wtorek, 30 sierpnia 2016

Rozdział V



Szkolne opowieści: Mój uczeń- opowiadanie yaoi (część II)

 

Pocałunek Daniela różni się od pocałunku Lucasa. Mój mały zielonooki uczeń jest znacznie bardziej zaborczy. Palcami boleśnie wbija się w moje ramiona, abym nie miał możliwości uciec. Przesuwa językiem po dolnej wardze, domagając się więcej. Oszołomiony przymykam powieki...
- Pocałuj mnie... - szepcze tuż przy moich ustach. Jego prośba zdradziecko mami zbolałe serce. Przecież tego właśnie chcę... Tylko raz... Pozwól sobie... Ten jeden raz... Przecież wtedy nie pocałowałem go na do widzenia, więc teraz ten pocałunek mi się należy. Rozchylam lekko wargi, a jego język natychmiast wślizguje się do środka. Serce gwałtownie przyspiesza, ramiona aż wyrywają się, by przyciągną go bliżej. Mój mały... Nadal masz w sobie to coś, co sprawia, że nie umiem ci niczego odmówić.
- Will... - mruczy w moje usta, zwalniając uścisk – tak za tobą tęskniłem. Odpycham go od siebie i patrzę prosto w oczy. Ty tęskniłeś? Wiesz w ogóle co to słowo oznacza? Nie zastanawiając się wiele, biorę zamach i uderzam go w twarz. Chłopak przykłada dłoń do obolałego miejsca i spogląda na mnie z niedowierzaniem.
W tej samej chwili dzwoni jego telefon.
- To pan Cheng, muszę odebrać – informuje mnie, zostawiając samemu sobie. Więc to tak... - Panie Cheng, mam nadzieję, że jest pan zadowolony z mojego ostatniego raportu...
Z niedowierzaniem kręcę głową i wychodzę. Od samego początku miałem rację. Nic się nie zmieniło. Dla Daniela wszystko jest ważniejsze niż ja...
Otwieram drzwi od swojego mieszkania i zabieram kluczyki oraz skórzaną kurtkę. Zjeżdżam windą do garażu i wsiadam do samochodu. Muszę się oderwać, nabrać dystansu. Odpalam silnik. Czekam aż automatyczne drzwi uniosą się do góry, abym mógł wyjechać. W tylnym lusterku dostrzegam Daniela, który biegnie w moją stronę. Wrzucam bieg i przyciskam pedał gazu. Samochód od razu reaguje, rozpędzając się w przeciągu sekund. Z piskiem opon opuszczam podziemny parking, obserwując jak mój były kochanek niknie gdzieś za moimi plecami... Właśnie tak powinno być. Nie będzie drugiej szansy.
W posiadłości dziadka panuje cisza i spokój. Gospodyni przygotowuje mi śniadanie, a ja w tym czasie biorę prysznic i przebieram się w czyste rzeczy. Zabieram komputer do ogrodu, ciesząc się ciepłymi promieniami słońca.
Przez cały dzień jestem bombardowany masą wiadomości i połączeń, które ignoruję. Daniel nie chce dać o sobie zapomnieć. Wyłączam najpierw dźwięk, a potem i telefon. Chcę pobyć sam, z dala od bolesnych wspomnień. Ponad cztery lata zastanawiałem się, jak wyglądałoby nasze ponowne spotkanie i czy jeszcze się zobaczymy. Miałem nadzieję, że wypatrzę go w tłumie, gdzieś na ulicy i będę mógł przez chwilę na niego popatrzeć. A potem wycofam się w cień. Wizja Daniela, pracującego przez kolejnych sześć miesięcy przy moim boku, przypomina raczej koszmar senny. Dziadek powiedziałby, że mogło być gorzej. Sam nie wiem...
Poniedziałkowy poranek rozpocznie od spotkania rady nadzorczej, której muszę przewodniczyć. Dziś oficjalnie rusza nasz wspólny projekt. Muszę także przedstawić naszych gości Aldenowi i wujkowi Harremu, który z tej okazji obiecał połączyć się z nami przez internet. Nasze spotkanie rozpoczyna się o 9:00. Przyjeżdżam do firmy przed siódmą i wnoszę ostatnie poprawki do dzisiejszego raportu. Około południa informatycy zaczną testować zabezpieczenia, by sprawdzić jak zareaguje system na ulepszony program, który od przyszłego miesiąca zaczniemy sprzedawać.
- Will, już pracujesz?
- Ktoś musi – uśmiecham się do Lucasa, który wchodzi do mojego gabinetu z dwoma kubkami parującej kawy.
- Gdzie byłeś przez cały weekend? Liczyłem na to, że gdzieś się razem wybierzemy – spogląda na mnie z lekkim wyrzutem.
- Przepraszam, coś mi wypadło.
- Ten jeden raz ci wybaczę. Z powodu twojej nieobecności byłem skazany przez dwa dni znosić fochy Patrica w pojedynkę.
- Nie narzekaj. Wydaje mi się, że jesteście ze sobą bardzo blisko.
- To prawda, ale nie zmienia to faktu, że mój braciszek bywa nieznośny. Zwłaszcza od chwili, gdy znalazł sobie kolejną miłość – prycha niezadowolony.
- Brzmisz tak, jakbyś był o niego zazdrosny – żartuję, sięgając po kawę.
- Bo jestem. Nie masz brata bliźniaka, więc nie wiesz jak to jest. Pod wieloma względami ty i ja jesteśmy do siebie bardzo podobni. Obydwaj potrzebujemy być  w centrum uwagi. Musimy mieć pewność, że druga strona angażuje się równie mocno, prawda?
- Prawda – przyznaję niechętnie.
- To dlatego tobie i Danielowi nie wyszło?
- Nie wyszło nam, bo on mnie nie kochał. Zresztą to dawne dzieje... Nie chcę do tego wracać.
- No dobrze, porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym. To dzisiaj poznamy Aldena, prawda? Nie mogę się doczekać! – uśmiecha się pełen optymizmu.
- Liczysz na to, że będzie przyjemnie? – wzdycham teatralnie, rozbawiając mojego towarzysza.
- Jestem przygotowany na najgorsze. Poznałem już wszystkich dyrektorów, ich zastępców i sekretarki. Nikt nie powiedział o nim ani jednego dobrego słowa.
- Nie nastawiaj się na miły poranek. Alden jest jak chodząca chmura gradowa.
- On może i tak, ale ty... Pracownicy zdradzili mi różne sekrety z twojego życia – cieszy się.
- Naprawdę? Na przykład jakie?
- Ponoć nieźle radzisz sobie z samochodami i często je zmieniasz. Masz też słabość do czarnej, gorzkiej kawy i pracy po nocach.
- Jestem pod wrażeniem. Sądziłem, że powiedzą ci, że jestem niepunktualnym pracoholikiem ze skłonnością do wyzyskiwania innych.
- Wasza firma jest inna. Panuje tu wesoła atmosfera. Kobiety nie boją się rodzić dzieci. Droga do awansu jest otwarta przed wszystkimi. Płacicie za studia i szkolenia...
- To wszystko pomysły dziadka, które ja tylko kontynuuję.
- Nasz ojciec jest pod tym względem znacznie bardziej restrykcyjny. Nie lubi, gdy ktoś ma swoje własne zdanie lub żyje pod prąd.
- Przeszkadza ci to?
- I tak i nie.
- William, możemy porozmawiać? - cichy głosik Emmy przerywa naszą rozmowę.
- Oczywiście, wejdź proszę. Poznałaś już Lucasa? - wstaję z fotela i podchodzę do dziewczyny, którą całuję w policzek.
- Tak. Cześć – wita się z nim, uśmiechając niepewnie.
- Pójdę już, nie będę wam przeszkadzać – mężczyzna podrywa się ze swojego miejsca. - Do zobaczenia – cicho zamyka za sobą drzwi.
- Przepraszam, że wam przeszkodziłam, ale to dla mnie bardzo ważne – nieco zdenerwowana zajmuje miejsce, na którym przed chwilą siedział Lucas.
- Co mogę dla ciebie zrobić, Emmo?
- William... Dobrze wiesz, że nie radzę sobie na spotkaniach rady nadzorczej. Interesy, które prowadzicie są dla mnie zbyt zawiłe. Do tego Alden ciągle naciska, abym sprzedała mu swoje udziały...
- Porozmawiam z nim, żeby dał ci spokój – siadam obok dziewczyny i łapię ja za lekko drżącą rękę.
- To nie będzie konieczne. Chciałabym cię prosić, abyś mnie reprezentował.
- Ja? - dziwię się.
- Tylko do ciebie mam zaufanie.
- Bardzo dziękuję – uśmiecham się do osiemnastolatki.
- Nie chcę sprzedawać akcji, choć mam ich tak niewiele. Z roku na rok są coraz więcej warte. Dzięki comiesięcznym wpływom już niedługo wystawię moje prace w galerii – za każdym razem, gdy opowiada o obrazach, cała promienieje. - Dobrze wiesz jakie to dla mnie ważne.
- Chętnie kupię kilka twoich obrazów.
- Nie musisz ich kupować! Namaluję coś tylko dla ciebie, jako prezent! – dodaje pośpiesznie.
- Dziękuję – całuję jej drobną dłoń.
- Więc... zgadzasz się? - dopytuje.
- Tak.
- Dziękuję, Will! - rzuca mi się na szyję.
- Em, powiedz szczerze, że chcesz się wymigać od dzisiejszego posiedzenia i po sprawie.
- Czytasz w moich myślach! - odpowiada uszczęśliwiona.
- Wystarczy, że podpiszesz odpowiedni dokument u naszego prawnika.
- Tak się cieszę – ściska mnie z wdzięcznością za rękę.
Za plecami dziewczyny dostrzegam cień. Daniel...
- Dzień dobry. Will, musimy porozmawiać – ton jego głosu wyklucza jakikolwiek sprzeciw z mojej strony. Obserwuję, jak przesuwa wzrokiem po ciele mojej kuzynki, zatrzymując się na naszych splecionych palcach. Nie ma to jak nieudolna scena zazdrości od rana...
- Uciekam do prawnika – jeszcze raz przytula mnie z wdzięcznością.
- Powiedz mu, że ma się tym natychmiast zająć, to załatwimy wszystko zanim pojawi się Alden.
- Jesteś kochany! - wybiega z gabinetu zadowolona.
- Kim jest ta dziewczyna? - zielonooki zdaje się bardzo zdeterminowany, by uzyskać odpowiedź na swoje pytanie.
- Wyjdź – obchodzę biurko i wracam do poprawiania raportu.
- William! Zadałem ci pytanie! Nie traktuj mnie jak obcego! - irytuje się.
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Wyjdź!
- Najpierw wysłuchasz tego, co mam ci do powiedzenia! Chciałem ci o wszystkim powiedzieć już w sobotę rano, ale uciekłeś.
- Byłem zajęty, ty zresztą też – przypominam mu.
- Musiałem odebrać ten cholerny telefon. Pan Cheng wiele dla mnie zrobił. Otworzył mi drzwi do kariery i-
- Nie chcę tego słuchać. Nie będziemy rozmawiać o niczym, co nie jest związane z pracą i to tylko w ostateczności.
Zirytowany do granic wytrzymałości Daniel opiera się dłońmi o blat biurka i patrzy na mnie z góry. Dobrze wiem, że z trudem panuje nad swoimi emocjami. Drażnienie go to świetna zabawa...
- Gdy zerwałem z dziewczyną zabrałeś mnie pijanego do domu. Pamiętasz to?
- Hmm... - opieram się wygodnie o skórzany fotel i udaję, że staram się sobie przypomnieć jedną z najważniejszych nocy w moim życiu... - Być może. To było dawno temu...
- Pamiętam to tak wyraźnie, jakby to było wczoraj. Pocałowałeś mnie. Opiekowałeś się mną. Zabrałeś do łóżka. Pamiętasz ?
- Jak przez mgłę – kłamię, wpatrując się z jego pociemniałe od emocji tęczówki.
- Powiedziałem ci wtedy, że bardzo cię kocham, a ty pozwoliłeś mi spać w swoich ramionach aż do rana.
- No cóż, nie twierdzę, że tak nie było, ale to i tak niczego nie zmienia.
- Jak to nie zmienia?! - wybucha. - Już tamtej nocy wyznałem ci miłość!
- Daniel... Z tego co ja pamiętam, tamtej nocy byłeś mocno pijany, a po drugie od samego początku twierdziłeś, że film ci się urwał. Tygodniami zapewniałeś mnie, że nie masz pojęcia co się wtedy działo. Liczysz na to, że uwierzę, iż po czterech latach w jakiś cudowny sposób przypomniałeś sobie o swoim kłamliwym...
- Nawet nie próbuj mi wmawiać, że cię nie kochałem!
- Nie próbuję ci niczego wmawiać. Przecież nie raz pytałem, co do mnie czujesz. Milczałeś wtedy jak zaklęty – posyłam mu drwiący uśmiech, sięgając po papierosy.
- Chciałeś, żebym wyznał ci miłość na oczach mojej matki?
- Skoro mnie kochałeś to jaki widzisz problem w tym, by powiedzieć o nas rodzinie? Prędzej czy później i tak poznaliby prawdę – zaciągam się dymem, który w prawdziwą lubością wydmuchuję chłopakowi prosto w twarz.
- Powinieneś rzucić palenie – niezadowolony włącza klimatyzację, korzystając z panelu wbudowanego w moje biurko.
- Zmuś mnie.
- Zmuszę cię nie tylko do tego, ale i do innych rzeczy.
- Nie mogę się doczekać – ponownie zaciągam się papierosem.
- Kocham cię – spogląda mi prosto w oczy. Czuję uścisk w piersi, który bardzo szybko mija.
- To wzruszające, naprawdę. Niestety, spóźniłeś się o jakieś cztery lata. Gdybyś powiedział mi to wtedy, albo wybiegł za mną... Ale ty tego nie zrobiłeś, a teraz... Teraz nie ma już do czego wracać – posyłam kolejną porcję dymu w jego stronę obserwując, jak powoli się załamuje. Chciałbym go zapytać, czy moje słowa go ranią? Czy bolą? Czy czuje ból. Tępy, obezwładniający...
- Masz rację, nie powiedziałem tego... Przez cztery lata wyrzucałem sobie, że tego nie zrobiłem. Szukałem cię, chciałem naprawić sytuację między nami, ale rozpłynąłeś się jak we mgle. Nie znałem twojego adresu. Zmieniłeś numer telefonu. W szkole też nic o tobie nie wiedzieli. Wyparowałeś. Jednak los dał nam drugą szansę i zamierzam zrobić z niej dobry użytek. Udowodnię ci, że bardzo cię kocham. Zobaczysz.
- Nawet jeśli mnie kochasz, to nie ma już najmniejszego znaczenia. Dla mnie to, co było między nami, zakończyło się cztery lata temu, w tamtym mieszkaniu. Przykro mi, ale nie chcę już z tobą być.
- Kłamiesz! Perfidnie kłamiesz! Nasz sobotni pocałunek był tego najlepszym dowodem!
- To tylko pocałunek, Danielu. Nic wielkiego. Masz pojęcie ile osób całowałem w przeciągu tych czterech lat? - spoglądam na niego z politowaniem. Tak, jest mi go żal. Kiedyś taki sam żal czułem w stosunku do siebie, nie umiejąc pogodzić się ze złamanym sercem. Przepełniała je wzgardzona miłość, a ja nie miałem pojęcia co powinienem zrobić. Tak trudno jest przestać kochać osobę, która była dla nas wszystkim...
- Przepraszam, William... Tak bardzo cię przepraszam... Gdybym mógł cofnąć czas, nigdy nie pozwoliłbym ci odejść – kryształowe łzy błyszczą w kącikach jego oczu.
- Wzruszyłeś się? To urocze, ale na mnie nie działa. Rozumiem, że nasza rozmowa dobiegła końca, tak?
- Will! Jak możesz być taki nieczuły?! Nie masz uczuć? - woła za moimi plecami, gdy kieruję się w stronę drzwi, by je dla niego otworzyć. Przebywanie dłużej w jednym pomieszczeniu jest ponad moje siły.
- Masz rację, nie mam. A teraz wyjdź. W przeciwnym razie zawołam ochronę – grożę.
- To jeszcze nie koniec! – zostawia mnie samego.
Spotkanie rady nadzorczej przypomina koszmar. Alden bojkotuje wszystkie moje pomysły, nawet ten dotyczący podania kawy. Z rozbawieniem przyglądam się Patricowi i Lucasowi, którzy co chwilę wymieniają zdziwione spojrzenia.
- Alden... Mogę się tak do ciebie zwracać, prawda? Nie wiem jak ty, ale ja napiłbym się tej kawy. Jest mi potrzebna jak nigdy w życiu – Patric nerwowo obraca srebrny długopis w dłoni, szukając we mnie wsparcia.
- Bell, każ podać kawę – mój asystent od razu podrywa się z miejsca.
- Bell, ani się waż! Mamy omawiać nowy projekt! To nie jest czas i miejsce na zabawę! Jeśli nie umiesz przez godzinę traktować nas w sposób profesjonalny, to może powinieneś wrócić do Chin, Lucasie.
- Jestem Patric, to on jest Lucas – wskazuje na brata, coraz bardziej wkurzony.
- Nie moja wina, że wyglądacie tak samo – szydzi z braci.
- Za wiele sobie pozwalasz, Alden! - ostrzega go równie mocno zirytowany Lucas.
- Ja? Na twoim miejscu wziąłbym się do pracy! Projekt, którym Anderson mydli nam oczy, to jakaś kpina! Nigdy w życiu nie uwierzę, że w pierwszych trzech miesiącach sprzeda pół miliona sztuk oprogramowania!
- Moim zdaniem Will ma rację – wtrąca się Stanley. - Gdy realizowaliśmy program z Norwegią, też kwestionowałeś nasze zyski, tymczasem okazały się one o 4% wyższe. Nie zarobilibyśmy tych pieniędzy, gdyby nie Will.
- 4% nazywasz zarobkiem... Nie rozśmieszaj mnie. Poza tym dobrze wiesz, że udało mu się tego dokonać tylko dlatego, że główny kontrahent dał ciała, a jego oprogramowanie nie objęło prywatnych użytkowników.
- No nie wiem Alden... Gdyby nie te pieniądze, nie stać by cię było na zakup pensjonatu w Alpach, o czym od dawna marzyłeś.
- Słucham?! Na pensjonat zarobiła moja własna firma, a nie wygłupy Andersona!
- Twoja firma zaczęła przynosić dochody? Nic nie mówiłeś – uśmiecham się do Aldena, bo zarówno on jak i ja dobrze wiemy, że prawda nie jest wcale taka różowa.
- Nie ma o czym mówić – ucina temat.
- No coś ty Alden, pochwal się. Przecież jesteśmy rodziną – zachęcam go.
- Zamknij się, Anderson, bo ci przyłożę.
- A było tak pięknie... – mruczy pod nosem Stanley.
- Szefie, dzwoni pan Harry – informuje nas Bell, wrzucając obraz z kamery na rzutnik.
- Witajcie, moi drodzy – wita się z nami, machając radośnie.
- Wujek Harry, dawno się nie widzieliśmy.
- I jeszcze długo się nie zobaczymy. Dzieciaki, musicie koniecznie odwiedzić Nową Zelandię. Jest przepiękna! - starszy mężczyzna, ubrany w luźną, lnianą koszulę, zaczyna pokazywać nam widok, który rozpościera się za jego plecami. - A jakie piękne kobiety tu mieszkają! - zachwala.
- A co z Włoszkami, które podziwiałeś ostatnio? - śmieję się.
- William! Gdzie jesteś? Nie widzę cię – skarży się wujek.
- Tutaj jestem – macham do niego.
- Całe szczęście. Jak idzie projekt?
- Bardzo dobrze.
- Potrzebujesz pomocy?
- Nie, wszystko mam pod kontrolą.
- Zuch chłopak. Wiedziałem, że mnie nie zawiedziesz. W sumie to właśnie w tej sprawie do was dzwonię. Potrzebuję pomocy kogoś z rodziny, a skoro jesteście tu wszyscy, to liczę na to, że nie odmówicie wujkowi drobnej... przysługi.
- Stało się coś złego, wujku Harry? - dopytuje Stanley, który wiecznie się o wszystko zamartwia.
- Żebyś wiedział. Pamiętacie, jak ostatnio skarżyłem się na problemy z kręgosłupem? Otóż znalazłem uzdrowiciela, który obiecał, że mi pomoże. Postawił jednak pewien warunek. Podejmie się leczenia, jeśli będzie mi towarzyszyć ktoś z rodziny. Dlatego bardzo proszę, by ktoś z was poświęcił mi kilka dni i zechciał przyjechać do Nowej Zelandii.
Zapada niezręczna cisza. Wujek z nadzieją spogląda w obiektyw, lecz wszyscy zebrani zgodnie milczą.
- Stanley, może ty? - proponuje mężczyźnie.
- Ja? To chyba nie jest dobry pomysł. Co powiedziałbym żonie? Poza tym, sam mam problemy ze zdrowiem, poumawiane wizyty u specjalistów i wyznaczone terminy badań.
- Czyli mam rozumieć, że odmawiasz, tak? - wujek nigdy nie owija niczego w bawełnę i lubi nazywać rzeczy po imieniu. - To może Emma? - proponuje.
- Emma nie chce brać udziału w naszych posiedzeniach. Przekazała swoje pełnomocnictwo Andersonowi – Alden wtajemnicza wujka w dzisiejsze nowiny.
- Ach tak... No dobrze, więc Emma też nie. A ty Alden? Nie zechciałbyś mi pomóc?
- Nawet tak nie żartuj. Mam rzucić wszystko, bo jakiś uzdrowiciel chce, abym cię trzymał za rączkę? I co jeszcze? Może mam też spać w jaskini i zjeść węża?! Wujku, ile ty masz lat? Naucz się wreszcie, że takim osobom nie można ufać!
- No cóż, skoro tak stawiasz sprawę... – entuzjazm wujaszka znacznie przygasa. Dobrze wiem, co teraz czuje. Sam nie raz byłem w podobnej sytuacji. - W takim razie odwołam seans. Przepraszam, że się wam naprzykrzałem.
- Mnie wujek nie zapyta? - śmiało spoglądam w kamerę.
- William, dobry z ciebie dzieciak, ale masz na głowie firmę oraz projekt. Nie śmiałbym zawracać ci głowy...
- Zgadzam się. Bell, zarezerwuj mi bilet na najbliższy lot.
- Tak jest szefie! - chłopak od razu zabiera się do pracy.
- Anderson, ty chyba do reszty oszalałeś! Chcesz teraz wyjechać, bo ten zdziwaczały idiota znalazł jakiegoś uzdrowiciela?!
- Wujek Harry potrzebuje pomocy. On także wielokrotnie mi pomagał.
- Ale nie w chwili, gdy losy naszej firmy wiszą na włosku! - Alden ze złością wali pięścią w stół, wywołując atak śmiechu Lucasa, który nie umie dłużej nad sobą zapanować. - A ty z czego się śmiejesz, Cheng? Myślisz, że twój ojciec pochwali jego lekkomyślne zachowanie?
- Myślę, że jesteś idiotą – odpowiada mu, ocierając łzy. - Poza tym Patric w pełni się ze mną zgadza, prawda?
- Tak, ja też uważam, że Will powinien pomóc wujkowi.
- Dobre z was dzieciaki. Dacie sobie radę przez kilka dni bez Williama, prawda? - wtrąca się starzec.
- Jasne, proszę pana – zapewnia go Lucas.
- Za 27 minut musi być pan na lotnisku, szefie. Obawiam się, że to za mało czasu, aby...
- Zdążę – uśmiecham się, sprawdzając czy mam przy sobie portfel.
- Każę zaparkować pana samochód przed wejściem – chłopak podrywa się do telefonu.
- Widzimy się za kilka dni – informuję zebranych. - W razie czego dzwońcie.
- Szczęśliwej podróży, Will. Kup nam jakieś prezenty! – nadal rozbawiony Lucas puszcza do mnie oko.
- Zajmę się wszystkim pod twoją nieobecność – Alden próbuje mnie wyręczyć.
- To nie będzie konieczne. Bell przyśle mi potrzebne dane. Wszystko mamy zaplanowane, więc wystarczy, że będziecie się trzymać projektu.
- Będziemy – zapewnia mnie Patric.
- Do zobaczenia – zabieram od Bella mój paszport oraz torbę z komputerek, który przyniósł w mojego gabinetu.
- Tylko jedź ostrożnie! – woła za mną.

42 komentarze:

  1. *patrzy na zegarek* Cholerka, muszę iść >.< Ale ja tu wrócę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RUU!!! Serwer mojej poczty siadł! Wysyłają mi się puste wiadomości! :'C

      Wegi

      Usuń
    2. Z Danielem musi być coś nie tak. Jak był nie pewny siebie i swoich uczuć, to mnie wkurzył. Teraz kiedy deklaruje swoją miłość i jest tego pewny, to wkurza mnie jeszcze bardziej >.< Ta postać ma w sobie coś takiego... UGH! Daniel jest UGH i tyle w temacie.
      A co do Willa... Nadal go uwielbiam, to wciąż mój ulubiony charakter, ale nie wiem czemu wolałam go w pierwszej części.
      Lucas... Ehh, chociaż wiem, że stara się zagarnąć Willa do siebie, to ja i tak go lubię! Mam słabość do śmieszkowych postaci. Chociaż, Alan nadal rządzi w moim sercu! :P
      Will sobie wyjechał na kilka dni? *myśli* Czy tylko mi wydaje się, że Daniel pojedzie z nim? Albo przynajmniej Will będzie tam o nim rozmyślał! Ehh, jak ja uwielbiam snuć teorie spiskowe!
      Alden mnie denerwuje, irytuje, wkurza, drażni, doprowadza do szału, niepokoi, rozjusza i wyprowadza z równowagi. Mam nadzieję, że zdarzy mu się jakiś wypadek. Wiesz, ktoś niechcący zepchnie go z dachu, albo przypadkowo postrzeli, czy przetnie tętnice. Takie zwykłe, codzienne wypadki ^^

      Weny!

      Ruu

      Usuń
    3. *niepewny

      P.S - Właśnie wiem, Wegi xD

      Usuń
    4. Kiedy zaczynałem pisanie, Daniel jawił mi się jako młody, nieco samotny chłopak. Lubiłem go, bo był niepewny siebie i starał się zrozumieć uczucia, które nim zawładnęły. Will był jego zupełnym przeciwieństwem, w dodatku ze sporym doświadczeniem.
      Teraz, gdy to Will opowiada swoją historię, sytuacja jest zupełnie inna. Determinacja Daniela, by odzyskać ukochanego drażni mnie, bo ja nie uznaję zdrady. A przecież właśnie tego dopuścił się nasz mały. Zdradził własne uczucia. Za to William pokazuje prawdziwego siebie. Faceta, który jest wrażliwy, odpowiedzialny, nie boi się przyznać, że ma złamane serce. Nikt się tego po nim nie spodziewał. Zimny drań, ale uczuciowy.
      Alden nie zginie. Co prawda to nie dziadziuś, ale i tak dożyje do końca tej historii.
      Alan też ma się dobrze :) Pozdrowię go od Ciebie :D Kiedyś powstanie część druga, pewnie pisać zacznę jeszcze w tym roku, i jeśli wrzucę ją na bloga, to sama się przekonasz jaki z niego "słodziak" :D A jeśli nie wrzucę i tak sobie napiszę tylko dla siebie, to możesz mi wierzyć na słowo, bo nie mam powodów by kłamać :)
      Dziadziuś też nadal żyje i ma się dobrze :P

      Twój Kitsune

      Usuń
    5. Kitsune!! *obuża się* Nie dasz mi przeczytać?! Wiesz co?! Jak możesz!

      Wegi
      Ps.Alden jest fajny. Tak drażni. Lubię go :D

      Usuń
    6. Wegi, lepiej przyznaj, że tęsknisz za moim dziadziusiem :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    7. Za tym borsukiem?! Chyba jednka naprawdę się zmęczyłeś. Tęsknię za MOIM Eryczkiem </3! No... i Simonem też :D

      Wegi

      Usuń
    8. Eryczek jest tylko mój :P
      Chociaż borsukiem rozbawiłaś mnie do łez :)
      Jak mam być szczery, to tęsknię za tym opowiadaniem. Joleen mówi, że było bardzo słabe i część druga jest zbędna, a ja tak bardzo chcę ją napisać. Powiedz mi szczerze - chcesz ją przeczytać, czy tylko się ze mną drażnisz, bo wiesz, że kocham księcia?

      Twój Kitsune

      Usuń
    9. Pamiętaj. Eryczek jest mój. Mogę to przypłacić nawet moimi mangami.
      A teraz Kitsune zrobiło mi się smutno. Jak… JAK MOGŁEŚ TAK POMYŚLEĆ?! *szlocha cicho* Ja tak lubię to opowiadanie… I tak bardzo chę drugą część… Jak możesz we mnie wątpić?! *krzyczy przez łzy* *chowa się pod kołdrą z czekoladą*

      Wegi

      Usuń
    10. Nie płacz, proszę.
      Prawda jest taka, że i tak to napiszę, obiecuję. Tylko najpierw skończę Szkolne opowieści, a potem Dotknij mnie. A potem będzie Kai, i Humory króla :) Podoba mi się ten tytuł :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    11. D-Dobrze… Tylko nigdy więcej tak nie żartuj! *przeciera policzki*
      Dużo tego… A-Ale "Humory króla" brzmi świetnie… TuT

      Wegi

      Usuń
    12. Wiem, że dużo, a to tylko ułamek moich możliwości. Czas jest moim głównym wrogiem :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    13. Czas jet wrogiem każdego. Albo pędzi, albo się ciągnie w nieskończoność…

      Wegi

      Usuń
    14. Święte słowa Wegi. Ledwo wstałem, a już prawie 17:00, a rozdział nadal nie napisany... Gdzie mi uciekły te wszystkie godziny?

      Twój Kitsune

      Usuń
    15. To zobacz mnie: Wiesz jak stracić 13 godzin z życia za jednym razem? Pożycz kilkanaście grubych książek i przeczytaj jedna po drugiej…

      Wegi

      Usuń
    16. Tylko 13? Słaby wynik :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    17. Słaby? ;o ile ty spędzasz czasu przy książkach?!

      Wegi

      Usuń
  2. Dopiero w czwartym rozdziale skapnełam się ze to jest kontynuacja "mój nauczyciel"... Nie wiem co jest ze mną nie tak. Ogólnie bardzo ciekawie przewinełeś w czasie wydarzenia. Mam nadzieje, że Will szybko będzie z Danielem. 😏 (wybacz ale dzisiaj nie mam weny na pisanie czegoś dłuższego. Poprostu chciałam napisać, że to opowiadanie bardzo mi się podoba.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba, ale nie cieszy mnie wizja pojednania Willa z Danielem :P

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. A szkoda bo dobrze by do siebie pasowali. Czyżbyś zamierzal go z kimś innym zeswatać?

      Usuń
    3. A nie wiem, nie wiem :D Mam różne pomysły :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. To czekam na nie z niecierpliwością.

      Usuń
    5. Kolejna porcja pewnie jutro, chociaż nie obiecuję. Nie wiem jak z czasem się wyrobię.

      Twój Kitsune

      Usuń
  3. Gdzie nie spojrzę dzisiaj w tym rozdziale, tam widzę idiotę XD No nie mogę. Sama nie wiem dlaczego, ale każdy dziś zachował się jak idiota :')
    Okej, czemu mam wrażenie, że Daniel będzie miał próbę samobójczą D: Co jest ze mną nie tak? Halo, potrzebuję pomocy specjalisty D:
    A Will pojechał, żeby uciec od Daniela. Sprytnie, sprytnie!
    Okej, a teraz na poważnie… Z kim ty chcesz zeswatać Williama jak nie z Danielem? *???*

    Wegi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobrze, powiem. Moim zdaniem Daniel nie zasługuje na Williama i koniec! Biedny Will ma złamane serce, nie wiem czy sama miłość Daniela wystarczy, by je uleczyć. Z drugiej strony jest Lucas... Kuszą mnie same złe rzeczy :D
      Nie będzie prób samobójczych. Przynajmniej nie w tym opowiadaniu.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Wiem, Wiem! A ja jestem na niego zła! Bardzo zła! Ale wiesz, jeden i drugi tego potrzebują :o
      Lucas jest mój. Wara od niego <3
      Wiesz, chyba wzięłam APAP noc na dzień. Takie skutki uboczne :P

      Wegi

      Usuń
    3. I to jest sedno sprawy - jak ich rozdzielić, skoro tak ich do siebie ciągnie? Trudne zadanie :D
      Nie chce Ci się spać? Apap na noc ma jakiś dodatek usypiający, a przynajmniej na mnie zawsze tak działał :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. Oni są jak papużki nierozłączki. Muszą być razem <3
      W życiu! No… może trochę .Ale… *ziewa* tylko trochę

      Wegi

      Usuń
    5. Muszą? Sam nie wiem... Nie jestem dzisiaj w romantycznym nastroju, przez to mam ochotę wszystkich skłócić lub zabić :D Poczytam jakieś mangi, to może mi przejdzie. Póki co Daniel będzie walczyć. Ostatecznie nie ma nic do stracenia.

      Twój Kitsune

      PS. Odpoczywaj, relaks to podstawa :)

      Usuń
    6. Poza życiem, hehe XD

      Rudy

      Usuń
    7. Widzisz, ja dzisiaj miałam ochotę komuś przywalić. Taka tykająca bomba. Nie miałam na czym się wyżyć. Coś czuję, że zrobię to jutro. ;-; Run.
      Walczyć każdy może :D Ruu, taka pesymistka ~_~"

      Wegi
      Ps. Postaram się pójść spać przed 3 ;)

      Usuń
    8. Weź przykład ze mnie. Przez ponad godzinę pływałem w jeziorze, gdzie woda była zimna, zero słońca a fale jak w Bałtyku... Tak się umęczyłem, że nawet odechciało mi się zabijania :D
      Powinniśmy być jak chłopaki z Emerald. Otoczyć się różami i czytać mangi o miłości, a świat stanie się lepszy :)

      Twój Kitsune

      Usuń
    9. PS. Co będziesz robić do 3?

      Usuń
    10. Kitsune i zmęczony? Aż nie chce się wierzyć :o

      Wegi
      Ps. Oglądać anime, oczywiście!

      Usuń
  4. Ale mi się podobał rozdział! XD
    Daniel seme! Co się z tobą stało?! XD
    (Jak jessiego nazywalam Daniel tak jego nazywam jessie xD)

    O jeju Lucas świetny jest :D
    A Bell to imię jest piękne!

    Ale kitsuniu coś ty zrobił z naszym chłopakami?! XD
    Daniel wali dwuznaczne teksty robi sceny zazdrości za to kochany Willuś...i tak trochę go zukesiłeś! XD

    Wizja machajacego Willa aż smiechłam

    P.s
    Ach ten Morfeusz
    Gładziesz się o 22.40
    Zasypiasz koło 1.00
    A potem wstajesz radośnie o 6.00
    Przynajmniej liskowe opowiadania koją mój ból ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yagódko, jeszcze nie wiesz na co stać małego Daniela :D A to już niedługo. Potem mi powiesz, czy nadaje się na seme, czy nie :D
      Will jeszcze nie rozwinął skrzydełek Cierpliwości :) Wszystko w swoim czasie.
      Po co wstajesz o 6? Masz jeszcze wakacje, ciesz się nimi.

      Twój Kitsune

      Usuń
    2. Juz sie boje!
      Ale przeraża mnie fakt jak obaj sie zmienili. O_O

      No mówie że morfeusz mnie nie lubi! obudził mnie i już nie dał spać!
      Już od miesiąca sie tak męczę! ;C

      Usuń
    3. Biedna, niewyspana Yagódka.
      Widzisz, mówiłem, że druga część będzie zupełnie inna niż pierwsza. A ile się jeszcze wydarzy... :D

      Twój Kitsune

      Usuń
    4. ja ;CC

      Tak myślałam czy nie brać tych części jako osobne historie.
      Znaczy nie zeby coś bo coraz bardziej mi się podoba! ;D
      Ale wiesz
      Jak mi sie nie spodoba to pogadamy

      Usuń
  5. Hej,
    mam nieodparte wrażenie, że z tym lekarzem to jakiś podstęp i na przykład chodzi o przekazanie udziałów... Daniel jest tski pewny a Will walczy z tym...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, mam nieodparte wrażenie że z tym lekarzem to jest, jakiś podstęp... na przykład chodzi o przekazanie udziałów, och Daniel taki pewny siebie, a Will walczy z tym...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń