wtorek, 5 kwietnia 2016

Rozdział XVIII

Szkolne opowieści: Mój nauczyciel- opowiadanie yaoi (część I)



- Daniel, wiedziałam, że przyjdziesz wcześniej - ruda wita mnie uśmiechem, który staram się odwzajemnić.
- Ty też przyszłaś znacznie wcześniej niż zwykle... I pięknie wyglądasz! - ma na sobie sukienkę w kolorze butelkowej zieleni, która niesamowicie współgra z kolorem włosów dziewczyny. Z rozbawieniem obserwuję jak lekki rumieniec zaczyna zdobić jej policzki. - To dla niego, prawda? - pytam konspiracyjnym szeptem. 
- Dla niego? - odpowiada zaskoczona.
- Dla Rice'a. 
- Nie... Nie mów takich rzeczy! Zawstydzasz mnie! - spuszcza wzrok. 
- Aż dech zapiera - zapewniam ją. 
- Naprawdę? 
- Tak.
Uśmiechamy się do siebie nieśmiało. Dzisiejszy dzień serio musi być wyjątkowy. Ruda jest pierwszą dziewczyną, na którą zwróciłem uwagę od czasu Jade. W dodatku wygląda dzisiaj zupełnie inaczej. Może to jej rozpuszczone długie włosy o miedzianym blasku, może roześmiane oczy, a może ten nieśmiały uśmiech? Sam nie wiem. Gdyby nie to, że jestem z Willem, to dziś z pewnością zaprosiłbym ją na randkę nie zważając na to, że tylko się przyjaźnimy.
- Będę za tobą tęsknić - sam nie wiem czemu to powiedziałem. 
- No coś ty, Daniel! - czerwieni się jeszcze mocniej. - Przecież będziemy się spotykać. Kto jak nie ty wytłumaczy mi matematykę? Poza tym nie zapiszesz się na zajęcia w kolejnym semestrze?
Kolejny semestr... Już mnie tu nie będzie.
Nie udaje mi się udzielić odpowiedzi na jej pytanie, bo do sali wpada William. Patrząc na niego jestem równie oszołomiony. Jego oczy błyszczą tym niezwykłym odcieniem granatu, który należy tylko do niego. Ma rozwiane włosy. Chciałbym zatopić w nich palce. Do tego ciemny garnitur. Wygląda idealnie. Na jego widok serce od razu boleśnie przyspiesza. To nawet zabawne - dwie osoby, dzięki którym naprawdę chciałem poznać hiszpański. Sam już nie wiem kto bardziej mi się podoba - pełna entuzjazmu koleżanka, czy mój facet?
- Proszę, proszę, moi ulubieni uczniowie znowu razem - wkurzający jak zawsze. 
- Jest pan dzisiaj taki elegancki - policzki rudej aż płoną. 
- Ja? A widziałaś swoje odbicie w lustrze? Wyglądasz przepięknie, Lauro. Trudno oderwać od ciebie wzrok, prawda Danielu? - Will, prowokujesz mnie... 
- Naprawdę? - oczy rudej promienieją niczym dwa gwieździste reflektory.
Przenosi wzrok z nauczyciela na mnie, szukając wsparcia.
- Pan Rice ma rację, Lauro - staram się wypowiedzieć jej imię w taki sam sposób, w jaki zwykle wypowiadam jego, gdy się kochamy. Od razu rzuca mi piorunujące spojrzenie, a potem uśmiecha się słodko do dziewczyny. No dalej Will, chcesz się tak bawić? 
- Muszę porozmawiać z dyrektorem oraz odebrać wasze świadectwa. Za chwilę wracam. 
- Tylko proszę się nie spóźnić na ostatnie zajęcia, proszę pana - nie umiem się powstrzymać. Ta mała złośliwa uwaga powoduje, że Will wpatruje się we mnie roześmianymi oczami. 
- Bardzo zabawne, Danielu. Widzimy się za chwilę - wychodzi z sali, zostawiając nas samych. 
- Nie musiałeś być wobec niego taki złośliwy - gani mnie ruda. 
- To nie była złośliwość, tylko stwierdzenie faktu - bronię się.
Naszą rozmowę przerywa pojawienie się innych uczniów.
- A co wy tu robicie zupełnie sami? Całujecie się? 
- Adam! Jak możesz! - broni nas dziewczyna. 
- No co? Zawsze spędzacie razem czas przed zajęciami. Niby co tu robiliście? 
- Nie twoja sprawa - ruda teatralnym gestem odsuwa swoje miedziane włosy na ramię. 
- Ładnie wyglądasz - docenia starania dziewczyny - Daniel ty to masz szczęście, stary - klepie mnie po ramieniu, puszcza oko i siada na swoim miejscu. Szybko traci zainteresowanie naszym małym romansem i przegląda wiadomości na telefonie. Ruda chwyta mnie za rękę i prowadzi do swojej ławki. 
- Usiądź dziś ze mną - prosi.
Po pewnym czasie sala się zapełnia. Wszyscy wchodzący od razu widzą, że ja i ruda siedzimy razem, lecz na szczęście powstrzymują się od komentarzy. Uśmiechają się do nas, jakby wiedzieli o co chodzi. Niestety, sytuacja nie jest taka prosta. Siedzę z nią nie dlatego, że udało mi się ją poderwać. Jestem tu, by odwrócić uwagę wszystkich od prawdziwego obiektu jej uczuć. Pomagała mi przez cały semestr, więc z przyjemnością się odwdzięczę. Will i tak wie, że chodzi jej o niego, a nie o mnie.
Kilka minut po siedemnastej otwierają się drzwi i wchodzi Łysol, a za nim Will.
- Moi drodzy, wiem od waszego nauczyciela, że zrobiliście niesamowite postępy, i że dobrze wam poszło na egzaminie. Bardzo mnie to cieszy. W tej klasie poziom nie był wyrównany - wymownie spogląda w moim kierunku, a reszta zaczyn a się uśmiechać ze zrozumieniem - jednak dzięki panu Rice'owi udało się wam zakończyć semestr z przyzwoitymi ocenami. Mam nadzieję, że jesteście na tyle dorośli, aby wiedzieć, że nauka języków obcych to inwestycja w waszą przyszłość, więc nie zapomnijcie o zapisaniu się na kolejny semestr w sekretariacie, jasne? 
- Będzie nas pan uczył w kolejnym semestrze? - ruda nie umie ukryć ekscytacji. 
- Tak - odpowiada Łysol, czując możliwość zarobienia pieniędzy. 
- Niestety nie - przerywa mu William. - Chciałbym, lecz z powodów rodzinnych będę musiał zrezygnować. 
- Niech się pan nie wygłupia! Nasza szkoła jest najlepsza w mieście. Możliwość pracy tutaj to dla pana wielka szansa...!
- Dziękuję dyrektorze. Porozmawiamy o tym później - przerywa mu Will, mierząc go zimnym wzrokiem - Dalej sam sobie poradzę.
- Zapraszam do mojego gabinetu zaraz po zakończeniu zajęć - Łysol wychodzi wściekły z sali, trzaskając drzwiami. 
- Chyba przegapiłem życiową szansę - żartuje Will. 
- Naprawdę nie chce pan tu dalej uczyć? - ruda jest załamana. 
- Uwielbiam uczyć, to od zawsze było moim powołaniem. Prawdą jest, że to najlepsza szkoła w mieście, ale muszę pomóc rodzinie. Jak zapewne wiecie, dzięki niedyskrecji dyrektora, zmarł mój dziadek. Zarządzał rodzinną firmą. Zarząd wybrał mnie dziś rano na jego następcę. Nie mogę pozwolić, aby ciężka praca mojego dziadka została zaprzepaszczona, więc się zgodziłem. Chociaż niektórzy mówią o mnie „pracoholik” - Will przelotnie na mnie patrzy - to nawet gdybym chciał, nie dam rady prowadzić i zajęć, i firmy. Przykro mi. 
- Nam też jest przykro, bo jest pan najlepszym nauczycielem... - oczy rudej lśnią od łez. Widzę jak ze sobą walczy, aby się nie rozpłakać. Chwytam jej dłoń i mocno ściskam, dodając otuchy. 
- Skoro kończę dziś karierę nauczyciela, musimy to jakoś uczcić. Chodźcie dzieciaki, zapraszam was na ciasto czekoladowe - uśmiecha się zachęcając, abyśmy przyjęli propozycję.
Zabiera nas do bardzo eleganckiej kawiarni niedaleko szkoły. Musiał to wcześniej przygotować, bo już na nas czekano. Ponieważ Laura nie odstępowała mnie na krok, a z drugiej strony chce być jak najbliżej Willa. Usiedliśmy blisko niego. Jest taka zdenerwowana... Próbuję ją wesprzeć ze wszystkich sił.
- Naprawdę od zawsze chciał pan być nauczycielem? - pyta go nieśmiało. 
- Tak, to było moim marzeniem i cieszę się, że udało mi się je zrealizować. Jako dziecko dużo podróżowałem, najpierw z rodzicami, a potem z dziadkiem. Dzięki tym podróżom nauczyłem się kilku języków obcych. Już wtedy zrozumiałem, że nauczanie innych to coś, co chciałbym robić w przyszłości - nie sądziłem, że traktuje nauczanie tak poważnie. Marzył o pracy w szkole? To zupełnie do niego nie pasuje...
- Nie będzie panu tego brakowało? - zapytała inna uczennica.
- Będzie, ale w obecnej sytuacji nie mam innego wyboru.
Pojawia się kelner, który przyjmuje zamówienia. Will namawia nas na ciasto czekoladowe.
- Musicie spróbować. To najlepsze ciasto jakie jadłem, a uwielbiam czekoladę. 
- W takim razie poproszę - ruda uśmiecha się szczęśliwa, że udało się jej poznać jeden z sekretów nauczyciela. 
- Daniel, masz ochotę? - jego propozycja brzmi dla nas obu bardzo dwuznacznie. Czy mam ochotę na ciasto? Will, ty wredny... 
- Pewnie jest bardzo słodkie - odpowiadam. 
- Tak słodkie jak ja - zachęca mnie, uśmiechając się figlarnie. Jego uwaga powoduje, że robię się czerwony, a reszta wybucha śmiechem. 
- Nie przepadam za czekoladą, więc poproszę jabłecznik - kelner zapisuje moje zamówienie. „Nawet o tym nie myśl” posyłam mu spanikowane spojrzenie. Nie odważysz się zrobić tego po raz drugi, w obecności wszystkich, prawda? 
- Nie przepadasz za czekoladą... Ciekawe. Muszę to później sprawdzić. Dobrze, że chociaż Laura dała się namówić - udaje niewiniątko.
Objadam się ciastem przysłuchując odpowiedziom Willa na różne pytania, które zadają mu uczniowie. Chcą wiedzieć, które kraje zwiedził, czy ma żonę albo co lubi robić w wolnym czasie.
- Co lubię robić w wolnym czasie? - odkłada widelczyk i zastanawia się jednocześnie uważnie mi się przyglądając. - Cały wolny czas, którego nie mam zbyt wiele, poświęcam komuś wyjątkowemu. - krztuszę się ciastem słysząc jego wyznanie. 
- Wszystko w porządku, Daniel? - pyta z troską w głosie.
Ruda jest niepocieszona. Biedna. Kolejny cios dzisiejszego dnia. Żeby się pocieszyć odkrawa większy kawałek ciasta z polewą i wkłada do ust. Czekolada w jej wypadku działa cuda i poprawia nastrój.
- Pyszne - uśmiecha się do nauczyciela. 
- Mówiłem ci. Chcesz spróbować, Danielu? - pyta z nadzieją w głosie. Czuję, jak temperatura gwałtownie mi się podnosi, a policzki zaczynają płonąć. 
- Raczej nie, podziękuję. - wszyscy ponownie wybuchają głośnym śmiechem na widok mojej zażenowanej miny.
- Nie wiesz co dobre, mały - celowo używa tego zdrobnienia, aby mnie pogrążyć. Dobrze, że nikt tego nie słyszał...
Wspólny czas szybko mija. Po pewnym czasie Will żegna się z nami tłumacząc, że ma jeszcze dużo pracy i zachęcając, abyśmy kontynuowali zabawę bez niego.
- Uczenie was to była czysta przyjemność. Dziękuję. - żegna się. Mam wrażenie, że serio jest mu ciężko, chociaż stara się tego nie okazywać. Z drugiej strony jest świetnym aktorem. Może mówił tak tylko dlatego, abyśmy nie drążyli tematu jego odejścia? 
Spędzamy w kawiarni jeszcze godzinę. Ruda jest załamana, więc zamawia kolejne ciastko.
- Mogę odprowadzić cię do domu? - pytam, starając się poprawić dziewczynie humor. 
- Jasne, to bardzo miłe z twojej strony. - uśmiecha się do mnie. Po drodze marudzi trochę, że ciężko jej będzie zapomnieć o Willu, bo to facet idealny. Ma sporo racji, chociaż nie zna go tak blisko jaj ja. Widać kobiety mają szósty zmysł jeśli chodzi o facetów.
- Uczyłam się, by mnie chwalił. Szkoda, że musi zrezygnować. Umiał do każdego dotrzeć, nawet do ciebie - gdybyś tylko wiedziała, co on ze mną wyprawia, to pewnie szybko zmieniłabyś o nim zdanie...
- Nasza poprzednia nauczycielka też nie była zła. - staram się zepchnąć Willa z piedestału. 
- Chyba żartujesz?! W niczym nie przypominała pana Rice'a. Już za nim tęsknię. 
- Tak, ja też. - dziewczyna uśmiecha się do mnie. 
- Jesteś okropny, wcale tak nie myślisz. 
- Jak to nie? To świetny facet. Mądry, przystojny, zabawny. Nie można mu się oprzeć! 
- Przestań! - śmieje się, szturchając mnie w ramię. 
- Tutaj mieszkam. - wskazuje na jeden z apartamentowców. 
- Więc to koniec naszego spaceru? 
- Daniel... Dziękuję, że byłeś dziś ze mną. To wiele dla mnie znaczy. 
- Przecież nic nie zrobiłem. 
- Zrobiłeś. Sam wiesz. Dzięki tobie rozstanie z nim nie było bardzo bolesne... 
- Uśmiechnij się do mnie - proszę, unosząc jej brodę, by spojrzała mi w oczy. - On nie jest tego wart. Tylko udaje miłego. Tak naprawdę jest tyranem, który przez cały czas znęcał się nad nami podczas zajęć, więc uczyliśmy się ze strachu - dziewczyna zaczyna się śmiać słysząc moją opinię. 
- Jesteś prawdziwym przyjacielem. 
- Wiem. Jestem niezastąpiony i zawsze możesz na mnie liczyć, więc dzwoń, gdybyś czegoś potrzebowała.
Patrzyłem jak odchodzi. Chciałbym umieć lepiej ją pocieszyć, ale co miałem powiedzieć? Było mi ciężko. Gdyby wiedziała, że to ja spotykam się z Willem, pewnie zniosłaby całą sytuację jeszcze gorzej. Nie mógłbym jej tego zrobić. Szczerze ją lubię i mam świadomość, że przestałaby się do mnie odzywać, gdyby poznała prawdę. Dlatego będę milczał, by prawda o mnie i Willu pozostała tajemnicą.
Gdy wracam do domu, dzwoni mój telefon. Odbieram, nie spoglądając nawet na wyświetlacz, bo doskonale wiem kto dzwoni.
- Odprowadziłeś Laurę do domu? 
- Musiałem. Namieszałeś biednej dziewczynie w głowie. 
- To nieprawda - broni się. 
- Zawsze ją chwaliłeś, a dziś powiedziałeś, że pięknie wygląda. 
- Chwaliłem ją, bo jest zdolna. I pięknie dziś wyglądała. Poza tym, to nie ja trzymałem ją przez cały czas za rękę...
- Widziałeś? 
- A miałem nie widzieć? 
- Jesteś zazdrosny? 
- Mały, co ty wiesz o zazdrości? Nigdy nikogo nie kochałeś na tyle mocno, by wiedzieć jak smakuje. 
- A ty Will? Znasz smak zazdrości? 
- Chcesz się przekonać? - prowokuje mnie. 
- Chcę cię zobaczyć. 
- Czyżby rozmowa o zazdrości działała na twoje zmysły, Danielu?
Tak łatwo potrafi mnie przejrzeć? Nie chcę odpowiadać na to pytanie, by nie odkrywać przed nim swych uczuć. Mimo to staram się jak mogę, aby rzucił wszystko i przyjechał.
- Zostałem dziś szefem. Nie sądzisz, że powinniśmy to uczcić? - pyta mnie zmysłowym szeptem. 
- Przecież jadłeś już ciasto czekoladowe. Nie masz dosyć świętowania? 
- Ciebie nigdy nie mam dosyć. 
- O której przyjedziesz? - skomlę cicho do słuchawki. 
- Wieczorem. 
- Dopiero wieczorem? - jestem niepocieszony. - Czemu nie teraz? 
- Bądź grzeczny i poczekaj na mnie w domu. 
- Nie chcę czekać...
- Chyba będę musiał nauczyć cię większej cierpliwości. 
- Od dzisiaj nie jesteś już nauczycielem, więc koniec z nauczaniem. 
- To prawda - przyznaje mi rację - Nie jestem już nauczycielem. 
- A ja nie jestem już twoim uczniem. 
- Więc kim dla mnie jesteś? 
Kolejny punkt dla Willa. Sprytny jak zawsze. Kim dla niego jestem, i kim on jest dla mnie? Gdyby to Laura była na moim miejscu, nie miałaby problemów z udzieleniem odpowiedzi na to pytanie. Dlaczego czuję się taki zagubiony? Czemu pożądam go jak nikogo innego, a nie umiem być wobec siebie i niego szczery?
- Po prostu przyjedź - proszę go.


- Do wieczora - Will wzdycha i kończy rozmowę. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Wiem o tym. Mimo to jestem z siebie dumny, bo choć ciężko mi idzie zrozumienie własnych uczuć i uporanie się z jego wyznaniem, to jednak zyskałem nad nim przewagę. Nie będzie na mnie naciskał i wymuszał deklaracji. Cierpliwie poczeka. I kto tu kogo nauczy cierpliwości, Will?

7 komentarzy:

  1. Dzień drzewa i rozdział
    Lepiej być nie mogło♡

    Will jak ja cie kocham za ta zazdrość!

    Daniel ty zUy >.<

    Powodzenia dalej Kitsune! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Yagodo :)

      Nie wiedziałem, że dziś dzień drzewa. Serio? Świętowałaś jakoś szczególnie? :D
      Powiem Ci w sekrecie, że pracuję już nad kolejnym rozdziałem. Postaram się, aby nie było tak długich przerw jak ta wymuszona moją chorobą, więc wrzucę go najszybciej jak się da, czyli kiedy Joleen przeczyta.

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Jak to możliwe, że dopiero teraz zobaczyłam, że dodałeś rozdział? :o chyba muszę iść do okulisty, albo coś w tym stylu.
    Wiesz, że chciałam się pytać jak ruda ma w końcu na imię? XD strasznie mnie to ciekawilo, wiec dobrze, że rozwiazales tę zagadkę :)
    Rozdział przyjemny, ale czekam na więcej, bo czuję niedosyt. Znaczy, więcej do czytania i więcej Willa z Danielem :3
    Will przejął firmę? No to jest coraz bardziej podejrzane xD
    Sorki za krótki komentarz, ale muszę zrobić zadanie z matematyki :p
    Do napisania!
    Ruu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie dziewczyny chcą to wiedzieć, nawet Joleen. Jej zdziwienie podczas czytania było bezcenne "Nazwałeś ją Laura?!?!". Powinienem był zrobić jej zdjęcie na pamiątkę hehehe. Może następnym razem.
      Jeśli czas mi pozwoli, to w tym tygodniu pojawią się jeszcze 2 rozdziały. Jeden dzisiaj, a drugi planuję na sobotę lub niedzielę. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
      Matematyka... Nigdy jej nie lubiłem. Dobrze, że już po maturze :D Mam nadzieję, że odrobiłaś wszystkie zadane przykłady, bo nie chcę Cię rozpraszać. Nauka zawsze na pierwszym miejscu, a dopiero potem przyjemności :)
      Dziękuję za komentarz.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Ooo to ja czekam :3
      Właśnie też miałam dziwną minę, bo byłam pewna, że ona się nazywa jakoś tak... wrednie xD Jakaś Gertruda, Helga, albo Kunegunda. Wiesz, tak żeby jej do rudosci pasowało ;)
      Matematyka zrobiona! Biedna Ruu wstała godzinę wcześniej, zrobiła 3 strony ćwiczeń i się okazało, że pani nie ma. Pech. Ja uwielbiam matematykę! Ale to się chyba nazywa syndrom kujonem. Uwielbiam wszystkie przedmioty *-*
      Zazdroszczę Ci, że maturę masz już za sobą. Ja się będę nią przez dwa najbliższe lata stresowala :D

      Czekam na dalszy ciąg historii,
      Twoja Ruu

      Usuń
  3. Hej,
    czyli Will został szefem i już więcej nie będzie nauczać... ach jak ten dyrektor nam się wkurzył ;) biedna Laura ale Will nigdy nie dał jej żadnych podstaw, ze coś...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    famtastycznie, czyli Will został szefem w firmie i już nie bedzie nauczać, ach ten dyrektor jak się wkurzył, biedna Laura, ale cóż Will nigdy nie dał jej jakiś podstaw, że mogą być razem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń