Szkolne opowieści: Mój nauczyciel- opowiadanie yaoi (część I)
- Nie odchodź - proszę sennym głosem, gdy widzę, że Will jest już ubrany.
- Śpij, jeszcze wcześnie.
- Która godzina?
- Dochodzi 6.00.
- Musisz już iść?
- Muszę.
- Zobaczymy się wieczorem? - pytam z nadzieją w
głosie.
- Nie wiem. Mam dziś dużo pracy.
- Jak zawsze - kładę się na plecach i zaczynam
wpatrywać w sufit zirytowany.
- Daniel, przecież wiesz jaka jest sytuacja.
Przejmuję firmę, więc mam więcej obowiązków, ale to nie potrwa długo.
- Wiem. Wszystko to wiem.
- Obiecuję, że odbijemy to sobie w czasie
wyjazdu, zobaczysz.
- Obiecujesz?
- Tak, obiecuję - podchodzi do mnie i głaszcze
po włosach.
Spędza w pracy tyle czasu, iż podejrzewam, że
tam zamieszkał. Jest notorycznie zapracowany, zajęty, na spotkaniu, u adwokata,
z radą nadzorczą. Nie ma szans, by pobyć razem chociaż kilka godzin. Wpada
jak po ogień, a potem ucieka skoro świt. Ciągle rozmawia z kimś przez telefon.
I tak bez przerwy od trzech tygodni. Zbliża się weekend majowy, a ja już wiem,
że czeka go praca. Wszyscy będą grillować, z pewnym ciemnowłosym
wyjątkiem... Nie tego się spodziewałem po związku z Willem. W sumie sam do
końca nie wiem jak taki związek powinien wyglądać, ale nie zmienia to faktu, że
jestem zawiedziony.
Na szczęście nie naciska w sprawie uczuć. Wiem,
że mu zależy, ale czuję się zraniony. Praca wydaje się dla niego wszystkim, a
ja to tylko łóżkowy dodatek. Ciągle każe mi czekać twierdząc, że musi zapanować
nad firmą, a gdy to zrobi, wszystko się ułoży. Czy jest szczery, czy też mówi tak,
aby załagodzić sytuację i zwodzić mnie obietnicami? Mógłbym mu powiedzieć
„kocham”, ale nie w chwili, gdy zepchnęła mnie do kąta rada nadzorcza, a
przynajmniej tak to sobie tłumaczę. Czuję się trochę tak, jakbym był w związku
z mamą i tatą. To chore.
Gdy Will wychodzi, kładę się spać i budzę
dopiero po kilku godzinach. Idę do szkoły, gdzie kompletnie nic nie robimy.
Jest po egzaminach, lecz do zakończenia roku szkolnego zostały jeszcze ponad
dwa tygodnie. Chodzę tam tylko dlatego, że nudzę się sam w domu. Zazwyczaj
bawię się telefonem, wysyłając sms'y do Laury lub odrabiając za nią zadania z
matematyki, które później fotografuję i wysyłam w zamian za jej uśmiech i
wdzięczność. Można by powiedzieć, że mamy mały matematyczny romans.
Po szkole czeka na mnie niespodzianka - rodzice.
Jestem zaskoczony, bo jest środek tygodnia, a oni zazwyczaj przyjeżdżają na
weekend. Nawet nie zadzwonili.
- Mamo, tato, wróciliście! - wołam i rzucam się mamie na szyję, by pocałować ją
w policzek. Po chwili zmieniam zdanie, podnoszę mamę i wirujemy po pokoju.
- Daniel, co robisz?
Postaw mnie na ziemię - lubię jej śmiech. Tak bardzo za nią tęskniłem.
- Synu, zostaw mamę, bo
jeszcze ją uszkodzisz - tata próbuje mnie powstrzymać, więc odstawiam naszą
bezcenną kobietę bezpiecznie na ziemię.
- Tato - rzucam mu się
na szyję.
- Witaj, synu - przytula
mnie - ale bez latania, proszę - śmieje się.
- Dlaczego nie
zadzwoniliście? - pytam zaskoczony.
- Chcieliśmy ci zrobić
niespodziankę. Ostatnio długo byłeś sam.
- Nie posprzątałem - przyznaję
ze wstydem.
- Nie przejmuj się. Tata
zaraz nabałagani swoimi papierami - pociesza mnie mama.
- Dziękuję, kochanie.
Nie ma to jak wsparcie żony - broni się tata. Wszyscy troje wybuchamy śmiechem.
Rodzice wypytują co u mnie. Są zadowoleni, bo ukończę
szkołę z bardzo dobrymi wynikami. Opowiadają mi o swoich podróżach. Wybieramy
się razem na rodzinną kolację. Przeglądam menu w restauracji. Nie jestem
głodny, ale mama nalega, abym coś zjadł. Ponoć będziemy świętować, więc namawia
mnie także na deser.
- Polecam ciasto czekoladowe - propozycja
kelnera powoduje, że zachłysnąłem się szampanem, który akurat piłem.
- Wszystko w porządku? - pyta zaniepokojony tata.
- Wolałbym coś bez czekolady - kelner przygląda
mi się przez chwilę z rozbawieniem, po czym odchodzi.
- Synu, mamy dla ciebie niespodziankę - tata
wydaje się bardzo wzruszony. - Chcieliśmy poczekać z tym do końca semestru, ale
to chyba nie ma większego znaczenia, skoro zdałeś wszystkie egzaminy - rodzice
uśmiechają się do siebie porozumiewawczo.
- Pora, abyś się usamodzielnił. Kupiliśmy ci
mieszkanie blisko kampusu. Rozmawiałam dziś z dyrektorem twojej szkoły oraz
rektorem. Nie musisz czekać do września. Możesz rozpocząć naukę już w semestrze
letnim - mama uśmiecha się do mnie.
- To oznacza, że pora się pakować - tata klepie
mnie po ramieniu.
- Pakować? Kiedy?
- Jak najszybciej. W poniedziałek zaczynasz
studia.
- Naprawdę?! W poniedziałek?! Już w poniedziałek?!
- szok maluje się na mojej twarzy.
- Cieszysz się? - pyta mama.
- Tak! Dziękuję! Tak długo o tym marzyłem! - przytulam mamę, a potem tatę. Wreszcie zaczynam studia.
- Pakujesz się już, prawda? Jutro po
południu przyjedzie firma, która nam pomoże. Och synku, jestem z ciebie taka
dumna - mama zaczyna płakać. Tata od razu podaje jej serwetkę.
Rozpocznę studia w letnim semestrze. Czuję
się taki szczęśliwy i oszołomiony. Spełniają się moje marzenia. Zacznę zajmować
się czymś poważnym. Moja kariera ruszy do przodu. Będę mógł realizować
własne pomysły, założyć firmę. Odbyć staże zagraniczne. Od tak dawna nie
myślałem o niczym innym. Tata zamawia kolejną butelkę szampana twierdząc, że
koniecznie musimy to uczcić. Czuję się wspaniale. Rodzice chyba nigdy mnie tak
nie zaskoczyli. Kupili mi mieszkanie. Obiecali, że przeprowadzą się na czas
moich studiów, abym nie czuł się samotny... Serce bije mi jak szalone. Gorączkowo
układam w głowie listę rzeczy, które będę musiał załatwić przed wyjazdem.
Wszystko zaplanowali. Jutro wybierzemy się razem do szkoły na rozmowę z
dyrektorem. Jestem tak podekscytowany, że przez długie godziny po powrocie do
domu trudno mi zasnąć. Kręcę się w boku na bok. To chyba ostatnia noc w tym
pokoju.
Gdy budzę się rano, proszę mamę, aby upewniła
mnie, że to nie sen. Rodzice pokazują mi zdjęcia mieszkania, które dla mnie
wybrali. Jest niesamowite. Nie mogę się doczekać, aż je obejrzę. Tym razem sam
zajmę się zakupem mebli i aranżacją wnętrz, by uniknąć pozłacanych mebli, które
mama uwielbia.
Dyrektor jest przemiły. Gratuluje rodzicom
wychowawczego sukcesu. Ostatecznie ich jedynak będzie studiował na jednej z
najlepszych uczelni na świecie. Jestem z siebie bardzo dumny, bo ciężko na to
pracowałem. Obiecuję sobie, że dam z siebie jeszcze więcej. Mama
pokazuje mu wszystkie dokumenty, a on uśmiechem na twarzy podpisuje specjalne
pozwolenie, życząc mi powodzenia oraz świetlanej przyszłości. Moje zdjęcie
zostanie powieszone na ścianie, na której dyrekcja odznacza najlepszych
absolwentów. Duma mnie rozpiera. To niesamowita chwila.
Wracamy do domu w chwili, gdy pojawiają się
ludzie zatrudnieni przez mamę. Pakują wszystko do kartonowych pudeł, ustawiając
je w salonie. Wyjmuję z szafy plecak i wrzucam do niego najpotrzebniejsze
drobiazgi, takie jak laptop, aparat, czy dokumenty. Przyglądam się mojemu
paszportowi, który z jakiegoś powodu leżał na biurku. Dlaczego go tam
zostawiłem? W tej samej chwili mama prosi, abym przyszedł do salonu, w którym
czeka na mnie znajomy ciemnowłosy...
- Cześć - wita się grzecznie.
- Will... - zupełnie o nim zapomniałem. Jak
mogłem?!
- Nie przedstawisz nas? - pyta mama, zaskoczona
jego obecnością.
- Oczywiście. Mamo, to William Rice. Nauczyciel
hiszpańskiego - Will mierzy mnie zimnym spojrzeniem, ale się nie odzywa.
- A więc to pan! - mama jest zachwycona i
wyciąga rękę w jego kierunku - Jesteśmy panu tacy wdzięczni. Daniel mówił nam,
że świetnie przygotował go pan do egzaminu. Co prawda hiszpański nie jest jego
mocną stroną, ale mając podstawy będzie mu znacznie łatwiej na studiach, które
zaczyna.
- Na studiach? - przerywa jej.
- Tak. W poniedziałek zaczyna letni semestr.
Właśnie się pakujemy - mama uśmiecha się przepełniona dumą.
- W poniedziałek... - powtarza po niej, nie
spuszczając ze mnie wzroku.
- Dostał się na uczelnię już jakiś czas temu,
ale dzięki uprzejmości rektora zacznie naukę już teraz.
- Naprawdę? - głos mężczyzny jest spokojny i
bardzo zimny.
- Daniel jest taki zdolny i pracowity - mama nie
przestaje mnie chwalić.
Z kolei ja nie umiem oderwać wzroku od Williama.
Mam wrażenie, że zbladł, co tylko uwydatniło cienie pod jego oczami. Zachowuje
się pozornie spokojnie, lecz ma mocno zaciśnięte dłonie. Szczupłe palce mu
pobielały, tak silnie je zaciska, a oczy wydają się teraz prawie czarne. Jest
przerażający.
- Miałeś zamiar
powiadomić mnie o wyjeździe? - pyta głosem przesiąkniętym od napięcia. Musi być
wściekły, bo ledwo nad sobą panuje.
- Tak... - jąkam się
cicho.
- Kiedy wyjeżdżasz? -
nie ustępuje.
- Mamy nadzieję, że uda
się nam zdążyć na wieczorny samolot - wtrąca się mama.
- Wieczorny samolot - kolejny raz powtarza to, co usłyszał, niczym złowieszcze echo.
- Kto przyszedł,
kochanie? - tata wyłonił się z gabinetu, ściskając tonę dokumentów.
- To pan Rice.
Nauczyciel Daniela - mama dopiero teraz zauważa dziwne napięcie, które panuje
między mną a ciemnowłosym gościem.
- Możemy porozmawiać? -
przerywa jej Will, kierując swoją uwagę tylko i wyłącznie na mnie - Na
osobności - wypowiada ostatnie słowa w sposób nie znoszący sprzeciwu.
- Oczywiście. Może w moim
pokoju? - pytam. Mężczyzna nie czeka na zaproszenie i od razu rusza we wskazane
miejsce.
Rodzice patrzą na mnie pytającym wzrokiem. To
nie jest dobra chwila na wyjaśnienia. A nawet gdyby była, to Will powinien
dowiedzieć się wszystkiego pierwszy.
Gdy zamykam drzwi i zostajemy sami, przestaje
maskować swój gniew. Jest wściekły jak nigdy wcześniej.
- Will - zaczynam cicho - wszystko ci wytłumaczę.
- Od jak dawna o tym wiesz? - pyta nie zważając
na nic. Jego oczy rzucają gniewne błyski. Krąży po pokoju niczym rozwścieczone
zwierzę.
Co powinienem mu powiedzieć? Nie wiem. Czuję
zamęt. Nie tak to planowałem. Zwlekałem do ostatniej chwili, ale nie powinien
się dowiadywać w taki sposób.
- Odpowiedz! - krzyczy
na mnie.
- Od kilku miesięcy - szepczę cicho.
- Miesięcy?! - powtarza
za mną - Od kilku miesięcy?! - jego głos niesie się po pokoju. Jeśli się nie
uspokoi, sprowadzi na nas kłopoty.
- Will, proszę, mów
ciszej.
- Nic im o nas nie
powiedziałeś, prawda? - pyta uśmiechając się gorzko.
Milczę. Jego oskarżenia zaczynają mnie irytować.
Milczę. Jego oskarżenia zaczynają mnie irytować.
- Masz więcej niespodzianek? - podchodzi
do mnie i zaciskaja palce na moich ramionach.
- Will... - nie wiem co powinienem mu powiedzieć.
- Odpowiedz! - karze mi.
- Nie.
- Czyli dzisiaj wyjeżdżasz, tak?
- Tak.
- Kiedy chciałeś mi powiedzieć?
- Kiedy? - dobre pytanie...
Jego oczy są tak bardzo zimne i odległe. Nigdy
się tak nie zachowywał. Co go nagle opętało?
- Kiedy.Zamierzałeś.Mi.Powiedzieć? - powtarza
swoje pytanie, cedząc słowa.
- Nie wiem - przyznaję cicho.
- Nie wiesz... Cudownie. Po prostu cudownie. -
Zabiera dłonie, które boleśnie wbijał w moje ramiona i zaczyna znowu nerwowo
krążyć po pokoju. Obserwuje pudła, które porozstawiane są po pokoju. Na tym
najbliżej niego nabazgrałem czarnym flamastrem „podręczniki na studia”. Will
wpatruje się przez kilka długich sekund w karton, a potem znowu we mnie.
Wygląda tak, jakby go to bolało. A przecież to on zwodził mnie przez większość
czasu. To on był wiecznie zajęty. Ciągle liczyła się tylko praca i praca.
Chciałem się na nim zemścić. Oto i moja zemsta. Nie sądziłem, że będzie tak
wściekły...
- Posłuchaj... To nie jest tak jak myślisz... -
staram się opanować sytuację.
- A jak jest? Może byłbyś łaskawy mi to
wytłumaczyć, Danielu?
- Powiedziałbym ci o studiach i wyjeździe, ale
rodzice mnie zaskoczyli i …
- Dlaczego? - przerywa mi. Wiem o co mu chodzi.
- Zawsze byłeś zajęty pracą. Nie miałem kiedy z
tobą porozmawiać.
- Mały! Nie miałeś czasu ze mną porozmawiać? Ale
nie przeszkadzało ci to pieprzyć się ze mną przy każdej nadarzającej się okazji?
- Ciszej, Will - proszę go spanikowany.
- Bo co? Bo nie powiedziałeś o nas mamusi i
tatusiowi?
- Nie powiedziałem i nie powiem! - bronię się. -
To nie ich sprawa!
- Wieczne pozory. Cały ty.
Tego już za wiele. Nie pozwolę mu się traktować w taki sposób.
Tego już za wiele. Nie pozwolę mu się traktować w taki sposób.
- Wolę pozory, niż twoje zwodzenie.
- Zwodzenie? - dziwi się.
- Zwodziłeś mnie przez cały czas. Oszukiwałeś,
że razem wyjedziemy. Przyznaj się, nigdzie byśmy nie pojechali. Mówiłeś tak
tylko dlatego, aby pracować - wylewam z siebie gorycz, którą odczuwałem przez
ten cały czas.
- Więc tak o mnie myślałeś? Że cię zwodziłem... -
mam wrażenie, że uszło z niego całe napięcie.
Mężczyzna podchodzi do mnie i sięga do
kieszeni marynarki. Wyciąga z niej kilka poskładanych kartek, które mi podaje.
Nie wiem jak zareagować.
- Przeczytaj.
- Po co? - serio myśli, że jakieś pogniecione
kartki załatwią sprawę?
- Weź i przeczytaj! - aż podskakuję ze strachu.
Chyba nie mam innego wyjścia. Ostrożnie zabieram mu je z ręki i rozwijam.
Rezerwacja hotelu, bilety samolotowe... Wpatruję się w nie pustym wzrokiem.
Czyli serio chciał ze mną wyjechać, czy też nosił je ze sobą właśnie na taką
ewentualność? By zatkać mi usta w chwili, w której nie umiałbym dłużej siedzieć
cicho?
- Nadal mi nie wierzysz? - pyta pełnym ironii
głosem.
- Masz rację, nie wierzę. To tylko blef, abym
siedział cicho, gdy ty będziesz zajęty pracą...
- Mały, co się z tobą dzieje?! Czy ty w ogóle
słyszysz, co do mnie mówisz?! - jest szczerze zdziwiony, albo tylko dobrze
gra.
- Ja? Sam siebie powinieneś posłuchać! Znalazłbyś czas na wyjazd, skoro nigdy go nie masz? Przecież przejmujesz firmę
dziadka! Tylko to się dla ciebie liczy...
- Daniel, dziadek mnie wychowywał, gdy straciłem
rodziców. Miałem tylko jego. Naprawdę uważasz, że powinienem zaprzepaścić to,
na co pracował całe życie dla kaprysu? A co z resztą rodziny? A zatrudnieni
ludzie? Mam ich wszystkich zostawić na lodzie, bo mały chłopczyk jest zazdrosny
i nie może zrozumieć?
- Nie wiedziałem, że nie masz rodziców - przyznaję ponuro - ale to niczego nie zmienia.
- Nie zmienia? A twoi rodzice? Przecież
odziedziczysz ich firmę, prawda? Postaw się na moim miejscu. Co byś zrobił?
- Na pewno nie pracowałbym od rana do nocy... - wyrzucam mu.
- Nie umiesz chociaż przez chwilę przestać
myśleć wyłącznie o sobie?
- Ja? O sobie? To twoja wina! To ty nigdy mi
niczego o sobie nie mówiłeś! Nawet nie wiem, gdzie mieszkasz! Taka jest prawda!
- krzyczę. Mam już dosyć tej rozmowy i jego bezpodstawnych oskarżeń. Jak może?!
Zarzuca mi, że jestem egoistą? To nieprawda!
- Nic o mnie nie wiesz? Nie wiesz gdzie
mieszkam? - Will przeczesuje włosy palcami. Wygląda na smutnego i zrezygnowanego.
Wreszcie zrozumiał, że gdyby nie jego sekrety, to wszystko byłoby inaczej.
- Daniel... Nie wiesz tych rzeczy, bo nigdy mnie
nie zapytałeś!
- Nie zapytałem?
- Żądałeś mojego towarzystwa, przyjemności,
seksu... Reszta cię zupełnie nie obchodziła.
- To nieprawda!
- Zależy ci na mnie? - wiem do czego zmierza tym
pytaniem.
- Jak możesz mnie pytać o coś takiego? - oburzam
się.
- Godziłem się na to, bo cię kocham! - jego głos
jest miękki, gdy mówi o swoich uczuciach, zupełnie jak wtedy w nocy...
- Kochasz mnie? - kpię z jego wyznania.
- Tak, kocham cię. A co ty do mnie czujesz?
- O nie, tak się nie będziemy bawić... - staram się
uciec od tematu.
- To nie jest zabawa. Chcę wiedzieć. Co do mnie
czujesz? - naciska coraz mocniej.
- Nie chcę o tym rozmawiać.
- Ale ja chcę! - krzyczy Will. - Chcę wiedzieć. Co
do mnie czujesz?
- Ciszej, bo rodzice cię usłyszą.
- Nie dbam o to. Pozory to twoja działka. Ja nie
mam niczego do ukrycia. Kochasz mnie?
- Will...
- Odpowiedz. Kochasz mnie?
Mam wrażenie, że czas stanął w miejscu. Jesteśmy
tylko on i ja. Patrzy na mnie oczekując odpowiedzi, a ja nie wiem co mam mu
powiedzieć. Czuję tylko wściekłość z powodu bezpodstawnych oskarżeń. Nazwał
mnie egoistą... Po tym wszystkim, nazwał mnie egoistą... Jak mógł...
Ktoś delikatnie zapukał do drzwi, a potem je
uchylił. Mama zagląda do środka. Pewnie zaniepokoiły ją nasze krzyki. O nie! A
jeśli słyszała o czym rozmawialiśmy?
- Wszystko w porządku? - pyta cicho - Może
chcecie coś do picia?
- Odpowiedz - Will nie ustępuje, ignorując jej
obecność.
Milczę, wpatrując się raz w mamę, raz w
czekającego na swoją odpowiedź mężczyznę. Nie mogę. Nie teraz. Nie w chwili,
gdy czuję się taki zagubiony, zraniony i bezpodstawnie oskarżany. Nie na oczach
mamy...
- Żegnaj, mały - szepcze cicho, po czym wychodzi
z pokoju, nie oglądając się za siebie. Po prostu odchodzi.
„Idź za nim” każe mi głos, który jednocześnie
podpowiada, że jeśli tego nie zrobię, stracę go na zawsze. Stracę? Przecież
nigdy go nie miałem... Rozglądam się po pokoju. Nadal ściskam w ręku bilety i
rezerwację, które mi dał. Nieopodal stoi karton ze spakowanymi książkami. Więc
to chyba oznacza bycie na życiowym zakręcie. Taki jest mój wybór? Wyjazd i nowe
życie, albo on?
- Wszystko w porządku, synku? - pyta
zaniepokojona mama. Zupełnie o niej zapomniałem.
- Tak, mamo - odpowiadam.
Wyrzucam bilety i rezerwację do kosza na śmieci,
który stoi obok biurka i wracam do pakowania. „Nic się nie stało” powtarzam
sobie, jednocześnie czując dużą ulgę, że Will sobie poszedł. Jak mógł próbować
wymusić na mnie, abym mu wyznał uczucia w obecności mojej mamy... Zaczynam nowe
życie, w którym nie ma miejsca na wiecznie zajętych właścicieli firmy. Dobrze,
że mamy to za sobą.
- Chcesz ze mną o czymś porozmawiać? - pyta.
- Nie mamo, nic się nie stało. Naprawdę - uśmiecham się do niej lekko.
Od samego początku wiedziałem, że tak się to
skończy. Dziwnie i nieoczekiwanie, zupełnie tak jak się zaczęło. Will odszedł,
a ja go nie zatrzymałem. A przecież wydawało mi się, że go kocham. Jednak po
tym, co dziś powiedział zrozumiałem, że to nie ma sensu.
- Żegnaj, Will - szepczę równie cicho i wracam
do pakowania kartonów.
O rajuśku! To się porobiło...
OdpowiedzUsuńDaniel Ty ciamajdo jedna, noo! I Will Ty duża ciamajdo... Ahh, no ja uwielbiam takie momenty, jak nie wiadomo co będzie dalej! Się porobiło...
Rozdział po prostu genialny! I szczerze to nie wiem na kogo jestem bardziej zła, na Willa, czy Daniela. Oboje trochę przegięli i oboje są winni, więc mam nadzieję, że sobie to wszystko wyjaśnią. Ale chyba mimo wszystko Daniel mnie bardziej wkurzył. No mógł powiedzieć Willowi, że go kocha. Co mu szkodziło? Rodzice na pewno by zrozumieli, wydaję się być tolerancyjni.
Ahh, Daniel miałeś za nim pobiec! Dobra, Danielowi ubliżam a sama w takim momencie zachowałabym się jak on. Jestem uczuciowym niedorajdą. Ale to nie zmienia faktu, że strasznie czekam na ciąg dalszy! I mam nadzieję, że akcja będzie się działa, wiesz niedługo po tej akcji, a nie jakieś 10 lat później xD Jakoś nie widzę dorosłego, pracującego Daniela xD Pasuje mu bycie młodym i Willowi pasuje granie tego dojrzałego :)
Ahh, Kitsune jak ja się teraz będę miała skupić na urodzinach brata, jak cały czas będę wewnętrznie przeżywała TO wszystko?
Rozdział był tak cudny, że wysoko postawiłeś sobie poprzeczkę! Trzymam kciuki, żeby dalsze wpisy trzymały poziom :) Chociaż, mówimy o Tobie, więc na pewno będzie jeszcze lepiej!
Pisz szybciutko! :) Weny,
Ruu
Dziękuję za miłe słowa Ruu :) Cieszę się, że nie zawiodłem :) Tym bardziej w urodziny brata :D Bratem się nie przejmuj. Faceci nie zwracają uwagi na drobiazgi. Liczy się tort :D
UsuńBardzo chciałbym Ci napisać, czemu Daniel zrobił to, co zrobił i czemu William tak zareagował, ale nie mogę :P Musisz uzbroić się w cierpliwość i poczekać.
Jeśli chodzi o sam rozdział, to moim zdaniem mógł być bardziej emocjonalny. Nie wiem czy widać w nim uczucia bohaterów, czy nie. Trudno mi to ocenić. To moje pierwsze opowiadanie, więc nie jest idealne. Muszę się jeszcze wiele nauczyć, ale przede wszystkim więcej pisać. Im więcej będę pisać, tym lepiej będzie się to czytało, przynajmniej mam taką nadzieję. Poza tym fajnie jest dostawać komentarze. Dzięki temu wiem, co było dobre, a co powinienem zmienić, lub ulepszyć na przyszłość. Tym bardziej, że trochę tu zostanę heheh :)
Pisanie takich scen jest trudne, bo jestem raczej skryty. Nie lubię uzewnętrzniać swoich uczuć, a muszę postawić się na miejscu bohaterów, ubrać w słowa to co czują. To wyzwanie. Jeśli teraz, bądź w przyszłości będziesz miała jakiekolwiek uwagi, daj mi znać. Obojętne dobre, czy złe. Wszystkie wezmę dzielnie na klatę, bo dążę do tego, aby stworzyć coś perfekcyjnego.
Twój Kitsune
Aż moje kokoro przyspieszyło
OdpowiedzUsuńWow ale mi się podobał ten rozdział.
Chociaż daniel mógł pobiec ;D
To ich wspólna wina.
Taka prawda.
Ciekawe jak to się dalej potoczy :3
Powodzenia~
Yagódko, jak miło, że jesteś :)
UsuńWłaśnie zaczynam pisać rozdział 20, więc za kilka godzin powinien być skończony i dowiecie się co dalej. To dopiero będzie niespodzianka :P Już nie mogę się doczekać :)
Miłego wieczoru
Twój Kitsune
Kitsuniu ,że tak spytam
UsuńIle będzie rozdziałów jeszcze?
Masz niesamowite wyczucie czasu Yagódko, właśnie wrzuciłem ostatni :D
UsuńTwój Kitsune
Nie nie nie i jeszcze raz nie!
OdpowiedzUsuńBierz te rezerwację i wracaj po willa bo zaraz ci coś zrobie!
Moje serce boli. Szczere łzy smutku wypływały z moich oczu aby znaczyć policzki. Nie chcę, że tak to się kończyło. Jeszcze jeden rozdział do końca. On zdecyduje czy dostanę depresji czy może jednak na mojej buzi zagości uśmiech.
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńo nie co za ciamajdy... tak to się nie może zakończyć... ja się nie zgadzam, rodzice miłą niespodziankę zrobili pojawiając się...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, o nie co za ciamajdy tak to nie może się zakończyć, ja się nie zgadzam po prostu, koniec i kropka, rodzice miłą niespodziankę zrobili pojawiając się...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia