piątek, 26 sierpnia 2016

Rozdział III

Szkolne opowieści: Mój uczeń- opowiadanie yaoi (część II)


Lubię swój apartament. Zdążyłem się zadomowić, choć mam go od niedawna. Przedtem mieszkałem w domu należącym do dziadka, jednak dojazdy za miasto okazały się zbyt uciążliwe. Decyzja o przeprowadzce nie należała do łatwych. Nie wiedziałem czy powinienem zabrać część pamiątek, czy zostawić wszystko tak jak jest. W końcu zdecydowałem, że zabiorę tylko zdjęcia, które powiesiłem na ścianie w jednym z pokojów, którego najczęściej używam do pracy. Pomagają mi się odprężyć, a czasami motywują do większego wysiłku. Patrząc na nasze wspólne zdjęcia mam wrażenie, że dziadek jest przy mnie przez cały czas. Opiekuje się mną i pomaga w podejmowaniu najtrudniejszych decyzji. Co by powiedział o tym, że związałem się dużo młodszym chłopakiem, który wdeptał mnie w ziemię, a teraz stoi na środku mojego salonu, mierząc wzrokiem.
- Chciałeś mówić, to mów. Tylko szybko. Jestem zmęczony – pociągam kolejny łyk zimnej wody z plastikowej butelki, którą odstawiam na stolik i zapalam papierosa.
- Dlaczego powiedziałeś Patricowi, że się nie znamy? Dlaczego masz inne nazwisko?
- To przesłuchanie? - irytuję się, przerywając potok jego pytań. - Może powinienem skontaktować się z adwokatem?
- Przestań ze mnie kpić i odpowiedz! Przecież będziemy razem pracować przez najbliższe miesiące!
- Możesz w każdej chwili zrezygnować – prycham, zaciągając się dymem i opierając wygodnie na miękkich poduszkach.
- Nie zrezygnuję! Praca u pana Chenga to dla mnie wielkie wyróżnienie!
- Gratuluję. Jeśli to wszystko, co miałeś mi do powiedzenia to...
- Nie zgrywaj się! - Daniel zaczyna nerwowo krążyć po pokoju. Zmienił się. Naprawdę się zmienił. Dorósł i zachowuje się jak facet. Nawet tak wygląda. Niesamowite jak wiele może się wydarzyć przez cztery lata... - Dlaczego nie nazywasz się już Rice?
- Bo po śmierci dziadka przestałem używać panieńskiego nazwiska mojej matki.
- Dlaczego?
- Dlaczego, dlaczego... To nie ma z tobą nic wspólnego.
- William... To co się wtedy stało... Nasz związek nie powinien był zakończyć się w taki sposób. Wcale nie powinien był się kończyć – spogląda na mnie z wyrzutem.
- Nie chcę o tym rozmawiać! - ton mojego głosu jest ostry. Nie silę się nawet na to, by na niego spojrzeć.
- Myślisz, że uciekanie od tematu sprawi, że wymażesz z pamięci uczucia, którymi mnie darzyłeś?
- Uczucia? - unoszę brwi, udając zdziwionego.
- Kochałeś mnie – przypomina mi, świdrując wzrokiem. Jego marynarka jest rozpięta. Dłonie zaciśnięte w pięści, a jasnobrązowe włosy w lekkim nieładzie od częstego przeczesywania palcami. Nadal jesteś słodki, mój mały... Wtedy lubiłem na ciebie patrzeć, ale teraz...
- Masz rację, kochałem. Bardzo mocno. Uczucie do ciebie okazało się największym błędem mojego życia. To chciałeś usłyszeć na zakończenie dzisiejszego dnia?
- Nie – robi się smutny i spuszcza wzrok. - Chciałbym, abyś mi wybaczył.
- Wybaczył? Ale ja się na ciebie nie gniewam – zapewniam jasnowłosego. Jego twarz w ciągu sekund promienieje. Oczy rozbłyskają szczerym uśmiechem.
- Nie gniewasz się? To oznacza, że dasz mi jeszcze jedną szansę? - pyta z nadzieją w głosie.
- Szansę? Chyba kompletnie oszalałeś! Wolałbym wyskoczyć z okna niż ponownie wiązać się z kimś tak wyrachowanym i podłym jak ty – wlewam w te słowa całą gorycz, którą nosiłem w sobie przez te wszystkie lata.
- Proszę, nie mów tak. Jestem pewny, że gdybyś mi pozwolił, umiałbym wynagrodzić ci tamten błąd!
- Co nazywasz błędem? Spotykanie się ze mną? A może niedomówienia i kłamstwa, którymi mnie karmiłeś?
- Masz prawo być zły za to, co zrobiłem, ale postaw się na chwilę na moim miejscu. Byłem młody i niedoświadczony. Miałem rozpocząć studia, karierę... A ty...
- A ja bym tylko przeszkadzał, prawda? - podpowiadam mu, gasząc niedopałek w popielniczce i sięgając po kolejnego papierosa.
- Powinieneś rzucić palenie.
- Nie będziesz mi mówić, co mam robić. W dodatku w moim własnym domu! Masz swoje studia i karierę. Zostaw mnie wreszcie w spokoju!
- William – podchodzi i wyciąga rękę w moją stronę.
- Nie dotykaj mnie! - ostrzegam. - Jeśli tkniesz mnie choćby palcem, połamię ci je, jasne?
- Nie wierzę, że zmieniłeś się aż tak bardzo... Zapominasz, że dobrze cię znam. Wiem, że potrafisz być czuły i kochający. Zawsze o mnie dbałeś i …
- To stare dzieje. Poszukaj sobie innego frajera.
- Nie chcę nikogo innego, tylko ciebie! Gdy się rozstaliśmy... - przez chwilę odwraca wzrok, szukając słów, którymi znowu zacznie mnie zatruwać – przyznaję, nie popisałem się. Myślałem, że wcale ci na mnie nie zależy. Potrzebowałem czasu, aby sobie to wszystko poukładać.
- To wzruszające, naprawdę. A teraz wyjdź.
- Proszę, nie traktuj mnie w taki sposób! Przecież mnie kochasz! Kochasz mnie tak samo mocno jak ja ciebie! - wybucha, łapiąc mnie za ramiona i potrząsając.
- Miłość... - spoglądam na niego wymownie, by cofnął dłonie, które niechętnie zabiera. - Nie ma czegoś takiego. Proszę, idź już. Jestem zmęczony.
- Nie pozwolę się odtrącić. Będziesz mój, zobaczysz! - zatrzaskuje za sobą drzwi, zakłócając ciszę.
Miłość... Co ty wiesz o miłości, Danielu? Błędem było, że się w tobie zakochałem. Naiwnie wierzyłem, że zależy ci na mnie zależy. A co ty zrobiłeś? Zraniłeś w najbardziej bezduszny sposób! Nie dbałeś o to, że jestem załamany po śmierci najbliższej mi osoby ani o to, że starałem się poświęcać ci każdą wolną minutę. Poszedłeś o krok dalej. Bezustannie zadajesz mi ból. Dzień po dniu, minuta po minucie... Bezlitosny, tępy ból, na który nie ma żadnego lekarstwa.
Chowam twarz w dłoniach. Nie mogę się teraz załamać. Nie z powodu takiej błahostki jak ponowne spotkanie z dawnym ukochanym. Zapomnij o nim Will, to wszystko było dawno temu i trwało zaledwie chwilę...
Przez całą noc dręczyły mnie koszmary, przez co spóźniam się na poranny trening.
- Dzień dobry! - wita mnie Lucas. - Coś się stało? Nie wyglądasz za dobrze...
- Przepraszam, że musieliście czekać. Zapomniałem nastawić budzik.
- Nie szkodzi – pociesza mnie.
- Nie wierz mu. Zawsze się spóźnia – Daniel poprawia wiązania sznurówek w swoich adidasach.
- Znacie się – wypala Patric, spoglądając to na mnie, to na Daniela.
- Nie, nie znamy – piorunuję go lodowatym spojrzeniem.
- Daniel, jaka jest prawda? Will wydaje się być na ciebie nieco wkurzony – dopytuje Lucas.
- Oczywiście, że się znamy! Will był moim nauczycielem.
- Nauczycielem?! - bliźniacy wpatrują się we mnie z niedowierzaniem.
- Williamie Anderson, jesteś znacznie bardziej interesujący niż sądziłem! – Lucas posyła mi pełen uznania uśmiech. - Mów, bardzo chętnie poznam sekrety z twojego życia – zachęca.
- To żaden sekret. Uczyłem w szkołach językowych, ale to było bardzo dawno.
- Hobby bogatych – ciemnowłosy wybucha śmiechem, puszczając do mnie oko. - Bardzo chętnie zapisałbym się na jakąś lekcję z tobą w roli nauczyciela. Daniel, aż ci zazdroszczę!
- Nie masz czego. Will był wymagającym dupkiem, który siał postrach i rozkochiwał w sobie niewinne uczennice, które później miesiącami płakały mi w rękaw.
- To nieprawda, ta mała leciała na ciebie – bronię się, z trudem kojarząc rudowłosą koleżankę Daniela, z którą spędzał dużo czasu.
- Ta mała ma na imię Laura i nadal się przyjaźnimy, jeśli koniecznie musisz wiedzieć.
- Nic mnie to nie obchodzi.
- Mrrr... Jaki zimny. Podobasz mi się coraz bardziej. Umówimy się? - wtrąca się mężczyzna.
- Lucas, wystarczy – Patric chowa do kieszeni telefon, którym się bawił i karci brata wzrokiem.
- Przepraszam – skruszony bliźniak od razu spuszcza wzrok. - Ścigamy się? - zaczyna biec przed siebie, kończąc coraz dziwniejszą wymianę zdań między nami.
Przez większość dnia oprowadzam moich niechcianych gości po poszczególnych działach i przedstawiam im wszystkich pracowników. Lucas, który odzyskał dobry humor po porannym incydencie, najbardziej nie może doczekać się spotkania z Aldenem, który nie zaszczyca nas swoją obecnością.
- Szef wrócił! - obwieszcza Bell przez megafon, gdy wracamy na najwyższe piętro. - Szefie, co powiesz na małe przyjęcie powitalne dla naszych gości? Zarezerwowałem już stoliki w barze po przeciwnej stronie ulicy.
- To świetny pomysł, Bell! - odpowiada mu głos z drugiego końca korytarza.
- Bardzo dziękuję, panie dyrektorze! - odkrzykuje zadowolony z siebie chłopak.
- Will, dlaczego oni rozmawiają przez megafon? - pyta Patric, ściszając głos.
- Nie mam pojęcia, ale ta moda szybko się rozprzestrzenia.
- Dzika impreza?! Wchodzimy w to! - zanim bratu udaje się poskromić szalonego Lucasa, całe piętro zaczyna wiwatować na jego część. - Bell, ja też chcę taki megafon!
- Już dla pana zamówiłem! - odpowiada mu rozradowany asystent. - Impreza zaczyna się punktualnie o 20. Nie spóźnijcie się! - chłopak oddaje Lucasowi megafon, by mógł się nim pobawić i wlepia we mnie swoje jasnoniebieskie oczy. - Szefie, mam nadzieję, że tym razem przyjdziesz!
- Nie byłeś na ostatniej imprezie? - dziwi się Patric.
- Coś mi wypadło – uśmiecham się, unikając odpowiedzi.
- Coś... - kpi mój asystent. - Pewnie znowu byłeś na randce. Przyznaj się. Wszyscy o tym wiedzą.
- Randce? - oczy Daniela robią się wielkie niczym spodki.
- Szef jest rozchwytywany – chwali mnie chłopak, wtajemniczając Daniela w moje życie prywatne.
- A wiesz, że za opowiadanie takich bzdur z przyjemnością cię wyleję? - pytam słodkim głosem.
- Szef nigdy by mi tego nie zrobił! Przecież jestem szefowi taki oddany! Przynoszę kawę i gumy antynikotynowe.
- Will, ty palisz? - Lucas z niedowierzaniem mierzy mnie swoimi brązowymi oczami.
- Próbuję rzucić – tłumaczę się szybko.
- Musisz seksownie wyglądać otoczony chmurą dymu – dodaje rozmarzony.
- No dobrze, koniec wycieczki. Wracamy do pracy – wzdycha Patric, odciągając brata w kierunku jednej z sal konferencyjnych, które kazałem zmienić na ich gabinet.
- Chodzisz na randki? Z kim? - wściekły szept Daniela powoduje, że niechętnie spoglądam mu prosto w oczy.
- Nie twoja sprawa z kim się spotykam – odwracam się od niego i idę w kierunku swojego gabinetu.
- Will, zaczekaj! - łapie mnie za ramię.
- Nigdy więcej tego nie rób – odpycham go. - Nie życzę sobie, abyś mnie dotykał. Bell! – wołam swojego asystenta, który materializuje się obok mnie w ułamku sekund.
- Rozkazuj, szefie! Zrobię wszystko! - czasami jego oddanie graniczy z fanatyzmem.
- Do końca dnia będę zajęty. Przypilnuj, aby nikt mi nie przeszkadzał – wymownie spoglądam na Daniela.
- Tak jest! Panie North, jeśli będzie pan czegokolwiek potrzebował, proszę mnie zawołać lub skorzystać z megafonu. Prezes Anderson jest bardzo zajęty – uciekam do swojego gabinetu i zamykam drzwi.
Staram się maksymalnie skupić na pracy, by uniknąć kolejnych, niechcianych spotkań z Danielem lub narzucającego mi się Lucasem. A czeka mnie jeszcze niechciane przyjęcie, na które zupełnie nie mam ochoty...

20 komentarzy:

  1. Łał
    Sługa szatana William nie wydał mnie hiszpańskiej inkwizycji... Dziękuję Kitsune!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Will nie jest sługą szatana :P A przynajmniej mam taką nadzieję.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Taa, nikt się do tego nie przyznaje

      Usuń
    3. Chyba wiem do czego zmierzasz. Jeśli to to, o czym myślę, to wierz mi, codziennie rozważam taką opcję.

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz mniej mi sie to podoba -3-

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy to źle, że cieszę się z odtrącenia Daniela? Oczywiście chwilowo! Niech ma za swoje, ale później są razem. No i każdy się cieszy, i jest słodko.
    Ten Lucas to niezłe ziółko. Taki śmieszek z niego :P Lubię go *lenny face* Ale moja intuicja mówi, że Will chyba się nim pocieszy :U
    Taksz ten. Są małe komplikacje, ale bądźmy dobrej myśli! W sumie to ja muszę być dobrej myśli. Booo przecież ty to piszesz ;-; Więc wiesz co będzie. Chyba.

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem co będzie, znam tylko zakończenie. Środek jest... dynamiczny :D Może się skończyć romansem, zdradą, kolejnym porodem... Wszystko jest możliwe :D Wiem co się będzie działo na imprezie i pomiędzy kim, ale też nie powiem :D
      To, że ja to piszę nie daje żadnej gwarancji :) Bywam bardzo nieprzewidywalny. Znasz mnie, więc wiesz jak jest.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Podsumuję to pytaniami: Kitsuś, mam się bać? A jak tak, to dlaczego? :D

      Wegi

      Usuń
    3. Bać się? Dlaczego? Przecież tu nie będzie żadnych tortur, klatek, sznurów i tym podobnych drobiazgów :D Za to dziać się będą inne, równie ciekawe rzeczy, ale ciii... Nie lubię zdradzać szczegółów.

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Och, to przecież nie to opowiadanie :D
      Ciekawe? Uuuu, jeśli mówisz, że będzie ciekawie, to się nie zawiodę ;D Oczywiście, że lubisz zdradzać szczegóły… Poprostu nie możesz :'D

      Wegi

      Usuń
    5. Nie, nie lubię :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    6. Uparciuch :D

      Wegi

      Usuń
    7. Za to słodki i uroczy :D

      Twój Kitsune

      PS. Chcesz przeczytać nowy rozdział? Już napisałem :D

      Usuń
    8. Niech będzie :P

      Wegi
      Ps. Przeczytałam, skomentowałam! Ostatnio zarywam nocki… Ech… od tygodnia nie szłam spać przed 4… To źle??

      Usuń
    9. Ciekawe co robisz w nocy, że chodzisz spać tak późno/wcześnie? :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    10. ( ͡° ͜ʖ ͡°) Nie, no czytam Xd
      To straszne, ile czasu spędziłam czytając na internecie…

      Wegi

      Usuń
  5. Hej,
    widać, że Daniel wydoroślał, jaki smutny, musi się postarać, jednak wciąż o nim myśli...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, ocho Daniel widać wydoroślał, i taki smutny, ale musi się postarać, Will wciąż o nim myśli...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń