mam pojęcia co tam się znajdzie. Wszystko w swoim czasie :)

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobało Ci się? Cieszę się :) Jak już się pewnie domyślasz, ostatni, 20 rozdział, będzie należał do Patrica. Zdradzi nam swój sekret, który ukrywał przez całe opowiadanie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. A co jeśli okaże się taki super i szykuje niespodziankę dla Lucasa? Albo to dupek i ma kogoś na uboczu. Istnieje też opcja, że cały czas grał, żeby wkurzyć Lucasa…

      Wegi

      Usuń
    3. Opcji jest bardzo wiele. W sumie sam nadal je rozważam, bo jeszcze nic nie napisałem :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Na początku: szok!! Nie zorientowałam się że to Lucas opowiada ze swojego punktu widzenia xd Myślałam że to nadal Will. Przeżyłam zawał xD
    A potem zrobiło mi się cieplutko na sercu- Lucas tak się starał przecie ;-;
    Jestem ogromnie ciekawa tego Patricowego sekretu *^*

    ~Suzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątek Will - Daniel dobiegł już końca. Chciałem bardziej pociągnąć historię bliźniaków, ale czas mnie goni, nowe opowiadanie czeka, więc ograniczę się (póki co) tylko do tych 2 rozdziałów.

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Nie lubię ich obu. Bk

    OdpowiedzUsuń
  4. Wegi, wyjęłaś mi to z ust: GENIALNE! (aczkolwiek domyśliłam się, że narratorem nie będzie ani Will ani Daniel, spodziewałam się raczej rodziców Daniela, wujka Harrego, a bliźniaków na samym końcu).
    Przyznać muszę, że z początku obydwaj byli dla mnie nudnymi postaciami, a teraz, gdy na wierzch wychodzą brudy... Aww :D
    Szkoda, że zostaje już tylko jeden rozdział.
    Życzę jak najbardziej powalonego pomysłu na zakończenie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jednak Cię zaskoczyłem :D Dobrze to wykombinowałem, bardzo dobrze :)
      Przesadzacie dziewczyny, to nie był genialny rozdział. Raczej zwykły do kolekcji. Z początku planowałem ich więcej, ale historia jak zawsze troszeczkę mi się rozrosła, a mam już zaczęte nowe opowiadanie, więc idę na żywioł :D
      A samo zakończenie? Nadal nad nim pracuję :) Liczę na to, że dasz znać jak się podobało.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Nie mogę się pogodzić z faktem, że został tylko jeden rozdział o ich relacji. Ale no cóż nowe opowiadanie czeka!

      Wegi

      Usuń
    3. A ja się cieszę. Po tych wszystkich rozdziałach stwierdzam, że kolejne szkolne opowiadanie poprowadzę zupełnie inaczej :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Jeśli chodzi o zaskoczenie mnie innym narratorem w opowiadaniu, to muszę Ci popsuć radość: gdy zobaczyłam, że historii nie opowiada Will powiedziałam "Ha! Wiedziałam!", a potem "Lucas? Hee?"

    Kolejne szkolne opowiadania? Czy mi się zdaje, czy Kitsune psuje niespodziankę? (bardzo lubię niespodzianki i tylko ja mogę je psuć)
    Chociaż osobiści preferuję uczucie miedzy dojrzałymi bohaterami, a nie jakieś młodzieńcze miłostki, które pewnie szybko się skończą, yaoi - w jakiejkolwiek postaci - nigdy nie będzie za dużo :) Już się nie mogę doczekać piątku!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nowe opowiadanie z pewnością NIE JEST o szkole :D I bohaterowie też nie są młodzi. Tak się składa, że na piątek jestem już gotowy. Mogę publikować choćby za chwilę. To z 20 rozdziałem mam problem. Uda się. Ja wiem, że się uda. Musi :)
    Chodziło mi o inne, szkolne, opowiadania. Kai będzie o szkole. To już niedługo. Zaraz po Grzechu, ale przed Dotknij mnie, o którym nie zapomniałem. A to wszystko jeszcze w tym roku :D Idę jak burza hehehe :)

    Twój Kitsune

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noo, Kitsune, szalejesz! Z rozmachem wszystko idzie. 3 opowiadania w tym roku? To ile "Grzech" będzie mieć rozdziałów? Wyrobisz się? Znając życie nie, ale plany można mieć :D

      Wegi

      Usuń
    2. Teraz mnie o to pytasz? Nie wiem ile, 10? 15?
      Kiedy Kai się skończy, Eryk wróci, stąd mój pośpiech :) Tęsknię za moim ukochanym :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    3. Mało jak na ciebie, ale to raczej taka krótka seria, nie?
      ERYCZEK?! Okej, dobra rozumiem. Tylko pamiętaj, to jest MÓJ ukochany. Tak na przyszłość :'D

      Wegi

      Usuń
    4. Mało? A jak się okaże, że to kaszalot, to będzie aż nadto, zapewniam Cię :D
      Eryk jest TYLKO I WYŁĄCZNIE MÓJ. Nawet z Joleen nie będę się dzielić :D To prawdziwa miłość, zupełnie jak do Yashiro :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    5. Chyba, że tak to widzisz :D
      Kitsune, ta wojna będzie trwać CAŁĄ NASZĄ ZNAJOMOŚĆ! Nie oddam, waleczne go zdobędę!

      Wegi

      Usuń
    6. Nie zdobędziesz, jeśli szybciej go zabiję :P

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. Hejeczka,
    fantastycznie, dobrze było przeczytać o Lucasie co go gnebi, niby radosny a tak naprawdę samotny, ciekawe co ukrywa Patryk..
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, oj jak dobrze było przeczytać o Lucasie i tym co go gnębi, tu radosny a tak naprawdę samotny... ciekawe co ukrywa Patryk...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń