piątek, 5 sierpnia 2016

Kostka XV

  „Czekolada



- Jessie! - rozwścieczona kobieta wpada do mieszkania, nie czekając na zaproszenie. Niczym drapieżnik, krąży wokół mnie przez dłuższą chwilę i bardzo uważnie lustruje twarz.
- Nic mi nie jest – spoglądam jej nieśmiało w oczy, szukając zrozumienia.
- Przecież cię prosiłam, prawda? - błądzi opuszkami po skórze, dotykając siniaków.
- Musiałem, on próbował pobić własną babcię – próbuję się tłumaczyć, ale Maggie zdaje się być zupełnie załamana.
- A sesja? I bal? Pomyślałeś o tym choćby przez chwilę?!
- Nic mnie to nie obchodzi – odwracam wzrok i spuszczam głowę.
- Wiesz, ile zależy od tego balu?! - krzyczy tak głośno, że aż podskakuję ze strachu.
- Nie przesadzaj, Maggie. Kupiłaś już wymarzony dom. Musiałem pomóc tej kobiecie! Zrobiłbym to jeszcze raz, gdyby sytuacja tego wymagała.
- No właśnie, nigdy nie myślisz o sobie! O swojej przyszłości! Masz szczęście, że zrobiliśmy już ważniejsze zdjęcia, w przeciwnym razie zabiłabym cię!
- Dzięki za zrozumienie – odgryzam się.
- Rozbieraj się!
- Co proszę? - kompletnie mnie zaskakuje swoim nowym kaprysem.
- Słyszałeś, co powiedziałam. Rozbieraj się.
- Teraz?
- Szybciej, nie mam czasu, by niańczyć cię przez cały dzień – świdruje mnie rozgniewanym wzrokiem.
Ukradkiem spoglądam na Collina, który przygląda się całej scenie, nie kryjąc swojego rozbawienia.
- Na co czekasz, zdejmuj to! - każe mi. Niechętnie ściągam koszulkę i rzucam ją na podłogę.
- Proszę, jesteś zadowolona? - pytam równie wściekły. Kobieta podchodzi bliżej i przesuwa palcami po moich ramionach, klatce piersiowej, brzuchu.
- Nie jest tak źle – dodaje po chwili.
- Dużo trenowałem z Rexem. Umiem się obronić.
- Właśnie widzę – chwyta za moje ręce i ogląda otarcia na skórze. - Myślałam, że dostanę zawału, gdy Weronika powiedziała, że wdałeś się w bójkę z jakimś typem. Co ci strzeliło do głowy?!
- Mówiłem ci już kilka razy, to była wyjątkowa sytuacja.
- Wyjątkowa czy nie, zostaniesz za to ukarany – wydaje wyrok, nie znoszącym sprzeciwu głosem.
- Ukarany? Chyba sobie żartujesz! – oburzam się.
- Robi się coraz ciekawiej – drwi ze mnie Collin, opierając się plecami o ścianę.
- Nie wtrącaj się! - warczę na niego, bo i tak jestem już wystarczająco mocno zażenowany zaistniałą sytuacją.
- Jak go ukarzesz, Maggie? - pyta kobietę, uśmiechając się przymilnie.
- Sprzedam go – odpowiada mu, zadowolona z siebie.
- Sprzedasz? Jako niewolnika? - mężczyzna przesuwa po mnie wzrokiem, zmysłowo oblizując usta.
- Wystawię go na balu jako jedną z atrakcji. Nie zdajesz sobie sprawy ile pieniędzy są w stanie wyłożyć zdesperowane i wygłodniałe kobiety za możliwość spędzenia wieczoru w towarzystwie takiego ciacha. Jego siniaki i zadrapania tylko podniosą cenę!
- Obiecałaś mi, że tego nie zrobisz! - przypominam sobie nasze wcześniejsze ustalenia.
- Ty też obiecałeś mi różne rzeczy – dodaje z przekąsem. - Tak czy inaczej to już przesądzone. Każę cię dodać do licytacji. Dobrze tańczysz, więc kolacja w twoim towarzystwie skusi wiele pań.
- Nie możesz tego zrobić bez mojej zgody!
- Do końca roku jesteś moją własnością, więc z twoją zgodą, czy bez niej, zostaniesz zlicytowany. Pomyśl o tych biednych dzieciach, które w ten sposób wesprzemy.
- Zapłacę ci z własnych pieniędzy!
- Już zdecydowałam - odpowiedziała, kończąc zaciętą dyskusję.
- Każdy może wziąć udział w licytacji? - pyta zaciekawiony czarnowłosy, nie odrywając ode mnie lubieżnego wzroku.
- Chciałbyś go kupić? To niezły interes. Przez cztery godziny zrobi co tylko zechcesz.
- Cztery godziny? – zmysłowo mruczy. - Hmm... Muszę to przemyśleć – uśmiecha się tajemniczo.
- Niestety, licytacja jest tylko dla kobiet – Maggie po raz kolejny przejeżdża opuszkami po mięśniach na moim brzuchu, wywołując nieprzyjemny dreszcz. - Sama chętnie bym go kupiła – dodaje z rozmarzeniem.
- Co cię powstrzymuje? - śmieje się.
- Mój mąż – wzdycha niezadowolona, kładąc drobną dłoń na moim ramieniu.
- Nie wiedziałem, że masz męża – wtrącam się do rozmowy.
- Nikt o tym nie wie.
- Ukrywasz go? Dlaczego?
- Bo nie lubię plotek – ucina temat. - Wracając do tematu, pójdziesz na randkę ze zwyciężczynią licytacji i będziesz dla niej przemiły, jasne? W zaufaniu powiem ci, że prawdopodobnie wygra Carmen. Wpadłeś jej w oko, więc bez problemu wyłoży nawet bardzo dużą kwotę, aby zaciągnąć cię do łóżka.
- Proszę, Maggie, wszystko tylko nie Carmen! - wołam przerażony.
- Nie powiesz mi, że ci się nie podoba. W teledysku wypadliście bardzo przekonująco.
- To była praca! Carmen jest... zbyt agresywna. Poza tym mam już dziewczynę. Pamiętasz o Dianie? Jak jej to wytłumaczę?!
- Nie wiem. Coś wymyślisz, a teraz ubierz się, bo za bardzo mnie rozpraszasz. I jeszcze jedno. Od jutra, w ramach kary, będziesz codziennie przychodzić do agencji. Ubiorę cię w garnitur i wystawię w oknie wystawowym, by skusić jak najwięcej kobiet. Zaczynasz w samo południe. Nie spóźnij się – macha mi na pożegnanie.
- Maggie! Poczekaj! To niesprawiedliwe! - wołam za nią, gdy wchodzi do windy na końcu korytarza, rozmawiając przez telefon. W tej samej chwili otwierają się inne drzwi. Jedna z naszych sąsiadek przygląda mi się bardzo uważnie. Dopiero teraz przypominam sobie, że mam na sobie jedynie dresy założone nisko na biodrach.
- Cześć – posyła mi zalotne spojrzenie – my się jeszcze nie znamy. Jestem Karina, a ty?
- Jessie – przedstawiam się dziewczynie, uśmiechając serdecznie. Jej oczy badają każdy milimetr mojej nagiej klatki piersiowej.
- Jessie – powtarza po mnie, rumieniąc się. - To była twoja mama?
- Nie – natychmiast zaprzeczam.
- Jessie, chodź tu! - zimny, lodowaty głos Collina mrozi mi krew w żyłach.
- Muszę iść. Miło było cię poznać.
- Pa pa... Jessie.
Wściekły łapie mnie za ramię i wciąga do mieszkania, trzaskając głośno drzwiami.
- Co ty wyprawiasz?!
- Ja? Nic. Właśnie poznałem naszą sąsiadkę i...
- Gdyby mogła, rzuciłaby się na ciebie! - nie jest już milutki, a przecież jeszcze chwilę temu słodkim tonem rozmawiał z Maggie.
- Collin, o czym ty mówisz. To tylko miła dziewczyna, która chciała się przywitać.
- Albo zedrzeć z siebie ciuchy. Ubierz się wreszcie!
Podchodzę do szarej koszulki, którą porzuciłem na podłodze i schylam się po nią, krzywiąc z bólu, bo obite mięśnie dają o sobie znać.
- Nic ci nie jest?
- Nie twoja sprawa – zakładam na siebie ubranie, starając się ignorować jego obecność. Wracam do kuchni, gdzie zostawiłem moje płatki. Przez to wszystko przeszła mi ochota na jedzenie.
- Nie moja?! Ktoś cię pobił, jakaś Carmen chce przelecieć, a sąsiadka pożera wzrokiem, a ty mi mówisz, że to nie moja sprawa?! - wybucha. - Jesteś mój i należysz tylko do mnie! Nikt poza mną, nie ma prawa cię dotykać!
- Collin, uspokój się. Chyba ja także mam coś do powiedzenia w tej sprawie, prawda? Nie jestem przedmiotem. Poza tym, w starciu z Maggie stoisz na przegranej pozycji. Podpisałem cyrograf z prawdziwą diablicą...
- Wykorzystam cię dopiero wtedy, gdy zerwiesz z Dianą. Zapewniam, że będziesz błagać o więcej – uśmiecha się zadowolony z siebie.
- Nie zerwę z nią. Zwłaszcza teraz. Jej obecność uratuje mnie przed molestowaniem.
- Boisz się małej piosenkarki?
- Nie znasz Carmen. Jeśli uważasz, że dasz radę ją spacyfikować, bierz ją, jest twoja.
- Chcę tylko ciebie – odwraca mnie do siebie i spogląda głęboko w oczy. - Pożądam i pragnę tylko ciebie... - powtarza, po czym całuje bardzo ostrożnie. - Nie oddam cię żadnej Carmen. Pójdziesz do łóżka tylko ze mną... - jego ciepłe dłonie zakradają się pod cienki, bawełniany materiał. Przesuwa nimi w górę, docierając do żeber. Nabieram gwałtownie powietrza, gdy dotyka obitych miejsc.
- Kto cię pobił? - pyta, muskając moje usta swoimi.
- Nikt – z trudem udaje mi się zataić przed nim prawdę. Gdyby wiedział, że to Adam, mógłby niepotrzebnie wywołać jakąś aferę. Jest nieprzewidywalny.
- Nikt? - opiera mnie o ścianę, abym nie miał jak uciec.
- Collin... - mruczę z przyjemności, czując na sobie jego dotyk.
- Boli? - ociera się o mnie swoimi namiętnymi wargami.
- Nie.
- Mam przestać? - sięga palcami do moich sutków.
- Nie... - szepczę. Całuje mnie znacznie bardziej namiętnie. Wzdycham wprost w jego usta, przyciągając do siebie. W tej samej chwili dzwoni mój telefon. Po dzwonku wiem, że to Justin. Muszę odebrać. Niechętnie odrywam się od Collina, by sięgnąć po smartfona, którego zostawiłem na blacie.
- Justin? Cześć – witam się z bratem.
- Cześć. Czemu się do mnie nie odzywasz? Myślałem, że nie żyjesz.
- Nic mi nie jest – zapewniam go. Odpowiada mi ciszą, przerywaną westchnieniem niezadowolenia.
- Masz czas? Jestem w mieście. Pomyślałem, że moglibyśmy zjeść razem obiad.
- Naprawdę?! - wołam uradowany. - Powiedz tylko gdzie, a zaraz tam będę! - moja ekscytacja sięga gwiazd.
- Przyjedź do hotelu Hilton w centrum. Będę na ciebie czekał w restauracji.
- Za chwilę jestem! - rozłączam się, biegnąc w kierunku szafy.
- Wychodzisz? - ciemnooki przeczesuje włosy dłonią, obserwując jak z szybkością światła ściągam z siebie ciuchy i ubieram nową koszulę oraz spodnie.
- Justin zaprosił mnie na obiad.
- A ty lecisz jak na skrzydłach? - nie udaje mu się ukryć ironii za każdym razem, gdy wspominam o starszym bracie. Zupełnie jakby sam był ideałem...
- Nie widzieliśmy się całe wieki, a teraz Justin sam do mnie zadzwonił.
- Jesteś przekonany, że nie wystawi cię do wiatru? - drwi.
- Czemu tak go nie lubisz?
- Bo cię skrzywdził – spoglądam mu w oczy zszokowany.
- On wcale nie... - próbuję bronić brata, lecz z drugiej strony czuję ulgę. Ktoś po raz pierwszy powiedział głośno to, o czym ja nigdy nie śmiałbym pomyśleć. Dostaję smsa. Taksówka czeka na dole.
- Wrócę wieczorem – rzucam na pożegnanie.
Hotel Hilton jest jednym z najdroższych hoteli w centrum. Justin zawsze lubił klasyczny styl i elegancję, więc nie dziwi mnie jego wybór. Wchodzę do środka i od razu kieruję się do restauracji. Rozglądam się po sali. Większość stolików jest zajęta. Podchodzi do mnie młody kelner.
- Dzień dobry, czy mogę panu pomóc?
- Dzień dobry. Szukam brata. Nazywa się Justin James. Byliśmy umówieni na obiad.
- Zaraz sprawdzę rezerwację – mężczyzna od razu odchodzi do komputera. - Przykro mi, proszę pana, lecz z tego co widzę, pan James nie zarezerwował stolika.
- To pewnie jakieś nieporozumienie. Poczekam na niego w holu. Dziękuję – wyciągam telefon i dzwonię do brata. Poczta głosowa...
W recepcji informują mnie, że wymeldował się z hotelu pół godziny temu. Dzwonię po raz kolejny, ale rezultat jest podobny. Siadam w lobby i przez ponad godzinę czekam, popijając kolorowego drinka. Nie ma go. Wychodzę na ulicę. Byłem taki szczęśliwy gdy tu jechałem, a teraz... Dlaczego mi to robi? Czemu tak mnie szczuje? Moje uczucia zupełnie się nie liczą?
Spoglądam na wyświetlacz telefonu, który wibruje w kieszeni kurtki.
- Cześć, Jessie! - słyszę radosny głos Weroniki.
- Cześć – odpowiadam ze smutkiem.
- Widziałam, że Maggie wystawiła cię na aukcji. Chce za ciebie kupę kasy! – śmieje się z złośliwie.
- Ile? - pytam od niechcenia.
- Licytacja zaczyna się od 10 tysięcy dolarów, ale od Maggie wiem, że obecna cena za randkę z tobą to około 30 tysięcy. Zastanawiam się czy nie wziąć w niej udziału, chociaż z Carmen nie mam szans. Wiedziałeś, że przyjechała dziś po południu?
- Nie.
- Widziałam ją w agencji. Zostanie do niedzieli.
- Jakie mam szanse, by uniknąć aukcji charytatywnej?
- Żadne – szczera reakcja dziewczyny dołuje mnie jeszcze bardziej.
- A zapisy w kontrakcie? Nie mogę powiedzieć, że jestem chory? - próbuję znaleźć jaką lukę, koło ratunkowe...
- Mogłabym to sprawdzić i dam ci znać.
- Z nieba mi spadasz, wiesz? - wzdycham, czując przypływ nadziei.
- To nic pewnego, Jessie. Za godzinę jestem umówiona w naszym firmowym butiku na przymiarkę sukni. Wpadniesz? Moglibyśmy razem przejrzeć twój kontrakt.
- Dziękuję. Do zobaczenia.
Godziny szczytu zakorkowały całe centrum, więc zamawianie taksówki jest bez sensu. Odszukuję dokładny adres butiku w internecie, ściągając mapę, lecz na niewiele się to zdaje. Oczywiście gubię się przy pierwszej okazji, bezradnie błądząc po centrum i pytając przechodniów o wskazówki.
- Spóźniłeś się! - Weronika stoi już na podeście przed wielkim, kryształowym lustrem. Ma na sobie różową suknię ze zwiewnego materiału, który delikatnie układa się na jej ciele.
- Wyglądasz jak księżniczka – wpatruję się w dziewczynę z niedowierzaniem.
- Wybaczam ci – uśmiecha się zadowolona.
- Zgubiłem się – zdradzam jej mój wstydliwy sekret.
- Znowu? Jessie... - załamuje ręce. - Liczyłam na to, że przyjdziesz punktualnie. Przez ciebie nie wiem którą wybrać, a mierzyłam już wszystkie – wskazuje na liczne suknie, powieszone na srebrnym wieszaku w przymierzalni.
- Ta suknia jest najładniejsza. Podkreśla twoją jasną cerę i zielone oczy.
- Chyba masz rację – uśmiecha się, wyciągając rękę, abym pomógł jej zejść z podestu. - Przebiorę się i pójdziemy gdzieś na kawę, dobrze?
- Tak.
Wybieramy niewielką kawiarnię tuż obok butiku. Dziewczyna nie traci czasu i wyciąga z torby mój kontrakt, zaczynając przeglądać akapit po akapicie.
- Niestety, nic nie są się zrobić – orzeka po kilkunastu minutach studiowania zapisów prawnych. - Nie możesz sprzeciwić się Maggie. Poza tym, zdziwiłabym się, gdybyś to zrobił. Musiałbyś odejść tak Ben i Connor.
- Maggie mówiła, że to jeszcze nic pewnego.
- Moim zdaniem to kwestia kilku dni. Jestem pewna, że ogłoszą to podczas balu. To nas załatwi na kilka miesięcy.
- Dlaczego?
- Ich zdjęcia najlepiej się sprzedawały. Są kojarzeni z naszą agencją. Jeśli odejdą, zabiorą ze sobą część reklamodawców. Prawda jest taka, że wszystko zależy teraz od ciebie i twojego listopadowego debiutu.
- Ode mnie?! Mój kontrakt wygasa w grudniu i na pewno nie zamierzam go przedłużać!
- Jessie, nawet tak nie żartuj! Zwłaszcza w obecności Maggie. Jest gotowa przywiązać cię do krzesła i torturować tak długo, aż się zgodzisz.
- Skoro jesteśmy przy torturach to wytłumacz mi, dlaczego Carmen przyjechała już dzisiaj?
- Nie cieszysz się z rychłego spotkania z modliszką? Bądź mężczyzną!
- Sama widziałaś jak mi się narzucała podczas kręcenia klipu. Zamierzam jej unikać.
- Ciekawe jak chcesz to zrobić, skoro od jutra będziesz żywym manekinem?
- Liczę na to, że mi pomożesz.
- Pomogę? Niby jak? Mam ci na szybko załatwić pas cnoty?
- Bardzo zabawne – prycham.
- Unikanie Carmen to kiepski pomysł. I tak cię dopadnie – uśmiecha się słodko, popijając kawę.
- Wolałbym nie...
- Spójrz na to od tej strony, zawsze mogło być gorzej.
- Teraz jest gorzej! Maggie sprzeda mnie tej niewyżytej nimfomance tylko po to, by narobić trochę szumu.
- Carmen jest piękną kobietą. Pójdziesz z nią do łóżka, potem rzucisz i po kłopocie.
- Zapominasz o tym, że mam dziewczynę.
- Nie oszukuj, ty i Diana nie wyglądacie na bardzo zakochanych. Prawie do ciebie nie dzwoni, nie wysyła żadnych zdjęć z seksownej bieliźnie... To już z tym całym Władcą Czekolady masz częstszy kontakt. Kim on jest?
- Powiem ci, jeśli zdradzisz mi imię faceta, dla którego kupiłaś wieczorową suknię – odbijam piłeczkę.
- Nic ci nie powiem – oburza się.
- Co zrobimy z Carmen?
- Nie wiem – podpiera głowę na dłoni. - Sytuacja wydaje się beznadziejna. Mogłabym poprosić jej agenta o przefaksowanie ich planu dnia. Jednak co ci to da, skoro Maggie ustawi cię za szybą? Do soboty zostało kilka dni. Wytrzymasz. Przecież nie wykorzysta cię na oczach wszystkich.
- Myślisz? - tracę nadzieję.
- Nie martw się. Będę obok i pomogę ci, jeśli zajdzie taka potrzeba.
- Dziękuję.
Niechętnie wracam do domu. Jest już wieczór. Justin nadal się do mnie nie odezwał, a Collin tylko czeka, by dodatkowo podręczyć. Przekręcam klucz w zamku i otwieram drzwi. W mieszkaniu słychać muzykę, która dobiega z kuchni.
- Wróciłem! – wołam do Collina, zdejmując kurtkę, a następnie marynarkę.
- Czekałam na ciebie – odpowiada mi słodki głos Carmen, która siedzi na blacie kuchennym obok Collina i uśmiecha się wesoło, popijając szampana.

41 komentarzy:

  1. To był dobry rozdział
    ale tak bardzo mi się wszytsko nie podobało
    Chyba aż znienawidziłam panią Maggie
    Chociaż weronika wydaje się spoko

    I wgle lol co za akcja
    "prześpisz się z nia i po kłopocie"
    lol to było tak złe ,że nie moge

    i wgle czy przypadkiem Collin nie rozdziewiczył nam Jessiego? xD
    A teraz nasze maleństwo ma wpaść w łapki jakiejś typy
    CO TO TO NIE!

    ale srogo śmiechlam z tekstu Collina
    "Nie moja?! Ktoś cię pobił, jakaś Carmen chce przelecieć, a sąsiadka pożera wzrokiem, a ty mi mówisz, że to nie moja sprawa?!"
    Wiesz Collin lepiej lasia niż jakiś napalony facet xDDD
    hehehe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Collin może go uratować, niech uwiedzie Carmen, jeśli będzie w stanie :D
      Mały Jessie też pokaże pazurki, zobaczysz w następnym rozdziale na co go stać. Będzie bardzo gorąco :) Obiecuję :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Oooooo!!!!! ~ to maja reakcja na końcówkę! Jak? Ta piosenkareczka go wymęczy. A mówiąc o męczących dziewczynach. Ta sąsiadka będzie stwarząć kłopoty. Serio. Czuję to w kościach :'D Ale wracając… Maggie serio go sprzeda. Nie wierzę! A może Weronika go kupi?? Będzie miał u niej dług... ten wdzięczności także :P
    Jessie, ty… przebrzydły… CZEMU?!
    Czekaj… Nie mów…, że Weronika… idzie… z… T-Rex'em… Proszę nie ;-;
    A, i ona wie! Skubana. Dobra jest!
    Ciekawe co zrobi Jessie. :D

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jessie zrobi coś, czego nikt się po nim nie spodziewa. Zwłaszcza Collin :) Nie mogę się tego doczekać :) Kolejny rozdział - podgrzeję czekoladę :P

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Mam nadzieje ,że zrobi coś o czym myśle
      hehehe :3
      czekam z utęsknieniem kitsuniu!

      Usuń
    3. To zależy o czym myślisz :P

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Jeeejciu! Czyżby uciekł? Albo zrobi coś przez co Collina zeżre zazdrość? Aż sobie zjem czekoladę, bo mam ochotę. :D Moja przemiana materii jest dobra, ale w razie czego to biegam z tobą Kitsuś!

      Wegi

      Usuń
    5. Jedz, byle wegańską, to pójdzie na zdrowie :)
      Dlaczego miałby uciekać? Są ciekawsze opcje :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. OJESU TERAZ TO MI WYOBRAŹNIA ZADZIAŁAŁA

      Usuń
    7. CO TY DZISIAJ ROBISZ KITSUNE

      Wegi

      Usuń
    8. Yagódko, podziel się z nami swoimi przemyśleniami :D Co też Ci chodzi po tej pięknej główce :P

      Twój Kitsune

      PS. Wegi, pytasz ogólnie, czy też nie możesz się doczekać kolejnego rozdziału? Bo teraz to sobie siedzę i piję herbatę :D

      Usuń
    9. powiem jak już napiszesz co zrobił

      Usuń
    10. Za pisanie wezmę się może i teraz, ale wrzucę najwcześniej jutro lub w niedzielę, bo kto wie ile mi to zajmie :) Będzie się działo :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    11. Mój mózg nie wytrzymuje takiej dawki informacji. Mam spaczony umysł wybaczcie. Idę coś oglądać, żeby odreagować :P

      Wegi

      Usuń
  3. Bardzo dobry rozdział :) przyjemnie się go czytało.
    Zła Maggie - niebezpieczna Maggie. Ja tam bym się jej bała i starała się nie podpaść. Ale wiadomo, Jessie musiał zareagować w sprawie z Adamem.
    Końcóweczką zaskoczyłeś sprytny Lisie! Zwroty akcji to Twoja specjalność.
    Czekam na nexta *.* <3

    ZuSkaa
    P.S. Przepraszam, że nie komentowałam poprzednich rozdziałów, ale ostatnio mam ciężkie dni :) (o dzisiejszym już nie wspomnę...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olać rozdział, uśmiechnij się do mnie. Chciałbym Cię jakoś wesprzeć, czekoladę podesłać, czy herbatę zrobić. Trzymaj, się Mała. Jesteśmy z Tobą, jak to w rodzinie :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Ojoj Kitsune, tak jak Ty posłodzisz to nikt tak nie posłodzi <3 dzięki za wsparcie, zostawię sobie trochę, bo jutro też będzie potrzebne :) kochany jesteś.
      Ale komentowanie "Czekolady" też jest ważne! Jak nie skomentuje, to nie będziesz wiedział, że mi się podobało i się załamiesz chłopaku! Ahh tam moja skromność. Oczywiście żartuję <3 Nadrobie teraz i wysyłam dużo, dużo, dużo weny <3 Dopilnuj, żeby Carmen za bardzo nie sponiewierała nam Jessiego... ale bez ran też nie może się obyć. Chybaże zaplanowałeś dla niego inny los?

      ZuSkaa

      Usuń
    3. Masz rację, lubię wiedzieć co myślicie o poszczególnych rozdziałach, ale bardziej lubię Was. Jesteście dla mnie ważne :) Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
      Los Jessiego jest i był bardzo przewrotny. Zostały (chyba) 5 rozdziałów do końca, więc muszę szybko namotać :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Tylko 5?!? Zgaduję, że zakończenie mną wstrząśnie... No a seksy z Collinem? Kiedy? Ty coś tu kombinujesz...
      Idę snuć teorię spiskową przy herbatce.

      ZuSkaa

      Usuń
    5. 5 to dużo. Seksy? Myślisz, że mają być? :P
      Zakończenie też już zaplanowane. czy wstrząsające, to nie wiem. Raczej takie tradycyjne, liskowe :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. No jak to tak bez seksów?! Oczywiście, że mają być. W miarę możliwości. Niech Collin chociaż przez chwilę nacieszy się Jessiem <3

      ZuSkaa

      Usuń
    7. Wbiję soę tu niepostrzeżenie… jak ninja… BUM! Bomba dymna!
      Okej *strzepuje piach z ramion*, jak to bez seksów? :c Niee, pewnie sobie żartujesz. Jak to tak Czekolada bez seksów :D

      Wegi
      Ps. Liskowe? Och… *trzęsie się*

      Usuń
    8. Żartowałem :D Bez seksu to szkoda pisać :P

      Wasz Kitsune

      Usuń
    9. Ha! Wiedziałam sprytny Lisie! Jak ty o nas dbasz :) No opowiadanie yaoi bez seksów, co to za opowiadanie!

      ZuSkaa

      Usuń
    10. Takie opowiadanie powstanie :D Już za pewien czas :P
      Mam też zupełnie nowy pomysł. Opowiadanie zatytułuję "Kai". Będzie pachniało morzem, niespełnionymi marzeniami oraz miłością. Chciałbym je zacząć pisać jak najszybciej, kto wie, może jeszcze w tym roku. Póki co cieszmy się Czekoladą :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    11. Oooo! No proszę, proszę. Z niecierpliwością będę oczekiwać tego opowiadania. Jestem ciekawa czym mnie w nim zaskoczysz. ;)

      ZuSkaa

      Usuń
    12. Czy zaskoczę to nie wiem. Po prostu wiem o czym chcę pisać. Kai sam do mnie mówi :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    13. Jak mówisz o Kai'u to mi się przypomina logo ninja go :'D

      Wegi

      Usuń
    14. Nie wiem co to ninja go :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. No i proszę. Jessie pobity, zagoniony do agencji, sprzedany, wyrolowany przez brata, zaczepiony przez sąsiadeczkę, męczony przez pannę piosenkarkę i jeszcze z Dianą na głowie :p nieźle
    Też pierwsze co mi przyszło do głowy po zakończeniu to "walić to wszystko, uciekam!" ale masz rację Kitsune...przecież pozostało jeszcze tyle możliwości ( ͡° ͜ʖ ͡°)
    *Popija gorącą czekoladę* - nie mogę się doczekać! :D
    ~Suzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jessie ma ciężko, ale wiesz jak jest - zawsze może być gorzej :D
      Wierz mi, ja też czekam na kolejny rozdział :P

      Twój Kitsune

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Hahaha okej. Możemy się pobawić w "zgadnij co to". Ja obstawiam dżdżownicę w kapeluszu. Macie inne pomysły?

      ZuSkaa

      Usuń
    2. nie, nie! chciałam zrobić " ._. " ale jej klawiatura robi heheszki

      Wegi

      Usuń
    3. Albo zaklęcie czarnej magii pisane morsem!

      Wegi

      Usuń
    4. Zaklęcia z dziedziny czarnej magii pisze się po niemiecku. Nikt i nic nie ochroni cię przed dojczem!

      ZuSkaa

      Usuń
    5. Geniusz zła… - *szepcze roztrzęsiona*

      Wegi

      Usuń
  6. Hej,
    ech najpierw moei, że ma nie dzwonić a potem pretensje że nie dzwoni, czemu tak okrutnie potraktował, a Meggie jest straszna jego zdaniem się nie przejmuje, skąd się wzięła tam Carmen...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    fantastycznie, najpierw mówi że ma nie dzwonić, a teraz czepia się, że nie dzwoni, czemu tak okrutnie potraktował, a Meggie jest straszna, jego zdaniem się nie przejmuje, skąd się tam Carmen wzięła
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    cudnie, nie lubi się dzielić, a co wyrabiał z Carmen i jak mógł powiedzieć że tylko do aparatu sie mizdży... a jak pracowal jako kelner to spore zyski przynosił
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń