niedziela, 14 sierpnia 2016

Kostka XIX


„Czekolada


Leniwie przeciągam się na łóżku późnym popołudniem. Dlaczego jestem sam? Gdzie mój ukochany? Świeczki, które wczorajszej nocy pomyłkowo wziąłem za nocną lampkę, są nadal zapalone i wydzielają silny aromat. Wanilia... Cały nią pachnę... Powiedział, że kojarzę mu się z tym zapachem... A potem... Na skórze nadal czuję jego pocałunki. Kochaliśmy się przez całą noc, tak jak obiecał. Raz był agresywny, by za chwilę obdarzać mnie czułością. Collin i czułość... Kto by pomyślał...
Przytulam do siebie jedną z poduszek, które porozrzucał.
- Nie śpisz już? - aksamitny głos wyrywa mnie z zamyślenia. Nawet nie zauważyłem, gdy wrócił do pokoju. Przygląda mi się, trzymając w ręku porcelanowy kubek. Nie umiem oderwać wzroku od jego twarzy. Ma potargane włosy, nadal jest nieco zaspany, ale to spojrzenie... Sam sposób, w jaki na mnie patrzy... Czuję się tak, jakby mnie dotykał wzrokiem... Nic nie odpowiedział na moje nocne wyznanie, tylko całował długo i namiętnie, tuląc w swoich ramionach. Pewnie pomyślał, że oszalałem wyskakując z tym niespodziewanym wyznaniem, ale nie dał mi wyboru. Tak właśnie na mnie działa.
Mocniej zaciskam ramiona na poduszce, traktując ją jako tarczę, którą staram się od niego odgrodzić. Collin obchodzi łóżko i siada obok mnie. Odstawia parujący napój na niewielki stolik po czym pochyla się nade mną i znowu całuje. Odbiera mi  puchową barierę i od razu rzuca ją na podłogę.
- Tak lepiej – uśmiecha się zadowolony, gdy splatam dłonie na jego karku, przyciągając czarnowłosego bliżej.
- Tęskniłem – mruczę w jego szyję między pocałunkami.
- Przyniosłem ci gorącą czekoladę.
- Wolę ciebie – wpijam się w jego wargi, nienasycony.
- Maggi dzwoniła... Za jakieś dwadzieścia minut wpadnie w odwiedziny – odsuwa się nieznacznie, by kolejny raz spojrzeć mi w oczy.
- Będziemy udawać, że nas nie ma – próbuję przyciągnąć go z powrotem, ale mi nie pozwala.
- Mam lepszy pomysł. Weźmiesz prysznic, a ja zrobię coś do jedzenia.
- Nie jestem głodny. Wolę zostać z tobą w łóżku...
- Pośpiesz się. Nie chciałbym, aby mój chłopak pokazywał się innym niekompletnie ubrany. Twoje ciało należy tylko do mnie – przesuwa palcem wskazującym w dół mojej nagiej klatki piersiowej.
- Moja praca polega na rozbieraniu się i pokazywaniu ciała – próbuję go sprowokować.
- Nawet mi nie przypominaj... - wzdycha ciężko. - Wypij czekoladę. Za dziesięć minut masz być w kuchni – zamyka za sobą drzwi, głuchy na wszelkie argumenty. Powiedział o mnie „mój chłopak”... Czy to oznacza, że...?! Serce gwałtownie mi przyspiesza. Niemożliwe. Collin jest moim chłopakiem! Uśmiecham się do siebie rozanielony.
Postanawiam nie gasić waniliowych świeczek. Ich zapach oraz subtelne światło, które dają, podoba mi się coraz bardziej. Sięgam po kubek z czekoladą. Słodki smak oraz nadmiar uczuć roztapiają moje serce. To niesprawiedliwe, że Maggie musi przyjść akurat teraz...
Niezadowolony wykonuję wszystkie polecenia „mojego chłopaka”, starając się jak najszybciej umyć i ubrać. Nie mam ochoty na śniadanie, chyba że to on będzie w menu. Ostatni raz przeglądam się w wielkim lustrze w garderobie, która łączy nasze pokoje. Robię to z czystej próżności. Wybieram granatową koszulę i beżowe spodnie. Granat podkreśli błękit moich oczu. Powiedział, że sam mój uśmiech wystarczy... Wiem, że to wredne, ale nie umiem się powstrzymać. Chcę, by na mnie patrzył, pożądał jeszcze bardziej...
Uśmiechnięty, pewnym krokiem udaję się do kuchni. Z przyjemnością obserwuję, jak Collin przez ułamek sekundy zatrzymuje na mnie wzrok.
- Dziękuję za czekoladę. Była pyszna – odwracam się do niego plecami, by odłożyć kubek do zmywarki.
- Jessie, przestań – ostrzega mnie tym swoim wyjątkowo zimnym i nieprzystępnym tonem, którego najbardziej u niego nie lubię.
- Ale ja nic nie... - zaczynam się tłumaczyć.
- Nie? - przerywa mi, przypierając plecami do kuchennych szafek. - Moja cierpliwość ma swoje granice – jego oczy gwałtownie pociemniały.
- Czy to znaczy, że możemy już wrócić do łóżka? - próbuję dosięgnąć jego kuszących ust.
- Nie – uśmiecha się złośliwie.
- Dlaczego nie? - robię smutną minę.
- To kara za twoje zachowanie – grozi mi palcem.
- Jesteś zbyt okrutny! Odmawiasz mi nawet niewinnego pocałunku? - spuszczam wzrok, udając zawiedzionego. Collin traci mną zainteresowanie i zaczyna bawić się ekspresem.
- Chcesz kawy?
- Nie, dziękuję – ponownie posyłam mu swoje ponętne spojrzenie.
- Jessie... Do jasnej cholery, nie patrz tak! - prawie rozlewa kawę, odkładając ze złością szklany dzbanek, po czym wpija się w moje usta z cichym pomrukiem. - Jestem wobec ciebie zbyt uległy – wzdycha, na co ja tylko się uśmiecham.
- Uległy? - powtarzam po nim, smakując to słowo. - Ty i uległość... Hmm... Aż się rozmarzyłem.
- Wyjdź stąd, nie umiem się przy tobie skoncentrować! - irytuje się, popychając mnie w kierunku salonu.
- A jedzenie? - przypominam mu.
- No tak, jedzenie. Co chcesz zjeść?
- Płatki.
- Nie ma – odpowiada ponuro, jakby mój wybór go uraził.
- Są. Kupiłem cały zapas – chwalę się zadowolony z własnej przezorności.
- Wiem. Wszystkie wylądowały w koszu na śmieci.
- Wyrzuciłeś moje płatki?! - żegnaj, potulny i zakochany Jessie... - Żartujesz sobie?! To co ja teraz będę jeść?! - wpadam we wściekłość.
- Coś normalnego i gotowanego? - drwi.
- Mów za siebie. W przeciwieństwie do ciebie, nie nie umiem gotować.
- Serio? - posyła mi zdziwione spojrzenie znad kubka z kawą.
- Jak mogłeś je wyrzucić?! Zwłaszcza te z orzechami... – z niedowierzaniem kręcę głową. - Idę do sklepu.
- Stój! - powstrzymuje mnie, gdy moje palce muskają klamkę drzwi wejściowych naszego mieszkania. - Ja zajmę się gotowaniem. Nie będę ryzykować, że zepsujesz któryś z moich bezcennych sprzętów.
- Twoje bezcenne sprzęty są bezpieczne. Nie zamierzam ich dotykać. Chcę tylko swoje płatki. I własne łóżko! - dopominam się - Dlaczego jeszcze nie dojechało?
- Koniec z jedzeniem płatków! A spać będziesz ze mną! Co chcesz zjeść?
- Już nie jestem głodny – obrażam się i chowam na sofie, czekając na Maggie. Kobieta pojawia się po kilku minutach. Dzięki jej obecności, nie muszę znosić fochów Collina.
- W przyszłym tygodniu zabieram cię z powrotem do Mediolanu. Zmiana otoczenia dobrze nam zrobi. Zarezerwowałam bilety. Wylatujemy w środę wieczorem. Do tego czasu masz wolne. Odpoczywaj. Nie wyglądasz najlepiej. Wszystko w porządku, kochanie? - moja agentka bacznie mnie obserwuje, czule dotykając policzka.
- Tak – robię smutną minę, doskonale zdając sobie sprawę, że Collin śledzi każdy mój ruch.
- Czy ma to coś wspólnego z naszą wczorajszą rozmową?
- Nie – szybko ucinam temat, bo nie chcę, aby dowiedział się jaki jestem niezdecydowany i życiowo niezorganizowany. W moim wieku rozpoczynał drugi kierunek studiów, zaczął zajmować się własną firmą. A ja? Nadal nic nie wybrałem. Justin ma rację. Jestem beznadziejny.
- Jesteś pewny, że to nic istotnego? Martwię się o ciebie.
- Nic mi nie jest.
- Niedługo czeka nas sporo pracy, więc postaraj się o siebie zadbać. Poza tym – wymownie rozgląda się po otoczeniu – powinniście posprzątać. Mieszkanie wygląda strasznie.
- Zajmę się tym.
- Mam nadzieję – wstaje pospiesznie, wygładzając niewidzialne zagniecenia na dopasowanej spódnicy. - Jeśli podczas mojej kolejnej wizyty sytuacja nie ulegnie zmianie, przeniosę cię do apartamentowca. Będziesz mieszkał z Kevinem. Lubicie się, prawda?
- Nie zamieszkam tam. Rozmawialiśmy już o tym.
- Dobrze, dobrze. Muszę lecieć. Widzimy się w środę o dwudziestej. Nie spóźnij się – całuje mnie w policzek. - Pa, Collin. Nie zapomnij o naszym jutrzejszym spotkaniu.
- Nie zapomnę – odpowiada czarnowłosy, krzątając się po kuchni.
Zamykam drzwi i opieram się o nie plecami. Znowu wyjazd...
- Jessie, chodź jeść. Potem pomyślimy co zrobić z mieszkaniem, by zaczęło wyglądać normalnie.
- Mówiłem ci, że nie jestem głodny.
- A ja ci mówiłem, że masz mi się nie sprzeciwiać.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić! Jestem dorosły i sam... - nie udaje mi się dokończyć tego zdania. Jego język, który wdarł się w moje usta, skutecznie uniemożliwia dalszą rozmowę.
- Nadal nie rozumiesz kto ma władzę, prawda? Chyba pora na małą lekcję. Po niej będziesz grzeczny – łapie za moją rękę i prowadzi w kierunku sypialni. Wreszcie zmienił zdanie! Wiedziałem, że uda mi się przekonać go, iż są ważniejsze rzeczy niż jedzenie, czy sprzątanie... - Rozbieraj się – rozkazuje, nawet na mnie nie patrząc. Kusi mnie, by dalej go prowokować, ale z drugiej strony po co tracić czas, skoro i tak dostanę to, czego od samego początku najbardziej chciałem, czyli jego...
Nieśpiesznie odpinam guziki koszuli, obserwując jak szybko i sprawnie pozbywa się ubrań, które rzuca na podłogę. Jest piękny. Wysoki, silny, a tatuaże na jego ramieniu sprawiają, że mam ochotę wodzić językiem po ich konturach. Świadomość, że za chwilę będę mógł go mieć jest nie do opisania...
- Jessie... Wolniej nie umiesz tego robić? - niecierpliwi się.
- Może i umiem, ale to twoja wina. Lubię na ciebie patrzeć – uśmiecham się nieśmiało, rozpinając spodnie, bo peszy mnie bycie nagim w obecności mojego kochanka. Czarnowłosy nie ma takich problemów. Wzdycha głośno, podchodzi bliżej i odsuwa moje dłonie, zsuwając spodnie razem z bielizną wzdłuż moich bioder. Patrzy mi przy tym prosto w oczy, jakby to było wyzwanie. Czuję jak policzki zaczynają mi płonąć.
- Wstydzisz się? - kpiący uśmieszek wykrzywia idealne usta.
- Troszeczkę.
- Skoro tak, moim obowiązkiem jest coś na to zaradzić – popycha mnie w kierunku łóżka. - Wiem, co ci pomoże. Połóż się na brzuchu – instruuje.
- Ale...
- Ciii... Zaufaj mi – całuje mnie lekko, ssąc dolną wargę. Gdy tak robi, niczego nie jestem w stanie mu odmówić.  - Widzisz jakie to proste? Ja wydaję polecenie, a ty je wykonujesz – szepcze wprost do mojego ucha.
- Tak – mruczę z odpowiedzi, przymykając powieki. Jego dłonie zaczynają błądzić po moim nagim ciele. Długimi palcami masuje spięte ramiona, jednocześnie drażniąc szyję gorącym oddechem i delikatnymi pocałunkami, co sprawia, że szybko się odprężam.
- Kocham cię – wyrywa mi się bezwiedne wyznanie miłości, za które jestem sowicie nagradzany kolejnymi pieszczotami.
- Jesteś jak kotek. Taki miękki i potulny... – śmieje się ze mnie, podgryzając płatek ucha. Cały drżę z pożądania.
Sięga po moje dłonie i splata nasze palce, układając je ponad moją głową.
- Zamknij oczy. – Z prawdziwą przyjemnością spełniam jego prośbę. Czuję jak odsuwa się nieco ode mnie. Słyszę szmer otwieranej szuflady. Znowu wanilia... Uśmiecham się zadowolony na samo wspomnienie wczorajszej nocy. W pokoju rozlega się cichy dźwięk, lecz nie przypomina on tego, jaki wydaje plastikowa zakrętka. Jest znacznie ostrzejszy.
- Collin... ? - próbuję się poruszyć, lecz moje nadgarstki są przypięte do metalowej ramy, tuż nad głową. Gwałtownie otwieram oczy, szarpiąc się. - Co robisz?! Nie chcę tak!
- Mówiłem ci już, a nie lubię się powtarzać... Musisz się nauczyć, kto w naszym związku ma władzę, a kto ma być uległy.
- Nie! - staram się uwolnić ręce, ale metalowe bransoletki ani drgną.
- Poranisz sobie nadgarstki – przesuwa palcami po kajdankach. - Nie chcę zostawiać śladów na twoim ciele, tym bardziej, że niedługo wyjedziesz.
- Jeśli mnie nie puścisz, nigdy więcej nie pozwolę ci się dotknąć! - skomlę przerażony.
- Nie obiecam, że będę delikatny, ale zadbam o ciebie – wodzi opuszkami po kręgosłupie, starając się mnie oswoić z nowym doznaniem. - Jeśli chcesz, mogę ci zasłonić oczy.
- Nie chcę!
- Poproś, żebym tego nie robił – drażni się ze mną.
- Nie masz prawa! - krzyczę zdesperowany, lecz on tylko cicho się śmieje.
- Jesteś mój. Mogę z tobą zrobić co zechcę. Na przykład to – przesuwa mnie na łóżku za biodra, abym wyprostował ręce. - Boli? - pyta z troską.
- Puszczaj!
- To ja tu wydaję rozkazy, a nie ty! Ostrzegam cię Jessie, jeśli nie będziesz grzeczny i mi się nie podporządkujesz, będzie bolało.
- Już boli! - skarżę się, bo jest mi niewygodnie.
- Tak? Postaram się złagodzić twoje cierpienia – unosi moje biodra do góry. Nie widzę go, co jeszcze bardziej mnie denerwuje. Wolałbym widzieć i wiedzieć co zamierza. Zabiera dłonie. Czułem się bezpieczniej, gdy mnie dotykał. Odkręca butelkę z waniliowym płynem. On chyba nie będzie...
- Proszę, nie rób tego – jęczę żałośnie.
- Prosisz? Za późno... - gładzi mnie po lewym pośladku, rozsuwając go nieznacznie. Nabieram gwałtownie powietrza. Z jednej strony jestem na niego wściekły za to, że przypiął mnie do łóżka, ale z drugiej... Jego prawa ręką błądzi po moim udzie. Zagryzam dolną wargę, tłumiąc kolejny jęk. W tej samej chwili jego dłoń zaciska się na moim członku. Wyrywa mi się niechciany krzyk rozkoszy.
- Właśnie tak, mój kotku. Chcę cię słyszeć. Głośno i wyraźnie.
- Collin... N-Nie... - zaczynam ciężko dyszeć, doprowadzany do obłędu.
- Nie podoba ci się? Przecież jesteś taki podniecony...
- Uwolnij mnie – błagam go.
- Pachniesz nieziemsko – szepcze w moją szyję. - Wanilią i seksem. Zawsze wiedziałem, że taki właśnie będziesz. Tylko z poddaniem mi się masz wyraźne kłopoty.
- Collin... Ja już nie mogę...
- Nie chcę żebyś już dochodził – zabiera rękę, pogłębiając tylko moją narastającą z minuty na minutę frustrację. - To będzie nagroda, ale najpierw kara... - chwyta mnie mocno za biodra, wbijając w nie swoje szczupłe palce. - Zostań w takiej pozycji, albo wejdę w ciebie już teraz – ostrzega. Nie chcę, aby to robił. Nie mogę się ruszać. Intensywny zapach wanilii sprawia, że prawie się duszę, do tego jego zwinne palce, którymi powoli, bardzo powoli doprowadza mnie do szaleństwa, to zdecydowanie za dużo.
- Torturujesz mnie! - prawie płaczę, zupełnie zagubiony między rozkoszą, a jego zaborczością, której nie potrafię się podporządkować.
- To ty mnie torturujesz... Twój promienny uśmiech, wygląd, głos... Nawet sposób w jaki się poruszasz sprawia, że mam ochotę zrobić właśnie to – zabiera palce, i wchodzi we mnie mocno i zdecydowanie.
Tłumię krzyk, czując jak łzy spływają mi po policzkach. Nienawidzę go za to, co mi robi i kocham bardziej niż kiedykolwiek przedtem.
- Właśnie tak, Jessie... Poddaj mi się... Podporządkuj, a dam ci co tylko zechcesz – dyszy, poruszając się w równym rytmie.
Poddać się? Jemu? Nigdy...! Od zawsze byłem wolny. Nieszczęśliwy, ale wolny... Nie chciałem tej wolności. Pragnąłem granic, które inni powinni wyznaczać, ale oni zawsze odchodzili, zostawiając mnie samemu sobie. Mogłem więc robić co tylko chciałem. Bez rodziców, bez brata, bez przyjaciół czy bliskich... A on mi mówi, że mam o tym zapomnieć i co? Pozwolić mu opiekować się sobą? Karmić? Tulić? Dać się przykuwać do łóżka? Tego chcę?
- Dobrze, ci Jessie? Pragniesz mnie choć w połowie tak mocno jak ja ciebie?
Kocham go... Całym sobą... Tak, chcę mu się poddać... Chcę, by roztoczył nade mną parasol ochronny. Przejął kontrolę. Zaopiekował się mną...
Zaciskam palce na metalowych prętach, chociaż wolałbym się do niego przytulić. Poczuć pod palcami jego ciepłą, spoconą skórę i patrzeć w oczy.
Dochodzę krzycząc głośno imię mojego kochanka, który chociaż mocno zdyszany, wyciąga kluczyk i uwalnia przypięte ręce, chowając mnie w swoich ramionach. Następnie okrywa mnie kołdrą i głaszcze po włosach tak długo, aż zasypiam zupełnie wyczerpany.
Jakiś czas później, nadal leżę nagi w jego łóżku, jedząc kolejną porcję makaronu i przyglądam mu się ukradkiem.
- O co chodzi? - pyta, przeczesując włosy palcami.
- O nic.
- Jesteś zbyt cichy – zauważa rozdrażniony.
- Collin... Ja... - nieśpiesznie podnoszę na niego wzrok, dobierając słowa.
- Skrzywdziłem cię?
- Nie... - rumienię się na samo wspomnienie orgazmu, którym mnie obdarował.
- No więc?
- Czy ty... odejdziesz? - szepczę tak cicho, że nie jestem pewny, czy mnie usłyszał.
- Odejdę? - powtarza po mnie, lustrując z taką intensywnością, że aż spuszczam wzrok.
- Zostawisz mnie?
- Jessie... Spójrz na mnie – prosi, unosząc moją brodę do góry. - Od samego początku powtarzałem ci, że jesteś mój i należysz do mnie, prawda? Znasz mnie przecież. Robię tylko to, co uważam za słuszne. Zdobycie cię kosztowało mnie sporo wysiłku i cierpliwości. Uważasz, że starałbym się aż tak bardzo, gdyby łączyć nas miało coś chwilowego?
Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Jestem zbyt oszołomiony.
Nie na chwilę, ale też nie na zawsze? To chcesz mi powiedzieć?
- Jedz – upomina mnie.
- Nie zjem więcej, dziękuję.
- A deser? - uśmiecha się do mnie tajemniczo. Za dobrze wie, że mam wielką słabość do słodyczy...
- Deser? A co dostanę? - pytam z nadzieją w głosie licząc na to, że nakarmi mnie jedną z karmelowych czekoladek, które uwielbiam.
- Deser jest dla mnie – odbiera mi miseczkę i zrywa ciepłą kołdrę, którą byłem otulony.
- Co robisz?! - zszokowany cofam się w głąb łóżka.
- Sprawdzimy, co pamiętasz z poprzedniej lekcji – śmieje się, zaczynając drażnić językiem moje sutki.
- Poprzednia... lekcja... - wplatam palce w jego włosy. - To było dawno temu. Niczego nie pamiętam. Będziesz musiał nauczyć mnie jeszcze raz...
- Musimy się pośpieszyć... Niedługo wyjedziesz – jego język i gorące usta przesuwają się niżej.
- Więc spraw, abym tym razem nie zapomniał.
- Spokojnie, mój słodki. Nie tylko cię nauczę, ale jeszcze zdążę sprawdzić postępy... - uśmiecha się lubieżnie. - Do środy nie pozwolę ci wyjść z łóżka.
- Nie wierzę ci... - dyszę w odpowiedzi, czując na sobie jego zwinny język.
- W takim razie udowodnię ci, że nie rzucam słów na wiatr.

22 komentarze:

  1. Wpadłam powiedzieć, że widzę rozdział, ale jestem otoczona uroczymi dzieciaczkami i niesposób się od nich oderwać. Jak wrócę z imprezki urodzinowej to skomentuje Twoje dzieło Lisku.

    ZuSkaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę, nie czytaj przy dzieciach :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Ależ oczywiście, bez stresu! :) Jak narazie solenizantka sama zabiera mi telefon. :P Na szczęście nie korzysta z internetu.

      ZuSkaa

      Usuń
    3. A więc tak!
      Mogę już komentować Twoje dzieło.
      Było wiązanie! Wyobraź sobie, Kitsune, że nie tylko Yagoda na to czekała. :P
      Caaaały rozdział w seksach! Ja nie mam nic przeciwko. Nic a nic.
      Czekaj!! Wyjazd do Mediolanu?! Mój mózg już tworzy teorie spiskowe na ten temat. Podejrzane...
      W ogóle, Kitsune... bo ja... od zawsze sobie wyobrażałam Jessiego... z brązowymi włosami. No i mam nadzieję, że się nie pogniewasz, ale nasz Jessie w moim sercu zawsze będzie (szatnem? brunetem? nie ogarniam tego)... po prostu miał brązowe włosy! No!

      Rozdział (hym...) podniecający :P *lenny*.
      Ale i tak najbardziej zastanawiający jest dla mnie ten ostatni.

      Lisie, zdradzisz kiedy dodasz ostatnią kosteczkę? Chociaż tyle dla mnie zrób :)

      ZuSkaa

      Usuń
    4. Ostatnia kostka będzie jutro :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  2. Większość rozdziału Jessie i Collin spędzili w łóżku robiąc brzydkie rzeczy ^^ mają kilka dni żeby się sobą nacieszyć przed wyjazdem do Mediolanu więc widzę, że nie tracą czasu :D
    I zastanawiam się czy to drugie łóżko w ogóle kiedyś przyjedzie... Collin zamówił je z chyba z innego kontynentu... o ile w ogóle je zamówił...
    Jessie nie powinien wątpić w obietnice Collina, tą o przywiązaniu do łóżka przecież spełnił :D

    Viva

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brzydkie rzeczy? :P To nie czytaj kolejnego rozdziału :D
      Obiecałem Yagódce, że będzie wiązanie, więc musiało być. Poza tym Jessie nie narzekał :D A ja lubię wplatać takie motywy.

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Orany.

    Na początku miałam takie
    trololololo Jessie seme! xD
    aż mi się w dialogach osoby myliły

    I wgle nie lubie tych trubo romantycznych rzeczy jak
    płatgi rósz
    śfieczki
    romatyczna koladzja
    a tu pacze i jeb świeczgi i miałam takie "aww"
    ciche ale to już coś!
    (tak to był komplement modzno ciesz się)

    Czytam czytam
    KAJDANKI
    reakcja->http://imgur.com/Q0H2dXe
    no dobra wyglądało to troche inaczej ale kij
    właściwe to wole liny bo zostawiają ślady ale kij
    wiemy że Collin sie powstrzymuje xDD

    I takiego Collina to ja też bym mogła miec w skali 10/10
    Mój ulubiony seme
    Moge go adoptować? Albo powiedz że ma barat? :<

    UuuUUuu przedostatnia kostka :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, Yagódko, ale gdybym tak opisał wszystkie moje fantazje, uciekłybyście z krzykiem :D
      Rozważałem linę, ale po pierwsze - musiałby go albo spić, albo unieszkodliwić, bo przecież Jessie nie da się ot tak związać (chociaż może...).
      Adoptuj :) Nie mam nic przeciwko.
      Jutro też będzie się działo. Zapraszam :)
      Wszystko co słodkie, kiedyś się kończy...

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Z krzykiem? Nie doceniasz nas! xD

      Ja wiem że Collin dałby se rade ;)

      NIE NIE NIE NIE NIE!
      ja nie chce gorzkiej czekolady! Ty tak tylko straszysz! Albo gorzej znowu odwalisz coś lisowatego! Nie było jeszcze żadnego happy endu! ;C
      no kitsuniu!

      Usuń
    3. Jane, że dałby radę, ale liny i inne takie zostawiam na później.
      Obiecuję, że nie będzie drugiej części :D A czy to oznacza happy end? Zobaczymy :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. módl się o to
      bo inaczej kij

      Usuń
    5. Złap mnie :D

      Twój Kitsune

      Usuń
  4. Lisku jeśli Ty masz takie fantazje...
    XD jako profesjonalne yaoistki chcemy poznać je wszystkie (͡° ͜ʖ ͡°) swoją drogą jakiej Ty jesteś orientacji? O.o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na temat fantazji nie będę się wypowiadać :D
      Znowu orientacja? Przecież już pisałem (nawet więcej niż raz), że interesują mnie WYŁĄCZNIE dziewczyny. Jestem niewolnikiem mojej Lisiej Królowej. Wierny i posłuszny, zawsze i wszędzie. Uwielbiam Joleen. Jest ideałem seme :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. że się wtrące

      widziałam kiedyś paring mikasaxlevi

      tak mikasa była seme
      chce się tego pozbyć z mojego umysłu a wy mi przeszkodziliście
      łaj ;-;

      Usuń
    3. Przepraszam? XD

      Usuń
  5. Wreszcie spełniłeś swoje pragnienia i przypiąłeś kogoś do łóżka!
    Opowiadanie świetne, z każdą kostką uzależniam się od niego coraz bardziej.. Jak ze słodkościami. Twoje opowiadania są jak narkotyk, nie można przestać ich czytać.
    Zastanawia mnie jedno i zapewne nie tylko mnie.. Gdzie podziewa się łóżko Jessie? XD Pewnie Colin schował pudło z nieskręconym łóżkiem.. Ale na tym etapie opowiadania widzę, że i tak drugie łóżko nie jest im potrzebne <3 Dużo weny życzę Lisku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łóżko to tylko pretekst. Jak już się pewnie domyślasz, Jessie jakoś sobie bez niego poradził :D
      Nie zapomnij przeczytać Epilogu i dodatkowego rozdziału świątecznego (nazwałem go chyba Wesołych Świąt) :)

      Twój Kitsune

      Usuń
  6. Hej,
    bardzo wspaniale, jest słodko i uroczo, ale wkurza mnie tutaj Collin, chce być panem i władcą...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    fantastycznie, słodko i uroczo, ale trochę mnie wkurza to że Collin chce być panem i władcą...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń