piątek, 8 kwietnia 2016

Rozdział XIX

Szkolne opowieści: Mój nauczyciel- opowiadanie yaoi (część I)



- Nie odchodź - proszę sennym głosem, gdy widzę, że Will jest już ubrany. 
- Śpij, jeszcze wcześnie. 
- Która godzina? 
- Dochodzi 6.00. 
- Musisz już iść? 
- Muszę. 
- Zobaczymy się wieczorem? - pytam z nadzieją w głosie. 
- Nie wiem. Mam dziś dużo pracy. 
- Jak zawsze - kładę się na plecach i zaczynam wpatrywać w sufit zirytowany. 
- Daniel, przecież wiesz jaka jest sytuacja. Przejmuję firmę, więc mam więcej obowiązków, ale to nie potrwa długo. 
- Wiem. Wszystko to wiem. 
- Obiecuję, że odbijemy to sobie w czasie wyjazdu, zobaczysz. 
- Obiecujesz? 
- Tak, obiecuję - podchodzi do mnie i głaszcze po włosach.
Spędza w pracy tyle czasu, iż podejrzewam, że tam zamieszkał. Jest notorycznie zapracowany, zajęty, na spotkaniu, u adwokata, z radą nadzorczą. Nie ma szans, by pobyć razem chociaż kilka godzin. Wpada jak po ogień, a potem ucieka skoro świt. Ciągle rozmawia z kimś przez telefon. I tak bez przerwy od trzech tygodni. Zbliża się weekend majowy, a ja już wiem, że czeka go praca. Wszyscy będą grillować, z pewnym ciemnowłosym wyjątkiem... Nie tego się spodziewałem po związku z Willem. W sumie sam do końca nie wiem jak taki związek powinien wyglądać, ale nie zmienia to faktu, że jestem zawiedziony.
Na szczęście nie naciska w sprawie uczuć. Wiem, że mu zależy, ale czuję się zraniony. Praca wydaje się dla niego wszystkim, a ja to tylko łóżkowy dodatek. Ciągle każe mi czekać twierdząc, że musi zapanować nad firmą, a gdy to zrobi, wszystko się ułoży. Czy jest szczery, czy też mówi tak, aby załagodzić sytuację i zwodzić mnie obietnicami? Mógłbym mu powiedzieć „kocham”, ale nie w chwili, gdy zepchnęła mnie do kąta rada nadzorcza, a przynajmniej tak to sobie tłumaczę. Czuję się trochę tak, jakbym był w związku z mamą i tatą. To chore.
Gdy Will wychodzi, kładę się spać i budzę dopiero po kilku godzinach. Idę do szkoły, gdzie kompletnie nic nie robimy. Jest po egzaminach, lecz do zakończenia roku szkolnego zostały jeszcze ponad dwa tygodnie. Chodzę tam tylko dlatego, że nudzę się sam w domu. Zazwyczaj bawię się telefonem, wysyłając sms'y do Laury lub odrabiając za nią zadania z matematyki, które później fotografuję i wysyłam w zamian za jej uśmiech i wdzięczność. Można by powiedzieć, że mamy mały matematyczny romans.
Po szkole czeka na mnie niespodzianka - rodzice. Jestem zaskoczony, bo jest środek tygodnia, a oni zazwyczaj przyjeżdżają na weekend. Nawet nie zadzwonili.
- Mamo, tato, wróciliście! - wołam i rzucam się mamie na szyję, by pocałować ją w policzek. Po chwili zmieniam zdanie, podnoszę mamę i wirujemy po pokoju. 
- Daniel, co robisz? Postaw mnie na ziemię - lubię jej śmiech. Tak bardzo za nią tęskniłem. 
- Synu, zostaw mamę, bo jeszcze ją uszkodzisz - tata próbuje mnie powstrzymać, więc odstawiam naszą bezcenną kobietę bezpiecznie na ziemię. 
- Tato - rzucam mu się na szyję. 
- Witaj, synu - przytula mnie - ale bez latania, proszę - śmieje się. 
- Dlaczego nie zadzwoniliście? - pytam zaskoczony. 
- Chcieliśmy ci zrobić niespodziankę. Ostatnio długo byłeś sam. 
- Nie posprzątałem - przyznaję ze wstydem. 
- Nie przejmuj się. Tata zaraz nabałagani swoimi papierami - pociesza mnie mama. 
- Dziękuję, kochanie. Nie ma to jak wsparcie żony - broni się tata. Wszyscy troje wybuchamy śmiechem. 
Rodzice wypytują co u mnie. Są zadowoleni, bo ukończę szkołę z bardzo dobrymi wynikami. Opowiadają mi o swoich podróżach. Wybieramy się razem na rodzinną kolację. Przeglądam menu w restauracji. Nie jestem głodny, ale mama nalega, abym coś zjadł. Ponoć będziemy świętować, więc namawia mnie także na deser.
- Polecam ciasto czekoladowe - propozycja kelnera powoduje, że zachłysnąłem się szampanem, który akurat piłem. 
- Wszystko w porządku? - pyta zaniepokojony tata. 
- Wolałbym coś bez czekolady - kelner przygląda mi się przez chwilę z rozbawieniem, po czym odchodzi. 
- Synu, mamy dla ciebie niespodziankę - tata wydaje się bardzo wzruszony. - Chcieliśmy poczekać z tym do końca semestru, ale to chyba nie ma większego znaczenia, skoro zdałeś wszystkie egzaminy - rodzice uśmiechają się do siebie porozumiewawczo.
- Pora, abyś się usamodzielnił. Kupiliśmy ci mieszkanie blisko kampusu. Rozmawiałam dziś z dyrektorem twojej szkoły oraz rektorem. Nie musisz czekać do września. Możesz rozpocząć naukę już w semestrze letnim - mama uśmiecha się do mnie. 
- To oznacza, że pora się pakować - tata klepie mnie po ramieniu. 
- Pakować? Kiedy? 
- Jak najszybciej. W poniedziałek zaczynasz studia. 
- Naprawdę?! W poniedziałek?! Już w poniedziałek?! - szok maluje się na mojej twarzy. 
- Cieszysz się? - pyta mama. 
- Tak! Dziękuję! Tak długo o tym marzyłem! - przytulam mamę, a potem tatę. Wreszcie zaczynam studia. 
- Pakujesz się już, prawda? Jutro po południu przyjedzie firma, która nam pomoże. Och synku, jestem z ciebie taka dumna - mama zaczyna płakać. Tata od razu podaje jej serwetkę.
Rozpocznę studia w letnim semestrze. Czuję się taki szczęśliwy i oszołomiony. Spełniają się moje marzenia. Zacznę zajmować się czymś poważnym. Moja kariera ruszy do przodu. Będę mógł realizować własne pomysły, założyć firmę. Odbyć staże zagraniczne. Od tak dawna nie myślałem o niczym innym. Tata zamawia kolejną butelkę szampana twierdząc, że koniecznie musimy to uczcić. Czuję się wspaniale. Rodzice chyba nigdy mnie tak nie zaskoczyli. Kupili mi mieszkanie. Obiecali, że przeprowadzą się na czas moich studiów, abym nie czuł się samotny... Serce bije mi jak szalone. Gorączkowo układam w głowie listę rzeczy, które będę musiał załatwić przed wyjazdem. Wszystko zaplanowali. Jutro wybierzemy się razem do szkoły na rozmowę z dyrektorem. Jestem tak podekscytowany, że przez długie godziny po powrocie do domu trudno mi zasnąć. Kręcę się w boku na bok. To chyba ostatnia noc w tym pokoju.
Gdy budzę się rano, proszę mamę, aby upewniła mnie, że to nie sen. Rodzice pokazują mi zdjęcia mieszkania, które dla mnie wybrali. Jest niesamowite. Nie mogę się doczekać, aż je obejrzę. Tym razem sam zajmę się zakupem mebli i aranżacją wnętrz, by uniknąć pozłacanych mebli, które mama uwielbia.
Dyrektor jest przemiły. Gratuluje rodzicom wychowawczego sukcesu. Ostatecznie ich jedynak będzie studiował na jednej z najlepszych uczelni na świecie. Jestem z siebie bardzo dumny, bo ciężko na to pracowałem. Obiecuję sobie, że dam z siebie jeszcze więcej. Mama pokazuje mu wszystkie dokumenty, a on uśmiechem na twarzy podpisuje specjalne pozwolenie, życząc mi powodzenia oraz świetlanej przyszłości. Moje zdjęcie zostanie powieszone na ścianie, na której dyrekcja odznacza najlepszych absolwentów. Duma mnie rozpiera. To niesamowita chwila.
Wracamy do domu w chwili, gdy pojawiają się ludzie zatrudnieni przez mamę. Pakują wszystko do kartonowych pudeł, ustawiając je w salonie. Wyjmuję z szafy plecak i wrzucam do niego najpotrzebniejsze drobiazgi, takie jak laptop, aparat, czy dokumenty. Przyglądam się mojemu paszportowi, który z jakiegoś powodu leżał na biurku. Dlaczego go tam zostawiłem? W tej samej chwili mama prosi, abym przyszedł do salonu, w którym czeka na mnie znajomy ciemnowłosy... 
- Cześć - wita się grzecznie. 
- Will... - zupełnie o nim zapomniałem. Jak mogłem?! 
- Nie przedstawisz nas? - pyta mama, zaskoczona jego obecnością. 
- Oczywiście. Mamo, to William Rice. Nauczyciel hiszpańskiego - Will mierzy mnie zimnym spojrzeniem, ale się nie odzywa. 
- A więc to pan! - mama jest zachwycona i wyciąga rękę w jego kierunku - Jesteśmy panu tacy wdzięczni. Daniel mówił nam, że świetnie przygotował go pan do egzaminu. Co prawda hiszpański nie jest jego mocną stroną, ale mając podstawy będzie mu znacznie łatwiej na studiach, które zaczyna. 
- Na studiach? - przerywa jej. 
- Tak. W poniedziałek zaczyna letni semestr. Właśnie się pakujemy - mama uśmiecha się przepełniona dumą. 
- W poniedziałek... - powtarza po niej, nie spuszczając ze mnie wzroku. 
- Dostał się na uczelnię już jakiś czas temu, ale dzięki uprzejmości rektora zacznie naukę już teraz. 
- Naprawdę? - głos mężczyzny jest spokojny i bardzo zimny. 
- Daniel jest taki zdolny i pracowity - mama nie przestaje mnie chwalić.
Z kolei ja nie umiem oderwać wzroku od Williama. Mam wrażenie, że zbladł, co tylko uwydatniło cienie pod jego oczami. Zachowuje się pozornie spokojnie, lecz ma mocno zaciśnięte dłonie. Szczupłe palce mu pobielały, tak silnie je zaciska, a oczy wydają się teraz prawie czarne. Jest przerażający.
- Miałeś zamiar powiadomić mnie o wyjeździe? - pyta głosem przesiąkniętym od napięcia. Musi być wściekły, bo ledwo nad sobą panuje. 
- Tak... - jąkam się cicho. 
- Kiedy wyjeżdżasz? - nie ustępuje. 
- Mamy nadzieję, że uda się nam zdążyć na wieczorny samolot - wtrąca się mama. 
- Wieczorny samolot - kolejny raz powtarza to, co usłyszał, niczym złowieszcze echo. 
- Kto przyszedł, kochanie? - tata wyłonił się z gabinetu, ściskając tonę dokumentów. 
- To pan Rice. Nauczyciel Daniela - mama dopiero teraz zauważa dziwne napięcie, które panuje między mną a ciemnowłosym gościem. 
- Możemy porozmawiać? - przerywa jej Will, kierując swoją uwagę tylko i wyłącznie na mnie - Na osobności - wypowiada ostatnie słowa w sposób nie znoszący sprzeciwu. 
- Oczywiście. Może w moim pokoju? - pytam. Mężczyzna nie czeka na zaproszenie i od razu rusza we wskazane miejsce. 
Rodzice patrzą na mnie pytającym wzrokiem. To nie jest dobra chwila na wyjaśnienia. A nawet gdyby była, to Will powinien dowiedzieć się wszystkiego pierwszy.
Gdy zamykam drzwi i zostajemy sami, przestaje maskować swój gniew. Jest wściekły jak nigdy wcześniej. 
- Will - zaczynam cicho - wszystko ci wytłumaczę. 
- Od jak dawna o tym wiesz? - pyta nie zważając na nic. Jego oczy rzucają gniewne błyski. Krąży po pokoju niczym rozwścieczone zwierzę.
Co powinienem mu powiedzieć? Nie wiem. Czuję zamęt. Nie tak to planowałem. Zwlekałem do ostatniej chwili, ale nie powinien się dowiadywać w taki sposób.
- Odpowiedz! - krzyczy na mnie. 
- Od kilku miesięcy - szepczę cicho. 
- Miesięcy?! - powtarza za mną - Od kilku miesięcy?! - jego głos niesie się po pokoju. Jeśli się nie uspokoi, sprowadzi na nas kłopoty. 
- Will, proszę, mów ciszej. 
- Nic im o nas nie powiedziałeś, prawda? - pyta uśmiechając się gorzko.  
Milczę. Jego oskarżenia zaczynają mnie irytować.
- Masz więcej niespodzianek? - podchodzi do mnie i zaciskaja palce na moich ramionach. 
- Will... - nie wiem co powinienem mu powiedzieć. 
- Odpowiedz! - karze mi. 
- Nie. 
- Czyli dzisiaj wyjeżdżasz, tak? 
- Tak. 
- Kiedy chciałeś mi powiedzieć? 
- Kiedy? - dobre pytanie...
Jego oczy są tak bardzo zimne i odległe. Nigdy się tak nie zachowywał. Co go nagle opętało? 
- Kiedy.Zamierzałeś.Mi.Powiedzieć? - powtarza swoje pytanie, cedząc słowa. 
- Nie wiem - przyznaję cicho. 
- Nie wiesz... Cudownie. Po prostu cudownie. - Zabiera dłonie, które boleśnie wbijał w moje ramiona i zaczyna znowu nerwowo krążyć po pokoju. Obserwuje pudła, które porozstawiane są po pokoju. Na tym najbliżej niego nabazgrałem czarnym flamastrem „podręczniki na studia”. Will wpatruje się przez kilka długich sekund w karton, a potem znowu we mnie. Wygląda tak, jakby go to bolało. A przecież to on zwodził mnie przez większość czasu. To on był wiecznie zajęty. Ciągle liczyła się tylko praca i praca. Chciałem się na nim zemścić. Oto i moja zemsta. Nie sądziłem, że będzie tak wściekły... 
- Posłuchaj... To nie jest tak jak myślisz... - staram się opanować sytuację. 
- A jak jest? Może byłbyś łaskawy mi to wytłumaczyć, Danielu? 
- Powiedziałbym ci o studiach i wyjeździe, ale rodzice mnie zaskoczyli i … 
- Dlaczego? - przerywa mi. Wiem o co mu chodzi. 
- Zawsze byłeś zajęty pracą. Nie miałem kiedy z tobą porozmawiać. 
- Mały! Nie miałeś czasu ze mną porozmawiać? Ale nie przeszkadzało ci to pieprzyć się ze mną przy każdej nadarzającej się okazji? 
- Ciszej, Will - proszę go spanikowany. 
- Bo co? Bo nie powiedziałeś o nas mamusi i tatusiowi? 
- Nie powiedziałem i nie powiem! - bronię się. - To nie ich sprawa! 
- Wieczne pozory. Cały ty. 
Tego już za wiele. Nie pozwolę mu się traktować w taki sposób.
- Wolę pozory, niż twoje zwodzenie. 
- Zwodzenie? - dziwi się. 
- Zwodziłeś mnie przez cały czas. Oszukiwałeś, że razem wyjedziemy. Przyznaj się, nigdzie byśmy nie pojechali. Mówiłeś tak tylko dlatego, aby pracować - wylewam z siebie gorycz, którą odczuwałem przez ten cały czas. 
- Więc tak o mnie myślałeś? Że cię zwodziłem... - mam wrażenie, że uszło z niego całe napięcie. 
Mężczyzna podchodzi do mnie i sięga do kieszeni marynarki. Wyciąga z niej kilka poskładanych kartek, które mi podaje. Nie wiem jak zareagować.
- Przeczytaj.
- Po co? - serio myśli, że jakieś pogniecione kartki załatwią sprawę? 
- Weź i przeczytaj! - aż podskakuję ze strachu. Chyba nie mam innego wyjścia. Ostrożnie zabieram mu je z ręki i rozwijam. Rezerwacja hotelu, bilety samolotowe... Wpatruję się w nie pustym wzrokiem. Czyli serio chciał ze mną wyjechać, czy też nosił je ze sobą właśnie na taką ewentualność? By zatkać mi usta w chwili, w której nie umiałbym dłużej siedzieć cicho? 
- Nadal mi nie wierzysz? - pyta pełnym ironii głosem. 
- Masz rację, nie wierzę. To tylko blef, abym siedział cicho, gdy ty będziesz zajęty pracą...
- Mały, co się z tobą dzieje?! Czy ty w ogóle słyszysz, co do mnie mówisz?! - jest szczerze zdziwiony, albo tylko dobrze gra. 
- Ja? Sam siebie powinieneś posłuchać! Znalazłbyś czas na wyjazd, skoro nigdy go nie masz? Przecież przejmujesz firmę dziadka! Tylko to się dla ciebie liczy... 
- Daniel, dziadek mnie wychowywał, gdy straciłem rodziców. Miałem tylko jego. Naprawdę uważasz, że powinienem zaprzepaścić to, na co pracował całe życie dla kaprysu? A co z resztą rodziny? A zatrudnieni ludzie? Mam ich wszystkich zostawić na lodzie, bo mały chłopczyk jest zazdrosny i nie może zrozumieć? 
- Nie wiedziałem, że nie masz rodziców - przyznaję ponuro - ale to niczego nie zmienia. 
- Nie zmienia? A twoi rodzice? Przecież odziedziczysz ich firmę, prawda? Postaw się na moim miejscu. Co byś zrobił? 
- Na pewno nie pracowałbym od rana do nocy... - wyrzucam mu. 
- Nie umiesz chociaż przez chwilę przestać myśleć wyłącznie o sobie? 
- Ja? O sobie? To twoja wina! To ty nigdy mi niczego o sobie nie mówiłeś! Nawet nie wiem, gdzie mieszkasz! Taka jest prawda! - krzyczę. Mam już dosyć tej rozmowy i jego bezpodstawnych oskarżeń. Jak może?! Zarzuca mi, że jestem egoistą? To nieprawda! 
- Nic o mnie nie wiesz? Nie wiesz gdzie mieszkam? - Will przeczesuje włosy palcami. Wygląda na smutnego i zrezygnowanego. Wreszcie zrozumiał, że gdyby nie jego sekrety, to wszystko byłoby inaczej. 
- Daniel... Nie wiesz tych rzeczy, bo nigdy mnie nie zapytałeś! 
- Nie zapytałem? 
- Żądałeś mojego towarzystwa, przyjemności, seksu... Reszta cię zupełnie nie obchodziła. 
- To nieprawda!
- Zależy ci na mnie? - wiem do czego zmierza tym pytaniem. 
- Jak możesz mnie pytać o coś takiego? - oburzam się. 
- Godziłem się na to, bo cię kocham! - jego głos jest miękki, gdy mówi o swoich uczuciach, zupełnie jak wtedy w nocy... 
- Kochasz mnie? - kpię z jego wyznania. 
- Tak, kocham cię. A co ty do mnie czujesz? 
- O nie, tak się nie będziemy bawić... - staram się uciec od tematu. 
- To nie jest zabawa. Chcę wiedzieć. Co do mnie czujesz? - naciska coraz mocniej. 
- Nie chcę o tym rozmawiać. 
- Ale ja chcę! - krzyczy Will. - Chcę wiedzieć. Co do mnie czujesz? 
- Ciszej, bo rodzice cię usłyszą.
- Nie dbam o to. Pozory to twoja działka. Ja nie mam niczego do ukrycia. Kochasz mnie? 
- Will... 
- Odpowiedz. Kochasz mnie? 
Mam wrażenie, że czas stanął w miejscu. Jesteśmy tylko on i ja. Patrzy na mnie oczekując odpowiedzi, a ja nie wiem co mam mu powiedzieć. Czuję tylko wściekłość z powodu bezpodstawnych oskarżeń. Nazwał mnie egoistą... Po tym wszystkim, nazwał mnie egoistą... Jak mógł...
Ktoś delikatnie zapukał do drzwi, a potem je uchylił. Mama zagląda do środka. Pewnie zaniepokoiły ją nasze krzyki. O nie! A jeśli słyszała o czym rozmawialiśmy? 
- Wszystko w porządku? - pyta cicho - Może chcecie coś do picia? 
- Odpowiedz - Will nie ustępuje, ignorując jej obecność. 
Milczę, wpatrując się raz w mamę, raz w czekającego na swoją odpowiedź mężczyznę. Nie mogę. Nie teraz. Nie w chwili, gdy czuję się taki zagubiony, zraniony i bezpodstawnie oskarżany. Nie na oczach mamy...
- Żegnaj, mały - szepcze cicho, po czym wychodzi z pokoju, nie oglądając się za siebie. Po prostu odchodzi. 
„Idź za nim” każe mi głos, który jednocześnie podpowiada, że jeśli tego nie zrobię, stracę go na zawsze. Stracę? Przecież nigdy go nie miałem... Rozglądam się po pokoju. Nadal ściskam w ręku bilety i rezerwację, które mi dał. Nieopodal stoi karton ze spakowanymi książkami. Więc to chyba oznacza bycie na życiowym zakręcie. Taki jest mój wybór? Wyjazd i nowe życie, albo on?
- Wszystko w porządku, synku? - pyta zaniepokojona mama. Zupełnie o niej zapomniałem. 
- Tak, mamo - odpowiadam. 
Wyrzucam bilety i rezerwację do kosza na śmieci, który stoi obok biurka i wracam do pakowania. „Nic się nie stało” powtarzam sobie, jednocześnie czując dużą ulgę, że Will sobie poszedł. Jak mógł próbować wymusić na mnie, abym mu wyznał uczucia w obecności mojej mamy... Zaczynam nowe życie, w którym nie ma miejsca na wiecznie zajętych właścicieli firmy. Dobrze, że mamy to za sobą.
- Chcesz ze mną o czymś porozmawiać? - pyta. 
- Nie mamo, nic się nie stało. Naprawdę - uśmiecham się do niej lekko. 
Od samego początku wiedziałem, że tak się to skończy. Dziwnie i nieoczekiwanie, zupełnie tak jak się zaczęło. Will odszedł, a ja go nie zatrzymałem. A przecież wydawało mi się, że go kocham. Jednak po tym, co dziś powiedział zrozumiałem, że to nie ma sensu. 
- Żegnaj, Will - szepczę równie cicho i wracam do pakowania kartonów.  

10 komentarzy:

  1. O rajuśku! To się porobiło...
    Daniel Ty ciamajdo jedna, noo! I Will Ty duża ciamajdo... Ahh, no ja uwielbiam takie momenty, jak nie wiadomo co będzie dalej! Się porobiło...
    Rozdział po prostu genialny! I szczerze to nie wiem na kogo jestem bardziej zła, na Willa, czy Daniela. Oboje trochę przegięli i oboje są winni, więc mam nadzieję, że sobie to wszystko wyjaśnią. Ale chyba mimo wszystko Daniel mnie bardziej wkurzył. No mógł powiedzieć Willowi, że go kocha. Co mu szkodziło? Rodzice na pewno by zrozumieli, wydaję się być tolerancyjni.
    Ahh, Daniel miałeś za nim pobiec! Dobra, Danielowi ubliżam a sama w takim momencie zachowałabym się jak on. Jestem uczuciowym niedorajdą. Ale to nie zmienia faktu, że strasznie czekam na ciąg dalszy! I mam nadzieję, że akcja będzie się działa, wiesz niedługo po tej akcji, a nie jakieś 10 lat później xD Jakoś nie widzę dorosłego, pracującego Daniela xD Pasuje mu bycie młodym i Willowi pasuje granie tego dojrzałego :)
    Ahh, Kitsune jak ja się teraz będę miała skupić na urodzinach brata, jak cały czas będę wewnętrznie przeżywała TO wszystko?

    Rozdział był tak cudny, że wysoko postawiłeś sobie poprzeczkę! Trzymam kciuki, żeby dalsze wpisy trzymały poziom :) Chociaż, mówimy o Tobie, więc na pewno będzie jeszcze lepiej!

    Pisz szybciutko! :) Weny,

    Ruu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa Ruu :) Cieszę się, że nie zawiodłem :) Tym bardziej w urodziny brata :D Bratem się nie przejmuj. Faceci nie zwracają uwagi na drobiazgi. Liczy się tort :D
      Bardzo chciałbym Ci napisać, czemu Daniel zrobił to, co zrobił i czemu William tak zareagował, ale nie mogę :P Musisz uzbroić się w cierpliwość i poczekać.
      Jeśli chodzi o sam rozdział, to moim zdaniem mógł być bardziej emocjonalny. Nie wiem czy widać w nim uczucia bohaterów, czy nie. Trudno mi to ocenić. To moje pierwsze opowiadanie, więc nie jest idealne. Muszę się jeszcze wiele nauczyć, ale przede wszystkim więcej pisać. Im więcej będę pisać, tym lepiej będzie się to czytało, przynajmniej mam taką nadzieję. Poza tym fajnie jest dostawać komentarze. Dzięki temu wiem, co było dobre, a co powinienem zmienić, lub ulepszyć na przyszłość. Tym bardziej, że trochę tu zostanę heheh :)
      Pisanie takich scen jest trudne, bo jestem raczej skryty. Nie lubię uzewnętrzniać swoich uczuć, a muszę postawić się na miejscu bohaterów, ubrać w słowa to co czują. To wyzwanie. Jeśli teraz, bądź w przyszłości będziesz miała jakiekolwiek uwagi, daj mi znać. Obojętne dobre, czy złe. Wszystkie wezmę dzielnie na klatę, bo dążę do tego, aby stworzyć coś perfekcyjnego.

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Aż moje kokoro przyspieszyło
    Wow ale mi się podobał ten rozdział.

    Chociaż daniel mógł pobiec ;D

    To ich wspólna wina.
    Taka prawda.

    Ciekawe jak to się dalej potoczy :3

    Powodzenia~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yagódko, jak miło, że jesteś :)
      Właśnie zaczynam pisać rozdział 20, więc za kilka godzin powinien być skończony i dowiecie się co dalej. To dopiero będzie niespodzianka :P Już nie mogę się doczekać :)
      Miłego wieczoru

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Kitsuniu ,że tak spytam
      Ile będzie rozdziałów jeszcze?

      Usuń
    3. Masz niesamowite wyczucie czasu Yagódko, właśnie wrzuciłem ostatni :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Nie nie nie i jeszcze raz nie!
    Bierz te rezerwację i wracaj po willa bo zaraz ci coś zrobie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje serce boli. Szczere łzy smutku wypływały z moich oczu aby znaczyć policzki. Nie chcę, że tak to się kończyło. Jeszcze jeden rozdział do końca. On zdecyduje czy dostanę depresji czy może jednak na mojej buzi zagości uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    o nie co za ciamajdy... tak to się nie może zakończyć... ja się nie zgadzam, rodzice miłą niespodziankę zrobili pojawiając się...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, o nie co za ciamajdy tak to nie może się zakończyć, ja się nie zgadzam po prostu, koniec i kropka, rodzice miłą niespodziankę zrobili pojawiając się...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń