sobota, 2 kwietnia 2016

Rozdział XVII

Szkolne opowieści: Mój nauczyciel- opowiadanie yaoi (część I)



Przez ostatnich kilka dni nie kontaktowałem się z Willem. Co się mówi facetowi, który wyznaje ci miłość? "Ja też cię kocham?" To te właściwe słowa? Nie jestem na to gotowy... Nigdy nikomu tego nie powiedziałem, nawet Jade. Pewnie prędzej czy później bym to zrobił, ale z Jade znaliśmy się znacznie dłużej i łączyło nas coś więcej, niż tylko łóżko. Co mnie łączy z Willem? Wszystko byłoby znacznie prostsze, gdyby nic nie mówił... „Patrz mi w oczy”, „kocham cię”. Czemu musi wszystko tak bardzo komplikować?
Dzisiaj egzamin. Dużo się uczyłem, ale co z tego? Jako jedyny wylosowałem salę na drugim piętrze. Cała reszta zdaje razem. Mnie otaczają sami obcy. W dodatku wszyscy wyglądają na bardzo pewnych siebie. Ciężko to widzę...
W przerwie wypatrzyłem przez okno samochód Willa. Zaparkował swoją jeżdżącą maszynę śmierci przed samym wejściem. Czyli jednak przyjechał... Postanowiłem, że muszę go zobaczyć. Przeszukałem całe drugie piętro. Nie było go, więc zszedłem niżej. Stoi otoczony uczniami z naszej grupy. Są tam wszyscy, poza mną. Ruda jak zawsze szczęśliwa i uśmiechnięta, wpatruje się w niego jak urzeczona. Poczułem się odsunięty i osamotniony. Uśmiecha się do nich. Bolesne ukłucie zazdrości... Czyżby o mnie zapomniał? Powiedział, że mnie kocha, a nawet nie zauważył, że mnie nie ma? Obserwowanie ich za dużo mnie kosztuje. Wracam na górę.
Wpatruję się w okno czekając na rozpoczęcie ostatniej części egzaminu. Po niej będę mógł wrócić do domu, do mojej bezpiecznej kryjówki i zastanowić się w spokoju nad wszystkim.
- Więc to tutaj się schowałeś - jego słowa wypowiedziane cichym, spokojnym tonem działają tak kojąco... 
- Nie chowałem się, cały czas tu byłem - skarżę się. 
- Szukałem cię. 
- Nie kłam - wyrzucam z siebie, nadal wpatrując się w okno. 
- Nie kłamię - Will chwyta mnie za ramię i zmusza, abym na niego spojrzał. Niechętnie podnoszę wzrok - Daniel, nie kłamię. Jesteś dla mnie najważniejszy. 
- Przestań! Nie chcę teraz o tym rozmawiać. Za chwilę zaczyna się egzamin - wpatruje się we mnie ze zdziwieniem. Może zareagowałem zbyt ostro, ale nie chcę, aby mieszał mi w głowie na kilka minut przed najtrudniejszą częścią, jaką niewątpliwie jest mówienie. 
- Nie denerwuj się tak, jesteś dobrze przygotowany - uśmiecha się do mnie.
Po egzaminie od razu wychodzę na zewnątrz i szybko uciekam. Nie mam ochoty z nikim rozmawiać, więc nie odbieram zarówno telefonów od Willa, jak i od rudej. Chcę pobyć sam i w samotności uporać się z porażką. Jestem prawie pewny, że oblałem. Boli mnie, że zawiodłem swojego nauczyciela i rodziców. Nie chciałem tego, lecz z drugiej strony od początku wiedziałem, że tak właśnie będzie. Wyłączam telefon i rozpływam się w tłumie. Staram się trzymać z daleka od miejsc, w których mógłby mnie znaleźć. Krążę bez celu po mieście. Późnym wieczorem wracam zmęczony do domu. Otwieram drzwi. Czuję ulgę widząc, że jestem sam. Chowam się w swoim pokoju i zasypiam.
Gdy się budzę jest już jasno. Will wpatruje się we mnie swoimi granatowymi tęczówkami. Nie umiem uciec od jego spojrzenia. Wygląda na zmartwionego i ma podkrążone oczy. Znowu niewiele spał.
- Powiesz mi o co chodzi? - pyta. 
- O nic - mamroczę cicho. 
- O nic? To dlaczego uciekasz przede mną? - jak zawsze w samo sedno... 
- To twoja wina.
- Moja? 
- Tak. Wszystko utrudniasz. 
- Utrudniam? - unosi ze zdziwieniem brwi i patrzy tak, jakbyśmy się widzieli po raz pierwszy. 
- Tak - może nie utrudnia, ale w obliczu egzaminacyjnej porażki oraz faktu, że nie ogarniam własnych uczuć, chcę aby czuł się winny. Jego poczucie winy da mi przewagę. 
- Zrobiłem coś nie tak? 
- Nie chcę o tym rozmawiać. 
Nie chodzi o to co zrobiłeś, ale o to co powiedziałeś.
- Dobrze sobie poradziłeś na egzaminie - zmienia temat. 
- Skąd wiesz? 
- Widziałem twoją pracę. Zdałeś. 
- Niemożliwe. 
- A jednak. Gratuluję, mały - uśmiecha się zadowolony z siebie. 
- Jak to zrobiłeś? - pytam zaskoczony. 
- Mam znajomości. Poza tym wiedziałem, że zdasz. 
- Skąd ta pewność? - nie umiem dłużej ukrywać sarkazmu. 
- Bo jestem wyjątkowym nauczycielem. 
- I jakim skromny - dodaję. 
Will wybucha śmiechem. Dawno nie słyszałem jak się śmieje. Jestem zadowolony, że udało mi się go rozbawić. Nagle poważnieje i wpatruje się we mnie z całą intensywnością.
- O co chodzi? Nie mówisz mi wszystkiego. 
To prawda, nie mówię mu o wielu rzeczach, o których powinien wiedzieć. Im więcej ich ukrywam, tym czuję się pewniejszy siebie.
- Nie wiem o czym mówisz - kłamię jak z nut. 
- Serio? Więc nie chodzi o to, co ostatnio powiedziałem?
Przebiegły lis! Spokojnie, tylko spokojnie. Nie daj się sprowokować. Jeśli nie zakończysz tej rozmowy już teraz, to będziesz musiał powiedzieć o swoich uczuciach, a na to jest o wiele za wcześnie.
- Nie - kolejne gładkie kłamstwo, poparte całą siłą woli, by móc wytrzymać spojrzenie tych przeklętych, granatowych oczu. 
- To dobrze -Will ewidentnie się odpręża. Może dla niego to też było za szybko? Niech na razie zostanie tak jak jest.
Gdy próbuję wyciągnąć rękę w jego stronę, powstrzymuje mnie.
- Muszę już iść. 
- Nie zostaniesz? - znowu czuję się zawiedziony. 
- Za godzinę odczytanie testamentu dziadka.
Testament dziadka... Zupełnie zapomniałem, że jego dziadek tak niedawno umarł.
- Zobaczymy się później? - pytam z nadzieją w głosie. 
- Zobaczymy się jutro w szkole. Ostatnie zajęcia, pamiętasz? 
- To już jutro?
- Tak - Will uśmiecha się do mnie, wstając z łóżka. 
Niechętnie odprowadzam go do drzwi. W ostatniej chwili odwraca się i po raz kolejny uważnie mi się przygląda.
- Mały... - chce coś powiedzieć, ale powstrzymuję go pocałunkiem. Nie zniosę więcej żadnych tłumaczeń. 
- Zostajesz czy wychodzisz? - posyłam mu zniecierpliwione spojrzenie.
- Do jutra - zamyka za sobą drzwi.
Nie liczy się z moimi potrzebami. Testament dziadka jest ważniejszy, no trudno. Idź sobie na jego odczytanie, jeśli musisz. Pewnie dziadek zostawił mu niezłą sumę pieniędzy, skoro aż tak mu na tym zależało. Może William jest jak moi rodzice? Interesują go głównie pieniądze. Nauczycieli nie stać na sportowe samochody czy markowe ciuchy albo zabawy w prywatnych klubach. Nawet nie wiem jak nazywał się jego dziadek. Nie zapytałem. Może to on kupił mu samochód? Dlatego czuje się wobec niego taki zobowiązany? Niby dużo pracuje, ale w rodzinnej firmie. Nazwisko Willa nic mi nie mówi, a śledzę uważnie rozwój wszystkich większych firm w mieście. Przykro to stwierdzić, lecz jest zwykłą płotką. Ma swoje tajemnice, a ja swoje i niech tak zostanie.
Po kilku godzinach rozmyślań dochodzę do wniosku, że niewiele o nim wiem. Na przykład nigdy nie byłem u niego w domu. Co więcej, nawet nie wiem gdzie mieszka. Nie pytałem, a on nie powiedział. Zawsze chciałem, aby do mnie przyjeżdżał. Tak było mi wygodnie. Z początku wydawało mi się, że robimy to czego on chce, ale to nieprawda. Will zawsze dostosowywał się do mnie. Czy teraz nasz układ powinien ulec zmianie tylko dlatego, że wyszeptał w ciemności, że mnie kocha? Nie wiem. Will nic sobie z tego nie robi. Nie dba o opinię innych. Karmił mnie ciastem w restauracji jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Odważny i pewny siebie. Jest moim całkowitym przeciwieństwem. Mówię i zachowuję się w sposób, w jaki wypada się zachować. On wprost przeciwnie. Robi co chce i kiedy chce. Nie boi się nikogo i niczego. Jestem za bardzo przesiąknięty światem iluzji, aby brać z niego przykład. Najgorsze jest to, że jest mi dobrze i nie chcę się zmieniać. Tak zostałem wychowany. Wszyscy postępują w taki sposób, więc dlaczego ja miałbym być inny? Korzyści płynące z takiego podejścia są zbyt duże, abym mógł po prostu z nich zrezygnować i żyć pod prąd.
Dzień mija mi nadzwyczaj szybko. Spędziłem go na układaniu książek. Odłożyłem całą kolekcję podręczników do hiszpańskiego na najwyższą półkę. Podczas jutrzejszych zajęć pożegnam się z tym językiem na dłuższy czas. Zapisałem się na kurs ze względu na rodziców, ale po egzaminie mój zapał zgasł. Trudno mi uporać się z porażką, nawet wizja wspólnej nauki z Williamem niewiele pomogła. Odkładam także do kartonów podręczniki, które kupiłem z myślą o studiach. Niektóre były naprawdę interesujące. Zamierzam zabrać je ze sobą, gdy będę się przeprowadzać. Kartony ustawiam w szafie. Pakowanie się to pomysł mamy. Jej zdaniem im wcześniej zacznę, tym łatwiej będzie mi wszystko zorganizować. Ma rację. Każdy karton opisuję czarnym flamastrem. Z początku nie chciałem tego robić, ale zmobilizował mnie bałagan w pokoju i wszędzie porozrzucane książki. Poza tym nie chcę, aby Will je widział. Kładę się spać zadowolony z wykonanej pracy.
Obudził mnie telefon, który delikatnie wibrował pod poduszką.
- Will, wiesz która jest godzina? - pytam zaspany. 
- Nie wiem - słyszę rozbawienie w jego głosie. - Chcesz spać? 
- Tak, a ty mi w tym przeszkadzasz. 
- Gdy przeszkadzałem ci ostatnim razem nie miałeś nic przeciwko - jego głos brzmi jak zmysłowy szept. Ma mnie. 
- To prawda - przyznaję. 
- Chciałbym, abyś wyjechał ze mną. Tylko ty i ja. Zgadzasz się? 
- Wyjechał? Ale dokąd? 
- To niespodzianka. 
- Nie powiesz mi gdzie pojedziemy? 
- Nie. 
- Jesteś bardzo tajemniczy. 
- Więc zgadzasz się? - nie kryje, że liczy na moją zgodę.
- Skąd nagle taki pomysł? 
- Dużo myślałem o tym, co mi powiedziałeś. Ostatnio miałem dla ciebie niewiele czasu, dlatego chciałbym ci to wynagrodzić. Proszę, wyjedź ze mną. 
- Dobrze - odpowiadam bez namysłu.- Kiedy? 
- Kiedy kończysz szkołę? 
- 15 maja. 
- Więc wyjeżdżamy 15 maja. - Jestem oszołomiony. Lubię spędzać z nim czas i cieszę się, że zaproponował wspólny wyjazd, ale to oznacza także wyjawienie mu moich dalszych planów. Poza tym jestem pewny, że Will będzie oczekiwał jakiejś deklaracji z mojej strony, a nie jestem na to gotowy.
- Tak szybko? - pytam zaskoczony niespodziewanym obrotem sytuacji. 
- Wahasz się? - słyszę napięcie i zaskoczenie w jego głosie. 
- Nie - szepczę cicho. 
- To dobrze. Obiecuję, że będziemy się dobrze bawić. 
- Co powinienem spakować? 
- Nic, wystarczy paszport. 
- Tylko paszport? - dziwię się. 
- Możesz zabrać co zechcesz, lecz z góry zaznaczam, że ciuchy będą nam raczej zbędne - śmieje się. Ciuchy będą zbędne... Żartowniś. 
- Jesteś zwykłym kusicielem - staram się, aby mój głos brzmiał na lekko obrażony. 
- Wiem, ale to twoja wina. To ty tak na mnie działasz - odpowiada rozmarzonym głosem. 
- Gdzie teraz jesteś? - pytam ogarnięty nagłą potrzebą zobaczenia go. 
- W pracy. 
- Co?! Jeszcze pracujesz? Wiesz, która jest godzina?! - spoglądam na zegarek. Dochodzi 2.00, a on nadal nie wrócił do domu? 
- To nadzwyczajna sytuacja. 
- Akurat! Jesteś pracoholikiem, a potem nie masz na nic siły!
- To nieprawda. Chcesz się przekonać? 
- Tak - prowokuję go. 
- Mały, tęsknisz za mną? 
- Ja? - dobre pytanie Will. Czy to co czuję można nazwać tęsknotą? Pożądam cię i chciałbym zaciągnąć do łóżka, czy to prawdziwa tęsknota? Nagłe pragnienie, aby zobaczyć jak się uśmiechasz, albo jak zasypiasz jest wystarczającym wytłumaczeniem?
- Przyjedziesz do mnie? - pytam nieśmiało. 
- Chciałbym, ale muszę tu jeszcze trochę zostać.
- Rozumiem. Praca jest ważniejsza. 
- Nie jest - odpowiada natychmiast. - Ty jesteś dla mnie najważniejszy, wiesz o tym, prawda? 
Nie odpowiadam. Gdyby było tak jak mówi, to czy nie powinien być tu teraz ze mną?
- Daniel, naprawdę muszę zostać w firmie. Odbijemy to sobie podczas wyjazdu dobrze? Proszę, postaraj się mnie zrozumieć - wzdycha cicho. 
- Dobrze - zgadzam się z nim, lecz bez przekonania. 
- Do jutra, mały. 
- Do jutra - odpowiadam i rozłączam się, rzucając telefon gdzieś w ciemność.

11 komentarzy:

  1. Daniel Ty ciemnoto jedna! XD
    No nie widzisz chłopie, że Will Cię kocha? A Ty ciągle narzekasz... Ta, jeszcze miej mu za złe, że mu dziadek zmarł. Znaczy, rozumiem, że tak został wychowany i nie wie co to są rodzinne więzi... Niech Will go tego nauczy xD

    Wyjazd? Razem? Sami? *porusza dwuznacznie brwiami* I na dodatek ciuchy im nie będą potrzebne? Huehuehue, chcę to przeczyytać! *-* Tak bardzo chcę!

    Jesteś złym człowiekiem, King. Bardzo złym. Po pierwsze, jak mogłeś przerwać w takim momencie? No Will myśli, że Daniel jest na niego zły a Daniel jest na niego zły :< Ale on go kocha, prawda? Inaczej by o nim nie myślał cały czas, prawda? To jest miłość. To MUSI być miłość.

    Chyba jestem za bardzo... rozentuzjazmowana xD Ale To twoja wina, bo rozdział był świetny :)

    Mówię bez ładu i składu, wybacz! :)

    No nic pozostaje mi w utęsknieniu i niepewności czekać na ciąg dalszy :D Ale coś czuję, że historia zaczyna się coraz bardziej rozkręcać... Nie mogę się doczekać, aż przeprowadzą poważną rozmowę! W sensie o studiach Daniela, o ich przyszłości i w ogóle... No i to trochę dziwne, że Will taaak długo pracuje. Może mi się wydawać, bo mam głowę zapchaną teoriami spiskowymi dotyczącymi książek, anime i innych, ale to dla mnie co najmniej podejrzane! Może Will tak naprawdę jest seryjnym zabójcą? Pasowałby do tego fachu ^^ Will z pistoletem... awww <3

    Dobra, miałam już kończyć a się jak zwykle rozpisałam na nieistotne tematy... Z góry uprzedzam, że to się często dzieje, więc mam nadzieję, że nie będziesz mi miał tego za złe, po prostu taka jestem xD

    Podsumowując - rozdział cuuuuudowny! Masz talent :)
    Czekam na Willa z bronią <3

    Pozdrawiam i życzę weny,
    Ruu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Droga Ruu, wzruszyłem się. Bardzo Ci dziękuję za komentarz, to miłe z Twojej strony, że poświęcasz aż tyle czasu na mojego bloga :)
      Romanse chłopaków... Takie skomplikowane :D Co to będzie :P Czy to jest miłość? Czy to jest kochanie? Zobaczymy :)
      Ja jestem zły? Serio? Ojej... Pracuję nad kolejnym rozdziałem, a Ty narzekasz.
      Dobrze kombinujesz Ruu, William serio dużo pracuje. Ciekawe co on tam robi, jak nikt nie widzi heheh :) Odpowiedzi na te i inne pytania już wkrótce :) Więc proszę o jeszcze chwilę wytrwałości :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Daniel to ma pecha do tych pracocholikow xD

    Biedny :<
    Masz misia *podaje danielowi misia*
    A~ach William ty zUy człowiek jesteś XD I tagg cie lofam♡

    Kitsune ty coś rzadziej rozdziały dodajesz :T
    (Ofkors Ofkors ja rozumiem ,nie czepiam się^^)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że mało ostatnio wrzucałem, ale obiecuję poprawę. Nawet teraz coś tu tworzę na boku :D

      Mam teraz taką fazę na pisanie, że uważam je za chorobę zakaźną. Powinniście wszyscy zacząć pisać i podsyłać mi linki, to może zacznę więcej czytać. Najlepiej romanse (bo jestem wybredny i żyję dla miłości) heheh:)

      Dzięki za komentarz, Yagódko :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. No nie mogę!!! Daniel jest rozumny inaczej czy co?! Niby wiem, że emocje wyłączają rozum, no ale bez przesady!!! Ostro go oceniłam, ale tak naprawdę Kitsune, ten rozdział to mistrzowskie przedstawienie emocji troszkę rozpuszczonego i troszkę zagubionego nastolatka. Jak dla mnie SUPER!! Strasznie jestem ciekawa rozwoju sytuacji :-) s-c. Albo nie. Niech będzie... byle krótko.O! Już mam! MB.
    Ps. Pewny jesteś, że to Twoje pierwsze opowiadanie?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to moje pierwsze opowiadanie. W dodatku udało mi się je ukończyć. Jestem z siebie dumny (mam na myśli ukończenie opowiadania, a nie sam tekst :D).
      Zbliżasz się do końca, a tam czeka niespodzianka :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. W istocie. NIESPODZIANKA! wrr!!! Też na swój sposób jesteś okrutny! Ale za to przynajmniej ja mogę od razu brać się za "Mojego ucznia", w odróżnieniu od tych, którzy biedni musieli czekać na drugą część tak długo. MB

      Usuń
    3. No cóż, przyznaję się :D
      Osłodziłem im czekanie Czekoladą i Humorami księcia :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Woow nie wiem który to rozdział czytam to w nocy i w dzień od wczoraj spać mi się chce trochę jak dobrze że trafiłam ty przecież to kopalnia pereł. Tak pereł nazywam tak twoje opla. Czytałam besenne noce (Ale zgubiłam rozdział) A teraz czytam to jestem ciekawa co będzie dalej się czytać dalej

    Paparki
    _undyne~~~•

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    no ten wyjazd to naprawdę dobrze się zapowiada, choć ciekawe kim jest Will...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, ten wyjazd no zapowiada się naprawdę fantastycznie, ciekawe choć kim jest Will...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń