wtorek, 24 maja 2016

Rozdział XXII

„Humory księcia

Eryk

Każdy dzień nieodwracalnie zbliża mnie do balu. Obowiązków jak zawsze mam sporo, więc brakuje czasu na rozmyślania o groźbach Alana.
Staram się pracować w nocy, by spać w dzień, gdy wiem, że Simon kręci się gdzieś obok. Dzięki temu jakoś funkcjonuję.
Simon także dziwnie się zachowuje. Nadal wymienia z Alanem mnóstwo wiadomości i często ze sobą rozmawiają, lecz jego oczy nie lśnią takim szczęściem jak dawniej. Nie wiem, co zaszło między nimi tamtego dnia i nic mnie to nie obchodzi. Jeśli jest na tyle głupi, by pozwalać sobą manipulować, to jego wybór. Próbowałem go ostrzec. Nie posłuchał. Nic więcej nie mogę dla niego zrobić.
Na trzy dni przed balem porządkuję wszystkie dokumenty, które mam w pokoju, upewniając się, że w razie czego nie pozostawię po sobie żadnych śladów, które mogłyby mnie zdemaskować. Simon uważnie mi się przygląda, jednak nic nie mówi. Ostatnio często spędzamy czas w ten sposób. Milcząc. Każdy pochłonięty jest swoimi sprawami.
Od zajęć odrywa mnie niespodziewana wizyta dziadka, który każe mężczyźnie zabrać mnie do ogrodu na spacer, bo blado wyglądam. Właśnie zaczęło się lato, a ja siedzę w klimatyzowanym pokoju, niczym w więzieniu, oglądając słońce przez kuloodporną szybę.
- Czym sobie zasłużyłem na taką dobroć? - pytam mego dobrodzieja, nie kryjąc sarkazmu.
- Eryku... Proszę cię. Przecież źle się czułeś.
- Nie przeszkadzało ci to, kiedy ratowałem tyłek Maxa - wypominam mu.
- Eryku... - dziadek nie wie co ma odpowiedzieć. Jest mu wstyd przed Simonem. 
- Dziękujemy, wasza wysokość. Już wychodzimy – ochroniarz stara się ratować sytuację, łapiąc mnie za łokieć i wyprowadzając na zewnątrz. - Nie musiałeś być dla niego taki niemiły – karci mnie w drodze do ogrodu. 
Nie odpowiadam. Chowam okulary do kieszeni i cieszę się promieniami słońca. Ciepły wiatr rozwiewa mi włosy. Wreszcie mogę zdjąć marynarkę, którą rzucam na ławkę przed domem.
- Jak daleko możemy iść? - pytam.
- Co masz na myśli? 
- Jak daleko od domu wolno mi odejść? Metr? Pięć metrów? Dziesięć? 
- Bardzo zabawne. Ze mną możesz iść gdzie chcesz, aż do ogrodzenia - wskazuje na wysoki płot.
- Do ogrodzenia? Super. Tylko smyczy brakuje – drwię. 
- Nie smyczy, a kagańca... Mógłbyś chociaż na chwilę powstrzymać się od złośliwości? 
- Nie jestem złośliwy - bronię się.
Odchodzę jak najdalej domu, by choć na chwilę zapomnieć o tym, że będę tu musiał wrócić. Kładę się na trawie pod drzewem i staram zrelaksować. Jestem zmęczony, ale żal mi teraz zasypiać. Wiatr szumi nad moją głową, poruszając gałęziami drzewa. Otwieram oczy, zauroczony.
- Mogę cię o coś zapytać? - dawny szpieg nie daje o sobie zapomnieć.
- Słucham. 
- Byłeś kiedyś zakochany? - Teraz to sobie pojechał po bandzie...
- Zakochany? To dosyć trudne pytanie. 
- Trudne? - dziwi się, siadając obok mnie i opierając się plecami o pień. 
- Wiem co to znaczy kochać ponad wszystko. To chciałeś wiedzieć? 
- Kochałeś tak drugą osobę? - niechcący wzbudziłem z nim jeszcze większą ciekawość.
- Nie. Kochałem tak coś, co było dla mnie wszystkim. 
- Co to było? - nic więcej mu nie zdradzę. Niech sobie myśli, co chce.
- To już nie ma znaczenia – odpowiadam cicho. 
- Nie chcesz mi powiedzieć? - odgaduje prawdę.
- Nie chcę. 
- Dlaczego? 
- Bo to już przeszłość. 
- No dobrze. Umiesz kochać rzeczy, a potrafiłbyś pokochać tak drugą osobę? - przesuwam się, by lepiej go widzieć. 
- Moim zdaniem nie ma innej miłości. Albo kochasz całym sobą albo nie kochasz wcale. Prawdziwa miłość nie boi się nawet śmierci - dziele się z nim moimi przemyśleniami.
- Oddałbyś życie za ukochaną osobę? - drąży temat.
- Tak. A ty nie? - mierzę go uważnym spojrzeniem.
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Każdy o tym wie. Nie czytałeś bajek? - odpowiadam zirytowany, bo nagle zachciało mu się bawić w analizę uczuciową.
- Mama mi czytała, a tobie? 
- Nie pamiętam, ale chyba nie - mama nie była zainteresowana takimi rzeczami.
- Nie czytała ci bajek?
- Była zajęta - odpowiadam wymijająco.
- Czym?
- Nie wiem, ją musiałbyś zapytać. 
- Więc kto czytał ci bajki? - ależ on jest uparty! To gorsze niż przesłuchanie!
- Sam sobie czytałem.
Wiatr znowu szumi między gałęziami, rozwiewając mi włosy. Przymykam powieki i kładę się na plecach.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - jest coraz bardziej napastliwy.
- Na które? 
- Czy potrafiłbyś pokochać drugą osobę? 
- Simon... To nie jest kwestia specjalnych umiejętności. Wszyscy są zdolni do miłości. Ja... - szukam odpowiednich słów, by nie zdradzić mu za wiele – zostałem zepsuty. Cokolwiek zrobię, cokolwiek powiem, nie zmienię przeszłości. Nigdy nie zapomnę, nawet gdybym bardzo się starał. To nie czyni ze mnie odpowiedniego partnera do związku.
- Mówisz tak, jakby nikt nie miał cię już nigdy pokochać. 
- Rodzice się mnie wyrzekli. To powinno dać ci do myślenia - uśmiecham się kwaśno.
- Co takiego im zrobiłeś? 
- Postawiłem przed nimi wybór, albo Alan, albo ja. Wybrali jego. Nie mam im tego za złe. Nie chcę żyć w zakłamaniu. 
- W zakłamaniu? 
- Będziesz po mnie wszystko powtarzać? - irytuję się. - W zakłamaniu. Dokonali wyboru. Tak samo dziadek, a nawet ty. Nie zmuszajcie mnie, abym udawał, że tak nie jest. 
- Alan jest dla mnie bardzo ważny. To mój przyjaciel... 
- Wiem – staram się uśmiechnąć, ale kiepsko mi idzie. - Postaraj się zrozumieć mój punkt widzenia. Tu nie ma miejsca na nas dwóch. On lub ja. Musisz wybrać.
- Ale... 
- Nie ma żadnego „ale”. 
- Gdybyś pogodził się z Alanem, nikt nie byłby zmuszony wybierać między wami. 
- Pewnie masz rację. Na szczęście nigdy nie będę musiał sprawdzać tej teorii w praktyce. 
Naszą rozmowę przerywa telefon. Wiem, że to dziadek. Minęło trzydzieści minut. Podnoszę się i otrzepuję ubranie z liści.
- Mam wracać, prawda? - zakładam marynarkę, nie czekając na jego potwierdzenie.
- Tak – Simon niechętnie się podnosi. – Ty też masz wrażenie, że byliśmy tu bardzo krótko? - pyta niespodziewanie. 
- Nie szkodzi – rozglądam się po raz ostatni po ogrodzie. Ogarnia mnie żal na samą myśl, że więcej go nie zobaczę.
Noc poprzedzająca bal... Nie mogę zasnąć. Rozważam różne możliwości. Czy byłbym równie zdenerwowany, gdyby Simon wybrał mnie, a nie Alana? Jakby to było, gdyby był tu teraz ze mną? Wspierał, dodawał otuchy... Nigdy się nie dowiem.
Tak naprawdę marzę tylko o tym, by chociaż na chwilę znaleźć się znowu w jego ramionach. Poczuć ciepło. Zamiast tego otulam się ciasno ramionami i obserwuję wskazówki przesuwające się po tarczy antycznego zegara, który wisi na ścianie. Czy czegoś żałuję? Czy mogłem zrobić coś lepiej lub inaczej? Chyba nie. 
Mogłem pocałować Simona jeszcze raz, ale on już nie jest mój... Teraz ktoś inny będzie go całować. 
Spędzam dzień na pracy w swoim pokoju. Wieczorem przebieram się w smoking i czekam. Zabezpieczam telefon dodatkowym hasłem, usuwając z pamięci wszystkie zbędne dane.
Przed samym wyjazdem odwiedza mnie dziadek. 
- Eryku, wszystko będzie dobrze. Zobaczysz – uśmiecha się fałszywie. Chyba nawet on w to nie wierzy. 
- Możemy jechać – oświadcza Simon, wchodząc do mojego pokoju. 
Schodzę z nim do samochodu. Na rozkaz starego księcia podstawiono królewską limuzynę. Siadam przy oknie, przysłuchując się rozmowie, jaką prowadzą.
Szofer parkuje przed głównym wejściem. Dziadek zatrzymuje się, by pomachać do reporterów. Ja mam to gdzieś. 
- Nie denerwuj się tak – zielonooki próbuje mnie pocieszyć i odchodzi o kilka kroków. Zatrzymuję go, łapiąc za nadgarstek. Odwraca się w moją stronę. Widzę zaskoczenie w szmaragdowych oczach.
- Obojętne, co by się dzisiaj nie działo... nie zostawiaj mnie samego. Zrób to dla mnie. Ten jeden raz... – proszę łamliwym szeptem. Nie czekam na jego odpowiedź. Pełen obaw i niepokoju, nabieram powietrza w płuca i kieruje się w stronę wejścia. Już nie ucieknę.
Król, jak co roku, wydaje prawdziwe przyjęcie, pełne przepychu, arystokratów, polityków i ważniejszych celebrytów. Jutrzejszą prasę na całym świecie obiegną zdjęcia zrobione tej nocy. 
Moim najważniejszym obowiązkiem jest przywitanie się z jego wysokością oraz wysłuchanie jego przemówienia, a potem unikanie Alana na tyle długo, abym mógł szybko uciec do domu. 
- Tutaj jesteś – dziadek już wydaje się niepocieszony. - Chodź ze mną do króla – popycha mnie w odpowiednim kierunku. 
Przechodzimy przez salę balową, gdzie monarcha wita przybyłych gości.
- Mój drogi bracie – ściska dziadka serdecznie. - Dobrze cię widzieć. I ciebie również, książę Eryku. 
- Wasza wysokość – kłaniam się, lecz nie zabawiam go rozmową. Przez chwilę patrzymy sobie w oczy. Król szybko odwraca wzrok. 
- Dawno cię nie widziałem Eryku, co słychać? - zagaduje mnie.
- Nadal sam sobie radzę, dziękuję - odpowiadam chłodno.
Pewnego popołudnia uciekłem ze szkoły, by się z nim spotkać. Błagałem, aby mi pomógł. Płakałem, prosiłem... "Radź sobie sam" powiedział. Miałem niecałe dziesięć lat, lecz zapamiętałem królewską lekcję bardzo dokładnie. Każde nasze spotkanie przywołuje tamten dzień. Jestem przekonany, że jego wysokość pamięta go równie dobrze jak ja. Sama moja obecność jest niczym wyrzut sumienia. Dobrze mu tak. Obyś smażył się w piekle razem z pozostałymi...
Przemówienie króla zostało zaplanowane na godzinę 22:00. Nerwowo spoglądam na zegarek. Zostało niewiele czasu. Trzymam się na uboczu, rozmawiając tylko z tymi osobami, z którymi naprawdę muszę. Na szczęście nie ma ich zbyt wiele. Wypatruję w tłumie Alana. Gdybym wiedział gdzie jest, łatwiej byłoby mi go unikać. Wszystko wskazuje na to, że pojawi się w ostatniej chwili, jak ma to w zwyczaju.
Simon podaje mi kolejny kieliszek szampana, na który zupełnie nie mam ochoty. 
- Nie dzieje się nic złego. To zwykłe, nudne przyjęcie – odzywa się.
- Odprężę się dopiero wtedy, gdy wrócę do domu. - odpowiadam.
Co pewien czas zerkam w jego stronę. Tak długo jak jest obok, czuję się bezpieczny. Może rzeczywiście niepotrzebnie dałem się sprowokować? Jednak Alan to Alan i ostrożności nigdy za wiele...
Tak jak przypuszczałem, jako ostatni wita się z królem. Krótko po tym nasz gospodarz prosi zebranych o uwagę.
- Jak zapewne wiecie w tym roku mija trzydzieści pięć lat od czasu, gdy wstąpiłem na tron. Trzydzieści pięć lat... Szmat czasu - zaczyna od wspomnień. - Wiele się przez ten czas wydarzyło. Starałem się godnie reprezentować nasz kraj, ale moja podróż dobiegła końca. Postanowiłem zrzec się korony na rzecz księcia Alana, który pierwszego sierpnia, w tej oto sali, złoży uroczystą przysięgę i przejmie panowanie. 
Zebrani witają jego decyzję burzą oklasków, gratulując Alanowi oraz dziękując królowi za lata poświęceń. Większość jego sukcesów zawdzięcza mnie. Czuję się doceniony, gdy królewski minister uroczyście odczytuje listę dokonań. Dobrze się spisałem.
Emocje nieco opadają. Chciałbym poprosić Simona, abyśmy wracali, ale dostrzegam rodziców. Nie widziałem ich ponad trzy lata. Niewiele się zmienili przez ten czas.
- Eryku – głos mamy nieco drży. – Możemy porozmawiać? 
Książę i księżna wyglądają dokładnie tak, jak ich zapamiętałem. Oboje mają jasne włosy. Mama ma na sobie granatową suknię wieczorową, diadem oraz rodową biżuterię. Jest piękna. Kiedyś często wychodzili z ojcem na bale i przyjęcia... Zawsze pięknie wyglądała. Jej oczy są znacznie ciemniejsze niż oczy Alana. Za to tata... Właśnie tak będzie wyglądać Alan za kilka lat. Dokładnie tak samo. Musi czuć się dumny z syna, który wkrótce obejmie tron. Po co ja jestem im potrzebny? 
- Nie mamy o czym – próbuję odejść, ale Simon patrzy na mnie z dezaprobatą. 
- To twoi rodzice, chociaż ich wysłuchaj - strofuje mnie.
- Nie chcę. 
- Synu, proszę cię. To zajmie tylko chwilę – księżna jest zdeterminowana, by dopiąć swego.
- Mów i odejdź – staram się, by mój głos brzmiał lodowato. 
Mama wymownie spogląda na mojego towarzysza. 
- Możemy zostać sami? - prosi go, by zostawił nas samych.
- Nie! - natychmiast protestuję. 
- Tak, oczywiście. Przepraszam - mój ochroniarz natychmiast spełnia jej żądanie.
- Nie odchodź...! – wołam za nim. 
- Za chwilę wrócę – mężczyzna uśmiecha się do mnie. Odprowadzam go wzrokiem, gdy znika w tłumie. Nie podoba mi się, że przez rodziców musieliśmy się rozstać.
- Eryku – mama kładzie mi dłoń na ramieniu, lecz gdy odwracam na nią wzrok, natychmiast cofa rękę, ubraną w długą, białą rękawiczkę – chcielibyśmy, abyś wrócił do domu. Alan niedługo się wyprowadzi i zamieszka tutaj. To wspaniała okazja, abyśmy mogli żyć jak dawniej. 
- To wykluczone. Coś jeszcze? - pytam coraz bardziej zirytowany, wypatrując powrotu Simona. 
- Wiem, że możesz mieć do nas żal, ale postaraj się zrozumieć... Twoja obecność w domu bardzo by nam pomogła. Mógłbyś przejąć firmę i pomagać bratu – zaczyna ojciec. 
- Nie jesteśmy rodziną. Pamiętasz, jak mnie wyrzuciłeś? Bo ja tak. Otworzyłeś drzwi i wypchnąłeś mnie za nie krzycząc, że nie jestem już twoim synem. Zdaniem sądu jestem sierotą. Nie mam ani ojca, ani matki - przypominam im wszystkie przykrości, których dopuścili się względem mnie.
- Nie mów tak! Bardzo nas krzywdzisz! Gdybyś nie był taki uparty...! Czy rodzina nic dla ciebie nie znaczy? - cóż za fałsz i obłuda... Powinien się wstydzić...
- Znaczy bardzo wiele. Rodzina to osoby, które się nami opiekują, zwłaszcza wtedy, gdy komuś dzieje się krzywda. Waszym obowiązkiem było chronić mnie, bo byłem dzieckiem. Małym, bezbronnym dzieckiem. Tymczasem wy staliście z boku i przyglądali mojej krzywdzie - wypominam im.
- To nieprawda! - protestuje mama. 
- Milcz! - syczę do niej, by nie wzbudzać sensacji wśród otoczenia. – Nigdy więcej nie chcę was widzieć. Zejdźcie mi w oczu, inaczej za chwilę wszyscy dowiedzą się prawdy o tym, jaką jesteśmy cudowną, kochającą się rodziną – staram się pohamować złość, lecz na próżno. 
- Jeszcze tego pożałujesz! - ojciec patrzy mi wściekle w oczy. 
- Grozisz mi? - pytam spokojnie. 
- Żebyś wiedział. Jak Alan zostanie królem to... 
- To co? - kpię z niego. - Co jeszcze może mi zrobić? 
- Nie prowokuj go – ostrzega mnie. 
- Zejdźcie mi z oczu! Brzydzę się wami! - Oburzenie malujące się na książęcych twarzach, jest bezcennym widokiem. Opada maska lukrowanego szczęścia, ukazując prawdziwe uczucia. Nic się nie zmieniło. Nadal obwiniają mnie o wszystko, co się wydarzyło. Mam ochotę roześmiać im się w twarz, ale jakie to ma znaczenie? To był ich wybór, nie mój. To oni mnie skreślili. Woleli swojego ulubieńca. Już nie jesteśmy rodziną...
Gdzie Simon? Czemu to tak długo trwa? Krążę po sali balowej szukając go, ale wygląda na to, że zapadł się pod ziemię. Dzwonię i dzwonię, lecz nie odbiera. Może coś się stało? Wypatrzyłem w tłumie ochroniarzy dziadka. Już miałem do nich podejść, gdy ktoś na mnie wpada i popcha w kierunku ściany. 
- No proszę, a kogo my tu mamy? Chowasz się przed nami, Eryku? - znam ten głos...
- Tak jak ty przed wierzycielami, Dawidzie? - odcinam się mężczyźnie, unosząc  na niego wzrok.
- Przed nikim nie muszę się chować, smarkaczu! - warczy na mnie.
- Oczywiście, że nie. Zapomniałem, że sprzedałeś swój dług konsorcjum - dogryzam mu.
- Zamknij się! - jego wzburzony głos zwraca uwagę zebranych. 
- Spokojnie, Dawidzie – uspokaja go Max, udając lekko wstawionego. – Nie przyszliśmy tu, by się kłócić. To bal, bawmy się. 
- Masz rację stary, zabawmy się – wymieniają między sobą porozumiewawcze spojrzenia. 
- Chodź z nami Eryku. Musimy porozmawiać – Max uśmiecha się do mnie, choć jego oczy mówią coś zupełnie innego. 
- Nie chcę, czekam tu na kogoś - kolejny raz rozglądam się za Simonem. Czemu go nie ma, gdy najbardziej go potrzebuję?
- Masz na myśli twojego ochroniarza? Obawiam się, że jest nieco... zajęty – szepcze Dawid. 
- Wiedziałeś, że ma słabość do Alana? - podpowiada Max.
- Są razem w jednym z pokojów piętro wyżej. Raczej nie chcą, by im przeszkadzać - uśmiecha się w specyficzny sposób. - My nie możemy być gorsi, prawda Eryku? 
- Książę nie jest przekonany – Max odbiera mi kieliszek, który trzymałem w dłoni. - Nic nie szkodzi. Mamy swoje sposoby, abyś zmienił zdanie – przypiera mnie do ściany, kładąc ręce po obu stronach głowy, abym nie miał jak uciec. 
W tej samej chwili Dawid wyciąga z kieszeni niewielką strzykawkę i wbija mi igłę w ramię. Zaczyna mi się kręcić w głowie. 
- Źle się czujesz, Eryku? Wypiłeś za dużo szampana? - pyta z troską w głosie? - Może wyjdziemy na chwilę na zewnątrz? Łyk świeżego powietrza dobrze ci zrobi...
Czuję jak nogi się pode mną uginają. Max łapie mnie za lewe ramię, a Dawid za prawe. Dyskretnie opuszczamy salę.
Gdy odzyskuję świadomość, jesteśmy w królewskiej stajni na tyłach ogrodu. Mam związane ręce i jestem zakneblowany. Dawid pociąga za linę tak długo, aż moje nogi przestają dotykać ziemi, a następnie przywiązuje ją do haka, wbitego w ścianę. 
- Pamiętaj, żeby nie celować w twarz i niczego mu nie złamać - upomina Maxa, który szykuje się do zadania ciosu.
- Przecież wiem – mój oprawca zdejmuje frak. – Przytrzymaj. 
- To niesprawiedliwe! Ja też chcę się z nim pobawić!- marudzi Dawid.
- A kto powiedział, że nie będziesz miał okazji? 
- To nie tak, że coś do ciebie mamy, książę - uśmiecha się do mnie. - Jesteśmy ci bardzo wdzięczni za pomoc, ale znasz Alana. Nie lubi, gdy ktoś mu podskakuje – Dawid zaczyna delikatnie mnie popychać sprawiając, że sznur boleśniej zaciska się na związanych nadgarstkach. 
- Prosił, abyśmy ci tylko przypomnieli, że masz siedzieć cicho do koronacji, bo jak nie, to sprawy mogą przybrać znacznie gorszy obrót – Max, jako pierwszy, uderza mnie pięścią w brzuch. Robi mi się słabo. 
- Nie tak mocno, stary! Takim tempem od razu go wykończysz! - protestuje Dawid.
- To nie moja wina, a jego! Sam zobacz, jaki jest chudy!
Tym razem to Dawid bierze zamach i celuje w to samo miejsce. Cios jest słabszy od poprzedniego, lecz równie bolesny.
- Widzisz? A jednak można – uśmiecha się do swojego kompana.
- W takim razie teraz ty  – Max odbiera mu swój frak i czeka, aż Dawid pójdzie w jego ślady. 
- Nie będę się rozbierał. Nie chcę pognieść marynarki – uderza mnie po raz kolejny, tym razem znacznie mocniej. 
Zapadam w ciemność...

28 komentarzy:

  1. przez cały rozdział miałam puls 500+

    CO.TO.SIĘ.NAZRABIAŁO.

    przy akcji z rodzicami byłam bliska płaczy ale!
    nie dam ci tej satysfakcji jeszcze :>

    A. i jeszcze to.

    SIMON TY IDIOTO.
    SKONCZONY DEBIL!
    xD
    nie no ja się śmieje ale zwalił kompletnie.

    +

    Czyżby Eryk kochał kotełka? :3

    czekam na jakąs akcje Simon super hero ale po tobie to nie można się niczego spodziewać xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy Simon to bohater? Zobaczymy :) Jeszcze nie napisałem kolejnego rozdziału, ale wszystko jest możliwe :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. znając życie wbije jakaś mała neko-dziefczynka z karabinem -.-

      Usuń
    3. To byłoby dobre :D Ta 'dziewczyna' Eryka wpada do środka po czym dziurkuje Daniela i Maxa!

      Wegi

      Usuń
  2. Mniej mnie na sumieniu Kitsune-san ;-;.Mojego eryczka tak maltretowac ;-;.Ja zaciukam tych dziadów,a Alana dodatkowo wykastruje*wpadła w furię *Simon a do ciebie się na ten moment nie odzywam.Miałeś nie zostawić eryczka i co?I Nic.Płaczę, Kitsune-san powiedz że zabijesz potem te mendy.To taki prezent,doda mi otuchy przed zabiegiem ;-;
    Isis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ISIS!
      Przepraszam, że się wtrącam, ale nie mam gdzie do Ciebie napisać. Zabrano mi laptopa, bo - masz spać i zdrowieć a nie! Kocham Cię, babciu <3 Na szczęście nie ogarnęła, że schowałam telefon pod poduszkę. Jetem lepszym szpiegiem niż Simon xD Odbiegam od tematu... Chciałam Ci powiedzieć, że caaały czas trzymam kciuki i na gg wejdę najwcześniej jutro.

      Siostrzyczka

      Usuń
    2. Wcięło mi komentarz… :c Trzymam kciuki! Wszystko będzie dobrze <3

      Mamusia

      Usuń
    3. Dziewczyny bardzo mi przykro, że chorujecie. Tatuś przytula :) Wiem, że na niewiele się to zda, ale martwię się o Was i mam nadzieję, że szybko dojdziecie do siebie. Zwłaszcza Ty, maja mała Isis. Tatuś postara się napisać do Ciebie maila, jak tylko ogarnie wszystkie tematy :) Będę się modlił żeby wszystko dobrze się ułożyło.

      Wasz Kitsune

      Usuń
  3. Jestem nieprzytomna, dlatego z góry przepraszam jeśli mój komentarz będzie bez ładu i składu, ale wiesz... powinieneś się już do tego przyzwyczaić :)
    Powiem krótko - NARESZCIE. Po prostu aż się sama miałam ochotę uderzyć, kiedy dotarło do mnie, że czekałam aż Erykowi się coś stanie. To nie tak, że źle mu życzę, bo jest wręcz przeciwnie, ale po prostu już się nie mogłam doczekać akcji.
    Pamiętasz, że jak mantrę powtarzałam - "Zabij dziadka"? Zmiana planów - zabij dziadka i Simona. To będzie taki miły prezent na... urodziny (taki o kilka miesięcy wcześniejszy xD). Nie dość, że Simon to jedna wielka dupa wołowa, to jeszcze na dodatek dupa wołowa nie potrafiąca dotrzymać obietnic ;-; Jak mógł zostawić Eryka?! No jak? Poprosił go tylko o jedną rzecz a ten... szkoda słów. I-i na dodatek z Alanem. Właśnie złamano mi serce. Teraz pójdę zakopać się pod kołderkę, puszczę jakieś romantyczne anime i zjem pudełko lodów. Chociaż może to ostatnie lepiej nie, bo znowu będę wymiotować. W każdym razie, Kitsune, wyrwałeś mi serce z piersi, zgniotłeś je i zrzuciłeś z klifu, perfidnie się śmiejąc! :C :P
    Ale mam jakieś dziwne wrażenie, że Simon się nie przespał z Alankiem. W sensie, że poszedł z nim do pokoju, żeby mu powiedzieć, że go jednak nie kocha. Tak mi się wydaje, bo chyba czytając rozdział byłam pewna, że Simon uświadomił sobie, że to Eryka kocha. Więęęęc, moim zdaniem wyglądało to tak:
    Simon odchodzi. Zaczepia go Alan (</3) Ciągnie go do pokoju. Przyszły król próbuje się do dupy wołowej dobierać. Dupa wołowa ma nagłe - Ohhh, Eryk to Ciebie kocham! Odpycha Alana. Alan się wkurza. Simon idzie szukać Eryka. Alan uświadamia sobie, że tak naprawdę kocha mnie i wszyscy żyjemy długo i szczęśliwie :D A! I na moim ślubie z Alanem w kawałku tortu, który będzie przeznaczony dla dziadka, będzie trucizna ^^
    Ale tak poważnie, to do momentu ze ślubem, wydaje mi się, że tak mogło być.
    No nic, do napisania!

    Umierająca Ruu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobny tok myślenia co do tej akcji z Alanem, ale… ugh… SIMON BAKA!!! Tego nie da się ogarnąć!

      Wegi

      Usuń
    2. Tradycyjnie nic nie powiem, bo nie :D Co zrobi Simon dowiecie się z kolejnego rozdziału, który wrzucę w niedzielę lub poniedziałek. Wyjeżdżam na długi weekend odwiedzić rodzinę. Gdyby mnie nie było, to nie oznacza, że szlag mnie trafił, ale nie mam internetu. Znowu... Wbrew pozorom i obietnicom wszystkich sieci komórkowych - internet nie jest wszędzie.
      Simon... Zazwyczaj jego możliwości są przeceniane. Facet zna sztuki walki, potrafi zapewnić ochronę, ale to wszystko. Jego kariera szpiega szybko się skończyła. Jest zagubiony pomiędzy dawnym uczuciem do księcia, którego kochał, a fascynacją do księcia, którego chroni. Co zrobi? To niespodzianka :D
      Jeszcze raz dużo zdrowia Ruu. I przyślij mi babcię na wakacje :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    3. Pozdrów rodzinę :P
      Simon ma taki nieskomplikowany umysł. Eryk jest bardziej złożoną postacią. I zastanawiam się, czy na dłuższą metę oni do siebie pasują... Bo jeśli chodzi o Alana to logiczne, że pasuje do mnie co do tego nie ma wątpliwości ^^
      A babcia nie oddam, robi za dobre obiadki i za bardzo mnie tuli, kiedy mi coś jest żeby ją tak po prostu oddawać :)

      Ruu

      Usuń
  4. No nieee...wiedziałam, że tak będzie ;-; Wiedziałam, że Simon, pan super agent, sobie pójdzie...
    Znowu nie mogę się doczekać reakcji Simona. Chyba nie przejdzie obojętnie obok pobitego Eryka nie? ;-; chociaż...jak to już wyżej wspomniano po Tobie się niczego spodziewać nie można :3
    *leży na łóżku i topi smutki w paczce kwaśnych żelków*
    *czyta sklad* Jest w nich nawet syrop z owoców drzewa świętojańskiego! Boże...co ja jem?

    Kitsune ja tu na twoim blogu przesiaduję a uczyć się słówek z francuskiego powinnam! :o

    ~Suzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ucz się Suzy, poczytasz później :D Nie chcę być odpowiedzialny za Twoje złe oceny.
      Nie wiem co to jest drzewo świętojańskie i nawet nie mam czasu wygooglować. Oby to było jadalne, bo czasami też kupuję żelki, ale tylko o smaku owoców leśnych, za którymi specjalnie nie przepadam. Jako jedyne nie mają żelatyny.

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. K-Kitsune! Ja zaraz się rozryczę ze złości!! Dlaczego?! D L A C Z E G O?!
    SIMON, MIAŁEŚ GO NIE ZOSTAWIAĆ!!! NIE ZOSTAWIAĆ! A ty do Alana se polazłeś! *Wkurzenie poziom * Będxiesz mi płacił za szybkę Kotsune! Ehh! Ja nie umiem teraz tego skomentować! Jedyne co czuję w tej chwili to niewyobrażalna złość!
    Napiszę, jak trochę ochłonę

    Wkur****a Wegi
    Ps. Bardzo przepraszam, nie powinnam przeklinać :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, teraz na spokojnie…
      Właśnie! Dobrze myślisz Eryk, niech Simon ogarnie dupę, a nie. Wtedy możecie pogadać.
      Tylko pół godziny? Kitsuś, wiesz, że go męczysz, nie? Zdajesz sobie z tego sprawę? Trzeba powietrza, a nie.
      I znowu ten temat… Co Eryk kochał tak bardzo? I czemu to już przeszłość? Dlaczego twierdzi, że jest zepsuty? Ehh… Trudny temat…
      Eryczek chce do Simona? Mój kochany… Ja cię przytulę! *~*
      '-Obojętnie co by się dzisiaj nie działo… nie zostawaij mnie samego. Zrób to dla mnie. Ten jeden raz…' Czego w tym nie zrozumiał?! NO CZEGO?! Jak można być tak ujemnym?!
      I ten król, jak mógł mu nie pomóc? *traci wiarę w ludzi* No jak?! J-Ja już powoli przestaję rozumieć…
      Rodzice… też mnie zdenerwowali! Wszyscy mnie dziś denerwują! No nie! -,-"
      I w tym momencie… SIMON, ROZSZARPIĘ GO. POPROSTU MNIE TRZYMAJCIE, BO OPOWIADANIE ZA SZYBKO SIĘ SKOŃCZY ŚMIERCIĄ GŁÓWNEGO BOHATERA…
      Dawid… kto to był? (ale serio ;-;) XD Ten Max… to jemu Eryczek dupę ratował a teraz…agh! ALAAN! GDZIE JESTEŚ KURWIBĄKU?! Na mojej czarnej liście jest przed dziadkiem. No poprostu nic tylko zabić!

      Wegi

      Usuń
    2. Dawid i Max to najlepsi przyjaciele Alana.
      Simona nie zabiję. Jest mi potrzebny, nawet bardziej niż dziadek (nie, nie oznacza to, że pozbędę się dziadka - wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie) :D
      Simon tak na dobrą sprawę jeszcze nic nie zrobił. Dopiero po przeczytaniu kolejnego rozdziału możesz się na niego wkurzać. Poza tym ja wiem, że chciał dobrze. Sama się przekonasz.
      I jeszcze jedno - tylko ja będę tulić małego Eryczka. Jest mój. To mój wombat i nikomu go nie oddam :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    3. Dawid i Max… *zapisuje imiona* Dooobra!
      A szkoda… Możesz ich zabić… I tak napiszesz kiedyś bonusowy rozdział Ja x Eryk i koniec. (<-- pacz, kropka nienawiści, teraz to już musisz :D)
      Simon gorzej to rozwali? Da się? A no tak ;-; DA.
      Mam z tobą wojnę o Eryczna i nie odpuszczę •,_,• NIGDYYY!!!

      Wegi

      Usuń
    4. Rozważam napisanie czegoś znacznie gorszego, ale to opowiadanie przyszłości :D Szczegółów tradycyjnie nie zdradzę :P

      Twój Kitsune

      Usuń
    5. I weź tu żyj ;-;

      Wegi

      Usuń
  6. ucięło mi zdanie! *wkurzenie poziom 'rzucam telefonem'* -.-

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rzucaj telefonem. Będzie go bolało i jeszcze ekran pobijesz :D Wymiana to koszmar. Zazwyczaj trzeba kupić nowy...
      Simon nie chciał nic złego. To nie do końca jego wina. Każdy rzucił mu jakieś strzępki informacji, z których nie umie utkać kołderki :P Pomogę mu za jakiś czas :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Nowy? Nie! Ja lubię swój telefon ;-; *głaszcze ekran, powtarzając przeprosiny*
      Jak nie masz materiału na kołderkę, to idziesz dostać więcej, nie? A jak by co, to zmuszasz! Czemu 'za jakiś czas'? Ejjj… :<

      Wegi
      Ps. W sobotę i niedzielę akurat jestem w domu, więc przeczytam rozdział :D

      Usuń
    3. Problem nr 1 - nowy rozdział jeszcze nie powstał :D
      Problem nr 2 - nie wiem kiedy go wrzucę - może w niedzielę, może w poniedziałek. Wyjeżdżam na weekend. Daleko i bez internetu. Wrócę :D
      Problem 3 - dlaczego mam pomagać Simonowi tak od razu? Niech się chłopak wykaże.
      Problem nr 4 - jest pełnia. Widziałaś jaki piękny księżyc? Czemu nie mogę tam zamieszkać? Czuję, że to moje miejsce :D
      Problem nr 5 - jest jeszcze dużo innych problemów, a jestem zmęczony... Nie spakowałem się. Nic nie przygotowałem. Niedobrze.

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. 1. Wiem, czekam :D
      2. Damy radę, poćwiczę cierpliwość.
      3. Bo jest ujemny i nie potrafi?
      4. Widziałam i nie zasnę :P Będę myśleć o kosmosie i istotach pozaziemskich…
      5. Dasz radę! Bo kto jak nie Kitsuś? Ja pomogę Ci się spakować! <3

      Wegi
      Ps. Przejrzałam komentarze… E-maila dostaniesz jutro… I chyba wygrałeś xd Wiem dużo, może nawet za dużo :D

      Usuń
  7. ty mnie chcesz wykończyć!!!??? jak oni śmią dotykać Eryka na usta cisną mi sie same ....... ( t3 część wypowiedzi wykropkujemy) mam ochote przypierdzielic Simonowi łajza jedna miał nie opuszczać Eryka!!!!

    aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    ech... miła go nie zostawiać, czyli i koledzy także się nad Erykiem znęcali, ale wydaje mi się że i rodzice znają prawdę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, miała go nie zostawiać, ale i już wiemy, że koledzy także się znęcali nad Erykiem, wydaje mi się że rodzice znają prawdę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń