„Grzech”
Nasze ostatnie spotkanie miało miejsce dokładnie cztery dni temu. Co się wydarzyło od tego czasu? Nic!
- Wrócił? - każdego poranka zadaję Henrykowi to samo pytanie...
- Nie, panie – i dostaję identyczną odpowiedź.
Henryk przez cały czas pilnuje, by w nowym pokoju Sina było ciepło. Bezustannie dokłada drewna do kominka. Zadbał nawet o specjalne rolety, które nie przepuszczają światła. Zapełnił szafę nowymi ubraniami. Wiem, że to tylko drobiazgi, ale chciałbym pokazać mu, że może się tu czuć jak w domu.
- Więc gdzie jest?!
- Ogród wygląda na zadbany. Nie nudzi się.
- Mam gdzieś ogród! Chcę, aby wrócił!
- Panie, daj mu trochę czasu. Pierwszy raz od bardzo dawna poproszono go by został. Musi się przyzwyczaić. Odwiedzić wszystkie kąty, przemyśleć sytuację.
- Ma wykonywać moje polecenia. Tu nie ma nad czym myśleć – nerwowo odsuwam krzesło od stołu i zaczynam krążyć po pracowni.
- Doskonale wiesz, że daleko nie odszedł. Nadal jest na terenie posiadłości.
- Więc czemu nie śpi w domu?
- Tego nie wiem. Może... - starszy mężczyzna kolejny raz próbuje się wycofać.
- Znowu to samo? Tyle razy prosiłem, abyś był wobec mnie szczery. W przeciwnym wypadku to wszystko nie ma sensu!
- Chodziło mi o to, że może podczas waszej ostatniej rozmowy powiedziałeś coś, co wystraszyło biednego panicza.
- Ja miałbym go wystraszyć? Niby czym? Przecież to wampir! Ma kły! Jeśli chcesz znać prawdę, to raczej on próbował nastraszyć mnie, ale nic z tego! A wiesz dlaczego?! Bo ja się go nie boję! Mam gdzieś, że jest krwiożerczym potworem! Musi zrozumieć tylko jedno. To ja jestem jego panem, wobec którego ma być bezgranicznie posłuszny! Czy wymagam za wiele?!
- Aleś skąd, panie... Jesteś aż nazbyt dobry.
- Przestań ze mnie kpić!
- Sam jesteś sobie winny – służący zakłada okulary, po czym sięga po książkę, którą ma zamiar czytać w ramach przedpołudniowego lenistwa, któremu codziennie z lubością się oddajemy.
- To co mam zrobić? Poradź mi coś, skoro jesteś taki mądry.
- Wydaje mi się, że nie potrzebujesz moich porad, a czegoś na uspokojenie. Może filiżankę melisy?
- Przecież chcę dobrze. Czemu nic z tego nie wychodzi? - chowam palce dłoni we włosach, jakby ten gest miał mi w jakikolwiek sposób pomóc.
- Dotarliśmy do sedna sprawy – otwiera pierwszy tom „Zmierzchu” Stephanie Meyer.
- Co masz na myśli?
- Irytujesz się z byle powodu, jesteś drażliwy i ciągle krzyczysz. Dlaczego?
- Nie wiem – zaskakuje mnie kierunek, w jakim zmierza. - Ale ty wiesz, prawda?
- Musisz sobie odpowiedzieć na jedno kluczowe pytanie, które brzmi następująco : „czego chcę”.
- Czego chcę? - bezwiednie powtarzam za nim, zajmując z powrotem swoje miejsce przy stole.
- W chwili, w które znajdziesz odpowiedź, wszystkie problemy same się rozwiążą.
- To ma być twoja złota rada? Szukanie odpowiedzi na wydumane pytanie?
- Nie mówiłem, że to będzie proste.
- Mam słuchać raz od kogoś, kto czyta romanse dla nastolatek?! - próbuję z niego zadrwić, lecz mój służący poprawia swoje okulary i uśmiecha się szczerze rozbawiony.
- Miliony wielbicielek na całym świecie uznały „Zmierzch” za wart uwagi, więc nie rozumiem skąd twój sarkazm?
- Czytaj sobie do woli. I tak jestem zajęty.
- Rozpocząłeś pracę nad kolejnymi eliksirami?
- Tak.
- Narzucasz sobie zbyt duże tempo pracy. Odpocznij. Odpręż się. Spacer dobrze ci zrobi.
- Nie chcę spacerować. Jest zimno.
- Potrzebujesz wyciszenia, by odzyskać spokój albo chociaż jakąś jego część – przerzuca kartki z zawrotną prędkością.
- Dobrze wiem, że do szczęścia brakuje mi zaledwie jeden posłuszny nieśmiertelny – Henryk wybucha śmiechem.
- Przepraszam. Nie śmiałem się z ciebie panie, lecz z Belli – wskazuje na książkę. - Jej także wydaje się, iż podporządkuje sobie wampira.
Mieszkam z wampirem, rozmawiam z wampirem, mój służący czyta o wampirach... No i najważniejsze – bezustannie myślę o jednym z nich... Czego chcę? Co sprawiło, iż straciłem zimną krew? Wampir – ta oczywista odpowiedź sama ciśnie się na usta. Gdzie się podział ten szubrawiec?
Zostawiam zaczytanego mężczyznę samemu sobie i wyruszam na poszukiwania. Przez blisko trzy godziny spaceruję po rozległych terenach, które rozciągają się za domem. Mam tu swój las, jezioro, park oraz pole, ale to praktycznie otwarta przestrzeń. Nie położył się spać na środku pustkowia, bo nie przepada za promieniami słońca. Pod ziemię też się nie zapadł.
Kilkukilometrowy spacer nieco mi się dłuży. Nadal zastanawiam się nad słowami Henryka - „czego chcę”? Wiem czego chce moje ciało, ale nie zamierzam aż tak się spoufalać z tym zmarłym gagatkiem! To oczywiste, że po tym, jak karmienie wywołało we mnie tak silną falę pożądania, trudno mi o tym zapomnieć. Byłem pewny, że już nigdy nie poczuję czegoś podobnego. Zostając opiekunem z góry wiedziałem, że nie mam szans, by znaleźć żonę. Która kobieta wyrazi chęć zamknięcia się z facetem w czterech ścianach do końca życia, mając wampira za najbliższego sąsiada? Żadna. Przekraczając próg tego domu pożegnałem nie tylko moje poprzednie życie, ale także wszystko, co się z nim wiązało, w tym miłość...
Patrząc na Sina nie czuję miłości. Mam ochotę udusić go własnymi rękami. Jednak zanim to zrobię, chciałbym... Nie! Wcale nie marzę o tym, by dotykać tej bladej, zimnej skóry... To niemożliwe! Przecież nienawidzę go od tak dawna...
Pierwszy raz spotkaliśmy się lata temu. Byłem wtedy młodym chłopakiem. Mój ojciec został wezwany przez radę starszych, która rozważała wybór kandydata na stanowisko opiekuna. Zjawiło się kilku mężczyzn. Obrady przeciągały się bez końca. Był lipiec. Początek wakacji. Bawiłem się w lesie, uciekając przed Henrykiem, który próbował za mną nadążyć. Poszedłem do lasu i wspiąłem się na jedno z najwyższych drzew. Wiedziałem, że stary służący nie będzie mnie tu szukać.
Wołał i wołał, na zmianę obiecując łakocie lub strasząc karami. Nie zdradziłem się ani słowem. Powoli zapadał zmrok. Zrezygnowany Henryk wrócił do posiadłości. Znudziło mnie siedzenie na drzewie, nie mówiąc już o tym, że byłem głodny. Zacząłem schodzić na dół. W pewnej chwili jedna z gałęzi załamała się pod moim ciężarem. Spadałem z zawrotną prędkością. Krzyknąłem przestraszony. W ułamku sekundy pojawił się ktoś, kto złapał mnie na ręce, amortyzując upadek.
- Nie bój się – jego głos był cichy i brzmiał zupełnie inaczej niż wszystkie głosy, które kiedykolwiek słyszałem. Miał na sobie czarny płaszcz z kapturem. Postawił mnie ostrożnie na ziemi. - Nic ci nie jest? - zapytał.
- Kim jesteś? - nie umiałem powstrzymać dziecięcej ciekawości, przypatrując się nieznajomemu.
- Jestem Sin.
- Sin? - to z jego powodu tu przyjechaliśmy. Ojciec nie mówił o nim inaczej, niż „syn ciemności”. Tymczasem wyglądał zupełnie zwyczajnie. I uratował mi życie.
- Dziękuję.
- Chodź, odprowadzę cię do domu – ruszył przed siebie.
- Paniczu... Przyprowadziłeś do domu małego uciekiniera – Henryk pogroził mi palcem. Ponownie schowałem się za plecami mojego wybawcy.
- Czy dokonano już wyboru? - zapytał służącego.
- Jeszcze nie.
- Rozumiem – Sin zrzucił z głowy kaptur, ukazując burzę włosów o intensywnej barwie czerwieni. - Zajmij się dzieckiem, Henryku.
- Nie jestem dzieckiem! - zaprotestowałem, łapiąc go za rękę, która wydała mi się zimna, jak na tak ciepły wieczór.
- Jack... Co robisz? - zdziwił się, spoglądając mi po raz pierwszy w oczy. Jego uroda zapierała dech w piersiach. Jasna skóra, błyszczące zielone oczy i te czerwone włosy...
- Wiesz jak mam na imię?
- Oczywiście. Znam wszystkich członków naszej rodziny.
- Wszystkich? Nawet ciotkę Gertrudę...
- Która ma pięć rudych kotów? Tak, ją też – uśmiechnął się.
- Sin, pobaw się ze mną! W pokoju mam nową kolejkę elektryczną, którą dostałem na urodziny. Chodź, pokażę ci! - pociągnąłem nieznajomego za sobą. Ku mojemu zdziwieniu, nie stawiał zbytniego oporu. Usiadł na dywanie, po drugiej stronie pokoju, zachowując spory dystans między nami. Bardziej niż wagoniki, interesowała mnie jego niecodzienny wygląd.
- Zimno ci?
- Nie – odpowiedział wampir.
- Więc zdejmij płaszcz – niechętnie wstał i zsunął z siebie czarne okrycie. Pod spodem miał ubraną równie czarną koszulę, która silnie kontrastowała z jego kredową cerą.
Nie chciałem tracić ani chwili. Pokazałem mu jak działa kolejka i co zrobić, by zatrzymywała się na poszczególnych stacjach. W pewnym czasie usłyszałem krzyki, dobiegające z korytarza. Do pokoju wpadł ojciec. Widząc wampira, chwycił mnie na ręce.
- Wynoś się stąd! - krzyknął do niego. - I trzymaj z daleka od mojego syna!
- Gratuluję wyboru– odpowiedział mu nieśmiertelny, wstając w podłogi.
- Tato, my się tylko bawiliśmy... - próbowałem bronić nowego przyjaciela.
- Przyjrzyj mu się uważnie, Jack. On nie jest człowiekiem! To zło wcielone! To przez niego będziemy musieli się rozstać!
- Co?! Nie! - wpadłem w panikę i zacząłem płakać. Ojciec tulił mnie mocno do siebie. Objąłem jego szyję ramionami, przylegając do jego ciała najmocniej jak umiałem. Pomimo wzburzenia, czułem od niego ciepło. Ciepło, którego brakowało Sinowi...
Poprzednik ojca żył jeszcze nieco ponad dwa lata. Gdy zostało mu niewiele czasu, rada starszych poprosiła ojca o stawienie się w posiadłości. Nigdy nie zapomnę tego widoku... Po całej posiadłości kręcili się mężczyźni, ubrani w czarne garnitury. Śmierć zdawała się wisieć w powietrzu. Pozwolono nam wejść do pokoju, gdzie na wielkim łóżku leżał bardzo szczupły i stary jegomość, podłączony do szpitalnej aparatury. Nazywał się Filip, lecz z racji swojego wieku, wszyscy mówili o nim „dziadziuś Fill”. Mój ojciec podszedł do łóżka, przyklęknął i pocałował go w rękę.
- To ty... - uniósł zmęczone powieki. - Mój następca.
- Tak, panie – przytaknął mu.
- Mam nadzieję, że się nim zaopiekujesz... Jest taki kruchy...
- Panie... - Henryk pochylił się nad nim widząc, jak wiele kosztuje go wypowiedzenie tych kilku słów.
- Gdzie Sin? Już czas...
Ostatnie promienie słońca schowały się za horyzontem. Wampir wbiegł do sypialni tak szybko, iż wydawało mi się, że zmaterializował się na naszych oczach.
- Już jestem, Filipie. Już jestem...
- Każ im stąd wyjść... Tej bandzie obłudników i łgarzy, którzy oszukiwali mnie przez całe życie... - z ogromnym wysiłkiem uniósł się na pościeli, by obrzucić członków rady starszych ostatnim, nienawistnym spojrzeniem. - Ty – wskazał mojego ojca – zostań.
Wystarczyło jedno niechętne spojrzenie wampira, by wszyscy zebrani pośpiesznie opuścili pomieszczenie. Ja również chciałem do nich jak najszybciej dołączyć, ale ojciec złapał mnie mocno za rękę, zmuszając tym samym do pozostania. Bałem się. Wiedziałem, że minuty dziadka Filla są policzone. Nie chciałem, by umierał na naszych oczach.
- Uważaj na te hieny, moje dziecko. Sam wiesz, że nie cofną się przed niczym... I chroń mojego następcę. Biedak, wygląda na przerażonego...
- Filipie...
- Dziękuję, że jesteś... - spoglądał już tylko na Sina, który ujął go delikatnie za rękę. - Dzięki tobie moje zwykłe życie nabrało barw... Nie zapominaj o mnie...
- Nie zapomnę – krwawe łzy zaczęły spływać po jego policzkach.
- Nie płacz, nie będziesz sam... - zmazał stróżki łez z idealnej twarzy nieśmiertelnego. - Uśmiechnij się do mnie, bo ja codziennie się śmiałem... Nigdy nie sądziłem, że zaznam tyle radości...
Umarł po wypowiedzeniu tych słów. Henryk, który przez cały ten czas stał obok łóżka, dyskretnie spojrzał na zegarek.
Obserwowałem Sina. Zamarł na dłuższą chwilę, wodząc po nadgarstku zmarłego. Po pewnym czasie kazał nam wyjść. Sam ubrał go na ostatnią drogę, a potem wziął na ręce i złożył do trumny, na którą wylał specjalny eliksir, przygotowywany specjalnie na takie okazje, by inne wampiry i demony nie przeszkadzały zmarłemu w wiecznym śnie.
Mój ojciec odszedł nagle, nie pożegnawszy się z nikim, nawet ze mną... Z jednej strony mam do niego żal, bo doskonale wiedział, że zostanę jego następcą, lecz zataił przede mną tak ważną informację, nie mówiąc mi ani słowa. Nie zostawił także żadnego listu czy testamentu. Zdaniem Henryka przez te wszystkie lata był skryty i niedostępny. Zamykał się w swoim pokoju, poświęcając bez reszty pracy. To także wydawało mi się dziwne, bo lista niewykonanych przez niego zamówień na eliksiry zdawała się nie mieć końca. Nie opracował także ani jednego nowego przepisu. Chociaż nie jestem jakoś specjalnie uzdolniony w tym temacie, mam już ich na koncie kilkanaście.
Wracam do domu późnym popołudniem. Służący od razu wabi mnie do kuchni zapachem szarlotki z cynamonem, który roznosi się po całym domu.
- Znalazłeś wampira, panie? - pyta, nalewając herbatę do filiżanek.
- Nie.
- Już po zmroku. Może sam wróci?
- Nie liczyłbym na to – pochłaniam wielki kawałek ciasta, grzejąc się przy kuchennym kominku.
- Jeszcze jeden? - nie walczę ze słodką z pokusą.
- Dziękuję – uśmiecham się zadowolony.
- Cieszę się, że ci smakuje, panie.
- Mogę cię o coś zapytać, Henryku? - próbuję wykorzystać okazję, by wyciągnąć jakieś nowe fakty z tej chodzącej skarbnicy wiedzy.
- Zamieniam się w słuch – poprawia okulary, co zwykle oznacza, że woli utrzymać dystans na wypadek, gdybym zadał jedno z niewygodnych pytań, jak często mam w zwyczaju.
- Dlaczego mój ojciec wniósł tak niewiele do naszej pracy? Przesiadywał w pracowni od rana do nocy.
- To bardzo dobre pytanie – zaczyna przecierać szkła ściereczką. - Sam chciałbym znać na nie odpowiedź.
- Nie realizował zamówień. Nie pozostawił po sobie żadnych zapisków.
- Nie raz mnie o niego pytałeś, lecz obawiam się, że...
Usłyszałem świst otwieranych z impetem drzwi. Coś czerwonego mignęło mi przed oczami...
- Pomóż mi! Proszę! - zdenerwowany Sin ostrożnie umieścił jakieś zawiniątko w ramionach Henryka.
- Paniczu... Skąd go masz?! I czemu jesteś cały mokry?!
- Proszę... - wampir odsunął się od mężczyzny, który od razu przeszedł do działania. Dziarsko podniósł się z krzesła i ruszył w stronę kominka.
- Musimy go ogrzać! - zdecydował.
- Co tam macie?! - zepchnięty na drugi plan, próbuję przebić się do rozmowy.
- Panicz Sin przyniósł szczeniaczka – rozwinął szmatę, wyjmując ze środka zabiedzonego psiaka, który cicho piszczy, dygocząc z zimna.
- Wyłowiłem go z jeziora, ale nic więcej nie mogę dla niego robić – spoglądam na naszego „bohatera”. Wygląda równie żałośnie jak ta czarna kulka, którą Henryk energicznie wyciera suchym ręcznikiem.
- No już, już... Za chwilę podgrzeję ci mleko – obiecuje maluchowi. - Panie, zrób z nim coś, bo patrzeć na niego nie mogę – wskazuje na wampira.
- Taki mam zamiar! - łapię za drobne przedramię i ciągnę go za sobą na górę.
- Jack... Puszczaj! - nie dosyć, że głupi, to jeszcze uparty...
- Co ci strzeliło, by pływać w jeziorze przy takiej pogodzie?
- Nie mogłem pozwolić, by utonął.
- Musisz się przebrać i ogrzać!
- Nic mi nie będzie – zaczyna się śmiać. - Nie jestem człowiekiem, zapomniałeś? To tylko odrobina zimnej wody.
- Zdejmij mokre ubrania i wysusz włosy. Jak skończysz, przyjdź do pracowni – wydaję mu polecenie.
Długo każe mi na siebie czekać. Jestem pewny, że zignorował moje słowa i od razu pobiegł do Henryka. Szczeniaczek jest przecież ważniejszy niż polecenie opiekuna... Mógłbym wykorzystać tego nieszczęśnika do swoich celów... Plan wydaje się podły, ale nie mam innego wyjścia. Gdy kończę rozważać szczegóły, rozlega się ciche pukanie.
- Wejdź!
Sin zamyka za sobą drzwi, o które niepewnie opiera się plecami.
- Jak tam twoje znalezisko? Przeżyje?
- No wiesz! Przecież Henryk się nim zajmuje! - oburza się na mój brak zaufania w umiejętności służącego.
- Skoro pies ma się dobrze, pora zająć się tobą. Gdzie byłeś?
- Tutaj.
- Masz spać w domu!
- Jasne... I co jeszcze? - drwi.
- Sin, ja nie żartuję! Jeśli mi się nie podporządkujesz, to...
- To co? - unosi dumnie podbródek do góry. W starciu wręcz nie mam z nim najmniejszych szans, ale...
- Wyrzucę psa z domu – korzystam z nowej karty przetargowej, którą podsunął mi los.
- Nie zrobisz tego! Przecież jest malutki i potrzebuje pomocy!
- Decyzja należy do ciebie. Mieszkasz tutaj i robisz co ci każę, albo pies ląduje za bramą. Więc jak będzie?
- Jack...! Nie! - syczy wściekły.
- Rozumiem, że przyjmujesz warunki – nie umiem ukryć uśmiechu zadowolenia, który pojawia się na moje twarzy.
- Niech cię piekło pochłonie, ty bezduszny egoisto... Powinienem pozwolić, abyś spadł z tamtego drzewa i złamał sobie kark! - no proszę, coś nas jednak łączy. Myśleliśmy dziś o tym samym wydarzeniu z przeszłości.
Rozdrażniony Sin przypomina pręt rozgrzany w ogniu. Trzeba bardzo uważać, by się nie poparzyć. Na szczęście już dawno temu opanowałem sztukę obchodzenia się z tym żelastwem...
- Podejdź do mnie. Pora cię nakarmić – rozsiadam się wygodnie w swoim ulubionym fotelu.
- Nie potrzebuję twojej krwi.
- Nie pytałem czego potrzebujesz. Stwierdziłem fakt – podwijam rękaw swetra do góry, by móc bez przeszkód rozpiąć rękaw koszuli. - Wolisz przyglądać się jak szczeniaczek zdycha za bramą?
Jego oczy płoną, gdy korzysta z wampirzej szybkości i zaciska dłonie na mojej klatce piersiowej.
- Gnieciesz mi ubranie – wpatruję się w jego twarz, która znajduje się kilka centymetrów od mojej.
- Nie chcę krwi z nadgarstka. Wolę się napić stąd – przesuwa opuszką palca po mojej szyi. Puls gwałtownie mi przyspiesza.
- Nic z tego – łapię go za ramiona i odsuwam od siebie.
- Dlaczego nie? - zaczyna zachowywać się jak rozkapryszony bachor.
- To zbyt intymne, a ty jesteś...
- Nie musisz się tłumaczyć, Jack. Doskonale wiemy kim jestem – siada na dywanie. - Daj – mruczy niezadowolony, przysuwając mój nadgarstek do swoich spragnionych ust. Gryzie mnie mocniej niż poprzednio.
- Sin... - ostrzegam go. Unosi wzrok i udając niewiniątko przełyka drobny łyczek.
- Tak? - trzepocze ciemnymi rzęsami.
- Już nic.
Nie chcę, aby przerywał. Nie w chwili, gdy znowu zaczynam to czuć... O tak... Znajoma żądza uderza we mnie ze zdwojoną siłą. Poddaję się jej bez reszty. Wampir również przeżywa ekstazę, lecz dzisiaj jest jakiś inny... Bardziej czujny. Spogląda na mnie z zaciekawieniem.
- Pij – szepczę, przeczesując ogniste pasma jego włosów palcami.
- Co ci jest, Jack? - dopytuje.
- Pij – powtarzam. Czuję rosnące z każdą chwilą napięcie. Doskonale zdaję sobie sprawę z faktu, że jeśli będzie mnie dręczyć odrobinę dłużej, mogę mieć poważne kłopoty z wytłumaczeniem mu dlaczego ja... Jednak Sin nie daje się zwieść pozorom. Zaalarmowany niebezpieczeństwem, zamyka rany swoją krwią i przygląda mi się uważnie. Znowu jest tak blisko... Tak cholernie blisko... To silniejsze ode mnie... Ponownie wplatam palce lewej dłoni w jego włosy. Zielone tęczówki pozbawiają mnie resztek siły woli. Musi być mój... Teraz... Zanim orientuje się w sytuacji, przyciągam go jeszcze bliżej i bardzo ostrożnie całuję w usta...
wspaniały rozdział ale czemu w takim momencie przerwałęś?? Jestem ciekawa co zrobi Sin jak zareaguje na to i co dalej zrobi Jack?? A to wspomnienie z przeszłości jack był taki mały i uroczy.
OdpowiedzUsuńW jakimś momencie musiałem :D Prawda jest taka, że więcej nie napisałem. Z pewnością wkrótce wrzucę więcej.
UsuńTwój Kitsune
Okurcze dzisiaj Jack był niczym nastolatka
OdpowiedzUsuńale kij :>
Rly szczeniaczek jak słodko
i spodobało mi się to porównanie do Wampirga xD
Wogle Jack ma słownictwo jak jakiś stary dziad xD
Ale to tak strasznie urocze!
I wtf serio "ostrożnie"
tego się nie spodziewałam
zaskoczyłeś mnie
Czekej że niby wampireg i kolejny facet?
Chyba że byli frendami
Yagódko, nie mogę Ci powiedzieć co więcej działo się w przeszłości. Musisz być cierpliwa :D
UsuńJack jest starym facetem. Nieco zagubionym. Targają nim sprzeczności, namiętności. Coraz częściej zdaje sobie sprawę, że jego miejsce jest w magicznym świecie, w który coraz bardziej się zagłębia. Ma do odkrycia wiele tajemnic. Zajęty z niego koleś :D
W kolejnych rozdziałach poznamy go z bardziej zazdrosnej strony :)
Twój Kitsune
Ty wiesz co yagódki lubią najbardziej :DD
UsuńUwielbiam pisać o zazdrości :D A Jack jest takim wdzięcznym zazdrośnikiem.
UsuńTwój Kitsune
Coś czuje że podbije moje serce jeszcze bardziej :D
UsuńTak właśnie będzie :) Wiem, bo nie mogę się doczekać aż to opiszę :)
UsuńTwój Kitsune
ty wiesz ile szczęścia mi dajesz :D
UsuńJa? Poczekaj na Jacka :D
UsuńTwój Kitsune
:DDD
Usuńdajesz mi coraz więcej chęci do życia :DD
Yagódko, staram się jak mogę, bo Ty także mocno mnie wspierasz :) Dzięki takim osobom jak Ty, chce mi się pisać więcej i więcej :) Dziękuję :)
UsuńTwój Kitsune
To dobrze!
UsuńTo jest właśnie ważne
Dziękuje :>
Kitsune no!! Nie przerywa się w takim momencie!
OdpowiedzUsuńTym razem przeczytałam rozdział rano a nie na matmie xd
Dobra, jedziemy od początku. Opisz mi tego szczeniaczka, którego Sin przyniósł *-*
Szantaż Jacka mnie rozwalił. Jak rodzic do dziecka "Będziesz grzeczny albo szczeniak wylatuje."
Czekam na ciąg dalszy. Jaki będzie następny rozdział? Opisz go jednym słowem, proszę!
ZuSkaa
A już myślałem, że będę musiał zadedykować jakiś rozdział Twojej matematyczce :D
UsuńTak, przerywa się właśnie w takim momencie :D Żelki się skończyły (znowu), więc powiedziałem sobie "dobra, wrzucam i idę spać" :P
Szczeniaczek z nami zostanie. Lubię go :)
Nowy rozdział? Jack-zazdrośnik. Będzie miał powód, oj będzie... :D I to nie jeden :) Mam nadzieję, że dobrze go streściłem :)
Twój Kitsune
Ciekawe co by powiedziała moja matematyczka, gdybym jej na matmie otworzyła Twojego bloga... Wegi, mamy zadanie! xdd
UsuńZuSkaa
Wszystko zależy od tego, czy jesteście dobre z matmy :D Ja nie byłem, ale cii... Nikt nie musi o tym wiedzieć :D
UsuńTwój Kitsune
Jak coś to ja i Wegi udzielamy korepetycji.
UsuńJesteśmy dobre, ale Pani też ma swoje humory. Nie ma to jak dostać jedynkę dzisiaj za zadanie, które było na jutro. xd
ZuSkaa
Wasza nauczycielka zrobi karierę jako następczyni wróża Macieja :D
UsuńTwój Kitsune
Hej,
OdpowiedzUsuńna bieżąco czytam rozdziały, tylko jakoś czasu nie mam, żeby sensownie skomentować ;)
W każdym razie, podoba mi się nowe opowiadanie... i z tej okazji zrobiłam kolejny rysunek :D Jakbym miała go zatytułować, to byłoby coś w stylu "Sin podczas wyprawy do Góry Nefrytu". Wiem, że w opowiadaniu nic o takiej lokacji nie było, ale tłem chciałam jakoś nawiązać do tych jego kamyczków i podróży ._.
http://picpaste.com/GoCTt027.png
Pozdrawiam, Aki
Aki jestem w szoku ! :) Sin wygląda tak, jak ja go sobie wyobrażam. Jak to zrobiłaś? :)
UsuńBardzo chciałbym dodać Twoje dzieło do opowiadania. Mogę? Wszyscy KONIECZNIE muszą go zobaczyć :)
Bardzo Ci dziękuję za trud i pracę, jaki włożyłaś. Nie wiem czym sobie na to zasłużyłem, ale jestem Ci bardzo, bardzo wdzięczny :)
Twój Kitsune
To nie jest trudne, gdy jest podany opis postaci. Jack'a narysować i trafić w Twoje wyobrażenie, to by było wyzwanie :D
UsuńSpoko, możesz umieścić rysunek :)
Odnośnie pracy, to zajęła po kilka godzin przez 2-3 dni, a ogólnie proces wyglądał mniej więcej tak: http://picpaste.com/pics/XidKy0ef.1477584963.png
Czym sobie zasłużyłeś? Hmmmm, to raczej nie Ty, a postacie które darzę sympatią. One funkcjonują w tej (fikcyjnej) rzeczywistości, a potem trafiają do wyobraźni i tam sobie funkcjonują i same się proszą, żeby je zobrazować :D To się chyba wena/inspiracja nazywa. A tak się składa, że aktualnie tylko Twoje opowiadania czytam, także wybór mam ograniczony :P Ale to i tak + dla Ciebie, bo jakbyś ciekawie nie pisał/ pisała (przepraszam, ale z rezerwą podchodzę do tego, że hetero(?) chłopak pisze yaoi :D), to pewnie bym znalazła innego bloga do czytania ;)
Aki
Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję :)
UsuńJak się okazuje, hetero chłopak może pisać yaoi. Mógłbym pisać o czymkolwiek. Wybrałem yaoi ze względu na Joleen i jestem jej za to bardzo wdzięczny :D
Twój Kitsune
Ja nie mówię, że nie może, tylko, że to raczej niespotykane. Tak z ciekawości, z ktorego jesteś rocznika i czy koledzy wiedzą, że piszesz takie rzeczy? :P
UsuńAki
Koledzy? Obecnie mam same koleżanki :D
UsuńWybacz, ale obiecałem, że nie zdradzę żadnych osobistych faktów o sobie, więc nie powiem ile mam lat. Więcej niż 18, jeśli to Ci coś podpowie.
Twój Kitsune
Ja od samego początku próbuję go o to spytać. Nie odpowie, chyba, że będzie chciał :D
UsuńWegi
Studia humanistyczne? :D
UsuńAki
Ale nie chcę :D Wolę pozostać anonimowy. Tak naprawdę liczą się tylko opowiadania. To one zawsze będą na pierwszym planie. Ja się tu nie liczę.
UsuńTwój Kitsune
No okej, szkoda, nie chcesz, to nie mów :c
UsuńAutor i jego biografia też się liczą. Przecież to on jest twórcą tekstu, a sam tekst jest zależny od jego doświadczeń. Wiesz, nawet w szkole nauczyciele przed omawianiem lektury zlecają uczniom zapoznanie się z biografią pisarza ;)
Aki
Jestem trochę jak bohaterowie moich opowiadań. Niby wszystko wiadomo, ale nie do końca :D Resztę możesz sobie dopowiedzieć :)
UsuńTwój Kitsune
Okeeej, okeeej. Ale ten nick - kitsune - za bardzo mi się kojarzy z lisem z japońskiej kultury, a nie człowiekiem z krwi i kości. Imienia zgaduję, że nie podasz, bo to przecież takie straszne, więc podaj mi pierwszą literę, o więcej nie proszę :3 To sobie resztę sama dopowiem i będę zadowolona.
UsuńAki
No coś Ty Aki, nie jestem gotowy na taki przełom :D To wymaga przygotowań, odpowiedniej atmosfery, podkładu muzycznego :D
UsuńTwój Kitsune
Atmosfery? Mogłabym Ciebie z Joleen zaprosić na przejażdżkę konną w taki deszczowy dzień, a stukot kopyt byłby muzyką. Byłaby to odpowiednia atmosfera?
UsuńNawet jakbym zgadła to imię, to byś nie potwierdził, takżeeee nvm :D
Aki
Nie zgadniesz :D I to jest w tym najlepsze :) Mama i tata bardzo się postarali :D
UsuńMoże kiedyś, jak będę stąd odchodzić w glorii chwały, jako autor, który opisał wszystkie swoje pomysły :D
Dziękuję, że mnie rozumiesz.
Twój Kitsune
Rozumiem, tylko źle mi z tą niewiedzą. Nie męczę już, słodkich snów.
UsuńAki
Aki, wiesz, przez Twój (uroczy zresztą) rysunek musiałam przerobić swój... Ale myślę, że w nieco dłuższych włosach Sinowi też jest dobrze ;)
UsuńTak? :D Pochwal się pracą, ciekawa jestem, jak Ty go przedstawiłaś :3
UsuńDłuższe włosy też są spoko, ale w pierwszym rozdziale było napisane o "burzy ognistych, czerwonych włosów, które ledwo sięgają mu za ucho", takżeeeee nooooo, rzeczywista długość jest określona w tekście i to już nie moja wizja ;)
Aki
Hmm, nie zwróciłam na to uwagi. Ale pewnie i tak zrobiłabym mu takie - na moim rysunku są trochę dłuższe niż w opisie, nikt nie zauważy ;)
UsuńSzkic dodam w niedzielę, gdy będę miała dostęp do drukarki.
HEJ pisać opowiadanie ktore mi sie tli w głowie i jak narazie wstawiłam mały wstep oczym bedzie ale czy dobrze to zrobiłam to niewiem jestem troche nie pewna w pisaniu. Ale twoje opowiadania mi sie podobaja. i czekam na kolejny rozdzialik i sadze że to bedzie ciekawe jak napisałeś ze Jack bedzie zazdrosny tylko o kogo o szczeniaczka czy o kogos innego??
OdpowiedzUsuńNiczego więcej nie zdradzę :D Może poza faktem, że szczeniaczek jest słodki :)
UsuńTwój Kitsune
to mi zostało tylko czekac na kolejny rozdzialik. Kiedy tak można sie go spodziewać??
UsuńNie wiem. Chciałbym jutro lub w sobotę, ale niczego nie obiecuję.
UsuńTwój Kitsune
Czemu nie mały kotek? Małe kociaki są słodkie :3 Albo lisek? Taki z puszystym ogonkiem? B)
OdpowiedzUsuńCzytam końcowy fragment już chyba 15 raz >.< No nieeee noo Kitsuś...w takim momencie...
Nie mogę się doczekać reakcji Sina...w sumie to reakcji obojga xD
Ale będzie zabawa :D
Uwielbiaaam tooo <3
Powinnam się teraz uczyć fizyki...Ale...są rzeczy ważne i ważniejsze xD
~Suzy
Suzy, dawno Cię nie było :) Co słychać? Widzę, że dzielnie się uczysz :)
UsuńTak, to był bardzo dobry moment :)
Czemu nie kotek? Bo ja wolę pieski :D A lisek najpewniej byłby dziki, więc Jack nie mógłby się nim zajmować. Poza tym czy jest ktoś, kto nie lubi małych piesków? W sumie jest, ale cii... :D
Twój Kitsune
Fizyka to czyste zło. Nie dla mnie te wszystkie zasady xD
UsuńCóż, byle do długiego weekendu ;-; (Święto Zmarłych = pańskie skórki :D)
Ja jeśli już psy, to te największe. Jak byłam mała chciałam nowofundlanda ale rodzice się nie zgodzili, bali się ze zmiażdżyłby mnie...
Więc przerzucilam się na koty :3
~Suzy
Mój ideał - mały pies ozdobny. Taki słodziak do tulenia. Duży pies to duży obowiązek. Koty są fajne, nie twierdzę, że nie. Jednak pies to pies, nic go nie zastąpi.
UsuńA fizyka? Nie przekonała mnie do siebie. Rozstaliśmy się w zgodzie i przyjaźni :D
Twój Kitsune
Niestety u mnie jeśli chodzi o fizykę to na zgodę nie ma szans >u<
Usuń~Suzy
Zdradzę Ci jak ja to zrobiłem, ok :D A więc formuła jest prosta - uczysz się minimum. Ojciec odrabia za Ciebie zadania. Na świadectwie maturalnym, wspólnymi siłami oczywiście, dostajecie 4. Potem wybierasz studia bez fizyki. Zapominasz zbędne wzory. Co prawda nadal pamiętam co to jest ruch jednostajny, ale oprócz tego, że to fajnie brzmi (bez skojarzeń, proszę :D), to nic więcej nie wiem. Pozostaje mi tylko uporać się z traumą ojca, który od czasu do czasu powtarza "ja miałem 5". A ja nie miałem i też się cieszę :D
UsuńPodobnie poradziłem sobie z matematyką :D
Twój Kitsune
Boże 4 z fizyki to by było błogosławieństwo xD Przy tym co się teraz dzieje mam wrażenie, że nawet na 3 będzie ciężko...
UsuńMatma jakoś ujdzie. Co prawda rozszerzona ale moje logiczne myślenie raczej mnie nie zawiedzie xD
~Suzy
Zdaniem "eksperta od 5", czyli taty, nie ma różnicy między fizyką a matematyką. Jasne, jasne... Już mu wierzę :D Jeśli ogarniasz logiczne myślenie, zwłaszcza w zadaniach, nie będzie tak źle :) Jestem dobrej myśli i będę trzymać za Ciebie kciuki :)
UsuńTwój Kitsune
Właśnie sama się dziwię, bo przecież między fizyką a matmą nie ma aż takiej rozbieżności, a jednak dla mnie to zupełnie dwa światy ;D
UsuńDzięki, będę się starać <3
~Suzy
Suuuzyyy! :D Już myślałam, że nas opuściłaś :o Nie mogłabyś bez porzegnania!
UsuńWegi
Czy… czy ja naprawdę to napisałam? Serio? PoRZegnania? SERIO?!
UsuńWegi
Spokojnie spokojnie, ja cały czas jestem na bieżąco. Nigdzie się stąd nie ruszam :3
UsuńTo tylko brak weny na komentarze :)
~Suzy
Rozumiem, rozumiem. Ale nie strasz mnie tak, kobieto! *wzdycha*
UsuńJuż się z Kitsusiem baliśmy, że sporo osób odeszło z bloga…
Wegi
Ojej, jak ja dawno nie komentowałam O.O aż się stęskniłam za wami wszystkimi :D czytam tylko rozdziały i od razu wracam do szarej rzeczywistości
OdpowiedzUsuńZaskoczył mnie bardzo Henryk i jego nowa lektura, ja przeczytałam wszystkie części Zmierzchu ale drugiej rundy nie miałabym siły się podjąć. On dopiero zaczyna więc przekaż mu ode mnie: powodzenia!
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział, więc nie żałuj sobie żelek i herbaty (bez cukru jeśli mnie pamięć nie myli) i kontynuuj pisanie ku uciesze tutaj zgromadzonych :)
Viva
Też za Tobą tęskniłem :) Jak idzie czytanie Labiryntu? :)
UsuńCzasami nie umiem się powstrzymać i wrzucam w tekst takie małe żarciki (Joleen twierdzi, że tylko mnie to bawi, no trudno :D).
Nowy rozdział będzie najszybciej jak się da. Może już jutro, a może w sobotę lub w niedzielę. Nie wiem. Wybuchowa mieszanka czas+herbata+wena bywa kapryśna :D Bądźmy dobrej myśli :)
Twój Kitsune
O boziu, Viva też wróciła! Znów odwiedziły nas te znajome… twarze? XD
UsuńWegi
Twarze... internetowe osobistości bardziej pasują :D
UsuńJeeezu, Kitsune jesteś złem w czystej postaci.
OdpowiedzUsuńNo jak można przerwać w takim momencie? Jak?
Nie zmienia to jednak faktu, że uwielbiam Twoje opowiadania, więc dzielnie będę znosić takie rzeczy, jak perfidne przerywanie w tak pięknej chwili.
Miałam okropny dzień, ale nowy rozdział bardzo poprawił mi humor, dziękuję :)
Przykro mi bardzo, ale w którymś momencie trzeba przerwać. Nic na to nie poradzę :D Czy to był dobry moment? Wszyscy zgodnie twierdzą, że nie. Na swoje usprawiedliwienie mogę dodać tylko tyle, że byłem już zmęczony. Niedługo kolejne rozdziały. Odbijemy to sobie :)
UsuńTwój Kitsune
Trzymam Cię za słowo! :D
UsuńTen rozdział jest dowodem na moje zdolności telepatyczne i manipulacji. Wyjaśniam: pod poprzednim wpisem planowałam dodać wredny komentarz, lecz wywaliło mi stronę, a tu proszę! Kitsune ma chyba sny prorocze niczym Harry Potter - ale to ja jestem Voldemortem. Słucha się moich rad, mimo iż nie miał z nimi świadomego doświadczenia. Jest 3:45, godzina demonów. Kitsune, wysyłam Ci właśnie kolejne myśli, łąłąłąłąłą...
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję, że znowu będziesz pod wpływem mnie, Władcy Marionetek! Daj mi jeszcze kilka tygodni, a osiągnę poziom mistrzowski. Wtedy nastaną piękne czasy i nie będę się mogła w żaden sposób czepiać opowiadań, gdyż będą perfekcyjne :D
Głupie żarty, żartami, ale widzę poprawę. Ale na razie nie będę pisać, co konkretnie mi się podobało. Przeciwnie: gdy tego zabraknie, zwrócę uwagę od razu.
Ale póki jest: *klaszczę*
Rozczaruję Cię - nie miewam snów i nie masz szans, by na mnie w żaden sposób wpłynąć. Nawet Joleen nie udaje się ta sztuka. "This is my design" jak mówi Will z Hannibala :D
UsuńTwój Kitsune
Któż powiedział, że manipulacja przeprowadzana jest tylko za pośrednictwem snów? ┴┬┴┤( ͡° ͜ʖ├┬┴┬
UsuńLidka, czasami mnie przerażasz :D Chociaż nie, dam radę :D Dzielnie biorę wszystko na klatę :D Manipuluj do woli. Nie mogę się doczekać :)
UsuńTwój Kitsune
Nie wiem dlaczego, ale rozwalił mnie Twój komentarz Lidka :D
UsuńWegi
Á propos snów i ich "braku": sen (nie mara nocna) podzielony jest na kilka faz. Jeżeli obudzisz się podczas fazy, w której występuje mara, zapamiętasz ją i powiesz, że miałeś sen; jeśli obuszisz się podczas innej fazy, czy wcześniejszej, czy późniejszej, nocnej historii nie zapamiętasz. Tak więc sny mamy zawsze, jeśli śpimy wystarczająco długo. Nawet, Kitsune, jeśli nie pamiętasz snu, nie oznacza to, że go w ogóle nie było.
UsuńA manipulować człowiekiem można także wtedy, gdy jest tego świadom. Wystarczy zadbać o to, by nie wiedział kiedy, w jakich okolicznościach jest wykorzystywany, bądź przekonywany do czegoś ┴┬┴┤( ͡° ͜ʖ├┬┴┬
Kolorowych koszmarów życzę :3
Wszystko się zgadza, pod warunkiem, że idziesz spać :D
UsuńTwój Kitsune
Nie mam pojęcia co napisać, więc po prostu masz ode mnie słowa otuchy, bo żelki się skończyły, i wsparcia na napisanie następnego rozdziału, ponieważ gdyż mam kilka zakończeń już wymyślonych do tej akcji z pocałunkiem
OdpowiedzUsuńGorąco pozdrawiam :)
~Emy
Ty masz kilka, a ja tylko jedno, za to jakie :D Wszystko się wyjaśni w kolejnym rozdziale :)
UsuńTwój Kitsune
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, to wspomnienie o przeszłości, Jack był uroczym dzieckiem, jak widać wszyscy dobrze traktowali Shina do czasu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga