„Humory księcia”
Eryk
Każdy dzień nieodwracalnie zbliża mnie do balu. Obowiązków jak zawsze mam sporo, więc brakuje czasu na rozmyślania o groźbach Alana.
Staram się pracować w
nocy, by spać w dzień, gdy wiem, że Simon kręci się gdzieś
obok. Dzięki temu jakoś funkcjonuję.
Simon także dziwnie się
zachowuje. Nadal wymienia z Alanem mnóstwo wiadomości i często ze
sobą rozmawiają, lecz jego oczy nie lśnią takim szczęściem jak
dawniej. Nie wiem, co zaszło między nimi tamtego dnia i nic mnie to
nie obchodzi. Jeśli jest na tyle głupi, by pozwalać sobą
manipulować, to jego wybór. Próbowałem go ostrzec. Nie posłuchał.
Nic więcej nie mogę dla niego zrobić.
Na trzy dni przed balem
porządkuję wszystkie dokumenty, które mam w pokoju, upewniając
się, że w razie czego nie pozostawię po sobie żadnych śladów,
które mogłyby mnie zdemaskować. Simon uważnie mi się przygląda,
jednak nic nie mówi. Ostatnio często spędzamy czas w ten sposób.
Milcząc. Każdy pochłonięty jest swoimi sprawami.
Od zajęć odrywa mnie
niespodziewana wizyta dziadka, który każe mężczyźnie zabrać
mnie do ogrodu na spacer, bo blado wyglądam. Właśnie zaczęło się
lato, a ja siedzę w klimatyzowanym pokoju, niczym w więzieniu,
oglądając słońce przez kuloodporną szybę.
- Czym sobie zasłużyłem
na taką dobroć? - pytam mego dobrodzieja, nie kryjąc sarkazmu.- Eryku... Proszę cię. Przecież źle się czułeś.
- Nie przeszkadzało ci to, kiedy ratowałem tyłek Maxa - wypominam mu.
- Eryku... - dziadek nie wie co ma odpowiedzieć. Jest mu wstyd przed Simonem.
- Dziękujemy, wasza wysokość. Już wychodzimy – ochroniarz stara się ratować sytuację, łapiąc mnie za łokieć i wyprowadzając na zewnątrz. - Nie musiałeś być dla niego taki niemiły – karci mnie w drodze do ogrodu.
Nie odpowiadam. Chowam okulary do kieszeni i cieszę się promieniami słońca. Ciepły wiatr rozwiewa
mi włosy. Wreszcie mogę zdjąć marynarkę, którą rzucam na
ławkę przed domem.
- Jak daleko możemy
iść? - pytam.
- Co masz na myśli?
- Jak daleko od domu
wolno mi odejść? Metr? Pięć metrów? Dziesięć?
- Bardzo zabawne. Ze
mną możesz iść gdzie chcesz, aż do ogrodzenia - wskazuje na wysoki płot.
- Do ogrodzenia? Super.
Tylko smyczy brakuje – drwię.
- Nie smyczy, a
kagańca... Mógłbyś chociaż na chwilę powstrzymać się od
złośliwości?
- Nie jestem złośliwy - bronię się.
Odchodzę jak najdalej
domu, by choć na chwilę zapomnieć o tym, że będę tu musiał wrócić.
Kładę się na trawie pod drzewem i staram zrelaksować. Jestem
zmęczony, ale żal mi teraz zasypiać. Wiatr szumi nad moją głową,
poruszając gałęziami drzewa. Otwieram oczy, zauroczony.
- Mogę cię o coś
zapytać? - dawny szpieg nie daje o sobie zapomnieć.
- Słucham.
- Byłeś kiedyś
zakochany? - Teraz to sobie pojechał po bandzie...
- Zakochany? To dosyć trudne
pytanie.
- Trudne? - dziwi się,
siadając obok mnie i opierając się plecami o pień.
- Wiem co to znaczy
kochać ponad wszystko. To chciałeś
wiedzieć?
- Kochałeś tak drugą
osobę? - niechcący wzbudziłem z nim jeszcze większą ciekawość.
- Nie. Kochałem tak
coś, co było dla mnie wszystkim.
- Co to było? - nic więcej mu nie zdradzę. Niech sobie myśli, co chce.
- To już nie ma
znaczenia – odpowiadam cicho.
- Nie chcesz mi
powiedzieć? - odgaduje prawdę.
- Nie chcę.
- Dlaczego?
- Bo to już
przeszłość.
- No dobrze. Umiesz
kochać rzeczy, a potrafiłbyś pokochać tak drugą osobę? -
przesuwam się, by lepiej go widzieć.
- Moim zdaniem nie ma
innej miłości. Albo kochasz całym sobą albo nie kochasz wcale.
Prawdziwa miłość nie boi się nawet śmierci - dziele się z nim moimi przemyśleniami.
- Oddałbyś życie za ukochaną osobę? - drąży temat.
- Tak. A ty nie? - mierzę go uważnym spojrzeniem.
- Skąd możesz to
wiedzieć?
- Każdy o tym wie. Nie
czytałeś bajek? - odpowiadam zirytowany, bo nagle zachciało mu się bawić w analizę uczuciową.
- Mama mi czytała, a
tobie?
- Nie pamiętam, ale
chyba nie - mama nie była zainteresowana takimi rzeczami.
- Nie czytała ci bajek?
- Była zajęta - odpowiadam wymijająco.
- Czym?
- Nie wiem, ją musiałbyś zapytać.
- Więc kto czytał ci bajki? - ależ on jest uparty! To gorsze niż przesłuchanie!
- Sam sobie czytałem.
- Była zajęta - odpowiadam wymijająco.
- Czym?
- Nie wiem, ją musiałbyś zapytać.
- Więc kto czytał ci bajki? - ależ on jest uparty! To gorsze niż przesłuchanie!
- Sam sobie czytałem.
Wiatr znowu szumi między
gałęziami, rozwiewając mi włosy. Przymykam powieki i kładę się na plecach.
- Nie odpowiedziałeś
na moje pytanie - jest coraz bardziej napastliwy.
- Na które?
- Czy potrafiłbyś
pokochać drugą osobę?
- Simon... To nie jest
kwestia specjalnych umiejętności. Wszyscy są zdolni do miłości.
Ja... - szukam odpowiednich słów, by nie zdradzić mu za wiele –
zostałem zepsuty. Cokolwiek zrobię, cokolwiek powiem, nie zmienię
przeszłości. Nigdy nie zapomnę, nawet gdybym bardzo się starał.
To nie czyni ze mnie odpowiedniego partnera do związku.
- Mówisz tak, jakby
nikt nie miał cię już nigdy pokochać.
- Rodzice się mnie
wyrzekli. To powinno dać ci do myślenia - uśmiecham się kwaśno.
- Co takiego im
zrobiłeś?
- Postawiłem przed
nimi wybór, albo Alan, albo ja. Wybrali jego. Nie mam im tego za
złe. Nie chcę żyć w zakłamaniu.
- W zakłamaniu?
- Będziesz po mnie
wszystko powtarzać? - irytuję się. - W zakłamaniu. Dokonali
wyboru. Tak samo dziadek, a nawet ty. Nie zmuszajcie mnie, abym
udawał, że tak nie jest.
- Alan jest dla mnie
bardzo ważny. To mój przyjaciel...
- Wiem – staram się
uśmiechnąć, ale kiepsko mi idzie. - Postaraj się zrozumieć mój
punkt widzenia. Tu nie ma miejsca na nas dwóch. On lub ja. Musisz wybrać.
- Ale...
- Nie ma żadnego
„ale”.
- Gdybyś pogodził się
z Alanem, nikt nie byłby zmuszony wybierać między wami.
- Pewnie masz rację.
Na szczęście nigdy nie będę musiał sprawdzać tej teorii w
praktyce.
Naszą rozmowę przerywa
telefon. Wiem, że to dziadek. Minęło
trzydzieści minut. Podnoszę się i otrzepuję ubranie z liści.
- Mam wracać, prawda?
- zakładam marynarkę, nie czekając na jego potwierdzenie.
- Tak – Simon
niechętnie się podnosi. – Ty też masz wrażenie, że byliśmy tu
bardzo krótko? - pyta niespodziewanie.
- Nie szkodzi –
rozglądam się po raz ostatni po ogrodzie. Ogarnia mnie żal na samą myśl, że więcej go nie zobaczę.
Noc poprzedzająca bal...
Nie mogę zasnąć. Rozważam różne możliwości. Czy byłbym
równie zdenerwowany, gdyby Simon wybrał mnie, a nie Alana? Jakby
to było, gdyby był tu teraz ze mną? Wspierał, dodawał otuchy...
Nigdy się nie dowiem.
Tak naprawdę marzę
tylko o tym, by chociaż na chwilę znaleźć się znowu w jego
ramionach. Poczuć ciepło. Zamiast tego otulam się
ciasno ramionami i obserwuję wskazówki przesuwające się po tarczy antycznego zegara, który wisi na ścianie. Czy czegoś żałuję? Czy mogłem zrobić
coś lepiej lub inaczej? Chyba nie.
Mogłem pocałować Simona jeszcze raz, ale on już nie jest mój... Teraz ktoś inny będzie go całować.
Mogłem pocałować Simona jeszcze raz, ale on już nie jest mój... Teraz ktoś inny będzie go całować.
Spędzam dzień na pracy
w swoim pokoju. Wieczorem przebieram się w smoking i
czekam. Zabezpieczam telefon dodatkowym hasłem, usuwając z pamięci
wszystkie zbędne dane.
Przed samym wyjazdem
odwiedza mnie dziadek.
- Eryku, wszystko
będzie dobrze. Zobaczysz – uśmiecha się fałszywie.
Chyba nawet on w to nie wierzy.
- Możemy jechać –
oświadcza Simon, wchodząc do mojego pokoju.
Schodzę z nim do
samochodu. Na rozkaz starego księcia podstawiono królewską limuzynę. Siadam
przy oknie, przysłuchując się rozmowie, jaką prowadzą.
Szofer parkuje przed
głównym wejściem. Dziadek zatrzymuje się,
by pomachać do reporterów. Ja mam to gdzieś.
- Nie denerwuj się tak
– zielonooki próbuje mnie pocieszyć i odchodzi o kilka kroków. Zatrzymuję go, łapiąc za nadgarstek. Odwraca się w moją stronę. Widzę zaskoczenie w szmaragdowych oczach.
- Obojętne, co by się dzisiaj nie działo... nie zostawiaj mnie samego. Zrób to dla mnie. Ten jeden raz... – proszę łamliwym szeptem. Nie czekam na jego odpowiedź. Pełen obaw i niepokoju, nabieram powietrza w płuca i kieruje się w stronę wejścia. Już nie ucieknę.
Król, jak co roku, wydaje
prawdziwe przyjęcie, pełne przepychu, arystokratów, polityków i
ważniejszych celebrytów. Jutrzejszą prasę na całym świecie
obiegną zdjęcia zrobione tej nocy.
Moim najważniejszym obowiązkiem jest przywitanie się z jego wysokością oraz wysłuchanie jego przemówienia, a potem unikanie Alana na tyle długo, abym mógł szybko uciec do domu.
Moim najważniejszym obowiązkiem jest przywitanie się z jego wysokością oraz wysłuchanie jego przemówienia, a potem unikanie Alana na tyle długo, abym mógł szybko uciec do domu.
- Tutaj jesteś –
dziadek już wydaje się niepocieszony. - Chodź ze mną do króla –
popycha mnie w odpowiednim kierunku.
Przechodzimy przez salę
balową, gdzie monarcha wita przybyłych gości.
- Mój drogi bracie –
ściska dziadka serdecznie. - Dobrze cię widzieć. I ciebie również, książę
Eryku.
- Wasza wysokość –
kłaniam się, lecz nie zabawiam go rozmową. Przez chwilę patrzymy
sobie w oczy. Król szybko odwraca wzrok.
- Dawno cię nie
widziałem Eryku, co słychać? - zagaduje mnie.
- Nadal sam sobie
radzę, dziękuję - odpowiadam chłodno.
Pewnego popołudnia uciekłem ze szkoły, by się z nim spotkać. Błagałem, aby mi pomógł. Płakałem, prosiłem... "Radź sobie sam" powiedział. Miałem niecałe dziesięć
lat, lecz zapamiętałem królewską lekcję bardzo dokładnie. Każde nasze spotkanie
przywołuje tamten dzień. Jestem przekonany, że jego wysokość pamięta go
równie dobrze jak ja. Sama moja obecność jest niczym wyrzut
sumienia. Dobrze mu tak. Obyś smażył się w piekle razem z pozostałymi...
Przemówienie króla
zostało zaplanowane na godzinę 22:00. Nerwowo spoglądam na
zegarek. Zostało niewiele czasu. Trzymam się na uboczu,
rozmawiając tylko z tymi osobami, z którymi naprawdę muszę. Na
szczęście nie ma ich zbyt wiele. Wypatruję w tłumie Alana.
Gdybym wiedział gdzie jest, łatwiej byłoby mi go unikać.
Wszystko wskazuje na to, że pojawi się w ostatniej chwili, jak ma to w zwyczaju.
Simon podaje mi kolejny
kieliszek szampana, na który zupełnie nie mam ochoty.
- Nie dzieje się nic
złego. To zwykłe, nudne przyjęcie – odzywa się.
- Odprężę się dopiero wtedy, gdy wrócę do domu. - odpowiadam.
Co pewien czas zerkam w jego stronę. Tak długo jak jest obok, czuję się bezpieczny. Może rzeczywiście niepotrzebnie dałem się sprowokować? Jednak Alan to Alan i ostrożności nigdy za wiele...
- Odprężę się dopiero wtedy, gdy wrócę do domu. - odpowiadam.
Co pewien czas zerkam w jego stronę. Tak długo jak jest obok, czuję się bezpieczny. Może rzeczywiście niepotrzebnie dałem się sprowokować? Jednak Alan to Alan i ostrożności nigdy za wiele...
Tak jak przypuszczałem,
jako ostatni wita się z królem. Krótko po tym nasz gospodarz prosi
zebranych o uwagę.
- Jak zapewne wiecie w
tym roku mija trzydzieści pięć lat od czasu, gdy wstąpiłem na
tron. Trzydzieści pięć lat... Szmat czasu - zaczyna od wspomnień. - Wiele się przez ten
czas wydarzyło. Starałem się godnie reprezentować nasz kraj, ale
moja podróż dobiegła końca. Postanowiłem zrzec się korony na
rzecz księcia Alana, który pierwszego sierpnia, w tej oto sali, złoży uroczystą przysięgę i przejmie panowanie.
Zebrani witają jego
decyzję burzą oklasków, gratulując Alanowi oraz dziękując
królowi za lata poświęceń. Większość jego sukcesów zawdzięcza mnie. Czuję się doceniony, gdy królewski
minister uroczyście odczytuje listę dokonań. Dobrze się
spisałem.
Emocje nieco opadają.
Chciałbym poprosić Simona, abyśmy wracali, ale dostrzegam rodziców. Nie widziałem ich ponad trzy lata. Niewiele się zmienili
przez ten czas.
- Eryku – głos mamy
nieco drży. – Możemy porozmawiać?
Książę i księżna wyglądają dokładnie
tak, jak ich zapamiętałem. Oboje mają jasne włosy. Mama ma na
sobie granatową suknię wieczorową, diadem oraz rodową biżuterię. Jest piękna. Kiedyś często wychodzili z ojcem na bale i
przyjęcia... Zawsze pięknie wyglądała. Jej oczy są
znacznie ciemniejsze niż oczy Alana. Za to tata... Właśnie tak
będzie wyglądać Alan za kilka lat. Dokładnie tak samo. Musi czuć
się dumny z syna, który wkrótce obejmie tron. Po co ja jestem im
potrzebny?
- Nie mamy o czym –
próbuję odejść, ale Simon patrzy na mnie z dezaprobatą.
- To twoi rodzice, chociaż ich wysłuchaj - strofuje mnie.
- Nie chcę.
- Synu, proszę cię.
To zajmie tylko chwilę – księżna jest zdeterminowana, by dopiąć swego.
- Mów i odejdź –
staram się, by mój głos brzmiał lodowato.
Mama wymownie spogląda
na mojego towarzysza.
- Możemy zostać sami?
- prosi go, by zostawił nas samych.
- Nie! - natychmiast
protestuję.
- Tak, oczywiście.
Przepraszam - mój ochroniarz natychmiast spełnia jej żądanie.
- Nie odchodź...! – wołam za nim.
- Za chwilę wrócę –
mężczyzna uśmiecha się do mnie. Odprowadzam go wzrokiem,
gdy znika w tłumie. Nie podoba mi się, że przez rodziców
musieliśmy się rozstać.
- Eryku – mama
kładzie mi dłoń na ramieniu, lecz gdy odwracam na nią wzrok,
natychmiast cofa rękę, ubraną w długą, białą rękawiczkę –
chcielibyśmy, abyś wrócił do domu. Alan niedługo się
wyprowadzi i zamieszka tutaj. To wspaniała okazja, abyśmy mogli
żyć jak dawniej.
- To wykluczone. Coś
jeszcze? - pytam coraz bardziej zirytowany, wypatrując powrotu
Simona.
- Wiem, że możesz
mieć do nas żal, ale postaraj się zrozumieć... Twoja obecność
w domu bardzo by nam pomogła. Mógłbyś przejąć firmę i pomagać
bratu – zaczyna ojciec.
- Nie jesteśmy
rodziną. Pamiętasz, jak mnie wyrzuciłeś? Bo ja tak.
Otworzyłeś drzwi i wypchnąłeś mnie za nie krzycząc, że nie
jestem już twoim synem. Zdaniem sądu jestem sierotą. Nie mam
ani ojca, ani matki - przypominam im wszystkie przykrości, których dopuścili się względem mnie.
- Nie mów tak! Bardzo
nas krzywdzisz! Gdybyś nie był taki uparty...! Czy rodzina nic dla
ciebie nie znaczy? - cóż za fałsz i obłuda... Powinien się wstydzić...
- Znaczy bardzo wiele. Rodzina to osoby, które się nami opiekują, zwłaszcza
wtedy, gdy komuś dzieje się krzywda. Waszym obowiązkiem było
chronić mnie, bo byłem dzieckiem. Małym, bezbronnym dzieckiem.
Tymczasem wy staliście z boku i przyglądali mojej krzywdzie - wypominam im.
- To nieprawda! -
protestuje mama.
- Milcz! - syczę do
niej, by nie wzbudzać sensacji wśród otoczenia. – Nigdy więcej nie chcę
was widzieć. Zejdźcie mi w oczu, inaczej za chwilę wszyscy dowiedzą się prawdy o tym, jaką jesteśmy cudowną, kochającą się
rodziną – staram się pohamować złość, lecz na próżno.
- Jeszcze tego
pożałujesz! - ojciec patrzy mi wściekle w oczy.
- Grozisz mi? - pytam
spokojnie.
- Żebyś wiedział.
Jak Alan zostanie królem to...
- To co? - kpię z
niego. - Co jeszcze może mi zrobić?
- Nie prowokuj go –
ostrzega mnie.
- Zejdźcie mi z oczu!
Brzydzę się wami! - Oburzenie malujące się na
książęcych twarzach, jest bezcennym widokiem. Opada maska lukrowanego szczęścia,
ukazując prawdziwe uczucia. Nic się nie zmieniło. Nadal obwiniają
mnie o wszystko, co się wydarzyło. Mam ochotę roześmiać im się
w twarz, ale jakie to ma znaczenie? To był ich wybór, nie mój. To
oni mnie skreślili. Woleli swojego ulubieńca. Już nie jesteśmy rodziną...
Gdzie Simon? Czemu to tak długo trwa? Krążę po sali balowej
szukając go, ale wygląda na to, że zapadł się pod ziemię. Dzwonię i dzwonię, lecz nie
odbiera. Może coś się stało? Wypatrzyłem w tłumie ochroniarzy
dziadka. Już miałem do nich podejść, gdy ktoś na mnie wpada i
popcha w kierunku ściany.
- No proszę, a kogo my
tu mamy? Chowasz się przed nami, Eryku? - znam ten głos...
- Tak jak ty przed
wierzycielami, Dawidzie? - odcinam się mężczyźnie, unosząc na niego wzrok.
- Przed nikim nie muszę
się chować, smarkaczu! - warczy na mnie.
- Oczywiście, że nie.
Zapomniałem, że sprzedałeś swój dług konsorcjum - dogryzam mu.
- Zamknij się! - jego
wzburzony głos zwraca uwagę zebranych.
- Spokojnie, Dawidzie –
uspokaja go Max, udając lekko wstawionego. – Nie przyszliśmy tu,
by się kłócić. To bal, bawmy się.
- Masz rację stary,
zabawmy się – wymieniają między sobą porozumiewawcze
spojrzenia.
- Chodź z nami Eryku.
Musimy porozmawiać – Max uśmiecha się do mnie, choć jego oczy
mówią coś zupełnie innego.
- Nie chcę, czekam tu
na kogoś - kolejny raz rozglądam się za Simonem. Czemu go nie ma, gdy najbardziej go potrzebuję?
- Masz na myśli
twojego ochroniarza? Obawiam się, że jest nieco... zajęty –
szepcze Dawid.
- Wiedziałeś, że ma
słabość do Alana? - podpowiada Max.
- Są razem w jednym z
pokojów piętro wyżej. Raczej nie chcą, by im przeszkadzać - uśmiecha się w specyficzny sposób. - My
nie możemy być gorsi, prawda Eryku?
- Książę nie jest
przekonany – Max odbiera mi kieliszek, który trzymałem w dłoni.
- Nic nie szkodzi. Mamy swoje sposoby, abyś zmienił zdanie –
przypiera mnie do ściany, kładąc ręce po obu stronach głowy, abym nie miał jak uciec.
W tej samej chwili Dawid
wyciąga z kieszeni niewielką strzykawkę i wbija mi igłę w ramię.
Zaczyna mi się kręcić w głowie.
- Źle się czujesz,
Eryku? Wypiłeś za dużo szampana? - pyta z troską w głosie? -
Może wyjdziemy na chwilę na zewnątrz? Łyk świeżego powietrza
dobrze ci zrobi...
Czuję jak nogi się pode
mną uginają. Max łapie mnie za lewe ramię, a Dawid za prawe. Dyskretnie opuszczamy salę.
Gdy odzyskuję
świadomość, jesteśmy w królewskiej stajni na tyłach ogrodu. Mam związane ręce i jestem zakneblowany. Dawid pociąga za linę tak długo, aż moje nogi
przestają dotykać ziemi, a następnie przywiązuje ją do haka, wbitego w ścianę.
- Pamiętaj, żeby
nie celować w twarz i niczego mu nie złamać - upomina Maxa, który szykuje się do zadania ciosu.
- Przecież wiem – mój oprawca zdejmuje frak. – Przytrzymaj.
- To niesprawiedliwe! Ja też chcę się z nim pobawić!- marudzi Dawid.
- A kto powiedział, że
nie będziesz miał okazji?
- To nie tak, że coś do ciebie mamy, książę - uśmiecha się do mnie. - Jesteśmy ci bardzo wdzięczni za pomoc, ale
znasz Alana. Nie lubi, gdy ktoś mu podskakuje – Dawid zaczyna
delikatnie mnie popychać sprawiając, że sznur boleśniej zaciska
się na związanych nadgarstkach.
- Prosił, abyśmy ci
tylko przypomnieli, że masz siedzieć cicho do koronacji, bo jak
nie, to sprawy mogą przybrać znacznie gorszy obrót – Max, jako pierwszy, uderza
mnie pięścią w brzuch. Robi mi się słabo.
- Nie tak mocno, stary!
Takim tempem od razu go wykończysz! - protestuje Dawid.
- To nie moja wina, a
jego! Sam zobacz, jaki jest chudy!
Tym razem to Dawid bierze
zamach i celuje w to samo miejsce. Cios jest słabszy od poprzedniego, lecz równie bolesny.
- Widzisz? A jednak
można – uśmiecha się do swojego kompana.
- W takim razie teraz ty – Max odbiera mu swój frak i czeka, aż Dawid pójdzie w
jego ślady.
- Nie będę się
rozbierał. Nie chcę pognieść marynarki – uderza mnie po raz
kolejny, tym razem znacznie mocniej.
Zapadam w ciemność...
przez cały rozdział miałam puls 500+
OdpowiedzUsuńCO.TO.SIĘ.NAZRABIAŁO.
przy akcji z rodzicami byłam bliska płaczy ale!
nie dam ci tej satysfakcji jeszcze :>
A. i jeszcze to.
SIMON TY IDIOTO.
SKONCZONY DEBIL!
xD
nie no ja się śmieje ale zwalił kompletnie.
+
Czyżby Eryk kochał kotełka? :3
czekam na jakąs akcje Simon super hero ale po tobie to nie można się niczego spodziewać xD
Czy Simon to bohater? Zobaczymy :) Jeszcze nie napisałem kolejnego rozdziału, ale wszystko jest możliwe :)
UsuńTwój Kitsune
znając życie wbije jakaś mała neko-dziefczynka z karabinem -.-
UsuńTo byłoby dobre :D Ta 'dziewczyna' Eryka wpada do środka po czym dziurkuje Daniela i Maxa!
UsuńWegi
Mniej mnie na sumieniu Kitsune-san ;-;.Mojego eryczka tak maltretowac ;-;.Ja zaciukam tych dziadów,a Alana dodatkowo wykastruje*wpadła w furię *Simon a do ciebie się na ten moment nie odzywam.Miałeś nie zostawić eryczka i co?I Nic.Płaczę, Kitsune-san powiedz że zabijesz potem te mendy.To taki prezent,doda mi otuchy przed zabiegiem ;-;
OdpowiedzUsuńIsis
ISIS!
UsuńPrzepraszam, że się wtrącam, ale nie mam gdzie do Ciebie napisać. Zabrano mi laptopa, bo - masz spać i zdrowieć a nie! Kocham Cię, babciu <3 Na szczęście nie ogarnęła, że schowałam telefon pod poduszkę. Jetem lepszym szpiegiem niż Simon xD Odbiegam od tematu... Chciałam Ci powiedzieć, że caaały czas trzymam kciuki i na gg wejdę najwcześniej jutro.
Siostrzyczka
Wcięło mi komentarz… :c Trzymam kciuki! Wszystko będzie dobrze <3
UsuńMamusia
Dziewczyny bardzo mi przykro, że chorujecie. Tatuś przytula :) Wiem, że na niewiele się to zda, ale martwię się o Was i mam nadzieję, że szybko dojdziecie do siebie. Zwłaszcza Ty, maja mała Isis. Tatuś postara się napisać do Ciebie maila, jak tylko ogarnie wszystkie tematy :) Będę się modlił żeby wszystko dobrze się ułożyło.
UsuńWasz Kitsune
Jestem nieprzytomna, dlatego z góry przepraszam jeśli mój komentarz będzie bez ładu i składu, ale wiesz... powinieneś się już do tego przyzwyczaić :)
OdpowiedzUsuńPowiem krótko - NARESZCIE. Po prostu aż się sama miałam ochotę uderzyć, kiedy dotarło do mnie, że czekałam aż Erykowi się coś stanie. To nie tak, że źle mu życzę, bo jest wręcz przeciwnie, ale po prostu już się nie mogłam doczekać akcji.
Pamiętasz, że jak mantrę powtarzałam - "Zabij dziadka"? Zmiana planów - zabij dziadka i Simona. To będzie taki miły prezent na... urodziny (taki o kilka miesięcy wcześniejszy xD). Nie dość, że Simon to jedna wielka dupa wołowa, to jeszcze na dodatek dupa wołowa nie potrafiąca dotrzymać obietnic ;-; Jak mógł zostawić Eryka?! No jak? Poprosił go tylko o jedną rzecz a ten... szkoda słów. I-i na dodatek z Alanem. Właśnie złamano mi serce. Teraz pójdę zakopać się pod kołderkę, puszczę jakieś romantyczne anime i zjem pudełko lodów. Chociaż może to ostatnie lepiej nie, bo znowu będę wymiotować. W każdym razie, Kitsune, wyrwałeś mi serce z piersi, zgniotłeś je i zrzuciłeś z klifu, perfidnie się śmiejąc! :C :P
Ale mam jakieś dziwne wrażenie, że Simon się nie przespał z Alankiem. W sensie, że poszedł z nim do pokoju, żeby mu powiedzieć, że go jednak nie kocha. Tak mi się wydaje, bo chyba czytając rozdział byłam pewna, że Simon uświadomił sobie, że to Eryka kocha. Więęęęc, moim zdaniem wyglądało to tak:
Simon odchodzi. Zaczepia go Alan (</3) Ciągnie go do pokoju. Przyszły król próbuje się do dupy wołowej dobierać. Dupa wołowa ma nagłe - Ohhh, Eryk to Ciebie kocham! Odpycha Alana. Alan się wkurza. Simon idzie szukać Eryka. Alan uświadamia sobie, że tak naprawdę kocha mnie i wszyscy żyjemy długo i szczęśliwie :D A! I na moim ślubie z Alanem w kawałku tortu, który będzie przeznaczony dla dziadka, będzie trucizna ^^
Ale tak poważnie, to do momentu ze ślubem, wydaje mi się, że tak mogło być.
No nic, do napisania!
Umierająca Ruu
Mam podobny tok myślenia co do tej akcji z Alanem, ale… ugh… SIMON BAKA!!! Tego nie da się ogarnąć!
UsuńWegi
Tradycyjnie nic nie powiem, bo nie :D Co zrobi Simon dowiecie się z kolejnego rozdziału, który wrzucę w niedzielę lub poniedziałek. Wyjeżdżam na długi weekend odwiedzić rodzinę. Gdyby mnie nie było, to nie oznacza, że szlag mnie trafił, ale nie mam internetu. Znowu... Wbrew pozorom i obietnicom wszystkich sieci komórkowych - internet nie jest wszędzie.
UsuńSimon... Zazwyczaj jego możliwości są przeceniane. Facet zna sztuki walki, potrafi zapewnić ochronę, ale to wszystko. Jego kariera szpiega szybko się skończyła. Jest zagubiony pomiędzy dawnym uczuciem do księcia, którego kochał, a fascynacją do księcia, którego chroni. Co zrobi? To niespodzianka :D
Jeszcze raz dużo zdrowia Ruu. I przyślij mi babcię na wakacje :D
Twój Kitsune
Pozdrów rodzinę :P
UsuńSimon ma taki nieskomplikowany umysł. Eryk jest bardziej złożoną postacią. I zastanawiam się, czy na dłuższą metę oni do siebie pasują... Bo jeśli chodzi o Alana to logiczne, że pasuje do mnie co do tego nie ma wątpliwości ^^
A babcia nie oddam, robi za dobre obiadki i za bardzo mnie tuli, kiedy mi coś jest żeby ją tak po prostu oddawać :)
Ruu
No nieee...wiedziałam, że tak będzie ;-; Wiedziałam, że Simon, pan super agent, sobie pójdzie...
OdpowiedzUsuńZnowu nie mogę się doczekać reakcji Simona. Chyba nie przejdzie obojętnie obok pobitego Eryka nie? ;-; chociaż...jak to już wyżej wspomniano po Tobie się niczego spodziewać nie można :3
*leży na łóżku i topi smutki w paczce kwaśnych żelków*
*czyta sklad* Jest w nich nawet syrop z owoców drzewa świętojańskiego! Boże...co ja jem?
Kitsune ja tu na twoim blogu przesiaduję a uczyć się słówek z francuskiego powinnam! :o
~Suzy
Ucz się Suzy, poczytasz później :D Nie chcę być odpowiedzialny za Twoje złe oceny.
UsuńNie wiem co to jest drzewo świętojańskie i nawet nie mam czasu wygooglować. Oby to było jadalne, bo czasami też kupuję żelki, ale tylko o smaku owoców leśnych, za którymi specjalnie nie przepadam. Jako jedyne nie mają żelatyny.
Twój Kitsune
K-Kitsune! Ja zaraz się rozryczę ze złości!! Dlaczego?! D L A C Z E G O?!
OdpowiedzUsuńSIMON, MIAŁEŚ GO NIE ZOSTAWIAĆ!!! NIE ZOSTAWIAĆ! A ty do Alana se polazłeś! *Wkurzenie poziom * Będxiesz mi płacił za szybkę Kotsune! Ehh! Ja nie umiem teraz tego skomentować! Jedyne co czuję w tej chwili to niewyobrażalna złość!
Napiszę, jak trochę ochłonę
Wkur****a Wegi
Ps. Bardzo przepraszam, nie powinnam przeklinać :<
Dobrze, teraz na spokojnie…
UsuńWłaśnie! Dobrze myślisz Eryk, niech Simon ogarnie dupę, a nie. Wtedy możecie pogadać.
Tylko pół godziny? Kitsuś, wiesz, że go męczysz, nie? Zdajesz sobie z tego sprawę? Trzeba powietrza, a nie.
I znowu ten temat… Co Eryk kochał tak bardzo? I czemu to już przeszłość? Dlaczego twierdzi, że jest zepsuty? Ehh… Trudny temat…
Eryczek chce do Simona? Mój kochany… Ja cię przytulę! *~*
'-Obojętnie co by się dzisiaj nie działo… nie zostawaij mnie samego. Zrób to dla mnie. Ten jeden raz…' Czego w tym nie zrozumiał?! NO CZEGO?! Jak można być tak ujemnym?!
I ten król, jak mógł mu nie pomóc? *traci wiarę w ludzi* No jak?! J-Ja już powoli przestaję rozumieć…
Rodzice… też mnie zdenerwowali! Wszyscy mnie dziś denerwują! No nie! -,-"
I w tym momencie… SIMON, ROZSZARPIĘ GO. POPROSTU MNIE TRZYMAJCIE, BO OPOWIADANIE ZA SZYBKO SIĘ SKOŃCZY ŚMIERCIĄ GŁÓWNEGO BOHATERA…
Dawid… kto to był? (ale serio ;-;) XD Ten Max… to jemu Eryczek dupę ratował a teraz…agh! ALAAN! GDZIE JESTEŚ KURWIBĄKU?! Na mojej czarnej liście jest przed dziadkiem. No poprostu nic tylko zabić!
Wegi
Dawid i Max to najlepsi przyjaciele Alana.
UsuńSimona nie zabiję. Jest mi potrzebny, nawet bardziej niż dziadek (nie, nie oznacza to, że pozbędę się dziadka - wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie) :D
Simon tak na dobrą sprawę jeszcze nic nie zrobił. Dopiero po przeczytaniu kolejnego rozdziału możesz się na niego wkurzać. Poza tym ja wiem, że chciał dobrze. Sama się przekonasz.
I jeszcze jedno - tylko ja będę tulić małego Eryczka. Jest mój. To mój wombat i nikomu go nie oddam :D
Twój Kitsune
Dawid i Max… *zapisuje imiona* Dooobra!
UsuńA szkoda… Możesz ich zabić… I tak napiszesz kiedyś bonusowy rozdział Ja x Eryk i koniec. (<-- pacz, kropka nienawiści, teraz to już musisz :D)
Simon gorzej to rozwali? Da się? A no tak ;-; DA.
Mam z tobą wojnę o Eryczna i nie odpuszczę •,_,• NIGDYYY!!!
Wegi
Rozważam napisanie czegoś znacznie gorszego, ale to opowiadanie przyszłości :D Szczegółów tradycyjnie nie zdradzę :P
UsuńTwój Kitsune
I weź tu żyj ;-;
UsuńWegi
ucięło mi zdanie! *wkurzenie poziom 'rzucam telefonem'* -.-
OdpowiedzUsuńWegi
Nie rzucaj telefonem. Będzie go bolało i jeszcze ekran pobijesz :D Wymiana to koszmar. Zazwyczaj trzeba kupić nowy...
UsuńSimon nie chciał nic złego. To nie do końca jego wina. Każdy rzucił mu jakieś strzępki informacji, z których nie umie utkać kołderki :P Pomogę mu za jakiś czas :D
Twój Kitsune
Nowy? Nie! Ja lubię swój telefon ;-; *głaszcze ekran, powtarzając przeprosiny*
UsuńJak nie masz materiału na kołderkę, to idziesz dostać więcej, nie? A jak by co, to zmuszasz! Czemu 'za jakiś czas'? Ejjj… :<
Wegi
Ps. W sobotę i niedzielę akurat jestem w domu, więc przeczytam rozdział :D
Problem nr 1 - nowy rozdział jeszcze nie powstał :D
UsuńProblem nr 2 - nie wiem kiedy go wrzucę - może w niedzielę, może w poniedziałek. Wyjeżdżam na weekend. Daleko i bez internetu. Wrócę :D
Problem 3 - dlaczego mam pomagać Simonowi tak od razu? Niech się chłopak wykaże.
Problem nr 4 - jest pełnia. Widziałaś jaki piękny księżyc? Czemu nie mogę tam zamieszkać? Czuję, że to moje miejsce :D
Problem nr 5 - jest jeszcze dużo innych problemów, a jestem zmęczony... Nie spakowałem się. Nic nie przygotowałem. Niedobrze.
Twój Kitsune
1. Wiem, czekam :D
Usuń2. Damy radę, poćwiczę cierpliwość.
3. Bo jest ujemny i nie potrafi?
4. Widziałam i nie zasnę :P Będę myśleć o kosmosie i istotach pozaziemskich…
5. Dasz radę! Bo kto jak nie Kitsuś? Ja pomogę Ci się spakować! <3
Wegi
Ps. Przejrzałam komentarze… E-maila dostaniesz jutro… I chyba wygrałeś xd Wiem dużo, może nawet za dużo :D
ty mnie chcesz wykończyć!!!??? jak oni śmią dotykać Eryka na usta cisną mi sie same ....... ( t3 część wypowiedzi wykropkujemy) mam ochote przypierdzielic Simonowi łajza jedna miał nie opuszczać Eryka!!!!
OdpowiedzUsuńaga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńech... miła go nie zostawiać, czyli i koledzy także się nad Erykiem znęcali, ale wydaje mi się że i rodzice znają prawdę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, miała go nie zostawiać, ale i już wiemy, że koledzy także się znęcali nad Erykiem, wydaje mi się że rodzice znają prawdę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia