„Czekolada”
- Jessie! - rozwścieczona kobieta wpada do mieszkania, nie czekając na zaproszenie. Niczym drapieżnik, krąży wokół mnie przez dłuższą chwilę i bardzo uważnie lustruje twarz.
- Nic mi nie jest – spoglądam jej nieśmiało w oczy, szukając zrozumienia.
- Przecież cię prosiłam, prawda? - błądzi opuszkami po skórze, dotykając siniaków.
- Musiałem, on próbował pobić własną babcię – próbuję się tłumaczyć, ale Maggie zdaje się być zupełnie załamana.
- A sesja? I bal? Pomyślałeś o tym choćby przez chwilę?!
- Nic mnie to nie obchodzi – odwracam wzrok i spuszczam głowę.
- Wiesz, ile zależy od tego balu?! - krzyczy tak głośno, że aż podskakuję ze strachu.
- Nie przesadzaj, Maggie. Kupiłaś już wymarzony dom. Musiałem pomóc tej kobiecie! Zrobiłbym to jeszcze raz, gdyby sytuacja tego wymagała.
- No właśnie, nigdy nie myślisz o sobie! O swojej przyszłości! Masz szczęście, że zrobiliśmy już ważniejsze zdjęcia, w przeciwnym razie zabiłabym cię!
- Dzięki za zrozumienie – odgryzam się.
- Rozbieraj się!
- Co proszę? - kompletnie mnie zaskakuje swoim nowym kaprysem.
- Słyszałeś, co powiedziałam. Rozbieraj się.
- Teraz?
- Szybciej, nie mam czasu, by niańczyć cię przez cały dzień – świdruje mnie rozgniewanym wzrokiem.
Ukradkiem spoglądam na Collina, który przygląda się całej scenie, nie kryjąc swojego rozbawienia.
- Na co czekasz, zdejmuj to! - każe mi. Niechętnie ściągam koszulkę i rzucam ją na podłogę.
- Proszę, jesteś zadowolona? - pytam równie wściekły. Kobieta podchodzi bliżej i przesuwa palcami po moich ramionach, klatce piersiowej, brzuchu.
- Nie jest tak źle – dodaje po chwili.
- Dużo trenowałem z Rexem. Umiem się obronić.
- Właśnie widzę – chwyta za moje ręce i ogląda otarcia na skórze. - Myślałam, że dostanę zawału, gdy Weronika powiedziała, że wdałeś się w bójkę z jakimś typem. Co ci strzeliło do głowy?!
- Mówiłem ci już kilka razy, to była wyjątkowa sytuacja.
- Wyjątkowa czy nie, zostaniesz za to ukarany – wydaje wyrok, nie znoszącym sprzeciwu głosem.
- Ukarany? Chyba sobie żartujesz! – oburzam się.
- Robi się coraz ciekawiej – drwi ze mnie Collin, opierając się plecami o ścianę.
- Nie wtrącaj się! - warczę na niego, bo i tak jestem już wystarczająco mocno zażenowany zaistniałą sytuacją.
- Jak go ukarzesz, Maggie? - pyta kobietę, uśmiechając się przymilnie.
- Sprzedam go – odpowiada mu, zadowolona z siebie.
- Sprzedasz? Jako niewolnika? - mężczyzna przesuwa po mnie wzrokiem, zmysłowo oblizując usta.
- Wystawię go na balu jako jedną z atrakcji. Nie zdajesz sobie sprawy ile pieniędzy są w stanie wyłożyć zdesperowane i wygłodniałe kobiety za możliwość spędzenia wieczoru w towarzystwie takiego ciacha. Jego siniaki i zadrapania tylko podniosą cenę!
- Obiecałaś mi, że tego nie zrobisz! - przypominam sobie nasze wcześniejsze ustalenia.
- Ty też obiecałeś mi różne rzeczy – dodaje z przekąsem. - Tak czy inaczej to już przesądzone. Każę cię dodać do licytacji. Dobrze tańczysz, więc kolacja w twoim towarzystwie skusi wiele pań.
- Nie możesz tego zrobić bez mojej zgody!
- Do końca roku jesteś moją własnością, więc z twoją zgodą, czy bez niej, zostaniesz zlicytowany. Pomyśl o tych biednych dzieciach, które w ten sposób wesprzemy.
- Zapłacę ci z własnych pieniędzy!
- Już zdecydowałam - odpowiedziała, kończąc zaciętą dyskusję.
- Każdy może wziąć udział w licytacji? - pyta zaciekawiony czarnowłosy, nie odrywając ode mnie lubieżnego wzroku.
- Chciałbyś go kupić? To niezły interes. Przez cztery godziny zrobi co tylko zechcesz.
- Cztery godziny? – zmysłowo mruczy. - Hmm... Muszę to przemyśleć – uśmiecha się tajemniczo.
- Niestety, licytacja jest tylko dla kobiet – Maggie po raz kolejny przejeżdża opuszkami po mięśniach na moim brzuchu, wywołując nieprzyjemny dreszcz. - Sama chętnie bym go kupiła – dodaje z rozmarzeniem.
- Co cię powstrzymuje? - śmieje się.
- Mój mąż – wzdycha niezadowolona, kładąc drobną dłoń na moim ramieniu.
- Nie wiedziałem, że masz męża – wtrącam się do rozmowy.
- Nikt o tym nie wie.
- Ukrywasz go? Dlaczego?
- Bo nie lubię plotek – ucina temat. - Wracając do tematu, pójdziesz na randkę ze zwyciężczynią licytacji i będziesz dla niej przemiły, jasne? W zaufaniu powiem ci, że prawdopodobnie wygra Carmen. Wpadłeś jej w oko, więc bez problemu wyłoży nawet bardzo dużą kwotę, aby zaciągnąć cię do łóżka.
- Proszę, Maggie, wszystko tylko nie Carmen! - wołam przerażony.
- Nie powiesz mi, że ci się nie podoba. W teledysku wypadliście bardzo przekonująco.
- To była praca! Carmen jest... zbyt agresywna. Poza tym mam już dziewczynę. Pamiętasz o Dianie? Jak jej to wytłumaczę?!
- Nie wiem. Coś wymyślisz, a teraz ubierz się, bo za bardzo mnie rozpraszasz. I jeszcze jedno. Od jutra, w ramach kary, będziesz codziennie przychodzić do agencji. Ubiorę cię w garnitur i wystawię w oknie wystawowym, by skusić jak najwięcej kobiet. Zaczynasz w samo południe. Nie spóźnij się – macha mi na pożegnanie.
- Maggie! Poczekaj! To niesprawiedliwe! - wołam za nią, gdy wchodzi do windy na końcu korytarza, rozmawiając przez telefon. W tej samej chwili otwierają się inne drzwi. Jedna z naszych sąsiadek przygląda mi się bardzo uważnie. Dopiero teraz przypominam sobie, że mam na sobie jedynie dresy założone nisko na biodrach.
- Cześć – posyła mi zalotne spojrzenie – my się jeszcze nie znamy. Jestem Karina, a ty?
- Jessie – przedstawiam się dziewczynie, uśmiechając serdecznie. Jej oczy badają każdy milimetr mojej nagiej klatki piersiowej.
- Jessie – powtarza po mnie, rumieniąc się. - To była twoja mama?
- Nie – natychmiast zaprzeczam.
- Jessie, chodź tu! - zimny, lodowaty głos Collina mrozi mi krew w żyłach.
- Muszę iść. Miło było cię poznać.
- Pa pa... Jessie.
Wściekły łapie mnie za ramię i wciąga do mieszkania, trzaskając głośno drzwiami.
- Co ty wyprawiasz?!
- Ja? Nic. Właśnie poznałem naszą sąsiadkę i...
- Gdyby mogła, rzuciłaby się na ciebie! - nie jest już milutki, a przecież jeszcze chwilę temu słodkim tonem rozmawiał z Maggie.
- Collin, o czym ty mówisz. To tylko miła dziewczyna, która chciała się przywitać.
- Albo zedrzeć z siebie ciuchy. Ubierz się wreszcie!
Podchodzę do szarej koszulki, którą porzuciłem na podłodze i schylam się po nią, krzywiąc z bólu, bo obite mięśnie dają o sobie znać.
- Nic ci nie jest?
- Nie twoja sprawa – zakładam na siebie ubranie, starając się ignorować jego obecność. Wracam do kuchni, gdzie zostawiłem moje płatki. Przez to wszystko przeszła mi ochota na jedzenie.
- Nie moja?! Ktoś cię pobił, jakaś Carmen chce przelecieć, a sąsiadka pożera wzrokiem, a ty mi mówisz, że to nie moja sprawa?! - wybucha. - Jesteś mój i należysz tylko do mnie! Nikt poza mną, nie ma prawa cię dotykać!
- Collin, uspokój się. Chyba ja także mam coś do powiedzenia w tej sprawie, prawda? Nie jestem przedmiotem. Poza tym, w starciu z Maggie stoisz na przegranej pozycji. Podpisałem cyrograf z prawdziwą diablicą...
- Wykorzystam cię dopiero wtedy, gdy zerwiesz z Dianą. Zapewniam, że będziesz błagać o więcej – uśmiecha się zadowolony z siebie.
- Nie zerwę z nią. Zwłaszcza teraz. Jej obecność uratuje mnie przed molestowaniem.
- Boisz się małej piosenkarki?
- Nie znasz Carmen. Jeśli uważasz, że dasz radę ją spacyfikować, bierz ją, jest twoja.
- Chcę tylko ciebie – odwraca mnie do siebie i spogląda głęboko w oczy. - Pożądam i pragnę tylko ciebie... - powtarza, po czym całuje bardzo ostrożnie. - Nie oddam cię żadnej Carmen. Pójdziesz do łóżka tylko ze mną... - jego ciepłe dłonie zakradają się pod cienki, bawełniany materiał. Przesuwa nimi w górę, docierając do żeber. Nabieram gwałtownie powietrza, gdy dotyka obitych miejsc.
- Kto cię pobił? - pyta, muskając moje usta swoimi.
- Nikt – z trudem udaje mi się zataić przed nim prawdę. Gdyby wiedział, że to Adam, mógłby niepotrzebnie wywołać jakąś aferę. Jest nieprzewidywalny.
- Nikt? - opiera mnie o ścianę, abym nie miał jak uciec.
- Collin... - mruczę z przyjemności, czując na sobie jego dotyk.
- Boli? - ociera się o mnie swoimi namiętnymi wargami.
- Nie.
- Mam przestać? - sięga palcami do moich sutków.
- Nie... - szepczę. Całuje mnie znacznie bardziej namiętnie. Wzdycham wprost w jego usta, przyciągając do siebie. W tej samej chwili dzwoni mój telefon. Po dzwonku wiem, że to Justin. Muszę odebrać. Niechętnie odrywam się od Collina, by sięgnąć po smartfona, którego zostawiłem na blacie.
- Justin? Cześć – witam się z bratem.
- Cześć. Czemu się do mnie nie odzywasz? Myślałem, że nie żyjesz.
- Nic mi nie jest – zapewniam go. Odpowiada mi ciszą, przerywaną westchnieniem niezadowolenia.
- Masz czas? Jestem w mieście. Pomyślałem, że moglibyśmy zjeść razem obiad.
- Naprawdę?! - wołam uradowany. - Powiedz tylko gdzie, a zaraz tam będę! - moja ekscytacja sięga gwiazd.
- Przyjedź do hotelu Hilton w centrum. Będę na ciebie czekał w restauracji.
- Za chwilę jestem! - rozłączam się, biegnąc w kierunku szafy.
- Wychodzisz? - ciemnooki przeczesuje włosy dłonią, obserwując jak z szybkością światła ściągam z siebie ciuchy i ubieram nową koszulę oraz spodnie.
- Justin zaprosił mnie na obiad.
- A ty lecisz jak na skrzydłach? - nie udaje mu się ukryć ironii za każdym razem, gdy wspominam o starszym bracie. Zupełnie jakby sam był ideałem...
- Nie widzieliśmy się całe wieki, a teraz Justin sam do mnie zadzwonił.
- Jesteś przekonany, że nie wystawi cię do wiatru? - drwi.
- Czemu tak go nie lubisz?
- Bo cię skrzywdził – spoglądam mu w oczy zszokowany.
- On wcale nie... - próbuję bronić brata, lecz z drugiej strony czuję ulgę. Ktoś po raz pierwszy powiedział głośno to, o czym ja nigdy nie śmiałbym pomyśleć. Dostaję smsa. Taksówka czeka na dole.
- Wrócę wieczorem – rzucam na pożegnanie.
Hotel Hilton jest jednym z najdroższych hoteli w centrum. Justin zawsze lubił klasyczny styl i elegancję, więc nie dziwi mnie jego wybór. Wchodzę do środka i od razu kieruję się do restauracji. Rozglądam się po sali. Większość stolików jest zajęta. Podchodzi do mnie młody kelner.
- Dzień dobry, czy mogę panu pomóc?
- Dzień dobry. Szukam brata. Nazywa się Justin James. Byliśmy umówieni na obiad.
- Zaraz sprawdzę rezerwację – mężczyzna od razu odchodzi do komputera. - Przykro mi, proszę pana, lecz z tego co widzę, pan James nie zarezerwował stolika.
- To pewnie jakieś nieporozumienie. Poczekam na niego w holu. Dziękuję – wyciągam telefon i dzwonię do brata. Poczta głosowa...
W recepcji informują mnie, że wymeldował się z hotelu pół godziny temu. Dzwonię po raz kolejny, ale rezultat jest podobny. Siadam w lobby i przez ponad godzinę czekam, popijając kolorowego drinka. Nie ma go. Wychodzę na ulicę. Byłem taki szczęśliwy gdy tu jechałem, a teraz... Dlaczego mi to robi? Czemu tak mnie szczuje? Moje uczucia zupełnie się nie liczą?
Spoglądam na wyświetlacz telefonu, który wibruje w kieszeni kurtki.
- Cześć, Jessie! - słyszę radosny głos Weroniki.
- Cześć – odpowiadam ze smutkiem.
- Widziałam, że Maggie wystawiła cię na aukcji. Chce za ciebie kupę kasy! – śmieje się z złośliwie.
- Ile? - pytam od niechcenia.
- Licytacja zaczyna się od 10 tysięcy dolarów, ale od Maggie wiem, że obecna cena za randkę z tobą to około 30 tysięcy. Zastanawiam się czy nie wziąć w niej udziału, chociaż z Carmen nie mam szans. Wiedziałeś, że przyjechała dziś po południu?
- Nie.
- Widziałam ją w agencji. Zostanie do niedzieli.
- Jakie mam szanse, by uniknąć aukcji charytatywnej?
- Żadne – szczera reakcja dziewczyny dołuje mnie jeszcze bardziej.
- A zapisy w kontrakcie? Nie mogę powiedzieć, że jestem chory? - próbuję znaleźć jaką lukę, koło ratunkowe...
- Mogłabym to sprawdzić i dam ci znać.
- Z nieba mi spadasz, wiesz? - wzdycham, czując przypływ nadziei.
- To nic pewnego, Jessie. Za godzinę jestem umówiona w naszym firmowym butiku na przymiarkę sukni. Wpadniesz? Moglibyśmy razem przejrzeć twój kontrakt.
- Dziękuję. Do zobaczenia.
Godziny szczytu zakorkowały całe centrum, więc zamawianie taksówki jest bez sensu. Odszukuję dokładny adres butiku w internecie, ściągając mapę, lecz na niewiele się to zdaje. Oczywiście gubię się przy pierwszej okazji, bezradnie błądząc po centrum i pytając przechodniów o wskazówki.
- Spóźniłeś się! - Weronika stoi już na podeście przed wielkim, kryształowym lustrem. Ma na sobie różową suknię ze zwiewnego materiału, który delikatnie układa się na jej ciele.
- Wyglądasz jak księżniczka – wpatruję się w dziewczynę z niedowierzaniem.
- Wybaczam ci – uśmiecha się zadowolona.
- Zgubiłem się – zdradzam jej mój wstydliwy sekret.
- Znowu? Jessie... - załamuje ręce. - Liczyłam na to, że przyjdziesz punktualnie. Przez ciebie nie wiem którą wybrać, a mierzyłam już wszystkie – wskazuje na liczne suknie, powieszone na srebrnym wieszaku w przymierzalni.
- Ta suknia jest najładniejsza. Podkreśla twoją jasną cerę i zielone oczy.
- Chyba masz rację – uśmiecha się, wyciągając rękę, abym pomógł jej zejść z podestu. - Przebiorę się i pójdziemy gdzieś na kawę, dobrze?
- Tak.
Wybieramy niewielką kawiarnię tuż obok butiku. Dziewczyna nie traci czasu i wyciąga z torby mój kontrakt, zaczynając przeglądać akapit po akapicie.
- Niestety, nic nie są się zrobić – orzeka po kilkunastu minutach studiowania zapisów prawnych. - Nie możesz sprzeciwić się Maggie. Poza tym, zdziwiłabym się, gdybyś to zrobił. Musiałbyś odejść tak Ben i Connor.
- Maggie mówiła, że to jeszcze nic pewnego.
- Moim zdaniem to kwestia kilku dni. Jestem pewna, że ogłoszą to podczas balu. To nas załatwi na kilka miesięcy.
- Dlaczego?
- Ich zdjęcia najlepiej się sprzedawały. Są kojarzeni z naszą agencją. Jeśli odejdą, zabiorą ze sobą część reklamodawców. Prawda jest taka, że wszystko zależy teraz od ciebie i twojego listopadowego debiutu.
- Ode mnie?! Mój kontrakt wygasa w grudniu i na pewno nie zamierzam go przedłużać!
- Jessie, nawet tak nie żartuj! Zwłaszcza w obecności Maggie. Jest gotowa przywiązać cię do krzesła i torturować tak długo, aż się zgodzisz.
- Skoro jesteśmy przy torturach to wytłumacz mi, dlaczego Carmen przyjechała już dzisiaj?
- Nie cieszysz się z rychłego spotkania z modliszką? Bądź mężczyzną!
- Sama widziałaś jak mi się narzucała podczas kręcenia klipu. Zamierzam jej unikać.
- Ciekawe jak chcesz to zrobić, skoro od jutra będziesz żywym manekinem?
- Liczę na to, że mi pomożesz.
- Pomogę? Niby jak? Mam ci na szybko załatwić pas cnoty?
- Bardzo zabawne – prycham.
- Unikanie Carmen to kiepski pomysł. I tak cię dopadnie – uśmiecha się słodko, popijając kawę.
- Wolałbym nie...
- Spójrz na to od tej strony, zawsze mogło być gorzej.
- Teraz jest gorzej! Maggie sprzeda mnie tej niewyżytej nimfomance tylko po to, by narobić trochę szumu.
- Carmen jest piękną kobietą. Pójdziesz z nią do łóżka, potem rzucisz i po kłopocie.
- Zapominasz o tym, że mam dziewczynę.
- Nie oszukuj, ty i Diana nie wyglądacie na bardzo zakochanych. Prawie do ciebie nie dzwoni, nie wysyła żadnych zdjęć z seksownej bieliźnie... To już z tym całym Władcą Czekolady masz częstszy kontakt. Kim on jest?
- Powiem ci, jeśli zdradzisz mi imię faceta, dla którego kupiłaś wieczorową suknię – odbijam piłeczkę.
- Nic ci nie powiem – oburza się.
- Co zrobimy z Carmen?
- Nie wiem – podpiera głowę na dłoni. - Sytuacja wydaje się beznadziejna. Mogłabym poprosić jej agenta o przefaksowanie ich planu dnia. Jednak co ci to da, skoro Maggie ustawi cię za szybą? Do soboty zostało kilka dni. Wytrzymasz. Przecież nie wykorzysta cię na oczach wszystkich.
- Myślisz? - tracę nadzieję.
- Nie martw się. Będę obok i pomogę ci, jeśli zajdzie taka potrzeba.
- Dziękuję.
Niechętnie wracam do domu. Jest już wieczór. Justin nadal się do mnie nie odezwał, a Collin tylko czeka, by dodatkowo podręczyć. Przekręcam klucz w zamku i otwieram drzwi. W mieszkaniu słychać muzykę, która dobiega z kuchni.
- Wróciłem! – wołam do Collina, zdejmując kurtkę, a następnie marynarkę.
- Czekałam na ciebie – odpowiada mi słodki głos Carmen, która siedzi na blacie kuchennym obok Collina i uśmiecha się wesoło, popijając szampana.
To był dobry rozdział
OdpowiedzUsuńale tak bardzo mi się wszytsko nie podobało
Chyba aż znienawidziłam panią Maggie
Chociaż weronika wydaje się spoko
I wgle lol co za akcja
"prześpisz się z nia i po kłopocie"
lol to było tak złe ,że nie moge
i wgle czy przypadkiem Collin nie rozdziewiczył nam Jessiego? xD
A teraz nasze maleństwo ma wpaść w łapki jakiejś typy
CO TO TO NIE!
ale srogo śmiechlam z tekstu Collina
"Nie moja?! Ktoś cię pobił, jakaś Carmen chce przelecieć, a sąsiadka pożera wzrokiem, a ty mi mówisz, że to nie moja sprawa?!"
Wiesz Collin lepiej lasia niż jakiś napalony facet xDDD
hehehe!
Collin może go uratować, niech uwiedzie Carmen, jeśli będzie w stanie :D
UsuńMały Jessie też pokaże pazurki, zobaczysz w następnym rozdziale na co go stać. Będzie bardzo gorąco :) Obiecuję :)
Twój Kitsune
Oooooo!!!!! ~ to maja reakcja na końcówkę! Jak? Ta piosenkareczka go wymęczy. A mówiąc o męczących dziewczynach. Ta sąsiadka będzie stwarząć kłopoty. Serio. Czuję to w kościach :'D Ale wracając… Maggie serio go sprzeda. Nie wierzę! A może Weronika go kupi?? Będzie miał u niej dług... ten wdzięczności także :P
OdpowiedzUsuńJessie, ty… przebrzydły… CZEMU?!
Czekaj… Nie mów…, że Weronika… idzie… z… T-Rex'em… Proszę nie ;-;
A, i ona wie! Skubana. Dobra jest!
Ciekawe co zrobi Jessie. :D
Wegi
Jessie zrobi coś, czego nikt się po nim nie spodziewa. Zwłaszcza Collin :) Nie mogę się tego doczekać :) Kolejny rozdział - podgrzeję czekoladę :P
UsuńTwój Kitsune
Mam nadzieje ,że zrobi coś o czym myśle
Usuńhehehe :3
czekam z utęsknieniem kitsuniu!
To zależy o czym myślisz :P
UsuńTwój Kitsune
Jeeejciu! Czyżby uciekł? Albo zrobi coś przez co Collina zeżre zazdrość? Aż sobie zjem czekoladę, bo mam ochotę. :D Moja przemiana materii jest dobra, ale w razie czego to biegam z tobą Kitsuś!
UsuńWegi
Jedz, byle wegańską, to pójdzie na zdrowie :)
UsuńDlaczego miałby uciekać? Są ciekawsze opcje :D
Twój Kitsune
OJESU TERAZ TO MI WYOBRAŹNIA ZADZIAŁAŁA
UsuńCO TY DZISIAJ ROBISZ KITSUNE
UsuńWegi
Yagódko, podziel się z nami swoimi przemyśleniami :D Co też Ci chodzi po tej pięknej główce :P
UsuńTwój Kitsune
PS. Wegi, pytasz ogólnie, czy też nie możesz się doczekać kolejnego rozdziału? Bo teraz to sobie siedzę i piję herbatę :D
powiem jak już napiszesz co zrobił
UsuńZa pisanie wezmę się może i teraz, ale wrzucę najwcześniej jutro lub w niedzielę, bo kto wie ile mi to zajmie :) Będzie się działo :)
UsuńTwój Kitsune
Mój mózg nie wytrzymuje takiej dawki informacji. Mam spaczony umysł wybaczcie. Idę coś oglądać, żeby odreagować :P
UsuńWegi
Bardzo dobry rozdział :) przyjemnie się go czytało.
OdpowiedzUsuńZła Maggie - niebezpieczna Maggie. Ja tam bym się jej bała i starała się nie podpaść. Ale wiadomo, Jessie musiał zareagować w sprawie z Adamem.
Końcóweczką zaskoczyłeś sprytny Lisie! Zwroty akcji to Twoja specjalność.
Czekam na nexta *.* <3
ZuSkaa
P.S. Przepraszam, że nie komentowałam poprzednich rozdziałów, ale ostatnio mam ciężkie dni :) (o dzisiejszym już nie wspomnę...)
Olać rozdział, uśmiechnij się do mnie. Chciałbym Cię jakoś wesprzeć, czekoladę podesłać, czy herbatę zrobić. Trzymaj, się Mała. Jesteśmy z Tobą, jak to w rodzinie :)
UsuńTwój Kitsune
Ojoj Kitsune, tak jak Ty posłodzisz to nikt tak nie posłodzi <3 dzięki za wsparcie, zostawię sobie trochę, bo jutro też będzie potrzebne :) kochany jesteś.
UsuńAle komentowanie "Czekolady" też jest ważne! Jak nie skomentuje, to nie będziesz wiedział, że mi się podobało i się załamiesz chłopaku! Ahh tam moja skromność. Oczywiście żartuję <3 Nadrobie teraz i wysyłam dużo, dużo, dużo weny <3 Dopilnuj, żeby Carmen za bardzo nie sponiewierała nam Jessiego... ale bez ran też nie może się obyć. Chybaże zaplanowałeś dla niego inny los?
ZuSkaa
Masz rację, lubię wiedzieć co myślicie o poszczególnych rozdziałach, ale bardziej lubię Was. Jesteście dla mnie ważne :) Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
UsuńLos Jessiego jest i był bardzo przewrotny. Zostały (chyba) 5 rozdziałów do końca, więc muszę szybko namotać :D
Twój Kitsune
Tylko 5?!? Zgaduję, że zakończenie mną wstrząśnie... No a seksy z Collinem? Kiedy? Ty coś tu kombinujesz...
UsuńIdę snuć teorię spiskową przy herbatce.
ZuSkaa
5 to dużo. Seksy? Myślisz, że mają być? :P
UsuńZakończenie też już zaplanowane. czy wstrząsające, to nie wiem. Raczej takie tradycyjne, liskowe :D
Twój Kitsune
No jak to tak bez seksów?! Oczywiście, że mają być. W miarę możliwości. Niech Collin chociaż przez chwilę nacieszy się Jessiem <3
UsuńZuSkaa
Wbiję soę tu niepostrzeżenie… jak ninja… BUM! Bomba dymna!
UsuńOkej *strzepuje piach z ramion*, jak to bez seksów? :c Niee, pewnie sobie żartujesz. Jak to tak Czekolada bez seksów :D
Wegi
Ps. Liskowe? Och… *trzęsie się*
Żartowałem :D Bez seksu to szkoda pisać :P
UsuńWasz Kitsune
Ha! Wiedziałam sprytny Lisie! Jak ty o nas dbasz :) No opowiadanie yaoi bez seksów, co to za opowiadanie!
UsuńZuSkaa
Takie opowiadanie powstanie :D Już za pewien czas :P
UsuńMam też zupełnie nowy pomysł. Opowiadanie zatytułuję "Kai". Będzie pachniało morzem, niespełnionymi marzeniami oraz miłością. Chciałbym je zacząć pisać jak najszybciej, kto wie, może jeszcze w tym roku. Póki co cieszmy się Czekoladą :D
Twój Kitsune
Oooo! No proszę, proszę. Z niecierpliwością będę oczekiwać tego opowiadania. Jestem ciekawa czym mnie w nim zaskoczysz. ;)
UsuńZuSkaa
Czy zaskoczę to nie wiem. Po prostu wiem o czym chcę pisać. Kai sam do mnie mówi :D
UsuńTwój Kitsune
Jak mówisz o Kai'u to mi się przypomina logo ninja go :'D
UsuńWegi
Nie wiem co to ninja go :D
UsuńTwój Kitsune
No i proszę. Jessie pobity, zagoniony do agencji, sprzedany, wyrolowany przez brata, zaczepiony przez sąsiadeczkę, męczony przez pannę piosenkarkę i jeszcze z Dianą na głowie :p nieźle
OdpowiedzUsuńTeż pierwsze co mi przyszło do głowy po zakończeniu to "walić to wszystko, uciekam!" ale masz rację Kitsune...przecież pozostało jeszcze tyle możliwości ( ͡° ͜ʖ ͡°)
*Popija gorącą czekoladę* - nie mogę się doczekać! :D
~Suzy
Jessie ma ciężko, ale wiesz jak jest - zawsze może być gorzej :D
UsuńWierz mi, ja też czekam na kolejny rozdział :P
Twój Kitsune
_.
OdpowiedzUsuń;-;
UsuńWegi
Hahaha okej. Możemy się pobawić w "zgadnij co to". Ja obstawiam dżdżownicę w kapeluszu. Macie inne pomysły?
UsuńZuSkaa
nie, nie! chciałam zrobić " ._. " ale jej klawiatura robi heheszki
UsuńWegi
Albo zaklęcie czarnej magii pisane morsem!
UsuńWegi
Zaklęcia z dziedziny czarnej magii pisze się po niemiecku. Nikt i nic nie ochroni cię przed dojczem!
UsuńZuSkaa
Geniusz zła… - *szepcze roztrzęsiona*
UsuńWegi
Hej,
OdpowiedzUsuńech najpierw moei, że ma nie dzwonić a potem pretensje że nie dzwoni, czemu tak okrutnie potraktował, a Meggie jest straszna jego zdaniem się nie przejmuje, skąd się wzięła tam Carmen...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, najpierw mówi że ma nie dzwonić, a teraz czepia się, że nie dzwoni, czemu tak okrutnie potraktował, a Meggie jest straszna, jego zdaniem się nie przejmuje, skąd się tam Carmen wzięła
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudnie, nie lubi się dzielić, a co wyrabiał z Carmen i jak mógł powiedzieć że tylko do aparatu sie mizdży... a jak pracowal jako kelner to spore zyski przynosił
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia