czwartek, 18 sierpnia 2016

Epilog

„Czekolada”


Rok później

30 grudnia. Lotnisko. Samolot ląduje z kilkugodzinnym opóźnieniem. Staram się schować jasne kosmyki włosów pod czapkę i nakładam okulary zerówki. Na wszelki wypadek naciągam także kaptur. Dopiero piąta rano, mimo to nie chcę ryzykować, że ktoś mnie rozpozna, co w ostatnim czasie zdarza się coraz częściej.
Rozglądam się za taksówką. Znowu pada śnieg. Wszystko wokół jest białe i pokryte świeżą, kilkucentymetrową warstwą mroźnego puchu.
Nie chciałem tu wracać. Tak bardzo tego nie chciałem, ale nie dała mi wyboru...
- Jessie! Jessie! Nareszcie jesteś! Czekałem na ciebie!
Znam ten głos.
- Sebastian! - rzucamy się w sobie w ramiona. - Co tu robisz tak wcześnie rano?
- Jak to co? Przecież nie możemy pozwolić, aby nasz gość honorowy zgubił się już na lotnisku!
- Skąd pewność, że od razu bym się zgubił? - udaję urażonego.
- Bo znamy się już jakiś czas i wiem na co cię stać – prycha w odpowiedzi. - Poza tym kto ostatnio opowiadał nam o tym, że w Berlinie musiał prosić swoje fanki o odprowadzenie do hotelu, hmm?
- To była wyjątkowa sytuacja – droczę się z nim.
- Właśnie dlatego nie będziemy ryzykować.
- Mam zarezerwowany pokój w hotelu niedaleko lotniska. Poradziłbym sobie.
- Masz pojęcie, co Diana by mi zrobiła, gdyby stała ci się jakaś krzywda? Zwłaszcza teraz? - Mężczyzna grozi mi palcem.
- A jak ona się czuje?- dopytuję.
- Bardzo dobrze. Kazała ci przekazać, że masz zapomnieć o hotelu Będziesz mieszkał z nami. Zaparkowałem niedaleko. Pospieszmy się. Z pewnością już a nas czeka.
Przez całą drogę staram się ignorować przednią szybę samochodu. Widok znajomych miejsc nadal przywołuje bolesne wspomnienia. Musiałem tu przyjechać, bo bardzo mnie o to prosiła... Jutro jeden z najważniejszych dni w jej życiu.... Nie jestem już taki jak dawniej. Zmieniłem się. Dam radę...
Parkujemy przed niewielkim domem, który znajduje się niedaleko domu jej rodziców. Sebastian otwiera bagażnik i pomaga mi wyjąć walizkę.
Wchodzimy do środka. Z kuchni wybiega Diana, ubrana w różowy, frotowy szlafrok.
- Jessie! Nareszcie! - wybucha płaczem wtulając się we mnie.
- Udusisz mnie – śmieję się cicho, przyglądając dziewczynie. Nadal ma ogniste, rude włosy, które spływają błyszczącymi falami na jej ramiona. Spogląda na mnie najbardziej orzechowymi oczami, jakie kiedykolwiek widziałem. - Bardzo za tobą tęskniłem – całują ją w słony policzek, a ona uwiesza mi się na szyi, ciągle powtarzając moje imię.
- Jak się czujecie? Dbasz o siebie i dziecko? - wymownie spoglądam na lekko zaokrąglony brzuszek, w którym mieszka moja przyszła chrześnica.
- My? Spójrz a siebie! Ależ się zmieniłeś! - przyjaciółka lustruje mnie wzrokiem.
- Zmieniłem? Raczej postarzałem – żartuję. Dziewczyna ściąga mi okulary, by spojrzeć prosto w oczy. - Widzisz, nadal jestem taki jak zawsze.
- Nieprawda. Jesteś szczuplejszy i masz dłuższe włosy – zauważa od razu.
- Nie powiesz mi, że ci się nie podobam? - posyłam jej zalotne spojrzenie, lecz zamiast się roześmiać, robi smutną minę. - Co się stało? Źle się czujesz?
- Nie mówimy teraz o mnie, a o tobie. Nawet uśmiechasz się inaczej!
- Inaczej? - dziwię się, zdejmując kurtkę i sweter, by było mi wygodniej.
- Twoje oczy... Nigdy się nie śmieją. Widać to na zdjęciach. To przez niego, prawda? - drąży temat.
- Di, no coś ty? To już przeszłość – zapewniam ją pośpiesznie. - Gdyby tak nie było, nie przyjechałbym na wasz ślub. Sebastian, wesprzyj mnie – robię błagalną minę licząc na to, że pan młody stanie w mojej obronie.
- Moim zdaniem wyglądasz bardzo dobrze. Nic się nie zmieniłeś. - Sebastian od razu rusza mi z odsieczą.
- Powinnaś słuchać przyszłego męża, Di. Mądry z niego facet – klepię go po ramieniu.
- Koniec wspominania przeszłości. Kochanie, jesteśmy głodni. Jessie spędził kilka dodatkowych godzin na lotnisku. Jestem pewny, że nie marzy o niczym innym, jak śniadanie i odpoczynek, a potem będziesz go mogła zadręczać pytaniami przez całą noc.
- Śniadanie! Zupełnie zapomniałam! - Zaaferowana rudowłosa natychmiast udaje się do kuchni.
- Dzięki. Jestem twoim dłużnikiem – puszczam oko do Sebastiana, który uśmiecha się przepraszająco.
- Di, chcesz obejrzeć prezenty, które przywiozłem? - pytam przyjaciółkę.
- Prezenty? Przecież ostatnio przysłałeś mi wielki karton rzeczy dla dziecka! Prosiłam, abyś już niczego nie kupował, prawda? Pokój małej tonie w podarkach od wujka Jessiego!
- Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać - tłumaczę się. - Podobały ci się? Będą pasowały?
- Podobały? Są piękne! - Di z czułością obejmuje swój brzuch.
- To dobrze, bo tym razem mam coś dla ciebie – wymieniamy porozumiewawcze uśmieszki z narzeczonym.
- Chłopaki, co wy kombinujecie?
- Jessie przywiózł suknię ślubną – wypala podekscytowany Sebastian, psując niespodziankę.
- Co takiego?! Nie chcę żadnej sukni! Jestem gruba i w ciąży, będę głupio wyglądać! - Di od razu zaczyna się skarżyć.
- Nic się nie martw, o wszystkim pomyślałem. Zresztą ślub bez sukni to nie ślub. To projekt specjalnie dla ciebie. Jedyny w swoim rodzaju - kuszę ją, by zgodziła się obejrzeć nową kreację.
Moja przyjaciółka otwiera szeroko usta, nie wiedząc, co ma odpowiedzieć.
- Zobacz, zaniemówiła –  Sebastian jest szczerze rozbawiony.
- Jeśli pan młody widzi suknię przed ślubem to przynosi pecha! - broni się dziewczyna, rzucając w niego kuchenną ściereczką.
- Wiemy, dlatego jest szczelnie zapakowana. Ani Sebastian ani ja nie mamy pojęcia jak wygląda.
- Przywiozłeś mi kota w worku?! - dziewczyna piorunuje mnie wzrokiem.
- Ja ją tylko zamówiłem, a projektant zajął się resztą. Będziesz pięknie wyglądać, zobaczysz - uspokajam ją.
- Też tak uważam – Sebastian całuje Dianę w policzek, wyrażając w ten sposób swoją aprobatę.
- Skąd ta pewność? - Rudowłosa nie dowierza naszym szczerym intencjom.
- Jessie zna się na rzeczy. Ostatecznie to jego praca. - Narzeczony wpatruje się w przywiezione przeze mnie pakunek z wielką czcią. Już od dawna marzył o ślubie. Mam nadzieję, że mój ulubiony projektant spisał się na medal.
- Może powinnam zostawić was samych, co? - Diana marszczy brwi, mierząc nas podejrzliwym spojrzeniem. - Widzę, że spiskowanie za moimi plecami weszło wam w krew...- Razem z Sebastianem wybuchamy śmiechem.
Po śniadaniu idę się położyć, bo długa podróż i problemy ze snem, które ostatnio mnie męczą, mocno odbijają się na moim wyglądzie. Jestem za chudy i mam wiecznie podkrążone oczy. Wiercę się na łóżku, nie mogąc zasnąć. Przepełniają mnie emocje. Cieszę się, że przyjechałem. Diana jest jedną z najbliższych mi osób. Zawsze była i będzie moją rodziną.
Przez kilka pierwszych tygodni po wyjeździe nie odzywałem się do niej. Na samą myśl, że miałbym usłyszeć jej głos w słuchawce, robiło mi się ciemno przed oczami. Tak bardzo starałem się nie myśleć o nim, niczego nie wspominać i nie pamiętać. Jednak Diana to Diana. Nie dała mi o sobie zapomnieć. Wydzwaniała do Maggie, przysyłała listy i maile. Nie mogłem jej ignorować. Podczas naszej pierwszej rozmowy zabroniłem jej mówienia o bracie. Zachowywałem się tak, jakby nigdy nie istniał. Wmawiałem sobie, że go nie ma i nie było w moim życiu. Im bardziej się starałem, tym łatwiej mi było odzyskać równowagę. I wtedy zaczął mi się śnić...
Mamy z Dianą po siedem lat. Moi rodzice niedawno odeszli. Justin powiedział, że powinienem oswoić się z ich śmiercią, ale nie bardzo rozumiem, co to słowo oznacza. Nie umiem rozmawiać o tym, co czuję. Mój brat jest wiecznie zajęty, a Diana nie wie z czym się zmagam, bo jej rodzice są cali i zdrowi. Kilka razy w tygodniu ciągnie mnie za sobą do cukierni swoich dziadków tłumacząc, że koniecznie musimy zjeść czekoladę. Panuje tam ciągły gwar, który mnie przytłacza.
Wlokę się nią przez park. Jestem zmęczony. Przez większość nocy zastanawiałem się co się ze mną stanie, gdyby i Justin odszedł. Chciałbym zapytać o to dziadka Diany, który wszystko wie. Starszy pan pozwala mi przesiadywać na zapleczu. Zawsze jest dla mnie miły i nie zadaje zbędnych pytań. W sumie niewiele mówi. Zapisuje coś w grubych księgach albo układa dokumenty. Wystarczy mi, że jest obok. Nie lubię być sam. Jednak dziś go nie ma. Za to jest Collin, brat Diany. W przeciwieństwie do mojego brata, nadal chodzi do szkoły i jest wkurzający. A przynajmniej ona ciągle tak o nim mówi, gdy chłopak nas nie słyszy. Nigdy się z nami nie bawi. Nie lubi, gdy plączemy się dziadkowi pod nogami. Unikam go. Dobrze wiem, że wystarczyłoby jedno jego słowo, a nigdy więcej nie zostanę tu zaproszony. Udaję więc, że mnie tu nie ma. Staram się zachowywać cicho. Siadam w rogu pokoju i odrabiam lekcje.
- Jessie, wszystko w porządku? - Podnoszę na niego przestraszony wzrok.
- Mam sobie iść? - pytam pośpiesznie, zbierając rzeczy.
- Nie. Możesz zostać. Dziadek później was odwiezie.
- Dziękuję – wracam do obliczania zadania z matematyki.
- Justin jest w domu?
- Nie ma. Wróci jutro - odpowiadam zgodnie z prawdą.
- Nie jesteś głodny? Jadłeś obiad? - chłopak kontynuuje przesłuchanie.
- Tak, w szkole.
- Nie wyglądasz najlepiej. - Jego ciemne, rezolutne oczy wpatrują się we mnie jakby próbował przewiercić mnie wzrokiem.
- Collin... Mogę cię o coś zapytać? - Wykorzystuję okazję, bo to jedyna dorosła osoba, poza dziadkami Diany, jaką znam.
- Jasne. O co chodzi? - Nastolatek siada obok mnie na krześle.
- Co się ze mną stanie, jeśli Justin nie wróci do domu... tak jak rodzice – dodaję znacznie ciszej. Nie lubię mówić o rodzicach, że umarli. Wolę myśleć, że wyjechali i jeszcze do mnie wrócą.
- Nie wiem. Pewnie ktoś cię zabierze.
- Zabierze? - wpadam w przerażenie. - Dokąd?
- Dzieci nie mogą być bez opieki.
- Jestem dorosły, nie potrzebuję opieki. – Dumnym głosem wypowiadam zdanie, które często słyszę z ust brata, gdy wyjeżdża do pracy.
- Dlatego całymi dniami przesiadujesz tutaj? - kpi ze mnie. - Jak tak dalej pójdzie, to dziadek serio się wkurzy i naskarży na Justina, że cię zaniedbuje. - Dziadek naskarży na Justina? Ten od razu pomyśli, że to moja wina. Robi mi się smutno i zaczynam płakać.
- No coś ty, nie becz! - Zwraca mi uwagę, ale ja nie umiem przestać.
Na zaplecze wpada zaalarmowana Diana.
- Collin, co mu zrobiłeś? - Moja przyjaciółka posyła bratu mordercze spojrzenie.
- Nic – wzdycha zirytowany moim zachowaniem. - Chcesz czekoladę, Jessie? - Collin próbuje odwrócić moją uwagę słodyczami.
- Chcę wrócić do domu – wycieram nos w rękaw.
- Robi się ciemno. Poczekasz tutaj aż dziadek odwiezie cię samochodem.
- Sam pójdę – patrzę mu wojowniczo w oczy.
- Nawet tak nie żartuj. Nie trafisz na drugą stronę ulicy bez pomocy, a co dopiero do domu – ciemnowłosy brutalnie ze mnie drwi.
- Odprowadź go! To twoja wina, że się rozpłakał i nie chce czekać na dziadka! - Diana wydaje bratu rozkaz.
Pamiętam, że szedłem za Collinem w milczeniu, wpatrując się w jego plecy. Otworzył drzwi kluczem, który mu dałem. W mieszkaniu jak zawsze było cicho i ciemno. Włączył światło. Stałem na korytarzu i spoglądałem na swoje buty, czekając aż wyjdzie.
- Poradzisz sobie?
- Tak – odburknąłem ponuro, nadal zły na siebie za to, że rozpłakałem się w jego obecności.
- Zrobić ci kolację?
- Zjem płatki.
- Zasługujesz na coś lepszego niż płatki. – Collin głaszcze mnie po włosach, zostawiając ciepły ślad. Mój brat nigdy mnie nie chwalił i nie dotykał, nawet jeśli dostawałem dobre oceny, na których najbardziej mu zależało. Traktował mnie jak powietrze, dlatego tak bardzo doceniałem nawet najmniejszy przejaw dobroci ze strony innych.
Kolejna scena zawsze jest taka sama. Siedzę przy stole w kuchni i czekam aż Collin ugotuje mi budyń. Nie mam pojęcia dlaczego to zrobił. Poprosiłem go o to? A może to był jego pomysł? Nie pamiętam.
- Czekoladowy! Mój ulubiony! - Rozpiera mnie dziecinna ekscytacja.
- Wiem. Dobry?
- Pyszny! Jesteś prawdziwym Władcą Czekolady! - wołam radośnie, na co Collin wybucha śmiechem.
„Władca Czekolady”... Bohater mojego dziecięcego świata... Nie sądziłem, że kilka lat później ten sam bohater wbije mi nóż w serce... Nazwałem go tak, bo potrafił tyle rzecz. W przeciągu kilku minut wyczarował coś, co sprawiło, że zapomniałem o wszystkim. Przegonił smutki odrobiną słodyczy. To tamtego dnia tak naprawdę zacząłem go kochać. Chociaż jego relacje z Dianą były różne, a ja zobligowany byłem zawsze trzymać jej stronę, zacząłem patrzeć na niego inaczej.
Gdy w czerwcu podjąłem pracę w Fantazji, jakaś niewidzialna siła ciągnęła mnie do niego, niczym ćmę do ognia. To musiało zakończyć się katastrofą. Nazwałem go tak tylko ten jeden jedyny raz, gdy zrobił mi ten głupi budyń. Dlaczego to zapamiętał i użył tego dziecinnego przezwiska, wpisując swój numer do mojego telefonu?

Po obiedzie, gdy omówiliśmy już najważniejsze kwestie związane z uroczystością, Sebastian zaczyna szykować się na swój wieczór kawalerski. Nie wybieram się razem z nim do klubu, bo zamierzam dotrzymywać towarzystwa Dianie. Obiecaliśmy sobie już dawno temu, że jeśli któreś z nas będzie szykowało się do ślubu, to wspólnie spędzimy ostatnie godziny "wolności", leżąc w łóżku i oglądając komedie romantyczne. Oczywiście to był jej pomysł. Mimo to bardzo się cieszę, że możemy zrealizować drobną część naszych dziecinnych planów. Poza tym nie uniknąłbym spotkania z Collinem, gdybym zdecydował się towarzyszyć Sebastianowi. Diana, na moją wyraźną prośbę, nie powiedziała mu, że przyjadę. Liczę na to, że zarówno na ślubie, jak i weselu, będziemy się unikać, a potem każdy pójdzie w swoją stronę.
Moja przyjaciółka układa stosy poduszek na wielkim łóżku, a ja przygotowuję tonę popcornu, Nalewam także sok pomarańczowy do kryształowych kieliszków. Ustawiam wszystko na tacy i udaję się do sypialni.
- Gdyby Diana źle się czuła, natychmiast do mnie zadzwoń – instruuje mnie coraz bardziej zdenerwowany Sebastian.
- Poradzimy sobie, nie martw się.
- Na wszelki wypadek zostawię ci numer telefonu do jej lekarza. Mam tu gdzieś jego wizytówkę. – Przyszły mąć rozgląda się po kuchni, a potem obszukuje kieszenie kurtki. - Chyba zostawiłem ją na górze. Poczekaj chwilę, zaraz przyniosę.
- Jest na lodówce! - podpowiada mu Diana.
- Dzięki, kochanie – Sebastian uśmiecha się, po czym odpina biały kartonik i kładzie na tacy, obok kieliszków. - Zaopiekuj się nimi – prosi cicho.
- Możesz na mnie liczyć, przecież wiesz.
Przerywa nam dzwonek.
- To pewnie Kevin. – Chłopak naciska na klamkę i otwiera szeroko drzwi, chcąc w ten sposób przywitać oczekiwanego gościa. Niestety, to nie Kevin wpadł z wizytą.
- Jessie... Wróciłeś... - szepcze Collin, zaskoczony moim widokiem. Jego oczy gwałtownie ciemnieją. Robi krok w moją stronę, a ja natychmiast się cofam.
- Zostaw go – prosi Sebastian, łapiąc za jego ramię, gdy próbuje podejść bliżej.
- Jessie, pośpiesz się. Film się już zaczyna... – odwracam się w kierunku Diany, która niespodziewanie wchodzi do salonu.
- Musimy porozmawiać, Jessie! - woła czarnowłosy, lecz dziewczyna nie daje mu szansy, by mi się naprzykrzał.
- Ostrzegam cię Collin, zostaw go w spokoju! – Ciężarna mierzy brata  lodowatym wzrokiem. - Idź do sypialni, dobrze? - uśmiecha się do mnie i popycha w odpowiednim kierunku.
Serce bije mi jak oszalałe. Gdy go zobaczyłem... Zamurowało mnie. Przez kilka długich sekund nie potrafiłem zrobić nic innego, niż tylko stać i gapić się na niego. Wygląda tak samo idealnie jak w chwili, gdy widziałem go po raz ostatni. Nic się nie zmienił. Ma takie same czarne włosy, błyszczące oczy, idealnie wykrojone usta. Przy nim wyglądam jak cień człowieka. Zdradziecki ból serca przypomina mi o tym, jak bardzo go kochałem, jak naiwnie myślałem, że znalazłem swój dom, jak wierzyłem, że i on kocha mnie chociaż odrobinę...
- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że przyjechał?! Chcę z nim chwilę porozmawiać! Nie możesz mi tego zabronić!- Wyraźnie słyszę, jak próbuje wymóc na Dianie, by go przepuściła.
- A ja tobie przypominam, że jestem w ciąży i nie wolno mi się denerwować! - Rodzeństwo jak zawsze w szczytowej formie. Starają się rozmawiać ściszonymi głosami, ale nie zamknąłem drzwi od sypialni, więc wszystko słyszę - Jessie to mój najlepszy przyjaciel. Przyjechał specjalnie na nasz ślub. Masz się trzymać od niego z daleka i nie psuć najważniejszego dnia w moim życiu, bo nie ręczę za siebie! Zrozumiano?
Collin odpowiada jej coś cicho, lecz Diana jest nieustępliwa.
- Sebastian, idźcie już. Mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawić. Widzimy się jutro, przy ołtarzu.
- Do jutra, moja piękna. W razie czego dzwoń.
- Nie martw się. Jestem pod dobrą opieką.
Narzeczeni żegnają się szybkim pocałunkiem. Drzwi się zamykają. Odstawiam pośpiesznie tacę na stolik i siadam na łóżku. Diana szybko do mnie dołącza, uśmiechając się przepraszająco.
- Wszystko w porządku? - pyta z troską w głosie.
- Tak – odpowiadam z uśmiechem. - Było znacznie lepiej niż myślałem.
- Wymogłam na nim, żeby trzymał od ciebie z daleka. W przeciwnym razie rozszarpię go na kawałki. Głupi palant! Musiał się pojawić w najbardziej nieodpowiednim momencie!
- Kocham cię, Di. Jesteś najlepsza – wyznaję, całując w czubek głowy.
- Muszę dbać o mojego młodszego braciszka – chichocze.
- Od samego początku troszczyłaś się o mnie – spoglądam jej głęboko w oczy.
- Bo kiedy cię poznałam, wydawałeś mi się taki bezradny. Musiałem przejąć sprawy w swoje ręce – łzy spływają jej po policzkach.
- Nie płacz, bo ja też się popłaczę.
- Wiem, że często decydowałam za ciebie. Mówiłam, co masz robić, gdzie pójść, czasami nawet mówiłam za ciebie, ale to dlatego, że jesteś dla mnie jak drugi brat – przyjaciółka rzuca mi się na szyję i mocno obejmuje.
- Dziękuję – szepczę w jej włosy. - Z tej okazji mam coś dla ciebie – sięgam do kieszeni po granatowe, aksamitne pudełeczko. - Na ślub potrzebujesz coś nowego. Pomyślałem sobie, że może zechcesz to jutro założyć.
- Jessie, dałeś mi już tak wiele prezentów.
- Ten jest wyjątkowy – otwieram pudełko, by pokazać jej co wybrałem. - Opowiada o naszym życiu. Sama zobacz. - Do złotej bransoletki dołączone są malutkie przywieszki. Plecak, bo poznaliśmy się w szkole. Ciastko, które Diana próbowała dla mnie upiec. Lalka, którą bezustannie kazała mi się bawić. List, który nigdy nie trafił w jej ręce. Nawet dziecięcy wózek, bo niedługo zostanie mamą. - Zawsze będziesz mogła dołączyć nowe, bo przed nami setki rzeczy do zrobienia. Nie zwiedzaliśmy jeszcze Nowego Yorku, nie byliśmy na Grenlandii, nigdy nie udało mi się usmaży naleśnika... – Wybuchamy śmiechem, bo przypominam sobie czarny dym w moim mieszkaniu, gdy próbowałem zaskoczyć Dianę i Sebastiana własnoręcznie przygotowanym śniadaniem.
- Jesteś cudowny!
- To prawda – odpowiadam nieskromnie. - Ale to jeszcze nie koniec niespodzianek – uśmiecham się tajemniczo, wyciągając telefon. Po kilku sygnałach na ekranie pojawia się twarz Briana, który macha do nas radośnie.
- Diano, jeszcze raz gratulujemy! Przygotowaliśmy dla ciebie małą niespodziankę – odwraca obraz, by pokazać jej rozszalały tłum, bawiący się właśnie na koncercie w Londynie. Carmen macha nam do kamery.
- Gratulacje z okazji ślubu, Diano! Kolejną piosenkę dedykuję tobie i twojemu przyszłemu mężowi – piosenkarka uśmiecha się do nas, zaczynając śpiewać balladę o miłości, którą napisała specjalnie na moją prośbę.
- Jestem pewna, że znajdziesz kogoś, kto pokocha cię tak, jak na to zasługujesz - szepcze do mnie rudowłosa, zasypiając nad ranem. Tulimy się do siebie jak za czasów dzieciństwa, gdy nocowałem w jej pokoju. Przytakuję, chociaż obydwoje doskonale wiemy, że to nieprawda. Moje serce od zawsze należało tylko do niego, a on je zdeptał. Cokolwiek bym zrobił, nie umiem tego zmienić.

Z prawdziwą przyjemnością przyglądam się Dianie, gdy mama oraz Weronika pomagają jej ubrać suknię ślubną, a fryzjer wyczarowuje z jej włosów romantyczne loki.
- Jesteś najpiękniejszą panną młodą, jaką kiedykolwiek widziałem. Aż mi dech zapiera - chwalę jej wygląd.
- Przestań, bo zacznę płakać! – gani mnie.
- Widziałaś swoje odbicie w lustrze? Wyglądasz pięknie, a właściwie wyglądacie - zwracam się do nienarodzonego dziecka.
- To wyłącznie twoja zasługa. Suknia idealnie na mnie leży i maskuje brzuszek. - Rudowłosa z zadowoleniem wpatruje się w swoje odbicie w lustrze.
- To nie brzuszek, a moja córka chrzestna! - bronię maleństwa.
- Jessica – śmieje się, poklepując po niewielkim wybrzuszeniu.
- Jessica? - Z niedowierzaniem kręcę głową.
- Rozmawiałam z Sebastianem i oboje uważamy, że Jessica to idealne imię dla naszej córeczki.
- Czuję się zaszczycony! – Diana bierze moją dłoń i przykłada do brzuszka.
- Tak naprawdę to łapówka. Liczę na to, że zajmiesz się dzieckiem, gdy ja będę miała dosyć pieluch i nieprzespanych nocy.
- Pomogę z największą przyjemnością. Wiesz, że uwielbiam dzieci.
- Liczyłam, że to powiesz.
Ceremonia ślubna, w czasie której Diana i Sebastian przysięgają sobie dozgonną miłość jest bardzo wzruszająca. Jako świadek panny młodej znajduje się daleko od Collina, który jest świadkiem pana młodego. Staram się nie patrzeć w jego stronę, udając, że wcale go tu nie ma. Podobna sytuacja ma miejsce w czasie obiadu. Bałem się, że będzie chciał wykorzystać sytuację, zmuszają mnie, abym słuchał jego tłumaczeń. Nic, co by mi powiedział, nie jest w stanie posklejać mojego złamanego serca.
- Dobrze się bawisz? - pyta Diana, wirując w moich ramionach.
- Bardzo dobrze.
- Nie udawaj. Przez ostatnie trzy godziny nie schodzisz z parkietu, tańcząc ze wszystkimi ciotkami i kuzynkami.
- To nie moja wina. Właśnie tak działam na kobiety – śmiejemy się.
- Jestem taka szczęśliwa, że aż kręci mi się w głowie.
- Źle się czujesz? Chcesz odpocząć? - wpadam w panikę, szukają wzrokiem Sebastiana.
- Może powinnam na chwilę usiąść. - Rudowłosa uwiesza się na moim ramieniu, gdy prowadzę ją w kierunku sofy. Przynoszę Dianie szklankę wody. Po chwili dołącza do nas szczęśliwy małżonek.
- Źle się czujesz, kochanie? - dopytuje.
- Nie, tylko zakręciło mi się w głowie. Muszę trochę posiedzieć. 
W kieszenie mojej marynarki zaczyna wibrować telefon. Spoglądam na wyświetlacz.
- Twoi bratankowie? - Diana z zaciekawieniem spogląda na nasze wspólne zdjęcie.
- Tak, dzieciaki dzwonią do mnie prawie codziennie.
- Więc odbierz - ponagla mnie.
- Przepraszam was na chwilę.
Zabieram z szatni mój płaszcz i wychodzę na pobliski taras.
- Wujek! No nareszcie! - Starszy z chłopców wygląda na mocno podnieconego. - Jak ślub? Dobrze się bawisz?- Zasypuje mnie gradem pytań.
- Bardzo. Co robicie, urwisy? - Domyślam się, że dzieciaki coś knują, skoro zdecydowały się przeszkadzać mi w zabawie.
- Wujek, musisz przyjechać! Szybko! - Mój bratanek gwałtownie poważnieje.
- Coś się stało? - pytam, z trudem powstrzymując uśmiech satysfakcji.
- Od poniedziałku wolno nam będzie zapraszać do szkoły rodziców i krewnych, by opowiadali o swojej pracy. Zgłosiłem ciebie! - informuje mnie.
- Mnie? Dlaczego? - Wiedziałem... Znowu wyląduję na dywaniku u brata...
- Bo jesteś fajny! - Wypala. 
- Powinieneś zaprosić mamę i tatę – przypominam mu dyskretnie o zapomnianych rodzicach.
- Ale ich praca jest nudna! Nikt nie chce słuchać o tym, jak być prawnikiem albo bankierem. Jednak gdy pokazałem twoje zdjęcia w gazecie, to wychowawczyni powiedziała, że idealnie się nadajesz. Opowiedziałem o tobie wszystkim kolegom. Koniecznie chcą cię poznać! Nie możesz odmówić!
- Skąd miałeś moje zdjęcia?!
- Z gazety. Zobacz – pokazuje mi włoską edycję Vogue'a.
- Skąd to masz? - dziwię się przedsiębiorczości mojego bratanka.
- Tata nam kupił, w sekcji z prasą zagraniczną – chwali się.
- Ja też mam! - Jego młodszy braciszek wyrywa mu telefon, by pochwalić się zdobyczą.
- Wujek, to awaryjna sytuacja. Nie możesz odmówić. Mój honor od tego zależy!
- Poczekaj, sprawdzę w kalendarzu. - Otwieram aplikację, która pozwala mi zapanować nad chaosem związanym z sesjami zdjęciowymi. -  Mogę przyjechać w czwartek. Przyleciałbym rano i po południu...
- Co robicie chłopcy? - przerywa mi głos Justina.
- Nic, rozmawiamy z wujkiem.
- Z wujkiem? I skąd macie ten telefon? - pyta zdziwiony.
- Od wujka Jessiego... Prawda, wujku? - Nagle na ekranie pojawia się Justin, który nie wygląda na specjalnie szczęśliwego.
- Jessie, kupiłeś dzieciom telefon za dwa tysiące dolarów?! - Justin złowrogo warczy do kamery.
- Cześć, Justin. Co słychać? - staram się jakoś go udobruchać.
- Jessie... Rozmawialiśmy na ten temat, prawda? Żadnych drogich prezentów – grozi mi palcem.
- To był ostatni raz. Poza tym muszę mieć kontakt z dzieciakami. To „sytuacja awaryjna”.
- Właśnie, tato! Wujek musi przyjechać! Pokazałem jego zdjęcia w szkole i wszyscy chcą go poznać. Już się zgodził, prawda wujku Jessie? - Mój bratanek wtajemnicza ojca w swój przebiegły plan.
- Sam widzisz, muszę przyjechać – opieram się o ścianę, otulając szczelniej płaszczem. - Nie martw się Justin, nie będę przeszkadzać.
- Napisz mi później numer lotu. Będę czekać na lotnisku.
- Nie musisz. Wynajmę pokój w hotelu i...
- O nie, kochany - brat od razu przerywa mój wywód. - Przyjedziesz do domu i zajmiesz się dziećmi. Chciałeś być gwiazdą, tak? Zaprosimy waszych znajomych ze szkoły i urządzimy wam przyjęcie. Co wy na to, chłopcy?
- Hurra! Wujek! Ale będzie fajnie! - Dzieciaki zaczynają skakać i krzyczeć ze szczęścia.
- Justin... Nie musisz robić aż tyle - zaczynam się nerwowo śmiać na sama myśl o czekających mnie "atrakcjach". - Mogę zostać w hotelu...
- To dzięki tobie chłopcy chcą być modelami, gdy dorosną. Wierz mi, z prawdziwą przyjemnością zostawię cię z bandą rozwydrzonych małolatów – uśmiecha się złośliwie. - A teraz pora na śniadanie. Pożegnajcie się w wujkiem.
- Wujek, będziesz spać w moim pokoju? Pooglądamy w nocy horrory? - dopytuje młodszy z chłopców.
- Jasne! - przytakuję automatycznie.
- Jessie! - wzdycha wściekły Justin.
- No dobra, bez horrorów. – Dzieci robią smętną minę. Jestem pewny, że ten zakaz również uda im się jakoś obejść.
- Idź się bawić, przecież to ślub twojej przyjaciółki. Porozmawiamy później - Justin jak zawsze musi pokazać, kto rządzi. 
- Pa wujek, do jutra!
- Pa – rozłączam się, przyglądając naszemu wspólnemu zdjęciu z wakacji.
Długo trwało zanim zdobyłem sympatię chłopców. Nie byli w stosunku do mnie zbyt ufni. Podejrzewali, że będę się zachowywać równie sztywno jak reszta znanych im dorosłych. Wszystko zmieniło się w chwili, gdy kochany braciszek pokazał im na czym polega moja praca. Wystarczyło jedno zdjęcie w gazecie, abym stał się idolem, z którym warto spędzić tydzień w Disneylandzie. Chciał ich nastraszyć, że jeśli nie będą przykładać się do nauki, czeka ich mój los, a teraz obydwa szkraby marzą o karierze modela.
- Rozkochałeś w sobie bratanków, gratuluję. - Znajomo brzmiący głos przerywa moje rozmyślanie.
- Collin... - Unoszę wzrok i spoglądam mu prosto w oczy. Skąd się tu wziął?
- Musimy porozmawiać, Jessie. – Mężczyzna robi krok w moją stronę.
- Nie mam ci nic do powiedzenia – próbuję mu uciec, ale jego palce od razu zaciskają się na moim ramieniu. Choć mam na sobie garnitur oraz gruby, wełniany płaszcz, dotyk jego dłoni parzy moją skórę. - Zabierz rękę – wyrywam się.
- Nie dam ci znowu uciec! - popycha mnie na ścianę. Wyciągam przed siebie dłonie, by go odepchnąć, lecz jest nadzwyczaj silny i bez najmniejszego problemu przypiera mnie do zimnego muru. Opieram ręce na jego klatce piersiowej. Centymetr po centymetrze zmniejsza odległość między nami.
- N-Nie... - protestuję, ale on nic sobie z tego nie robi, złączając nasze wargi w pocałunku. Przestaję oddychać, zaskoczony jego postępowaniem. Delikatny nacisk miękkich ust na moje... Jego bliskość... Zapach... Mam wrażenie, że cofam się w czasie do chwil, gdy byłem taki szczęśliwy, a potem... Serce bije mi tak mocno, jakby po roku czasu wybudziło się ze snu, ożywiając całe ciało.
Po raz kolejny próbuje się wyrwać, lecz Collin  mocniej przyciska mnie do ściany, łapiąc za związane włosy, abym uniósł głowę do góry, a potem wpija się w moje wargi. Nie umiem mu się przeciwstawić. Jest wszystkim, czego pragnę. Jego język wdziera się do środka, wymuszając, abym go wpuścił.
- Oddychaj – prosi, nieznacznie się odsuwając. Spoglądam mu prosto w oczy nie rozumiejąc, niczego nie rozumiejąc... - Jessie... – szepcze, po czym zaczyna wodzić opuszkami po moich policzkach. Cały drżę, zbyt oszołomiony, by wykonać choćby najmniejszy ruch. To niemożliwe i z pewnością nie dzieje się naprawdę. Sen... To musi być jak sen, po którym budzę się w środku nocy i już nie umiem usnąć, tęskniąc... - Jessie... - powtarza moje imię. - Chodź ze mną. Nic ci nie zrobię. Tylko porozmawiamy.
Rozmowa... Podczas ostatniej rozmowy wykrzyczał, że mnie nie kocha.... Jeśli zrobi to jeszcze raz, załamię się.
- Nie. Odejdź... - szepczę, z trudem nabierając powietrza.
- Jessie... Ty nic nie rozumiesz... Chodź ze mną – łapie mnie za rękę i splata nasze palce. Dopiero teraz czuję, że moje dłonie są przeraźliwie zimne, a jego takie ciepłe... Ile bym dał, żeby jeszcze raz móc obudzić się w jego ramionach...
- To wszystko kłamstwa! Same kłamstwa! - próbuję mu się wyrwać, lecz zamyka mi usta kolejnym pocałunkiem. Za każdym razem, gdy mnie całuje, robię się coraz słabszy. Ciało nie chce mnie słuchać, oddając się w jego władanie.
- Proszę, chodź ze mną. Obiecuję, że potem pozwolę ci odejść i więcej się nie zobaczymy – bierze mnie za rękę i prowadzi w stronę swojego samochodu. Boję się. Co takiego chce mi powiedzieć? I co zrobię, jeśli spełni swoją groźbę? Nigdy to bardzo, bardzo długo...  Znowu paraliżuje mnie ból. Przyciskam dłoń do serca, starając się zapanować nad emocjami.
Pomimo moich protestów, podjeżdżamy pod Fantazję. Collin parkuje samochód i otwiera drzwi. Wysiadam na zewnątrz. Niedługo północ. Zimowe niebo skrzy się od fajerwerków, które raz po raz rozbłyskają gdzieś w oddali. Znowu pada śnieg.
- Chodź – wyciąga dłoń w moją stronę, ale ją ignoruję. Niechętnie podążam za nim. Czarnowłosy wbija kod i otwiera drzwi. Wchodzimy do środka.
- Dlaczego tu przyjechaliśmy? - pytam coraz bardziej zdenerwowany.
- Bo tu wszystko się zaczęło – zdejmuje płaszcz i rzuca go na pobliski fotel. Nie ruszam się z miejsca. Ma rację. To miejsce jest tak samo przeklęte jak całe miasto. Dobrze zrobiłem wyprowadzając się daleko stąd. - Nadal ci zimno? - pyta troskliwie. - Włączyłem ogrzewanie, za chwile będzie znacznie cieplej.
- Przyciągnąłeś mnie tutaj, by chwalić się ogrzewaniem? Bo jeśli tak, to wolałbym wracać. Diana będzie mnie szukać – odwracam się w stronę drzwi, ale on od razu odcina mi drogę ucieczki.
- Diana wie, że jesteś ze mną. Nie wyjdziemy stąd, dopóki nie wytłumaczysz mi dlaczego uciekłeś.
- Nie zamierzam ci niczego tłumaczyć! – wybucham.
- Jessie... - Ton jego głosu zmienia się na ostrzejszy. - Spójrz mi w oczy. Chcę, abyś powiedział, że już mnie nie kochasz. Wtedy pozwolę ci odejść.
- Żartujesz, prawda? - zaczynam się histerycznie śmiać.
- Nie, nie żartuję. Zostawiłeś mnie. Uciekłeś bez słowa. Masz pojęcie, co przeżyłem, gdy Sebastian powiedział, że wróciłeś, a ja nigdzie nie mogłem cię znaleźć? Albo gdy zorientowałem się, że zabrałeś swoje rzeczy i zniknąłeś bez śladu?! - Jego oczy przepełnione są bólem. Dlaczego? Przecież to on mnie odepchnął. Nie chciał pokochać...
- Jeśli to wszystko, co chciałeś powiedzieć, to...
- A teraz wracasz po roku, wyglądasz jak pieprzony duch i uważasz, że wszystko w porządku, tak?! - Nie daje mi dojść do głosu. Jest coraz bardziej wściekły. - Co ci odbiło? Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego podpisałeś kontrakt? Przecież mówiłeś, że ze mną zostaniesz...!
- Nie kochałeś mnie. Nie było sensu dłużej tego ciągnąć – odpowiadam tonem pozbawionym uczuć.
- Nie kochałem cię? - powtarza po mnie w taki sposób, jakbym go mocno zranił.
- Przestań wyolbrzymiać sytuację. Było, minęło – drwię. Collin podbiega do mnie i łapie mocno za ramiona, z których brutalnie ściąga płaszcz, a następnie rzuca na wielką sofę.
- Puszczaj! - wyrywam mu się. Jego oczy są dzikie i groźne. Trzyma mnie tak mocno, że nie mogę się ruszyć. Dopiero kiedy wykrzywiam twarz z bólu, zwalnia uścisk i zaczyna mnie całować. Splata nasze dłonie i układa je po obu stronach mojej głowy. Nie jest już taki zaborczy jak na początku. Ostrożnie przesuwa językiem po zaciśniętych ustach, nalegając, abym pozwolił mu na więcej, a gdy odmawiam, zaczyna delikatnie ssać i podgrywać moją dolną wargę. Robi mi się gorąco, a gdy próbuje go zepchnąć, od razu mocniej zaciska palce, natychmiast mnie pacyfikując.
- Już... wystarczy... Proszę, puść... - błagam go, czując że z każdą chwilą tracę nad sobą kontrolę.
- Nigdy cię nie puszczę. Jesteś tylko mój.
- Collin...
- Przypomnę ci do kogo należysz - posyła mi złowróżbny uśmieszek, sięgając do guzików mojej marynarki.
- Nie!
- Tak. Będziemy się kochać tu i teraz... - przytrzymuje moje dłonie jedną ręką, a drugą zaczyna rozpinać guziki koszuli.
- Nie chcę cię! Nie możesz! - bronię się zaciekle.
- Nie chcesz? - rozsuwa materiał na boki, ignorując mój protest. - Potrafię sprawić, że zmienisz zdanie – całuje mnie po szyi, schodząc coraz niżej.
- Collin... Błagam... Nie...
Jego usta zaciskają się na moim sutku. Krzyczę głośno, gdy językiem zatacza drobne kółka, drażniąc brodawkę.
- Jesteś przeraźliwie chudy – zauważa, przesuwając dłonią po żebrach i brzuchu. - Dlaczego?
- Nie wiem – unikam odpowiedzi na to pytanie, by nie wyjawić mu prawdy. Nie chcę, aby wiedział, że od czasu rozstania nie mogę jeść, bo wszystko wydaje mi się mdłe i bez smaku.
- Nie wiesz? - dotyka mojego policzka. - Podkrążone oczy, zapadnięte policzki... - wylicza.
- N-Nie dotykaj – odwracam głowę.
- Będę cię dotykać. Wszędzie. A ty mi na to pozwolisz... Przypomnę ci jak to jest pożądać... Pragnąłeś kogoś równie mocno jak mnie?
- Nie – szepczę, uciekając przed nim wzrokiem.
- Pozwoliłeś, by ktoś dotykał cię tak jak ja? - unosi moją brodę, by nasze oczy się spotkały. - Pozwoliłeś? - powtarza, pełen napięcia oczekując odpowiedzi.
- Nie.
- A wiesz dlaczego?
- Bo... Bo jestem tylko twój.
Collin bardzo szybko pozbywa się poszczególnych części mojej garderoby, rozrzucając je po podłodze, aż jestem zupełnie nagi.
- Nie ruszaj się – prosi, po czym wstaje i zaczyna rozpinać swoją koszulę. Przymykam powieki. Nie mogę na niego patrzeć. Wiem, że jego widok wryje się w moją pamięć i będzie prześladować przez długie tygodnie, przypominając o każdym dotknięciu, każdej pieszczocie. - Otwórz oczy. - Przecząco kiwam głową, zaciskając powieki jeszcze mocniej. - Proszę, nie chowaj się, nie uciekaj... - kładzie się obok mnie.
- Collin...
- Zajmę się tobą, zobaczysz – obiecuje mi, po czum zaczyna bardzo delikatnie całować. Jego wargi zdają się ledwo muskać moje. Nieśmiało obejmuję go za szyję, szukając oparcia. Mruczy cicho, zadowolony. - Właśnie tak, skarbie. Poddaj mi się, zaufaj... - delikatne pocałunki przenosi na moją szyję, klakę piersiową, wreszcie brzuch. Wiem co chce zrobić, ale bardzo się denerwuję. - Cii... Już dobrze... - szepcze tuż przy mojej skórze, rozgrzewając ją ciepłym oddechem. Przesuwa językiem po moim członku raz, a potem drugi... Wsuwam palce w jego włosy, bezwiednie dążąc do tego, by zaczął pieścić mnie intensywniej. Spełnia moją zachciankę.
Nabieram gwałtownie powietrza. Mój przyspieszony oddech zdaje się wypełniać całe pomieszczenie. Jego wargi zaciskają się na mnie coraz mocniej. Krzyczę, zagryzając dolną wargę prawie do krwi. Aż w końcu dochodzę w jego ustach.
Mężczyzna tuli mnie do siebie, głaszcząc po włosach. Chowam twarz w zagłębienie jego szyi, wdychając znajomy zapach. Jest taki ciepły...
Mija kilka długich minut, podczas których udaje mi się zapanować nad oddechem, ale ani myślę odsunąć się od niego choćby na milimetr. Zamykam oczy, obezwładniony.
- Śpisz, mój piękny? - pyta cicho.
- Mmm... – stanowi całą moją odpowiedź.
- Chcesz dojść jeszcze raz?
- Mmm... - Collin wybucha cichym śmiechem.
- To znaczy tak, czy nie?
- Mmm...
- Kocham cię, Jessie.
Otwieram gwałtownie oczy i siadam otulając się szczelnie ramionami.
- Jessie? - czarnowłosy siada obok mnie.
- To tylko sen – mamroczę pod nosem, trzęsąc się z zimna.
- Kocham cię – powtarza głośniej. Tym razem mam pewność, że mi się nie wydawało. Powiedział to. Wyznał mi miłość... - Nie patrz tak, jakbyś nie wiedział. Przecież zawsze cię kochałem – irytuje się.
- To nieprawda. Powiedziałeś Dianie, że...
- A więc o to chodziło? Słyszałeś naszą rozmowę - od razu domyśla się prawdy. 
- Wykrzyczałeś, że mnie nie kochasz i nie będziesz niańczyć, i że nie ma ze mnie żadnego pożytku.
- Wystarczy. Wiem, co jej powiedziałem. Wkurzyła mnie. Kazała mi na ciebie wpłynąć, abyś podpisał kolejny kontrakt, a przecież obiecałeś, że tego nie zrobisz i będziesz ze mną.
- Nie kochałeś mnie wtedy, więc dlaczego kochasz mnie teraz?
- Jessie... Nie opowiadaj bzdur! Zawsze cię kochałem! Odkąd byłeś dzieckiem! Na tym polegał mój problem. Pamiętam dzień, gdy zobaczyłem cię po raz pierwszy. Bawiłeś się z Dianą, a właściwie siedziałeś cicho, wykonując jej polecenia. A potem spojrzałeś na mnie tymi swoimi smutnymi oczami i... przepadłem. Jak myślisz, kto kazał jej zaopiekować się tobą, kto zachęcał, by cię do nas przyprowadzała? Gdy zorientowałem się, że twój brat idiota zostawia cię samego i wyjeżdża, a ty przerażony przesiadujesz w pustym mieszkaniu, zacząłem namawiać dziadka i rodziców, by wystąpili o przejecie nad tobą opieki prawnej. Mieszkałbyś wtedy z nami, a nie z nim. Justin nie chciał się zgodzić twierdząc, że dobrze sobie radzicie, a potem z dnia na dzień po prostu cię zabrał. Myślałem, że już nigdy więcej cię nie zobaczę, ale wróciłeś. Piękniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Obserwowałem cię z ukrycia. Gdy wydawało mi się, że już dłużej nie wytrzymam, sam trafiłeś w moje ręce. Zupełnie tak jak teraz. Miałem to wszystko powiedzieć Dianie? Zabiłaby mnie...
- Dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziałeś? - pytam kompletnie zaskoczony jego wyznaniem.
- Bo wydawało mi się, że umiem ci to okazać, że jeśli powiem ci „kocham”, to cię tym obrażę. Moje uczucie do ciebie jest tak silne, że to słowo wydaje mi się wprost prostackie. Wierz mi, gdybym wtedy wiedział, że stracę cię na tak długo przez własną głupotę... Proszę, wybacz mi.
- Myślałem... że tylko się mną bawisz. Że nic dla ciebie nie znaczę...
- Jessie, jesteś dla mnie wszystkim. Sensem mojego życia. Jedyną słabością. Wiesz, że pobiłem twojego szefa, bo nie chciał mi powiedzieć gdzie jesteś?
- Pobiłeś Karla? - moje oczy robią się wielkie niczym spodki.
- Twojego brata też pobiłem. Nawet więcej niż raz. Stare dzieje - Collin śmieje się pod nosem.
- Justina? Za co?
- Za to, że zostawiał cię samego. Za to, że nie mogłem się tobą zaopiekować, ale teraz to się zmieni. Nie spuszczę cię z oka ani na chwilę!
- Nie możesz. A poza tym ja tu nie zostanę. Nie umiem tu żyć. Próbowałem, ale za każdym razem dzieją się same złe rzeczy.
- To gdzie chcesz mieszkać?
- Kupiłem mieszkanie w Mediolanie. Teraz tam jest mój dom.
- W Mediolanie... To drugi koniec świata.
- Wiem – spoglądam gdzieś przed siebie zastanawiając się, czy przerazi go wizja kolejnej rozłąki.
- Mam nadzieję, że wybrałeś dobrą lokalizację – dodaje po chwili, tuląc mnie do siebie i popychając z powrotem na sofę.
- Bardzo dobrą. Maggie mi pomagała. Dlaczego pytasz?
- Bo się do ciebie wprowadzam – całuje mnie w usta.
- Wprowadzasz się? Kiedy?
- To zależy. Kiedy tam pojedziemy?
- Nie wiem... Nie mogę myśleć, kiedy tak robisz... - próbuję się skoncentrować, ale jego język, błądzący po mojej klatce piersiowej to zdecydowanie zbyt wiele.
- Pragnę cię tak bardzo – szepcze mi do ucha.
- To weź mnie... Teraz... - oplatam jego biodra udami, ocierając się o niego.
- Leż grzecznie, muszę cię przygotować.
- Nie chcę. Weź mnie teraz...!
- Nawet tak nie żartuj. Nie będę sprawiać ci bólu. – Mój ukochany wyciąga tubkę w żelem i wylewa na swoją dłoń,
- Nie pachnie wanilią... - zauważam.
- Nie musi. Ty zawsze nią pachniesz. – Ostrożnie wsuwa we mnie palec. - Rozluźnij się – prosi. Przymykam powieki. - Boli?
- Weź mnie... - dyszę ciężko.
- Za chwilę.
- Teraz... - ponaglam go.
- Nie kuś.
- Błagam... Weź mnie – spoglądam na niego zamglonym wzrokiem. Wiem, że dłużej nie będzie mi się opierał. I mam rację. Bardzo powoli wsuwa się we mnie, wpatrując w moją twarz.
- Jesteś piękny – szepcze cicho. - Najbardziej pociągające stworzenie, jakie kiedykolwiek widziałem. I tylko moje – uśmiecha się. - Kocham cię. Nawet jeśli te słowa tak niewiele znaczą i nie mieszczą wszystkich moich uczuć względem ciebie, będę ci je codziennie powtarzać, aż do znudzenia.
- Ja też cię kocham, Collin. Bardzo, bardzo mocno – szepczę, obejmując go za szyję i całując.

Leżę na sofie otulony kocem. Jeszcze kilka godzin temu nie uwierzyłbym, że spędzę nowy rok kochając się z Collinem w jego cukierni. Jestem senny, ale boję się zasnąć w obawie, że to wszystko zniknie, gdy powtórnie otworzę oczy.
- Proszę, zrobiłem je specjalnie dla ciebie – mój ukochany podaje mi pudełko czekoladek.
- Dziękuję, ale...
- Odmawiasz czekolady?! – jego ciemne oczy wpatrują się we mnie uważnie. - Obiadu też nie jadłeś.
- Jadłem!
- Nie jadłeś. Przez większość czasu bawiłeś się jedzeniem, ale ani jeden kęs nie wylądował w twoich ustach.
- Niemożliwe!
- Jesteś głodny?
- Nie bardzo...
- To tłumaczy dlaczego tak mizernie wyglądasz.
- Nie wyglądam mizernie. Podczas obiadu byłem zdenerwowany, a czekolada kojarzyła mi się z tobą i... - próbuję się tłumaczyć.
- No tak... – wzdycha. Jest mi przykro, bo sprawiłem mu przykrość.
- Może zjem jedną – odwiązuję wstążkę obserwując, jak twarz Collina rozświetla uśmiech. Rządki malutkich kosteczek, ułożonych i ozdobionych ręką mistrza...- Karmelowa – cieszę się.
- Wszystkie są karmelowe, bo te lubisz najbardziej.
- Pamiętałeś.
- Oczywiście, że pamiętałem – oburza się.
- Smakują wyjątkowo - rozkoszuję się smakiem, który pamiętam jeszcze z dzieciństwa. - Twój dziadek byłby z ciebie dumny, chociaż właśnie zostawiłeś go daleko w tyle – śmieję się, sięgając po kolejną kostkę. - To dzięki nim wygrałeś konkurs?
- Tak.
- Dobrze się sprzedają?
- Nie.
- Nie?!- nie potrafię wyjść z podziwu, że to słodkie dzieła sztuki nie znalazły wiernych odbiorców.
- Są tylko dla ciebie – spogląda mi głęboko w oczy.
- Nie rozumiem.
- Ten przepis objęty jest licencją. Od samego początku to miał być mój prezent dla ciebie, bo pomogłeś mi odzyskać zapiski dziadka. Nie mógłbym ich sprzedawać.
- Dlaczego? Przecież nie wspomniałeś o mnie ani słowem odbierając licencję.
- Jessie... Jesteś modelem. Osobą publiczną i rozpoznawaną na całym świecie. Gdybym wyjawił światu, że nazwałem czekoladę „Moja Miłość” i dedykował ją tobie, mogłoby to zaważyć na twojej przyszłości. Nie chciałem tak ryzykować.
- Jak ją nazwałeś?
- „Moja Miłość”. Możesz sprawdzić, jeśli chcesz. Opatentowałem wersję karmelową – puszcza do mnie oko, a ja całuję go w podziękowaniu. - Co powiesz na gorącą czekoladę? Potem mogę odwieźć cię do Diany. Nie chcę, żeby zawiadomiła policję, że cię porwałem i gdzieś przetrzymuję.
- Nie zabierzesz mnie do mieszkania?
- Sprzedałem je. Chwilowo mieszkam z rodzicami.
- Sprzedałeś mieszkanie? Przecież dopiero je kupiłeś...
- Nie mogłem w nim przebywać. Tęskniłem. Wszystko kojarzyło mi się w tobą i... pachniało wanilią.
- Nie chcę się z tobą rozstawać. Przenieśmy się do hotelu.
- Do hotelu, do Mediolanu, na koniec świata... Wszędzie, gdzie tylko zechcesz – zakłada mi kosmyki włosów za ucho.
- Collin... Zostały mi jeszcze cztery lata kontraktu. Nie mogę go zerwać. W sumie to nie chcę tego robić. Lubię swoją pracę. Nie przeszkadza ci, że będziemy jeździć po świecie, daleko od rodziny?
- Nie.
- A Fantazja?
- Diana i Sebastian zaopiekują się cukiernią. Rozmawiałem z nimi. Zgodzili się.
- Jesteś niesamowity – przytulam go.
- A ty zziębnięty. Poczekaj tu. Musisz się napić czegoś ciepłego – zakłada spodnie i idzie do kuchni. Za bardzo mnie rozpieszcza.
Na wyświetlaczu mojego telefonu, który wypadł na ziemię, pojawia się twarz Carmen. Uśmiecham się, odbierając.
- Dużo szczęścia w nowym roku! - krzyczą razem z Brianem, machając do mnie.
- Szczęścia i miłości. Jak impreza? Dałaś czadu na koncercie?
- Jeszcze pytasz? Wszystkie bilety zostały wyprzedane! Sam się przekonasz! W przyszłym tygodniu widzę cię w pierwszym rzędzie, jasne?- Młoda piosenkarka nie przepuści żadnej okazji, aby zwabić mnie na swój koncert.
- Dobrze, Carmen. Będę.
- Jak ślub?- Pyta Brian.
- Bardzo wzruszający. Diana i Sebastian nazwą swoją córeczkę Jessica – chwalę się przyjaciołom.
- Zazdroszczę im. Ja też chciałabym małą Jessicę – kobieta spogląda wymownie na swojego menagera.
- Mowy nie ma! Nie nadajemy się na rodziców! - broni się chłopak. - Przez kolejne kilka miesięcy będziesz koncertować, a potem...
- Chcę małą Jessicę! - Carmen nie daje za wygraną.
- Jeszcze o tym porozmawiamy – obiecuje jej Brian.
- Jessie, a co ty robisz? Wyglądasz jakoś inaczej – zauważa.
- Bo jestem bardzo szczęśliwy – uśmiecham się do Collina, który siada obok, podając mi kubek słodkości.
- Władca Czekolady... Rozumiem – Carmen posyła nam wymowne spojrzenie. - Tylko dbaj o niego – grozi czarnowłosemu palcem.
- Będę. Możesz być pewna - mój ukochany całuje mnie w policzek.
- W przyszłym tygodniu na koncercie – przypomina mi, ponownie grożąc palcem.. - Trzymajcie się i do zobaczenia – moi przyjaciele kończą połączenie. 
- Collin, mogę cię o coś zapytać?
- O wszystko – Kochanek całuje moje palce z oddaniem.
- Dlaczego „Władca Czekolady”?
- To ty mnie tak nazwałeś, nie pamiętasz? Gdy byłeś mały, uśmiechałeś się jedynie jedząc czekoladę. Poza tymi nielicznymi momentami byłeś smutny i zamknięty w sobie. Czekolada sprawiała, że rozkwitałeś. Teraz jest dokładnie tak samo – gładzi mnie opuszkami po policzku. - Postanowiłem, że nauczę się ją przyrządzać, abyś uśmiechał się tylko do mnie.
- Kocham cię... mój Władco Czekolady.
- Ja ciebie też, mój Jessie.

Koniec

88 komentarzy:

  1. Pierwsza! ^-^ (tym razem zadbałam o to, żeby żadne kropki czy tam kreski mnie nie wyprzedziły ;P)

    No, Kitsuniu, postarałeś się ;D Ciężko będzie mojemu ukochanemu nauczycielowi hiszpańskiego przebić romantyczną historię Collina i Jessie'go ;) Chociaż i tak będę mocno trzymała za niego kciuki! >.<

    Całe opowiadanie bardzo mi sie podobało ^^ (o wiele bardziej niż Humorki Lulu, ale o tym już dobrze wiesz xD) Miało w sobie iskrę gorącego smut'a, podbudowujący napięcie dramatyzm i słodki, szczęśliwy koniec <3 (czyli to, co Joleen lubi najbardziej)

    Życzę Ci, żeby kolejne opowiadania również były takie udane i (oczywiście) dużo, dużo, duuużo WENY~! ;*

    PS. Oddaj mi moje Złamane Skrzydła! >.< Ty złodzieju! Chytry lisie! Ja chcę móc zakochać się w nich jeszcze raz, więc czytaj szybko! (bo inaczej Ci nie zdradzę, co jest w 4 tomie! ;P) ;___;


    Joleen :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Królowo :)

      Dziękuję :)

      Twój nauczyciel hiszpańskiego zaskoczy i dobrze o tym wiesz :) Bardzo mi pomagałaś, gdy pisałem Szkolne opowieści. Bez Ciebie nigdy nie zdecydowałbym się na tak ekstremalne opowiadanie. Mam nadzieję, że będziesz mnie równie mocno wspierać przy drugiej części. Wiesz, że gdyby nie Ty, nie byłoby tego wszystkiego. Jesteś kochana :)
      Poza tym już streściłaś mi tom 4... Nie wytrzymałaś nawet kilku godzin... Co ja z Tobą mam :D

      Twój Kitsuś kochany

      Usuń
  2. O. MÓJ. BOŻE. Ja nie mam słów. Tak jak Collin. To… To… Nie wiam jak to nazwać. Niesamowite, piękne, zaskakujące! Genialne! Nie umiem, poprostu nie wiem co napisać! Pewnie będę dopisywać pod komentarz "kilka" słów co parę godzin.
    Brawo Kitsuś! *wstaje i klaszcze*

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Wegi :)

      Mam rozumieć, że nie zawiodłem Twoich oczekiwań, tak? :) Bardzo się bałem, że zaczniesz mnie ostro krytykować (nie raz straszyłaś, że tak właśnie będzie), a tu taka miła niespodzianka. Dziękuję :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Jak byś zwalił Epilog, powiedziałabym :D Naprawdę dobrze to napisałeś :) I w końcu wyjawiłeś tajemnicę "Władcy Czekolady"!

      Wegi

      Usuń
  3. Kitsune, Ty chytry, zły, okropny i wspaniały lisie! >.< Przez Ciebie jednocześnie się śmieję, pociągam nosem i skaczę po pokoju. Mama ma mnie za wariatkę, brat dzwoni do psychiatryka, a królik mnie ugryzł. Jesteś z siebie dumny? Bo tak szczerze, to ja z Ciebie jestem! To było takie... takie... idealne, no! Innego słowo znaleźć nie potrafię, a zawsze szczyciłam się dość bogatym słownictwem. Widzisz co ze mną zrobiłeś? Przez ten epilog potrafię tylko powtarzać - idealnie, idealnie, idealnie.

    Cała Czekolada była wprost przepyszna! Jedno z moich ulubionych opowiadań i już teraz dobrze wiem, że jeszcze nie raz do niej wrócę. Najpewniej w zimne, deszczowe wieczory, kiedy będę popijała ciepłą czekoladę, siedząc na parapecie (jestem taka romantyczna :P)

    Epilog był taki GUAAAAH! I to bardzo GUAAAH! Ogólnie to myślałam, że wcześniejszy rozdział to był już koniec, więc przez kilka godzin posyłałam ludziom mordercze spojrzenia, ale przez epilog będę się dzisiaj, jutro, pojutrze i do końca tygodnia, do wszystkich ślicznie uśmiechać. Zapewniłeś mi dobry humor na dłuuugo. Dziękuję!

    Chyba powinnam jeszcze raz podziękować za powstanie Czekolady, prawda? Tym bardziej, że w pewnym sensie napisałeś ją dla mnie. Ahhh, aż mi się cieplutko na sercu zrobiło na wspomnienie naszych dawnych rozmów. Stare, dobre czasy.

    Sama nie wierzę, że to mówię, ale Czekolada pobiła mojego ukochane nauczyciela hiszpańskiego na głowę! Dlatego nie mogę się doczekać jaką dla niego wymyślisz historię ;)

    Jeszcze raz dziękuję za to opowiadanie. To słowo może Ci się wydawać przereklamowane, czy nawet niezbyt oryginalne, biorąc pod uwagę, że tak często go używam, ale jest szczere. Tak jak w zwykłym 'kocham Cię' Collin nie potrafił wyrazić wszystkich emocji, tak ja w swoim 'dziękuję' nie potrafię zmieścić całej wdzięczności skierowanej w Twoją stronę. Postarałeś się lisku, nie ma co ;)

    Wenyy i czekam na kolejne, genialne opowiadania, które wyjdą spod Twojego pióra!

    Rudy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Ruu :)

      Królik Cię ugryzł, serio? :P Pewnie zasłużyłaś :P
      Bardzo dziękuję za miłe słowa. Moja samoocena szybuje właśnie gdzieś wysoko, ponad chmurami, gdzie jest pięknie i romantycznie :) Co prawda ja nie napiję się czekolady, bo w ostatnim czasie straciłem głowę dla orzechowych rurek z kremem, ale i tak jest mi bardzo, bardzo miło :)
      Skoro byłaś w stanie zainspirować mnie to czegoś tak słodkiego, to zastanawiam się co przyniesie przyszłość. Aż strach się bać :D
      Szczerze mówiąc to bałem się, że Was zawiodę i wyjdzie w tego niezły kaszalot, ale koniec końców nie jest źle. Nie zmienia to faktu, że stać mnie na więcej :D

      Twój Kitsune

      PS. Gratuluję 400 zwolenników na wattpadzie :) Od samego początku wiedziałem, że pisanie jest Twoim powołaniem :)

      Usuń
  4. Przez dni rozłąki z Jessiem i Collinem szalałam z tęsknoty!
    Piękne zakończenie, piękne. Pełen miłości rodział, to ja rozumiem <3
    Piszesz świetnie, po prostu masz do tego talent!
    Cudowne, genialne, piękne... (wybacz, nie umiem chwalić, częściej wytykam błędy - a tu ich nie ma! Co ja biedna pocznę)
    Pisz więcej i więcej, bo jesteś w tym najlepszy!
    Kocham :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa Lidko :) Cieszę się, że Czekolada znalazła uznanie w Twoich oczach :)
      Czy to jest talent? Nie powiedziałbym. Mam w sobie nadmiar słów i tyle.
      Co prawda nie napisałem jeszcze nowego rozdziału drugiej części Szkolnych opowieści, ale zapraszam :) Może to opowiadanie również przypadnie Ci do gustu :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Coś czuję, że i tak przeczytam, choćby ze względu na przyjemność jaką daje czytanie Twoich słów :)

      Usuń
    3. Bardzo dziękuję :) Będę się starał :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. ;-; Matko kochana
    Jakie wspaniałe!
    Leżę i wciągam tą masę miłości...
    +10 do słodkości i uroczości dla naszego Liska
    <3

    ~zachwycona Suzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, i Suzy się podobało :) Dziewczyny, rozpieszczacie mnie tylko komplementami. Nie zasłużyłem :)
      Czekolada była słodka, przyznaję, ale mam dużo lepsze pomysły, zapewniam Cię :) Istny wodospad miłości :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Pacze pacze, a tu rozdział. Jezu hak ja się ucieszyłam!!!! (≧∇≦)/ Cuuuudowne opowiadanie. Zakończenie, dużo cukru, lubię to :D Uwielbiam twój styl pisania. Nie wyłapałam żadnych błędów, poza literówkami, ale i tak bardziej skupiam się na czytaniu, niż na wyłapywaniu błędów. Zresztą sama mkstrzem polskiego nie jest XD A jak czytam niektóre blogi, to pożal się boże z pisownią, chociaż pomysł na fabułe fajny. A tu i fabuła i styl pisania cudowny <3 Opowiadanie trafia na listę moich ulubionych :) no to teraz życzę weny, żeby powstawało jak najwięcej takich opowiadań :)

    ~Kuromi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję Kuromi :) Cieszę się ogromnie, że zyskałem uznanie w Twoich oczach. To bardzo miłe :) Zwłaszcza w kwestii języka polskiego :)
      Nowe opowiadanie ruszy w tym tygodniu, jutro lub w niedzielę, więc zapraszam serdecznie :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  7. Przeczytałam już kilka godzin temu i udałam się na kilkugodzinną drzemkę ale już wstałam i mam mnóstwo siły na komentowanie :D
    To był taki uroczy happy end, aż mam ochotę ciągle się uśmiechać:) no i działy się też brzydkie rzeczy ^^ Zdałam sobie niedawno sprawę z tego, że przez czytanie yaoi mam sporą teoretyczną wiedzę na temat seksu gejowskiego... bardzo sporą...myślę, że mogłabym nią zaskoczyć niejednego geja :D
    Czekolada to twoje pierwsze opowiadanie jakie przeczytałam więc teraz zabieram się za całą resztę, po mojej drzemce mogę czytać do rana i to też zamierzam uczynić :D

    Viva

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do rana? Ciekawy pomysł.
      Ja sama wzięłam się wczoraj wieczorem za Humorki i... zapędziłam się, wciągnęłam, zatraciłam i poszłam spać ok 9.30. Autentucznie! Wstałam o 14 i myślałam czy ostatnie 2 rodziały czytać od razu, czy wieczorem. Skonczyłam przed chwilą :'(
      Zdecydowanie polecam czytanie wspaniałego Kitsune przez całą noc.
      Do Humorów świetnie pasuje Beethoven i przyjemny melodic deathmetal na słuchawkach.
      Vivo, bierz się za czytanie!

      Usuń
    2. Brzydkie rzeczy :D Rozbawiłaś mnie droga Vivo :)
      No właśnie ze mnie jest mocno początkujący yaoista. Nadal uczęszczam na szkolenie u Królowej, ale ciężko mi idzie.
      Dziewczyny, proszę nie zarywać nocy na czytanie. Później powiecie, że to moja wina, bo spać Wam nie daję.
      A poza tym, skoro już przeczytałyście, to napiszcie chociaż po jednym zdaniu jak oceniacie moje pozostałe opowiadania. Bardzo mnie to interesuje.
      Lidka nie wiem czy to zrządzenie losu, ale ponad połowę Humorów napisałem słuchając właśnie Beethovena :D Coś w tym jest :)

      Wasz Kitsune

      Usuń
    3. Ale pewnie obyło się bez cudownego melodic death, albo heavy, prawda?
      Btw, za czytanie do 9 dostałam bana na telefon na cały dzień xD było warto ;)

      Usuń
    4. Muzyka metalowa słabo do mnie przemawia. Moją ukochaną kapelą jest HIM, ale to raczej love metal.
      Telefon mógłbym oddać, ale komputera nigdy :D Jestem uzależniony :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    5. Posłuchałam, poczytałam. HIM ma bardzo przyjemną muzykę, nawet kojarzę dwie piosenki. Jak mnie najdzie na romantyczne klimaty to będę słuchać. Dzięki za polecenie :P

      Usuń
    6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    7. Podoba Ci się? Cieszę się :) Słucham różnej muzyki, ale Him to Him. Mam wszystkie płyty :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  8. Właśnie skończyłam czytać humorki :D
    Teraz mogę spokojnie iść spać

    Viva

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj bierz się za Szkolne opowieści :D

      Wegi

      Usuń
  9. I jak? Podobało się? Nie ukrywam, że to moje ulubione opowiadanie, jak do tej pory, chociaż nowy książę też przypadnie Wam do gustu :P Ale ciii :) Wszystko w swoim czasie :)

    Twój Kitsune

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie twoje opowiadania mi się podobają :)
      Teraz po przeczytaniu Szkolnych opowieści aż naszła mnie ochota na pouczenie się mojego francuskiego. Dopisz to do listy swoich sukcesów, bo zbierałam się do tego od 3 miesięcy :D

      Viva

      Usuń
    2. Bardzo się cieszę :)
      Nigdy nie uczyłem się francuskiego, ale mam podobny problem do Twojego. Książki leżą i się kurzą, a czas ucieka... Długo się uczysz? Czy jest to trudny język? Pochwal się troszeczkę, bo bardzo mnie to interesuje.

      Twój Kitsune

      Usuń
    3. Francuskiego uczę się od 2 lat, nauka jakoś idzie ale mam problemy z gramatyką, która czasem bywa naprawdę skomplikowana. Są jeszcze akcenty nad niektórymi literami np á,à lub â prawie zawsze stawiam te kreski nie w tą stronę co trzeba albo w ogóle ich nie stawiam :/
      Ale ja lubię uczyć się języków obcych i dlatego chcę jeszcze rok przyłożyć się do francuskiego tak żeby być na poziomie całkiem komunikatywnym i móc zacząć uczyć się hiszpańskiego :D

      Viva

      Usuń
    4. Nie przekonałaś mnie. To nie jest język dla mnie. Zbyt skomplikowany, ale życzę powodzenia :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    5. Edytuj Anonimowy pisze...
      Dziękuję,bardzo się przyda się :D bo mam niesamowicie ambitne plany związane z uczeniem się języków. Chciałabym biegle mówić tak w 5 albo 6 a na razie mam 2,5(i to licząc z polskim) ale pracuje nad tym :)

      Viva

      Usuń
    6. To bardzo ambitny, ale godny naśladowania plan. Tylko pozazdrościć determinacji :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  10. Awww!
    Kitsune miłości ty moja!
    Jak dobrze że mój kochany Collin jendnak pozostał moim Collinem!
    Nawet mi serduszko wzięło szyciej zabiło od tgeo "I tylko mój." TOOOO KJUT.
    Przez druga połowę miałam wiecznego banana na ryju.

    bardzo sie ciesze że relacje jessiego z bartem i bratankami się poprawiły.

    I boże jak ja kisłam Collin pedopervers no nie moge xD
    Ile wogle Collin jest starszy od jessiego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yagódko teraz mnie o to pytasz? :D A nie wiem, nie zastanawiałem się nad tym :D Ile Collin może mieć lat? Więcej niż Jessie :D To pewne.
      Kto to jest pedopervers? :) Bo nie wiem.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Bo jasne dla mnie było że Collin może mieć z 22-24 lata
      a tu jeb z tekstem że gdy jessie miał 7 lat to Collin był dorosły
      (nie żeby coś ale 10-11 lat to dla mnie idealna różnica wieku co tyczy się tylko seme bo uke must be yunger)

      Pedopervers?
      Że ten no pedofil trszoku(taki nieśmieszek) bo Collin zalofciał się w 7 latku

      Usuń
  11. Genialny Epilog. Cuuudo!
    *klaszcze* *tata się patrzy i nie wie o co chodzi*
    Collin taki... ohhh *-* Właśnie dlatego to moja ulubiona postać.
    "Czekolada" się kończy, końcówka mnie satysfakcjonuje. Wszystko pięknie.
    Kitsune, spisałeś się.
    Nie jestem w stanie nic więcej napisać. Szook i w ogóle :)


    ZuSkaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szok, że się udało :D Było ciężko, nawet bardzo. Mimo to będę to miło wspominał. Bardzo fajne doświadczenie.
      Zabieram się za pisanie kolejnego opowiadania, bo chciałbym Wam wrzucić pierwszy rozdział jak najszybciej. Na szczęście noc jeszcze młoda :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  12. Władca czekolady... I ta słodka dwuznaczność ukryta w tych dwóch słowach. *w*

    OdpowiedzUsuń
  13. Przepraszam że jestem takim złym człowiekiem i dodaję komentarz dopi3ro pod ostatnim postem z tej historii ;-; ale wciągło jaj cholera tak że nie miałam siły by tracić czas na komentowanie xD te opowiadanie to jakieś cuudooo! Jestem qybrednym człowiekien xD i może trochę fetyszystką bo uwielbiam gdy w opowiadaniach uke jest vrany siła eheheh :'D dlatego pierwsze rozdziały od razu dały mi taki sygnałw głowie "O! COŚ DLA MNIE!!". Potem co prawda niekoniecznie Jessie się zakochuje i to normalnie byłby moment gdybym sobie odpuściła resztę xD ale ty to tak genialnie piszesz, super pomysł na wydarzenia... że no nie można było tego porzucić! ;-; Uwielbiam Collina <3 aww tatuaaaaż <3 czarne włosyyy <3 WŁADCZY PAN <3
    Ostatni rozdział prawie spowodował u mnie atak serca... JESSIE WYJEZDZA! BUM! "NIGDY WIĘCEJ CZEKOLADY!" No aaaaa! Aż mi się tak zrobiło smutno bo patrzę po komentarzach że to ostatni rozdział ;-; ...ale nagle nadzieja wraca bo oto jest epilog! <3 Jak się cieszę że jednak nie ma tragicznego końca :'D lecę do następnych opowiadań! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa :) Cieszę się, że opowiadanie przypadło Ci do gustu. Powstało dzięki inspirującym koleżankom, które dzielnie pisały komentarze (i nie tylko) :D
      Mi również marzy się takie, nazwijmy to, "ostrzejsze" opowiadanie, ale z racji dosyć napiętego harmonogramu, za pisanie wezmę się dopiero w przyszłym roku. A pomysł już mam :D Chociaż nie, jeśli będziesz miała ochotę zapraszam na "Grzech", który zacznę publikować od 14.10 :D
      Odzywaj się częściej. Prawda jest taka, że jeśli nie mówicie mi o czym chcecie czytać, to piszę losowo, a mógłbym bardziej "na zamówienie" :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. dzisiaj dopiero przeczytałam odpowiedz ;-; o kurde! jeśli tak się sprawy mają to jak najbardziej będę komentować :D TAK TAK! OSTRE KLIMATY JAK NAJBARDZIEJ BUAHAHAHHAA *śmiech yaoistycznego szaleńca* x'D

      Usuń
  14. Trafiłam na tę stronkę ostatnio i zabrałam się za sukcesywne czytanie wszystkich tekstów. Pierwszym wyborem była oczywiście "Czekolada" z racji tego, że jest to tekst zakończony.
    Po przeczytaniu mam mieszane odczucia. Historia bardzo mi się podobała, choć początkowe zachowanie głównego bohatera, po tym jak Collin go zwyczajnie zgwałcił (inaczej tego nazwać nie można), było trochę dziwne i mało realne. Na szczęście później było już tylko lepiej i choć Collin zachowywał się, jakby miał dwubiegunówkę, to i tak czułam do niego sympatię. Mieszane uczucia wzięły się jednak stąd, że cały ten tekst wydaje mi się... chaotyczny. Nie potrafię znaleźć innego słowa. Wydawało mi się, że może wynika to z Twojego stylu, ale zaczęłam już czytać opko o nauczycielu i tam nie odnoszę takiego wrażenia.
    No cóż, pomimo tego podoba mi się jak piszesz i lecę czytać dalej.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :)
      Czy opowiadanie jest chaotyczne? Nie wiem. Nie będę się podejmował oceniania, bo nie byłbym względem siebie obiektywny. Nie uważam także, że to był gwałt. Tyle z mojej strony. Oczywiście nie twierdzę, że nie masz racji. Wiem jaki efekt chciałem osiągnąć. Czy to się udało? Starałem się. Z każdym kolejnym opowiadaniem idzie mi coraz lepiej :) Magia pisania :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  15. Hej, trafiłam na twój blog przypadkiem (ekhem tak szukałam jakiegoś fajnego yaoi) i od razu zabrałam się za czekoladke bo lubie opowiadania zakonczone, z happy endem i czekoladę też lubię:D przepraszam że komentarz piszę tylko pod epilogiem (wiem że komentarze mega motywują) ale w sumie tak mnie to wciagnelo że nawet się nie obejrzałam i koniec hihi ^^ A więc właśnie zdobyłeś nową czytelniczkę ;)
    /Nico;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj na blogu :)
      Bardzo mi miło, że postanawiasz zostać. Zapewniam Cię, że do końca roku będzie się sporo działo. Właśnie kończę Grzech i od razu zaczynam nowe opowiadanie.
      Gdybyś chciała poznać inne dziewczyny (i chłopaków), to buszujemy pod ostatnimi rozdziałami Grzechu. Zapraszamy :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  16. Skończyłam! :)
    Może nie jakieś zatrważające tempo, bo nie czytam całymi dniami, ale THE END.

    Już jakiś czas temu pisałam, że jesteś mistrzem budowania napięcia i zwrotów o 180 stopni. Tak samo i teraz było.

    Nie wiem czy jest wiele osób, które rzuciłoby wszystko i wybrało się z ukochanym/ukochaną gdziekolwiek byleby być razem.

    Ogólnie opowiadanie przegenialne, ale mam wrażenie, że takie skomprensowane.

    Ciekawi mnie do się działo z wrednym wnuczkiem i czemu to nie był powód do zerwania Diany i Jessiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapominasz o tym, że ja się dopiero uczę pisać. Moje opowiadania nadal są jak kwiaty. Za bardzo rozkwitają :D Jeśli nie będę się pilnować, wątki poboczne oddalą mnie od tego, co chcę przekazać. Zarówno Czekolada, jak i każda inna historia, mogłaby mieć i 100 rozdziałów, ale to byłoby nudne. A ja nie lubię, gdy jest nudno. Chcę emocji, uczuć, miłości.
      Skoro Czekolada tak Ci się podobała, możesz sięgnąć po moje świąteczne opowiadanie. Jessie i Collin powrócili :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  17. O rany...Miałam takiego dała, że się rozstali, że nie uwierzysz, a tu taka niespodzianka. Bardzo mi się podobała Czekoladę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekolada była słodka, nie mógłbym tego zrobić, chociaż chciałem :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  18. O kurde! Więc jednak! Jednak jego słowa mają uzasadnienie! Jak się cieszę. Już myślałam że będzie kolejne smutne zakończenie jak w przypadku Kaia. Dużo weny życzę na kolejne opowiadanka! Uwielbiam cię!

    OdpowiedzUsuń
  19. Historia tak wciągająca że poprostu mnie pochłonęła *.* człowiek nie może się oderwać od tej słodyczy. Winszuje zdolności tak dobrego pisania świetnie się czyta ;)
    -Happy ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Poszukaj rozdziału Wesołych Świąt. To taki mały dodatek do całości :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  20. Ranyy, to opowiadanie w pewnym momentach było jak emocjonalna karuzela! Ale jest świetne i uwielbiam je. Pierwsza konfrontacja między Jessie a Władcą Czekolady totalnie mnie zaskoczyła. Zaczęło się tak spokojnie, a rozwinęło w coś takiego! Rozdział 20 mnie wciął i rozdarł serce, epilog za to ładnie to moje serce połatał i cieszę się że wszystko skończyło się dobrze <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podobało :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  21. Ech królu zamiast pisać swoje, wciąż czytam Ciebie. Opowiadanie za opowiadaniem. Czekolada - no cóż suooodkaaaaa.
    Chociaż Collin mocno mnie chwilami drażnił.
    Ale cóż, taki talent, że w jego rękach opór Jessie'go topniał niczym czekolada ;)
    Gratuluję - kolejne świetne opowiadanie. Nie wcale, nie połykam po raz kolejny własnej zazdrości!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przestań z tą zazdrością :D Nie ma czegoś takiego i koniec :D
      Moja Czekolada nie miała być tylko słodka. Uwielbiałem to opowiadanie, bo było zainspirowane aktywnością Gąsek. Mam wobec niego sentyment. Pierwszy rok bloga był wyjątkowy. Drugi jest zupełnie inny :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  22. Cóż to cudowne że masz taki świetny kontakt z czytelnikami.
    Zapewne każdy kolejny będzie inny. Powiem Ci jak to jest gdy mój blog skończy pierwszy rok. W tej chwili nie ma nawet pół roku więc ciężko mi się odnieść :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Czekolady powinienem dodać specjalny rozdział Wesołych Świąt. Nie wiem, czy to dodałem, lecz jeśli Cię to interesuje, to poszukaj :)
      To prawda, że każdy rok jest inny. Mam nadzieje, że serio podzielisz się ze mną swoimi przemyśleniami. Czekam już teraz :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  23. Hmm... właściwie spodziewałam się takiego końca. To opowiadanie zakończyło się dla mnie, wraz z 20 Kostką Czekolady. Nadal uważam, że Jessi nie powinien być z Colinem. Dlaczego? Ponieważ ta ich miłość jest toksyczna!
    Ale ludzie zazwyczaj w takich zachowują się w ten sposób - przynajmniej w książkach lub opowiadaniach :D

    Nie mniej jednak szacunek i uznania dla autora. Trudno jest spiąć historię w solidną całość.

    Podobało mi się. Nie zawiodłam się - pomimo iż moja wypowiedź na to nie wskazuje - a nawet spodobał mi się ten "obrót akcji"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że przeczytałaś do końca. Jeśli dobrze poszukasz, znajdziesz jeszcze jeden rozdział Wesołych Świąt - taki mały dodatek do historii chłopaków.
      Czy to była toksyczna miłość? Moim zdaniem każda miłość taka jest. Oczywiście nie w negatywnym znaczeniu. Trzeba iść na kompromis. Dać coś z siebie, by czerpać garściami. Nie każdy to potrafi. W każdym razie mam nadzieję, że spędziłaś miło czas na moim blogu i zachęcam do przeczytania innych opowiadań.

      Twój Kitsune

      Usuń
  24. No i skończyłam Czekoladę :) Mmmm Kitsune, to była zdecydowanie najsmaczniejsza Czekolada jaką „zjadłam” ;D świetnie napisana historia i bardzo mi bliska (relacja JessexDiana bardzo podobna jak relacja moja i mojego przyjaciela). Na chwilę obecną sama nie potrafię zdecydować, które z opowiadań jest najlepsze ;D Każda historia jest inna i porusza inne wątki, wywołuje inne emocje. Choć większość na końcu wywołuje szczęście i uśmiech :) Dziękuje Ci za tą historię i mam nadzieje że w przyszłości powstaną jeszcze jakieś dodatkowe rozdziały :) (Świąteczny już wchłonęłam-cudowny i magiczny jak święta) :)
    Dziękuję :)

    Serdeczności
    K-chan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, moja słodka Czekolada... Aż się zarumieniłem :)
      Planowałem część drugą, ale są też inne opowiadania i sam nie wiem. Zobaczymy :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. My, jako czytelnicy, wiadomo że chcielibyśmy jak najwięcej każdej historii, ale zdaję sobie sprawę że na to trzeba czasu. Twojego czasu. Jednak póki jest chęć ja mam nadzieje że kiedyś powstaną dalsze części. Tymbardziej, że coraz bardziej się wkręciłam w czytanie Twoich opowiadań i każde widzę w głowie jak jakieś odcinkowe seriale :) Obrazy same w głowie powstają :) Cudownie :) Teraz mogę się brać za obecne opowiadania Twoje, choć o tych napewno długo nie zapomnę i wrócę do nich nie raz :)

      P.S. Czy ja dobrze wyczytałam ma necie ze Ten Count będzie miało tylko 6 tomów? Jak to? O czym oni piszą? :( *smuta*

      Serdeczności
      K-chan

      Usuń
    3. Smutne wieści o Ten Count wyczytałem wczoraj. Nadal jestem w szoku. To niesprawiedliwe. W Złamanych Skrzydłach (dobrze, że mam jeszcze Yashiro) też źle się dzieje... Same dramaty.

      Nie mogę nic powiedzieć, ale planuję niespodzianki. Może nie teraz. Pracuję nad 7 opowiadaniami jednocześnie. Nawet mnie zaczyna to przerażać :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Niespodzianki? :D Brzmi dobrze :)
      Na niespodzianki w postaci Twoich opowiadań można czekać zawsze :)
      Praca nad 7 opowiadaniami jednocześnie brzmi już strasznie ;D tzn. zależy z czyjej perspektywy patrzeć ;D Ale z mojej...to piękna wiadomość poprawiająca humor (po smutnym info o TC :() :) Już niedługo będę na bieżąco z Twoim blogiem ;D

      Serdeczności
      K-chan

      Usuń
    5. Sama powiedz, że Sensei mogła śmiało dorysować kilka tomów, prawda? Co jej szkodziło? Taka ekstra historia, a tu takie zakończenie...

      Tak, będą nowe rozdziały. Wszystkiego :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. Ty Kitsune, potrafisz poprawić humor :) Na samą myśl o nowych rozdziałach uśmiech sam gości na mych ustach (to chyba dziwne jak już się cieszę do komórki ;D). Dziękuję Lisku :)

      A co do Ten Count...ja nie rozumiem tego, wiec nawet nie wiem co napisać. Wierzę w to że był poważny powód ku temu ze dalej nie biedzie wychodzić seria, ale...i tak me serce krwawi. To była ostatnio jedna z mang, która tak bardzo mi podpasowała. I co? I zaraz koniec...:( A może to tylko prima aprilis...:(

      Usuń
    7. Z drugiej strony Sensei rysowała od 2013. Może jest już zmęczona? Tego właśnie nie rozumiem u Japończyków. Z jednej strony jak nikt potrafią stworzyć coś pięknego, a potem sami uciekają przed swoim talentem. Wszystkie mangi, które mi się podobały, spotyka podobny los... Wątpię, czy wpadnie na lepszy pomysł. Fabuła tej historii bardzo mnie oczarowała, a tu takie rozczarowanie...
      Dobrze, że kocham też Yashiro :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    8. Ach z mangami to mam podobnie :( Jak już coś naprawdę mnie tak przyciągnie to nie jest ukończone. Ech życie.
      Mówisz o Yashiro ze Złamanych Skrzydeł? To po Ten Count mam w planie kupić, ale po takich przebojach jak teraz z TC to aż się boję...
      Zazwyczaj jak coś wychodzi i mi opis przypadnie do gustu to zaczynam kupować, i nigdy nie żałuję. Mam nadzieje ze i Złamane Skrzydła będą trafione :) jeszcze tyyyle przede mną ;D

      Serdeczności
      K-chan

      Usuń
    9. Złamane Skrzydła były moją pierwszą miłością. Yashiro ze swoją pokręconą osobowością - cudowny :) Fabuła jest "dorosła". Nie spodziewaj się cukru, bo go tam nie ma. Co prawda wątek mafijny, w moim odczuciu, jest nieco nudny i za bardzo rozbudowany, ale to jedna z lepszych mang, jakie czytałem. Polecam.

      Twój Kitsune

      Usuń
    10. No to świetnie. Wychodzi na to, że dostanę to czego oczekuję po tej mandze. Pokręcone osobowości to coś co lubię najbardziej. Dodając do tego relacje między dwoma mężczyznami... Kocham ;)
      Zresztą pierwszą książką yaoi jaką czytałam była książka w stylu bdsm ;) To było taaaaak dawno. Wiem ze to była książka, bodajże bez obrazków, i czarną okładkę miała. Ale tytuł....No jakby mi wycięli z pamięci :/ Internety tez nie znajdują...
      Czyli w następnym zamówieniu pakiecik Złamanych Skrzydeł ląduje w moich rączkach ;D

      Serdeczności
      K-chan

      Usuń
    11. Mogę Cię kusić mangami w nieskończoność :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    12. W nieskończoność? Ale zdajesz sobie sprawę że to trochę długo? ;D I nie obiecuj, bo ja mam dużo czasu ;D

      Serdeczności
      K-chan

      Usuń
    13. Zmienisz zdanie, gdy przeczytasz Skrzydła :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    14. No teraz Kitsune to mnie nakręciłeś ;D Coś mi się wydaje, że nie wytrzymam do przyszłego miesiąca i będę musiała zamówić Skrzydła zaraz...Kusicielu! ;D

      Serdeczności
      K-chan

      Usuń
    15. No dobrze, skoro Skrzydła już mamy załatwione, pora pójść dalej :D Chociaż nie. Najpierw musiałabyś pochwalić się swoją kolekcją lub ulubionym tytułem, a dopiero potem zacznę kusić :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    16. O nie! Lepiej nie zaczynać tego tematu bo po 1. Zacznę wydawać wszystkie pieniądze na mangi, po 2. Moja lista mang do przeczytania jest tak długa, że już boję się dopisywać do niej cokolwiek. ;D A codziennie mam tylko 24 godziny ;D
      Mang fizycznie mam niewiele, bo dopiero zaczynam kolekcjonować (wcześniej już o tym wspominałam). Na necie przeczytałam ich sporo. Części nie pamietam już nawet tytułów. Do tego dochodzą anime i Live action yaoi ;) (niektóre były niezłe). A wszystko zaczęło się dawno temu od anime Gravitation....:D No i chyba moje ulubione cukierkowo-smuteczkowe Junjou i Sekaiichi <3 ach Takano... <3

      Serdeczności
      K-chan

      Usuń
  25. E co tam połknęłam bo uwielbiam szczęśliwe zakończenia, za co bardzo dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  26. To opowiadanie jest wspaniałe.*-* Dawno nie czytałam tak dobrego opka, a to zakonczenie jak marzenie <33

    OdpowiedzUsuń
  27. Już myślałam,że "strzelę focha" za ten moment, kiedy Jessie usłyszał rozmowę Diany i Collina,a potem wyjechał. Już myślałam, że to będzie ich koniec,ale kiedy przeczytałam o ich ponownym spotkaniu...nawet nie wiesz jaką ulgę poczułam *^* Collin i Jessie na wieki :3

    OdpowiedzUsuń
  28. Przepiękna historia.
    Dużo weny życzę
    Pozdrawiam
    Olga

    OdpowiedzUsuń
  29. Aaww, so sweet :D pochłonęłam to opowiadanie jak... tabliczkę czekolady :D

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie podobało mi się, jak tak szybko się zakochał w Collinie. Syndrom Sztokholmski? Tutaj go gwałci, tam nagle przejmuje się jego stanem, niepokoi. Rozśmieszyło mnie jak powiedział, że Collin... nigdy nie zrobił mu nic złego... a pierwszy rozdział? Poza tym te zakończenie - co z filmem, który rzekomo brat Diany nagrał? Nie poruszyli tego tematu nawet.

    OdpowiedzUsuń
  31. Hej,
    no okazuje się, że Collin od początku się interesował Jessim, to że on chciał aby Diana zawsze przeprowadzała go do domu, jak i pragnienie nauczania się robić czekoladę aby sie Jessim zawsze się usmiechał... o chce zamieszkać z nim w Mediolanie, ale kto teraz robi czekoladki w cukierni...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  32. Czekolada podbiła moje serce do tego stopnia, że po powrocie z imprezy zamiast pójść spać musiałam doczytać pozostałe rozdziały. Chwilami była przewidywalna, ale to nic :) Zdecydowanie rozpalała zmysły, więc to wszystko rekompensuje. Czekam z niecierpliwością na jakieś kolejne opowiadania, chociaż i tam mam jeszcze wiele do nadrobienia :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Hejeczka,
    fantastycznie, i okazuje się że Collin od samego początku interesował się Jesse'm, później to wyznanie że to on chcial żeby Diana przyprowadzala go do ich domu... i to pragnienie nauczenia się robić czekoladę, aby się uśmiechał, jak miło widzieć że z bratankami ma dobre relacje i tak jakby z samym bratem, i chce zamieszkać razem z nim w Mediolanie, ale właśnie co z cukiernia? przecież to on robił te niezwykłe czekladki...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń