poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Kostka XVI

  „Czekolada



- Carmen, co tu robisz? - pytam kobietę, totalnie zaskoczony jej obecnością w naszym mieszkaniu.
- Tęskniłam za tobą, Jessie – odpowiada melodyjnym, przesyconym namiętnością głosem.
- Skąd masz mój adres?
- Od Maggie – uśmiecha się, wpatrując we mnie i rozchylając zmysłowo usta, pomalowane na krwistą czerwień. - Powiedziałam jej, że bardzo chcę się z tobą zobaczyć. Ani razu do mnie nie oddzwoniłeś – marszczy ciemne brwi.
- Bo nie potrafisz rozgraniczyć pracy od przyjemności.
- Nie nazwałabym kręcenia teledysku pracą. Zwłaszcza, że większość czasu spędziłam w twoich ramionach.
- Jessie nie umie się bawić – Collin musi mnie pogrążyć. W przeciwnym wypadku nie byłby sobą.
- Masz rację, skarbie – Carmen odwraca głowę i posyła mu zalotne spojrzenie.
„Skarbie”? Są sobie aż tak bliscy? Przecież dopiero się poznali! Co tu się działo pod moją nieobecność?!
- Znam go od bardzo dawna. Jest kapryśny i często zmienia zdanie – pociąga łyk szampana, spoglądając mi prosto w oczy. Świetnie Collin, po prostu świetnie...
- Naprawdę? Jessie sprawia inne wrażenie – Carmen wyciąga kieliszek w jego stronę, a czarnowłosy natychmiast dolewa jej kolejną porcję alkoholu.
- To tylko wrażenie – cierpliwie czeka, aż się napije, a potem unosi jej dłoń i całuje. Kobieta uśmiecha się do niego lekko głaszcząc przez chwilę po policzku. Zwinnym ruchem zeskakuje z kuchennego blatu i podchodzi do mnie, spoglądając z zaciekawieniem.
- Opowiedz więcej o Jessiem. Chętnie poznam jakieś krępujące sekrety – prosi. - A ty – szepcze mi zmysłowo do ucha, otulając ramionami za szyję – jestem głodna. Przyniesiesz mi to, co lubię najbardziej?
- Na co masz ochotę, skarbie? - niesforny współlokator chce rozpieszczać naszego nieproszonego gościa? - Mogę ci ugotować co tylko zechcesz.
- Jessie wie co lubię najbardziej, prawda? - uśmiecha się kusząco.
- Już idę po twoje przysmaki – uwalniam się z jej uścisku i kieruję w kierunku drzwi.
- Jessie – obserwuję jak zbliża się powoli w kierunku Collina – nie śpisz się.
- Nie będę – odpowiadam cierpko, opuszczając mieszkanie.
Mija godzina. Nie mam ochoty wracać, bo doskonale wiem co zastanę w środku. Carmen bez najmniejszego trudu owinie sobie Collina wokół palca, a potem... Niedobrze mi na myśl, że będą się kochać w jego łóżku. Nigdy więcej nie będę w nim spać! Postanawiam zostawić jedzenie w kuchni i wymknąć się jak najdalej, a jutro przenieść swoje rzeczy do hotelu.
Otwieram cicho drzwi i wchodzę do mieszkania na palcach.
- Wreszcie jesteś! - oburzona dziewczyna obdarza mnie kolejnym niezadowolonym spojrzeniem. Wtula się w ramiona Collina, który posadził ją na swoich kolanach.
- Nie chciałem wam przeszkadzać – podchodzę bliżej i podaję jej torbę pełną hamburgerów, którą natychmiast odpakowuje. Na sam ich zapach robi mi się niedobrze. Carmen odwija papier i karmi Collina, po czym sama odgryza niewielki kawałeczek.
- Właśnie o tym marzyłam – mruży oczy w zadowoleniu. - Nie jesteś głodny, Jessie? - pyta mnie.
- Nie – odpowiadam pośpiesznie. - Mam jeszcze coś do załatwienia, więc wybaczcie, ale...
- O nie! Nigdzie nie pójdziesz! - irytuje się. - Dotrzymasz nam towarzystwa.
- Wydaje mi się, że bawisz się już wystarczająco dobrze, Carmen – uśmiecham się znacząco, obserwując dłonie Collina na jej szczupłej talii. Ma na sobie cienką, koronkową sukienkę, spod której prześwituje kusząca, naga skóra dziewczyny oraz brylantowy kolczyk w jej pępku.
- Jeśli wyjdziesz, naskarżę na ciebie Maggie. Wiesz, że mam zaśpiewać nowe piosenki podczas balu. Powiem jej, że z twojej winy nie mam na to ochoty. Jak sądzisz, będzie zadowolona? - ponownie wgryza się w bułkę, beztrosko ciesząc jedzeniem.
- Nie, pewnie nie – dodaję zrezygnowany.
- Siadaj – wskazuje mi miejsce blisko siebie. Nie ma szans, aby usiadł przy nich na na sofie, więc odsuwam sobie krzesło, które niedawno odpakowałem, by zachować jak największy dystans.
- Widzisz, właśnie o tym mówiłem – wzdycha Collin, przyciągając kobietę jeszcze bliżej siebie. - Jessie nie umie się bawić.
- Na szczęście dla mnie, ty jesteś inny – śmieje się, gdy on całuje ją po szyi. Widok pieszczącego Carmen Collina wdziera się w moją pamięć. Nie chcę na to patrzeć. Ukłucie zazdrości sprawia, że nabieram gwałtowniej powietrza. Ty przebrzydły kłamco! Mówiłeś, że chcesz tylko mnie, a tymczasem wykorzystujesz pierwszą lepszą okazję, by uwodzić napaloną laskę, w dodatku na moich oczach!
- Masz rację, ja jestem zupełnie inny – mruczy zadowolony.
- I znacznie bardziej namiętny – komplementuje go, kontynuując jedzenie kolacji. - Długo się znacie?
- Bardzo długo. Chodził do szkoły z moją siostrą.
- Naprawdę?
- Tak – Collin wybucha cichym śmiechem.
- Co cię tak rozbawiło?  - pyta chłopaka.
- Jako dziecko nasz mały Jessie był bardzo cichy i nieśmiały. Mówienie zostawiał mojej siostrze, za której spódnicą często się chował. A teraz... Zdradź mi, jak udało się wam namówić go do tak odważnych scen erotycznych?
- Maggie mi kazała – odpowiadam mu coraz bardziej wściekły, bo nie podoba mi się, że rozmawiają akurat o mnie, w dodatku traktując jakby był niewidzialny.
- Maggie ci kazała? - nie ukrywa rozbawienia, przedrzeźniając mnie. - Nic się nie zmieniłeś. Zawsze byłeś popychadłem, najpierw swojego brata, potem Diany, a teraz agentki.
- Najważniejsze, że ty mnie nie popychasz – posyłam mu złośliwe spojrzenie.
- Jest piękny, lecz zimny – ocenia mnie Carmen.
- Powiedziałbym raczej, że oziębły. Jak mogłeś nie umówić się na randkę z Carmen? To bogini...
„Nie chcę kobiety, którą mieli już wszyscy...” to pierwsza myśl, którą chciałbym go uraczyć, ale w ostatniej chwili gryzę się w język.
- Nie wiem Collin, może po prostu wolę facetów? - odpowiadam, zakładając nogę na nogę i przeczesując teatralnie włosy palcami. Carmen krztusi się jedzeniem, a zaskoczony Collin zaczyna klepać ją po plecach. Nieśpiesznie wstaję i kieruję się do kuchni. Otwieram szafkę i nalewam szklankę wody, którą z wdzięcznością ode mnie odbiera.
- Dziękuję – szepcze nadal pokasłując.
- Bardzo proszę – uśmiecham się najpiękniejszym z uśmiechów, który wykorzystuję zazwyczaj tylko podczas sesji. Maggie twierdzi, że gdy tak robię, to miękną jej kolana. Moim skromnym zdaniem wyglądam wtedy po prostu głupio, ale to wyjątkowa okazja, więc wymaga wyjątkowych środków.
- Wolisz facetów? - Carmen zaczyna drążyć temat.
- Sam nie wiem – wzdycham roztargniony.
- To by wiele wyjaśniało – posyła mi złośliwe spojrzenie.
- Nie zrozum mnie źle, Carmen. Jesteś przepiękną kobietą, jak już Collin zdążył zauważyć. Dotykałem cię, całowałem się z tobą, ale zupełnie mnie nie kręcisz. Nawet gdy byliśmy na randce, to...
- Byliście na randce? - czarnowłosemu nie spodobała się moja ostatnia rewelacja.
- Nawet na kilku – uśmiecham się. - W kinie, na basenie, na kolacji – wyliczam. - Skąd wiedziałbym co słodka Carmen lubi najbardziej? - przechylam głowę lekko na bok, wpatrując się w jego oczy.
- Jessie... - syczy przez zaciśnięte zęby.
- Tak? - wymieniamy ze sobą znaczące spojrzenia
- Jak mogłeś mnie uwodzić, skoro nawet ci się nie podobałam?! - wtrąca się poirytowana piosenkarka.
- Jesteś miła i koniecznie chciałaś spędzać ze mną czas. Nie mógłbym ci niczego odmówić. Takiej divie jak ty się nie odmawia.
- Twój trener, Rex... Wydaje mi się, że jesteście ze sobą blisko.
- To prawda – odpowiadam dziewczynie. - Wspaniały facet. Dużo się od niego nauczyłem.
- W jakim sensie? - dopytuje, sięgając po kieliszek z szampanem.
- Domyśl się – wykrzywiam usta, by nie parsknąć śmiechem. Gdyby Rex to usłyszał, chyba by mnie zabił...
- Jesteś z nim w związku?
- W związku? Nie. To nic poważnego – zapewniam ją, modląc się, by modliszka nie wpadła na pomysł, by potwierdzić te rewelacje u źródła. Na szczęście Rex wyjechał...
Naszą rozmowę przerywa dźwięk telefonu Collina, który zostawił na blacie w kuchni.
- Nie przeszkadzaj sobie – podrywam się z krzesła i idę po aparat, który odbiera ode mnie, zaciskając pale na mojej dłoni. Natychmiast cofam dłoń.
- Halo - co prawda nie rozróżniam poszczególnych słów, ale wystarczy mi rozdrażnienie, które coraz wyraźniej maluje się na jego idealnej twarzy. - Zaraz tam będę – kończy rozmowę.
- Coś się stało, skarbie?
- Muszę jechać do Fantazji – informuje nas.
- Teraz? Dlaczego? - Carmen jest wyraźnie niepocieszona, gdy chłopak zdejmuje ją ze swoich kolan i wstaje.
- Nowy pracownik nie radzi sobie ze sprzętem. Musze mu pomóc. Wybacz, skarbie – całuje dziewczynę w policzek, a potem nakłada kurtkę i szuka kluczyków od samochodu.
- Ja chyba też już pójdę – oświadcza niespodziewanie.
- Odwieziemy cię do hotelu, dobrze? - oferuje jej Collin.
- Bardzo chętnie – uśmiecha się zadowolona.
- My? - dziwię się, gdy rzuca we mnie kluczykami od samochodu.
- Piłem alkohol, więc nie mogę prowadzić. Zbieraj się – wydaje mi rozkaz.
- Jak sobie życzysz – po raz kolejny uśmiecham się jak podczas sesji, co najwyraźniej znacznie podnosi mu ciśnienie.
Siadam za kierownicę, a Collin zajmuje miejsce obok. Przez większość drogi musi mnie instruować, bo zgubiłem się już na pierwszym skrzyżowaniu, skręcając w złą ulicę.
Odwozimy Carmen. Macha nam na pożegnanie i dziękuje za wspólnie spędzony czas. Jej entuzjazm i drapieżna aura gdzieś się ulotniły. Zastąpiły je zniechęcenie oraz niedowierzanie. Uśmiecham się do siebie w duchu, wdzięczny losowi za uwolnienie się od jej zapędów.
W drodze do cukierni nie odzywam się do Collina, wypełniając jego polecenia. Skręcam, bądź jadę prosto, następnie parkuję tuż przed tylnym wejściem, gdzie czeka już na nas zdenerwowany pomocnik, którego zatrudnił w czasie mojego ostatniego pobytu w Paryżu.
- O co znowu chodzi? - czarnowłosy nie traci czasu.
- Nie mogę włączyć pieca – nowy otrzepuje mąkę z fartucha.
- Przecież wczoraj pokazywałem ci jak to się robi! - odpowiada wyraźnie zirytowany.
- Przepraszam Collin, przez przypadek zresetowałem wszystkie ustawienia.
- Jak to zresetowałeś?! - wrzeszczy na przestraszonego chłopaka.
- Collin, zostawię ci samochód i wracam do domu – uśmiecham się, rzucając mu kluczyki.
- Zostajesz!
- Nie chcę, jestem zmęczony. Wolę wrócić do domu.
Obserwuję jak wściekły otwiera szeroko drzwi, przez które najpierw wchodzi jego pomocnik, a następnie przytrzymując je dla mnie.
- Do środka albo wciągnę cię siłą!
- Skoro tak stawiasz sprawę... – nieśpiesznie wlokę się za nim.
- Jestem Sam – przedstawia się cukiernik, wyciągając dłoń w moją stronę.
- Jessie – uśmiecham się, odwzajemniając uścisk.
- Będziesz z nami pracować? - pyta z nadzieją w głosie.
- Nie! On do niczego się nie nadaje! Potrafi się tylko mizdrzyć do aparatu - Collin ściąga kurtkę i od razu zajmuje się swoim bezcennym piecem.
- Nie bądź taki, przecież mogę pomóc – próbuję zwrócić na siebie uwagę czarnowłosego, celowo go drażniąc.
- Siadaj tam i nie przeszkadzaj – wskazuje mi niewielką sofę w rogu.
- Jak chcesz – uśmiecham się i układam wygodnie, poprawiając ozdobne poduszki. Sięgam po kolorowe czasopismo poświęcone pieczeniu babeczek i zaczynam przeglądać.
Dwie godziny później robię się senny. Collin i Sam walczą z piecem, a ponieważ nie chcą pomocy, przegrywam walkę z coraz bardziej ciążącymi powiekami.
Mija zaledwie kilkanaście minut mojej nieplanowanej drzemki, gdy Fantazję spotyka kolejna tragedia. Sam źle odmierza składniki, powodując małą eksplozję. Czekoladowa masa, którą mieszał, rozbryzguje się po całej kuchni, brudząc wszystko naokoło.
- O nie! - krzyczy zrozpaczony, starając się wyłączyć maszynę.
- Sam! Co ty wyprawiasz do jasnej cholery?! - Collin manipuluje przy pokrętle. Po chwili chwyta za kabel i wyciąga wtyczkę, kładąc kres czekoladowemu szaleństwu.
- Przepraszam! – drugi cukiernik kaja się przed Władcą. Siadam na kanapie i przyglądam się im szeroko otwartymi oczami.
- Przypominasz czekoladowego zajączka, Sam – wybucham głośnym śmiechem, bo cały pokryty jest grubą warstwą słodkiej, lepkiej masy, którą stara się zetrzeć równie brudnym fartuchem. Przyjął na siebie główną falę. Collin wygląda równie komicznie, lecz z pewnością nie jest taki brudny.
- Idź się umyć i przebrać – każe mu, odwiązując fartuch.
- Collin, może chciałbyś... - chłopak stara się jakoś go udobruchać.
- Idź się umyć! - powtarza głosem nie znoszącym sprzeciwu. Sam natychmiast znika za drzwiami. Zostajemy sami.
Podnoszę się z kanapy i przeciągam, obserwując równocześnie jak pozbywa się fartucha, a następnie swojej koszulki, rzucając ją na podłogę. Prawie nagi wygląda oszałamiająco. To moja szansa...
Podchodzę bliżej i uśmiecham się do niego, nadal rozbawiony.
- Co cię tak śmieszy, Jessie? - cedzi przez zęby.
- Ty – przyznaję szczerze.
- Ja?
- Tak – wpatruję się w jego pociemniałe z wściekłości oczy. Robię krok do przodu i gdy dzielą nas zaledwie milimetry, przesuwam językiem po jego ciele, zlizując czekoladę. Collin gwałtownie nabiera powietrza, ale nie odpycha mnie od siebie.
- Jessie...
- Mmm... Jesteś pyszny... - mruczę, pieszcząc go po zagłębieniu szyi. Próbuje mnie przytulić. Łapię go za nadgarstki, powstrzymując. - Nie rób tego, pobrudzisz mnie – bronię się, kontynuując słodką torturę.
- Jessie... - wzdycha. - Pocałuj mnie.
Chciałbym ulec jego prośbie, jednak z drugiej strony... Wykorzystuję fakt, że jestem od niego nieco niższy i zaczynam błądzić językiem po nagiej klatce piersiowej. Kombinacja czekolady połączona ze smakiem jego skóry wprawia mnie w drżenie. Pragnę go...
Przesuwam opuszkami po mięśniach na płaskim brzuchu. Są równie mocno zarysowane jak u mnie, choć Collin nie ćwiczy tyle co ja.
- Jessie... Przestań... - wplata palce w moje włosy.
- Prosiłem, abyś mnie nie brudził, prawda? - udaję niewiniątko. Podoba mi się sposób w jaki na mnie patrzy, pożerając swoim płonącym z pożądania wzrokiem. Śmiało sięgam niżej i wpatrując się w te żarzące tęczówki, zaczynam odpinać jego spodnie, a następnie zsuwam mu je z bioder razem z bielizną. Zaciskam palce na jego członku, muskając ustami po zagłębieniu szyi. Nie umiem się powstrzymać... Być może jemu to wystarczy, ale ja chcę więcej. Znacznie więcej... Pozwala mi popchnąć się na ścianę, abym mógł całować go po klatce piersiowej. Palce przesuwają się rytmicznie w górę i w dół...
- Jessie... - szepcze cicho, drażniąc moją twarz gorącym oddechem.
- Bądź grzeczny i pozwól mi – proszę, spoglądając w zamglone oczy. Nieznacznie kiwa głowę. Więcej mi nie trzeba. Osuwam się na kolana i biorę go głęboko do ust. Mój język przesuwa się powoli, leniwie... - Jeśli mnie dotkniesz, natychmiast przestanę – ostrzegam, po czym zaczynam mocno ssać. Nie mamy dla siebie dużo czasu. Sam w każdej chwili może nas nakryć na gorącym uczynku, co dodatkowo mnie nakręca.
Collin wije się, wysuwając do przodu szczupłe biodra. Cały czas patrzę mu w oczy. Podoba mi się to, co widzę. Gdybym to ja był na jego miejscu, nie umiałbym nad sobą zapanować, ale on to co innego... Jego oddech jest przyspieszony. Spogląda na mnie mieszanką niedowierzania i zadowolenia.
- Jess... przestań... już wystarczy... - próbuje mnie powstrzymać, lecz to nie jego decyzja, a moja. A ja nie chcę przestawać... Opieram dłonie na jego udach. Collin przygryza dolną wargę, ale nie potrafi powstrzymać cichego jęku, dochodząc. Jestem usatysfakcjonowany. Oblizuję zmysłowo usta, a potem pieszczę go po szczupłym brzuchu czekając aż zapanuje nad oddechem. Gdy odzyskuje nad sobą kontrolę, łapie mnie za ramiona i podciąga do góry. Obraca gwałtownie, abym zajął jego miejsce.
- Nie dotrzymałeś umowy – szepczę, przesuwając palcem wskazującym po jego wytatuowanym i ubrudzonym ramieniu, a następie wsuwając go do swoich ust. - Mmm... Uwielbiam czekoladę... - w tej samej chwili wpija się w moje wargi z cichym pomrukiem. Odpycham go od siebie, udając obrażonego. - Nie, Collin...
- Jesteś najbardziej seksowną istotą na świecie. Nie masz pojęcia jak bardzo cię pragnę... – mówi ponętnie, następnie obdarzając kolejnym, głębokim pocałunkiem.
- Popraw ubranie. Sam zaraz tu będzie – strofuję go, uwalniając się.
Sam rzeczywiście szybko wraca. Uśmiecham się do niego przyjaźnie, po raz kolejny drażnią swoim zachowaniem czarnowłosego.
- Zabieram się za sprzątanie, szefie. Możesz wrócić do domu.
- Zostanę z tobą. I tak nie dasz rady wyrobić się do rana. Poza tym za dwie godziny przyjedzie dostawca.
- No cóż chłopaki, będę się zbierać. Rano idę do pracy na kilkanaście godzin – sięgam po kurtkę.
- Poczekaj – Collin próbuje mnie zatrzymać.
- Jestem zmęczony – ziewam przeciągle.
- Weź samochód.
- Wysłałem już smsa. Taksówka będzie za minutę.
- Proszę, weź samochód – nie odpuszcza.
- Nie. I tak nie trafiłbym stąd do domu, a nie chcę w nocy błądzić po mieście. Trzymajcie się – macham im na pożegnanie i wychodzę na ulicę. Jest przeraźliwie zimno. Chowam dłonie do kieszeni. Jestem z siebie bardzo zadowolony. Cieszę się, że udało mi się go zaskoczyć. Nie spodziewał się po mnie takiej reakcji.
- Jessie... - wychodzi za mną na ulicę – poczekaj.
- Taksówka na mnie czeka – wskazuję samochód, który powoli wjeżdża na parking.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Bo mam słabość do słodyczy – parskam cichym śmiechem, odchodząc. Jego ręka kolejny raz zaciska się na moim ramieniu. Odwracam się i spoglądam mu w oczy.
- Jessie... Dlaczego?
- Powiedziałeś, że jestem oziębły – skarżę się. - Teraz już wiesz, że nie jestem.
- Powiedziałem to, żeby odsunąć od ciebie Carmen.
- Jesteś zazdrosny?
- Mówiłem ci już, że nie lubię się dzielić – ton jego głosu rzeczywiście brzmi zaborczo.
- Pamiętam – przyznaję z uśmiechem.
- Dobrze. A pamiętasz o tym, jak obiecałem, że przy najbliższej okazji przywiążę cię do łóżka i wykorzystam tak, jak lubię? - szepcze mi do ucha, którego płatek podgryza, wywołując dreszcze na całym moim ciele.
- N-Nie... - jęczę, łapiąc za jego ramiona, żeby nie upaść.
- Naprawdę? - mruczy, obcałowując moją szyję. - Ah, już wiem – patrzy z wyższością w oczach – To dlatego, że zapomniałeś zerwać z moją siostrą – wyjaśnia i odchodzi pewnym krokiem do swojego królestwa, zostawiając mnie niezmiernie wkurzonym i zawiedzionym niesprawiedliwym losem...

23 komentarze:

  1. *głęboki wdech*

    Zwątpiłam xD
    co to się odwaliło

    Jak wywaliła mi ta lasia to myślałam ,że zaniemogę

    Ale ta akcja z Caren na kolanach Collina bardzo mi się podobała! ^^

    Umarłam w momencie jak (boże chciałam Eryk napisać) Jessie wywalił z tym ,że może jest homo xD tak coś przeczuwalam
    I nawet z Rexem rower stworzył xD

    I w tym momencie aż się zszokowałam
    Jessie a mówiłeś ,że tego nie zrobisz
    A jednak.
    Jessie tak przejął kontrolę :3

    I ojesu jak ja śmiechłam
    "A pamiętasz o tym jak obiecałem przywiązać cie do łóżka i wykorzystać tak jak lubię?"
    To było piękne!xD
    JA CHCE JA CHCĘ! :D

    Ten rozdział był świetny rly

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdradzę Ci mój sekret Yagódko, tak na zakończenie dnia. Mam wielką ochotę przywiązać kogoś do łóżka :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Wybacz kitsuniu ale nie skorzystam z propozycji :D
      XD

      Usuń
    3. Miałem na myśli w opowiadaniu :D Spokojnie, Yagódko, nic Ci nie zrobię :P

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. To taki śmieszek miał być!

      Usuń
  2. Definitywnie najlepsza Kostka, jak do tej pory! ^^ Na razie nie napiszę nic więcej, bo shocik wzywa, ale wrócę jutro (nie za godzinę XD) z dłuższym komentarzem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie lubiłam Carmen. Denerwują mnie takie kobiety, więc nie ma się co dziwić, że i ona nie przypadła mi do gustu. Collin również zdenerwował mnie w tym rozdziale swoim podejściem do dziewczyny. Rozumiem, że chciał wzbudzić w Jessim zazdrość, ale bez przesady >.< Są pewne granice, tak? Chociaż... zemsta Jessiego jak najbardziej mi się podobała ^^ I to nawet nie akcja w 'Fantacji', jak rozmowa z Carmen, o tym, że woli chłopców. Śmiałam się na tym jak nie wiem i przez przypadek obudziłam królika. Ten dialog był mistrzowski!

      Wenyy i czekam na więcej!

      Rudy

      Usuń
    2. Biedny króliczek...
      Carmen jest wyjątkową kobietą. Bardzo pewną siebie. W dodatku doskonale wie czego chce i nie boi się po to sięgnąć. Chce Jessiego i zrobi wszystko, by mieć go dla siebie.
      Relacja między Collinem a Jessim jest specyficzna. Mogą z tgeo wyniknąć naprawdę różne rzeczy :)
      Nie wiem czemu to najlepszy rozdział, ale bardzo dziękuję. Czuję się doceniony :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. *kszszsz* odbiór
    Kitsune, Bogu Yaoi! Kłaniam się. *kłania się z uznaniem*
    Najlepszy rozdział. I kropka. Nic dodać, nic ująć.
    Jessie przejął kontrolę w spektakularny sposób. I świetnie poradził sobie z Carmen :3 tak szybko dorastają... xD
    Nie wiem co ja mam ci tu Lisku napisać.
    Zwaliłeś mnie z nóg... i może jeszcze ewentualnie z kanapy, na której siedzę.
    Śmiem stwierdzić, że ten rozdział zasługuje na nagrodę!A raczej Ty na nią zasługujesz, Kitsune. Mogę zrobić tylko jedno... *wstaję i biję brawo*
    *kszszsz* bez odbioru

    ZuSkaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę mnie nie zawstydzać :D Zarumieniłem się po same lisie uszy :D Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa :)
      To był najlepszy rozdział, serio? Ale serio? Jestem w szoku :D To co będzie dalej? :P Muszę trzymać poziom. Może dzisiaj coś wstawię. Nie obiecuję, bo jestem nadal w trakcie pisania, ale zajrzyj do mnie wieczorem :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Kitsuniu, wieczorem? Ja tu co 5 minut jestem :) na pewno nie przegapię nowego rozdziału :) Nie śpiesz się, dopracuj wszystko, musi być dopięte na ostatni guziczek. ;)
      Serio się zarumieniłeś? Cieszę się, że moje słowa sprawiły Ci radość :3 rumieńmy się razem!

      ZuSkaa

      Usuń
    3. Tak, bardzo serio. Nie sądziłem, że akurat ten rozdział zostanie doceniony :) To bardzo miłe :)
      Napisałem dopiero 2 strony kolejnego :( I jak widzisz, też ciągle tu jestem. Bardzo chciałbym ukończyć Czekoladę jeszcze w tym tygodniu. Ciekawe czy spodoba Ci się zakończenie :D Będzie bardzo... czekoladowe ... :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Na dziś czekolady dość! Zjadłam prawie całą sama... Żartuję!! Czekolady nigdy nie dość, tej do jedzenia, jak i tego opowiadania :) Dobrze, a teraz wyjaśnijmy coś sobie... ze smutnymi zakończeniami to do Wegi, ona lubi takie... Ja nie przepadam, a szczególnie jak przywiązuję się do bohaterów. Także ten, Kitsune. W miarę możliwości zrób tak, żebym nie płakała, chyba że ze szczęścia ;) Oczywiście "Czekolada" jest Twoja, możesz pisać jak chcesz, ale wiesz, ja ostrzrgam :)
      Wiem, że nieuniknionego nie powstrzymam, ale wiem też, że jakie by nie było to zakończenie, napewno zostanie docenione :)

      ZuSkaa

      Usuń
    5. Kto powiedział, że zakończenie będzie smutne? Jeszcze ani razu takiego nie napisałem. Pierwsze opowiadanie nie jest dokończone, drugie też nie. Czekolada nie będzie miała części drugiej. Zakończenie będzie zaskakujące, ale nie smutne :D Jestem romantykiem. Miłość musi zwyciężyć :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. I to ja rozumiem! Rozpieszczasz mnie <3 czekam na rozdziaaaał ;)

      ZuSkaa

      Usuń
  4. Czytałam już o 1:00, ale byłam zbyt nieogarnięta, żeby to skomentować. To był definitywnie najlepszy rozdział. Brawo *bije brawo*!
    Wracając. Jessie ty mały ( ͡° ͜ʖ ͡°)…! Ktoś tu się rozkręca. A Collin go dogania. Coś czuję, że jednak nasz "Władca Czekolady" będzie go wiązał ;D
    Carmen. Nie lubie jej -,-. Szczena opadła, co? Jessie nie jest taki, jak myślałaś.
    A co Collin wyprawia z tą szują? Masz zająć się Jessiem!
    Jestem trochę podirytowana zachowaniem tych postaci. Mówi się trudno. Zostawię ich, bowiesz, wszystko sprowadza się do balu. Już nie mogę się do czekać! :D

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wegi, Ty też? :D Cieszę się, że tak Ci się podobało :) Starałem się :)
      Ja też nie lubię Carmen, a w kolejnym rozdziale znowu zaatakuje :P Poza tym Jessie i tak nie ma szans w starciu z Collinem. Władca Czekolady jest tylko jeden.
      Pisałem już ZusCe, że być może dzisiaj wstawię kolejny rozdział, więc odwiedź mnie wieczorem :) Zapraszam :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Piszę prawdę, samą prawdę i tylko prawdę! :)
      Carmen… Wrrrr… aż mnie coś skręca. Żmija jedna. I znowu będzie kąsić.
      Collin jest tylko jeden :D Nasz Władca Czekolady <3
      Będę czekać :*

      Wegi

      Usuń
    3. To weź mnie jakoś wesprzyj psychicznie, bo od rana mamy gości i tylko mi przeszkadzają w tworzeniu :D
      Carmen jest modliszką. Musi troszeczkę namieszać.

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Znam to, naprawdę. Powiem Ci, że możesz do mnie napisać jak chcesz :D

      Wegi

      Usuń
  5. Czadowa ta kostka!
    Ide do sklepu po trzy tabliczki czekolady ( *ʖ*)
    Hehhh czyli następny rozdział też będzie fajny xD

    Yuuumiko :O

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    wspaniały rozdział, nie lubi się dzielić ale co wyrabiał z Carmen, i jak mógł powiedzieć coś takiego, że mizdrzy się tylko do aparatu, a jak pracował jako kelner to spore zyski przynosił...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    cudnie, nie lubi się dzielić, a co wyrabiał z Carmen i jak mógł powiedzieć że tylko do aparatu się mizdży... a jak pracował jako kelner to spore zyski przynosił
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń