Szkolne opowieści: Mój nauczyciel- opowiadanie yaoi (część I)
- Daniel, wiedziałam, że przyjdziesz wcześniej - ruda wita mnie uśmiechem, który staram się odwzajemnić.
- Ty też przyszłaś znacznie wcześniej niż zwykle... I pięknie wyglądasz! - ma
na sobie sukienkę w kolorze butelkowej zieleni, która niesamowicie współgra z
kolorem włosów dziewczyny. Z rozbawieniem obserwuję jak lekki rumieniec zaczyna
zdobić jej policzki. - To dla niego, prawda? - pytam konspiracyjnym szeptem.
- Dla niego? -
odpowiada zaskoczona.
- Dla Rice'a.
- Nie... Nie mów
takich rzeczy! Zawstydzasz mnie! - spuszcza wzrok.
- Aż dech zapiera - zapewniam ją.
- Naprawdę?
- Tak.
Uśmiechamy się do siebie nieśmiało. Dzisiejszy
dzień serio musi być wyjątkowy. Ruda jest pierwszą dziewczyną, na którą zwróciłem
uwagę od czasu Jade. W dodatku wygląda dzisiaj zupełnie inaczej. Może to jej
rozpuszczone długie włosy o miedzianym blasku, może roześmiane oczy, a może ten
nieśmiały uśmiech? Sam nie wiem. Gdyby nie to, że jestem z Willem, to dziś z
pewnością zaprosiłbym ją na randkę nie zważając na to, że tylko się przyjaźnimy.
- Będę za tobą tęsknić - sam nie wiem czemu to powiedziałem.
- No coś ty, Daniel! - czerwieni się jeszcze mocniej. - Przecież będziemy się spotykać.
Kto jak nie ty wytłumaczy mi matematykę? Poza tym nie zapiszesz się na zajęcia
w kolejnym semestrze?
Kolejny semestr... Już mnie tu nie będzie.
Nie udaje mi się udzielić odpowiedzi na jej
pytanie, bo do sali wpada William. Patrząc na niego jestem równie oszołomiony.
Jego oczy błyszczą tym niezwykłym odcieniem granatu, który należy tylko do
niego. Ma rozwiane włosy. Chciałbym zatopić w nich palce. Do tego ciemny
garnitur. Wygląda idealnie. Na jego widok serce od razu boleśnie przyspiesza.
To nawet zabawne - dwie osoby, dzięki którym naprawdę chciałem poznać hiszpański.
Sam już nie wiem kto bardziej mi się podoba - pełna entuzjazmu koleżanka, czy mój
facet?
- Proszę, proszę, moi
ulubieni uczniowie znowu razem - wkurzający jak zawsze.
- Jest pan dzisiaj
taki elegancki - policzki rudej aż płoną.
- Ja? A widziałaś
swoje odbicie w lustrze? Wyglądasz przepięknie, Lauro. Trudno oderwać od ciebie
wzrok, prawda Danielu? - Will, prowokujesz mnie...
- Naprawdę? - oczy
rudej promienieją niczym dwa gwieździste reflektory.
Przenosi wzrok z nauczyciela na mnie, szukając
wsparcia.
- Pan Rice ma rację,
Lauro - staram się wypowiedzieć jej imię w taki sam sposób, w jaki zwykle
wypowiadam jego, gdy się kochamy. Od razu rzuca mi piorunujące spojrzenie, a
potem uśmiecha się słodko do dziewczyny. No dalej Will, chcesz się tak bawić?
- Muszę porozmawiać z
dyrektorem oraz odebrać wasze świadectwa. Za chwilę wracam.
- Tylko proszę się nie
spóźnić na ostatnie zajęcia, proszę pana - nie umiem się powstrzymać. Ta mała złośliwa
uwaga powoduje, że Will wpatruje się we mnie roześmianymi oczami.
- Bardzo zabawne,
Danielu. Widzimy się za chwilę - wychodzi z sali, zostawiając nas samych.
- Nie musiałeś być
wobec niego taki złośliwy - gani mnie ruda.
- To nie była złośliwość,
tylko stwierdzenie faktu - bronię się.
Naszą rozmowę przerywa pojawienie się innych
uczniów.
- A co wy tu robicie
zupełnie sami? Całujecie się?
- Adam! Jak możesz! -
broni nas dziewczyna.
- No co? Zawsze spędzacie razem czas przed zajęciami. Niby co tu robiliście?
- Nie twoja sprawa - ruda teatralnym gestem odsuwa swoje miedziane włosy na ramię.
- Ładnie wyglądasz - docenia starania dziewczyny - Daniel ty to masz szczęście, stary - klepie mnie
po ramieniu, puszcza oko i siada na swoim miejscu. Szybko traci zainteresowanie
naszym małym romansem i przegląda wiadomości na telefonie. Ruda chwyta mnie za
rękę i prowadzi do swojej ławki.
- Usiądź dziś ze mną - prosi.
Po pewnym czasie sala się zapełnia. Wszyscy
wchodzący od razu widzą, że ja i ruda siedzimy razem, lecz na szczęście
powstrzymują się od komentarzy. Uśmiechają się do nas, jakby wiedzieli o co
chodzi. Niestety, sytuacja nie jest taka prosta. Siedzę z nią nie dlatego, że
udało mi się ją poderwać. Jestem tu, by odwrócić uwagę wszystkich od
prawdziwego obiektu jej uczuć. Pomagała mi przez cały semestr, więc z przyjemnością
się odwdzięczę. Will i tak wie, że chodzi jej o niego, a nie o mnie.
Kilka minut po siedemnastej otwierają się
drzwi i wchodzi Łysol, a za nim Will.
- Moi drodzy, wiem od
waszego nauczyciela, że zrobiliście niesamowite postępy, i że dobrze wam poszło
na egzaminie. Bardzo mnie to cieszy. W tej klasie poziom nie był wyrównany - wymownie spogląda w moim kierunku, a reszta zaczyn a się uśmiechać ze
zrozumieniem - jednak dzięki panu Rice'owi udało się wam zakończyć semestr z
przyzwoitymi ocenami. Mam nadzieję, że jesteście na tyle dorośli, aby wiedzieć,
że nauka języków obcych to inwestycja w waszą przyszłość, więc nie zapomnijcie
o zapisaniu się na kolejny semestr w sekretariacie, jasne?
- Będzie nas pan uczył
w kolejnym semestrze? - ruda nie umie ukryć ekscytacji.
- Tak - odpowiada Łysol,
czując możliwość zarobienia pieniędzy.
- Niestety nie - przerywa mu William. - Chciałbym, lecz z powodów rodzinnych będę musiał
zrezygnować.
- Niech się pan nie
wygłupia! Nasza szkoła jest najlepsza w mieście. Możliwość pracy tutaj to dla
pana wielka szansa...!
- Dziękuję dyrektorze. Porozmawiamy o tym później - przerywa mu Will, mierząc go zimnym wzrokiem - Dalej sam sobie poradzę.
- Zapraszam do mojego gabinetu zaraz po zakończeniu
zajęć - Łysol wychodzi wściekły z sali, trzaskając drzwiami.
- Chyba przegapiłem życiową szansę - żartuje
Will.
- Naprawdę nie chce pan tu dalej uczyć? - ruda
jest załamana.
- Uwielbiam uczyć, to od zawsze było moim powołaniem.
Prawdą jest, że to najlepsza szkoła w mieście, ale muszę pomóc rodzinie. Jak
zapewne wiecie, dzięki niedyskrecji dyrektora, zmarł mój dziadek. Zarządzał
rodzinną firmą. Zarząd wybrał mnie dziś rano na jego następcę. Nie mogę pozwolić,
aby ciężka praca mojego dziadka została zaprzepaszczona, więc się zgodziłem.
Chociaż niektórzy mówią o mnie „pracoholik” - Will przelotnie na mnie patrzy -
to nawet gdybym chciał, nie dam rady prowadzić i zajęć, i firmy. Przykro mi.
- Nam też jest przykro, bo jest pan najlepszym
nauczycielem... - oczy rudej lśnią od łez. Widzę jak ze sobą walczy, aby się nie
rozpłakać. Chwytam jej dłoń i mocno ściskam, dodając otuchy.
- Skoro kończę dziś karierę nauczyciela,
musimy to jakoś uczcić. Chodźcie dzieciaki, zapraszam was na ciasto czekoladowe - uśmiecha
się zachęcając, abyśmy przyjęli propozycję.
Zabiera nas do bardzo eleganckiej
kawiarni niedaleko szkoły. Musiał to wcześniej przygotować, bo już na nas
czekano. Ponieważ Laura nie odstępowała mnie na krok, a z drugiej strony chce być
jak najbliżej Willa. Usiedliśmy blisko niego. Jest taka zdenerwowana... Próbuję ją wesprzeć ze wszystkich sił.
- Naprawdę od zawsze chciał pan być
nauczycielem? - pyta go nieśmiało.
- Tak, to było moim marzeniem i cieszę się, że
udało mi się je zrealizować. Jako dziecko dużo podróżowałem, najpierw z
rodzicami, a potem z dziadkiem. Dzięki tym podróżom nauczyłem się kilku języków
obcych. Już wtedy zrozumiałem, że nauczanie innych to coś, co chciałbym robić w
przyszłości - nie sądziłem, że traktuje nauczanie tak poważnie. Marzył o pracy
w szkole? To zupełnie do niego nie pasuje...
- Nie będzie panu tego brakowało? - zapytała
inna uczennica.
- Będzie, ale w obecnej sytuacji nie mam
innego wyboru.
Pojawia się kelner, który przyjmuje zamówienia.
Will namawia nas na ciasto czekoladowe.
- Musicie spróbować.
To najlepsze ciasto jakie jadłem, a uwielbiam czekoladę.
- W takim razie
poproszę - ruda uśmiecha się szczęśliwa, że udało się jej poznać jeden z sekretów
nauczyciela.
- Daniel, masz ochotę?
- jego propozycja brzmi dla nas obu bardzo dwuznacznie. Czy mam ochotę na
ciasto? Will, ty wredny...
- Pewnie jest bardzo słodkie - odpowiadam.
- Tak słodkie jak ja - zachęca mnie, uśmiechając się figlarnie. Jego uwaga powoduje, że robię się
czerwony, a reszta wybucha śmiechem.
- Nie przepadam za
czekoladą, więc poproszę jabłecznik - kelner zapisuje moje zamówienie. „Nawet o
tym nie myśl” posyłam mu spanikowane spojrzenie. Nie odważysz się zrobić tego
po raz drugi, w obecności wszystkich, prawda?
- Nie przepadasz za
czekoladą... Ciekawe. Muszę to później sprawdzić. Dobrze, że chociaż Laura dała
się namówić - udaje niewiniątko.
Objadam się ciastem przysłuchując odpowiedziom
Willa na różne pytania, które zadają mu uczniowie. Chcą wiedzieć, które kraje
zwiedził, czy ma żonę albo co lubi robić w wolnym czasie.
- Co lubię robić w wolnym czasie? - odkłada
widelczyk i zastanawia się jednocześnie uważnie mi się przyglądając. - Cały
wolny czas, którego nie mam zbyt wiele, poświęcam komuś wyjątkowemu. - krztuszę
się ciastem słysząc jego wyznanie.
- Wszystko w porządku, Daniel? - pyta z troską
w głosie.
Ruda jest niepocieszona. Biedna. Kolejny
cios dzisiejszego dnia. Żeby się pocieszyć odkrawa większy kawałek ciasta z
polewą i wkłada do ust. Czekolada w jej wypadku działa cuda i poprawia nastrój.
- Pyszne - uśmiecha się do nauczyciela.
- Mówiłem ci. Chcesz spróbować, Danielu? -
pyta z nadzieją w głosie. Czuję, jak temperatura gwałtownie mi się podnosi, a
policzki zaczynają płonąć.
- Raczej nie, podziękuję. - wszyscy ponownie
wybuchają głośnym śmiechem na widok mojej zażenowanej miny.
- Nie wiesz co dobre, mały - celowo używa tego
zdrobnienia, aby mnie pogrążyć. Dobrze, że nikt tego nie słyszał...
Wspólny
czas szybko mija. Po pewnym czasie Will żegna się z nami tłumacząc, że ma
jeszcze dużo pracy i zachęcając, abyśmy kontynuowali zabawę bez niego.
- Uczenie was to była czysta przyjemność. Dziękuję. - żegna się. Mam wrażenie, że serio jest mu ciężko, chociaż stara się tego nie
okazywać. Z drugiej strony jest świetnym aktorem. Może mówił tak tylko dlatego,
abyśmy nie drążyli tematu jego odejścia?
Spędzamy w kawiarni jeszcze godzinę. Ruda jest
załamana, więc zamawia kolejne ciastko.
- Mogę odprowadzić cię do domu? - pytam,
starając się poprawić dziewczynie humor.
- Jasne, to bardzo miłe z twojej strony. - uśmiecha
się do mnie. Po drodze marudzi trochę, że ciężko jej będzie
zapomnieć o Willu, bo to facet idealny. Ma sporo racji, chociaż nie zna go tak
blisko jaj ja. Widać kobiety mają szósty zmysł jeśli chodzi o facetów.
- Uczyłam się, by mnie chwalił. Szkoda, że
musi zrezygnować. Umiał do każdego dotrzeć, nawet do ciebie - gdybyś tylko
wiedziała, co on ze mną wyprawia, to pewnie szybko zmieniłabyś o nim zdanie...
- Nasza poprzednia nauczycielka też nie była zła. - staram się zepchnąć Willa z piedestału.
- Chyba żartujesz?! W niczym nie przypominała
pana Rice'a. Już za nim tęsknię.
- Tak, ja też. - dziewczyna uśmiecha się do
mnie.
- Jesteś okropny, wcale tak nie myślisz.
- Jak to nie? To świetny facet. Mądry,
przystojny, zabawny. Nie można mu się oprzeć!
- Przestań! - śmieje się, szturchając mnie w
ramię.
- Tutaj mieszkam. - wskazuje na jeden z
apartamentowców.
- Więc to koniec naszego spaceru?
- Daniel... Dziękuję, że byłeś dziś ze
mną. To wiele dla mnie znaczy.
- Przecież nic nie zrobiłem.
- Zrobiłeś. Sam wiesz. Dzięki tobie rozstanie
z nim nie było bardzo bolesne...
- Uśmiechnij się do mnie - proszę, unosząc jej
brodę, by spojrzała mi w oczy. - On nie jest tego wart. Tylko udaje miłego. Tak
naprawdę jest tyranem, który przez cały czas znęcał się nad nami podczas zajęć,
więc uczyliśmy się ze strachu - dziewczyna zaczyna się śmiać słysząc moją opinię.
- Jesteś prawdziwym przyjacielem.
- Wiem. Jestem niezastąpiony i zawsze możesz
na mnie liczyć, więc dzwoń, gdybyś czegoś potrzebowała.
Patrzyłem jak odchodzi. Chciałbym umieć lepiej
ją pocieszyć, ale co miałem powiedzieć? Było mi ciężko. Gdyby wiedziała, że to
ja spotykam się z Willem, pewnie zniosłaby całą sytuację jeszcze gorzej. Nie mógłbym
jej tego zrobić. Szczerze ją lubię i mam świadomość, że przestałaby się do mnie
odzywać, gdyby poznała prawdę. Dlatego będę milczał, by prawda o mnie i Willu
pozostała tajemnicą.
Gdy wracam do domu, dzwoni mój telefon.
Odbieram, nie spoglądając nawet na wyświetlacz, bo doskonale wiem kto dzwoni.
- Odprowadziłeś Laurę
do domu?
- Musiałem. Namieszałeś
biednej dziewczynie w głowie.
- To nieprawda - broni
się.
- Zawsze ją chwaliłeś,
a dziś powiedziałeś, że pięknie wygląda.
- Chwaliłem ją, bo
jest zdolna. I pięknie dziś wyglądała. Poza tym, to nie ja trzymałem ją przez cały
czas za rękę...
- Widziałeś?
- A miałem nie widzieć?
- Jesteś zazdrosny?
- Mały, co ty wiesz o
zazdrości? Nigdy nikogo nie kochałeś na tyle mocno, by wiedzieć jak smakuje.
-
A ty Will? Znasz
smak zazdrości?
- Chcesz się przekonać?
- prowokuje mnie.
- Chcę cię zobaczyć.
- Czyżby rozmowa o
zazdrości działała na twoje zmysły, Danielu?
Tak łatwo potrafi mnie przejrzeć? Nie chcę
odpowiadać na to pytanie, by nie odkrywać przed nim swych uczuć. Mimo to staram
się jak mogę, aby rzucił wszystko i przyjechał.
- Zostałem dziś szefem. Nie sądzisz, że
powinniśmy to uczcić? - pyta mnie zmysłowym szeptem.
- Przecież jadłeś już ciasto czekoladowe. Nie
masz dosyć świętowania?
- Ciebie nigdy nie mam dosyć.
- O której przyjedziesz? - skomlę cicho do słuchawki.
- Wieczorem.
- Dopiero wieczorem? - jestem niepocieszony. -
Czemu nie teraz?
- Bądź grzeczny i poczekaj na mnie w domu.
- Nie chcę czekać...
- Chyba będę musiał nauczyć cię większej
cierpliwości.
- Od dzisiaj nie jesteś już nauczycielem, więc
koniec z nauczaniem.
- To prawda - przyznaje mi rację - Nie jestem
już nauczycielem.
- A ja nie jestem już twoim uczniem.
- Więc kim dla mnie jesteś?
Kolejny punkt dla Willa. Sprytny jak zawsze.
Kim dla niego jestem, i kim on jest dla mnie? Gdyby to Laura była na moim
miejscu, nie miałaby problemów z udzieleniem odpowiedzi na to pytanie. Dlaczego
czuję się taki zagubiony? Czemu pożądam go jak nikogo innego, a nie umiem być
wobec siebie i niego szczery?
- Po prostu przyjedź - proszę go.
- Do wieczora - Will wzdycha i kończy rozmowę.
Nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Wiem o tym. Mimo to jestem z siebie
dumny, bo choć ciężko mi idzie zrozumienie własnych uczuć i uporanie się z jego
wyznaniem, to jednak zyskałem nad nim przewagę. Nie będzie na mnie naciskał i
wymuszał deklaracji. Cierpliwie poczeka. I kto tu kogo nauczy cierpliwości,
Will?
Dzień drzewa i rozdział
OdpowiedzUsuńLepiej być nie mogło♡
Will jak ja cie kocham za ta zazdrość!
Daniel ty zUy >.<
Powodzenia dalej Kitsune! ^^
Dzięki Yagodo :)
UsuńNie wiedziałem, że dziś dzień drzewa. Serio? Świętowałaś jakoś szczególnie? :D
Powiem Ci w sekrecie, że pracuję już nad kolejnym rozdziałem. Postaram się, aby nie było tak długich przerw jak ta wymuszona moją chorobą, więc wrzucę go najszybciej jak się da, czyli kiedy Joleen przeczyta.
Twój Kitsune
Jak to możliwe, że dopiero teraz zobaczyłam, że dodałeś rozdział? :o chyba muszę iść do okulisty, albo coś w tym stylu.
OdpowiedzUsuńWiesz, że chciałam się pytać jak ruda ma w końcu na imię? XD strasznie mnie to ciekawilo, wiec dobrze, że rozwiazales tę zagadkę :)
Rozdział przyjemny, ale czekam na więcej, bo czuję niedosyt. Znaczy, więcej do czytania i więcej Willa z Danielem :3
Will przejął firmę? No to jest coraz bardziej podejrzane xD
Sorki za krótki komentarz, ale muszę zrobić zadanie z matematyki :p
Do napisania!
Ruu
Wszystkie dziewczyny chcą to wiedzieć, nawet Joleen. Jej zdziwienie podczas czytania było bezcenne "Nazwałeś ją Laura?!?!". Powinienem był zrobić jej zdjęcie na pamiątkę hehehe. Może następnym razem.
UsuńJeśli czas mi pozwoli, to w tym tygodniu pojawią się jeszcze 2 rozdziały. Jeden dzisiaj, a drugi planuję na sobotę lub niedzielę. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Matematyka... Nigdy jej nie lubiłem. Dobrze, że już po maturze :D Mam nadzieję, że odrobiłaś wszystkie zadane przykłady, bo nie chcę Cię rozpraszać. Nauka zawsze na pierwszym miejscu, a dopiero potem przyjemności :)
Dziękuję za komentarz.
Twój Kitsune
Ooo to ja czekam :3
UsuńWłaśnie też miałam dziwną minę, bo byłam pewna, że ona się nazywa jakoś tak... wrednie xD Jakaś Gertruda, Helga, albo Kunegunda. Wiesz, tak żeby jej do rudosci pasowało ;)
Matematyka zrobiona! Biedna Ruu wstała godzinę wcześniej, zrobiła 3 strony ćwiczeń i się okazało, że pani nie ma. Pech. Ja uwielbiam matematykę! Ale to się chyba nazywa syndrom kujonem. Uwielbiam wszystkie przedmioty *-*
Zazdroszczę Ci, że maturę masz już za sobą. Ja się będę nią przez dwa najbliższe lata stresowala :D
Czekam na dalszy ciąg historii,
Twoja Ruu
Hej,
OdpowiedzUsuńczyli Will został szefem i już więcej nie będzie nauczać... ach jak ten dyrektor nam się wkurzył ;) biedna Laura ale Will nigdy nie dał jej żadnych podstaw, ze coś...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńfamtastycznie, czyli Will został szefem w firmie i już nie bedzie nauczać, ach ten dyrektor jak się wkurzył, biedna Laura, ale cóż Will nigdy nie dał jej jakiś podstaw, że mogą być razem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia